Gęsi ocaliły Rzym – pora na Polskę!
Jestem członkiem Convivium Varsavia Slow Food o czym już tu pisałem. Mam pewne zobowiązania wobec inicjatyw tej organizacji. Przytoczę więc, bo warto o tym wiedzieć, komunikat o atrakcyjnym święcie. I ważnym dla smakoszy:
Tradycje hodowli i kulinarnej obecności gęsi na polskich stołach sięgają XVII wieku. W XIX wieku na warszawskiej giełdzie towarowej sprzedawano rocznie ponad 3,5 miliona żywych gęsi, które później gęsiego wędrowały głównie do Prus. Do dziś Polska jest największym producentem gęsi w Europie. Eksport gęsiny na rynek niemiecki sięga około 18 – 20 tysięcy ton rocznie, a polska gęś uchodzi tam za rarytas. W Polsce jednak spożywa się zaledwie około 700 ton gęsiny rocznie. Generalnie Polacy w ogóle odeszli od gospodarskich hodowli i jedzenia gęsiny, która posiada niezrównane walory smakowe i zdrowotne.
Amerykanie mają swojego indyka na Dzień Dziękczynienia – niech Polacy powrócą do chlubnej tradycji spożywania polskiej gęsi w dzień św. Marcina, w Narodowe Święto Niepodległości.
Fot.PAP Tomasz Wojtasik
Slow Food Polska, Instytut Zootechniki PZB?ZD Kołuda Wielka oraz Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego organizują w całym kraju akcję promocyjną pod hasłem: „GĘSINA NA ŚW. MARCINA”. W sposób szczególny w dniu 11 listopada, w Narodowe Święto Niepodległości, chcemy w najlepszych polskich restauracjach w całej Polsce przypomnieć i promować najlepsze polskie tradycje hodowlane i kulinarne. Należy do nich bez wątpienia słynna na całą Europę polska gęś owsiana. Do akcji „Gęsina na św. Marcina” zostało zaproszonych 20 najlepszych polskich restauracji.
Celem święta jest: przywracanie ginącej tradycji spożywania mięsa gęsiego w okresie św. Marcina;
promocja polskiej gęsi owsianej o wyjątkowej jakości mięsa, posiadającej znakomite walory smakowe i zdrowotne; promocja najlepszych restauracji w Polsce i ich szefów kuchni; popularyzacja przepisów na gęsinę.
Organizatorzy zapewniają: promocję lokali biorących udział w święcie; organizację festynów promujących Gęś Kołudzką w Toruniu i Ostromecku pod Bydgoszczą; promocję autorskich przepisów na potrawy z gęsiny, przygotowanych przez Szefów Kuchni lokali biorących udział w święcie – autorskie przepisy szefów kuchni zostaną w drugiej połowie grudnia wydane w formie książkowej, a sami szefowie kuchni wybiorą spośród swoich przepisów jeden najlepszy, którego autor otrzyma specjalne wyróżnienie Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego.
Święto gęsi będzie widoczne podczas różnych imprez: 11 XI – „Gęsina na świętego Marcina” – wielki Festyn w Toruniu na Jordankach: potrawy z gęsiny, wojskowa grochówka, zabawa przy ognisku, wspólne śpiewanie, występy zespołów, produkty regionalne, konkursy dla dzieci, produkty regionalne, najnowocześniejszy sprzęt wojskowy, przysmaki Kół Gospodyń Wiejskich z województwa kujawsko-pomorskiego
11 XI „Gęsina na św. Marcina” dziedziniec Pałacu w Ostromecku pod Bydgoszczą: darmowe degustacje potraw z gęsiny, prezentacja produktów regionalnych, wędzenie ryb, przysmaki z ziemniaków, smażenie powideł ze śliwek, przysmaki Kół Gospodyń Wiejskich z województwa kujawsko-pomorskiego.
Jeśli też chcecie by gęsi wróciły na nasze stoły zainteresujcie się tą akcją Slow Foodu.
Ja już kupiłem geś owsianą. A do piekarnika przygotowałem to co widać:
Faszerowana gęsia szyjka i kartofle z rozmarynem za chwilę wylądują w piecu
Komentarze
w sobotę nowy wpis … ho … ho … gęsi są tego warte … 🙂
Marek trzymam kciuki za nowe plany … 🙂 …
jotko tak miło czytać, że jest w Tobie tyle entuzjazmu dla Waszego przedsięwzięcia … jak nic zaraz będziesz zdrowa … 😀
Witam, witam, za oknem piękna listopadowa mgła.
Gęś owsiana, bo dotuczana owsem.
Alicjo, kiedyś w Połczynie na cichej i bocznej uliczce, zobaczyłam (i usłyszałam) miło wyglądającą parę, na oko zakochanych, szli czule objęci środkiem jezdni i naprawdę głośno opowiadali sobie jakieś, miłe w ich życiu, zdarzenie, dokładnie tymi słowami jakie Ty cytowałaś. Naprzód zbaraniałam a potem pojęłam, ze oni nie czują niestosowności nazywania rzeczy i czynności nie tyle po imieniu, ile używając możliwie najwulgarniejszych słów, i mało tego na cały głos ogłaszając to wszem i wobec, po prostu nie zauważając innych przechodniów.
Zszokowana, opowiedziałam to zdarzenie znajomej, która dojeżdża pociągiem do pracy. W zamian usłyszałam, że ona nie jest w stanie jechać w jednym wagonie z młodzieżą szkolną, bo treść rozmów i słownictwo przyprawia ją o tak głębokie zawstydzenie, że nie dość, że nie chce tego słuchać, to po prostu nie wie jak się ma zachować.
Rzeczywiście, Jolinku, dzisiaj sobota! Lecą te dni coraz szybciej ;(
Stara Żabo,
idąc „za ciosem”. Jakieś dwa tygodnie temu, zbierając swoje rzeczy po wykładzie, słyszę jak jedna ze studentek mówi do drugiej, z bardzo miłym usmiechem na ustach, cytuję: „ty mendo”. I nikogo to nie szokuje!!!
Zaniemówiłam. Z tymi studentami pracuję już trzeci rok. Bardzo ich lubię i szanuję. To sa naprawdę mili, kulturalni ludzie. Są na piatym roku dziennych studiów magisterskich, na było nie było renomowanym uniwersytecie.
Zapytałam tę dziewczynę czy zna znaczenie tego słowa. Nie znała. I co więcej powiedziała, ni mniej ni więcej, znowu cytuję: „dzieci tak do siebie mówią w przedszkolu”. Zapytałam wobec tego stojących wokół studentów czy znają znaczenie tego słowa. Konsternacja. Nikt nie znał. Wytłumaczyłam. Obu dziewczynom i wszystkim pozostałym zrobiło się bardzo głupio. Przeprosiny kolezanki, mnie, pozostałych świadków sceny.
To sa naprawdę bardzo wartościowi młodzi ludzie. Rok temu stoczyłam poważną batalie w ich obronie z kimś wpływowym na uczelni, kto nie chciał uszanować ich indywidualnosci i orginalnosci myślenia.
No właśnie. Jaki tu jest związek z telefonami komórkowymi? NIE KWESTIONUJĄC w najmniejszym nawet stopniu ich przydatności, jako narzędzia wielce użytecznego, zwracam jedynie uwagę na KOSZTY jakie wiążą się z wprowadzaniem każdej nowej technologii, z pismem włącznie.
Nie istnieje coś takiego jak darmowy lunch, wszyscy o tym wiemy. Za wszystko w życiu trzeba ZAPŁACIĆ.
Komórki wpisują się w pewien styl życia typu: fast food, fast car, fast sex. Generalnie: fast live. Gospodarz pisze dzisiaj o jakże ważnym ruchu: Slow Food. Ja jestem zwolenniczką, odwołując się do analogicznych wartosci, slow live.
A niby jak ci młodzi ludzie mają rozmawiać? Czy ktoś ich tego uczy? Kto tak naprawdę poczynając od rodziców i przedszkola ma dla nich czas? Czas na nieśpieszne pogaduchy z przerwami na refleksje, na zapuszczanie się w boczne scieżki, które nagle mogą okazać się tymi najistotniejszymi. Przecież zwykle rozmowy przypominają , w najlepszym razie, grę w ping-ponga, a w wydaniu telewizyjnym boks.
Uczestniczyłam w międzynarodowej konferencji, na której nasza polska sława od problematyki komunikacji, tej międzyludzkiej, z zachwytem przytaczała treść SMSa przesłanego przez Raszdiego do jego syna.
Oto ta treść: 2d2e. Co oznaczało: too difficult to explain. Cudnie świetnie. W wyjątkowych wypadkach tak można. Być może gdyby wielki pisarz poświęcił trochę czasu odbiorcy SMSa, to okazało by się, że jednak można wytłumaczyć. A może przy okazji i sam Wielki Człowiek czegoś by się dowiedział, nauczył?
Kiedy „komunikacja międzyludzka” staje się coraz bardziej fast, oparta na SMSach, rozmowach za pośrednictwem internetu, zaczyna w niej brakować środków do wyrażania uczuć i emocji. Tego tez trzeba się nauczyć. Żadne słowa nie posiadaja takiego ładunku emocjonalnego, jak wulgaryzmy. Ot i cała zagadka!
NIE WALCZĘ z komórkami. Staram się jedynie uczulać, że stanowią część technopolu, o którym twórca tego pojęcia, N. Postman, mówi, że stanowi „tryumf techniki nad kulturą”. Fazę w rozwoju posługiwania się narzędziami, w której narzędzi nie tylko przestaja wspierać szeroko rozumianą kulturę, ale ją sobie podporządkowują.
Ponieważ głeboko wierzę w to, że „nikt nie jest samotną wyspą” czuję się za ten stan rzeczy odpowiedzialna. Może dlatego tak nieustannie donkichocę. Zamiast wziąć wyniki analizy moczu, usiąść spokojnie w kolejce w przychodni i wespół zespól ponarzekać na świat dookolny.
Sorry, za to przynudzanie, ale wystarczy, że mi gdzieś w oddali zamigoce kształt wiatraka i już … poszły konie po betonie … 🙂
miałam już nie pisać o telefonach ale jotka piękny wpis zrobiła to dorzucę swoje 3 grosze … ja do telefonu komórkowego byłam przyzwyczajona od początku jego istnienia na polskim rynku a to z racji zawodu jaki wykonywałam … oczywiście i prywatnie wpadłam w pułapkę zależności od tego małego pudełka … ale w pewnym momencie stwierdziłam, że ten telefon trzyma mnie w szachu … a każde świadomie nieodebrane połączenie powoduje, że mam wyrzuty sumienia … zaczęłam pomału odwyk .. a jak już się wyzwoliłam od zależności służbowych to właściwie traktuję telefon jak zegarek, którego nie noszę … telefonów stacjonarnych nie odbieram jak coś ważnego to się nagra ktoś na pocztę a Ci moi ważni dla mnie ludzie mają nr telefonu komórkowego … a na koniec stwierdziłam, że ja w ogóle mało lubię gadać przez telefon bo mi brak osoby przed oczami … to, że mam telefon daje mi pewien rodzaj bezpieczeństwa ale to ja tu rządzę … 🙂
a jeszcze jedno kiedyś to byłam zadowolona jak miałam pełen telefon sms np. z życzeniami a teraz to się prawie obrażam za takie życzenia … chyba się stałam starszawa i się przeceniam trochę 😆
jotka 😯
Właśnie w srodku mojej nocy doczłapałam sie tu i tam, podeszłam „do płota” (u mnie komputer chodzi na okrągło, jak wiecie), przeczytałam, co napisałaś (9:41) i pomyślałam – samo sedno!
Jasne, że bedziemy wydziwiać, oczy do nieba wznosić, jestesmy inne pokolenie, a każde pokolenie ma swój język i swoje znaki rozpoznawcze.
To, co piszesz o tej parze – takie rzeczy mnie nie niepokoją. Niepokoi mnie agresja słowna bez powodu, tak, jakby ten ktoś stawiał na wszelki wypadek mur wokół siebie i czekał na atak.
Ja się pewnie czepiam, nie wiadomo, po co, czego i dlaczego 🙄
Ale przecież…kiedy się dziwić przestanę, to będzie znaczyć, że jest po mnie 😉
Inna rzecz, ze w Polsce jestem nie na codzień, a jak jestem, zwracam uwage na rzeczy, z którymi przeciętny Polak jest osłuchany, jest to wpisane w krajobraz, podkład muzyczny dnia i tak dalej. Ot, taka ciekawostka przyrodnicza i socjologiczna…
ALE…
SŁUCHAJCIE!!!
Jak jestem tu na blogu od poczatku prawie (Torlin, Ana z Wiatrakami z Goudy, Wojtek z Przytoka i pewnie kogoś pominęłam, a nie mam zdrowia w środku nocy biegać po archiwach, bo się rozkleję),
otóż, odkąd tu jestem, nie pamietam, żeby Gospodarz zamieścił wpis w sobotę 😯 😯
Przecierałam oczy ze zdumienia, bo myślałam, że wczorajsze będziemy kontynuować przez weekend, a tu masz 😯
„Nic nie szkoda”, jak mawia moje dziecko (powinno być – nic nie szkodzi, ale już tak w rodzinie zostało 🙂 )
Jolinek51…
ano właśnie, SMYCZ, nawet się nie zauważa! Z drugiej strony, każdy ma swoją własną smycz, której nie widzi, bo przecież w życiu trzeba jakoś funkcjonować i działa się według jakiejś rutyny.
Zaznaczyłam, że ja bez komputera nie ruszam się nawet do dżungli – i nie obchodzi mnie, czy znajdę tam „hot spot” umożliwiajacy połączenie internetowe, tylko o to, że potrzebuję robić zapiski. Wysłać mogę potem. Kajecik też zabieram w takie podróże, i też zapisuję, nie wiem, po co 🙄
O, dla *naprzykładu* świtem bladym…
http://alicja.homelinux.com/news/Afryka/06.Winnice_etc/01.Paarl%20-%20nasza%20meta%20kolo%20Kapsztadu.%20Kajecik%20w%20uzyciu.jpg
No i wlazłam… we wspominki… kajecik się przydaje 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Afryka/13.Kruger_Park-17-19.03/20.Z%20kajecika…jpg
Poszłam dospać, ale wracam, bo z tymi gęsiami… no i Rzym, rzecz jasna!
Przypomniał mi się wierszyk z dzieciństwa, ze „Świata Młodych”, chrzanię, a nawet pieprzę, czy to wraże czasopismo i indoktrynujace (krążą takie opinie).
Na Kapitolu, wzgórzu wspaniałym
gęgały gęsi, gdy straże spały
(… tu zapomniane , niestety…)
Drób gród obronił swoim gęganiem
(i tu też zapomniane zakończenie 🙁 )
Googlałam, nie znalazłam 🙁
Rozmowa o komórkach. Z samego rana . Mój sąsiad prowadził klub krótkofalarski . Na posiadanie w domu trzeba było mieć zezwolenie. Milicja, zgłoszenie, rejestracja , nadzór…
Moja pierwsza komórka kosztowała majątek i, była wielkości cegły i ważyła pół kilo. Minuta rozmowy 2,40 .
Ciekawe kiedy TPSA wpadnie na pomysl telefonów stacjonarnych PrePaid.
Może to niewykonalne?
Może do końca śwaiata musi być pobierany abonament ?
Witam Szanowne Towarzystwo Blogowe i życzę „owocowego dzionka”.
Żabo (1,49), ja chyba podświadomie za Alicją, jak za „Panią Matką”, Alicja miała ochotę zlikwidować listopad z kalendarza, no to ja wywaliłam „L” z naszego alfabetu 😆 Wygląda na to, że co Alicja zasugeruje, to ja wprowadzam w czyn ? 😯 To jest oczywiście z mojej strony wredna manipulacja a prawda (jak zwykle) jest prosta, to moja bezmyślność, wywaliła to biedne „L”. Dopiero w chwilę później, po przeczytaniu Twego pytania, skojarzyłam „L” z listopadem, nie powiem nawet mi się spodobało to skojarzenie 😉 Mam nadzieję, że Alicja się nie pogniewa ? Na wszelki wypadek – pokornie proszę o wybaczenie.
Gospodarzu,
„wchodzę w to”! Poznań szczególnie uroczyście celebruje święto św. Marcina. Są tu urządzane specjalne odchody imienin ulicy św. Marcin. Oczywiście Poznań ma swoje słynne rogale, ale dlaczego nie ma mieć i gęsi. Nie mam takich możliwości żeby organizować to od razu na skalę miasta, jakim jest Poznań. Ale na skalę naszej gminy i owszem. W tym roku nie ma już szans żeby z tym wystartować. Można to przygotować na przyszły rok.
W ramach zainteresowań, jakie deklarowali przyszli słuchacze UTW, na wysokiej pozycji znalazła się dietetyka, przygotowywanie posiłków. Dlaczego zatem nie zainteresować słuchaczy Slow Food, gęsiną, etc.. Gmina, jak wspominałam, jest zamożna i prężna. Tu wiele da się zrobić.
Cieszyłabym się bardzo, gdyby zechciał Pan przyjąć zaproszenie do wygłoszenia wykładu, w ramach zajęć na UTW, poświęconego tej problematyce. Sądzę, że ruszymy z zajęciami od połowy lutego, początek marca. To ja, między innymi, będę decydowała o terminach i doborze wykładowców, zatem termin byłby ustalony stosownie do Pańskich możliwości. Wystarczy jedno Pańskie słowo 🙂
Jeśli chodzi o wpis Gospodarza o gęsiach, to ja bym chętnie bym się dowiedziała o jej walorach zdrowotnych. Jak na razie, to wiem tylko o jednym, że wytopiony tłuszcz gęsi (bez żadnych przypraw) jest doskonały jako smarowidło klatki piersiowej, przy duszącym kaszlu.
Przez cały okres dzieciństwa i wczesnej młodości, w naszej rodzinie było żelazną zasadą, że pierwsza kaczka, jest przyrządzana we wrześniu a pierwsza gęś w listopadzie. Podejrzewam, że wpływ na to miały cudowne czasy, gdy drób był hodowany metodą „lata swobodnie po placu”. Miał cudowny zapach i wygląd. Odkąd można go dostać o każdej porze roku, to już przestał być atrakcją. A wtedy ? To była istna celebra, ogromne święto w rodzinie, obgryzało się swoją porcję kaczki, czy gęsi do gołych kosteczek 😆
a ja myślę, że Pani Basia to by była miłym wykładowcą … 🙂 … obok Gospodarza oczywiście … Brzucho na super wykładowcę się też nadaj … a Marek ze Sławkiem z Paryża by uczyli fotografować … Alicja by wykładała o robótkach ręcznych … a nemo o wszystkim …. 😆 … no i parę jeszcze osób by się tu znalazło …
Jolinku, jesteś fantastyczna 😆
Jolinku, jezeli tylko zechcą … 🙂
Witam, witam, po dlugasnej przerwie spowodowanej praca (ksiazka Amalii)
Tyle bylo pracy, ze az na oczy nie widzialam, serio. I dlatego przerwa zdrowotna byla.
Gesi? Hmm.. smaczne. Ale czy zdrowe? Pewnie tak samo jak kurczaki czy indyk. Chyba.
czytam dopiero teraz zaległe wpisy i komentarze … Paweł teraz mnie będą sprawdzać na granicy za ten przemyt … 🙂 … a pod śmietnikiem pasuję jak ulał …. bo śmietnik ładny prawda 🙂
jotko tu same skarby jak podasz co potrzebujesz to chętni się znajdą … 🙂
Zgaga od razu mi lepiej … 🙂 ….
ps1. ja mogę robić za PR-owca tylko muszę poznać potrzeby otoczenia 🙂
ps2. Pan Lulek zaginął gdzieś .. poszedł w Polskę … 😀
Jotka 12:02,
wzmianka o uroczystych odchodach Marcina w Poznaniu ucieszy z pewnością Arkadiusa 😉
A w ogóle, to witam bractwo z doskoku, sobota jest, więc mam wolne inaczej 🙁
Lulka nie ma. Mógłby chociaż kontrolnego esemesa z tej podróży przysłać…
Nie gęś – kurczak nasz codzienny w piekarniku, już upieczony, teraz się rumieni. Bez wydziwiań, tylko sól, pieprz i majeranek, trochę oliwy. Jestem ogromnie zajęta, więc się żegnam do wieczora.
A już miałam dzwonić do Pyry za 29 groszy za godzinę. A tu Pyra zajęta.
W Polczynie mgła jakby rzadsza. Zjechałam na pocztę po jakieś polecone jeden odebrałam z drugim się spóźniłam i wysłać starszemu dziecku nową kartę do bankomatu co była wysłana tutaj. Wzięłam wszystkie drobniaki jakie były w domu, pani w okienku się bardzo ucieszyła. Ja też. Potem jeszcze u fotografa odebrałam płytkę ze zdjęciami. Podobno mam właściwego Picassa w kompie, tylko jeszcze o tym nie wiem, spróbuję coś wrzucić a jak mi się nie uda, to starą metodą przez Alicję. Jeszcze kupiłam akumulatorki do cyfrowego aparatu, stare całkiem się rozpadły, może jeszcze zrobię zdjęcie greckiej i nowej suce.
…choćby „jwwj” („jest wspaniale, wracam jutro”)
Jotka, na UTW nie powinno chyba zabraknąć zajęć z informatyki „w domu i zagrodzie”. Coby adepci umieli sobie np. dać radę z Łotrem, co im wpisy zżera, albo internetem, co to im znika.
Stara Żabo, gdybym miał się żegnać do wieczora, też bym był „ogromnie zajęty”. A na pewno zabrakło by ręki na telefon.
Kamień z serce, że Pyra nie zamierza leżeć krzyżem…
Zgago
pytałaś o zdrowotne walory gęsiny
więc dla Ciebie i innych zainteresowanych
za „Ślimakiem” (pisemko slowfoodowców)
:::
Mięso młodych polskich gęsi owsianych zawiera ponad 23% białka, ok 4% tłuszczu i od 50 do 83 mg/100g cholesterolu. Ilość tłuszczu sadełkowego odłożonego w jamie ciała gęsi owsianych nie przekracza 5%. Ze względu na zwiększony udział wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, wzbogacony w witaminy i deficytowe składniki mineralne tłuszcz gęsi może być traktowany jako tzw. „żywność funkcjonalna”.
Produktem markowym jest również tłuszcz gęsi owsianych zaliczany do kategorii „zdrowszych tłuszczów zwierzęcych” ze względu na znaczną zawartość jednonienasyconego kwasu oleinowego (ok. 42%), linolowego (ok. 20%), linolenowego (0,4%) i arachidowego 0,05%).
Ufff.
A po czym poznaje się gęś owsianą?
Obserwuję cudowne rozmnożenie jajek od zielononóżek. Gęsi też pewnie będą niedługo tylko owsiane 😉
A co to jest ‚żywność funkcjonalna’ ? Gęsi smalec też pamiętam jako lekarstwo na przeziębienia – Babcia Marysia stosowała jako okład.
Nowy wpis w sobotę – tego jeszcze nie było!
Zdaje się, ze pojęłam prawidła rządzące Picasem, przynajmniej w części niezbędnej do zamieszczenia zdjęć i informacji gdzie ich szukać. Teraz spadam ze strychu do koni. Jak je już pozamykam to znowu wezmę się za Picasa.
Ah…. na dobry poczatek dnia:
http://www.youtube.com/watch?v=ec8aM9gBT10&feature=related
OK. Dawno ich nie ma zusamen do kupy, ale Robert Plant i Jimmy Page dają koncerty nadal (byłam parę lat temu!), chociaż Jimmy już dawno powinien nie żyć z powodu niezdrowego trybu życia, a on ciagle z tą gitarą i petem w zębach, i te palce mu tak samo latają po tych strunach… 😉
Chłopaki troszkę inaczej wyglądają teraz, ale na scenie dają popalić, jak 40 lat temu.
Jerzor poleciał zamiatać liście (wreszcie 🙄 ),
a ja zadowolona, ze gołąbki zrobiłam w ilosciach i dzisiaj będę przyjmować Bonnie & Clyde, tzn. Rogera.
O, idę poczytać do tyłu…
FOSHU-Foods for Specified Health Use wymyślili Japończycy, którzy zgodnie ze swoją tradycją filozoficzną starają się nie rozgraniczać wyraźnie pożywienia i lekarstw.
Żywność funkcjonalna działa na pograniczu – odżywia ale i wywiera wpływ (fizjologiczny lub psychologiczny) na zdrowie jedzącego – obniża cholesterol, wzmacnia układ odpornościowy, przywraca równowagę mikrobiologiczną układu pokarmowego, działa przeciwzapalnie itp.
Do żywności funkcjonalnej zalicza się produkty wzbogacone w witaminy, probiotyki, kwas omega-3, błonnik itp. lub o obniżonej zawartości sodu, cholesterolu, kalorii.
Żywność funkcjonalna musi nadawać się do codziennego i ogólnego spożycia, musi mieć naturalne pochodzenie i udowodnione pozytywne działanie prozdrowotne.
Tabletki, suplementy, ani żadne inne preparaty farmaceutyczne nie są żywnością funkcjonalną.
Zamiana owsa w gęś podoba mi się bardziej niż w ryż 😉
…a może przemiana?
Za mną jak za panią matką?!
Zgago 😯
Ludzie, trzymajcie się z daleka, toż ja na manowce wyprowadzę!
Tu od razu zapodam, że proste drogi są niezmiernie nudne, natomiast manowce… aaaaaa…!!! Insza inszość!
😉
http://www.youtube.com/watch?v=lb158OxerRU
…swoja drogą, wolę moje manowce niż zastanawianie się nad tym, czy zdrowsza kaczka, czy też świństwo albo kur*stwo.
Jeść trzeba. Żyć warto, póki się da.
Zapomniałam dołączyć stosowny sznureczek … 😉
http://www.youtube.com/watch?v=D1TznfKpwY0&feature=related
Muszę się rozejrzeć po sklepach czy nie napotkam polskiej gęsi. Dawniej bywały, potem zostały wyparte przez gęś praską (Prager Gans) i węgierską 🙄 Nie wróżę jednak wielkiego powrotu gęsiny do polskich restauracji, bo nie jest to ptak łatwy i szybki w przygotowaniu, nie to co piersi kacze. Prościej jest wyeksportować całe mrożone gęsi, niż porcjować je dla restauracji. Cała 5-kilowa gęś składa się głównie z kości, tłuszczu i trochę mięsa, którym łatwiej obdzielić domowników, niż gości w knajpie.
ale ma pyszną wątrobę, żołądek, szyjkę i krew … a z tego to można trochę żarcia wykombinować … 🙂
Jasne, że można, ale widzisz tego restauratora, któremu się zechce? 🙄
Na pewno kilku się znajdzie, ale to nie jest upowszechnienie…
Od upowszechniania prosta droga do fast-food.
Lubię tę piosenkę, przede wszystkim ze względu na mądre słowa…
„nie wysilaj się za bardzo (w domyśle – bo po co)”
http://www.youtube.com/watch?v=bdoZEmiNXJY&feature=related
…a wracając do Led Zepplin… tu już nie Led, tylko mniej więcej sprzed 10 lat.
Plant. I gitara Jimmy Page’a.
http://www.youtube.com/watch?v=uc-eDaEZ4LU
*Ship of fools = statek głupców*
„111c” wróciłam” i mam pytanie, po czym poznać, że gęś jest „owsiana” ?
A jeśli nie ma specjalnego oznakowania, to jakie sklepy odwiedzać, żeby „owsianą” kupić ?
Jak widzisz Alicjo, usiłuję wyjść z „manowców”, w których siedzę przez większą część życia 😉
Melduje dumnie, ze wrócilem caly i zdrowy. Objechalismy kawal swiata. W programie byly Panewniki, Katowice, Kraków i Bytom.
Wczoraj wydano kolacje na moje urodziny ale nie przyznam sie które. Ot takie kolejne z rzedu. Malo spalem i duzo przemysliwalem ale o dziwo o przyszlosci. Nie wiem dlaczego ale snilo mi sie. ze Pyra skubala zwierze plci gesiej, Basia z Jolka szykowaly pieczenie i pasztety a recenzje z uroczystosci pisal Gospodarz ilustrujac ja fotografiami Marka. Niestety noc sie skonczyla i byla pora ruszac w powrotna droge. Nastepne badania kontrolne 23 marca 2010 roku. Mam sie stawic osobiscie zeby inwentura sie zgadzala.
Caly i zdrowy
Pan Luzlek
Panie Lulku u nas tu wczoraj balanga była na Pan cześć …. witamy na blogowisku całego i zdrowego przyszłościowego Pana Lulka … 🙂
Panie Lulku, bardzo się cieszę, że już Pan wrócił i do tego zdrowy i wesoły 😀 Aleśmy toastowali wczoraj zawzięcie 😉
Kurde Lulek, witaj z podróży!
Pewnie, że cały i zdrowy! Przecież wczoraj cała aroniówka na to poszła, żeby dziś się inwentura zgadzała 🙂
Pan Lulek rozluzniony nam wrocil, pozdro i siemanka 🙂
Co „oni” z tymi numerkami (11e1) ?
Alicjo, moje zakładki już pękają w szwach 😉 A ja przesyłam link, do kandydata na mój osobisty hymn, to jest dopiero „neronienie” 😉
http://www.youtube.com/watch?v=S-JyoVdopsI&feature=PlayList&p=377D1013590C5891&playnext=1&playnext_from=PL&index=14
No a to, nie jest prawdziwe ? http://www.youtube.com/watch?v=Lm44D_IE9YA
Co się stało ? Przecież ja nie pisałam z aż tak wielkimi odstępami !
Az sie zarumienilem z dumy. A co. Caly swiat balowal. Slowo daje, ja tez. Jeden tort mial tylko jedna swiece zdmuchnieta przez najmlodsza uczestniczke impreza która liczy sobie 1,5 roku ale swiece potrafila zdmuchnac. Imprezy zaczely sie z rana, w róznych miejscach i zakonczyly zdrowo po pólnocy.
Teraz o rok bardziej dorosly
Pan Lulek
nemo
szukaj gęsi białej kołudzkiej
one są najlepsze
:::
czy gęś się upowszechni?
a ktoś wróżył to indykowi?
kiedy zacznie się z niego robić wędliny
a w handlu pojawią się gotowe elementy
to i z gęsią pójdzie szybko
:::
a właściwie, to i tak nie idzie o to czy rynek chce i lubi
tylko czy hodowca będzie miał szybki i opłacalny przyrost masy
…zgago… dzięki za te elektryczne 🙂
No to tak jakby moja filozofia życiowa!
Brzucho,
to nie hodowca, rynek czy co tam, tylko odpowiednia reklama i wmówić *ludziowi, ze bez tego nie może żyć.
*ludz – copywrite arkadiusa.
Alicjo
co racja to racja
ale żeby się reklamować, trzeba na to funduszy
czyli jednak przyrost masy itp itd
mowa jest oczywiście o rozróżnieniu między tym co smaczne a pospolite
bo teraz można powiedzieć, że gęsina jak ten kawior
dobra, a nawet bardzo dobra ..i równie rzadko podawana
Zgago,
jak podajesz sznureczek, to cokolwiek wpiszesz wyżej, łotr rozklada po swojemu, jak mało, to właśnie tak rozstrzeliwuje, żeby mu pasowało 🙄
Tyż prowda, Brzucho – ale sam wiesz, że nakłady wrzucone w reklamę zwracają się wielokrotnie.
U nas jest ten indyk od wszelkich świąt… przynajmniej 3 razy do roku, Wielkanoc, Boże, Święto Dziękczynienia.
To ostatnie jest jak najbardziej uzasadnione, no bo przecież indyk (dziki) uratował osadników przed smiercia głodową w pewnym sensie (w najgorszym wypadku – korzonki i pędraki!).
Panie Lulku teraz wszystko w rękach morąga bym mógł nad Tobą popracować.
paOlOre ostatnio kombinuję nad koroną. Dam znać jak będzie gotowa.
Być może dojdzie do dekoronizacji.
Nie wiem, co mnie wzięło… to naprawdę z braku zajęć albo cuś 😯
http://www.youtube.com/watch?v=1OMqdrCpw3w&feature=related
Dziękuję Alicjo 😆 będę pamiętała.
Jeśli chodzi o „podopiecznych”, to trzeba z zamkniętymi oczami słuchać, bo niby-filmik jest kabotyński. Jak tylko moje Skarby wyjeżdżały, choćby na 1 tydzień, to ja zaraz wyruszałam aby po kolei odrobić przyjacielskie wizyty.
Dlatego zwróciłam uwagę na te słowa 😉
Brzucho, ja też nieśmiało pytałam gdzie szukać tych gęsi owsianych ? Czy bywają we wszystkich sklepach, czy tylko na targowiskach lub sklepach ze zdrową żywnością.
Ostatnio, nie dalej jak pięć dni temu nabyłem ponad 250gram czegoś, co nazywa się u nas geräucherte Gänsebrust i reklamowane jest ze pochodzi z PL / skrótu proszę nie mylić z Pana Lulkiem /. Kupuje, bo raz na jakiś czas jak doprawię po mojemu to smakuje, bez znaczenia kraju pochodzenia. Żaden ze mnie nacjonalista.
Wykonane jest toto z gęsich torsów i znajduje się w sprzedaży najczęściej jesienią. Listopad grudzień. To ciemno czerwone mięso owinięte w delikatną warstwę tłuszczu jest całkiem nieźle uwędzone jak na polskie warunki. Wyczuwalny jest, nie miedzy zębami, lekki posmak dębu.
Ja kroje toto na kawałki przyswajalne przez moja maszynkę do mielenia i odstawiam do zamrażarki by stwardniało. Pól godziny to wystarczający pobyt w minusowej temperaturze. Teraz mielę dodając parę ząbków czosnku. Dodaje jeszcze dobrej olivy i pokręcam nad tym pieprzownicą odstawiając ją następnie na przeznaczony tylko dla niej talerzyk. Dzieki temu nie uświni stołu.
Cos takiego mogłoby z powodzeniem stać dłuższy okres czasu. Co z pewnością w tym ostatnim przypadku wyszło by i mi na zdrowie. Ale to nie taki proste, jeżeli położy się taką pastą na kromkę czarnego chleba delikatnie posmarowanego masłem. Teraz dopiero zaczyna się niebo pod i nad językiem.
Próbowałem kombinować ten przysmak wielokrotnie z przeróżnymi płynami.
I co? Moim zdaniem najlepiej do tego pasuje lekko osłodzona czarna herbata z cytryna. Ale to tylko w przypadku jak jest wszystko w porządku.
Ostatnim razem tak nie było, o czym przekonałem już tuz po północy. Oddałem co miałem. W zamian pochłonąłem dwa underbergi i nad ranem ponowiłem zabieg. Nie pierwszy raz ratuje mi underberg zdrowie.
Po południu udając się na uzupełniające zakupy w tej samej sieci gdzie kupowałem ten, było nie było delikates, ujrzałem obwieszczenie. Firma dystrybująca geräucherte Gänsebrust prosi o ich zwrot z powodu wykrycia w nich śladów salmonelli. Tu seria i nr. No i co Alicjo jak to zapamiętać bez wbicia do komórki.
W domu łapskami do kosza. I co się okazuje? Wszystko się teraz zgadza w maszynce do mielenia. Do tego momentu brakował nożyk, który powinien znajdować się na końcu ślimaka a tuz przed sitkiem.
Indyki są hodowane jak świnie: tanio i intensywnie, a 15-kilowa tusza indyka daje się podzielić na sznycle i gulasze, resztę można przerobić na parówki i kabanosy, zostają tylko kości i pióra. Gęś wymaga zupełnie innego podejścia, dobrego kucharza oraz długiej obróbki cieplnej, nic dziwnego, że tak rzadko spotyka się ją w restauracjach. Nie da się wyciągnąć z zamrażarki, walnąć na patelnię i podać po 5 minutach 🙄 Swięta i festyny OK, a potem powrót do rzeczywistości. Moim zdaniem sens miałaby restauracja specjalizująca się w podawaniu gęsi (są takie w Pradze) na różne sposoby, najlepiej tylko w sezonie zimowym, jako potrawy owianej nimbem ekskluzywności (nie cenowej) i szczególności. Słowem, należy wylansować tradycję.
ważne by wmówić ludziom, że ta tłusta gęś jest zdrowa jak łosoś albo inny śledź .. 😀
Arcadiusie, jako, że ze mnie „ćwok sześćdziesięciosześciowy”, to mam problem z końcówką Twej przygody. Brakowało nożyka w maszynce i dlatego miałeś „sensacje”, czy numerki się zgadzały z tymi w ostrzeżeniu ?
Alicjo, a może taka chwilka wspomnień ?
http://www.youtube.com/watch?v=DOO6PHE8nRQ&feature=related
a propos:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7227191,Warszawa_tez_lansuje_mode_na_gesi__Najlepsze_w_Dniu.html
Zgago,
mnie się zdaje, że przy okazji szukania tych numerków Arcadius znalazł brakujący nożyk do maszynki 😉
Nie wymagaj od człowieka zatrutego salmonellą, aby pisał jasno i klarownie 🙄
…a mówiłam… nie mam co robić, to wyszukałam 🙂
Nie znałam kabaretu Olgi L. – oddawałam się wtedy lepszym zajęciom, latałam na randki z niejakim J.
Andrzej.jerzy przysłał mi dysk… obśmiałam się jak norka, bo przecież pamietam klimaty, tylko te randki były ważniejsze.
A swoja drogą… ANDRZEJU JERZY?!
Odezwij się!!!
http://www.youtube.com/watch?v=ouyRj9JFPPY
U mnie dziś pizza na życzenie Młodych. Idę wałkować ciasto.
nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło 😆 Zgago
Zgago początki 2+1 to moje lata … podobno byłam podobna do wokalistki i świat był naprawdę kolorowy … 😆
wałkować ciasto na pizze .. widziałam w telewizorze jak rękami wyrabiali takie placki a potem na jednym palcu kręcili … 🙂
Arcadiusie… im wiecej złego, tym bliżej dobrego 😉
http://www.youtube.com/watch?v=HZF_ELt86lE&NR=1
…
http://www.youtube.com/watch?v=YOJPvxgkvn8&feature=rec-LGOUT-real_rev-rn-HM
Jolinku, jak widziałaś w telewizorze, to tam przecie można kręcić po kawalątku a potem się to skleja w całość 😆 😆 😆
Freddy był dobry 😆
jak robił imprezę na jedna z kolejnych rocznic urodzinowych to każdemu gościowi zapewnił pokój w hotelu. nie bardzo orientował się we wszystkich orientacjach sexualnych gości. Takoż by nie popełnić nietaktu przypisał do każdego pokoju i chłopca i dziewczynkę 😆
…chyba sie narażam… ale nie Arcadiusowi 😉
http://www.youtube.com/watch?v=xTPQvdOT2y0
Kulinarnie, jak najbardziej. Barokowo wręcz!
http://www.youtube.com/watch?v=Q1DExUH7bj8&feature=related
Jedziemy dzisiaj przez Czechy. Drogi w znakomitym stanie. oni wiedzieli co zrobic z unijnymi pieniedzmi. Nagle napis BURCOK. Co to jest pyta Marceli. Jakto co, odpowiadam. Burcok, czyli po naszemu szturm. Co on powoduje pyta. Jak to co, lekki zawrót glowy i potem nacisk na pecherz moczowy.
No tak mysle. W klasztorach to pijaja Benedyktynke albo Chartreuse i tylko czasami przychodzi chetka na popróbowanie czegos z innej flaszki.
Za zdrowie wszystkich gratulantów wznioslem dzisiaj Muskat Ottonel z piwnicy Pana Lorantha. Nie pamietam tylko czy pisalem, ze na nogi postawila mnie taka kolorowa od której ptaszorom smakowalo najbardziej sniadanie.
Zeby Ona tylko zalozyla klinike dobrego nastroju. Goscie beda walic z calego swiata a ja bede dowozic. ( nie donosic )
Pan Lulek
oj Alicjo, kiedy w końcu zaskoczysz, ze ja zmieniłem rodzaj sportu. na cos znacznie bardziej adekwatnego do wieku i sil. Ostatnio dowiedzialem sie, ze i Ryśkowi całkiem niezłe z takim sportem do twarzy 😆
http://www.dailymail.co.uk/tvshowbiz/article-1171739/Er-Richard-Branson–wont-fast-naked-model-round-Necker.html
to te dwa górne obrazki 😆
środkowe tez niczego sobie 😆
na takie dziewczyny arcadius to trzeba chyba duzo kasy … ja się nie znam z książek to wiem
Rysiek żałował, ze nie ma oka w tyle głowy 😆 😆 😆
wystarczyłaby kamerka … jakiś mało nowoczesny gość …
Jolinku, pewnie dlatego ma, na tym pierwszym zdjęciu, taką zaciętą minę, bo sobie przypomniał, że zapomniał …..
Arkadiusie,
do cholery, jak ostatnio widziałam, kitowanie Cie nosiło, czyż nie?!
na tyle nowoczesny, ze od lat walczy z zakazem reklamy wyrobów nikotynowych na wszelkich zawodach sportowych 🙄
Zgago ale mnie wzięło 2+1 … przypomniałam sobie rok 70 … środek Warszawy a ja na bosak w cygańskiej spódnicy … klipsy kolorowe indyjskie .. zwykła podkoszulka czarna, wiatr w pokręconych długich czarnych włosach, okulary na nosie i świat należał do mnie .. 😀
dobranoc Państwu jak mawia Alicja
…a Branson to jest Branson.
Jakby mnie ktos pytał, to wolę Brosnana. Yes, tego drugiego po Roger Moore Bonda… 😉
http://en.wikipedia.org/wiki/Pierce_Brosnan
a raz nawet spuściło z pięciu metrów w dół na planete Alicjo.
co jest odczuwalne do dziś dnia 😥
Alicjo, ja też, ja też 😀 Szczególnie odkąd jest szpakowaty 😆
Jolinku, słodkich snów 😆 Fakt, że młodość, to cudowna sprawa.
Jolinek51…
🙂
Czy mnie się zdaje, czy życie wtedy było w miarę proste? Chyba nie – to kwestia lat i co jest ważne w tym czasie. Byliśmy młodzi, durni, chmurni i świat był do wzięcia. Zdobylim.
Teraz jest tak samo, tylko… ano właśnie, trzeba się troskać o to, co się zdobyło.
W sensie materialnym. Mało kto zwraca uwagę na dobra nieprzeliczalne na nic innego. Kontakt z PRZYJACIELEM.
Przecież tak naprawdę to nie potrzeba nam nic do szczęścia, żadne porsche czy diamenty, tylko wieczór z przyjaciółmi, butelka wina i coś ugotowanego od serca…
i pogaduchy do bladego świtu.
To ja też na dzisiaj Państwa pożegnam, troszkę ponaprawiam bałagan w moim światku i pójdę grzecznie (o kurcak ja i grzecznie?) spać… chyba, że jeszcze sprawdzę przed snem, czy Ty Alicjo dziś też balujesz przy :
http://www.youtube.com/watch?v=ibtOshtX7T0&feature=related
O, przyczepiła mi się ta ABBA z wiadomych lat, beztroskich…
I dodam, ze teraz lata są niestety, kapke „troskie”, ale można znależć jakiś równoważnik, jak się chce, i odpuscić, co jest nieważne.
„Nie o to chodzi, aby iść do celu, chodzi o to, aby iść po słonecznej stronie. I mieć duzo zaufania do ludzi”
Marek Edelman
http://www.youtube.com/watch?v=-_IGxXxsoE8
Alicjo, a o co miałyśmy się wtedy martwić ? Od zmartwień o codzienność byli rodzice. Naszym zmartwieniem było wówczas czy dobrze wyglądamy w danym ciuchu, czy chłopak, na którego „mamy oko”, też na nas łaskawie spojrzy ? Na co iść do kina, u kogo się będziemy bawić wieczorem, itd.itp.
Oops, jeszcze czy zdążymy się przed egzaminem naumieć.
Zgago,
u mnie było kapkę inaczej, o te drobiazgi codziennosci to ja się sama martwiłam,
jak juz wiele razy wspominałam, mieszkałam daleko od szosy. Rodzice byli zabiegani, i bardzo dobrze, nauczyło mnie to radzenia sobie z problemami na codzień od zawsze.
Kino było w szkole objazdowe, raz na miesiąc… z łezka w oku to wspominam 🙂
A dane ciuchy to ja sama sobie szyłam, często w rękach, bo cholerny Łucznik wysiadł, a tu potrzebne spodnie w kwiatki, bo takie Czesław Niemen właśnie ma…
A propos tych ciuchów… jak myślisz, skąd mi się wzieło…
http://alicja.homelinux.com/knitart/
W tamtych latach prułam 3 swetry i robiłam z tego coś 😉
Alicjo,
przepiękna ta Twoja twórczość, chylę czoła 🙂
Alicjo ! Nie do wiary ! I te wszystkie cudeńka zrobiłaś na drutach ?????
Coś pięknego.
Zadziała?
http://picasaweb.google.com/zabieblota/IIIZjazd#
Jak ja sobie uszyłam pierwsze „dzwony” z materiału w czerwono-granatową kratkę, to nosiłam je z dumą…… do momentu, gdy wsiadłam do „pociągu byle jakiego” i nagle miałam na sobie dwie nogawki połączone zamkiem i paskiem 😆 😆 Myślałam, że umrę ze wstydu, ale zgodnie z maksymą mojej Mamy; „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, dzięki tej „przygodzie” Mama pozwoliła mi się wypisać ze znienawidzonej przeze mnie „odzieżówki” 😀 Doszła do wniosku, że skoro nie byli mnie tam w ciągu 2 lat nauki nauczyć porządnie szyć, to nie ma sensu mnie dalej zmuszać i poszłam do pracy. A liceum o którym marzyłam od podstawówki (zawsze chciałam iść na historię) skończyłam wieczorowo w najlepszym LO w Katowicach. Tam się nauczyłam pisać po polsku bez błędów, polubiłam fizykę, chemię i geografię.
A z jaką ochotą się uczyłam, moi rodzice z siostrą nie mogli wprost uwierzyć, że ja się uczę i to tak chętnie. 😆
http://picasaweb.google.com/zabieblota/Jesien2009IBasia#
http://picasaweb.google.com/zabieblota/Grecka#
jakoś powtykałam te zdjęcia na Picasa, ale mam wrażenie, ze robię to trzymając się prawą ręką za lewe ucho.
Zdecydowanie prościej było wysyłać Alicji 😉
Wpadam na chwile.
Nawet nie mam czasu na czytanie wstecz. Przeczytalem akurat wczorajsze. Ale jesli chodzi o ges, to mam ja w zamrazarce juz od paru ladnych dni. Dzisiaj postanowiono ostatecznie, ze bedzie serwowana wsobote, 14 listopada, bo tak pasuje. Ma ten korpus wg. nalepki wazy 4,2 kg. Wzialen, bo mniejszego nie bylo. Nadziewke zrobie klasycznie, tzn mielone z watrobka i bulka, a o przyprawach pomysle potem. Bedze dosyc ludzi zeby to zjesc.
To tyle na temat i, walczcie dalej.
peprgor
http://picasaweb.google.com/zabieblota/TortMarkaIMazurekJurka?authkey=Gv1sRgCM26g8qjvNrZmAE#
O torcie i mazurku pisałam przed naszym Hubertusem, czyli przed 17.10.2009
Trochę, a nawet bardzo, kolory nie wyszły na zdjęciu. W oryginale były całkie unijne.
Jeżeli te nogi robiłaś na drutach, to ja proszę o przepis na te druty!
Tort przełożony masą czekoladową i marmoladą morelową od Pyry nieco pomieszaną z mirabelkową. Na wierzchu masa waniliowa, a ciasto puchatka + mielone orzechy w dużej ilości.
Mazurek na kruchym spodzie – ciasto na Eski śmietanie, a to niebieskie i żółte to lukier cytrynowy
Żabo, gratuluję ! Ależ tymi ostatnimi narobiłaś apetytu 😆
Czy wokół ganku rośnie dzikie wino ? Ja mam nadzieję, że jak przyjadą moje „starsze” dzieci, to mi pokażą i nauczą.
A, jeszcze: tort na desce od Haneczki. Pasuje i do obrusu i do tortu 🙂
Wiadomość dla Inki: ułożyłam i na dowód sfotografowałam – patrz ostatnie zdjęcie z III Zjazdu 🙂
Zgago, to dzikie wino rośnie przy wejściu do stajni. Cały czas coś wymyślam, zeby w zimie konie go nie niszczyły, mam nadzieję, ze kiedyś całą stajnię obrośnie
Jak już weszliśmy do Unii, to zrobiłam dzieciom placek orzechowy i po raz pierwszy w życiu zrobiłam lukier, który się udał. Miał tylko jeden feler, miał być niebieski (dodałam marmolady z czarnej porzeczki) i owszem był niebieski, przez pierwszą godzinę a potem coraz bardziej fioletowiał. Całe szczęście, że gwiazdki zostały żółte (bo kupne) 😉
Brawo, Żabo! Teraz jeszcze pomyśl nad podpisami do obrazków, bo na razie wyglądają jak szyfr, jeszcze się jakaś ABW zainteresuje 😯
Tak mi „coś” mówiło, tylko nie miałam pewności. Kamienica, w której się urodziłam i spędziłam najpiękniejsze lata, też była obrośnięta winem. Tak pięknie wyglądała, że przechodnie przystawali. To wino rosło razem ze mna, jak byłam mała, to ledwo sięgało 1 piętra a właściciel zasadził je w 1939 roku.
Do lat ’90 była to najładniejsza kamienica, aż spadkobiercy właściciela przekazali ją miastu i co ADM zrobił ? Wyciął to wino, myślałam, że mnie szlag trafi. Bo jakaś ignorantka stwierdziła, że wino niszczy tynk ! Oczywiście nikogo z lokatorów nie pytali o zdanie. I teraz kamienica jest czarna (prawie 70 lat sadzy swoje robi a wino to pięknie zakrywało. Nie mówiąc już o tym, że od strony północnej nie było wina i tynk spadał ludziom na głowy. Całe szczęście, już tam większość lokatorów wykupiła mieszkania, posadzili znowu i wino znów rośnie. Już sięga do 1 piętra.
A wygląda teraz tak samo pięknie jak u Ciebie.
Właśnie, podobno wino nie tylko, ze nie zawilgaca murów, ale wręcz je obsusza ciągnąc wodę spod fundamentów.
Teraz po pięknych liściach pozostało tylko wspomnienie, wszystkie wiatr porwał.
Cichal, 23:46 🙂 co to jednak znaczy „… być mężczyzną, być mężczyzną …”
Czy ktoś mi może wytłumaczyć, ale w sposób debiloodporny, czyli dużymi drukowanymi leterami i powoli, jak korzystać z picasy?
…nie wiem, co ja tutaj robię o godzinie , która nie istnieje (3:16), chyba przechodzę mimo, albo co.
jotka,
jak masz gmail, to picasa tam jest i korzystać z niej łatwo. Klikasz na … przynajmniej ja klikam… na *more*, a potem photos, i ładujesz zdjęcia.
Nie bój się z tym bawić, nic nie zepsujesz. Odporne to jak cholera, nawet na młotek 🙄
Idę dospać.
Bylem w ogródku. Wszystko rosnie jak na wiosne. Najbardziej niebieski kacik i kwitnie. Astry niebieskie, gencjana, enzjan wiosenny i doniczkowy który powinien powoli wracac do mieszkania. Nawet zaczela kwitnac kliwia. Nie wspominam o rózach bo te beda chyba kwitly cala zime.
Nawet zaczela kwitnac biala róza. Na snieg czy co ?
Zyczac pieknego dnia kresle sie
Pan Lulek
Ja nie potrafię. Sama nie wiem jak to się robi i dlaczego.
Ogólnie mgła i wilgotno.
Dla tych co mają dzikie wino w ogrodzie: http://www.youtube.com/watch?v=iw1SwzyWGvo
Dzien dobry, Panie Lulku przechowuje sie enzjan, trzeba go rzeczywiscie wziac na zime do domu?
mialo byc jak przechowuje sie
morag !
Enzjanów jest wiele gatunków. U mnie sa dwa. Jeden niziutki mrozoodporny a drugi wysoki krzak w donicy. Przy bardzo silnych mrozach zabieram go pod dach. Kiedys bylo – 35 stopni Celsjusza ale udalo mi sie go uratowac. W sumie jest to roslina odporna. Kiedy jest w mieszkaniu to kwitnie cala zime a na wiosne robi przerwe.
Pan Lulek
Co to jest enzjan? Wiki mówi, że pocisk, gugiel, że koń.
Żabciu, Ty wiesz, że ja nic, tylko Cię trwożnie podziwiam 🙂
Haneczko to jest taki przeuroczy niebieski kwiatek cieszacy oczy w zimie, to po polsku nie nazywa sie enzjan, musze poszukac
to to, taka gorska roslina
http://www.blumen-garten-pflanzen.de/stauden/enzian-gentiana.htm – nic nie poradze mam komputer nastawiony na holenderski ale tam widnieje nazwa lacinska
a nie nawet wyszlo po tutejszemu
Enzjan = goryczka albo gencjana
mam jeszcze raz
http://images.google.com/images?q=gentiana&oe=utf-8&rls=org.mozilla:nl:official&client=firefox-a&um=1&ie=UTF-8&ei=JJn2StqYCMX84Ab8qbDiAw&sa=X&oi=image_result_group&ct=title&resnum=5&ved=0CB4QsAQwBA
To ja go mam 😀 Tego niziutkiego mam 😀 Siedzi w ziemi i mu dobrze 😀
Haneczko siedzi w zimie, bo tutaj jest taka mila kwiaciarnia i sprzedaja roslnike tego niziutkiego po 1,20 i chce sobie kupic ale na balkon aby moc cieszyc sobie oczy zima
Zabo, Zabo wielka kobieto renesansu swietnie, ze masz picasa, wypieki wygladaja i pewnie smakuja rewelacyjnie
Czy tą gencjaną pacykowano dzieci jak miały wietrzną ospę i potem wyglądały jakby dostały się w ręce sadysty?
Witam WTB (Wspaniałe Towarzystwo Blogowe) i życzę cesarskiej pogody 😀
U mnie, niestety, nie taka 🙁
Małgosiu, o tym samym pomyślałam 😉 Ale kwiatuszki są urokliwe. Jeszcze trochę pozwolicie mi pobyć z Wami a na przyszłą wiosnę wreszcie ukwiecę sobie balkon, bo już jestem bliska tego, oglądając Wasze zdjęcia 😆
Jotko, dla Ciebie!
Najpierw zapobierz z sieci (jeśli go jeszcze nie masz) program picasy, na przykład tutaj:
http://picasa.google.com/intl/pl/
Jak Ci się już zainstaluje, to musisz się zarejestrować (adres e-mail i hasło) abyś mogła się logować, bo tylko wtedy możesz zakładać albumy i nimi administrować. W listwie z Twoim adresem są różne opcje m.in. ustawienia (settings), gdzie możesz wybrać język, w jakim chcesz operować. Żaba może tam odhaczyć „wysyłanie zdjęć pocztą e-mail, to nie będą się pokazywały te dziwne podpisy). Potem klikasz na „Prześlij” z takim plusikiem, wybierasz opcję „Nowy album” i postępujesz według wskazówek. Po załadowaniu zdjęć naciskasz na „edytuj” i tam są funkcje porządkowania i podpisów. Jeśli jesteś zalogowana, to możesz umieszczać lub zmieniać podpisy pod każdym zdjęciem także w trakcie ich oglądania. Naklikasz dowolne zdjęcie, a pod spodem ukazuje się „Dodaj podpis”.
Jeśli masz dalsze pytania, to się nie krępuj 🙂
Fiolet gencjanowy, nazwany tak od koloru goryczki, jest syntetycznym barwnikiem metylowym. Jego roztwór spirytusowy ma własności przeciwgrzybicze i był stosowany szeroko przed wynalezieniem innych skutecznych substancji nie barwiących skóry. Jest jeszcze stosowany w medycynie „naturalnej” i w mikrobiologii do barwienia kultur bakteryjnych. Jako barwnik włókien naturalnych daje fiolet intensywny ale nietrwały.
Teraz zupelnie zglupialem. Dla mnie enzian i gencjana to dwa calkiem rózne kwiaty. Kwitna tez róznymi kolorami i o róznych porach roku. Teoretycznie bo u mnie wszystko przychodzi falami. Jak te kwitnace w listopadzie róze i ostatnio niebieskie astry. Ptaszory obrazone zmienily karmnik na sasiedzki.
Niech no tylko zacznie sniezyc to przyjda w lache.
Co albo kogo dzisiaj jubilujemy. Wystapic z szeregu i zameldowac sie.
O godzinie 20.00 tradycyjny toast za caloksztalt ale jak tu czekac o suchej twarzy. Ja tylko spróbuje czy mam dostatecznie godny trunek.
Pan Lulek
Panie Lulku,
trudno nie zgłupieć wobec 300 gatunków rośliny rodzaju GORYCZKA czyli gencjana (łac. gentiana) czyli Enzian po niemiecku. Rodzina goryczkowatych (Gentianaceae) jest ogromna – ponad 80 rodzajów i ponad 1000 gatunków 😎
Co świętować dzisiaj?
Dekret Lenina o wywłaszczeniu obszarników i kleru, wynalazek gramofonu, odkrycie promieni X, upadek Muru, pierwszy przekaz zdjęć faksem, przekształcenie Luwru w ogólnie dostępne muzeum…
NEMO!!!
dzięki, wyglada na to, że założyłam sobie konto na picasie według Twoich wskazówek. Teraz jeszcze tylko musze poprosic męża, żeby przerzucił część naszych zdjęć z jego twardego dysku na mój żebym mogła wstawić do albumu. Chyba, że mogę to zrobić z jego komputera? Jak? Sorry, ale pod pewnymi wzgledami … 🙁
Taki niebieski kwiatuszek tez mam w ogrodzie i bardzo go lubię. Bardzo się ucieszyłam, jak go zobaczyłam rosnącego na górskich łąkach w szwajcarskich Alpach.
Czy faktycznie sa takie odmiany, które mogłabym hodować zima w domu?
A to mi przypomniało, że dawno temu znajomy z Innsbrucku mówił mi, że we włoskich Alpach jest kwiat: kształt dzwonka, kolor brązowy, który pachnie jak czekolada. Czy ktoś z Was zna taki kwiat? Widział na własne oczy?
Co świętować? Jeżeli o mnie chodzi, to ja tam najchętniej wzniosłabym toast za przyjaźń
Co swietowac, dzisiaj to nie wiem ale jutro jest Teodora, wiec trzeba pocwiczyc na jutro
Jotko,
spróbuj się zalogować w picasie z komputera Twojego męża i stamtąd wysłać zdjęcia. Może się da?
W Alpach występuje rzadka odmiana storczyka Nigritella nigra lub N. runei o bardzo intensywnym zapachu czekoladowo-waniliowym mogącym uzależnić, tak jest piękny. W mojej okolicy też rośnie.
http://it.wikipedia.org/wiki/Nigritella_rhellicani
Jo fciołbyk zwrócić uwage, ze barzo dobrze wiadomo, fto zawinił, ze Polacy zacęli odcinać sie od gęsi. O ten pon
http://pl.wikipedia.org/wiki/Miko%C5%82aj_Rej
😀
widzicie nawet narodowy wiesz potrafi w maliny wpuscic i gaski wyplenic
Wypróbowalem trunek. Mntepulciano d´Abruzzo. Moze byc. Ponadto niewiele brakowalo a bylbym wyladowal w sadzie. W charakterze swiadka wypadku który trudno nazwac samochodowym sensu stricte. Udalem sie na poszukiwania sasiada i przyjaciela, który poszedl do szpitala w Wiedniu na operacje przepukliny. Niby nic wielkiego ale on ma tylko jedna nerke i dwa razy wyciagali go ze smierci klinicznej. Jutro rozpoczne intensywne poszukiwania. Tymczasem wychodze z ich ogródka a na skrzyzowanie podjechal czerwony Ferrari. Musial sie zatrzymac. Nagle z drugiej strony z podwórka wyskoczyl kon pelnokrwisty i czarny jak smola. Podbiegl do samochodu, okutymi przednimi kopytami potupal po bagazniku i stanal sobie spokojnie z prawej strony samochodu. Wlasciciel wyjal komórke. Musial byc szycha bo policja zjawila sie blyskawicznie. Kon stal spokojnie. Dach zostal otwarty. Z prawego siedzenia uniosla sie pani w nieokreslonym wieku a wzrost byl skrzyzowaniem Wiezy Eiffla z Palacem Kultury i Nauki w Warszawie. Urzadzenia do ddychania tez byly pojemne.
Sadze, ze te czesc garderoby byla robiona indywidualnie na miare. Konisko podeszlo do tej pani, popatrzalo jej w oczy i zlozylo olbrzymi leb na tej eksponowanej czesci ciala. Pani drapala go za uszami potem wziela kantar a on poprowadzil ja na swoje podwórko robiac nienajgorszy korek na drodze. Kiedy korek rozladowano pan dowódca patrolu wyjal notes celem dokonania czynnosci sledczych. Slyszalem z podwórka tego konia prychanie, rzenie i nieco histeryczny smiech tej pani. Wrócila po dlugiej chwili cala w skowronkach, poprawiajac nieco potargana garderobe. Wlasciciel samochodu wysiadl calym swoim wzrostem, mniejszym od mojego i powiedzial dowódcy patrolu zeby sobie nie zadawal trudu bo on i tak bedzie zmienial samochód. Jeden z policjantów szeptem ale slyszalnie powiedzial. Pewnie i pania. Sie zobaczy. Tylko dlatego nie wyladowalem w sadzie w charakterze swiadka. Zastanawiam, sie czy byl to wypadek samochodowy czy tez zajscie o erotycznym charakterze.
Jak to Ferrari z Ferrarim
Niedoszly swiadek zajscia
Pan Lulek
Dla miłośników koni piosenka na dzisiaj:
http://www.youtube.com/watch?v=Beo15NwG4xE
U mnie nie dość, że cesarska na oko, to +16C na termometrze 😯
Chyba się pójdę opalać, albo co…
A koni żal….
http://www.youtube.com/watch?v=mdzClRzv1jk
Bigos zrobiony, więc mogłam już z czystym sumieniem poczytać gazetkę i zajrzeć aby zobaczyć, co nowego w blogu (na blogu?).
Na G.Śląsku od jakiegoś czasu jest niedosyt dobrych wieści, to na dowód, że można zrobić coś ładnego, przesyłam link – popatrzcie na zdjęcia.
http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,7233183.html
Do czego można użyć gęsi? 😯 Od min. 6.15
http://www.youtube.com/watch?v=gqRE6woJDoY
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=ZFSD-roa3Mw&feature=related
Zgago,
fajny pomysł z tymi koszarami. Chętnie zobaczyłabym kuchnie. Tylko te ogródki przypominające boksy dla koni… 🙁 Dlaczego takie szczelne płoty? 😯
Myślę… 😆 … żeby…. 😆 ….. niczego nie …. 😆 stracić z …. 😆 …. „klimatu” 😆 😆 ojej, muszę lecieć po chusteczkę.
Zgago, co Ci jest? 😯
Zupełnie nie wiem dlaczego się tak śmiałam, przecież sera nie ma w bigosie.
A teraz poważnie, myślę, że te ogródki będą sobie dopiero urządzać wg upodobań sami lokatorzy. Jeśli chodzi o wysokie płoty, to nasi rodacy odkąd się ciut dorobili, to zaczynają się odgradzać od reszty plebsu za pomocą wysokich murów i wręcz strażnic. W każdym polskim mieście są tzw. osiedla chronione. Niedawno się przetoczyła dyskusja, wywołana przez straż pożarną, że tych osiedli-twierdz, w razie pożaru nie będą w stanie uratować.
Nemo, bo ubawiło mnie skojarzenie, które mi nasunęłaś !
Byłam kilka razy w krajach tzw. starej Unii i w żadnym mieście nie widziałam takich osiedli. Dla mnie to jest chore. Dzieci się wozi do super-szkół, bo tam są zajęcia od rana do wieczora, więc dzieci już nie mają sił aby zadawać pytania i rodzice nie muszą się wysilać aby im odpowiadać. Dzieci wracają wieczorem skonane, zestresowane (na ogół w tych szkołach stosuje się zasadę „wyścigu szczurów”) a potem jest płacz i zgrzytanie zębami, że są problemy. Ale najważniejsze, że rodzice mają problem „z głowy”, bo przecież zawsze można dziecko posłać do psychoterapeuty i żyć w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Wysokie płoty tato grodził,
żeby do Kasi nikt nie chodził… 😉
Zgago,
zauważyłam, że w Polsce jest tych „chronionych” osiedli coraz wiecej, zastanawiam się, po co, nawet w Afryce Południowej tyle tego nie ma – a patent ten sam, druty kolczaste i strażnik pod bronią przechadza się wzdłuż siaty.
W RPA panuje bandytyzm na wielką skalę, dziwiły mnie te osiedla, ale szybko zostałam uświadomiona przez tubylców (tak białych, jak i czarnych), dlaczego się odgradzają, wystarczyło zresztą posłuchać wiadomości, czy poczytać gazety.
W Polsce tego nie ma AŻ w tym stopniu, żeby istniała potrzeba odgradzania się, ja przynajmniej mam takie wrażenie. Psychoza jakaś, czy co? Ktoś stworzył taką potrzebę i zarabia na tym kasę. Innego wytłumaczenia nie widzę.
No, jakże co świętować – Wielką Rewolucję. Czyje to?
„Kłaniam się rosyjskiej rewolucji
czapką do ziemi :
po polsku.
Sprawie wszystkich,
sprawie naszej :
robotnikom. chłopom i wojsku”
…o, łajza minęli, zgago.
A co do tego poczucia dobrze spełnionego obowiązku, no właśnie. Na wszystko zawsze się znajdzie jakaś „tabletka z krzyżykiem”, byle tylko nas było na nią stać.
No i doszłam do momentu, gdzie powtórzę niesmiertelne „za moich czasów…”.
Za moich czasów czytało się „Dzieci z Bullerbyn” i żarło się dropsy mlekomalt albo landrynki, i to była pełnia szczęścia, o! A rodzicom schodziło się z oczu, bo po cholerę mieli się zainteresować, co my tak naprawdę wyprawiamy na codzień.
Żeby nie było…owszem, były niedzielne obiady i długie rozmowy przy stole, i różne inne okazje rodzinnej integracji, ale to było z potrzeby, a nie na „odwal się”.
Gdzieś to się chyba przekazuje swojemu potomstwu… czasami zdumiewają mnie uwagi mojego niemal 30-letniego syna, że „no przecież nauczyliście mnie…”.
A mnie się wydawało, że wcale tak bardzo się nie staraliśmy, przeciwnie wręcz, ciągle nam brakowało czasu, a chyba jednak nie.
Z dziećmi trzeba rozmawiać i to jest najważniejsze.
Jak to czyje, Pyro 😯 My Broniewskiego mamy na „twardym dysku” 😉
Alicjo, dokoncz prosze.
Wysokie ploty tata grodzil,
Wysokie ploty tata grodzil.
Zeby do Kasi nikt nie chodzil.
Ale ta Kasia madra byla
I dziure w plocie wywiercila.
Ach, gdyby nie ta dziura w desce,
Bylaby Kasia panna jeszcze.
Jak widzisz na wszystko sa sposoby.
Tylko niestety serce nie sluga
I nie wie co to pany
Pelen nadziei
Pan Lulek
Panie Lulku… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=8j81FSKhWTU
Broniewski, moim zdaniem, jest jednym z najbardziej niedocenionych poetów, pewnie dlatego, że był czas, kiedy doceniano go bardzo.
Tak bardzo, że poprawni politycznie nie chcą dzisiaj pamiętać, że był taki wspaniały poeta.
Radzę poczytać erotyki 😉
Ta w ukłonie czapka nie hetmańska,
Bez czaplego nad otokiem piórka,
lecz zwyczajna, polska, kajdaniarska,
Waryńskiego czapka z Szlisselburga…
Piękna historia z tym koniem, Panie Lulku
-Jasiu, co my mamy z gęsi?
-Szmalec!
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/2704173fa7.jpg
Gdzie Mieciowa jest?!
Ostatnio widziano ją naocznie wtedy. I Smadnego, i jałowcową żeśmy…
no masz… wpis był przeznaczony na sąsiedni blog, ale co to szkodzi, nic 😉
Jak komuś szkodzi, to niech nie patrzy 👿
Koszyczek został u Arcadiusa, łącką (butelke mam, choć nielegalna pono!) i Smadnego wypiliśmy, serwetki są u mnie 🙂
A mieszkanie rzut beretem w cieniu Pałacu Kultry, Nowy Świat…
Alicjo !
Piekne dzieki. tylko skad oni znaja ten tekst. Ja nie skakalem przez plot ani nie bylem zdany na zadne dziury w plocie.
Najbardziej lubie te proste zycie i naturalne metody w tym póznonocne
pogaduszki przy lampce czegos stosownego.
Przyppominam, ze o godzinie 20.00 czasu srodkowo europejskiego wznosimy.
Sursum Corda
Pan Lulek
Panie Lulku,
z zakamarków pamieci, mi sie, ze wiekszość tekstów dla Trubadurów pisał Ryś Poznakowski, i to chyba jego tekst, o tych płotach i Kasi 😉
…a jakie hasło na dzisiejszy toast?
Panie Lulku, wygląda na to, że intuicyjnie byłam zapobiegliwa i zostawiłam po toaście w Pana Lulkowe święto, kilkadziesiąt kropelek na nieprzewidziany toast 😆 I dzięki temu, będę mogła go dziś spełnić.
Alicjo, gdyby nie rozmowy z moją Mamą (częściej przyjaciółką), to nie wiem co by ze mnie (przy moim temperamenciku – teraz nazywanym ADHD) wyrosło, aż mnie ciarki przechodzą jak sobie pomyślę, jakie miałam pomysły.
Dlatego jak sama zostałam matką, to wolałam przez tych kilkanaście lat spać po kilka godzin, ale dla dzieci musiałam mieć czas. I to jest chyba jeden z przypadków, kiedy „życiowa mądrość” procentuje.
Alicjo, no jak to „jakie hasło”, oczywiście ; niech żyje listopad ! 😆
Mam pytanie, pomóżcie ; jak długo można trzymać bigos w słoikach (pasteryzowane) ?
pewnie z rok można trzymać … a mnie dzisiaj nie ma bo mnie głowa boli jak diabli a jutro rano trzeba wstać ….
Jak pasteryzowane, to długo, byle w chłodnym i ciemnym miejscu 🙂
Rok to standard, można dłużej, ale słokiki, które się lekko otwierają… to już podejrzane, wywaliłabym zawartość.
Dziękuję, bo nie chciałabym dla moich dzieciątek być Lukrecją (Borgia) !
*słoiki 🙄
Jerzor poleciał po zapasy do stosownego sklepu za rogiem, a tu czas na toast!!!
O, toś mi zgago przypomniała… skojarzenie Lukrecji Borgii z …
http://www.youtube.com/watch?v=0Rf2VYfiDxI
Do wszelkich mięsnych wecków dorze jest użyć nowe nakrętki (kiedyś gumki). Mięso pasteryzowało się dwukrotnie krótką przerwą.
z krótką przerwą, o ile dobrze pamiętam coś koło 30 minut na ostudzenie i od nowa
O znalazłam zupełnie inaczej, znaczy z długą przerwą:
„[zgłoś do usunięcia] Jak chcesz sobie zadać
tyle trudu – nie wiem po co, bo mozna kupiś konserwy mięsne … to zrób bigos w słoikach, wyciagasz ze sloja podgrzewasz do tego chleb i obiad gotowy
Bigod wekujesz tak jak mięso, słoik musi być pełen, przerwa tylko 1 cm od zakrętki, gotujesz 15 min. po ostygnięciu na 2-gi dzień jeszcze raz …”
Wlasnie, ze punktualnie wznioslem. Niestety reszta która pozostala po przedpróbach.
Za caloksztalt i zeby nastepny tydzien byl sredni, lepszy od obecnego i gorszy od nastepnego.
Pan Lulek
Dziękuję Ci Żabo, jutro się wybieram do sklepu, to sobie kupię nowe słoiki i nakrętki. Piszesz, że po 30 minutach na ostudzenie, to znaczy, trzeba je wyjąć po pierwszym gotowaniu ? Bo ja do tej pory zostawiałam słoiki (gdzieś, kiedyś czytałam, że tak trza) w garncu żeby powoli całkowicie wystygły. Najczęściej dopiera rano, następnego dnia wyjmowałam i sprawdzałam, czy wszystkie nakrętki zassały.
Kiedyś wsadziłam w słoiki sporego cielaka. Dokłanie było 105 słoików, litrowych. Tak je gotowałam, ze później we wszystkich była potrawka celęca, ale trzymały się dość długo.
A nie lepiej bigos zamrozić?
O, to znaczy, że się „minęłyśmy”.
Panie Lulku doskonały toast 😀
Zgago, mam już mętlik, wdaje mi się, ze moja Mama gotowała jak ostygły, coś chodziło o to, zeby nie zrobiły się przetrwalniki. Nie chcę Ci źle poradzić, zaraz zadzwonię do Eski, ona będzie a bieżąco
Oczywiście, że lepiej, tylko ja mam jedynie zamrażalnik w lodówce (niewielkiej). „Starsza” i zięć przyjeżdżają dopiero za tydzień, będą tu przez tydzień a potem im ze słoików przepakuję bigos do torebek foliowych (jeżdżą przez Czechy pociągiem) i oni już u siebie, włożą do zamrażarki. Ja mam ciepłą piwnicę, więc nie mam gdzie przechować przez 2 tygodnie 2 pełnych garnców bigosu.
Szkoda, że moja młodsza jest tak daleko, bo to jest niebywała amatorka najbardziej kwaśnej kapusty kiszonej. Muszę się porozglądać za ceną „ustrojstwa” do próżniowego pakowania, wtedy mogłabym jej wysyłać bigos w paczkach. 😀
Moja Mama gotowała słoiki z mięsęm 3 razy, z tym, ze zawsze do kompletnego ostygniecia, a od zagotowania bulgotały się w tym wielkim aluminiowym garze z pół godziny, nie wiecej. Drugie gotowanie było nastepnego dnia, trzecie następnego.
‚Gumki” zawsze nowe, bo raz użyte, puszczały dosyć szybko.
Jerzor przyleciał z zasobami, wznieślismy toast. Jerzor by nie wznosił, ale przeżył szok, otóż kazałam mu przy okazji, ale niekoniecznie, niech na cenę najpierw zerknie, zakupić ogórka tego sałatowego, długiego, bo do sałaty greckiej… ale niech zerknie na cenę, bo w lodówce mam kawałek.
Jerzor zerknął i nie zakupił, ja bym też nie. 2.99$ 😯
Teraz wiem, dlaczego ogórek nie śpiewa 🙄
Zgago!
Eska mówi, że bigos wystarczy raz. A mięso dwa a nawet trzy razy z tym, ze po każdym gotowaniu wystudzić w pokojowej temperaturze i na drugi dzień gotować.
Ja tego cielaka robiłam równo 30 lat temu, stąd mam zaćmienia 🙂
Esce pod koniec miesiąca rozliczeniowego internet chodzi jak ślimak. Chyba musi zmienić operatora.
O, to Eska robi mięsne weki według mojej Mamy 😉
Niech to, chrum, chrum popieści 👿 Po raz pierwszy dzisiaj nie skopiowałam wpisu przed wysyłką i akurat „łotr” kazał mi zwolnić tempo wysyłania.
Żabo, serdecznie Ci dziękuję. Dzięki Tobie nie będę się musiała zamartwiać, „czy, aby” dzieci się nie pochorują. Jeszcze raz wielkie dzięki. 😀
Alicjo u nas się nigdy nie robiło weków mięsnych, bo i u Mamy tak jak u mnie przez piwnicę przechodzi rura z centralnego ogrzewania i zawsze było w niej ciepło a w domowej spiżarni (tego najbardziej mi brakuje) trzymaliśmy tylko przetwory owocowe.
W Warszawie mamy okno balkonowe (bez balkonu, tylko z barierką) i tam w zimie stały garnki – zamrażarek jeszcze nie było a i lodówkę niegdyś na zimę się wyłączało w ramach oszczędności prądu, doskonale ją zastępowała szafka w kuchni pod oknem, na ogół było w niej około 4 stopni.
Postanowilem wykonac domowym sposobem lekarstwo na aktualnie grasujaca odmiane grypy. Zeby mi sie przysnila recepta postanowilem lyknac krople nasenne, 19 kropelek. Jak juz usne to napewno przysni mi sie recepta. Potem bede spokojnie oczekiwal na zarazki i wtedy próba generalna. Ciekawe kto przezyje kuracje virusy czy ja. Tak latwo mnie nie wezmie.
Prawie, ze Doktor Faustus czyli
Pan Lulek
Mój syn mieszka teraz w takim mieszkaniu co ma szafkę pod oknem z dziurą na zewnątrz. Genialna rzecz. Dom oczywiście dość stary z lat trzydziestych. Jedyną zaletą mojego obecnego mieszkania jest „pakamera” na balkonie, w której co prawda przy dużych mrozach też jest „-„, ale przy ostatnich zimach zwykle ciut powyżej zera i jest to świetne miejsce do przechowywania warzyw.
Zgago,
ja mieszkałam w takim domu
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki.jpg
przez pierwsze lata (prawie 17 lat) mojego życia – zauważ, ze „parter” był dosyć wysoki, a na lewo (i prawo) na dole są okienka piwnicy.
Co roku tam zajeżdżam i popatruję, i zalewam się łzami, no co, nostalgia!!!…
Ale wracając do *adremu*, tutaj mam prawie taką samą piwnicę, tyle, że malutką w porównaniu z tamtą z Bartnik, bo i chałupka niewielka.
Piwnica pół w ziemi, pół nad, temperatura bardzo stabilna przez okrągły rok, 8-10C. Nie macie pojecia, jak ja doceniam to, co mam, chociaż według niektórych jest to mało, ale przecież każdemu według potrzeb 😉
Ja nie mam wiele potrzeb. Niech one mnie potrzebują… a co!
Alicjo prawdziwy dom rodzinny, nie dziwie sie, ze sie rozczulasz.
co robić kiedy na rynku zabraknie maseczek?
Nemo! Jesteś NIESAMOWITA, toż Ci się należy Nobel !!! O rety, już się dawno tak nie uśmiałam. „Rany Julek”, rżałam z dobrych 5 minut. Dobrze, że miałam poduchę pod ręką 😆 Po 29 latach po raz pierwszy sąsiedzi musieliby stukać w kaloryfer.
Alicjo, też się nie dziwię, że Ci łezki kapią, bo domek jest śliczny. Ja to mam szczęście, że mogę nawet codziennie zaglądać do mojego najszczęśliwszego domku i chłonąć jego atmosferę do dziś. Moja siostrzenica jest tak kochana, że „trawi” ciotkę. Zresztą ja też nie nadużywam.
Coś się u mnie zawaliło z siecią i od 21,oo do niedawna nie mogłam zaglądać do bloga (blogu?).
Idę wreszcie w objęcia Morfeusza i życzę wszystkim słodkich snów.
Dzięki wynalazkowi Nemo nie musimy się bać żadnych gryp, ani ptasich, ani świńskich.
Wspomnienia sprowadzaja nas na manowce,pamieta sie cos i emocjonalnie jestesmy przywiazani to tego co przeminelo.Idealizujemy nasza przeszlosc,wydaje sie na nam ze kiedys bylo lepiej,taka tesknota do tego co przeminelo,tacy juz jestesmy ze to co przeminelo jest lepsze.
A wracajac do gotowania,to co zjedlismy juz zostalo przetrawione i..
I znowu trzeba gotowac.
Alex…
po to nam dano pamięć, żeby pamiętać. Kim byśmy byli bez pamięci i tych manowców? Człowiek jest istotą emocjonalną i to go wyróżnia – nie mnie oceniać, czy lepiej, czy gorzej – od na przykład, deski do prasowania albo garnka żeliwnego (żeby zostać przy kulinariach).
Niekoniecznie idealizujemy naszą przeszłość. Wcale nie, przecież pamiętamy nie tylko dobre, ale i złe. To złe nas boli tak samo, jak 40 lat temu, ale nabraliśmy dystansu i powiadamy – no trudno, stało się, było, minęło.
Jerzor powiedział, że zrobiłam najlepsze gołąbki , jakie kiedykolwiek, i dlaczego tak mało, mam powtórzyć. A bo to ja pamiętam, co ja tam do tego ryżu, mięsa i tak dalej?! 🙄
Między nami mówiąc (po cichutku…) pamietam 😉
http://www.youtube.com/watch?v=PnKxmL37YFc
…zapisuję (z pamięci):
-świństwo (piękny kawał łopatki)
-cebula wielka podsmażona na smalcu ze skwarkami z polskiego sklepu (ponoć zgroza i natychmiast poumieramy!!!) z kawalątkiem *prostituto*, czyli prosciutto.
-podsmażone won z patelni, wrzuciłam nań świństwo, chciałam pokroić w drobną kosteczkę, ale szlag mnie trafił po drodze do nieba, przecież rękę można stracić przy tej robocie, wrzuciłam do ustrojstwa zmechanizowanego, w minutę było nie zmielone, a akuratnie skawałkowane, i na przyszłość niech wiem.
– dosmażyłam z dyżurnymi, dodałam (o właśnie, pierwszy raz!) przygarść marianka
– jak wystygło, pomieszałam z ryżem, no i pozawijałam w kapuściane liście
-pozawijane w naczynie żaroodporne poukładałam i zalałam wodą z dodatkiem *uniwersalnych ziarenek smaku* (takie mam z polskiego sklepu, chyba Maciek Kuroń to reklamuje), zazwyczaj używam kostki rosołowej, ale tym razem nie miałam.
Podobno do gołąbków powinno się jak do bigosu – używać mięszanego mięsa, świństwo, króstwo i co tam jeszcze, ale ja użyłam to, co było pod reką.
Innych grzechów nie pamiętam, a teraz idę spać, toż prawie druga nad ranem 🙄
p.s.Jedyna nowość to był ten marianek i chyba załapałam to od kogoś z blogu, poza tym zawsze mocno pieprzę 😉
Ach, miałam wcześniej napisać, ze te gęsi a piechotę wędrowały podkute, zeby im się łapki na nic nie starły. Trochę inaczej podkuwan niż konie,ale zawsze. Otóż przepędzano je przez ciepłą smołę a potem przez piasek i taka warstwa chroniła gęsie łapki w marszu.
Ciekawostki na temat kucia gęsi:
„Głównym zajęciem mieszczan ślesińskich był handel. Z tego też okresu pochodzi tzw. kmina ochweśnicka, swoisty żargon, którym posługiwali się ślesińscy handlarze gęsi, zrozumiały tylko dla wtajemniczonych. Żargon ten zapożyczyli oni od ochweśników, czyli sprzedawców obrazów z wizerunkami świętych z pobliskiego Śkulska. Ciekawostką jest fakt tzw. „podkuwania gęsi”. Przed długą drogą za granicę, do zaboru pruskiego, gdzie można było gęsi sprzedać z większym zyskiem, wganiano stado w lekko rozgrzaną smołę a potem w pierze. Zarówno smoła jak i pierze chroniły gęsie łapki przed kontuzjami w trakcie przemarszów..”
„Ciekawostką było podkuwanie gęsi przez hodowców. Polegało to na kilkukrotnym ich przepędzaniu po rozlanej miękkiej smole, piasku i pierzu. Tak „podkute” mogły przejść dziesiątki kilometrów. Wspomniany język, niezrozumiały dla osób postronnych, był doskonałym narzędziem porozumiewania się handlarzy.”
…no i jak tu iść spać!
Żabo,
o podkuwaniu… rano dopiszę i zrobię zdjęcie stosowne… będzie o podkowie! (musiałam zapisać, zebym nie zapomniała! )
Witam Szanownych Państwa,
Przepraszam, ale nie znalazłem informacji gdzie kupić te gęsi kołbudzkie, lub inne dobre.
Nawet napisałem do tegoż instytutu – odpowiedzieli ze w praktyce tylko u nich, a to za daleko z pod Warszawy, napisali może jeszcze Piotr i Paweł i chyba Kaufland ale nie koniecznie ich,
Jutro sprawdzę Makro Bielany,
pozdrawiam świątecznie,
MG