Robię pizzę w złowrogim cieniu polityki międzynarodowej
Ten cień rzuca na moją kuchnię nie włoski placek, który podbił świat. Pizza bowiem jest produktem, który w bezkrwawej wojnie smaków zdobywa nowe kontynenty.
Mniejsze i większe lokale, w których można zjeść okrągły, płaski i chrupki chlebek przystrojony dowolnym farszem, funkcjonują w całej Europie, obu Amerykach, Australii, Afryce, Azji i nawet za kołem polarnym. I jeśli w tej wędrówce dopatrywać się elementów politycznych, to chyba jednak nie są one złowrogie. O co więc biega…?
Wielokrotnie pisałem, że jestem kucharzem-gadżeciarzem. Uwielbiam techniczne nowinki, które pojawiają się w sklepach ze sprzętem kulinarnym. Kupuję je i przywożę do domu z każdej podróży. Myszkuję też po sklepach warszawskich i wydaję pieniądze na – jakże często – całkiem niepotrzebne sprzęty. Często jednak nowe urządzenia zachwycają mnie swą prostotą i przydatnością.
Tak było i tym razem. W niedawno odwiedzonych Siedlcach zawadziłem o świetnie wyposażony sklep, z którego wyniosłem rewelacyjną tarkę do warzyw, cudowne foremki do pasztetów i – to zakup najważniejszy – dzbanek-wagę.
Ważenie mąki na różnego typu wypieki bywa kłopotliwe. Byle podmuch wywołany otwieranymi drzwiami wywiewa z talerzyka stojącego na wadze mączny pył, zmieniając proporcje, które winny być precyzyjnie odmierzane. Trudno też ważyć płyny. Dzbanek-waga likwiduje te kłopoty. Z głębokiego dzbanka mąka nie wyfrunie, a wagę płynów można odczytać łatwo na zewnętrznej skali.
Chciałem poznać producenta tego cacka. Na pudełku jest wprawdzie logo Hofman Elegance, ale to firma handlowa, a nie produkcyjna. Przeczytanie instrukcji obsługi też nie wyjaśniło sytuacji. Dopiero po ponownym obejrzeniu eleganckiego (zgodnie z nazwą handlowca) opakowania znalazłem ukryte w rożku pod kodem kreskowym jakże ważne literki: Made in PRC.
Mój cudowny sprzęt został więc wyprodukowany w Chinach. People’s Republic of China? I tak radość została zmącona myślą, że sprzęt ten mogli wyprodukować dręczeni przez reżim więźniowie.
PS Powrócił Placek, znikają pomyłki. Dzięki.
Komentarze
dzień dobry …
Zgago wszystkiego najlepszego z okazji imienin … 😀
pierogi … ale pizza też może być …
http://www.smakiempisany.pl/2015/06/wiosenne-pierogi-z-ricotta-moda-kapusta.html
People’s Republic of China – Korea to Korea.
Co to jest establishment? 🙂
Zgago,
pomachanko z moich krzaków do Twoich z okazji Imienin, właśnie wypiliśmy resztki kalifornijskiego wina i udajemy się spać. Nie powiem, co jedliśmy na kolację, ale takie wybraliśmy miejsce na zakotwiczenie, że nic oprócz fast-foodów nie było w pobliżu. Sklepów też nie, nawet do takich w pobliżu na samochodową przejażdżkę, mamy chwilowo przesyt jazdy.
Dzień dobry wam, a mnie dobranoc 🙂
Zgaga hucznie obchodzi listopadowy Geburstag, ale dobrych życzeń nigdy za wiele. Hop, hop! Zgago! Wypiję wieczorem Twoje zdrowie z ochotą.
Teraz w kuchni prawie wszystko jest Made in PRC.
Ostatnio długo musiałem tłumaczyć pani w sklepie, że duży szwajcarski krzyż na opakowaniu i napis Designed Swiss nie oznacza,że coś zostało wyprodukowane w Szwajcarii. Maleńkiego napisu Fabrice in PRC nie rozumiała i nie chciała dostrzec. Wmawiała mi dłuższą chwilę, że patelnia jest szwajcarska i najlepsza na świecie…
Niestety żyjemy w świecie gdzie coraz więcej rzeczy produkowanych jest na jeden sezon, w dobrym przypadku na kilka lat. Zewsząd słyszę tłumaczenie, że tak musi być, bo robotnik musi mieć zajęcie. Produkowanie trwałych rzeczy jest nieopłacalne… Ciekawe dla kogo?
Szwajcarskie garnki Van Rolla które kupiłem na aukcjach pewnie mają po trzudzuieści lat lub więcej. Wyglądają jakby przed chwilą opuściły fabrykę. Jak dobrze pójdzie będą mi służyły do końca życia. Trzy komplety chińskich garnków zdążyły się zutylizować. Służyły po parę, góra po dziesięć lat. Za tanie rzeczy płacimy trzy razy, za porządne raz.
Od najmłodszych lat słyszymy, że musimy „czynić sobie ziemię poddaną”. Tylko w jaki sposób to rozumiemy, wystarczy zobaczyć nasze wysypiska śmieci.
Tak, Korea Polnocna produkuje raczej bomby atomowe i bardzo wiernych Tlustemu KImowi obywateli. Za PRC schowana jest niestety China. China z kolei produkuje wszystko, w tym okropne budziki.
Od czterech lat usiluje kupic normalny budzik – analogowy, nie z plastyku, nie rozpadajacy sie na czesci pierwsze po trzech tygodniach, i last but not least wskazujacy w miare dokladnie wybrana godzine budzenia , przed wyruszniem na dalekie lotnisko pod Londynem. Otoz nikt juz normalnych budzikow nie produkuje. Sa wylacznie chinskie. Szukam po calym swiecie. Udalo mi sie ubieglej wiosny znalezc calkiem ladny budzik w Brukseli – spelniajacy wszystkie warunki jak powyzej, a w dodaku dosc przyjemnie zaprojektowany, nie zadne fiu-bzdziu, tylko metalowy, czarny, niewielki, taki co sie w sam raz zmiesci na nocnym stoliku zawalonym ksiazkami i chinskimi budzikami, ktore sie rozpadaja i nie budza..
-Nie jest to chyba budzik Made in China? – zapytalam na wszelki wypadek mila ekspedientke.
– Alez nie! – powiedziala – Prawdziwy szwajcarski!
– O, to, to! – ucieszylam sie. – To prosze zapakowac! Ile jestem winna? – zapytalam, wyciagajac z portmonetki Vise.
– 370 euro – odrzekla mila ekspedoetka.
– To prosze odpakowac z powrotem. Merci Madame….
Mam licznych swiadkow z Blogu Bobika, w tym Jagode. Tak bylo.
O, przepraszam. Młodsza kupiła przyzwoity budzik rosyjski (albo białoruski) w metalu, tradycyjny z dwoma metalowymi gongami na szczycie. No – dość duży. Służy już trzy lata.
No, to bede musiala wybrac sie jeszcze do Rosji, moze maja tez male, niech juz beda z gongami….
Heleno – bywasz w kraju, zobacz na targowiskach tych „rusko – wietnamskich”
Ha, ha.
Kto chce budzik szwajcarski za chińską cenę, powinien najpierw zwiedzić szwajcarskie gułagi 😎
Moja waga (jak każda, prawdopodobnie) ma przycisk do tarowania. Stawiam na niej dowolne naczynie (także takie na płyny), taruję i odważam, co tam potrzeba.
Można też postawić naczynie czy pojemnik na wyłączonej wadze i ją włączyć, a też pokaże zero.
Dziś postawiłam na niej duży garnek, w którym gotuję konfitury. Odważyłam kilogram truskawek, wyzerowałam (przycisk) i dodałam 350 g cukru.
Wszystko w jednym garnku, bez używania (i mycia) dalszych naczyń.
Robiąc ciasto z kilku składników stosuję tę samą metodę. Miska na wagę, wyzerować, odważyć mąkę, wyzerować, dodać masło, wyzerować etc…
Waga postawiona pionowo, zajmuje w szufladzie bardzo mało miejsca.
Hej, Cichalu – rum gwatemalski już stoi na stole w kuchni. Muszę pokazać Młodszej zanim butelka trafi do schowka, barku, szafki etc. Dziękuję.
Okazuje się, że nie tylko pociągi i komunikacja miejska chodzą jak w zegarku, ale i Poczta działa jak trza i trzeba. Przed przyjazdem do Polski media mnie informowały o kompletnym upadku i rujnacji państwa. Chyba nie jest tak tragicznie, prawda?
Pyro – na zdrowie!
Cichalu – znasz wyliczankę „Na kogo przypadnie’/ na tego „Bęc”!? To właśnie taki przypadek. Chodzi jak w zegarku, prawda. A kiedyś butelka imieninowa do Basi Adamczewskiej nadana w Poznaniu, wędrowała 25 dni. Przynajmniej mogli wypić do piernika.
Piotrze, niechaj nic nie mąci Twojej radości.
Na pocieszenie – największa liczebnie grupa bogaczy przypada na PRC aktualnie. A tania (jak na warunki krajów tzw rozwiniętych) siła robocza w tamtych rejonach (z olbrzymimi przyległościami) zabija rynek pracy gdzie indziej. I tak oto przodujące kraje wpadły w pułapką własnej chciwości. Kosztem rodzimego społeczeństwa. To wielki skrót myślowy narastającego problemu.
No i oczywiście chińskie wcale nie znaczy złe.
Przestrzegam jednak przed wyrobami tajwańskimi. Przy otwieraniu, czy też raczej próbie wyjęcia korka, nie rozległ się specyficzny dźwięk pomlasku. Nie mógł. Zamist tego korkociąg wyprostował się w całkiem precyzyjną szprychę. A na twarzy mego Szczęścia odmalował się wyraz głębokiego zdziwienia. Czysty kabaret.
Mam śliczną,czerwoną wagę do odmierzania mąki,cukru itp kupioną jeszcze w czasach studenckich we Francji.Pamiętam,że przytaskałam ją z ogromną dumą do Warszawy. Służyła w kuchni u moich Rodziców,a teraz nadal ma się zupełnie dobrze w moim gospodarstwie.Zapewne nie była chińskiej produkcji 🙂 Latorośl kupiła niedawno wagę podobną to tej zaprezentowanej przez Nemo,ale jakoś jeszcze się do niej nie przyzwyczaiłam.
Echidna, to nie „kraje” przenosza produkcje towarow do krajow, nazywanych kiedys trzecim swiatem, tylko producenci. I nie z chciwosci, tylko najczesciej z musu. Producentow zas w krajach rodzimych wykonczaja najczesciej nie tylko systemy podatkowe, place minimalne i inne narzuxone przez panstwo nakazy, ale i brak sily roboczej do pracy przy tasmie produkcyjnej. Ludzie w naszych krajach nie chca juz pracowac w fabrykach. Zas konsumeni, jak slusznie zauwazyla wyzej Nemo, chca placic chinskie ceny za szawajcarskie budziki.
Pare lat temu ogladaam w tv dlugi i ciekawy wywiad z Cath Kidson, , brytyjska peoducenrka glownie materialow – bardzo kolorowych, wesolyh, utrzymanych w estetycel at 50-tych. Zakladajac swa firme 20-25 lat temu bardzo jej zalezalo na tym by dac zatrudnieie krajowym pracownikom – ona ma w sobie takie bardzo spolecnikowskie, obywatelskie zaciecie. Po paeu latach zmagan jednak okazalo sie, zw nie moze i musiala przeniesc produkxje do Chin. A choc bezroboxie wowcas bylo dosc wysokie w UK, nie udalo se jej zatrunic dosatecznej liczby roobtnikow fabrycznych . Narzekala na zanik etyki pracy w Anglii, na zabojcze dla biznesu podatki, na wysokie stawki. Wszystko sie skladalo na to, ze jej materialy, kolorowe ceratki, kubeczki, torebki nie mogly konkurowac na rynku. Przeniesienie produkcji do Chin bylo jedynym wysciem, jesli chciala sie utrzymac na rynku.
Przeniesienie produkcji do krajow z tania sila robocza ma tez i swoje bardzo dobre strony. Ludnosc tych krajow przestaje cierpiec glod, staje na nogi, nie musimy juz tyle placic na „pomoc rozwojowa” co niegdys. Dajemy im wedke, zamiast ryby. Budziki sa od tego gorsze, ale swiat w sumie lepszy. I naprawde nie zabieramy pracy „naszym”, bless us. Nasza rewolucja przmyslowa dawno sie juz skonczyla. Peodukje zastepuje sektor uslugowy.
A znacie coś takiego?
Bardzo stare i bardzo dokładne urządzenie.
Mam jeszcze wagę mechaniczną, z ciężarkami przesuwanymi na belce. Ważyliśmy nią wszystko (do 12 kg) włącznie z dzieckiem i kotami 😉
Teraz tak przywykłam do wagi elektronicznej, że tamtej już nawet nie wyciągam.
Mam w domu trzy wagi, używam jednej, sprężynowej z talerzem i okrągłą „budzikową” tarczą wskaźnika. Młodsza używa elektronicznej i waży dla mnie kiedy proszę. Dlaczego nie robię tego sama? Bo nie widzę cyferek na wyświetlaczu. Mam też ruskiej produkcji wagę dla wędkarzy i ogrodników – hak, na haku zawiesza się torbę z tym, co do zważenia, trójkątny wskaźnik przesuwa się po podłużnej skali. Od góry kółko do zawieszenia na gałęzi. gwoździu itp. Miałam ich kiedyś dużo, ale porozdawałam. Gdzieś, w ogrodowej altanie została jeszcze waga szalkowa z odważnikami.
Ja rzadko, wlasciwie nigdy juz nie uzywam wagi w kuchni, nawykla do genialnego systemu amerykanskiego gdy wszystko odmierza sie iloscia kubkow, lyzek stoowych i lyzeczek. Nie znam zreszta zadneo amerykanskiego domu, gdzie ktos trzymalby w kuchni wage.
Ale na wszelki wypadek mam gdzies wage, bardzo prosta, wyprodukowana w Anglii w latach 30-tych XX wieku przez stara firme Salter. Ona chyba jeszcz istnieje, ale produkuje juz wszystko w Chinach. Moja stara prosciutka waga nie ma jednego zadrapania. I dziala. Kupilam ja ponad 30 lat temu na bazarze za bodaj 3 funty. Nawet chinskiej za te cene juz nie kupisz.
Nemo,
u mnie obraz nie pokazuje się.
a teraz?
Teraz widzę. Nie znam takiego urządzenia.
Cool, Nemo. Czyz nie jest to ladniejszy przemiot niz oslawiony pajak do wyciskania cytryn Phillipa Starka? Jak juz mam trzymac w kuchni „rzezbe” na blaie, to ladniejsza taka waga niz rownie malo poreczny pajak. 🙂
To jest waga do jaj, do 100 gramów.
Używała jej matka Ponurego Chłopa, młodzi chcieli wyrzucić. Kur i tak już dawno nie mają.
Tutaj funkcjonuje nawet takie powiedzonko o kładzeniu każdego słowa na wagę do ważenia jaj (Eierwaage) czyli ostrożnym wypowiadaniu się na jakiś temat 😉
Gdyby ktoś miał ochotę na kilka obrazków z niedzieli w górach…
Nie wiem, czy się otworzy na innych komputerach, bo coś ten nowy G+ lubi szwankować 🙄
Nemo – zdjęcia z niedzieli można obejrzeć w linku „a teraz”. Link „kilka obrazków” nie otwiera się. 🙂
Mamy taką: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/239245/0c52bcf239340f9642ee665dc7c34370/ 🙂
Asiu,
dziękuję. To już wiem, że G+ nie nadaje się do linków 🙁
Mnie się otwiera wszystko, bo jestem zalogowana w picasie.
Moja stara waga jest też tego typu i z tej samej epoki 😉
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/89804/0c52bcf239340f9642ee665dc7c34370/
Ciekawe co to za miasto: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/96924/0c52bcf239340f9642ee665dc7c34370/
Jak ciekawie są rozmieszczone te warzywa i owoce: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/142772/0c52bcf239340f9642ee665dc7c34370/
Gospodarzu – To ja dziękuję i grzecznie, ale stanowczo oświadczam – to ja jestem królem pomyłek. Pomyłka is my middle name 🙂
Niedziela Nemo w koreańskiej telewizji
Wczoraj niezagaszony pożar, a dzisiaj ziemi trzęsienie.
Mickiewicz i Odyniec postanowili przeczekać burzę na Wezuwiuszu.
Mickiewicz i Odyniec przynajmniej przyodziewek na sobie zachowali, więc jeśli trzęsło, to nie przez nich, a niejaki Kaminski and Co. górę świętą zbezcześcili bogów nerwując, bez co się teraz trzęsie w Malezji 🙄
http://www.polityka.pl/galerie/1511904,24,rysuje-andrzej-mleczko-2011-r.read
Ha, a to nie jest na Judachu skale? Wezuwiusz, hm. Co za dzień – niezapowiedziani goście „przelotem” (zaczęła się „Malta”) trzęsienie ziemi jak uprzejmie nazwał Placek operetkę i na dodatek złe mnie podkusiło i włączyłam rtv… a.. tam.;. na okrągło. Jeszcze pójdę obejrzeć „Szkło kontaktowe”, po raz pierwszy od roku. Jak się umartwiać, to na całego.
Nasz Byron na Judahu
Mickiewicz (maj 1830)
Byłem w kraterze Wezuwiusza nad samą paszczą i zajrzałem mu w gardziel, w jego ogniu zapaliłem laskę i cygaro?.
A w „Dziadach” –
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.
Słowacki (1836)
Patrzałem na Wezuwiusz, aż po lawy ścianie
Drący się księżyc wejdzie, na kraterze stanie
I stamtąd białe czoło obróci do świata.
No i z powrotem w Portland.
Osiedle hurtem przeżywa zmianę pokrycia dachów, koty biedne, bo nie są przyzwyczajone do stukania-pukania. Nobie schowała się w małym wc na parterze, wskoczyła do umywalki i przeżywa, Frida jest chyba bardziej wytrzymała, nic sobie z hałasów nie robi.
Ze 30 lat temu z groszem kupiłam najtańszą wagę, z plastiku, piękna czerwień i używam ją do tej pory, zresztą rzadko, bo nie piekę prawie wcale, a do gotowania mi niepotrzebna. Stoi prawie bezrobotna w najdalszym kącie szafki.
Mickiewicz odpalił cygaro od Wezuwiusza – bez znaku zapytania.
Właścicielka niemieckiej wagi wyprodukowanej w Chinach rozważa bez wagi
Przeczytałam ten artykuł:
http://wiadomosci.onet.pl/auu-suki-odkladaja-macierzynstwo-na-potem/c32w9y
…i zdziwiło mnie takie zdanie:
„One by chętnie wyremontowały jakiś dom, serio, ale na razie cieszą się, że mogą kątem mieszkać ze starymi. Rodzice mają emerytury, więc jakoś się wiąże ten koniec z końcem. One ich mieć nie będą. Jak pomogą swoim dzieciom w przyszłości? Nijak.”
Co to znaczy – jak pomogą swoim dzieciom w przyszłości?
Mnie nikt po ukończeniu średniej szkoły nie pomagał i nie musiał, pracowałam, uczyłam się tu i tam z różnym skutkiem, ale nigdy nie oczekiwałam pomocy od rodziców. Owszem, przez jakiś czas, circa 1.5 roku, mieszkałam w domu, bo pracowałam w tej samej miejscowości, ale partycypowałam w wydatkach domowych, kupując, co tam było potrzebne w gospodarstwie domowym.
Rodzice z emerytury mają pomagać swoim dzieciom, dorosłym już i domyślam się, pracujacym? 😯
Coś ta pani Młynarska pojechała tutaj kulinarnie, chrzani lub pieprzy znaczy się, albo ja nie kumam, o czym ona pisze.
Dla mnie wychowanie dziecka do momentu dorosłości to zrozumiała rzecz, ale potem radź sobie sam(a), a pomocy możesz oczekiwać w wyjątkowych wypadkach 🙄
Waga u nas najczęściej jest wykorzystywana przy takich, siakich dietach. Poza tym czasem nowy przepis na ciasto zanim nabiorę wprawy, testuję na troskliwie ważonych składnikach. Bo na zwykłe pieczenie – szklanki, łyżki, albo i na oko
p.s.artykuł o samotnych matkach – ale ja mówię o tym właśnie zdaniu, które sugeruje, że rodzic ma (obowiązek?) pomagać swoim dzieciom na starość 🙄
Idę spać. Ten dzień dostarczył mi wrażeń za trzy inne