Uff, jak gorąco, czyli wspaniale
Bardzo lubię upały. Dlatego tez najczęściej wyjeżdżam na południe Italii na przełomie lipca i sierpnia, gdy temperatura tam przekracza 35 st. C. Wtedy dopiero czuję radość życia. Dlatego też pierwsze gorące dni tegorocznej wiosny wprawiły mnie w stan euforii, ale wiem, że takich wariackich miłośników upałów jest mało. I gdy ja się cieszę, to inni cierpią. Chcąc więc wynagrodzić te niedogodności wrogom wysokich temperatur, podpowiem kilka wspaniałych chłodników, które łatwo przygotować i które zawsze się sprawdzają jako lekarstwo na gorące powietrze.
Chłodnik migdałowy z kurczakiem
Szklanka bulionu drobiowego (z kostki), 2 szklanki jogurtu naturalnego, szklanka drobno pokrojonego mięsa pieczonego lub gotowanego kurczaka, liść laurowy, sól, pieprz, ząbek czosnku, 5 dag płatków migdałowych, łyżka masła.
1. Wymieszać jogurt z bulionem, dodać mięso kurczaka, przeciśnięty przez praskę czosnek, liść laurowy, pieprz, sól.
2. Na patelni rozpuścić masło, uprażyć na nim migdałowe płatki. Należy mieszać, aby nie przypiekły się zbyt silnie z jednej strony.
3. Połowę migdałów dodać do chłodnika, wstawić do lodówki.
4. Podawać chłodnik w filiżankach, tzw. bulionówkach, posypany pozostałymi uprażonymi migdałami.
Chłodnik migdałowy jest dobrą sycącą zupą, odpowiednią na dni gorące, ale i na chłodne.
Chłodnik pomidorowy
2 szklanki jogurtu naturalnego, 3 szklanki soku pomidorowego, ogórek, pęczek szczypiorku, 2 łyżki siekanego koperku, 2 jaja na twardo, sól, pieprz.
1. Ogórek obrać i pokroić w paski, jajka na twardo pokroić na ćwiartki, szczypiorek i koperek posiekać.
2. Wymieszać jogurt z sokiem pomidorowym, dodać ogórek oraz zieleninę, wymieszać, doprawić solą i pieprzem.
3. Dodać do chłodnika jaja, lekko wymieszać, naczynie z chłodnikiem dokładnie zakryte wstawić do lodówki na co najmniej 3 godziny.
Chłodnik z porów
3 duże pory, dymka, łyżka masła, 4 średnie ziemniaki, 3 szklanki rosołu z kury (może być z kostki), szklanka śmietany 12-proc. lub kremowego jogurtu, sól, pieprz, 2 łyżki posiekanego szczypiorku.
1. Białe części porów po dokładnym umyciu posiekać; posiekać także dymkę wraz ze szczypiorkiem.
2. Rozgrzać masło i poddusić na nim pory z cebulą.
3. Ziemniaki obrać i pokroić w plasterki, dodać do podduszonej cebuli z porami, zalać wszystko razem rosołem i gotować, aż ziemniaki będą zupełnie miękkie. Ostudzić.
4. Zimną zupę zmiksować, doprawić solą i pieprzem oraz wymieszać z jogurtem lub śmietaną.
5. Podawać w filiżankach posypaną po wierzchu szczypiorkiem.
Chłodnik gruszkowy z serem rokpol
1 kg dojrzałych gruszek, 2 łodygi selera naciowego, 15 dag sera rokpol, 3 szklanki bulionu warzywnego lub drobiowego, pół szklanki słodkiej śmietanki 12-proc.
Sok cytrynowy do smaku, po 5 ziaren czerwonego i zielonego pieprzu, sól, mielony biały pieprz.
1. Gruszki obrać, pokroić na cząstki, usuwając gniazda nasienne.
2. Łodygi selera pokroić na kawałki. Można zieloną nać selera zostawić do przybrania chłodnika.
3. Gruszki z selerem podlać połową szklanki wody i gotować co najmniej 15 minut, aby stały się miękkie. Zmiksować na gładki krem, dodając połowę sera.
4. Do masy serowo-gruszkowej dodać chłodny bulion i śmietankę, doprawić solą i pieprzem. Silnie oziębić.
5. Podawać chłodnik w filiżankach, każdą przybrać selerową nacią i ziarnami pieprzu.
Chłodnik owocowy ze zsiadłego mleka
4 szklanki zsiadłego mleka, 3/4 szklanki śmietany 18-proc., ok. 50 dag różnych owoców (jagód, poziomek, truskawek), cukier do smaku.
1. Owoce umyć, osączyć starannie. Zmiksować i przetrzeć przez durszlak.
2. Zmiksować zsiadłe mleko ze śmietaną, dodać przetarte owoce, cukier do smaku starannie wymieszać. Wstawić do lodówki na 30 minut.
Podawać z groszkiem ptysiowym lub biszkoptami.
I teraz zamiast okrzyku: „uff, jak gorąco!”, możemy wzdychać: „och, jak wspaniale!”.
Komentarze
Stanisławowi blogowemu i wszystkim innym Stanisławom płci żeńskiej i męskiej – NAJLEPSZEGO 🙂
Gospodarzu,
ja te zupy wczorajsze i dzisiejsze chłodniki – za pozwoleniem wrzucę do /Przepisów, bo aż się prosi. Chyba wypadałoby pospać?
Dobranoc – i dzień dobry 🙂
Myślę, że „chołodziec” litewski każdy zna, więc nie ma potrzeby o nim wspominać, moim zdaniem jest bezkonkurencyjny. Ale mało znany jest chłodnik z kwasu chlebowego, który jadłam na Ukrainie. Tęgi, jak się dawniej mawiało, wywar z chudej wołowiny z kawałkami mięsa w kosteczkę, ogórki, zielenina, orzechy włoskie, śmietanka – i kwas. Pyszny, oryginalny chłodnik. Za słodkimi nie przepadam, więc tylko wspomnę, że znam takich, którzy bardzo sobie chwalą chłodnik z moreli.
Są też alkoholowe, ale czy to jeszcze chłodniki, czy już osobliwe „drinki”?
Jeszcze tylko to dla Duże M 🙂
http://alicja.dyns.net/news/Gotuj_sie/Przepisy/13.ZUPY/Zupa-chlodnik_z_brokulow.jpg
Solenizant znowu nam zniknął, ale i tak wzniesiemy za Stanisława wieczorkiem.
Lubię chłodniki, prawie w każdej odmianie Kiedy gotowałam jeszcze dla dzieci i Jarka, który był łasy na słodycze, w każdym sezonie musiała być zupa „Nic” – także w czekoladowej odmianie i ze dwa chłodniki owocowe malinowy i jagodowy obowiązkowo i czasem z jabłek. Teraz już robię tylko chłodniki wytrawne. Tu chcę podpowiedzieć, że zupełnie niezłym chłodnikiem jest ogórkowy – ze świeżego, niewyrosłego ogórka pokrojonego w drobną kosteczkę i ogórka małosolnego też w kosteczkę, sporej ilości natki i koperku drobniutko usiekanego, zalane to wszystko dobrze roztrzepanym jogurtem, maślanką albo zsiadłym mlekiem z dodatkiem soku z małosolnych i w końcu, już w miseczkach dodanymi kosteczkami sera – jest w sprzedaży ser o nazwie : śródziemnomorski ser sałatkowy – już pokrojony w kostkę i wymieszany z ziołami w typie fety, ale bardziej zwarty. Przyprawy do smaku wg uznania. Tak, czy owak najbardziej nawet wytrawny chłodnik wymaga szczypty cukru dla wyrównania smaku.
Dzwoniła Żaba , pozdrawia wszystkich serdecznie, a szczególnie Stanislawa.
Stanisławie, wszystkiego najlepszego !!!
Na razie o wyjściu ze szpitala nie ma mowy, boli ją rana pooperacyjna , ale to podobno normalne podczas gojenia .
Nareszcie spadł długo oczekiwany deszcz i z lekka pdsuszone trawy ożyły, nie będzie więc kłopotu ze zwierzętami.
Bjk, chlodnik, ktory opisujesz na kwaisie chebowym jest bardzo tradycyjny i na Ukrainie i w Rosji. Nazywa sie okroszka (od okraszac). Jest wiele roznych przepisow, ale podstawa jest kwas. Moja Stara, ktora sie przejechala na butelkowanych kwasach chlebowych (oszukancze, zwlaszcza te polskie i ukrainskie, same cukier, farba i chemikalia) uzywa lekkiego, jasnego piwa i jest to bardzo dobre zasteptswo i smakuje „autentycznie”. Piwo doskonale zastepuje kwas w chlodnikach, jak sie nie ma dostepu do prawdziwego kwasu, robionego na zycie i drozdzach, nie farbowanegop.
Na marginesie dyskusji o lekturach 😉
http://wyborcza.pl/1,75478,15920636,Strzal_w_dziesiatke.html
Chłodniki bardzo lubię, byle nie słodkie 😆
Pogoda zmusiła mnie do siedzenia w domu , mam więć okazję poczytać poprzednie wpisy.
Cichalu, przekażę Agnieszce Twoje życzenia.
Pyro, a Ciebie , daję słowo , uduszę i wierz mi każdy sąd mnie uniewinni.
Spróbuję więc na piwie. Rzeczywiście kwasy są różne, u nas w sklepach popularny ukraiński Obołon nie smakuje tak dobrze, jak ten litewski (pity na Litwie), czy pity na Ukrainie, być może faktycznie, jak piszesz, to tylko farbka i karmel + coś tam E i E i E. Byłam kilka razy na Ukrainie, kwasy smakowały rozmaicie, być może, że ich smak to pochodna pragnienia, zmęczenia, upału, nastroju, a nie tylko cechy kwasu. Z tym chłodnikiem na kwasie spotkałam się tylko raz, dobrze wiedzieć, że jest popularny, będąc znowu za wschodnią granicą postaram się zamawiać.
Nie przypominam sobie abym jadala chlodnki w domu rodzinnym. U mnie nie jest az tak goraco aby gotowac chlodnik. Osobiscie jestem zwolenniczka goracych zup.
podobnie jak elap – nie jadam chlodnikow. Kiedy jest stosownie goraco, to pije jakis napoj melczny lub kawe mrozona. A zupa musi byc ciepla, sycaca i rozgrzewajaca.
Dla Żaby nieustające życzenia zdrowia !
A dla naszego Stanisława dwie apetyczne dziewczyny 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=8DrYXdAB8H0
Wprawdzie pogoda dzisiaj raczej na rozgrzewający krupnik niż na chłodnik,ale przepisy Gospodarza bardzo ciekawe i do wypróbowania,kiedy nadejdą upały. Wczoraj już nawet miałam kupować botwinkę na chłodnik właśnie,ale postanowiłam,że jeszcze trochę poczekam.
Danuśka, też patrzę na botwinkę tęsknie 🙂
Małgosiu-mam nadzieję,że już długo tęsknić nie będziemy 🙂
Podoba mi się również ten chłodnik ogórkowy zaproponowany przez Pyrę.
Alicjo-może też dorzucisz do przepisów?
Stanisławie – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=D34Lxorrm9s
Pyro – wczoraj zmarła pani Fira, niedawno skończyła 99 lat. Książka ukaże się dopiero 31 maja. Czy udało się Tobie wysłać wspomnienia związane z firmą jej rodziców?
Asiu – tak. Napisałam w styczniu, albo w lutym. Nie mam odzewu, ale to nie szkodzi.
Wychodzę do apteki, zbieram jamnika, ufff! Wyprawa!
Podobnie jak Elap nie pamiętam z dzieciństwa chłodników. Moja babcia chyba ich nie przyrządzała. Mama mówi, że czasami (ale bardzo rzadko) na stole pojawiała się zupa „nic”.
Dzień dobry!
Ja też z dzieciństwa chłodników nie pamiętam, zetknąłem się z nimi później, pokochałem z wzajemnością.
Od kiedy znaleźliśmy w Seulu rosyjską dzielnicę, kupuję tam kefir i potem wykorzystuję go do zrobienia domowego kefiru, bo z nabiałem w moim rozumieniu w Korei trudno.
Botwinki na razie widziałem liście w centrum ogrodniczym, w sensie rozsady, w sklepie jeszcze nie.
Chłodnik z botwinką pamiętam z dzieciństwa, wtedy go nie lubiłam, ale ja byłam koszmarnym niejadkiem. Pamiętam też, że zawsze robiono najpierw zsiadłe mleko.
Zniknąłem zajentyK, a raczej zajentySt, ale o Blogu pamiętam i jestem z Nim myślami. Serdecznie dziękuję za życzenia z nadzieją, że lada chwila będę mniej zajęty.
MałgosiuW, faktycznie, chłodnik był z zsiadłego mleka.
Wolę jednak taki na kefirze, w ostateczności na jogurcie.
A zsiadłe mleko podczas dłuższych rejsów robiliśmy z mleka w kartonikach.
Wystarczyło dodać kawałek żółtego sera 🙂
I już można się było cieszyć obrzydzeniem na twarzach synów Albionu, dla których Polacy pili zepsute mleko 😀
Dzień bibliotekarza 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/13108/607734de61da3298c246e22d29e7a060/
Dwie moje koleżanki, polonistki, wylądowały w szkolnej bibliotece.
Jedna z wyboru, druga z przymusu, nikt jej na studiach nie powiedział, ze trzeba mieć gardło Himilsbacha do tego zawodu 😉
8- 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/110369/3091a241597940aa431bc65c8e5e4f6a/
Krzychu, od lat robię kwaśne mleko zakwaszając jogurtem lub kefirem, ale kupuję pomysł z żółtym serem! Ciekawostka prawie przyrodnicza!
Cichalu, to nie mój pomysł-dawno temu miałem okazje pracować z chłopakami z rybaków, to jest z polskiej floty trawlerów dalekomorskich.
Jak szli w morze, to na 9 miesięcy.
Jak uciekali ze statku w Vancouver w stanie wojennym, to całą załogą 😉
Jak piekli rybę, to na obudowie agregatu prądotwórczego.
Jak robili kwaśne mleko na kaca po spożyciu spirytusu od radiooficera, to właśnie za pomocą żółtego sera.
Sprawdziłem, działa.
Trochę zabawy, dla chętnych 🙂 http://www.dawnepismo.ank.gov.pl/gry-i-zabawy-slowami
Asiu – pobawię się wieczorem.
Zjadłam filet miruny usmażony najprościej w mące, ziołach i dyżurnych + surówkę z młodej kapusty kwaszonej i koperku, a teraz piję popołudniową kawę i zajrzałam na blog. Przy okazji wizyty w aptece, zajrzałam i do osiedlowego samu. Kupiłam kilka produktów na sobotniego brydża Młodszej. Uczestnikami będzie 6 osób – wychowanków sprzed 7 lat. Kiedyś, kiedy studiowali na politechnice (2 przystanki tramwajowe stąd) wpadali czasem na brydża w „dziurach zajęć” To trwało ze trzy lata po szkole, potem ustało, a teraz przy okazji spotkania klasowego, wprosili się „na repetę” Wszyscy mają nieźle płatną pracę, mieszkania i wszyscy zdążyli się porozwodzić. Rozwiodła się nawet para, która miała staż romansowy od pierwszej klasy liceum. Razem byli przez całe studia, pobrali się we wrześniu ub.r., a w styczniu bieżącego już byli po rozwodzie. Najbardziej rozbawiła Młodszą plotka środowiskowa: jej wychowanek, z pierwszego rocznika, który prowadziła aż do matury (czyli absolwent sprzed 14 lat) jest już w pełni prawa emerytem. Zdarzyło się, że pracował w US w tzw „służbach” i skorzystał z pierwszego terminu odejścia w stan spoczynku (mógłby jeszcze długo pracować zawsze na 3-letnim, odnawialnym kontrakcie) ale doszedł do wniosku, że mu się nie opłaci, lepiej przyjąć kontrakt w dziale bezpieczeństwa dużego banku, korporacji, kasyna itp, a Wujek Sam i tak co miesiąc przeleje mu należną wysługę na konto. No i to jest koniec świata – moje Dziecko wychowawczynią emeryta.
Asiu, genialne te starocie wykopujesz, dzięki! 🙂
Witam, moja gra.
http://gryonline.onet.pl/gra/triviador
Jeszcze matura: http://d.polskatimes.pl/k/r/1/6f/1f/536b8487399af_z.pdf
Rozszerzona bardziej podoba mi się, szczególnie temat 2. Szkoda tylko, że ograniczono do dwóch pozycji, temat rzeka, można ciekawie popisać (się).
Basiu,
Cała przyjemność po mojej stronie. Ciąg dalszy nastąpił po duńskiej stronie granicy:
http://www.eryniawtrasie.eu/11614
😉
http://www.youtube.com/watch?v=62cYJayUT-E
Bejotko – temat drugi piękny, ale ja bym się obawiała straszliwych stereotypów, entuzjastycznej publicystyki. Po prostu temat młodym ludziom jest bliski, a rzadko potrafią zachować dystans do analizowanego tekstu. Miejmy nadzieję, że im się uda – czego z serca życzę.
Trochę się boję publikować to zdjęcie, bo foto-poprawni mogą mi wytknąć przeokropność, ale zaryzykuję – to była jedyna okazja.
Ja przy komputerze, a (za moimi plecami) Mruśka nie odpuściła, nic to, że powydziwiała z deską do prasowania poprzedniego dnia i została nią przygnieciona, musiała przebadać sprawę na nowo.
Na po primo, wskoczyła na deskę i się na niej przespała.
Na po drugie primo, obudziwszy się, wskoczyła na szafkę za moimi plecami i powyglądała sobie przez okienko na tzw. Mały Ganek.
Na po trzecie primo, co widać w jej oczach to pytanie – cholera, jak tu zejść?!
Skoczyła mi na plecy, bo mój fotel był blisko, a podłoga daleko.
Koty niecnoty 🙄
…oj…zdjęcie!
http://alicja.dyns.net/news/IMG_3822.JPG
Donosy sprzed godziny od Teresy Pomorskiej:
” Wczoraj zabiegłam po pracy do poskładanej na nowo Żaby,dobrze wygląda,humor nie opuszcza kobiety:). Może wyjdzie do domu. Pod jej nieobecność w domu,końskiego łajna nabralismy z pozwoleniem oczywiście:)”
Ma się tych agentów wszędzie 😉
Pyro – jeżeli chcesz obejrzeć zdjęcia Ewy i Witka z Danii musisz kliknąć na zdjęcie Tonder (wklejone przy relacji). Wtedy można obejrzeć wszystkie zdjęcia: kamieniczek, muzeum.
Spaceruję z Ewą i Witkiem, z Bjk, z A Capellą. Fajnie, że jest taka możliwość 🙂
Ewo – marcepany już zjedzone? 🙂
Lubię duńskie marcepany „Anthon Berg”. Najbardziej ze śliwką w maderze. 🙂 Szkoda, że są takie drogie. Czasami można trafić na promocję na naszych promach pływających do Szwecji.
http://www.anthonberg.com/Produkter/Marcipant%C3%A6rter-1.aspx
Asiu – dziękuję. Ja też podróżuję z Wami wszystkimi – kolejno tak, jak pojawiają się relacje i muszę przyznać, że to jedna z najsympatyczniejszych cech naszego blogu. Marcepany to też moja słabość, tylko łatwa do zaspokojenia – kęs, kostka, czekoladka, czyli drobiazg z reguły mi wystarczają, bo słodycz jest powalająca. A lubię; szczególnie w gorzkiej czekoladzie.
Te ze śliwką w maderze są właśnie w gorzkiej czekoladzie.
Już jestem nieco spóźniona – wznoszę toast za zdrowie i pomyślność Stanisława
Asiu – zjedzone 😉
Pyro, te lubeckie marcepany wcale nie były takie słodkie jak polskie. Ale dobre…
Stanisławie, pomyślności wszelakiej, a do tego zdrowia!
Ewo – polskich nie jadłam już wieki (kiedyś świetne robiła Goplana) Najczęściej są niemieckie i belgijskie, a zupełnie niemożliwie słodkie przywiozła Młodsza z Sycylii. Niemieckie byłyby do przyjęcia, gdyby nie były perfumowane jakimiś olejkami. Nie znoszę takich sztucznych zapachw.
O, marcepany. Zdziwiłam się będąc w Tallinie, jakie tam mają pyszne marcepany. Duńskie znałam, a te estońskie po skosztowaniu kilku rozmaitych uważam za lepsze. Byłam też w muzeum marcepanu w Tallinie, ciekawe i raj dla dzieci, mają tam pracownię, gdzie dzieci mogą wytwarzać figurki marcepanowe.
Pyro,
Na wszelki wypadek zapodaję:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/TNder
Bejotko,
Muzeum marcepanu zaliczyliśmy w Budapeszcie. Małe, ale te „eksponaty” robią wrażenie 😉
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Budapeszt#5879624244279732946
Stanisławie – wszystkiego najlepszego! Twoje zdrowie!
EM Bocuse d´Or 2014
W Sztokholmie zakonczyly sie dzisiaj „mistrzostwa Europy kucharzy” (Bocuse d´Or 2014) Mistrzem Europy zostal Szwed TOMMY MYLLYMÄKI (lat 38), drugie miejsca zajal Dunczyk Kenneth Hansen a Norweg Örjan Johannesssen byl trzeci.
Uczestniczyli kucharze z 20 panstw a 12 z nich awansowalo do „mistrzostw swiata”, ktore odbeda sie w Lyonie w styczniu 2015 r. Zawody kucharzy ainicjowal w roku 1987 slynny mistrz Paul Bocuse. Uczestnicy mieli do dyspozycji 5 godz i 35 min na przygotowanie dania z ryb i miesa dla 14 osob. Nagradza sie rowniez indywidualnie za najlepsze danie miesne (Fin Matti Jämsen), rybne (Francuz Nicolas Davouze) a takze w kategorii asystenta kucharza czyli commis (Rosjanka Waleria Sidarowa).
Gospodarzem nastepnych europejskich zmagan kucharzy maja byc Wegry.
http://www.bocusedor-europe.com/
Aluśka o 19,35 🙂 Masz rację .że się boisz – zdjęcie okropne 🙂
Alicjo, moje pozdrawiają Twoją
http://images53.fotosik.pl/227/1b043694d4142fce.jpg
Sprawozdaje z nad Bugu,na komputerze Osobistego Wedkarza z ta okropna,francuska klawiatura,zatem w piewszych slowach mego listu prosze Cichala o wyrozumialosc 😉
Przybylam prosto na spozniony obiad albo wczesna kolacje-na patelni byla frytura z uklejek.Wierzcie mi,to jest jeden z najlepszych wedkarskich posilkow.To moga byc dowolne,male rybki obtoczone w mace i wysmazone na chrupko.Do tego biale wino i nic wiecej do szczescia nie potrzeba 🙂
Dzisiaj spokojny dzień emeryta. Najpierw rano do lekarza. Stres test. Dla młodych info.- Katowanie się na ruchomej bieżni oblepiony czujnikami (EKG?) – Po teście zupełnie ładna pani powiedziała, żem młody staruszek. Potem wizyta u audiologa. Dopasowuje mi aparaty słuchowe. Proponuje obniżkę ceny do $2600.00 (sic) W tak zwanym międzyczasie nadanie paczki z niezaakceptowanymi aparatami. Powrót do domu. Gotowanie cynaderek (cynaderków?) dla siebie, bo Ewa nie znosi a ja przepadam. Potem przyrządzam pasztet kurczaczy w którym się rozmiłowałem a czasie Świąt. Na wieczór zostawiam pieczenie chleba. Jeszcze tylko zrobienie ciasteczek owsiano-kokosowo-miodowo-czekoladowych i już można iść spać. O takich drobiazgach jak wizyta w banku i zakupy w 5 sklepach nie piszę, bo i po co?
Wesołe jest życie staruszka…
Nie marudź Cichalu, nie marudź; kondycję masz taką, że daj Boże o połowę młodszym. Tej roboty by na troje starczyło, a ten się wdzięczy, jak panna na wydaniu.
Ech Pyro, Ty to zawsze potrafisz przekazać dobre słowo potrzebującemu…
O s h i t, cynaderki wykipiali!
Książki zawsze były w cenie 😉
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1920
„Dam dwa funty tytoniu za książki do czytania. Zgłoszenia pisemne do administracji Kuryera pod „Tytoń”.”
Wiadomości Literackie. 1926
„Przed 8 laty dowiedziałam się od wróżki, przepowiednie której dotąd nie zawiodły, że w r. 1926 wygram większą sumę na loterii i wyjdę za mąż… Przeznaczony mi przez los małżonek raczy zgłosić się do administracji „Losu”.”
W Neapolu: http://ninateka.pl/film/passione-john-turturro
W Neapolu: http://ninateka.pl/film/pa-ssione-john-turturro
Niestety w linku trzeba połączyć zakazany fragment 🙂
Aż mi łzy śmiechu poleciały na tego męża „od proroków ogłoszonego”, jeżeli pani wygrała los, to może się i jakiś zgłosił
Pozostałe filmy (do obejrzenia i posłuchania): http://ninateka.pl/artykul/planete-doc-film-festival-w-ninatece
Asiu. A propos książek. Będąc u wnuków w New Hampshire, w miasteczku Manchester znalazłem polski sklep, taki co to żurek, ogórki, budynie, wędliny, polska prasa (koszmarne ceny). W kąciku sklepiku stał regał z książkami i napis „Za darmo!”. Znalazłem Konwickiego, Brandysa, Gombrowicza itd itp. Wzięliśmy po dwie książki solennie przyrzekając, że drugą razą (cracoviensis) przywieziemy coś od siebie. Budujące!
To były tylko polskie książki?
Te regały stają się popularne. Haneczka była łaskawa zabrać od nas z domu kilka przeczytanych pozycji. Niech jeszcze kika osób przeczyta. W Gnieżnie taki regał stoi przy ulicy. Młodsza natomiast przyniosła mi jedną z książek Nisi (dobrze, bo domowa zaginęła) z regału w holu swojej szkoły. Ti bardzo dobry zwyczaj.
A mówiłam,
zaraz jakaś Antonina się pojawi i nakrzyczy 😉
http://alicja.dyns.net/news/IMG_3826.JPG
Tak Asiu, polskie. W supermarketach natomiast spotkałem wystawione książki amerykańskie w wielkich ilościach. I to nie tylko Harlekiny (jak się to pisze?)
Alicja – no i cóż z tego – nie ma obowiązku oglądać portretów Mrusi. Odpuść kobiecie.
Na dobranoc: miłość od pierwszego wejrzenia
„Głos Narodu” 1902
„Brunecie, która jechała pociągiem w niedzielę dn. 4 kwietnia II-gą klasą do Krakowa pragnąłby przedstawić się kawaler, który był obecny przy oddawaniu książki zapomnianej do nabożeństwa konduktorowi.
Adres: A.B. poste restante Słotwina za okazaniem kwitu inseratowego.”
Dobranoc
Co ja mam kobiecie (?) odpuszczać, Pyro ?
A Mrusia swoją drogą wyraz twarzy ma 🙂
Tu pod tytułem – no dobra…jak z tej dechy zejść?
http://alicja.dyns.net/news/IMG_3885.JPG
Mnie to bawi, obowiązku czytania/oglądania nie ma.