W pościgu za słońcem
Od tak długiego czasu nie widziałem słońca, że zaczyna ogarniać mnie przemożna chęć wyjazdu do któregoś ze słonecznych krajów. A o tej porze roku musi to być wyprawa dalsza niż do moich ukochanych Włoch. Może nad Morze Czerwone, a może nad Ocean Spokojny? I to kusi, i to nęci. Oj, niemiło być osiołkiem!
I kolorowe banany
rzejrzałem więc magazyn zdjęć i najpierw wpadły mi w oko fotografie ze Sri Lanki, którą staromodnie wygodniej mi nazywać Cejlonem. Cóż tam były za owoce. Na targowiskach, w stoiskach przydrożnych i wokół domostw. Nie bez przyczyny nazywają tę wyspę – Rajską Wyspą. Prawdę powiedziawszy można tam przeżyć (choć skromnie i dietetycznie ale zdrowo) korzystając z tego co samo wyrośnie. Popatrzcie na te zdjęcia: owoce chlebowca, różnokolorowe banany, pomarańcze, mandarynki, granaty wreszcie niebywałej rozkoszy dla podniebienie (choć nie dla nosa) durian. A do tego liczne warzywa (też same rosną) i to co pływa w oceanie. Naprawdę istny raj.
Osławiony (czyli cieszący się złą sławą – jak mówią słowniki) durian
Nie pachnie ładnie ale jak smakuje… byle jeść go na świezym powietrzu
I tylko do pełni szczęścia brakowało by mi rafy koralowej oraz morza, w którym nie bał bym się kapać. W Oceanie Spokojnym próbowałem dwa razy i za każdym razem z trudem docierałem na powrót do plaży. W dodatku kompletnie wycieńczony, tyle trudu wymagało przezwyciężenie fal odbijających się od brzegu i ciągnących pływaka na głębię.
I tu curry, i tu curry
Najpierw więc pokaże parę fotek z Cejlonu. A potem sięgnę do archiwum afrykańskiego.
Po obżarstwie czas na wizytę w świątyni
Komentarze
Prawdopodobnie udalo sie byc pierwszym.
Dzien Dobry, jestem z Kobry
Pan Lulek
W porannej poczcie znalazłam kilka całkiem przyzwoitych propozycji wczasów w Egipcie. O tej porze jeszcze nie za gorąco, ale już ciepło. Słońca, owoców, warunków do kąpieli i podziwiania raf koralowych pod dostatkiem. Osobiscie wybrałabym El Gounę (sorry jeżeli napisałam niepoprawnie 🙁 ) czyli egipską Wenecję 🙂
Tak czy inaczej trzymala bym sie z dala od Hurgady.
W odroznieniu od Gospodarza, slonca ma chwilowo dosyc. Deszczyk by sie przydal, nie mowiac juz o sniegu i nartach…
Dzień dobry Szampaństwu.
Skończyłam książkę i idę spać, nie dospać. Może mi się przyśni Polinezja.
Przyjemnego dnia wszystkim zyczę i się udaję.
Rozumiem, że ludzie czcili słońce, kiedy widzę szarówkę za oknem. z tym, że nie lubię też upałów – pogodna, majowa pogoda jest dla mnie w sam raz. To może Kanary?
Nirrod, jak samopoczucie? Właściwie to nie samo- a wspólno- 😀
Ciepło, ciepło, coraz cieplej….
Zabo dziekuje, nie narzekam, czasem tylko wanna z zimna woda jest pokusa nie do odparcia. Mamy czas do 26 na wyklucie, jak sie sama nie wykluje to 26 zostanie wykopana…
Moja mała była przed Świętami w Egipcie i było zimno, znaczy akurat, bo +25 C. Uczyła się nurkować i bardzo jej się udał pobyt.
Zjadło mi wszystko, ale wyraźnie sam zawiniłem.
Popatrzyłem na nasze zdjęcia marokańskie i stragany z owocami wyglądają bardzo podobnie, choć tam dominują daktyle, a banany są króciutkie, choć bardzo smaczne.
Hurghadę też bym odradzał. Już lepsza Tyberiada. Ciekawej dookoła i łatwiej o dobre wina. Niestety, drożej, ale przy okazji zdrowiej. Dolecieć najtaniej z Berlina dzięki Air Berlin. Z Krakowa można kupić bilet bezpośredni – Kraków – Berlin – Egipt czy Kraków – Berlin – Telawiw. Sam lot Beril-Telawiw-Berlin dkla 2 osób mozliwy poniżej 500 euro.
A u mnie śnieg puszysty. Przestawiłam wczoraj Basię do innego boksu i się obraziła. Muszę jakoś inaczej to towarzystwo poustawiać. Suczka Tosca, wołana Gawrą (była kiedyś Gawra i nawet jest, teraz u mojej znajomej) chyba zaczyna kumać, że nie należy łapać koni za nosy i ogony. Figaro już stracił sporo włosów od jej wieszania się na ogonie. Forever jest taki miły, że zamiast jej przykopać to wciąga ją na ogonie do swojego boksu, ale teraz to ja już czekam z batem w ręku. Ona również łapie za siano, które niosę na widłach i oczywista oczywistość, ze mi przeszkadza.
Dopytam się, gdzie dziecko było. Tam akurat jeżdżą głównie Rosjanie i ich też uważano za Rosjan
Trochę przekłamałem. Akurat z Krakowa do Telawiwu nie można kupić biletu łączonego, a do Kairu tylko w jedną stronę. Ale pociąg do Berlina z Warszawy za 29 EUR od osoby. Tylko, ze to juz rodzi różne komplikacje i w sumie lepiej zapłacić 3200 złotych i leciec z Warszawy Lotem
Ciekawe z tymi Rosjanami. Gdy byliśmy w Egipcie, sprzedawcy wszystkiego, zarówno w sklepach czy na bazarach jak i na środku jezdni (nie brakuje takich) bezbłędnie wybierali polskie słowa ze swojego handlowego zasobu językowego.
Kiedyś w Kairze w godzinie szczytu żaden taksówkarz nie chciał nas zabrać do naszego hotelu za cenę przez nas oferowaną. Wreszcie któryś z kolei bo długim namyśle się zgodził, a potem tłumaczył, że o tej porze za te cenę zgodził się tylko dla szlifowania angielszczyzny.
Po drodze wykazał się dużą wiedzą o Polsce, Wałęsie i procesach transformacyjnych. Twierdził, że w taksówce dorabia, a pracuje na pół etetu, też jako kierowca, w MSZ, gdzie do uzyskania pełnego etatu jest mu potrzebna zarówno jeszcze lepsza angielszczyzna jak i dobra wiedza o świecie, z której testy już przeszedł pomyślnie. Angielszczyzną władał dość poprawną z wyraźnym arabskim akcentem.
Sniadanko bylo byte i skladalo sie z zestawu bialkowo witaminowego. Doszlismy jednak do wniosku, ze przydalby sie deserek w postaci jabluszek w ciescie do tego
kawa lub herbata. Cena nie gra roli. Odezwala sie w nas dusza lakomczuchów.
Pan Lulek
Nirrod,
jestem z Tobą całym sercem 🙂
Ja dzisiaj mam „dzień porodu”. Co znaczy, że czterdzieści lat temu dokładnie o 20:20, w mroźny i snieżny wieczór urodziłam syna. Co roku 8 stycznia staram się, w miarę możności, „wyhamowywać” na ten dzień a szczególnie na wieczór i wracać myślami i sercem do tamtych chwil. Mija 40 lat a ja ciągle bardzo dokładnie widzę ten moment, kiedy pierwszy raz zobaczyłam twarz syna. W metryce urodzenia ma on zapisane: zawód ojca – student, zawód matki – studentka. Byliśmy wtedy młodzi i durni, ale bardzo pewni siebie. Następne dziecko urodziłam praktycznie 10 lat później. Z perspektywy lat widzę, że wtedy, w pełni ustabilizowana i odnosząca sukcesy zawodowe, byłam durna na inny sposób.
Jak napisała poetka: „nic dwa razy się nie zdarza … rodzimy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny”. Czyli jesteśmy skazani na popełnianie błędów.
Mądrzy ludzie mówią, że „małym dzieciom należy dać korzenie, dużym dzieciom skrzydła”. Potrzebę bezpieczeństwa i stabilność a potem wolność. I tę myśl, jeżeli pozwolisz, dedykuję Ci na progu przygody zwanej macierzyństwem.
Z biegiem czasu doszłam do przekonanie, że człowiek potrzebuje w życiu głównie trzech rzeczy: dobrego zdrowia, szlachetnego serca i otwartego umysłu. Tego życzę Dziecku, na które czekasz i Tobie jako Matce, Kobiecie, Człowiekowi 🙂
Sorry, jeżeli to brzmi zbyt sentymentalnie, ale jak wspomniałam, taki mam dzis dzień nostalgiczno-sentymentalny. Serdeczności 🙂 🙂 🙂
Dzien dobry wszystkim.
Znowu tylko z doskoku, bo nadal nie mam dojscia w domu i czytam tutaj caly blog wstecz.
A ciekawie bylo. Bylo przesilenie, byly hale targowe, byl i sztokfisz. Ostatnia kwestje Nemo wyjasnila wlasciwie wyczerpujaco, a sam bym sie rwal do odpowiedzi, gdybym mogl. Hale z Budapesztu znam ze swiat 1985/86. Tez mi zostal w pamieci przede wszystkim sum, chyba jeszcze wiekszy od tego, co go sfotografowala Nemo, ale nie mial rybki w pysku, bo biedak jeszcze zyl i od czasu do czasu ciezko lapal powietrze. Wroclawska hala zostala mi w pamieci ze wzgledu na smiala zelbetowa konstrukcje dachu. Z tego co wiem, budowala ja ta sama frima, co przedtem postawila tez tamtejsza, tzw. Hale Stulecia i na tych samych rozwiazaniach technicznych. Pochwalic sie tez moge, ze na poczatku lat 70 mialem to szczescie, jeszcze zobaczyc halle w Paryzu /Brzuch Paryza/. Pierwszy raz w zyciu widzialem taka roznorakosc i bylem oszolomiony. Nie wiedzalem wtedy, ze dni tych hall sa policzone i juz ich nigdy wiecej nie zobacze.
pepegor
Jotko bardzo dziekuje za zyczenia.
Jedynie z tymi korzeniami, to bedzie ciezka sprawa, bo na nie nasz styl zycia i sklad rodzinny raczej malo pozwalaja.
Jotka – wzruszyłaś mnie z lekka. Ja przyswoiłam sobie dewizę mojego Ojca : „Człowieka można wychowywać do 7-go roku życia; potem można mu już tylko mądrze towarzyszyć?
Nirrod,
„korzenie” to miłość, a ta nie jest zależna ani od stylu życia ani od składu rodziny. To jest w równej mierze dar szlachetnego serca, jak i otwartego umysłu. I żeby było ciekawiej, wcale nie trzeba być doskonałym. „Wystarczy” być odważnym i prawdziwym w dążeniu do godziwego celu 🙂
Pyra,
🙂
Co ta Jotka wypisuje. Jakby nie z tej epoki, a z takiej, za którą wszyscy (jak mniemam) tęsknimy.
Korzenie jakieś dać trzeba, ale nie musza być takie długie. Pisałem niedawno, że Anda Rottenberg doszukuje się przyczyn wszystkiego, co ją w życiu spotkało, w korzeniach i śledzi je w głąb i wszerz, a tak naprawdę najwięcej zależy od rodziców tylko i siebie samego. A przeciez to osoba o wybitnym rozumie.
Z tym wychowaniem też nie w pełni się zgadzam. Niektórzy nawet ograniczają do lat czterech wiek, do którego można kształtować charakter dziecka. Z autopsji wiem, że i później, nawet w wieku lat kilkunastu, można wychowywać.
Wychowanie dzieci zaczyna się 25 lat przed ich narodzeniem 😎
Tez mam w pamieci Tunezje z 99 roku. Spacerowalismy niedaleko hotelu z poltoraroczna wnuczka i zjawil sie naturalnie nieodzowny oferant z kolejnymi propozycjami. My nauczylismy sie udawac, ze niczego nie rozumiemy rozmawiajac ze soba po polsku, ale tu chlopiec, chyba 10 lub 11 lat, zaczal do nas po polsku i to zupelnie pokaznym zasobem slow wylozyl nam tak, ze nie moglismy juz nadal zzynac glupa. Poddalismy sie i poszlismy na umowiona godzine, na umowione miejsce i zrobilismy bardzo mila przejazdzke na wielbladzie, polaczona folklorystycznym eventem. Wszystko to ku wielkiej uciesze naszej wnuczki.
Nemo, sama to wymyśliłaś? Brawo. Coś w tym jest
Być może polscy Turyści jeszcze 10 lat temu mieli jakieś znaczenie na rynku, a teraz te rynki zostały zdominowane przez Rosjan tak, że my przestajemy się liczyc i nie warto sbie polskim językiem zawracać głowy.
Stanislawie w Egipcie przewodnicy mowia we wszelkich mozliwych jezykach. Gdy chodzilismy po Abu Simbel slyszqalm z ust pilotow Afrikaans, koreanski, chinski i co sobie tylko zazyczysz. Pewnie na upartego nawet przewodnik znajacy KiSwahili by sie znalazl…
Stanisławie,
usłyszałam od szwagra 😉 W odpowiedzi na mój cytat, nie pamiętam kogo: Dajcie sobie spokój z wychowywaniem dzieci. One i tak będą WAS naśladować 😎
Posunąć się nieco proszę i zrobić miejsce dla wczorajszej Kici 20:31 😀
Stanisławie,
metafora korzeni, jak każda metafora, ma swoje ograniczenia. Nie o długość korzeni idzie, ale o ich istotę. Pozwalają zachować równowagę w przeciwieństwie do „bycia miotanym niczym liść na wietrze”. Za ich pośrednictwem czerpie się „odżywcze, albo trujące, soki”. Kiedy wszystko „idzie dobrze” rośnie się i dojrzewa, rozwija skrzydła i szybuje …
Nie zawsze jednak „idzie dobrze”. Czasem nawet te 25 lat, o których pisała Nemo, nie wystarcza. Korzenie rozrastają się do monstrualnych rozmiarów i nie pozwalają oddychać (nieustanne życie przeszłością) albo nie ma ich wcale i pozostaje miotanie na wietrze, czasem chwila ulgi łapana dzięki prochom, kompulsywnemu uprawianiu seksu, przemocy.
Na gruncie teorii tożsamości „korzenie” oznaczają wykaształcenie „cnoty nadzieji” – tak to nazywa Erikson. Sama „nadzieja”definiowana jest tu, jako ugruntowane przekonanie, niekoniecznie uświadamiane czy werbalizowane, że „wszystko skończy się dobrze wbrew przeciwnościom i trudnościom”. „Cnota nadzieji” powinna zostać wykształcona mniej więcej do trzeciego roku życia. Stąd ortodoksyjna psychologia mówi, że „podstawowe zręby osobowości kształują się do 3 r.ż.”. Zdarza się, że nie wykształci się nigdy i życie człowieka, bez tego fundamentu, staje się pasmem udręki, tak dla niego samego, jak i dla innych. Ten „fundament” może być zbudowany, w okresie najwcześniejszego dzieciństwa, tylko i wyłącznie dzięki poprzedniemu pokoleniu. Można go budować na poźniejszych etapach życia, ale przedtem trzeba okupić to sporą porcją cierpienia i wysiłku. Nie wszystkim się to udaje.
Czym są „korzenie”, „cnota nadzieji”, pokazuje bardzo prosty eksperyment.
Dwie grupy szczurów wrzucono do pojemników z wodą, na tyle głebokich, ze szczury nie były zdolne wydostać się z nich o własnych siłach. Szczurom z jednego pojemnika wrzucono deseczki, dzięki, którym ich walka z wodą nie była aż tak rozpaczliwa. Żadnemu szczurowi, z żadnego pojemnika nie pozwolono utonąć. Po pewnym czasie eksperyment powtórzono. Nie było pomocy w postaci deseczek i interwencji na wypadek tonięcia. Szczury z pojemnika, do którego wrzucono wcześniej deseczki, walczyły o życie dużo dłużej od tych, w których pamięci nie było „zapisu”: „pomoc jest możliwa”.
witaj Kiciu 🙂
Przegapiłam Kicię? Nieładnie. Już się przesuwam – Kiciu, witaj przy stole, za stołem, z nami.
Moje nastoletnie dziecię to już takie uskrzydlone swym szaleńczym
uczuciem,że dodatkowych skrzydeł, póki co doklejać nie będę 🙂
Żartuję oczywiście, z ogromną uwagą przeczytałam uwagi
Jotki oraz pozostałych osób o wychowaniu. Dziękuję Wam !
A co do słońca to wrzucam parę afrykańskich promieni poniżej :
http://picasaweb.google.pl/zosiarusak/Pulpit?authkey=Gv1sRgCP7Z36CO1emadA&feat=email#
Tradycji
Trace dobre obyczaje przy stole w dwu przypadkach.
Po pierwsze, kiedy serwuja nalesniki
Po drugie, kiedy jest budyn z rodzynkami.
Nie czekam az Pani Domu podniesie lyzke dajac zezwolenie na poczatek biesiady tylko zaczynam palaszowac dajac byc moze nienajlepszy przyklad mlodziezy.
Stad podobiadek budyniowo czekoladowy zniknal w mgnieniu oka.
Ciagle pada sniezek równo. Raz na kwiatek…
Pan Lulek
Danuśka,
jak tam ciepło, na tych obrazkach 😯 A tu szaro i ponuro, zimno, hibernacja…
Witam Kicię 🙂 To już trzeba złamanej nogi, aby się tu odzywać 🙄 Ale dobre i to 😉
bacalao na powitanie
Eeetam – pięknie za oknem*, pięknie na straganowo-owocowych fotach Pana Redaktora, pięęęęękne plany „jedzeniowe” (=bankietowo-balowe) na weekend… 🙂 …
___
*znaczy się: szaro-buro-ponuro, ale dnia przybywa = pięknie 😉 😀
Witam Wszystkich i życzę uśmiechniętego dnia 😆
Panie Lulku, to przecież deszcz tak pada „równo” 😉
Danuśko, wspaniała była Wasza wyprawa, nic na to nie poradzę, ale najsmaczniej mi wyglądał ten skorupiak na talerzu 😉
Jotko, pięknie napisałaś o macierzyństwie, ja swój pierwszy „dzień porodu” będę miała 12 stycznia a drugi 1 lutego i do dziś są to moje najpiękniejsze wspomnienia. Już nie wspomnę, że już pierwszy dzień, przenicował moje „psyche” zupełnie, ze 150 % kretynki, zrobił 75 %. 😆 Ciekawe, czy którykolwiek z uczonych ludzi, badał dlaczego to jedno wydarzenie w życiu kobiety, potrafi aż w takim stopniu przemodelować jej postrzeganie, co w życiu jest najważniejsze.
Przepraszam Panów za ten typowo „babski” wtręt 😀 Ale za bardzo mi się spodobał wpis Jotki i nie mogłam się powstrzymać.
Ha Zgago, to szczesliwie cie przenicowal, bo czesto z normalnych kobiet po porodzie robia sie 100% idiotki. Zobaczymy co ze mna bedzie.
Pyro, Ulubiony przyniosl do domu poczte. Slicznie dziekuje za kartke.
Nirrod, jestem o Ciebie zupełnie spokojna 🙂
Jotko, wychodzi na to, że bardzo dużo zależy od rodziców. Dla mnie korzenie, to cały bagaż poprzednich pokoleń. Wątpię w istotny wpływ tych pokoleń poprzednich, aczkolwiek można dowodzić jego wpływu pośredniego, bo wpływa rodziców był taki a nie inny dzięki wpływowi ich rodziców i tak dalej.
Niedawno akurat przeczytałem, co tu napisała Nemo, że dzieci i tak będa naśladować rodziców. To nie do końca tak. A czasami rodzice muszą dokonać wielkiej pracy aby naśladownictwu zapobiec. Tłumaczyć, co sami robili nie tak.
Zastanawiam się nad optymizmem, który – jako postawa – ma się ukształtować bardzo wcześnie lub wcale. Sam niewątpliwie jestem optymistą i czlowiekiem nadziei. Jak spogladam wstecz, widzę, że zawsze takim byłem. Patrząc na dobrze sobie znanych bliskich, potwierdzam, że ich cechy w tym względzie ukształtowały się we wczesnym dzieciństwie. Nie będe więc tutaj stawał okoniem.
Nirrod – ja niemal nie wysyłam kartek, wyjąwszy osoby szacowne, które mogą się obrazić i domy, w których są małe dzieci (bo tradycja i atrakcja). Na tej zasadzie wysłałam i do Kampali – nie tyle do J i M, co do Infantki. Infantka jednak noska i reszty nadobnego ciałka jeszcze nie wychyliła. Trudno. Poczekamy
Upiekłam kulebiaczki wg przepisu podanego przez Pana Gospodarza. Farsz przygotowałam wczoraj, dzisiaj zostało tylko wyrobienie ciasta ,wycinanie i sklejanie. Mimo, ze dużo gotuje i mam wprawę zajęło mi to 2 godziny(oczywiście nie licząc czasu w którym wyrastał zaczyn a następnie ciasto). Efekt jest naprawdę zadowalający. Słodkie i delikatne ciasto drożdżowe cudownie kontrastuje z pikantnym kapuściano-grzybowym farszem, jestem pod ogromnym wrażeniem, dawno nic mi tak nie smakowało 🙂 A z białek, żeby nie wyrzucać zrobiłam bezy w trzech smakach, wiec jest i deser
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/KulebiaczkiIBezy#
to oczywiscie,ja sarenka 🙂 tak sobie zazartowałam 🙂 chca sprawdzic,czy z jednego IP mozna sie zalogowac na inny nick 🙂 mozna
Danuska,
pieknie tam i zazdroszcze odwagi, ze wybieracie sie do Afryki prawdziwej, poza tymi zwyklymi kompleksami hotelowymi. Bez doswiadczonego przewodnika nie mialbym dzisiaj juz odwagi na to.
Bede konczyl i zegnam sie z blogiem najprawdopodobniej, do poniedzialku, bo jakos nie mam wiary, aby objecany wczoraj technik mial sie rzeczywiscie zjawic i spiknac w skrzynce rozdzielczej przed domem te druciki co nalezy, abym mial znowu internet. Potrzebowalem calego tygodnia na to, zeby kogos zlapac i mu wytlumaczyc, ze wszelkie proby rozwiazania tego problemu na odleglosc sa daremne, bo wedlug mnie mroz rozlaczyl jakies zlacza w centralce. Przestalem podejmowac jakies dluge wymiany hasel z maszynkami po drugiej stronie telefonu i pojechalem do tego punktu, gdzie zawarlem swego czasu umowe z uslugodawca i mialem przyjemnosc spojrzec w piekne oczy jak najbardziej zywej i slicznej panienki. Przedstawilem jej moja determinacje co do ew. zmiany operatora w razie dalszych jaj ze mna i wymusilem przyrzeczenie, ze powiadomi kogo nalezy. Pierwszym efektem byl Mail dzis rano od operatora w ktorym mnie poinstruowano, jakie strony mam otworzyc i pod jakie numery zadzwonic /za 14 centow za minute/ slowem, to samo co zwykle. Zobaczymy. Opowiem w poniedzialek.
Zbieram sie tez i sciagam ochraniacze z rekawow, bo niebo coraz ciezsze i ciemniejsze, a na weekend zapowiadaja biale pieklo. Wczorajsza jazda autostrada juz byla malym horrorem.
Nemo, biegowki moglabys u mnie juz zalkadac przed domem, ale wnioskowac z tego na co sie zanosi, to i Wy dostaniecie wyrownanie, a pewnie jeszcze spore nadwyzki za wczesniejsze niedobory.
pepegor
Stanisławie,
„naśladować rodziców” znaczy ni mniej ni więcej: przyswajać sobie ich wzorce zachowań – sposób komunikowania się z innymi, reagowania na przeszkody, okazywania/nieokazywania emocji, rozwiązywania problemów. Nie ma innej drogi jak uczenie się poprzez takie mechanizmy jak: naśladownictwo, modelowanie, identyfikacja. Nie przychodzimy z tym na świat. Nasze wyposażenie „na starcie” to pakiet potrzeb i popędów. Sposób ich realizacji to już wpływ środowiska czyli tak zwana nauka. Oczywiście, że wzorce rodziców i ich rodziców zostają poddane modyfikacji zarówno ze wzgledu na zmienność samego środowiska społecznego, jak i na odmienność wyposażenia genetycznego. Jeżeli nawet nie akceptujemy, już jako ludzie świadomi, naszych rodziców, to i tak nasze zachowania spontaniczne, niekontrolowane będą naśladownictwem tych nieakceptowanych zachowań rodzicielskich. Jeżeli mamy czas do namysłu i podjęcia świadomej decyzji, postąpimy odmiennie.
To nie jest tak, że optymizm ukształtuje się bardzo wcześnie albo wcale. On może się ukształtować również na późniejszych etapach życia. Tyle tylko, że przy pomocy odmiennych mechanizmów i przy dużym wkładzie własnej pracy. To trochę tak, jak uczenie się języka ojczystego i obcego. W pierwszym przypadku nawet nie wiesz, że się uczysz. W drugim wymaga to wysiłku.
Jeżeli w ciepłym (21 stopni +) domu nadal mi będą ziębły stopy i dłonie, to popadnę w alkoholizm
Jedynym rozsądnym sposobem wychowania jest oddziaływanie własnym dobrym przykładem, a jeśli nie można inaczej – odstraszającym przykładem.
Powiedział Einstein.
Co to jest człowiek dorosły? Dziecko nadęte latami.
Simone de Beauvoir
A czym jest Życie? To okres czasu, którego jedną połowę zatruwają nam rodzice, a drugą dzieci.
Julian Tuwim
Pepegor
Senegalczycy to ludzie bardzo przyjaźni i zyczliwie nastawieni
do turystów. W ich wydaniu Afryka nie jest groźna.Natomiast
wszelkie niebezpieczeństwa związane z przyrodą -komary i malaria,
spotkanie z jadowitą,czarną mambą są zdecydowanie mniejsze
w porze suchej niż w porze deszczowej ( tam od maja do września)
Ja nie należę do odważnych i bałabym się przdzierać np.przez
amazońską dżunglę tak jak Beata Pawlikowska. Natomiast w Senegalu
czułam się bezpiecznie .
Pyro,
załóż ciepłe skarpety 😉
Ja idę się przejść. Do jeziora i z powrotem. Zanim spadnie pepegorowy śnieg.
o wychowaniu można w nieskończoność. Mnóstwo rzeczy z nasego zachowania dzieci przejęły, jak i wiele wartości im wpajanych, a przez nas wyznawanych szczerze.
Ale pewnych rzeczy dzieci nie przejęły i bardzo się z tego cieesze, bo to raczej wady. Najbardziej cieszy przejęcie tego, co bardzo kontestowały w swoim czasie. Każde trochę inaczej. Mają tez swoje wady z kolei. Ale w sumie są chyba bardziej udane od nas samych. Einstein niewątpliwie jest autorytetem, Tuwim dla mnie też, choć nie bezwzględnym. Natomiast Simone de Beauvoir autorytetem dla mnie nie jest.
Stanisławie,
ja nie sprawdzam najpierw KTO coś powiedział, by uznać to za słuszne, mądre, zabawne, głupie, godne (lub nie) zapamiętania.
… a dzieci nadętych latami znam całe mnóstwo 😉 Bardzo lubią prawić banały z wielkim namaszczeniem 🙄
To ja tez banalnie 😉
Zawsze, w dniu moich urodzi Mama dzwoni i mówi mi, ze dzień w którym przyszłam na świat był najpiękniejszym dniem Jej życia. To chyba najpiękniejsze co można dać własnemu dziecku, poczucie ze jest kimś ważnym w naszym życiu. Sama nie mam dzieci, bo nie jestem na to jeszcze gotowa, ale sadzę że najważniejsza rzeczą w wychowaniu dziecka jest miłość i troska ,to daje duże szanse na sukces wychowawczy
A co mówi Twojej siostrze w jej urodziny?
Pyro, Nemo dobrze radzi, ewentualnie kot 😉
Dzisiaj mielone z częściowym bałaganem (bez kapusty), ryż i resztkowa surówka.
Teraz już idę naprawdę.
Dzieci nadętych latami też znam mnóstwo, ale nie o każdym dorosłym to można powiedzieć. Swoją droga u wielu osób przeze mnie nie akceptowanych da się niezły cytat znaleźć. Nawet u Stalina i Mao.
Też ide naprawdę. Więc do poniedziałku, miłego weekendu wszystkim, a szczególnie Nirrod.
nemo, myślę, ze to nie jest najistotniejsze, zapewne to samo, bo chwil wielkiego wzruszenia przezywamy w życiu wiele
O wychowaniu faktycznie można w nieskończoność a i tak będzie to zawsze tylko jakiś fragment prawdy.
W domu mojego męża był piękny zwyczaj. W dniu swoich urodzin to dzieci przynosiły kwiaty matce, jako wyraz wdzięczności za trud wychowania. Dzisiaj nawet określenie „trud wychowania” wydaje się nieco podejrzane.
Poznałam męża jużpo śmierci jego matki. Nie przejęłam tego zwyczaju. Nie był mój i pewnie gdybym go zaczęła wprowadzać w naszym domu byłoby to sztuczne i nienaturalne.
Chyba nie mogłabym powiedzieć, że najpiękniejszym dniem mojego życia był dzień, w którym urodziłam któreś z moich dzieci. Nie wiem czy w ogóle umiałabym wskazać jeden najpiękniejszy dzień.
Przy całej miłości do dzieci uważam, że to mąż jest najważniejszy To z nim spędzam każdy radosny i każdy smutny dzień. Dzieci idą swoją drogą. Inną drogą.
Wstałam, wcięłam kromuchę, popijam lapsang. Za oknem sypie śnieg, i to solidnie posypuje.
Danuśka,
tego niebieskiego ptaka znam – omal mi nie wlazł do talerza z moją kiełbaską z kudu. Porwał w końcu kawałek bułki. Czy ten karp słonowodny był jadalny? Alan pewnie był zadowolony, jak nie z jedną rybką, to z drugą na fotografiach, a nawet z syrenką pod choinką 😉
Mnie się marzy jeszcze wybrzeże zachodnie RPA i ewentualnie zahaczyć o Namibię. To jest do zrobienia. Może za rok. Tymczasem w pokoju Na Górce dach przecieka i trzeba było pałatką przykryć. Pokój na zimę zamykamy, chyba że goście, wchodzę ci ja pewnego razu i co ja widzę 🙄
Maciusia trzeba będzie z wiosną wołać, niech coś poradzi, remont generalny, chociaż ja bym to zburzyła (razem z garażem) i postawiła na nowo, inne i solidne. A mnie się marzy następna podróż 😯
Rzucam się w hazard… wszak i na Zamczysko potrzeba środków płatniczych!
1118, fajny kod 😉
Jotko, ja do około 17 roku życia, byłam wręcz furiatką, wiecznie wściekłą i dopiero po tych 17 latach pojęłam, to co mi bez przerwy mówiła moja Mama (ze 30 razy dziennie), że życie z uśmiechem na ustach jest o wiele milsze i żebym, gdy jestem znów o głupstwo taka wściekła, poszła zobaczyć, jak wyglądam w lustrze 😉 I za to, że moja pogodna Mama (mimo bardzo ciężkich przeżyć) nie „odpuściła”, jestem Jej przeogromnie wdzięczna. To dzięki Jej wytrwałości polubiłam ludzi i życie stało się o niebo ciekawsze, i po prostu lżejsze.
Ale geny też mają swój udział, bo moja młodsza jest dokładnie moim odbiciem 🙁
Alicjo- karp jak najbardziej jadalny.
Ryby jadaliśmy codziennie i to bardzo różne.
Taka rybna kuracja 🙂 Zapasy omegi 3 w organiźmie
uzupełnione. Mam nadzieję,że rumowe drinki wszystkiego
nie wypłukały 😉
Alain to już był gotowy tam zamieszkać – słońce, ryby,
a Senegalki piękne ;- )
Fotki Sarenki bardzo apetyczne. U Pyr oładki z jabłkami, deser truskawkowy (resztka)
jak Pyro robisz farsz z wątróbek do kulebiaczków?
Sarenko juz mowilem i powtorze. Jestes mistrzynia kuchni nad mistrzyniami. Bierzesz przepis jak nikt tutaj i go realizujesz i to z jakim skutkiem. Te bezy fantastycznie wygladaja a te jak jajka przekomicznie i az za majonez chwycilem 🙂 Gratulacje!
W Calgary mroz nareszcie odpuscil. Chyba jest kolo zera i sie wydaje cieplutko jak nie przymierzajac w Senegalu (Senegalczyk ma biuro obok).
O wychowaniu: ja życzę nirrod jednego – czasu dla dziecka. W moim przypadku, kiedy przyszło do wyborów co robić, opłacało mi się zostać w domu i być z dzieckiem. Potem potoczyło się samo, zawsze jest coś za coś. W tajemnicy powiem, że nie namęczyłam się z tym wychowywaniem, miałam łatwo, dziecko na szczęście nie naśladowało moich (naszych) wad. Wypielęgnowało swoje 😯
Mnie to już nie obchodzi, bo to jest ta „inna droga”, o której wspomina jotka, ich życie. I tak powinno być.
I przy okazji – chyba nie ma nic gorszego, niż nadopiekuńczy rodzice, którzy żyją życiem swoich dzieci i tylko tym. Podoba mi się podejście (generalnie rzecz biorąc) Kanadyjczyków. Skończyłeś szkołę, średnią, jedz dziecko na wakacje zasłużone wakacje (przedtem zarobiwszy na nie), bo potem czekaja cie studia czy college (u nas w Kanadzie to takie „studium policealne”).
I do żony na boku – matka, jak tylko wyjdzie za próg, wymieniamy zamki w drzwiach 😎
Bardzo dziekuje yyc, ale do mistrzostwa na szczęście jeszcze długa droga 🙂
To dlatego tylu bezdomnych w Kanadzie?? 🙂
Sarenko – jeszcze nie robiłam, dopiero zamierzam. Eksperymenty w poniedziałek – wtorek
Pyro, koniecznie napisz co Ci wyszło, uwielbiam wątróbki, sama myślałam o takim farszu ale postanowiłam zacząć od klasycznej wersji 🙂
Sarenko masz zaciecie nie tylko do gotowania ale i ladnego prezentowania a to zaraz lepiej smakuje. Eksperymentow sie nie boisz i wydaje sie, ze lekko Ci to przychodzi. Szukanie roznych smakow a nie tylko powtarzanie w kolko tego do czego sie przywyklo jest dla mnie mistrzostwem. Mistrzostwem ktore mozna dalej szlifowac. Dzieki zmianom w Polsce mozna to wszytko robic a Ty wykorzystujesz te mozliwosc.
Jeżeli ktoś kiedykolwiek zarzucał temu blogowi kółko wzajemnej adoracji i lukier,
no to wybaczcie, idę po angosturę, Arcadius, gdzieżeś jest… podrzuciłbyś to małe gorzkie świństwo!!!
HELP!
Alicjo, a Ty o czym wacpanno?
yyc,ze względu na to, ze nie pracuje, tylko zajmuje się domem mam czas żeby każdy posiłek był wypieszczony, nie ukrywając bardzo mnie to cieszy bo gotowanie jest moją pasją, maże również o profesjonalnym zajęciu się gastronomia ale co z tego wyjdzie, czas pokaże 🙂 Wiecej ciekawych rzeczy bym przysadzała, tylko niestety Wojtek wegetariański i to mnie troszkę ogranicza, bo jak upiekę np. indyka to go później przez tydzień zjeść nie mogę, ostatecznie połowa ląduje w koszu a ja jestem zła bo cały tydzień jadłam to samo 😉
Alicjo,
poproś Morąg o ten szwedzki płyn na wszy 🙁
No to masz maly problem ze swoim wegetarianinem. Trzeba nim wstrzasnac w imie Twojej kariery gastronomicznej 🙂 Albo zalozysz restauracje wegetariansko-niewegetarianska a w niej niebieskie latajace ryby, chleby wlasnego wypieku i bezy na Wielkanoc 🙂
A my przyjedziemy na otwarcie 🙂
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QqbKegB5oQA
…o niczym, o niczym, yyc….
yyc, no nie taki duzy problem, na gościach testuje potrawy mięsne 🙂 po 16 latach na diecie wegetariańskie to już żadne krzyki i płacze nie pomogą a tym bardziej wstrząsanie, nie chciałam by to zabrzmiało jak bym była nie zadowolona, bo tak nie jest ,najważniejsze to się nie ograniczać wzajemnie 🙂 Trzeba stosować pewne zasady i jest dobrze, mamy oddzielne naczynia ,patelnie, deski i garnki do potraw mięsnych i po problemie
Alicja jest Wacpanią! Tak, tak, słodki ptysiu
I dlatego sarenko restauracja dla tych co miesni i tych bezmiesnych. Albo lepiej nie wychodzac z domu napisac ksiazke: „Jak gotowac jeden obiad dla wegetarianow i miesozernych i nie stracic zmyslow – 365 przepisow + jeden” 🙂
No co Ty, yyc, przecież sarenka jest studentką, czasami musi wyjść z domu na zajęcia 🙄
yyc, to już drugi tytuł, rościsz sobie prawa autorskie ?
Na pewno wprowadziłabym oznaczania, czy wegetariańskie czy nie bo tego mi brakuje w restauracjach polskich . Na przyjęciu weselnym mięliśmy zamówiony posiłek wegetariański dla Wojtka i pani kelnerka zapytala czy chce rybę czy wprazany oszczypek
wtedy Alicjo wyciagam cos wcześniej przygotowanego z lodówki 🙂
…
http://www.youtube.com/watch?v=P2L8EExwkuE
Danusia moj kolega Senegalczyk mowi mi ze najbardziej tradycyjne zarelko to „Thieboudienne” albo po ichniemu ceebu jen (w Wolof – wyraznie francuski to po prostu zapisanie po swojemu orginalnej nazwy). Ryz i ryba. Ale mowi mi, ze latwiej zrobic Yasse. Przez Ciebie (zwlaszcza po obejrzeniu zdjec) nabralem ochoty na seneglaskie jedzonko 🙂
Sarenko tytul oddaje darmo. Uzywaj i tylko we wstepie wspomnij, ze zainspirowana wymiana uwag kulinarnych z niejakim yyc przyjelas ten tytul 🙂
Witam i dzieki za troszczke miejsca przy tym wsapanialym stole, przycupne i uczyc sie bende od mistrzów ? (przepraszam, ale polskich literek nie mam ? )
Nemo, juz sie zamachiwalam wczesniej, ale pracowac na kieliszek chleba trzeba i malenko czasu zostaje zeby biesiadników sledzic i na czas dopisac (straaasznie dlugo czekalam na akceptacje wpisu).
podzpatrzylam niebieska rybke, której zdjecia Sarenki sprowokowaly mi okrutny slinotok, i dzisiaj wprowadzilam w oslupienie mojego syna ? jestem dumna jak paw (czy kicia sie moze w ptaka przemienic?)
*troszeczke oczywiscie, e opanowac „buzki” – lece wstecz szperac, gdzies juz o tym bylo 🙂
Alicjo, co do Twojego wczorajszego sznureczka, Maszynke do swierkowania podala Krysha ale juz wczesniej, kilka miesiecy temu, ktos ja umiescil na blogu. Tez mi sie podoba.
yyc, cenie Cie za optymizm i entuzjazm, z jakim podchodzisz do zycia w ogole a do stolu w szczegolnosci. A jesli zdarzy sie, ze napisze cos niegramatycznie, nie wytkniesz mi tego bo przeciez akceptujemy sie takimi jakimi jestesmy, z zaletami ale i z wadami.
Alicjo, aleś mi „otworzyła szufladkę” 😀 Jedna koleżanka z pracy dostała mieszkanie i jak już je urządziła, to zaprosiła resztę koleżanek i kolegów na „oblanie” tego miłego a rzadkiego (rok 77 ub.w.) faktu. Ta koleżanka była zawsze „ą, ę” i długo opowiadała o tym, że Jej rodzina pochodziła z tzw. wyższych – przedwojennych – sfer a Ona zasady dobrego zachowania ma wpojone od niemowlęctwa. Zaproszony plebs przybył spięty na maxa, żeby nie uchybić Pani domu niestosownym zachowaniem. Ale każde z nas zaraz po wejściu do pokoju zaczynało się dusić ze śmiechu, bo na parkiecie leżał piękny dywan a na nim ….. folia ochronna 😯 Nie wspomnę już o tym, że w drzwiach koleżanka stała z papciami w garści – dla każdego gościa. Jako, że piosenka Agnieszki Osieckiej „Damą być” była wówczas bardzo popularna, doszliśmy do wniosku, że może p.Agnieszka bywała w domu naszej „ą, ę” koleżanki. I to mi właśnie przypomniało. 😆
Też mam taką szufladkę z bardzo wytwornym gabinetem Pani Prezes. Wiśniowy dywan nakryty folią, fotele w pokrowcach 😆
Witam wieczorową porą, donoszę, że w Warszawie sypie śnieżek, nieśpiesznie, ale czarne do tej pory jezdnie bieleją z każdą chwilą. Kiciu, miło, że dołączyłaś 🙂 Ja dopiero co przechodziłam „buźkowe” szkolenie, więc podrzucam ścieżkę do samouczka (użyczonego przez Blog Owczarka Podhalańskiego), z którego, przy wsparciu Koleżeństwa korzystałam i którym nadal się podpieram,
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Zgago,
dobrze, że ten dywan nie był włosem do dołu, a na meblach nie było pokrowców z grubej folii, co mi się zdarzyło widzieć w pewnym nowojorskim domu u polskiej „arystokracji” 😯
Odbyłam długi marsz, aż się ciemno zrobiło, a śnieg nadal nie pada… Jutro jedziemy w dziką okolicę (są jeszcze takie) do kolegi Osobistego, który ma dla nas nowy akumulator, to pewnie będzie dopiero ta śnieżyca 🙄 Wymiana akumulatora powiązana z zaproszeniem na obiad 🙂 Nikt nie wierzy, że przejeździliśmy 250 tys. km na jednym akumulatorze, ponad 11 lat 😯
Hej Alino, Happy New Year czy moze raczej Bonne Année. Chyba pierwszy raz w nowym roku sie widzimy. Kolejne zmagania z kuchnia w roku tygrysa wiec bedzie krwawo (rok wolowiny)…wegetarianie ucierpia 🙂 Ciekawe jakie nowe potrawy „chefs” wymysla i co bedzie popularne i na „topie”. Konkurs na potrawe roku trzeba by oglosic. A w swieta za rok oglosic wyniki. Nowe drinki i nowe roczniki win zostana uznane za najlepsze. Pomalu dobiegnie konca hupla z ociepleniem i zaczniemy sie gotowac do oziebienia a wiec trzeba bedzie zapasy robic. Swiat jest piekny i takim zostanie pomimo 🙂
Wszytkiego Dobrego w Nowym Roku…
O przepraszam, ja wierzę 🙂
Nemo, te 250 tys. to faktycznie może zszokować. Gratulacje dla Twojego męża 😀
Przysiadłam na zydlu na chwileczkę… od zajęć sie oderwawszy.
Zgago,
daję Ci słowo, miałam takie przeżycie u znajomych (Polaków) – dywan pod folią 😯
W Kanadzie zwyczaj – zostawiać buty w przedpokoju. Ja – owszem, jak w dżinsach na zwykłe pogaduchy, tak jest nawet wygodnie, w skarpetkach. Ale jak party, obiady, śniadanka czy co tam z udziałem większej liczby gości – NIGDY! Przybywam w jakichś tam, w torbie mam szpile. Nie po to ubieram nylony i wdziewam kiecę, żeby na boso latać!!!
Zresztą, jedyna jestem z tymi szpilami na zmianę. Reszta idzie na łatwiznę, skarpety…
Dlatego podobała mi się ostatnio nasza nowa znajoma, Ruskaja diewoczka, co to ją Aleksiej przyprowadził – w przedpokoju wyciagnęła z torby wysokachne szpile, chociaż sama ma chyba 175 wzrostu, i jak prawdziwa dama wparowała na mój skromny salonik.
Jerzu skóra ścierpła, że podłoga sosnowa, a panienka słusznych rozmiarów, porobi dziury w miękkiej podłodze. Wiedziałam, co chce powiedzieć, zmroziłam go wzrokiem… wytłumaczyłam chłopu durnemu, że dama nie wali szpilami w podłoże jak żołnierz o glebę podkutym butem, dama płynie w powietrzu, porusza się na palcach 🙄
..a poza tym co on ma do gadania o tej podłodze?! To ja przeprowadzałam renowacje domu i zabezpieczałam podłogę, o! 👿
I zawsze każdemu mowię – nie ściagajcie butów, wytrzeć wystarczy, u mnie nie ma czego pobrudzic, dywanow nie ma.
Zgago, przypomniał mi się taki cytat z Schillera- z głupotą nawet bogowie walczą nadaremnie.
Alicjo. Czasem się zdarza, że ktoś stara się ściągac te nieszczęsne buty i w przedpokoju odchodzi spektakl komiczny pt „Bo ja nie chcę nabrudzic”…
Co do wychowania dzieci i najszczęśliwszych dni w życiu – całkowicie zgadzam się z tym co napisała Jotka / godz. 16 / i częściowo z tym co napisała Alicja / o godz. 16/ . W Polsce młodzi ludzie po maturze nie zawsze są sobie w stanie poradzić finansowo, aby mieszkać odzielnie i zarobić na studia. Zarobki ludzi bez doświadczenia zawodowego najczęściej są bardzo niskie.
Co do dobrej rady na ogrzanie stóp i rąk przez koty , to po pierwsze Pyra nie ma kota, a po drugie osobiście nie znam kota , który chciałby grzać swoją panią tam, gdzie ona tego potrzebuje. A znam 4 koty w najbliższej rodzinie, które pod kołderkę lubią się wepchnąć,ale żeby pogrzać człowieka – to bynajmniej.
Idę do kuchni, bo trzeba się wreszcie wziąć za krupnik.
Ja po kilkunastu razach zmuszania mnie do założenia papci „gościnnych”, też do tych domów zabieram własne.
Zrobiłam sobie dziś wspaniały deser, który już któraś z Was zapropagowała – całe szczęście, że skleroza nie boli, bo wyłabym cały dzień 👿 – zmieliłam sobie orzechy brazylijskie, dołożyłam pół jogurtu „greckiego” i miód kasztanowy ( z jarmarku świątecznego w Ratyzbonie) – ależ to było pyszne ! 😀 Całą siłą woli się powstrzymałam przed repetą.
…nasza toyota, lat 20, kilometrow znacznie więcej niż 250 tys. km – biega bez zgrzytów, raz tylko trzeba było rurę wydechową wymienić, bo prasła. Żeby się chociaż rozpadła skrzynia biegów, albo co… piątka wysiadła, ale co tam, dalej zaraza chodzi na pozostałych. Pewnie wczesniej rdza ją zeżre (już napoczęła żreć – sól na zimowych drogach, to jest jej 19 zima), niż silnik się rozpadnie.
Ale takich to już chyba nie robią – ruch w interesie musi być!
A to nie a propos, tylko znalazłam przy okazji czegoś, co szukałam:
http://www.youtube.com/watch?v=vE3vjm-60DA&feature=related
Krystyno, zapewniam Cię, że kolana i uda właścicielki, koty potrafią cudownie wygrzać. 😆 Nie jestem pewna, czy one grzeją właścicieli, czy na odwrót, ale efekt jest taki, że kolana (szczególnie starsze) baaardzo to lubią. 😉
Słuchajcie, słuchajcie ludzie czytający – czyli my!. Młodsza wyniuchała, że na portalu „chomikuj.pl” po zalogowaniu się i opłaceniu jakiegoś tam abonamentu, można sobie ściągać czytadła i to nawet nowiutkie. Taka internetowa biblioteka. Krupnik, Krystyno, robię jutro – kaszubski, bo mniej spritu trzeba i na jutro też szykuję się na obiad : szare kluski poznańskie ze skwarkami i kapusta kwaszona. Zresztą jutro nocuje u mnie dziecię blogowe płci męskiej i obiad musi być pożywny, smaczny – i trudnostrawny. To ja udaję się do biblioteki
Nemo,
mój Ślubny prawie od 40 lat zajmuje się akumulatorami. Wasz akumulator uznał za „wypadek przy pracy” 😉
Cichal,
😀
Krystyno,
to prawda, ze w Polsce nie ma tej subkultury uczniowskiej, ze trzeba sobie zarobić – tutaj istnieje od dawna i od szkoły podstawowej, roznoszenie gazet, sprzedawanie po domach czekoladek czy czego tam dla organizacji charytatywnych, które płacą smykom grosze, wiele takich mozliwosci rozmaitych. Dyskusyjne, czy to jest dobre – moim zdaniem, czemu nie. A nuż (widelec) za młodych lat człowiek rozpozna, albo przyzwyczai się do tego, że w dzisiejszym świecie ALBO TY SPRZEDASZ, ALBO CIEBIE KUPIĄ 😉
A ‚ propos kolan, Żabo jak Twoje stłuczone kolano ? Mam cichą nadzieję, że już lepiej ?
Panie Lulku, możemy dziś uwzględnić w toastach, zdrowie kolan ? Tak ogólnie, żeby Żaba nie myślała, że jest samotna z bolącym kolanem (bo nie jest) ?
Wyrazenie „Wychowanie dziecka zaczyna sie 2O lat przed jego urodzeniem”
slyszalam wielokrotnie a jego autorem mialby byc sam Napoleon Bonaparte. Tak mi powiedziano, pewnie mozna sprawdzic.
Pyro,
na komputrze to ja sobie mogę czytać prase, blogi dwa, napisać, ale książki?!
Nigdy!
Usiadłam z Wisniewskim przedwczoraj, skończyłam dzisiaj nad ranem, i bardzo dobrze mi się z nim na kanapce wylegiwało, nie umiem książek czytać na monitorze, nawet żeby były za friko, czyli za darmo (nie mylić z – na darmo).
Miałam iść do zajęć z powrotem – i co?! pora na toast!
Toast za zdrowie wszystkich Blogowiczów i ich …. kolan 😀
Na zdrowie!
Jaka jest roznica miedzy krupniokiem a kaszanka?
Dzisiaj wznosze za caloksztalt damskich ksztaltów z lekkim opóznieniem. Uleglem wypadkowi przy pracy. Nie bylem w stanie roztworzyc butelki. System zamykania z gwintem. Wreszcie po pokonaniu przeszkód poszlo ze zwloka ale z gwinta. Dawno nie stosowalem tej techniki.
Sursum Corda
Pan Lulek
yyc, nie ma żadnej różnicy, bo kasza=krupy 😀 Nazwa krupniok jest nazwą gwarową (śląską).
taka, że kaszankę nazywają krupniokiem na Gornym Ślasku. Jedno i to samo. Podpowiada przyjaciel z rzeczonego G. Ś., z którym akurat „godom”.
kod – 1177
Dzieki zgaga tak sie troche domyslalem ale nie bylem pewien a teraz juz wiem.
i Alicja
yyc,masz jeszcze ten plaszcz w ktorym wystepujesz na zdjeciach 🙂 ?
A ja właśnie profanuję kielich :
http://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://en.wikipedia.org/wiki/Alken-Maes&ei=c4VHS_-kL4n0_AaRmcmQAg&sa=X&oi=translate&ct=result&resnum=3&ved=0CBoQ7gEwAg&prev=/search%3Fq%3DMort%2Bsubite%26hl%3Dpl%26lr%3D%26client%3Dfirefox-a%26channel%3Ds%26rls%3Dorg.mozilla:pl:official%26hs%3DuE0%26sa%3DG
Bo zamiast oryginalnego piwa mam wewnątrz Lecha, ale też mi smakuje.
Ale rekordowo długaśny link 😀
Sarenko mam 🙂 Wlaciwie to chyba wszystko mam z wyjatkiem jednej par spodni bo i tak po olimpiadzie juz nie bylo okazji nosic. Czasem jakies imprezki po olimpijskie przez moze rok z rozpedu sie odbywaly i zloty wolontariuszy jakis czas ale pomalu wszystko upadlo. Moze z okzji Vancouver cos bedzie. Musze gazetki przejrzec.
A te plaszcze z gortexu i byly naprawde dobre bo czasem wialo przy niezlym mrozie a one ciepelko trzymaly mimo ze wygladaly cieniutko 🙂
Najlepsze krupnioki jakie jadlem pochodza z klasztornej kuchni Franciszkanów w Panewnikach. W Zaglebiu tez nienajgorsze ale tam czuje sie juz galicyjskie wplywy.
Obok nalesników i budyniu z rodzynkami to jest kolejna przyczyna nad zastanowieniem sie nad dalszym zyciem.
Nieco zagubiony i z lekka osamotniony
Pan Lulek
Znałam, a nawet miałam takiego kota, zwał się Szmata. Wychowany był w Żabich Błotach a imię jego wzięło się stąd, że pozwolił zrobić ze sobą wszystko aby go zostawić w domu. Któregoś pięknego dnia postanowił opuścić Żabie i przeprowadził się do nas. Przyszedł, zaznaczył teren, a potem legł na kanapie.
Położony na obolałe miejsca przylegał jak kompres, do\ głowy mu nie wpadło żeby się przemieścić bez pozwolenia.Szmata miał czarne aksamitne futerko – był to wyjątkowo przystojny kocur.
Psocił w sposób bardzo wyrafinowany…stół nakryty wszyscy jedzą, a tu wyłania się łapka w aksamitnej rękawiczce i cap jedzonko . Żaby omal do zawału nie doprowadził, jak będzie miała ochotę to sama o tym napisze.
Zginął biedak w niewiadomych okolicznościach
4 zdjecia z olimpiady wczoraj w nocy aklepilem to moze jeszcze raz dzisiaj. Na zdjeciach paru mistrzow Polski z tamtych czasow. Grzegorz Filipowski, Honorata Gorna, Tadziu Bafia i nasza narciarka ale zapomnialem teraz nazwiska. Musze zeskanowac ine zdjecia bo mam Piotrka Fijasa wtedy mistrza swiata w lotach arciarskich (malysza pewnie jeszcze na swiecie nie bylo), Rys-Ferenc, no bylo ich paru. Zreszta w koncu na olimpiade najlepsi przyjezdzaja.
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/OlimpiadaCalgary1988#slideshow/5424154202168248162
Panie Lulku, na osamotnienie najlepszym lekarstwem jest buszowanie po lodówce albo „sejfach” ze słodyczami, tylko wtedy nie wolno być zagubionym, bo przecież „trza” znaleźć to lekarstwo poprawiające nastrój.
Byle do wiosny ! Na szczęście jest coraz bliżej. 😀
yyc,swietne zdjecia 🙂 wlasnie z wojtkiem ogladalismy.Ide nastawic zaczyn na chałke
Witajcie,
Sarenko – chapeau bas. Jestem pod wrażeniem twojego talentu kulinarnego. A połączenie bezów z ostrym ciekawe…
Jakimś cudem mój komentarz czeka na akceptację….
Wrrr…
Na wszelki wypadek wklejam poniżej:
Witajcie,
Sarenko – chapeau bas. Jestem pod wrażeniem twojego talentu kulinarnego. A połączenie bezów z ostrym ciekawe?
Krupnik wstępnie przygotowany,to znaczy wszystko należycie rozpuszczone i zmieszane. Potem będzie zlewanie. Niestety,kolejny raz stwierdzam, że współpraca damsko – męska w kuchni niezbyt dobrze się sprawdza,przynajmniej u mnie. Poprosiłam męża o udział w pracach, a nie kierownictwo, a on chętnie zredukowałby mnie do roli podkuchennej. Na szczęście nie było dużo do zrobienia,więc do kłotni nie doszło. Ale o mało co mieszanina zagotowałaby się. Mogłam zrobić wszystko sama, ale chciałam mężowi sprawić przyjemność , żeby też miał swój udział w póżniejszym sukcesie i mógł się potem pochwalić swoim wyrobem.
Pyro, wykorzystany został przepis na krupnik litewski – ten od Ciebie.Nie było tylko świeżej ruty/kto to jeszcze hoduje w domu / i płatków róży, za to dodałam trochę wanilii i pieprzu.
Ewo,bardzo dziekuje.Pozwoliłam sobie na mały eksperyment ,Wojtek mówi ze bardzo dobre te pikantne bezy, ja nie jadłam bo to dla mnie zbyt ostre 🙂 piekę również czekoladowe ciasteczka z chilli i tez wszyscy chwalą wiec słodkie i ostre to chyba dobre połacznie .Ale z tymi bezami to przygodę miałam na cały poranek,30 min ubijałam biała z cukrem
I wygladaja jak pekniete jajka.. :D)
🙂
Znaczy te bezy z chili….
No to lece. Dentysta dzisiaj choc pewnie nie pojde bo pogoda za ladna. Ale w pracy i tak juz wzialem wolne popoludnie wiec nie bede odkrecal a dentysta kolega to sie inaczej umowie. Slonce pelne, gory na horyzoncie mowia: chodz yyc, chodz…. wiec pojde jeszcze troche dnia zostalo. Poki co, milego weczoru zycze, zajrze pozniej.
Krystyno, jak pisałam, ja zrobię ten bardziej oszczędny. Produkcja jutro. Czy już obłaskawiłaś nową kuchnię i mieszkanie?
Bo te z chilli to wyglądają jak by się kurczaczek wykluwał 🙂 Pierwszy raz piekłam wiec następne będą lepsze, najsmaczniejsze te z siekanymi orzechami sa
Teresa Weyna Bojanczy chyba tak sie nazywala. Meczylo mnie od wczoraj 🙂 Znaczy trzeba kolezanke odwiedzic bedac nastepnym razem w Gdansku.
Na obiad cokolwiek z lodówki (przegląd tygodnia) w sosie jakimś-tam (wzbogacę), rzucone na makaron, został z wczoraj. Dla niektórych zgroza, Jerzor lubi, po drodze dokupi kiełbaski italiańskie. Znowu 🙄
Sypie, a sypie, ten śnieg…
Rozmroziłam ciasto na pierogi (też cwana bywam bestia, a co!), farsz juz za chwile będę przygotowywać. Tymczasem mam dla was zeskanowaną książkę brata mojego przyjaciela, Wojtka – komputerowca (tego od języków komputerowych).
Wrzucę po obiedzie.
http://alicja.homelinux.com/news/Przypadki Anatola F.pdf
O cholera… jak zwykle… teraz powinno byc dobrze. Krótkie to jest, nie bójcie sie…
http://alicja.homelinux.com/news/Przypadki_Anatola_F.pdf
Zapewne chodzi o Teresę Bojańczyk z domu Weynę. Brak polskich znaków często czyni pismo bełkotliwe.
Pyro, już jestem oswojona z nowym miejscem. Kuchnię mam połączoną z „salonem” i ma to dużo zalet , a mankamentem jest to,że kuchenne hałasy / stukanie talerzy i garnków/ niosą się po całym domu. Nie bardzo chce mi się używać zmywarki – była użyta tylko raz, ale jak zacznę przyjmować znajomych / to znaczy kiedy będzie duży stół ,krzesła ,kanapa i reszta/ ,wówczas zmywarka będzie użyteczna.
Tyle lat zmywałam ręcznie,ale cóż ,trzeba ułatwiać sobie życie.
Krystyno – taką otwartą kuchnię miała moja Ryba w poprzednim mieszkaniu i przysięgła, że nigdy więcej. Dlaczego ? Bo wystarczył talerz, kilka szklanek, i garnczek i już było wrażenie bałaganu we wnętrzu. Być może są kobiety, które potrafią utrzymać w kuchni wzorowy porządek. My, czyli i ja i Ryba, niestety nie.
wróciłam ze spaceru z psami, wszystko tonie w bieli, miejscami zaspy, z których tylko pieski się cieszyły nurkując zawzięcie. To znaczy – widok jest piękny, ale ciekawe co zobaczymy za oknem rano.
Zrobiłam dzisiaj furę naleśników z serem, rodzynkami, ale odwiedziło nas dziecko, więc cóż było począć, naleśniki odjechały z dzieckiem, jutro pichcenie od nowa 🙂
Krystyno, jak mnie by się podobało takie urządzanie domu, choć zdaję sobie sprawę, że jest to pracochłonne i wymaga sporo zachodu, ale mam nadzieję, że już bliżej końca?
Wzorowy porządek znam z jednej kuchni. Wygląda, jakby tam nikt niczego nie robił, oprócz sprzątania, a nieprawda, moja niesamowicie porządna znajoma intensywnie używa. To jest absolutne mistrzostwo świata 😯 odpadam w przedbiegach 🙄
Kusicie tym krupnikiem i kusicie, no nie wiem, słoje mi się zwolniły…
A właśnie, Nemo twoja pigwowa nalewka (ta z koniakiem) zzieleniała. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Stała z innymi w ciemnicy. Owe inne pigwowe czysto bursztynowe. Coś nie tak zrobiłam?
Żabo i Alicjo. Kiepełe i geszeft! Stąd ta hardośc i górne spojrzenie. Na Wiliamsburgu w NY to się nazywa power!
Haneczko,
wzorowy porządek w domu znam z dwóch przypadków (z podłogi mozna jeść, nawet w łazience) – obydwaj nie gotują, ale sprzatają, ciagle sprzątają…
Jeden Polak (w Polsce), drugi Kanadyjczyk.
Ludzie! Raz na tydzień gruntownie nie wystarczy?! Oprócz tej pół godziny dziennie, zeby ogarnąć to i owo…
Nie. Plamki nie ma być, ni okruszka. Nie daj Boże kurzu. Armatura ma błyszczeć. Liscie kwiatów też. Pajęczyna?! Świat się wali!
Jak ktos uważa, że odkurzone do imentu i poukładane mieszkanie znaczy, ze ich świat jest OK, no to „niekze ta”, jakby powiedział Owczarek Podhalański.
Ja tam wolę sobie legnąć na dowolnym boku z książką i za mietłę i scierę sie zabieram, jak mnie gryzie w oczy, kłuje w stopy. Albo goście przychodzą 😉
Haneczko, może znamy tę samą perfekcyjnie prowadzoną kuchnię, bo czy to możliwe zeby takich było więcej? Moja znajoma to w dodatku mama trzech małych chłopców (parę lat minęło, pewnie są już dorośli), więc można sobie wyobrazić częstotliwość pichcenia itp. robótek domowych…
Dziś mnie coś te jedynki prześladują, totka i tak nie wyślę, bo się na niego obraziłam 😉
Ja taką kuchnię „wystawową” widziałam tylko 2 razy w życiu. Pierwszy raz jak wstawiałam pozbierane w 4 sklepach pojedyncze szafki (do swojego mieszkanka) – jeszcze przed wypakowaniem sokowirówki z blenderem, ekspresu do kawy i innych „ustrojstw” a drugi raz u pewnej pani w Niemczech, której całe jedzenie dla 6 osobowej rodziny robiła (codziennie ! ) teściowa (przez ponad 30 lat) a mąż po pracy przywoził w termosach i pojemnikach do domu. 😯 A kuchnia wyposażona super i to mnie najbardziej szokowało. Nie jestem pewna, czy na drugi dzień termosy wracały do teściowej czyste. Jesteście sobie w stanie coś takiego wyobrazić ?
Barbaro, inna, chłopak sztuk jeden. Z tym się trzeba urodzić, co nie znaczy, że bym chciała 😉 Lubię dowolne boki 😀
Zgago, nawet nie próbuję 😕
Jeszcze dziś sobie myślę, że jakbym miała tak dużą i „wypasioną” kuchnię, to bym z niej nie wyłaziła. Nawet mój wielgaśny komputer by się tam spokojnie zmieścił. 😉
A, i jeszcze lodówka tam była, wysoka na ponad 163 cm., które ja wówczas mierzyłam – z wiekiem ponoć człowiek się „skraca”. 😉 Zawsze mnie zastanawiało czy lodówka była w ogóle włączona do prądu. 😉
Szkoda, że nie można sobie sięgnąć po to curry z piątego zdjęcia, wygląda nieprzyzwoicie smacznie a mój żołądek popiskuje. Będę musiała sięgnąć po coś słodkiego.
cichal nie mecz sie, omijaj moje wpisy to zeza nie dostaniesz od tej belkotliwosci. Zdaje sobie sprawe, ze starzy ludzie sa marudni ale nie wiedzialem, ze az tak.
Cale szczescie, ze mamy Panow Lulkow. Okazuje sie ze mozna byc kulturalnym, szarmanckim i wesolym. No ale nie kazdemu to pisane. Trzeba sie takim urodzic.
a Gospodarz prosił…
„Trzeba stosować pewne zasady i jest dobrze, mamy oddzielne naczynia ,patelnie, deski i garnki do potraw mięsnych i po problemie”
– jako żywo, nie kumam. To jak na patelni się usmaży schabowego, potem ją wymyje i usmaży jajko, to ono już nie jest wegetariańskie?
O.K. jajko podobno jest wątpliwe, no to jak się usmaży kapustę z grzybkami (bez robaków), to ta kapusta i grzybki nie będą wegetariańskie? I siekać też trzeba na osobnej desce?
A piekarnik do pieczenia bezów, kulebiaczków i pasztetu z królika to może być ten sam? Przecież jakaś odrobina tłuszczu z pasztetu może dostać się do bułeczki i co wtedy? A blachy do pieczenia też w takim razie w dwóch kompletach? I trwale oznaczone, zeby się, broń Panie Boże, nie pomyliły? To chyba i lodówki powinny być ze dwie: mięsna i wegetariańska.
A jak taki ortodoksyjny wegetarianin jedzie na wyprawę w góry Kaukazu albo inne Himalaje to chyba musi zabierać dla siebie osobny komplet garnków. Katolik jak złamie post, to może się wyspowiadać i prosić swojego Pana Boga o odpuszczenie grzechu, inne religie też jakoś mogą się ze swoim Panem Bogiem dogadać, a co ma robić ortodoksyjny wegetarianim jak zje z niewłaściwego garnka?
yyc’u, co z Tobą? Taki byłeś szczęśliwy i rozświergotany jak się zaręczyłeś a teraz jakbyś … wolę nie kończyć, bo jeszcze coś wykraczę
a kod 11cc
To wszystko nic – naprzeciw wieczności!
Ale o tym wiedzą starsze kobiety i przyjaciele tych kobiet.
Kto nie wypił toastu za całokształt, to niech wypije. W końcu łykend 😉
A ja lepię ruskie 🙄
Zaznaczam, że obiad juz był. Gorliwa się zrobiłam taka, głównie z tego powodu, że rozmroziłam ciasto na. Mogłam byłam wyrzucić zwierzu do lasu. Mogłam. Ale wolę pierogi lepić, niż robić ciasto, więc jak mam gotowe, wykorzystam.
To teraz lampeczkę czerwonego i wracam do zajęć.
Żabo, jak Twoje kolano ? Goi się ?
a ja za Zgagą poczłapałam do kuchni rozejrzeć się w kwestii co by tu przegryźć, czy przypadkiem coś z tych pana Gospodarza zdjęć się u mnie nie zawieruszyło, ale gdzie tam, no i niestety, padło na kawałek czekolady 🙂
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=qCvivR_CW5I
A o mnie nie ma 🙁
Wiesz Żabo, jakoś bardziej mnie martwi Twoje zdrowie, niż sprawa ortodoksji. Niech sobie każdy w kuchni ustala zwyczaje, byle w swojej a nie mojej. 😀
Barbaro, a ja z konieczności ; piernikami – marną resztką (snif, snif). W najbliższym sklepie nie było mojej ulubionej czekolady (gorzka Goplany) 🙁
A pogoda nie nastrajała do „zwiedzania” innych, bo mam wyślizgane podeszwy.
Alicjo jak to o Tobie nie ma ?
http://www.youtube.com/watch?v=e4em4wW3DLA&feature=PlayList&p=65D15EC1F0064D6B&index=1
yyc,
nie leć takimi terminami „stary człowiek” (stary człowiek i może – a młody, i nie może) czy to mężczyzna, czy kobieta.
Człowiek jest tak młody, na ile się czuje.
I tu :
http://www.youtube.com/watch?v=-uU5INoV0CM&feature=PlayList&p=65D15EC1F0064D6B&index=2
😆 i tak do 8 części, to mało ?
Dobrze, że mi Alicjo przypomniałaś, ja też gdzieś mam zamrożone ruskie, a nawet jakieś z kapustą. Na jutro i w następne dni zapowiadają klęskę żywiołową, czyli zawieje i zamiecie, i mrozy niespotykane. Zdaje się, ze to wszystko już nas kiedyś spotkało, ale na wszelki wypadek zrobiłam zapasy, głównie żarcia dla psów. Ja parę dni mogę nie jeść i nikt tego nie zauważy, ale psy mogły by mnie zjeść, albo, co gorsza, jakiegoś konia. Rano pojadę po owies i jeżeli mnie potem zasypie, to przez kilka dni spokojnie będę czekać na odśnieżanie.
Dzisiaj w końcu zmieniłam opony w Fordzie na zimowe. Naprzód nie miałam pieniędzy, potem nie było opon a jak już były, to znowu nie miałam pieniędzy… Wczoraj zamówiłam opony i udało mi się nie przeputać wszystkiego nim dojechałam do warsztatu. A potem, już na nowych oponach, pojechałam do Biedronki i wydałam wszystko co mi zostało. Okazuje się, ze dożyca jedynie może jeść psią karmę biedronkową, po wszystkich innych, nawet bardzo renomowanych firm, dostaje biegunki. Teraz jadła co zostało po labradorze i właśnie ma kompletnie rozstrojony żołądek.
Po zakupach pojechałam do Krzysia i zawiozłam spóźniony torcik (kupny!) urodzinowy. Krzyś, jak dwoje starszych, ma skazę białkową i pewnie jeszcze jakieś inne uczulenia. Wygląda jakby to się dziedziczyło co drugie pokolenie.
Zgago
wyznam, że nigdy nie przeczytałam.
A o białym króliczku usłyszałam dopiero tutaj, i nie wiedziałam, o co chodzi, piosenka mi sie podobała wtedy, zresztą teraz też. Dopiero po tej stronie Kałuży, poznawszy język – zrozumiałam 😯
http://www.youtube.com/watch?v=9HmJQyS8QVw
O diabli… śpiewają 😯
http://www.youtube.com/watch?v=tlzn9lVUMtE
Zgago, dzięki za współczucie „kolanowe”, ale to jest sprawa na baaaardzo długo. Normalnie chodzę opierając się na nim dość solidnie (ja i np. widły siana, albo wiadro wody), choć krzywo i to coraz krzywiej. Od czasu do czasu gdzieś się wywalę, głównie z powodu zaczepienia stopą o nierówności i wtedy rozbijam sobie jedno z kolan a czasem, przy odrobinie szczęścia, oba. Z boku musi to wyglądać mocno żałośnie, ale przeważnie nikogo nie ma w pobliżu. To połamane jeszcze dodatkowo się naciąga. Po zażyciu dostatecznej ilości środków przeciw zapalnobólowych na ogól na drugi dzień staję do pracy, aż do następnej wywrotki. Staram się uważać i mam już pewne osiągnięcia 🙂
Przysłowia mądrością narodu. Moją zgryźliwość można łatwo wytłumaczyć:
„Rudy i kuternoga, jak dobry, to od Boga”
Widać nie zasłużyłam
Alicjo, ubiegłaś mnie ?
http://www.youtube.com/watch?v=NKNfb13vcDI&feature=related
Barbaro… moja wersja jest cokolwiek… who the fsck is Alice?! 😯
🙂
Alicjo, 😀
…co ja tu jeszcze robię? Żabo, trzymam kciuki za Twoją poranną wyprawę po owies, a Alicji miłego wieczoru, u mnie nadal sypie i wieje 😯
Alicjo, łobuziaku, tak coś podejrzewałam 😀 Sprawdzałam w słowniku angielskim i tego słowa na „f” w ogóle nie było, no to stwierdziłam, że moje podejrzenia są słuszne. Ten wyraz jest bardzo popularny na podwórkach osiedlowych 😉
Żabo, ja Ci też życzę, żebyś zdążyła z tym owsem, przed zawieją.
Ja się też rok temu wyłożyłam a w tym jeszcze poprawiłam i niestety zaczynam czuć, że w ogóle mam jakieś kości, stawy. Tylko, że ja mam luksus i jak mnie boli, to nic nie muszę a Ty musisz (i co z tego, że chcesz) a takie cholerstwo boli.
A to przysłowie jest głupie. Przypomnij sobie lepiej jakieś mądre 😆
Ale, na szczęście, ja jestem Alicja!
Piosenka mi leży, jednakowoż 🙂
40 pierogów… jeszcze tyle samo ciasta zostało. Jerzor do odśnieżania. Ja do lepienia. Alan Parsons Project na cały regulator.
A co!
Żabo a na którą chromasz? Pytam, bo ja na lewą i żebym się odpowiednim bokiem do Cię przystawił! Nie piłem toastu, bo suszę przez dwa tygodnie. Mam taki powodzik. (nie penicylina, nie) Pan Lulek wybaczy?
Żona może mi wypisac L-4
…dlatego – cóż to jest, nasze tu krzątanie się… Nic naprzeciw wieczności
http://www.youtube.com/watch?v=nvwrSdMY7dQ
Cichal, L-4 a zachciewa Ci się „przystawiania” ? Co na to załoga ?
Co mnie tak od wczoraj te jedynki prześladują ? Kod: 6114 no nie polecę wysyłać żadnego Totka.
Myślę, że już czas do „wyrka”. Życzę śpiącym grzecznie i nie śpiącym (grzecznie) dobrej nocy i miłych snów. 😆
Zgago! Przystawic się jedynie w celach ortopedycznych!
Cichalu, nareszcie rozumiem, jedno dla drugiego temblakiem ? 😆
To Ty też zdrowiej.
Właśnie szłam zgasić komputerek i babska ciekawość mnie nie zawiodła 😉
Cichał, też lewa 🙂
Lewą marsz!
Dyskoteka!
http://www.youtube.com/watch?v=Gu2pVPWGYMQ&feature=related
Alicjo, ja spadam horyzontalnie!
A gdzie Nowy? Zasypało go?
U mnie… dyskoteka 😉
http://www.youtube.com/watch?v=R20f-TPKjzc
Wprawdzie Warszawa to nie moje miasto, ale…
http://www.youtube.com/watch?v=ePNUSmH3dMI
No to moje drogie Panie Dobrej Nocy o starego, marudnego i żle urodzonego…
ale bogatego!!!
To juz nie dyskoteka, tylko do słuchania. Mojego pokolenia *kultowe*
http://www.youtube.com/watch?v=OAeOMVJ4ijc
http://www.youtube.com/watch?v=Gizg-rKtMmw
Znowu późno.
Przez ostatnie dni tylko tu zaglądałem, wczoraj i dzisiaj też przejrzałem szybko wpisy. Przy niektórych czuję się jak zamurowany, inne skłoniły mnie do kilku słów.
Toasty wznosicie zawsze o 20:00 polskiego czasu, ja wtedy pracuję, więc nie mogę w nich uczestniczyć. Ale to nic, na toast przecież nigdy nie jest za późno!
Pyro!!!! Twoje zdrowie!!!!!
Za Twoje komentarze, za dbałość, by nikt nie czuł się tutaj źle, za patriotyzm manifestowany piękną polszczyzną, za wypowiedzi, których szuka się zaraz po wejściu na Blog, za opowieści o Piesku, Domu, co masz na obiad lub co się zdarzyło, co przeczytałaś, za poczucie humoru, a przede wszystkim za szacunek jaki okazujesz każdemu – jeszcze raz – Twoje zdrowie!
Tak cichal, prosił ? ale nie o poprawność językowa czy używanie polskich znaków, ale byśmy nie byli dla siebie gorsi skoro możemy być lepsi 🙂 W moim przypadku znaczy to tyle, ze na co dzień zaczęłam ignorować Twoje zaczepne wpisy.
oczywoscie miał byc trzykropek 🙂
Tobie sarenko też, dobrego dnia życzę, a to, że robisz błędy…. któż ich nie robi. Błędy są również w tekstach tych, którzy próbują Cię poprawiać. Ale… pisz nieco staranniej.
Nowy, dziekuje i również życzę miłego dzionka 🙂
Witam w zimowy poranek. Sarenko jak robisz sajgonki? Mam te ryżowe płaty i od dawna zamierzam ich użyć ale nie wydaje mi się to łatwe.
według przepisu sprawdzonego w Wietnamie należy zacząć od zakupu na targu, lub własnoręcznego złapania i oprawienia odpowiedniej ilości szczurów. Liczy się po trzy duże na osobę, ale to chyba przesada. Dalej jak z mięsem innych gryzoni. Oni mają takie wypasione szczury polne i na straganach leżą tego stosy, już oprawionych.
izador,przygotowuje składniki: warzywa kroje w paski, makaron mocze w wodzie, jeśli dodaje mięso(nie szczurze, preferuje wołowinę 🙂 ) to najpierw je smażę a następnie kroje w paseczki . Na namoczonym płacie ryżowym układam kolejno wszystkie składniki i zawijam zgodnie z instrukcja na opakowaniu aby powstał mały krokiecik, smażę w głębokim oleju, odsączam i gotowe 🙂
Dzięki za przepis; jak zrozumiałam warzywa dajesz surowe a czy je jakoś doprawiasz?
Dzień dobry. Widzę, że nowy gość przy stole. Witaj Izador.
W Pyrlandii nadal śniegu niewiele, ale pogoda nieprzyjemna – taki wilgotny zamróz. Radzio musi mieć łapki smarowane wazeliną przed wyjściem, bo je sobie rani na grudzie, a potem próbuje to wygryzać z poduszek pod palcami. Pielęgniarką jest w tym wypadku Młodsza, bo ja nie mam cierpliwości na obsługiwanie wywijającej się na wszystkie strony wielkiej parówki. Teraz, w zimie, psiak znacznie więcej jada, a ma mniej ruchu. Boimy się, żeby się nie upasł, bo jamnik wlokący brzuszysko po ziemi, to żałosny widok.
co do warzyw to zalezy,marchewki blanszuje ale papryke cykorie lub pekińska daje na surowo 🙂
Dzień dobry, u mbez zmian, czyli sypie i wieje 😯
Miłego dnia 🙂
oj, przepraszam, chyba jeszcze „dosypiam”, miało być: u mnie bez zmian 🙂
U mnie wieje i sypie, ale do pracy dojechałam bez problemu 🙂
Izador 🙂
Posłuchałam dobrych rad – noszę w domu skarpetki, a nawet wieczorem polar włożyłam. Teraz sypie i wieje, za chwilę pies pójdzie z Młodszą na konieczny spacer, po drodze zrobią zakupy typu chleb, masło, zapomniany wczoraj boczek wędzony i owoce. Potem następny etap porządkowania przed remontem – regał w korytarzu. Ten regał (40x40x270 cm) zbudował kiedyś Staszek na segregatory Młodszej, potem Córcia zafundowała sobie obudowę pokoju w regały na wymiar i zbędny regalik stracił zastosowanie pierwotne – Matka zapchała nim jeden z licznych, a nieustawnych załomów w korytarzu. Na dole upycha się odkurzacz, na półkach stoją nadliczbowe wazony, popielniczki, wyposażenie podróżne psa, drobiazgi montażowe domowe itp barachło. Wrażenie nieładu jest przygnębiające, a wszystko to potrzebne i miejsce gdzieś znaleźć musi. Najprościej byłoby zamontować drzwiczki na półkach. Niestety – półki są nietypowe, niewymiarowe i trzeba by zamawiać specjalnie, co znacznie podnosi koszt. I tu Dziecko wpadło na pomysł : zamiast drzwiczek zamówiła (po dokładnym wymierzeniu każdej półki) zestaw wiklinowych koszyków z uchwytami. Tym sposobem wszystko wyląduje w koszach (odkurzacz też), a z zewnątrz będzie wyglądało na wysoką szafkę z wiklinowymi szufladami. Kiedy coś trzeba będzie wyciągnąć albo schować, wyciągnie się koszyk, dokona operacji i schowa na półkę. Nieźle i estetycznie, tylko… koszt też nie taki minimalny, bo ok 280 złotych
Pyro…
skarpetki do łóżka zakładaj i przy pogodzie! Ja zawsze… boso, ale w skarpetkach, i niech sobie nikt nie myśli, ze mnie w takich puści, bo juz je na wszelki wypadek mam 🙂
Przestało sypać 😯
Idę dospać.
Witam Wszystkich i życzę miłego dnia, z przykrytego śnieżnobiałą kołderką – jak na razie i śnieżna, i biała – G.Śl. 😀
Pyro, zgadzam się z Alicji radą. Sama to „przerobiłam”. Zawsze byłam śpiochem i nigdy nie miałam kłopotów z zaśnięciem, ledwo łeb do poduchy a już chrapałam zawzięcie, aż nagle, kilka lat temu zaczęły się problemy. Miesiąc spędziłam nad dochodzeniem przyczyny aż sobie uprzytomniłam, że mam stopy zimne, założyłam skarpetki i zasnęłam od razu jak za dawnych lat. Od tej pory mam problem z głowy, bo zapas bawełnianych – bez uciskowych skarpetek na noc, leży sobie w bieliźniarce.
Pyro, podobny patent wykorzystałam w łazience do zagospodarowania zabudowanej wnęki pod umywalką. Żadne standardowe szafki nie pasowały (z powodu armatury), więc kupiliśmy mały regalik z listewek i sześć pasujących koszyczków i wygląda, jakby tak miało być! 🙂 Niestety, picasy jeszcze nie opanowałam.
Morduje mnie zapalenie zatok, które się już przewlekło, bo się, głupia gropa, wcześniej nie zorientowałam, i wszystko, tzn. zmęczenie, bóle głowy, dreszcze wieczorem i poty w nocy, składałam na karb przedświątecznych porządków i przetrenowania. Dopiero wczoraj zaczęłam kontaktować, zmierzyłam temperaturę i było 38,2 C. Ciekawostka, że jak rodzina choruje, to jestem pierwsza do diagnostyki. No to teraz leczenie potrwa! 🙁
Alicjo i Alino, to rzeczywiście ja jestem od linków do Czesława, poprzednich też, ale wtedy mię arcadius wysłał na drzewo, zalecając słuchanie raczej echidny (chyba, nie pamiętam dokładnie).
A w ogóle słowa do „Maszynki” napisał poeta warszawsko-krakowski (tak go gdzieś określono) Michał Zabłocki, syn Aliny Janowskiej i Wojciecha Zabłockiego, chrześniak Agnieszki Osieckiej (zob. Wiki).
To jest link do jego twórczości:
http://www.chrzanowska.pl/nowy/index.php?id=4
Nas na tym południu to już chyba całkiem śnieg wyrówna, w każdym razie schodków w ogrodzie już nie widać. Od wczoraj nasypało ponad pół metra śniegu i dalej sypie. Zrezygnowaliśmy z wyjazdu na zakupy i teraz kombinuję, co tu na obiady zrobić. Nic to, coś się wymyśli, ostatecznie będą placki ziemniaczane. 😥
Alicjo –
nie narzekaj. Piosenek z Alicją w tytule jest sporo. A nawet filmów. Jak na przykład ten;
http://www.youtube.com/watch?v=aYeWqzf3Z_I&feature=related
na marginesie – szuka oczwiście Alicji
Pozdrowiątka od zwierzątka
Krysha – ponieważ razem z Młodszą jesteśmy po wątpliwym leczeniu pseudogrypy , a miałyśmy kłopoty z zatokami, puszczam dalej radę Marialki (mojej blogowej lekarki – ideału) Otóz Marialka kazała mi odstawić antybiotyki (nieskuteczne) i kupić sobie bez recepty w aptece SUDOFEN. Kosztuje ok 15 zł. i lepiej kupić 2 opakowania, bo dorosły człowiek dwa dni bierze 4 tabl (4 x 1) w kilkugodzinnych odstępach czasu, a 3 dni następne – 3 tabl (3 x 1) i w jednym opk. jest tych tabletek o 3 za mało. Ulga już po 2 dniach zupełna – schodzi z zatok, drożny nos, ustają bóle głowy. W lekkich przypadkach wystarczają 4 dni – z tego 2 dni po 4 tab. i 2 dni po 3 tabl). Z czystym sercem mogę polecić.
Pyro, a nie SUDAFED ?
Przypatrzyłam się zdjęciu z wczorajszego wpisu i nieco zadziwiło mnie logo kangura pośrodku nazwy Hale Banacha. Czyście też to zauważyli?
Skąd ta zwierzyna tam wylądowała i jaki jest powód do takiego właśnie emblematu? Ciekawostka przyrodnicza.
Pozostając w temacie – powtórze się nieco; w samym sercu Melbourne położony jest najstarszy chyba, bo istniejący od 1878 roku, Queen Victoria Market. Olbrzymi partetrowy budynek i przylegające do niego wiaty. W budynku stoiska w formie indywidualnych sklepików, pod wiatami sieć równoległych uliczek z niezliczoną ilością straganów, Można tu dostać praktycznie wszystko. Owoce, warzywa, mięso, wędlinę, słodycze, garderobę, obuwie, sprzęt gospodarstwa domowego, materiały itd. A nawet kurczęta i małe kaczuszki jak kto ma ochotę załorzyć hodowlę przydomową. Na strudzonych czekają kafejki, mini-bary, budki z fast-food.
Oficjalna reklama oddaje doskonale atmosferę miejsca i ludzi z nim związanych.
http://www.youtube.com/watch?v=yki3jsUfKxA&feature=PlayList&p=96F7FEF638FDCC32&index=0&playnext=1
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Małgosiu W – masz rację, a Pyra ma sklerozę
Piotrze –
marzy Wam się ciepełko? Zapraszamy do nas. Słońca ci u nas pod dostatkiem. Nie obiecuję co prawda 41 stopni jakie nawiedzi te okolice w poniedziałek (tak podają w prognozie) lecz na bezchmurne niebo, słońce i ciepełko możecie liczyć.
Echidna
Pyro, życie mi wracasz – nienawidzę doktorów i antybiotyków, więc się rzucę z entuzjazmem!
Jak poczytałam dokładniej o Michale Zabłocki, to się okazało, że on nie był w pełni autorem, a moderatorem na blogu internautów i większość (co najmniej dziesięć) tekstów piosenek, śpiewanych przez Czesława, powstało w ten sposób (niektóre nawet anonimowo zbierały nagrody na konkursach poetyckich).
echidno, przyjrzałam się bliżej temu emblematowi Hali Baacha i nad szkicem kangurka jest jeszcze napis: „na Twoją kieszeń”. To pewnie kangurza „kieszonka” zainspirowała twórcę 🙂
A to link do nich: http://rozmowy.onet.pl/1713,0,goscie.html
oj, nieuważna jestem: Hali Banacha miało być!
Echidno, z przyjemnością odwiedziłam Queen Victoria Market, ten filmik to świetna reklama, zakupy w takim miejscu muszą być prawdziwą frajdą, no i ci uśmiechający się do siebie ludzie! Bardzo dziękuję 🙂
A ja upiekłam chleb, taki własnoręcznie wyrabiany, bez wsparcia maszynowego, niby według przepisu ale z dodatkiem własnej fantazji. Prezentuje się całkiem, całkiem! A wszystko przez śnieżycę, nie chciało mi się iść do sklepu, jest wiatr i zaspy rosną w mgnieniu oka, trzeba się przedzierać, ot, zima 🙂
Zaczęło zawiewać jak już wróciłam z owsem, przedtem tylko wiało. Teraz to już na całego. Czekam na końskiego doktora i szlag mnie pomału trafia. Moi nadworni obaj gdzieś zajęci od świtu, więc posłali mnie do tutejszego. Tenże o dziesiątej powiedział, ze ma dużo pacjentów i przed dwunastą się nie wyrobi. Zgodziłam się na 12. Teraz jest 14:34, doktora nie widać, miał zadzwonić przed wyjazdem, u niego w gabinecie cisza, znaczy automat się odzywa. Zeby to chodziło o wysypkę to bym się nie wściekała, ale źrebak ma objawy kolkowe, może nie gwałtowne, ale zawsze.
Żabo, może doktora zawiało? Nie ma go w gabinecie, tzn jest gdzieś u pacjenta. Przyjedzie z pewnością.
-20C 😯
Ten z Calgary niech się lepiej się nie pojawia, bo to od niego przyszło, a mówiłam, żeby nie dmuchał w tę stronę 👿
Jerzor zapowiedział kąpiel morsa – nareszcie odpowiedni śnieg i temperatura! No tak. Im starszy, tym głupszy. Poszedł badać, czy śniegu wystarczy na pokrycie jego walorów. Już ja mu porobię zdjęcia 😎
Fotografie nastąpią, na razie na ogródku cień.
Krysha,
słowa do „Maszynki do świerkania” napisali internauci na stronie internetowej Czesława, tak on sam zapodał. Tak czy owak – jest to według mnie bardzo dobra piosenka i świetne wideo. W dzisiejszych czasach dodawizmu i Britney Sperms* trudno o cos dobrego i oryginalnego.
A tu cos na dzisiaj:
http://www.youtube.com/watch?v=y-cHHNEYze8
*moje.
No! Już o tym pisałam – o 13.59. 😉
Krysha,
ja dopiero niedawno oczy otworzyłam i niedoczytałam 😉
” NUDNE KOBIETY MAJĄ NIESKAZITELNIE CZYSTE DOMY ” – tabliczkę z takim mottem dostałam od koleżanki .Mąż przykleił mi ją w kuchni, więc nie może mieć zbytnich pretensji o jakiś mały kuchenny rozgardiasz.
To w związku w wczorajszą wymianą opinii o porządkach w kuchni. Alicja bardzo trafnie opisała swoje zasady porządków domowych – ja mam takie same. Porządki porządkami, a trzeba mieć czas na przyjemności i na przyglądanie się otoczeniu i ludziom. Poza tym nadmierny porządek jest stresujący dla odwiedzających nas osób.
PYRO, co do otwartych kuchni, to zgadzam się z Tobą, ale ja nie miałam wyboru. Musiała być taka.
Sypie, wieje okropnie
jak ta Wielka Orkiestra będzie jutro grała 🙁
A w okolicach Trójmiasta trochę wieje, ale nie sypie. A prognozy zapowiadają niewielkie przelotne opady, więc jest całkiem nieżle zwłaszcza w porównaniu z innnymi rejonami kraju.
Do ZGAGI – piszesz, że w ubiegłym roku wyłożyłaś się , w tym roku to samo, a podeszwy butów masz śliskie. Ja tu nie chcę dawać nikomu dobrych rad i pouczeń, ale pomyśl , czym to się może skończyć. A my wolimy Cię całą i zdrową . 🙂
Krystyno 😆 , właściwie, to nawet nie tylko te śliskie podeszwy są winne moim „wyłożeniom”, tylko mentalnie mam problem ze zrozumieniem, że czas nie stał w miejscu. Nawet, jak mi się wydaje, że fizycznie nadal jestem bardzo sprawna, to, to niekoniecznie jest prawdą 😉 Nigdzie się już (wreszcie) nie muszę spieszyć, ale jak widzę, że na przystanek zajeżdża „mój” autobus, to wypracowany przez 40 lat pracy odruch się włącza i …. leżę jak długa 😀
Krystyno! Dlaczego nie chcesz dawac dobrych rad. Przecież lubisz Zgagę, prawda?
Czyżby szykowała nam się następna zima stulecia? Czy ktoś pamięta jeszcze noc sylwestrową 1978/79? I jak tu wierzyć w „ocieplenie klimatu” 😉
Jolka byla 24 godziny czyli cala dobe w podrózy. Ja co prawda tez nie spalem ale moglem sie ruszac i kibelek byl na chodzie. Zgodnie z zaplanowanym rozkladem dnia wyjadalem pysznosci z lodówki a wczorajszy toast z gwinta mial symboliczny charakter. Kiedy zaczely dochodzic wiesci, ze pociag nie zamarzl, nie wykoleil sie itp.
a od Niej przyszedl mail, ze jest juz w domowych pieleszach walnalem sie pod pierzyne i dopiero teraz obudzilem.
Z moich doswiadczen wiem, ze najlepsze na zimy sa od Pyry poduszki i pierzyny.
Czesciowo odciety od szarej rzeczywistosci.
Pan Lulek
P.S. Prosze mi nie podpowiedac za kogo i za co bede dzisiaj toastowal
Wczoraj nas zasypało, dzisiaj popadało a efekt widać w ogrodzie:
http://picasaweb.google.pl/EryniaG/ZimaWOgrodzie#
Krystyno,
o tych nudnych kobietach słyszałam od mojej starej przyjaciółki Alsy całkiem niedawno. Patrz na porządek na moim biurku przed minutą….
http://alicja.homelinux.com/news/img_1435.jpg
Nie jestem nudna 🙂
Małgosiu, ja pamiętam przede wszystkim 2 stycznia 1979, bo w pracy ziało pustką 🙂 75% pracowników zostało zasypanych w Beskidach.
Nie wiem, czy Matka Natura nie chce ortodoksyjnym ekologom, powiedzieć, co o nich myśli. 😉
Alicjo, stwierdzam stanowczo, że jeśli nudną osobę poznać po bałaganie na biurku, to mnie mało kto jest w stanie dogonić 😆
Ewo, zdjęcia świetne, szkoda tylko, że lód nie jest na okrytych śniegiem roślinach. 🙁
Zgago,
ja bym się zgagała, pardą, zgodziła 😉
W styczniu 1979 na pierwszej stronie „Kultury”, tygodnika w którym sekretarzowałem, zamieściliśmy na pierwszej stronie zdjęcie Al. Jerozolimskich ( w kierunku Poniatowskiego) puściuteńkich, zasypanych śniegiem, a po torowiksu tramwajowym wędrował narciarz na biegówkach. zdjęcie było konkursowe. I nigdy się nie ukazało. Zdjęła je cenzura argumentując, że nie możemy wywoływać paniki.
No to teraz czekamy na podobny kadr, bo wywoływanie paniki jest absolutnie konieczne. I dochodowe!
… oooo! To ja jestem porządnisia biurkowa?!
Bordello, aż miota niektórymi… nie Jerzorami, moje biurko należy do mnie.
Ale to wszystko jest burdelem znakomicie kontrolowanym.
Wychodzi na to, że każdy ma swój burdel 😉
Małgosiu – nie zapomnę. Miałam dyżur, to był „mój bal” – jak co roku. Do 15.15 pracowałam, doglądałam dekoracji, chowałam szefa przed interweniująymi gośćmi dla których zabrakło zaproszeń, sprawdzałam kuchnię itp. Wyszłam do domu – i nie miałam jak pojechać. Stanęły tramwaje. O taksówkach nie było co marzyć, kawałek drogi (na drugą stronę Warty) podrzuciło mnie przygodne auto. Następne 3 km przeszłam piechotą w śnieżycy. Zgodnie z pragmatyką zawodową dyżur trzeba było objąć na godzinę przed imprezą, czyli o 19.00. była 18.00 – jak się dostać do miasta? Pognałam do kolejarzy błagać o telefon do mojego szefa – niech mi przyśle jakąś nyskę, bo nie dojadę. Zgnębiony i wściekły ogłosił, e nie przyśle, bo mu szef służby samochodowej nie przydzielił pojazdu – wszystkie zabrał sztab z uwagi na pogodę. No, to Pyra – przykro mi Wodzu, ale ja już w jedną stronę pieszo szłam, i do klubu zajdę na 22.00. Szef sam objął dyżur nadzorczy i po 19.00 przysłał po mnie i mojego Ślubnego UAZA, załatwionego jakimś lewym sposobem. Kieckę galową, pończochy, kosmetyczkę i buty w walizkę, sama na cebulkę i w drogę. UAZ odmówił posłuszeństwa na 1,5 km przed celem – paliwo miał „chrzcone”więc jednak doszłam pieszo za 12 min 20.00 . Przebrać się ( u szefa w gabinecie, bo wszystkie nasze pokoje zamieniono na sale bankietowe) Mąż się na mnie wściekał, że on dziękuje za takiego sylwestra, szef się na mnie wściekał, że zabrałam scenariusz ( nie zabrałam, tylko on, sierota, nie słuchał co do niego mówię) 19.56 weszłam do pomieszczenia kawiarni, do stolika orkiestry zdążyłam podejść, półlitrówkę otwartą zdjęłam im ze stołu – Panowie – czas – Wbiegłam na dużą salę, scenę do mikrofonu, przedstawiłam wodzireja, życzyłam zabawy – 20.03 brzmiał walc. Sylwester się rozpoczął. Po 20 minutach doszłam nieco do siebie i spokojnego oddechu.
Cichalu, dorosłe osoby raczej nie lubią wysłuchiwać dobrych rad , zwłaszcza jeśli dotyczą one zachowania czy spraw życiowych . Ja także tego nie lubię ,więc staram się nikomu nie radzić,chyba że poprosi o to.
ALICJO, Ty masz na biurku porządek idealny, a jak ładnie poukładane są mazaki. No, karteczki mogłyby leżeć bardziej równo. 🙂
Zimę 1978/79 także dobrze pamiętam. Mieszkałam wtedy w samym centrum Gdyni. Główne skrzyżowanie ulicy Świętojańskiej ze Skwerem Kościuszki było zawiane i trudno przejezdne , ale myślę , że sprzętu odśnieżającego było wówczas mniej. Ale na razie u nas zupełnie spokojnie i nadal nie pada,czego i Wam życzę.
oj nieladnie, nieladnie 🙁
nikt tu wczoraj nie wzniosl w gore serca za krola presley elvisa
Zdzichu,
Presley to nie moja generacja. Moja to The Rollings Stones i ten tam…
http://www.youtube.com/watch?v=2We9ICfwqCA
a od kiedy to sztuke dzieli sie na generacje?
O psiakość… nie słuchać tamtego, tylko to!
http://www.youtube.com/watch?v=XV_bxNei2Cs&feature=fvw
Zdzichu,
nie czepiaj się, dobrze wiesz, o co chodzi. Sztukę się *pobiera*, jak pasuje, moze być sprzed wieków. Era elvisa mi zwisa – dla mojej generacji to był stary facet, miał ponad 30 lat :roll:.
Co dla muzyki zrobił, to inna sprawa, ale kto wtedy o tym myślał:)
Ja te Aleje potem „w czynie społecznym” odśnieżałam, a właściwie odkuwałam. Wysłano tam studentów. Mój wydział był zamknięty, bo pęknięte kaloryfery go dokumentnie zalały. Pikanterii temu faktowi dodaje to, że kaloryfery były zaprojektowane na podstawie wspaniałego doktoratu pewnego pana.
ostatnio sporo tutaj o jarmarkach targowiskach czy bazarach. a ja jestem bazarowym ekspertem 😛
tylko stukac nie chce mi sie tyle i mam problemy z logicznym laczeniem…
W Sylwestra 1978 jechaliśmy z Osobistym od granicy z NRD przez Poznań do Jarocina, a stamtąd w Nowy Rok do Lądka Zdroju przez Wrocław. Chyba tu już opowiadałam, ale co tam 😉 Dzień przed Sylwestrem było jeszcze ciepło i padał deszcz, w nocy przyszedł mróz i rano wszystko było oblodzone. Jechaliśmy Renault 4, chłodzonym powietrzem, więc kiedy nam zaczęła zamarzać wajcha od zmiany biegów, Osobisty wstawił z przodu kawał kartonu. Trasa E8 do Poznania była dość pusta, na poboczach leżały pojedyncze ciężarówki, a tumany śniegu tańczyły na oblodzonym asfalcie, ale jakoś jechaliśmy. W Poznaniu zastaliśmy wykolejone tramwaje, ruch był znikomy, postanowiliśmy zatankować. Zamek do wlewu paliwa był otwierany na kluczyk, ale cały otwór był oblodzony. Osobisty, przygotowany na przeciwności losu, odlodził odpowiednim sprayem i nagle zauważył, że stoi za nim cała kolejka kierowców z prośbą o ten spray 😯 W końcu udało nam się dojechać do celu, spędzić Sylwestra i rankiem wyruszyć w dalszą podróż. Snieg już nie padał, świeciło słońce, był silny mróz i wiatr zasypujący to, co pługi odkopały. Przedarliśmy się jednak jakoś przez te zaspy i dotarliśmy po paru godzinach do Wrocławia, a tam – miasto sparaliżowane 😯 Brak prądu, nic nie jeździło, stacje benzynowe nieczynne. Jechaliśmy dalej w stronę Kłodzka, tunelami wyrytymi przez pługi, zapadał zmrok, w polu stał pociąg osobowy (chyba z Niemczy) zasypany po okna, a na odsiecz dążył dzielny parowóz… wszystko w tej zadymce i mrozie co najmniej -25. Obraz był surrealny. Na całej trasie stacje benzynowe były nieczynne, nigdzie prądu… Szyba samochodu pokrywała się grubym szronem od środka 😯 i co chwila trzeba było ją spryskiwać alkoholem izopropylowym i wydrapywać „wizjer”, aby było widać dokąd jedziemy. Pojemnik ze sprayem trzymałam na zmianę pod pachą lub między udami, aby ciśnienie gazu nie spadało i dało się pryskać. Wieczór już był dość późny, na drodze praktycznie żadnych samochodów, jechaliśmy jak przez białą pustynię… Po drodze Osobisty wlał pół litra benzyny oczyszczonej do baku (miał zawsze ze sobą kuchenkę benzynową) i jakoś w tym trzaskającym mrozie dojechaliśmy. Na miejscu okazało się, że butelka szampana w bagażniku zamarzła nam na kość 😯 Tego wieczoru porzuciliśmy plany zimowej podróży do Laponii tym samochodem 🙁
Zdzicho…
jak Ci się stukać nie chce, to sie odstusunkuj, nie każdy musi, przeciez nie będziemy błagać (chyba, ze ktoś chce?) a logika… tkliwa dynamika 😉
Nemo,
Ty to już Zachód wielki ze swoim zachodnim Osobowym, pardą, Osobistym, a mój Sylwester był siermiężny i izopropylu nie trza było, tylko tego zwyczajnego… etylowego 😉
A tu był jeden siampan 😯
Ale prawda, że niezapomniany 😉
Krystyno. Jeśli dorosły człowiek obraża się za dobrą radę, to jest małego serca albo nadmiernie wybujałego ego. Często jest to związane z niedojrzałością. Ja żegluję od 63 lat. Na początku, po zdobyciu pierwszego patentu, byłem często oburzony kiedy ktoś starał się mnie poprawic. Teraz, po tylu latach, z wdzięcznością przyjmuję każdą uwagę, która może podnieśc moje kwalifikację czy nawet elegancję żeglowania.
http://www.youtube.com/watch?v=NjIN_YnCnOg
Zatelefonowal szwagier z Budapesztu ponawiajac zaproszenie dla Jolinka51 i mnie i oznajmiajac, ze chata wolna a mlodziez wyjechala z deszczu pod rynne gdzie ziab i zawieje i ma klopoty z powrotem do domu. Wszystko przez te klimaty i atomy.
A u nas odsniezaja 2 (dwa) centymetry sniegu.
W sumie jednak z lekka zawiany
Pan Lulek
Alicjo,
etylowym można się odmrażać od środka, ale izopropylowy jest do jeszcze niższych temperatur i stosowania zewnętrznego 😉 Opary jednak działały trochę oszałamiająco 😉 Sylwester siermiężny (czym się odznacza?) czy nie, ja opowiadałam o podróży, a nie balowaniu.
nie trzeba od razu blagac. jeszcze czego. nigdy bym na to nie wpadl 😆
od rana kroluje tu zupelnie inny leitmotiv i moje wymadrzenia sa jak najbardziej nie na czasie
ide. ide zrobic miejsce na nastepy browar
Ktoś, kto to wrzucił na yutube, też ma gdzieś zasady pisowni… „Sayling”.
Szukałam tej piosenki „I am sailing” i nie mogłam znalezc, bo ten sayling. Nic dziwnego, ze tyle słów w angielskim słowniku…
Nemo. Też kiedyś zimą pokonywałem drogę z Zakopanego do Krakowa moim pierwszym samochodem, starą DKV model z 1935 roku. Dykta, Klej, Woda. Buda z brezentu, bo to był kabriolet. Oczywiście zero ogrzewania. Wtedy jeszcze takich fikuśnych spreyów nie było. Miałem mały woreczek z solą i co minutę przecierałem kółeczko na szybie…To były czasy!
siermiężny=studencki.
Cichal, racja, ale do tego trzeba dorosnąć! Poza tym uwagi owszem, a nie niemiłe pouczanie. I nie dotyczy to Ciebie! 😀
A dlaczego w samouczku nie ma całusków? Wie ktoś?
Zdzichu,
podrzuć jeden mnie, ja chetnie na browar teraz. Zaraz wam podam zdjęcia morsa!
Nasza dzisiejsza wyprawa w dzikie strony nie przyniosła rezultatu, bo najpierw pobłądziliśmy we mgle przy -7 stopniach wśród pagórków z zagubionymi wioseczkami (Osobisty „wiedział lepiej” niż GPS 🙄 ), a potem się okazało, że akumulator nie pasuje (za wysoki 😯 ) i trzeba się rozejrzeć za innym. Stary jeszcze jakoś działa i do poniedziałku powinien wytrzymać. Dziś wieczorem musimy jeszcze pojechać do sąsiedniej wsi 500 m wyżej. Jakby co, to z górki zjedziemy i bez akumulatora 😉
Poznałam dziś czarnego kota, który głaskany pod włos jest kompletnie biały 😯 Podobno na początku był całkiem biały, a z wiekiem poczerniał. Pierwszy raz widziałam coś takiego.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1437.jpg
cichal
elegancja zeglowania. hmm
ciekawe wyrazenie. moglbyc mi to przyblizyc? 🙄 prosze
krysha,
całuski są infantylne. WordPress nie przewiduje 🙄
ma niezle dolne policzki 😆 ten jerzor 😉
Cichalu, jeśli chodzi o praktyczne rady z róznych dziedzin technicznych, to masz chyba rację. Ostatnio mój mąż udziela porad sąsiadom w sprawach obsługi pieca i spotyka się z prawdziwą wdzięcznością.
Ze spraw kulinarnych – mąż wpadł na pomysł, aby jutro na obiad zjeść szaszłyki w grilla. Całkowicie go poparłam, bo to on wszystko przygotowuje. W zasadzie do spraw kuchennych nie miesza się , ale mięso na grilla przygotowuje i piecze sam. I robi to dobrze. Wyłożyłam na stół wszystko, co potrzebne i poszłam sobie. A teraz słyszę z dołu , że prace zakończone. Grillowanie ma odbywać się jutro na tarasie,który jest częściowo zadaszony. Ja będę w domu, węc nie zmarznę, a mąż mówi, że żadna pogoda mu nie straszna. Będą szaszłyki z polędwicy wieprzowej,boczku,cebuli,pieczarek i papryki. I czerwone wino oczywiście.
Panie Lulku, zawiany przez 2 cm. śniegu ? 😉 Przecież Austria, to nie centralna i zachodnia Francja, gdzie 0,5 cm. śniegu i już larum grają, stany klęski ogłaszają i chodzą zawiani antystresowymi napojami. 😉
Gospodarzu, kto nie żył w tamtych czasach, nie byłby w stanie uwierzyć. Ciekawe, co się stało z tymi odrzuconymi przez cenzurę zdjęciami i to ze wszystkich gazet. Doskonała byłaby wystawa tych zdjęć i to odwiedzająca całą Polskę.
Pyro, nie od parady blogowicze wyznaczyli Ci etat organizatorki w „naszej” przyszłej stałej siedzibie. 😀
Nemo, teraz się wydaje, że Wasza podróż była wspaniała, ale ile ona Was kosztowała nerwów ? Ja w kilka lat później jechałam z przyjaciółmi do Krakowa „maluchem” w identycznych warunkach ( z wyjątkiem przygody z zamarzniętym korkiem wlewu paliwa), ale nie było w ogóle widać drogi. Tylko śnieg, śnieg. Do dziś podziwiam męża przyjaciółki, że nas potrafił cało i zdrowo w takich warunkach dowieźć.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1442.jpg
No mam durnego chłopa… -20C !!!
Gdyby sie nemo pytała, czy pozwolono opublikowanie, to pozwolono, a nawet proszono.
+ na (opublikowanie)
A nie mogłaś cyknąć, jak wracał? Co prawda, w tej temperaturze…
Brawo Jerzor!!! Przygotuję Ci na łódce jednoosobową lodówkę!
Jak wspominki zimowe, to wspominki. W czasie studiów musiałem dorabiac. Między innymi grałem po chałturach na klarnecie albo kontrabasie. Nie pamiętam który to rok był, ale w noc sylwestrową przywaliło chyba z pół metra. Wyszedłem z imprezy nad ranem a tu ani tramwaju ani taksówki. Graliśmy w Polfie przy Mogilskiej a mieszkałem przy Grunwaldzkiej, nie więcej niż 4km. Zdecydowałem się iśc pieszkom. Kłopot był z instrumentem. Jeśli za uchwyt pokrowca to szurałem o śnieg. Jeśli za główkę na karku, to zawadzałem spodem pudła. Wypiąłem strunę G, obwiązałem się w pasie i jak pies na Alasce zaciągnąłem toto do domu.
A ile tropów zwierzęcych na tym śniegu. Wielkie uznanie dla Jerzora. W coraz liczniejszych polskich miastach położonych nad jeziorami lub morzem / w Gdyni także / są grupy ludzi kąpiących się zimą . Mężczyżni i sporo kobiet , młodzi, ale większość bardziej dojrzałych. Zapewniają, że zimowe kąpiele to doskonały środek zapobiegający przeziębieniom. Mają rację, ale trochę nieprzyjemny to sposób.
Alicjo, uff, ja się wystrachałam, że Cię Jerzor „ubije”, jak zobaczy, że Jego wdzięki pokazujesz całemu światu 😆 😆
Chcesz mieć uodpornionego na przeziębienia, zdrowego męża, to się nie dziw, tylko się przyłącz a też będziesz odporna, ot co. 😀
Poleciał biegać, ten od dolnych policzków 😯
Zdzicho,
przekazałam opinię. Mam nadzieje, ze to będzie raz na rok, nie zacznie biegać po adamowemu naokoło dzielnicy 🙄
Krysha (19,15) 😯 😳 😆
Zgago,
rok temu też się rzuciłam. Ale zdjęcia mi porobił bylejakie, to powiedziałam, ze mam w nosie, nie będę pozować. Nie śmiałabym opublikować bez pytania. Zaaprobowano te dwa. No to ma! 🙂
oj, Alicjo, podeslij troszeczke sniego – juz strasznie za takowym dziwolagiem tesknie 🙁 . Dzis pierwszy dzien sloneczka po trzech tygodnach okropnego deszczu (argh) i na noc zapowiadaja -5?, co przy nie ogrzewanych domach moze byc ciekawe :S (do tej pory nie zrozumialam dlaczego ci portugalczycy ciagle sa przekonani, ze to cieply kraj)
Krysha… to zostało ABSOLUTNIE zabronione. Nie znam sie, ale chłopy pewnych rzeczy nie chcą, no to niech im… 😉
Kicio… spokojnie…
http://www.youtube.com/watch?v=qUkZv_d8DP4
Kicia,
czy Ty mieszkasz w Lizbonie lub okolicy?
Moje doświadczenie z Portugalią pochodzi z końca kwietnia. Walizka z letnimi rzeczami pozostała nienaruszona przez 2 tygodnie 🙄
Jerzor, znany ekshibicjonista nie musi być proszony 😉
U nas w kantonie Appenzell próbują zabronić nagich wędrówek po górach 🙄 😉
Cichalu, a ile godzin Ci zajęło „zastępstwo Husky’ego” ?
W niemieckiej telewizji pokazali sparaliżowaną zimą Polskę 😯
U nas spadło dziś ca 5 cm śniegu, mróz coraz większy. Jedziemy na dworzec po gościa ze stolicy i z nim dalej.
…na wszelki zapadek pytam Jerzora o autoryzację 😉
Po górach by nie latał nago, ale raz na rok sie w tę naszą Górkę udaje. Tylko musi byc -20C. i słońce. I sniegu tyle a tyle.
nemo, w okolicach Lizbony juz od ponad 8 lat nie – teraz sie zagniezdzilam w Serpie, jakies 28 km od hiszpanskiej granicy i bardzo mi tu milo 🙂
Opowieść Cichala przypomniała mi genialną scenkę powrotu z knajpy Łazuki (Nie lubię poniedziałku?) kiedy to wędrował szynami tramwajowymi do domu
Pyro… 🙂
Wielokrotnie ogladany 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=4QS0dNtGe8U
Po tym kawałku nic, ino to pasuje 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=ClQepFF-Sr0
Dzisiaj bedzie wyjatkowy toast i wielokrotny
Po pierwsze za szczesliwy powrót Jolinka51 do domu po przejechaniu najbardziej zasniezonej czesci Europy
Po drugie za ofiarna pomoc paOlOre i jego rodziny
Po trzecie za szczesliwy powrót do domów wszystkich tak czy inaczej zawianych
Kochajmy sie, nie dajmy sie.
Pan Lulek
Zgago. Biały (dosłownie) dzień był. Jak się domyślasz klezmerzy a zwłaszcza w Sylwestra nie piją roztrzepańca ani wody święconej z Lourdes. To mi dodało heroizmu i doszłem, jak śpiewał Gołas: „Do Ciebie szłem…”
Cichal… dobrze, ze nie szedłeś, tylko szłeś 😉
A to jest piękne!
http://www.youtube.com/watch?v=Q_loG4isEoU
cichalu
przeoczyles?
Panie Lulku, to będę oszczędzać, żeby starczyło na 3 bardzo słuszne toasty 😀
Cichalu, nie sądzisz, że upływającymi latami wspomnienia wielu zdarzeń są coraz zabawniejsze, mimo, że w tzw. czasie rzeczywistym wcale nam się nie wydawały takie zabawne ?
Pierwszy toast spełniony, to mogę już „dryndnąć” do dziecka.
Wrócę, za ….. trochę 😉
Wzniosłam z ubranym juz gołodupcem – shiraz Obikwa, południowoafrykański.
Stosownie… dla nastroju 😉
http://www.youtube.com/watch?v=QqbKegB5oQA
http://www.youtube.com/watch?v=Xgcxd9wtXUE
A tutaj znalazłam obrazek zimowy podobny do tego, o którym wspominał Gospodarz
http://fakty.interia.pl/galerie/fakty/to-byla-zima-stulecia/zdjecie/duze,939995
kod 6f5f
Żdzisiu – ten co w zimie chodził w rudym misiu (Młynarski)
Żeglarstwo sportowe i rekreacyjne zostało „wymyślone” przez Anglików, jak sami mówili, dla dżentelmenów. Wyż.wym. z załozenia byli eleganccy!
A teraz poważnie. Definicja jachtu to: „Jednostka pływająca, żaglowa lub motorowa, służąca do uprawiania sportu, turystyki albo szkolenia, odznaczająca się szczególną estetyką wykonania i utrzymanai”. Estetyka i elegancja to wyrazy bliskoznaczne. W praktyce to zobowiązywało do zachowania norm, niestety dzisiaj mało znanych. Na jachcie nie można było wrzeszczec, głośno używac radia. Naganne były widoczne oznaki opilstwa. Do portu załoga wpływała czysto ubrana, ogolona. Obijacze nie wisiały na burtach, liny nie moczyły sie w wodzie. Było elegancko. Niestety obecnie jest czas zaprzeszły I to zepsiało. Jak prawie wszystko (Kopernik) Może teraz obserwujesz to na wodzie i dlatego zdziwiła Cię moja notka.
Zdzichu, nie chcę zanudzac. Wygugluj sobie.
Prościej. Żeglowac można elegancko albo niechlujnie. To samo dotyczy jazdy samochodem, czy na koniu. Spytaj Żaby.
elegancko albo niechlujnie?
oto jest pytanie?
Haliczek,
dzięki za sznureczek, we Wrocławiu było podobnie.
… czepialscy to są tacy, którzy nigdy sie nie ujawniają, ale z upodobaniem krytykują wszystkich, którzy się ujawniają. Dotyczy to krytyki pod adresem Gospodarza, także zarówno.
Jeżeli coś sie komus nie podoba – podejdz do płota, i podejdz z otwartą przyłbicą.
Zdzichu moją notke nie przeczytałeś elegancko. Klar obowiązuje załogę w porcie. Na środku Atlantyku człek jest odziany tak jak nakazują warunki pogodowe. Jak pływam sam, to często na nagusa. Zdjęcia z rybami nie są żadnym przykładem. Nb byłem tam sam. Czy masz jakiś problem?
Cichalu,
są ludzie, którzy nie czytali Thora…i nie marzyli o dalekich wyprawach. Elegancja – Francja…i krawaty! Zabiorę na naszą wyprawę, żeby stosownie wystąpić na zdjęciu 😉
A głównie zabiorę dlatego, że występował (krawat) na blogowiskowych zjazdach, więc i niech zanurzy się w Oceanie.
Cichalu
absolutnie zadnego. szczerze podziwiam z lekka nuta zdrowej zazdrosci.
wierz mi, tym razem nie ma tu zadnej uszczypliwosci
To ja, sparaliżowana zimą Polska. Możliwe, że jutro, z wielka przyjemnością, nie dotrę do pracy. Prześlicznie nas zasypuje. Zaspy na drogach słuszne, pługów niet. Szkoda, że państwo tego nie widzą 🙂
Rozejrzałam się. Jestem w porcie. Z klarem tak sobie 🙄 Znaczy, jest dobrze 😀
O, to je to, a u mnie…. zamróz! 😯
http://www.youtube.com/watch?v=jpyAd74H0Vg
z tamtego sylwestra zapamiętałam wielką salę balową, dużo pustych stolików i żadnego tłoku na parkiecie, co podobało mi się najbardziej, kocham tańczyć 🙂
A aktualny komunikat pogodowy z Ursynowa – przed chwilą padał marznący deszcz, to co było odśnieżone zamieniło się w lodowisko, więc posuwistym krokiem próbowałam nadążyć za moim psem, któremu właśnie się spodobało pokonywanie największych zasp i bardzo był zdziwiony, że nie dołączam do tak wspaniałej zabawy 🙂
Stare, ale jare, zapomniałam o tym.
Barbaro, marznący deszcz to ja mam co roku, a raz na sto lat daje tak, ze hej.
Dało nam, dobrze, ze kominek zwykły mielismy, na drewno, o czym juz klepałam, i mogliśmy znajomych przytulić. Zmarzlina trwała 4 dni u nas. Nie takie my ze szwagrem, toteż zyjemy 😉
I żeliwna patelnia sie przydała na podgrzewanie bigosu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=DIg6jB9a0T8&feature=related
O, proszę!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Burza_lodowa_w_Ameryce_Północnej_(1998)
Rano dzwonił Brat (woj dolnośląskie) z takim oto komunikatem : jeżeli chce ktoś do mnie przyjechać, to nie smochodem, nie czołgiem, tylko koparką.
My tu sobie śmichy – chichy, a w Żabich Błotach kobyła przyparła Żabę do odścieżnicy w stajni i Żaba ma albo obite, albo pęknięte żebra; a żeby jej było lepiej, to źreboca po tej kobyle – Szeherezada, która dawała nadzieję na niezły interes, padła dzisiaj. Jej choroba i zejście też kosztują. Żaba jest w stanie uwierzyć, że to czyjeś złe oko i czary.
O, ale głupotka… ściagnęłam ten sznureczek z wiki!
http://en.wikipedia.org/wiki/North_American_ice_storm_of_1998
I tu ewentualnie wrzucic sobie polska wersje językową.
Matko jedyna!
Jerzor wpadł na pomysł, żeby Franka ożenić z Lisą. Niech razem zmieszkaja, powiada, i nikt nie będzie musiał do nikogo zajeżdżać, odwozic i przywozić. Jerzor chce za swiadka robić na ślubie
Żaby żal
nie tak powienien zaczynać się rok
Żabo – trzymaj się
Cichal ma racje z elegancją. Również obowiązuje w innych sportach. Nie tylko chodzi o strój, ale o sposób poruszania się. Norwegowie w okolicach roku 1950, uwazali, jako najwyższy komplement dla narciarza, że „jeździ elegancko” – nie ważne czy slalom, czy zjazd, czy skoki.
Ja często zwracam jeżdżącym konno uwagę, zeby starali się (chociaż) wyglądać elegancko, co nie dotyczy tylko stroju, ale dosiadu i sposobu trzymania wodzy – nagminna wada: wodze nie tylko przekręcone, ale wręcz poskręcane… a, siła by mówić!
Pyro, przed chwilą myślałam o Żabie i chorym źrebaku. Dla nas taka zima, to nieszkodliwa atrakcja. Dla Żaby duży problem. Mam w d… telepatię, teleportacja by się przydała 🙁
..w życiu nie uwierzę, zeby jakaś Horpyna rzucała czary na Żabie Błota. To musi czysty przypadek i kosmos.
🙂 Żaba sie pojawiła!
http://www.youtube.com/watch?v=BiR0O-lgjXQ&NR=1
Haneczko, ja od rana żałuję, że Żabie Błota nie są trochę bliżej przynajmniej w centralnej, jak już nie w południowej części Polski. 🙁
Żabo, proszę trzymaj się, ogromnie mi przykro z powodu źrebaczka a przede wszystkim z powodu Twoich wypadków.
Haneczko!
W 100% popieram pomysł z teleportacją!
Witam wszystkich po dłuuuugiej przerwie…
Mam nadzieję, że tęskniliście : )
Pozdrawiam!
ach! i byc może już późno, ale życzę WSZYSTKIM wspaniałego – 2010 – roku!
empress, se nie wyobrażaj,
wcale nie tęsknilismy, też coś 🙄
Jestem za teleportacją, tylko niech ktoś to wreszcie wprowadzi w użycie! Po co ja mam sie samolotami, nomen-omen, rozbijać?!
Poobiednia lampka sangiovese – wszystkiego dobrego, empress! 🙂
Tyskie.
No nie wiem! chyba czuję się urażona tym, że nie tęskniliście O_O
hehehhe 🙂
Mam nadzieję, że Stara Żaba też cos wzniesie na wzmocnienie żeber 😉
Zawszeć to… ból mniejszy…
empress,
dodaj mój sarkazm. Znanam z tego 😉
No, tak, Pyra mnie ubiegła z odejściem Szeherezady. Lekarz mnie pocieszał (???), czy też się tłumaczył, ze nawet gdyby był wcześniej to i tak trzeba by ją było uśpić, skręt jelit w takim wydaniu, i to u źrebaka jest nieoperacyjny. Na prowincji zwłaszcza.
Na wsi często się mówi, ze ktoś ma „złe oko”, albo „rzucił urok”. Z opowiadań wiem, ze takiej osobie nie można odmówić sprzedaży zwierzęcia, np.prosięcia, bo cały miot „wyprowadzi”. Odtrutką, czyli odczynieniem, jest kupno czegoś od tej osoby, ale trzeba się mocno targować.
Ja się zawsze z tego podśmiewałam, mówiąc, że dotyczy to tylko prywatnej własności, bo PGRowskich zwierząt to się nie ima. Faktem jest i zbiegiem okoliczności tylko (mam nadzieję, ze to tak), ze akurat tydzień temu pewien facet koniecznie chciał Szeherezadę kupić i zupełnie nie przyjmował do wiadomości, że nie tylko nie chcę, ale nie mogę jej sprzedać, bo jestem związana umową z właścicielem jej matki. Właściwie to było już jego drugie podejście. Parę lat temu też odmówiłam sprzedaży ogierka odsadka pewnej kobiecie, znanej na naszej wsi z tego, ze jak coś pochwali, to na pewno zdechnie, albo się rozleci i za kilka dni źrebiec padł bez żadnej widocznej przyczyny.
Złośliwie wspomnę, ze jak moja teściowa zajrzała do owczarni i powiedziała: „o, jak ci się to dobrze chowa”, to mogłabym być pewna, ze zaraz jakaś owca padnie.
Żabo!
Tak samo jest z dziecmi i kwiatami. Niestety. Trafisz na takiego człowieka i może byc ciężko…
Żabo,
ja tak bym chciała poodczyniać, ale sprawdza się, we wszystkim, z tymi urokami, a ja nie Horpyna 😯
ALE… po latach sobie myślę tak, a nawet jestem pewna – iść za pierwszym instynktem. Sprzedałabyś ogierka i byłoby Ci żal. No trudno, padł.
Po raz kolejny dobrze wspominam moja teściową, którą spotkałam tylko raz w życiu. Prawdopodobnie bylabym nienajgorszą synową.
A teściową dla mojej synowej to jestem… *super* 😉
Żabo, przepraszam, ale te bzdury są tylko uzewnętrznieniem bezsilności.
Jak ja miałam taki czas prześladowania przez zły los, to w rozpaczy też byłam w stanie łapać się każdego, najbardziej głupiego wyjaśnienia, żeby tylko nie zadawać sobie jeszcze gorszego pytania ; dlaczego akurat mnie to spotyka i za co. A to jest po prostu życie, raz daje, innym razem zabiera i to bez względu na nasze starania.
Powiem tylko, że nigdy nikt mnie nie prosił o sprzedanie czegokolwiek a mimo to życie zabierało co i kiedy chciało.
Jeśli może być dla Ciebie, choćby marnym, pocieszeniem, to przyjmij do wiadomości, że masz sporo przyjaciół, którzy życzą Ci jak najlepiej i martwią się o Twoje zdrowie. I w niczym nie przeszkadza to, że nie znasz wszystkich osobiście.
Jeszcze raz Cię proszę, myśl teraz przede wszystkim o swoim zdrowiu !
Ja w gusla i zabobony nie wierze ale na wszelki wypadek lepiej odpukac w niemalowane. Ide spac. Tylko zrobie drobny obchód obejscia.
Kolorowych snów
Pan Lulek
gusła… i kwiat paproci, i takie tam… 😉
Podawałam wcześniej, ale co szkodzi:
http://www.youtube.com/watch?v=BiR0O-lgjXQ&NR=1
… odpukuję religijnie, a co!
Z urokami jestem obznajomiona, bo byłam wielokrotnym świadkiem odczyniania. Do tego stopnia obznajomiona, że do dzisiaj pilnuję się, żeby na cudze dziecko nie patrzeć, gdy chwalę, bo nigdy nie wiadomo, co w ludziach drzemie. Ale sama nie wierzę w żadne takie.
Pan mąż mówi, że ciągle pada i nigdy nie wiadomo, kiedy, na kogo i co kropnie. I to do mnie przemawia.
Haneczko, zgadzam się z twoim mężem.
Przecież nie od parady mówi się o „ślepym” losie.
E tam…
http://www.youtube.com/watch?v=15IaAjNaMEw
Stanisław Lem – „Katar”
to tam jest o przypadkach, też do mnie przemawia
Zdarłby ktoś przepaskę z oczu LOSU…
…ale co to byłoby za życie, przewidywalne takie.
No przyczepiło sie wspomnienie z Agrestowej… ’78
http://www.youtube.com/watch?v=fOPh1ut-sGw&feature=PlayList&p=D0222EF6395E8245&playnext=1&playnext_from=PL&index=2
Jakoś nie widać drugiego Prometeusza, który byłby gotowy dla ulżenia ludziom zedrzeć przepaskę losowi 🙁
Zaraz schodów nie będzie widać. Ciekawe co będzie jutro.
Zimę 78/79 pamiętam, aż za dobrze. Na wsi doskonale się sprawdził, odkopany spod śniegu na PGRowskich złomowiskach, taki „przestarzały” wtedy sprzęt, czyli gąsienicowe ciągniki DT-75. Niby taka straszliwie ciężka kupa złomu a wszędzie na tych gąsienicach dojechał i jeszcze śnieg odgarnął.
Jak rozmawiałam z Pyrą to akurat pług zawracał pod bramą. Teraz zawieje do wysokości tego co odgarnął. Na logikę taki pług powinien albo chodzić i odgarniać na okrągło, co jest kosztowne i czasami bezsensowne, albo ruszyć dopiero wtedy gdy przestanie wiać. Z drugiej strony każdy czuje się lepiej gdy ma łączność ze światem nie tylko przez telefon.
Zabo, choc ja tu „nowa”, tez sie dolanczam i prosze – uwazaj na sibie, to najwazniejsze!
Nie mamy już połowy schodów.
To śmiało się dołancz, Kiciu, chyba, że chciałabyś się dołączyć 😉
U mnie nie pada, ale cały czas zamróz 🙄
Mój Hiniutek (Ojciec) wierzył tylko w Skarbka ze świata duchów. Na pytanie, czy wierzy we wróżki i krasnoludki odpowiadał, że wierzy : wróżki mieszkają w szkockich górach, krasnoludki w Szwarcwaldzie, a koboldy w Szwecji i dlatego On ich nigdy nie widział i nie zobaczy. Mrugał przy tym znacząco. Odziedziczyłam to przekonanie – tak, są, daleko i w innych mitach. Ja ich nie spotkam, ale miło pomyśleć, że tam, daleko, są.
Żabo, a teraz u Ciebie sypie śnieg ?
Pyro, a Ty byś nie spisała wspomnień ? Masz dar a ponoć darów nie należy marnować. Jak tu już kiedyś „stukałam”, uwielbiam czytać wspomnienia z prawdziwego życia, żadna fantastyka mnie jakoś nie bierze.
Ja w żadne takie, i dlatego jestem taka wredota. Ktoś mi kiedyś chciał wyjasnić, na czym polega racjonalizm. Za stara jestem na regułki, znam.
Ale mimo wszystko lubię bajki i potrafię je opowiadać (podobno). Zapisywać – nie.
Żabo, ja też myślami z Tobą!
U mnie nie pada, ale wieje nieprzytomnie!
To i ja się dołanczam do lącza. Aleś bestia Alicjo!
Małgosi dziękuję za życzenia i się odwzajemniam serdecznie!
Pada, Zgago.
Idę się zakopać pod kordełkę. Mówiłam już, ze w poprzednim życiu byłam niedźwiedzicą. Jak pada śnieg to ja do gawry i przespać do wiosny! Ech, piękne by to było!
Jutro będzie lepiej ?
🙂 , juz -1 i dzielnie spada, ale parujacy garnek „esopado de borrego” (cos w sensie rosolu z mlodej baraniny, serwowany na kromkach chleba) chyba mi pozwoli nezamarznac, tylko co bedzie jak mi sie mieta skonczy ?
Musi być jutro lepiej Żabo, życzę spokojnej nocy i spokojnego snu.
Cichalu, przecież Alicja jest Twoim załogantem (tak się to nazywa u Wilków morskich ? ) 😉
Jak sobie chcecie pooglądać, jak wygląda zima w różnych częściach naszego pięknego Kraju, to proszę :
http://wiadomosci.onet.pl/cynk/797,1,1,zdjecie.html
oh, wybaczcie moje bledy ale polskiego juz dawno nie uzywam, postaram sie poprawic, zanim mnie „zagryziecie” 😉
A tu zima w Europie i Ameryce :
http://wyborcza.pl/5,75539,7435158,Zima__zima____.html
„Spadam” (albo raczej wpadam) w objęcia Morfeusza, życząc Wszystkim spokojnej nocy i pogodnych snów, szczególnie ozdrowieńczych 😀
Kiciu, nie zagryziemy. Miłe osoby asymilujemy i poprawiamy się na wzajem.
I tutaj właśnie widać różnicę klas! Witaj, Kiciu, i korzystaj owocnie z okazji do odświeżenia znajomości języka, niezależnie, czy jesteś młoda i ładna czy wręcz przeciwnie – stara i ładna. 😉
Żabo, jak tylko wstaniesz, to już się poprawi. Gwarantuję!
Witam wszystkich w ten niezbyt mroźny – 2 C, ale za to bardzo śnieżny poranek. Nie wiem, jak sytuacja w mieście, ale przy mojej uliczce na moim zadupiu już się robią wąwozy, zwłaszcza, że śniegu nie ma gdzie usuwać. Wczoraj co i rusz coś się zakopywało, ale widzę, że kierowcy przygotowani i łopatki w większości mają. Chwilowo przestało sypać.
Dzień dobry. W Poznaniu śniegu max. do 15 cm ale miejscami wiatr nawiał zaspy. Ponuro i mglisto. Między moim blokiem, a następnym (100 m), w mini-parku, są dwie alejki równoległe do budynków. Wczoraj wieczorem mały pług odśnieżał, a robił to osczędnie – tylko jedną z alejek, tę, bliższą od mojej strony. Normalnie idąc na ranny spacer z psiakiem robi się jedną albo dwie pętle po tych alejkach; dzisiaj chodzi się jak wahadło – do produ i do tył itd
Kiciu, równam do cichala – doskonale sobie zdajemy sprawę, że „zagraniczniakom” trudniej, ale poprawiamy i z życzliwości, i z życzliwością. Natomiast zadufani „krajowcy”…, -cóż – jak pisuje niejaka Aga – wzbudzają w nas, w najlepszym wypadku, uczucia mieszane
Errare humanum est, in errore perservare stultum – błądzić jest rzeczą ludzką, trwać w błędzie – głupotą. Seneka Starszy
Witam, u mnie w nocy padał deszcz, silne podmuchy wiatru i marznące krople wody bębniły w okna, brrr. Rano na zaspach skorupa lodu i moje pieski bardzo zdziwione, że już nie ma śniegowego puchu, w który tak przyjemnie się wpadało, ale ostre, nieprzyjemne dla łapek odłamki lodu!Oby do wiosny!!!
P.S. Jak rozmawiam w językach mi obcych i proszę rozmówcę o poprawienie, bo zdaję sobie sprawę, ze moge robić błędy, to wcale mnie nie cieszy jak słyszę: -o, nie, twój angielski (rosyjski, etc.) jest O.K., my rozumiemy; – rozumiem, że rozumieją, ale ja chcę wiedzieć jak to ma być poprawnie. Utrwalone błędy są niezwykle trudne do wykorzenienia.
Jeszcze zapytam: czy któraś z osób, broniąca błędów ortograficznych w języku polskim, było nie było – ojczystym – sama odważyła by się, pracując oficjalnie w obcym kraju, wysłać pismo do władz, lub odpowiedzieć petentowi z błędami?
Nie sądzę.
Żabo – wyekspediowaliśmy Twoje Dziecko na zajęcia z przykazaniem, żeby założył powrót z dwugodzinnym opóźnieniem, bo nie wiadomo, jak wyglądają drogi. Sierota nie miał termosu i nie dostał kawy – herbaty na drogę (my mamy tylko ten mały Ani, a on potrzebny)
Witam Wszystkich, u mnie w nocy deszcz, teraz śnieg „wali” i na zewnętrznym termometrze + 2 stopnie C. Na balkonie lód przykryty śniegiem, to samo na drogach osiedlowych. Popyt na gips, jak podejrzewam, baardzo wzrośnie. Żal mi ludzi, którzy muszą wyjść z domu i walczyć o utrzymanie równowagi, dziś jest to wielka sztuka.
Cichalu, Krysho, Żabo – nic dodać, nic ująć.
Robię kolejną korektę, uczę się na błędach 😉
Jak Twoje żebra, Żabo?
Zgago 🙂 pełna zgoda w obu sprawach! Groza ogarnia jak pomyśleć o tych, co muszą w tę pogodę gdzieś zdążyć, a ja tu o pieskach, spacerkach (choć to też konieczność, poza przyjemnością) 🙄
Ta pogoda też mnie wykończy, dwa razy odkuwałam samochód z lodu (rano i wieczorem), a teraz znowu pada śnieg. Tragedia, nie ma gdzie parkować, a przedzieranie się przez zaspy z moja chora mamą to czysta makabra! Byle do wiosny! 🙁
Robię gołąbki!
Kiedy tylko zaczęła się prawdziwa zima, ja przeszłam na etat bezwstydnego pasożyta : nie wychodzę z psem, nie robię zakupów, siedzę na 4 literach. Po prostu panicznie boję się upadku. Kręgosłup już raz połamałam, za to skutecznie i dożywotnio. Dziękuję, wystarczy. Młodsza przejęła wszystkie obowiązki zewnętrzne. W tym roku to możliwe, bo jest w domu. Co będzie za rok? Nie wiem.
Wy nadal o ortografii? Nerwow wam nie szkoda. Ja juz, czesciowo dzieki telewizji przestalam reagowac. Bo ile razy w zyciu mozna sie wsciekac jak ktos pyta „czemu” zamiast dlaczego, upiera sie przy okresie czasu nie mowiac juz o uzywaniu slow, ktorych znaczenia sie nie zna. Fantastyczna: „pomylka semantyczna bez znaczenia” lub „to nie jest zwylky kongres, tylko kongres sensu stricte”.
Zapomnialabym o: wedlug posiadanej przeze mnie wiedzy…
Kulinarnie wlasnie spieprzylam porcje ciasteczek… musze poszukac innego przepisu, bo ten jest do d.
cd. kulinarnosci. Macie moze dobry przepis na poledwiczki wieprzowe? najchetniej w sosie, bo zamierzam do nich podac pyzy(poznanskie)…
Bardzo proszę dwa przepisy do wyboru. A wcześniej podawałem jeszcze jeden w zielonym pieprzu. Smacznego!
Polędwiczki wieprzowe w sosie serowym
2 małe lub jedna duża polędwiczka wieprzowa,2 sery topione (np. ?złoty ementaler? ), łyżeczka siekanego tymianku (jeśli używamy suszonego – pół łyżeczki), pół szklanki śmietany, jajo, ząbek czosnku, 2 łyżki oleju, sól, pieprz.
1.Poledwicę pokroić na centymetrowej grubości plasterki.
2.Półmisek żaroodporny wysmarować olejem, poukładać na nim plasterki mięsa, skropić mniej więcej łyżką oleju, posypać pieprzem i solą i wstawić do piekarnika o temperaturze 180 st C. Zapiekać 10 minut.
3. Zmiksować śmietanę z pokrojonymi na drobne kawałki serkami, jajem i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Sosem zalać podpieczone mięso.
4.Zapiekać potrawę około 10 minut w temperaturze 200 st C.
Polędwiczki wieprzowe z żubrówką
(6 porcji)
3 wieprzowe polędwiczki o wadze łącznej około 80 dag, po łyżeczce majeranku, tymianku, cząbru i gorczycy, mały kieliszek (2 łyżki) żubrówki, łyżka cukru,sól,3 łyżki oliwy z oliwek.
1.Polędwiczki umyć, ułożyć w salaterce.
2.Wymieszać tymianek, majeranek , cząber i gorczycę, dokładnie posypać nimi przygotowane mięso. Odstawić na 4-5 godzin.
3.W garnku rozgrzać oliwę, obsmażyć na nim polędwiczki , podlać żubrówką, dodać sól i cukier .Dusić pod przykrywką 20-30 minut, na bardzo niewielkim ogniu.
4.Gotowe polędwiczki pokroić w ukośne plastry i podawać skropione wytworzonym sosem.
Nirrod – pyzy wymagają sosu zawiesistego (żeby nie rozmiękały w sosie), czyli wspaniałe polędwiczki na śliwkach suszoych a la Adamczewski Piotr – odpadają, bo tam sosu odrobina. Może uduś je ze sporą porcją warzyw + pomidory, czosnek zioła prowansalskie (mięso i warzywa omączone z lekka), albo warzywa, mleczko kokosowe, ostre przyprawy?
Pieknie dziekuje!!!
Ależ Pyro w tych przepisach (podanych wyżej) sosu jest wystarczająco dużo. Zwłaszcza jeśli idzie o sos serowy.
Gospodarzu, a można zamiennie do sosu serowego, dać utarty ser żółty. Po zakupach mojego dziecka, został mi spory kawałek „pachnącego” a twardego sera i nie przejem go całego, mimo krojenia prawie 0,5 cm. plastrów. pyszny, tylko jak na moje możliwości trochę go za dużo a nie chcę zmarnować.
O rety, właśnie spojrzałam za okno, a tam widok za ze zdjęć z 1979 roku 😯 I ani jednego „tropu” zwierzęcego, ani ludzkiego, śnieg zaścielony jak stół białym obrusem !
Witam serdecznie 🙂
szczęśliwie przebalowaliśmy całą noc z dobrym skutkiem: mamy pieniądze na pompę insulinową dla uczennicy jednej ze szkół podstawowych w gminie. I będzie jeszcze troche na inne cele. Uwielbiam te licytacje, czasie których ludzie kupują jakieś śmieszne rzeczy, wykonane przez uczniów, za niebywałe pieniądze. A wszystko to robione jest w naprawdę wspaniałej atmosferze. Do tego kupowanie losów i emocje w oczekiwaniu na „wyjatkową” nagrodę. Nam przypadł w udziale kolejny, do niczego niepotrzebny, kubek za około 120 złotych polskich 😯 kubek durny i niepotrzebny, ale radość z zebranych pieniędzy wielka 😆
Nieufni wobec pogody i nocnej jazdy po wiejskich, zasypanych drogach, zostaliśmy na noc w hotelu. Rano samochód był kompletnie oblodzony.
Alicjo,
Ty pewnie w życiu nie widziałaś bałaganu na biurku i wokół niego 😉
Sylwester 1978/1979 spędzilismy szczęśliwie we własnym mieszkaniu, gdzie urządziliśmy „prywatkę” dla sąsiadów. W tym czasie „staraliśmy się” 😳 o kolejne dziecko, dziewięć miesięcy później połozna na poródówce powitała mnie słowami: „ooo, kolejna klęska żywiołowa”
Cichal, w jakim mieście spędzałeś tego Sylwestra? Mój Ślubny zawsze bardzo dbał o elegancję halsów, czuł się niepocieszony kiedy manewr był tylko poprawny a nie elegancki. Choć tak w ogóle to wielki z niego bałaganiarz – on by temu zaprzeczył 😀
Żabo,
tak mi przykro 🙁
Kod powiadomił mnie iż jeden da. A drugi, trzeci i inni?
Coś na rozgrzewkę – dzisiaj na termometrze bylo 32, jutro zapowiadają 43. Cieplej się Wam zrobiło?
Z rana wybraliśmy się na jagody. Prawdę mówiąc to borówki amerykańskie (taką nazwę pamiętam z Polski), zebraliśmy 6.5 kg. Dziewięć pojemniczków już stoi w zamrażalniku, zupa jagodowa na jutro gotowa – schłodzona w sam raz na upał – reszta w lodówce czeka na dalszą obróbkę.
Zbieranie jagód w tutejszych warunkach jakże inne niźli w Polsce. Krzaczki wysokości ok. dwóch metrów, jagody w kiściach bardziej przypominają winogrona, a i wielkość podobna. No może mniejsze.
Położenie farmy wspaniałe. Olinda – Jedna z najwyżej położonych dzielnic Melbourne, wspaniała roślinność. urokliwe zakątki, sklepiki, herbaciarnie, restauracje i inne atrakcje.
No tośmy objedzeni jagódkami, bo na deser zaserwowałam dzisiejsze zbiory z bitą śmietaną, plus to co podjadaliśmy podczas zbioru.
W jagodowym kolorku i humorku – dobranoc,
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Stara Żabo –
tak mi przykro.
A Ty? Jak żebra?
Echidna
Można Zgago, tylko trzeba nieco pomóc zółtemu serowi w topieniu się, dodając np. odrobinę oliwy czy masła (można łącznie).
Piotrze – nasze wpisy minęły się ja nie o tych, a o tym nieco starszym przepisie (boczek, cebula, śliwki, polędwiczka) tam sosu rzeczywiście jest niedużo, a pyzy lubią geste, zawiesiste sosy. Ja dzisiaj też jem polędwiczkę, zrobioną zupełnie prymitywnie, ale znakomitą. Ania je obiad poza domem i ja z lenistwa : talerz wczorajszego rosołu zjadłam, pół polędwiczki w plastry, rozgniotłam pięścią, skąpo posypałam krupczatką, na gorące masło na patelni walnęłam a obok położyłam 2 kromki chleba przecięte na połówki – smażyłam do zrumienienia z każdej strony, położyłam na grzankach, posoliłam, popieprzyłam (wewnątrz są różowe) – niebo w gębie
Dzień dobry Szampaństwu.
👿 Miało być -4, a znowu jest -20C. Ja sobie wypraszam!
Śniegu nie przybyło w takich warunkach, no i dobrze.
Nirrod,
no co Ty – klasyka poprawiasz?! „Czemu cieniu odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz…”.
Ale jeszcze o języku – otóż ze znajomym Szwedem doszlismy bardzo szybko do wniosku, że my o wiele bardziej przywiązujemy wagę do poprawnego mówienia i pisania po angielsku, niz anglojęzyczni, z którymi się stykamy na sieci. Doszło do tego, że to nas proszono o ekspertyzę językową, jak komuś zależało 😯
A „rozmowa” na IRC jest szybka, zdanie po zdaniu, nie tak, jak tutaj, ze piszemy tekst i mamy go czas zredagować i poprawić – pewnie, ze można i tak, ale zanim co, to ileś osób wtrąci swoje i nasze zdanie zniknie w tłumie innych.
Jotka,
czyżbyś chciała mnie przebić swoim bałaganem na biurku?! Podejrzewam, że jako pracownik dydaktyczno-naukowy masz większe biurko i więcej papierów, a u mnie na biurku wszystko, co mi się przyda i nie przyda, na przykład po licho ja trzymam od miesięcy tę stertę zdjęć? 🙄
No dobra, teraz trzymajcie kciuki, sprawdzam numery lotto….
p.s. Nirrod, jeszcze jedno – według Doroszewskiego „czemu” jest zupełnie poprawne. Zresztą, wiele można przełknąć, bo błędów się nie uniknie, ale ortografia to podstawa. Przynajmniej należy dążyć, żeby ją opanować.
Stara Żabo,
jak na froncie?
Dziękuję Gospodarzu, to dla mnie wielkie pocieszenie 😀 Polędwiczka w zamrażalniku i będzie jutro wspaniałym przerywnikiem w monotonii kolejnych obiadów 😉 Znowu wyszło mi za dużo tej „chińszczyzny”, wygląda na to, że przez tą świąteczno-sylwestrową rozpustę, straciłam miarę 😉
U mnie nadal „fujo” (pochodzenie cieszyńskie). Zastanawia mnie tylko brak dzieci, przecież nie ma mrozu 😯 W tzw. „moich czasach”, jak tylko się pokazał śnieg, to nic nie było w stanie zatrzymać w domu, nawet 15 stopniowe mrozy.
Errata : zatrzymać nas w domu 🙁
Jeśli chodzi o hazard…cieszmy się, że mamy szczęście w miłości, OK?! No…
Przesłał mi to kolega z prośbą o rozesłanie i twórczy wkład
Piosenka antydepresyjna.
Słowa piosenki do nucenia rano:
Jak dobrze być barankiem
i wstawać sobie rankiem,
i biegać na polankę,
i śpiewać sobie tak:
be be be, kopytka niosą mnie,
be be be, kopytka niosą mnie.
angielski:
How good to be baranek
and wake up sobie ranek,
and running to polanek,
and singing just like that:
be be be, kopytka taking me,
be be be, kopytka taking me.
niemiecki:
So gut zu sein baranek
aufsteigen sobie ranek,
und gehen aufs polanek,
und singen so wie als:
bich bich bich, kopytka tragen mich,
bich bich bich, kopytka tragen mich.
francuski:
C?est bien d?etre un baranek
et se berer sobie ranek,
et courir sur polanek,
et chanter comme ca:
boit boit boit, kopytka portent moi,
boit boit boit, kopytka portent moi.
włoski:
Bene essere baranek
alzarsi sobie ranek
corere na polanek
e cantare me si :
be be be, kopytka portano me,
be be be, kopytka portano me.
hiszpański:
Es bueno ser baranek
Alcanzar sobie ranek
Corir na polanek
Y cantarme asi:
be be be, kopytka traen me,
be be be, kopytka traen me.
norweski:
Saa godt aa vaere baranek
og staa tidlig ranek
og loepe ut i polanek
og synge en bare slik:
bae bae kopytka baerer meg,
bae bae kopytka baerer meg
szwedzki:
Saa skönt att vara baranek
Och stiga upp tidigt om ranek
Och springa ut i polanek
Och sjunga saa här:
Bä bä bä kopytka mig bär
Bä bä bä kopytka mig bär
holenderski:
?t Is tof zijn een baranek
en opstaan elk poranek
dan lopen naar polanek
en zingen als volgt:
be be be, kopytka dragen me
be be be, kopytka dragen me
czeski (fonetycznie)
Jak dobrze byt beranek
a vstavat brzy ranek
a biezet na polanek
a zaspivat si tak
be be be kopytka nesou mne
be be be kopytka nesou mne
arabski (fonetycznie)
Mnich entakun baranek
La talaa sobie ranek
Latarkud ila polanek
La tugranne
Me me me kopytka jaahuduni
Me me me kopytka jaahuduni
hebrajski:
Jafe lihjot baranek
Lakum sobie poranek
Lalechet lepolanek
Laszir szira kazot
Bi, bi, bi, kopytka nos?im oti
Bi, bi, bi, kopytka nos?im oti
japoński:
Baranek de aru no-wa ii ne.
ranek-ni okite,
polanka-e hashitte,
kou utattari suru:
be be be, kopytka-wa boku-wo hakonde iru
be be be, kopytka-wa boku-wo hakonde iru
esperanto:
Kiel bone esti baranek
kaj levig i sobie ranek
kaj kuri al polanek
kaj kanti al si tie:
bi bi bi, kopytka portas min
bi bi bi, kopytka portas min
węgierski:
Jaj de jó baranek lenni
És sobie ranek felkelni
És polanekre futni
És énekelni így:
bem bem bem kopytka hoznak engem
bem bem bem kopytka hoznak engem.
rosyjski:
Kak choroszo byt? baranek
I prosypat?sja każdyj ranek
I bieżat? na polanek
I piet? siebie wot tak:
be be be kopytka niesut mnie
be be be kopytka niesut mnie
portugalski:
Como e bom ser baranek
levantar co poranek
e correr na polanek
cantando assim:
be be be kopytka estao carregando me
be be be kopytka estao corregando me
grecki:
?? ???? ?? ????? baranek
?? ??????? ???? ranek
?? ????? ??? polanka
??? ?? ??????????:
??? ??? ???, kopytka ?????????? ??
??? ??? ???, kopytka ?????????? ??!
grecki fonetycznie:
Ti chara na ime baranek
na xipniso kathe ranek
na trexo sti polanka
ke na tragudiso:
be be be, kopytka metaferun me
be be be, kopytka metaferun me!
OD RAZU LEPIEJ, PRAWDA? :-))))
Jeśli rano jest Ci smutno i źle, ta piosenka
z melodią i w języku dowolnym powinna rozjaśnić Ci optykę na cały dzień ;)!
Ci, co znają jeszcze inne języki proszeni są
o ułożenie wersji autorskich. Ewentualnie poprawienie już zamieszczonych. Wysyłajcie dalej i niech wersja doskonała powróci
do nadawcy, który serdecznie pozdrawia: maciejkoscielski@wp.pl
Zgago,
proste – zatrzymać w domu mógł nas tylko kolejny odcinek „Znak Zorro”, „Złamana strzała” czy „Koń, który mówi”, „Bonanza”, a i to tylko na pół godziny, poza tym w telewizji nie było dla nas nic interesujacego – no i nie mieliśmy komputerów!
Na górce natomiast zbierała się cała wiejska (u mnie) ferajna, można było pojezdzić na sankach, przeprowadzać bitwy na kule śnieżne, poflirtować z chłopakami… 😉
Pyro, czy wiesz może, co u Żaby ? Pewnie jest zajęta i dlatego nie może na „stuknąć”, jak stan Jej żeber.
Jotko, jesteś niemożliwa 😆 😆 😆
hahaha… jotka,
posłałam Niemcowi i Szwedowi
Szwed zareagował:
Quite: stop that nonsense!
alicja: it’s a feel good song! Even in sverige!
Quite: do you like Grateful Dead, Ala?
I się skończyło na Grateful Dead. Szwedzi …:roll:
Zaraz zadzwonię do Żaby.
Baranek jest świetny ale już u nas gościł ze dwa lata temu. To ja wtedy cytowałam Ash’a w tłumaczeniu Barańczaka, a Helena przysłała baranka – nie był jeszcze wtedy tak rozbudowany.
Nie wiem co u Żaby, a jeszcze nie chcę dzwonić i przeszkadzać, bo żebra nie żebra – ktoś konie musi napoić (Zięć w Poznaniu, Córka gdzieś telefon posiała, a reszta rodu w Warszawie. To kto ma „koniom wody dać?”
Witam, o 14,49 Zaba napisala do mnie na skype;
„już mi lepiej, tzn były tylko przygniecione a nie pęknięte”
Tfu, tfu – dopiero teraz widzę, że niecnie przechrzciłam Nash’a na Ash’a. Przepraszam ducha poety
Pokumkałam z Żabą. Trochę lepiej z żebrami. Zresztą, sama napisze za chwilę.
Witaj, morągu!
Cholera! Napisałam i nie wbiłam kodu! Zeżarło! Mea culpa!
Żebra wyraźnie lepiej, nawet odśnieżałam.
Jotko, Baranek jest osiągalny w Internecie. Ja sama go nie tak dawno zamieściłam na blogu, chyba przy okazji różnych piosenek z „Koniczyną” włącznie
Żebym nie zapomniała – śniła mi się Danuśka. Wyobrazcie sobie, byłam u niej zatrudniona w charakterze ochroniarza 😯
Danuśka miała sporą willę z garażem na 2 samochody, garaż był od strony ogrodu, ja tam sobie wysiadywałam na trawniku pod drzewkiem przy stole, a Danuśka z pretensjami, że co ja tu sobie wysiaduję, mam przecież domu pilnować. Pamiętam dokładnie ten malowniczy widok na willę i garażowe drzwi, ale do wnętrza dwupiętrowej willi, z jakimiś poddaszami w dodatku, nigdy nie dotarłam. Chyba się obudziłam. Skąd mi się to ochroniarstwo wzięło – pojęcia nie mam! Danuśka, przyznaj sie – masz willę? Aha – i jeszcze gościła u Ciebie Twoja mama – twarzy nie widziałam, tyle, ze odprowadzałaś ją z ogrodu do domu. I Alain mi gdzieś tam mignął po drodze, ze sprzętem wędkarskim 🙄
Dzięki Wam za komunikaty.
Żabo, cieszę się i życzę w miarę spokojnego dnia 😀
Zimy ciąg dalszy. Osobisty ogląda wiadomości i melduje 80 tys. ludzi w Polsce bez prądu 😯 Chyba nic się gorszego nie dzieje, skoro to jest wiadomość dla niemieckiej telewizji 🙄 Oglądam na Onecie zdjęcia „Zasypanej Polski”, a tam 20 cm śniegu w warszawskim parku 🙄 Doprawdy klimat się zmienia i cała generacja fotografów nie widziała porządnej zimy.
Filtruję nalewkę pigwową.
Haneczko,
zielony kolor tej nalewki nie jest normalny. Moje wszystkie dotąd były bursztynowe. Nie wiem, co trzeba zrobić, by była zielona 😯 Przepis jest tak prosty, że nie wiem, co mogło być nie tak. Jakiego koniaku użyłaś?
Alicjo,
moje biurko jest rzeczywiście duże. Sprzątam je dopiero wtedy kiedy znalezienie czegoś zajmuje mi już zdecydowanie więcej czasu od sprzatnięcia bałaganu. Kiedy coś piszę mam z reguły porozkładane książki na niemal całym dywanie – cytaty i inne etecetery. Na kanapie też leży zwykle sterta dyżurnych ksiązek, segregatorów. Z dywanu zbieram wszystko po napisaniu bibliografii. Do porządku na kanapie zmusza mnie z reguły kot. Sokrates lubi sobie na tej kanapie posypiać i jak nie ma odpowiedniego miejsca, to zrzuca to co mu przeszkadza. I tym sposobem robiony jest porządek.
Własnie dzisiaj przeczytałam w naszej gminnej gazetce tekst zatytułowany: „Nie ma dnia bez … Dnia”. Okazuje się, że 8 stycznia jest Dniem Sprzątania Biurka 😆
Następny „Dzień” przypada jutro, jest to Dzień Wegetarian 😐
Nemo, śniegu w Warszawie jest już ze 40 cm, a w tej chwili za oknem taka śnieżyca, że drugiego domu nie widać i zawieja.
Czasem lepiej siedzieć w domu, niż szukać niedzielnych rozrywek. Dawno nie byłam w kinie / ostatnio na ” Julia i Julie”/ , poczytałam recenzje i postanowiliśmy jechać do Gdyni. Rano widzę, że okna mocno przysypane śniegiem, jakieś zaspy i myślę sobie,że może lepiej zostać w domu. Ale dowiedzieliśmy się , że w Gdyni śnieg w ogóle nie padał, więc pojechaliśmy. I rzeczywiście,tam śnieg nawet nie prószył, a szkoda, bo przykryłby brudne resztki śniegu. Co ciekawe, w Gdańsku zima dała się mocno we znaki. Ten film to nowa „superprodukcja ” – ” Parnassus „. Recenzje miał dość dobre, ale my rozczarowaliśmy się całkowicie. Nawet myślałam, żeby wyjść w połowie,ale jakoś wytrzymałam. Odradzam oglądanie.Taki był tylko pożytek,że wrzuciliśmy datki do skarbonek Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
A na obiad u nas także były polędwiczki,tyle że w szaszłykach z grilla. Bardzo byłam ciekawa,jak będzie wyglądało to grillowanie na tarasie przy zawiei,ale poszło całkiem sprawnie. Ja tylko otwierałam i zamykałam okno, podawałam co było trzeba a potem z przyjemnością konsumowałam.
Jotko,
przegapiłam Dzień Sprzątania Biurka 😯
E tam… spróbuję dotrwać do następnego 😉
Nie mam nic przeciwko wegetarianom – uczczę ich dzień solidnym stekiem 😉
Ktoś musi wspierać hodowców nierogacizny i rogatych 🙄
Przy okazji opowieści Danuśki z Senegalu przypomniało mi się, że Jerzor z Jadzią dzień w dzień zajadali w RPA owoce morza – w końcu jechaliśmy wzdłuż wybrzeża spory kawał trasy – ja podjadałam z ich talerzy dla smaku, ale przez 3 tygodnie na moim talerzu gościł t-bone steak. Podobno miałam umrzeć po takiej diecie, cholesterol i te rzeczy. Zdaje się, że żyję i mam się całkiem niezle.
Alicjo,
ja 8 stycznia zrobiłam porządek na biurku … ale tylko dlatego, że „dalej już nie szło” wytrzymać z bałaganem i tym sposobem, nieświadomie święciłam ten Dzień 😆
Z ciekawszych, a powszechnie nieznanych, Dni stycznia i lutego godnymi odnotowania wydają mi się 25 stycznia Dzień Sekretarki i Asystentki, 2 lutego Dzień Świstaka, 17 lutego Światowy Dzień Kota i 21 lutego Dzień Języka Ojczystego. Marzec też się zapowiada ciekawie, ale o tym w stosownym czasie 🙂
Żarty, żartami, a ja potrzebuję porady całkiem serio.
W sobotę są imieniny mojego męża, które zwykle połączone są ze spiewaniem kolęd. Weszło to już na stałe do naszych sąsiedzkich rytuałów. Zwykle przychodzi około 20 osób.
I tu pojawia się odwieczne pytanie: CO PODAĆ ➡
Chodzi o to żeby to było coś raczej z polskiej kuchni, równocześnie niezbyt pracochłonnego, dającego się przygotować nieco wcześniej. Coś na ciepło, co może stać na podgrzewaczach, bo nie cierpię sytuacji kiedy pani domu pół wieczoru spędza w kuchni, zamiast z gośćmi. I oczywiście zimne przekąski ❗
Wszelkie pomysły mile widziane 😀
Tego Świstaka toscie z Ameryki przejęli, ale „niekze ta”. Dla mnie wiele *dni* brzmi pretensjonalnie i na siłę – co innego te tradycyjne, własne, wypracowane przez lata. Niektóre bardzo pożytecznie przejąć, jak choćby Dzień Sprzątania Biurka (jeszzce nie posprzatałam, ale myślę o tym, myślę!).
Czy mamy Dzień Sprzątania Szafy? Przydałaby mi się jakaś motywacja…
Niczego w tej chwili nie piszę, ale jak dostanę robotę, to pożyczę sobie Sokratesa od Jotki (może pożyczy). Też rozkładam na kanapie, maszynie do szycia, podłodze, z tym, że na kanapie śpię, więc muszę przed spaniem pościągać. Układam wtedy wysoki stos na krześle. Radek nie sprząta, leniwiec wyczołguje sobie miejsce między książkami i śpi (za dnia) w nieprawdopodobnych pozach. Teraz już wyrósł ze szczenięcych nawyków i jak tylko ja się kładę, to on, obrażony, wstaje i idzie spać do swojego koszyka albo starej torby podróżnej. Dzień Kota i Dzień języka proponuję włączyć do naszego kalendarza toastowego.
Jotka,
bigos na gorąco, ewentualnie barszcz czerwony i uszka (mogą być tortellini kupne z mięsem).
A reszta – zimne przekąski, śledzie, kanapki, sałatka ziemniaczano-jarzynowa? Micha sałatki zawsze się sprawdza w takich momentach, możesz ją zrobić 2-3 dni wcześniej, to samo ze śledziami na różne sposoby. I nie trzeba podgrzewać!
Te zimne przekąski – półmisek serów i półmisek wędlin, uzupełniać w miarę znikania. Ja bym się nawet w kanapki nie bawiła – wystarczy te dwa półmichy, plus masło na boku, pieczywo różnorodne, niech każdy sobie sam serwuje według gustu. To jest bardzo dobra metoda, wszyscy zadowoleni. Taki bufet.
Pyro,
czyś Ty na głowę upadła?! Sokratesa?! Żeby się ganiali z Radyjkiem po Twoich papierach?! 🙄
…może by tak zacząć płacić za błędy?Pieniędzy na remont zamku brakuje, a tu czysty interes.
Recenzentami byliby wszyscy dla wszystkich.
Czy w Warszawie i okolicy jest naprawde 40 centymetrów sniegu i czy internet funkcjonuje.
Wedlug tego co wiem sa dwie metody na snieg. Utrzymywacac drogi i wyjscia w przejezdnym stanie. Kosztowne szczególnie na wiosne albo dac sie zasypywac i wychodzic z domu ciagle z wyzszego pietra. Trzeby tylko miec szczelny dom.
Dzisiejszy toast proponuje zdecydowanie za tych co na drogach
Pan Lulek
Esko, a ile błędów interpunkcyjnych będzie się liczyło, za jeden ortograficzny ?
Witam w mroźny poranek. Rano było 1/2 C!!!. ZA TO jest mocny wiatr. Tzw wind chill -5C. Cieszę się, że Żabowe zdrowie ma się dobrze. Jotko, baranki odlotowe. Jak znajdę słownik kiswahili (parę lat temu byłem w Afryce Wsch) to coś uścibolę. Tego śnieżnego Sylwestra spędziłem w rodzinnym Krakowie (Polfa była przy Mogilskiej) Chociaż zimno jak diabli, jadę na targ po jarzyny i cytrusy przymuszony ich brakiem i Gospodarskim tematem, obowiązującym od piątku.
Esko. Zrób cennik. Ile byłoby za brak odstępu po znaku interpunkcyjnym?
Tu Cię mam :))
Panie Lulku, melduję, że internet jeszcze działa, piąte piętro też jeszcze nad poziomem śniegu 🙂 , ale śmiem twierdzić, że miejscami jest znacznie więcej niż 40 cm, no i jest nieustająca od paru godzin dostawa, czyli sypie i sypie. A moje dziecko właśnie będzie wracać z Krakowa, co prawda koleją, ale wiadomo jak na tej kolei dzisiaj jest 😯
Jotko, Alicjo, ja też przegapiłam ten wielki dzień sprzątania biurka. 😉 Ale spokojnie sobie poczekam do …. następnego, u mnie zmieniają tylko niektóre elementy „wystroju”, kubek kawy zamienia się z kubkiem herbaty, no i czasem dochodzi jakiś kielich. Reszta jest constans 🙄 Tylko przed różnymi wizytami rodzinno-przyjacielskimi, biurko porządnieje. 😀
Cichalu, aż Ci zazdroszczę tego targu. W Katowicach, przedwojenną halę targową zamienili w pasaż handlowy ze zwykłymi sklepami a mini targowiska są teraz porozrzucane po całym mieście i większość obskurna. 🙁 A ja pamiętam, jak przez mgłę, tę z prawdziwego zdarzenia halę targową z początku lat „50”.
Witam, 🙂
oh, jesli jest Dzien Kota (Mszka – szara kocica – bedzie bardzo dumna), to moje „panienki” (petauros – lotopałanka karłowata) tez chca miec swoj dzien ;P
* Myszka oczywiscie – cos mi szwankuja niektóre literki, czyzby z zimna?
Cichalu, maszyna się zacina i mało elegancko to wygląda, przepraszam, więcej się nie powtórzy.
Cennik – myślę – opracujemy drodzy towarzysze kolektywnie . 🙂 🙂 🙂
Alicjo- to może był jakiś proroczy sen ? Tym niemniej w pewnej
części prawdziwy.
Póki co mamy tylko mieszkanie,ale dom jest nieduży,
prawie jak willa 🙂 i mieszkają w nim tylko trzy rodziny,więc jest
bardzo kameralnie. I tak jak w Twoim śnie dom jest dwupiętrowy,
ostatnie trzecie mieszkanie jest na poddaszu.Mamy też niewielki,
wspólny z sąsiadami ogród. Mogłaś więc tam sobie siedzieć 🙂
Ochrona na osiedlu już jest, podobno wakatatów nie mają.
Moja Mama już niestety nie żyje od paru lat,ale duchem zawsze obecna.
Zatem przy okazji Waszej kolejnej podróży do Polski zapraszamy
serdecznie do odwiedzin, ale tylko w roli gości. Innej możliwości
nie widzę 🙂
To ja poproszę aby 10 błędów interpunkcyjnych = 1 bykowi ortograficznemu. Nie mam tyle ksiorki a głupio by było napisać na wniosku kredytowym, że chcę kredyt: „na zapłacenie należności za popełnione błędy interpunkcyjne”. 😆 😆
Ekspiacja przyjęta! Wiesz, że złosliwośc (C mi się nie kreskuje) jest atrybutem inteligencji, której mi parę dni temu odmówiono więc się odgrywam. Ufff. Jak to fajnie o poranku pogadac z ludżmi obdarzonymi poczuciem humoru! Panie Lulku, a może by tak na tę okolicznośc?
Zgago…
ale byś zadała trudu urzędnikom od wniosków kredytowych! „Błędy interpunkcyjne”… co to do cholery jest?!
Alicjo, musiałaś mnie tak jawnie rozpracować ? 😆 😆
cichal, co Ty nie powiesz? To przy mojej złośliwiści skala IQ powinna się dawno skończyć 🙂
W USA kupiłam sobie aparat fotograficzny, wtedy nowość, Pentax IQ Zoom. Bardzo dobrze go wspominam, już mi się drugi taki dobry nie trafił. W każdym razie ten aparat miał IQ dużo wyższe od mojego.
ć – kreskuje się, c + prawe Alt, cichalu. Jeśli masz zwykłą, klasyczną klawiaturę,
najprostszą, jaka istnieje.
Danuska – wyeksmitować lokatorów z willi! I zatrudnić mnie na wiadomym stanowisku, bo ochrona osiedlowa to jedno, ale granat w kieszeni na wszelki wypadek trzeba miec 😉
Swoją drogą…pojęcia nie mam, skąd mi się to wzięło, przecież nawet o ochroniarstwie nie czytałam ostatnio 🙄
A co do mamy – w moim śnie widziałam Ciebie i ją z tyłu, otulałaś ją jakimś swetrem i prowadziłaś do domu. Sweter był w kolorowe paski. Pamiętam detale, bo jak się obudziłam, powtórzyłam sobie w rozumie akcję, żeby Ci opowiedzieć. Z reguły sny się zapomina, chyba, że są wyjątkowe.
Cichalu, myślę, że nie myślisz , o tym co ja myślę, że nie daj Boże mógłbyś pomyśleć. Myślę jednak, że wyjaśnienie przyjąłeś . 🙂 🙂 🙂
Oho, reżim ortograficzny nabiera rumieńców 😉
Trochę mi dzisiaj smutno, bo przejrzałam lokalną gazetę, a tam nekrolog byłego sąsiada – lekarza, zapalonego narciarza i alpinisty 🙁 Pewnie słyszeliście o tragicznej lawinie z 8 ofiarami w ubiegłą niedzielę. Okazuje się, że nasz znajomy próbował ratować zasypanych w pierwszej lawinie, kiedy zeszła druga… Słysząc o tym wydarzeniu nie myślałam wcale, że mogłoby dotyczyć kogoś znajomego 🙁 Peter przeprowadził się kilka lat temu do nowej partnerki, nawet niedaleko, ale straciliśmy go z pola widzenia. A tu w gazecie znajome zdjęcie 😯 Jutro pogrzeb.
Widzisz, Esko, jak to jest? Wpadniesz na pomysł i od razu Cię wrabiają w wykonawstwo! A przecież po to się rzuca pomysły, żeby inni je łapali (i wykonywali) – to wynika z moich doświadczeń w szefowaniu.
Zgaga, ja się nie zgadzam, to za tanio! 😉
Słuchajcie, a może byśmy sobie na ambit wzięli, żeby blog Gospodarza był najbardziej piękny językowo w blogosferze? I, oczywiście, nie mam na myśli wpisów gospodarza, bo one i tak są poza konkurencją.
Ja wiem, że na tle wielu innych to on i tak jest oazą ładnej polszczyzny, czasem soczystej, czasem potocznej, i człowiek z satysfakcją je czyta, więc tym bardziej są przykre trafiające się dysonanse. I nikt mi nie przetłumaczy (tak ma być, Alicjo?), że kulturalny człowiek może totalnie mieć w „dużym poważaniu” podstawowe reguły językowe, a już zwłaszcza ortografię! 👿
cichal, uwazaj bo jak tak bedziesz myslal o tym co moglbys pomyslec to jeszcze awansujes nas ptysia…
Że nie dodam już o pisaniu „strumieniem podświadomości”, czyli wylewaniem z siebie słów bez ładu, składu i sensu (patrz Aga)
Alicjo, jak wszystkie ciapki i ogonki wychodzą a tylko „ć” nie chce, to musi być jakiś feler w klawiaturze. Chociaż przychylam się do zdania mojej siostry, że kompy mają swoje własne poglądy i nie zawsze zgodne z naszymi, a takoż zgadzam się ze szwagrem, ze w środku siedzi japoński krasnoludek i on tym wszystkim kręci. No, bo jak to inaczej wytłumaczyć?
Od kiedy zmieniłam modem do Internetu, to z niewiadomych przyczyn gdzieś zniknęła usterka, na którą sie kilkakrotnie skarżyłam, czyli połykanie liter. Każdy napisany tekst musiałam przeczytać i wstawić brakujące litery – czasami nawet dwie w jednym słowie. Od czasu zainstalowania nowego modemu problem zniknął. Tylko jaki jedno z drugim może mieć związek?
Sen o pięknym domu do którego nie można wejść oznacza podobno wielkie marzenie, o którym nikomu nie powiedziałaś…boisz się zapeszyć ,czy coś takiego. Nie strzeż dłużej tajemnicy, a wszystko znajdzie wspaniały finał.
Druga wersja – ktoś powierzył Tobie tajemnicę , z którą nie masz pojęcia co zrobić, a podejrzewasz, że sprawa wcale nie jest tak oczywista i należy ją jak najszybciej wyjaśnić.
Sen mara, Bóg wiara.
…no to chlusniem bo usniem…
Morągu, ale czy słodkiego???
Alicjo,
dobry pomysł z bigosem, jakoś o tym nie pomyślałam, zbyt proste? 😮
To może też smalec ze skwareczkami, kwaszone ogórki. Tyle się mówi o różnych szpanerskich daniach, że człowiek zapomina o tych najprostszych.
Mogę Ci też Alicjo, jako idealnej teściowej, zapodać, że Dzień Teściowej będzie 5 marca, Pepegora może zainteresuje Dzień Dentysty – dzielony tegoż samego 5 marca z Dniem Teściowej 😯 czyżby to była celowa zbieżność 😀
Jeżeli ktoś chce celebrować Dzień Sołtysa, to może to zrobić 11 marca 😉
Pan Lulek może spokojnie wznosić toasty 🙂
Cichal,
w Poznaniu Polfa była blisko Grunwaldzkiej a sama Grunwaldzka bardzo długa, stąd zastanawiałam się czy nie byłeś wtedy gdzieś w okolicy. Pozdrawiam życząc eleganckich halsów 😎
Pyro,
pożyczyć Sokratesa? No wiesz? Czy Ty sobie zdajesz sprawę z tego, że mówisz o KOCIE!!! Już widzę minę PANA KOTA 👿
Alicjo – ten sen z całą pewnością był wyjątkowy 🙂
Gdybyśmy wyeksmitowali sąsiadów to byłoby do dyspozycji
jakieś 300 m2 powierzchni mieszkalnej + klatka schodowa.
Oprócz zamku w Tęczynie i Żabich Błot mielibyśmy kolejne
miejsce za zjazdy !
Wczoraj wieczorem niezależnie od śnieżnej i mocno zimowej
aury odbył się, zgodnie z planem, wieczór senegalski.
Danie główne – yassa kurczakowa spotkało się z ogólnym
aplauzem 🙂 Cebula marynowała się w soku cytrynowym pół dnia !
Wyobrażacie sobie te ilości witaminy C w takim cebulowo-
cytrynowym zestawie. W sam raz na obecną zimę szalejącą w
całej Europie.
Wznieśliśmy zatem wczoraj stosowny toast za przyjażń
polsko-senegalsko-francuską.
Na dzisiejszy toast o 20.00 zostało trochę rumowo-cytrynowego
ponczu.
yyc – słusznie zauważyłeś, że senegalskim daniem narodowym
jest jednak tieboudienne.To rodzaj kuskusu z rybą i jarzynami.
Zamiast kaszki kuskus występuje ryż.
Za tydzień mamy kolejny zestaw gości i wieczór senegalski
nr 2 i tym razem zrobimy właśnie tieboudienne.
Za tych, co odpadli od ściany.
Morąg, nareszcie wróciłaś !!!! 😀
Krysha, w dawnych czasach 3 błędy ortograficzne były liczone jak 1 ortograficzny i nie opowiem, jakie stopnie wówczas dostawałam z dyktand. 😳 Całe szczęście, że zadania domowe sprawdzała mi siostra. 😀 Ortografii się poduczyłam ale wszystkich zasad interpunkcji za „cholerę” nie umiem zapamiętać. 🙁
Żabo, w moim komputerze, też „ktoś-coś” rozrabia, bo raz mi się włącza klawiatura a innym razem muszę restartować.
Nemo, czytałam o tym lekarzu, który został zasypany podczas ratowania innych. Żal.
No to zdrowie tych z poczuciem humoru! Mogę o Waszej 20tej bo skróś zimna i siąpawicy na targ nie wyszedłem. Jutro niestety będzie tylko supermarket (ale z dziiałem monopolowym!]
Dzisiaj jest mozliwy tyllko jeden toast.
Za tych co w podrózy.
Pan Lulek
Zdrowie !!!!
Tych co w podróży !!!
Za tych co spieszą innym na ratunek
Czyli za zdrowie wędrowca na szlaku!
Za tych co niosa pomoc innym!
Za WOŚP!
Mam prośbę, napiszcie czy amarylis można wiosną wsadzić do gruntu ? Mam problem, bo jak 30 lat temu dostałam do nowego mieszkania, m.in. amarylis, to przez te lata tak mi się rozmnożył, że już nie mam miejsca na parapecie. Znowu zauważyłam nowe cebulki a szkoda mi wywalać kwiatki na śmietnik.
Asiu,
🙂 🙂 🙂
Zgago,
można, ale nie zapomnij go jesienią wykopać, bo nie przezimuje w gruncie
Zgago wrocilam, choc mam zgage na temat pewnych bardzo podobnych bledow interpunkcji u jednej osoby, nastepnie u dwoch osob w jednej i jednej osoby, ktora to uwazala, ze to tylko dowcip.
Dwa dni wizytowalam w odleglym o 15 km Kreuzberg moich przyjaciol i jednoczesnie przejaciolke Dagny, jest to jedyna znana mi niemiecka rodzina, z ktora sie mozna spotkac min. na plaszczyznie kulinarnej, pieklismy i nadziewalismy miesa, pieklismy ciasteczka, zrobilismy sobie swieta w czasie „nie tylko swiat”, trzy razy zapalalismy swieczki na choince i siedzielismy gapiac sie na nia, przy tym podziwialam ich 2,5 roczna druga corke, cos niesamowitego, dziecko socjalnie zaintegrowane we wszystko co sie dzieje w rodzinie, pelne, dorosle zdania i bardzo sensowne pytania no i oczywiscie kupa czaru, ktorym nas juz zupelnie roztkliwiala, swietna.
Zasady interpunkcji są tak zawiłe, że ja idę na niucha – tam sobie stawiam, gdzie biorę oddech. Męczy czytającego, jeśli ktoś w ogóle nie używa znaków przestankowych, bo wtedy nie ma czasu na oddech 😯
Esko,
tłumaczenie snów – jedno i drugie, akurat pasuje. O moim opowiedziałam zainteresowanej osobie, może się spełni 😉
Jotka,
smalec ze skwarkami, ogórki kiszone, przaśne pieczywo – jak najbardziej, i w modzie!
Co do polszczyzny na blogu – niezły pomysł, ale wszyscy powinni się zgodzić, że wytykamy sobie nawzajem błędy i poprawiamy się bez obrażania na się. Nawiasem mówiąc, najlepiej się człowiek uczy wtedy, kiedy ktoś życzliwie wytknie błąd – zapamiętujemy. To lepsze, niż regułki.
Chciałabym przy okazji zauważyć, że wcale nie jest tak zle z polszczyzną na naszym blogu!
Ja nie opanowałam „z” z kreseczką, bo muszę używać trzech paluchów jednocześnie na klawiaturze, a co to ja – pianista?!
Asiu
Poprosiłem Rodzinę w Krakowie o wpłacenie 100zł na WOŚP. Wierzę w tego Owsiaka. Jego fundacja zużywa 4% na obsługę. W Stanach fundacje zużywają tyle na cel dla którego je utworzyli! Równo odwrotnie!
Alicjo do ź używasz tylko dwuch; x i prawy alt!
U mnie c z kreską nie wchodzi nawet jakbym użył wszystkich paluchów z nożnymi łącznie..
Cichal,
dwóch!
…zara, wypróbuję to z z kreseczką…
ź
O diabli! Senkju! Nie wiedziałam, że to tak łatwo!
Zaraźliwa choroba. <– wypróbowuję… tylko nie rozumiem, dlaczego mam ten x plus Alt, ale ważne, że działa!
Niezbadane są ścieżki klawiatury… 🙄
Jotko, dzięki 😀
Morągu, jak Cię lubię, przecież wiesz, że ze mnie ciućmok sześćdziesięciosześciowy, już nie jeden raz o tym „stukałam” a Ty mi taaakie zagadki zadajesz ? 🙄 Nic nie „kumam” (cyt. z J.O.) 😳
Ale bardzo się cieszę, że spędziłaś miło czas, gdy Cię tutaj nie było.
Proponuję toast za tych co w pocie czoła naprawiają te zimowe awarie!
Pociąg z Krakowa utknął chyba w połowie drogi, teraz zmieniją mu lokomotywę, jest nadzieja, że ruszą 🙂
Cichalu, a nie mogłeś wcześniej zdradzić nam tej tajemnicy ? Ja tu sobie tyle czasu ścięgna „palcowe” nadwyrężam. 😥
Morąg, mam nadzieję, że Cię nie obraziłam ? Ale serio, pierwszej części nie pojęłam a to, że mile spędziłaś czas u znajomych też mnie szczerze cieszy.
czy ta tutaj sie zapowiadajaca sie tendecja „czystosci jezyka” ma mnie zmusic do zainstalowania sobie polskiego jezyka na kombajnie?
A ja proponuje wznieśc toast za asymilowanych i eksterminowanych na blogu Gotuj się 🙂
Zgago, mila Zgago, ta zagadka to ogolnie enigmatyczna i nieistotna. Mowy nie ma o obrazaniu.
Barbaro, ponoć pasażerowie któregoś pociągu 9 godzin stali w szczerym polu, bo szyny były oblodzone, to jest dopiero horror.
Sarenko, zanim napiszesz wyraz obcego pochodzenia, to zajrzyj, proszę tu :
http://portalwiedzy.onet.pl/43206,,,,eksterminacja,haslo.html
Przepraszam wrażliwych, ale nawet moja „poprawność polityczna” ma swoje granice. Najwyżej pójdę na chójkę.
Morągu,
nie musisz nic instalować – ja też nie mam na kombajnie, tylko kombinuję z literami i Alt, żeby te kropki, kreski nad i w poprzek, oraz ogonki – nie o to chodziło, chodziło o ewentualne ortografiki 🙂
O, wina dolali. No to jeszcze raz, za PRZYJACIÓŁ!
cichal pisze:
2010-01-10 o godz. 00:15
Kiciu, nie zagryziemy. Miłe osoby asymilujemy i poprawiamy się na wzajem.
Skoro mili sa asymilowani to ?niemili? eksterminowani
Oglądałem „Wiadomości”. Współczuwam tym, którzy muszą podróżowac w Polsce. To co widziałem to rzeczywiście horror. Miał racje pan Pan Lulek!
Natomiast przy materiałach o WOŚP coś mi w gardle zachrobotało! Mnie cynikowi! Toż to święto, jak ktoś to trafnie nazwał, empatii do wielkiej potęgi. Sprawił to jeden człowiek! Wraca wiara w ludzi…
Czy kobieto, przeczytałaś, co znaczy eksterminacja ? Chyba jednak nie. Każda z osób na blogu by przeczytała, przeprosiła i byłoby po sprawie. Nie potrafisz się przyznać do błędu i po prostu napisać jedno małe słówko „przepraszam” ?
Alicjo mnie to nie wychodzi, co nie znaczy, ze sklaniam sie ku twierdzeniu, iz to wina maszyny lub tego, ze sie zacina, mie po nacisnieciu alt plus litera nie pokazuje sie nic na ekranie
Zgago, daj spokoj, nikt nie jest odpowiedzialny za odczucia innych. Juz pisalam, ze takie podsumowania jak „brak swiadomosci” u kogos, czy brak „tozsamosci”, „projekcja”, to kiedys skuteczne ale juz niemodne chwyty, ten chwyt z ekstremistami (czyli nami) mial byc skuteczny, jest jednak tak ponizej pasa, ze szkoda dyskusji, interesuje mnie jednak fakt co robi administrator, dlaczego przepuszcza takie okreslenia kierowane do uczestnikow blogu, okreslenia stawiajace nas w szeregu mordercow.
Morągu,
bo Ty chyba masz inną klawiaturę – to nic dziwnego. Ja mam taką najprostszą,
Niemcy, Francuzi, Szwedzi i jeszcze kto tam maja swoje, poszerzone o ich diakrytyki. W sumie to nieważne, bo i tak da się doczytać.
Jurek Owsiak +++ 🙂
Od lat zresztą.
Morągu. Jeśli masz Vistę, to podaję receptę:
Idź do Control Panel, kliknij 2x Regional and Language Option, kliknij Keyboards and Languages wybierz Polish (Poland) daj Apply i OK, potem jeszcze raz to samo i kliknij Keyboards and Languages klik na Changes keyboards i tam wybierz Polish(Poland)- Polish (Programmers) potem Apply i OK Przeładuj i to wszstko! Miłych znaków diakrytycznych życzy Cichal.
Myślę, ze administrator ma teraz ubaw po pachy 🙂
Cichal, dziekuje za rade, kiedys mialam polski jezyk w komputerze, zmienialam juz jednak wielokrotnie maszyny i bylam za leniwa aby go sobie na nowo wprowadzic. Zdajsie, ze jednak to zrobie, tez sie przylaczylam do blogu aby sobie odswiezyc jezyk polski i korzytsalam z bonusu zagraniczniaka, trwa to jednak zbyt dlugo, poza tym to ja jestem rozupuszczona swojego czasu przez panow technikow od podstawiania komputera gotowego pod nos, lektorow i panie sekretarki od przepisywania, Nie mam tez dobrze opanowanego kunsztu pisania na maszynie i mam mase literowek.
Dziewczyno, jesteś żałosna.
Morągu,
administrujemy się sami – taki przywilej dał nam Gospodarz i niejednokrotnie to podkreślał. To jest blog publiczny, ale i NASZ blog, między innymi dlatego, że pozostawiono nam tę wolność. Korzystamy z niej w taki sposób od ponad trzech lat, bez moderatora. Były „momenty”, przeżyliśmy, przetrwaliśmy. Kto nie pasuje, albo wydaje mu się, że pasuje lepiej, odpada. Przecież nikt nikogo stąd nie wywala, ani nie blokuje, wszystko jest na własne życzenie.
Zdrowie!
sarenko, ty jestes kompletna kretynka, zarzucasz ekstreminacje i jeszcze sie cieszysz, liczac na poplecznikow o twoim stanie umyslu, moze bys miala troche szacunku dla ludzi, ktorzy gineli niewinnie, w kraju w ktorym ja mieszkam to wlasnie polityczna poprawnosc nakazuje nie rozmawiac z ludzmi czepiajacymi sie takich chwytow
sarenko (21:30) –
przeczytaj, co powyżej napisałam.
Alicjo, zdrowie 😆
Alicjo publicza to moze byc toaleta, ja i jeszcze pare osob jest za stara na wspolczesna demokracje preferujacych nieukow i nudnych az do bolu arogantow
Morag, jeśli masz problem z jakaś moja wypowiedzią napisz:
pretensje@tok.fm
masz jeszcze godzine 🙂
Morągu,
w publicznej toalecie też należy po sobie spłukać!
Ja jestem stara, i dlatego wzorem Brzucha, że go przytoczę po raz kolejny:
„Cierpliwość mam taką i spokój wewnętrzny, że to mnie barany liczą, jak chcą spać” 🙂
Morąg, Alicja ma rację.
to twoj problem nie moj
http://www.youtube.com/watch?v=3t8MeE8Ik4Y
🙂
Alicjo, toż to sam „mniód” 😆 😆
🙂
We all want is to change the world = wszyscy chcemy zmienić świat
http://www.youtube.com/watch?v=KrkwgTBrW78&feature=related
Come together!
(pozbierajmy sie do kupy – kupy nikt nie ruszy!)
http://www.youtube.com/watch?v=6vAqekT-GuA&feature=related
Moje Panie. Odpuśccie „księżniczce”. Ona z innej…bajki!
Cichalu, przecież my już od dawna grzeczne 😎 Słuchamy naszych idoli.
Wzywam do spokoju, choćby dzisiaj – Owsiak gra! (nb, czy anioł może przybrać postać podstarzałego rockmana w żółtej bluzie? Widać może. W niebie też mają poczucie humoru). I powiem Wam, że mniej ważne są te miliony na sprzęt, niż te setki tysięcy dzieciaków włączone do wolontariatu, ci więźniowie przygotowujący fanty na Orkiestrę i młodociani blockersi kwestujący z takim samym ładunkiem społecznego zaufania, jak licealiści z renomowanych szkół – wszyscy w poczuciu misji, czegoś pięknego i wyjątkowego. Tym samym jawi mi się JO jako wielki wychowawca. I to traktuję jako jego najważniejsze osiągnięcie.
Jak to ładnie Pyro napisałaś. Madrze i ładnie…
tak z innej,bo w mojej bajce cichal ,bogaci ludzie dają na WOŚP więcej niż 100zl i się tym nie chwalą 🙂
cichal, o pomoc prosze, to co podałeś mi się nie udało (nadal używam office 2004, bo większość komputerów w pracy tylko ten ma), wiec wynalazłam polki Lexibar, ale on do wpisów nie chce dziłać, tylko w wordzie funkjonuje
i „zjada” litery poprzednie
Pyro, bo wszyscy widzą efekty Jego pracy, każdy grosik jest rozliczony a sama wiesz, że młodzi widzą w każdym niemal szpitalu jakiś sprzęt z serduszkiem. Przyzwoitość i uczciwość, tego ludzie najbardziej pragną żyjąc w zakłamanym do imentu Świecie. Tak mi tłumaczyły 9 lat temu moje dzieci.
Kiciu, jaki masz program operacyny (OS)? To, że zjada też już miałem. Nie wiem jak się to robi bom ja nie fachowiec. Humanista, złota pani…
Podaj, proszę ten OS
oj, juz zupelnie sie to pozajaczkowalo, jesli mozna, to pozostane tak jest, bo moja maszyna wlasnie sie na mnie obrazila i sama sie wylaczyla -?
mam Windows 7 ale z Office 2004
cichal, dlaczego z roznych regionow polskiej wsi, bo raz ze wsi pod Polczynem a teraz fama idzie dalej, dochodza sluchy, ze jestes b o g a t y, dlatego moze, ze masz czyste i estetyczne mieszkanie? wot odszeczepieniec…
ide sie pocieszyc kurczaczkiem z sosem pikantnym z mango e kapka „vinho verde”
Tyle jest pięknych krajów do zwiedzenia. Czuję, że pozostawię to na czas emerytury.
Nie ma to jak wieczorny spacer na mroźnym powietrzu. Odprowadziłam moje dziecko na pociąg i wracając przyuważyłam jakąś bezradną drobną istotę błąkającą się między rzeką a dworcem z kartką papieru w ręce. Turystka – pomyślałam i już się we mnie obudził szlachetny samarytanin. Zapytałam, czego szuka? Falken Easy Lodge, adres na papierze: Interlaken 😯 No to można długo szukać, bo to w Unterseen, przez most i na prawo… A zapytać nie ma kogo, bo o tej porze żywego ducha na ulicy nie uświadczy. Zaprowadziłam we właściwe miejsce i pogadałam po drodze z bardzo miłą panienką z Szanghaju, studentką na wymianie w Kopenhadze, a przybyłą właśnie z Genewy, aby jutro pojechać na Jungfraujoch 😎
Kiedy tak szłyśmy w kierunku hotelu, z mgły wyłonił się masyw Harderu, czyli skały pod którą mieszkam (tej z orłami). Panienka zapytała, czy to góra? Tak, odparłam, ale mała, ledwie 1300 m. Dla mnie duża! rzekła panienka zachwycona widokiem. Ciekawa jestem, co powie, jak zobaczy Eiger i Jungfrau…
Torlinie,
nie odkładaj na czas emerytury, bo może nie będziesz miał siły albo odwagi, albo Ci się już nie będzie chciało ruszyć z domu 🙄
Na czas emerytury to ja sobie zarezerwowałam ten Harder za domem. Blisko, a jeszcze nie byłam. Specjalnie, żebym miała coś nowego, jak odległe nie będzie osiągalne. A jak nie będę miała siły wejść na piechotę, to jest kolejka szynowa 😉
Morąg,
Cichal sam się chwalił 😉
Moja Górka ma ze trzy metry 🙄
Resztę muszę sobie w wyobraźni (o macie, „z” z kreseczką się sprawdziło!).
Torlin…
też tak wzdycham i staram sie, i mam nadzieję, że co się uda, to się… 😉
Zapraszam do nas!
1926 – pamiętny to rok
WOŚP gra i dzięki, ze coś takiego istnieje.
A u mnie pogotowie sąsiedzkie, na szczęście odwołane. Kobylsko jedne tak się zaklinowała zadem w kącie boksu – pewnie się tarzała i przewróciła na ściane, że nie mogła wstać. Przednimi nogami waliła w drzwi i ten hałas mnie z łóżka wyciągnął. Jaki by ten boks nie był duży, zawsze ma cztery kąty. Sama nie mogłam jej pomóc, zadzwoniłam do Eski, ta obudziła męża i poszła sprawdzać drogę. Oczywiście to co w południe przetarli już zawiane w kilku miejscach, do tego, bardzo dowcipnie, pług, czy też jego kierowca-operator przed ich samochodem zaparkowanym tak, zeby można było łatwo wyjechac, usypał całą górę śniegu. Ode mnie też nie można wyjechać, bo już po południu lekarz do konia ledwo wjechał, świeżo odśnieżone a na wjeździe z Magistrali już było zawiane równo.
W końcu kobyła wymyśliła, że jakoś można się podsunąć do drzwi i jak już miała tam przednie nogi to udało jej się wstac. Uffff…
Se żeberka kuruj, Żabo! Na nudy nie masz chyba czasu 🙂
1926, pamiętny rok – luty 18-ty, urodził się mój tata.
Kod eee1
Nemo, dobry dowcip!
Morągu, mieszkanie nie jest niechlujne to fakt, ale Bozia nie dała mi talentów do handełe i bogaty to ja nie jestem i…powiem Ci prawde, nie chciałbym chyba. Znam wielu bardzo bogatych i bardzo nieszczęśliwych ludzi. Pełnych kompleksów a jednocześnie przekonanych o własnej wyższości Rodzi to zadufanie i agresję. Zdawac by się mogło, że mają wszystko, ale widocznie to nie wszystko…
cichal mnie chodzi o to, ze wraz ze spadkiem poziomu ortografii na blogu zaczely tez dochodzic do glosu przekonania polegajace na przekladaniu takiej jakby kalki, w Stanach mieszka, w brudzie nie siedzi to automytycznie bogacz, no to my mu dolozym po chrzesciansku, iz niekulturnyj lon
a swoja droga szkoda, gdyz aktualnie szukam sponsora ale w branzy producentow zywnosci, wiec cichal nie nadajesz sie absolutnie, co to to nieeeeeeeeeeeeeeee
Kiciu, wiem jak zrobic do XP i do Vist.y Wybacz, ale w Windows7 żem nie kumaty (JO)
http://www.youtube.com/watch?v=p7a62QEVdCA
Szukałam „Makary, Makary, ty jestes bałwan stary…”, bo tam był Jungfraujoch, ale nie ma 🙁
Późno już. Dobranoc.
… z glebiny nocy niepojetej sen……. do mnie kiwa………… hop szklanka piwa, hop
kto zna calosc?
hop szklanke…
http://www.youtube.com/watch?v=4CgnIbOIoJg
troche mi sie pomieszalo
http://www.piwnicapodbaranami.krakow.pl/piosenki/witkacy.html
Już prawie półtora roku minęło od mojego pierwszego wpisu. Przyjęto mnie tutaj bardzo miło (Nemo, może pamiętasz?), mnie, człowieka, który nie umiał gotować. Korzystałem ze świetnej atmosfery, jaka na blogu panowała – nie było podziałów na tych co mają kindersztubę wyniesioną z domu lub jej nie mają, umieją pisać bez błędów ortograficznych lub je czasami robią (na co dyskretnie, albo z humorem zwracano im uwagę). Nie było podziałów na zasłużonych lub nie, na bogatych i biednych, asymilowanych i odepchniętych. Nie zauważyłem też takich ciągłych docinków, jakie teraz stały się codziennością (chociaż sam czasami też coś palnąłem, nikt mi tego nie wytykał).
Dzisiaj padł pomysł, by ci, którzy zrobią błąd ortograficzny lub nie postawią przecinka gdzie trzeba byli w jakiś sposób wskazywani, wytykani palcami, ba, niby z humorem, ale karani. Entuzjaści tego pomysłu zapomnieli chyba, że każdy kij ma dwa końce.
Chociaż sam dbam o poprawność mojej polszczyzny jak tylko potrafię (z przerwami, ale jestem zagranicą od 1985 roku), jednak napiętnowanie kogokolwiek za takie czy inne niedociągnięcia nie jest w moim stylu. Prowadzi to jedynie do następnych podziałów, a wydaje mi się, że Blog jest również dla tych, którzy z jakichkolwiek powodów do perfekcji językowej nie doszli. Kicia – WITAJ KICIU – wręcz mówi, że od dawna nie posługuje się polskim na codzień.
Przyjazna atmosfera, jaka panowała tutaj dla każdego blogowicza na początku mojej obecności, gdzieś prysła, przynajmniej ja to tak odczuwam. Dzisiaj, gdyby Pyra nie przypomniała, mało kto dosłyszałby głos grzmiącej WOŚP. Szkoda, że tak się dzieje, bo nie ukrywam, że polubiłem ten Blog.
Zgago,
może to Ci się przyda.
http://www.weranda.pl/place/show/35/rosliny/4892128/amarylis__spiaca_krolewna
Tak, jak napisała Jotka – amarylisy nie przetrzymają mrozów.
Dobranoc 🙂
Nowy,
nie ma strachu. Nie takie my ze Szwagrem przetrzymali, będzie dobrze 😉
Dobranoc!
Alicjo,
Dobre Mzimu tego Blogu 😆 co Ty jeszcze tu robisz o tej porze 😯
idź spać, dzienna zmiana już jest na nogach, kolorowych snów „dobranoc niewiasto” 😀
Nowy, bardzo dziękuję za poradę w strawie Hippeastrum procerum. Oczywiście właśnie tę piękną roślinę mam.
Nowy, Krysha nie chcę psuć atmosfery na blogu w nowym dniu, nowego tygodnia, dlatego chciałam wyjaśnić jeszcze we wczorajszym wpisie :
1) Sprawa kary za błędy ortograficzne, było przecież zabawą i tylko zabawą, tak ja to potraktowałam, inni chyba także.
2) Krysha, sformułowanie „poprawność polityczna” napisałam w cudzysłowie, może niefortunnie, ale serce mi tak waliło, że nie byłam w stanie pogrzebać w swoich zasobach określenia bardziej trafnego, które jednocześnie nie byłoby zbyt mocne.
Moja reakcja na wpis sarenki, pewnie wynikała z tego, że zbyt dużo czytałam i słuchałam wspomnień ludzi, którzy widzieli eksterminację na własne oczy, dlatego użyty przez nią wobec blogowiczów, spowodował taką reakcję. Zwróćcie proszę uwagę, że najpierw tylko podesłałam link do właściwego znaczenia tego słowa i oczekiwałam na małe słowo, „przepraszam” i na serio byłoby po sprawie, ale nic takiego się nie stało.
Przypominam tylko cichutko, że to ja podałam na samym początku sarence sposób na poprawienie, komputerowe, błędów. Może dlatego jest mi przykro, że utkwiłam w Waszej pamięci jako burzycielka atmosfery blogowej.
Dlatego też życząc wszystkim po raz „enty” samych miłych i pogodnych dni, szczęścia i zdrowia, dokonuję tego ostatniego mojego wpisu.
I to nie dlatego, że się obraziłam, tylko nie chcę być przyczyną żadnych niesnasek na tym najwspanialszym z blogów.
Zgago! Ani mi się waż!!!! Nie potwierdzaj teorii Kopernika! Weź głęboki oddech, pomyśl, dla śmiechu, o przetrąconej żabie przeczołgującej się przez zaspę z taczkami zastawionymi wiadrami owsa, odpocznij trochę od nas i WRACAJ!!!
Ukochany mój Dziadzio Czesio, ojczym mojej Mamy, ten, którego bez przezwy nudziłam: Czesiu, namaluj mi konia!, zwykł w takich wypadkach mówić – albo ty łysy wyjdź z kościoła, albo ty głupi daj łysemu spokój! – była to uwaga księdza w czasie kazania, gdy jakiś dowcipniś słomką drażnił łysinę siedzącego przed nim łysego faceta (rzecz działa się pewnie w początkach XX w).
Wiesz, jak się wścieknę na Toscę, którą nazywam też Gawrą, bo mi Gawrę przypomina swoją zbyt wąską głową jak na rottkę, to krzyczę do niej: ty zgago! i zaraz myślę o Tobie, i mam nieczyste sumienie.