Historie tajemnicze, dziwne a smakowite
Od dziecka miałem dziwną predylekcję: lubiłem czytać encyklopedię. I tak już zostało. A gdy jeszcze wydawnictwo encyklopedyczne dotyczy interesującego mnie pod każdym względem tematu, to nie jestem w stanie przerwać lektury aż ją skończę.
Tak było i w tym przypadku. Wojciech Gogoliński – najznakomitszy w naszym kraju ekspert do spraw trunków wszelakich a zwłaszcza tych o znaczniejszej liczbie procentów, wydał „Encyklopedię alkoholi” (Wydawnictwo Czas wina). Prawdę mówiąc to kolejna edycja tej książki ale tak rozszerzona, pogłębiona (dna nie widać) i zilustrowana, że należy mówić o nowym dziele.
Nie jest to standardowe wydawnictwo encyklopedyczne ograniczające się do krótkich skondensowanych not informacyjnych. Wiele haseł – i to dla mnie najważniejszych – ma obszerne teksty historyczne, często z wątkami sensacyjnymi czy wręcz kryminalnymi, a wszystkie kończą się oceną trunku i poradami dotyczącymi jego zastosowanie przy stole. Świadczy to o tym, iż autor nie tylko buszował w bibliotekach ale także i piwnicznych magazynach pełnych omszałych butli z koniakami, winami, whisky czy likierami. To kiper czyli taki kulinarny saper, który za nas wszystkich wykonał niebezpieczną robotę i teraz zdaje z niej relację. A my możemy już bez obaw kupować i pić to, co do chwili i zestawu dań, pasuje najbardziej.
Aby dać Wam przedsmak tego co ja miałem przez dwa wieczory, zacytuję trzy fragmenty czy raczej fragmenciki poezji o alkoholu pióra Gogolińskiego. Zacznijmy od likieru Grand Chartreuse:
„Likier, którego receptura stanowi ścisłą tajemnicę (znają ją w całości tylko trzej zakonnicy), produkują od 1605 r, mnisi z założonego w 1083 r. zakonu kartuzów z Grande Chartreuse (niedaleko Grenoble), którego reguła nakazuje całkowite milczenie.
Z niewiadomych powodów pracowici i milczący mnisi z zakonu kartuzów nigdy nie byli ulubieńcami władz francuskich. Prześladowani przez królów, reżim rewolucyjny i głupich urzędników władz kolejnych republik, przepędzani z ojczyzny, ciągle wracali do swoich domostw.(…)
Dziś – na szczęście – nikt nie nęka zakonników może z wyjątkiem turystów. Obecnie produkcja likieru odbywa się wyłącznie w Voiron i jest w całości przeprowadzana przez kartuzów. Z uwagi na regułę zakonu butelkowaniem, promocją i dystrybucją zajmuje się powołana przez nich spółka Chartreuse Diffusion. Gorzelnia posiada muzeum i piwnice, które można zwiedzać, z wyjątkiem miesięcy zimowych, kiedy oblodzone drogi są zbyt niebezpieczne, by nimi dojechać. Zwiedzanie i degustacja są darmowe.”
Teraz pora na koniak: „Richard Hennessy byt irlandzkim szlachcicem z miasta Cork. Katolik, drugi syn Charlesa Hennessy’ego lorda Ballymacmoy, przybył do Francji jako młody chłopak wiedziony zapewne chęcią obalenia znienawidzonej monarchii brytyjskiej, bo natychmiast zaciągną! się do armii francuskiej. Został nawet kapitanem regimentu irlandzkiego w siłach Ludwika XV. Ale ponieważ nad ludźmi, którzy mają przejść do historii, opatrzność czuwa, wkrótce został ranny i w wieku 26 lat udał się na rekonwalescencję w malownicze rejony doliny rzeki Charente. Postanowił dać sobie spokój z machaniem szablą i zabrać się do pracy organicznej. Osiedlił się w 1765 r. w spokojnym i cichym miasteczku o nic jeszcze nikomu nie mówiącej nazwie Cognac. Zabrał się do pędzenia koniaku, a że próbki wysyłane do Irlandii spotkały się z ciepłym przyjęciem przyjaciół, interes się rozwijał. Niestety, rewolucyjne mrzonki sprawiły, że Richard, tym razem jako „obywatel Hennessy”, znowu zaczął się mieszać do polityki. Dzięki temu jednak firma – mimo szlacheckiego pochodzenia właściciela – przetrwała, on sam i członkowie jego rodziny nie poszli pod gilotynę, a jego potomkowie mogli spokojnie wrócić do arystokratycznych korzeni. Jego syn James nadał firmie istniejącą do dziś nazwę Jas Hennessy, a kolejny właściciel Maurice Hennessy zasłynął wprowadzeniem w 1865 r. zarzuconego już dzisiaj, ale wówczas przełomowego, gwiazdkowego systemu oznaczania wieku koniaków.”
Na koniec oczywiście coś dla zdrowia: „Pojawił się w 1790 r. według receptury opracowanej przez Józefa Zwacka. Niedługo później został – jak chce legenda – zaprezentowany cesarzowi Józefowi II, synowi Marii Teresy. Imperator miał wówczas wypowiedzieć znamien?ne słowa: „Das ist ein Unikum!” (Ależ to wyjątkowe!) i tak też narodziła się nazwa trunku.”
Myślę, że jeszcze parę razy będę przytaczał fragmenty dzieła Wojciecha Gogolińskiego. I wszyscy z tego faktu będziemy zadowoleni. Warto czytać prace znawców i jednocześnie miłośników opracowywanych tematów. Bo dzieła ich są ciekawe oraz pożyteczne. Na zdrowie!
Komentarze
Dzien dobry. Tutaj Jolinek51 i Pan Lulek. Rozpoczelismy kawka, kazde po swojemu, potem dzienne ablucje i oczywiscie karmienie nierogacizny czyli ptaszorów.
Zaraz po sniadanki jedziemy rozbic bank.
Jolinek51 i Pan Lulek
Bonnie and Clyde?! 😯
Idę dospać.
Kod 1661
Dzień dobry.
Wie nasz Gospodarz jak nas skutecznie obudzić, a Pyra wcześniej, czy później do tej encyklopedii się dorwie, nie ma obawy.
To ja też na procentowy temat, bo wszak przyobiecałam.
Dla KRYSTYNY i wszystkich chętnych, dwa przepisy na krupnik
KRUPNIK KURPIOWSKI:
2 szklanki spirytusu
1 szklanka miodu
1 szklanka przegotowanej wody
0,5 szklanki cukru
0,5 laski wanilii
0,5 gałki muszkatołowej
3-4 goździki
nieduży kawałek kory cynamonowej
po łyżeczce drobniutko usiekanej skórki cytrynowej i pomarańczowej.
W nieduży rondelek wlać wodę, wrzucić wszystkie przyprawy i gotować pod szczelnym przykryciem ok 10 minut. W drugim rondelku zroić karmel z cukru, dodać miód, rozpuścić zawartością pierwszego rondelka (woda z przyprawami). Do gorącego roztworu wlewać ostrożnie spirytus, cały czas mieszając. Przefiltrować przez gazę, rozlać w butelki, wynieść w chłodne, ciemne miejsce na 1-2 miesiące.
KRUPNIK LITEWSKI
1 l spirytusu
szklanka przegotowanej wody
szklanka miodu
szklanka cukru
nieduży kawałek kory cynamonowej
nieduży korzeń świeżego lub suszonego imbiru
mała gałka muszkatołowa
3 łyżki suszonych płatków róży
po 12 goździków i jagód jałowca
5-7 gałązek świeżej ruty
W dużym rondlu zagotować wodę z miodem, cukrem i przyprawami, zdjąć z ognia, ostrożnie do gorącego mieszając wlewać spirytus. Szczenie przykryć i całoś podgrzać ale nie gotować. Przykryty szczelnie gar wynieść w chłodne miejsce na 24 h. Przefiltrować przez gazę, rozlać w butelki, dojrzewa 2-3 miesiące
A prawa autorskie : obydwa przepisy odpisano z dodatku specjalnego do „Gospodyni” z 1997r „Domowe likiery, nalewki i wódki”
Dzien dobry wszystkim,
chcialem tylko dac znac, ze jeszcze zyje, choc nadal odciety od domowego internetu. Podany przez Pana Gospodarza temat na dzis przypomnial mi, ze mam jeszcze w piwnicy pare sloikow z nalewkami, ktorymi powinienem sie wreszcie zajac.
A krupnik, owszem tez dobry, w sam raz na taka pogode.
pepegor
Jak sie zastanowie, to ten pierwszy przepis Pyry zdecydowanie ciekawszy, bo krupnik, jak mi na to wychodzi, ma wiecej ducha. Ale zeby zaraz czekac dwa miesiace? To moje nalewki beda w sam raz!
Pamiętam, jak zawierałam znajomość z Chartreuse w czasach, gdy kupowało się ją w Peweksie 😆 Bardzo mi wtedy przypadł do gustu. Dodam jeszcze, że jest wersja zielona i żółta. Byłam wtedy zwolenniczką podobnych trunków, także Benedictine 😉
Pyro, bardzo dziękuję za przepisy. W zasadzie wszystkie dodatki do krupniku mam w domu z wyjątkiem świeżej ruty/suszonej zresztą też/ i płatków róży, no ale trudno. Te przepisy stanowią bazę do ewentualnej lekkiej modyfikacji.
Zajrzałam na półkę i widzę, że stoją tam dwie książki ” aloholowe ” :Jarosława Urbana „Whisky Vademecum ” i „Leksykon -1444 napojów mieszanych ” Petera Bohrmanna. Co do whisky – ja nie piję , ale mąż lubi , natomiast z tych 1444 napojów bardzo niewiele zostało wypróbowanych. Ale obie książki bardzo ładnie wydane – chyba będę chciała je sobie przejrzeć.
Pepegorze, a mnie ten drugi przepis /krupnik litewski / wstępnie bardziej zaciekawił. Ten trunek będzie mocniejszy. Ale jeszcze będziemy się w domu naradzać nad wersją ostateczną.
Krystyno,
pierwszy przepis ma znacznie ciekawszy poczatek. Tam jest mowa o dwoch szklankach spirytusu, a w drugim tylko o jednej!
Pepegor – Ty, Kochany, czytaj uważnie – w drugim przepisie jest nie szklaka, tylko litr spirytusu (co najmniej 4 szklanki)
pepegorze, w drugim przepisie jest mowa o 1 litrze spirytusu/okolo 4 szklanek/, a nie o jednej szklance. Dlatego też ten drugi ma zdecydowanie więcej ducha, mimo tych płatków różanych . 🙂
Faktycznie, co ja tam przeczytalem!
Wychodzi na to, ze juz z pierwszej wersji wyszedlem pijany.
Ale jaki rozgrzany 🙂
Niezle tez jest to:http://pl.wikipedia.org/wiki/Cointreau
Nie wiem, dlaczego mi sie ten link nie wyswietla.
Hennessy smakuje mojej teściowej, więc dostała butlę pod choinkę, a my z podróży przywieźliśmy nową, VSOP. Tudzież takiego Remy Martin. Na granicy Czech i Bawarii jest dawny czeski sklep wolnocłowy, który nadal istnieje i handluje w nowych warunkach, zawsze trochę taniej niż w Niemczech i Szwajcarii, poza tym prowadzi towary trudne lub niemożliwe do znalezienia gdzie indziej. Tu się zaopatrujemy w krymskiego szampana, Niemcy kupują kawę i papierosy, Polacy – wódkę. Obok jest tania apteka. Wszystko płatne w euro lub kartą.
Szukając wczoraj wina w piwnicy przyuważyłam butelkę krupniku. Nie wiem, od ilu lat tam stoi, ale takie coś chyba się nie psuje?
Pepegor,
nie zostawiłeś odstępu między dwukropkiem a linkiem, dlatego.
„Kłantro” używam do crepes Suzette i nasączania tortów biszkoptowych (rozcieńczonego gorącą wodą i sokiem z cytryny).
Nadal nie wiem, do czego miał być bulion przy przepiórkach z rożna 🙄
Jeszcze zaległa odpowiedź dla Alicji :
Senegalczycy zalewają pokrojoną na plastry cebulę
sokiem z cyytryny,dodają kilka kropel magi i zostawiają
na słońcu na 15-30 minut. Tylko,że oni mają słońce
cały rok ! W naszych warunkach można po prostu zostawić
w temperaturze pokojowej.
Potem podają na surowo lub uduszoną na patelni
z dodatkiem ryżu,pomidorów,czy co tam sobie kto
zażyczy.
Do polewania ptactwa podczas pieczenia. Niedoróbka w przepisie wynika z mojej niechęci do czytania ponownego znanych mi tekstów. W tym roku poprawię się.(A tamta notka była pisana jeszcze przed Sylwestrem).
Nemo – nie zepsuł się ten krupmik, ale i nie polepszył. O ile nalewki owocowe zyskują na „zapomnieniu” w piwnicy, o tyle nalewki z miodem po okresie dojrzewania stać mogą w niekończoność ale ich jakość już się nie zmienia – czyli – dotrwać ile tam czasu trzeba i spokojnie pić.
Gospodarzu, dzięki. Teraz mam jasność 🙂
Pyro,
ten krupnik jest ze sklepu, jakiś prezent sprzed lat. Nie otwierany. Może pora otworzyć? Pogoda zimowa, mróz, mglisto i ciemnawo 🙁
Ja chcę do Senegalu!
Nemo,
dziekuje!
Prośba o radę: kupiłam mrożoną perliczkę. Stare książki podają, żeby ich pierś szpikowć słoniną, a polewać masłem w czasie pieczenia. Spotkałam się też z uwagą, żeby perliczkę dusić w bardzo tłusto doprawionej białej kapuście; żaden z tych sposobów mi nie odpowiada. Może by zrobić tak, jak z dzikim ptactwem – owinąć w słoninkę, a pod skórę na piersi i do brzusza włożyć krem z masła, pietruszki i jałowca? A może ktoś ostatnio przyrządzał i ma dobry sposób, żeby ptaszek suchy nie wyzedł i żeby smak uwypuklić?
Nemo, czy do ciasta naleśnikowego też dodajesz alkohol.? 🙂
Pyro –
Daj jej pod skórę na piersi krem z masła, pietruszki i jałowca, a na pewno uwypuklisz.
Piotrze –
już dawno się chciałam zapytać co się stało z video poradami. Padły naturalnie tak same z siebie?
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Bardzo chcę wznowić wideoporady ale w dzisiejszych czasach wszystko zależy od pieniędzy. Szefostwo redakcji – nie bez racji – uzależnia wznowienie produkowania filmików od reklam. Nowa redakcja internetowa stara się o reklamodawców blogowych. Jak będą, to wideoporady wrócą na monitory.
Nawiasem mówiąc pieniądze na produkcję nie wpływają do mojej kieszeni lecz do operatora, montażysty itp. a to zawodowcy. Nie pracują za darmo, bo z tego żyją. Mam nadzieję, że wkrótce znów będę gotował przed kamerą.
Już kiedyś wspominałam na blogu o wstrzykiwaniu sklarowanego masła dosmaczonego wg gustu ….nie tylko pod skórę.Ja tak robię ( swoją ścieżką dawno nie robiłam mimo,że mam perliczki )smakuje świetnie .Pojęcia nie mam dlaczego, ale naszpikowana słoniną mi nie wchodzi,ma dużo gorszy smak.
Poza tym perliczkę dobrze jest przemrozić, w sklepach pewnie tylko takie bywają.
Dodam jeszcze, że po ,,obstrzyknięciu ” ptaka trzeba go lekko wymasować. 🙂 🙂 🙂
Echidno,
podziwiam 😀
Esko,
Cointreau tylko do sosu pomarańczowego. Ciasto na naleśniki – klasyczne, niczym nie perfumowane. Na wierzch, do podpalenia, podgrzany koniak.
Obiad zjedzony, dzień zaliczony 😉 Był antrykot z masłem czosnkowym, makaron, marchewka.
Z perliczki zrobiłam kiedyś dewolaje i były znakomite. Tu do kupienia są tylko piersi z kostką.
Eska – mas racę, w sklepach już przemrożone; Twój system zastosuję – jednorazówki mam
Dzień dobry Szampaństwu.
Danuśka,
dzięki. Jasne, że spróbuję, mimo braku słońca – znowu śnieży!
Krystyno,
mój tata robił krupnik w wersji podobnej do litewskiej (moc!), znakomity, coś tam pewnie po swojemu, ale przepisu nie mam. W zimowe dni popijało sie to na gorąco (podgrzać, nie gotować!) z jak najmniejszych filiżanek porcelanowych do kawy.
To dopiero rozgrzewało!
Doczytałam i wyłączyłam kciukowe wspomaganie 😀
Z perliczkami nie miałam do czynienia, co może i dobrze, bo one coś bardzo perwersyjnych zabiegów wymagają 😳 , nie czuję się na siłach 😳
Natomiast kabaczki są absolutnie bezpieczne, żadna zaraza ich nie żre, a rosną jak zwariowane. Dwa lata miałam ogródek warzywny i uprawiałam. Parę krzaczków żywiło pół wsi 😆
Troche spoznione, ale jeszcze noworoczne zyczenia dla piszacego posty gospodarza i piszacych komentarze gosci, oby nadchodzacy rok byl zdecydowanie lepszy i radosniejszy, obysmy mieli wiecej okazji zasiasc za stolem i delektowac sie potrawami, a nie jadac w posiechu, obysmy nadal wymieniali sie myslami, przepisami i angedotami!
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie,
Anna Brakoniecka AKA Störungsquelle 🙂
Co do alkoholi nie bede sie wypowiadac, bo lubie jedynie wybrane rzeczy, smakoszem nie jestem, lubie slodkie, wiec zazwyczaj niezdrowe, ale co tam, raz sie zyje! 😉
Pyry zjadły ostatnią porcję wigilijnych pierogów z kapustą i grzybami. Odsmażone na masełku na ciemno złoty kolor, były bardzo dobre, tylko mało słone. Soliłam na talerzu. W misie rozmrażają się dwa woreczki z truskawkami – w lodówce mam napoczętą kremówkę i coś z tym muszę zrobić. Te truskawki są b.smaczne, ale po rozmrożeniu jest więcej soku, niż owoców. Okazało się, że kupiona przeze mnie odmiana, to truskawka deserowa, nie na przetwory. Pewnie na soku zrobię galaretkę, zaleję owoce i potem łychą śmietanę dołożę. Tym sposobem mam deser na dwa dni
Źródełko – gdzie Ty się pałętasz tyle czasu? Na klapsy Waćpanna zarabiasz, ot co!
Pyro,
moja siostrzenica w Polsce od dzieciństwa „wyspecjalizowała” się w robieniu galaretki na mrożonych truskawkach. Truskawki (z własnego ogrodu) po wyjęciu z zamrażarki są zalewane gorącą galaretką (z Winiar, smak do negocjacji) i już po niedługim czasie galaretka zastyga, a owoce się rozmrażają bez puszczania soku. I nie trzeba długo czekać na taki deser 😉
Nemo, dzięki za patent. Następne zrobię zgodnie z nim.
Przeczytałam dziś w gazecie, że mózg ludzki kurczy się z wiekiem. I to jest normalne. Ale jacyś amerykańscy uczeni odkryli niedawno, że mózgi osób z nadwagą kurczą się znacznie szybciej, zwłaszcza w regionach odpowiedzialnych za pamięć długoterminową i planowanie, co sprzyja rozwojowi Alzheimera i Parkinsona. Podobno mózg osoby silnie otyłej wygląda o 16 lat starzej niż u chudego rówieśnika.
A ja ciągle coś planuję i natychmiast zapominam 😯
Od czasu choroby mojęgo Jarka, nie wierzę w banialuki. Był szczupły, bardzo sprawny, nie pił, potem też nie palił, dbał o kondycję, jadł czosnek (!). Po pierwszym udarze w wieku 59 lat oceniono, że ma naczynia krwionośne i mózg na poziomie 80-latka.
W tej samej gazecie było też o dziurze styczniowej czyli tzw. Januarlochu, który panuje obecnie w Helwecji, jak co roku zresztą. Z definicji jest to „załamanie ogólnego nastroju w pierwszym miesiącu roku zauważalne w redukcji gotowości do czynienia zakupów” 😎
Ta dziura zdaje się grasować także na blogu i chyba wessała wielu stałych bywalców 🙁
Pyro,
ostatnie dwa tygodnie jadlam i pilam u rodziny, od rodzicow, przez trzy babcie, mnostwo cioc, wujkow, przyjacieli rodziny i rozbijalam sie po spotkaniach towarzystkich tu i tam, a paluszki playa nie wszedzie dzialaja, w pociagach traca zasieg, a w pekaesach jest jeszcze gorzej. Dlatego nie bywalam w necie tyle, co normalnie.
PS. A moje rodzinne miasto tez o mnie napisalo: http://www.moja-ostroleka.pl/rodowita-ostroleczanka-otwiera-nowe-sciezki-mlodym-europejczykom,1262428562,2.html
PPS. Co do chorob i wierzen w to, co niby pomaga, a co nie, to ja przez palce patrze. Mialam w szpitalu kiedys iles wizyt u dzieci, ktore dawno juz powinny umrzec, a nie umieraly tak szybko, jak sie spodziewano. Co komu pisane… chyba tylko to.
Przecie ja nie o chorobach, a o poświątecznym przyspieszeniu zaniku mózgu. U mnie.
Gratulacje źródełko – to Ty jesteś krajanką naszego Marka – Misia Kurpiowskiego
Nemo,
sorry, jestem dzis totalnie przymulona przez bole glowy.
Pyro,
dzieki 🙂 jestem, jestem
Opowieści senegalskich ciąg dalszy :
mieliśmy okazję przyglądać się kobietom zbierającym ryż.
Ryż sadzi się w wodzie po kostki w porze mokrej,
ale zbiera w pełnym słońcu w polu wysuszonym na amen.
W polu pracują jedynie kobiety,cały dzień od 10.00 do 18.00.
Żar leje się z nieba ,a one pochylone,zaopatrzone w MAŁY
NOŻYK ścinają POJEDYŃCZE kłosy,i tak jeden za drugim,
aż powstanie mini snopek mieszczący się w dłoni.
Powiązane snopki umieszcza się w wielkich misach, które potem
kobiety przenoszą,tak jak wszystkie inne ładunki,
na swoich głowach. Ryż suszony jest na wielkich płachtach
wyłożonych przed domami.
Ciąg dalszy opowieści nastąpi.
A w Hiszpanii (widziałam osobiście), Francji i Włoszech załatwiają zbiór ryżu wielkim kombajnem…
Co robią w tym czasie senegalscy faceci? Emablują na plaży francuskie turystki? Czy po prostu leniuchują, jak to afrykańskie samce 🙄
Zbierają ten ryż od tysiąclecia w tn sm sposób, bo są pracowite, a wiaomo, że postęp jest dziełem ludzi leniwych. Pracoity będzie tyrał, a leń pomyśli, jak sobie ułatwić robotę.
Żródełko,
tak trzymać i powodzenia we wszystkich przedsięwzięciach 🙂
Nie wiem dlaczego nawala mi klawiatura – niektóre literki muszę naiskać kilka razy – jak przegapię, wychodzi jak wyżej – szfr
Chyba już wiem, co się przydarzyło – z klawiatury „wypukałam” tytoniu na 2 papierosy. Okruchy tytoniu blokowały klawisze.
Alicja w prezencie dostała Dell Inspiron Mini 10 z ubuntu 🙂
No, to teraz mam z czym podróżować i składać raporty na gorąco! I nie będę się biła z Jerzorem podczas oczekiwania na lotniskach, kto teraz „pracuje” na maluchu, każdy będzie miał swojego 😉
O cholera… jesteśmy bardzo pracowitym narodem 😯
http://bendyk.blog.polityka.pl/?p=718
Sposób na truskawki , o którym pisze Nemo jest genialny , traktuję tak
wszystkie zamrożone owoce jagodowe.
Nie dość, że smaczne to jeszcze błyskawicznie się przygotowuje.
Robiłam perliczkę wg przepisu z magazynu Kuchnia. Marynowałam ja w brendy i czosnku ,faszerowałam masą z grzanek i ubitych na sztywno białek. Podczas pieczenia polewałam na zmianę roztopionym masłem i brendy, wyszła bardzo dobrze
Bank zostal wziety z marszu. Wyprostowalismy nasze finanse a potem Jolka szalala po sklepach z ciuchami. Potem, byc moze nieco zazdrosna zlozyla wizyte mojej osobistej przyjaciólce Karolinie (ksywa Linczi) wykonujac kilka pamiatkowych zdjec. Moja osobista przyjaciólka ma, bylo nie bylo, 85 lat i jezdzi skladanym Rolce-Royce. Potem Jolka wykonala tradycyjny podobiadek, który wrzucil mnie w objecia Morfeusza. Po drzemce byla pyszna watróbka z cebulka, jabluszkiem i majerankiem a do tego kiszony ogórek przywieziony z Polski. Teraz znowu gotuje jakies smakowitosc w trzaskajace mrozy – piec Celsjuszy.
Kulinarnie wniebowziety
Pan Lulek
Pyro,
palenie szkodzi więc również komputerom 😯
Alicjo,
przeczytałam o tych polskich pracusiach, widziałam ich też czasami: pięciu z łopatami, traktor z przyczepą, czekający kierowca. I widziałam w mojej okolicy: mała koparka, mały transporter i kierowca, który z auta przesiada się na koparkę, kopie rów, ładuje ziemię na transporter i wywozi. Chodziło o małe prace budowlane, nie wielką zorganizowaną budowę… Ale jest coraz lepiej.
Nie tak jak w tym Senegalu. Te kobiety też pracują wiele godzin 🙁
Ja – biorąc wzór z afrykańskich samców –
z lenistwa ukręciłem ręcznie (drewnianym tłuczkiem) tort Sachera. Zupełnie jak za dawnych czasów.
Z fińskiego niesolonego masła, belgijskiej czekolady i ekologicznych jajec kurzych tutejszych. Teraz spód się piecze a Melody Gardot podśpiewuje sobie beztrosko.
Wieczorem będzie jak znalazł do tej butelki co została z Sylwestra. Nawet nie otwierana stoi w lodówce i czeka. Śmietany też se ubiję.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę…
sarenko zycze smacznego Nowego Roku. Twoje chleby wygladaja a pewnie i smakuja wspaniale. Zaczynam miec ochote sprobowac zrobic chleb bo raz tylko w zy7ciu probowalem i byla to porazka. Zniechecilem sie na tyle ze juz nigdy wiecej nie probowalem. Na twoich zdjeciach wyglada jednak tak smacznie ze chyba sie skusze. Moze jakis taki najlatwiejszy przepisik na chleb zytni?? Z gory dzieki 🙂
Wszystkim blogowiczom zycze pomyslengo i jak najsmaczniejszego Nowego Roku bo juz nie jestem pewnien czy zyczylem juz czy jeszcze nie 🙂
Zapomniałabym… tu z Calgaryjczykiem wznosimy toast za blogowisko:
http://alicja.homelinux.com/news/P1030891.JPG
Oczko wyżej (/P1030891.JPG) – rozrabiamy w muzeum.
yyc,ale na drożdzach czy na zakwasie?
…o masz… aleś się yyc wstrzelił 😉
Yyc,na Twoim miejscu upiekłabym chleb Piotra
http://www.tok.fm/TOKFM/1,91174,2496483.html
ASzyszu – spodu to tortu nie mam ale śmietanę też se ubiję, a co! Do tych truskawek, co to w lodówce już z galaretką wg sposobu Nemo i Eski. Moje dziecko wymaga pociechy, bo założyła nie taki tusz do drukarki – i – głowice do wymiany.
lub
http://www.tok.fm/TOKFM/1,91174,2706799.html
barsziej razowy 🙂
No nie wiem czy na drozdzach czy na zakwasie. Nie berdzo sie znam na tym. Na czym latwiej?
Sarenko i taki bez orzechow i nasion. Jak najprostszy. Nie przepadam za tymi roznymi chlebami w ktorych pelno roznych roznosci. Na zdjeciach masz taki podluzny chleb i jeden imieninowy zdaje sie. Oba chyba w srodku bez tych roznosci nasienno-orzechowych i cos takiego mam na mysli. Skorka wyglada przepysznie bo chrupiaco.
Aszyszu,
fajna ta Melodia 🙂 W lodówce mam jedynie śmietankę (bio, 35 proc.) z zakupów przedświątecznych, najwyżej na masło, niesolone 🙄 Na podwieczorek zjedliśmy piernik z Polski, przekładany powidłami i bardzo dobry. Dzieło mojej starszej siostry. Wczoraj dokończyliśmy makowca od młodszej.
yyc,Zakwas trzeba wychodowac, a proces przygotowania ciasta trwa kilkanaście godzin, wiec na drożdżach jest zdecydowanie łatwiej. Piekłam kiedyś taki chlebek żytni (bez nasionek) na drożdżach, wyszedł znakomicie tylko musze znaleśc przepis, myślę, ze zdążę nim skończysz prace 🙂
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/Kaukaz#
Ja w domu zagladam tutaj tez. Dzieki z gory. Wszedlem zobaczyc ten chleb o ktorym myslalem a to wiejski ale nie wiem na czym robisz. No i zobaczylem przy okazji fantastyczne zdjecia z Kaukazu 🙂
Podalas sznureczek a ja juz tam bylem znczy na Kaukazie.. 🙂
Wie ktoś, co z Morągiem?
yyc,wszystkie moje chleb sa na zakwasie pszennym lub żytim,wiejski jest z ziemniakami 🙂
Ja lubie taki chlebe,prosty,ciekawy i smaczny
Rosyjski czarny chleb:
80dkg białej mąki żytniej,80dkg razowej mąki żytniej,20dkg otrąb pszennych,4dkg pokruszonych nasion kminku(opcjonalnie)2 łyżki kawy zbożowej rozpuszczalnej,10dkg drożdzy,2 łyzki octu,3 łyzki melasy,3-4 kostki gorzkiej czekolady, sól
Do garnka wlac 0,5l wody, rozpuścić melasę i pokruszoną czekoladę, dodać ocet. Schłodzić do 37stopni C, wsypać obie mąki ,otręby, kawę, sól,p pokruszone drożdże. W razie potrzeby dolać wody. Odstawić na 1,5h do wyrośniecia. Przełożyć do foremki wysmarowanej tłuszczem (ja stosuje pergamin).Pozostawić na 1h do wyrośnięcia .Piec w temp. 200stopni około 40 min ,obserujac czy się nie przypieka na mocno.
yyc,skoro byłes wczeniej to niestety nie było jeszcze podpisów pod zdjeciami 🙂
Nie wiem, Alicjo. Nie mam z nia kontaktu od NR. Żaba też nie. Obawiam się, że znowu objawił się Jaworski i znowu go naiwna wpuścił „do dziecka” a potem trzeba będzie ją wyciągać z doła (dołek to za mało)
Alicjo, wysłałam do Ciebie dwa maile. Nie dolazły 🙁 ?
Haneczko,
dolazły, tylko ja dzisiaj tak z doskoku, a w tej chwili wylazłam spod prysznica, zgroza – 12:22 🙄
Napiszę za ciut.
No przecież ja dzisiaj jestem nieprzytomna. Przepraszam Alicjo, kompletnie zapomniałam o różnicy czasu 😳 Starzeję się, czy co 😯
przepraszam yyc,miało byc piec 1,40 min,po godzinie można zmniejszyc temerature 🙂
Morąg nie odpowiada, pewnie by podniosła słuchawkę, gdyby była, bo ileż można wytrzymać dryndania.
Dzieki sarenko. Zdjecia obejrzalem chwilke przed tym jak zamiescilas sznureczek i napisy byly na niektorych przynajmniej.
Z chlebem sie musze zastanowic robic czy nie ale przepisy sobie skopiowalem. Dzieki 🙂
Już wszystko wiem. Morąg powinna być w Warszawie. Stłukła sobie d… w Sylwestra (poszła oglądać fajerwerki…), ma zapalenie okostnej, w domu w Polsce pękły rury i kaloryfery… siła złego na jednego. W każdym razie nieobecna – usprawiedliwiona.
Stara Żaba zapracowana, ale dycha i wkrótce się odezwie – pozdrowienia, póki co.
Haneczko,
ten sznureczek z maila nie zadziałał 🙁
Danusia, ta cebula to yassi?
yassa…
Niech ono sobie nie myśli 👿 Wysłałam Alicjo 🙂
Odebrałam, obejrzałam. Niezła impreza 😉
Chwilowo jestem. Wziełam się stąd, że doktorowi wpadła sarna pod samochód i teraz, zamiast jechać do mnie leczyć źrebaki, będzie patroszył tę sarnę, a jak już to zrobi to zmieni samochód na nieuszkodzony i przyjedzie. Drugi doktor (ojciec) niedawno trafił na dzika. Skaranie boże z tą zwierzyną, namnożyło się tego tyle, że myśliwi nie nadążają z odstrzałem, niczego się toto nie boi, dziki włażą na podwórka, po szosie łażą jak po promenadzie.
O, właśnie zadzwonił, ze już jedzie, ale będzie jechał bardzo wolno. A co to pomoże? Ja też jechałam bardzo wolno jak dzik (ogromny!) akurat przebiegał przez drogę (a drugi za nim), dzikowi nic a moj Opel prawie do kasacji, przynajmniej z przodu.
Choroba zwana abstynencja powoli ustepuje. Zadaje sobie tylko pytanie za, co i czym dzisiaj pijemy.
Pelen rozterki
Pan Lulek
Z nadzieja, ze Alicja cos podpowie.
Panie Lulku – za całokształt!
Alicjo dziekuję za maile!! Już sie cieszę in the mountain! Siedzimy na lotnisku w Waszyngtonie i czekamy na przesiadkę do Miami. Lecieliśmy nad Nowym, ale bestia schował sie za kordełkę (twoje) pochmurną. Mamy niestety najgorsze linie w US, US Airwais. Poprzednio jeden lot zlikwidowali i musieliśmy czekac dodatkowo godzinę, ale za to nie przeładowali bagażu i w Bostonie znowu czekaliśmy ponad godzinę! Teraz się dowiedziałem, że nasz lot wypadł i musimy czekac 80 min więcej. Jak PKP…Parę lat temu hucznie ogłoszono, że na lotniskach hot spot i to za darmo! G…,prowda! Musisz wybecalowac od 4.95 do 9.95. Granda w biały dom, o przepraszam, granda w biały dzień.
Na kolacje byla wspaniala ryba kupiona podczas wegierskiej wyprawy. Po rozpakowaniu okazalo sie, ze jest to mintaj pochodzacy ze Swinoujscia.
Co za skutki wejscia w sklad Unii Europejskiej,
Alicjo, dziekuje za wytyczne toastowe dzieki którym nie wpadam w pijanstwo.
Pan Lulek
Koniec urlopu, twarde lądowanie w pracy, ale co skorzystałam to moje:
http://picasaweb.google.pl/EryniaG/ZimoweSpacery#
Sarenko,
Zrobiłaś mi smaka na ten Kaukaz a tu album już niedostępny 🙁
yyc,chlebek szczerze polecam bo jest oryginalny,na jutro zapanowałam dzień kuchni włoskiej wiec ciasto na ciabatte już fermentuje 🙂
Hot spoty na lotniskach?! W życiu! Londyn, Berlin, Hamburg, Johannesburg, Toronto – wszyscy pobierają równo!
Jedyne co, to w kawiarniach wielkich miast można tu i tam wyłapać je i korzystać za friko z internetu, w poblizu wielkich hoteli etc. W Warszawie na Nowym Świecie blisko Rynku jest parę takich miejsc, w ogóle w polskich większych miastach (Wrocław też) w miarę łatwo się znajdzie, trzeba tylko próbować. Cen nie pamiętam, ale utkwiło mi, że w Londynie na lotnisku było najdrożej ze wszystkich wyżej wymienionych miast. Skubane Wyspiarze 🙄
ewo
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/KaukazSierpien2009#
Ewa,
piękne zdjęcia! Rozmarzyłam się… a jakbyśmy tak sobie ten Tęczynek odrestaurowali na stałą siedzibę blogowiska? Jutro środa, chyba rzucę się w hazard, może starczy na drobny początek?
Kamole do budowy muszą być w pobliżu, pouzupełnia się mury… ja mogę udziergać jakieś arrasy, Marek ponawieszać na ścianach fotografii, oprawiwszy je stosownie pierwej…No tak, ale najpierw potrzebujemy ścian !
Stara Żaba mogłaby tam przenieść stadninę, Pyra robić za ochmistrzynię, Danuśka z Alanem zagospodarowaliby rybnie stawy i okoliczne jeziora, Pan Lulek zająłby się zamkową gorzelnią, Eska wyrabiałaby smalec znakomity, zostaje chlewnia, stajnia, owczarnia (wełna potrzebna!), kurnik, ogród warzywny i owocowy, las… ho-ho! Roboty starczy dla wszystkich!
To co – kupujemy?!
Sarenko,
Wielkie dzięki. Piękne zdjęcia.
Muszę się pochwalić że moja kuzynka Ziuta również zahaczyła o Elbrus, tyle że w 2005:
http://galeria.kw.katowice.pl/v/2005/G_ry2005/elbrus_2005/
Szczerze podziwiam pasję ale osobiście wolę żagle.
Możemy kupić ale koniecznie z całym zestawem duchów – bez duchów zamczysko nieważne.
Źrebak zastrzyknięty, doktor pojechał. Obiecałam mu ocet śliwkowy (aceto plumico) do sarny.
Policzyłam, że dzisiaj byłam, poczynając od szóstej rano, przynajmniej dziesięć godzin na dworze. Wybitny nadmiar świeżego powietrza. Jak wiadomo od ciepłego smrodu nikt jeszcze nie umarł a od świeżego powietrza dwie armie: napoleońska i hitlerowska.
Idę się grzać pod kordełkę.
Normalna żaba przy zdrowych zmysłach o tej porze roku spokojnie hibernuje i to jest właściwa postawa życiowa.
Jutro będzie lepiej!
Pyro,
jasne, że duchy, musowo! One tam pewnie są i straszą, tylko nie ma kogo teraz, mieszkańcy muszą być. Za topielicę może robić Morąg, jak już zagoi się jej to biodro i okolice.
ewo,góry są pasja moje chłopaka, ja wole gotowanie 🙂 Pozwoliłam sobie umieścić zdjęcia wyprawy w mojej galerii gdyż miałam w niej swój niewielki wkład, przygotowałam posiłki instant, z których korzystali każdego dnia 🙂
Alicjo,
Cytując klasyka, jestem za a nawet przeciw 😉
Witek może piec chleb, robić owocowe wina (tam w pobliżu rośnie dzika róża i tarnina) a ja mogę wziąć się za ogródek.
To kto następny?
Sarenko,
a no właśnie Cię wypatrywałam w tych górkach a tam samo męskie towarzystwo.
Jutro Krzysztof Baltazar kończy rok.
Następny jest nasz Gospodarz. U niego, nad Narwią w obejściu i w ogrodzie prcują krasnoludki (Pan domu stanowco odmówił i słowa dotrzymuje) a chaszcze jeszcze domu nie zasłoniły… No, to niech namówi liku krasnali na przeprowadzkę. Kto za?
Żabo pamiętamy, jakeś jego Matkę do szpitala w święto 3 Króli wiozła. Toast jutro, a dzisiaj targujemy ruiny zamku. Ty lepiej sprawdź w jakim stanie stajnie zamkowe są.
Jezdem (krakowskie) Cogito ergo zum! Ja następny do zamku. Mogę robic za maszkarona!
Dorotka z Sąsiedztwa kapelę musi zaordynować i Owczarek stróżów paru nająć
Pyro,
u Gospodarza w tym piachu nie wiem, co by wyrosło, tam ledwo jakaś trawa rzadka… Chaszcze domu nie zasłoniły (ściślej – dwóch domów), bo tam sosenki i świerczki owszem, ale nie tłumnie z powodu tego piachu. Ma godziwą wymówkę 🙄
Idę smażyć placki ziemniaczane dla Jerzora. Już mam iść, powiedział, bo on nie lubi takich prosto z patelni. I woli, zeby były większe, bo te małe są zbyt wysmażone, a on lubi (tu opisy)… Toż ja od lat robie malutkie i chrupiące, a on mi teraz takie?! 🙄
No wiecie, co?! Wymagania! Francuski piesek się znalazł (z przeproszeniem Piksela Danuśki i Alana).
Wszystko to pięknie, tylko skąd my dziewicę do okienka w wieży weżmiemy? Zna ktoś może? Panienkę przecudnej urody i wielkiej cnoty? Posada czeka
A to zagwozdka…
uroda rzecz gustu…
Haneczka wezmie bibliotekę zamkową…
Dziewica? A cóż to, młodych córek/wnuczek nie mamy? Zanim zamek odrestaurujemy, Dagny bedzie w stosownym wieku.
Niech tam tylko morag pilnuje tej cnoty – moze pas stosowny? 😉
Jak zwykle ja za i nawet nie przeciw. Technologia gorzelniana opanowana. Jako poczatek kazdej biesiady rozpoczynajacej sie w Sylwestra a konczacej w nastepnym Nowym Roku. Rezerwuje dla siebie posade Gorzelany. Gotów jestem od czasu do czasu udostepnic przescieradlo w charakterze giezleczka dla tej co bedzie straszyc. Sadze, ze jakies kilkadziesiat kilometrów kwadratowych mogloby wystarczyc. Kilka stawów rybnych i grobla tez by nie zaszkodzila. Oczywiscie schronisko dla powodzian, przepraszam, zalanych.
Gotów do objecia posady.
Pan Lulek
Panie Piotrze Adamczewski, podczas audycji w TOK FM podał Pan nazwisko szlachcica z Włodzic Wielkich k\Lwówka Sl. Ja tego nazwiska nie usłyszałem, a chciałbym je znać bo mam działkę w pobliżu \Dębowy Gaj\. Dotyczy to likieru, który on wytwarzał u Boliwara w Meksyku. liczę na odpowiedż Pana, lub któregoś ze słuchaczy audycji.
Jolinek nieobsadzony… siostra miłosierdzia i specjalistka od naleśników?
Bibliotekę chętnie, ale z dojściem do piwniczki 🙂
Ta dziewica to będzie miała przechlapane 🙄
Młodsza na ochotnika zgłasza się do załogi w charakterze procarza – mówi, że w dzieciństwie nie nastrzelała się, bo rodzina dziecięciu przeszkadzała, procę odbierając.
Haneczko – jasne! I jeszzce umyślny bedzie Ci donosił puchary z żądanym napitkiem, żebyś nie musiała biegać po piwnicy!
Wychynełam spod kordełki – mogę kumkać na grobli – w bardziej stosownych do kumkania porach roku
Trzeba by zacząć od produkcji wody św.Cecylii Pana Lulkowej i szybkiej dystrybucji owej na cały świat.
Nemo jest świetna w kontrabandzie, podszkoli mniej kumatych, a potem to już kaska popłynie szeeeerokim strumieniem 🙂
Inaczej jakby to powiedział Cichal będziemy budowali ad mortem defecatum.
Czyli najwcześniej trzeba uruchomić gorzelnię, bo na tym zarobek byłby szybki i pewny. O, winnicę jakąś by się…
Przemyt niepotrzebny – toz granice EU szeroko otwarte, nikt nie sprawdza. Dopiero gdybysmy chcieli zawładnąć swiatem, czemu nie 😉
Idę na obchód bo coś psy za mocno ujadają. Dzisiaj rano wypatrzyliśmy ślady lisa i kuny. Lis to pestka, ale kuna…to cholerstwo wciśnie się wszędzie, a najgorsze jest to, że ona dusi wszystko co popadnie (myślę o drobiu )
bo posiada silny instynkt morderczy. Morduje nawet jak jest najedzona .
Jak się nie odmelduję za pół godziny to będzie znaczyło, że i mnie coś zeżarło 🙂
Piszac o drinkach to wlasnie sobie wycisnalem sok z pomaranczy (navel). Slodkie i soczyste. Do tego pare kostek lodu i kieliszek wodki. Pyszne. Teraz pomarancze sa przeslodkie. Z USA ale nie wiem czy od cichala bo u nas na ogol z Kalifornii wszystko. Polecam.
Zabo duzo jezdzij po okolicach to moze jeszcze jakiegos dzika trafisz i bedzie dziczyzny co nieco. Moze z przodu na masce zrobic takie rusztowanie jak w Australii maja i mniejsza szkoda dla Ciebie a dzik nasz. Pozdrawiam.
Ide konczyc kaczke ktora dzisiaj podrasowalem (podgrzewajac) pomaranczowa brandy.
Jestem. Jakieś obce psy łażą. W końskim koplu sarenki dojadają sianko.
Więcej intruzów nie było.
Noc piękna, niebo rozgwieżdżone, a Rigel w Orionie dzisiaj zupełnie wyjątkowy.
Idę pospać.
Misterhydro,
Johann Gottlieb Benjamin Siegert, pochodzący z Włodzic Wielkich k. Lwówka Sl. był lekarzem wojskowym i pruskim oficerem. Pod Waterloo był lekarzem sztabowym w armii Bluechera. W Wenezueli wynalazł „Angostura aromatic bitter” – alkoholowy preparat ziołowy, którym wzmacniał chorych na choroby tropikalne. Nazwę swojego likieru wywiódł od nazwy miasta Angostura, dzisiaj Ciudad Bolivar.
Nie mogę spać w środku nocy, bo mój neapolitański kocur łajdaczy się gdzieś już drugi dzień i mam po trochu wizje rozjechanego po nocy 🙁 Jak rano nie wróci, to chyba pójdę szukać po okolicy, a potem rozwieszę listy gończe… Ruja w styczniu? 😯
Zabo jak ktos juz tutaj wspomnial zamontuj sobie bull bar na samochodzie. Znakomicie ochrania przed zwierzyna i motocyklistami…
Pyro a czy ta dziewica moze byc z odzysku?
Nirrod,
no co Ty…z odzysku będziemy mieli zamek, dziewica powinna być dziewicza 🙄
hmm… to by trzeba bardzo mlodej jakies poszukac….
Myślisz, że szkoła podstawowa może być już poza zasięgiem? Diabli wiedzą… nie znam sie na dzisiejszych obyczajach. Ale królowa Jadwiga dla naprzykładu…tylko w dzisiejszych czasach prokurator na tym łapę kładzie w razie czego!
no tez zamknie sie ja w wiezy do pelnoletnosci i juz. Uczyc sie moze przez internet…
Zdawało mi się że mamy środę – Gospodarz o nas zapomniał?
Dobra myśl. Problem z głowy 😉
Chyba nie tyle Gospodarz, ile personel techniczny…
Dzień dobry Ewo. Czego ja nie śpie po nocy? A bo Łysy mi łazi koło domu i świeci. Ostatnio snieżyło, to nie było go widać, a teraz się wypogodziło i daje po oczach.
Nirrod,
mogę Ci podesłać trochę śniegu dla ochłody….
Wpadłem zajrzeć, co tam było dzisiaj w konkursie, a tu wczorajszy stół jeszcze nakryty. I dobrze, można trochę nadrobić blogowe zaległości.
Z dziewicą kłopot. Dlaczego odzysk wykluczony? Kiedyś była taka w zamku Grodno w Zagórzu Śląskim. Była w stanie nie wymagającym karmienia ani pojenia. Może by odsprzedali.
E, tam… co to za dziewica z odzysku, i to jeszcze z drugiej ręki, odkupiona…
Kto by taką chciał?
Dzień dobry, Stanisławie.
Nirrod – zamek stoi tyle lat, postoi jeszcze i poczeka aż nam stosownej dziewicy dostarczysz
Zgadzam się, że unicum to coś wyjątkowego. Dokładnie wyjątkowo paskudnego. Bardzo przypomina nerwosol. Na Węgrzech pijają to głównie rano na klina. Już wolę zdecydowanie hubertusa tej samej firmy.
Co do chartreuse, jest kilka odmian tego likieru. Różnią się kolorem i mocą, ale wbrew pierwszym wrażeniom rozpoznawanie nie jest takie proste, bo zarówno zielony (55%) jak i żółty (40%) oprócz podstawowych wersji miewają odmiany produkowane okazjonalnie i sprzedawane głównie na lotniskach.
Klasztor główny, od którego wzięła się chyba nazwa zakonu, leży w sercu masywu Grande Chartreuse a kartuzi to spolszczone chartreuse. Klasztor jest zamknięty dla zwiedzających, ale można go dość dokładnie obejrzeć z biegnącej paręset metrów wyżej ścieżki turystycznej. Najbliższe miasteczko – Saint-Pierre-de-Chartreuse. Niedaleko klasztoru jest muzeum klasztorne. Blisko St Pierre leży wioska St Hugo z kościołem stanowiącym interesujące muzeum jednago malarza, który malował tam przez większą część swojego artystycznego życia. Ponadto latem bywają tam koncerty muzyki barokowej na barokowych instrumentach.
Witam Misterhydro i mam nadzieję, że to nie jedyna wizyta na naszym blogu. Człowiek o ktorym mówiłem w audycji to Johann Siegert naczelny lekarz armii Simona Bolivara. Wcześniej był lekarzem w armii pruskiej w kampanii napoleońskiej. Żyjąc później w Gujanie i Wenezueli opracował recepturę angostury. To napój korzenno-ziołowy i lek na dolegliwości żołądkowe. Bardzo gorzki. Od 1830 roku Siegert sprzedawał swój preparat na szerszą skalę pod nazwą Angostura Aromatic Bitters. Gustowali w nim zwłaszcza marynarze. Miał ,on bowiem oprócz goryczy swoją moc. I tak angostura dotarła do barów świata. Dziś żaden barman nie może się bez niej obejść.