Strach w oczach Francuza
Oto trzeci fragment z arcyciekawej książki Szweda Petera Englunda wydanej przez gdańską oficynę Finna. I w nim mowa o piciu.
„Pewien francuski dyplomata, który podróżował po Szwecji w latach trzydziestych XVII wieku, skarżył się na nieznane mu wcześniej zwyczaje związane z piciem, ale przede wszystkim na kulturę przygotowywania i spożywania posiłków:
Musieliśmy pić o wiele za dużo, ale podawano nam źle przyrządzone lub też moim zdaniem źle doprawione jedzenie; używają oni bowiem wielkich ilości pieprzu, cynamonu, szafranu, gałki muszkatołowej i innych ostrych przypraw, a poza tym dodają do tego zbyt dużo mąki, cukru i innych słodkości.
Jednym z powodów tak szczodrego przyprawiania potraw w tamtych czasach były z pewnością kłopoty z przechowywaniem świeżej żywności; dlatego też konserwowanie artykułów spożywczych polegało głównie na doprawianiu ich solą, i to w ogromnych ilościach. Nic więc dziwnego, że aby móc potem zjeść tak przesolone potrawy, konieczne było doprawienie ich sporą ilością różnych przypraw. Głównie jednak zjawisko to jest rezultatem pewnej mody kulinarnej, jaka przyszła do Europy w tamtych czasach. W XVI wieku na kontynencie pojawiły się nowe, egzotyczne przyprawy, które sprawiły, że dawne artykuły luksusowe stały się ogólnie dostępne, przynajmniej w odniesieniu do klas wyższych. Obserwując ówczesne zainteresowanie przyprawami, rosnący nieprzerwanie import białego wina reńskiego, wina z Wysp Kanaryjskich czy piwa z Rostocku, dostrzegamy gdzieś na horyzoncie opisywanych zjawisk zbliżający się rozwój gospodarczy Europy, współpracę między regionami, poszerzanie rynków zbytu i powstawanie nowych centrów handlowych. Handel piwem i winem wpływał również na zmianę obyczajów picia. Pojawiło się jednak jeszcze coś nowego, co w o wiele większym stopniu niż piwo czy wino pomoże nam w zrozumieniu narastania zjawiska wzmożonego pi?cia alkoholu albo pojawienia się bardziej drastycznych form tego zjawiska. Tym czymś nowym była wódka.
W Europie przez długi czas uchodziła ona za rarytas. Produkowano ją na drodze destylacji wina – stąd też jej szwedzka nazwa brant vin – a używano głównie jako uniwersalnego lekarstwa. Od wielu już lat opowiadano sobie o zbawiennych skutkach leczenia wódką takich przypadłości jak kolka, paraliż, podagra, puchlina wodna, gorączka trzydniowa, ból zęba czy dżuma dymieniczna. Dlatego też w gorzałkę zaopatrywano się w aptekach w małych opakowaniach, a choremu podawano ją łyżką (…) Na początku XVII wieku destylowane wino było drogie; ktoś, kto chciał kupić osiem litrów tego napoju, musiał oddać za to odchowanego prosiaka albo jego równowartość. I to właśnie mniej więcej w tym okresie zaczęły dokonywać się zmiany w kulturze picia alkoholu. Za czasów Gustawa Adolfa jego żołnierze, którzy w 1618 roku brali udział w wojnie przeciwko Rosji, z upodobaniem próbowali podobno rosyjskiej wódki i zdobyli recepturę pędzenia tego nowego napoju. Wiele zdobyczy przywieziono do Szwecji w okresie jej największej potęgi militarnej i politycznej z wielką pompą i w blasku chwały, ale niewiele z nich miało tak wielki wpływ na życie codzienne albo dotrwało do naszych czasów. (…)
Na kontynencie europejskim wiedza o wódce i jej wykorzystaniu rozprzestrzeniła się już w XVI wieku, ale dopiero w następnym stuleciu stała się ona powszechnym artykułem konsumpcyjnym. W jej popularyzowaniu główną rolę odegrali Holendrzy. Odkryli mianowicie, że sprzedaż wódki to czysty interes. (…)
Tak oto w XVII wieku kultura „wódczana” rozciągała się pasem obejmującym Rosję, Skandynawię, Polskę i Niemcy aż do Holandii i Wysp Brytyjskich. Produkcja mocnych alkoholi rosła wszędzie, nawet w tych krajach, gdzie wino było napojem narodo?wym i tradycyjnym, jak Francja czy Hiszpania. Większość gatunków, które znamy dzisiaj, powstała właśnie w XVII wieku. Gin przez długi czas pozostawał lokalną specjalnością, sprzedawaną głównie w niewielkim holenderskim mieście portowym Schiedam. Jednak pod koniec stulecia konsumpcja i produkcja ginu zaczęły rosnąć w gwałtownym tempie. Destylowane gatunki win, które zaczęto eksportować z francuskich regionów Cognac i Armagnac, bardzo szybko znalazły stałych odbiorców i uznanie. Eksperymenty na poszczególnych rodzajach win, do których zaczęto dodawać nowe rodzaje przypraw, przyczyniły się do powstania kolejnych: francuski cydr w postaci uszlachetnionej pojawił się jako calvados, a z karaibskiej melassy powstał rum. Zwyczaj polegający na mieszaniu wina z przyprawami przeniósł się wkrótce na wódkę. Narodził się z tego likier, który odarty z tajemnic klasztornych re?ceptur pojawiać się zaczął w salonach jako modny napój.”
Trochę się uspokoiłem. To nie my rozpiliśmy Europę. To Holendrzy, Francuzi i inni zdeprawowali nas. I teraz staramy się wyjść z tego nałogu. Czasem bezskutecznie.
Komentarze
Jenever w Schiedam nadal produkuja, a u nas w okolicy van Kleef produkuje oude van vijf innymi slowy jenever (gin) ktory 5 lat spedzil w beczce. Pyszna sprawa…
Dzieki licznym wysokoprocentowym alkoholom jak giny,rumy czy słodkie likiery(fantastyczny curacao blue)urozmaicam swoje dania nadajac im nowy smak a czasem niespotykana barwe.Alkohol podczas obróbki termicznej szybko paraju wiec nie jest juz grozny dla organizmu:)
To wam jeszcze doloze, ze chyba najbardziej w Holandii znanym prducentem ginu jest Cees van Wees http://www.de-ooievaar.nl/english/genevas.php
A jak kogos drogi zaprowadza do Belgii i trafi do Gent, to nalezy odwiedzic De Dreupelkot i sprobowac conajmniej jednego z 200 rodzajow flamandzkich i holenderskich ginow.
Ależ tej poczty było tym razem. Mnóstwo odpowiedzi ale znanczna część naznaczona tym samym błędem. Na pytanie o gryz padały odpowiedzi, że to część jakiejś maszyny lub dźwigu. Widać odpowiadali absolwenci politechniki. Ale jako, że to blog kulinarny to pytałem oczywiście o jedzenie.
Wygrała Nemo! Gratulacje! Do niej poleciał grubaśny tom „Polski ginącej”. Ciekawe ile czasu będzie poczta zmagać sie z tą ciężka przesyłką?
A prawidłowe odpowiedzi to:
1 Gorąca potrawa ze świeżej kapusty ugotowanej z boczkiem, kartoflami solą, cukrem, kminkiem i kwaskiem, często podawana z grochem.
2 Grubo zmielona mąka pszenicy lub orkiszu, kasza manna.
3 Szpik kości wołowych.
Za tydzień kolejne zagadki i kolejna nagroda. Tym razem książka Henninga Mankella „Biała lwica”.
Witam serdecznie,
ależ Gospodarzu, grys to nie gryz, stąd te odpowiedzi…
Jakby było o grys, albo i o grysik, to żadnego problemu nie ma 🙂
Gratulacje, Nemo 😀
Gospodarzu, dzięki 🙂
pluszaku,
przykro mi, ale sądząc po nagrodzie i pozostałych pytaniach wykombinowałam, że chodzi o gwarową nazwę czegoś jadalnego i zobacz, co znalazłam w pewnym słowniku zanikającej gwary lubawskiej na terenie Welskiego Parku Krajobrazowego:
„… graczka – haczka
# grapa – duży garnek
# grapka – mały garnek
# gryf – uchwyt
# gryfel – rysik służył do pisania na tabliczkach
# grymka – czapka
# gryz – kasza manna
# gutalina – pasta do butów
# haferfloki – płatki owsiane, zacierki
# hantlager – pomocnik murarski
# haśtyś – gwałtownie …”
Moje założenie okazało się słuszne 😀
Haneczko, dziękuję 🙂
Pogoda coraz bardziej cesarska, ale w nocy był przymrozek i z rana wszystko białe.
Najpierw pomyślałam o glebogryzarce 😉
Pluszaku,
czy Ty nie mieszkasz gdzieś w tamtej okolicy?
„…To nie my rozpiliśmy Europę. To Holendrzy, Francuzi i inni zdeprawowali nas…” To prawda. Co drugi pijany w Polsce pachnie ginem lub armaniakiem, reszta wodą kolońską 😎
Nie znam tych określeń, ani jednego. Za to zacierki przypomniały mi zupę dziadowską, którą bardzo lubiła moja Mama – chuda kartoflanka na mleku z zacierkami 🙂
nemo, znaczy w Lidzbarku Welskim?
nie
co do przypuszczeń gwarowych, to też takie miałem, ale nijak nie udało się go potwierdzić
Same zacierki na mleku też są bardzo dobre. Jadłam ostatnio w dzieciństwie 🙁
Wiele tych gwarowych określeń wywodzi się wprost z języka niemieckiego, niektóre z rosyjskiego i jidisz.
gryz – Griess
haśtyś – hastig
haferfloki – Haferflocken
hantlager – Handlanger (podręczny, pomocnik)
pluszaku,
nie w Lidzbarku, ale, powiedzmy, w NE części Polski 😉 Dla mnie terra incognita (ten Lidzbark).
ne, nemo, ne 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lidzbark
nemo, ten gryz!
Ze na to nie wpadlem. Fajna ta Twoja lista. Dla mnie jednak nie do pobicia jest forszmak i druszlak. Tu niema zadnej literowki, bo jak uslyszalen, to zapytalem sie dla pewnosci drugi raz.
pepegor
memo,gratuluje:)
borze przepraszam,nemo bo tak blisko heheh
Nemo,
jesteś wielka, jak na Kapitana przystało, gratulacje 🙂
Dzień dobry Szampaństwu…
4:30,
Łysy cienki rogalik, ale jednak świeci blaskiem takim, że oko się otwiera samo – i po spaniu.
Lidzbark kojarzy mi się z Warmią, a adres jednostki wojskowej mam w pamięci do dzisiejszego dnia (minęło 39+ lat) – nie, nigdy tam nie byłam, jakby się kto pytał. Zaraz idę pogooglać, czy są inne Lidzbarki.
Zacierki to mi nie bardzo, a już z mlekiem to wcale, ale… czy ktoś z was jadał kiedy rosół z kostką, zrobioną z ugotowanej na bardzo gęsto kaszy manny, ostudzonej na tacy do pieczenia placków i pokrajanej w tę kostkę? Ah, jakie to było pyszne!
Jerzor nie cierpi tak zwanych lanych klusek w rosole, co niestety, jego teściowa z upodobaniem mu serwowała, a on bohatersko łykał i chwalił.
Mógł głupek jeden nie chwalić, mamie się wydawało, że jak rosół, to Jerzoru trzeba te kluski, bo tak chwali. Tymczasem u nich w domu była tradycja jedzenia rosołu z ziemniakami, ugotowanymi osobno. Ja też lubię i bardzo pasuje mi to dobrze dopieprzyć.
Melduje o gotowosci do kurowania blogu z grypy. Lekarstwo wedlug przepisu wspomnianej wszesniej pra,pra,prababci doszlo do stanu uzywalnosci i zostalo zabutelkowane pod nazwa 105. Na tyle ocenilem wiek receptodawczyni. Pic nalezy z umiarem w miare mozliwosci cala rodzina lub gronem czesto spotykanych znajomych. Ktos mi podpowiedzial. za po zlaniu innej nalewki nalezy owoce zasypac cukrem i zrobi sie lekki likier. Zrobilem jak kazano a skonczylo sie tym, ze wyszlo mi piec sloików konfitur jezynowo, winogronowo i jakichs innych
Teraz spokojnie moga juz oczekiwac przybycia Krulewskiego Kuriera i nie musze wstydzic sie Poczty Butelkowej. Do kosztowania wyrobów na miejscu zapraszam jak zwykle kazdego komu potrzebna pomoc medyczna.
Kandydat na Doktora Faustusa
Pan Lulek
dyslektycy niemaja lekko
Peprgor,
a co to jest forszmak, bo durszlak to przecież wiadomo 🙂
sorry: Pepegor, rzecz jasna 🙂
No i są dwa 😯
…te Lidzbarki, i obadwa tam gdzieś, w prawym górnym rogu …
niomk, Warmiński i Welski 😉
No wlasnie Jotko,
tak w lubelskim mowia.
pepegor
PYRO NASZA KOCHANA – DZIĘKUJEMY ZA BARDZO MIŁY,
WTORKOWY WIECZÓR I ZA CAŁOKSZTAŁT !
Pyra podjęła nas zgodnie z najlepszą poznańską tradycją –
zrazy wołowe z sosem,pyzy własnej roboty oraz modra kapusta.
Osobisty,który do tej pory twierdził,że nie przepada za czerwoną
kapustą zjadł ze smakiem i powiedział,że i kapusta i cała
kolacja była pyszna.Piliśmy wino przywiezione przez Młodszą
z eksapady do Francji i tu Ukochany już został dopieszczony
bez reszty i do imentu. Ja wiem tylko tyle,że wino było bardzo
dobre, szczegółowe winne namiary Osobisty ma w pamięci,
ale póki co wyjechał na kilka dni do swej ojczyzny,więc szczegółów
nie będzie.
Na deser odbyła się – DEGUSTACJA PYROWYCH NALEWEK !!!
Jeżynówka- pyszota,orzechówka tu mieliśmy 2 nalewki :
od Pyry i od Żaby,żabowa bardziej słodka,pyrowa bardziej wytrawna.
Była też pigówka panalulkowa oraz armaniac, co to Alain bardzo
prosił,czy może skosztować .Pyra pozwoliła i i Alain już sam
w końcu nie wiedział,co ma chwalić najbardziej. Biedaczek,
po raz kolejny się przekonał,co to znaczy polska gościnność.
Do hotelu udało nam się jednak trafić…
Środę poświęciliśmy na zwiedzanie Poznania- Stare Miasto,
Ostrów Tumski i park z Jeziorem Maltańskim. Nóg nie czułam !
Oprócz tego obejrzeliśmy uroczystości 11 listopadowe pod
ratuszem, koziołki trykające w samo południe na ratuszowej wieży i
paradę święto-marcińską na ul.Św.Marcina.Widok na paradę
mieliśmy przedni, bo z okien naszego hotelu. Rogale zostały
zdegustowane na miejscu oraz zakupione na wynos.
A potem powrót do Warszawy i o 20.30 wylądowaliśmy jeszcze
u znajomych na kolacji. I tu bractwo rzuciło się na marcińskie rogale,
a miały starczyć też na dzisiejsze spotkanie. Niestety nie udało
się ich ocalić 🙁
Chciałam jeszcze zadzwonić do Pyry po przyjeździe i podziękować
żywym głosem . Z racji tego nieoczekiwanego zaproszenia nie udało
mi się tego zrobić. Meau culpa 🙁
Aha- podczas naszej wizyty u Pyry pogadaliśmy przez chwilę
przez telefon z Żabą. Żabo – pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
A dzisiaj mini zjazd blogowy na Ursynowie. Tylko Jolinek
się rozchorował i nie dojedzie 🙁
Jolinku- trzymaj się, wypijemy toast za Twoje zdrowie !
Pyro – powiedz mi proszę, jak traktujesz tę modrą kapustę,
że wychodzi taka smaczna. Przecież za każdym razem
nie będziemy na kapustę i zrazy przyjeżdżać do Poznania -:)
Rosół to z makaronem albo z lanymi. Z manną widziałam, ale nie użyłam. Z ziemniakami słyszałam, no i Alicja potwierdza, ale nie wierzę 😯
Pepegor,
moja mama też mówiła DRUszlak, więc ja też, aż poznałam DURszlak i jego etymologię 😉
Sarenko, witaj przy naszym stole 🙂 Ja również nabyłam niebieskie curacao ze względu na kolor (do cocktaili i lukrów) i gdzieś go zakopcowałam, bo nie mogę znaleźć 🙁 Pewnie Osobisty ukrył go gdześ w piwnicy, bo go zgroza ogarnia na widok niebieskich potraw 😯
Jotko, dzięki za wyrazy uznania 😉
Forszmak to zapiekanka z mięsa, śledzi, ziemniaków, cebuli, jajek, śmietany i tartego sera.
Może są inne definicje, ale ta jest OFICJALNA 😎
sama musiałam sobie tego forszmaka wygooglować 🙁
Haneczko,
ja też czytam o rosole z ziemniakami ze zgrozą 😯 😉 Rosół może być czysty, z żółtkiem, kluseczkami, makaronem, grzankami… Na rumuńskiej kolacji jedliśmy świetny rosół z rumuńskiej, podwórkowej kury, z delikatnymi kluseczkami gotowanymi osobno. Wyglądały na zrobione z kaszy manny i jajka, bo były lekko ziarniste i żółte, i rozpływały się w ustach…
Nemo, dziękuję 🙂
Danuśko, bardzo się cieszę, że Wasz wypad do Poznania okazał się udany, bardzo żałuję, że nie mogłam być z Wami, ale myślę, że co się odwlecze … miłego mini zjazdu 🙂
Haneczko, ja i owszem degustowałam rosól i z kostkami z kaszy mannej i z ziemniakami: smaczne. Najbardziej jednak lubię z domowym makaronem typu nitki.
nemo,spruboj go odnalesc i zrobic blekitny sos do soli lub innej białej ryby:)wyglada efektownie a smakuje wprost niebiańsko;).Zaskoczyłam nim kiedys gosci:)
Jotko,
jak kto niecierpliwy, to sam gugluje 😉
Danuśka
Niestety też nie mogę dojechać do Warszawy. Po 15 przyjeżdża dostawca który jest normalnie w środy. Nie zdążę dojechać na 18.
Bardzo przepraszam.
mannej czy manny? jak to się pisze poprawnie?
sarenko,
a podasz przepis?
Jotko,
u mnie w domu mawiało się „mannej”, ale manna odmienia się chyba jak panna i wanna 😉
Gospodarz jest polonistą, to może potwierdzić lub zaprzeczyć.
försmak = przedsmak
http://db.tlen.pl/temat.php?id_p=20041&id_f=32
Jotko,
jakiś czas temu wylansowaliśmy termin „kaszimanna” i z tym nie ma problemów gramatycznych 😎
ASzyszu, piękna nazwa dla przystawki 😉
sarenko,
no właśnie 😉 Manna jak Anna, panna, wanna, a nie – staranna, poranna 😉
Przystawka – jak sama nazwa wskazuje – powinna pobudzić wyobraźnię i apetyt przed daniem głównym.
Chyba, że jest to przystawka do gitary…
W języku angielskim istnieje równie ładne określenie: appetizer
o rany, ile to się człowiek nie namęczy zanim świetym nie zostanie 🙁
tak podam:): http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/2,87561,,Sola_w_likierze_Blue_Cura%C3%A7ao__turkus_,,-14053392,9495.html
Najprościej – grysik.
Tak na rozum – z kaszy manny. A jak kto powie – mannej, to też nikt mu głowy nie utnie. Idę dospać, Łysy się przesunął nieco na niebie.
Sarenko, dzięki 🙂 Wygląda tak, jak Osobisty nie lubi 🙁 Ale zaeksperymentuję któregoś dnia.
sarenko, ależ pięknie ta sola wyglada 🙂
Jak myślicie z czym ja podać?
nemo,wiem,ze to awangardowe danie,ale ja uwielbiam blekit w kuchni(zwłaszcza na serze):)i naprawde szczerze polecam to danie:)
Marku – ok, ale żałuję. To do następnej okazji …
Mam tylko nadzieję,że to już koniec listy
nieobecnych i usprawiedliwionych.
Nemo – gratulacje! 🙂
jotko,ja podalam ją z makaronem z fasoli mun taotao,smazonym w glębokim oleju i buraczanym carpaccio ale mozna tez smialo uzyc makaronu ryzowego cienkie nitki moczonego we wrzatku
Sarenko witaj, jak chcesz żeby wychodziły „buźki” zawsze wstawiaj za i przed spacje.
Nemo, gratulacje!
Nemo, coś mnie łączy z Twoim Osobistym 😉
MałgosiuW,dziekuje bardzo za uwagi techniczne bo niemam doswiadczenia w wypowiadaniu sie na blogach 🙂
Jeszcze a propos naszego spotkania z Pyrami –
ważna i bardzo optymistyczna refleksja :
Pyra,która ma dużo dłuższy blogowy staż ode mnie
mówiła bardzo ciepło i serdecznie o wielu osobach
z naszego blogu,które zna osobiście,z którymi się
zaprzyjaźniła,które bardzo ceni i lubi.Niektóre osoby
zna tylko blogowo,ale wie doskonale,że mają wspaniałe
serce i że można na nie liczyć.Nie chcę teraz nikogo
wymieniać z obawy,że kogoś pominę,ale te wszystkie
pyrowe opowieści to doprawdy był balsam dla duszy.
Niech żyje blog „Gotuj się ” i jego uczestnicy 😀
Danuśka – dzięki za podlizywanie się Pyrze. Było miło, było swojsko i sympatycznie. Alain jako jedyny mężczyzna został przez naszą trójcę z lekka obśmiany, żeby się za bardzo pewnie nie poczuł, co? Ponoć mój teść jadał rosól z ziemniakami, a grzaną kiełbasę z plackiem drożdżowym. Nie widziałam tego. Rosół z kostkami „kaszimanny” lubię i czasem gotuję, natomiast wszelkie kluseczki – lane, francuskie, grysikowe, gotuję zawsze oddzielnie. Nie znoszę jak mi się mąka pałęta po rosole.
Młodsza poszła wczoraj z małym Igorem i z Bratem na paradę marcińską, zmarzła solidnie i dzisiaj zdechlak jest zupełny. Pogoda świetna, bezwietrznie, dość ciepło, a wczoraj paskudnie. Widać św. Piotr uznał, że nie ma co świętować z Polakami. I tak nie uszanują,
Danuśka, wybieram się do Ciebie, tylko jak już wcześniej uprzedzałam będę koło 19-tej.
Nemo gratulacje
taki rosolek z przygotowana do tego kasza manna tez jadalam w dziecinstwie
Serdeczne dzieki do Szwecji za ten försmak.
Na polnocy Niemiec nigdy nie slyszalem czegos podobnie brzmiacego. Zawsze myslalem, ze ten forszmak to rodzaj jakiegos Eintopfu, tzn gestej zupy ze wszelkich mozliwych rzeczy. Natomiast to co przytacza Nemo tez juz robilem, ale nazwy nie przytocze, bo przepis poznalem tylko ustnie i bez nazwy.
Dziekuje tez sarence za ciekawy przepis. Widzialem niedawno w mojej piwnicy do polowy oprozniona flaszke tego niebieskiego i juz postanowilen to wyrzucic, bo to pewno jest zwietrzale i ma juz dwie przeprowadzki za soba. Ale teraz wiem do czego to zuzyc, bo tu nie chodzi akurat o procenty. Sam plyn natomiast wyglada bez zarzutu. Takie cos sie chyba nie psuje. Zrobie chyba z karmazynem, bo prawdziwa sola wydaje mi sie zbyt cenna na taki eksperyment.
pepegor
U mnie w domu mowiono „gysik” i z owego grysiku Bunia robila kostke (o jakiej wspomina Alicja) do rosolu. Przyznam szczerze – nie przepadalam za tym. Wolalam cienkie kluseczki wlasnej (Buniowej, nie mojej) roboty. I nic w tym wzgledzie sie nie zmienilo. Mam na mysli doznania smakowe, bowiem kluski od pewnego czasu robie sama. A to za sprawa – jesli pamietacie – ASzysza. Maszyna do robienia klusek zdaje egzamin na sto dwa.
A o ziemniakach do rosolu po raz pierwszy uslyszalam od Wombata, ktory zadysponowal ziemniaki don. Moja Tesciowa czasami tak podawala.
Mysle iz jest to jakas regionalna „sprawka”.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Sprawa sie wydala; Tesciowa podawala tak rosol syneczkowi na Jego zyczenie. Reszta rodziny preferowala kluseczki, Czyli mylilam sie w swoim mysleniu – to raczej kwestja samku i upodoban.
E.
Do rosołu z „prawdziwej” kury najlepszy jest domowy makaron z jajek od tej kury lub jej koleżanki 😎 Taki rozwałkowany na duży placek, na umączonej, starej stolnicy, pokrojony w długie pasy, a potem w cieniutkie paseczki i schnący na tej stolnicy w niedzielne przedpołudnie…
Łezka mi się zakręciła 🙄
echidno, ziemniaki do rosołu bywały regionalną sprawką – kaszubską lub podłomżyńską 😉
Jak na dworze + 15 Celsjuszów to nie dziwota, ze sie czlowiek spoci. Biezace toasty przesylamy zaniemognietej Jolce. Troszke sama sobie winna bo u mnie na miejscu jest gotowe lekarstwo. Poza, Jolka co wznosimy o tradycyjnej 20.00 czasu srodkowo europejskiego. Idziemy w wino czy cos mocniejszego. Albo kazdy wedlug uznania.
Chilowo szykuje kropelki na winie. Co sie nawinie to do sloja z ciemnym rumem.
Pozdrowienie dla mini Zjazdu.
Pan Lulek
Chyba regionalne te ziemniaki, słyszałam, ale nie jadłam. Pamiętam jak zdębiałam kiedy do barszczu podano makaron typu grube rurki (to się nazywa pióra – tak mi w sklepie powiedzieli) – to było niedaleko Grudziądza, byłam tam na praktyce. Ja do barszczu albo Jaśka, albo ziemniaki.
Mojemu mężowi specjalnie robiłam lane kluski tylko na żółtkach. Bardzo szybko się ścinają, można lać nawet prosto do rosołu, nie mętnieje.
Nemo – gratulacje. Danuśka przeżywa męki organizatorów wszystkich naszych Zjazdów i spotkań : wszyscy „za”, dotrą nieliczni. Takie życie. Za tydzień też nie zgaduję, bo „Biała lwica” stoi sobie na półce Teraz wracam do obowiązków. Na obiad dzisiaj zasmażane na boczku ziemniaki, reszta tej czerwonej kapusty, jakieś jajko posaDZONE
Danuśka – kapusta została zasmażona na kaczym smalcu (został odlany z pieczeni i zastudzony), sól, pieprz, cukier, odrobina octu, w połowie duszenia pokrojone w kostki 3 kwaśne jabłka. Można dodać kminku jeżeli się lubi. W każdym rozie pieprzu sporo, cukru 1,5 – 2 skąpe łyżeczki, zresztą do smaku żeby była słodkawo – kwaśna,.Na koniec uwaga ogólna – kapusty wg snaku polskiego są zawsze lepsze na smalcach – żaden olej, oliwa, masło. Jak się rodzina buntuje, to w tajemnicy, ale smalec konieczny
pepegor,napisza jak Ci poszedł eksepryment:)pozdrawiam wszystki i ide na zakupy a po nich bede sie oddawac rozkoszmom gotowania,bo dzisiaj ze wzgledu na specyfike mojego domu dwa obiady,miesny i wegetarianski dla partnera:)
Pyro i inni, dziękuję za gratulacje 🙂
Polecam test
Małgosiu – pamiętam,zatem czekamy o 19.00.
Panie Lulku- dzięki za pozdrowienia dla naszego
mini zjazdu. Stosowny toast za zdrowie wszystkich
obecnych,nieobecnych,usprawiedliwionych oraz
nieusprawiedliwionych zostanie wzniesiony o wiadomej,
stosownej porze !
Pyro- ja się nie podlizuję.
Co do postępowania z kapustą czerwoną to wszystko
odnotowane i będzie wcielane w życie.
Teraz sobie przypominam,że moja Mama też ten smalec
do kapusty zawsze miała pod ręką.
Pyro, a cebuli do zasmażanej kapusty wcale nie dajesz?
Do duszonej czerwonej kapusty można też dodać rodzynek, a na sam koniec posypać mąką /1 -2 łyżeczki/ i wymieszać.
Danuśka, myślę ,że jutro zdasz relację z dzisiejszego spotkania. Ach, jak bym chciała tam być.
Powiedzcie, czy te rogale marcińskie są naprawdę takie dobre, czy tylko wyjątkowa okazja ,z jakiej są pieczone, nadaje im szczególnego smaku. Oczywiście nie podważam ich dobrego smaku. Chciałabym tylko wiedzieć, czy naprawdę jest czego żałować.
A nawiązując do tematu dzisiejszego wpisu Gospodarza,zajrzyjcie sobie do youtube do polskiego filmu ” Wiosna ,panie sierżancie ” do części ” Alkohol to zguba ludzkości ” Tadeusz Fijewski wytłumaczy czego nie wolno pić, a co trzeba pić. Ja sama nie umiem tego wklepać, ale może ktoś uczynny to zrobi. 🙂
Danuska –
bawcie sie dobrze, toastu nie wznosze bo to juz u nas 12sta dochodzi i pora spac lecz chyba nie szkodzi. Zycze Wam udanego spotkania pozazjazdowgo.
nemo – Kryniczko Wiedzy –
oczywiscie GRATULACJE
No to ide spac. Dobranoc.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echdna
Jakby tak „c” zamienic na „a” cuda w kodzie by sie pokazaly.
Michnikowski – tytulu filmu w tej chwili nie pamietam – po wyrzuceniu z pracy poszedl do restauracji i alkoholomierzem mieszal wodeczke chyba. I w ten sposob rozpoczal kariere jakze rozna od wykonywanego zawodu laboranta.
A to pamietacie:” …badam zawartosc cukru w cukrze…”, i wynikajace z tego: „Marysiu, ja sie Marysi oswiadczam.”
E.
Haneczko – normalnie daję cebulę, ale Alain nie jada. Co prawda w tym kaczym smalcu nutka cebuli jest, bo była w sosie, ale Osobisty naszej koleżanki o tym nie wie przecież, Zapomniałam też napisać, że kapustę blanszuję najpierw albo parzę na sicie.
Krystyno – dodatku mąki w gotowanych jarzynach osobiście nie lubię i nigdy nie dodaję; dlatego nigdy nie smakował mi bigos u jednej z Ciotek W ostateczności odrobina w marchewce z groszkiem. Są jednak osoby, które lubią i niech im będzie na zdrowie
alkohol to zguba ludzkosci
Krystyno – przepraszam, nie doczytałam. Tak – rodzynki wskazane, też dałam dużą garść tych białych, wielkich.
Danuśka,
Ty się tak od tego podlizywania nie odżegnuj, nie ma potrzeby. Już mądry poeta i biskup w jednej osobie powiedział: „dobrze kadzić, bo kadzidło ,jeszcze nikomu nie zbrzydło”. 🙂
Krystyno- rogale marcińskie nam smakowały.
Próbowaliśmy rogali ,aż z trzech źródeł i to było słuszne
posunięcie. W Poznaniu przed niektórymi cukierniami stały
po nie kolejki. Tubylcy niewątpliwie wiedzą,gdzie są najlepsze.
Tak jest z ciastkami i cukierniami w każdym mieście.
Dla mnie są w smaku podobne do strucli z makiem.
Jeśłi ktoś lubi makowce to zapewne polubi marcińskie
rogale. Ale trzeba pamiętać,że są słodkie,syte i nie da się
ich zjeść dużo.
Najważniejsze,że Poznaniacy mają taką sympatyczną tradycję !
Rodzynki w kapuście Pyry były i dobrze jej to zrobiło (owej
kapuście )
Zerwac z nalogiem palenia, bo struny glosowe mi siadaja. kazala mi wlasnie lekarka ale to definitywnie i co, moze sie przemecze i sprobuje a co jesc aby nie roztyc sie?
Namo darowała nam Fijewskiego, to Pyra też coś do śmichu albo tylko uśmiechu, jak komu się spodoba. Otóż na Salonie24.pl jest reportaż z uroczystości wczorajszego święta pod Wawelem. Rybitsky pod Wawelem. Przeczytajcie. To nie polityka, to poemat heroikomiczny
Gratulacje dla Nemo!
Rosół z ziemniakami dla mnie jest trudny do przełknięcia (podobnie jak ogórkowa z ryżem – a znam amatorów takowej zupy).
Jak już o sposobach na modrą kapustę mowa to ja dodaję oprócz jabłek, żurawinę (taką jak do mięsa). Bardzo mi z nią ta kapusta smakuje (ograniczam dodawanie octu bo strasznie działa na mnie zapach – nie mogę się przemóc, żeby octu używać – nawet w winnym wyczuwam octową nutę).
Pyro,
to jest jak z Mrożka, Piłsudczycy-Darwiniści 😯
Co do czerwonej kapusty, to kiedyś tu debatowaliśmy i wspominałam o moim sposobie. Na tłuszczu gęsim lub kaczym zeszklić drobno pokrojoną cebulę, na to poszatkowana kapusta, poddusić przez chwilę, dodać troszkę octu winnego (zmieni kolor na czerwony, inaczej będzie niebieska), dużo czerwonego wina, cukier, sól, listek laurowy, goździk, mielone ziele angielskie (piment), jabłka obrane i pokrojone w kawałki. Dusić do miękkości, ale nie rozgotować.
wystarczy ze bedziesz pic morągu 😆 a jedzenie to tylko od wielkiego swieta
a zeby zeby nie zapomnialy do czego sluza polecam trzy razy dziennie po jablku
😆 wiem co klepie 😆
Arkady. Zebrali mi wszystkie jablka z jablonki na podworku.
Morąg,
pieniądze zaoszczędzone na papierosach wydaj na jabłka ze sklepu 😉
jedno dziennie moge spenden 😉
Nie wiem, z jakiego regionu ten rosół z ziemniakami, moja mama z okolic Częstochowy jest i jej kuchnia stamtąd pochodzi. Moim zdaniem do rosołu wołowego ziemniaki bardziej pasują, niż makaron.
A zupę ogórkową z ryżem jadłam kiedyś w stołówce naszego starego ogólniaka 😯
I wyobrazcie sobie, smakowała mi! Barszcz czerwony tylko z ziemniakami lub jaśkiem, inaczej sobie nie wyobrażam, a z kluchami wcale. Nie byłoby to mdłe?
Doroto,
a cytryna zamiast octu? Z kapustą powinna grać…
Morągu,
powodzenia w rzucaniu palenia. Jak mnie się udało, to i Tobie się uda.
U mnie na oko cesarska, ale na termometrze trochę mało, +6C, do południa jeszcze trochę czasu, może się nieco rozbuja.
Ojej, jak mi się nic nie chce robić dzisiaj 🙄
A tu słońce świeci w okna jak wściekłe i nie da się nie zauważyć, że okna są w stanie wskazujacym na pewne potrzeby, umyć by się zdało…
Nemo to byla niespotykana juz kosztela czy jak to sie zowie, ktos posadzil w czasach przedwojennego kryzysu na podworku w miescie ta jablon i orzech z pieknymi, duzymi orzechami, bylam jedyna co te owoce zbierala i co sympatyczniejsi znajomi tez je dostali a potem przyjezdzaly sluzby i wywalay wszystko do pojemnikow na smieci
Alicjo – rzeczywiście wszędzie tam gdzie trzeba stosować ocet, stosuję cytrynę – z kapustą gra bardzo dobrze.
Morągu,
kiedy paczka papierosów u nas zaczęła kosztować 7.25$, Jerzor powiedział, że przecież lepiej i zdrowiej wydawać te pieniądze na butelkę węgrzyna (litrowy bikaver tyle kosztował).
No i się zaczęło… zamienił stryjek siekierkę na kijek, z tym, że węgrzyna to i on się lampkę napije, i zadymiony nie jest 😉
Już nieraz o tym klepałam, ale powtórzę – u nas papierosów nie wolno trzymać „na widoku” w sklepie, masz wiedzieć, co lubisz zapalić i już, a kupno-sprzedaż wygląda niemal wstydliwie i jakby spod lady prawie.
Ceny też są chyba jakieś drakońskie, nie wiem, jak teraz, ale kiedyś doszło do ponad 11$ za paczkę (potem spadła cena), a palić to już od dawien dawna nigdzie nie wolno, chyba tylko u siebie w domu. Skutek – pali jakiś śladowy procent społeczeństwa. W rzeczy samej właśnie tymi ograniczeniami tak mnie wkurzyli, że rzuciłam, bo co to za przyjemność, jak ci nigdzie nie wolno (w domu też przestałam palić dość szybko, wyganiąjąc się na balkon itd.).
Zezarlo bydle przeklete a bylo tylko napisane, ze paOlOre zostali zalani woda z góry przez sasiadów którzy tam nie mieszkaja. Zaproponowalem rozwiazanie zastepcze czyli wywierceni dziury w podlodze albo w sciania i przenosiny do mnie na swieta Bozego Narodzenia albo szybciej i wystapienie o pomoc dla powodzian. Beda mieli zabawe do wiosny. Tylko której.
Byly powodzianin
Pan Lulek
Mi też właśnie zeżarło. A dotyczyło imperatywu kategorycznego, znaczy rzucania palenia przez Morąga.
Mnie denerwuje, że jak chcę wpisać kod, to mi się natychmiast otwiera okienko z kilkoma możliwościami kodowymi, a przecież ja mam przepisać ten, który jest obok. Przyuważyłam, że przez to zdarza mi się popełnić błąd i jakąś cyfrę zle wpisać. Po cholerę się to-to otwiera, ma ktoś pojęcie?
Poza tym poszłam z oknami na układ – że jak jutro aura dopisze, to je wymyję. A i to tylko te z frontu, podświetlane przez słońce z rana. Zgodnie z zasadą – co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro 😉
To się otwiera dla ułatwienia, na wypadek, gdyby kod miał się powtórzyć 🙄 Tak jak adres mailowy. Raz mi się zdarzył taki sam kod, ale spostrzegłam dopiero po wpisaniu wszystkich cyferek 🙁
Byłam w sklepie i napotkałam rzadką odmianę jabłek, no nie kosztele, ale renetę pomarańczową Coxa. Zapragnęłam zakupić, ale coś mnie tknęło, żeby zważyć ten 2,5-kilowy woreczek. No i było tam 2,3 kg 😯 Takiej tolerancji to ja nie mam i zwróciłam uwagę sprzedawczyni. Po konsultacji z koleżanką skorygowała cenę w dół o 15 procent!
Koksy,bo tak mówi się u nas na te jabłka, są bardzo smaczne,ale można je kupić tylko w niektórych warzywniakach.
Morągu, najbardziej zagorzali palacze potrafili rzucić palenie , zwłaszcza postraszeni przez lekarza.Tobie też może się udać. A jeść trzeba potrawy mało kaloryczne. Podobno po rzuceniu palenia wszystko lepiej smakuje,bo czuje się prawdziwy smak potraw. Czy Ty już rzucasz to palenie, czy dopiero zastanawiasz się ? A tu nie ma się nad czym zastanawiać.
bezsens kompletny. Dostałam SMSa od chłopców, że prawdopodobnie dzisiaj przyjdą wyrzucać gnój. Akurat miałam iść do obrządku, więc zaczęłam się do nich dobijać na ile to prawdopodobne jest prawdopodobne.
Wyszło na to, ze przyjdą na pewno, ale późno. Nie cierpię tego ich późnego przychodzena, bo po pierwsze wszystko mi się przesuwa nie wiadomo do kiedy, po drugie taka praca po ciemku nie jest dokładna, po trzecie oni się szalenie śpieszą, więc tym bardziej nie pracują dokładnie, ja nie bardzo mogę sprawdzić i wszystkie niedoróbki uchodzą im płazem, dopóki nie przyjdą (jeszcze ich nie ma) ja siedzę jak na rozżarzonych węglach i czekam, za nic sensownego się nie biorę.
A ja myję okno teraz, ciemno wprawdzie ale co tam. U nas w pracy kazali pozdejmować wszystko z parapetów bo będą okna myć – podobno wieczorem właśnie (to ja chyba też mogę). A zostałam zmuszona przez to,że kupiłam sobie dziś nową roślinkę i chcę ją postawić na tle czystego okna (na szczęście kupiłam jedną roślinę i nie muszę myć pozostałych okien).
Jak już mowa o uciążliwościach WP – to od kilku dni próbujemy z mamą wysłać komentarz na blog z jej komputera. I nic. Nie da się. WP twierdzi, że komentarz czeka na akceptację. On tak czeka godzinami i potem znika. Czy możliwe jest, że przeszkadza fakt, że kiedyś ja wysłałam z tego komputera mój komentarz (ale mama ma inny nick i adres mailowy). Czy też może trzeba próbować do upadłego – a nuż się uda.
Kupilam sobie gumy do zucia, dzis jeszcze przezyje bo mam nikotyny we krwi wystarczajaco, kupilam tez normalna, biala kapuste w tureckim sklepie i nie dosc, ze liscie dajq sie rozebrac to jeszcze ma swietny slodziutki smak.
Nie wiem z tym paleniem, kiedys probowalam tych tabletek niby ozwyczajajacych i zaczelam palic podwojnie.
Pytanie, w zamierzchlych czasach mojego dziecinstwa mialam sasiadow pochodzacych z Wisly i oni robili takie placki kartoflane bez niczego a smazyli je na goracej plycie kuchennej bez tluszczu, byly one bardzo smaczne. 1- na ile w tych plackach nie ma niczego, gdyz cos musi ta substancje trzymac, bo nie rozpadaly sie.
2- oczywiscie nie mamy takich plyt ani weglowych kuchni (chyba ze Szysz) czy mozna to to usamzyc na grilu?
3- czy ktos wie z czego oprocz kartofli skladaly sie takie placki?
Czy to nie były moskaliki? Lub moskoliki po góralsku. Placki zagniecione z gotowanych zmielonych ziemniaków i mąki owsianej. Najlepiej smakują polane masłem czosnkowym.
Smażyć można na gorącej suchej patelni.
Ostatnio wypróbowałam coś takiego:
http://www.manjulaskitchen.com/2007/01/14/aloo-parathas/
Takie pierożki nadziane ziemniakami, rozwałkowane na płasko i smażone na suchej patelni. Mojemu dziecku bardzo przypadły do gustu, z ostrym sosem meksykańskim, humusem z ciecierzycy i sałatą, jedzone jak tortilla. Osobisty nawet nie chciał spróbować 🙄
nie dokładnie to, ale zmielone gotowane ziemniaki, mąka pszenna, jajko, dyżurne. obtaczać w tartej bułce. Robi się z tego takie coś jak kotlety mielone (kształtem i smażeniem). Pyszne z sosem grzybowym. trzeba zaraz smażyć, bo jak to ciasto postoi to robi się coraz rzadsze.
Żabo,
to są kotlety ziemniaczane. Bywały u mnie w domu właśnie z sosem grzybowym. Bardzo lubiłam.
U mnie w domu też się nazywały kotlety ziemniaczane
przepis na moskaliki wg andrzeja.jerzego
Pisalem jak pisze i po drodze zezarlo bez sladu.
Pomyslnych obrad mini Zjezdzie i dobrych apetytów
Pan Lulek
Czy moskaliki to nie byly przypadkiem sledziki z cebulka w oleju które musialy odstac swoje w chlodzi a do tego rzecz oczywista dobrze schlodzona czysta.
Moze byc tez wytrawny szampan i osobno na talezyku polówki jajka na twardo z kawiorem
Pan Lulek
nemo,swietny przepis,wyprubuje niebawem,nietety nie dzisiaj bo robie własnie pikantną tarte ,pieke chleb i bułeczki drożdzowe 🙂
Mój tato uznawał rosół tylko z ziemniakami (pochodził z małopolski), a ogórkową to ja najczęściej z ryżem spożywam 😀
U mnie też kotlety ziemniaczane się zwały, nie pamietam, co do nich (na pewno były bez sosu), ale kojarzy mi się jajko sadzone i – to juz obowiązkowo – surówka z marchwi i jabłka. No i masz – dlaczego ich nie robię?! Choćby od czasu do czasu. Choćby z ziemniaków, które zostały z wczoraj…
Zaraz zapiszę do /Przepisów, żeby nie zapomnieć.
Jeszcze mi się coś a propos móżdżku przypomniało – mama robiła czasami coś w rodzaju jajecznicy z móżdżkiem wieprzowym przy okazji uboju świni. Co prawda świnia ma spory mózg, ale też na świnobicie wpadali sąsiedzi i podejrzewam, że te jajka były dla zwiekszenia ilości jadła, bo każdy chciał tego specjału. Pasowało to do siebie – zna ktoś to? Musiałabym mamę kiedyś wypytać na ten temat.
Dzisiaj miał być dzień niejedzony, tzw. czwartki nieobiadowe, ale poszłam za róg i upolowałam wreszcie wątróbkę kurczaczą. Jerzora ganiałam po wsi od trzech dni za wątróbką, nigdzie nie było, a trzeba było się udać do najbliższego sklepu – ot, jest, i to świeżutka. 5.27$ /kg.
Do tego tylko mnóstwo sałaty mieszanej, bo mam do zużycia resztki moich pomidorów, jest ogórek, cebula czerwona, sałata lodowa.
Bym nie szła, ale po pierwsze, wyszły mi zapasy sangiovese, tego z d’Abruzzo, po drugie zrobiono mi zarzut, że nie ruszam d… z krzesła, jak tak można, po trzecie jest cesarska – wyobrazcie sobie błękit nieba, słońce, bezwietrznie… no, tylko trochę rześko, doszło jedynie do 10C w cieniu.
Morągu,
ja tam nie wiem, jak z tymi tabletkami, próbowałam, mieli też tutaj takie specjalne gumy do żucia niby pomagajace rzucić, ależ to było rzadkie świństwo, smak starych petów i jakby ktoś ci kazał wylizać popielniczkę – natychmiast chciało się zapalić zwyczajnego papierosa, żeby odzyskać równowagę smakową. Niektórym pomagają takie „podpórki”, ja poszłam na całość i radykalnie, bo przedtem rzucałam 358 razy czy coś koło tego i podpórki nic mi nie dawały. Alsa świadkiem, że gdzie ja, tam papieros. Do pazdziernika 1992. I faktycznie, lżej mi na płucach 😉
Gdzieś wyczytałam teorię, że najważniejsze jest, żeby nie ustawać w próbach rzucania, za którymś razem zaskoczy. U mnie zaskoczyło.
Oczywiście należy też chcieć rzucić, i to mocno chcieć!
haliczku,ja tez pochodze z małopolski,dokladnie z Nowego Targu,w domu rodzinnym zawsze jemy rosoł z ziemniakami(grulami 🙂 )najlepiej pogniecionymi
Moskaliki to były malutkie, w całości, z głowami i flaczkami wędzone rybki (szprotki?) i ja je tak w całosci jadłam, ku zgrozie niektórych obserwujacych…
Kosztowało to grosze, było pyszne. Kojarzy mi się jeszcze ze szkołą podstawową, czyli lata 60-te.
dziekuje za ten pomysl z sucha patelnia, to byly cienkie placki z surowych kartofli, wlasnie ten smak tego surowego przysmarzonego kartofla byl tak charakterystyczny. Zrobilam eksperyment utarlam pare kartofli dodalam jajko i upieklam te placki, poczatkowo trudno je przewrocic ale mnie smakuja
O, sarenko, Nowy Targ to miejsce mojego urodzenia 😀 , ale tylko dlatego , że mamę tam wywieźli w wiadomym czasie, taki był urodzaj na dzieciaczki w Zakopanem, że dla mnie miejsca zabrakło
Pyra, jak wiadomo, nie jest z Małopolski i dlatego rosół jada z makaronem albo tymi kostkami kaszki, barszcz czerwony z makaronem typu rurka cięta , a zabielany z ziemniakami „piure” ale osobno na talerzyku, polane tłuszczem i skwarkami czyli taka „prikuska” Ogórkowa zawsze z grzankami. Każdy region ma swoje domowe nawyki i wydaje się, że wszyscy tak jedzą, a to nieprawda. Alicja, jak już umyjesz swoje okna, możesz i moje? Morąg, jeżeli rzucisz palenie, to ja Ci może pomnik, albo co? No, jak tam w Warszawie? Mini Zjazd trwa? Doliczyłam się trojga uczestników : Małgosia, Nowy z Połowicą i Danuśka w roli Gospodyni. Owocnych obrad Kochani
Haliczku,to jestes goralem tak jak ja:)
A jeszcze mi sie przypomniało, w związku z uwagami Haliczka i Sarenki o tych gniecionych grulach… Otóż w głębokim zupianym talerzu na środku góra utłuczonych gruli, a dookoła delikatnie nalany czerwony barszcz, zabielany śmietaną, kto chciał buraki i marchewkę, to sobie z gara (ja zawsze!), a kto chciał tylko barszcz, to miał. O, i siekana pietruszka. To było częstym daniem u państwa D. , do których po szkole chodziłam w czasach, kiedy nie miewaliśmy Minki (Minka dawała mleko, Milka daje czekoladę, ASzyszu!) i kupowało się od nich mleko. Spust jako dziecko miałam straszliwy i zawsze coś tam u nich jadłam po szkole, wspominam ten wspaniały barszcz, kluski na parze z sokiem albo powidłami różanymi, no i co czwartek wypiekali chleb w piecu chlebowym, taki pół-pszenny, wspaniały, ze świeżym masłem lub gęstą śmietaną.
W ’95 roku robiliśmy z siostrą i tatą taki objazd po starych terenach, bez planu, gdzie zajedziemy, wstąpiliśmy wczesnym południem do państwa D. bez zapowiedzi – siedzieli przy stole, na stole dymiąca miska ziemniaków, no i gar czerwonego zabielanego barszczu jak na zamówienie! Pani Janina mówiła, że chyba coś wyczuła, bo przecież nigdy nie gotuje takiej ilości barszczu na dwoje, a tu jej „coś kazało” cały gar ugotować. Oni pochodzili „zza Buga”, jak to się mówi. Mój tata też z Małopolski, a ponieważ moja siostra mieszka od wielu lat pod Krakowem, bywam, kiedy tylko moge i czuję się małopolanką trochę.
Kto nakliknie podanego przeze mnie linka, może poczytać naszą dyskusję o wszystkich rodzajach moskalików 😉
Alicjo,
u mnie na kolację były właśnie wątróbki drobiowe usmażone z cebulką i czosnkiem. Do tego sałata mieszana z cykorią – endywią.
Sarenko, niestety jestem ceperką, bo rodzice nie pochodzili z Zakopanego, tylko jak to po wojnie wszystko się mieszało jak w tyglu. Ich losy przygnały do Zakopanego i tam już zostali.
Pyro swiatla jestes kobieta w tym, ze nie przejelas pruskiego obyczaju gotowania klusek rosolowych w rosole, co wywoluje u przybysza z Polski szok, czesto slysze ….wiesz oni podali rosol z ugotowanym w nim makaronem… rzeczywiscie taki rosol to nie rosol, moja tesciowa byla nazywala moj rosol consomme z makaronem, podobnie tez nazywala pomidorowa, dziwila sie, ze gotuje zupy do „picia” a nie do najedzenia sie, a jaki to „jeld” kosztuje!
Alina też ma być ….
a ja mam jakiegoś pecha bo jak jest miłe spotkanie to wirusa podłapie … a trzymałam się długo bo wnuczka była chora i jakoś funkcjonowałam … pozdrowienia dla Danuśki i jej miłych gości … 🙂
ja to zwyczajnie jem, rosół z makaronem, ogórkowa z ziemniakami, pomidorowa z ryżem, biały barszcz z jajkiem i kiełbasą, szczawiowa z jajkiem, … kartoflankę mojej mamy uwielbiałam … była to z zawsze zupa, kiedy nic w domu nie było … ale smalec ze skwarkami i kartofle były zawsze …
morag jak Ci się uda to może i ja wreszcie zawalczę … i trzymam kciuki … ja bym już dawno rzuciła bo wiem, że tydzień trzeba się pomęczyć a potem już idzie dobrze … tylko przytyć się boję bo lubię moje ciuchy … 🙂
Ojej Pawełku współczuję … 🙁
tradycyjnie nemo gratulacje … 🙂
Ziemniaki ze skwarkami jako osobny dodatek do zupy funkcjonowały w moim domu tylko do kapuśniaku. Barszcz czysty czerwony – z uszkami lub krokietem grzybowym, zabielany – ukraiński był tak gęsty, że nie trzeba było dodatków, najwyżej żytnie bułeczki, twarde po upieczeniu, ale sparzone wrzątkiem i wymieszane w misce z czosnkiem i smalcem i jedzone jeszcze gorące – pycha!
Do kartoflanki zawsze wrzucało się dwa suszone prawdziwki, jak do barszczu 😉
teraz juz nikogo nie mam w Zakopanem i bardzo tego żałuję. Tato nie żyje a mama ze względów zdrowotnych zmieniała miejsce zamieszkania
Haliczku,Alicjo:świeże mleko od krowy,domowy ser,chleb,barszcz na zakwasie to mimo uwielbienai dla kuchni francuskiej i włoskie najwspanialsze smaki jakie znam 🙂 wsyzstko wytwarzam sama w domu, mimo,ze zajmuje to duzo czasu stanowi moja dume i wizytówke 🙂
Wlasnie, ze zdazylem. Punktualnie.
Za pomyslnosc.
Pan Lulek
Przypomnijcie proszę tym nowym jak ja, w jakiej intencji wznosicie te toasty o 20. Tez bym się chciała przyłączyć 😀
Jolinku, tu nie tylku o ciuchy chodzi, przytywasz i wykonujesz jakis ci znany ruch a to nie ten sam co kiedys, chcesz podbiec a tu plecak lonowy ci sie majta straszne.
Haliczku – jak mamy okazję „uroczystą” – to wiadomo: zdrowie solenizanta, jubilata, itp. Kiedy nie mamy, to wznosimy za „zivot je cudo”, albo za całokształt, albo za Czerwoną Flotę, albo za cokolwiek. Zawsze o 20.00 (więc razem) i czym kto chce, albo ma (do kompotu i wody mineralnej włącznie)
Pyro Młodsza:kefirem tez? 🙂
A rozumiem 😀 Jak to było? „Picie bez toastu to alkoholizm” Nie, nie prawda tu jest pełna kultura i to co Gospodarz opisuje nam nie grozi 😀
Jak musisz kefirem, to „cóż Ty zrobisz?” Za zdrowie lepiej kusztyczkiem czegoś innego, a za całokształt – kefir też w płynie. Alicja sekretarzuje i trzyma kalendarz – jej się podaje urodziny, imieniny i termin obrony doktoratu (tu mordka), a już Ona, albo ktoś z nas przypomni właściwego dnia o intencji toastowej
I ja, moja miła nie jestem Młodszą, ja się tylko podszywam na jej komputerze, ja jestem Pyra zwyczajna.
To ja wypije za „zivot je cudo” chetnie. Kawuska z maciupka iloscia rumu bom w pracy.
Ze nie wspomne ze u mnie 12.28 i piekne slonce i na niebie chmur zadnych. Wasze…
haliczku,lampeczka wina wieczorową poro (na krążenie) jeszcze nikomu nie zaszkodziła 🙂 a jak jeszcze mozą wzniesc toast to juz całkiem miło sie robi 🙂
spokojnie |lol|, właśnie sączę sobie z wolna aroniówkę. pyszniutka
Przepraszam Pyre,jestem nowa i niewiem o takich drobnych tajemnica,a ten kefir choc ulubiony napoj był zarcikiem 🙂 wole oczywiscie winko
a winko to mnie raczej usypia, wolę coś mocniejszego 😀
haliczku,heh,tez wole mocniesze trunki ale w zyciu cenie urozmaicnie a jesli chodzi o winko,to jeden z niewielu alkoholi ktore pije poprstu dla tego wyjątkowego smaku 🙂 bułki mi wyszly pyszne,na sniadanie beda jak znalazł
Ja wino też lubię , zwłaszcza czerwone i słodkie, ale niestety działa na mnie usypiająco, dlatego przy wszelkich spotkaniach wolę powoli sączyć jakiegoś drinka,
haliczku,otorz to 🙂 czerwone i slodkie 🙂
Powtarzam:
„Picie bez toastu to pospolite pijaństwo, natomiast z toastem – to kulturalne zacieśnianie więzów miedzyludzkich”
Zapisałam to kiedys od Pyry, jak rzekła na blogu i słowo daję, wisi tutaj u mnie na biurku pod monitorem, wypisane na karteczce obok mądrej sentencji Brzucha o tej cierpliwości i spokoju wewnętrznym, który posiada w takich ilościach, że to jego barany liczą, jak chcą zasnąć.
Swoja drogą… gdzie Brzucho znowu?!
Uwielbiam wątróbki drobiowe z cebulą (dużo!) w piórka i czosnkiem, jak to chodzi za mną, to po prostu muszę je mieć i już! Nigdy nie nauczyłam sie dobrze robić wołowej czy wieprzowej i za nimi nie tęsknię, ale drobiowa… mmmmm……….
Całkiem dobre wychodzą też serca drobiowe a la flaczki. Lecę do kuchni!
p.s.Ja czerwone i tylko wytrawne, im bardziej wytrawne, tym lepiej.
Nasze okna umyte. Pan mąż działał, ja wykonałam odbiór techniczny i chwalenie 😀
Jolinku, możemy jeść zupy z jednej miski 😉
A ja zachwyciłam się pomysłem Pyry na wątróbkę z dodatkiem jabłka. Pyro dla mnie pychota, ale ślubnemu nie podeszło, 🙁 on zresztą nie lubi mies na słodko. Całe śzczęśccie, że jabłuszka robi się osobno, więc mogę sobie dogodzić
alicjo,prubowalaś moze smażonej wątróbki drobiowej w sosie smietanowym z cynamonem?polecam serdecznie i sluże przepisem 🙂 uwielbiadm watróbki przyzadzam je na rozne sposby,robie z nich miedzy innymi pasztety i farsze mniammniammniam
A teraz z innej beczki, czy ktoś z Was może mi udostępnić jakiś przepis na sernik. Wczoraj właśnie upiekłam, wszyscy zachwyceni, a ja szukam jeszcze czegoś innego, bardziej puszystego
haliczku,zalezy jaki przepis zastosowałas,ale wiem z doswiatczenia ze dobry sernik wychodzi gdy dodaje sie budyn lub wspomniany dzisiaj gryski 🙂 (manne anne) jutro bede w nowym targu wiec sprawdze rodowe ksiegi i bede mogla umiescic na formu przepis
super, to jeszcze ten przepis na wątróbkę z cynamonem o którym wspominałaś wcześniej. Bardzo jestem ciekawa tego połączenia wątróbki z cynamonem
Haneczko kiedyś może nam się uda … jak tam z paleniem ???
morag o tym to już nie mówię bo to dramat … 🙁
Haliczek i sarenka czy ja już Was witałam … chyba tak ale jeszcze raz witam serdecznie … 🙂
a gdzie Zgaga … po tej imprezie urodzinowej to ją wcięło gdzieś ….
Haliczku to jutro wszystko umiesze,bo szczerze mowiac duzo gotuje i na oko juz uzywam wszystkich skladnikow gdy przyządzam potrawy ulubione 🙂 sprawdze wszystko dokladnie i około 18 tajemna wiedza rodu krzystyniaków bedzie do Twojej dyspozycji 😉 ale jesli chodzi o wątróbki to około 0,5 kg kupuje,obieram,płuczę i bez dodatku jakichkolwiek przypraw podsmazam na kilku lyzkach rozgrzanej oliwy z oliwek z 2 lyzkach masla.Gdy wątróbka sie zarumnieni zmniejszam plomien sypie dosc duzo cynamonu(2 lyzeczki tak na oko,heh,ale tak naprawde wedlug uznania)wlewam okolo szklanke smietany 18,30,36,w zależności od upodobań i diety(ja wole pelnotluszczowa) doprowadzam do wrzenia i sole.Podaje z domowym chlebem,dowowa bagietka lub domowymi buleczkami
ja ostatnio polubiłam wątrobę wołową … robię jak kurzecą tj. cebulka, jabłko i majeranek … a wołową kroję na cieniutkie plasterki … wątróbki robię zawsze bez mąki ale moczę w mleku godzinę … pychota 🙂
no i oczywiscie ałatka za kapusty pekiniskie,pomodorów i czerowonej cebulki z winegretem
jolinku,a po godzienie odsaczasz na papierowym reczniku i mazysz?
Alicjo, poinstruuj nowe gdzie maja szukać podstawowych przepisów od zgromadzonych przez Ciebie na blogu po witrynę A. A ja tylko witam serdecznie i posuwam się na kanapie robiąc nieco więcej miejsca dla, swieżo nabytego Koleżeństwa. I niech popróbują jak to być smakoszem z najkrótszym stażem.
sarenki sposób wypróbuje jutro na tej wołowej … może też dobrze wyjdzie … 🙂
smazysz?
wrzucam na durszlak i samo się odsącza … a jak mi się spieszy to tak na talerz z papierowym ręcznikiem …
jolinek,jako milosnik watróbek roznych zwierzat wiem,ze „moj” sposob najlepszy jest do dobrobiowej,ale waro eksperymentowac 🙂 wiec koniecznie napisz jak ci wyszła
Jolinku51 ja już zostałam przywitana jakiś czas temu, ale jakoś nie miałam odwagi zabierać głosu na blogu.
Jeszcze dla nowych, którzy może nie wiedzą, że my już sporo przepisów zgromadziliśmy tutaj:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/
W /Slodkie zajrzałam, ale tam nie ma sernika.
Wątróbek też brak (oprócz knedli wątrobianych) 😯
Obijam się, czy co?! Wątróbka dzisiaj tradycyjnie, cebula i te wszystkie tam, ale podaj sarenko te cynamony, następnym razem spróbuje. Z jabłkami do wątróbki też tak mam – ja lubię, a ten tu wydziwia. Na szczęście to się smaży osobno, własnie 😉
Wszystko gotowe, a Jerzor się spóznia cokolwiek. Oczywiscie wątróbki czekają na smażenie, ale to błysk.
jolinko,pyszna jest pasta do grzanek z przysmazonej wątróbki,zeszklonej cebuli,odrobiny smietany i cynamony(sól,pieprz,pietruszka wedlug uznania)zmiksowanych w blenderze lub przepuszczonych przez maszynke
Jolinku, stoję na dziesięciu 🙂
W mleku też moczę, ale tylko wieprzowe.
Do sernika budyń musowo.
jeżeli kogoś nie powitałam, serdecznie nadrabiam 😀
O, Gospodarzu… myślimy podobnie, właśnie łajza mineli 😉
ja to uważnie czytam to wiem … 🙂 ale teraz już jesteście nasze to miłego nigdy za dużo … nawet Gospodarz zaradził by Alicja jako sekretarz trochę porządziła … 🙂
ja uwielbiam wątróbki rybne … ostatnio muszę na nie polować bo brak w sklepach … wypróbuje to sarenko … 🙂 … a ten Twój przepis zrobię i z kurzęcymii wołowymi … napisze jak wyszło …
Panie Piotrze u Alicji w katalogu przepisów – sernika brak, a u Państwa A. ciężko się szuka 🙂 (brak podkatalogów) Zresztą już wcześniej marudziłam u Pana na stronce 😀
O, i zeby nie stać w poczekalni Łotra Pressa, (broń Boze, nie mylic z moim ulubionym Włodzimierzem Pressem!!!) wklejam sznureczek do strony Gospodarza i Basi. To jest z prawej strony, jak sie wejdzie tutaj na strone, blogi „Polityki”, ale jak juz sie rozpisujemy z komentarzami, to znika (przynajmniej u mnie, chyba za dużo gadam 🙄 )
http://adamczewscy.pl/
Ja stronkę pp Adamczewskich znam, nawet coś tam już pichciłam wg tych przepisów
Haliczku, na naszej stronie wystarczy w okienko w prawym górnym rogu wpisać słowo sernik i pojawią się wszystkie przepisy z tym słowem w tytule. A reforma obsługi witryny adamczewscy.pl w toku. I to po Twoich uwagach.
BOUILLABAISSE – przepis u Alicji podaje z pol tuzina ryb. Problem, ze ja zadnej z nich nie znam 🙂 Jedynie karmazyn mi sie kojarzy ale to z piratem bardziej niz ryba. I co ja mam teraz zrobic sie pytam?
Zastąpić je innymi rybami, byle były wśród nich ryby o doskonałym i delikatnym miesie. A na koniec homar lub langusta. I już!
yyc to pyszna zypa jest 🙂 wiec warto sie poświecic i zebrac potrzebne skadniki
Pieke w sobote ges i pytam, czy przyprawia sie w Polsce bylica. Zna to ktos?
W Niemczech /Beifuß/ czyli bylca to standard. Nie dalibyscie ponadto jakis link na cale nadzienie. Chodzi o ten kierunek: mielone, bulka i watrobka.
Z gory dziekuje.
pepegor
Prawie wszystkie przepisy u mnie na stronie sa podawane z zaznaczeniem autorstwa. Własnie wrzucilam nowy rozdział o wątróbkach, Potem to uporzadkuje – niestety, mój „file runner nie uwzględnia znaków diakrytycznych, ale teksty html i owszem.
Sarenka też już ma tam swój wpis 🙂
A ja tutaj muszę mocno walić w klawiature, zeby wyegzekwować te kropki , ogonki i tak dalej … 👿
Haliczku, wszedłem na własna stronę, wpisałem w ramkę z prawej słowo sernik i po paru sekundach wyskoczyło mi kilkanascie przepisów. To żadna trudność.
pepegor czy ja dobrze zrozumiałam, że mieszkasz w Hanowerze … bo byłam tam z 6 razy na targach i mam miłe wspomnienia … 🙂
Dziekuje za rade Gospodarzu. A czy muszle tez dac? Widze ze w tym przepisie nie ma?
Sarenko wiem dlatego pytam o te ryby bo ich nie znam i watpie czy tu gdzie mieszkam dostane no ale sa inne. Robimy ze znajomymi bouillaisse ale taka uproszczona. Ryby, muszle, kraby i krewetki. Ten przepis jednak brzmi calkiem inaczej wiec warto by bylo sprobowac choc chyba nieco roboty przy nim. Albo moze tylko tak wyglada na pierwszy rzut oka.
Mnie tez wyskoczyly serniki od razu po wpisaniu w „szukaj”
Już byłam tam i zrobiłam co trzeba :D, Liczyłam na to , że ktoś z towarzystwa poda mi jakiś swój przepis, który jet wyjątkowo puszysty, bo takiego przepisu szukam. Mam kilka przepisów, z których już korzystałam, ale ciągle to jeszcze nie to co sobie wymyśliłam. No taka maruda jestem 😀
Klasyczna marsylska bouillabaisse jest bez małży i krewetek. A ryby siłą rzeczy są śródziemnomorskie. Te langusty i duże kawałki ryb podaje się na osobnym półmisku i w osobnej miseczce sos rouille. Zmiana ryb zmieni oczywiście smak ale dodanie małży zmieni zupełnie i charakter tej zupy. W tej sytacji można już zmieniać wszystko ale trzeba by zmienić i nazwę.
haliczku pewnie sie zgodzisz ze mna,ze ksiażki kucharskie to jedno,a mozliwosc dyskusji o konkretnym przepisie i wyjasnienia wątpliwosci to zupelnie co innego 🙂
Poprawiam się i piszę z ogonkami.
Ta bylica to artemisia vulgaris, po niemiecku Beifuss, zielsko takie, co prawie wszędzie rośnie. Dziwne, że nie słyszałem jeszcze, ażeby tym przyprawiano jeszcze coś innego. Nemo pomoże.
Na dziś kończę i życzę dobrej nocy
pepegor
Jak nie mozna to nie mozna. Dzieki za rady. W restauracjach tutaj jak sie zamowi to tez podaja rozna wiec nie wiem wlasciwie jaka jest oryginalna bo we Francji nigdy nie jadlem. To co robimy ze znajomymi tez ma nazwe bouillabaisse wedle przepisu. Czy jednak powinna sie tak nazywac to juz nie wiem bo jak pisze nie znam niestety oryginalu. Zakladam tez ze skoro jest marsylska to pewnie sa inne. Przepisow Gospodarzu nie zamierzam zmieniac bo wtedy po co w ogole z nich korzystac, wystarczylo by wziac skladniki i po swojemu wymieszac etc a to bylo by bez sensu.
Temat sernika uważam za zamknięty, Może sama trafię na jakiś przepis, który mnie wreszcie zadowoli, a może będzie to ten który na jutro mi obiecałaś sarenko?
Jednak jeszcze nie śpię. Czytam wstecz i stale jeszcze o tych kartoflach w rosole. Więc dodam, że jako dziecko też to jadłem, ale tylko wtedy, kiedy była bita świnia i pozostawały wielkie ilości rosołu po gotowaniu przeróżnych półproduktów. To były jednak lata, kiedy mama robiła makaron tak jak to Nemo dzis opisywała, natomiast kartofle były w piwnicy i trzeba było tylko obrać. Wtedy nie były tłuczone, tylko sami rozdrabnialiśmy łyżką. Ale niedzielny rosół był faktycznie po prusku. Nie przypominam sobie żeby był mętny, czy było by mu czegokolwiek brakowało.
pepegor
Pepegor,
bylica, w okolicach mojego dzieciństwa zwana „czernoblem” (Czarnobyl oznacza bylicę po ukraińsku i rosyjsku) skuteczna jest na czarownice 😎
Słabsza od swojego krewniaka piołunu, z którego robi się absynt, jest trująca w większych ilościach, ale króliki jadły ją z wielkim apetytem, a ja lubiłam zapach roztartych listków i pączków kwiatowych… Na przyprawę do tłustych mięs nadają się suszone koszyczki kwiatowe, zbierane przed otwarciem, później stają się gorzkie.
Z poszukiwaniem optymalnego przepisu na sernik dałam sobie spokój, bo puszysty nigdy mi nie wyszedł, a jak wyszedł, to potem i tak jakoś osiadł 🙄 Bo skąd tu wziąć optymalny ser? 😯
Alicjo,
miałam właśnie powtórkę kodu 😯 bd62. W końcu liczba kombinacji jest ograniczona 😎
Jolinku,
padam na nos, ale jak bedziesz kiedykolwiek jeszcze raz w Hannoverze, to zapraszam jak najbardziej.
Dobranoc
peprgor
Jakby połączyć sernik ze skubaniem gęsi to pewnie byłby bardziej puszysty.
Byłby lekki jak puch 😀 😀
Konie też lubią bylicę w sianie.
Ile teraz kosztuje gęsina w Polsce? Ja kupiłam kacze biusty (ze skórą i kością) po 45 PLN za kilogram. Na logikę i koszty to gęś powinna być droższa.
Niniejszym melduję, że bardzo sympatyczny mini Zjazd się odbył! Uczestniczyło w nim 5 osób. Przemiła Gospodyni Danuśka, Alina, Nowy-Tadeusz i jego małżonka, no i moja skromna osoba. Punktualnie o 20-tej wypiliśmy szampanem zdrowie chorego i nieobecnego Jolinka, a potem Całego Blogu. Bardzo sympatyczny wieczór i wszyscy uczestnicy przemili.
nemo,dobry ser do sernika to taki ktotry robi sie smameu w zaciszu domowym z mleka od znanje,zaufa
nej krowy 😉
haliczku,a co dodawałas w formie ubitej do tego sernika ktorego temat jest juz zamkniety 😉 ?i w jaki sposob to ubijałaś,recznie czy mikserem?
No, wiecie co… z absyntem to my nie takie rzeczy wyrabiali ze Sławkiem Paryskim. Najprostsza rzecz – brudzia piliśmy lat temu parę na Pierwszym Zjezdzie 🙄
Przywiozłam wtedy ze Zlatej Prahy, niedawno wspominałam o tym na blogu. Niebieskawy dostał Szwagier Pomorski, a ten chyba niedawno wyszedł był u Pyry, co donosiła na łamach (Sławek Calgarski dopijał? Gdyby, to nawet pasuje, bo ja i Sławek Paryski napoczęliśmy).
I nie myślcie sobie, Gospodarz też wznosił kieliszeczek absyntu, są dowody:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2460.JPG
🙂
Nie pamiętam, kto to zdjęcie zrobił, Misio? Zaznaczam, że zajzajer ma coś ponad 70% . Nie takie my, blogowicze, okoliczności przechodzili … 😉
Najpierw ubijałam żółtka z cukrem, potem dodawałam, stopniowo ser a następnie mąkę i rozpuszczone masło. Na koniec ubitą pianę. Wszystko ubijałam mikserem
Wstawiłam te kacze biusty do piekarnika, ponieważ wydało mi się, ze ich może być przymało po upieczeniu (na surowo z kośćmi i skórą ca 1,5 kg) dorzuciłam jeszcze kilogram indyczego. Będzie indyk a la kaczka.
…a propos puszystego sernika, to jakoś z natury się nie zgadza, bo ser jest „mokry” i za nic nie chce być puchaty. Sernik jest jednym z niewielu ciast, które i owszem, spróbuje, o ile nie ocieka słodyczą. Ale to indywidualna sprawa, rzecz jasna.
Sarenko, ja już muszę iść spać jutro pogadamy 🙂 Wszystkim życzę dobrej nocki . Dobranoc
Rzecz w tym, że jutro ma wpaść (jadąc do Słupska) Inka z rogalami od Pyry a w sobotę przyjeżdża Anka z moją siostrą po pieska-pieski czyli po dwóch synków Milusia, co to go był koń przetrącił na śmierć. A już miałam nadzieję, ze więcej yorków w rodzinie nie będzie, nie ujmując nic Milusiowi.
Może z sernikiem tak jak z owcą?
Ewe’s not fat, ewe’s fluffy!
W końcu jedne panie są puszyste a niektóre bardziej puszyste, zdarzają się też wybitnie puszyste.
Sarenko, jak chcesz mieć taki nie do końca typowy sernik, to po prostu zrób według przepisu z opakowania Serniksu – bez tłuszczu za to z mlekiem.
A tu jest na temat puszystego sernika – widać innych też to nurtuje:
„…Gotowanie czy pieczenie?
Gotowanie czy grillowanie?
…lekki sernik – jak?…1.Data: 28 wrzesień 2006, 10:12.
Temat:lekki sernik – jak?
Autor: Barbara K.
Chodzi za mną już od kilku dni sernik, ale taki lekki i bez dodatku proszku
do pieczenia (w masie serowej) i bez mąki ziemniaczanej.
Czy ktoś mógłby mnie poratować przepisem?
Dzięki i pozdrawiam
.
19.Data: 28 wrzesień 2006, 15:01.
Temat:Re: lekki sernik – jak?
Autor: Barbara K.
Puszysty jest dzięki ubitym białkom a lekki, bo ser daję zawsze chudy. W
przepisie nie ma tłuszczu. Dodaje się serniks, a nie mam go pod ręką, więc
nie mogę przytoczyć tego przepisu. Pozdrawiam.
A masz może jakiś sprawdzony przepis na sernik wiedeński?
Wiem, ze przepisów jest mnóstwo, ale część chyba jest sernikiem wiedeńskim
tylko z nazwy 🙁
Już daję 🙂
Na 1 kg sera bierzesz 6-7 dużych jaj, 15 dag masła i 40 dag cukru
pudru. Robię zwykle z 1,5 kg sera, więc składniki proporcjonalnie –
zależy, w jak dużej tortownicy.
Do tego rodzynki, skórka pomarańczowa, cytrynowa, wanilia, co lubicie.
Ser przekręcasz przez maszynkę, miksujesz, czy inaczej rozdrabniasz.
Masło ucierasz starannie na pianę, dodając na zmianę po trochę żółtek
wcześniej ubitych na kogel mogel z połową cukru, przetartego sera, aż
wyczerpiesz składniki. Ubijasz białka z resztą cukru na bardzo sztywną
pianę, od tego zależy, czy sernik będzie puszysty. Delikatnie mieszasz
masę serowo-maślano-żółtkową z pianą, dodajesz bakalie. Pieczesz albo na
kruchym spodzie, albo bez, co kto woli, przez około godzinę (sprawdzasz
patyczkiem) w dobrze nagrzanym piekarniku, ok. 180 stopni.
Warunkiem niezbędnym do sukcesu jest _dobroć_ i świeżość składników,
najlepsze będą wiejskie jajka i ser, masło tez powinno być bardzo świeże
i oczywiście żadne mixełko.
—
pa, BBjk, daj znać, jak poszło i jak Wam smakowało 🙂
.
22.Data: 28 wrzesień 2006, 15:13 .
Moi drodzy, dawno mnie tu nie bylo, moze jeszcze niektorzy mnie pamietaja. Donosze, ze dolaczylam dzis do grona babc. Jakie to dziwne uczucie tak o sobie napisac 🙂 W kazdym razie dzis wlasnie urodzil sie moj wnuczek i wszystko jest dobrze, chociaz po drodze duzo nerwow i niepewnosci az do ostatniej chwili.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Ale jak one zabieraja te pieski, to chyba dobrze? Pieski pójdą w ludzi 😉
„Białą lwicę”, tę do wygrania w środę, polecam. Całkiem niezły *krrrrryminnnnał – tango*, niezle napisany. Dla mnie tym ciekawsze, że tego roku w marcu miałam okazję stąpać po prawie wszystkich szlakach, wspomnianych w książce – i czytając, doskonale widziałam świeżo zapamiętaną scenerię. Tylko tej cholernej lwicy nie widziałam, taka była biała 👿
A to się utleniła, zaraza jedna!
Wando Teksańska – GRATULACJE!
Teraz wypada Ci dziergać booties 😉 Zapodawaj od czasu do czasu, jak tam i co tam, złóż szczęśliwym Rodzicom gratulacje!
Wando, witaj wśród Babć! Podobno być dziadkami to dopiero frajda: można psuć wnuki ile się zechce – do naprawiania są rodzice!
Nie wiem, czy to w całości prawda, moje wnuk to ja staram się czasami wychowywać jak już nie mogę z nimi wytrzymać.
Alicjo, pieski nie pójdą do ludzi, tylko oba Milusie juniorzy zostają u Anki, bo każde dziecko chce mieć swojego. Dobrze, że ma tylko dwoje dzieci i nowy dom z kawałkiem ogródka. Na dwa yorki wystarczy. Dla pewności, żeby nie wyszły za płot, proponuję jej ogrodzić dodatkowo siatką dla drobiu, albo futerkowych, a Wujek Leszek radzi wolierę, co by ich jakiś jastrząb nie porwał.
Ta kobieta, która ma matkę szczeniaków, robi biznes na pieskach zamiast na bykach. Właśnie sprzedała byka, który ważył 620 kg i miał dwa lata, po 5,50 PLN za kg. Czyli po dwóch latach szarpania się z bykiem dostała ca 3500 PLN, z tego zysku jest pewnie połowa (nie licząc pracy). A teraz sprzedaje 10 szczeniaków po 950 PLN (ma 4 suczki, więc rocznie może dwa razy tyle). Na Allegro idą jak ciepłe bułki.
Jednak bym się nie zamieniła.
Kaczkoindyk się ślicznie upiekł.
Dobrze myślałam, ze te kacze biusty to będzie mało. Po upieczeniu, na wagę to chyba kawior będzie tańszy.
Hej, tam za Wielką Kałużą!!!
Wszyscy śpią?
A co Wy będziecie w nocy robić, jak teraz już śpicie?
Nie, to nie. Wpadam do wody a potem też trochę pośpię.
Dobranoc!
Stara Zabo !
Czy o tej porze jestes jeszcze wczorajsza czy juz dzisiejsza. W kazdym przypadku witam serdecznie i jednak ide dospac z nadzieja, ze dzisiaj tez bedzie cesarska.
Pan Lulek
oczywiście, że wczorajsza a nawet przedwczorajsza, w każdym razie niedzisiejsza
panna niedzisiejsza, czyli onegdajsza, czyli przedwczorajsza…
Nic to, tak czy inaczej, witam z rana Panie Lulku! Też idę pospać.
Dzisiaj praktykantka, kowal i jeszcze pewnie kilka nieszczęść. Dzięki Panu na Wysokościach – Inka przyjeżdża. To znaczy parę dni temu Pyra zapowiedziała, ze przyjedzie. Świeższych wiadomości nie mam.