O wyższości tart
Ten tytuł jest pewnym niedomówieniem. Bo niby nad czym tarty mają wyższość? Moim zdaniem nad wszelkimi wypiekami. No bo co może być jednocześnie wspaniałą przekąską, daniem głównym i deserem? Właśnie tarta!
A tak o tartach pisał w jednej ze swoich licznych książek wspaniały autor, kucharz i filmowiec jednocześnie (w tym przypadku przypomina on właśnie tarty), przedwcześnie zmarły Marek Łebkowski:
Tarty, czyli placki, znane były we Francji od średniowiecza, a ich tradycyjne receptury do dziś są chlubą tamtejszych kuchni regionalnych. Nie bez powodu. O wyższości tart nad innymi ciastami decyduje nie tylko łatwość i szybkość ich przyrządzania. Także to, ze są stosunkowo lekkie i małokaloryczne. Zaletą jest tez ich duża różnorodność. Wystarczy w przepisie zmienić morele na śliwki, czereśnie na wiśnie, a powstaną ciasta różne, choć tak samo doskonałe.
Spody do tart przygotowujemy najczęściej z ciasta kruchego, rzadziej z francuskiego, a sporadycznie z innych. To ważne, bo tak samo jak w polskich mazurkach cienko rozwałkowanego ciasta powinno być na tyle mało, zęby nad jego smakiem dominował smak nadzienia. Mało ciasta, dużo nadzienia – oto filozofia tarty.
Spód tarty można wypiekać w różnych formach: ceramicznych, w których podaje się je na stół, lub metalowych, takich jak na zdjęciu, składających się z dwóch części – rantu i denka. Z takiej formy łatwo jest wyjąć upieczone ciasto. Wyjmowane dno umożliwia tez użycie papieru do pieczenia jako warstwy oddzielającej ciasto od formy, dzięki czemu nie przywrze.
Myśl o tarcie zaświtała mi dziś (wtorek, 27 lutego), gdy wróciłem do domu z pieszej wędrówki po aptekach. Mokry (bo śnieg z deszczem padał obficie, a i autobusy dodawały swoje, oblewając wodą z kałuży na skrzyżowaniach)) i zmarznięty (mimo puchowej kurtki na grzbiecie i czapki, ale za to bez rękawiczek), marzyłem o szybkim i gorącym, a jednocześnie lekkim i pysznym daniu.
Podaję przepis, który mnie zadowolił i rozgrzał. A niżej drugi – dla miłośników deserów.
Tarta z awokado
Na ciasto: 20 dag (1 i 1/3 szklanki) mąki, 10 dag zimnego masła, łyżeczka soli, 4 łyżki zimnej wody
Na nadzienie: owoc awokado, 4 suszone pomidory, duża czerwona cebula, pojedynczy filet z piersi kurczaka, łyżeczka oliwy z oliwek, 1/2 szklanki śmietany, 1/2 szklanki starego parmezanu, jajko, sól, pieprz
1. Zagnieść ciasto z podanych składników, po czym wylepić nim formę, na przykład tortownicę. Ponakłuwać widelcem i w piekarniku o temperaturze 180 st. C piec 5 minut.
2. Filet z kurczaka pokroić w plasterki i podsmażyć na oliwie. Awokado obrać i pokroić w kostkę. Cebulę pokroić w piórka. Pomidory pokroić w paski.
3. Na podpieczonym spodzie tarty układać rozdrobnione produkty.
4. Wymieszać śmietanę z jajkiem, parmezanem, solą i pieprzem, zalać wierzch tarty.
5. W piekarniku o temperaturze 180 st. C piec 20 minut. Najlepiej smakuje na gorąco.
Tarta malinowo-czekoladowa
Na ciasto: 3/4 szklanki mąki, 3 łyżki cukru pudru, łyżka kakao, 10 dag zimnego masła, żółtko, szczypta soli
Do posmarowania formy: łyżeczka masła
Na masę: 15 dag gorzkiej czekolady, szklanka i 1/4 szklanki śmietany kremówki (30-proc.), 50 dag malin, cukier puder do dekoracji
1. Wymieszać mąkę z cukrem pudrem i solą oraz z proszkiem kakao, dodać zimne masło i starannie posiekać, dodać żółtko i zagnieść ciasto, umieścić je na godzinę w lodówce.
2. Po wyjęciu z lodówki rozłożyć w posmarowanej masłem formie do tart, piec 20 minut w nagrzanym do 180 st. C piekarniku.
3. Czekoladę zetrzeć i wymieszać z 1/4 szklanki śmietany, podgrzewać z w garnuszku, aż czekolada się rozpuści. Ostudzić.
4. Ubić 2 żółtka ze śmietaną na puszysty krem i wymieszać bardzo delikatnie z ochłodzoną czekoladą, tak przygotowany krem rozprowadzić na ostudzonym cieście, na wierzchu ułożyć maliny i na 3 godziny wstawić do lodówki.
5. Przed podaniem leciutko posypać cukrem pudrem przez sitko.
Komentarze
Do podanych przez gospodarza składników na ciasto proponuje dodać dwa żółtka. W starych przepisach każą oddzielić żółtko, ugotować i przetrzeć przez sito. Ja stosuję prostszą metodę.
Jajka ugotować na twardo , obrać białko, żółtko wrzucić do melaksera, dodać proszek do pieczenia, mąkę i cukier puder , zmiksować na kaszkę, dodać schłodzone masło , łyżkę stołową zimnej wody, trochę soli. Szybko w trybie pulsacyjnym wymieszać. Rozwałkować i upiec z dodatkami. Samo przygotowanie ciasta zajmuje kilka minut. Jeśli ciasto robi się ze schłodzonych składników nie trzeba go umieszczać w lodówce.
Dzień dobry !
Gospodarzu-cieszę się bardzo z dzisiejszego tematu,bo tarty to miód na me skołatane serce 😀 Bardzo lubię i robię dosyć często,przede wszystkim te obiadowo-przekąskowe. Ta wersja pozwala zagospodarować w bardzo smakowity sposób wszelaką zawartość lodówki czy spiżarki.Do takiej tarty do się wrzucić różne warzywa,ryby,mięsa czy wędliny.
Ową bazę zalewam większą ilością jajek niż proponuje Gospodarz: 3-4 sztuki wybełtane
z filiżanką śmietany,jogurtu lub mleka.Wielką fanką tart jest również moja teściowa,za co Jej cześć i chwała!
W tartach specjalizuje się Córeńka od czasu kilkuletniego pobytu nad rzeczką Yvette. Chciałem napisać „nad Sekwaną”, ale sumienie mnie ruszyło i postanowiłem być dokładny.
Aż tak bardzo za tartami nie przepadam, ale smacznie zrobione docenię. Francuskie mieszanie ciasta z różnymi obłożeniami zdecydowanie bardziej mi odpowiada od amerykańskiego. Wczoraj było coś o różnicy pomiędzy kanapkami a sandwichami. W USA mają na to wiele nazw i zajadają się tym zawsze i wszędzie. Nazw wymyślili sporo, mnie najbardziej podoba się Po’boy z Luizjany. Po’boya kupuje się na jednostki miary – full, połówka, ćwiartka, krótka. Full mierzy 81 cm czyli całą nowoorleańską bagietkę. Co mi się tak w Po’boyu podoba? Etymologia. Pochodzi to od „poor boy”. Biednym chłopcom nakładało się na kawałek bułki, co było pod ręką z resztek. To trochę jak z pizzą. Dawne danie z resztek stało się czymś całkiem nieraz kosztownym. Sztandarowy nowoorleański po’boy zawiera krewetki, małże i ostrygi. Po’boy wołowy powinien być podawany na gorąco, a pieczona wołowina powinna pochodzić z wołu chicagowskiego.Nie zdecydowałem się na spróbowanie tego dania, gdyż odstręczały mnie góry majonezu lub musztardy. Te z ostrygami dają na ogół bez majonezu i musztardy, ale w ogóle pakowanie wszelkiego jadła do buł napotkało nasz zdecydowany sprzeciw i nigdy niczego w bułach nie jedliśmy poza własnoręcznie zrobionymi kanapkami.
https://www.google.pl/search?q=po%27boy&espv=2&biw=1280&bih=911&tbm=isch&imgil=lwGNZx7hL24q6M%253A%253B-Wsz3YdVVA0Y7M%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fgenius.com%25252F194149%25252FJay-electronica-the-ghost-of-christopher-wallace%25252FHalf-oyster-half-shrimp-fully-dressed-po-boy&source=iu&pf=m&fir=lwGNZx7hL24q6M%253A%252C-Wsz3YdVVA0Y7M%252C_&usg=___KSBok8R26dPScItSEmg9MwyOQA%3D&dpr=1&ved=0CDIQyjc&ei=YejJVPf4Oce2UbzSg4gG#imgdii=_&imgrc=lwGNZx7hL24q6M%253A%3B-Wsz3YdVVA0Y7M%3Bhttp%253A%252F%252Fs3.amazonaws.com%252Frapgenius%252Fzimmers-poboy.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fgenius.com%252F194149%252FJay-electronica-the-ghost-of-christopher-wallace%252FHalf-oyster-half-shrimp-fully-dressed-po-boy%3B530%3B350
Lubię tarty i lubię Placka,przecież to logiczne 🙂
Myślę,że wielu Blogowiczów w tym również Alicja i Nisia chętnie czyta plackowe komentarze. Cieszyłabym się niezmiernie,gdyby tak zostało.
Do końca świata albo jeszcze dłużej,jak z orkiestrą Owsiaka 😉
Czy ktoś nie lubi Placka? To chyba niemożliwe.
Wół chicagowski? 😯
Jeszcze się chłopaki obrażą 🙄
W USA przypadł mi bardzo do gustu Philly Steak Sandwich, jedzony oczywiście w Filadelfii 🙂
Coś w tym stylu
Do kanapki,jak do tarty można wrzucić chyba wszystko 🙂
dzień dobry …
od rana walczyłam z wirusem w komputerze ale teraz system mi mówi, że jest już ok. …
ja chyba wolę na szybko jajecznicę … można też dużo wrzucić do środka i jest pycha …
z Polityki ….
http://www.polityka.pl/galerie/1607169,1,15-niezwyklych-tajemnic-ludzkiego-ciala.read
Wczoraj upieklam moja ulubiona tarte z jarzynami. Papryka, cukinia, cebula i pomidori.
Do smietany i jajek dorzucilam origano, ktore przywiozlam sobie z Wloch. Tarta jest dobra, kolorowa i ladnie pachnaca. Ciasto kupuje gotowe i juz rozwalkowane. Jest zawiniete w rulonik. Wczesniej podpiekam ciasto przez 10 min. Przy zapiekaniu na ciasto klade papier aluminiowy i wysypuje fasolke.
Można też kanapkę z jajecznicą 😉
We Włoszech popularne są różne „panini” czyli kanapki przekładane różnościami. Taką z jajecznicą jadłam raz we Florencji. Dobra była.
Moja jajecznica bardzo często ląduje na kanapce,albo jeszcze chętniej na grzance.
Danuśko, oczywiście że uwielbiam Placka i w ogóle nie rozumiem jego wczorajszego komentarza do mojego komentarza (chyba), doceniającego dialogi między Plackiem i Nemo.
Placku, ja Twoim wrogiem? Nigdy.
Dzień dobry 🙂
Moja jajecznica też lubi na grzance, ale osobno 😉
Lubię tarty i lubię kanapki, ale… wytłumaczcie jak można zjeść taką kanapkę, nie rozsiewając składników na pół kuli ziemskiej? Nigdy w życiu nie potrafiłem zjeść hamburgera np, chyba że nożem, widelcem i na talerzu. Po pierwszej próbie nadawałam się tylko do wanny, w całym przyodziewku na skórze. Jajecznicę z grzybami, bardzo gorącą, chętnie na suchym chlebie.
Kanapeczki – tylko w Danii (dla głodnych):
https://www.google.pl/search?q=smorrebrod&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=ARzKVMW2L4ngaqyrgdgK&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1152&bih=578
jak pisałam ostatnio jem granaty namiętnie ale cały granat zjeść mi trudno więc wpadłam na taki pomysł – wyjmuje wszystkie pestki, wkładam do słoika i zalewam sokiem z cytryny – kilka dni można tak trzymać w lodówce i nie traci smaku ani wyglądu … a sam sok cytrynowo-granatowy jest pyszny …
Moja jajecznica lubi być wytarta z talerza przy pomocy skórki od chleba.
Proszę o wyjasnienie, dlaczego do wypieku spodów do np. tart, wysypuje się na ciasto fasolę lub też inne kuleczki?
Krzych – żeby spód był równy, a nie w Himalaje i Rowy Mariańskie.
Pyro, dziekuje.
Tak myślalem, ale wolalem sie upewnić. Swoją drogą, ciekawe jak smakuje upieczona fasola.
A skoro o wyższości dzis mowa- ryż czy ryż?
Klip Fundacji NO MORE walczącej z przemocą domową … „Chciałabym zamówić pizzę”
https://www.youtube.com/watch?v=rTJT3fVv1vU&x-yt-ts=1422503916&x-yt-cl=85027636
Krzychu,
to jest fasola (lub groch albo pestki czereśni) wielokrotnego użytku i obawiam się, że niejadalna 😉
U mnie dziś na podwieczorek tarta Tatin z jabłkami.
Krzychu, Nemo Ci odpowiedziala. Jak fasolka wystygnie to ja wsypuje z powrotem do pudelka i czeka do nastepnego razu. Jak stwierdze, ze trzeba ja zmienic to wyrzucam i kupuje nastepne opakowanie fasolki.
Do obciążania tart są też specjalne kulki ceramiczne.
http://www.mniammniam.com/sklep/10178,Ceramiczne_kuleczki_obciazniki_do_pieczenia_w_plastikowym_pojemniku_700_g_Tala.html
Nemo,
Nie wierze, że poddana wielokrotnej obrobce termicznej fasola nie da sie zjeśc.
Musi byc jakiś sposob, może trzeba po prostu byc głodnym 😀
U mnie nie ma podwieczorku. Może w wielkiej tajemnicy zjem sobie kawałek czekolady od Zgagi? Albo utnę sobie drzemkę (ostatnio mam kłopoty z zasypianiem wieczorem, więc jestem z lekka niedospana). Objadłam się moimi flakami, jak bąk, a perzy okazji gotowania ich wczoraj wpadłam przypadkiem na dobry pomysł. Otóż, że do flaków dodaje się imbir, wiedzą wszyscy. Jest to imbir mielony albo drobno tarty i daje się go na sam koniec (tak, jak masło, pieprz i majeranek). Ja miałam imbir świeży i na końcu kłączy były cienkie, młode „paluszki”. Otóż zerwałam takie 4 paluszki, wyszorowałam i bez obierania wrzuciła na początku – razem z liściem laurowym i zielem angielskim, a na długo przed włoszczyzną. Daję słowo – tym razem gotujące się flaki nie siały „zapachem” po mieszkaniu, nawet Młodsza nie wydziwiała. I w smaku i we wszystkim innym flaki są wyśmienite. Na przyszłość będę je zaraz po zblanszowaniu gotowała ze świeżym imbirem.
Jedni kupują kulki ceramiczne do obciążania tart,a inni kamienne kostki do drinków 😉
http://4gift.pl/kamienie-do-whisky.html
Małgosiu-a kiedy ciąg dalszy reportażu?
Nasi chłopcy po raz kolejny zdobyli mistrzostwo świata w bojerach i zajęli całe podium (Jabłoński, Graczyk, Burczyński), piąty był Zakrzewski. Żagle na lodzie nasze 🙂
Nigdy w życiu nie zrobiłam tarty 😯
Czas najwyższy!
U mnie też dzisiaj będą flaki z „Baltic Deli”. Są znakomite, tylko jak dla mnie za mało pieprzne – dopieprzam.
Sympatycznym pomysłem są też mini tarty :
http://www.lecker.de/media/redaktionell/leckerde/rezeptsammlungen/quiche/hbv_738/quiche-mit-quark.jpg
Pomysł stosuję od dawna. We wsi w której bywam kupiłem osiem takich foremek. Nic się przykleja, nie trzeba smarować tłuszczem.
O wyższości Tatr… 😉
Małgosiu, byłam pewna, że TY masz kulki, a nie żadną chałupniczą fasolkę!!!
Gadżeciarze wszystkich krajów, łączcie się!
W jakimś hotelu piłam drinki ze świecącymi kostkami. Bajer niesłychany. Zapomniałam nabyć, ale chyba nabędę.
Bardzo fajna gra słów na opakowaniu kamyków do whisky, w j. angielskim.
Taki steatyt niezle ponoć na kominkach wygląda.
Przeczytałam w Wiki wszystko o steatycie, obejrzałam wyroby, zapoznałam się z podziałem i zastosowaniami. Uf; jest tego.
No tak,kto chciał to przeczytał wszystko o steatycie,a kto chciał to wypił przez ten czas szklaneczkę whisky.Pal sześć nawet,jeśli to była szklaneczka bez rzeczonych kamyków 😉
Z dedykacją dla Nisi i z prośbą o rozsądny wybór między tymi wszystkimi możliwościami.
Dla Rumika świecąca obroża 🙂
http://www.lightstick.pl/swiecace-kubki-p-133.html
Tarta która się nie wywyższa. Wbrew pozorom mieszkańcy prowincji Quebec bardzo lubią język francuski, buzujący ogień w kominku i coś z dachem.
Gospodarzu – Niech się Pan nie przeziębi. Ja także powinienem wybrać się do apteki, ale lubię to jak pies kuchenne rewolucje. Ostatnim razem jedna niewinna uwaga kosztowała mnie sporo nerwów – sugestia by zastąpić lekarstwa ulicznymi narkotykami i winem (w zimie grzanym) została potraktowana jako ciężka zniewaga. Owszem, pan aptekarz został farmaceutą w Iranie, ale wszystkie jego pracownice pochodzą z Polski. Takie właśnie pasjonujące opowieści to szaleństwo w którym jest metoda – goście uciekają i cała tarta jest dla „chefa”. Nie jestem nawet „cookiem”, ale „chef” pasuje do kruchego ciasta.
Wpis Gospodarza czytałem o trzeciej w nocy mego czasu i przez moment naprawdę myślałem, że to już wtorek, 27 lutego. Nikomu nie życzę takiego uczucia. Mam nadzieję, że pan Adamczewski się uśmiechnie bo wszyscy inni dziennikarze wszelkich orientacji są tacy wściekli i napuszeni, zwłaszcza ten Ziemkiewicz i Żakowski.
Według mego ojca wystarczy, że przeżyjemy od początku do końca nie zostając świnią. On tak wytrzymał przez 63 lata, mój brat przez 64 i 7 miesięcy, a ja mam się kandydatami na prezydenta przejmować. Papież także ma prawo nie przepadać za dziećmi bo nie wszystkie są aniołkami, hałasują i zadają kłopotliwe pytania, a ja tak naprawdę nie wiem skąd się dzieci biorą lub czym tarta z porów i jajek różni się od quiche.
Bądźcie Państwo zdrowi – tarta pewnie się już przypaliła, ale czym chata bogata 🙂
Placku-od zawsze wiedziałam,że jeśli kiedyś wybiorę się do Kanady to najpierw odwiedzę Quebec 🙂
I mała dedykacja dla Nemo:
Czy ktoś jadł tartę z Tatrach,
wędrując w wytartym swetrze,
mijając gdzieś stary tartak??
A może na obiad była utarta
marchewki skromna kwarta.
A do niej po prostu tatar świeży,
zwyczajnie świeży,jak należy.
Tarta pierwszych Piastów którzy jednak nie byli Wikingami
Oczywiście niczego nie słyszę, oglądam tylko obrazki i ubaw mam znakomity. Panowie pełni wigoru i chętni do nauczania swojej sztuki, no i nasze (nasze?) dziewczyny też ochocze edukacyjnie. Fajne to.
Danuśka! 😀
Pyro,
szkoda, że nie słyszysz tego quebeckiego french, bardzo fajnie pasuje do kucharza i tego, co robi 🙂
Na kolację były ruskie pierogi z dodatkiem drobnych skwarek z boczku i usmażonej na nich cebulki do nadzienia. Na wierzch smażona cebulka ekstra. Osobisty mieszał nadzienie, a potem postanowił zracjonalizować produkcję i porobił kulki z farszu, podczas gdy ja wałkowałam placuszki i kleiłam pierogi. Poszło migiem.
Byłam dzisiaj z Miśkiem u doktora psiego na szczepieniu. Misiek waży 15,4 kg mając jedenaście tygodni, jak tak dalej pójdzie to chyba rzeczywiście będzie wyższy od stołu i wszystkie moje dotychczasowe dogi mogą się schować, chociaż też się pod stołem nie mieściły, chyba że na leżąco. Pieseczek bardzo grzecznie jeździ samochodem, stara się przespać. Mam wrażenie, że jednak mi odbiło i to wcale nie lekko, a może mam za dużo czasu przez tę zwichrowaną nogę, zrobiłam rajd po sklepach porównując gdzie są najmięsistsze porcje rosołowe, oczywiście były w moim ukochanym sklepie, ale kupiłam i w innym dla porównania. Już się ugotowały. Te co kupiłam poprzednio nawet się do nich nie umywają, chyba je oskubali przed wyłożeniem na ladę, choć psina je z apetytem zjadła. Ja zupę z gwoździa też już zjadłam, jutro mogę zaczynać nową 🙂
W okolicach Washington DC takie długie kanapki z przeróżnościami w środku nazywano submarine
Posiłek regeneracyjny dla Nowego. Mróz, śnieg, nawet nadzwyczajna kanapka nie wystarczy. Orgia przeróżnych mięs ma za cel zwabienie turystów z Europy Wschodniej do Toronto, nawet jeśli Quebec ma być pierwszy 🙂
Nie robię kolacji, bo jestem jeszcze pełna flaków obiadowych. Młodsza zrobi sobie to, co ma w planie. Chciałabym jutro pojechać ro „reala” na większe zakupy (ryby, owoce, warzywa, grzyby, konserwy jakieś boczki itp) Młodsza ma w planie dietetyczne spaghetti z sosem pomidorowym, ja mam pudełko śledzia w sosie koperkowym (bardzo dobry gotowiec. Dla 1 0soby w sam raz + ugotowany ziemniak w 2 kawałkach). Może kupię jakieś gotowe ciasto – kruche, pod tartę albo francuskie i jakiś niedrogi „kuchenny” alkohol typu rum albo czystą
żytnią albo coś. mam pustą szafkę a tu dwa kremy tortowe do wykonania w przewidywanej przyszłości. Chciałabym jeszcze sukieneczkę dla Nadii i bluzę dla Igora, jakieś ozorki albo nerki i może nogi kaczki czy gęsi. Resztę świątecznego bigosu wydałam i parę innych produktów z zamrażalnika też, bo już najwyższy czas na zmianę asortymentu kuchennego.
Nareszcie dobra wiadomość – czas leci i niedługo piesek Żaby będzie miał prawo jazdy, a i ogród pod warzywa zaorze. Nasz dog Bajka był w stanie uciągnąć sanie ze wszystkimi dziećmi z kamienicy i jeszcze się przy tym uśmiechać. Nawet bez śniegu pod płozami.
Jednak do brydża to musi być sandwicz, bo takie grube trudno podgryzać.
A capello, wybierałyśmy się z siostrą na tę wystawę, w końcu my z Galicji, ostro kombinując jak tu z Żabich do Krakowa via Warszawa, nawet był pomysł – ja do Warszawy, z Warszawy do Krakowa z siostrą pendolino, powrót tymże do Warszawy i dalej już wersją sprawdzoną do Żabich. Nawet zamówiłyśmy katalog (szok: po tygodniu był do odebrania w Połczynie na poczcie!!!), który waży chyba jak dwie cegły. Niestety zupełnie niespodziewanie zjawił się Misiek i absolutne nici z wyjazdu. Katalog jest tak dokładny, że chyba może zastąpić wystawę w znacznym stopniu. O ile wiem to Haneczka bedzie usilnie dążyć w tamtą stronę.
Placku – patrzę i czekam na doga – przeczekałam wodołaza, golden coś tam i jeszcze ze dwa, a doga ani, ani. Coś, Waćpan kręcisz.
Pyro – Moja autobiografia będzie o wiele dłuższa i w kolorze sepii. Bajka i ja to ostatnie miesiące stalinowskiej zimy, na długo przed odwilżą. Słowo honoru, niekoniecznie mojego. Był to pies jak kopenhaskie kanapki – baśniowy.
Placku, ja zawsze myslałam, że dogi to są prawie największe/najwyższe psy i pewnie tak by było, natomiast o rasie mastif pirenejski nawet nie miałam pojęcia, że taka istnieje. Najpierw posłuchałam zachwytów koleżanki, która sobie dwie suczki zaklepała (wilki jej zjadły daniele, podkopały się pod siatką), z jej opisu wynikało, że pies jest duży (co to znaczy duży?), łagodny dla ludzi i szczeka basem z głębi trzewi. Ona dwie suczki i został jeszcze piesek, więc najpierw zadzwoniłam zaklepać pieska, potem wysłuchałam zachwytów hodowczyni o rasie jako takiej (w sumie półtorej godziny) a dopiero potem zapytałam Wujka Googla co to takiego jest. Z początku z opisu rasy wyglądało, że to takie duże jak dog tylko kudłate. A potem trafiłam na hodowców chwalących się pieskami dużo nad stół wystającymi i mina mi nieco zrzedła. Cóż zamówię większą budę a pod nogi stołu podłożę po trzy cegły i bedzie w sam raz 🙂
To ja jeszcze wiśnióweczkę – jakoś tak serdecznie i za zdrowie wędrowca na szlaku!
A, nim sie odkleję od klawiatury – czy Szanownemu Blogowisku też się wpisy cały czas podkreślają na czerwono? Jak zrobię błąd to nie podkreśla, hi, hi
Placku, chociaż Ty rozumiesz moją miłość do dogów. Miałam przez kilka miesięcy dużego szwajcarskiego psa pasterskiego, pan który mi go naraił pytał się czy jestem zadowolona.- No, tak miły pies, dobrze stróżuje, ładny… -To co pani jeszcze od niego chce? -Po prostu nie jest dogiem!
Zalogowałam się kliknięciem i znikła Nisia. To ja teraz będę cała???
O, jestem cała. To już chyba tak zostanę, nie będę kombinować.
Psów rodzinnych było sporo – ojca do polowania, nasze (dzieci) żeby był, no i kiedy chodziliśmy do Dziadka Jana i Babci Walerii spotykaliśmy rudą Muchę. Pies był nieduży, nieprzyzwoicie zapasiony, ogon miał jak szczoteczka zakręcony w grajcarek i trzy razy dziennie wyprowadzał Dziadka na spacer. Nie mam pojęcia, czy to była suczka, czy pies, bo ponoć to był któryś kolejny pies Dziadka, a każdy nieodmiennie wabił się Mucha. Dlaczego? Nie wiem. Kroczyli dostojnie – najpierw sapiący Mucha na smyczy, potem Dziadek w meloniku i z laseczką – melonik bywał fantazyjnie zsunięty do tyłu, Dziadek był tzw „mocny” mężczyzna – czyt. brzuchaty, ale nie rozlazły – i co tu dużo mówić – musiał być pies na kobiety. Nawet się przez to z wdową, Walerią, matką 4-ga dzieci ożenił, bo jej kolejne dziecię zmajstrował i już wyjścia nie było. Nawet w dosyć późnej starości kiedy w naszym domu spotkał moje koleżanki, każdą po swojemu scharakteryzował, a o jednej mówił w zachwycie, że zbudowana, jak wiolonczela. No, tak. A na moją Janeczkę się poważnie obraził, bo do niego podobna i wymyślił sobie, że będzie zakonnicą i wymodli dla niego grzechów odpuszczenie… Janeczka… Zakonnica. Mój Boże! Rzeczywiście była podobna do Dziadka, tylko nie miała jego odwagi albo i lekkomyślności; zresztą pannom urodzonym w 1912r nie było specjalnie dużych marginesów postępowania.
Przepraszam za ostatnie niezborne zdanie, już mi się nie chce poprawiać.
Dobranoc.
Dobranoc, Pyro.
U nas zawierucha jak trza, ale nie oczekuje się jakichś nadzwyczajnych opadów. Kot śpi na kaloryferach (podłożyłam jej poduszkę kocią). Odłożyłam robotę, zabieram się za kontynuację czytania biografii Paula Coehlo – no, to był dopiero numerant!
Ciekawostka przyrodnicza – jego wujek skonstruował automatyczną skrzynię biegów.
Stara Żabo,
u mnie podkreśla na czerwono jakoś tak bez sensu – „śpi” nie jest podkreślone „robotę”, „no, to był” w powyższym tekście, reszta podkreślona. Nie widzę tu żadnej prawidłowości („żadnej” też nie podkreśliło.
Idę śledzić przygody Paula-hipissa.