W Warszawie nocą było ciemno!
Kurpie jesienne
No a jak by miało być? Słońce zaszło, psy się uśpiły i nikt nie klaszcze za borem, ponieważ boru tu nie ma. Jest ciemno. A miało być jasno. Wysłuchaliśmy rano w TOK FM rozmowy z panem ze stowarzyszenia Nowy Świat ( czy jakoś podobnie), które stara się ożywić tę część Warszawy przez którą biegnie Trakt Królewski. Opowiedział jak efektownie wyglądają te ulice ozdobione światełkami, które dodają miastu blasku a są przy tym „małoprądożerne”. Nie powiększają więc dziury ozonowej.
Postanowiliśmy więc w sobotni wieczór pospacerować Traktem Królewskim. Było zimno piekielnie. Aleje Ujazdowskie – nieoświetlone. Nowy Świat – mroczny. Na skrzyżowaniu z Chmielną i Foksal ustawione namioty, w których można kupić słodycze oraz inne produkty przywiezione do stolicy z Małopolski. Na zaimprowizowanej estradzie gra zespół ludowo-rockowy. Publika klaszcze i mlaszcze wcinając podkrakowskie specjały. Ale ciemno choć oko wykol.
Po niecałej godzinie wędrówki i oczekiwaniu aż lampki zwisające z drzew i stałych latarni rozbłysną, zesztywniali z zimna poddaliśmy się. Pędem wróciliśmy pod gmach giełdy (jak kto woli inna nomenklaturę to pod budynek KC), gdzie stało nasze auto i w cieple, z dobrą muzyką (RMF Classic) wróciliśmy na Mokotów. Świątecznych efektów porównywalnych z Champs Elysees nie było. Może dopiero po św. Mikołaju?!
Choinka pod moim balkonem
Na naszym podwórku zwanym po nowemu patio stoi już rozświetlona choinka. A i oba sklepy mieszczące się pod moim mieszkaniem rozżarzyły się lampkami. W winiarskim Dominusie panuje wyraźnie świąteczny ruch. Są już zapasy wytwornych szampanów i nowe transporty z południa Włoch. Mam w czym wybierać. A obok czyli w sklepie ze zdrową żywnością Viva Natura siedzi na parapecie autentyczny Włoch z gitarą i w ten sposób (śpiewając, śpiewając) zachęca przechodniów do wstąpienia i choć pooglądania tego co leży na półkach.
Viva Natura z pysznymi serami, oliwami, przyprawami (a obok w sąsiednich drzwiach winny Dominus)
Aby weekend był udany pojechaliśmy na wieś. Wzdłuż Wisły ciągnął się gruby mur stworzony przez gęstą mgłę. Po pokonaniu przeszkody wyjechaliśmy na słoneczny brzeg miasta. Słonecznie też było i na naszym podwórku. No i w duszach także. Zwłaszcza, że czekały tam na nas trzy kopy jajek od kur wolnochodzących, kosz kartofli z uprawy bez użycia chemii, mleko tak tłuste, że niemal można je kroić a ser z niego jest wprost przepyszny.
Wracaliśmy do miasta w doskonałych humorach. A jaja i ser przerobimy na sernik. I to nie jeden. Życie bywa pyszne! Nawet w mieście bez świątecznych światel.
PS.
Złośliwość losu bywa straszna. Wszystkie telewizje tego samego dnia (a właściwie tej samej nocy) pokazały Warszawę rozświetloną tysiącami lampek. I wyglądało to naprawdę pięknie. A my tak marzliśmy na darmo!
Komentarze
No! JA zawsze tak mam, że jak się na coś nastawię, to ni ma, a jak już zrezygnuję lub zastosuję coś zastępczego – to wtedy oczywiście jest, ale dopiero wtedy. Gospodarzu – trzy kopy jaj??? Matko kochana, na co?
Witam tu jest juz jasno i na razie niezbyt pochmurnie.
To Gospodarz w takiej chatce pomiescil wszystkich zjazdowiczow, trzeba przyznac, ze sa to duze umiejetnosci osoby goszczacej.
Odpowiedzi dwie za jednym razem: trzy kopy jaj są dla trzech rodzin na dwa tygodnie. W tych rodzinach jest po parę osób, w tym dorastający mężczyźni ze zdrowym apetytem. A i my na kolejne przyjęcia zużywamy tych jaj wiele na ciasta i torty.
Nadmiar jaj trafia do przyjaciół z redakcji. Zawsze jest mniej jajek niż chętnych na nie. Bo to są PRAWDZIWE jaja.
W tej chatce prócz nas mieszkał Arkadius z Marylką i Alicja z Jerzorem. Obok, za tym samym płotem, w odległości 30 metrów jest dom mojej córki, duuużo większy, pięcioizbowy i tam wcisnęła się cała reszta z Panem Lulkiem na czele. Było jeszcze miejsce dla spóźnionych wędrowców. Zresztą jest bogata dokumentacja fotograficzno-kalendarzowa.
Wiem, ze jest dokumentacja, ogladalam ja, cos mnie tutaj naklania do pewnych kombinacji wzgledem nastepnego zjazdu ale to tylko idea, oby nie fix
Widocznie Panie Piotrze, byli Państwo „zbyt wcześnie” na Trakcie Królewskim.
Tego dnia wracając z Małej Gruzji (niezbyt udany pobyt) postanowiłem się przejść na Stare Miasto.
A tam: tłumy uśmiechniętych i bez pośpiechu spacerujących ludzi (Nowy Świat zamknity dla ruchu pojazdów od Świętokrzyskiej do Ronda), wszystko oświetlone – całkiem przyjemnie. 🙂
Bosta Milency za wczesnie wybrali sie by ogladac iluminacje Warszawy. Ale spacer mimo zimna mieliscie piekny. I bardzo prosze nie draznic zwierzatka opisem PRAWDZIWEGO mleka.
Swoja droga pytanie: czy gospodarze moga sprzedawac mleko? Tutejsi farmerzy moga zaplacic niewaska kare za sprzedaz mleka. NIE WOLNO i juz. Nasi znajomi maja rodzinna farme nastawiona na hodowle byczkow. a przy okazji trzymaja kolo domu kilka krow – a farma olbrzymia. od horyzontu do horyzontu. I choc sami mleko prosto od krowy pijaja nam nie dali. Bo w razie czego … Ludzie o byle glupstwa oskarzaja i paranoja w spoleczenstwie rosnie. Surrealizm.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
kiedy latarnie nie swieca
http://www.youtube.com/watch?v=Dx2dBQr5WHU
Alicjo choc spisz, tu mozesz stworzyc swoje radio
http://www.lastfm.pl/listen/artist/Orkiestra%2BUliczna%2BZ%2BChmielnej/similarartists#pane=simpleStarter&station=%252Flisten%252Fartist%252FOrkiestra%252BUliczna%252BZ%252BChmielnej%252Fsimilarartists
Dzień dobry Szampaństwu!
Korekta – Alicja z Jerzorem mieszkała w domku córki, pokój na parterze po lewej, za ścianą Pan Lulek, który przysięgał, że nie spał całą noc, a chrapał, aż ściana się trzęsła i groziła zawaleniem, wszystkie myszy ze strachu pouciekały, chociaż Basia obiecywała, że nas odwiedzą 😯
A na górze reszta towarzystwa.
Echidna,
u nas to samo. Za sprzedaż czegokolwiek gospodarz dostanie taka karę, że ani dychnie – żadnych jajec prosto od kury, mleka prosto od krowy, śmietany, masła, kury gospodarskiej – NIC!!!
Państwo ponoć w ten sposób dba, żeby obywatel obywatela nie struł nieprzebadanym produktem. Idę dospać… w końcu czwarta nad ranem 😯
http://www.youtube.com/watch?v=nfp-DRAUN8E
e tam… morągu, nie śpię właśnie 🙂
Ale idę dospać.
tu, u nas w berlinie to jest zawsze jasno. nawet jak jest ciemno to tez jest jasno do tego stopnia, ze na poczatku mojego tu pobytu nie czulem potrzeby wlaczanie swiatel podczas jazdy. przekonal mnie dopiero argument otrzymany od pana policjanta 😆 i tu przypomnia mi sie zagadka. czym rozni sie condom od butow policjanta?
tu, u nas w berlinie to jest zawsze jasno co zrobic w niedziele. o tym zadecydowal bundesverfassungsgericht w karlsruhe. w zasadzie to potwierdzil to co stoi w pismie swietym am siebten tag sollst du ruhen. i wcale teraz nie trzeba sluchac kosciola by tego przestrzegac. pewnie dlatego tak postanowili bo ludzina przestala sluchac wlasnego ciala. z mojej strony zadnych jaj z zakupami w niedziele. czynie tak od dawna z pozytkiem dla mojego konta
mam nadzieja ze nikogo to konto nie interesuje 😆
Witam,
na szczęście w naszej okolicy można kupić wiejskie jajka. Dziś rano pani przywiozła trochę dla mnie i sąsiadki. Nie wiem dokładnie,jak żyją kury , ale jajka są smaczne choć o tej porze roku niewielkie. Zaraz wybieram się do Gdyni,między innymi na halę targową, gdzie można także kupić prawdziwe wiejskie kury,kaczki,indyki, nabiał. Muszę pamiętać o soczewicy.
W Helwecji też nie było wolno sprzedawać mleka, a teraz wolno, wszystko, co się da wyprodukować, nawet mięso. Większa zwierzyna musi być fachowo i humanitarnie ukatrupiona oraz zbadana w miejscowym szlachtuzie (Schlachthaus) czyli rzeźni spełniającej wszystkie przepisy. Indyki to gospodyni chyba sama na pieniek… Nie sprawdzałam 🙄 Ale mięso jest pięknie poporcjowane i zapakowane próżniowo. Przy gospodarstwach powstały sklepiki z lodówkami i ladami chłodniczymi, niektóre samoobsługowe, jak ten z mlekiem i jajami na mojej picasie, czynny 24 h.
Wielkość jaj nie zależy od pory roku, a od wieku i rasy kur. Młode na początku niosą mniejsze.
Cieplo i mgliscie. Jak to w grudniu oczywiscie. Pózno usnalem ale niezwykle efektywnie.
Pieknego dnia wszystkim zycze
Pan Lulek
nie doczytana noc i ranek, ale nie mam czasu 🙁
za chwilę dzwonimy do Pyry, jedziemy po nia i razem nach Berlin,
miłego weekendu, bawcie się dobrze na blogu 🙂
Dziękujemy! Szampańskiej zabawy!
jotka, pyro –
milego pobytu i niezbyt uciazliwej podrozy zycze.
Panie Lulku –
mnie to raczej milej nocy zyczyc wypada. 23-cia z minutami u nas.
A nocka czeka mnie pracowita. Przy sledziach wypadlo mi „podlubac”. Ot co.
Dobranoc z mojej polowki globu czyli udanego dnia przed dwudniowa laba zycze.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Witam serdecznie Towarzystwo 😀 Ciut „przetrzebione” przez mini zlot w Berlinie, życzę mini-zlotowcom wspaniałych wrażeń ! 😆
Oczywiście czekam na udokumentowane zdjęciowo sprawozdanie 😉
Panie Lulku, ja dziś miałam to samo; wczesnoporanne pójście spać (ciekawa lektura) a pobudka o tak nieprzyzwoitej porze, że zeznania w tej sprawie nikt ode mnie nie wyciągnie. 😯
Gospodarzu, nie dziwię się, że nie jest Pan aż tak bardzo zły na włodarzy Stolicy, mając na podorędziu takie „okoliczności przyrody”(jak zwykła pisać śpiąca Alicja 😉 ).
Nie śpię! Zamróz chycił 😯
Całe -10C, aż szyby zakwitły. Idąc dosypiać, przypominałam sobie okoliczności kurpiowskie i tęsknica mnie wzięła, a teraz, jak ten zamróz, to i przypomniałam sobie pogodę, jaką wtedy mieliśmy i mnie całkiem rozłożyło. Wyciągnęłam zdjęcia – obiecywałam sobie, ze je podpiszę, ale odłozyłam „na potem” i tak leży, odłożone. Ale zrobię to… kiedyś 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd/
Pewien Sławek w Calgarze,
Otoczon przez obce mu twarze,
Poczuł, ze dłużej nie sposób
żyć bez bliskich mu osób
i oświadczył się Pani Barbarze
może lepiej ..pięknej Barbarze..
O Żabo – to postanowiłyśmy rymować wespół w zespół
o tej samej porze 🙂
xxx
Z jednej strony sennie i trochę jesiennie
z drugiej mroźnie, ale może nie tak groźnie ?
Trochę dziś podróżujemy i do Świąt się szykujemy :
Pyra z Jotką rozświetlony Berlin mkną zdobywać,
a Krystyna kaczek wiejskich w Gdyni będzie wypatrywać.
Grzyby i borówki po Europie, i nie tylko, przerzucamy,
bo w działaniach kulinarnych się wspieramy.
Rury wspólnie, wirtualnie przepychamy.
Wieczorami przy muzyce youtubowej
z miłą chęcią zasypiamy,
albo wino równie chętnie popijamy !
Rzeczywiście jednocześnie! coś ten blog wysyła jakiś fluidy! 😀
och, ty moja klawiaturo! ..jakieś fluidy!
Dzisiaj z targu kosztele, spiczasta kapusta, biała cebula i pomidory limo, zimą właśnie te lubię najbardziej.
Obielonym zazdroszczę. Tutaj zimna, szarobura mglistość 🙁
Pewien Polak z Kalisza, co osiadł w Calgary,
Miał zwyczaj po świecie włóczyć się bez miary,
Przez jary i brody na dzielnym Forever,
Przez pola i łąki? aż pojął: forever!
I serce swe złożył na rękach Barbary
jakim cudem Word z trzykropka robi znak zapytania?
Pewien Polak z Kalisza, co osiadł w Calgary,
Miał zwyczaj po świecie włóczyć się bez miary,
Przez jary i brody na dzielnym Forever,
Przez pola i łąki… aż pojął: forever!
I serce swe złożył na rękach Barbary
no, to do roboty
znak zapytania jest wtedy jak się kopiuje … 🙂
wcześnie wstałam a potem sobie pospałam … 🙂
idę po Amelkę .do przedszkola .. co tam w Berlinie słychać????
Łaj łaj si Pan na Calgary
Od wieków był bez pary
Przypomniał SE czasy przedszkolne
I ryknął jak żubr – ja się kolnę
I padł w objęcia Barbary!
tutaj ma padac snieg i to dzisiaj, caly dzien bylo slonce, pochowalam wszystkie drabiny i ide do wanny, gosci jeszcze nie ma, ges nawet obchodzi sie ze mna laskawie, cos sie tam zarumienila i nawet mozna w nia szpikulec juz wsadzic.
Żabo, jesteś niesamowita, nie dość, że potrafisz pisać o przykrych dla Ciebie sprawach, w sposób humorystyczny, „zmuszający” czytelników do śmiechu. Jak np. wczorajsza relacja z Twojej walki z „rurą”. A dziś jeszcze rymowanki. 😀
A mnie dziś spotkała wspaniała niespodzianka 😆 Nareszcie i w Polsce, zaczęto robić (i sprzedawać) MASŁO SKLAROWANE !!! Do tej pory sama musiałam sobie masło klarować, jak na tak marną „kucharkę”, efekty bywały bardzo różne. Najważniejsze, że sklarowane masło pozwala mi, delektować się smakiem masła w potrawach.
Morągu, miłego taplania 😆
To sie lasuchom zebralo na poezji tworzenie. Zaraz skopiuje i Barbarze podesle na dobry dzien 🙂
Termin jest, miejsce juz tez po nowym roku wszelkie formalnosci zaczne zalatwiac a potem czekac…do lipca. Dziekuje za serdecznosci i wiersze.
Alicjo popatrz jaka u Was wilgoc. Minus 10 i sie okna maluja a u mnie minus 25 i nic. Jak tu sucho mowie Wam wyschnac tu mozna na wiorek. Typowo kontynetalny klimat.
To jak sie mieszkalo w Ziemi Kaliskiej czyli jak w Poznaniu chca w Poludniowej Wielkopolsce to jak sie mowi Barborka czy Barburka. Teraz majac Basie powinienem chyba wiedziec zeby za rok w leb nie dostac.
Dzisiaj cały blog rymuje
Wciąż Sławkowi gratuluje
Grudzień wierszem nam się snuje
i za serca nas ujmuje.
Morąg gęś dla gości swych gotuje
i kolację z deserami już szykuje.
Zgaga masła nie klaruje,
bo gotowe je kupuje.
Wczoraj jak przystalo na lasucha zakochanego zrobilem sobie krewetki w kokosie czyli wyciagnalem opakowanie z zamrazalki i do pieca. 25 minut pozniej wyszly pardzo fajne, zarumienione ze wstydu na zloto i do tego w miedzyczasie zalaczony sosik taki slodkawo-kwaskowy ktory ja sobie podrobilem na ostrawy sie rozmrozil w cieplej wodzie i mialem kolacje. Poczem bylem jeszcze nieco glodny bo choc te krewety wieksze od meskiego palca tego ktory sie w gescie pokazuje wiec nie male i bylo ich 20 sztuk to cos nie nasycily mnie. Wiec zjadlem na deser kaliskiego Grzeska i wtedy sie poczulem usatysfakcjonowany.
Przypomnialo mi sie, ze Gospodarz ktoregos dnia zalaczyl zdjecie z koszykiem z produktami regionalnymi (lokalnymi) i zauwazylem Kaliskie Andruty. Mam nadzieje, ze smakowaly bo w Kaliszu to naprawde historia i wiecej niz tylko slodycz do chrupania. A przechadzajac sie kiedys kaliskim parkiem bez andrutow w dloni bylo faux pas 🙂
Techniki jedzenia bywaly rozne. Albo cala paczke (10 andrutow) sie bralo w reke i gryzlo wszystkie razem. Albo po jednym albo jednego lamalo sie na pol i skladalo do jedzenie, czasem na pol i kolejny raz i dopiero wtedy jadlo. Ponoc niektorzy smarowali maslem ale sam tego nie widzialem i raczej to wyjatkowe. No to tyle o Andrucie Kaliskim 🙂
dziekuje Zgago wlasnie sie wytaplala cala zawrtosc wanny na podloge, bo ta glupia rura…..
U mnie wreszcie ładna pogoda. Tylko 27C. Zachmurane. Wiatr północny dośc mocny. Poprzednie 2 doby spedziłem na łodzi. Wynająłem się do przeprowadzenia jachtu z Nassau, Bahamas do Fort Lauderdale. Zdążyłem przed zimnym frontem, który już zaczął lekko atakowac, ale blisko Florydy. Północny, 25 węzłowy wiatr, potrafi na Golfstromie zbudowac 5 metrowe fale, i wtedy piwo sie wylewa ze szklanki. Takie warunki dobre dla Arcadiusa a nie dla mnie, bom nie latawiec. Może tez dla Yyca, który udowodnił, że potrafi na główkę do pustego basenu:)))
yyc,moja babcia przyządza nam wafla przekadanego dwoma masami,jedna zrobiona jest z masala i cukru pudru a druga z domowej konfitura lub powidła 🙂
Pięknie zaczął się dzionek, mrozik co prawda, ale i słoneczko – no a teraz chmura. Przyjaciółka zadzwoniła, właśnie się dowiedziała, że skorupiaka hoduje… Zaraz lecę z nią do lekarza w ramach wsparcia i z otwartą głową, bo w nią huknęło strasznie i jest rozdygotana. Przypomniałam sobie, jak było z Heleną i jaka panika na początku – ten sam rak zresztą, i nomen omen, to samo imię. I proszę, Helena śmiga, znam też parę innych dziewczyn, które zdążyły zapomnieć, że kiedyś je skorupiak gnębił.
A tak na wszelki wypadek powtarzam – badajcie się, dziewczyny! Piękna Helena rok temu robiła badania i była czysta, więc wiadomo przynajmniej tyle, że to wczesne stadium. I to jest duży plus.
I przypominam wam, ze teraz w Polsce jest jakaś akcja, bezpłatne badania dla kobiet – posłuchajcie szczegółów w radiu, ja słuchałam wczoraj polskiego radia i tam cały czas o tym bębnili. Strzeżonego…
Lecę, miłego popołudnia i wieczoru wam życzę!
A Berlin niech się zamelduje wieczorem!
Ale to są kaliskie wafle, jedyne i do normalnych niezbyt podobne, bardzo chrupiące i niczym się ich nie przekłada. Mam siostrę w Kaliszu i wiem!
Skipperze musze Ci powiedziec, ze sie kiedys zastanawialem kiedy bierze choroba morska. 15 lat temu bylem na promie z Tahiti na Bora Bora a to ok 12 godzin. Fala byla pewnie normalna co dla mnie oznaczalo, ze sie caly ten prom niezle kolysal. Siedzielismy z kolega na pokladzie popijajac piwko i nam sie ksiezyc raz pokazywal a raz gdzies pod woda znikal. Wswzystko pachniala rybami i bylo strasznie zardzewiale. Pozniej poszlimy do srodka sie zdrzemnac ale zanim mi sie udalo ulozyc zauwazylem grubego polinezyjczyka z foliowa torebka z ktorej wyciagal takie malutkie rybki srenbrne i je z luboscia pochlanial a najwiecej mu sie wydawaly smakowac oczy. Juz myslalem, ze mnie ta choroba morska wreszcie dopadnie bardziej przez niego niz fale ale nie. Spalem spokojnie ze 2-3 godziny az sie zrobilo jasno i poszlismy na deck. I tak sobie mysle ile czasu trzeba albo jakiej fali zeby zachorowac. Bylem pewien ze nie prztrwam 12 godzin a jednak sie udalo i to calkiem dobrze. Czy ja juz jestem uodporniony ciachalu czy to tylko pobozne zyczenie? Innymi razy choc krotsze dystanse tez nigdy nie mialem problemu. Na Alaske 36 godzin no ale Inside Passage i zadnych fal, wodajak lustro.
sarenko tez takie jadalem ale jak krysha pisze to nie andruty. Ja zawsze jak jestem w Kraju zabiera z powrotem pare podwojnych paczek czyli z 10. I przewoze nie polamane choc nadawalem. Grzeski i andruty potem mi przypominaja kaliskie klimaty. Basia przesylajac mi zdjecia ze zjazdu i film podeslala caly kartonik Grzeskow to teraz sobie wafelki chrupie 🙂
krysha siostra w Kaliszu to moze my sie znamy albo spotkalismy?
Witam, ja też Barbara, zajrzałam tu parę dni temu żeby złożyć gratulacje dla Zakochanej Pary, a przy okazji z przepisem na guacamole. Jednak tak mnie pzytrzymano w „poczekalni”, że nikt nawet nie zauważył jak się przysiadłam. Temat awokado dawno się wyczerpał, tak wiele tu się dzieje.
Pozdrawiam Wszystich bardzo serdecznie, Panu Piotrowi szczególne ukłony za ten blog, to naprawdę wyjątkowe miejsce!
yyc, a Ty wiesz, ze druga (inna znaczy) farmaceutka z Kalisza też wychodzi za mąż do Kanady?
To kto w Kaliszu będzie prowadził apteki! 😉
To witaj nam Barbaro, rzeczywiscie w ferworze zareczyn yyc nam umknelas, nawet Gospodarz nie zauwazyl. Juz sie posuwam i robie miejsce
Goscie dzwonili sa w Swiecku, Pyra musi mianowicie zapalic faje na bylaj granicy „pokoju”, tzn. jeszcze ponad godzine do mnie, ges sie dobrze prezentuje i jest wg. mnie gotowa czy ja bede ja trzymala te godzine jeszcze we wlaczonym piekarniku to ona mi nie wyschnie, temperature oczywiscie skrece na mniejsza?
W tym roku nie byliśmy tam wtedy, kiedy Ty byłeś (byliśmy w Słowenii u rodziny), ale znam te klimaty i z przyjemnością czytałam Twoje opowieści o podkaliskich wsiach i lasach (jeździmy tam na grzyby), o Antoninie i innych okolicznych pałacykach, Towarzystwie Wioślarskim i przepięknym kaliskim parku, w którym po raz pierwszy zobaczyłam metasekwoję i surmię (takie piękne drzewa). Lubię Kalisz. Nie sądzę jednak, żebyśmy się znali – poznałabym Cię ze zdjęć. Szwagier jest kaliszakiem prawie od urodzenia, mieszkają na Górnośląskiej, on Andrzej, ona Danuta. Jednak do szkoły wspólnie nie chodziliście, za duża różnica wieku (ok. 10 lat). Niemniej jednak nie jest wykluczone, że się kiedyś właśnie w Kaliszu spotkamy.
No właśnie, Barbaro, niedawno mówiłam, że to przetrzymywanie nowych w poczekalni jest frustrujące, zwłaszcza, że wpisy ukazują się z datą napisania, a nie datą umieszczenia, bo wtedy byłyby dostrzegane, a tak to mało kto łazi do tyłu. Witamy serdecznie, czuj się jak u siebie, bo my się tak właśnie czujemy. A to guacamole to gdzie?
Żabo, spoko, w Kaliszu jest jeszcze parę aptek, w końcu to ponad sto tysięcy mieszkańców, a jakby co, to siostrze i szwagrowi leki dowiozę!
Ale żeby umknęła mojej uwadze Barbara?! To karygodne niedopatrzenie. Witaj więc Basiu i siadaj z nami. A ja muszę kończyć przygotowania, bo dzisiaj trzecia – ostatnia – tura gości barbórkowych.
Odpowiedź dla Kryshy od rana wisi w witrynie.
Hej Barbaro.
Zabo nic nie wiem, ze jeszcze jakas farmaceutka wychodzi do Kanady. Hm ciekawe. Swiat maly moze ja znam. Znam ze dwoje aptekarzy, bede musial popytac choc tak jak Basia farmaceuta nie koniecznie musi pracowac w aptece (w jej wypadku wiele lat szpital pozniej wlasne lab). Plaga jakas. Jak wrocimy z powrotem nie bedzie gdzie lekow kupic a wtedy pewnie bedzie potrzeba 🙂
No nic zachartowany mrozem i sniegiem nic mnie nie ruszy. Znowuz pada a w sobote ma byc -25C (w nocy -31) I tak przez 2-3 dni czyli w sumie nie jest zle. Pogoda na telefon i butelke wina i pomarzyc o wyjezdzie na poludnie. Teraz -14C lekki snieg, bialo dookola. Domy juz na zewnatrz poubierane swiatelkami wiec ladnie to wszystko wyglada.
Wiem, panie Gospodarzu, dziękuję bardzo, po zastanowieniu uznałam za bardzo rozsądne takie zaopatrywanie bliskich i znajomych – jak się ma te możliwości. Ale w pierwszym odruchu te trzy kopy mię ścięły z nóg, bo ja jestem z tego pokolenia, które bez namysłu wie, ile to sztuk.
krysha rzeczywiscie moze kiedys sie spotkamy. Z Twoimi do klasy nie chodzilem ale jesli konczyli Jagiellonki (Kopernika) to moze na zjazdach sie na siebie natknelismy. Mam kuzyna 9 lat starszego Zbyszek Sokolski to rzuce tutaj imie bo a nuz a widelec. Reszta kuzynow, braci i pociotkow mlodsza, ze juz w szkole by sie nie znali. To drugie „o” to „u” (Sokulski). A inni w tym wieku z ktorymi sie przyjaznie to Jakubek i Ganszer. Wszyscy chyba konczyli Asnyka. Kto wie kto wie moze mamy wspolnych znajomkow 🙂
kopa to 60 tak? Kurpioskie kury sie niezle narobia. A swoja droga to takie jajka „ze wsi” to ile mozna trzymac w lodowce, ze 2-3 tygodnie?
Cos tu bylo o kaplonach ostatnio (albo w jakims sznureczku). Czy obecnie mozna dostac kaplony?
wiem,ze to sie może wydac zabawne … ale czym sie rózni wafel od andruta? Zamiennie sie te słowa uzywa w mojej okolicy wiec prosze o pomoc 🙂
Yyc. Jajka z supermarketu, bez lodówki trzymam na łódce ponad 3 tyg. Trzeba tylko codziennie przewracac je „do góry nogiem”
Nigdy przywiezione przez nas jaja ze wsi nie leżą dłużej niż dwa tygodnie. Poprostu błyskawicznie je zjadamy. I to w różnej postaci. A kapłonów czyli wykastrowanych kogutów w sprzedaży nie ma od dawna.
Żeby jaja wiejskie zachowały dłużej świeżość podobno należy przechowywać je nieumyte, nigdy jednak nie zdobyłam się na to bo szybciutko znikają 🙂 żeby skorupka odeszła lekko gotuje je w mocno osolonej wodzie
sarenko dla mnie tym ze andrut wyglada inaczej niz „tradycyjny wafel” Jest okragly (20-25 cm srednicy) i bardzo cieniutki jak papier. Skladniki pewnie te same nie wiem. A tu zdjecie. Jestem w pracy wiec nie moge zrobic wlasbnych andrutow. Takie pudeleczko widzialem w koczyku Gospodarza.
http://www.kalisz.pl/xinha/plugins/ImageManager/demo_images/Wrzesie___2008/andruty/P9110013.JPG
Dziękuję za miłe przyjęcie i miejsce przy stole. Krysho, o guacamole było dużo w środowych komentarzach, uważam, że awokado to super owoc, można go dosmaczać na wiele sposobów.
Przy okazji chcę bardzo podziękować Yurkowi (ostatnio rzadko tu wpada)za sposób na polskie litery, instrukcja była tak przejrzysta, że wreszcie dokonałam tego!
yyc, popytam szwagrowskiego przy okazji o tych znajomków.
yyc,andrut to taki opłatek a wafel to wafel,i wszystko jasne,dziekuje 🙂
cichal jajka z supermaketu u mnie maja na ogol z 5-6 tyg waznosci ale maja byc w lodowce. Przyznam, ze u Ciebie nie w lodowce 3 tygodnie to niezle i chyba musza byc jakos konserwowane przed sprzedaza. Ja w domu tez jak kuopie tuzin to wiecej niz 2 tygodnie nie leza. Ostatnio na targu kupilem mendel i juz 2 zostaly a to 2 tyg. minely.
Sarenko masz racje, tyle ze oplatek jest bez specjalnego smaku a andrut jest slodkawy i bardziej chrupiacy.
Barbara na avokado jakis przepis zawsze chetnie przeczytam bo lubie a czasem leza 2-3 w domu i sie zastanawiam co albo raczej jak sobie zrobic. Masz cos to podaj.
„Bryndza podhalańska, oscypek, półtorak, dwójniak, czy ostatnio – wielkopolski ser smażony i andruty kaliskie. Lista polskich produktów regionalnych z unijnym certyfikatem się wydłuża, choć daleko nam jeszcze do starych krajów Unii Europejskich” – cytat z artykulu o polskich produktach regionalnych. Andruty i tes serek topiony to zdaje ise od roku (poltora) sa na tej Unijnej liscie.
yyc,chlebek włoskie paluszki 🙂
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/Pieczywo?feat=directlink
yyc
ja pamiętam takie cieniutkie i gładkie andruty z dzieciństwa. Kupowało się je w cukierni
Dziś byłam w Gdyni w celach towarzyskich,ale zahaczyłam o halę targową i dokonałam małych zakupów, a mianowicie : soczewica czerwona / jest duża różnica w cenie między czerwoną – 15 zł za kg, a zieloną- 9 zł za kg/, mandarynki, czosnek krajowy od staruszka,chleb słowiański na wagę / bo jest bardzo dziurawy/,makrela wędzona i filety z dorsza / będzie w wersji „po grecku „/ i rzodkiew biała. Jak to na hali – kolorowa obfitość. Był też drób wiejski, ale większość ludzi patrzy na ceny i nabywców zbyt wielu nie ma. Dzisiejsza pogoda nie sprzyjała ani spacerom, ani zakupom, bo było mokro i zimno.
Mam nadzieję , że nasze podróżniczki dotarły do Berlina szczęśliwie i w swoim czasie zdadzą nam relację.
to dzisiaj kielonek za Berlin … 🙂
o awokado powiedziano bardzo wiele w komentarzach środowych, YYC zajrzyj tam, wiele osób tam podawało swoje ulubione. Teraz przypomina mi się jeszcze taka smakowita kombinacja awokado z mięsem krabowym (z puszki, najłatwiej), oczywiście sok z limonki do smaku, można nieco majonezu, sól, pieprz, albo i kropla tabasco, jeśli się lubi.
Barbarko witaj 😀
sarenka ladne wypieki. Widze, ze nam tu rosniesz na piekarza blogowego 🙂
Basia obiecala zrobic dwie rzeczy ktore zawsze uwielbialem a zadko sam robie. Mianowicie szagowki (ktore u Pyry jadlem) i pyze ale te nasze drozdzowe na parze. Doczekac sie nie moge. I cos mnie bierze na pierogi ale takie na slodko: ser, maselko z buleczka na wierzch i cukrem posypane. Nie pamietam kiedy ja takie pierogi jadlem. Z jagodami moze z rok temu ale z serem na slodko to juz lata, lata..
yyc
oglądnęłam sobie teraz lepiej te andruty; te moje były trochę inne, może to był lokalny wyrób jednej cukierni
a tu o Andrutach Kaliskich:
http://www.portalspozywczy.pl/inne/slodycze_przekaski/wiadomosci/nie-udalo-sie-ochronic-nazwy-andruty-kaliskie,21086.html
yyc wspólne kucharzenie to miła zabawa … z Markiem u Pana Lulka kucharzyliśmy śpiewająco … 🙂
za nas blogowisko 🙂
Zbliza sie zaczarowana godzina. Cale szczescie, ze jest pelno okazji.
A zatem. Puchary poszly w las
Pan Lulek
Aaa … zajęłam się tymi andrutami i nie przywitałam Barbary
Witaj Basiu 😀
morag melduj tu natychmiast co robicie …
No właśnie, że my – to pies, ale że Gospodarz nie zauważył Barbary?! 😯
Witaj, Barbaro! I serdeczne Barbórkowe życzenia, w końcu Gospodarz każdego weekendu grudniowego wydaje bankiety na cześć naszej Basi, więc Ty też możesz przyjąć odrobinę spóznione życzenia 🙂
Może jakiś toast? Godzina się zbliża – dzisiaj naleję sobie piwa do kufla od morąga, w ten sposób zbliżę się do „frakcji berlińskiej” 🙂
Pewnie Berlin będzie wznosił z nami, chyba, że w ferworze powitań zapomną.
yyc, miejże litość i nie duj do mnie tym zachodnim wiatrem, bo Cię znielubię! Nie dość, że podesłałeś mróz (-7C teraz), to jeszcze duje zachodni wiatr, tak że windchill jest spory, wróciłam przemarznięta, mimo zimowej skórzanej kurtki i ciepłego odzienia w ogóle.
Przepis na guacamole wrzuciłam chyba przedwczoraj, nie skopiowałam do /przepisów, gapa jedna. I tak muszę przejrzeć wpisy, bo parę waszych przepisów na różne rzeczy mi uciekło. Ugotowałam grzyby na farsz do uszek, zrobię farsz, ale na całego będę uszkować dopiero jutro. Jest mróz, to akuratnie mi się przyda – szybki zamróz partiami i do zamrażalnika!
Toast właśnie spełniłam (miałam przerwę w pisaniu, telefon), za frakcję berlińską i za przybyłych nowych, w tym Barbary zaległe 🙂
Haliczku Ty iwesz ze kiedys czytalem ze tej nazwy nie mogli zastrzec no ale na pocieszenie maja znak europejski. Tyle ze kazdy moze robic andruty i tak je nazywac. Pytanie jest czy one kiedykowiek wyjda za Kalisz. W Kaliszu to juz tradycja bardziej niz smak. Pamietam jak bylem we wrzesniu idac do parku na moscie zatrzymalem sie kupic od starszej pani ktora tam zawsze stala (moze inna ale zawsze starsza pani na moscie) i mowie – a wie Pani co wezme ze dwia paczki tak dla tradycji, a ona mi na to ze ona tez tu stoi tak dla tradycji…))
Nie wiem czyje zdrowie pijemy bo sie zagadalem ale wznosze kielich w gore.. 🙂
Alicjo u mnie -25 to co to jest -7C. Wspomne takze, ze cos mowia, ze to idzie az z Syberii wiec zartow nie ma. Rzadko do nas Syberia przychodzi wiec lepiej odczekac, cichutko, zniesc bo moze byc gorzej. Nawet biale niedzwiedzie sie wystraszyly to co ponoc masowo wymieraja. Weekend w domku przy winku przesiedziec. Na lyzwy na jezioro sie udac a nie marudzic 🙂
skipperze cichal pogon Ty swoja zaloge bo gnusnieje.
Jak nie skopiowałam, to mi oczywiście zeżarł.
Ja też w czerwcu kupowałam u starszej pani na moście!
Barbaro, trzy lata temu odzywałaś się z Meksyku, a teraz skąd?
Oczywiście, za Berlin i blogowisko! Ostatnia butelka słoweńskiego „rumenego muskata. Mała, bo półlitrowa, niestety!
Barbaro z Meksyku? To moze mam pytanko czy dwa?
yyc, ja wiem, ze u Ciebie bywa nieco zimniej, a moja przyjaciółka z Edmonton to dopiero ma przes… przerąbane.
Jezioro jeszcze nie zamarznięte, jak będzie mrozić, to najwcześniej w styczniu doczekamy się solidnej tafli – przy tak wielkim jeziorze musi upłynąć sporo czasu, zatoka zamarza szybciej, ale i tak trzeba czekać.
Nie cierpię zimy, ale jakoś przetrzymać muszę.
yyc,nie mam takich ambicji,pieke bo bardzo mnie to cieszy 🙂
Berlin chyba wznosi toast za toastem, przegryzając gęsiną. Hej Wy tam, nie zapomnijcie o zdjęciach!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A u mnie dzisiaj ziemniaki, kaszanka podsmażana (z polskiego sklepu), no i kapusta kiszona.
No to rzeczywiscie. Moje jeziorko w miescie do tego ogolnie plytkie juz po pierwszych pazdziernikowych mrozach zamarzlo i tak trzyma. No ale na lod nie wlaze bo pewnie jeszcze cienki.
Mam w aucie papryke, cebule i brokul;y i tak sobie mysle ze to mi zmarznie. Jest -12 a to owiniete polarem. Ciekawe jak szybko samochod a w nim produkty stygna (ziebna). Mam tez 10 kielbasek tzw English bangers ale im to nie zaszkodzi. Na lotniskuHeathrow mozna zjesc mash & bangers Czyli ziemniaki utarte i kielbaski (jak nasze biale gotowane potem grilowane). Moze ktos jadl? 🙂
Pisalem i sie zagadalem. te kielbaski oczywiscie mozna zjesc w kazdym angielskim pubie, chyba.
A co ja, mój drogi mogę? Jak podskoczę, to załoga podwinie lewą nogawkę i wypuści mnie zimą na lód Hudsonu jak niegdyś Henryego Hudsona…I co z tego, że ma rzekę? Wolę nie ryzykowac i pierwej zgłupnę i przestanę robic odstępy po przecinkach i kropkach niż postawię się załodze!
jeszcze raz dzięki za miłe słowa powitania!!! Ja już nie z Meksyku, to było i minęło, ale tam rzeczywiście odkryłam ten blog, nie muszę tu chyba pisać z jaką radością witałam kazdy nowy wpis i komentarze. Teraz nadaję z Warszawy, ale chętnie odpowiem YYC na Twoje pytania, o ile tylko będę umiała.
Witajcie,
Toast wzniesiony za tych co w Berlinie.
Witek przesadził z zakupami i coby się nie zmarnowało uskuteczniłam pomidorowo-paprykowy sos do wędlin: 2 słodkie papryki, 3 pomidory, 2 cebule, czosnek, przyprawy. Wszystko przesmażone na maśle. Pachnie cudnie, smakuje nie gorzej.
Co się ze mną przez ten blog porobiło ? wstyd się przyznać ale jakoś do tej pory nie przepadałam za gotowaniem (za to Witek nadrabiał za dwoje). Ta choroba jest zakaźna…
Wpadłaś, kobito… kulinarnie – jak śliwka w kompot 😉
Alicjo,
Nie tylko kulinarnie… 😉
z tego wszystkiego zapomniałam o toaście, no i nie podziękowałam Alicji za zyczenia, dziękuję! Oczywiście dla pani Barbary Adamczewskiej i wszystkich blogowych i zaprzyjaźnionych Basiek, nieco spóźnione, ale serdeczności imieninowe. No i pozdrowienia dla tych co w Berlinie! A na Ursynowie pada niby śnieg, w powietrzu to jeszcze jakby śnieg, ale na ziemi to raczej mokra plama, niestety.. .
No wlasnie Barbaro. Wybieram sie z zona (jak to brzmi 🙂 ) do Meksyku na tydzien. Na Mayan Riviera, okolice Playa del Carmen, Tulum. Bylas tam moze kiedys i znasz miejsca? Moze jakies porady wzgledem zwyczajow, miejsc etc. ? Takze pozywienia co warto sprobowac na miejscu. Niby meksykanska kuchnia jest znana ale pewien jestem ze sa rzeczy malo znane a godne sprobowania. Tutaj zreszta to bardziej Tex-Mex bardziej niz prawdziwa meksykanska jest znane. Wlasciwie wszystkie uwagi dla turysty jadacego po raz pierwszy do tego kraju jakie mozesz dac chetnie poslucham. Mam nadzieje ze innym to nie przeszkodzi na blogu (moga na moment przymknac oczeta). Z gory dzieki. W planie mamy tydzien, morze, plaza, ruiny w Tulum i Chichen Itza, i relax, jedzenie, jedzenie i inne przyjemne rzeczy.
to ja przymykam oczęta do rana … piszcie sobie … 😀
Nie wiem jak ja jutrzejszy dzień przeżyję. Córka pojechała na wycieczkę do Egiptu (z pracy – zamiast im lepiej zapłacić to raz do roku robią im wyjazd zagraniczny. Rok temu pojechali do Brazyli – ich szef ma tam dom -a ona nie, bo była w ciąży) na tydzień. Zięć został pilnować chudoby, znaczy domu i dzieci, ale jutro musi być na uczelni w Poznaniu. Przy okazji podrzuci Pyrze pstrągi, dzisiaj wieczorem złapane, znaczy Pyrze Młodszej. Z tego samego stawu co te zjazdowe. Dzieci na jutro rozparcelowane: najmłodszy do sąsiadów a dwa starsze u mnie. Teraz wszystkie są u mnie plus zięć. Do tego cztery psy w domu i jeden na dworze. Zrobiły się cztery, bo do dwóch moich dojechała Bingo – labradorka – z Warszawy i oczywiście przybiegła Mila, wyprzedzając zięcia z dziećmi. Dobrze, że przymroziło trochę to jutro nie będzie błota – przynajmniej rano. Cztery psy to jest szesnaście ubłoconych łap.
Zięć czmychnie bladym świtem a ja myślę jak nakarmić konie nim dzieci wstaną. Obawiam się, ze mi się to nie uda, w najlepszym wypadku zajmie mi to półtorej godziny.
Pzed piątą zjeżdżałam do Połczyna i samochód miał już mocno oszronione szyby, przednią nawet od środka. Postanowiłam go wstawić na halę obok trucka, nawet mi się to udało, pytanie jak wyjadę? Pomyślę o tym jutro.
Uff, nareszcie skończyłam małe sprzątanie pokoju dzieci i w najciemniejszym kąciku znalazłam 2 butelki wina (już chyba octu winnego 🙁 ), przywiezione „kiedyś” przez młodszą. Jedno czerwone z napisem na etykiecie; Chateau La Raze Beauvallet MEDOC CRU BOURGEOIS …. 2005 a drugie białe z napisem; Moulin de Chauvigne Savennieres Appelation Savenniers Controlee Vendanges Manuelles – z 2007r.
Czy specjaliści mogą mi napisać, czy to się już nadaje do zlewu, czy można jeszcze to do czegokolwiek użyć ? Tylko nie bijcie, to nie moja wina, że najpierw jedna przywozi a potem jest tak mało czasu, że zawsze jakaś butelczyna zostaje. Wino pija tylko moja starsza a przyjeżdża, robi „kurz i wiatr”, i już Jej nie ma.
O, biedna Żabo, jednym słowem „pełna chata”. A dzieci w takim wieku, że mogą Ci w czymkolwiek pomóc ?
Oj, zapomniałam przywitać Basię, już się przesuwam, żeby zrobić miejsce 😀
Oczywiście dołączam się też do życzeń imieninowych. 😀
Idę spać, rano poczytam, to co będą „nocne Marki” pisać.
Życzę spokojnej nocy i dobrych, kolorowych snów.
Witam wieczorową porą 🙂 Morągu daj znać czy dojechali szczęśliwie, bo Matuchna nie zadzwoniła, nie napisała i trochę się martwię… wiem że wszystko jest OK ale tak jakoś pewniej bym sie czuła przed „kolorowymi snami” Jutro poproszę o jakąś relację, jak tam na mini zjeździe
Barbaro,
Barbórko, Barburko, witam Cię przy naszym stole!
Też czekam wieści z Berlina. Chyba jednak pośpiesznie zjedli i pobiegli zobaczyć Weihnachtsmarkt.
Alicjo,
tęskni mi się Twoja zima.
yyc,
wystawileś już amiszawą i świąteczną gęś przed okno?
Temperatura w sam raz!
pepegor
Zgago, akurat! Wnuczka ma 6 i 4 m-ce, wnuczek 3 i 9 m-cy a najmłodsze 11 m-cy. Nie tyle, żeby pomogli, tylko żeby się nie pozabijali. Ostatnio zerwali zasłony razem z karniszami z jednej strony pokoju. Jeszcze nie naprawiłam, bo muszę kupić nowe, karnisze nie zasłony. Na razie schowałam nożyczki co by ich Józek znowu nie wsadził do kontaktu. Przepraszam, ale bezstresowy chów dzieci, psów i koni to nie moja działka.
Pyro Młodsza! telefonu nie odbierasz, to jak Ci mają dać znać? Teraz niby piszesz a też nie odbierasz! Pstrągi do Ciebie jadą, jutro z rana będą!
W Berlinie jutro ma być +3 i pochmurnie a w niedzielę -1 i słonecznie
yyc, w miejscach do ktorych się wybieracie nie byłam, mój rejon to była Baja California, a więc północna, pustynna część Mx., choć podróżowałam też nieco w głąb kraju. Ale z doświadczeń osób zaprzyjaźnionych wiem, że to teren zupełnie bajkowy, sielankowy, bo piaszczyste plaże, raj dla pływających i nurkujących, bo jedna z najdłuższych na świecie raf koralowych. W zasięgu „ręki” też dużo miejsc zo zwiedzania, aż szkoda, że jedziecie tylko na tydzień. Co do zwyczajów, to trudno powiedzieć, region bardzo nastawiony na turystów, więc takiego prawdziwgo folkloru to tam będzie mało, ale okazji do próbowania mex. smakołyków pod dostatkiem. Napewno trzeba bardzo uważać na wodę, czyli tylko butelkowana, a jeśli w restauracji, to otwierana przy stoliku. O jedzeniu można by długo, obawiam się, ze miejsca tu za mało. Najbardziej popularne, jadane w porze poludniowej to takosy (z mąki kukurydzianej lub pszennej) z przeróżna zawartością. Są wspaniałe quesadillas, tacos de pescado lub z innymi owocami morza, chile relleno (nadziewane) to na szybki, a treściwy posiłek, oczywiście guacamole, czy frijoles (fasolki), zupy trochę inne niż nasze, koniecznie tamales, no i wspaniałe desery, z ktorych najbardziej lubiłam flan de cafe y Kahlua. Sam widzisz, że zadanie nie jest proste, temat rzeka, najlepiej na miejscu podpytać. Narazie muszę kończyć, trochę za późno przysiadłam do tego pisania, reszta jutro, czy to już się tu gasi światło?
Gaszę światło! Uważać na schodach!
Pozdrowienia, nie wiemy ile jest stopni, gdyz gorac nas przenika jak narazie, wlasnie odbylismy spacer pod palac na jarmark swiateczny, aby przybysze mieli wglad w obyczajejutro idziemny dalej.
Zabo kofitury dojechaly, paczki od Jotki okazaly sie wspaniale, nalewki sa wyjatkowo zdrowtne, a ges wedlug „inspirujacego” przepisu Gospodarza nie tylko sie udala ale jeszcze smakowala gosciom a koty pierwszy raz w zyciu zebraly jak oszalale.
jeszcze raz dziękuję za miłe powitania, życzenia, czuję się rozpieszczona!
Pyro Mlodsza, napisalismy gremialnie sms-em OK, bo na wiecej nie mielismy czasu, wlasnie dyskutujemy na temat wyksztalcenia, i widze gdyby Cie Matka nie wychowywala na Illiadzie to bys wiedziala co znaczy OK.
A mówiłam. Pobierają trunki w Berlinie i nie mają czasu na raporty. Czego Młodsza się denerwuje, a przecież Pyra jest dużą dziewczynką i nie zginie!!!
I jeszcze w towarzystwie jotki 🙄
Ja latam po kontynentach i nikt się mna nie martwi – wiadomo, jak samolot się nie rozwalił, to doleciał!
NO NEWS IS A GOOD NEWS
(nie ma wiadomości – to znaczy, dobrze jest)
Idę posiekać ugotowane grzyby na farsz, przesmażyć i tak dalej. Farszujem 🙂
melduje, iz udalismy sie na zasluzony spoczynek, prosze nie myslec, ze w planach mamy tylko rozrywki, poranek zaczynamy od przepychania rury
Morągu,
tyle was tam, że przepchniecie niechybnie.
Ja szperam po archiwach foto i przy okazji odnalazłam (jak pokazywałam, to olać, ale chyba nie, bo to z nowszych skanów) – „Polityka” powinna to ode mnie kupic jako reklamę (spod klonowego liścia).
Chyba jakiś wkurzajacy mnie artykuł czytam, bo minę mam zaciętą i wściekłą.
Liść babki lancetowatej na nosie, bo to było lato, chyba wczesne, bo jeszcze nie jestem opalona.
http://alicja.homelinux.com/news/0640.jpg
Dzień dobry Wszystkim,
Jak zwykle pojawiam się tu w nocnej porze, wszyscy śpią, to łatwo do głosu można się dopchać.
Basiu, ja Ciebie też serdecznie witam, siadaj na wspólnej ławie, przesuwam sie cokolwiek, żebys miejsca dosyć miała, bo widzę opowieści tu będzie dużo. Gospodarze sami przykład dali, że Barbary można dość długo obchodzić, więc życzenia najlepsze imieninowe, poparte kieliszkiem czerwonego też przyjmij.
Duchem jestem Twoim sąsiadem, bo na Ursynowie moi najbliżsi, więc myślami bez przerwy tam wędruję.
…oooooo! zła jestem jak osa! Podkurzył mnie Łotr okropnie! Nowego przywitałam, nagadałam sie, podesłałam sznureczek do piosenki Budki (z nerw zapomniałam tytuł!), a Łotr wywalił wpis i wszystko BEZ KOMENTARZA 😯
o, już mnie odetkało … „Requiem nad ranem”, ta piosenka.
A propos toastów – nie za zdrowie, ale za Krysię z Kincardine nad jeziorem Huron może jutro.
Co za dzień…
Zobaczymy, czy Łotr znowu mnie wykopie…
http://www.youtube.com/watch?v=a1tkwykWu0s&feature=related
Ha ha… wlazłam na archiwa, to mam…
Piękne panienki i biedny Jerzor o trzeciej nad ranem – inni panowie odpadli
http://alicja.homelinux.com/news/0365.jpg
Moze Towarzystwo by wreszcie pogasilo swiatlo i poszlo spac. Tylko halasy i toasty. Kropelki na sen nie dzialaja. Chyba i ja dla towarzystwa cos wzniese
Gasic swiatla, przedtem umyc nogi bo moze byc kontrola
Pan Lulek
Dzięki Alicja,
Twojej przyjaciółce życzę zdrowia, tylko zdrowia, bo za tym idzie wszystko. Nie uwierzysz, ale przedwczoraj u mojej znajomej stało się to samo, nawet chyba jutro wyślę do Ciebie maila. Nieświadoma niczego kobieta żyła z tym kilka miesięcy, gdzie chyba każdy dzień jest ważny i liczy się na wagę życia. Nie jestem lekarzem, ale tą amerykańską, często wychwalaną, służbę zdrowia za ogromne pieniądze niech szlag trafi. Skorupiak i nie tylko on, czują się tu zupełnie bezkarne, zwłaszca, gdy ktoś nie ma pieniędzy, czyli nie ma milionów, milionów dolarów.
Panie Lulku,
Przecież łykent się dopiero zaczyna, a Pan spać wygania. Zapraszamy do toastów, to lepiej działa niz najlepsze kropelki… by sen odgonić.
Właśnie zrobiłam sobie kawę, zeby otrzeźwieć i szybko konie nakarmić, póki wnuki śpią, a tu zięć się wychyla z dużego pokoju i mówi, ze Krzyś (najmłodszy) ma gorączkę i w związku z tym nigdzie nie wyjeżdża tylko z dziećmi zostaje. Ja nie jestem złośliwa teściowa (nieprawda: jestem złośliwa i zgryźliwa), ale wczoraj wieczorem mi się to dziecko już wydawało podejrzane i mocno niewyraźne. Co się dziwić, Jadzia właśnie zdrowieje, Józek łyka lekarstwa, teraz kolej na najmłodszego.
Teraz muszę pomyśleć nad pstrągami, leżą sobie wybebeszone w lodówce, chyba je zamrożę i może później podam przez kierowcę autobusu?
Poranek u Żaby … napije się z Tobą kawy… 🙂
We wtorek byłem na Greenpoicie – nowojorskim Jackowie. Nie wygląda on bardzo imponująco, ale jednak jest to coś naszego, polskiego, kawałek KRAJU. Klimat tworzą oczywiście sklepy – stąd kilka fotek.
Jak zawsze odwiedziłem również księgarnię Polonia. Ogromny wstyd się przyznać, ale dopiero tutaj odkryłem, że Państwo Gospodarzostwo napisali specjalnie dla mnie książkę – „Rodaku czy ci nie żal”. Oczywiście kupiłem. A tam nie tylko historia polskiej kuchni na jednym półmisku, ale również wiele przepisów. Przepisów kierowanych do mnie, bo chyba każdy już wie, że dla mnie tylko „dobre, co polskie” (np. śledź pod kołderką). Żadnych wynalazków. Oprócz tego wiele zdjęć potraw na tle Gospodarzy.
Kupiłem też „Ciemny kraj” Coetzee’a – autora, którego już kiedyś szczególnie polecałem Alicji, bo prowadzi nas, między innymi, po różnych zawiłościach zycia, których tłem często jest Afryka Południowa.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/GREENPOINT02?authkey=Gv1sRgCKaU2unEsqDNNA#slideshow/5414210858224404466
Dobranoc.
Barbaro dzieki za porady. Jedzonko zapisalem. Przyznam ze marzeniem jest pojechac do Mx na dluzej i poszwedac sie autobusem (na ile realne) ale teraz to tylko tydzien miesiaca poslubnego.
Pepegor amiszowa ges nie kruszeje na balkonie bo mam dziczyzne na swieta a w wigilie jakas ryba ale jaka nie wiem jeszcze. Z karpiem problemy niejakie tutaj co Alicja pewnie doswiadczyla tez. Swoja droga jaka rybke masz Alicjo na swieta? I czy w ogole?
Zabo wiesz co tak mysle ze jak by szef podniosl pensje to corka mogla by nigdy do Brazylii nie pojechac a tak zobaczy inny kawalek swiata.
W Calgary 22.30 i snieg maly pada. Basi odczytalem Wasze zyczenia i wiersze i prosila zeby wszystkim najserdeczniej podziekowac. Nie zdawala sobie sprawy, ze moze byc tak przyjacielsko i blisko na blogu. Ma nadzieje ze bedzie okazja sie spotkac z blogowiczmi we wrzesniu.
Rozmawialem z przyjaciolmi i ceremonia slubna odbedzie sie za miastem w ich domu (na zewnatrz jesli pogoda dopisze). Zamiescilem tu kiedys zdjecia ze Swieta Dziekczynienia wlasnie u nich. Maja tzw acreage (u Alicji zwane cottage) czyli dom za miastem na przdgorzu. Widok na Gory Skaliste, male jeziorko (staw) pod bokiem i lasek. Miejsce naprawde ladne. Mala ceremonia wstepnie ok 30 osob. To tyle wiesci 🙂
Jako ciekawostke podam ze zesmy sobie uswiadomili ze Basia przyjedzie tu z jednym nazwiskiem a wyjedzie z innym. I wiecie ze to bedzie urzedniczy problem zwlaszcza zalatwiajac rozne formalnosci. Mam nadzieje ze sie jakos bezbolesnie to wszystko ulozy.
mam szkolnego kolegę, który mieszka tam gdzie Ty Nowy … i potwierdza, że imponująco to nie wygląda … ale ja się nie dziwię bo w Polsce też jest podział na tych co im się udało i na tych co mają pretensje …
ale cieszy, że książki Gospodarzy zawędrowały tak daleko … 🙂
http://video.interia.pl/obejrzyj,film,119655
idę dospać … 🙂
yyc,
Korzystając, że wszyscy, a właściwie wszystkie, jeszcze śpią, przesyłam Ci coś, co powinieneś przesłuchać uważnie. Tekst naszego Hemara. Ja wiem, oczywiście Ciebie to nie dotyczy, ale ….. ostrożności nigdy nie za wiele. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=OHf24JKoaxQ
Cześć, Nowy, wszyscy śpią?
Proszę Cię, powiedz jak Ty byś zrobił: córka z zięciem chcą posadzić 5 ha malin. Na tym polu trzeci rok rośnie trawa z wsiewką białej koniczyny. Koniczyna się bardzo ładnie rozrosła ( u nas akurat bała koniczyna wszędzie rośnie jak głupia), całe pole jest już nieźle zadarnione. Maliny chcą sadzić pod ewentualny zbiór kombajnem, tak czy inaczej międzyrzędzia szerokie co najmniej na 3 metry. Oczywiście plantacja ekologiczna. Teraz na wiosnę chcą wszystko zaorać, posiać grykę, potem jeszcze gorczycę (nie zdążą, chyba, że grykę przyorzą wcześnie) i potem sadzić te maliny jesienią. Po drodze jeszcze koński obornik. Międzyrzędzia chcą kultywatorować i trzymać w czarnym ugorze.
Akurat niedaleko nas jest około 1000 ha popegeerowskie gospodarstwo, nastawione głównie na różne krzaczki (też w ekologii), maliny, porzeczki, aronia itp. Wszędzie są zadarnione międzyrzędzia, głównie białą koniczyną. Wysyłam zięcia, żeby pojechał tam porozpytywać się, ja mam z nimi dobre układy, biorą ode mnie obornik w zamian za słomę i owies.
Rzecz w tym, że moja dusza hodowcy buntuje się na zaoranie takiej ładnej koniczyny, to jedno, drugie – po darni jest łatwiej chodzić i jeździć niż po mokrej glinie (teraz maliny zbiera się nawet w październiku), kultywatorowanie wysusza glebę, jak już ugór to może bronki? Poza tym koszty, co też nie jest bez znaczenia. Osobiście bym zaorała tylko pasy pod sadzonki, starając się zostawić ile się da tej darni, ale to moje zdanie a ja nie jestem rolnik sadownik, tylko hodowca, więc mogę się mylić.
Nowy, ja nie śpię! Akurat w moim małżeństwie było dokładnie odwrotnie 🙂 , do ślubu mój mąż słodki, grzeczny, wręcz ścielący się do stóp. Natychmiast po ślubie jechaliśmy z Łodzi w koszalińskie. Przed Poznaniem już atmosfera gęstniała a w Obornikach zaproponował mi, że jak mi się nie podoba (byłam następnego dnia umówiona z koleżanką, że podwiozę ją z dziećmi, a on o tym niby nie wiedział) to mogę wysiadać. Cholera, to był mój samochód wyładowany moimi rzeczami! Długo żałowałam, że wtedy nie wysiadłam, ale było już ciemno, miałam tylko lekką sukienkę i nie miałam pieniędzy przy sobie, poza tym -idiotka – myślałam, ze na spokojnie się dogadamy, bo może on nie rozumie o co chodzi. Przegrałam od razu na wejściu 🙂 .A miało być partnerstwo 😀
Żabo,
Ja też jestem za tym, żeby w międzyrzędziach murawę zostawić – przede wszystkim łatwiej jeździć. Gdybyście bronką – to niby zostanie więcej wody, bo zruszona warstwa nie przepuści, ale wtedy miękko.
Miałem kiedyś róże z murawą w środku i było OK.
Na zielone siałem gorczycę (jeszcze w Broniszach), a jeśli jesienią, to żyto – zawsze mi dawało dobre wyniki, nawóz + zwalczało dobrze chwasty, jeśli gesto posiane.
Już kiedyś opisałem Haneczce, że i przy zakładaniu kwietnych łąk żyto siałem i efekt był super. Kiedyś taką „łąkę” po życie założyłem w klasztorze Karmelitanek Bosych w W-wie. Chwastów żadnych, rosło jak na drożdżach. W drugim czy trzecim roku sam prymas tam wizytował – niczym i nikim podobno się tam tak nie zachwycił tak, jak łąką.
Jeśli będziecie już bardzo serio o malinach, to daj znać. Dwóch moich kuzynów się tym zajmuje (soki robia i sprzedają), a przy kupnie sadzonek też skontaktuję z odpowiednią osobą – nie tylko malin, ale każdego krzaczka lub drzewa. Nie znam lepszego dendrologa w Polsce.
Dzięki, Nowy. Widzisz mój zięć nie jest z wykształcenia rolnikem i boję się, żeby się nie „wpuścił w maliny” zwłaszcza, ze na założenie plantacji chcą wiąć kredyt.
Żabo,
Ja też bardzo żałuję, że odpowiednio wcześnie nie wysiadłem z mojego pierwszego małznstwa. 🙂
Ja się długo uczę, ale jestem bardzo wytrawały 😀 , dopiero, można powiedzieć, czwarte uważam za udane 😆
Żabo, też mi się wydaje, że koniczynę zostawić, jest rośliną motylkową (azot) i miododajną, więc na plantacji malin może się przydać. Ja też nie jestem rolnik sadownik, tylko ogrodnik amator, ale lubię wiedzieć, więc trochę czytałam, a nie bez kozery jest argument o łatwiejszych przejazdach kombajnem.
Zgago, Ty się żadnych specjalistów nie pytaj, Ty otwórz i spróbuj (ewentualnie zaproś gości). Jak nie pijasz, to zużyjesz w kuchni. Co taki specjalista na odległość może wiedzieć?!
a, jeszcze. Młodzi mają swoje własne gospodarstwo, czyli kupili stary dom do kapitalnego remontu (już w nim mieszkają) wraz z przynależną ziemią. Teraz razem z dzierżawą mają z 17 ha. Ode mnie to jest 40 minut na piechotę przez las.
Ja u siebie mam tylko trawy (z koniczyną oczywiście), na pastwiska i kośne. zdecydowana większość na gruntach ornych, ale doskonałe, już prawie naturalne, bo mają prawie 20 lat. Teraz będę miała problem jak dalej, bo niby po 5 latach trawy trzeba zaorać i siać od nowa, inaczej trzeba przekwalifikować na trwałe, a to nie dość, że są niższe dopłaty (to może nie najważniejse, o ile utrzyma się tzw płatność zwierzęca), ale trzeba zdrowo zapłacić w geodezji. A jak potem komuś się te trawy odwidzą to znowu trzeba będzie zmienić? Nie ma jasnych wytycznych w tej sprawie, ani ODRy ani Agencja tak na prawdę nic nie wie. Podobno to jest dlatego, żeby dosiać motylkowe, które wypadają. No, tak, ale u nas koniczyna rośnie jak głupia, dosłownie wszędzie, a darń na pastwiskach robi się kilka lat, ze o ziołach nie wspomnę.
Nowy, chyba bym już się nie dała wpuścić w kolejne małżeństwo. Miałam chwilę słabości zaraz po rozwodzie, ale cieszę się, że się rozmyło, przynajmniej zostaliśmy na stopie przyjacielskiej i czasem sobie pomagamy.
Co to jest płatność zwierzęca? 🙄
Wg Anglików i ich badań pastwisk (270 dni pastwiskowych na rok), dobry porost białej koniczyny daje 270 kg azotu na ha. To jeszcze ze studiów pamiętam, myślę, ze dobrze. U mnie wygląda, że to prawda
Ja też bym sie już nie dał wpuścić w kolejne małżeństwo 😆
Formalnych było 2 + nieformalnych 2.
U mnie dochodzi 3-cia nad ranem, trzeba się położyć.
Teraz już naprawdę DOBRANOC.
Nigdy nie wiem, która jest godzina u Zwierzatka w Australii, może też się juz kładzie spać, tylko następnego dnia 🙂
Zwirzatko,
Kalendarz piękny!!!!
to jest taka dopłata wyrównawcza do trwałych użytków zielonych (łąki i pastwiska) lub do traw sianych na gruntach ornych, ale w czystym siewie, bez motylkowych. Powstała za Leppera. Złośliwi mówią ze Lepper miał dużo łąk naturalnych i jakoś musiał z nich wciągnąć pieniądze. W tej chwiii jest to prawie tyle samo co do dopłata do np. do zbóż, albo traw z motylkowymi. Zeby ją dostac trzeba posiadać zwierzęta trawożerne (przeżuwacze lub konie, ale nie gęsi) w ilości 0,3 DJP/ha. Ciekawostka, że krowy się liczy według wszelkich prawideł w zalezności od grupy (buhaje, krowy jałówki, cielęta itp) a konie niezależnie od wieku i wielkości po 0,8 DJP. Czyli 3 konie wystarczają na 8 ha. Kuce liczyło się tak jak duże konie, więc dużo ludzi je kupowało tylko z tego powodu, najlepiej jak najmniejszego i najtańszego – przeważnie były to emerytowane kucyki z Niemiec – robiłam paszporty to wiem. Tyle, że do uzyskania tej płatności, która weszła w życie w 2007, trzeba się było wykazać posiadaniem zwierząt do 31 marca 2006. Chyba, że ktoś był nowonabywcą ziemi, lub wcześniej nie brał żadnych dopłat.
Na dworze +-0, leciuteńki śnieżek popaduje i się nie topi, na jutro w nocy uniwersytecka przewiduje parwie do -10, ale to może w Połczynie. U nas na górze potrafi być cieplej (o ile nie odwrotnie 😀 )
Dzień dobry wszystkim 🙂
Osobne dzień dobry Barbarze, już się ścieśniam 😀
Haneczko, Nowy, dzięki za kolejne ciepłe słowa powitania. Dobrze, że ten stół taki obszerny, a biesiadnicy gościnni!
Z tego wczorajszego niby śniegu śladu już nie ma, za to poranek słoneczny się robi, choć rześki. Też się cieszę, że nie jest mokro, bo podobnie jak Żaba muszę wycierać psie łapy po spacerach i już mi lżej, bo ja mam tylko cztery (zawsze myślałam, że aż cztery).
YYC, przemyślałam jeszcze te Twoje pytania i dochodzę do wniosku, że żeby nie wiem ile pisac i czytać o zaletach tamtejszej kuchni, czy urokach krajobrazów, to i tak poza sobą świata nie będziecie widzieć, jak to bywa w takich romantycznych, miodowych okolicznościach, czego Wam serdecznie życzę.
Ja tam sobi nie wyobrażam jak Haneczka jeszcze może się ścieśnić. To się po prostu nie da.
Oj ale się dzieje. Wszyscy dzwonią, gdy ja latam z psem 🙂 Mamo informuję Cię, że mamy sekretarkę w telefonie (słyszałam wyraźnie jak się wczoraj upierałaś że nie – mimowolnie upierałaś się mówiąć do telefonu 🙂 – odebrałam dzisiaj 3 twoje wiadomości)
Za oknem szaro a ja lecę szorować ściany w kuchni. Pod nieobecność Pyry zjadłam wczoraj obiad niepopularny, czyli pizzę popijając czerwonym winem – a co, Rawno na śniadanie zafundowałam sobie sałatkę z mozarellą. Poza tym oddałam pyrowe firanki i zasłonki do obszycia (będą w środę) i kupiłam w sklepie internetowym nowy żyrandol do dużego pokoju – ciekawe, czy dowiązą go do świąt. Inna sprawa, że dzisiaj w osiedlowym sklepie za 3 pary skarpetek, 3 chemiczne ustrojstwa niezbędne do sprzątania i dwa browarki, żeby się dobrze sprzątało zapłaciłam tyle co za 1/4 tego żyrandola. Po prostu…. szkoda gadać. Miłego dnia wszystkim życzę
Tu Jotka z komputera Moraga,
Morag zapedzila mnie do komputera a mojego Slubnego do drobnych napraw w lazience, ktorych niestety nie da sie chwilowo wykonac z powodu braku oprzyrzadowania
Pyra rozbila oboz nikotynistow w kuchni.
Teraz Morag wychodzi na poszukiwanie takowych.
Pyra z Moim wybieraja sie do LiDLA na przeciwko, bo Pyra chce zobaczyc „co jest i czy czegos nie potrzebuje”.
Wczoraj zrobilismy spacer wieczorny na jarmark. Pyra zaakceptowala wehikul i obiecuje relacje z Berlina z perspektywy damy w „lektyce”.
Objadamy sie nieprzytomnie. Morag przechodzi sama siebie w goscinnosci. Pasztet Slubnego cieszy sie uznaniem.
Przed nami wyprawa „w Berlin”, a wieczorem koncert Wainachtowy.
Nie pada.
Pozdrowienia od wszystkich 🙂
jotka
hej …. hej … tam w Berlinie … bawcie się dobrze … 😀
Jotka z komputera Morag,
zgodnie z rozkazem Morag doczytalam wczorajsze i dzisiejsze wpisy, dziekujemy za toasty my tez o Was pamietalismy i przy winie i przy dekustacji, „po kieliszku, po troszeczku” nawewek roznistych.
Slysze na schodach Pyre i zaraz jej pokaze wpis Mlodszej, ale sie zdziwi 🙂
ho ho … poważne rozmowy o małżeństwie …
„Głuchy mąż i ślepa żona zawsze tworzą idealną parę” .. przysłowie podobno duńskie … 🙂
Berliński desant w akcji 😆 Pyra, po co Ci Lidl 😯 W co inne miałaś oczy wsadzać 😯
Barbaro, wbrew temu co insynuuje Żaba, jeszcze nie grzechoczę gnatami, a chrzęszczą mi tylko niektóre 😉
Pyra berliska na stanowisku
pojechala prowincjuszka do miasta , ma po drugiej stronie ulicy sklep i przyszla napowrot bez zakupow – nie potrafilam znalezc migdalow i oplatkw do pieczenia, chociaz dostalam od <<morag map? drogowa. Teraz wychowywany jest kociak – wolno mu zjadac pasztet z widelca, a nie wskazane jest wyjadanie z talerza.
Uffff, wnuczęta z zięciem pojechały do domu via Połczyn, czyli zawadzili o aptekę. Ja też się z nimi zabrałam, kupiłam nową porcję trutki dla gryzoni (nie wiem co z nią robią, czy im tak posmakowała, ale znika w tempie paczka dziennie) i nową szczotkę do zamiatania (mamusia sprząta, czy odlatuje – zapytywał mój mąż moją Mamę), stajni oczywiście, i jeszcze trochę rzeczy do piecznia ciasta.
Wracająć z miasta wyrzucili mnie pod bramą, pięć radosnych suk z łapami górnym drążku, chyba nikt by nie wszedł. Mila pojechała z nimi do domu, jedna sztuka mniej.
Wyrzucam konie na dwór i czekam na siano.
Mamo Pyro daj sobie spokój z tym Lidlem 🙂 Może coś innego Ci sie spodoba niekoniecznie związanego z jedzeniem 😀 Wrzuciłam ręczniki do prania a zaraz za tym lecą firanki wiec pędzę myć okna. Moje plany weekendowe są tak wielkie że jeśli uda mi sie zrobić chociaż 1/3 przed powrotem Pyry to i tak będzie super. Oj jak mi się nie chce mimo wielkiej motywacji. Radzio mnie rozprasza i zaraz będzie prosił o wyjście
Ps Zakupiłam gwiazdę betlejemską w kolorze biało-łososiowym
Jolinek,
zrobiłabyś jakąś „gorącą linię”, żeby można było Cię złapać…
Blogujesz tutaj, aż się kurzy, a komórka i email też się chyba kurzą…
Problem jest z biletem, którego nie ma 🙁
odpisałam … telefon sobie jest na cicho bo sobota …
Pyra przy maszynie – czekamy na chinska kawe, ktora gotuje QWlodek, maz Jotki. Jeszcze jeden z panow, ktorzy potrafia wszystko. Czeka nas spacer po miescie, jednym slowem, kiedy nastepny ray bede pisala, bede w stanie trupa niedotrupionego.
Pyro dasz radę … 🙂
Paweł odpsałam 2 razy … telefon właczony … 🙂
odpisałam ma być … he he
kod 9696
Witam w to lekko-mroźne południe i życzę udanego dnia. 😀
Szanowna Delegacjo Blogowa – tak trzymać !!!! Bawcie się wesoło i korzystajcie z berlińskich atrakcji, ile wlezie !!! tylko pamiętajcie o zdjęciach !
Matka – przecież ty jesteś niezniszczalna! Będzie dobrze a ile wrażeń. Baw się dobrze a potem zdaj relację a jalby co to przecież wzięłaś „piguły” więc nie strasz blogowiczów. Chińska kawa… ciekawe, czym się różni od brunetki z gruntem (czyli ulubionej kawy Pyry – Gevalia)
Przeczytałam pierwsze wpisy po wczorajszym i zaraz wam mówię – nie wierzcie w to, co Stara Żaba o sobie kumka, jako o zgryzliwej i złośliwej teściowej. Już to widzę 🙄
Wracam do poczytywania do tyłu.
Krysha, właśnie o to chodzi, że poza polskim sosem na wigilię, ja ćwok zupełnie nie wiem do czego można użyć wina w kuchni. Tym bardziej, że nie mam pojęcia, czy któreś z nich nie jest półsłodkie i czy takie też można użyć do dosmaczania mięsa. Po tylu latach i trzymanych nie tak jak się powinno przechowywać wino, z całą pewnością nie nadaje się już do picia. Cokolwiek o przechowywaniu wina wiem od Was.
Miałabym ochotę ciut poeksperymentować i zrobić sobie np. kurczaka w winie, ewentualnie tylko w winie moczonego z ziołami, przed duszeniem. Ale jak zwykle się boję sknocić, bo nawet nie wiem (taka stara a nic nie wie 🙁 ) czy kurczaka można dać do zalewy z białym, czy czerwonym. No i widzisz z jakim ćwokiem kulinarnym macie tu do czynienia ?
ja to chyba zjadę do Żaby na wiosnę i popracuję trochę fizycznie by się dowartościować psychicznie …
Alicjo, to że Żaba ma serce po „słonecznej” stronie, to już wszyscy mieli się okazję nie jeden raz przekonać. 😆
Zgago,
wina chlusnąć do każdego mięcha – do białego białe, do czerwonego – czerwone. Dla mnie pretekst – muszę otworzyć butelkę, bo przecież trzeba podlać…
Stoje po wytrawnej stronie – i w polsce nie mogę sie rozeznać na winach według tego „półsłodkie” i takie tam, dlatego zawsze wybieram to, co znam stąd.
Zgago, nam się udało, w czasach wczesnomałżeńskich, zrobić kurczaka w winie – tyle tylko, że było półsłodkie. Sukces kulinarny to to nie był! Ciutek się wtedy zraziłam do takich pomysłów, ale potem mi przeszło, jednak dobre wino stanowczo wolę aplikować organizmowi bezpośrednio. Wino w butelkach się tak łatwo nie psuje, a tu na blogu toast codziennie o dwudziestej, więc może tak zużyjesz. W końcu nic nie stracisz, jak wyrzucisz wino po spróbowaniu. Albo nielubiani znajomi? Też metoda! A może jakieś risotto? I tak musisz spróbować przed użyciem, więc degustacja Cię nie ominie.
Zamróz u mnie na oknie 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_1116.jpg
p.s.
To od wschodu (do zachodu słońca – Skaldowie), dlatego słońce mi podświetliło z tamtej strony tęczy 😉
Krysha, Alicjo, dziękuję Wam 😀 Faktycznie, to chyba najlepszy pomysł, żeby najpierw skosztować. Idę się przekonać, oczywiście sprawozdam. 😀
Piękny ten zamróz! U nas okolice zera i nieco naprószyło, ale na drogach chlapa, więc zatykają dziury na mojej ulicy asfaltem. Serio!
Nowy ta „filozofia malzenska” wspaniala, usmialem sie sluchajac jak juz dawno nie i z miejsca podeslalem Basi, dzieki 🙂
Stara Zabo a ja myslelm, ze kazdy facet slucha swojej zony i nie ma nawet co podskakiwac. Zawsze sie smialem do swoich przyjaciol, ze zanim ktorys z nich podejmie decyzje to spyta najpierw zony a zona decyzje podejmuje od razu i potem meza o tym informuje. A tu Zaba takie rzeczy i mi zalamuje naturalny porzadek swiata 🙂
A co do pogody to u mnie na teraz jest -21C i lekki snieg sypie. Swieta zapowiadaja sie biale.
Zgago,
oba wina nie są stare! Białe wstaw do lodówki, niech się ochłodzi. Medoc na pewno jest wytrawny. Jeżeli butelki nie były otwierane, to nic im się nie stało.
Haneczko, siedzę tak blisko, a ani grzechotania ani chrzęszczenia nie słyszę nic a nic, słowo daję!
Na dworze ponuro, siąpi deszczyk, śnieg coraz niżej, jeszcze tylko dno doliny nie pobielone, a jutro to już ma być ZIMA z mrozem 😯
Zakisiłam kapustę, 2 słoje po ca 3,5 kg. Tym razem Osobisty zaoferował się z pomocą, ale jak zobaczyłam, co wyprawia z tą szatkownicą, to wolałam sama szatkować 🙄 Za to on tak pięknie pougniatał kapustę z solą i marchewką, najpierw w misce, a potem w słojach, że warstwa soku ma chyba z 5 cm 😎 Szatkownica jest znakomita, robota szła błyskawicznie i zajęła mniej niż godzinę. I nic sobie nie obcięłam 😉 Żałuję tylko, że nie nazbierałam jesienią borówek i nie zamroziłam z myślą o kapuście. Borówek było w górach od groma, zrobiłam trochę w słoiczkach, jak zwykle. Potem i tak się o nich zapomina 🙁
O filozofii małzeńskiej nie ma wiele do rozprawiania. Albo od razu zaskoczy, albo nie, i „przeskakuje” z czasem.
Mnie sie trafiło jak ślepej kurze ziarno (i odwrotnie), bo od pierwszego dnia po dziś, a ten pierwszy dzień (wieczór) – będzie 29-grudnia 36 rocznica.
Może tajemnica tkwi w charakterach – kto zna mnie i Jerzora, wie, że trudno znalezć dwa tak różniace się. Zasada plusa i minusa? 😉
Oczywiście ja jestem plusem 😎
Barbaro,
chrzęści to chrząszcz w trzcinie w Szebrzeszynie (gdzie przepiórki trzy
podpatrzyły, jak raz w trzcinie cietrzew wieprze wietrzył.
Wietrzył cietrzew wieprzy szereg
oraz otomanę,
która miała trzy z nóg czterech – powyłamywane 😯 )
a haneczka grzechocze 🙂
No, nie grzechocze – wiotka jest jak trzcina. I na d… nie usiedzi, tak nią miota. Zapewne dlatego figura nastolatki 🙂
Barbaro, witaj przy blogowym stole 😀
Wszystkim potencjalnym nowym blogowiczom radzę powtarzać pierwszy wpis po tym jak został zaakceptowany, wówczas nie przejdzie niezauważony. No i nie zrażać się brakiem reakcji na początku 🙂
Brygadzie szturmującej Berlin życzę pięknego wieczoru i mnóstwa niezapomnianych wrażeń 🙂 No i siły do opisywania.
Komu mało mroznych malowanek – to ze stycznia tego roku, na tak zwanym „zimnym ganku”.
http://alicja.homelinux.com/news/Mrozy-2009/
yyc’u, ale mój mąż był pilotem (cywilnym), nawet bardzo dobrym – to akurat nie ma nic do rzeczy, pilot to pilot
Warszawa ciemna od pól godziny … i komu to potrzebne …
Jaki szturm, pytam ja si?? Wda si? w to sw. Piotr albo inny patron pogodowy, leje, pada, siapi i od pocyatku. Mielismy zwiedzic paradna czesc Berlina, wysiadl nam (tfu nie nam, my jeszcze bez sztucznego zasilania) w aucie, akumulator, psiakrew!).l Znajomy Turek, znajomego geya Grazyny, przylecial w deszczu podlaczyc swoje ustrojstwo i dzieki temu wrocilimy do domu. Bylismy w ciekawym miejscu ´wielki sklep, na narozniku ulicy, a wewnatrz skrzyzowanie ciucholandu z antykwariatem i kupa durnostojek ´miejsce, do ktorego mieszkancz znosza rzeczy niepotrzebne, utrzymuje to samorzad dzielnicy, a zysk idzie *na potrzeby*. Szynel z czarnej skory do samej ziemi – 30 jewro, kurtka mlodziezowa w kolorowe parasole – osiem w tej samej walucie itd itp. Tak naprawde do sprawozdam dopiero z Poznania, teraz nie mam cierpliwosci do klawiatury
To pisała Pyra jak się rozumie … a jakby morag się czytało … 😀
Alicja, kto nie usiedzi? Ósmą godzinę siedzę 👿 kamieniem 👿 No ile można, muszę się potem powiercić 🙂
Pyra trudnym szyfrem nadaje, szynel ze skóry 😯
Toż ja od razu zmiarkowałam, ze to Pyra nadaje 🙂
Haneczko,
Ty się nie kłóć i nie zaprzeczaj, nie usiedzisz 10 minut!
Pogadałam z moja ulubioną szwagierką Tereską – w Ciechocinku na rekonwalescencji po tej wrednej chorobie… potrafi juz przejść pare kroków bez podpórek. Uparta baba, ale też rozsądna (zawód – pielęgniarka) i wie, co moze, a co nie, i zeby nie przeginać, bo można sobie szkodę wyrządzić.
Wpół do jedenastej minęło, a ja w szlafroku 🙄
Moze dzisiaj wypijemy za ponowne wziecie Berlina z marszu. Ciekawe czy wyprawa znalazla juz ten Pergamin a szczególnie bikini Heleny na której tak zle skonczyl Napoleon Buonaparte. Kiedys wisialo zaraz przy wejsciu z lewej strony.
W osobnej gablocie ma sie rozumiec. Nie jestem tylko pewien czy chodzilo o Pergamin czy Pergamon. Rozumiecie chyba, ze przy tak zmiennej pogodzie moga powstawac rózne chwilowe zalamania pamieci. Tak czy inaczej toastujemy.
Pan Lulek
Witam serdecznie Barbarę.
Dziś był dzień zakupowy. Z najważniejszych rzeczy kupione zostały regały i biurko / mają być już w przyszłym tygodniu ! / oraz piękny karmnik – drewniany na stojaku. Stoi już w ogródku napełniony słonecznikiem – mam nadzieję, że sikorki i reszta towarzystwa ptasiego zainteresuje się nim. Tymczasem muszę szykować się do wyjścia – jedziemy do opery na ” Wesele Figara.
Jestem po godzinnej rozmowie telefonicznej z bratem Pyry, czyraj wujkiem ufff – bardziej się zmęczyłam niż po myciu mebli. Mamo z okna w dużym pokoju już widać świat. Ale nie z twojego 🙂
Barbaro witaj – witamy przy stole.
Alicjo zdjątka śliczne. A ja teraz słucham tego 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=FZ70gOAcW7E
Pyra to częściej powinna wyjeżdżać to Pyra Młodsza też będzie nam tu pisała … 🙂
Młodsza
dzięki za, tego nie znałam. Troche trzeszczy, ale piękna piosenka. Oh jej, a czego oczekiwać po Młynarskim…przecież to klasa sama w sobie.
Nemo, Krystyno i Pyro młodsza, witam serdecznie!
Alicjo, piękny wierszyk, w sam raz na dyktando, ale czy ten chrząszcz to przypadkiem nie brzmiał zamiast chrzęścić? Absolutna zgoda co do Haneczki, podziwiałam tę smułość na zdjęciach, pozazdrościć.
Pyrowa piosenka też mnie ujęła!
http://www.youtube.com/watch?v=gV_yOsFTRuo
Barbaro,
jasne, że brzmiał, ten chrząszcz, ale mi się skojarzył 😉
Jolinek… nie smędzmy…
Ja tez jestem po tej smetnej stronie, bo tak jakoś wychodzi, ale..
http://www.youtube.com/watch?v=7mrmKwFE1wY
🙂
każdy ma swoje ale … Alicjo … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=1gjVzT9x-JU
zeby blizej kuchni
Oj lubię Raz Dwa Trzy a ta płyta z piosenkami Młynarskiego jest genialna. To jeszcze jedna piosenka z tego albumu
http://www.youtube.com/watch?v=vQmAuXOaMMg&feature=related
Idę po browarek. Właśnie wróciłam z Radziem ze spacerka. Czy u Was w domach też produkuje sie tony śmieci? Ja naprawdę nie wiem, jak my to robimy 🙁
Na dworze lekki mrozik ale ja naprawdę lubię mróz, słońce o chrzęszczący śnieg pod nogami. No ostatnimi czasy w Pyrlandii śniegu jak na lekarstwo dlatego co roku staram się chociaż raz w roku wyjechać zimą w góry
🙂
Nogi same podrygują… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=bBUglbrfguk&feature=related
Wyslalam innych na koncert choralny w kosciele sw Marka (GPS podaje, ze 12,2 km od domu <Doroty) a ja planuje polgodzinna drzemke, po nieprzespanej nocy i totalnym przemoczeniu odziezy. Dagny tez zostala. Berlin zdecydowanie mi sie podoba, grudzien w Berlinie nie podoba si? zupelnie. Morag jest wstretny klamczuch wydziwiajac na swoje mieszkanie – powinna na kolana i do Czestochowy. Nie wie dziewczyna, co plecie. Ide spac. Do zobaczenia na blogu. Pyra.
O to to Sławku. Ja właśnie takie klimaty lubieje
Do śmiechu w temacie świątecznym – naprawdę warto. Mam nadzieję, że nie obrażam nikogo uczuć religijnych i nikt mnie nie wyśle na chójkę
No i zapomniałam dać sznureczek
http://www.youtube.com/watch?v=RAkxXkArt_Y
Malunki.
http://alicja.homelinux.com/news/img_6724.jpg
Śmieci jeden mały worek, woreczek nawet raz na dwa tygodnie. Kupujemy co tylko się da bez opakowań. Jakos nas obchodzi jeszcze TA ZIEMIA
która…
Uśmiechów wiele ma…
O….
http://www.youtube.com/watch?v=VC2gsLinYBk
Krysho, Alicjo, dziękuję Wam jestem znowu jak bąk objedzona. Tylko tym razem jadłam tę ćwiartkę kurczaka, chyba z pół godziny (zamiast 15 minut, jak dotychczas), po raz pierwszy delektowałam się „pospolitym” kurczakiem. To było niebo w gębie 😆 Muszę dzieciom zrobić jak przyjadą na Sylwestra. Ale będzie szok. Oczywiście przyznam się, że to Blogowisko mnie zainspirowało 😆
Nemo Tobie dziękuję za wskazówki, co mam dalej robić z tym białym, już otwartym. Czerwone schowałam do swojego … nocnego stolika 😉 bo w nim jest najchłodniej, jako, że śpię przez cały rok (chyba, że temp.spadnie do -15 st.C) przy uchylonym oknie a w dzień mam kaloryfery tylko na super-minimum.
Zgago,
ja mam w lodówce zawsze napoczętą (lub nie) butelkę białego na podorędziu 😉
Smieci do wyrzucenia mam raczej mało. Obok podatku za wywóz śmieci płaci się za każdy worek tj. kupuje rolkę specjalnych (innych śmieciarze nie zabiorą) worków np. 10 sztuk po 35 l kosztuje 19 Fr. Ludzie więc pilnie segregują i wyrzucają szkło i metale (puszki) oraz butelki plastikowe do specjalnych pojemników, a odpadki organiczne zanoszą w zielonym wiaderku na gminny plac kompostowy. Makulaturę zbiera szkoła.
Zabo cos dla Ciebie
http://www.youtube.com/watch?v=k3YgqVeHRBE
Ja też segreguję śmieci mimo, że nasz zarząd wspólnoty nie ma zamiaru załatwić odpowiednich pojemników (ponoć ich wywóz jest dużo droższy), więc latam kilka bloków dalej, bo spółdzielnia mieszkaniowa zadbała o pojemniki na segregowane śmieci. Tym sposobem raz w tygodniu mam 1/3 worka (30 l ) do wyrzucenia.
A elektronikę i inne niebezpieczne rzeczy typu; wypalone żarówki energooszczędne, urządzenia AGD, części komputerowe wywozimy 1 raz w roku z przyjaciółką, która ma samochód, na drugi koniec miasta do firmy utylizacyjnej.
Komp zwariowal kompletnie ale bedzie punktualnie wypite
Pan Lulek
No!
Krysha, co „no” ? 😉 Z pełnym dzióbem nie umiem stukać 😀
Oczywiście za całe Blogowisko, żeby zdrowe i wesołe było, ze szczególnym uwzględnieniem „berlińskiej delegacji” 😆
Jolinku żle zrozumiałaś Nowego. On był na Greenpoincie na zakupach tylko. Mieszka jak przystało na dżentelmena w milionerskiej, a właściwie, miliarderskiej okolicy, Hampton (jest ich parę) na Long Island. A ja odpoczywam po krótkim, ale intensywnym rejsie, bo byłem sam na 42 stopowym jachcie. Trochę roboty było i 36 godz. bez snu. Odpoczywam, tzn zamiesiłem chlebuś. Będzie z suszonymi śliwkami. Dusi się też gulasz z żołądków. Ewa nie znosi i mi nie pozwala, że niby to na cholesterol itd. Na szczęście poszła na ciuchy na cały dzień. Hulaj dusza, piekła nie ma! Jest za to rum ze skondesowanym mlekiem. Sam wynalazłem! Razem ze szwagrem…
Śpieszyłam się, żeby było punktualnie wypite, jak Pan Lulek kazał! Za nastroje!
skoro Pyra poszla spac to zabiore sie do czytania chinskich nowel.
przed chwila wszedlem w ich posiadanie, calkiem przypadkowo.
prawde klepiac, to nie znam tworczosci miliardowej ludnosci. ale skoro nadarzyla sie okazja nabycia tych malych kieszonkowych opracowan to czym predzej przystepuje do ich czytania. jesli tylko beda zaslugiwaly na recenzje to nie macie sie czego obawiac. klepne toto w ramach ogolnoplanetarnej jednosci smakow
a zatem
za tych co tu przybyli
jak rowniez za tych co stad odeszli
i nie zapominajmy o tych co nas podczytuja
Takiego kodu nie mogłam nie wykorzystać – ffff Prawda, że śliczny ?
Dobrze, nie nie trzeba go na głos wypowiadać 😉
Dobry wieczór Towarzystwu,
Toast wzniesiony za całe blogowisko w kraju i na świecie.
Dzień spędzony bardziej przyjemnie niż pracowicie.
Na początek giełda komputerowa (Witek), w międzyczasie obskoczyłam kilka antykwariatów, gdzie za całe 10 zł. nabyłam książkę Marii Disslowej ? Jak gotować ?. Najwięcej czasu spędziliśmy na giełdzie minerałów oraz wyrobów jubilerskiech w Spodku, gdzie nabyliśmy nieco prezentów, zapas zielonej herbaty i Yerba Mate na spróbowanie.
Kurczak na jutrzejszy obiad się marynuje (oliwa z cytryną, zioła czosnek), zaraz biorę się za francuski (korepetycje), a w perspektywie pani Disslowa…
Troszeczkę się spózniłam, ale tylko troszeczke, spełniłam za całokształat, na wszelki wypadek.
I jesli chodzi o ten miliardowy+ naród, to pamiętajcie, ze ja mam nogę w drzwiach – synowa 😉
Czyli – mamy wtykę 😎
Kapitanie… tez coś… cholesterol! Nie miał człowiek kłopotu, dopóki nie zaczął grzebać w encyklopedii i nazywać wszystkiego … 🙂
ahoj Kapitanie
mi tam nie straszne pieciometrowe fale. wiem z autopsji jaka to wysokosc. nie dalej jak w sierpniu tego roku spadlem z tego pulapu na plaze. byla lekka kontuzja, ktorej konsekwencje czuje jeszcze do dnia dzisiejszego. ale nie takie rzeczy, no moze nie ze szwagrem, ale mam za soba 😆
25 wezlow to rowny wiatr. jeden z lepszych jaki mozna sobie zyczyc. szczegolnie po tym jak przegna ciezkie chmury. i nawet jesli sie wzmocni to przy temperaturach powietrza tym wystepujacych jest przyjemnoscia nadstawic nozdrza do przewietrzenia
Twoja lodka Kapitanie
od ilu wezlow wchodzi w slizg?
marze o tym, by taka wielka skorupa sliznac sie po oceanie
Ewa… ja Ci korepetycji z frencz udzielę darmo – na wytłuszczczone klepnąć akcent:
Komar żabę
kopnął w dupę
a żaba się dąsze
że komar ją kąsze 😉
I niech mi nikt nie mówi, że to nie po francusku!
na moje ucho to to po franzuskowemu
😆
Alicjo! jak ładnie się do mnie zwracasz! Masz rację absolutną. Już starożytni twierdzili, że głaskanie kapitana załodze wychodzi na dobre! A ten chrzaniony (F…ck) cholesterol jest tylko na poparcie Ewinej tezy, że żołądki są be! Aktualnie mam circa about 145!! Jak poborowy…Będziesz miała zdrowego skippera! A TOAST TO JA SĄCZĘ, SĄCZĘ, SĄCZĘ…
Alicjo,
Boskie te twoje korepetycje 😉
Jutro przekażę uczniowi, bo dla ścisłości – nauczam ja.
Arkadiusie. Jach kilowy wchodzi w ślizg ino wtedy, kiedy kapitan przekroczy poziom stanu wskazującego i to tylko w jego percepcji! Wiatr północny 25kts na Golfstromie buduje duuuuże fale. Kierunki południowe tamże są marzeniem skipperów
Dodam, że dlatego tak się dzieje, bo Golfstrom płynie na północ. Wiatr przeciwko prądowi na całym świecie daje popalic! Na rzece też. Oczywiście to zależy od prędkosci prądu i wiatru.
Dzięki Nowy za kartkę. Doszła. Cieszę się też, że „Rodaku czy ci nie żal” znalazł sie w dobrych rękach.
to mamy sie tylko bujac 🙁 Kapitanie
Piotrze
jestesmy zaniepokojeni stanem Twojego zdrowia po wysluchaniu, nie wiem czy ostatniej audycji o sardynii
zdrowie Gospodarza
Arcadiusu,
najważniejsze, że brzmi, niekoniecznie w trzcinie, ale… kumka 😉
Ty się lepiej wylizuj z tych kontuzji, masz być zwarty i gotowy na jachcie Kapitana! (Alicja póki co się podlizuje).
Ja i Przyjaciel będziemy za majtki pokładowe 😉
Znaczy – dziewczyny przyozdabiające pokład 🙂
Żołądki są be? Ja tam sie nie znam, ale te kurczacze nie wyglądaja mi cholesterelowo, bo cholesterol z tłuszczem mi się kojarzy, a to-to chude, i niejeden raz robiłam żołądki kur*wskie a’la flaczki.
Acadiusie. Jeszcze sie wymądrzę. Jacht kilowy ze względu na opór czołowy i opór powierzchni zmoczonej nie może wejśc w ślizg. Maksymalna prędkośc dla mojej łódki jest 8 1/4 węzła. To nie to co windsurf czy kite
Muszę uciekac., Ewa dzwoniła, żeby ją wyrwac z tego molocha konsumpcjonizmu. Od 2 lat mamy tylko jeden samochód. Bo i po co staruszkom więcej?
Kapitanie,
my są trzy pozostałe członki załogi, w razie co Arcadiusa spętamy, żeby nie fruwał i nie mieszał – on ma do kambuza!
Nie takie my… ze szwagrem 😉
nie ma problemu Kapitanie
nalejesz po szklaneczce rumu to wyskoczyma z Alicja za burte i popchamy 😆
bedzie slizg jak talala
Arcadius,
zle czytasz. Kapitan rzekł – eh… do czorta, piwo będzie, nie zaden tam rum.
Rum ewentualnie przy zawiniątkach do portów 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=DrQU6uApLDE
ah, do czorta!
osiem knotow 😯 Alicjo to my po kudamm`ie szybciej chadzalismy 😉
Arkadius, Twój toast tak mi się spodobał, że spełniam, spełniam i speł…
😳
haneczko
Ewo, czyżbyś kończyła „koperbudę” 😉
Jest dobrze 🙄 jeszcze 🙄
Haneczko 😯 😆 😆
Arcadiusu,
Jerzor pojechał po dostawę płynów uzupełniajacych tę tam równowagę hydro w organizmie. Piwo przywiózł 🙄
A wino?!
Jak trzeba bedzie popchnąć łajbę, to wyskoczę za burtę 🙂
Pływam jak ryba, jedyna sportowa dyscyplina, w której jestem dobra, bez fałszywej skromności!
No nic, wracam do kuchni uszkować…
cichal trochę skrótowo napisałam … i teraz jak to przeczytałam to też mi wyszło, że można to zrozumieć tak jak Ty zrozumiałeś …
mój kolega też mieszka i pracuje NY w lepszej dzielnicy a o tej polskiej ma podobne zdanie jak Nowy …
mrozik i mnie dzisiaj głowa boli od tej zmiany klimatu …
Pyra przy tym urzadzeniu czuwa i duma.
wydumalam otoz ze biore rozwod z Arkadym niejakim. Rozdzial od stolu, loza i innych okolicznosci oglaszam.
Bylismy w miescie ogladac dekoracje – swiateczny Berlin z okna hondy koloru sliwka grafitowa z polyskiem perlowym. Serio – inaczej nie potrafie tego koloru opisac. Reszta poxniej.
maragu, nowa pora „Poksniej”
o Arkady Pyrze podpadł …
cichalu to Pyra nowe pory wymyśla … 🙂
Do stu par beczek kartaczy!!! Ogórki się mnie „zebżdziły” (tak mówiła zaprzyjażniona gażdzina z Kościelisk). Znaczy się zepsuły, zgniły. Już raz mi się to zdarzyło. Kto wie dlaczego? Wszystko było lege artis Piotrensis!
Uszkuję (przerwa teraz poobiadowa), popierogowałam, żeby nakarmić Jerza (Jerze lubią pierogi z kapustą i grzybami, w ogóle każde pierogi, ale takie akurat były na podorędziu).
„Uczennije uwidjeli w mozgu podlost” – ten nakarmiony na kanapce teraz leży i czyta jakieś tam ruskie gazety online. A ja mam iść uszkować 👿
I ukradkiem wyżera czekoladki z Baileys cream, dostałam od Franka – ani jedno, ani drugie mi nie pasuje, ale to je moje , niech zapyta!
http://www.youtube.com/watch?v=4-CeOWDBoFg&feature=related
Oddalam sie do zajęć, i wiadomo, że będę z doskoku, ileż mozna stać i lepić….
Kapitanie,
może temperatura za wysoka, dla tych ogórców? Musi być chłodno i ciemnawo. Chłodno… bo ja wiem… z 8C albo cos koło tego? Plus-minus?
ogórki złe były … też mi się tak zdarzyło i to wina ogórków …
Chyba Jolinek ma rację, (że nie Alicja – horrendum!) Raz juz tutaj robiłem w tej samej temperaturze (30C w dzień i 25 w nocy) i wyszły ekstraordynaryjne!
Aha, dla rozjaśnienia. Nie zaciemniłem, to fakt. Ogórki specjalnie brałem z jarmarku farmerów. Poprzednie były z supermarketu.
Cichal, podzielam. To złe ogórki były. Wywal i zapomnij.
Czekam i czekam, a Pyry poniższej jak nie było, tak nie ma. Jutro kolejne osiem godzin. Dobranoc 🙂
Haneczko! Wywale! Ale nie zapomnę!
haneczko. Czy to było zamierzone? Te złe ogórki a la Linda? no, no…
moje było .. 🙂 … ale nie wyszło
dobrej nocy tu i tam … 🙂
i pamiętajcie nic to Was nie kosztuje
http://www.pajacyk.pl/
Wysyłamy regularnie do domu dziecka w Częstochowie. Tam mamy przyjaciółkę lekarkę, która sprawdza rzetelnośc rozdziału. Mamy niewiele ale dzielimy się z tymi, którzy mają jeszcze mniej!
Jolinku! Przypominaj innym. Jestes Piękna!
Ja idę w ślady Jolinka, życzę wszystkim dobrej nocy. Tym w Kraju i tym w „delegacji” no i oczywiście wszystkim na wszystkich półkulach naszej pięknej Matki Ziemi !
Ale się „wzniosłam” a teraz będę dłuugo spadać 😉
Cudownych snów 😆
nie mogę spać …
ale idę
cichal czy to Ty młodzieniaszku ?
http://picasaweb.google.pl/cichal05/CentralPark#5384301098712373554
i snuje się za mną
http://www.youtube.com/watch?v=gV_yOsFTRuo
i po co mi to
Jolinku! Zaskoczyłaś mnie niemożebnie. To ja, ale było to 2 miesiące temu, żem juz nie tak młody! Akcja niezmiernie piękna. My wysyłamy do „Przytuliska”
O masz. Se siedzą i gadaja, a ja uszkuję!
Jerzor polał kolejne piwo, rozłozył sie na kanapce, a ja … nastawiam muzykę i wracam do uszkowania.
Przyznam… raz na rok lubię… ale nie mówcie nikomu!!!
Alicjo. Wczoraj moja przez 8 godz robiła pierogi na świeta dla całej rodziny, 10 osób! Widzialem Twoje ostatnie zdjęcia. Niech stracę. Mniam, mniam. (nie mów Jerzorowi)
ja Ci to wypomnę Alicjo w stosownym czasie … 🙂
cichal 😀
no idę spać …
Teraz ja ide spac przy okazji pytajac Stara Zabe czy przyjelaby mnie na wywczasy jako sily nieplatnej, nie najemnej na przyklad w charakterze Herkulesa do stajni Augiasza. Innych zadan tez moge sie podjac.
Teraz prosze myc nogi i spac.
Pan Lulek
Zaraz poczytam do góry, teraz na szybko zdjęcie 3-ciej tacy moich uszek, jajko dla porównania, zeby nie było, że wielkie wyrabiam sztuki.
Odłozyłam produkcję na jutro, dwie i pół tego, co widać zamrożone, jutro reszta, nie mam juz siły. O! I Jerzor polewał piwo 😯
Przecież on nie pije prawie 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Uszka.jpg
… to dopowiem, dlaczego to lubię. Spokojnie sobie te uszka lepię i wspominam stare czasy. Przewija mi się film przed oczami, wspominam wszystkich i czasem do tego ciasta pierogowego groch łzy spadnie. Ale nie będzie za słone, wierzcie mi 🙂
Dzisiaj ktoś mi podesłał ze szkolnych czasów trochę zdjęć, trudno się nie rozkrochmalić, ale i usmiechnąć, spoglądając do tyłu.
Byli czasy!
http://www.youtube.com/watch?v=JkOekFdhHAw&feature=related
Mówiłam, że mnie wezmie… na różne takie… zawsze tak jest przed świętami, jak się zabieram do tych wszystkich robót, których nikt ode mnie nie wymaga przecież… gdzieś tam z głębi duszy się wydziera, nostalgia, cholera jasna!
http://www.youtube.com/watch?v=lQEv6OPsvfY
Panie Lulku! Toć nie ma jak u Starej Żaby! Ciepły piec, cichy kąt, kto nie wierzy robi błąd!
Żabo! się rozkleiłem. Jak Cię spotkam, to Ci powiem…
…całkiem spokojnie dioija szklanę
o… nie tak miało byc tak!
calkiem spokojnie dopijam czwartą kawę 🙂
Nie dopijam, bo kawy nie pijam. O, a mam pół kufla LECHA , i chyba nie przepuszczę!
Zimno i mrozno, idę pod kordełke i te cieple nogi.
O, nie ma nikogo, widocznie w niedzielę lubi towarzystwo pospać. No to po cichutku zapalę światło i włączę ogrzewanie, bo zimniutko na dworze, całe – 5 st. C. Całkiem spokojnie dopiję kawę i do zajęć – obiadek i takie tam.
Arkadius, tak bredziłem o tej pięknej wyspie, że uznałeś mnie za chorego? Jeśli myślisz o chrypce i chrząkaniu to specyfila tego studia. Wszyscy narzekaja i chrypią. To chyba sprawa klimatyzacji. A raczej nie czyszczenia aparatury. A może jeszcze co innego masz na myśli?
zimniutko … na śnieg czekamy… pobuuuuuuuuuuuuuuuuuuudka … 🙂
Mrozny Berlin, sloneczny i rozdzwoniony dzwonami. Dziecko pojechalo na targi konskie, my, stare konie wybieramy sie na pchli targ. Jeszcze kilka godzin i wracamy do Pyrogrodu
Witam słonecznie i …ŚNIEŻNIE całe Blogowisko 😆
Za oknem zamiast szaro i ponuro, biało, bielusieńko (czyt.czyszciutko) i jasno !!!! 😆 😆 😆
Gospodarzu może Arkadius miał na myśli te żywe robaczki w serze, o którym Pan tak barwnie opowiadał ? (Brrr 😉 )
Chyba nie, bo przecież wiele jest stworzeń zjadanych na żywo. I ja je lubię. Np. ostrygi, percebes czy inne morskości. To by Arcadiusa nie zbulwersowało.
A u nas Zgago nadal szaroburo i brudno. Na snieg się nie zanosi. Jest tylko lekki mróz.
Idę na Koło czyli bazar staroci uzupełnić porcelanę. Stłukłem bowiem ulubioną sosjerkę Basi. Tam napewno znajdę taką samą.
Witajcie o poranku,
Zgago, nie kończyłam koperbudy, ale UŚ.
Za to mam na co dzień do czynienia z absolwentką Kopernika i muszę przyznać że porządnie tam uczą francuskiego 😉 .
ta ja wlascicielka lokum, oni sie smieja ze schwedentrunk nazywajac go plynen przeciw wszom…
O, Ewo, dopiero teraz zerknęłam na mapkę na Twojej stronie i skonstatowałam, że mam brata koło Ciebie, czyli w Chełmku. Świat jest mały, a ja mam dużą rodzinę. Czy Twoja Babcia pochodzi z Chrzanowa?
No, Jolinek, o dziesiątej to już miałaś pełne prawo zarządzić pobudkę!
Francuski to ja też znam i to kulinarnie:
Żan żre żur, a kon trawe. Akcent se sami połóżcie.
Metody zapobiegania nowej grypie stają się coraz bardziej drastyczne 😯 🙁
Ewo, wiem coś o tym, bo całe następne pokolenie w rodzinie kończyło Kopernika. Ciekawym tematem dla badaczy by było, jak to się stało, że od mojego pokolenia nikt nie chciał się uczyć ani „radzieckiego”, ani niemieckiego mimo, że korzenie rodzinne mamy bardzo pomieszane (jak to na pograniczach). Cała młodzież hurmem rzuciła się na francuski – jak się tylko znalazła możliwość rzetelnego nauczenia się tego języka.
Morąg, ale to tylko ze względu na zapach, czy na smak też ?
Krysho,
Moja „babiczka” pochodzi z Balina, małej wsi koło Chrzanowa. Ale rodzinę mam w Małopolsce i na Śląsku (Dolnym też). A w ogóle najbardziej czuję się związana ze Śląskiem i więcej wolnego czasu spędzam w Katowicach niż w Krakowie.
Nemo, 😯 😆 😆
Krysha, mój francuski jest na tym samym poziomie 😀 A niemiecki na tym: Der, Di, Das, ser mit kwas 😳
Zezarlo bez sladu. Za zaproszenie w charakterze Herkulesa od czyszczenia stajni
dziekuje Starej Zabie. Zamiast Dejaniry poprosze tylko o kogos bardziej stosownego. Moznaby uczyc ja konnej jazdy.
Pieknego dnia wszystkim.
Pan Lulek
Ale mimo kilku miesięcznych pobytów u kuzynki w Niemczech, nie miałam problemów z porozumieniem się 😉 Wystarczy poznać 3 słowa w danym języku ( o ile jest się tam tylko z wizytą) : proszę, dziękuję, przepraszam. A te akurat znam i w niemieckim, i francuskim, i angielskim 😉 Do tego uśmiech „bananowy” i wszyscy są mili i usłużni. 😆
Nie ma na was sposobu… ledwie oko otworzyłam, poczytałam pierwsze wpisy, juz sie spłakałam że smiechu. Znaczy, oka wymyte 🙂
Zgago,
Twoją znajomość niemieckiego podrzuciłam mojemu znajomemu Niemcowi, ciekawam, co na to powie.
Idę poczytać do tyłu.
Dzień dobry 🙂
Nemo 😆 cudne 😆
Czy mogę wkleić u Bobika?
Dzień dobry, ja już po kawce, wyspacerowana z psiarnią, spieszę donieść, że odsłuchałam przed chwilą wtorkowej audycji p. Piotra o Sardynii, bardzo smakowita i ciekawa, jak zwykle zresztą. W ubiegłym roku spędziłam tam krótkie wakacje i z tą audycją powróciły smaki, zapachy i koloryt tej wyspy. Oj, radzę się najeść przed słuchaniem, bo ślinka leci… A, jeszcze ucieszyło mnie to co Pan powiedział o zakazie nawiedzonych dietetyków żeby nie jeśc wieczorową porą, ósma wieczorem to przecież pora kiedy restauracje dopiero zaczynają się zapełniać.
Haneczko,
możesz 🙂
Barbaro, dietetycy-puryści pochorowaliby się, gdyby wiedzieli o jakich porach ja jadam posiłki 😉 Co ciekawe przez ponad pół wieku jadłam z regularnością szwajcarskiego zegarka. Po przejściu na zasłużony odpoczynek jadam o tak dziwnych porach, aż …. szkoda gadać. I jak na razie, odpukać, mam się z tym dobrze. 😀 Po Twoim wpisie, jak się zastanowiłam, to jeszcze dziwniejszą rzecz zauważyłam; jak przyjeżdżają dzieci, to jakoś wszystko „wraca do normy” – zakodowana potrzeba dawania dobrego przykładu ?
Alicjo, mam nadzieję, że przekażesz ewentualny komentarz znajomego ?
Poczytałam.
Mam nadzieję, że morąg jakieś zdjęcia potrzaskała ze zjazdu frakcji berlińskiej. Z wczorajszego uszkowania (i piwkowania) przypomina mi się, że były jakieś rozwody. Proszę o donosy!
Zgago,
pokażę! Zgroza, szósta rano, a ja wcinam kromuchę z boczkiem (z polskiego sklepu, czyli swojski) 😯
Wczoraj nie miałam czasu na jedzenie, przy tych uchach i piwkowaniu 🙄
Robię świąteczną listę zakupów. Po pracy pojedziemy do molocha, przemieli i wyssie, ale będę miała z głowy 🙄
…a ja się wzięłam za prasę, jak co ranka…. a było nie!
O, a ja teraz niechcący Zbyszka dojrzałam z 11-go, 9:39. Chopie, witaj serdecznie, bo nam się tutaj parytet dramatycznie załamuje. ASzysz. sceptyczny, Antka ni ma, Sławek się buntuje, Misia ni ma, PaOLOre bywa rzadko, zostaje Gospodarz, Arcadius, yyc i Nowy! Mało!!! O Panu Lulku nie mówię, bo on jest z innej bajki – lepszej!
To była 07:14 u mnie…. wylazłam w szlafroku, żeby to zrobić – zamróz 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_1132.jpg
Alicjo, po Twoich wczorajszych uszkowych wyczynach należy Ci się odpoczynek, ja jestem pod wrażeniem! Ze mnie taka gospodyni, że wigilijne kulinaria jak np. pierogi z kapustą i grzybami, zostawiam na ostatnią godzinę, choć co roku obiecuję sobie…
O, przepraszam, krysho, ja zawsze na posterunku! Nawet jak latam po świecie, to ze swoim lapkiem topem i nadawam, gdziekolwiek jestem!
Alicjo, warto było w tym szlafroku, piękny obrazek, no i ten śnieg! Podesłałabyś ździebko.
Też witam Zbyszka, widziałam ten wpis, ale pomyślałam, ze to stały bywalec tylko przeoczony przeze mnie.
Krysho, a Stanisław, a Cichal…
Psiakostka, ale se nagrabiłam! Masz Ci babo placek! (Może się przyda na święta). Stanisław mię onieśmiela ogromem wiedzy, a Cichala bardzo lubię za spacje po przecinku i kropce (i w ogóle za gramatykę oraz ortografię). Jak ja ich teraz przeproszę za przegapienie?
Barbaro,
już uzasadniłam (ponizej) moje skrzywienia uszkowo-pierogowe, raz na rok lubię zaszaleć i to jest taki wyjatkowy dzień – nikt nie wie, że takie misterium (no, coś w tym rodzaju) się u mnie odbywa, i jest to dzień zarezerwowany na wspominki i takie tam… może to typowe dla emigrantów, ale chyba nie, przecież co roku bywam w Polsce… i wychodzi na to, ze ja częściej się widuje z rodziną, niż rodzina widzi siebie 😯
Lubie tę wewnętrzną ciszę i zamyślenie, tak tylko dla siebie.
O, i masz! Rozgadałam się o tym na blogu 😯
Alicja pisze:
2009-12-13 o godz. 03:04
? to dopowiem, dlaczego to lubię. Spokojnie sobie te uszka lepię i wspominam stare czasy. Przewija mi się film przed oczami, wspominam wszystkich i czasem do tego ciasta pierogowego groch łzy spadnie. Ale nie będzie za słone, wierzcie mi 🙂
Dzisiaj ktoś mi podesłał ze szkolnych czasów trochę zdjęć, trudno się nie rozkrochmalić, ale i usmiechnąć, spoglądając do tyłu.
Byli czasy!
Oj, byli! Bronię się rękami i nogami przed takimi wspominkami, bo potem to już nic, tylko umierać – znajomi odchodzą, wszystko gorsze niż było, na nic człowiek nie ma wpływu… E tam, no co mi to, płakać lubię, ale z radości!
No, to idę sprawdzić tę cholerną zapiekankę (z ziemniaków i mielonego), bo ciągle twarde i twarde. Chłop mówi, że jeszcze nie spotkał zapiekanki z ziemniakami, żeby były miękkie! Chciałam mu udowodnić, że nie ma racji, ale chyba ma! Tylko mię proszę nie krytykować za takie plebejskie danie jak zapiekanka! Nie mam czasu na pieszczoty, ciągle muszę po czymś sprzątać, aktualnie po malowaniu przedpokoju. Do wieczora (wczesnego)!
…ale raz do roku jest taki dzień (lepienie uszek!), kiedy można sobie i popłakać, i uśmiechnąć się do się, i jakoś to wszystko porozgrzeszać, bo życie jest, jakie jest i jest jedno.
Nic nie jest gorsze, niż było. Świat jest coraz piękniejszy, a my wzbogaceni o rodzinę i przyjaciół, ubywa po drodze, ale na to nie poradzimy.
Kiedys nas też nie będzie. Cieszmy się, póki pora!
http://www.youtube.com/watch?v=3XDYdbzk6_Y
Krysha,
coś Ci podpowiem: ziemniaki do zapiekanek ugotować w mundurkach, obrać i stosować. Zawsze będą miękkie 😎
Barbaro,
u mnie w domu uszka i pierogi robiło się w wigilijne popołudnie i ja tę tradycję podtrzymuję. Ostatnio to nawet teściową zapraszam do współpracy, i tak się za wcześnie pojawia, więc ma przynajmniej współudział, a ja się mniej stresuję jej obecnością 😉 Że taka jestem niezorganizowana 🙄 I pogadać sobie można. Nie robię 12 dań, ale wszystko jest świeże, żadnych mrożonek. Choinka jest ubierana w wigilijne przedpołudnie. Stoi do Trzech Króli i dłużej.
Krysho, nie przejmuj się tak bardzo, nie chciałam Cie wpędzać w zakłopotanie (tu uśmiechnięty emoticon, ale gdzie go szukać?)
Alicjo, to piękne co napisałaś, przyznam, ze i mnie takie wspominkowe refleksje nachodzą nad np. makutrą, w ktorej ucieram mak, jak to robiła moja babunia, mama (zresztą w tej samej makutrze). Każdy zapewne ma takie swoje małe misteria, które zatrzymują nawet w „biegu” i potrafią rozkrochmalić .
Barbórko, podsyłam Ci sznureczek z samouczkiem, który nowicjuszom podesłało Blogowisko (Alicja ? ) :
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Miłych ćwiczeń 😆
Nemo u nas też choinkę się stroi w wigilijne do południa a kolację szykuje się popołudniu, tylko my zamiast uszek, gotujemy i smażymy ogromne ilości karpia 😀 Ilością potraw nigdy się nie przejmowaliśmy bo …. miała być „fura” karpia, zupy rybnej z grzankami i …. słodyczy od Dzieciątka 😉
Nemo, krynico wiedzy wszelakiej, dzięki! Zawsze podejrzewałam, że to musi być jakiś sposób. No to teraz drżyjcie narody, jak ja się wezmę za zapiekanki!
Zgago, u nas też uszka to wigilijne zajęcie, najpierw gotowanie grzybówki, a potem kręcenie grzybów i lepienie uszek. U nas neiważny barszcz czerwony, musi być grzybówka). Karpia to ja robię w przeddzień (faszerowanego w całości) oraz w wigilię (pieczonego z dużą ilością czosnku, zieloną pietruszką, oliwą i sokiem cytrynowym).
Dla naszych nowych stołowników podsyłam cudeńko, którym Nemo zadbała o mój codzienny, dobry nastrój 😆
http://www.youtube.com/watch?v=0Fl9HMM1Po8
Krysha,
ziemniaki ostudzić przed krojeniem, to będą ładne plasterki. Wszelkie warzywa do zapiekanek powinny być też podgotowane, każde osobno, wówczas lepiej zachowają indywidualny smak i kolor. Ogólnie składniki zapiekanek nie powinny się różnić czasem „dochodzenia”, wtedy nie ma problemu z przypaleniem lub rozgotowaniem jednych, podczas gdy inne jeszcze na wpół surowe, a ser na wierzchu przyrumieniony idealnie 🙄
Zgago,
nawet nie wiesz, jak mnie cieszy, że sprawiłam Ci taką radość tym filmikiem 😀
cześć bando
:::
jak to ładnie, że się trochę zimno na święta robi
jeszcze gdyby tak śnieg poprószył
..fajnie by było
:::
gospodarz wywoł mnie do tablicy z serami
aż mi się głupio zrobiło
że nie podsumowałem degustacji z magazynem WINO
..ale się poprawiłem
Witajcie. Filmik rozbawił mnie do łez – jest wspaniały Nemo!
U Pyry nie je sie karpi bo ja nie lubię (są za słodkie)a mamie sie nie chce kupowac tylko dla jednej osoby, więc jemy pstrągi albo dorsze w wigilię. W tym roku nie będzie żywej choinki bo ja wyjeżdżam a Pyra stwierdziła, że dobrze bo nie bedzie musiał sprzątać opadających igiełem- ja kocham zapach świerku ale nie można miec wszystkiego 😀 A teraz wracam w niedzielne popołudnie nadal sprzątac kuchnie bo jak Matka wejdzie do domu to go nie pozna – inna sprawa, że będzie miała problemy z wejściem, bo wszystko co wyniosłam z kuchni poustawiałam na korytarzu. Miałam malować duży pokój przed świętami ale brat mi powiedział, że sufit mi zleci na łeb więc szpachlowanie zajmie jakiś tydzień… zmartwiłam się i przesunęłam malowanie na styczeń. Lepiej juz spędzać święta w nieodmalowanym pokoju niż w trakcie remontu. Lecę dalej sprzątac słuchając tego 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=xH6VIjVjfsM&feature=related
Witam, goscie sa na trasie prowadzacej do Swiecka, Pyre wymeczylismy, ale chyba zadowolona, no to prosze kto nastepny…
Dzięki za sznureczki! Te emotikony nie są mi całkiem obce, ale żeby jeszcze ktoś palcem mi pokazał w co tu klepnąć (jak mawia Arkadius) żeby te buźki wskoczyły gdzie trzeba, nic to, pomalutku, dojdę.
Filmik o przestrzeganiu ciszy w niedzielny poranek – przedni, tak samo jak wcześniejszy żarcik o sposobie zapobiegania grypie, świetne.
A przy okazji, to u mnie też choinkę ubiera się w dzien wigilii rano, a te pierogi, to jak pisałam wcześniej, tuż przed kolacją.
U mnie też tradycyjnie choinka ubierana jest przed południem, a gotowe uszka rozpoczynają Wigilię 😀
Barbaro,
jeśli chcesz to 😉 to naklikasz spację średnik nawias zamknięty spację. Jeśli 😯 to naklikasz 8 i duże O, zawsze jest spacja przed i po emotikonie. Jeśli dwa emotikony po sobie to spacja między nimi podwójna. 🙁 to jest dwukropek i nawias otwarty. Spróbuj to samo z dwukropkiem i nawiasem zamkniętym albo dwukropek i D, dwukropek lol dwukropek itd.
Zgago i Nemo, na nic Wasze korepetycje, zapadam sie pod ziemię ze wstydu, owczarkowy poradnik przeczytałam (wydawałoby się, że ze zrozumieniem), ścieźkę od Nemo z pięć razy, no i jest tak, że jak klikam 8 wychodzi też 8, klikam O wychodzi O, to ja się pytam gdzie ten emotikon siedzi (może zajrzeć pod komputer?) W dodatku umarłam ze strachu przez to „zamykanie tagów” bo można coś tam zepsuć, to może ja już czegoś tu nie domknęłam i cały blog się zawali?
Barbórko, bo emoikonki pokażą się w całej krasie, jak wpis z nimi umieścisz na blogu. 😀
I niczym się nie martw, ja też do dziś, w wielu sytuacjach mam ochotę zajrzeć pod komputer. 😆
Barbaro,
zrób tak: nakliknij 8 i zaraz po niej O i nakliknij na „Dodaj komentarz”.
Zgago, dzięki za cierpliwość, zaraz spróbuję, ale najpierw jeszcze muszę dociec co z tymi „tagami”, bo się zlękłam nie na żarty.
A tu próba 😯
przed ósemką dałam dwie spacje, tak na wszelki wyadek
Victoria!
errata: wyadek = wypadek
Teraz jeszcze te tagi. Dziękuję i już nie zawracam głowy. W końcu tu są ważniejsze sprawy, wszyscy przecież czekamy na powrót z wielkiej wyprawy, no i sekundujemy Pyrze Młodszej żeby na przyjazd Pyry wszystko było na błysk. Tylko ja bym nastawiła sobie bardziej zamaszystą muzyczkę.
Prosze o podeslanie toastowego tematu. Zeby sie przygotowac do stosownej godziny. A nalewki malinowa i pomaranczowa stoja i dochodza do siebie.
Jeszcz dlugo beda dochodzic.
W oczekiwaniu na rozkazy
Pan Lulek
A ja za chwilkę „pęcnę” 🙄 wtrząchnęłam 2 avocado i nie dość, że obiad obfity (kurczak w czym ? 😉 ) i w normalnej porze, to jeszcze mi się zachciało podwieczorku 🙁 Ale i jedno i drugie było …mniam, mniam. 😆
Panie Lulku jak to za co ? Za zdrowy i szczęśliwy powrót delegacyji blogowej z najazdu na Berlin. 😆
Barbaro,sporo osób miało problemy z emotikonami. Wjedż strzałką na ” bużkę ” w cudzym tekście i zobaczysz jakie znaki trzeba zastosować bez potrzeby ich zapamiętywania. Potem wpisz je w swoim wpisie ,pamiętając koniecznie o odstępie /spacji/ przed i po ” bużce „.To proste i już raz Ci się udało.
Przeczytałam wczorajsze wpisy, a tymczasem za oknem nastała zima. Spadł śnieg i zrobiło się bardzo ładnie.
Wstałam o porze… pusciłam sobie filmik, spłakałam sie ze śmichu…. ruszyłam do roboty, puściłam sobie filmik, spłakałam się….LUDZIE!
Powagi trochę!
Niemiec jeszcze sie nie wypowiedział (miał wieczór piwny). Szwed i owszem.
alicja:Der, Di, Das, ser mit kwas <—
* alicja knows german lingo (Alicja zna niemiecki)
Quite: adidas
Quite: it’s die, not di, as far as i know (as far… = o ile wiem)
alicja: ser= cheese , kwas=sour something
Quite: aha
Dogadaliśmy sie, jak Polka ze Szwedem – nie zapomniałam wypomnieć Częstochowy i tych tam Wazów! To ciekawe (klepałam juz o tym wiele razy, ale dla nowych), że Szwedzi o tych koligacjach i wojnach stąd wynikajacych nie uczą w ichnich ogólniakach, ani żadnych takich szkołach. To ja Szweda uświadomiłam, że jest moim śmiertelnym wrogiem! Hajże na Szweda! My tu sobie gadu-gadu, a Szwedzi stygną.
Hansen:
so, i’ll go to xmas party. traditionally germans get incredible drunk on xmas parties and do silly/stupid stuff. sounds like lots of fun.
(tłumaczenie)=wybieram sie na christmas party. tradycyjnie Niemcy upijają się niesamowicie na tych spotkaniach i wyrabiają niesłychane durnoty… będzie wesoło!
( nadaje do mnie kumpel – Niemiec, młodzież… 30 lat)
Alicjo, jestem pełna uznania dla Twojego zapału w lepieniu uszek, nawet jeśli jego przyczyna ma charakter refleksyjno – wspomnieniowy. I choćbyś się z tym nie zgadzała, to lepienie uszek świadczy , że jesteś dobrą panią domu. Osobiście nie lubię tej czynności i jeśli musiałam, to robiłam uszka dużo wcześniej, aby mieć to za sobą.Co innego pierogi, robię je z przyjemności,efekty widać szybciej. A Ty robisz to, choć nie musisz.
O, i Brzucha przegapiłam, ale On to taki rzadki gość, jak biały kruk. Mimo to 😳
Pierniczki upieczone, ale obawiam się że nie doczekają Świąt.
Rodzinka pałaszuje z apetytem, a co gorsza sugeruje że mogłabym zrobić następną partię w przyszłą sobotę. Chyba się pochlastam…
My tez gonimy na kolejne Xmas party. Tym razem organizowane przez Lady Blankę Rosenstil, pierwszą damę polonii florydzkiej. Przewiduję średnią wieku – 85 lat. Na ostatnim, 3 dni temu, jeden z rześkich panów miał 101 i pół!
Krystyno,
toteż właśnie dorobiłam sobie filozofię do tego lepienia i cały dzień jest „uszkowy” – jak zaznaczyłam, nie muszę, ale coś mi tam w sercu gra (emigrantka, latarnik nad Collins Bay!) i bez tego nie ma świąt, słowo daję!
A już jak synową przynauczyłam niechcący do uszek i „czerwonej zupy”, to nie mam wyjścia 🙄
Swoją drogą, przyjemnie sprawiać komuś przyjemność, chciałoby nam się trudzić, gdyby nie to, że ktoś docenia? Pewnie nie…
Ewa…
połowę trzeba było sprytnie schować… zanim co i zanim się połapali.
Ewa, a które pierniczki? Co prawda nie lubię ich i nigdy nie lubiłam, aleście mi narobiły apetytu, żeby narobić dla rodziny. 😯
Krysha,
Inne od tych podawanych na blogu, poza tym ja mam jakąś skazę genetyczną i rzadko kiedy trzymam się w 100% przepisu. W każdym razie wyszły pyszne.
Alicjo,
Nie dało rady. Sępy zgromadziły się w kuchni i wyżerały jeszcze ciepłe pierniczki. Zimne zresztą też – jak ciasto jest cienko rozwałkowane, pierniczki wychodzą kruche a nie twarde. Na przyszły raz będę mądrzejsza…
Żabo, mam mrożone śliwki w całości (miałam nadmiar śliwek a niedomiar czasu), jak myślisz, czy można z nich zrobić Twoje śliwki w occie? Zagracają mi zamrażarkę, a powidła już mam.
Pyra zdrowa, żywa i wrócona w rodzinne pielesze :
DZIĘKUJE NAJPOKORNIEJ – DOROCIE I DAGNY ZA WSPANIAŁĄ PRZYGODĘ BERLIŃSKĄ,
JOTCE I wŁODKOWI ZA HOŁUBIENIE STARSZEJ PANI W DRODZE, W BERLINIE I OBAROTNO DO POZNANIA.
Słuchajcie – Jotka, jak Jotka – wiadomo, nasza własna, ale ten Włodek to intytucja dobroczynna, kierowca, pasztetnik i siła spokoju w jednym.
Prawie tak uniwersalny jak Hanczyny Pan Mąż.
Skoro za tych co z marszu wzieli Berlin to dzisiaj dla odmiany bedzie pite piwkiem. Nie zwyczajnym tylko przywiezionym z Wegier. Oni maja znakomite piwa szczególnie pochodzace z miasta Sopron. Tradycje pochodza z czasów c. k.
Nazwa napitku ARGUS STRONG. Zawartosc alkoholu 7,2 %. Receptura z roku 1844.
No to najlepszego w pierwszej kolejnosci za uczestników wyprawy
Pan Lulek
O matko! idę polać, jestem spózniona 4 minuty 😯
Pragne dodac ze swojej strony i jednoczesnie zlozyc wniosek do blogoiczy, aby Wlodka, meza Jotki pasowac tutaj na rycerza pasztetnika, gdyz pasztet byl wspanialy w samku i dobrze zmielony, sama rasa i klasa pasztetowa, pod moim podaniem podpisuja sie jeszcze trzy oszalale na punkcie tego pasztetu koty, kotre wyzebrawaly kawaleki – bedzie podkladka fotograficza na ten temat. Prosze uprzejmie o pozytywne rozpatrzenie mojego i kociego podania i toast na zdrowie Wlodka!
A ja sobie nalałam „lampkę” 5 minut przed 20,oo i pomyślałam, że szybko 😆 poczytam zaległości i z toastem spóźniłam się o 2 minuty 🙁
Ale ważny jest !
Pyro, jak się cieszę, że wróciliście na „łono” 😆
Pochwal się blogowisku swoją córką, bo harowała, żeby Ci zrobić miłą niespodziankę 🙂
No to ja Panie Lulku dołączam moim ulubionym „Noteckim” z browaru Czarnków – dla mnie najlepsze polskie piwo. Browar mały, sprzedają w wersji pasteryzowanej i nie i już zaczynaja przebąkiwać, że go zamkną. Niech tylko spróbują! Nawet Pyra uwielbia ich piwo (jak piję inne to Mama mówi – nalej mi troszkę, jak jest Noteckie to ma swoją butelkę 🙂 ) Jak piszą moi znajomi: „zdrófko”
Zgago nie skończtyam 🙁 w kuchni… szkoda gadać.
miało być nie „skończyłam”
Morąg, ma się rozumieć ! Mój podpis pod decyzją, już jest 😀
Jakżesz mogłabym się przeciwstawić Tobie, Twoim kiciadełkom, no i Pyrze, która też jest zachwycona p. Pasztetnikiem. 😆
Jotko radzę Ci miej baczenie na swojego osobistego Pasztetnika, bo Ci łasuchy Go nadwyrężą 🙄
dodaj jeszcze, ze Pasztetnik do trzeciej rano ten pasztet piekl a pasztet przezyl tylko dwa skromne wystawienie na stol z nadzieja, iz moze co zostnie a tu guzik.
dodaje…
Morąg, to jest najlepsza rekomendacja 😆 A jak chciałaś, żeby Ci kawalątek został „na zaś”, to trzeba było ciemną nocką, jak wszyscy robili hrrr, hrrr, odkroić (cieńki) plasterek i schować, no co ja Cię mam uczyć ? Łasucha pierwszej wody ???? 😯
A przepis chociaż wzięłaś ?
Pyro Młodsza , Ty się nie przejmuj, że całości nie dałaś rady zrobić na błysk, Mama i tak dojrzy co Ci się udało 😆 Mamy już tak mają, że nawet jak pogderają, to w duchu się cieszą 😀 I to niestety, bez względu na wiek Dzieci. Moja Mama też miała miliony uwag do mnie 40 letniej kobity a w chwilach „słabości” mówiła, jak się cieszyła, że choć to minimum mi się chciało zrobić 😆
nie wzielam, gdalismy i gadalismy i gadalismy, w nocy zegnalismy sie na dobranoc, zeby potem spotakc sie po dwoch krokach w przepokoju i na nowo zaczac gadac i gadac zeganaj sie ponownie po jakims czasie i raptem spotykalismy sie w kuchni i gadalismy na krzyz w cztery osoby…
Jerzor wprawdzie nie pasztetnik (chociaż gdyby chciał, to by mógł!), ale bardzo podobny do Haneczkowego w sprawach – załatwi, zgarnie, zaopiekuje się, odwiezie, poleje, poda…popuka się w głowę za mnie, i tak mi nic nie pomoze, wiadomo, ale… 😉
U mnie ABBA!
Arrival 🙂
a Jotka to prawie, ze nie wrocila by, poszlismy na koncert choru, ktory dyrygowal znajomy Pasztetnika ( jotka mowila: to maz spiewa w chorach, ja tylko przy mezu piszcze ), chor zaczal spiewac jakis hymn adwentowy i jak Jotka z publicznosci zaspiewala bez slow, wyciagala melodie swietnym sopranem, to wszyscy w publicznosci odwrocili sie do nas z zachwytem i pokazywali jej, ze ma sie przylaczyc do choru.
O rety ! To my nawet nie wiemy jaką utalentowaną i do tego odważną mamy koleżankę ! Fantastycznie 😀 Brawo Jotko !!!!
No to wszyscy w domu 😀
Jotka, piszczysz? Tak to się teraz nazywa? Szczerze i otwarcie Ci zazdroszczę 🙂 Tyle cech odziedziczyłam po Babci, a tego, kurde, jak na złość nie 🙁
No a ja słucham….
http://www.youtube.com/watch?v=FZ70gOAcW7E
O… malował nie tylko chagal….
http://www.youtube.com/watch?v=qmQtC38-dwg
Zgodnie z :
http://www.youtube.com/watch?v=EXy5KURe52c
Idę (grzecznie) spać, życzę wszystkim dobrych, kolorowych snów 😀
Ciekawe, co Gospodarz nam jutro poda na śniadanie. 😀
Dobry wieczór wszystkim 🙂
Pyra i Morąg to straszne pleciugi 🙁
pasztet, jak pasztet i takie tam sobie śpiewanie.
Za to Marąg z Dagny niezwykle gościnne a Pyra dzielna. Koty i króliki przeurocze. Berlin, przedświątecznie udekorowany i oświetlony, piękny. Koncert świetny.
Jednym słowem wyjazd bardzo udany. Nasze zwierzątka stęsknione.
Niestety od jutra czekają zdwojone obowiązki.
Mnie sie dni pomyliy. Sadzilem, ze dzisiaj jest poniedzialek. Pojechalem do banku, jakos pusto ale pieniadz przyszedl. Jutro robie skok na bank. Syn wrócil z Szanghaju zupelnie rozczarowany. Nic dla niego ale obiecal, ze da im popalic.
Cale szczescie. W maju mlodzi koncza nauki, ruszaja w podróz dookola Ameryki Pólnocnej a potem wynocha z domu. Sami maja sobie znalezc chate i stopniowo urzadzac, skladajac tylko okazjonalne wizyty. Ja na wszelki wypadek najmuje sie u Starej Zaby. Mam nadzieje, ze przynajmiej dostane od czasu cos do jedzenia
Nocy spokojnej zycze przyszly najemnik
Pan Lulek
jotka pisze:
2009-12-13 o godz. 23:26
Dobry wieczór wszystkim 🙂
Pyra i Morąg to straszne pleciugi :(Pyra i Morąg to straszne pleciugi –
a cóż to nowego? 😉 Ha ha!
Ostrzegałam!!!
No,
ładnie było więc w Berlinie i dobrze,że wrócili.
Ja zczytuję jak mogę wczorajsze i dzisiejsze wpisy i mogę powiedzieć, że miałem pracowity dzień /i wczoraj, ale zaglądałem/, ale wszysto jakieś takie, że albo by to tematycznie rozbujać, albo to uznać to za zupełnie banalne. Bo co z dzisiejszym objadem można by zacząć, kiedy moja LP kupuje poraz kolejny 8 nóżek kurczych i ja mam coś z tego zrobić. Popróbowałem wszystiego co możliwe, aby coś z tego zrobić. Nie otym jednak o tej godzine chciałem, ale o tym, że niebyłem w Berlinie, aczkolwiek wielce tego żałowałem.
Byłem natomiast na 70 urodzinach mojej kuzynki i tłumaczę, co miało być w tym tak niezwyłego. Otóż, dziwne, że rodzina ze strony mojej matki – i tam kiedyś, na Górnym Śląsku i tu – bardzo jeszcze trzyma ze sobą. Bardzo mnie wtedy jeszcze porusza, kiedy widzę, jak pra wnuczka siostry mojej matki,/12 lat/ odstawi perfektny, pełem puent, okolicznościowy wierszyk na tą okazję.
Ze strony mojego ojca te rzeczy są raczej niemożliwe. Dla wyjśnienia,. Nie stoją żadne przeszkody typu rozwód i te kwiatki. To po prostu nie ten typ. Inny kod , inne doświadczenia, dlaczego się tu tak zachwycam, albo odwracam. Obje rodziny są zupełnie inne . W obu rodzinach był zupelnie inny stosunek do siebie, tzn rodzeinstwo etc. wobec siebie. Dopiero my, tzn dzieci rodzeństwa mojego ojca, reperujemy spory i urrzedzennia, i wracamy do normalnych stosunków.
Odwiedziłem więc w tą sobotę – kiedy bym też chętnie byl na zjeździe w Berlinie -, moją matkę, ktora też jest tam na miejscu, ale na uroczystości nie była, z racji jej wieku /96/. Wraz z nią i moim bratem analizowaliśmy potem poraz któryś nasze pochodzeniew i spominalśsmy stare czasy. Przypomnieliśmy sobie wtedy, że na naszej ulicy, w Maciejowie, wtedy jeszcze wjeskiej enklawie Zabrza, przynajmniej połowa sąsiedztwa była z nami spokrewniona /po ojcu/. Musieliśmy stwierdzić, że podobne jubileusze z ojcowej strony, musielibyśmy właściiwie obchodzić bez końca.
Ma tam może ktoś podobne doświadczenia?
pepegor
Próbowalem Kolakowskiego i dojechalem do Nosa Kleopatry. Teraz bede mial dziwaczne sny i zaspie. Wezme tylko 19 kropelek. Dobrej nocy albo ranka wszystim zycze i pieknych snów
Pan Lulek
dobry dzień … trochę śniegu napadało … 🙂
O Jolinek, Ty wczesny wstawacz jesteś! Dzień dobry. Jaka dobra ta poranna kawka! Faktycznie śniegu trochę napadało i martwię się, że trochę, bo mi jeszcze roślinek w naszym ogrodzie nie przykryło, a tu zapowiadają siarczyste mrozy, nawet do -20 st. C. Mam nadzieję, że dopada. Na razie tylko -3.
Dzień dobry Jolinku i Wszyscy.
Dzisiaj sypną się komentarze Grupy Berlińskiej, same świetne „pióra” tam były, to i sprawozdawczość będzie maxi ciekawa.
U mnie już po 1-szej, nawet na takiego nocnego marka już czas.
Przyjemnego dnia Wszystkim życzę, a sam postaram się usnąć. Dzisiaj nocuję w domu nad samym oceanem, doslownie na plaży, gdzie głośny szum fal nie daje zasnąć – wczoraj było bardzo wietrznie, więc fale duże. Otworzyłem okno, ten szum jednak wprowadza w piękny, spokojny nastrój. Aż szkoda spać!
Do później.
Kod byl dobry ale wcielo. Pieknego dnia zycze wszystki oczekujac sprawozdania berlinskiego
Pan Lulek
Panie Piotrze
Przepraszam za formę, ale ponieważ nie udało mi się pomimo długich poszukiwań odnaleźć Pana adresu mailowego pozwolę sobie w tej postaci zapytać o możliwość współpracy z Panem dotyczącej tematyki serów i przepisów, które wnioskując po Pana linkach i tematyce bloga szczególnie Pana interesują.
Proszę o kontakt.