Do kluch można mieć stosunek namiętny
To Arabowie przywieźli do Italii kluski. Gdy bowiem dotarli w IX wieku na Sycylię, makaronu skosztowali też i mieszkańcy wyspy. No i rozsmakowali się w tej potrawie. W dobie szybkiego rozwoju urbanistycznego, Włosi potrzebowali także więcej jedzenia. Łatwy do zrobienia makaron stał się rewolucyjnym rozwiązaniem. Szybko zaczęły powstawać wytwórnie trudniące się jego produkcją. Około 1000 roku ukazał się pierwszy udokumentowany przepis na makaron w książce pt: „De arte Coquinaria per vermicelli e macaroni siciliani” („Sztuka gotowania wermiszelu i sycylijskiego makaronu”) napisanej przez Martina Corno – mistrza kuchni na usługach potężnego Patriarchy Akwilei.
Z poszczególnych odnalezionych dokumentów wiadomo, że makaron był powszechnym pożywieniem, głównie najbiedniejszej ludności Włoch. Jeden z dokumentów z roku 1244, potwierdza istnienie działalności produkcyjnej suchego makaronu w okolicach Ligurii.
W Neapolu, jeszcze w XV wieku, ciasto było udeptywane przez ludzi. Ta bardzo żmudna i mało higieniczna robota nie bardzo podobała się królowi Ferdynandowi II Neapolitańskiemu, który kazał wymyślić inny sposób ugniatania ciasta. Zaradni uczeni wymyślili maszynę z brązu, zastępującą ludzkie nogi podczas ugniatania ciasta. Takich ciekawych i zabawnych anegdot makaronowych jest mnóstwo.
Chciałbym jednak trafić na historyjki mówiące o początkach makaronowej kuchni w Polsce. A mamy w naszej tradycji kluch wielki wybór. I to takich o jakich się ani Włochom, ani Arabom, ani Azjatom nawet nie śniło. Wystarczy porównać np. klasyczne spaghetti z polskimi kluskami dziadowskimi. No i które lepsze?
Spaghetti ratunkowe
3/4 opakowania spaghetti, 2 łyżki oliwy, 2 ząbki czosnku, 2 szalotki, 6 suszonych pomidorów z oliwy, puszka sardynek z oliwie, 5 łyżek siekanej zielonej pietruszki, sól morska
1.Podsmażyć na oliwie pokrojony cienko czosnek . Dodać szalotki posiekane jak najdrobniej, zeszklić. Dodać pokrojone w paski pomidory, sardynki wraz z oliwą, połowę posiekanej zielonej pietruszki, doprawić solą i pieprzem, podgrzewać 2 minuty.
2.Ugotować makaron al dente, wymieszać z sosem, posypać pozostałą pietruszką.
Kluski dziadowskie
2 – 3 spore ziemniaki, 1/4 łyżeczki soli, 1 jajko, 1 – 2 łyżki mąki.
1. Obrane i opłukane ziemniaki zetrzeć na tarce.
2. Do startych ziemniaków wbić jajko, wsypać sól, dodać 1 lub 2 łyżki mąki. Wymieszać.
3. Zagotować 2 l wody z solą.
4. Umaczaną we wrzącej wodzie łyżką kłaść na wodę kluski nieco większe od kładzionych (sprawdzić na pierwszej, czy się nie rozpada w wodzie, jeśli tak – trzeba dosypać 1/2 łyżki mąki do masy i wymieszać). Ugotować.
Te proste w wykonaniu kluski można przyrządzać z niesmacznych na wiosnę ziemniaków. Stanowią one pewną odmianę w jadłospisie.
Prawdę mówiąc sam nie mogę się zdecydować. Mogę więc (przez jakiś czas naturalnie) jadać na zmianę.
Komentarze
Uwielbiam kluchy! Wszelkie. Z ziemniaków surowych i gotowanych, kładzione, z mąki gryczanej (babcia mawiała hreczanej), z buły, wszelkie szpecle i gniotki, knedliczki rozmaite, włoskie pasty zwykłe i wymyślne. Warunek jest jeden: nie mogą być na słodko.
Dzięki za natchnienie, dzisiaj zrobię kluchy ziemniaczane.
Nie wiem, ale ja rozróżniam makaron od kluski, to jest dla mnie coś innego. Inna rzecz, że ten wyraz, jako jeden z nielicznych, ma rodzaj męski „ten klusek” i rodzaj żeński „ta kluska”. Drugim jest „przerębel” i „przerębla”.
rodzynek i rodzynka
sezamek i sezamka
skwarek i skwarka
łazanek i łazanka
landrynek i landrynka
… podkoszulek i podkoszulka
zapisek i zapiska
mórg i morga
Rosjanin i Rosjanka 😉
Na obiad kluski z makaronem. Na deser ulubione ciastka Putina – krymówki.
Torlinie, ja też odróżniam. Ale w tam i ówdzie utożsamiają, to nie jest błąd, a regionalizm. Podobnie, jak np. w Krakowie mawiają ludzie (inteligentni, wykształceni) ubrać buty, czy sukienkę. I każdy wie, o co biega. Więc niechaj będzie.
-15C, słońce wzeszło.
Wszystkiego najlepszego Patrykom 🙂
Pytam nieśmiało…gdzie to zielone? 😯
4 lata temu obchodziliśmy dzień Św. Patryka w Key West z Cichalem. Dzisiaj mroźny Patryk, a na Florydzie burzowo bardzo.
Kluchy w małych ilościach, zjem, ale nie przepadam.
Dzisiaj będą kluchy warszawskie z sosem grzybowym, bo przychodzi na obiad wegetarianin.
Co to są kluchy warszawskie?
Minus piętnaście! Ale skompromitował się ten radziecki uczony mówiący o ekstremalnie zimnej zimie w Polsce. Mamy olbrzymie ochłodzenie, niż znad Finlandii i plus osiem. Tak łagodnej zimy ja nie pamiętam od lat.
bjk,
takie pyzowate – ja je kupuję mrożone w polskim sklepie. Ponieważ nawet mnie smakują, , serwuję je tutejszym bez wyrzutów sumienia. Dla mięsożernych z polędwiczkami wieprzowymi w sosie prawdziwkowym, dla wegetarian – sos na bazie moich paprochów prawdziwkowych i prawdziwków suszonych trochę, do tego dodaję nieco grzybów portobello.
O, przepraszam, akurat na składzie mam pyzy ziemniaczane, a nie kluski warszawskie (chciałam przeczytać składnki) – ale z pyzami ziemniaczanymi ten sos grzybowy będzie równie dobry.
Kluski warszawskie, które kupuję, są bardziej mączne, ale z dodatkiem ziemniaków. Możliwe, że to jakiś stary przepis, albo wymyślony przez producenta – one robione są w Toronto przez firmę „Supreme Pierogies”. Kupuję czasem dyżurne mrożone kluchy i pierogi od nich.
Lubię wszystkie kluchy, byle nie na słodko.
Oj lubię ja kluski, lubię! Wolę kluski kładzione ze skwarkami chociażby, od schabowego. I dostałem premię. W pobliskim sklepie „dolarowym” pokazały się włoskie gnoccchi po dolarze za półkilowe opakowanie. Normalnie kosztują 4.50. Wziąłem 10 szt. i robię w przeróżnych konfiguracjach, ale nie na słodko Krysiade, nie na słodko!
Bajaderko – mnie też coś drażni w tym facecie (myślę, że to jego świadomość własnej urody i czaru, hehe) – a jednak to wielki artysta i ma wspaniały głos. Artystom wybaczam wszystko (prawie).
Mówimy o Chworostowskim, luby Blogu, od wczoraj jesteśmy w operze – jakby kto nie wiedział.
http://www.youtube.com/watch?v=5N9jBEmmQQA
Odszczekuję. Hau, hau.
Nic mnie nie drażni. Byle śpiewał.
Cichalku – szkoda, że jesteś tak daleko!
Na słodko to chyba tylko leniwe polane bułka tartą z masłem i lekko posłodzone.
Kluski lubię, ale nie namiętnie. Tu zgodzę się z Cichalem – kluski ze skrawkami przedkładam nad schabowego.
Na dzisiejszy obiad były dwie propozycje : kopytka lub placki ziemniaczane. Zwyciężyły placki. Smażę je raz na 2-3 tygodnie.
Dziś znów wichura, po niedzielnej przerwie. Jak na razie u mnie bez wyłączeń prądu. Ciepło, + 8 st. C, ale wiatry odstraszają od spacerów.
Kluchy kocham bardziej od makaronów. W domu mojego dzieciństwa było biednie i kluchy pojawiały się często. Również dziadowskie, ale mam wrażenie, że one były jakieś inne niż te kartoflaki Gospodarza. Dziadowskie albo po prostu dziady. Mączne zdecydowanie, a może gotowanych kartofli? Wyglądały dość nieporządnie – w przeciwieństwie do karnych szeregów klusek żelaznych – to były z kolei kluchy z surowych ziemniaków, z minimalną ilością mąki, właściwie niewyczuwalną, i pewnie jakimś jajkiem. Mama taczała równe kulki, mniejsze zdecydowanie od tych pyzowych, które dzisiaj są w sklepach. Jakieś dwa centymetry średnicy. Miały bardzo charakterystyczny smak, zupełnie inny od klusek z identycznego ciasta, kładzionych łyżką (wykonałam eksperyment, poszukując tamtego smaku).
Były też zacierki, których nie umiem zrobić. I lane. I łyżką kładzione – takie robię sobie w pięć minut, kiedy mi się zachce.
Dzien dobry,
Kluski, kluseczki, makarony jak najbardziej. I tez nie na slodko.
Co przypomina mi jak poszlismy z Odsasem na zakupy. Mlody wybral pierogi, gdyz zla, przeziebiona matka kategorycznie odmowila lepienia ruskich ;).
W domu juz skwarki z cebula zrumienione, wrzucamy pierogi na patelnie, czekamy z niecierpliwoscia i …. pierwszy kes byl niezapomniany :). Byly to pierogi z twarogiem, do spozycia raczej z maselkiem i cukrem. Nauczylo mnie to dwoch rzeczy: po pierwsze z goraczka do sklepu nie idziemy, po drugie sprawdz co dziecko do kosza laduje.
Tak, Nisiu, głos to on ma piękny. A to, że jest taki wymuskany i dopracowany wizualnie, no to jaki w końcu ma być… niechluj i fleja? (tłumaczę tak sobie 😉 )
Widzę, że więcej jest zwolenniczek kluch niesłodkich. Moje dzisiaj to kopytka z maślakami w śmietanie, posypane natką. Jest jeszcze trochę zamrożonych rydzów, maślaków i prawdziwków, a zaraz wyprawa na smardze.
Wieje, duje, świszcze.
Kluski? Chętnie od czasu do czasu i najchętniej właśnie kluski szara, zwane dziadowskimi. W odróżnieniu od Gospodarza ja scedzam nadmiar soku ziemniaczanego przez sito, a po wytrąceniu się mączki, dodaję ją do ciasta. Te kluchu nie nadają się do sosów- tylko tłuszcz, skwarki, sól i kwaszona, gotowana kapusta. Klasyczne poznańskie kluski. Do tłustych, mięsnych sosów nadają się świetnie śląskie kulanki : kluski z ziemniaków surowych (odciśnięte z soku) i ziemniaków gotowanych – po połowie + jajko, sól i mąka. Formuje się w dłoniach okrągłe „kulane” kluski wielkości ok 4 cm. Do sosu z pieczeni – pychotka.
U nas w odmianie od gnocchi, jasiek w sosie z wywaru po niegdysiejszych żeberkach, pomidorach, boczku i co tam się jeszcze nie wsypało a było tego sporo. Do tego buraczki zasmażane, winne i słodkawe. Na deser resztki tiramisu.
Danusiu! Dzięki pomocy nieocenionego Yurka mam już polski „poprawiacz” ortografii. Poprawia mi nawet brak odstępu (spacji) po znakach przestankowych…
klusek, knedli itp – zadnych i nigdy
chyba, ze na slodko, z owocami jako deser
Bajaderko, za ładny jest…
A czego można wymagać od tenora? Tylko urody.
Nisiu, tego artystę uwielbiam go bez najmniejszych zastrzeżeń.
http://www.youtube.com/watch?v=4Erdbl0CTyw
(Tzw. sorry, że przy kluchach, właściwie chyba powinnam z tym zaczekać do deserów…)
W „Studio opinii” red A.Kwapisz – Kulińska publikuje ciekawy esej poświęcony postaci i twórczości Zuzanny Giczanki. Dla mnie niemal odkrywczy, bo wydawało mi się nieskromnie, że o poetach XX-lecia wiem dużo. Okazało się po latach, że ta moja wiedza ma dziury wielkie, jak okna wystawowe. No nic; nadrobię. Lubię się uczyć.
Errata – jeszcze tej Zuzannie skradłam literę z nazwiska – nazywała się Ginczanka. Przepraszam.
Lubie wszelkie kluski a ziemniaczane jem najchetniej ze skwarkami. Z ostatniej podrozy przywiozlam smalec z Kredensu ( Barbaro, zachowalam pudelko po kukulkach), pyszny, jak domowy.
Google Googlem ale zagladam chetnie do Larousse Gastronomique i tam czytam, ze kluski pochodza z Chin a przywiozl je do Wloch Marco Polo. Do Francji dotarly dzieki Katarzynie Medycejskiej.
Skad by nie pochodzily, jak to dobrze, ze istnieja…
Cichale-będziesz nam zatem teraz gwiazdą pierwszej wielkości,jeśli chodzi o poprawną polszczyznę we wszelkich jej aspektach i odmianach 😀
Przez ostatnie 10 dni żadnych kluch ani makaronów nie jadłam i jakoś żyję 😉 mimo,
iż,jak już wspominałam wielokrotnie,wszelkie mączne krojone,toczone,kulane,lane,
świdrowane, wstążkowane i co tam kto wymyśli uwielbiam.W zasadzie też nie na słodko,
ale pierogi z jagodami polane śmietaną i posypane cukrem to przecież pychotka 🙂
Chyba już opowiadałam,jak Osobisty Wędkarz podczas swoich pierwszych tygodni w Polsce przeżył szok,kiedy znajomi zaserwowali nam makaron z truskawkami.Zjadł,ale po dziś dzień nie przepada.
Może są rejony w Portugalii,gdzie jada się makaron,ale my włóczyliśmy się po środkowej
części tego kraju i z naszych obserwacji wynika,że tam jada się:
wiadomo,dorsze na 100 sposobów,sardynki i wszelakie inne ryby oraz owoce morze,zupy jarzynowo-wielorakie,melanże mięsno-fasolowe oraz ciekawe połączenia mięsa (wieprzowego albo drobiowego)z owocami morza.Ja nieustająco jadłam ryby i owoce morza.Turystycznie natomiast klasztorów,kościołów,zamków i pałaców naoglądaliśmy się do wypęku.Romantycznych spacerów nad Atlantykiem też wykonaliśmy chyba ponad średnią krajową.Jednym słowem piękny,ciekawy kraj,bardzo życzliwi i serdeczni ludzie.
Na dodatek nie ma problemów,by się dogadać,bo praktycznie wszyscy znają albo angielski albo francuski,a często i jeden i drugi język.
Wiadomość dla Alicji-wczoraj na plaży pełno ludzi,bo niedziela i temperatura w południe
bliska 30oC 😀 Zahartowani śmiałkowie kąpali się nawet w oceanie.
Z kolei dzisiaj podczas lądowania w Warszawie nieźle nami wytrzęsło z powodu tej wietrznej,bardzo marcowej pogody.
Zuzanna Ginczanka: Non omnis moriar?
Non omnis moriar ? moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi ? nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze ?
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury prutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlone nagle w aniołów przerobi.
1942
ZG byla przed wojna dziewczyna poety Jana Spiewaka, ojca Pawla.
Fotoreportaż oczywiście przewidziany,jak ogarnę,co jest do ogarnięcia.
Pyro, on jest baryton!!!
http://www.youtube.com/watch?v=Dh6WZOgBHQg
Pyro,
moje pyzy z Supreme Pierogies mają w sobie ziemniaki, mąkę ziemniaczaną, mąka pszenna, olej, sól.
Nie znam proporcji, ale one są nie takie całkiem ziemniaczane, twarde, co to można człeka zabić (mój Tata kiedyś takie zrobił, hehehe…), myślę, że bardziej jak te Twoje śląskie kulanki.
Ja muszę zajrzeć pani Irence do tej zamrażary, bo ona ma tam różne kluchy i pierogi.
Z przystojnych tenorów zawsze podobał mi sie Domingo, natomiast Pavarotti, gdyby sobie zapuścił długą, nieco rozwichrzoną brodę, nadawałby się na odtworzenie postaci Pana Kleksa 😉
A propos zdjęć:pierwszy dzień w Lizbonie,sławnym tramwajem 28 dotarliśmy w okolice Praca di Comercio,gdzie pstryknęłam pierwsze zdjęcia nie zwracając uwagi na jakiś drobny komunikat pojawiający się w aparacie.Kolejnym tramwajem dotarliśmy do Belem,aparat przekazałam w ręce Osobistego Wędkarza i okazało się,że w sprzęcie nie ma karty pamięci,o czym tenże sprzęt usiłował wcześniej dzielnie i odpowiedzialnie mnie poinformować.Zdjęcia można też zapisać w pamięci aparatu,ale pamięć naszego aparatu jest bardzo niewielka.Chwila zastanowienia,gdzie zatem podziała się karta???
Otóż poprzedniego dnia Kochana Latorośl robiła jakieś zdjęcia i karta została w JEJ KOMPUTERZE W WARSZAWIE !Zapewniam Was,że nie byłam miła przez telefon,oj nie byłam !W Belem nie udało nam się znaleźć sklepu,w którym można byłoby kupić nową kartę.Kupiliśmy ją dopiero później,w centrum Lizbony.
Danuśka,
mogłabyś być bardziej delikatna z tymi temperaturami 🙄
Ja tu czekam na stosowne wyrazy, a nie takie tam 👿
Kocie M. – dziękuję. Ta poezja to trochę jak Gajcy, Baczyński czy inni młodzi nie wtedy, kiedy trzeba. Przytłaczająca.
Nisi też dziękuję za baryton w trakcie kuracji odmładzającej. Śpiewa temperamentnie.
A ja dzisiaj jestem jędzowata nieco – taki dzień. Do jutra mi przejdzie.
Alicjo-wyrazy też przekazuję 😉
Wspomniałam wyżej,że Portugalczycy wydają nam się być sympatycznym narodem,ale złodzieje są oczywiście wszędzie,o czym mieliśmy okazję się przekonać osobiście.
Była dosyć wczesna,poranna godzina,ale zamczysko,które zaplanowaliśmy zwiedzać
zostało już otwarte.Zostawiamy nasz wypożyczony samochód na pustym jeszcze o tej porze parkingu i podążamy zanurzać się w historii.Kiedy wynurzyliśmy się z tego zanurzania i pojawiliśmy przed naszym samochodem okazało się,że ktoś grzebał w zamku od strony kierowcy i z lekka go uszkodził i cokolwiek wyrwał „z zawiasów”. Sądzimy,że złodzieja wypłoszyli kolejni turyści podjeżdżający na parking.W samochodzie nie było niczego wartościowego do ukradzenia,na tylnym siedzeniu leżały jedynie nasze swetry.Może gość chciał jedynie „wypożyczyć „nasz wehikuł na jakąś drobną przejażdżkę….
Alino 🙂
Nie umiem sobie wyobrazić niemiłej (nawet przez telefon) Danuśki 🙂
Dobrze, że jesteś. Zapowiadałaś, że udajesz się próbować portugalską kawę, pomyślałam, że to będzie kawa w jakimś portugalskim zakątku w stolicy, a tu wyprawa na całego, już się cieszę na oglądanie dokumentacji 🙂
Bardzo piękny i jakże poruszający wiersz…
A z kluch na słodko – to tylko leniwe i knedle ze śliwkami, oczywiście z podsmażoną na maśle bułeczką. Amatorem makaronów i kluch wszelakich jest mój mąż, ja raczej w stronę pierogów 🙂
Zuzanna Ginczanka była też piękną kobietą: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Zuzanna_Ginczanka.jpg
Barbaro-w stronę pierogów podążamy zawsze wespół w zespół,albo raczej talerz w talerz 😉 A knedle też kocham !
Kluski, kluchy, makarony – bardzo lubię 😀
Czy jedliście kluski frankońskie? http://www.pinterest.com/pin/469781804851563778/
Portugalia!!! 🙂 Danusiu – z niecierpliwością czekam na zdjęcia 🙂
Danuśka,
NIGDY nie zostawia się NICZEGO na widoku w samochodzie, nawet pustej torby, bo skąd potencjalny złodziej ma wiedzieć, że pusta?! Wszystko do BAGAŻNIKA!
No, chyba że chcieli ukraść samochód…
Idę skrócić spodnie, za długie kupiłam 🙄
Wyciągnęłam maszynę do szycia z dobrze ukrytego zakamarka wczoraj, bo te spodnie skrócić, a przy okazji parę drobiazgów…
Nie przepadam, ale jak trzeba, to trza!
Alino – Czy wiesz, że Marco Polo był łudząco podobny do Gary Coopera, a ten mówił po francusku?
Dzień dobry,
Dzisiaj irlandzkie święto – dzień św. Patryka. Oczywiście wstąpiłem do irlandzkiego pubu, zatłoczonego do granic możliwości, z muzyką i piwem jakie kto chce. Chciałem oczywiście Guinness, jak to kiedyś Gospodarz określił – to nie piwo, to Guinness! Chciałbym przenieść tę barową, irlandzką, zieloną atmosferę na blog, ale słowami tego się nie da zrobić, tam trzeba być!
Mnóstwo różności przenosi się w tej chwili z Ameryki do Polski – McDonaldy, Kingi, lokale kawiarniano-podobne, ale jak dotychczas nie dało się tam zaszczepić jednego, co uważam za cenniejsze od innych rzeczy – luzu zwykłych Amerykanów. Pójście do takiego pubu to czysta przyjemność – nikt nas tam nie okradnie, nie pobije, nie oszuka, a każdy chętnie pogada.
Czytałem niedawno ranking warszawskich restauracji, Belweder jest tam w ścisłej czołówce. Kiedyś, będąc w Polsce, wstąpiłem tam w południowej porze na kawę i kieliszek koniaku. Siadłem przy stoliku, przyszedł kelner – sztywny jakby od urodzenia mu kij w przełyk wsadzano. Zamówiłem co wyżej, kelner przyniósł, jeszcze bardziej sztywny, butelkę koniaku, kieliszek i miarkę na tacy…. i zaczął ten koniak mierzyć…., a ja myślałem, że najpierw wyjdę z sibie, a potem, stanąwszy obok, wyjdę z tego lokalu. Ja z pewnością tam więcej nie wrócę, za nic. Ja wierzę temu kelnerowi, a jeśli nawet 2 ml tego koniaku mi nie doleje, to nie doleje. Przeżyję. Ja idę do restauracji, baru, knajpy, żeby mieć chwwilę relaksu, a nie patrzeć kelenrowi na ręce. Ja wiem – Belweder to nie pub, i niech tam, ja wolę pub, na luzie, też z niezłym czasami jedzeniem. Ja jednak elegancję też inaczej pojmuję. I niech tak zostanie. Z każdym dniem jestem coraz starszej daty…
A wracając do dzisiejszego tematu Gospodarza i komentarzy – będę chwalił nasze. Na ulicy Szpitalnej w Warszawie otwarto nową restaurację, „Kluska Polska” ta restauracja się nazywa. Uważam, że tam powinno się zajrzeć. Czytałem opinie – są różne, ale ja mam swoją. Jedzenie dla mnie bardzo dobre – pierogi, kluski różnego rodzaju, wybór niezbyt duży, ale to chyba zaleta. Nie można pominąć też wystroju – czytałem krytyczne zdania – że kiczowaty, że jakiś tam. Dla mnie może i kiczowaty, ale inny, oryginalny, jakiego nie ma. I to właśnie jest wielką zaletą tego „kiczu”. Ja się tam bardzo dobrze czułem. Polecam!
Dobranoc. 🙂
Cholera z tym księżycem! Póki co, posprzątałam po miłej wizycie tych, co to na te kluchy, a księżyc nadaje w tę stronę.
Nie zjedliby takich ilości kluchów (goście), gdyby im nie smakowało, pokazałam im słój z suszonymi pradziwami (łaskawie dałam popatrzeć i powąchać!), skąd się to-to wzięło. Z polskich lasów 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=dOh-ZTWR7Fc
Nigdy nie miałem pretensji do księżyca, że świeci, zawsze uważałem go za dodatek do różnych romantycznych historyjek i wspomnień…. No, ale niech tam… w końcu nie każdy jest nowy… 🙂
Myszkuję sobie w necie, słucham tego co lubię…
Kiedyś Alinka przysłała mi płytę Amy Winehouse. Od tego czasu na blogu Gospodarza jest przynajmniej dwoje, którzy ją lubią… i rozumieją… Dzięki Alinko.
Wielka szkoda, że dołączyła do klubu 27…
https://www.youtube.com/watch?v=ebf171vP74k
Dobranoc 🙂
Namiętny stosunek – scena zbiorowa