Smaczne i pożyteczne czyli na straży zdrowia
Brokuły – bo o nich mowa – są prawdziwymi strażnikami zdrowia, uważanymi za jedno z najbardziej pożywnych warzyw. Zawierają bowiem mnóstwo witamin, błonnika i fitosubstancji, które pomagają zwalczać różne choroby.
Brokuły są najlepsze (i najtańsze) od połowy jesieni do końca zimy. Coraz to nowe różyczki powstają od lipca do grudnia. Świetnie znoszą niewielki mróz, a przemrożone są nawet smaczniejsze.
Kupując je najlepiej wybierać brokuły o ciemnozielonych różyczkach i listkach oraz jasnozielonych łodygach. Łodyżki różyczek powinny być smukłe i jędrne, a same różyczki zamknięte i wszystkie w jednakowym kolorze. Pożółkłe kwitnące różyczki to znak, że są stare i nawet po długim gotowaniu będą twarde.
Brokuły można przechowywać 3 – 4 dni w foliowej torebce w szufladzie lodówki.
Zabierając się do gotowania brokuły należy dobrze wypłukać. Twardą skórkę z łodygi usunąć obieraczką do warzyw. Kiedy chcemy gotować długie kawałki łodygi z różyczkami, należy je przekroić wzdłuż, aż do samych różyczek. Warto też wykorzystać listki, bowiem zawierają one mnóstwo witamin i są bardzo smaczne. Można je np. dorzucić do zupy.
Różyczki brokułów jada się na surowo lub po lekkim zblanszowaniu w dużym rondlu z wrzątkiem. Można je także jeść z sosami podawanymi w osobnej miseczce. Jeśli brokuły mają być dodatkiem do dania głównego, należy je krótko zblanszować, ugotować na parze lub obsmażyć (zarówno różyczki, jak i pokrojone w kawałki łodygi). Nie powinno to trwać dłużej niż 3 – 5 minut. Krótko gotowane lub smażone brokuły nie tylko mają najlepszy smak i konsystencję, lecz również zachowują większość wartościowych witamin. Podczas długotrwałego gotowania substancje chemiczne zawarte w brokułach mogą się rozłożyć na związki siarki, które przypominają zapachem zgniłe jajka. Być może dlatego część z nas nie lubi brokułów. To ci, którym podano je ugotowane na zbyt miękko.
Surowe brokuły doskonale smakują w sałatkach lub maczane w sosach. Różyczki brokułów można lekko podsmażyć z czosnkiem na oliwie z oliwek oraz różnego typu pestkami (słonecznika, dyni), doskonałe są także smażone w głębokim tłuszczu, lub ugotowane na parze. Wówczas warto je podawać z sosem serowym, beszamelowym, a jeśli bardzo dbamy o linię, po prostu z sokiem z cytryny, solą i pieprzem.
Łodygi i listki można ugotować w wywarze i przyrządzić zupę-krem z brokułów: utrzeć brokuły na puree, dodać mleko lub śmietanę, doprawić do smaku solą i pieprzem oraz odrobiną oregano.
Brokuły wspominane są już w pismach pochodzących z czasów starożytnego Rzymu, jednak nie wiadomo, skąd pochodzą. Katarzyna Medycejska sprowadziła je z Italii do Francji w roku 1533, kiedy poślubiła Henryka II. W piśmiennictwie brytyjskim pojawiają się po raz pierwszy na początku XVIII wieku. W Stanach Zjednoczonych zostały odkryte dopiero w latach dwudziestych XX wieku. W Polsce były znane już w XVII wieku, ale później zapomniane. Odkryte ponownie stosunkowo niedawno, szybko zdobyły sobie licznych zwolenników.
Komentarze
O, dobre! Przy okazji wspomnę brokułowych o suflecie i tarcie. Suflet brokułowy poznałam dzięki Esterze i Melce Kafkom, a tarta… no, nie wiem, skąd, może z niczego, czyli z głowy. W ogóle ciemnozielone warzywa są świetne i smakowo, i estetycznie, a przede wszystkim zdrowotnie. No zachowujemy z nimi, jeśli nie przedobrzymy z dodatkami, tzw. linię, o czym wspomina Gospodarz.
Oj, ale piszę polskawo, robiąc kilka rzeczy na raz i z kotami na klawiaturze. Przestawka w pierwszym zdaniu, przepraszam.
Slusznie Gospodarz zwraca nasza uwage, ze w brokule nie tylko rozyczki, ale i lodyga sa pyszne. Tyle razy widzialem, jak ludziska odkrawali korone z brokula, a lodyga w odpadki.
Po obraniu, taka lodyzka jest w tej samej lidze, co glab kapusciany i mloda kalarepka, pycha!
Długo nie lubiłam brokułów; aż panny – córki przyniosły do domu przepis na sałatkę z blanszowanych brokułów, sera typu feta, płatków migdałowych smażonych w maśle i czosnkowego winegretu – jest to do dzisiaj jedna z popisowych sałatek rodzinnych. Innym bardzo lubianym daniem brokułowym jest zupa krem, gotowana ze świeżym imbirem i kilkoma ziarnami kardamonu, a na talerzach ubrana czapeczką z na poły ubitej kremówki. Natomiast kiedy gościłam u Dorotola w Berlinie, Gospodyni kupiła „gotowca – filet rybny w warstwie brokułowej, panierowany w serze. Już po pierwszych kęsach orzekłyśmy zgodnie, że jest to rzadkie świństwo. Nigdy więcej. Lubię też różyczki brokułowe jako składnik wszelkich miksów jarzynowych do zupy, czy na patelnię. A zapach brokułów nawet w najlepszym wypadku najprzyjemniejszy nie jest
Szczególnie na surowo, zawsze schrupuję.
Lubię robić sałatkę z brokułem .Dodaję blanszowanego pora ,awokado ,jajka
na twardo ,koperek i majonez.
W niedzielę podałam fenkuła według przepisu Aliny .Był pyszny
Bardzo lubię zieloną pastę do kanapek z brokułów i jajek. Jest taka wiosenna. 🙂 Kilka ugotowanych jajek i ugotowane brokuły, miksuję razem, dodaję trochę majonezu, sól, pieprz i gotowe 🙂
Krzychu – też lubię łodyżkę 🙂
U nas w domu brokuły pojawiają się najczęściej w postaci:
zupy-kremu-już na talerzach dodajemy paseczki wędzonego łososia i prażonych migdałów,
sałatki wg Pyry oraz naszej firmowej z jajkiem na twardo,pieczarkami i majonezem,
tarty-zblanszowane brokuły zalane masą jajeczną i posypane żółtym serem,
z patelni z dodatkiem czosnku i ziół prowansalskich (czasem dorzucamy ziemniaki),
makaronu z sosem brokułowo-śmietanowo-czosnkowym.
Ogólnie lubimy i jadamy dosyć często.
Asiu-z tą pastą to też dobry pomysł.Kuzynka Magda chyba robi podobną 🙂
Aha i świetne są też brokuły w cieście smażone w głębokim tłuszczu.Dla tych,co się
nie odchudzają 😉
Brokuly najlepsze sa surowe (i pewnie najwartosciowsze witaminowo) z jakims sosikiem, tak zwanym dipem.
Spakowanam, luki w juki, bezogonkowam, bo czas goni.
Pastę z jajek robię dużą ilością natki pietruszki dodaję czosnek ,
awokado,brokuła i łyżkę majonezu.Dobra jest też ze szpinakiem.
Kochani, czy ja mogę wykonać wtręt językowy, a dokładnie gramatyczny? Dramatyczny?
Rozpowszechnia się ostatnio używanie dopełniacza zamiast biernika – w momentach absolutnie biernika wymagających. Mnie to boli w mózg jako wyznawczynię poglądu, że język można zaśmiecać (śmieci się wymiecie), ale nie kaleczyć (rana to rana!). Zaczęło się w kraju naszym, o ile pamiętam, od mówienia „idę na bilarda”, a teraz objęło steki, brokuły i zatacza coraz szersze kręgi pośród Bogu ducha winnych rzeczowników.
Powinno być zatem:
– zamawiam kogo, CO – stek
– do zupy wrzucam kogo, CO – brokuł
– idę zagrać w kogo, CO – w bilard.
I tak dalej.
Natomiast:
– nie zamawiam kogo CZEGO – steku (bo śmierdzi)
– nie wrzucam kogo CZEGO – brokuła (bo wali siarką)
– nie lubię kogo CZEGO – bilardu (nie bilarda, podobnie jak: stołu, a nie stoła).
Przepraszam za wymądrzanie, ale jako purystka-polonistka nie mogłam się powstrzymać…
Dzien dobry,
Zupa brokuly + stilton – pycha.
Do maczania w sosikach typu humus, taramasalata kupuje brokuly fioletowe, lodyzkowe takie jak na obrazku:
http://www.thinkvegetables.co.uk/vegetable.asp?VegetableID=50
wydaja sie delikatniejsze niz fioletowe.
Coby zneutralizowac nieprzyjemny zapach przy gotowaniu brokulow/ kalafiora wrzucam do wrzatku kawalek cytryny ze skorka.
Poprawka do tekstu powyzszego:
Fioletowe brokuly wydaja sie delikatniejsze w smaku niz zielone.
Nisiu!
To nie jest tak. Polszczyzna jest bardziej skomplikowana, niż chcieliby puryści językowi. To odpowiedz mi na kilka pytań:
Palę kogo? co? papieros?
Jem kogo? co? banan?
I nie wyrzucam brokułu, a nie brokuła.
Jem na pewno banan, a papierosów nie palę…
Forma „palić papierosa” jest tyleż nieprawidłowa, co uprawniona przez zasiedzenie. Obawiam się, że zasiedzą się również inne nieprawidłowe formy.
W dopełniaczu nieżywotnych dopuszczalna jest oboczność a/u, więc forma „nie wyrzucam brokuła” jest równie uprawniona jak „nie wyrzucam brokułu”.
Dopóki nikt nie robi „zupy z brokuł”… 🙄
Brokuły w liczbie mnogiej i tak brzmią lepiej i łatwiej je odmieniać 😉
Kupiłem forda, zapłaciłem dolara, sprzedałem volkswagena, zarobiłem funta, dałem tulipana, dostałem całusa, odebrałem psu pączek — ugryzł mnie w rączek 🙁 😀
Z tą purystką to trochę żart, ale nie całkiem do końca.
Mnie najbardziej chodzi o ten dopełniacz zamiast biernika. Zjadłem steka – boli.
Rekordzistą w kaleczeniu polskiej mowy jest znakomity skądinąd kucharz i prezenter kulinarny Jakubiak w Sezonie. Uszy więdną i odpadają z szelestem. Kiedy pan Moran mówi „oddaj fartucha”, to jest urocze, ale kiedy pan Jakubiak (powtarzam: świetny!) „smaży steka”, to dreszcze przechodzą.
Zupa z brokuł, niestety, jest dość rozpowszechniona. Podobnie jak pomarańcz i winogron – mianownik taki.
Pomidor, ogórek, banan…
w przypadku każdego z tych owoców dopuszczalna jest w bierniku –wg WSPP — oboczność, czyli poprawne są formy banan, jak i banana. Możemy zatem:
jeść banan, jak i banana,
jeść pomidor, jak i pomidora,
jeść ogórek, jak i ogórka.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu formy banana, pomidora i ogórka uznawane były za błędne. Obecnie widoczna jest w polszczyźnie silna tendencja do wyrównania form biernika z formą dopełniacza (zamiast mianownika) w przypadku rzeczowników nieżywotnych
Ja bym powiedziała: dałam tulipan. Zdecydowanie.
I w życiu nie ryzykowałabym zabierania psu pączka!!!
Tobermory – no i to mnie właśnie gryzie.
I tak przegram tę nierówną walkę.
Ja prosty człowiek, nie polonistka, ale też swoje zdanie mam 🙂
Trzeba pogodzić się z tym, że coraz więcej rzeczowników nieżywotnych rodzaju męskiego przybiera w bierniku postać dopełniacza. Już legalnie i od dawna mówimy: nabić guza, palić papierosa, strzelić gola, grać seta, mieć pecha, jeść loda (wiem, wiem, liczba mnoga, ale uzus ma swoje prawa), choć wciąż obowiązuje: kupić rower, komputer, zgubić aparat, oglądać film, wygrać mecz, wysłać list, ale już smsa – znak czasów.
Polska język trudna język.
A mnie wciąż skręca, gdy słyszę lub czytam: zrobiłam torta.
A jak ją już przegram, to zabiorę się za ludzi wymawiających przyimki osobno i z dużym naciskiem.
Brokuł WWW zupie. Stek ZZZ cebulką. Masakra.
Ja bym dał tulipany, najlepiej tuzin 😉
Torta-śmorta. Idę śniadać. Zjem paszteta i chlyb z masłem.
A ja mam tylko dwa złote – na jeden tulipanik…
Nisiu, zupa z brokuł 🙂
To znam też inne kwiecie: na ile ten pomarańcz?
A winogron na co stoi?
Ta pora po piątce? Poczemu tak drogo?
Nie chodzi o wiosnę. Za nią dałabym i dziesiątaka.
To ja letę ugotować zupę z kalafior albo z por. A na drugie kotleta dam, jak nie chcesz ten stek 😀
Swego czasu do szału doprowadzało mnie „kakało” a nawet „kakał”. A ogólem jest tak, jak w tym dowcipie z milicjantami : jeżeli nie wiesz jak napisać filharmonia, to pisz opera”. Używam liczby mnogiej przy brokułach, perfumach i w kilku innych wypadkach i uparcie rodzaju nijakiego przy awokado, masło, słonko i słoniątko.
Są też slangowe „fura, siano, szmal” – moje wnuki wiedziały, że mogą przyjść po 10 złotych – jak przyjdą po siano, odeślę na wieś. A tak w ogóle, słownictwo tego typu odbiera mi apetyt na dwa dni.
Idę gotować leniwe, przewidywane na dzisiejszy obiad.
Widze same James Joyce’y wczoraj tu byly. Mam tez limeryk jasnogorski 🙂
Towarzyszka szmaciak z okolic Swarzadza
nad oslinionym sleczac pecetem
z maluczkich pocztem gar porzyrzadza
flakow by zżarla
cynadrami w zamian obżarla
bekła
i zalecialo wucetem
Zerzarlem brokola, zagralem w bilarda, zgrilowalem steka i wypilem wudka.
Nie ma to jak luz i dobry chumor, co? 🙂
Szparaga w zupie z brokolem i pora na telesfora do gara. Miksowac szczytpe, smietana zakrecic, solą dopieprzyc i chili zagescic. To jest ten/ta/ona zupa.
Ciekawy pomysł na podanie zupy brokułowej- w szaszłyku oprócz brokułowej różyczki,wędzony łosoś i biała kaszanka.
Na wielkanocny obiad można podać z kawałkiem białej kiełbasy 🙂
http://pechedegourmand.canalblog.com/archives/2009/03/02/12732431.html
Kakal to po nereczkach najlepiej smakuje, na dwurze oczywiscie dwurzanie popijali w (tych/tychami) stakanach.
Woda kulonska tez sie nadawala.
Ten woda, ta kakala. Rytmy maltanskie.
Ole…. 🙂
Upiekłam dzisiaj Hamantasze wg przepisu Bejotki. Wyszły znakomicie, są pyszne, delikatne i chrupiące 🙂 Nadziałam makiem z bakaliami i miodem, a z nieforemnych paseczków-ścinków, posypanych solą i kminkiem, upiekłam takie niby świderki. Stwierdzam zatem, że przepis Bejotki jest bardzo dobry, jeśli stosować się ściśle do receptury, bez zarzutu. Mam zamiar wypróbować inne rodzaje nadzienia, a także powtórzyć te paluszki-świderki. Jedyny mankament – znikają zbyt szybko 🙂
Basiu, imienniczko, cieszę się, że to napisałaś 🙂 Tak, to niezawodny przepis i jeśli komuś (nie pamiętam komu, przepraszam) ciasto się lało, to musiało coś zaszwankować w wykonaniu (proporcjach) lub w produktach.
Pyszne są z tego ciasta pierożki z konfiturą z róży, a wytrawne rozmaitości dla mnie najlepsze.
Zapomniałam dodać, że zapisuję się do klubu lubiących brokuły. Mogę je jeść na gorąco, na zimno, w zupie, sałatce itp. O, właśnie brokuły z np. serem feta mogłyby stanowić świetne nadzienie do tych „uszu Hamana”, tak sobie wyobrażam, mniam 🙂
Bejotko, już sobie wyobrażam. A zagniatając to ciasto tak właśnie myślałam, co trzeba by było zrobić żeby z tych proporcji otrzymać ciasto lejące. Moje miało konsystencję taką jak ciasto kruche. Po schłodzeniu (2 doby, bo coś mi tam stanęło na przeszkodzie), dałam mu chwilkę odpocząć przed wałkowaniem. Z tej ilości wyszły dwie duże blachy ciasteczek (ok. 40) i jedna średnia tych świderków 🙂
Tak, surowe przypomina kruche. Zwykle robię z dwukrotnej ilości składników, bo znika błyskawicznie. Jest dość kaloryczne, jak to każde ciasto z masłem, ale tak bardzo tym się nie przejmuję w tym konkretnym przypadku.
Dzien dobry,
Jestem absolutnym zwolennikiem wolnych wypowiedzi, ale uwazam,ze istnieja granice chamstwa, ktore przynajmnej na tym blogu powinny obowiazywac I ktorych przekroczenie pownno oznaczac usuniecie wpisu.
Zacytuje dobra rade:
„Cóż ronić ? taka wada demokracji, że nie można sobie inaczej dobierać towarzystwa, jak wychodząc z nielubianego”.
Tymczasem zerknęłam do ulubionych starych postrzępionych książek kucharskich (Monatowa, Zawadzka, Ćwierczakiewiczowa, Gniewkowska) w poszukiwaniu brokułów. Nie znalazłam ich, ale za to są inne ciekawe jarzyny, dzisiaj już nieco zapomniane: pasternak, jarmuż, brukiew i całkiem mi nieznane w kuchni, jak czyściec i chmieliki (młode pędy chmielu, przyrządzane jak szparagi, podobno smakują, cyt. wybornie). Są i znane jarzyny pod dawnymi nazwami: galarepa i bałtarzany (pisownia oryginalna).
Disslowa gdzieś mi zaginęła w wirze życia, niestety.
Nowy, co Cię tak zdenerwowało?
Rymy maltańskie 🙂 Ja nie potrafię ani częstochowskich, ani limeryckich ani innych – na szczęście chyba 🙂
Mam nadzieję, że ROMek poprawkę wziął….
Nisiu, znam kogoś kto dostaje szału jesli ktoś inny wypełnia Pita, Vata itd. Ja udaję, że nie słyszę.
Brokuły na surowo ( zblanszowane) z dipami są najlepsze. Dobra jest też sałatka z jajkami, kukurydzą, z prażonymi ziarnami słonecznika i kilkoma innymi składnikami, których zawsze zapominam 😯 .
Cichal-myślę,że Nowego zdenerwował limeryk jasnogórski yyc’a.
Mnie również się wydaje,że ten wierszyk jest mocno nie na miejscu.
Nowy przez swoją delikatność nie napisał co Go zdenerwowało.
Teraz też podzielam Jego zdanie. Wcześniej nie czytałem wpisu yyc, bo z zasady nie czytuję bełkotu formalnego i merytorycznego. Yyc dał przykład chamskiego, żołdackiego „humoru”! Obraził szanowaną kobietę i naszą przyjaciółkę. Proszę Gospodarza o interwencję.
Minąłem się z Danusią. Twoja ocena jest za delikatna.
Bądźmy sprawiedliwi – wczoraj Pyra delikatnie mówiąc nie była zbyt grzeczna w stosunku do żartobliwego wpisu ROMka, także szanowanego bardzo mam nadzieję przez pozostałych blogowiczów. I nikt nie zwrócił jej uwagi począwszy od Nowego.
Znaj proporcją, Mocium Panie…
Tak,Cichal,masz rację moja ocena była za delikatna.
„Cichal 18:51”
Proszę Gospodarza o interwencję i usunięcie wpisów nijakiego „cichala”.
Swoimi złośliwymi wypowiedziami obraził „szanowaną kobietę i naszą przyjaciółkę” Nemo! Obraził skutecznie.
PS
„Bełkotu formalnego i merytorycznego” Cichala nie czytuję, ale moja tolerancja dla stetryczałych osobników ma swoją granicę.
Danuska.
To popraw ta ocene.
Czy mam rozumieć, że jednym wolno więcej innym mniej ? Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na wczorajszą wypowiedź ….
Dołączam się do opinii Danuśki, Nowego i Cichala.
Ja nie.
Henryk .47
uważasz, że Danuśka powinna bardziej: dosolić czy do pieprzyć 🙂 🙂 🙂 🙂
*******************
Yyc:-) 🙂 🙂
großartig geschrieben. chapeau!
🙂
szarak
A , niech piepszy.
Podsumowanie
Najzdrowsze są brokułły litewskie.
Tak mówię;
– kubełko
– wyngiel
– bierz siekiera
– fitosubstancje
Placek
wungiel
Dzień dobry z Atlanty, mamy tyle czasu, że nawet wyciagnęliśmy piątaka i kupiliśmy internet. Prawie 6 godzin do zabicia.
Kupiłam kilogram kawy,3 różne rodzaje, ale kostarykańskie. W ziarnach oczywiście, Pani poradziła, żeby zapakować w szczelne pojemnikiz w domu i włożyć do lodówki. Ja i tak zawsze trzymam zmieloną kawę w puszce w lodówce – to dla gości.
Kłopot, bo nie mam młynka do kawy – a właściwie mam, tylko jest on dość stary. Czy jest jakiś sposób na „odświeżenie go? Dawno temu używałam go do mielenia kminku. Słyszałam, że dobrym sposobem jest przemielenie trochę cukru. Jak ktoś ma pomysły, to poproszę.
Chyba się nie zamienię w kawiarę? 😯
@Placek
piszą, że w moim kraju nie można tego tego odtworzyć, może napisałbyś o co tam chodzi
dziękuję
Henryku – Wybacz, pomyliłem się (pierwszy raz od 1950. roku).
Pisania z kropką nauczył mnie Nemo Tobermory. Danke 🙂
Opał
Szaraku – Nie bardzo wiem od czego zacząć, muszę się nieco zastanowić.
Dello,
pewnie są jakieś sposoby. Pytanie o skuteczność. W Polsce młynek do mielenia kosztuje jakieś 30 -70 zł. Może nie opłaca się odświeżać? Nie wiem zupełnie, ze mnie też żaden wielbiciel kawy 🙂
Jak wspomniałam, brokuły lubię na surowo z różnymi dipami. Podobnie jak Krzycho, używam wszystki e części, trzony jak najbardziej, tyle że z nich usuwam grubsiawą s?órę.
U nas często podaje się brokuły, kalafiory podzielone na różyczki, marchewki malutkie (baby carrots), lub starszawe marchewi pokrojone w spore słupki, seler naciowy obrany z „nici” i pokrojony na stosowne słupki – i do tego różne dipy. Taka przegryzka do wszystkiego, zamiast czipsów, orzeszków, paluszków etc.
Dipy można zrobić samemu, albo zakupić Za Rogiem, niektóre są znakomite.
DużeM,
chyba nie sugerujesz, żebym kopsnęła się do Polski po młynek 🙂
Ten, który mam, był używany tylko kilka, góra kilkanaście razy, więc jest „jak nowy” (nie mylić z Nowym!), dlatego pytam.
I antyczny ci on jest, stary, ale na swój sposób nowy, drewniany, z szufladką i tak dalej. Dostałam go od przyjaciółki i poza tym kminkiem (dawno temu) nic w nim nie młynkowałam.
Alicjo.
Dlatego ze od przyjacölki to on jest aby stac (ten mlynek)
Nie o brokułach, tylko o rzodkiewkach. Skroiłem, posoliłem, posypałem koprem i świeżo posiekanym czosnkiem. Polałem oliwą / zamiast tradycyjnej śmietany / i po 15 min rewelacja 🙂
E tam, Henryku – niech trochę popracuje, ten młynek, durnostojek i tak mam wystarczająco dużo, a tu młynek, rzecz użytkowa 🙂
Alicja – ja bym Ci cukru nie radziła. Owszem – zginie obcy zapach ale noże stępisz nieodwracalnie, a ma Ci kto naostrzyć? Wiem, co mówię, bo w dawno minionych czasach niedoborów chciałam wyprodukować cukier – puder. Potem Jarek powarkiwał, ale noże naostrzył, Jakiekolwiek ziarno, gruba kasza, coś, co nie ma intensywnego zapachu – jedną garść, zmielić, wyrzucić, drugą garść – zmielić, wyrzucić, młynek dokładnie wytrząsnąć, „wytrzepać” komorę i szufladkę wyczyścić pędzelkiem. Będzie dobrze. Grubość mielenia można regulować śrubą na szczycie przy rączce, albo motylkiem metalowym na spirali.
PS – moje mielenie cukru przez dobre 4 lata było używane w dyskusjach jako przykład mojej tępoty technicznej.
to nie jest możliwe Alicjo, byś miała problemy z młynkiem, skoro w bankoku nie ma problemu nawet w korkach wysikać się. samochody wyposażone są tam mini wc, w które, siedząc za kierownicą można jednocześnie się wysikać. panienki mogą to samo czynić zakładając odpowiedni adapter. takie urządzenie posiada również połączenie z radiem. nie zważając na pierwsze można drugim opowiadać co dzieje się w korkach.
Alicjo,
dobry pomysł – nie sądzisz ? 🙂 Mi chodziło o taki bardziej elektryczny 🙂
Oj szarak, gdzie młynek, a gdzie Bankok i jego korkowe problemy? Mnie to akurat nie obchodzi 🙂
Dzięki, Pyro,
coś pokombinuję. Ten młynek ma mi wystarczyć na kilogram kawy, no chyba, że się załapię na kawę, ale musiałaby być kostarykańska z rejonu Monteverde.
nie masz racji Pyro. to nie ma nic wspólnego z demokracją. najpiękniejsze i najbardziej interesujące oraz ekscytujące jest to, że każde towarzystwo prędzej czy później załamuje się. takie jest życie. 🙂 🙂 🙂 🙂
Wyjdzie czlowiek na chwile a z widel narobia igiel.
Tu jest sznurek do towarzysza szmaciaka (Teatr Polskiego Radia):
http://youtu.be/53U-Pw_Ggro
Jesli ktos nie wie o co chodzi to niech pyta, chyba ze nie pytany pije za duzo. Uchowaj mnie Boze przed przyjaciolmi. Tylko oni mogli przypisac jasnogorski limeryk konkretnej osobie. Hipokryzja, obluda i faszywa przyjazn, tylko tyle powiem. Jestem oburzony. Teraz wiem jak naprawde myslicie o swojej przyjaciolce. Kazdy sadzi po sobie.
Brokuly w kazdej formie byle byly zielone i cale badz niecale a najlepiej w zupie (przepis powyzej) z groszkiem ptysiowym.
Szparagi teraz tanie jak barszcz. Normalnie ze $4.50 za funt a teraz $1.49. Jemy wiec na okraglo. Najczesciej z maselkiem i tarta bulka.
Zupa tarta mechanicznym mozdzierzem to: pora zielono biala (patriotyczna), szparagi i brokuly, cebuli dosc, posolic pieprzem, zaognic cayenem i serem zasypac. Pycha.
Wszelkie podobienstwo do osob badz przepisow czy rzeczy badz zdarzen sa czysto przypadkowe.
Alicja,
poszukaj może czegoś takiego (proszek byłby może ok) i jak masz u siebie we wsi (a pewnie masz) zapytaj w sklepie z kawą – będą wiedzieli najlepiej 🙂 Swoją drogą znalazłam coś co nadaje się i do mojego ekspresu, używanego tak podobnie często jak Twój młynek.
http://akcesoriabaristy.pl/pl/c/Proszek-do-czyszczenia/83
Alicjo.
Nie zanudz sie w tej Atlancie.
Szesliwego powrotu do domu.Wysokich lotow.
Na mlynek znajdzie sie rada.
YYc,
u nas w końcu pojawiły się u nas szeroko opisywane przez Alicję szparagi z Peru. Cena niestety mniej zachęcająca niż u Ciebie, ale też w regularnej cenie polskich. Twoje nie są chyba kanadyjskie 🙂 I to raczej dziwny u nas widok szparagi w marcu.
Nie, nie to z Meksyku. U nich plaga u nas konsumpcja. Zielone bo bialych tu skapo. Na ogol bierzemy 2/3 szparaga (reszta na zupe). Obieram czyli skrobie drugie 2/3 i po ugotowaniu jest swietny. Na sniadanie na drugie takowez i na kolacje moze byc tez obiad. Jednym slowem szparagiem stoje ostatnie dwa tygodnie 🙂
Może pora na podsumowanie tej Kostaryki, bo jeszcze sporo czasu nam zostało na lotnisku w Atlancie, zamówiłam jakieś czerwone i będę pisać, co mi się zapamiętało.
San Jose – miasto, do którego owszem, przyjechać, ale zaraz uciekać w dżunglę. Jest brudne, parterowa zabudowa, małe domki raczej dosyć biedne i wszystkie zakratowane od parteru po dach , do tego zasieki pod napięciem.
Wszyscy lokalni zapewniają nas, że jest bezpiecznie, skąd więc te kraty i zasieki, po co? Troche podróżowałam po świecie, ale to miasto sprawia marne wrażenie, pięknie połozone, ale…drogi fatalne, przejazd przez miasto także samo zarówno – najlepiej wziąć taksówkę, a my mieliśmy wypożyczony. Dobry patent jest taki, ze w wypadku zagubienia wynajmuje się taksówkarza, żeby jechał przodem i wyprowadził z matni.
W San Jose nie ma co zwiedzać, nie ma gdzie pospacerować, nie ma tam po co być. Ale kraj jako taki – przyrody okoliczności wspaniałe, drogi różne (kraj bardzo pagórzasty), ale to ma swój urok, jak sie już człowiek nieco rozejrzy.
Ludzie bardzo sympatyczni, pomogą w potrzebie, przykładem może być kiedy pomyliśmy drogi (nie było drogowskazu!!! Mapa mówi niemówiąco) i jechaliśmy jakieś 10 km kamienistą drogą, co to na poczatku pisałam…facet wiedział, że pewnie źle skręciliśmy i specjalnie nas gonił terenówką, żeby dać nam znać, że jak na Monteverde to wracać i trochę inaczej. Droga niestety, podobna „roll”
To nie jest taka prosta sprawa, ta droga – zastanawiam sie tylko, czy nie prościej dobrze ją oznaczyć, niż ganiać ogłupiałych turystów i prostować ich pomyłki. A może to jest forma rozrywki, bo wszyscy mieli ten uśmiech…o, następny gringo wpuścił się w maliny 🙂
Zajety bylem a tu zima wrocila. Pierwszego dnia wiosny sypnelo, zawirowalo i spadlo na minusow pietnasciorga. I tak od nowa, bo tydzien przed wiosna czyli zima, mielismy tydzien wiosny (tej co jest teraz) i bylo az +15*C. Opalalem sie z sarnami razem. Gryzly trawe krecac morda. Wczoraj za to wracam i coz ja widze, zapytac moze ktos? No to odpowiem ciekawemu, ze slady na sniegu widzialem. Mowie sobie dziwne, jakby jedna mala gasienica z miniaturowego czolgu. Czyzby taki ladowy dron? Rozgladam sie, ale nic, cisza jak makiem (sniegiem) zasial. CIA i wszelakie sluzby Snowdenem wystraszone pod miotle wlazly. Cholercia, sie pytam zony a ona jak ja stropiona mowi: „myslalam ze moze ptaszek jakowys, mezu moj”. Te kobiety wszedzie widza ptaszki. Nie, rzeklem stanowczo choc niepewnie. I wiecie co to bylo? Tak, tak, krecik kolejny wylazl spod sniegu, nozkami jak parowoz, po sniegu sie turlal a w koncu dal nura i tylko go widzialem. Slad pozostal jak mala gasienica czolgu rudy.
Wszelkie podobienstwa do osob, rzeczy, zdarzen czy opisow sa czysto przypadkowe.
Inna pyszna rzecz to papaya ale teraz juz tylko jemy hawajskie bo jednak sa slodsze (u nas) i smakowo lepsze od meksykanskich. Nieodlaczna meczennica do srodka w miejsce pestek papafajowych i lyeczke delikatnie sie napawamy.
Marakuja, granadilla czy meczennica czworga imion, pieciorga narodow tez na rozkladzie dnia bo tez musial byc wysyp meczennic gdzies na poludniu i cena lzejsza od poprzedniej meczennicy sprzed wysypu. Zolto pomaranczowa ma taka inna bardzo specyficzna slodycz. Dobra ponad miare. Jak ktos lubi slonecznik (kogo/co) a, to moze sobie pestki meczennicy pogryzc a jak nie lubi to wypluc 🙂
YYc, monitoruj sytuację, chwila nieuwagi i jeszcze kreciki przyjdą Ci z bratnią pomocą i będziesz się musiał do kopca wprowadzić, albo dom zasiedlić braćmi. 🙂
I oczywiście czekamy na zdjęcia z Kostaryki jak już ogarniesz Alicjo.
He, he terzeba czuwac jak w zuchach kiedy na warcie bylem. A bylem raz bo potem sie wypisalem. Mam gwarancje jednak nietykalnosci domowej danej przez bazanta. Kolor jego piekny, dziob jak trzeba. Lata na GPS. Tylko czy dotrzyma? 🙂
Jak to mówił ekspert w tv gwarancje obejmują zakres od pomocy militarnej do wyrazów otuchy 🙂 lepiej więc pułapki wzorem Krystyny pozakładaj, bo jak ten śnieg w końcu u Was zejdzie to będziesz miał krajobraz księżycowy. 🙂
Niestety juz mamy kopczyki i tu i tam i tam i tu i jeszcze gdzieniegdzie. Problem w tym, ze wlasciwie to mieszkamy na kawalku prerii, ktora sie uchowala poki co. I ona, ta preria, za trawnik robi a na niej domek i zagajnik osikowy i krzaki i moje wlasnorecznie wsadzone sosenki i swierki i inne inszosci. Trudno wiec bedzie sie pozbyc krecikow a i my bedziemy sie przenosili predzej czy pozniej wiec i wojny nie rozpoczynam poki co. Niech ryja skoro chca zajac 🙂
Kiedys przyjdzie buldozer i pokaze kto silniejszy. Krew sie poleje i kreciki zejda w podziemia, zeby tak rzec 🙂
Wszelkie podobienstwa…etc…etc
Cichal, Danuśka, Krysiade – dzięki za wsparcie.
Podczytałem do góry – widzę, że doszła jeszcze bezczelność! Te dwie cechy niestety często chodzą w parze.
Nowy
28 marca o godz. 0:07
O, nasz kochany Przyjaciel, ostoja dobroci dał głos. A miał być „na urlopie”, albo gdzieś tam.
W domu. Śnieg i te inne okoliczności pogody. Zamiast spać, przeglądam zdjęcia, ale uporządkuję je za jakąś chwilę. Teraz powrzucam, co mi się nawinie.
Na początek wyjazd z Monteverde. Tak jest, po prawej to tęcza.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2533.JPG
Taka droga – czujecie to? Matko jedyna moja 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2539.JPG
I takie okoliczności w okolicach Monteverde
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2551.JPG
Oraz takie:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2556.JPG
No dobra, wystarczy na zrazie, bo trzeba przytulić poduszkę.