Co dzieciom smakuje
Ostatni ubiegłoroczny numer „Magazynu Wino” zawiera mnóstwo informacji o winach niezłych, dobrych i wspaniałych. Jest też kilka dużych tekstów o regionach, które mnie zachwycają. Zacząłem więc od nich lekturę i… odpadłem. Cóż bowiem znaczy zdanie: ” Wino mocniej zbudowane, gęstsze, bardziej ekstraktywne od Outis, dobrze mineralne, zachowujące charakterystyczne dla nerello nuty korzenne, ale również dzielące z Outis pewną miękkość kreski i nie tak precyzyjny rysunek – gdy się wyostrzy, Etna będzie miała nową gwiazdę.”
Ja tej gwiazdy nie doczekam. I to właśnie przez nieznośny metajęzyk dla wtajemniczonych. Choć wcale nie mam pewności czy pozostali autorzy „Magazynu” rozumieją co napisał ich kolega. Sami bowiem piszą po prostu, zrozumiale i po ludzku.
Na szczęście w grudniowym numerze znalazłem tekst Agnieszki Kręglickiej, który nie tylko zrozumiałem ale wszystkie zawarte w nim poglądy i pomysły gorąco popieram. Oto istotny fragment:
„Ponieważ nasz syn rozpoczął właśnie naukę w szkole, przygotowaliśmy warsztat dla pierwszoklasistów. Zaczęliśmy od rozmowy z dzieciakami, kto jakie lubi smaki, jakie dania są jego ulubione. Maluchy wchodzą w taki temat od razu. By zdały sobie sprawę z odczuwania smaku, przed każdym ustawiliśmy kilka tak samo wyglądających kubeczków, w których była woda, każda inaczej doprawiona. Należało spróbować i przypisać kubek odpowiedniemu smakowi, słodkiemu, słonemu, kwaśnemu i gorzkiemu. Chwilę rozmawialiśmy o tym, jak działa nasz język i przeszliśmy do zapachów. Każdy dotykał, rozcierał i wąchał liście świeżej mięty, szałwii, bazylii i kolendry. Przypominaliśmy sobie skąd znamy te zapachy i uczyliśmy się je rozpoznawać, z zamkniętymi oczami. Potem każdy schował swoje wybrane listki, do nieprzejrzystej torebki, która przepuszczała zapach i w parach odgadywaliśmy zioło wybrane przez kolegę. Powstał przy tym straszny harmider, ale się udało. Następne zadanie to odgadywanie zapachów z koncentratów w buteleczkach „Le nez du vin”.
Dzieci zaskakiwały nas swoją wrażliwością i pamięcią zapachową. Czarną porzeczkę, pieprz, wędzonkę odgadywały bez pudła. A potem porównywaliśmy zapach utartej skórki z pomarańczy i olejku pomarańczowego, laskę wanilii i cukier wanilinowy i opisywaliśmy różnice. Na finał przygotowałam napój z wody doprawionej cukrem, kwaskiem cytrynowym i sztucznym aromatem, zabarwiony spożywczym barwnikiem. Porównywaliśmy jak smakuje sztucznie spreparowany napój wiśniowy, w porównaniu z sokiem wyciśniętym z wiśni. Moim celem było, by młodzi poczuli różnice, by podejmując decyzję o wyborze zakupu w szkolnym sklepiku pojawiała się refleksja: „co ja czuję”.
Równolegle do naszego warsztatu grupa młodych członków warszawskiego convivium przygotowała plenerową ofertę dla dzieci, przybliżającą je do świata owoców i warzyw. Najpierw z koszy obfitości wybierały okazy, rozpoznawały je, opisywały i zapamiętywały. Potem należało z zamkniętymi oczami rozpoznać produkt po dotyku, po zapachu, po smaku.
Takie zabawy mobilizują wrażliwość. Następnym etapem było wyciskanie soków z owoców i warzyw, smakowanie ich i łączenie w kompozycje. Samodzielne przygotowanie owocowego koktajlu, działało nawet na zatwardziałych przeciwników surowizny. Każdy z dumą zachwycał się swoim dziełem i wypijał z apetytem.
Prodziecięce aktywności członków Slow Foodu zaczęły się mnożyć: była praca z licealistami przy wymyślaniu szkolnego lunchu dobrej jakości, konkursy i zabawy wokół tematu starych odmian jabłek na świątecznym jarmarku, wspólne gotowanie z dziećmi ze świetlic środowiskowych. Przygotowywany jest program wykładu o polskich tradycjach kulinarnych i historii naszych jedzeniowych upodobań.
W morzu potrzeb może się wydawać, że te inicjatywy giną niezauważalne, ale z drugiej strony każda z nich jest kroplą drążącą skałę. I jeśli ktokolwiek z was ubolewa, że zalewa nas fast food, że dzieci ulegają telewizyjnym reklamom i tracą atencję dla prawdziwego jedzenia, może przyczynić się do zmiany. Udostępniamy przykłady aktywności edukacyjnych, które członkowie Slow Foodu podejmowali w różnych krajach, dzielimy się naszymi doświadczeniami. Nie ma co czekać na to, co zrobi dla nas Slow Food, lepiej to po prostu zrobić.”
Właśnie! I to jest także apel do wszystkich smakoszy. Czyli do Was. Spróbujcie tak pobawić się przy stole z własnymi dziećmi lub wnukami. Albo z uczniami w Waszych szkołach. Zgodnie z naszym hasłem: Smakosze wszystkich krajów łączcie się!
Komentarze
O tej porze jeszcze brak komentarzy. Spiochy jedne. Wstawac.
Pan Lulek
Dzień dobry!
Szaro i -5.
Chleb upieczony, jeszcze ciepły. Zaraz będzie śniadanie.
Panie Lulku, wcześniejsze wpisy na wczorajszej stronie!
Miłego dnia wszystkim!
Szadzi (=sadzi) jeszcze więcej niż wczoraj, noc była bezwietrzna. Pięknie, tylko słońca i czystego nieba brak.
Żaba Malkontentka
Piotrze, a co byś polecał na kinderbal? Wszystkie mamy mają jakieś specjalne atrakcje na dziecięce bale, u mnie to były krumkakery z lodami i bitą śmietaną, teraz to można w lepszej lodziarni kupić podobne (ale nie takie same!!!) wafle.
Panie Lulku –
dyć ja nie śpię, od rana pracuję. A że teraz pora późnawa – wieczór nadzszedł – pora na pracę domową. Idę upichcić obiad. Dzisiaj „chińszczyzna”.
Pomysł nauki o jakiej wspomina Guru znakomity. Czym skorópka za młodu …
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
i potem ma sie dziecko, ktore pyta z nieukrywana luboscia, patrzac ci w oczy tak jakby oczekiwalo milosnej megadeklaracji: „Mama a co bedzie jutro na obiad?”
dorotol, to ja tak robiłem 😉
tylko lubość znikała, jak słyszałem „rosół” albo „kurczak pieczony” 😉
Wyśmienity pomysł na naukę smaku.
Za moich czasów, w podstawówce na zajęciach ZPT zdarzało nam się gotować pomidorową, smażyć naleśniki z różnym nadzieniem i placki ziemniaczane. Z przyjemnością wspominam te placki….
poruta v[na całej linii
skorupka, skorupka
dorotol –
dobrze że jesteś. Sprawdzałam empikony w wolnych chwilach. I doszłam do następującego wniosku – jeśli używasz skrótów na klawiaturze, wg schematu podanego przez Alicje, to wskakują Ci buziaczki. Jeśli chcesz dołączyć empikona animowanego – kopiujesz adres wybranej ikonki i dolączasz jako link.
To na WIN, teraz będę sprawdzać iMac.
A zanim do tego doszłam byłam w takim oto stani
Get yours at SweetIM.com
Echidna
(zmarnowana)
Upps – nie wyszło. W Email działa. Ciekawostka.
Dzień dobry, u mnie też poranek mglisty, słońca ani ani. Mrozek około -5. Dzisiejszy temat bardzo ciekawy. To rozbudzanie i rozwijanie ciekawości smaków, zapachów u dzieci, myślę, że zbyt mało się nad tym zastanawiamy i mało w tym kierunku robimy, jesteśmy zabiegani. A więc, do dzieła, ale „póki co”, lecę z psami i sprawdzić jak mroźnie jest na dworze 🙂
pluszaku a ja lece i wymyslam, poza tym dosteje wskazowki,wczoraj byl specjalny makaron „taki jak jedlismy na urlopie we Wloszech”, sos tez musial byc robiony w domu, z „czerech serow” na kolacje faktycznie pyszny chleb wloski z Centro Italiano, maslo musial byc „irlandzkie, solone z dodatkiem oleju rzepakowego, gdyz o diete trzeba dbac” no i jakies tam inne dodatki, podgotowane, mrozone truskawki i lody waniliowe, lapie sie przy tym, iz mysle: jak dobrze maja te panie, ktore podaja najtansze kluchy pokropione gotowym sosem pomidorowym, pieniedzy tez maja wiecej na swoje potrzeby
echidno podziwiam Twoja wytrwalosc co do smilis
Echidno, oderwij się na moment od chińszczyzny, zaspokój moją ciekawość i powiedz, czy w Ogródku Jordanowskim na Wawelskiej za Twoich czasów był OSIOŁ, prawdziwy, żywy osioł, bo on podobno był tam od zawsze aż do bydowy Trasy łazienkowskiej.
A teraz już spadam do Koszalina.
jeden osiol 😆 w warszawie 😆
Stara Zabo, chyba nie myslisz tak jak piszesz?
Dzien dobry blogowisko,
to z tymi dziecmi jest dobre. Pomysle jak to przelozyc na moja Laure, ale w sobote sprobuje ja na razie zaciagnac do wspolnego upieczenia quiche Lorraine.
Ale, najlepszy jest cytat Gospodarza do tych win! Bez komentarza.
pepegor
zdzichu to byl prawdziwy osiol, osiol z osla natura bez zadnych szczegolnych ambicji…
jeszcze tylko chwile poblaznuje i tez spadam
Alicjo
komputery – maly czy duzy, sa tylko tak madre jak ich obslugiwacz
Żabo – Basia własnie przygotowuje mały poradnik kinderbalowy. Po południu wyślemy Ci garstkę takich przepisów. Może coś wybierzesz dla swoich.
Zdzichu,
Ty mnie nie obrażaj. Komputer jest w porządku. Połączenie internetowe – nie.
Stara Żabo –
echidna pisze:
2010-01-14 o godz. 00:22
Ze wszystkich osłów jakie tam były pamiętam jednego – siebie. Jak wlazłam w drewniany, ażurowy labirynt i nie mogłam znaleźdźć drogi wyjściowej, to taki ryk urządziłam, że mnie słyszano chyba na lotnisku.
A do Ogródka Jordanowskiego chodziłam w czasach gdy byłam przykładną uczennicą niejakiej ?trzynastki? (szkoła podstawowa) i oczywiście przed rozpoczęciem edukacji w tej chlubnej jednostce.
E.
Nie pamiętam by był tam żywy, prawdziwy kłapołuch.
Zaspokoiłam Twoja ciekawość?
E.
Ja tam nie wiem, czego się Gospodarz czepia 🙄 Porządny znawca win chodzi na degustację z Parkerem, Watermanem lub choćby Pelikanem, daje im popić, a oni już mu pokażą, jaka jest kreska 😎 Wystarczy kartka białego papieru lub choćby obrus, byle nie bibuła 😉 Jak znawca da sobie w pióro, to od razu mu się lepiej pisze 😎
Alicjo, ostrzegam Cie przed tym malenstwem, poniewaz jest takie niby podreczne to czlowiek ma tendencje walic sie z nim na kolanach w rozne wy/nie/wygodne miejsca, tak jak ja pollezac i potem masz problemy z kregoslupem
Dzień dobry Szampaństwu.
04:32
Temperatura podobno zerowa, na dworze ciemno, to nie wiem, czy będzie słońce, czy co tam. Raczej „czy co tam”, bo zapowiadali marznący deszcz.
Prawidłowo – w połowie stycznia jest „january thaw” (styczniowe „rozmrożenie”).
Ja sobie chyba ten cytat opisu wina przepiszę i przykleję nad biurkiem. Przyda mi się do zaskoczenia takiego jednego snoba, który lubi pieprzyć głodne kawałki na temat nuty, nóg i długiego nosa wina, które popija właśnie. Przecież ja serwuję prawie zawsze to samo – tanie, dobre włoskie wino, czasem australijskie czy południowo-afrykańskie. A ten za każdym razem się wymądrza i za każdym razem są to inne nuty. Jak mu zasunę ekstratywnością i miękkością kreski, to mu czapka spadnie!
Aż rozmrożenie, Alicjo? 😯 A może tylko zwyczajna odwilż? 😉
Co dzieciom smakuje ? Opowiem historię sprzed 14 lat.
Kiedy nasza córka chodziła do przedszkola pani zapytała
któregoś dnia dzieci,co lubią najbardziej.
Padały różne odpowiedzi- zupę pomidorową, kotlety mielone itp
A nasze dziecko z rozbrajającą szczerością rzekło – kawior !
I wyszło na to,że podajemy codziennie na śniadanie 😯
A zdarzyło się tak,że akurat dwa dni wcześniej jedliśmy ów kawior
na kolacji u przyjaciół i Ala też została poczęstowana, właśnie w ramach odkrywania nowych smaków
Polubiła. Lubi do dzisiaj 🙂
Jak Piotr miał z 5 lat pojechaliśmy z nim po raz pierwszy do Pragi. Oczywiście chcieliśmy, żeby spróbował „knedliki a rizek”, a on że knedlików to nie. No to mąż zamawia dla niego „brambory” a ten w krzyk „żadnych bramborów” jeść nie będzie. Dopiero po długim tłumaczeniu zgodził się na te nieszczęsne ziemniaki. Koniec końców ich nie zjadł, bo wyjadł nam knedliki!
Humor mam dzisiaj ciut lepszy, bo widać najgorsze się nie potwierdziło i dzisiejsze badania mojego 4-latka idą w kierunku mononukleozy (też świństwo, ale o ileż lepsze od wstępnych przypuszczeń). Przyrzekam też sobie nie wydziwiać na oddział zakaźny, na którym są izolowane dzieciaki, ale rodziny tych dzieciaków snują się po całym szpitalu i mieście, nocniki są wynoszone do ogólnych urządzeń sanitarnych, a personel bierze odpowiedzialność tylko za leczenie, za usiłowanie podopiecznych otwierania okna na 2 ptrz budynku – już nie, ani za bitwy w sąsiednim pokoju, ani za umycie dzieciaka po różnych przypadkach losowych – tego typu opiekę całodobową musi zapewnić rodzina. I tu jednak pytam nieśmiało – a jak to jest dziecię rolnika z odległej wśi, a w chałupie jeszcze ze troje rodzeństwa. to co? Prawo do opieki nad własnym dzieckiem zamieniono nam na przymus.
Mononukleoza zwana jest „chorobą pocałunków”, bo przenosi się przez ślinę. Z kim się ten Igorek tak całował? Ale już nie żartując, ta choroba przebiega na ogół łagodnie. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.
Dorotalu,
ja się nie walę, ja zasiadam jak dama, a sprzęt w ostateczności na kolanach, jak nie ma na czym postawić. Palcem nie wskażę, kto się wali, to nie mój kręgosłup 😉
p.s.U mnie jest zdecydowanie „rozmrożenie”. W cudzysłowiu i w nawiasach. Nawet prof. Bralczyk by się nie czepiał.
Natomiast prawdą jest niestety,że na oddziałach dziecięcych
całą opiekę nad maluchami przenosi się na rodziców.
Potwierdzają to opowieści naszych znajomych,których
dzieci były w ostatnich latach w polskich szpitalach.
Chciałabym zrobić dzisiaj wieczorem ciasto bananowe.
Czy ktoś z Was ma jakieś doświadczenia w tym względzie ?
Póki co znalazłam kilka przepisów w internecie.
tak mi sie wydaje, ze dzieciom to wszystko smakuje. wystarczy przyjrzec sie ich tworczosci manualnej.
kiedy dzieciaki wyobrazaja sobie kucharzy to sa oni najczesciej napuszeni (to od puszystych) i przyjazni.
o mniej wiecej tacy 😆 i do tego z bialym kwadratem na glowie
zycie jest jednak inne i kazdego dnia stawia pytanie:
chcesz byc kucharzem czy tylko sobie pokucharzyc?
Alicjo,
Bralczyk by się zapewne nie czepiał, tylko uśmiechnął pod wąsem, jak i ja, choć wąsa tak imponującego nie mam 😉 czego i Tobie życzę. Uśmiechu, nie wąsa 😎
Danuśka,
kiedyś robiłam, ale mi zabroniono, bo Osobisty nie lubi bananów w innej formie, niż surowe 🙄
ten ma przyjemna zime
http://www.youtube.com/watch?v=0VIGMv8DQNk&feature=related
cudzysłów – w cudzysłowie
Jaki śliczny ten Krecik 😀
U mnie słońce i okolice zera, jutro wieczorem ciepły front, w niedzielę opady, a potem bez mrozów… Czyli znowu „normalna” zima.
Danuśka,
ja bym nie ryzykowała ciasta bananowego, ale wiadomo – ja żadnych ciast nie lubię. Natomiast na Wyspach Bananowych bananówkę pić? Jak najbardziej 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=P2L8EExwkuE
Dorotolu, z przyjemnością zatrzymałam się na chwilę przy kreciku, dzięki, 🙂
U mnie +4C i wszystko płynie 😯
Oraz pada. Rozmroziło się na potęgę.
Danuśko, niestety, z bananowym castem jeszcze żadnych doświadczeń, za to zainspirowana przez Małgosię W. upiekłam chleb, pachnie niebiańsko!
castem = ciastem 🙂
Dzieci lubią różne rzeczy, najczęściej niezdrowe, albo skąpo przez dorosłych wydzielane. Ich gusta się dosyć często zmieniają – raz nie lubią jajek, a po kilku miesiącach na odmianę – serka twarogowego albo parówek, albo jabłek. Zawsze chętnie wsuną kolorową kanapkę albo kanapeczkę udekorowaną w uśmiechnięta buzię, albo wytworny deser z połówki brzoskwini, wypełnionej kremem twarogowym. Moje dzieci kochały jeść i mówiąc serio – tyle miałam spokoju, ile ruszały szczękami. Natomiast dzieci mojej Siostry były skrajnymi niejadkami i nie chciano ich w przedszkolu, bo źle wpływały na apetyt innych dzieciaków. Skaranie boskie z niejadkami.
Żabo,
jeśli chodzi o tego koziołka ,który żyje w pobliżu mojego domu – zaskoczyło mnie pytanie o to ,czy ma on coś co picia .Kiedy nie ma mrozów to na pewno ma ,gdyż teren jest podmokły ,są też różne strumyki i stawy .Nie zastanawiałam się nad tym ,przypuszczając ,może naiwnie ,że skoro jest śnieg ,to on stanowi zaopatrzenie w wodę .Nie znam zwyczajów dzikich zwierząt .Chciałabym w miarę możności pomagać im ,ale przy okazji nie zaszkodzić . Koziołek jest bardzo ostrożny .Dziś dość często wychodziłam na taras i na balkon ,więc w ogóle nie przyszedł do „paśnika”.Widzę ,że leży sobie na skraju zagajnika. Ale też nie martwię się zbytnio ,bo przecież do tej pory sobie dobrze radził .Jedno ,co mnie naprawdę niepokoi ,to psy niekiedy spuszczane ze smyczy .
Alicjo- musi być bananowe ! Jutro afrykański wieczór nr 2.
Jeśli bananowiec nie wyjdzie,to będzie jeszcze na pocieszenie
sałatka owocowa 🙂
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/2,87561,,Ciasto_bananowe,,23250268,9495.html,
uwielbiam ciasto bananowe,ten chlebek wychodzi znakomicie i jest prosty w robocie
Na niejadki jest sposób, ale matka ani babcia tego nie zastosuje. Wredna koleżanka – i owszem. Juz o tym klepałam kiedyś. Przyprowadzała kiedyś Kryśka swoją 3 letnią naonczas Ewę. Z Ewą przychodziła wałówa – plaster polędwiczki ze sklepu komercyjnego (rok 1980), jajko i masło „od baby”, przepisowo na półmiękko trzeba było ugotować, karmić o 12-tej. Pokrajać polędwiczkę na drobne kawałeczki i podawać łyżeczką ( 🙄 ). No dobra. Karmię pierwszego dnia – Ewa nie chce. Staram się, namawiam – odruch wymiotny. Nie – to nie, Maciek półroczny zeżarł z ochotą, akurat mu zęby rosły (chyba czwórki), potrzeby miał. Drugiego dnia to samo. Trzeciego – nie wysilałam się, tu na talerzyku jest, panienko. Panienka nie raczyła, Maciek zeżarł z ochotą. Czwartego dnia panienka raczyła, a nawet poprosiła o jajko. Nie ma niejadków, są tylko durni rodzice.
Sarenko-dzięki !
Barbaro-taki chleb własnej roboty to wystarczy tylko
masłem posmarować .Znika nie wiadmo kiedy !
Półroczne dziecko z czwórkami 😯 Nic dziwnego, że jadło polędwiczkę i jajko 😉 Te bezzębne to tylko u piersi wiszą 🙁
Alicja
zrob pokaz klawiatury
byc moze cos wymyslimy z tym brakiem wi fi na maluchu
Wiki podaje, że pierwsze zęby rosną w wieku sześciu miesięcy. Wiki łże, to jest indywidualna sprawa, tak samo jak moment, kiedy dziecko zaczyna chodzić, mówić i tak dalej.
Moje miało jedynki dolne i górne w wieku 2 miesięcy. A reszta leciała piorunem, na szczęście bezproblemowo. W tamtych latach istniały tzw. „książeczki zdrowia dziecka” – przekazałam dziecku, bo były tam zapisane wszystkie szczepienia i tak dalej – a nuż się przyda w razie czego.
Szkoda, że nie mam tej książeczki pod ręką w tej chwili.
Ciasto bananowe jest mdłe i paskudne, jeśli nie doda się soku z pół cytryny.
Tu jest prosty przepis z obrazkami jak zrobić ciasto bananowe bez dodatków.
a czy pisze wiki ze wszyscy tak samo maja?
Alicjo,
te zęby to doprawdy ewenement. Podobno jedno na 2 000 dzieci rodzi się już z 1-2 zębami, większości jednak pierwsze dolne jedynki wyrzynają się w wieku 6-7 miesięcy.
Znam sporo dzieciaków od urodzenia i żadne nie miało zębów tak wcześnie 😯
Nemo-dzięki za obrazki. W ten sposób zrozumiałam przepis
po niemiecku. Jak to człowiek sobie ćwiczy znajomość
języków obcych na naszym blogu 🙂
A do tej pory myśłałam,że nie znam niemieckiego !
Rozwój zębów podobno jest dziedziczny. Jeśli dziecku wcześnie wyrzynają się ząbki, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że któreś z rodziców tak miało. I że jego dzieci też tak mogą mieć. Przygotuj się na wczesnozębate wnuki 😉
Zdzichu,
nie bądź taki Zdzicho 😉
Pokazów nie będzie – scenę zlikwidowali, a kinematograf się wziął był i zaciął 🙁
Nie ustalono – żyletka czy brzytwą, ale czymś ostrym. Chrzan? Musztarda sarepska? 🙄
Danuska tutaj sa bananowe muffins z ciemnej maki i dodatkiem orzechow, lepszy smak i wypadnie absolutnie modern
tu
http://www.chefkoch.de/rezepte/1284891233834808/Banane-Nuss-Muffins.html
Na razie jestem kocia babcia. I sprawdza się – ignoruję, to zaraza do mnie ciągle przyłazi 🙄
A ci, co ją chcą udusić z miłości, omijani są z daleka.
Z tym ewenementem to bardzo być może, nie wiem, ile się tam rodzi na ile takich. Co miesiąc chodziłam do pediatry na badania, w koncu po coś ta książeczka zdrowia była, wpisywało się tam nie tylko szczepienia, ale uwagi o ogólnym rozwoju, m. innymi zęby właśnie i ich przybywanie, rozwój motoryczny i tak dalej. Przychodnia była dosłownie za rogiem, więc spacerkiem… Pewnego dnia przyszłam z dzieciątkiem już twardo stąpającym na nogach, pani doktor zapytała – to kiedy roczek skończył?
A ja – że właśnie 8 miesięcy parę dni temu. Tak miał, bardzo szybki fizyczny rozwój, podobno ja też tak miałam, nie raczkowałam, tylko od razu chodziłam.
Z rozwojem umysłowym trochę gorzej, bo człowiek wczesnochodzący upadał często na głowę, więc co się dziwić 🙄
Dorotol- no to już mam chyba pełnię szczęścia.
Do kolekcji jeszcze bananowe mufiny ! Dziękuję wszystkim za podpowiedzi. O rezultatach doniosę w stosownym momencie.
A bananówkę masz?!
I spódnicę bananówę 😉
Kupowałem bananówy dziewczynom. To były czasy! Ech…
Zdzichu,
właśnie mówię, ze wiki nie wszystko wie. Wiem, kto wie!
Wykonanie nie to samo, ale…. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=CAn4HeyZIP4
Bananówki nie mam,ale mam boubou.
To taka afrykańska luźna szata.
..i urwany tekst 🙁
Nie udało mi się znalezć oryginalnego nagrania Violetty Villas.
Jak te lata psiakość lecą, odkąd przyszło się na świat,
dziś podrosło się co nieco,ma się te 16 lat,
Mama martwi się i tato,jak tu uświadomić mnie
no bo kiedyś zrobić trza to,a nie wiedzą przeciez że…
Józek Józek Józek
Józek Józek Józek
Józek Jozek Jozek
Jozek wszystko wie
Właśnie dni minęło kilka ,kiedy biorąc mnie na bok
mama coś mi o motylkach,a ja mamę w rękę cmok.
Potem mama moi mili ,w życie wprowadzała mnie
na zasadzie tych motyli ,nie wiedziała bowiem że..
Józek….
Co zaś tyczy się bociana, sprawa bardzo ważna,och
tatuś rzekł ktoregoś rana, żebym nie wierzyła w to.
Pomyśl trochę droga Anno,a domyślisz sama się
jesteś juz dorosłą panną, coż nie wiedział tato ze…
Jozek….
Z tych rozmówek z rodzicami, z tego jak kierują mną,
widze ze rodzice sami źle uświadomieni są.
Takie życie to nie życie, pomóc swym rodzicom chce,
jeszcze dzisiaj do nich przyjdzie sprawy im wyjaśnić te…
Józek , który wszystko wie!
O masz! To ja mam boubou, a nie wiem, że mam 😯
Jest luźna, ale ściagnęłam ją kapeczke troczkami do tyłu.
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/13.Kruger_Park-17-19.03/49.Przebieramy sie do tancow.jpg
Raz, jedyny raz zrobiłam banany w cieście naleśnikowym na sposób amerykański; takie, na które leje się sos czekoladowy i kładzie kulki lodów śmietankowych. Zrobić, zrobiłam, rodzina spóbowała i nakrzyczała na mnie, że mdłe, jak amerykańskie słodkie – idiotki w filmach, że pieniędzy mam za dużo, więc je wyrzucam i inne takie. Spóbowałam i położyłam uszy po sobie. A co się będę wykłócać, kiedy rację mają.
Podobno jak się dziecko rodzi z zębami to strzyga, wedle wierzeń ludowych.
Wróciłam cala i chyba niezdrowa, bo lekarz-orzecznik napisał mi, ze jestem niezdolna do pracy. Hi, hi, chciałabym widzieć jakąś młódkę, która tyle zrobi co ja!
Tak się rano sprężyłam, żeby wcześnie wyjechać, że w Połczynie zahaczyłam jeszcze o fryzjera (-rkę) i mam żabi łepek przystrzyżony na krótko. Poślizg około dwóch miesięcy. Samochoda na nowych oponkach prawie sama chodzi, przyjemność jechać, szosa czarna, mało kto jeździ. Wracając zajechałam po olej na stację benzynową przy której jest warsztat samochodowy – ta żółto-niebieska stacja, przy której się skręca do Żabich – podniosłam maskę, żeby ten olej wlać, popatrzyłam na zapluty olejem silnik (patrzę na niego już ze dwa lata), pomyślałam, że lubię ten samochód za jego niezłomną chęć dojechania do celu i poszłam umówić się wstępnie na zmianę uszczelki. Znając życie, uszczelka to będzie mały pikuś. Pewnie dojdą zawory, bo zaczeły kłapać, nawet jak jest oleju dostatecznie, podobno przy jeżdżeniu na LPG szybciej się zużywają.
Właściciel obejrzał silnik i zadecydował, ze dobrym terminem byłby poniedziałkowy ranek, ja na to, że jeszcze nie doszły żadne rolnicze dopłaty i niestety na razie mnie nie stać na naprawę, ja po prostu tylko tak, no, chciałam się zapytać. A pan właściciel (krocie już na mnie zarobił przez lata, zwłaszcza na ściąganiu Opla, który miał zwyczaj psuć się daleko od domu i do tego w środku lasu) z szerokim uśmiechem: poczekamy. Widać mają zastój w pracy, bo mogą długo czekać aż uzbieram.
Niespodziewanie przyjechali motorkiem chłopcy od obornika, akurat jak miałam iść karmić stworzenia. Czyli dzisiejszy wieczorny obrządek, jak dla mnie, to tylko dać owies i nalać wannę wody. I pozabezpieczać przeciwmrozowo krany.
Krystyno, dla dzikich zwierząt w zimie większym problemem jest woda niż pasza. Niestety sam śnieg nie wystarcza. Jeżeli giną w mroźne zimy to właśnie z powodu braku dostępu do wody. Na bagnistych łąkach sa czasem tzw. oparzeliska, czyli takie miejsca, które całą zimę nie zamarzają.
Jakos tak jest, ze wszystkim dzieciom wyrastają zęby i w koncu zaczynają chodzić, ale ambicją rodziców, matek zwłaszcza (no i babć) jest, zeby ich dziecko wcześniej ząbkowało, siadało i chodziło niż inne dzieci. Moja znajoma, biegła w tym temacie, kiedys mi poradziła, żeby na pytanie: „a kiedy pani synek usiadł, wyrósł mu ząbek itd, bo mój to mial…” – tu pada możlliwie niska ilość miesięcy – odpowiadać: „o, a mój to miesiąc wczesniej”
kod wojenny – 1942
Kochani, ten osioł mi się nie przywidział. Może z Ogródka przy Odyńca przenieśli go na Wawelską, albo odwrotnie? W każdym razie ja go widziałam przy Wawelskiej, a że Ogródek był „w likwidacji” miałam ochotę przenieść osła do KJ Hubert przy TKKFie koło Jeziorka Czerniakowskiego. To był rok, ca 1973.
Za to dostałam takiego maila:
Witaj Stara Żabo!
Prawdziwy, żywy osioł był z całą pewnoscią w Ogródku Jordanowskim przy
ul. Odyńca róg Al. Niepodległści. Wiem bo często tam chodzilam.
Serdecznie pozdrawiam. Uzależniona od podczytywania BLOGU – Krystyna D.
Pyro. Do naleśników daje banany (jak już są dobrze piegowate) pół na pół z kwaśnymi jabłkami Granny Smith. A kto chce to sobie przyleje sosu czekoladowego
Żabo, zajrzyj do poczty. Obietnica spełniona. Smacznego!
Był żywy osiołek w Ogródku Jordanowskim przy Odyńca. Basia twierdzi, że był on własnością dzieci ze szkoły TPD 16 z ul. Wiktorskiej. To były lata 50-te.
Pozdrowienia dla Krystyny D. 😀
Żabo,
jak zadajesz takie pytania, to musisz też podać epokę, której dotyczą. Dzisiejsi młodzi nie będą wiedzieć…
…strzygę – kędziorki we wtorki
golę – brody we środy… 😉
Wczoraj wieczorem ostrzygłam Geologa od Rumunki. On niebawem będzie habil 😎 We Wiedniu. Rumunka z dzieckiem jeszcze w Rumunii, ale w lutym ma przyjechać wraz z jednym speleologiem z Budapesztu i jego żoną oraz dzieckiem. To u nich nocowaliśmy w drodze na rumuńskie wesele jesienią 2007. W międzyczasie doczekali się córeczki.
Stara Żabo,
takie „wcześnie-wszystko” to przekleństwo, bo nic, tylko musisz uważać, czy nie zrobi sobie krzywdy. A niechby do roku leżało na d… i nie wymagało kotleta! A najważniejsze, by nie robiło szkód! Moje robiło.
Dla naprzykładu – była impreza z jakiejś okazji. W piwnicznej izbie, ale dwa pokoje, łazienka, kuchnia, towarzystwo się zwaliło i imprezowaliśmy. Ja nie gorsza, w końcu uwiązana przy dziecku i w domu, bo kogo stać na opiekunkę, dobrze, że na piwniczną izbę było jako tako.
Rano wszyscy do pracy albo na zajęcia, mnie zaś budzi podejrzany dźwięk.
Golutki aniołek stoi na biurku pośrodku meblościanki z płyt paździerzowych, zdobytej w ramach kredytu dla młodych małżeństw, i spokojnie oddaje mocz, za moment ten spłynie do szuflady z dokumentami, ja się rzucam, żeby tę szufladę zabezpieczyć, aniołek ściąga z półki wyżej doniczkę z kwiatkiem, ta się roztrzaskuje, ziemia, kawałki doniczki, roślina w strzępach, mocz płynie…
Miał spać, a nie wydrapywać się z kojca, z którego teoretycznie nie miał prawa się wydrapać, i jeszcze po szafach łazić!!! Do dzisiaj wypominam i domagam się odszkodowania za traumę. Nawet kaca nie miałam czasu wyleczyć 🙄
Owszem, spotkała go kara, w końcu rozwalił sobie łebek i Boże Narodzenie przeleżał w szpitalu w Murzzuschlag. Związać nie szło…Teraz rzadko fizyczny. Windą bliżej 😯
kod – fe25
Nemo. W poniedziałek żona zrobiła mi przedziałek. Na szczęście nie tomahawkiem! A więc tak przyuczyłem Ewę, że strzyże mnie i to bardzo udatnie. Oszczędzam 10 dol. (osiem za strzyżenie + dwa do fartucha) Uha! Cracoviensis sum.
yyc?
poczytaj 🙂 No dobra… Kingstob w B, ale i tak wysoko!
http://blog.canoe.ca/travel/2010/01/14/calgary_most_attractive_cdn_city
Cichalu,
to u Was fryzjer taki tani? 😯 U nas to chyba za sam przedziałek tyle 🙄 Strzyżenie od 39 Fr czyli prawie tyle samo dolarów. Mam dwóch stałych klientów: Osobistego i Geologa. Ten pierwszy ostatni raz był u fryzjera przed naszym ślubem w 1979 😉
22ff
*Kingston
Cichal,
mecyje… zapytaj Jerzora o jego osobistego fryzjera (-erkę…) 😉
Płaci butelką wina, od jakiegoś czasu magnum, za mniej mi się nie opłaca chwytać za nożyczki. I tak wypija z tej butelki…
Chyba sie zaraz wścieknę. Co oni na tej budowie naprzeciwko robią – pojęcia nie mam. Wypompowują coś czy jaki diabeł, dudnienie słyszę od rana. W dodatku co rusz zajeżdża taka wielka ciężarówa i dokłada hałasu. Z niecierpliwością czekam na toast, chyba nawet przyspieszę.
To u Was nie wypada podejść bliżej i zobaczyć, a nawet zapytać, co robią?
Zostawiłam rzęcha na podwórzu, bo pomyślałam, że mogłabym pojechać wnuki zobaczyć. Nabyłam jakiś preparat, który się wrzuca do pieca i ponoć dzięki niemu (spala się) sadze prawie same odpadają ze ścian komina. Ponieważ im sie w ubiegłym sezonie grzewczym zapaliły sadze, panika była na całego, straż ze Świdwina przyjechała (jak już się wypaliło) i zalecili co trzy miesiące komin czyścić. Może z tym będzie łatwiej, sprzedawca zachwalał, ponoć ci, co już używali, też chwalą. Kosztuje grosze – 1,20PLN za torebeczke, na raz trzeba wziąć dwie. Przeto nabyłam dwie.
Konie czekają, aż bedą mogły wejść do posprzątanych boksów i z nudów wylizują mi samochód. W ubiegłym roku zjadły wycieraczki, podrapały zębami przednią szybę i lakier na masce. Wolą sól z jezdni niż specjalną dla zwierząt
Piotrze, mail dotarł, już łypnęłam okiem nań, ale lecę w koncu te szkapy zamknąć. Potem na spokojnie przestudiuję, Podziękowania dla Basi i Ciebie 🙂
Żabo ,ciekawa jestem ,co to za preparat do usuwania sadzy.Jak się nazywa i gdzie go się kupuje .To tak na przyszłość ,bo na razie jeszcze żadnej sadzy pewnie nie ma w naszym kominie .Ale dobrze zbierać takie przydatne informacje .
U mnie w domu stosowało się nieortodoksyjne metody czyszczenia komina. Co jakiś czas spalało się stary but gumowy w kuchennym piecu i taki cug się robił, że tylko iskry leciały i trzeba było na dworze patrzeć, gdzie lecą 😯 Kominiarz przychodził co roku, stwierdzał brak sadzy, kasował swoją dolę i szedł dalej. Ale też komin był solidny, poniemiecki i nigdzie nie pękał 😎 Teraz to by pewnie zgroza wszystkich objęła…
nie jest to najnowsza wiadomosc ale my tutaj bedziem mieli reforme szkolnictwa, nie bedzie podstawowek, szkol tzw. glownych i szkol realnych tylko wszystko beda takie 12-latki posiadajace ten sam status co gymnazium….to ja stad wieje, przeciez masy dzieci, ze szkol glownych i realnych nie potrafia czytac i pisac i one beda mialy te sama mature co Dagny, ktora ma 4 razy w tygodniu lacine, angielski i jeszcze likwiduje historie na rzecz starogreckiego, nic tylko wiac
tzn. jej szkola likwiduje historie i geografie na rzecz greki i etyki
Doroto,
a dokąd chcesz wiać? Do innego landu czy do Polski? Są w Polsce szkoły z łaciną niższe niż licealne?
lacine to jeszcze strawie, dziecko ma zaliczone dwa lata laciny i tyle jest wymagane aby przystapic do studiow magisterskich, gdyby jej sie chcialo, bedzie na papierze, gdyz oni sie ucza tej laciny tak jak my uczylismy sie rosyjskiego, na placze z powodu greki nie mam ochoty ale jak od przyszlego roku szkolnego dojda ci sredni lub slabi do gymnazium to co to bedzie, to zeby sie przez prawie caly szkole nie uczyc historii i geografi jest dla mnie niewyobrazalne
to literowki – cala szkole
Dzieci w wieku przedszkolnym jedza fasole i zasmiewaja sie w rytm nastepuajcego wiersza:
Beans, beans the musical fruit
The more you eat, the more you toot
The more you toot, the more you feel
Let’s have beans for every meal
Kiedy dzieci ukoncza pierwsza klase, tekst wiersza jest troche zmodyfikowany:
Beans, beans good for your heart
The more you eat, the more you fart
The more you fart, the more you feel
Let’s have beans for every meal
Polska nie ma kryzysu i ma lepsze szkolnictwo, choc Polacy narzekaja
Orca, 😀
U mnie dziś hummus z ciecierzycy i sałatka z tejże, bo Osobisty lubi widzieć, co je 🙄
Moje dziecko bardzo lubi hummus, ale już jest dorosłe 😉
jak było małe, to najchętniej jadło marchewkę i szpinak, a mięsa nie chciało przez pierwszy rok w żadnej postaci.
Panie Lulku?
Niech Pan Lulek zapoda, ku czci, za co, kogo i tak dalej wychylamy dzisiaj, bo czas!
(Połowę już wypiłam, plotkując telefonicznie, ale jeszcze mam na odpowiednią godzinę!).
Kulinarnie… Jerzor podsyła… 😉
ftp://thinpc.geol.queensu.ca/pub/rodzynki/Howlongcanyouholdyourbreath_1.wmv
Nie wiej, Dorotko nie wiej, bo stary system szkolnictwa chyba tylko Białoruś zachowała. W Polsce języki klasyczne prowadzi z reguły jedna szkoła na województwo i to licealna. Ponadto ryzykujesz, że dziecko będzie miało tygodniowo 3 WF-y, 2 religie za to 1 godzinę fizyki, chemii, biologii itp
W ramach walki z chłodem Młodsza przygotowała napój chłodzący, rodzaj szprycera – słodki (!) wermuth, mocno gazowany tonic, plaster cytryny i lód. Ma dziewczyna fantazję (wydziwiam i piję oczywiście). Igor już jest w domu na „urlopie szpitalnym”; kazali z nim przyjść w środę, kiedy już będą wyniki testów laboratoryjnych i w razie wzrostu temperatury.
nemo,
Hummus jest smaczny. Troche juz sie tym przejadlam i na razie zadne rymy nie pomoga.
Czyzbym niechcacy zostal blogowym podczaszym. Jesli takie byloby zdanie ogólu jak Voks Populi, Voks Dei to i tak wymaga to zatweirdzenia przez Najwyzszy Organ czyli Gospodarza. Poklonie sie z pokora przyjmujac z uszanowaniem decyzje.
Czekajac zatem na decyzje proponuje
Toast za blog
Pan Lulek
Ja wskakuję w rzęcha, więc toast nieco potem, jak wrócę.
Teraz mogę bezalkoholowo.
Miejscowa policja cięgiem się zasadza za rogiem i każe dmuchać. Trzeźwy kierowca jest dla nich zaskoczeniem, tak sądzę. Mimo tych łapanek pijani jeżdżą nadal w wielkiej ilości.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
I za zdrowie Pyrowego Igora musimy koniecznie toast wznieść !
My ponczem rumowo-cytrynowym,co to Osobisty,
w ramach wstępnych degustacji ,już na jutro przygotował.
Alicjo- boubou w całej pełni !
Danusko, a moze zamiast ciasta bananowego ( zrobilam tylko raz i bylo mdle!) podalabys zapalane banany? Rumem czy tez dzinem. Sa smaczne i efektownie podane z plomieniem, sprobuj.
Alicjo i Jerzor: 🙂 🙂
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1502293,1,nie-bedzie-obowiazkowych-oplat-za-torebki-foliowe.read
…a szkoda. U nas się płaci 5 centów od torby – niby nic, nagle okazało się, że ludzie znaleźli jakieś parciane worki, torby płócienne, w ostateczności wezmą ze sklepu zbywające pudło kartonowe (sklepy spożywcze tutaj wystawiają do wzięcia), a torby foliowe używa się aż do rozerwania na strzępy, bo i pakuje sie w nie nie po dwa produkty, a tyle, ile da się upakować.
Walnąć ludzi po kieszeni – zaraz znajdą rozwiazanie. Okazuje się, że ugięto się przed producentami toreb, bo to ICH walnie po kieszeni 😯
Dobra. Satchmo był pierwszy, ale to moja druga miłość… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QmUmhFyic9A
…bo jak Satchmo śpiewa, to mi patrzały mokną.
http://www.youtube.com/watch?v=vnRqYMTpXHc&feature=fvw
Umykam do kuchni.
Pyro, trzy razy w tygodniu WF to by sie jej przydalo, a religia jest obowiazkowa?
Dorotalu – dobrowolnie przymusowa. Ale wiesz, jest artykuł jak raz na nasze zamówienie : wejdź na stronę http://www.newsweek.pl i przeczytaj artykuł „Doktor Judym musi odejść”
Alicjo-płonące banany były tydzień temu.To rzeczywiście
pyszny i bardzo efektowny deser.
Wprawdzie skład gości będzie teraz inny,no ale my-gospodarze
chcemy też sobie trochę urozmaicić życie.
Poza tym ciasto bananowe już zrobione – dodałam sok z cytryny,
tak jak podpowiadała Nemo. Jest całkiem smaczne 🙂
Ja też przeczytałam ten artykuł o torebkach foliowych ,które muszą pozostać bezpłatne .Nawet takie sprawy są rozpatrywane pod kątem wyborów,bo moim zdaniem ,takie motywy kierują premierem .Bardzo mi się to nie podoba i jako wyborca zapamiętam to sobie .Od bardzo dawna noszę przy sobie jakieś własne torby wielokrotnego użytku , a ostatnio wiele razy byłam świadkiem ,że ludzie dowiedziawszy się ,że muszą zapłacić 5 czy 7 groszy,rezygnowali z torebki foliowej i radzili sobie bez niej .Skąd ta troska o producentów torebek foliowych ,kiedy o inne branże rząd niezbyt się martwi .Jestem zniesmaczona.
Zażyłam Nebbiolo d’Alba. Kreska choć miękka, to rysunek wyraźny 😎 Ekstraktywności nie oceniam, dawka chyba za mała… 😉
Ja też zażyłam resztę tego, co miałam, i co zwykle (Montepulciano d’Abruzzo). Na rysunek nie zwróciłam uwagi, nie wiem, czy to miało długi nos, a że miałam w pękatym kieliszku, nie zwróciłam uwagi na „long legs”. Bo nos to od wdychania, a te długie nogi to mają się na lampce ukazywać 🙄
Ja piłam, nie wdychałam! I wypiłam do końca, obiad przesuniety w czasie prawie godzinę – nie moge tyle czasu wietrzyć wina, bo co to będzie za przyjemność dla nosa, o nogach już nie wspominając.
No i kreska wyraźnie spadła do zera, samozakreśliwszy się 😯
Ekstraktywność obadam przy następnej butelce, tej do obiadu. Ktoś ma pomysł, jakich narządków użyć do badania? Żeby chociaż wyglądało na naukowe, bo według mnie – kropelka na szkiełko, szklana w gardełko.
Nie będziemy cennego płynu marnować.
Ja się chyba wcześniej położe, za jakieś pół godziny, odeśpię wczorajszą niespokojną noc. Spadam, do jutra.
Pyro,
przeczytałam artykuł, który polecałaś Dorotalowi. Przyczepili się tego Żeromskiego, jakby to on był wszystkiemu winien 🙄
Ja przeczytałam wszystko, co Żeromski napisał, a mnie w rękę wpadło, „Wierną rzekę” uważam za poezję wysokiej próby, poezja pisana prozą.
Takie skrzywienie mam, o! Elizę Orzeszkową i inne takie tam też przyswajałam równo i z ochotą. „Noce i dnie” Dabrowskiej – dla wielu odruch wymiotny, dla mnie piękny obraz psychologiczny kobiety. Pasanie krówki sprzyjało czytaniu, bo ileż można przemawiać do krowy, kiedy ona chce spokojnie przyswajać trawę.
Jakieś kanony powinny być, ale jakie? Mnie nie podniecał Szekspir, czytać musiałam – mogłam się migać, ale wolałam wiedzieć, od czego się migam.
Moim zdaniem każdy z maturą powinien wiedzieć, kto to Homer (TEN Homer), Safona, Szekspir, Balzaki i te inne Mickiewicze, co to czytać kazali. Problem w tym, że teraz juz krówek nikt nie pasie i nikt nie ma czasu na czytanie. Internet jest, po co sobie głowę zawracać.
Ale tak też było za moich czasów – jak ktoś czuł potrzebę i chciał, to czytał, nie chciał, to się migał.
Teraz o wiele łatwiej znaleźć wskazówki na temat, co warto przeczytać.
O, rozpisałam się – a chciałam napisać krótko – żelazne kanony powinny być, a doktor Judym… komu potrzebny dziś w lekturach polskich doktor Judym?
Komu potrzebni „Chłopi” Reymonta, niby też ramota – kto z młodzieży zrozumie i doceni za piękno języka i niezwykle poetycki przekaz czterech pór roku, komu się będzie chciało czytać te tomy? (mnie sie chce co jakiś czas). Ale wypadałoby wiedzieć wykształconemu licealiście, że to jeden z naszych czterech literackich noblistów.
Dopiero jako stara kobieta, wysiadując, doceniłam mistrzostwo Adama M. jeśli chodzi o „Pana Tadeusza”. To nie dla młodych i głupich – wystarczy im w skrócie, a nie tak nas tym Tadkiem i Zośką okładać, jak nas okładali za mlodu, myśmy chcieli do… ja do *Tadka*, a Tadek z 3-C do Zośki!
U mnie w dzienniku (główne wydanie) wspomnieli o przylocie polskich ratowników i szkolonych piesków na Haiti, pokazali zdjęcia. Dodali – jako jedni z pierwszych.
Ja też przeczytałam ten artykuł. Jest tam teza, że „Najważniejsza jest otwartość, asertywność i zdolność adaptacji.” A młodzi ludzie muszą posiadać „sprawność myślową, pewną wrażliwość moralną na problemy innych ludzi oraz elementarną świadomość, że rzeczywistość jest złożona.” Ciekawe, jak chcą to osiągnąć bez odpowiednich lektur, bez poznania kanonów literatury światowej, która traktuje właśnie o złożoności świata i ludzkiej natury i o problemach, z którymi człowiek boryka się od tysiącleci. Mądrość to jest czerpanie z wiedzy i doświadczeń pokoleń przed nami i wyciąganie wniosków dla siebie i świata. I zaoszczędzenie sobie choć części przykrych zderzeń z rzeczywistością dzięki poznaniu, że nie jesteśmy pierwsi w tym waleniu głową w mur 😎
Patrzcie, patrzcie, jak sie w oślim temacie zagotowało. Dostałam kolejnego maila na temat osła, tym razem z Ogródka przy Wawelskiej. Przy okazji jest tam link do Ogródka, z pewnością zainteresuje Echidnę i Nowego – to ich strony (moje to Plac Zbawiciela i okolice)
„Droga Pani Stara Żabo!!
Nie ma nic gorszego niż brak odpowiedzi na dręczący problem, na pytanie rzucone w wirtualną przestrzeń i pozostawione bez odzewu.
Spieszę więc wyjaśnić co i jak w sprawie osła z Wawelskiej.
Nie będzie ogródek na Odyńca pluł nam w twarz!!!
Ogródek na Wawelskiej też miał swojego osła.
NIe dość że osioł był, to jeszcze się nazywał! Ciekawe czy ten z Odyńca też?
Olek, się Wawelski nazywał, skąd ten Olek??, kto go nazwał?? Dzieciaki pewnie, przecież prezydenta Olka nikt w najśmielszych wizjach nie widział, ,ja go na oczy – tego osła Olka, też nie widziałem,
ale moja żona, miieszkająca na Wawelskiej bywała w Ogródku Jordanowskim, osła widywała i pamięta, kłapouch był!!!
Pamięta osła również jej podstawówkowa klasa która to zebrana przez Naszą Klasę omawiała to i owo z przeszłości – podstawówka numer 23, prawie vis a vis Jordanka.
Tu są twarde dowody, twarde- tak powiedziałby Prezes K., jeśli chcesz poczytaj.
O Olku i Jordanku oczywista oczywistość, Prezesa łatwo wyguglasz, osła Olka to jest sztuka!!!
http://warszawa_3jordanek.republika.pl/page846393973485041b8996ae.html
Jeśli temat jeszcze ciekawy
http://www.oko.com.pl/uploads/ochotnik/3/200910252222049efc06.pdf tu poszukaj Pani Stara Żabo tekstu o zwierzętach.
Życząc Żabim Błotom, Żabie i sobie nagłej i niespodziewanej wiosny, taką dać nam racz Panie,
pozdrawia podczytywacz,
eses.”
Ja się skaleczę! W tekscie, który chciałam zamieścić są podane dwa linki i komentarz czeka na akceptację, która nie wiadomo kiedy nastąpi. Ponieważ sprawa może być interesująca dla Echidny i Nowego, a oni zaraz powinni się pojawić, więc rozbiję ten komentarz na dwa, kazda część z jednym linkiem i skopiuję poniżej.
Stara Żaba pisze: Twój komentarz czeka na akceptację.
2010-01-16 o godz. 00:12
Patrzcie, patrzcie, jak sie w oślim temacie zagotowało. Dostałam kolejnego maila na temat osła, tym razem z Ogródka przy Wawelskiej. Przy okazji jest tam link do Ogródka, z pewnością zainteresuje Echidnę i Nowego – to ich strony (moje to Plac Zbawiciela i okolice)
?Droga Pani Stara Żabo!!
Nie ma nic gorszego niż brak odpowiedzi na dręczący problem, na pytanie rzucone w wirtualną przestrzeń i pozostawione bez odzewu.
Spieszę więc wyjaśnić co i jak w sprawie osła z Wawelskiej.
Nie będzie ogródek na Odyńca pluł nam w twarz!!!
Ogródek na Wawelskiej też miał swojego osła.
NIe dość że osioł był, to jeszcze się nazywał! Ciekawe czy ten z Odyńca też?
Olek, się Wawelski nazywał, skąd ten Olek??, kto go nazwał?? Dzieciaki pewnie, przecież prezydenta Olka nikt w najśmielszych wizjach nie widział, ,ja go na oczy – tego osła Olka, też nie widziałem,
ale moja żona, miieszkająca na Wawelskiej bywała w Ogródku Jordanowskim, osła widywała i pamięta, kłapouch był!!!
Pamięta osła również jej podstawówkowa klasa która to zebrana przez Naszą Klasę omawiała to i owo z przeszłości – podstawówka numer 23, prawie vis a vis Jordanka.
Tu są twarde dowody, twarde- tak powiedziałby Prezes K., jeśli chcesz poczytaj.
O Olku i Jordanku oczywista oczywistość, Prezesa łatwo wyguglasz, osła Olka to jest sztuka!!!
http://warszawa_3jordanek.republika.pl/page846393973485041b8996ae.html
…..” cdn
tutaj ciąg dalszy z drugim linkiem:
Jeśli temat jeszcze ciekawy
http://www.oko.com.pl/uploads/ochotnik/3/200910252222049efc06.pdf tu poszukaj Pani Stara Żabo tekstu o zwierzętach.
Życząc Żabim Błotom, Żabie i sobie nagłej i niespodziewanej wiosny, taką dać nam racz Panie,
pozdrawia podczytywacz,
eses.?
Poza tym dostałam jeszcze maila na temat sadzy w kominie:
„Przepraszam za natręctwo i powtórnego maila.
Ja w sprawie sadzy. Fachowcy od pieców CO twierdzą, że najlepsze na
czyszczenie komina są obierki z ziemniaków spalone w piecu. Potwierdza
to praktyka u mojej sąsiadki. Bardzo się męczyła dopóki nie poznała
tego patentu. Radzę spróbować.
Pozdrawiam Krystyna D.”
Krystyno D. powiedz nam jeszcze, całkiem serio, ile tych obierek trzeba i czy mają być świeże, czy suszone?
Krystyno-nasza blogowa – ten preparat nazywa się SADPAL, na saszetce nie ma danych producenta, pewnie są na opakowaniu zbiorczym. Sąsiadka córki stosuje go z dużym zadowoleniem.
nemo (00:06):
No właśnie 🙄
Dalimy radę, ale świat coraz bardziej złożony jest. Wydaje mi się, że młodzi to pobierają i filtrują, bo wszystkiego nie da się przerobić, i jakoś to działa.
Sama widzisz to po swoich młodych, ja po swoich. A my…
no, nie mogę się oprzeć… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvghttp://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg
Będziemy piękni, jak dawniej
będziemy działać sprawniej!
Internauci mówią, że kilo suszonych obierek.
Z dyskusji w internecie:
„Żeby całkowicie spalać węgiel (w stosunkowo niskich temperaturach ! ) też potrzebny
jest katalizator. Sadza jest czystym chemicznie węglem, który z różnych powodów
nie zdołał połączyć się z tlenem. Sadpal obniża temperaturę spalania sadzy i powoduje
że nie uchodzi ona ze spalinami do komina, ale spala się w kotle zamieniając się w ciepło.
Można to łatwo zobaczyć z zewnątrz, jak wygląda dym przed podaniem sadpalu… i po
Kiedy dochodzi do niecałkowitego spalania, kotły zachodzą tłustą sadzą i dramatycznie
maleje ich sprawność. Gdy warstwa ma 2 mm, to aby uzyskać ten sam efekt cieplny
trzeba spalić około 20% węgla więcej. Warto więc dbać o czystość powierzchni absorpcyjnych.
Teraz ile tego proszku podawać. Na Twój kocioł, około półtora łyżki stołowej, najlepiej
w dwóch porcjach. Najpierw równomiernie na pierwszą warstwę węgla, resztę na górę.
Środek ma atesty (korozja) można je zobaczyć na stronie producenta.
Sadpal wg. mnie… NIE JEST jednak lekiem, na JUŻ zatkane sadzą kominy.
Kominy mają być czyszczone mechanicznie, bo aby doszło do „wyczyszczenia”
cieplnego, to temperatura w kominie musiała by uzyskać ponad 350*C !!!
Prawdą jest jednak to, że stosowany do paliwa, powoduje że kominy wyraźnie mniej się brudzą.
Mniej też się brudzą elewacje budynków, ale nie o to pytałeś „
Chemicznie SADPAL zawiera siarczan miedzi. Ten pakowany w saszetki po 50 gram należy wrzucić do ognia nie rozrywając opakowania. Z tego co ja zrozumiałam, to komin trzeba czyścić, ale czyści się dużo łatwiej, sadza odpada ze ścian komina.
W moim kominie to siedzą kawki i niczym się nie przejmują
obierki są dobre na wszystko – do czyszczenia zakamienionych czajników też
Nowy, ja już gaszę!
Poczytaj o ośle, może Ty go znałeś?
U mnie do komina wrzucalo sie wate nasycona denaturatem i podpaloną. Ha!
Zablokowało mnie na blogu po raz pierwszy w życiu blogowym, nie wiem, czemu 🙁
Nie używałam słów, przysięgam!
O, dalej nie działa i chciałam podejść, a się nie da.
Zaraz sobie ponaużywam! Kurka zielona i kurka siwa…
Chyba już kumam lekuchno…jakis tam przekretnik komputerowy wysyłał mi ten sznureczek i przerabiał na poprzerabiany. Nie pytajcie mnie.
http://www.youtube.com/watch?v=ntm1YfehK7U
No to teraz dyskoteka.
http://www.youtube.com/watch?v=vyqgjCKm9nQ&NR=1&feature=fvwp
hej… człowieku…
http://www.youtube.com/watch?v=lRcQZ2tnWeg&feature=related
😉
http://www.youtube.com/watch?v=WChywYrwHBY&feature=related
A tu z Kate Bush nasz ulubiony Kanadyjczyk, prawie sąsiad… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=IRHA9W-zExQ&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=nvwrSdMY7dQ
Niech wspomnienie dalej trwa!!!
Tego tam ( poniżej, imienia nie wymawiam) trudnogo rozgryźć, a mnie się nie chce, bo ja tu polskimi diakrytykami staram się. *Takom* żem, a tu mi ten tam łotr wyrzucił, skunks ponury!
http://www.youtube.com/watch?v=QCn5S5nGGHE
O, wlazło:)
No to jeszcze…
http://www.youtube.com/watch?v=IJmg5_ROsJE&feature=related
Ty coś kumasz? bo ja nic, taka jestem śpiąca. Jutro owies.
Żabo,
Podczytywałem z doskoku w ciagu dnia. Ty masz rację – w Ogródku Jordanowskim na Wawelskiej BYŁ osiołek, należał do wszystkich dzieci, i z tego co pamiętam (mieszkałem stamtąd rzut beretem), chodził sobie po całym terenie nikomu nie robiąc żadnej krzywdy i nikomu nie wadząc. Dla dzieci był dużą maskotką, wszystkie go bardzo lubiły, a w pamęci niektórych, np. mojej, zatrzymał się na wiele dziesięcioleci. Co się z nim później stało – nie wiem.
Znowu jadę kupić sobie jakąś ciepłą strawę. Do później.
A to je dobre!
Zamykam dyskotekę, bo leniwie mi się zrobiło, idę do wyrka.
http://www.youtube.com/watch?v=IBNxI1ocKXE&feature=related
Nowy, zobacz te linki z maila, którego dostałam. Tam jest o Ogródku. Myślałam, że on padł przy budowie Trasy Łazienkowskiej a okazuje się, że trwa i ma się dobrze 🙂
Żabo i podczytywaczu eses,
Bardzo dziękuję za linki, nie wiedziałem, że taki „Ochotnik” w ogóle wychodzi, a w nim – ścieżki całego mojego dzieciństwa i mojej młodości. Pismo natychmiast wywołało wspomnienia, te świetne, bez luksusów, ale młode. Zamieszczone zdjęcie z ulicy Langiewicza – tę willę znam nie tylko z zewnątrz, ale też bardzo dobrze od środka, gościem byłem tam wiele, wiele razy, a na poddaszu, gdzie uchylone okno – niejedną wódkę i niejedno wino wypiłem. Bardzo stare dzieje.
Całe osiedle to oaza jakimś cudem ocalała od wojennych bombardowań.
Ach! Można długo wspominać – skwerek przy Dantyszka,…. no nie, nie będę wszystkich zanudzał.
Dziękuję jeszcze raz i dobranoc 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=kLbhLu9rq-I&feature=related
Czyżby jeszcze wszyscy spali czy to kolejna awaria systemu? No to próba mikrofonu: raz,raz, raz…
…dwa dwa dwa 😉
Dzień dobry! Pogoda na narty, idę się przelecieć na świeżym powietrzu i dotlenić, czego wszystkim życzę 🙂
co dzisiaj gotuje klasa 6b, dzisiaj w szkole Dagny jest dzien otawrtych drzwi, a ze jest to szkola o profilu klasycznym, to dzieci przygotowaly niektore dania jadane przez Rzymian:
np. soczewica z kasztanami:
ugotowac 500 gr. soczewicy, utrzec 1 lyzeczke pieperzu, kminku, kordianu i mienty, dolac do tego 2 lyzki bialego wina, 2 lyzki oleju z oliwek i dodac jedna lyzke miodu, sos ten wlac do soczewicy i do tego dodac 200 gr. musu z kasztanow, podgotowac i doprawic
i jeszcze jedna latwa przekaska
Daktyle przekroic na polowe, wyjac pestki i nadziac kozim lub owczym serem, gotowe!
Nie mam czasu. Zapomniałam wyjąć z zamrażalnika polędwiczkę na dzisiaj przeznaczoną i teraz będzie kłopot (mikrofali nie mam) i zaraz zabieram się do produkcji ciasteczek na sposób Dagny – roboty co prawda niewiele, ale zawsze miejsce w kuchni zrobić trzeba, a tam dzisiaj tylko baby z dziadem brakuje.
Zimno! Tylko -6*C, ale wieje. Może nie tak bardzo mocno, bo nie zwiewa szadzi, ale wystarczająco przenikliwie, zeby ręce w rękawicach grabiały przy odskrobywaniu lodu z szyb.
Wstyd na blogu się przyznać, ale gotuję napój rozgrzewający z torebek, czyli żurek i barszcz biały, po dwie torebki każdego, Winiary oczywiście jak już torebkowe, razem 3,5 litra. Do tego biała kiełbasa i kiełbasa kozacka, obie z masarni w Barwicach. Tę kozacką odkryłam stosunkowo niedawno, jest podobna nieco do polskiej, też surowa, tyle, ze znacznie tańsza. Barwickie wędliny mają zasłużenie bardzo dobrą opinię. Dotąd polowałam na ich kabanosy – suche i kruche! i na kiełbasę bauera – ta z kolei ma w środku spore kawałki soczystego mięsa. Kozacką do żurku wsadziłam eksperymentalnie, bo właśnie zupełnie niechcący odkryłam, że po podgrzaniu w mikrofalówce jest przepyszna – przyszłam taka zziebnieta, że na samą myśl o zjedzeniu czegoś z lodówki poczułam dreszcze, więc wsadziłam spory kawałek do mikrofalówki, zeby go nieco rozgrzać. Nastawiłam na 1 minutę „szybko”. Pogrzewanie w mikrofalówce jest często nieprzewidywalne: trzy parówki pokrojone na kawałki po 80 sekundach są częściowo zimne a częściowo pękają z gorąca (od razu zapewniam, ze naczynie z parówkami się obraca). Akurat ta kiełbasa zagrzała się doskonale, tak jak powinna i cała równo. Z musztardą świdwińską i majonezem – pycha! Jeszcze słowo o musztardzie: w Świdwinie była octownia, która też robiła doskonałą musztardę, octownia padła a musztardę według jej receptury zaczął produkować p. Jacek Korzeniewski, który w zasadzie ma wytwórnię wód gazowanych, a robienie musztardy jest jakby zajęciem ubocznym, wręcz hobby.
Jego musztarda jest na prawdziwej gorczycy, mielonej na miejscu a nie na gotowych proszkach, które zawierają rózne dziwne rzeczy oprócz gorczycy, żeby były tańsze.
siedem, siedem 😀
Witam Wszystkich i życzę słońca, które jeszcze wczoraj, moja internetowa pogodynka zapowiadała na jutro. Już jej się zmieniło i dziś na paseczku widzę chmury z płatkami śniegu – wrrrr 🙁 Może chociaż Wam się uda ujrzeć to „moje” słońce z paska. 😉
Wczoraj nadrabiałam zaległości w kontaktach międzyludzkich i nareszcie mogłyśmy się spotkać z pogadulkać z psiapsiółką. Odkąd Ją znam, to się zastanawiam, jakim cudem ta przyjaźń przetrwała tyle lat. Jesteśmy tak różne, że aż się nie chce wierzyć, że przez 30 lat przyjaźni ani razu nie doszło między nami do żadnego spięcia i to przy moim „cholerycznym” temperamencie.
Pyro, ja też mam na dziś (i jutro) zaplanowany polędwicowy obiad. Znowu sobie zrobię polędwicę wieprzową wg przepisu Gospodarza …… ciut go dostosowując do mojego lenistwa 😉 a mianowicie, na podsmażone plastry polędwicy a przed polaniem sosem serowym, położę warstwę ugotowanego, przestudzonego ryżu, oczywiście wymieszanego widelcem, wg wskazówek p.Basi. Sosu było faktycznie dużo i myślę, że zapiekanka będzie udana.
Żabo, trochę Tobie i Nowemu zazdroszczę osiołkowych wspomnień. Ja tylko pamiętam jedne zwierzęta blisko domu, bo naprzeciw kamienicy, w której mieszkaliśmy jeszcze było …. gospodarstwo, malutkie i codziennie rano gospodarz prowadził swoje krowy na wypas w okolice lotniska. To gospodarstwo (tylko z krowami), działało do końca lat „60”. Teraz jest tam ładny skwer.
Zapomniałam dodać, że usytuowane było w niewielkiej odległości od centrum Katowic. 😯
Witajcie.
Pyro,
Jeśli chodzi o rozmrażanie bez mikrofali, istnieje coś takiego aluminiowa płytka ponoć nawet 4-krotnie przyspieszająca rozmrażanie żywności.
Wygląda toto tak:
http://www.vitrine-magique.be/ContentVMB/VisuelsProduits/FRA/vis_prin/3/8/5/0/38500.jpg
Dostaliśmy coś takiego w prezencie, ale przyznam szczerze że rozmrażania na tym jeszcze nie próbowałam. Natomiast świetnie się sprawdza przy smażeniu konfitur i wszelakich potraw lubiących przywierać i wymagających długotrwałego mieszania w garze…
Good morning mr.Sunshine
you brighten up my day
come, sit beside me in your way….
http://www.youtube.com/watch?v=3Pn1SGRq7_Y
Dzień dobry Szampaństwu.
Tak jest, Panie Lulku – ktoś musi na siebie wziąć obowiązki podczaszego i na Pana wyszło. Od razu podpowiadam, że jutro imieniny paOlOre i Pawła, który czasami tutaj dawał głos (niech się zjawi na toast!), a w poniedziałek Jaropełki, znanej jako Pyra.
Na dzisiaj niech Pan coś wymyśli, Panie Lulku.
U mnie mokra zima plusowa, o słońcu nie wiem, podobno ma być jakieś pierścieniowe zaćmienie (następne dopiero za tysiąc lat, nie będziemy czekać!) – jak będą chmury, to nie zobaczę 🙁
Jeśli komuś się uda cyknąć fotkę, niech zapoda. Muszę poczytać, kiedy to będzie dokładnie, coś mi mówi, że dzisiaj…
Diabli…. wczoraj było!!!
I tak bym nie widziała, u mnie chmurzyło i mżyło 🙁
http://tvn24.lajt.pl/1638298,1,4,wiadomosc.html
Ciekawy rodak.
http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,7438552,Polak__ktory_uratowal_100_tys__osob.html
Co wy wszyscy robicie wczesnym popołudniem?
http://www.youtube.com/watch?v=Wy_0QuT_07k
Pyra dopisuje do listy toastowej męża Jotki – Włodka. On ci mąż śpiewający ochotnie i z pogodnym obliczem Pyrą się opiekował, w wózku popychał, gęś kroił, kawę z ingrendencjami gotował. Mądra ta Jotka, że sobie takiego męża wzięła.
Włodku – sto lat!
Ciasteczek wyszło 50 i idę ostatnią porcję mazać czekoladą.
Szlag mnie zaraz trafi.
No tak. Chciałam podać sznureczek do youtube, do piosenki Marka Grechuty – „Igła”. Jest to moja ulubiona z jego repertuaru. Łotr nie wpuszcza 😯
Niech mu na żółto wyjdzie, o!
Alicjo czytalam tez o rodaku i tu literatura, wracajac do wczorajszego artykulu, sie przydala inaczej by nie poznal swojej zony
Sto lat dla Rycerza Pasztetnika, czyli Wlodka!
A tu by sie przydały pejzaże Lanckorony.
http://www.youtube.com/watch?v=xK03TgzDISc&feature=related
To Pasztetnik Jotki solenizantuje?! A my nic nie wiemy?!
OOOOO! zaraz zapiszemy! O wypijaniu nie wspominam, podczaszego mamy 😉
Ciastka gotowe, ale, skubane, lepią się; czekolada coś kiepsko zastyga. Polędwiczka została upieczona prymitywnie – na poły rozmrożona została wrzucona w rondel, w którym został przysmaczony tłuszcz wytopiony z żeberek. Korzystając z nagrzanego po ciasteczkach piekarnika – lu i po 45 minutach gotowe. Zjadłyśmy z ogórasami i kromką chleba.
Hej, gdzie są wszyscy?
Witam serdecznie,
właśnie mam chwile odsapki. Jedzenie przygotowane. Stół nakryty. Fryzura gotowa. Teraz mały relaks, kawa. Potem, wzorem Alicji, wrzucenie urody na twarz, wystawienie potraw na stół, kreacja (bez przesady) i zaczynamy biesiadować. Śpiewanie kolęd z akompaniamentem. Spróbuję nie zapomnieć i o 20:00 wznieść toast razem z Wami. Czujcie się wirtualnie zaproszeni do naszego biesiadowania 😆 😆 😆
Pyro,
ja go „brałam” nie wedle rozumu, ale wedle serca i tak jakoś wyszło i już ponad 40 lat trwa, lecę na kawę, zapraszamy do stołu 😆 😆 😆
Ogórki wreszcie wyszły! Kruche, małosolne. Się nie spaskudziły. Wczoraj cotygodniowy koncert w Lincoln Theater. Były fragmenty Historii Żołnierza Strawińskiego. Był też b. ciekawy kwartet (obój + trio smyczkowe) B. Brittena. Zaskoczył mnie kompozytor o rdzennie polskim nazwisku, Rzewski. Fryderyk zresztą. Wyguglowałem i okazało się, że urodził się w Massachusetts. Może p. Dorota SZ. coś więcej wie? Dzięki jego kompozycji dokładnie usłyszałem jak brzmi puzon basowy, bardzo rzadki instrument. Był to kolejny ciekawy wieczór. dzisiaj dla odmiany szanty w Fort Lauderdale. Występuje zespół Dalbe, Witek Zamojski i Darek Ocetek. Będzie rummmm.
Cichalu – mam pytanie z gatunku nieprzyzwoitych: powiedz ile kosztuje udział w koncercie, czy to abonamenty, czy bilety. Ta grzeszna ciekawość wypływa z dostępnej mnie (emerytce) rzeczywistości.
Witam Pieknie,
Odpadlam, bo, jak tu tubylcy slusznie mówia, ?uma desgraça nunca vém só? (cos jak ? nieszczescie nigdy samo nie przyczlapie? ) i zaczela mi sie siatkówka odlajac. Sprawnie mi ja laserem ?przynitowali?, ale lekarz postraszyl gorszymi torturami, jesli sie na kilka dni od compa nie odstawie. Polozylam uszy po sobie, choc korcilo sztraaasznie.
Pozdrawiam Szanowne Blogowisko i lece doczytac o jakich pysznosciach to bylo.
Napiszcie miwyraznie o tych obchodach u Jotków-Włodków, bo nie wiem, co wciągnąć do kalendarza. Śluby?
Żadne śluby – Włodzimierza 16-go stycznia czyli imieniny Pasztetnika, a Jotka wzruszyła się małżeńsko.
Kicia – dobrze, że Cię wyreperowali, teraz troszkę przyhamuj.
KICIU , u nas mówi się ” nieszczęścia chodzą parami „.Życzę Ci dużo zdrowia .Oszczędzaj oczy ,nawet rezygnując z naszego blogowego towarzystwa.
Bardzo dziękuję Żabie ,Nemo i innym za porady dotyczące usuwania sadzy.Zostały zanotowane .
EWO ,napisz coś więcej o działaniu tej płytki do rozmrażania .Mnie chodzi bardziej o jej funkcję ochraniającą garnek z konfiturami przed przypaleniem. Czy stosuje się ją tylko na kuchence gazowej,czy także na elektrycznej ?
Pyro! Czy ja wyglądam na utracjusza? Czy ja, krakowiaczek Ci ja, wyrzucony ze Szkocji za nadmierne skąpstwo moge szastac? Wyjaśniam: NIE. Przeciez ja też jestem emerytem. A serio. W Miami jest organizacja non-for-profit, „New World Symphony” przy „America’s Orchestral Academy”. Jej zadaniem jest propagowanie muzyki. Realizują to przez organizację koncertów, lekcji poglądowych, pokazów itp. Robią też koncerty uznanych sław. Najdroższe bilety są po 74 dol. najtańsze po…free. Po drodze są po 2.50, 5, 7, 11, 13 dol. Są też różne formy abonamentów i przedpłat. Całośc funkcjonuje dzięki dotacjom komunalnym a przedewszystkim donacjom prywatnym. Wczoraj w antrakcie przeczytałem, ze ktoś anonimowo przekazał 50 milionów!
Dziś był tak piękny dzień ,że aż dusza rosła. Drzewa całe w szadzi ,słońce świeciło mocno.Najpiękniej oczywiście na otwartych przestrzeniach. Dziś,jak co sobota ,robimy zakupy ,a droga od nas do Rumi prowadzi i przez pola i przez lasy ,było więc co podziwiać.
Dziś też zostałam wystawiona na próbę :co ważniejsze – czy zaspokajanie apetytu koziołka ,czy moje ogródkowe rośliny ? Po godzinie 15 koziołek przyszedł posilić się .Zjadł trochę kukurydzy ,marchew ,poogryzał jakieś badylki ,a następnie podszedł do naszego płotu /z metalowej siatki / i zaczął zajadać gałązki bluszczu ,który posadziłam jesienią. Żeby skubnął trochę ,to proszę ,ale bluszcz bardzo mu zasmakował . W końcu otworzyłam lekko okno ,żeby usłyszał jakiś odgłos i to poskutkowało. Koziołek poszedł sobie ,ale był już najedzony. Myślę jednak ,że zapamiętał sobie ten bluszcz.
No, mam jasność w temacie Marioli… to znaczy w sprawie Pasztetnika, zaraz odpowiednio wciągnę do ewidencji.
Kicia,
Ty oszczędzaj te ślepka parę dni, żebyś potem mogła na całość i spokojnie!
http://www.youtube.com/watch?v=KuJ5LSnkFv4
Trochę jestem przydepnięta, ale toast o wiadomej wzniosę 🙂
Co to ja wczoraj ponawypisywałam, że imieniny PaOlore? Urodziny, jutro!
Włodek Jotkowy wciagnięty do ewidencji. Południe dochodzi, ja w szlafroku 🙄
Idę się odziać.
Nie będę toastu wznosiła w takim stroju, a tu 2 godziny zostało !
Krystyno,
W domu mam kuchenkę gazową. Płytkę położyłam na kratkę płaskim do góry, na to garnek ze śliwkami. Mieszałam raz na 5-10 min. Nic się nie przypaliło 8) .
Nie mam bladego pojęcia jak ta płytka zachowywałaby się na kuchence elektrycznej.
Pyro, teraz już wiemy wszystko, u nas takie pomysły – o jakich pisze Cichal – są nie do przeprowadzenia, skoro np. p.J.Ochojska musiała czekać prawie 2 dni aż łaskawe MSWiA wyda zgodę, Jej organizacji na przeprowadzenie zbiórki z przeznaczeniem dla poszkodowanych przez trzęsienie Ziemi na Haiti. Jak to w czwartek usłyszałam, to mi się „zagotowało”. Przecież Jej PAH, jest corocznie „prześwietlany”, to nie można dać stałej zgody i to w pierwszym rzędzie dla już sprawdzonych organizacji charytatywnych ? Przecież można zapisać w rozporządzeniu, że w razie wykrycia nieprawidłowości w rozliczeniach, stała zgoda na zbiórki funduszy, zostanie cofnięta ?
Zapomniałam Ci też „stuknąć”, jak bardzo się cieszę, że badania Igora, nie potwierdziły wstępnych obaw.
Dzieki piekne, bende Blogowisko ” dawkowac” 🙂 i ide sie wspanialym tamborilem ( żabnica ) pocieszc.
Errata : oczywiście nie wstępnych obaw a początkowych obaw. 🙁
A czort wie, Zgago, dzieciak znowu w szpitalu; w południe mu się pogorszyło.
Cichalu – o zasoby Nababa Cię nie podejrzewałam, tym ciekawsze dla mnie było, jak można 2 x w tygodniu z koncertu skorzystać, bo ja raz w miesiącu zdołam, więcej nie, a Ty po prostu korzystasz z czegoś, co się nazywa Społeczeństwo obywatelskie. Może w kolejnym millenium i u nas?
Witam Wszystkich! W Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej ukazał się album dot. Powszechnej Wystawy Krajowej, która odbyła się w Poznaniu w 1929 r. Na tej wystawie była moja babcia (była wtedy dzieckiem) i opowiadała nam o wesołym miasteczku, a zwłaszcza o diabelskim młynie. W albumie jest zdjęcie karuzeli z samolotami. U nas teraz takich nie ma 🙂 . Strasznie namęczyłam się, żeby obejrzeć te zdjęcia, bo za każdym razem przeglądarka zamykała się. Okazało się, że mam wgraną starą wersję Javy. Pyro, nie martw się, będzie dobrze! Może aby o tym nie myśleć obejrzysz sobie zdjęcia z tej wystawy?
Panie Lulku, yyc, pepegor – ma pytanie: karmicie zimą ptaszki, a czy też dajecie im wodę w jakiś sposób? Zdaje się, że niektóre się kapią nie bacząć na mróz (któryś z Was o tym pisał), ale chodzi mi o pojenie ich.
Parę dni temu usłyszałam straszne ćwierkania wróbli, co mnie zdziwiło, bo było już około w pól do piątej i o tej porze wróble już śpią. Zobaczyłam, ze starają sie schować pod dachem domu, tam nie ma zbyt dużo miejsca, bo okapu właściwie też nie ma, Niemcy dziwnie budowali. Za chwilę zobaczyłam przyczynę tego rwetesu – jastrząb gołębiarz latał wokoło domu i miał nadzieję, że coś upoluje.
Niegdyś w owczarni zimował jastrząb, wróble początkowo chowały się pod paśnikami a potem się przeprowadziły na strych domu. Jak je pierwszy raz zobaczyłam podskakujęce na słomie pod korytami byłam pewna, ze to jakieś dziwne skaczące myszy, tylko skąd ich tyle? Nie powiem jak wyglądał strych po zimie.
1bbb ?
Asiu – jak wejść w tę Bibliotekę cyfrową?
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra
Przebiegłam moich 15 km i jestem wykończona 🙁 Nie mam kondycji, czas mi się pogorszył, muszę więcej trenować. Było pięknie, słoneczko i łagodne powietrze, choć po drodze w górę cienistej doliny było -6 stopni. Wyprzedziłam stuletniego staruszka i kilkoro wędrowców na rakietach, ale i mnie niewielu wyprzedziło (kilkoro młodszych) bo mało było biegaczy, pewnie ze względu na tradycyjny Puchar Swiata na Lauberhornie. Jedni stali w kolejkach do kolejki dojazdowej, inni gapili się w telewizor, a kompletni ignoranci biegali sobie na biegówkach 😉 W Wengen zwyciężył dziś Szwajcar, wczoraj Amerykanin, tyle wiem i mi wystarczy 😉
Po południu błękitne niebo poszarzało, ale chmury nie przesłoniły jeszcze czterotysięczników, w nocy ma zacząć padać. U nas pewnie deszcz, powyżej 1200 m – śnieg. Przydałby się, bo we wsi Habkern wyciąg nie chodził jeszcze ani jednego dnia, a już połowa stycznia. W ubiegłym roku działał od grudnia do marca. Habkern leży na wys. 1000 m, trasa biegowa – 500 m wyżej. Tam jest też mniej niż pół metra śniegu, marnie 🙄
Teraz pora na kolację. Będą ziemniaki w mundurkach i śledzik.
Krystyno, dostałam jeszcze jednego maila w sprawie sadzy i obierek od Twojej imienniczki
‚\”Witam serdecznie!
Odpowiadam póżno ale dopiero dosiadlam do maszyny i uścislałam moją
wiedzę na temat sadzy. Obierki mogą być suche i mokre. Moja sąsiadka
sypie je do pieca za każdym razem gdy goltuje ziemniaki. W sytuacjach
awaryjnych (brak obierek) stosuje mąkę ziemniaczaną. To nie żarty, to
działa.
Namawiam do eksperymentowania. Pozdrawiam Krystyna.”
A my na blogu bardzo dziękujemy za porady 😀
Trzeba zainstalować javę i wtyczkę DjVu. Musisz zajrzeć do zakładki informacje techniczne z lewej strony na stronie głównej. Potem można wszystko przeglądać. Teraz prawie każde województwo ma swoją bibliotekę cyfrową – zajrzyj na tę stronę:
http://www.bg.umcs.lublin.pl/nowa/literat.php
Żabo,
ptakom w zimie nie daje się wody. Mogą się napić z kałuży lub zaspokoić pragnienie śniegiem, a nawet szadzią. W zimie ich zapotrzebowanie na wodę jest minimalne.
Dokarmiając nie należy dawać okruchów pieczywa, ani resztek ludzkiego pożywienia, jeśli jest przyprawione i słone. Chleb pęcznieje w ptasich żołądkach i może doprowadzić do śmierci w męczarniach.
Dużo zdję z tej wystawy znajduje się w czasopismach „Rzeczy piękne” z 1929 roku, które można znaleźć w Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej. W jednym z tych czasopism znajduje się reklama „Krainy słowiańskich baśni” Stanisława Jakubowskiego: „20 drzeworytów odbitych ręcznie na japońskim papierze, w tem pierwszy drzeworyt kolorowy – dzieło to wydano luskusowo w pięćdziesięciu numerowanych tekach – cena teki 120 zł” Pisownia oryginalna 🙂 . Chętnie obejrzałabym to dzieło
oczywiście – luksusowo a nie luskusowo 🙂 .
Dzien jutrzejszy nalezy dla mnie do najwazniejszych dni w roku. Rono w dniu 17 stycznia 1945 roku czyli 65 lat temu z samego rana ulica Pulawska w kierunku wejscia na Wyscigi Konne jechal olbrzymi czolg z czerwona gwiazda. Dojechal do wzgórka gdzie byla zbiorowa mogila powstanców, pokrecil lufa i zawrócil. Potem szly, jechaly kolumny polskich zolnierzy. Wieczorem bylismy spowrotem w naszym nadpalonym domu.
Pijmy toast za tych nielicznych zyjacych którzy wyzwalali Warszawe i zapalmy swieczke za tych którzy nie doczekali naszych czasów.
Pan Lulek
Czy ktos jest Slazakiem i rozumie o co chodzi? Dostalam ogorki „Ogorki kawszone z Dolnego Slaska”- to to rozumiem ale pod spodem stoi:
„Gehrkinis in Brine” co to jest, juz Holendrzy maja dziwna nazwa ogorkow ale tego nie mozna podrobic pod zadna mowe….
Ładny toast, Panie Lulku.
To jutro, Panie Lulku (i nie zapomnijmy o PaOlOre!) – a dzisiaj?
Za całokształt? 😉
Corocznie Lulku – za tych z Płyty Czerniakowskiej, za tych z Pragi i Powiśla za rannego Wojtka Jaruzelskiego i za wielu bezimiennych.
The gherkin (French cornichon) is a fruit similar in form and nutritional value to a cucumber
To po prostu ogórki w słonej zalewie.
Gherkinis brzmi prawie po litewsku 😉 Sprawdź pisownię.
17 (styczeń) ? urodziny Pawła PaOlOre, rocznica wyzwolenia Warszawy
„kawszone” też pewnie nie są 🙄
A dziś za Włodzimierza! Zdrowie!
Alicjo dzisiaj za Jotkowego Wlodka.
Zauwazylam to w domu a na miejscu sie nie dopytalam, Nemo ja sie czesto myle ale teraz sie chwilowo koncentrowalam: Gherkins in Brine, sa nawet dobre, zalewa jest doprawiana czoskiem, lisciem bobkowym, charzanem, ogorki nie waniajet podgnila beczka, potem pisze po niemiecku Eingelegte Fassgurken, mozliwe, ze to Kurlandy
Dla Danuśki – placek korzenny z bananem.
Jest pyszny. Ja nie jadam słodyczy i jestem raczej niepiekąca ale ten placek kiedyś zrobiłam i pamiętam, że był naprawdę super – nie za słodki, nie za cięzki, aromatyczny i świetnie komponujący się fliżanką kawy z rumem. Przepis z książki Anne Burdy „Gotujemy w kuchni mikrofalowej”
Trzeba zrobić tak: utrzeć masło z cukrem, wanilią, cynamonem, goździkami i jajkami. Dodać mieszankę maki pszennej i ziemiaczanej z proszkiem do pieczenia. Potem do masy dodać posiekane śliwki z syropu imbirowego oraz pokropione cytryną i rumem kostki bananów. Piec w kuchence mikrofalowej ok. 0,5 godz na 25% mocy, odparować i posypać cukrem pudrem.
Przypomiałaś mi zapomiane smaki, idealne na mroźne wieczory. Jutro wyjeżdżam na narty ale po powrocie na pewno upiekę ten placek.
Odrywając się na chwilę od biesiadnego stołu, dziękuję w imieniu Włodka i własnym za życzenia. Wznosimy toast za zdrowie i pomyślność Blogowych Przyjaciół 😆 😆 😆
Doroto,
to jak najbardziej prawidłowo te gherkins, bo jak nazwać po angielsku specjalną odmianę ogórków w solance?
Dorotol, podsyłam Ci rozwiązanie problemu ogórkowego 😀
http://gogolgastronomy.blogspot.com/2007/02/babushka-lusias-gherkin-brine-recipe.html
Alicani,
tutaj, jak się podaje przepis, to z proporcjami 😎
Nemo, to co można dawać do jedzenia ptakom zimą?
Panie Lulku, oczywiście, Pański toast został wzniesiony a ponadto drugi za zdrowie męża Jotki 😀
Małgosiu,
to, co jedzą normalnie – nasiona (konopie, słonecznik, proso, płatki owsiane), biały ser, owoce suszone (rodzynki, jabłka, owoce dzikiej róży, jagody), jabłka mogą też być świeże, nawet lekko nadpsute, ale nie zapleśniałe, siekane orzechy. Dla sikorek, dzięciołów i innych tłuszczolubnych – słonina niesolona, kule z łoju z nasionkami (u nas w handlu).
U mnie „polskie ogórki” znaczy ogórki kiszone, a korniszony – to te od Krakusa w occie. Bardzo popularne. Lecę do kuchni, bo eksperymentuję straszliwie 🙄
Może sprawozdam.
Panie Lulku, wybacz, ale Twoja propozycja mi nie odpowiada moralnie i historycznie. Ja i moja rodzina mamy ku temu wystarczające powody. Jeden okupant zastąpił drugiego. Ucierpiała nie tylko moja rodzina, ucierpiał Naród!
Za jotkowego męża wypiję za chwilę mrożoną wódkę pod śledzika 😎 Myślałam, że Osobisty już dawno gotuje ziemniaki, ale się coś przeliczyłam 🙄 Za chwilę jednak będą gotowe.
Nemo, dlatego się pytałam o tę wode dla ptaków, bo one piją z konskich poideł, co im oczywiście wolno, ale bezczelnie robią robie tam klozecik. Czy one muszą do wody? Muszą mieć WC? nie mogą zwykłej wygódki?
Znaczy w ogóle wygląda, ze właśnie dużo piją
Nemo – zapomniałam o proporcjach, gdy nagle przybyło do mnie wspomnienie rozkoszy konsumpcji tego placka i tej kawy.
Poprawiam się.
Placek: 100 g masła, 100 g cukru, laska wanilii, szczypta cynamonu i mielonych goździków, 50 g maki ziemniaczanej, 150 g mąki pszennej, łyzeczka proszku do pieczenia, 50 g śliwek w syropie imbirowym, 200 g bananów, sok z pół cytryny, kieliszek rumu.
Kawa z rumem:…… są różne szkoły jeżeli chodzi o proporcje. Polecam jednak jeden i drugi sładnik wysokiej jakości i obydwa aromatyczne. Fajnie jest taką kawę osłodzić miodem (zamiast cukrem) i zrezygnować z mleczka
Cichal,
nie zaczynaj, proszę, z polityką i Narodem. Pan Lulek ma swoje powody i ma prawo świętować, co chce. Jestem przeciwna zawłaszczaniu Narodu 😎
i dwa jajka do placka
Alicani,
to rozumiem. Dzięki 😀
Żabo,
jak chcą pić i mają okazję, to niech piją, ale bez wody też przeżyją. Nie masz jednak obowiązku ustawiać im poidła. Takie poidełka zimą, zafajdane przez ptactwo, służą głównie do roznoszenia ptasich chorób 🙁
cichal, ja Cię proszę, odpuść…
Małgosiu ,ptaki najchętniej jedzą różne ziarna.Można kupić specjalne mieszanki ziarna. Z mojego doświadczenia wynika ,że sikorki i dzwońce jedzą w karmniku tylko słonecznik /ciekawe co jedzą te niedokarmiane w parkach i lasach , przecież nie słonecznik /. On na pewno nie zaszkodzi żadnemu ptakowi .
…a mnie sie tez noz w kieszczeni otworzyl…
Przez doktora końskiego mi się czas toastu omsknął. Ale teraz nadrabiam.
Za Jotkowego!
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Koński doktor jechał z Kołobrzegu i ponoć na drodze zawieja z szadzi niesamowita. U mnie też już solidnie wieje. Chciałam zrobić nocne zdjęcie dzikiego wina przy wejściu do stajni, nawet teraz wziełam aparat, a tu zwiało prawie całą szadź i cały efekt prysł.
nemo,
daj Zn, kiedy ta mrożona… u mnie łajborowa w zamrażalniku, a pić nie ma komu
Komunie nie odpuszczę. Zniszczyli mi Rodzinę za to, że Ojciec walczył pod Tobrukiem i Monte Cassino, a Stryj, Legionista był w konspiracji.
Wam odpuszczam…
Alicjo,
żytnia, teraz 😎
Komuna – i nie tylko – zniszczyła życie niejednemu, albo przynajmniej pogmatwała. Niejeden huragan przeszedł i nie ma pokolenia, które nie miałoby pretensji do LOSU o coś. Takie jest życie, od zarania.
Wypijmy za to, że żyjemy. Żaba musi koniom wody dać, ja nakarmiłam Jerzora (leci biegać, bo za dużo zeżarł), wszyscy inni się krzątają wokół swojego stołu.
Dopóki jest wspólny stół – jest dobrze. A nawet cudnie.
http://www.youtube.com/watch?v=yf3sYEJaM2I
nemo…
kapkę się spóźniam, ale… zdrowie!
Zdrówko! I nie hodujmy w sobie nienawiści i innych złych uczuć, bo to tylko pochłania energię i osłabia 🙁
Kartofelki ze śledzikiem bardzo dobre były, znowu zrobiłam tatara. I jeszcze jogurt turecki. Później będzie jabłuszko na deser.
…”to wszystko nic – naprzeciw wieczności!”, że powtórzę sentencję za Romanem B.
Nie wiem, czy to Jego (bardzo możliwe), czy za kimś powtarzał, teraz nie mam jak zapytać, listy do nieba słać?
http://content.sweetim.com/sim/cpie/emoticons/000203F0.gif
Zrobiłam ulubioną sałatkę z brokułów, migdałów i fety; podwójną porcję – będzie jeszcze na jutrzejszą kolację.
Witam ciemną i mroźną nocą! Zalatana trochę byłam, wydawałam rodzinny obiad, taki tradycyjny, z zupą pomidorową, panierowanymi kotlecikami z piersi indyczych, no i ulubionymi przez dzieci surówkami – marchewka tarta z jabłkiem, doprawiona cytryną, zielona sałata z winegretem i kto chciał – borówki (Ikea). Nacieszyliśmy się dziećmi, teraz już dom opustoszał, psy się uśpiły, czas wolny 🙂 Pozdrawiam sącząc likierek kawowy, zdrowie!
Ale mam ksiazke, tytul: „Malopolska – palce lizac” a w niej roznosci.
Alicja cos dzisiaj wspominala o Lanckoronie i tu prosze „Lanckoronska magiczna polewka” – podawana w okolicach Lanckorony (dawnej jako danie wielkanocne), uwazana jest za afrodyzjak zarowno na panow jak i na panie:
1 litr serwatki
4 lyzki swiezo startego charzanu
25 dkg wedzonki
20 dkg kielbasy
lubczyk kilka listkow
2-3 jaj na twardo
smietana
1 lyzka maki
2 zabki czosnku
sol, pieprz, natka pietruszki i koperek
Serwatke podgrzac, dodac chrzan, podsamzona wedzonke, kielbase, posiekane jajka, gotowac przez kilka minut. Doprawic sola, pieprzem, maka roztrzepana ze smietna. Na minute przed zdjeciem z ognia dodac drobno posiekany lubczyk i wycisniety czosnek. Podawac z osobno ugotowanymi ziemniakami pokrojonymi w kostke, zupe posypac koperkiem i pietruszka
sa tez pierogi z niedzwiedzim czosnkiem i tort z bialej fasoli, ciekawe rzeczy
Ta zupa wygląda bardzo obiecująco . Tort z fasoli mam w wielu starych ksiązkach. Świetną książkę dorwałaś, Dorotalu.
Żegnam się do jutra.
Z tutejszych wiadomosci: mamy ograniczyc spozycie nabialu i miesa aby chronic klimat, gdyz produkcja rolna wydziela dwa razy wiecej gazow zanieczyszczajacych niz wszystkie latajace po swiecie samoloty, chyba zaczne szukac przepisow umozliwiajacych spozcie kory z drzewa ale z koleji bede niszczyla drzewa ja se kory uskubne
wg. naukowcow „calodzienne bekanie jednej krowy” odpowiada zanieczyszczeniu powietrza jakiego dokonuje jeden samochod na odleglosci 50 km, Zabo czy Twoje konie tez bekaja przez caly dzien?
Wczoraj bylo, ze dzieci maja nie czytac ksiazek, a dzisiaj krowie zabrania sie trawic, co jeszcze??????????????
Konie akurat nie, to chodzi o przeżuwacze. One muszą „bekać”, bo inaczej by się wzdeły.
to co mym nie jesc wolowiny?
mamy
tyle znalazłam na temat gazów w żwaczu:
„…W normalnym przebiegu procesów fermentacyjnych powstaje u krowy w ciągu godziny 25-30 l gazów o składzie: CO2- 67%, CH4 26%, N2 i H2 -7%,O ? 1% i H2S ? 0,1%. Największa ilość tych gazów zostaje wydalona przez odbijanie, a tylko niewielka część zostaje wchłonięta przez błonę śluzową żwacza lub przedostaje się do dalszych odcinków przewodu pokarmowego…”
ponieważ mięsna krowa je 20% tej paszy jaką je wysokomleczna, to można przyjąć, że gazów też produkuje 20% tego co mleczna ? To może lepiej jeść mięso niż pić mleko? 😀
tekscie spikerki bylo jeszcze, ze krowy wytwarzaja w swoim wnetrzu gaz powodujacy smiech…
no nie ma co, gazownia!
😉
to moze w razie w przypadku, gdyz zawiedzie nas energia przynoszaca nam cieplo to bedzie mozna podlaczyc taka bekajaca krowe, dac jej wystarczajaco duzo zarcia i bedzie nam jak u mamy za piecem
Z tym „bekaniem”, a powiedziałabym dosadnie – bąkaniem – to dopiero obudziliśie się?!
Toż juz dawno wiadomo, że na pozór niewinne bączki, nasze czy krowie, to te jakieś tam paskudne gazy, które szkodzą po pierwsze primo atmosferze, po drugie nam samym, wypuszczaczom.
Trudno – jak trzeba, to i to zniesiemy! Nie takie my ze szwagrem… 😉
Ha…. pierwsze słyszę o takiej, a tu według napisanych, największa pisarka polska. Niech mi ktoś da znać, czy słyszał/czytał?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Danuta_Mostwin
Tutaj ósma. Wypijam Pana Lulkowy toast, po drugiej stronie już 17 -ego stycznia. Warszawa jest mi równie bliska jak Panu Lulkowi, punkt widzenia również podobny.
U mnie podobnie. Punkt widzenia zaciemniony, bo ta godzina.
Pijmy wino za kolegów!
http://www.youtube.com/watch?v=47_5LiGWPgg
Włożyłem kurczaka do piekarnika + ziemniaki. Kupiłem świeżego ogórka, pomidora, mam śmietanę, będzie jak w domu.
Dzisiaj pojeździłem po okolicy, był piękny, słoneczny dzień, w perspektywie dwa następne dni wolne (poniedziałek święto), tak lubię.
Czołem Blogowisko!
Spuściłem Was z oka na chwilę, a Wy mi tu metrykę fałszujecie?
Alicjo! Nie wiem, jak to się stało, bo nigdy nie podawałem tutaj daty moich urodzin, faktem niezbitym jednak jest, że nie urodziłem się 17 stycznia.
Nie znaczy to, że nie możecie wznieść toastu za moje zdrowie 😉
mnie się przyda, a Wam też nie zaszkodzi.
Do Lulka się przyłączę, chociaż nie bez pretensji do historii, że moglibyśmy ten toast wznosić w dużo większym gronie cztery miesiące wcześniej, gdyby wyzwoliciele nie pichcili tak długo swojej politycznej zupki na prawym brzegu Wisły.
Co ja właściwie robię o tej porze? Chyba poszukam drogi do wyrka… czasy stachanowców należą przecież do słusznie minionych…
Bulbaaa!
Zbitym jest faktem,
od dzisaj, nie wiem, kto mi to podpowiedział, jam tylko sekretarz. Idę do wyrka!Nie przejdziemy do historiiiiiii….. ale co nam szkodzi 😉
http://www.youtube.com/watch?v=qtS0zHOoKuY
Ja się skaleczę! Ale duje! I jeszcze ma padać. A ja nie lubię zasp! Tyle, że wiatr się już wczoraj obrócił ze wschodniego na południowy. Wyraźnie na południowy, chociaż na wszystkich prognozach stoi, że ma być południowo-wschodni i taki ma się utrzymywać przez kilka dni.
Żabo, dzień dobry,
Zerknąłem co napisałem o 3:07 i chyba powinno być „kupiłem jeden ogórek, pomidor”, a nie „jednego ogórka, pomidora”.
😳
Witam wszystkich serdecznie … 🙂 … dobrego i smakowitego Roku życzę … 😀
wróciłam z podróży z przygodami bo zaśnieżyło trochę drogę ale i tak miałam szczęście bo spóźnienie tylko 5 godzin złapane w Czechach … gdybym wracała dobę później to jeszcze pewnie by się dołożyło parę godzin w Polsce …
potem mnie trochę zmroziło i zajęłam się domowymi sprawami no i z wnuczką musiałam się nacieszyć śniegiem i zimą … 🙂
Pan Lulek sprawozdał na bieżąco to ja tylko dodam, że z jednej strony dostał pochwałę bo ładnie obrusy wyprasował na Sylwestra a z drugiej trochę na niego nakrzyczałam bo mało jadł, schudł i za mało chodzi na spacery … zostawiłam pełną lodówkę i instrukcje … i zobaczymy jak będzie bo Pan Lulek obiecał poprawę … fajnie się bawiłam gotowaniem i się pochwalę, że przerobiłam 3 kg mąki na naleśniki … 🙂
Paweł z Anią bardzo miło się mną zaopiekowali w drodze do i z …. bardzo dziękuję Rodacy …. 😀
Ogórek jak murek? Może 🙄 ale na pewno kupuje się pomidora (jak indora 😉 ) Jak mam wątpliwości, to kupuję po dwa 😉 Jako dziecko bardzo lubiłam rysować konia, ale mając wątpliwości, jak mu się zginają przednie nogi, rysowałam go za krzakiem 😎
Jolinku,
gdzie Cię wcięło tak długo? 😯
Pyro moja córka była chora na mononukleozę ale szczęśliwie spała całe 3 dni i przebieg choroby był w miarę bezpieczny chociaż przeżycie trauma tyczne … był 20 grudnia tuż po ogłoszeniu stanu wojennego … mąż internowany a do szpitala daleko … ale dobrzy ludzie pomogli … tylko po chorobie trzeba było dziecko trochę wzmocnić bo słabiutkie było … mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze …
nemo no musiałam trochę się zregenerować by z radością tu napisać … 🙂 … bo trochę mroźno tu też było ….
ten pomysł z zalewaniem mrożonych owoców gorącą galaretką bardzo dobry … wypróbowałam …. 🙂
a zaraz po powrocie modem mi wysiadł na dwa dni i tak sobie potem pomyślałam, że może to znak by trochę od internetu odpocząć … 😀
ale już jestem … 🙂
Dzień dobry, zaświeciło i zgasło 🙁
Alicjo, też pierwsze słyszę, w bibliotece brak.
a wiesz, Nowy, po komentarzu Nemo, zaczełam się zastanawiać, bo to może być tak i tak:
kupiłem jeden ogórek i jeden pomidor
kupiłem jednego ogórka i jednego pomidora
kupiłem murek, ogórek, indora i pomidora
kupiłem po jednym ogórku i pomidorze
kupiłem jeden ogórek i jednego pomidora
kupiłem – kogo? co? – biernik – ogórek i pomidora
język polski zawiłym jest…
Jak biernik
to nie „kupiłem jednego pomidora” a
„wziąłem jednego pomidora”
Też o tej Pani nie słyszałam, ale ma „pozytywny” życiorys. To może być tak, jak z pierwszym, niekomunistycznym wojewodą poznańskim, niejakim panem Kogutem. Był bratem słabego literata o tymże nazwisku, a w rekomendacji Solidarności było, że ma 6-ro dzieci. Jak na koguta – niedużo, co? Nie dopatrzyłam się innych jego kwalifikacji.
Moje Dziecko doprowadziło mnie dzisiaj do śmiechu, chichotu i rżenia, a było tak : na ociekaczu zlewozmywaka leży sobie ciepnięta z wieczora torba z perliczką, co to na obiad dzisiejszy… Młodsza spojrzała, na torbie „stoi” perliczka wielkopolska, waga 1,337 kg, cena… i wykrzyknęła bojowo i z wielką pretensją „To nawet nie kaczka; to jakiś ptak! Nie będę jadła ptaka. Sama sobie jedz!” I już spokojniej, że kurczak i kaczka owszem, a dzikich ptaków ani – ani. Tłumaczę, jak chłop krowie na rowie, że to hodowlane, że znane od dawna, że nie jadła, bo nie było. A skąd – ptak i cześć. To niech nie je, jak głupia dropa.
Jak słusznie zauważyła Nemo, zawiłości najlepiej hurtem. Albo połówkami 😉
Aszyszu, 😀
Na dworze szaro buro 🙁 W nocy spadło kilka cm śniegu, teraz pada drobny deszczyk, na razie brak motywacji do wychodzenia 🙄
sniadanie
skoro szaro i buro to prosze troche ciepelka (piec moich marzen- spotkalam wczoraj) i cos do popicia
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/160110#
Wszystkiego najlepszego dla PaOlOre, mam Go tuż obok na zdjęciu z gorących Kurpiów 2008! Lapsang się parzy, zaraz wzniosę toast, a o przyzwoitej porze czymś przyzwoitym, a jak! Zdrowie!
Dorotal…. żebyś Ty widziała piec na Bartnikach… ten poniemiecki…To był dopiero piec! Wyższy od tego Twojego marzenia, bo prawie aż po sufit, a pokoje tam były 3.5m wysokości. Iluś-tam-kątny, wszystkie kafle przepięknie rzeźbione, a kolor zielony, głęboko-butelkowy, inaczej nie umiem tego opisać.
Stał w rogu wielkiego pokoju, gdzie był też kominek z piaskowca, ogromny, w palenisku można się było schować, co wykorzystywałyśmy przy zabawie w chowanego. Rzeźbione kafle tego pieca były nieustanną inspiracją do wymyślania bajek na dobranoc, a kominek swoja drogą, tam mieszkał przecież Diabeł Rokita (nie mylić z Janem Marią!!!).
Potem przyszły czasy renowacji (to było mieszkanie służbowe, od nas nic nie zależało), mądremu inaczej wpadło do głowy, że pokój za duży, więc najlepiej kominek rozwalić i wielki pokój podzielić na dwa. Tak zrobiono, przy okazji zniknął piękny, zielony piec, który dzisiaj zdobi mieszkanie jednego z panów tych tam… ważniejszych.
Popłakałam sobie do lapsangu.
O, Zdzichu mnie rozśmieszył 🙂
I coś przypomniał… zaraz poszperam w zakamarkach…
Alicjo jak nie masz zdjecia to narysuj ten piec, my bedziemy mieli wglad a Ty pamiatke, swoja droga to kiedys sie mowilo: spotkalam wczoraj mezczyzne moich marzen, a nie piec
gdybys mnie spotkala wczoraj dorotolu, to bys tak ladnie mowila
Ja jednak jestem zorganizowana (tu się klepnę w ramię, a co…) – znalazłam szybko 😉
http://alicja.homelinux.com/news/0697.jpg
ja wole zdecydownie piec
Ta jest… do pieca zawsze się można przytulić, napaliwszy pierwej… Ja mam kaloryfery, takie starodawne też, żeberka. Można się do nich przytulić, ale przysiadać trzeba, a tamten zielony kaflowy można było objąć, bez względu na wzrost. Spróbuję go kiedyś narysować.
Szukałam na sieci – nie znalazłam jeszcze, ale kolor był taki, jak kafelek z ostatniego zdjęcia na dole. Z tym, że nie ten kształt, ale zamysł mniej więcej… i pewnie była to secesja, jak teraz patrzę na zdjęcia.
http://www.allegro.pl/item874622230_atrakcyjna_secesja_w_rzadkim_kolorze.html#gallery
Kod ciekawy 5958. Rozsniezylo sie na calego. Obywatel w takim przypadku oczyszcza suszarnie aby sasiad po powrocie ze sluzby odsniezania wielkim plugiem mial miejsce na powieszenia ubran roboczych do suszenia.
Co sie tyczy Jolki to przeciez sama sie przyznala, ze na mnie krzyczala, pozostawiajac obfite lupy i na pismie rozkazy.
Znowu daleko do wiosny
Pan Lulek
Alicjo to Ty zylas w luksusach, czytajac, iz piec stal w pokoju, w ktorym byl kominek zdziwilam sie troche, dwa zrodla ciepla? Pol godziny potem wlaczylam tv i zawislam przy filmie o hrabinie Dönhoff i mialam okazje widziec ujecia, gdzie byl pokazywany salon w jej domu rodzinnym, palacu we Friedrichstein/Kaminka, gdzie byl piekny kominek i jednoczesnie kominek w jednym pomieszczeniu.
Panie Lulku!
Jolka się napracowała i w ogóle włożyła wiele SERCA w całokształt. Jak Pan się nie będzie stosował do pisemnych rozkazów Jolinka, to wyślę komandosów, żeby sprał Panu nie powiem, co. Te tam… niewymowne.
I niech Pan lepiej sprawozdawa tu codziennie z działalności. A dzisiaj prosimy o coś specjalnego na okazję znakomitą, na przykład mowę okolicznościową z okazji urodzin Pawła PaOlOrex – i wspominki z okazji wyzwolenia Warszawy.
W tym drugim wypadku – nieważne kto, ważne że. Historia nie pyta, historia się dzieje.
Alicjo paOLOre kategorycznie zaprzecza jakoby to był jego dzień urodzin. Wprawdzie widać, że urodził się ale zupełnie kiedy indziej. Zobacz komentarz o 3.30.
Dorotolu,
Tu mieszkałam – ten dom po powodzi ’97 jeszcze do tej pory nie został odrestaurowany, ślady powodzi, nie do uwierzenia, widać na ścianach.
Mieszkaliśmy na parterze, a ten narożny pokój z frontu to był właśnie pokój z kominkiem i tym piecem. Parapety są z kafelków zupełnie podobnych kolorem do pieca, który starałam się opisać. Na parterze były dwa wielkie pokoje, smarkateria, czyli my, zajmowaliśmy ten, co tu widać „od frontu”, a rodzice drugi, tak zwany stołowy. To były dwa wielkie pokoje, połączone pięknymi drzwiami szklanymi, i nie takie tam zwykłe szkło, tylko coś takiego, jakby zamróz chwycił i wymalował wzory. Te drzwi dzieliły sie na 4 części i czasami łączyło się oba wielkie pokoje w jeden, jak rodzice urządzali imprezę, na przykład chrzciny mojego brata, co pamiętam dokładnie, bośmy z Jurkiem B. z piętra, jak już „starzy” ruszyli w tany, spijali pozostałosci z kieliszków – zbieraliśmy kieliszki, chowalismy się pod wielki, rozłożony stół, i tam spoko odchodziła nasza dziecięca balanga. No co – kiedyś trzeba zacząć! 🙄
Było to mieszkanie służbowe, tam się zagniezdziła służba weterynaryjna, bo niczego innego bardziej pasującego nie było w pobliżu – to było poza wsią, idealnie przy szosie, którą można było dojechać do innych okolicznych wsi, miejsce strategiczne dla weterynarza. Mieszkaliśmy tam z 10 lat, a potem kupiliśmy dom obok – od państwa Z. , już wspominałam, że pan Z. walczył pod Tobrukiem i Monte Cassino… i tak dalej.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2259.jpg
Gospodarzu…
a niech on sobie zaprzecza… zapisane, to musi obchodzić i już. Podawał czy nie – w ewidencji jest i zostanie. I bardzo dobrze! Z tego wszystkiego herbata mi wystygła, bo Dorotal mnie wyciągnął na wspominki o Bartnikach…
Dzien dobry!
indor jest meski zywotny a pomidor meski niezywotny
i one maja rozne koncowki w bierniku, meskie zywotne -a, a meskie niezywotne pozostaja takie same, jak mianownik
ale sa tez rzeczowniki meskie niezywotne znaczeniowo a zywotne gramatycznie, nie wiem tylko, gdzie mozna znalezc ich kompletna liste
pozdrawiam!
ja gotuje dzis rosol i zaraz go wypije calego 🙂
No tak. Bralczyka brak 🙄
O takie dwuskrzydlowe drzwi z tymi szybami za pieknie zamarznietym mrozem to ja mam jeszcze do tej pory i obchodze sie z nimi jak z jajkiem, w ubieglym polecilam je odnowic i lakiernik nakleil takie paski chroniace szyby przed zamalowaniem farba i nawalil farby na te paski, to wszystko przywarlo tak do tych szyb, ze ja za kazdym razem jak jestem na wsi to dlubie w szlifowaniu tych szyb, skrobie i odmaczam ta farbe roznymi specyfikami.
a ja zrobiłam dzisiaj Krupnik Miodowy wg tego przepisu:
Składniki na około 1 litr trunku:
– 1 szklanka naturalnego płynnego miodu
– 6 goździków
– 1 łyżeczka mielonego cynamonu
– 1/2 łyżeczki startej gałki muszkatołowej
– 1 laska wanilii
– 1/2 litra czystej wódki
Miód podgrzać ze szklanką gorącej wody i przyprawami. Nie gotować. Zestawić z ognia, wlać wódkę, wymieszać i przelać do słoika, zakręcić i odstawić na 2-3 dni.
Następnie przefiltrować i wlać do ozdobnej butelki.
Krupnik jest już gotowy do spożycia.
http://przystole.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?466620
może się dostoi dobrze na sobotni obiad rodzinny z okazji Dnia Babci i
Dziadka … 🙂
Idę dospać… toż siódma rano i jeszcze ciemno, a niektórzy chrapią! Co ja tu robię?!
piece też miałam poniemieckie, piękne, z duchówką na pieczenie jabłek … lubiłam rozpalać ogień w takich piecach lub kuchni bo też była taka prawdziwa … tylko po węgiel to mi się nie bardzo chciało chodzić …
Magdalena odnalazla sie nareszcie. Polonistka zakochana w polskim jezyku i uczaca polskiego w Wiedniu. Myslalem, ze zgubila sie do imentu a tu patrzajcie. Moze by tak przejela sluzbe jezykoznawcza na blogu.
Bardzo powoli ale konsekwentnie ksztaltuje sie tresc wieczornego toastu.
Pan Lulek
Nawet gdyby pomidor okazał się nieżywotnym gramatycznie, to ja i tak będę jadła pomidora, a nie pomidor 🙄 😉
Mirosław Bańko:
„… Słowo szampan, choć nie oznacza istoty żywej, odmienia się i wchodzi w związki składniowe tak, jak rzeczowniki żywotne. Z gramatycznego punktu widzenia szampan po prostu jest żywotny, tak samo jak niektóre inne nazwy napojów alkoholowych lub ich porcji, por. pić rieslinga, sikacza, sznapsa, wypić strzemiennego, golnąć sobie kielicha.
Rzeczowników, które są gramatycznie żywotne, choć nie oznaczają istot żywych, mamy w polszczyźnie ponad 1000. Ich liczba stale rośnie, i to nieprzerwanie od XVI wieku. Wśród ?nieżywotnych? rzeczowników żywotnych są np. nazwy grzybów (znaleźćć prawdziwka), tańców (zatańczyć oberka), samochodów (kupić fiata), jednostek monetarnych (wyjąć dolara) i wielu potraw (zjeść kotleta). Niektóre z nich mają po dwie formy biernika, jak choćby szampan…”
Witaj, Magdaleno!
Na temat „pomidor czy pomidora” znalazłam kilka stron i linki podsyłam po jednym.
http://mojelusterko.pl/index.php?mode=article&article=1362
http://www.poradniajezykowa.us.edu.pl/baza_archiwum.php?TEMAT=Odmiana
Jak to jest z biernikiem liczby pojedynczej takich słów, jak pilot, pomidor. Płacę za pomidor czy za pomidora? Uczę moje dziecko mówić: przynieś balon, pokaż mi pilot, a do psa mówię znajdź kij, natomiast reszta rodziny mówi inaczej: przynieś balona, pokaż mi pilota, znajdź kija. Wydaje mi się, że mimo że ta druga forma jest popularna, wciąż nie powinna być właśnie tak wymawiana. Chciałabym jednak mieć pewność, że nie uczymy dziecka złej polszczyzny.
Wygląda na to, że w zakresie połączeń czasownika, wymagającego biernika od stojącego obok rzeczownika, wykształciła się swoista moda. Można ją określić tak: za gramatycznie męskożywotne (a to oznacza dla nich końcówkę fleksyjną -a) powszechnie uznajemy pewne wybrane przedmioty przeznaczone do zjedzenia, jak banan, pomidor, kalafior, hamburger, kotlet oraz rzeczowniki, które choć z całą pewnością ożywione nie są, to przyjmują biernik na wzór rzeczownika koń, czyli koni-a, jak: pen drive, laptop, walkman, pilot, SMS, mejl. Wygląda na to, że ta druga grupa to rzeczowniki oznaczające nowe zwłaszcza technologicznie przedmioty czy też zjawiska w naszym otoczeniu. A zatem: mówimy, a wątpliwe, czy napiszemy: Zjem banana / kotleta / pomidora / hamburgera. Tu ciągle norma wzorcowa określa używanie tych rzeczowników jako nieożywionych, to oznacza biernik z zerową końcówką: Zjem banan / hamburger / pomidor / kotlet.
Druga grupa też tworzy uzualne (powszechnie akceptowane) połączenia: Kupię laptopa / pen drive?a. Wezmę pilota. Wyślę SMS-a / mejla / posta. Choć obok przecież bez możliwości kombinacji: Wezmę balon. Kupię komputer / telewizor / fotel. Wyślę list / komentarz.
Norma wzorcowa przewiduje ciągle używanie tej grupy rzeczowników jako męskonieżywotnych, co oznacza: z zerową końcówką biernika. Istnieją sytuacje, dla których warto rozważyć takie zmiany, czyli te, by o znaczeniu decydowała postać rodzajowa rzeczownika. Dajmy przykład golfa i golfu. Jeśli mówię, że Kupuję golf, to myślę o ubraniu. Jeśli zaś mówię, że Kupuję golfa, to myślę o samochodzie. Z pilotem w wymienionej grupie wyrazów jest podobnie, a więc nawet uzualne używanie końcówki biernika na -a jest niewskazane ze względu na zatarcie się różnicy dwóch znaczeń skupionych w jednej postaci wyrazowej. A więc Spotkałam pilota, oznacza, że to człowiek, a jeśli powiem Dostałam pilot, oznacza to, że ktoś mi dał do ręki urządzenie sterujące. Czyż nie lepiej zachować tę wyrazistość?
Zaliczyłam swoją porcję perliczki z sałatką włoską, Dziecko konsekwentnie nie je „ptaka” z czego wynika, że perliczka wystarczy Pyrze na 3 dni. Mogłabym resztę zamrozić, ale i ja muszę być konsekwentna i jeść „ptaka”, póki ptak będzie w rondlu. Tuż przed obiadem obejrzałam film „miłość i władza” o małżeństwie M I B Obamów. Jeżeli ktoś z Koleżeństwa nie wie, co to jest propaganda, to polecam. A państwo Obamowie są naprawdę sympatyczni – cały szkielet ze stali pancernej i kolców mają dokładnie schowany.
A tu jeszcze:
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?kat=4&szukaj=m%EAskozwierz%EAcy
rodzaj gramatyczny rzeczowników
Szanowni Państwo!
Coraz częściej zdarza mi się słyszeć następujące konstrukcje: obrać burak, zjeść pomidor, ugotować kurczak, wprowadzić (np. do diety) kalafior. Wszystkie te czasowniki wymagają użycia rzeczownika w bierniku, a przecież bierniki tych rzeczownikow brzmią odpowiednio: buraka, pomidora, kurczaka, kalafiora. Jak poprawnie powinno brzmieć dopełnienie tych czasowników?
Pozdrawiam
Aleksandra Sobieraj
Rzecz nie przedstawia się tak prosto. Niektóre wymienione przez Panią rzeczowniki mają biernik oboczny: burak lub buraka, pomidor lub pomidora, kalafior lub kalafiora. Formy podane na drugim miejscu są raczej potoczne. Można powiedzieć ?Zjedz pomidora?, ale w książce kucharskiej przeczyta się: ?Pokroić pomidor w plasterki?.
Inaczej jest z kurczakiem, gdyż nazwy zwierząt rodzaju męskiego mają z zasady biernik liczby pojedynczej równy dopełniaczowi (nb. z tego powodu ich rodzaj bywa określany jako ?męskozwierzęcy?). Gotujemy więc kurczaka, nie kurczak ? pod tym względem zgadzam się z Panią całkowicie.
? Mirosław Bańko
19.05.2001Kto widział krasnala…
Czy krasnal to rzeczownik żywotny?
Tak, i to nie tylko ze względu na swoje znaczenie, ale i ze względu na swoją łączliwość składniową – taką jak u rzeczowników typu chłopiec lub pies. Powiemy np. „Popatrz na tego krasnala, tego chłopca i tego psa”. Powiemy też: „Popatrz na te krasnale i te psy” albo „Popatrz na tych krasnalów i tych chłopców”. Przykłady te pokazują, że rodzaj gramatyczny krasnala jest chwiejny – męskozwierzęcy lub męskoosobowy. Najwyraźniej krasnal jest istotą dwoistą – widać to w tym, jak o nim mówimy.
? Mirosław Bańko
Czy Pepegor jest żywotny? Bo właśnie dzwonił. Biedak nadal nie ma internetu. Poczta twierdzi, że zrobiła wszystko, co było trzeba, odbiornik sprawny, a internetu niet.
to widze, ze pepegora dorwal ten sam rozwoj, ktory jest do zanotownia juz od lat w Berlinie, nic nie dziala a jestes zalewany masa propozycji, ja juz na nie odpowiadam, ze nie chce zeby bylo taniej, chce zeby bylo wygodnie i sprawnie
Hej, przestańcie straszyć żywotnym i nieżywotnym 🙁 Zaraz zaniemówię 🙁
Najlepiej jest przejść się na świeżym powietrzu 🙂 Dotleniłam się na półtoragodzinnym spacerze nad jeziorem, zjadłam obiadek i jest mi dobrze 🙂 Jakoś wygrzebaliśmy się z tej obezwładniającej zimowej niemrawości i wyszliśmy z domu. Na dworze popadywało i przestawało, wiał wilgotny wiatr, ale temperatura sięgnęła +5 stopni. Chwilami prześwitywało błękitne niebo. Jak w marcu.
Na obiad był befsztyk z polędwicy wołowej z masełkiem czosnkowo-pietruszkowym, makaron i marchewka z groszkiem. Do popicia Nebbiolo.
Dobry obiadek. A ja żurek. Z wkładką.
Rozleciała się uszczelka w kranie w małej stajni i po napojeniu koni nie mogłam zakręcić wody. Najpierw wpadłam w panikę, poleciałam do piwnicy i zakręciłam wodę – znaczy główny zawór, ale w końcu oprzytomniałam. Jeżeli ja ten kran codziennie odmrażam, to przecież on teraz już znowu zamarzł i można spokojnie odkręcić wodę. Jutro kupię nowy zawór (bo same uszczelki pewnie są nie do dostania, przynajmniej dwa lata temu tak było, też kupiłam nowy) i wymieni się go dla spokoju sumienia. Przy okazji trzeba by kupić jeszcze jeden zapasowy.
No, to idę odkręcać.
Nemo co mam zrobic do makaronu japonskiego z pszennej maki (chyba to sie nazywa soba), normalnie dodaje tylko sosu sojowego, mam tak ja wszyscy rozmorzone poledwiczki, sos cytrynowy w torebce, pieczarki, warzywa ale ja najszybciej zrobic cos samacznego z tymi kluskami?
witam raz jeszcze!
tez korzystam z internetowej poradni jezykowej PWN
a moim autorytetem jest prof. Dunaj (studiowalam u Niego), niestety nie prof. Bralczyk, ktory moim skromnym zdaniem jest gwiazda medialna bardziej
rosol wypity, miesko z rosolu zjedzone z chrzanem i warzywami, mozna isc do pracy wiec 🙂
trzeba naprawde duzo sily umyslowej, zeby cudzoziemcom wytlumaczyc, dlaczego polski jest tak nielogiczny i pelen wyjatkow, a odpowiedz „bo tak jest” jest malo satysfakcjonujaca… rowniez dla mnie 🙂
milej reszty weekendu dla wszystkich!
witaj Magduś
chyle czola. jak malo kto, potrafisz logicznie wytlumaczyc roznice w zawilym jezyku
extra dla ciebie, niech zagra krol
cos dobrego
to w koncu jak z tym Krulem jest.
pic mi sie okropnie chce. drugi dzien ujezdzam biegowki. wielki sukces. konczyny jeszcze cale 😆
Nie wiem kto mi da rozgrzeszenie za dzisiejszy podwieczorek. Robię bowiem coś, czego nie robiłam od 30 lat, tzn od czasu, kiedy mi dzieci wyrosły, czyli czekoladę do picia z pianką. Rzecz w tym, że od ciasteczek zostały 3 żółtka w kubeczku, a w ,misce sporo zastygłej czekolady – miska na garnek z wodą + mleko, żółtka ukręcone do białości zaparzone czekoladowym mlekiem, całość zaparzona z uwagą, żeby się nie zagotowało i już w kubkach – gęste i aromatyczne. Pięć minut w gębie i pięć lat w biodrach.
Ego te absolvo 😆
Haneczko – robiłam tę czekoladę i myślałam – to jak wymarzone dla Haneczki z przyległościami
Grazie tibi Domina
Psia krew, latka lecą – domina? dominae? zależy czy używa się accusatiwo czy ablativo
Doroto,
nie wiem, czy jeszcze aktualne, bo mnie nie było i może już coś uwarzyłaś, ale podam pomysł na ewentualną przyszłość. Polędwiczki pokroić w cieniutkie plasterki, zamarynować w mieszance sosu sojowego i sake albo sherry (tak po 3 łyżki). Przed smażeniem dodać łyżeczkę maizeny lub innej skrobi, wymieszać, dodać łyżkę oleju (słonecznikowy, z kiełków kukurydzy, ostu itp.) wymieszać.
Warzywa (marchewka, por, kapusta pekińska, cebula, pieczarki, kiełki soi) pokroić w piórka, paseczki, no tak po azjatycku).
Kilka ząbków czosnku, kawałek imbiru, ostrą papryczkę posiekać drobno.
W woku lub na patelni rozgrzać mocno olej arachidowy, dodać połowę czosnku, imbiru i papryczki, zamieszać, dorzucać po kolei warzywa, mieszać, poddusić, aż będą już nie surowe ale jeszcze nie miękkie, dodać sosu sojowego, przełożyć do podgrzanej salaterki.
Na patelni rozgrzać znowu olej, wrzucić resztę czosnku etc. zamieszać, wrzucić mięso i mieszając krótko usmażyć. Doprawić ewentualnie sosem sojowym i sake. Podawać z makaronem lub ryżem.
Uprzejmie acz gromko zauważam, że tu kuchnia, a nie filologia polska – i proszę mi tu w garach nie mieszać biernikami! Ile razy mieszaliśmy, tyle razy mieliśmy zamieszanie albo i zawieruchę, nawet całkiem niedawno.
Lepiej niech się ten NieJubilat zjawi, co to nie obchodzi, a musi. Za 3 godziny toast!
U mnie plusy na termometrze i słońce, dla Helenki mam znalezć wełny kłębek w kolorze fuksji wściekłej, idę przepatrzeć pudła z wełną. Fuksja wściekła… czy ja w ogóle kiedyś coś takiego miałam?
Nemo dziekuje poledwiczka jeszcze cala, a co robisz jak masz zamiar zrobic danie z tych soba klusek, bo japce to na zimno je jadaja
czy cichal jest obecny, jesli tak to prosze jeszcze o ta porade odnosnie instalacji polskich znakow, jak instaluje to nawet zalapuje soe polnisch ale klawiatura za nic nie chce pisac i umlauty nie zmieniaja mi sie na znaki polskie jak to kiedys mialam
Dzień dobry Wszystkim,
Dziękuję za wyjaśnienia gramatycznych zawiłości. We wstępie do Słownika Języka Polskiego PWN jest tabela rozciągnięta na kilka stron „Formy deklinacyjne rzeczownika”, a w niej odpowiedź również na moje wątpliwości. Znalazłem w nocy, ale już nie miałem siły pisać o tym.
Doroto,
te kluski można jeść na zimno i na gorąco. W towarzystwie rosołku przyprawionego sake lub mirinem, sosem sojowym i świeżym imbirem, warzyw, smażonego tofu itp. W zimie to chyba lepiej na gorąco. Bardzo zdrowe i lekkie jedzenie.
Podaje przepis na wspaniale ogórki malosolne w sosie do popijania na dobre samopoczucie.
Nalezy miec w Warszawie mame jaka ma paOlOre.
….Reszta jest milczeniem….
Pan Lulek
Witam!
dorotol powinno pomóc. Jak nie daj znać.
Start -> Control Panel -> Date, time, language and regional options -> Regional and languages options -> zakładka Languages -> Details… -> Default input language -> Polish – Polish (programmers) -> Apply (lub OK od razu).
melduje, że się roywijam, MAM LITERKI ą, ę, ł, ć, itp. itd. hip hip hip!
Szukajcie, a znajdziecie. Znalazłam. Jedna wściekła, a druga wścieklejsza, ta wścieklejsza z dodatkiem angory, ale nie Dorotolowego chowu.
Gotuję jaśka. Co z nim dalej, zapodam potem. Koper zielony , cała spora przygarść, pilnie potrzebny!
z mi się przestwaiło,
Alicjo, kto się wścieka?
jeszcze tylko odzwyczaj się od tego „y” zamiast „z”
dorotalu
z kontext menü wybierz rodzaj jezyka. dalej to nie trzeba juz tlumaczyc
😆
dzięki yurek ale sama już dosyłam do tego
odzwyczajam się właśnie,
Szysz czy Ty wiesz, że taki tu piec kosztuje 15 patykow, a Ty ich masz ile chcesz.
Witam o poranku!
Dorotolu zamknęłaś otwarty nóż? Ja już to zrobiłem. Ad rem. Jeśli zrealizowałaś cały, proponowany algorytm, to na pasku narzędzi (na dole) winny się pojawic litery PL. Jesli nie, to kliknij lewą myszą na litery, które masz (nie wiem, czy GE czy DO) otworzy się okienko i wybierz opocję polską. Sprawdź jeszcze, czy masz zafiksowany kod Central European (ISO) Powodzenia!
Patyków też mogę mieć ile chcę. Trzeba jedynie wyjść na dwór i nazbierać….
dziękuję za moralne wsparcie, jeszcze to zzzzzzzzzzz i znak zapytania muszę rozpracować
iiiiiiiiiiiiiiiitam patyki, ja musiałam w wieku lat 9-ciu rąbać drewno
U mnie nad jeziorem wycięli wielką topolę kanadyjską, w środku pnia wypróchniała dziura o średnicy co najmniej pół metra, na wysokość kilku metrów. Ciekawe, ile lich tam mieszkało, i gdzie teraz poszły 😯 A co tam patyków do… pieca 🙄
nemo… z tymi lichami to ciężka sprawa xD
cichal nóż nożem ja mam jeszcze wiatrówkę
empress,
przypuszczam, że było ich do licha i trochę 🙄 😉
… licho wie 🙄
Dorotolu o jakie zzzzzzzzzzzz Ci chodzi? A swoja drogą gratuluję wytrwałości w dochodzeniu do „ogonków”. Kiedyś Pyra Młodsza napisała, że prawidłowe używanie naszego języka jest dowodem na szacunek dla siebie i innych przy stole. Vide Gospodarz. Ani wiek, ani dysleksja nie jest tłumaczeniem… Bardzo mi się to spodobało!
Panie Lulku albo taka Jolka dowozi te ogórki … 🙂
dorotolu
wybralas jak wybralas. ja jestem czesto nagrzany, w przeciwienstwie do pieca ktorego nalezy rozpalac by pustka pomieszczenie nie zionelo 😉
Jolka nie dala za wygrana. Istotnie, przyznaje ze skrucha, ze przywiozla ja Jolka. Maja niestety jedna wade. Pachna malizna. Prawie calkiem wyszly. Najbardziej smakuja z Mozarella. Kod prosty 6116. Napewno nie wetnie.
Na kolacje beda zas nalesniki. Made by Jola.
Pan Lulek
…posłuchajcie… oglądałam zdjęcia z Pomorza od Tereski, podesłałam tu-i-tam, no to mnie podesłali muzykę odpowiednią 😉
Wszystko kulinarnie, kto/co/kogo żre 😯
http://www.youtube.com/watch?v=7Ipg25YsWz0
Poszukuję takich pni z dziurą na donice do kwiatów wokoło czworoboku. Czworobok to jest taki prostokąt, ja wiem, że Wy wiecie, że prostokąt jest czworobokiem, ale dalej. no, więc jest to prostokąt o wymiarach 20 x 60 m, z boków, na rogach i na osi długiej ma literki. W konkurencji ujeżdżenie jeździ się (na koniu rzecz jasna) wedlug programu odpowiednimi chodami od literki do literki. Moim pomysłem jest przyczepienie tych liter na stałe do pieńków, które jednocześnie są donicami na kwiaty. Na razie mam dwa takie pieńki i doświadczalnie rosną w nich w lecie szkarletki. Rzecz jest w tym, że na czworoboku pasą się też konie i takie ustawiane litery nie mają racji bytu, chyba zeby je rozstawiać przed i zabierać po każdej jeździe na której byłyby potrzebne. Tego się nikomu nie chce, dodatkowo trzeba by zrobić szranki z prawdziwego zdarzenia i je też trzeba by rozstawiać i zbierać, a tego to już na pewno nikomu się nie chce – w końcu jest to 160 metrów płotków. Natomiast pieńki są solidne, konie ich nie zniszczą i nie przesuną a szkarletek nie jedza, wręcz się nimi brzydzą.
Dorotalu (17:27)
nikt się nie wścieka, tylko kolor włóczki dla Helenki ma być pod tytułem „wściekły róż”. Nawet nie „hot pink”, tylko zwyczajnie wściekły wręcz. Z tymi kolorami to wymyśliłyśmy sobie hasła dla siebie, w opisach takich nie znajdziesz 😉
Żabo – musiałabyś wleźć w komitywę z drogowcami ewentualnie z leśniczyna. O ile mnie starcza pamięć nie myli, to właśnie wierzby i topole (wszystkie) starzeją się w ten sposób, że próchnieją im środki pni, a odpowiednie służby muszą je usuwać/
Te topole kanadyjskie posadzono w rezerwacie nad jeziorem w pierwszych latach 40. wraz z innymi drzewami dla umocnienia grobli na odwodnionym bagnie. Regulowano wtedy ujście rzeki Aar (też obsadzono drzewami m.in. lipami, modrzewiami, czarną sosną). Drzewa rosły sobie powolutku, tylko te topole ruszyły galopem i wyrosły na ogromniaste, rozłożyste drzewa o konarach grubych, ale zbyt kruchych na tutejsze wiatry. Zaczęto je sukcesywnie wycinać, ale kawały pni, często o średnicy do 2 m, pozostawiono w lesie do naturalnego zbutwienia. Z tego świeżo wyciętego też pozostawiono odziomek wysoki na człowieka, z trójkątnym wycięciem do zaglądania do środka, obok leży kawał pnia z długą dziuplą do wczołgania się do środka. Ten stojący sią przyda jako postrach dla niegrzecznych dzieciaków: Jak się nie będziesz słuchał, to cię tata wsadzi do środka 😎
się
tak mi przyszlo do glowy dorotolu
czego sie boisz głupia
Napitki w czasie słuchania proszę trzymać z dala od klawiatury, na którą nie radzę parskać, także zarówno…
http://www.youtube.com/watch?v=bLJdDNDAtj8
Są tam rady dla Pyry, gdzie od czasu do czasu wyprawić psa… 😉
…te… Zdzichu, czy my nie latamy tymi samymi youtubami?!
zdzichu, niech ci nic do glowy nie przychodzi, gdyz od tego glowa boli
…o diabli… nie o to biegało… 🙁
dlatego?
dorotolu
🙁
Alicjo
tez 🙁
Lubi Pyra „Sambę sikoreczkę” i „Kombajn Bizon”, a najbardziej, kiedy Jacek Cygam z Poniedzielskim opowiadają o klubie piosenki turystycznej „Smutna małpa!”
Jeziora pozornie są takie spokojne,
gdy lekka przykrywa je falka,
jedynie na niby są takie cudowne,
w ich głębi śmiertelna wre walka!
Wypływasz łódeczką, zanurzasz się w trzcinie,
co brzegi znienacka porasta,
dwa metry pod tobą w bagiennej głębinie
bandytyzm! sadyzmy, bestialstwa!
Tam szczupak żarłoczny poluje na lina
i okoń sie czai na żabę!
Węgorz na płotkę tam parol zagina,
sandacz się wpija w doradę!
Tam rak, wodny żulik, dopadłszy robaka
zamęcza go w sposób haniebny,
leszcz goni pędraka, sum gnębi ślimaka,
liczą się tylko zęby!
A w górze słoneczko i miły zefirek
i zielsko rozrasta się sielsko.
Na zielsku nenufar, a nad nim motylek
z ta swoją słodyczą anielską.
I można by całkiem z uciechy oszaleć
i rzucić się na to z oskomą,
lecz chętke tę miłą hamuje wytrwale
ta jedna niemiła świadomość:
że w głębi panoszy się licho podstępne,
krwiopilcze, złosliwe, nerwowe.
Siedząc w topieli niemiłej i mętnej,
knuje swe plany niezdrowe!
Zżerają się stare, bezzębne sielawy,
wzajemnie nad sobą się pastwiąc,
zaś w nocy, gdy nawet to wszystko zasypia,
rdza zżera stare żelastwo!
żelastwo stare zżera rdza.
Rdza zżera stare żelastwo…
żelastwo zżera rdza…
Jan Kaczmarek, 1975
przez pomyłkę Alicji znalazłam te panie
http://www.youtube.com/watch?v=8pLtbeCCEqY&feature=related
Dorotal… 😉
Znakomite.
świetne 😀
Zawsze wolałam Bohuna i Azję 🙄
To przecież dawno, blogowo ustalone, że panie wolą niegrzecznych chłopców (Pyry ideałem przez znaczną część młodzieńczych lat, był Rett Butler)
http://www.youtube.com/watch?v=ciSSYe7kDQ4&feature=related
Pyro,
mam nadzieję, że młodzież męska nas nie słucha… jeszcze by im przyszło do głowy to i owo!
O, Rett!
dzisiaj na kolację pyszne kotlety z jajek a potem film z nowej serii z Kurtem Wallanderem a Ale kino … 🙂
Pzro mnie pryy tym ustalaniu o niegrzecznych nie było, nie dość, że jakość pod znakiem zapytania to jeszcze mają być niegrzeczni?
Dorotal,
nie udawaj, że nie rozumiesz, co rozumiemy pod „niegrzeczni”, definicji nie będę podawać!
Wyklul sie w mojej lepetynie wieczorny toast. Wypijmy dzisiaj za Jezyk Polski posiadajacy 1000 regul, od kazdej 1000 wyjatków z których kazdy ma kilka odcieni.
….Wszak Polacy nie gesi i swój jezyk maja…
Pan Lulek
Przecież, Alicjo, widać gołym okiem, że wolimy tych, czy tamtych – na mężów i ojców naszych dzieci wybieramy całkiem innych. A co, pomarzyć nie wolno?
Nunc est bibendum, nunc pede libero pulsanda tellus…
Żaba lubi z przytupem 😉
No to pijmy Na Zdrowie! Tańczmy to przecież karnawał 😀
🙄
We wszystkich nylonach jak nie oczka, to zaciągnięte… z trudem znalazłam jedne dobre, wszystkie inne powyrzucałam. Idę do Helenki na balety, będę wznosić toasty, a jakże!
Goście, jak meteory – są nie do przewidzenia. Do jutra moi drodz.
Na dworze się ociepla i śniegiem zawiewa. Ciekawe czy jutro rano uda mi się rzęchem wyjechać?
wpadam pod kordełkę poczytać zaległości…
chwilowo dobranoc
Spełniam toast, cudem jakowymś zachowaną Lulkówką.
Eska 😀 Stęskniłam się za Tobą 😀 Lulkówki to ja już nie mam 🙁
Wróciłam od Helenki.
Jak to sie stało, że nie zrobiłam ani jednego zdjęcia – nie wiem, przecież wstrzymałam zaprzęg, bo zapomniałam aparata, a sama każę nosić i przy pogodzie 🙄
Tymczasem dziewczyny były przepiękne, Jerzor jak ten król pomiędzy nimi, nawet tak zwaną porządną koszulę i marynarkę był ubrał na okoliczność.
Toasty były wznoszone za zdrowie i na zdrowie, bo Helenka po operacji dochodzi do się. Całkiem niezle dochodzi, troszkę zeszczuplała, no ale jak nie dają jeść przez 3 dni, to co robić? Chuść! Laska się z niej zrobiła, zrzuciwszy kilka zbędnych kilogramów.
O, na koncert idziemy za 2 tygodnie czy jakoś tak. Legenda kanadyjskiego folk music zjeżdża do wsi. W Polsce też znany.
http://www.youtube.com/watch?v=Ta0a3DFUU0Y
Dorotal,
dzięki za przepis tej lanckorońskiej zupy na serwatce – moja Mama robiła coś podobnego. nie zawsze był boczek i kiełbasa, to zresztą niekoniecznie musiało być.
Ja zagotowywałam serwatkę i „zasmażkowałam” ją z pokrojoną, zezłoconą cebulą (plus łyżka mąki), a osobno zawsze ziemniaki, czasami jajko. Najprostsza zupa do zrobienia, bo wystarczy tylko zagotować, nic nie trzeba wydziwiać, pyszności. Prawdopodobnie boczek i kiełbasy dodaja masy 😎
O smaku nie mówiąc.
Tutaj robiłam z maślanki. Na upartego może robić za wielkanocną polewke, ale jam tradycyjna, lubię zakisić barszcz na żytniej mące 😉
cicho wszędzie, pusto wszędzie – w domu skończyły się zegary ścienne, musimy jakiś kupić choćby do kuchni.
Dzień dobry … 🙂 …. mróz chyba lżejszy … ale ciemnica jeszcze …
za 12 wpisów będzie okrągła liczba 1500 …
tempora mutantur… co mnie tak na łacinę wzieło? Bez sensu, sama do siebie gadam.
Lecę do obrządku, rzęcha trzeba do wars(!)tatu zaprowadzić, muszę się sprężyć.
witaj Jolinku – konfitury odebrałaś?
a mróz rzeczywiście lżejszy i chyba nie wieje, znaczy w Żabich
Żabo jeszcze nie … ale się przymierzam lada moment … 🙂 .. może jeszcze nie jest zjedzony ….
a ja wczoraj jeszcze smalczyk zrobiłam: boczek, kiełbasa, cebula, jabłko, majeranek, czosnek … pycha … jakąś wenę miałam do roboty … a dzisiaj szykuję grochówkę wojskową …. 😀
Za oknem szarzyzna okropna. Idę myć włosy, należy im się.