Wody brak nie tylko na Saharze
Zawsze chwaliłem się wodą wydobywaną z mojej studni. Miała ona wspaniały smak, była krystalicznie czysta, a jej chłód gasił pragnienie nawet w nocy.
Przed rokiem (a może nawet przed dwoma laty?) w mojej gminie zaczęto rozbudowywać wodociąg. Nie miałem ochoty na tę inwestycję, ale uległem namowie sąsiadów, którzy twierdzili, że w ten sposób zwiększy się bezpieczeństwo przeciwpożarowe, bo nad naszym płotem stanie kran, z którego będą mogły w razie potrzeby korzystać wozy strażackie. W dodatku każdy nowy uczestnik inwestycji obniża jej koszty i wszyscy zapłacimy mniej.
Uległem tym namowom i przez kilka miesięcy miałem aż dwa źródła wody: moją własną pompę z silnikiem elektrycznym oraz wodę gminną doprowadzoną rurami. Koszt sąsiedzkiej inwestycji się obniżył, ale bezpieczeństwo przeciwpożarowe nie wzrosło, bo ujęcie dla straży było zaplanowane przy zupełnie innym płocie. Nie narzekałem jednak i korzystałem z obydwu źródełek: do picia i gotowania z własnego, a do podlewania i basenu z wiejskiego.
Wczesną wiosną silnik do mojej pompy spalił się. Nie przeraziło mnie to wcale, bo przecież miałem drugie źródełko – wiejskie. Nie zabierałem się więc do wymiany pompy, tylko czerpałem wodę z wodociągu.
W ostatnich dniach zaczęły się jednak kłopoty. Urząd gminny ogłosił, że będą przerwy w dostawie wody i obniżone zostanie ciśnienie. Okazało się, że (zwłaszcza letnicy z Warszawy) używają za dużo wody. Myją się parę razy dziennie i polewają trawniki oraz uprawy.
Woda wodociągowa straciła też swoją przezroczystość, a naczynia, w których ją gotowaliśmy, i szklanki zaczęły pokrywać się białawym osadem. Straciłem więc na nią apetyt i pan Rafał, młody hydraulik, zamontował w mojej piwnicy nowy silnik z nowoczesnym zbiornikiem. I znów mogę rozkoszować się pyszną wodą. Z wodociągu nie korzystam (będą niższe rachunki) ku radości innych użytkowników, którzy liczą na wzrost ciśnienia w rurach.
Ta przygoda uświadomiła mi, jakim dobrem jest woda. I – mimo że mam jej znów pod dostatkiem – będę korzystał z niej znacznie racjonalniej niż dotychczas.
Zakręcajcie krany, wymieniajcie uszczelki, nie marnujcie wody życia!
Komentarze
Witam, perlator dla oszczędności wody konieczny. Korzystam też ze studni, oszczędzam wodę, prąd i pompę. Miłego poranka.
https://www.youtube.com/watch?v=n4VK6lbAmV4
Dzień dobry,
Studni nie posiadamy ale ogródek podlewamy deszczówką.
A jam teraz włodarzem 2 ha lasu i pól ha sadu i ogrodu. Polewam od świtu zraszaczem. Studnia własna. Las i sad niestety nie. Przyjacioły z Częstochowy dali we władanie (i polewanie) Ulegamy powolnemu zatruciu tlenem. Chyba się pod rurę wydechowa podłożę, coby uzyskać przeciętna krakowską…
Gospodarzu – z własnego doświadczenia wiem jaką gehenną jest życie bez wody. W moim ukochanym domu mam wodę od niespełna roku. W poprzednich latach przebywałam tu po parę miesięcy wożąc wodę ze studni. Zmywanie w misce doprowadziło do kontuzji, a i sama czynność do przyjemności nie należy. Od tego są zmywarki. Kręcenie studni nie miało większego sensu gdyż mieszkamy na górce, a gleba jest bardzo kamienista i mogło być jak z poletkiem Pana Boga. No ale teraz mamy wodę, bardzo dobrą, a z ciśnieniem bywa różnie, zwłaszcza, że jesteśmy na końcu instalacji.
Pyro – stań na głowie i zainstaluj zmywarkę. To tylko 45 cm, a ułtwienie niezmierne.
Krysiade – będzie zmywarka i mikrofala (to już doprawdy nie wiem po co) i nawet osobny piekarnik.
Stałe kłopoty z wodą ma mój Brat. Pisałam – polana na terenach lasów sosnowych (trasa Głogów – Sława Śl.) leśnictwo i byłe 5 gospodarstw na piaskach sandrów odrzańskich. Kiedy kupił budynki i 1,5 ha resztówki, studnia w narożniku była. W zimie czasem zamarzła, w lecie miała bardzo mało wody. W efekcie wodę do picia i gotowania przywozili z miejskiego mieszkania w Głogowie – co drugi dzień 3 baniaczki, a do mycia i zajęć gospodarskich to, co się pompie udało wyciągnąć ze studni. Tam nikt wody gminnej nie pociągnie – aktualnie stałych mieszkańców mają 3 budynki, do gminy 4 km do Głogowa 20. Brat ściągnął hydrologa – nie opłaca się wiercić studni, bo obecna jest na tzw drugim poziomie wody podskórnej, a potem 60 m co najmniej gliny zwałowej i wody niet. To i dalej w lecie wozi wodę do picia z Głogowa; w innych porach roku wystarcza tej ze studni.
Moj stosunek do wody zmienil sie po moim kilkuletnim pobycie w Jordanii. Tam od 15 maja do gdzies 15 pazdiernika deszcz nie pada . Wtedy zrozumialam jakim dobrem jest woda. Tutaj w Bretanii na brak wody nie narzekamy ale boleje jak z kranu leje sie zimna woda a ja czekam na ciepla. Do kwiatkow i czasami podlewania ogrodu mam deszczowke.
Burza, mały deszczyk
Pyro – to będziesz miała funkcjonalną kuchnię.
Pyro, jesli dotad nie mialas zmywarki, to nawet nie zaczynasz rozumiec jakim Przyjacielem Domu jest to urzadzenie! Polecam Boscha, najlepsze, najmniej podatne na awarie, najdluzej dzialajace zmywarki na europejskim rynku – w Ameryce wszystkie sa tak dobre lub lepsze. Bosche kosztuja ciut wiecej, ale to sie szybko zwraca w kosztach naprawy.
Moj Bosch, trzeci juz w ciagu ostatnich 32 lat, jest cudo, jak na Europe, gdzie sprzet programuje sie tak by wyrzucic po 6 latach. To samo z pralkami.
No i zmywarka jest ogromna oszczednosia wody i rachunkow za wode (my mamy liczniki zuzycia).
Podobno Miele sa tez bardzo dobre, ale za drogie dla mnie. Bosch rulez!
Mój bosche, mam zmywarkę (marki Zug) i nie używam.
Większość moich naczyń nie nadaje się do zmywania maszynowego – jak nie złote paseczki, to ręcznie robiona ceramika albo ręcznie szlifowane szkło kryształowe. Wizja naczyń czekających w zmywarce, aż będzie pełna… brrr… 🙄
Podejście do zużycia wody mam i tak oszczędne, zwłaszcza po podróży do Afryki , ale wody dobrej i czystej nam tu nie brakuje.
W ogrodzie są beczki na deszczówkę, bardzo rzadko (długa susza) podlewamy wodą z kranu.
Zgadzam się z Nemo (co się porobiło) też mamy zmywarkę, ale używamy tylko po gościach. Jak jesteśmy sami, to po co?
Rece starych kobiet (po 50-ce) i niektorych mlodych zle znosza zmywanie reczne. Podobnie jak i reczne pranie. Ponadto, jak wspomnialam, jest to oszczednisc wody znaczaca. Osczednosc czasu tez. Zmywarki sa ekologiczne.
Tzn że jesteśmy młodzi, bo zmywanie nam nie szkodzi! 🙂
To prawda, ze zlote szlaczki i inne zlote elemenry zdobnicze na, a nie pod glazura porcelany zle znosily kiedys srodki uzywane do zmywarek. Podobnie krysztaly, ktore po dluzszym wkladaniu do zmywarek, metnialy. Dzis sa juz znacznie delikatniejsze srodki i ja wkladam wszystko do maszyny bez namyslu. Chyba „Plarinum” jest takim srodkiem ( w tablerkakch) , choc nie pamietam za dobrze, bo jestem od ponad 6 miesiecy w USA.
To jasne,lubię moją zmywarkę,ale gdybym miała przyznać złoty medal to przede wszystkim uroczyście udekorowałabym tego,co wymyślił pralkę 🙂
W naszej kuchni funkcjonuje równoległe i zmywarka i tradycyjna suszarka do naczyń,
na której układa się ręcznie myte garnki albo inne naczynia nie nadające się do zmywarek.Latorośl,przesiąknięta zwyczajami panującymi w kawiarni,w której niegdyś pracowała usiłowała swego czasu wkładać do zmywarki absolutnie wszystko. Utemperowałam trochę te jej zwyczaje i teraz jesteśmy do najlepszej drodze do wypracowania rozsądnego kompromisu 😉
Czyli co dom obyczaj,bo Helena właśnie napisała,że wkłada do zmywarki wszystko.
Za chwilę lecę do warsztatu samochodowego,co uwielbiam,brrrr !!!
Własnie popsuł się nasz samochód 🙁
Zmywarke uzywam jak mam gosci i wtedy ja doceniam. Jest nas dwoje i potrzebne mi sa trzy dni aby ja napelnic. Nie lubie jak tak dlugo leza brudne talerze w srodku.
Do mojej waskiej (slimline ) zmywarki wkladam absolutnie wszystko procz aluminiowego wyciskacza do czosnku (bo brzydko ciemnieje). Nie slyszalam dotad aby ktos nie wkladal garnkow. Zarowno garnki jak i zeliwne patelnie (emaliowane), ciezkie frnacuskie kokoty, recznie robiona ceramike, artystyczne szklo. Srebrnych sztuccow staram sie nie mieszac w zmywarce z zeliwem bez emalii. Srebrnych lyzeczek i wiselzykow do ciast uzywam na codzien. Gdy po paru miesiacach sciemnieja , czyszcze w roztworze do srebrbnycg sztuccow, to znaczy zanuram i splukuje po chwili woda z mydlem. Nawet nie musze szorowac.
Ja sama uzywam codziennie lub prawie codziennie. Ale moj Bosch jest waski, do mlalych kuchni. I tez ja uzywam w kuchni sporo naczyn.
Mam od 15 lat zmywarkę Siemens, małą 45 cm. Właściwie włączam ją codziennie i mimo 2 osobowej rodziny garnki do niej nie wchodzą. Jak przychodzą dzieci na obiad to często muszę ją dwa razy włączyć. Nie myję w niej noży kuchennych. Gdybym kupowała kolejną zastanowiłabym się poważnie nad większym rozmiarem.
Moja pet hate w kuchni to plyny w kartonach. Wiec mleko zawsze przelewam do jednego z trzech dzbankow do mleka. Po zuzyciu musze wlozyc do zmywarki, aby nie pozostal w nim zadne bakterie powodujaxe psucie sie mleka. No i wszystko co jest w brzydich opakowaniach wole trzyac we wlasnych. Dlatego jest zasze sporo zmywani. Taki kaprys milionerki 😆
Ja bym tez wolala wieksza, ale nie mam miejsca, bo procz zmywarki mam tez w kuchni pralko-suszarke Boscha 🙁
Moja zmywarka ma 60 cm szerokości. Instrukcja do niej odradza złote szlaczki, ceramikę artystyczną, srebrne sztućce.
Na co dzień, jeśli nie mam gości, używam dwóch talerzy kamionkowych do obiadu i dwóch (tych samych – umytych ręcznie) do kolacji. Do zmywania mam dobry szwajcarski środek, ale i tak nie nurzam w nim rąk. Talerz jest krótko spłukiwany gorącą wodą z użyciem szczotki na długim trzonku. Następnie przecierany gąbką z płynem myjącym (koncentratem) i płukany gorącą wodą. Po obiedzie zmywam ja, po kolacji – Osobisty. On też zmywa po gościach, nie pozwalając nikomu dotykać ceramicznej miski do sałaty zrobionej przez naszą przyjaciółkę. Nawet po 4-daniowej kolacji dla 7 osób zmywanie nie trwa 45 minut – najkrótszy program zmywarki.
Zmywanie po 150 osobach pozostawiam maszynom 😉
A pralka to jednak zupełnie co innego.
Czytam te notki o zmywarkach i podśmiechuję się w duchu. Bo tak : na dzień zwyczajny używam niewielu naczyń, a mam nawyk każde użyte narzędzie, czy gadżet, zaraz zmyć pod wodą, wytrzeć i odłożyć. Natomiast kiedy są goście i góry naczyń, to ani stara porcelana, ani stare szkło i kryształ, nie mogą być myte w zmywarce.
No właśnie, Pyro. Ja mam ten problem. A przecież nie sprawię sobie nagle odpowiedniej porcelany i kieliszków, żeby maszyna miała co robić. Młodzi od początku mają takie i zmywarki używają notorycznie, chociaż parę rzeczy też muszą myć ręcznie. Przyjaciele w Niemczech mają co najmniej trzy zestawy naczyń, kieliszków i sztućców, każde na 12 osób. Zmywarka ma tam co robić, a gospodarze się nie stresują brakiem czegoś, bo jest akurat w zmywarce 🙄
Inni znajomi spłukują naczynia z grubsza i wkładają do zmywarki, garnki też – na wpół umyte. Ja myję do końca 😉
Przyjaciele, u których odbywają się spotkania z okazji święta cebuli, całkiem świadomie zrezygnowali ze zmywarki już w trakcie urządzania mieszkania. I nawet przy 30 gościach nie ma problemu, a przy zmywaniu i wycieraniu kieliszków i talerzy odbywają się najciekawsze rozmowy 🙂
Układanie, zadawanie płynów dłużej trwa niż umycie statków po dwóch osobach. Jak trzeba otworzyć puszkę, Ewa szuka elektrycznego otwieracza. Niczym go użyje, to ja swoim scyzorykiem-kombajnem mki Leatherman zrobię to dwa razy szybciej! Wot, tiochnika…
Tutaj nasz leśny raj z którego jutro nas wygnają, ale bez ognistego miecza!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/20150612#slideshow/6159439319689866690
Moze jestem bardziej leniwa albo mniej precious jesli chodzi o kuchenne czy domowe sprzety. Jesli jakies gary nie mieszcza mi sie wraz z porcelana, to wlaczam drugi ykl.
Zmywanie naczyn uwazam za najgorsza z domowych prac. Wiec sie nie obcyndalam, ze mis e troche z;ptego szlaczka zetrze. Zwlaszcza, ze nie zauwazyam aby cokolwiek sie starlo. A cieszy mnie gdy ganki emliowane sa biale, nie przebarwione w srodku. Podobnie kubki i filizanki po kawie czy herbacie. Bialusienkie.
Cichalu. Slowo „tiochnika” nie istnieje. To jest taki wymysl Polish speakers jak „nie nerwujsia”. Nawet prosty lud tego nie zna. Bo jest niezgodne z intuicja jezykowa prostego ludu. To tak na marginesie.
Moje garnki są stalowe. Myte miedzianym druciakiem błyszczą jak nowe.
Nie nerwujsia. Kot rodzaju żeńskiego też nie istnieje! 🙂
Najgorsza domowa praca to dla mnie prasowanie i ścieranie kurzu.
Przy prasoaniu mozna ogladac Judge Judy. A do scierania kurzy uzyc czegos ladnie pachnacego, np miodem lub kwiatkami. Moze gdyby przed zlewem do naczyn instalowano telewizory…. Jest oczywiscie radio, ewentrualnie…
Do stalowych garnkow i patelni mam swietny plyn, ameeykanski. TK Maxx, niezastapiony sklep je miewa.
„nie nerwujsja” jest typowe dla naszych kresów wschodnich – tam wymyślone i tam używane. To był neologizm polski z rosyjskim rysem – nie odwrotnie. Cichalu – piękne zawiązki gruszek i śliczny parobek z płachtą pełną siana.
Dzień dobry z domu (w nasze południe),
wczoraj wyruszyliśmy w ichnie południe z Portland. Pomachałam Orce z Seattle – niestety, autobus był spóźniony już o godzinę w Portland, a potem trochę dodał (przejechać Seattle – katorga!). Na tyle był w końcu spóźniony, że obawialiśmy się lekko, czy zdążymy na samolot (w założeniu było, że mamy 3.5 godziny zapasu). Wysiedliśmy na wcześniejszej stacji w Vancouver, bliżej lotniska, i stamtąd musieliśmy taksówką spory kawał jechać na lotnisko. Podróże kształcą i…kosztują 🙂
Oczywiście po drodze spotkaliśmy rodaków (przystanek w Bellingham), wsiedli do autobusu i usiedli obok, w równoległym rzędzie, tak że prowadziliśmy Polaków rozmowy.
Pani dermatolog z większego miasta uniwersyteckiego w Polsce była na międzynarodowej konferencji dermatologów, mąż radiolog zabrany do towarzystwa. Pani pracuje w szpitalu oraz wykłada na uczelni, pewnie jest dobra w zawodzie, skoro została zaproszona na konferencję.
Pani natychmiast skierowała rozmowę na tematy polityczne, ja się wycofałam, jej mąż też, a Jerzor próbował podtrzymywać rozmowę łagodnie. Politykę pani postrzega tylko przez pryzmat afer (w każdym kraju są afery małe i duże), no i to rozkradanie Polski! Kopnęłam Jerzora w kostkę parę razy, skieruj na inne tory…Nie dało się do czasu, aż Jerzoru zapaliła się lampka i wtrącił coś w rodzaju – komuny to wy nie pamiętacie chyba, za młodzi jesteście 🙂
Za naszych czasów wyjazdy za granicę na konferencje nie były powszechne i nie sądzę, żeby ta młoda kobieta, nawet będąc specjalistką w swojej dziedzinie, miała okazję na taką konferencję być zaproszoną i „dostać pozwolenie” łaskawe z uczelni. Abstrahując od polityki, młodsi od nas i starsi mają takie możliwości i to cieszy.
Przebieram nogami, bo Jerzor pojechał do roboty, żeby spotkać się z Brianem i odzyskać Mrusię. Maćka arystokraty mają coś z głową, już zapomniały nas, zapomniała Frida, jak w nogach łóżka spała i po nas „deptała” nocą. Nobie „syczy” po kociemu na wszystkich, na młodszą Fridę także. Zrobiła się z niej zgryźliwa ciotka 🙄
gdzieś w oazie, pod palmami
leżą ludzie z wielbłądami
skwar dokucza, muchy tną
ale oni słodko śpią
wody zimnej się napili
śnią spokojnie w danej chwili
by wieczorem z bukłakami
powędrować z wielbłądami
przez pustynię, starym szlakiem
co przejechać można trakiem
technologia moi mili
dogoniła nas w tej chwili
ale wybór nasza rzecz
można też zmywarkę mieć
nadal jednak czyścić statki
wzorem babki i prababki
Heleno – co tam amerykańszczańskie środki. Piasek albo jeszcze lepiej popiół! To było to.
Dla osób samotnych lub niewiele zmywających wymyślono zmywarki dwu szufladowe.
Zwierzaczku. Ty daj spokój. To nie tęsknota za jaskinią, to racjonalność. Gdybym miała zmywarkę kiedy karmiłam sześcioro ludzi! Ba, nie miałam. Ciepłej wody w kranie też nie miałam.
Mycie kotła po makaronie z serem i skwarkami, okopconego na ognisku – wodą ze strumyka i piaskiem… Do tej pory pamiętam, jak wyglądały moje ręce i paznokcie 🙄
Pyro,
skoro ma być nowa kuchnia, musi być i zmywarka. Nie ma innego wyjścia. 🙂 Mojej / z tych węższych/ używam co kilka dni. Częściej zmywam ręcznie. Ale garnki , patelnie i cała reszta wygląda lepiej po umyciu w zmywarce. Co do niektórych naczyń , zwłaszcza metalowych, mam wątpliwości, więc wolę myć je ręcznie.
Za prasowaniem nie przepadam, ale przynajmniej efekty są widoczne przez pewien czas. A odkurzać trzeba by bez przerwy.
Pyro,
na zdjęciach Cichala/ urocze miejsce/ nie widzę zawiązków gruszek. Moim zdaniem to aronia. Oprócz niej – jabłka i pigwowiec.
Pyro – daj zwierzydełkowi pożartować troszki.
Ba, nie byłam już dzieckiem w kołysce to pamiętam: była ci u nas tara szklana obsadzona w drewnianej ramie. I taki kocioł z podwójnym dnem do gotowania. Siem wpierwy gotowało, a później na tarze brud ścierało. Płukało, krochmaliło, suszyło i do magla zanosiło.
U kogoś podpatrzyłam wyżymaczkę. U nas panowało rękodzieło: „rencami panie dziejaszku, rencami”.
Potem to poleciało: Frania, pralka automatyczna Polaru – Superautomat…
https://www.youtube.com/watch?v=gpItZF47e54
pralka, lodówka, telewizor …. 😆
https://www.youtube.com/watch?v=L8S2bPwXVUY
A propos zmywarek, podzielam poglądy tych, którzy uważają, że im nie jest potrzebna. Wiem, że oszczędza wodę. ALE na dwie osoby to nie jest konieczność, poza tym w moim starym domku, gdzie kuchnia jest fantazyjna i mała, ciężko byłoby wcisnąć choćby mały model. Jerzor myje naczynia sam z siebie, a mistrzem w myciu naczyń był Maciek – najpierw zmoczył wodą, wodę zakręcił, potem gąbkę do mycia naczyń nasączył płynem do mycia naczyń i każde naczynie z osobna ową gąbką potraktował bez używania wody. Po skończeniu operacji, przepłukał pod większym strumyczkiem wody. Od 15 lat robi to Starszy Zmywak Jerzor. Dokładnie w sposób wymyślony przed laty przez Młodego Zmywaka 🙂
Echidno, a kto z biwakowiczów, piknikowiczów, obozowiczów harcerskich tamtych lat nie pamięta tych piasków i popiołow?
Tylko gary od tamtego czasu nam się wyrafinowały 🙄
Przeglądam zdjęcia, lwy morskie, o których chyba wspomniałam w sprawozdaniach. Z bardzo wysoka fotografowane
http://bartniki.noip.me/news/IMG_7105.JPG
Mam zmywarkę, dużą. Kiedy jest potrzeba, to jej używam. Owszem oszczędza się wodę, ale prądu zużywa sporo 😉
Nie ma darmowych obiadów 🙁
Crater Lake
http://bartniki.noip.me/news/IMG_7055.JPG
Lwy z bliska 🙂
https://photos.google.com/album/AF1QipPgsvjN2p-GzbiqC2zujS70B_IN7MlzZw–ykm9/photo/AF1QipOwVnnNZbgXSQpXY1XuP4ZOZ0cYFyZv07X7Z_PK
Coś zgłupiało to Google 🙁
Może teraz
https://goo.gl/photos/Zruc6XBiKfbsz6ki8
Burza i deszcz.
Będzie ta zmywarka, będzie. Ja tylko zaznaczyłam, że braku zmywarki i kuchenki mikro dotąd nie odczuwam. Będzie, to będzie. Rozumiem przecież, że przyjdzie czas, kiedy Młodsza wróci z pracy, a będzie musiała i ugotować i pozmywać. Jak do tej pory, to jej zmywanie kończy się na szkle i porcelanie; w zlewie zostają sztućce, a na piecyku gary.
NIENAWIDZĘ ZMYWANIA jest to najgorsza robota domowa. Zmywarki używam od 1980 roku i życie bez zmywarki jest dla mnie horrorem. Teraz mam zmywarkę Beco małą i bardzo ją sobie chwalę, a mam porównanie z innymi markami których wymieniać nie będę. Pyro, nie używałaś zmywarki więc nie wiesz jakie to udogodnienie. Dla mnie zmywanie „na piechotę” to jakby wrócić do prania we Frani. Cieszę się, że będziesz miała zmywarkę.
Burza przeszła, deszcz też już nie pada. Podlewamy deszczówką, dlatego cieszymy się, że beczka jest znowu pełna. Ta susza dała się nam we znaki. Ziemia była sucha jak pieprz.
Ja nie lubię prasowania i mycia okien. Jak trzeba, to trzeba. Teraz już okien nie myję i podłóg też nie. W ogóle nie robię niczego, gdzie się trzeba pochylać albo włazić na wyżki. SWą ludzie 100 letni w maratonach i są tacy, jak ja.
Deszcz w Paryżu: https://www.youtube.com/watch?v=NUh0i7tJpTk
BARDZO rzadko prasuję, nie mam potrzeby, bo … nie mam 😯
Suszarka bębnowa załatwia sprawę pod warunkiem, że się w odpowiednim czasie wyciągnie szmatki i powiesi na wieszakach, albo inaczej poukłada.
Mycia okien nie za bardzo od jakiegoś czasu, rozmyślam nad zatrudnieniem studentów, którzy się ogłaszają, że i owszem. W moim starym domu jest to mimo wymiany okien trochę skomplikowana sprawa.
A co do deszczu, u nas ulewa po ulewie 🙄
https://search.yahoo.com/yhs/search;_ylt=A0LEVr5DSntVPrUAEUgnnIlQ;_ylc=X1MDMTM1MTE5NTY4NwRfcgMyBGZyA3locy1tb3ppbGxhLTAwNARncHJpZAMzdzZ1a1R5N1MuR2VnenJEUG1WR1JBBG5fcnNsdAMwBG5fc3VnZwM0BG9yaWdpbgNzZWFyY2gueWFob28uY29tBHBvcwMxBHBxc3RyA3lvdXR1YmUga3J5c3R5bmEgcHJvbmtvICsgZGVzemN6IHcEcHFzdHJsAzM0BHFzdHJsAzQxBHF1ZXJ5A3lvdXR1YmUga3J5c3R5bmEgcHJvbmtvICsgZGVzemN6IHcgY2lzbmVqBHRfc3RtcAMxNDM0MTQzMzI5?p=youtube+krystyna+pronko+%2B+deszcz+w+cisnej&fr2=sa-gp-search&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6686.JPG
Uwaga – na portalu „Liberte” znakomity wywiad Celińskiego z B.Sienkiewiczem. Warto przeczytać.
Alicja czekamy na obrazki> Pięknie pisałaś o Oregonie.
A propos zmywania naczyń, niech ta, ale ogarniania chałupy kurzowato i pod każdym innym względem nie za bardzo.
Przeglądam zdjęcia z podróży, spać mi się chce, ale jeszcze ze 3 godziny poczekam, bo trzeba się ustawić na nasz czas.
Mrusia wróciła, wtrząchnęła na obiad ulubioną puchę i polega przed kominkiem, włączyliśmy, bo chłodnawo było i przede wszystkim straszliwie wilgotno nie tyle w domu, ile poza domem.
Ściana deszczu 😯
Zawsze znajdę po drodze jakichś marynarzy…i tu koszulkę miałam Darową 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6814.JPG
Pyro,
właśnie przerabiam obrazki.
Rynek Portland, po naszemu, główny plac miasta i „rabatki” kwiatkowe, co rusz zmieniane, bo są ustawiane na betonie
(hej, kto pamięta Wojtka Kordę i „…na betonie…kwiaty nie rosną…) w prościutkich plastikowych doniczkach.
Kwiatki zmieniają się co chwila.
Kulinarnie z tego miejsca zaraz nadam zdjęciowo 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6816.JPG
Między innymi, na tym rynku… bazylia, mięta i różne różności, pietruszka 😉
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6821.JPG
Ja chyba na pustynii natrafię na żaglowce 😉
O tem zapodawałam.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6834.JPG
Alicja, mogę od Ciebie cmoknąć Dar w co chcesz, nawet w rufę. Stoi przy Wałach, a z nim Siedow, Mercedes, Chopin i inne ładne.
Nisiu,
głaśnij wiadomego grota ode mnie – to se ne wrati, ale pięknie było! Teraz nie byłabym w stanie polatać po, bo…lata lecą 🙄
Mrusiątko wróciło, zdążyłam się już przespać we własnym łóżku, ale oczywiście w środku nocy koteczek się przytulił po wielu podeptaniach po nas i zepchnął mnie z łóżka 🙄
Tutaj pokład naszego kanadyjskiego Daru (HMCS Oriole), o którym pisałam z podróży:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6834.JPG
Zrób mi zdjęcie, niech zobaczą, jaki jestem „cool”
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6777.JPG
Mt.Hood z takiego pagóra w Portland, skąd widać straszliwe wulkany okoliczne
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6802.JPG
Przechadzka w lesie, Mt. Hood na nas spoziera 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6967.JPG
Okoliczności recepcji hotelu naszych górali z Białki Tatrzańskiej 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_7073.JPG
A teraz idę dospać, i żeby mi się przyśniły najpiękniejsze żaglowce świata sobie życzę!
Mruś czeka tu obok na kanapce, pilnuje, gdzie się ruszę, ona za mną i musi się przytulić, poocierać. Stęskniła się, prosiątko 🙂
Ranek był mglisty, teraz się przetarło i zanosi się na upał – w następstwie czego kolejna burza czeka za rogiem. Papierowa „Polityka” publikuje na wkładce informator Festiwalu „Malta 2015”. Dzisiaj zaczyna się Jarmark Świętojański, jutro festiwal samolotowy na Ławicy, koncerty i teatry po całym mieście codziennie. Niestety, w miarę, jak cywilizował się i komercjalizował festiwal, impreza straciła swój spontaniczny i zwariowany urok. Ponoć młodzież z całego kraju już nie przyjeżdża specjalnie, nocując w śpiworach w parkach na trawnikach. To se ne vrati.
Oj tam, oj tam, Pyro, nie bądź malkontentką. Jest nadzieja, 👿 że ten piękny pomnik stanie nad Maltą:
http://poznan.naszemiasto.pl/artykul/poznan-pomnik-wdziecznosci-wizualizacje,1916339,artgal,5953515,t,id,tm,zid.html
Czyż nie będzie to godna rekompensata utraconego uroku? 🙄
Młodzież też będzie przyjeżdżać, jak na pola Lednickie 😉
Jagodo – chcesz w łeb, że zapytam językiem miłości? A kto zapłaci za wieczną wartę pilnującą dostojeństwa figury? Jak znam (obserwuję) wieczorne i nocne zgromadzenia nad Maltą, to brzydactwo nie przetrwa tygodnia w zamierzonym anturażu.
nb arcypasterze Dziwisz i Gądecki są moim największym rozczarowaniem ostatnich kilku lat. Gądeckiego porównać z Muszyńskim nie godzi się nawet.
Dziwisz – rozczarowaniem?
Pyro, a na co liczyłaś z jego strony?
Złudzenia jak ptaki szybują po niebie…
Na obiad ziemniaki w mundurkach, łosoś wędzony, serek ziarnisty z rzodkiewką, pietruszką i miętą, lemoniada z kwiatów dzikiego bzu.
Na dworze parno i gorąco. Podwiązałam gnące się do ziemi pod cieżarem owoców pędy malin, wyłamałam to i owo pomidorom, Osobisty zbierał poziomki (będą na podwieczorek) i plewił zawzięcie.
Teraz sjesta.
Na obiad kurze nogi. sałatka z pomidorów i kiszonego ogórka. upiekłam też placek drożdżowy (z tego przepisu p. Beni, który podawałam ostatnio – połowa proporcji) Wygląda b. ładnie, a jak smakuje dowiem się za pół godziny. Lubię ciepłe ciasto drożdżowe, ale bez przesady. Na środku trochę usiadł, Ania mówi, że to przez rabarbar.
nemo – Twój Osobisty to zabawiął się przy roślinkach. Pieliłam za to ja. Połowę kosza 200-sto litrowego dzisiaj zapełniłam, a i tak więcej niż połowa do pielenia pozostała. Wczoraj skończyłam porządki w ogródku frontowym – kolejny kosz prawie pełny.
Tutejsza zima to wspaniały okres dla chwastów wszelakich. Zarastają gdzie się da i co się da.
A pracować w ogrodzie można tylko kilka godzin dziennie, gdy słońce stoi wysoko na niebie. Przedtem i potem zbyt zimno. I to nie tylko w nos. Mimo pracy w rękawiczkach ochronnych, dłonie marzną.
Pyro, pamiętasz?
„Bo żywy student*, to jest kłopot dziki.
A my, Polacy, my lubim pomniki.”
*zastąpić można stanowiskiem, nazwiskiem itp
Echidno,
dzisiaj to taka kosmetyka na grządkach. Ale w ostatnią środę służby gminne zabrały zawartość czterech 100-litrowych pojemników (odpady ogrodowe zbierane są osobno i kompostowane) samych chwastów spod granicznego płotu i spomiędzy grządek. I to jeszcze nie koniec.
Ja wczoraj plewiłam między ziemniakami, ale po 2 godzinach mi przeszło. Gorąco, parno, mrówki łażą po nogach… 🙄
Przy wąchaniu róży pszczoła o mało nie użądliła mnie w nos… 🙁
Plewienie jest gorsze niż prasowanie, odkurzanie i zmywanie razem wzięte 🙄 Dobrze, że jest w rodzinie amator tego zajęcia.
OK, kołki w zęby i do roboty. Idę sadzić brukselkę w miejsce zamordowanej przez pędraki sałaty. Kapustnych jakoś nie ruszają.
Z tymi odpadami to jak u nas. Osobno: w zielonym wszelakie ogrodowe, w żółtym plastiki, papier, puszki, w czerwonym generalne śmieci.
Kosze żółte i zielone wywożone raz na dwa tygodnie (zamiennie), czerwony co tydzień.
Teraz to jeszcze jako tako – ziemia wilgotna, gorzej latem gdy ziemia zamienia się w skorupę.
Zgadzam się, że plewienie jest gorsze 🙂 zwłaszcza w upale.
Zastanawiam się dlaczego repliki przedwojennych, zniszczonych pomników są brzydsze od oryginału. Ten poznański, przedwojenny też nie był piękny (delikatnie powiedziane 😀 ), ale obecny to…
Mam nadzieję, że jednak nie stanie przy Malcie ani w centrum.
W Bydgoszczy przed wojną istniała interesująca fontanna „Potop”. Wszyscy mieszkańcy i turyści fotografowali się przy niej. Była tak popularna, że repliki stanęły w Coburgu i Eisleben. W czasie wojny rozebrano jej elementy i przetopiono na cele wojenne.
Teraz fontannę zrekonstruowano na podstawie starych zdjęć i tej zachowanej częściowo w Coburgu. Jednak na przykład przedwojenny niedźwiedź (dzieło pana Lepcke z Berlina) wyglądał jak niedźwiedź. A ten obecny musiał być poprawiany, bo to co na początku pokazał rzeźbiarz różniło się od oryginału na niekorzyść 🙂 I nadal wygląda inaczej.
Ale i tak uważam, że fontannę warto było zrekonstruować, poznański pomnik niekoniecznie.
Przedwojenny Potop: http://www.potop.bydgoszcz.pl/bydzia_old/bydzia_old%20%28064%29.html
Współczesny Potop: http://www.pobydgosku.pl/2014_06_01_archive.html
Pyro, w łeb to ja mam ochotę dać 👿 Zgadnij komu? 😉
Ten poznański już przed wojna podobał się tylko ludowi i kurii. Obydwu grupom z tego samego powodu – był wielki i pełen patriotyczno – religijnej symboliki. Jest tego tyle, że starczyłoby na 2-3 monumenty. Ponadto ciężka, architektoniczna bryła, trójnawowa miała w założeniu równoważyć wielkie budowle (wszystkie w stylu neo-renesansu) postawione wokół placu przez Niemców. Na nieszczęście te budowle były dobrze zaprojektowane i starannie wykonane, a sam ciąg tzw „krugu” alias „corso” czyli ulic w miejscu murów miejskich i umocnień, rozszerzające się w plac dużej urody z perspektywą zamkniętą bryłą Opery, nijak się miał do założenia placu, za to zburzył jego harmonię i perspektywę. Przy okazji popełniono gruby nietakt – tam stało kiedyś popiersie Bismarcka – udane, lekkie, bo wyniesione na niewielkiej kolumnie. Polacy pomnik usunęli i mieli do tego prawo. Ale nie przenieśli do muzeum, ani nie oddali właścicielom – symbolicznie wzięli odwet: przetopili kanclerza i metal wzbogacił figurę Chrystusa. Artyści protestowali, Niemcy protestowali i jak tylko weszli – rozpirzyli ten fort artystyczny.
Pokazy lotnicze na ławicy, ale samoloty wojskowe latają z Krzesin – tam też lądują po pokazach. Gdzieś tu nad naszymi osiedlami jest droga dolotowa na ławicę. Wyznaczają ją czerwone i białe światła na wysokich, „16-tkach”. Zwykle jest to zupełnie nie dokuczliwe, bo z kierunku wschodniego i płd wschód latają tylko rejsowe i kurierskie o stałych godzinach i na małych ciągach. Dzisiaj inaczej – maszyny bojowe, które dopiero nabierają wysokości, albo już z niej schodzą, ryk silników na dopalaczach przy niewielkiej wysokości – każdy przelot czuje się w kręgosłupie, a biedny pies rozpłaszcza się pod ławką. Zbędny ruch, piesku – zanim ty się położysz, to jego już nie ma – przeleciał. I tak co 2 godziny. Jutro c.d.
Jak tak dalej pójdzie, to Polska zostanie zapomnikowana do ostatniego centymetra kwadratowego ziemi. Kraj pomników 🙄
Niektórzy nie mają co robić, tylko walczyć o to, gdzie jaki pomnik ma stanąć. No i oczywiście ważna misja – być w komitecie budowy pomnika 🙄
Pyro,
chętnie bym dzisiaj w Poznaniu była w towarzystwie Lotnika 🙂
http://studioopinii.pl/jerzy-lukaszewski-kasia-przytulanka-i-gdanskie-czekoladki/
Ciekawe
http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/3898219,wielkopolska-doplaty-dla-rolnikow-sa-juz-jawne-ile-pieniedzy-dostaja,id,t.html
Nie ma wody na pustyni – i mało wody w Warcie. Poziom najniższy od 5-ciu lat. Wielkopolska coraz bardziej wysuszona.
Nisiu,
idę w kącik popłakać, obejrzałam w prasie zdjęcia z wiadomej imprezy. 🙁 🙁 🙁
http://wiadomosci.onet.pl/szczecin/olbrzymie-zaglowce-przycumowaly-w-szczecinie/zdq42f
🙂 🙂 🙂
Alicja – przedtem płynęły przez Świnoujście, a Matros ma służbę. On też ma kota na tym punkcie.
Zarządziłam w rodzinie toast rozproszony, koniecznie czerwonym winem. To moja n-ta rocznica ślubu i po raz 9-ty połówkowa. Nie ma drugiej osoby. Trudno. Młodsza wyciągnęła 9-letnią butelkę wina z wielką ilością garbników niemal czarnego koloru – takie wino, które musi oddychać całą godzinę. Głupia była ta młoda Pyra, jak but, ale mogła trafić gorzej, dużo gorzej. Trafiła na dobrego człowieka i dobrego ojca naszych dzieci. Za wspomnień czar!
Pyro,
wychylam toast 🙂
Tym chętniej, że nam spora rocznica minęła w poniedziałek. I z każdą kolejną coraz bardziej sobie cenię, że jesteśmy w duecie 😆
Ale jest tak potwornie duszno, że ja różowe, które pijam tylko przy takiej pogodzie, dobrze schłodzone, niemal zmrożone 😉
Pyro.
Do dna ten toast.
Wino Chateau Jourdan 2006 Bordeaux Grand Vin
Pyro i Jagodo – zdrowie Wasze i dobrych rocznic 🙂
Każdy z nas jest głupi jak but w tym wieku, ale COŚ w tym jest, że zaiskrzy i wybuchnie, i trwa 🙂
Jagodo,
pochwal się tą sporą rocznicą liczbowo, ciekawa jestem 🙂
Pyro, toast 🙂
Pyro, ja herbata.
zdrowie wasze w gardlo nasze.
Ja Leżajskiem 🙂
😆
Rozrzewniłam się, bo to jednak wiele lat, doświadczeń i nie wszystkie dobre – jak w życiu; czy 15-letni okres Jego choroby, to część małżeństwa? „życie, życie jest nowelą…”
Podobają mi się takie użyteczności – ten, który spoczywa snem wiecznym może liczyć na wdzięczność strudzonego wędrowca.
A widoki z tej ławki są fantastyczne – na odległe wulkany 🙂
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6730.JPG
Pyro,
dobrze, że nie wiemy, co przed nami.
„…i choć życia już popołudnie
jest cudnie, jest cudnie…”
Póki co 🙂
Nadal przeglądam zdjęcia z pobytu… tutaj widok z balkonu Młodych – pisałam, że mieszkają w lesie na pagórach (Forrest Village)
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6753.JPG
Moja Górka może nie taka spektakularna, ale moja 😉
U mnie śpiewają robiny i inne ptactwo, u nich niestety, od świtu drą się wrony, symfonicznie bynajmniej 🙄
Pyro, jesteśmy w Częstochowie. Czerwone wyszło. Czy Żołądkowa z nutą mięttty Cię usatysfakcjonuje? Serdeczności Przyjacielu!
Alicjo. Przez tydzień koncertowały, jak się później okazało, sikorki. Niewielkie to, ale gardziołka moooocne!
Cichalu – nie mam aktualnie zapotrzebowań alkoholowych. Jutro nastawię trochę pomarańczówki z ostatnich owoców w domu (żeby je wykorzystać, przyda się potem do mieszanek).
Pyro,
Twoje zdrówko!
Wróciła teściowa. Zachwycona Kretą, grecką organizacją jakby mniej. Przeganianie pasażerów po całym terminalu w Heraklionie, od stanowiska, do stanowiska, wszędzie popsute komputery, odprawa z ręcznym wypisywaniem papierów, pięciokrotna co najmniej zmiana numeru bramki wyjściowej (17, 23, 13, 3, znowu 13) w końcu wypuszczanie pasażerów do samolotu, którego jeszcze nie ma… Ponad 3 godziny bieganiny i nerwów, ale w końcu odlecieli i dolecieli, z opóźnieniem, ale cali i zdrowi, uff.
A obiecanego SMS-a nam ani drugiemu synowi nie przysłała, bo się chyba komórka zepsuła, czy co 🙄
Przyznam, że brak wiadomości przez 10 dni wcale nas nie martwił. W mediach nic nie było o katastrofie, a jakby co, to by nas i tak jakieś władze znalazły – uznał Osobisty.
Ludzie, jakoś nie mam nerwów doczytać do końca, aby skomentować akurat rzecz, która tu nie do końca jest ważna.
Wyczytałem z pasków, że polska rerezentacja pokonała gruzińską 4:0. Widzę akurat, że niemiecka gnębi tych z Gibraltaru akurat na 6:0.
I po co to wszystko? Psińco! Jakie pytanie taka odpowiedź
To tyle, jak nie ma się nic do powiedzenia.
Pepe – Młodsza oglądała i mówi, że mogło być spokojnie dwa razy tyle.
W beczce zasiałam pod pomidorem mieszaninę zieleniny pysznej. Ledwie wschodziła, kiedy wyjeżdżaliśmy, dzisiaj gotowa do jedzenia!
Zakupię kilka torebek i będę sukcesywnie wysiewać w miarę znikania na stół. Dzisiaj pokroję pomidory, nawrzucam tych zieloności i dodam fetę, każdy sobie przyprawi oliwą i wystarczy za obiad.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_7214.JPG
Pyro, czerwonym 🙂
Pan mąż wywoził dzisiaj wory żywopłotowej zieleniny na miejski kompost 🙄
Nemo, ja Ci poplewię, a Ty mi wyprasuj 😉
Haneczko, 😀
Pyra, Pepegor,
przy tych objawach nerwacji, to ja już lepiej nie zapytam, w co grali 🙄
W nudną kopaną, Nemo. Zniechęciłam się do kopanej. Wrednie i bezkarnie faulują. Nie lubię faulowania, a jeszcze bardziej bezkarności.
Lubię prasować, bo nie muszę 🙂
Czasem tylko jakiś obrus. Obejrzałam w publicznej telewizorni program o tym, jak powstawała Europa, geologicznie.
Europa powstawała w Polsce na po primo, dużo Wieliczki 😉
MUSICA ANDINA-GRANDES INTERPRETES (3 de 5).Selección de Cecil González
https://search.yahoo.com/yhs/search;_ylt=A0LEVjOG23xV.ysA1qInnIlQ;_ylc=X1MDMTM1MTE5NTY4NwRfcgMyBGZyA3locy1tb3ppbGxhLTAwNARncHJpZAMzTDdMdlFQM1NrS2lXblg2bVpjV3VBBG5fcnNsdAMwBG5fc3VnZwMxMARvcmlnaW4Dc2VhcmNoLnlhaG9vLmNvbQRwb3MDMARwcXN0cgMEcHFzdHJsAwRxc3RybAM0NQRxdWVyeQN5b3V0dWJlICsgbXVzaWNhIGFuZGluYSArIGdyYW5kZXMgaW50ZXJwcmV0ZXMEdF9zdG1wAzE0MzQyNDYxNjc-?p=youtube+%2B+musica+andina+%2B+grandes+interpretes&fr2=sb-top-search&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
Angielska szlachta 😉
http://bartniki.noip.me/news/IMG_7178.JPG
Dzień dobry Pyro! Wczoraj pisałem o alkoholu „wtemacie” toastu! Czy akceptujesz, bo pierwotnie miało być czerwone!
Cichalu – nikomu do kieliszka, portfela, talerza i pod kołdrę! A pijże Waćpan coć k temu przystoi.
W czasie porannego spaceru pies był tak pełen entuzjazmu, że Pyra omal za nim nie fruwała. Ciągnie jak kilka zetorów razem sprzęgniętych. Jest ciepło i wilgotno, bo wieczorem znowu popadało. Obiadu nie gotuję – jest jedna noga pozostała od wczoraj i dwie kiełbaski „dobrodzieja” – moje ostatnie odkrycie. Bardzo dobrze doprawione, kruche i sprawdzające się z wody, patelni, rusztu. Jeżeli się z czasem nie popsują, będzie to stała pozycja w naszej lodówce.
p.s. 1 – dzięki za spontaniczne dołączenie do rodzinnego toastu.
p.s. 2 – nowe aranżacje Skaldów, Przybory/Wasowskiego i innych są dla mnie nie do przyjęcia. Nie włączam Opola ani, ani.
Jest parno, zachmurzenie zmienne, co chwila chmury pokrywają niebo. Wczoraj po Malcie pływały smocze łodzie (po raz 10-ty) dzisiaj po raz 40-ty rusza Jarmark Świętojański, czyli dzieje się.
Placek, o którym pisałam udał się nad podziw. Przepis wchodzi u nas do żelaznego zestawu domowego. Kiełbaskę zjadłam, wzięłam kolejny prysznic, teraz utę sobie sjestę.
Zepsuł się toster – tym samym moje dwie poranne grzanki z dżemem domowym, przechodzą do legendy. Na „Gazeta pl” pokazane jest mieszkanie Agaty Passent – w tym arcyciekawe rozwiązanie kuchni. Tylko do tego potrzebne jest duże wnętrze, znajomi architekci i pieniądze nieco większe, niż te w naszej dyspozycji. Z pokazanego wnętrza podoba mi się kuchnia i ukryte szafy. Co prawda kuchnia nie wygląda, jakby się w niej dużo gotowało, ale jest ładna i ciekawa.
Pyro,
ta kuchnia połączona jest z jadalnią, więc zajmuje dużą powierzchnię. Zauważyłaś pewnie, że nie ma tam większego blatu. Właścicielce na pewno nie jest on potrzebny. Podobają mi się jasne kuchnie. Moja poprzednia kuchnia była też w kolorze białym, teraz mam ciemną , bo musi komponować się z meblami w pokoju.
A jaki kolor mebli wybrałyście z Młodszą dla Waszej kuchni ?
O Poznaniu sporo się ostatnio mówi, m.in. o postulacie, aby koziołki na poznańskim ratuszu pokazywały się co godzinę, a nie tylko raz dziennie. Chyba słuszny wniosek.
Krystyno – o kolorach Ci nie powiem, bo Młodsza ma ograniczone kompetencje w tym zakresie, ale gust ma dobry. Jak zobaczę, to powiem. Kuchnia będzie miała ciemny dół, metalizowany blat i jasną górę pod sufit. Górne szafki z dwudzielnymi drzwiczkami – niższe na 3 półki, te górne (na rzeczy rzadko używane, a potrzebne) z 2 półkami i drzwiczkami na zatrzask.
A koziołki? Ten mechanizm powstał kilkaset lat temu, czy można go przestawić? wątpię.
Nb potrzebna by mi była spiżarnia i taki schowek pod schodami, jak w starych domach – na sprzęt do sprzątania, różne miski, wiaderka, deskę do prasowania – to wszystko, co się nijak nie mieści w mikrołazience i toalecie
Ja już z wizytami nie chodzę, więc nie mam porównań i nie mogę tego i owego podpatrzeć, a Młodsza ma taką możliwość i mnóstwo znajomych. Ostatnio zachwyciła się rozwiązaniem w pewnym, zaprzyjaźnionym domu: tzw pokojem gier. Otóż jedna z psiapsiółek ma bardzo zasobnego męża, trzech dorastających dorodnych synów i do tego ona – m/w gabarytów i wzrostu p. Czubaszek, czyli wróbelkowa. Żeby skanalizować męskie rozrywki ale zachować je pod domowym nadzorem, w piwnicy ich domu powstało wielkie pomieszczenie, w całości poświęcone męskim szaleństwom. Są tam dwa wielkie, dębowe stoły z ławami, duży barek z lodówką, wielki telewizor na ścianie,l stół bilardowy, dwa stanowiska komputerowe, piłkrzyki, w jednym końcu mini – siłownia, mała toaleta, wnęka kuchenna z płytą grzewczą i szafki 2 z nietłukącymi się talerzami etc. Zarówno chłopcy, jak i mąż mogą przyjmować swobodnie swoich gości, którzy nie pałętają się po domu i nie burzą domowego ładu.
Młodsza się zachwyca, a ja złośliwie pytam o tego męża i dzieci.
Podobne pomieszczenie, ale skromniej wyposażone znajduje się w piwnicy u kuzynki męża. W czasie odwiedzin zimową porą rzucaliśmy rzutkami do tarczy i ” graliśmy” w bilard. Dom budowany był pod koniec lat 80-tych , ma 4 poziomy, a gospodarze zastanawiają się , jak długo będą w stanie pokonywać te piętra.
A kuchnia w tym domu, zmieniona całkowicie dwa lata temu, może być wzorem dla innych . Bardzo mi się podoba.
Warto szukać ciekawych rozwiązań u znajomych. Czasami można zostać zaskoczonym. Niedawno odwiedziłam bardzo nowoczesną łazienkę – umywalkę stanowiło marmurowe korytko, a pokrętła baterii miały kształt prostopadłościanów. Udało mi się odkręcić kran, ale zakręcić już nie potrafiłam. Musiałam wzywać na pomoc panią domu.
A z nowej kuchni na pewno będziesz zadowolona. I jest to remont, który trwa dość krótko, choć bez bałaganu nie obejdzie się.
Krystyno – ten remont ma być pod koniec sierpnia (pan przestawił o 3 tygodnie) a jeszcze malowanie (minęło od ostatniego 6 lat i jest zwyczajnie brudno)
Pyra podobnie jak ja, nie ma jak się „rozbujać” na jej metrach kwadratowych. Niby mogłabym, bo mogę kuchnię rozbudować na ogródek. Ale to jest wielka inwestycja, kosztowna i pewności nie mam, że potrzebna.
Kiedyś pytałam fachowca, dosyć dawno, otóż wymienił liczbę 50 kół, a i to „oszczędnie”. Poza tym taka inwestycja to nie remont, wymaga architekta i przeróżnych pozwoleń. To już lepiej zburzyć i wybudować coś innego 🙄
Nie burzę, bo wystarczy mi to, co jest. Leniwa jestem 😉
Alicja – mnie też wystarczy to, co jest. Rozumiem jednak Młodszą, że chce sobie przyszłościowo to mieszkanie wyszykować . Teraz mamy dwa źródła dochodu i spłacenie pożyczki mieści się w możliwościach (ciasno, ale jednak) jak zostanie sama, to już nie ma mowy.
To, o czym mówi Młoda – piwnica pełna rozrywek, to dosyć typowe w tutejszych domach. Nasz jest tak stary, że o rozrywkach chyba wtedy jeszcze nie myślano 😉
Ja widzę oczyma duszy mojej „wyprowadzenie” kuchni na ogródek, byłaby to część przeszklona łącznie z dachem i byłoby pięknie. Małe tylko – już nawet nie pieniądze, teraz już mi się nie chce. Miałoby to sens 21 lat temu, kiedy kupiliśmy chałupę, ale wtedy nie mieliśmy pieniędzy i siedzieliśmy w kredytach.
Młoda myśli przyszłościowo i dlaczego nie – jest młoda 🙂
Dobry czas na zmiany.
Ja już raczej myślę o tym, że za kilka lat dobrze byłoby spieniężyć chałupkę i wynająć mieszkanie w bloku. Plus dodatni – można by było wyjechać na przykład do Grecji (hop, hop, Danuśka!) albo do Ameryki Pd. na zimowe miesiące i nie martwić się, co z chałupą.
Alicja – jak będziecie u Tereski, zajrzyjcie do Świnoujścia. Ja będę tam do końca sierpnia. Zobaczysz, jak zrobiła sobie kuchnię Ryba – z kuchenki i szopy gospodarczej (raczej dwóch – swojej i sąsiada, za co oddała kawal swojego terenu) ma kuchnię 23 m kw. z dwoma oknami połaciowymi, duży komplet szafek z szufladami na całej przestrzeni i z wyjściem do ogródka. Piękna ta kuchnia.
A ja wróciłam właśnie z takiego zaczarowanego domu, w zaczarowanym lesie, gdzie spędziłyśmy z Danuśką i Małgosią wspaniały wieczór, goszczone przez Kuzynkę Magdę. Przegadałyśmy sporo czasu racząc się pysznościami, z których Magda słynie. Fotodokumentację zapewne załączy Małgosia, więc sami zobaczycie jak pysznie ucztowałyśmy. A wieczór taki piękny, pachną jaśminy, lipy, no i dzień jasny tak długo. Chciałoby się rzec – chwilo trwaj 🙂
Jutro świętujemy imieniny Jolanty. Mamy na blogu dwie – Jolinka i Haneczkę. Nie wiem, czy są jeszcze jakieś rodzinne. Potem jeszcze Alina, Marek, Alicje – nic, tylko Izba Wytrzeźwień nas czeka.
Dobranoc
Kuzynka Magda zaszalała kulinarnie-na początek paszteciki z ciasta francuskiego domowej roboty z dwoma rodzajami farszu.Potem zupa krem z zielonych szparagów,naleśniki z fetą i szpinakiem pod kołderką z sosu pomidorowego.Do pieczywa domowej roboty dwa rodzaje past-humus oraz wegański „smalec” z fasoli z dodatkiem suszonych śliwek.Próbowałyśmy też placki z cukinią mej skromnej produkcji.Desery-dwa rodzaje ciast z owocami (jedno w wykonaniu Gospodyni,drugie z piekarnika Barbary) oraz znakomite lody z czerwonych owoców,też domowej produkcji.Wieczór zakończyłyśmy drobną degustacją całej palety domowych nalewek.Mnie przypadła najbardziej do gustu nalewka agrestowa-rewelacyjny smak,zapach i kolor.
Dziewczyny było super 😀 Magdo-ściskam Cię i jeszcze raz dziękuję za tak udany i smakowity czerwcowy wieczór!
Jolinek-jedna z naszych jutrzejszych Solenizantek nie mogła niestety uczestniczyć w dzisiejszym spotkaniu.
Dziewczyny wszystko opisały, to ja dodam relację fotograficzną (niepełną niestety) i najserdeczniejsze podziękowania dla Gospodyni za wspaniałe jedzenie i przemiłą atmosferę.
https://goo.gl/photos/s55FirzpVhK4hjyt8
Oczywiście i ja przyłączam się do podziękowań Magdzie, wspaniałej Gospodyni, a także Koleżankom za kolejne, sympatyczne spotkanie 🙂
Niedziela od rana pełna wrażeń- skoro świt odwiedziliśmy rolniczy targ w Pułtusku,gdzie w największym wyborze były dzisiaj pisklęta kacze w wieku niemowlęcym bądź przedszkolnym 😉 Natomiast w południe na sławnym pułtuskim rynku posłuchaliśmy orkiestr dętych:
https://www.youtube.com/watch?v=oF76lttuJ2o
Wczoraj u podnóża pułtuskiego zamku miał miejsce kolejny już konkurs kulinarny,w tym roku pod hasłem „Kuchnia polska wczoraj i dziś”.O imprezie dowiedzieliśmy się niestety zbyt późno.Może uda nam wpaść do Pułtuska z tej właśnie okazji w przyszłym roku… Oj,przyznam szczerze,że planujemy te odwiedziny już od kilku lat.
Powtórzę za Barbara chwilo trwaj, dzięki Dziewczyny za przemiły wieczór.
Pyro,
trasa do opracowania na wyjazd do Polski, bo tym razem będzie inaczej, a Zjazdu nad Bugiem nie chciałabym za nic opuścić. No i zajazd na kurpiowskie włościa Gospodarza mam w planie 😎
Jak zwykle szybko, bo będziemy mieć 3 tygodnie do dyspozycji.
Nie, że nas cos ogranicza, ale 3 tygodnie to jest optymalny czas, żeby być poza domem bez szkody dla całokształtu organizmu, że tak się wyrażę. Wiem, o czym mówię 😉
Notka od mojej siostry Baśki:
„Oglądam Opole. Niesamowite, właśnie śpiewa Sława Przybylska. Niektórzy wydają się niezniszczalni. Wspaniały koncert z okazji 90-lecia polskiego Radia”
Ostatnie kilka dni spedzilam nad jeziorem Quinault. Jest to miejsce Quinault Rain Forest. Jest to jeden a kilku „rain forest” na polwyspie Olympic Peninsula.
Zrobilam kilka zdjec drzew i dolaczylam muzyke. Muzyka jest w wykonaniu Rona Yellow Robe Walsh z albumu „Voice of the trees”.
Chcialam pokazac intensywne piekno tego terenu. Wedlug oficjalnych danych rosna tu najwyzsze i najwieksze cedry (Western Red Cedar, Yellow Cedar), Cykuta (taka polska nazwe podaje google), po angielsku hemlock, Mountain Hemlock i Western Hemlock. Najwiekszy swierk (Sitka Spruce) i najwieksze jodly (Douglas Fir).
Ten teren jest nazywany „Valley of the Rain Forest Giants”, czyli dolina lesnych (rain forest) olbrzymow.
Wilgotny i lagodny klimat bardzo odpowiada tym drzewom, ktore wyrastaja do monumentalnych rozmiarow.
Moja kamera nie oddaje wielkosci tych drzew, ale moze chociaz czesciowo moge sie podzielic bogactwem flory Quinault Rain Forest.
Na zdjeciach widac, ze przewrocone drzewa sa miejscem dla nowych mlodych drzew.
Drzewa z Olympic Peninsula „rain forests” ustepuje rozmiarem tylko sekwojom (redwoods i sequoias) z polnocnej Kalifornii.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/QuinaultRainForest#6160414269087679218
Jolinkowi i Haneczce 🙂
https://search.yahoo.com/yhs/search;_ylt=A0LEVr8wTn5VR_MA73MnnIlQ;_ylc=X1MDMTM1MTE5NTY4NwRfcgMyBGZyA3locy1tb3ppbGxhLTAwNARncHJpZANhWGZwaDRUTVFkNmFkQmx1TmFHdGpBBG5fcnNsdAMwBG5fc3VnZwMxMARvcmlnaW4Dc2VhcmNoLnlhaG9vLmNvbQRwb3MDMARwcXN0cgMEcHFzdHJsAwRxc3RybAM0MARxdWVyeQN5b3V0dWJlICsgZGFudXRhIHJpbm4gKyBib2dkYW4gY3p5GV3c2tpBHRfc3RtcAMxNDM0MzQwOTUz?p=youtube+%2B+danuta+rinn+%2B+bogdan+czy%C5%BCewski&fr2=sb-top-search&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
o, ale mi się zlinkowało 🙄
Ale wiadomo, osochozi – wszystkiego najlepszego 🙂
Ściskam bardzo serdecznie nasze dwie dzisiejsze Solenizantki Jolinka i Haneczkę i życzę Wam życia pełnego słońca i wyśmienitych smaków!
Orco-ten las zupełnie jak z bajki.
Dzisiaj na śniadanie kanapka z magdziną pastą fasolowo-śliwkową.Jakże smacznie zaczynam ten tydzień 😀
Jak to dobrze być w domu. Nareszcie w Krakowie, chociaż słotno i duszno.
Haneczko i Jolinku, zdrowia i spokoju! Smaczności wszelakich!