Prawie na samym końcu buta
Za kilka dni odfrunę na południe. Prawie na sam koniec włoskiego buta. Do tej pory zwykle tylko przejeżdżałem przez Kalabrię w drodze na Sycylię. Tym razem zatrzymam się na osiem dni (to cały tegoroczny urlop) w pięknie położonej Lamezia Terme (patrz foto). Obejrzawszy liczne zdjęcia skalistego wybrzeża, kamienistych plaż i okolic samego pensjonatu, w którym zamieszkamy, zainteresowałem się trochę historią tych okolic i znacznie bardziej tutejszymi obyczajami kulinarnymi. Baaardzo mi się spodobały. Oto krótkie streszczenie tego, co wyczytałem.
Strategicznie położenie Kalabrii, zapewniające jej dostęp zarówno do Morza Tyrreńskiego, jak i do Jońskiego, zawsze stanowiło wyzwanie dla obcych władców. W VIII wieku p.n.e. panowali tu Grecy, przyłączając do swoich zachodnich kolonii „podeszwę”, „stopę” i „nos” włoskiego „buta”.
Kalabryjczycy wykorzystywali nie tylko kulinarną wiedzę swoich zdobywców, lecz przejmowali również ich zwyczaje i obrządki. Niektóre z nich przetrwały nawet do dziś. I tak na przykład podczas świniobicia – które już samo w sobie stanowi okazję do świętowania – nadal z wnętrzności zwierzęcia wyczytuje się przyszłość domostwa lub płeć oczekiwanego potomka.
500 lat po panowaniu Greków pojawili się w Kalabrii Rzymianie, którzy przede wszystkim docenili kulturę winną, upowszechnioną w tym regionie przez ich poprzedników. Po upadku cesarstwa rzymskiego Kalabria przechodziła w coraz to nowe ręce: zawitali tu Germanie, Goci, Longobardowie, Frankowie, Sycylijczycy, Saraceni, Francuzi i Hiszpanie.
Naturalnie wszyscy oni pozostawili swoje ślady w kalabryjskim menu. Arabowie sprowadzili pomarańcze, cytryny, rodzynki, karczochy i bakłażany – dziś niezwykle ważne elementy regionalnej sztuki kulinarnej. Cystersi, którzy dysponowali wielkimi posiadłościami ziemskimi w okolicy Sibari, wprowadzili nowe techniki rolnicze i cenną sztukę przetwarzania mleka. Podczas panowania dynastii Andegawenów, a później Napoleona, asymilowano wpływy francuskie. Także Hiszpanie pozostawili swoje ślady.
Ale moje uwielbienie dla kalabryjskiego obyczaju rozpoczynania dnia prawdziwym posiłkiem wzrosło po lekturze takiego fragmentu:
Wobec powszechnego we Włoszech lekceważenia śniadania dziwne może się wydawać, że dla Kalabryjczyka właśnie ono jest najważniejszym posiłkiem dnia. Przeciętny mieszkaniec Półwyspu Apenińskiego zadowala się co najwyżej filiżanką kawy z mlekiem i kęsem białego chleba lub herbatnikiem umaczanym w kawie. Tego rodzaju minimalizm nie ma jednak zwolenników w Kalabrii; zapewne w tym najbardziej na południe wysuniętym regionie, jako jedynym na mapie Włoch. Wierzy się tu bowiem we wzmacniającą funkcję solidnego posiłku na rozpoczęcie dnia, a stare przysłowie mówi: Chi mangia de bon’ura ecu nu pugno scascia nu muru, co oznacza mniej więcej: „Kto wcześnie jada, jednym ciosem mur rozbić potrafi”.
Ulubione danie śniadaniowe, które daje Kalabryjczykom niezbędne w ciągu dnia siły, nazywa się marsieddu lub mursiellu. Nazwa bez wątpienia wywodzi się od hiszpańskiego almuerzo, co oznacza tyle co śniadanie. A chodzi tu o sycący pasztet mięsny, zrobiony z drobno mielonego mięsa wieprzowego i/lub podrobów wieprzowych. Mięso mielone dusi się wolno na małym ogniu w wytopionym boczku, następnie dodaje zioła i pomidory. Aby danie rozbudziło nawet największych śpiochów, przyprawia sieje dużą ilością pipazzu lub pipazellu, czyli czerwonych jak ogień piekielny i diabelsko ostrych peperoncino. Gotowy farsz stanowi nadzienie do pity. Kalabryjczycy spożywają swoje murseddu najchętniej w najbliższej gospodzie, oczywiście w kręgu przyjaciół i rodziny.
Wygląda na to, że każdy dzień będzie miał miły początek. Resztę ocenię i opowiem m.in. o połowie miecznika, na który mam zamiar popłynąć (oczywiście w charakterze obserwatora).
Komentarze
Piotrze bardzo ciekawa wyprawa Was czeka … chyba pierwszy raz planujesz również połowy … 🙂 … ten farsz/pasztet godny naśladowania … może grzybami go wzbogacić …
Życzę Piotrowi i Basi ciekawego wypoczynku w ślicznej okolicy (czy camorra już położyła uszy po sobie?)
U nas słoneczne i bardzo chłodno, aż trudno uwierzyć, że kilka dni te,u chłodziliśmy się na różne sposoby
Bejotko,
Udanych wojaży przez życie!
Panie Piotrze,
Życzę wspaniałych wakacji i czekamy na relacje.
Bjk – wesołej i szczęśliwej podróży.
Macki camorry Pyro nie sięgają Kalabrii (działa ona w Kampanii czyli wokół Neapolu). Tam gdzie jedziemy króluje n’dranghetta. Podobno dobrze opiekuje się turystami, z których żyje region.
No i popatrz Piotrze – co 50 km nowa (stara) ferajna od „opieki” i forsy To jest dopiero stara kultura; lekko licząc 5 tys lat – jak mieszkali tam zbóje, tak mieszkają, ale jakże kolorowy ten świat.
Wybrzeże Lamezia Terme przypomina bardzo korsykańskie Bonifacio,prawda Gospodarzu 🙂
http://turystyka.wp.pl/gid,15616659,img,15616663,kat,1036543,page,4,title,Perly-Morza-Srodziemnego,galeria.html?ticaid=1134c0
Nawet dialekt kalabryjski wydaje się być bardzo podobny do języka korsykańskiego-
te rzeczowniki z samogłoską u na końcu.
Piotrze-wygląda na to,że to będą smakowite i ciekawe wakacje !
Pyro-Kalabria może i kolorowa,ale przede wszystkim bardzo biedna,zatem to jest
główna przyczyna „dobrego samopoczucia” mafii w tamtym rejonie.
Danuśka – przecież wiem. Tak sobie tylko dworuję. Taka wielopokoleniowa bieda wszędzie daje takie „kolorowe” rezultaty (vide nasze Podhale, teraz od dawna nie biedne, a zbójeckie w najlepsze).
Pyro-wiem,że wiesz.Tak sobie tylko dywaguję 🙂
Czytałam jakiś rok temu książkę o włoskiej mafii i to była bardzo przygnębiająca lektura. Nawet nie bardzo byłam na siłach dokończyć te opowieści.
Kilka lat temu mnie też zagnało w te rejony Włoch, jeszcze trochę bardziej na południe, na podbiciu w okolice Tropea, konkretnie Marina di Zambrone.
Mieszkaliśmy w domkach – apartamentach, właściwie niezamykanych, na parkingu stały samochody o jakich można tylko sobie pomarzyć, a wszystkiego pilnował bardzo starszy pan, który sobie siedział na krzesełku i drzemał w cieniu. W Marinie była dobra tawerna, ale parę kilometrów dalej na północ w Briatico była rewelacyjna restauracja rybna, położona tarasowo nad klifem. Piękne plaże i zielone wzgórza i ciągłe wrażenie, że jesteśmy pilnowani.
Gospodarzowi życzę smakowitego i spokojnego wypoczynku.
Dzien dobry o moim swicie. Wlochy, Hiszpania i Portugalia sa na moim azymucie od lat. I Grecja raz jeszcze – wyspy tym razem. W Rzymie bylam tylko na lotnisku, lecac z Grecji…
Gospodarzostwu zycze udanego urlopu 🙂
Spenetrowalam te tereny via GoogleEarth, interesujace i sporo winnic w okolicach.
Zycia nie starczy, zeby obejrzec wszystko…
Lamezia Terme leży dobrych 10 km od morza, a na fotografii jest Tropea położona 60 km od Lamezii. To jest bardzo ładna okolica, w pobliżu jest widokowo atrakcyjny cypel Capo Vaticano. Przy dobrej pogodzie widać stamtąd Stromboli.
W Tropea jest knajpka, którą prowadzi polsko-włoskie małżeństwo (ona pochodzi ze Szczytna). Można tam skosztować świetnej kuchni kalabryjskiej. Państwo oboje mówią po polsku. Mają troje dzieci, które też mówią po polsku i w każde wakacje spędzają u dziadków w Polsce.
Piękne okolice.
Ledwo zrobiło się chłodno, przyszedł apetyt na zupy. Dzisiaj nie dałam rady, bo różni ludzie mi się po domu kręcili, ale jutro zrobię pieczarkową a’la flaczki z osobno podanymi ziemniakami purre z masłem i zieleniną. Jutro Młodsza z psem wyjeżdżają na 4 dni i ja mogę do woli zyć na jarzynówkach fasolówkach, albo innych „ówkach”
U mnie tez wloski temat. Za dwie godziny odbieram zaprzyjaznionych Wlochow z okolic jeziora Garda. Beda u nas cztery dni. Program wizyt jest napiety i oby tylko pogoda nie popsula nam szykow.
Na dzisiejsza kolacje przygotowalam salatke z avokado i pomidorow, tajine z jagnieciny i kasza kuskus, sery , salata i tarta cytrynowa.Winami ja sie nie zajmuje.
Elap-czy masz naczynie do tajine?Bardzo podobają mi się te garnki i wspominam z dużym sentymentem dania w nich przyrządzane.Z racji ograniczeń samolotowo-walizkowych kupiłam jedynie tajine w wersji mini.Teraz służy mi jako….cukiernica w naszej chacie nad Bugiem 🙂
Danuśko, te naczynia bywają w naszym Leklerku, czasem można trafić 🙂
Alicjo,
pomachałam ” Darowi Młodzieży” w czasie poniedziałkowej parady. Tym razem z powodu zbyt silnego wiatru większość żaglowców rozwinęła tylko część żagli i efekt nie był tak wspaniały jak przy pełnych żaglach. Widziałam już piękniejsze parady, ale widok żaglowców zawsze jest ciekawy. Tutaj krótki film : http://trojmiasto.tv/Parada-zaglowcow-w-Gdyni-9210.html
Równo 40 lat temu wjeżdżałem na pokład promu do Messyny z Reggio di Calabria. Wyprawowałem z Krakowa do Afryki Wschodniej. To se ne vrati…
Ależ Wan nosiło po świecie…Mnie tylko palcem po mapach i po kraju ew demoludach. Ach, co to była za atrakcja i przygoda – na adnotację w dowodzie do Czech, albo do DDR; z pociągiem przyjaźni do Charkowa i Leningradu, na wczasy do Bułgarii. Na orbisowskie wycieczki nie było mnie stać, trzeba było dzieciaki na obozy wysyłać. A nie były to głupie obozy -Synuś zrobił na obozie prawo jazdy, dziewczynki kursy żeglarskie – podstawowy i sternika jachtowego, cała trójka odznaki turystyki górskiej, obozy językowe i harcerskie z kwatermistrzostwem. Taki miałam wybór – albo szkolenie juniorów, albo wycieczka do Aten. Nie żałuję wyborów, tylko mi żal tego, czego nie widziałam.
Barbaro-tak,kiedyś widzialam,ale wtedy nie miałam pomysłu,jak to naczynie zmieścić w mojej kuchni.W tej chwili miejsce,by się nawet znalazło,bo po ostatnim remoncie wygospodarowałam trochę przestrzeni na półkach wyrzucając różne takie nieużywane przydasie.Dzięki za przypomnienie,będę czuwać 🙂
Cichal-w tamtych okolicach chyba łatwiej poruszać się po morzu niż po lądzie.
Jazda samochodem w dużych miastach to wyzwanie i tylko dla kierowców o bardzo silnych nerwach 😉
Danusiu, wtedy było komfortowo. Trzy, albo i cztery razy mniej samochodów, a ulice te same!
Krystyna,
dzieki za sznureczek do parady.
Co dzisiaj gotujecie?
Cichalu, przeczytałam na Onecie, że zaginął aktor z filmu „C.K.Dezerterzy” – Krzysztof Rojek. Jak pamiętam to raczej artysta cyrkowy, ale w filmie grał. A teraz zaginął.
A, prawda, wiekszosc z was juz dawno zjadla. Ja gotuje pieczarkowa na wywarze z jarzyn i chudego piersiatka kurczaczego.
Rekonwalescent sobie zazyczyl jakiejs zupy.
Ano, peta mi sie po domu i maszeruje na kopiec Kosciuszki, odwiedzil ogrodek na chwile, czyli jest niezle.
Alicja – u mnie pieczarkowa jutro, ale bezmięsna, śmietanowa, za to następnego dnia będzie jarzynówka na golonce – ugotuję na dwa dni, bo zupy nijak nie potrafię na 1 osobę i na 1 dzień (0,5 l płynu); przecież kiedy choćby mięso zaleję wodą, to już jest ponad litr, do tego warzywa, podprawa itd i jak w pysk dał, jest 1,5 l zupy
dzień dobry i dobranoc. Nie było nas kilka dni, weekend w górach i na plaży, a od 3 dni byłem w podróży, z Korei do Gabonu, w nowe miejsce pracy.
Małżonka opisała drugą część naszych wojaży
jeśli ktoś ma ochotę.
Doczytam zaległości jak odeśpię.
To prawie tak jak u mnie.
Na wskazówkę o kłopotach w mojej mini zamrażarce, o braku miejsca, starsza wnuczka zażyczyła sobie zupę rybną. Tego też się nie da w małych ilościach, będzie więc gar dla wielu.
Południowe Włochy natomiast?
Chętnie, też nie byłem jeszcze.
Ja tez nie umiem gotowac zupy nawet na 2 osoby. Zamrazarke mam wystarczajaco duza, zeby zamrozic w porcjach na 2 osoby. Zwykle gotuje 5-litrowy gar, jedyna zupa, ktora nawet w takich ilosciach nie jest zamrazana, to zupa gulaszowa. Znika w dwa dni.
Alicja – jak się ten Ozdrowieniec zachowuje? Przekaż pozdrowienia
Alicjo,
rosol, rosol I jeszcze raz rosol. Wiem, ze nie jest przeziebiony, ale dla wszelkich ozdrowiencow najlepszy jest tegi rosol.
Sama widzisz. ze ciagnie Go do zupy…
Po obejrzeniu i przeczytaniu reportażu Krzychowej, idę do kuchni zrobić zupę dyniową z imbirem dla dwojga na…trzy dni.
Ja obejrzałam zdjęcia, reportaż Krzycha i Małżonki zostawiam na jutro, żeby w spokoju przeczytać.
Cichalu, widziałam ciekawą modyfikację Twojego pasztetu wątróbkowego. Z niewielkim dodatkiem miodu, mango i odrobiny brandy.
Duże M. Brandy albo rumu dodaję zawsze. Czasem żurawiny, rodzynki albo kapary. Dziękuję za pomysł. Będzie mniut i mango! Bingo!
Pyro,
zachowuje sie. Dbal o zdrowie zawsze, a z pukadelkiem nie ma zartow, wiadomo.
Mnie sie wydaje, ze tak zwany zdrowy tryb zycia nie wychodzi na zdrowie 🙄