Cukinia przypomina mi o Italii
Wyszedł kolejny numer mojego ulubionego miesięcznika „Moda na zdrowie”. Lubię to pismo nie tylko ze względu na to, że nic nie kosztuje (rozdawane jest w aptekach) lecz przede wszystkim dlatego, iż w każdym numerze znajduję coś ciekawego dla siebie jako smakosza (a nie hipochondryka).
W numerze wrześniowym Weronika Blanterberg zamieszcza interesujący tekst o wspaniałym warzywie – o cukinii. Oto fragment:
„Roślina ma pokrój krzaczasty lub płożący. Znane są również odmiany pnące i ozdobne. Cukinia może ważyć od 15 dekagramów do 3 kilogramów. Jest mało wymagająca w uprawie, dlatego świeże okazy kupimy o każdej porze roku. Oczywiście najsmaczniejsze są latem i wczesną jesienią, gdy rosną i dojrzewają w naturalnych warunkach. W polskim rejestrze odmian roślin warzywnych widnieją następujące odmiany cukinii: Atena, Greta, Astra, Nimaba, Ambasa?dor, Soraya i Storr’s Green. Cukinie – podobnie jak kabaczki – zbiera się, gdy nie są jeszcze w pełni dojrzałe, dlatego mają nieco mniej witamin w porównaniu z ich kuzynką – dynią. Są jednak bogate w witaminy z grupy B oraz karoten. Te pierwsze są niezbędne do prawidłowej pracy układu nerwowego. Karoten to występująca w roślinach witamina A, która w organizmie człowieka jest przekształcana w aktywną formę. Witamina A jest niezwykle silnym antyoksydantem – skutecznie zwalcza wolne rodniki tlenowe. W ten sposób broni organizm przed procesami starzenia się i zmianami nowotworowymi. Podobnie działa obecna w cukinii witamina C – chroni komórki przed destrukcyjnym wpływem wolnych rodników. Ponadto dba o kondycję kolagenu oraz gwarantuje wytrzymałość tkankom. To właśnie dzięki niej organizm ma siłę stawiać czynny opór infekcjom. Cukinia jest bardzo zasobna w potas, dlatego powinna się znaleźć w diecie osób, które muszą dbać o serce. Pierwiastek ten reguluje ciśnienie krwi i zapobiega agregacji, czyli zlepianiu się płytek, dzięki czemu nie tworzą się niebezpieczne dla układu krwionośnego skrzepy i blaszki w tętnicach. W ten sposób potas chroni przed zawałem, udarem mózgu i wylewem.
Najsmaczniejsze są okazy młodziutkie, o długości 15-25 centymetrów. Mają delikatną skórkę i miąższ. W miarę dojrzewania gniazda nasienne twardnieją i przekształcają się w dobrze wyczuwalne pestki, które podczas przygotowywania dania należy usuwać. Młode cukinie mają bardzo miękką skórkę i można je dodawać do potraw bez obierania. Te starsze i wyrośnięte najlepiej skóry pozbawić. Cukinię jada się na surowo, pokrojoną w cienkie paski oraz jako składnik surówek. Ma bardzo subtelny smak, można ją więc z powodzeniem dodawać do innych dań. Łatwo się rozgotowuje, dlatego doskonale zagęszcza się nią inne dania, na przykład strogonowa, leczo lub mięsne gulasze. Doskonale smakuje w zupach, bigosie, a nawet ciastach. Nadaje się na marynaty i konfitury. Z duszonych, pieczonych i smażonych cukinii można przygotować bardzo wykwintne potrawy. Średniej wielkości okazy, po wydrążeniu pestek, można faszerować i zapiekać. Cukinia jest dobrym dodatkiem do placków ziemniaczanych. Stają się wtedy o wiele delikatniejsze, pulchniejsze i smaczniejsze w porównaniu z tradycyjnymi. Wegetarianie przygotowują z cukinii „kawior”. To lekko obgotowane warzywo mieszają z przecierem pomidorowym, odrobiną czosnku, soku z cytryny, oleju i pieprzu. Ale to jeszcze nie wszystko – jadalne są również kwiaty cukinii.
Faszerowane mięsem lub panierowane stanowią przysmak kuchni greckiej. W sklepach można spotkać cukinię kiszoną i marynowaną w zalewie słonej lub octowej.”
A ja uwielbiam cukinię (przypomina mi zawsze Włoskie podróże kulinarne) pokrojoną w plasterki i usmażoną na patelni z odrobiną soli oraz pieprzu. Drugi wariant jak wyżej ale z dodatkiem pokrojonych pomidorów. Pyszności!
Komentarze
Eh, ta pani Weronika 🙄 Pewnie sama nie gotuje, tylko przepisuje, gdzie co wyczytała, bo gdyby gotowała, to nie twierdziłaby, że cukinią można coś zagęścić 😯
Cukinia zawiera 93 procent wody. Stąd potem ta „delikatność” potraw. W ostatnią niedzielę jadłam na przystawkę placuszki z cukinii i czerwonej soczewicy polane oliwą z truflami, bardzo dobre, ale tak delikatne, że się rozpadały pod widelcem. Kwiaty cukinii jadłam kilka razy na Sycylii, znakomite.
Placki ziemniaczane z dodatkiem cukinii najlepiej smakują ze śmietaną (kwaśną) zmieszaną z prawdziwym albo łososiowym kawiorem i tatarem z łososia 😉
tu agent d616
nemo, ja tam zagęszczam cukinią sos do lasagne albo różne stwory leczo- i gulaszopodobne
a teraz zawczoraj do pepegora:
podobnać ta sałatka z wędzaka do mojej, tyle, że ja ogórków z octu nie daję, a kiszone, i sos prostszy: majonez, papryka w proszku, pieprz czarny; zależnie od stopnia rozdrobnienia jajek, cebuli i ogórków wychodzi albo sałatka albo pasta śniadaniowa
cukinie marynowaną śnić – czeka cię spokojny, ciepły weekend
Pluszaku-rozumiem,że tej nocy właśnie o cukini
marynowanej śniłeś 🙂
Bardzo lubię cukinię we wszelkich postaciach,ale
akurat marynowaną najmniej.
Karoten w cukinii jest tylko w skórce, w tym zielonym.
Sos do lasagne zagęszczam cebulą i pomidorami 😎
Gotując ratatouille robię to według pewnego „barokowego” przepisu (była tu mowa) smażąc najpierw dużą ilość cebuli, potem cukinię aż porządnie odparuje, następnie dodaję paprykę, bakłażany i pomidory i wtedy całość nie robi się wodnista.
Dziś zrobię cukinię duszoną na oliwie z czosnkiem, na koniec troszkę śmietanki. Duszę krótko, aż się zrobi lekko przezroczysta, ale się nie rozpadnie.
Co roku ktoś mi daje w prezencie słoik marynowanej cukinii, za którą nikt u nas nie przepada 🙁 W niedzielę dostałam kolejny: cukinia z curry. I jeszcze chutney z mirabelek 😯 Jak się trafi odważny gość to wypróbuję 😉
hm, to ja nie wiem, ja to tę marynowaną chyba wolę od innych marynat, no, za wyjątkiem dyni może
Italia. Cukinia.
Czy rośnie ona tak całkiem spokojnie przy Via Appia?
Chyba czerwona od krwi i poskręcana z bólu.
Via Appia to potężna ulica. Rzym wysyłał nią swoje legiony nie w celach pokojowych do Karthago bądź Egyptu. To właśnie na niej zostało dokumentowane największe italieńskie okrucieństwo. Uszy mi więdną od pogłosu z tamtego okresu.
Trzy uderzenia młotem po prawej. Trzy uderzenia młotem po lewej i minimum sześć uderzeń w ten największy gwoźdź, ten który musiał przejść przez dwie kości piszczelowe. Każdemu z tych dwunastu uderzeń towarzyszył krzyk bólu. A jak pomnoży się go przez sześć tysięcy to można ogłuchnąć. 6OOO niewolników po obu stronach Via Appia przygwożdżono na krzyżu kiedy przy boku Spartakusa zabrali głos w sprawie własnej wolności. Bulwar z ukrzyżowanymi ciągnął się z Brindisi do Rzymu. A Italiena do dzisiaj nie uważają tej zagłady jako złamanie prawa człowieka mówiąc ze byli to niewolnicy, a niewolnikami byli zagraniczniaki. Ach ci sprzedawcy lodów.
Zawsze mnie cos najdzie dziwnego najdzie jak słyszę o tych z buta.
Idę się przewietrzyć. Dobrze mi to zrobi.
Robiłam kiedyś malutkie cukinie marynowane. Smakowały tak sobie, bo w tle miała marynata jakiś taki drętwy posmak. Przyjechał Szwagier i zachwycił się – dostał wszystkie 7 słoików w prezencie, a ja już nie robiłam nigdy więcej. Świeżą lubię.
A teran
MEA CULPA – na śmierć zapomniałam o urodzinach Sławka Paryskiego (22-go były); tzn nie zapomniałam o urodzinach jako takich, tylko mi dni i daty przez palce przeciekają. Sławek – za miesiąć masz imieniny i toast będzie podwójny. No, wstyd i głupio.
Moje też były – 21 tegoż miesiąca 🙁
Ok- poczekam na życznia za rok !
Szybko zleci !
A Nemo to zapewne na Sycylii będzie jadła
znowu kwiaty cukinii.
A ja jeszcze nie jadłam,chętnie bym spróbowała ….
Kilka dni temu kupiłam młodą cukinię ,umyłam ,pokroiłam na słupki i jadłam bez żadnych dodatków. Czysty,delikatny smak. Ale lubię też lekko duszoną w towarzystwie ziaren kukurydzy,cebuli i boczku.
Danuśka,zleci , zleci ten czas aż za szybko.Dlatego wcale mi nie spieszno do kolejnych urodzin.
Pluszak
W przyszlym roku bedzie u mnie dynia o wedze co najmniej 30 kilogramów. Nasiona obiecane. Wpadniesz to zabierzesz w calosci
Pan Lulek
Danuśka 😯 Trzeba się było pochwalić! A na życzenia nigdy nie jest za późno 😉 Najlepszego!
Kwiaty cukinii mogłabym jeść własne, ale mi trochę szkoda, bo wtedy nie będzie cukinii 🙁 Nigdy nie ma tylu, by się dało zerwać. Je się tylko żeńskie.
Co do marynat, to ja ogólnie nie przepadam za konserwami z octem i nie robię, najwyżej grzybki i czasem ogórki, natomiast korniszony kupuję gotowe, takoż cebulkę marynowaną i małe kolbki kukurydzy. Wszystko jako dodatki do raclette.
nemo, kupujesz korniszony? jak próbowałem jeść sklepowe, to tylko jedne sią nadawały, z polskich
ale może te zagramaniczne to nie są takie okropne
Nemo,czy kwiaty żeńskie to te żółte ? A jak wyglądają męskie ?
Co do marynat to również nie przepadam. A korniszony kupuję czasem zimą dla męża.U nas na Pomorzu są bardzo dobre pod nazwą „ogórki kartuskie”, Pyra też kiedyś wspominała,że w Wielkopolsce są dobre korniszony.Myślę, że w każdym regionie można znależć coś dobrego korniszonowego.
za mojej warszawskiej młodości jednego roku był jakiś wielki nieurodzaj na ogórki i pamiętam, ze w sklepach warzywniczych pojawiły się słoiki z marynowaną cukinią. To musiało być gdzieś pomiędzy 1964 a 1968. Nie wiem czy miało to wielkie wzięcie, ale chyba nie, bo potem już ich nie widziałam.
Cukinia była krojona na mniejsze kawałki
tak, krystyno, właśnie te „kartuskie” są dobre, z jednej konkretnej firmy 😉
Marynat sama nie robię,bo u mnie w domu nie bardzo lubią.
Chętnie natomiast podjadam u znajomych,a to grzybki,
a to gruszki. Czasem kupuję marynowane patisony,lubię
ich delikatny smak.
Nemo-dzięki za życzenia.
Krystyno,
kwiaty cukinii, dyni także, są żółte bez względu na płeć, ale męskie mają długą łodyżkę i kielich kwiatowy, a żeńskie krótką i zawiązek owocu pod kielichem. Męskie też są jadalne, ale najlepiej jako dekoracja do sałaty, bo „substancji” w nich niewiele i po ugotowaniu nic nie zostanie 🙁
Kwiaty cukinii we Włoszech to delikates.
Byłem w moich delikatesach 😆 a tam ani cukinii ani nawet zapachu po niej brak. Ale za to mam na nowo uczesane włosy, umyta twarz, wypucowane żeby i co najważniejsze to ten wiatr dziala znacznie lepiej niż poranna porcja kofeiny teiny i kokainy. Ponownie nabrałem sił. Teraz mam ich znacznie więcej niż mi potrzeba. Zdepoveruje je zatem dla rozgrzewki małą lufą za tego z paryżewa i Danuśki
😆
Kwiaty cukinii smażone w cieście z jaj, mąki i sera:
http://www.martiranolombardo.info/ricetta_fiori_di_zucca.asp
Jeśli zbiera się kwiaty samemu, to z rana, kiedy są otwarte i widać ewentualne insekty
Danusi i Sławeczkowi zdrówczka 🙂
do cukinii i kabaczków jakoś się przemóc nie mogę … owszem jadam jak podają i mi smakuje ale sama nie robiłam nigdy … muszę na jakieś szkolenie pójść do znajomych cukiniarzy …. 🙂
To jest dobre, linguini (bavette) z kwiatami cukinii: http://www.essen-und-trinken.de/rezept/1617/pasta-mit-zucchiniblueten-und-ricotta.html
Szybko, prosto i widać jak robić 😉
Z kwiatów wyłamać słupek.
Dzięki Jolinku !
Wysyłam do Ciebie maila.
Wszystkiego najlepszego dla Sławka.
Życzenia złożyłem w imieniu wszystkich osobiście.
Zadzwoniłem telefonicznie.
Dzięki, Marku 🙂
Sławku, żyj zdrowo i długo i niech Ci smakuje!
… co Ci los zgotuje 😉
Danusiu odpisałam 🙂
Spoznione ale jak najlepsze zyczenia dla Slawka i Danuski.
Cukinie sa tez dobre zapiekane. Po obraniu przecinam je wzdluz, wyjmuje ziarenka a reszte scieram na tarce. Wrzucam na gotujaca sie wode, kiedy ponownie sie zagotuje, odcedzam je dokladnie. Ubijam jajka ( 2 lub 3 jajka na 3 lub 4 srednie cukinie), dodaje sol i pieprz, 20 cl smietany, ok. 50 tartego zoltego sera. Polaczyc z odcedzonymi cukiniami i wlac do naczynia do zapiekania, wysmarowanego maslem. Piec ok. 30 mn w temp. 200°C..Naprawde smaczne.
Witam, robie wlasnie sobie sosik z polskich grzybkow kupionych tu na targu, grzybki: borowiki, kozlaczki z czerwonym kapturkiem i podgrzybki pochodza z opolszczyzny, czyli Alicja bedzie miala farta grzybowego jak pojdzie do lasu.
Nemo, moze spostrzeglas jak zrobione byly te placuszki z cukini i soczewicy co bylo jeszcze?
nalewki różne i dziwne.To dla tych, co to wiadomo – mają wszystko, oprócz tego, czego nie mają. Uprzedzam – to nowe wymysły i ja tego nie robiłam dotąd Proponuję wypróbować z połowy, a nawet ćwiartki proporcji
oSTRA Z CHILI
4b papryczki chili, 1 l wódki, skórka z ćwiartki cytryny.
Z papryczek usunąć pestki, przekrolić wzdłuż. Wrzucić do słoika papryczki, skórki i zalać wódką. Odstawić na 2 tygodnie. Zlać, przefiltrować,, dojrzewa 3-4 miesiące
Z CIEMNYCH WINOGRON I CIEMNEGO CUKRU
0,5 KG SŁODKICH, CIEMNYCH WINOGRON,
20 DKG CIEMNEGO CUKRU TRZCINOWEGO
1 L WÓDKI
Winogrona lekko rozgnieść, zasypać cukrem, przykryć i zostawić na 24 godz. Zalać alkoholem, trzymać 4-5 tyg.. Filtrować dwukrotnie. Dojrzewa 2-3 tygodnie
NA KOLOROWYM PIEPRZU
1 łyżka ziaren kolorowego pieprzu, 2 łyżki ciemnego cukru, 1 szklanka wody, 3/4 l wódki
Zagotować wodę z pieprzem i cukrem; ostudzić, zmieszać z wódką. Przwefiltrować – nie musi dojrzewać.
pOMARAŃCZOWO – GOŻDZIKOWA
1 duża pomarańcza z grubą skórką
5 dkg goździków, 1 szklanka wody, 2o dkg cukru, 3/4 l wódki
Pomarańczę przekroić na ćwiartki – z miąższu obrać błonki i rozgnieść go. skórki gęsto naszpikować goździkami. zAGOTOWAĆ WODĘ Z CUKREM I MIĄŻSZEM, OSTUDZIĆ, przecedzić zmieszać z wódką, zalać skórki. Odstawić na 1 miesiąc. Dojrzewa tylko tydzień.
Wybaczcie – więcej mi się nie chce i robota czeka. Jak Wam będzie mało, to jutro albo pojutrze c.d.n.
Ta co dojrzewa TYLKO tydzień podoba mi się najbardziej 🙂
Danuśko, pieprzowa nie dojrzewa wcale 😉
Alino,
a gdyby tę masę zapiec na cieście francuskim lub kruchym, to byłaby fajna tarta, nie sądzisz?
Morąg,
nie byłam przy przygotowywaniu tych placuszków, ale się dowiem.
Pluszak – słuszna uwaga !
Ale ten pieprz….. Chociaż pierzprzówka podobno dobra
na problemy żołądkowe.
Co do karotenu, to nieobrana cukinia zawiera go w ilości 58 mikrogramów/100g, podczas gdy natka pietruszki -730, brokuły – 190, pomidor – 600, marchew – 1120 😎
Kombinacja cukinii z pomidorem bardzo jest więc sensowna.
cukinia z marchewką?
Sensowna i smakowita.
Dzisiaj też jest w moim garnku.
Z marchewką – groszek (35 mikrogr.)
Nemo, podoba mi sie Twoja sugestia, sprobuje.
Cukinia i nieco cebula
dziś drobinę nas z lekka rozczula.
Pomidor z kabaczkiem
zaskoczą nas smaczkiem.
A marynaty – wiadomo
najlepsze u Taty !
Na deser zaś Pyry nalewki podamy
i dalej o smakach,czy gustach porozmawiamy.
Właśnie wyszłam z obiadu w stołówce „Polityki”. Jadłam placuszki z cukinii z kwaśną śmietaną i łososiem 😉 Posypane to było jeszcze liśćmi rukoli, co było istną kropką nad i 😀
Ledwom wychynął z pościeli przeczytałem przepisy Pyrowe (Młodszowe) zacząłem poszukiwania kolorowego pieprzu. No i się porobiło… czy wiecie jak daleko potrafi się poturlac kulka pieprzu? A czy wiecie jak daleko potrafi się poturlac pół funta tegoż? Jak nie wiecie to rozsypcie! Jutro (wcześniej nie pozbieram) napiszę jak wyszła pieprzówka…
Przespalem prawie caly dzien i nie zdazylem zlozyc. Skladam zatem wszystkim dzisiejszym a wieczorem o 20,00 kropne stosowny toast od
zdrowiejacego juz w blyskawicznym tempie.
Pan Lulek
Czyżby szef stołówki „Polityki” szukał natchnienia na tym blogu? 😯 😉
Cichal, biedna Cinderello 😉
nie masz odkurzacza?
Mam nadzieję, że Cichal nie ma kota 🙄
Kota na szczęście brak! Kopciuch jestem nie Kopciuszek! Mogłem do odkurzacza (on taki co się napełnia woda, „Rainbow”) nalac wódeczki i pieprzówka gotowa! Przecie pieprzu nie wyrzucę do śmieci! Cracoviensis sum! JeZDem oszczędny…
z
Dlaczego zaraz do śmieci? 😯 Kopciuszek wybierał z popiołu, Ty byś wybrał z kurzu, którego zapewne byłoby bardzo mało 😉
Wczoraj zbierałam borówki (wśród mchów i porostów), to były takie błyszczące, jakby je Aszysz każdą pędzelkiem wypolerował 😉
jak by ten pieprz trochę się zmoczył, to chyba by mu nie zaszkodziło. Ja mam Rainbow i bym nim zbierała. Po odcedzeniu jeszcze przepłukać i gotowe do zalania wódka
Nasz psiak ma nowe zabawki – przez prawie godzinę nosił, podrzucał i tarmosił duże, czerwone winogrono. a teraz wytoczył sobie z torby jabłko w charakterze piłki. Wstrętna pani zabrała.
OK Stara Żabo! Rozsypuję jeszcze raz!
Polskie drogi ciag dalszy. Dzisiaj Antonin czyli palacyk mysliwski Radziwillow. Bywal Chopin zakochany w Elizie, a ja tam zajezdzam zawsze jak jestem w Kraju. Miejsce piekne. Potem drogami polnymi nieco naokolo do Kalisza przez Ołobok, Żydów etc. Takie trasy z lat dziecinno-mlodzienczych. Polskimi polami, zaoranymi niekiedy gnojowka smierdzacymi a ogolnie bardzo polskimi krajobrazami. I te wierzby. Tak jak rozladowalem akumulator tak skutecznie zapominam naladowac telefon wiec sie dodzwonic nikt nie moze. A ja przez nikogo nie molestowany jeżdże po okolicach. Dzisiaj zabralem ciocie i byl bardzo mily dzien. Obiad w Antoninie. Pieczen z dzika, wczesniej barszcz czerwony z koldunami ale to chyba jakies z paczki cos malego z nadzieniem. Zreszta wole kolduny w rosole. Na koniec banan podpalony w likierze jak w karcie napisano (nie pisalo jaki likier) i dostalem banana letnio-surowego polanego czyms slodkim (chyba ten likier). Wazneże sie cioci spodobalo bo okazalo sie ze z mezem a moim chrzestnym niezyjacym juz ponad 20 lat tam czesto bywali w czasach wiadomych na „karpiu na stojąco” ale mimo ze mi tlumaczyla jaki to byl karp i jak stał to w dalszym ciagu nie jestem pewien jak go robiono. Teraz lece na kolacje. Jutro o 15.00 obiad w nowej knajpce z przyjaciolmi, potem o 18.00 wyjazd do podkaliskiej wsi do znajomych ogrodnikow na kolacje i wodecznosci zapewne. Jest tam zreszta przepiekny palkacyk. Wies to Tłokinia, ktora obok Winiar wskazuje na produkcje wina w Ziemi Kaliskiej w czasach dawnych. Powiedziano mi ze mkleka od krowy juz nie wypije jak kiedys uwielbialem bo krow juz nie ma… Pozdrawiam wszystkich.
to ja Wam powiem pa i rano wybywam … jak wrócę to będę … D)
wracajacym do domu dobrej drogi… 🙂
Jolinku szerokiej drogi, jak bedziesz w Nancy to zrob mi zdjecie pomnika tego grubasa co tam stoi
Bardzo podobają mi się sprawozdania yyc z podróży po Polsce.Skrytykuje ,co złe,pochwali, co dobre.Czekam z ciekawością na dalsze relacje. Ciekawe , co to za karp na stojąco ? Może chodzi o karpia w galarecie?
Moje dzisiejsze dokonania kulinarne to bardzo dobry żurek ,który będzie jedzony także jutro oraz pomidory w słoikach na zimę. Dotychczas obrane ze skórek pomidory pasteryzowałam ,ale taraz za namową cioci pomidory wkroiłam do garnka,zagotowałam i gorącą masę włożyłam do słoików,mocno je zakręcając. Ciocia robi tak od lat i nigdy pomidory nie zepsuły się. A roboty o wiele mniej. A jak ładnie pachniało w kuchni.
Jolinku,przyjemnej podróży i wielu atrakcji ! Potem nam wszystko opiszesz.
Ja też jutro wybywam sprawdzić co w lesie, co ukradli, co urosło a co uschło. Przy okazji zmotywuję swoją grzybnię do działania, przygotowałem stosowne plansze na kijach – na planszach portrety urodziwych prawdziwków z działki Gospodarza- powbijam to w lesie, niech się grzybnia motywuje.
Jolinku, szeroko otwartych oczu Ci życzę, byś nie przespała czegoś pięknego. Wracaj radosna!
Ankę chcę poinformować że firma BRW po cichu otworzyła w wawie, tak blisko mnie, swój reprezentacyjny sklep, jutro uroczyste otwarcie. I wiesz czym będą częstować? Ciepło, ciepło…. tak, kaszakiem!!! Podoba mi się ten pomysł, firma z Biłgoraja to czym ma częstować, hotdogami?? Wielu się dowie że istnieje coś takiego jak piróg biłgorajski, bardzo dobrze! Sklep bardzo ładny, dwupoziomowy, dużo ładnego w nim, układem i asortymentem przypomina ikeę. Życzę by się Firmie tu udało.
Dla Żaby mam dwa linki, ale podam po jednym bo wordpress wyśle mnie na szczaw.
http://www.allegro.pl/item747326249_przetak.html
Popatrz Żabo fachowym okiem, o taki chodzi??
Joplinku, powodzenia 😀
Jolinku bez p, jeszcze raz 😀
Tu dla Żaby drugi link :
http://www.allegro.pl/item751209657_sito_fornierskie_o_srednicy_45cm.html
firma z sitarskiej potęgi, z Biłgoraja!!!!!
I oczka, proszę Ciebie robią jakie chcesz.. 😉
A jutro będąc na targu też popatrzę!
Jolinek Joplin, w skrócie Joplinek?
Mam brzoskwinię, późną i wyjątkowo w tym roku obrodzoną. Owoce dorodne, ale mało słodkie. Chcę zdżemić. Co dorzucić, żeby poprawić smak? Skórki koniecznie obłupić?
W mojej pracowni pachnie jak w wędzarni. Kominek próbowałem rozpalić. Zatkany był , cały dym na pracownię. Szkoda gadać, trzeba wąchać. Na stronie głównej piszą o Kominku To poczytałem o budyniu. Jak tak też potrafię jak młotkiem w palec albo zszywaczem przez nieuwagę. Tak normalnie to nie.
http://kominek.blox.pl/2006/01/Dr-OETKER-TY-PIZDO.html
Brzoskwinie do konfitur zawsze obierać. Zblanszowane łatwo się skórują.
Dobrze się komponują z malinami, melonem, dynią, jeżynami i ananasem (z każdym z osobna). Dobre są też z dodatkiem soku cytrynowego, wanilii i wody różanej (wszystko naraz).
Haneczko
Obrać i usmażyć na maśle.
Dżemu z masłem zrobić się nie da. Z cukrem bardzo.
W ubiegłym roku dwie skrzynki wziąłem z hurtowni. Złoty za kilo.
Jak latem gorąco to słoik do dzbanka i zalewam wrzątkiem. Niech ktoś mi powie ,że Fanta lepsza!
Naleśniki też dobre.
Antku,czy ten kaszak to kasza gryczana upieczona w cieście na blaszce?Dwa lata temu byłam w biłgorajskim powiecie i takim daniem zostałam poczęstowana.Do tego było mleko zsiadłe i tylko dzięki niemu mogłam jeść tę kaszę.Dla mnie było to stanowczo za suche. Kaszę gryczaną bardzo lubię,ale musi być podana z sosem,albo przynajmniej nie może być przesuszona. To co jadłam,nie smakowało mi,ale też gospodyni,moim zdaniem,nie była zbyt dobrą kucharką.
Ananas do mnie przemawia 🙂 Marku, naleśniki nie przyszły mi do głowy, dzięki 😀
Marku,
czytałam dziś o tym Kominku w Polityce, ale nie zachęciło mnie do czytania oryginału, teraz przejrzałam Twojego linka i widzę, że miałam dobrą intuicję 🙄 To ma być ten fenomen odwiedzany przez 200 tysięcy czytelników? 😯 Co za ubóstwo duchowe, i językowe 🙁 To już lepszy ten Twój dymiący komin, bo przynajmniej go możesz przetkać lub wezwać zduna 😉
Krystyno, sama kasza?? nie, kasza z serem, ziemniakami, skwarkami..
Jak dobry to i na zimno smakuje, ale taki pokrojony, usmażony na maśle i ze śmietaną… Mnie smakuje! Piróg w cieście to wersja odświętna, taki zwykły to farsz upieczony w blaszce.
Antkowa piekła kiedyś według przepisu :
http://www.tvp.pl/styl-zycia/kuchnia/kuchnia-z-okrasa/wideo/pirog-bilgorajski
W zwierzynieckim sklepie był taki piróg z Obszy, pakowany w ładne pudełka jak ciastka od Bliklego…18,80 kilogram…
Ale przyznam, bardziej smakował mi ten z Biłgoraja, bezciastowy i bez mięty. Nie był suchy, nie kruszył się, kroił się jak pasztet.
Antku,
ten pieróg kosztuje 12 złotych 😯 Samo obejrzenie 😯
A u nasz za darmo!!
Komu masz płacić?? Farfałowi!!???
Trzeba spojrzeć na jutuba…
Dobry wieczór Szampaństwu.
Wieczór póznawy, psy wiejskie mówią sobie dobranoc, ja po kolejnym spotkaniu (kilku własciwie dzisiaj) i przed następnym jutro pod Sobótką.
Za chwile mnie wygonią od maszyny, więc krótki komunikat dla Alsy –
jutro wieczorem chyba zjedziemy, przedtem spotkanie geolo pod Sobótką.
Zadzwonie stamtąd, bo moze zostaniemy na noc, ale znając Jerzora…
O, juz muszę lecieć 🙁
Dobranoc!
Jak nakliknę podany przez Ciebie adres, to mi się takie coś pokazuje:
„Aby obejrzeć ten program należy wnieść
opłatę techniczną
Opłata wynosi 12 złotych za dostęp na 30 dni lub 120 złotych za dostęp na rok.”
A na jutubie nie wiem, gdzie szukać. Piroga nie ma 🙁
…o, i nie zdążyłam zredagować notki, zasobótkowało mi się.
Antku, patrze na youtube ale pieroga nie widac…
Zupelnie nie ? propos, posluchajcie mlodej piosenkarki amerykanskiej jazzowej Melody Gardot. Inne tytuly tez sa ciekawe.
http://www.youtube.com/watch?v=Kmc1XN3iVVc
O, to przykro że od zagranicy za Okrasę chcą kasę.
Na jutubie też nie znalazłem, jest Okrasa na AOL, ale u mnie nie chodzi…
może chodzi o 12 dolców??
http://video.aol.ca/video-detail/pirg-bigorajski/23436520
Dobranoc!!
Mogę przesłać Nemo ten filmik z Okrasą i pierogiem biłgorajskim, otworzy się w RealPlayer lub mogę przerobić na inny format.
Nie znam Twojego adresu mailowego.
mt7,
aż tak bardzo mi na Okrasie nie zależy, to tylko było stwierdzenie, że antkowy link u mnie nie działa (za darmo). Mój adres podaję od czasu do czasu
kapitan.nemo@op.pl
Tam się chyba jednak żaden film nie zmieści. Niemniej, dzięki za dobre chęci 🙂
Podzieliłam na pół i zmniejszyłam rozdzielczość.
Wiem, że nic ważnego, ale ciekawe było.
Masz faktycznie zapchaną skrzynkę.
Przynajmiej sprawdziłam, jak ciąć filmy i zmniejszać rodzielczość.
Dobranoc! 🙂
Antku, do głowy mi nie wpadło, znaczy do żabiego łba, że na Allegro mogą być przetaki. Ten przetak a la sito formierskie chyba lepszy, a może też być jako piekarniczy, czyli do zboża chyba też nie tylko do mąki?
Ja ostatnie dwa dni wywracam do góry nogami Allegro i wszystkie dostepne eBay’e w poszukiwaniu siodła ujeżdżeniowegona na kuca i strzemion skokowych (kournatoff) dla dziecka. Nawet znalazłam siodło i to zaraz na poczatku, całkiem na czuja. A potem to już tylko szukałam, czy istnieje coś lepszego, ale co się naszukałam to moje. Strzemion nie ma w rozmiarze dziecko. Częściowo przez to nie ma mnie na blogu.
Paranoja z tym dzieckiem zawodniczącym. Miała kuca z siodłem i dobrze było. Z kuca wyrosła, nowy kuc jest większy nieco, ale siodło musi mieć mniejsze, bo jest inaczej zbudowany. Kiedys było potrzebne małe skokowe, udało mi się kupić i teraz jest jak znalazł, ale nie ma ujeżdżeniowego. Przedtem wystarczało ogólnoużytkowe i dobrze było! Nie ma to jak specjalizacja! Trochę głupio by było jakby dziecko i koń się postarało a dostało niższe noty z powodu niedoskonałego dosiadu na nieodpowiednim siodle.
Dzień dobry. Wysiadując na ławce i czekając kiedy się moje ladaco nabiega, dorobiłam się po raz kolejny kataru. Dzisiaj już mi troszkę lepiej – pewnie pomogło bordo od Calgarczyka, które wypiłyśmy wczorajszego wieczora. Bardzo dobre było z mocną, owocową nutą, bardzo wytrawne. Z psem poszła Młodsza, ja za chwilę potnę kawałek łopatki wołowej na bitki z grzybami, które zrobię na dziś i na jutro. Nie wygląda ta wołowina na szczególnie zwarty kawałek, ale może da się rozbić i nadziać kaszą z grzybami? Jak się nie da, to pójdzie jako bitki pospolite do pyz drożdżowych (gotowce). Najśmieszniejsze, że niwe upiekę tarty ze śliwkami, ani placka drożdżowego ze śliwkami, ani nie zrobię w poniedziałek knedli ześliwkami. Przyczyną jest tajemicze zniknięcie węgierek z handlu na trzech sąsiadujących osiedlach
Stara Żabo, czy podkowy też są różne do skakania i ujeżdżania?
Pyro, wszystkie węgierki zwieźli chyba do nas, bo na targu zatrzęsienie. Piekę dzisiaj keks Krystyny z Twoją skórką 🙂
Zabawne, że ja dzisiaj wszystko zaczynam od „nie” : nie upiekę, nie ugotikę, nie zrobię… O właśnie – nie zrobię z mojej wołowiny ani rolad, anibitek – od biedy wyjdą niekształtne zraziki (na zrazy nie są te wymiary). Stłukłam to tasakiemposoliłam, popieprzyłam, otoczyłam w mące, usmażyłam na złoto na oleju, ciepnęłam w rondel dodając majeranek, dużą cebulę w półplastrach, mały żąbek czosnku i sporą garść suszonych grzybów połamanych na drobniejsze. Niech się dusi do skutku. Wina nie doleję, bo wypite, może wrzucę łyżeczkę zielonego pieprzu i wleję kieliszek brandy. Przydałaby się jałowcówka, ale nie mam. Jestem ogromnie ciekawa kiedy to byleco zmięknie, ile czasu to potrwa. O rezultatach zaraportuję.
Miało być „nie ugotuję”, a wyszło…
Dzien dobry!
co do krupiaka – polecam ten wg przepisu Brzucha, jest na stronie u Alicji, w stosownym katalogu. Banalnie proste – nawet mnie sie udaje – mozna jesc na cieplo odsmazajac na masle, na zimno, z kwasna smietana, z sosem grzybowym, mozna nawet mrozic na zas.
Niewiele pracy, a jedzenia jest na 3 dni, jak dla mnie. Czasem robie w wersji bez miety, czasem z mieta z herbatek herbapolu.
pozdrawiam weekendowo!
Szpaki zażerają się bzem, mało co go już zostało.
Haneczko, akurat do skoków i ujeżdżenia są te same, tyle ze ujeżdżenie jedzie się na gładkich a do skoków można wręcić hacele (takie o grania w ciupę). Natomiast jest cała masa różnych innych podków i sposobów kucia w zależności czego się od konia wymaga. Ali klaczka na szczęście dotąd chodzi na bosaka, czyli bez podków. Żeby było dowcipniej jest to koń po ciężkiej chorobie kopyt i to, że się tak pozbierała graniczy z cudem.
Żabo, to przerażające 😯 Końskie Imeldy Marcos 😯
Co to jest ciupa? W to na pewno nie grałam.
Bry dzien, po tej przeprowadzce nie moge znalezc przepisu na zupe z dyni, zarucilam juz pol dyni pokrojonej i dwa kartofle na ogien i co jeszcze, imbir i cooooooooooooooooooo, jak to bylo?
Hacele 12 ?
Kupowałem na kilogramy.
Woziłem z Zakopanego.
Koń ważył tonę, ciągnął pięć ton mąki to i hacele były słuszne.
Teraz to by zaaresztowali za znęcanie się nad zwierzętami. Jak w Szwecji. Dożyliśmy ciekawych czasów.
Witam wszystkich. Ciesze sie ze Pyrze pomoglem w zdrowieniu i dziekuje za mile slowa od Krystyny i Aliny.
Kolejny reportaz z trasy tyle, ze na siedzaco bo po powrocie od Radziwilla (Antonin) bylem wieczorkiem na kolacji u bylej sasiadki (do wyjazdu z kraju) i jednoczesnie serdecznej przyjaciolki. Kolacja bardzo dobra. Rozne szynki nadziewane (zrolowane i w srodku cos dobrogeo) schaby nadziewane, poledwice wedzone i wszelakie wedliny, brzoskwin polowki z tunczykiem, sledzik w oleju a jakze, grzybki marynowane pyszne, salatka a co w niej nie powiem bo nie wiem, wiem natomiast ze posypana startym zoltym serem byla i bardzo smaczna (a lekka jak pianka). Popilismy wodeczki nieco ale nie duzo, niektorzy wino czerwone sączyli ale ja w Kraju wodeczke lubie. Smakuje zdecydowanie lepiej niz na prerii. Pomalu jednak zaczynam tesknic za winkiem, zakupilem wiec pare butelek na wyjazd na Zabie Blota 🙂 Wracajac do wczorajszej kolacji. Pozniej nieco jak juz bylismy najedzeni do granic (przynajmnej ja) co jest zreszta normalka od dnia pierwszego Tomek czyli syn sasiadki zrobil bardzo pyszne krewetki. Okazalo sie ze wcale do granic nie bylem najedzony bo krewetek sporo pochlonalem. Usmazyl na oliwce, i o ile wiem byla tam papryka, czosnek i suszone pomidory (tzn nie w calosci tylko chyba zmielone czy skruszone) do tego sosik ostrawy na boku podany. Czy cos jeszcze dodawal nie wiem ale byly naprawde pychotka. Wieczor mozna powiedziec bardzo udany, jak zreszta wszystkie tutaj spedzane wieczory i ranki i dnie. Dzisiaj nowa knajpka pod nazwa Posch Pub & Restaurant. Ten Pub mnie nieco deprymuje no ale idziemy sprawdzic. Kalisz to nie metropolia wiec jak cos otworza lepiej sprawdzic zanim padnie. Wieczorem na wies ale juz pisalem. Jutro kolega dzwonil zabieraja mnie do Niedżwiad (wioska pod Kaliszem) gdzie ponoc nowa restauracja, ktora staejs ie modna wsrod Kaliszan wiec trzeba sprawdzic, pochwalic badz przylozyc ale przede wszystkim zjesc. O 19:30 do starego kolegi na kolacje i tak mysle bede jechal do Zabich Blot nieco zmeczony na tylnym siedzeniu zapewne nieco podsypiajac wiec zadne duchy mi nie straszne. Do tego slyszalem ze zjazdowicze skutenie przepedzili wszelkie strachy, rusalki i krasnoludki z okolic Blot i Wilczych Jarow i ponoc nawet widziano parę krasnoludkow w urzedzie pracy sprawdzajacych ogloszenia. Ruslaki porwane przez jezdzcow Apokalipsy ponoc calkiem zadowolone.
yyc, dobrze Ci radzę- kup poncho. Toga też niezła, ale poncho bardziej pasuje do prerii 😉
Ten karp na stojaco to niestety sama ciocia chyba juz nie do konca pamieta jak byl podawany. Mowi jednak, ze caly karp (gotowany zapewne) i w galarecie byl nadziewany warzywami i podawany „jakos tak na stojaco” (nie tylko na brzuchu), wykrecony, paszczą do gory ale cos nie berdzo potrafila mi to opisac. Lat wiele minelo. W karcie mieli „karp a la Lido” w cenie za 1 kg (pewnie calego trzeba zamowic). Moze to „ten” karp ale na dwie osoby nie bralismy. Lido to nazwa knajpki i pensjonatu nad jeziorem w Antoninie i utrzymala sie z lat dawnych.
Chopin tam bywal i polecam ksiazeczke o tym autorstwa, no wlasnie kogo. Nazwisko autora chyba Nowaczyk. Swietnie napisana a zwlaszcza opis podrozy z Warszawy dyliznasem i jak to bylo zorganizowane z postojami i zywieniem. A jak ktos w okolicach to warto wpasc bo mysliwski palacyk Radziwillow wspanialy i w ladnym parku a w samym palacyku ladna restauracja dookola ogromnego kominka idacego do sufitu. Zdjecia wrzuce jakies po powrocie. Tym razem ze wzgledow sentymentalnych zjedlismy gdzies indziej ale ostatni pobyt to obiad w palacyku i pamietam byl dobry i oprawa swietna. Palacyk maly na planie chyba osmiokąta (moze szescio), posrodku ogromny komin. Dookola 2 pietra galeryjek z wejsciami do pokoi goscinnych. Juz widze jak rano sie zbierali na lowy wczesniej zjadłszy dobre sniadanko. Chopin grywal Elizie Radziwillownej i siostrze wieczorem czy za dnia. Antoni ks. Radziwill dawal mu do oceny swoje kompozycje (opere), ktore Chopin ponoc autentycznie docenial.
Zadzwonil wlasnie Arkadiusz, ze jest nad morzem i zaprasza. Przyznam ze chetnie bym skorzystal no ale niestety czasowo juz sie nie da. Moze nastepnym razem. Dzieki za zaproszenie, a za rok dwa drżyjcie bo godzina nieznana. Zrobie ture po Kraju „Gotuj sie…..” Gotujcie sie blogowicze 🙂
Cos mi sie poprzednie koslawie jakos napisalo. Chopin oczywiscie bywal w Antoninie nie w „Lido” na karpiu 🙂
haneczko pewnie bede musial sobie sprawic poncho zwlaszcza ze na wtorek zapowiadaja deszcze i mróz. Ze wszystkich dni akurat ten. No ale moze pogoda bedzie laskawsza.
Dzisiaj zreszta pogoda wysmienita. Zostal jeszcze tydzien wypelniony po brzegi a nawet ponad. Kondycja ogolnie dobra, pasa tylko popuszczam ale bedac lasuchowym blogowiczem czy mozna inaczej? Wiekszosc kaliskich knajpek sprawdzilem. Carpaccio w „Antonio” pyszne. W „Browarze” tatar z argentynskiej wolowiny wysmienity a i piwo ktore waza na miejscu niczego sobie. Sushi bo i to od jakiegos czasu dostepne calkiem calkiem. Zupa borowikowa w „KTW” na Szałe (pod Kaliszem) wyborna w chlebku podawana a chlebek jaki lubie czyli chrupiacy i chlebem pachnacy. Niektore restauracje jakich w Kanadzie nie uswiadczysz a na pewno nie w Calgary. Ogolnie jedzenie dobre albo bardzo dobre. Obsluga mila. Rozbijam sie taksowkami bo w malym miescie to niedrogo, mniej niz 2 bilety autobusowe w Calgary a standardowa stawka w moim wypadku to 8-11 zl. Ambitnie chcialem autobusami jezdzic i nawet sobie 10 biletow kupilem i dzisiaj wlasnie dziesiaty zuzylem po 3 tygodniach. Ale najwiecej to chodze i wchlaniam rodzinne miasto. Na kopiec Kosciuszki chybabym doszedl gdyby tak te spacery zsumowac.
No i to tyle na teraz…
Witam wszystkich,
Haneczko,jeśli upiekłaś dziś keks,to nie jedz go dzisiaj,tylko zawiń w ściereczkę i zaczekaj do jutra,aż nabierze odpowiedniego smaku. Zresztą możesz kawałeczek spróbować dla porównia z jutrzejszym smakiem.
Antku,obejrzałam filmik z Karolem Okrasą przygotowującym piróg biłgorajski. To co jadłam na wsi biłgorajskiej to było z wyglądu niby to samo,ale chyba w wersji bardzo oszczędnej. No cóż, jakość potrawy zależy od gospodyni. Ja trafiłam na niezbyt dobrą i ten kaszak – piróg nie smakował mi.
Krystyno, on jest na jutro 🙂 Jedziemy z wizytą (miłą) i będzie darem na wspólny stół. Moim panom rzucę na pożarcie cielaczka.
Rozpoczela sie produkcja nalewki na glogu. Na razie owoce sa na kilka dni na kwarannie w zamrazalniku w lodówce.
Podrapany do niemozliwosci
Pan Lulek
Dziś przed południem,jak w każdą sobotę pojechaliśmy na zakupy do nieodległego centrum handlowego, w nastroju trochę bojowym. Otóż tydzień temu chciałam kupić m.in.płatki kukurydziane na wagę i komplet ściereczek. Okazało się,że kasa blokuje się na tych właśnie towarach.A już wcześniej z płatkami był ten sam problem.Kasjerka i panie z obsługi kas rozłożyły ręce i oświadczyły,że nic nie mogą zrobić.Nie chciało się nam tracić czasu,więc nie kupiłam tych produktów.Ale postanowiłam,że następnym razem nie odpuszczę,zwłaszcza że znajoma,która pracuje w innym dużym sklepie ,powiedziała,że w takim wypadku kasjerka powinna mi sprzedać towar pod inną nazwą ale w tej samej cenie .Przy dzisiejszych zakupach ściereczki te same co poprzednio przeszły przez kasę bez przeszkód,ale płatki już nie. Zapłaciliśmy za pozostałe towary,żeby nie blokować kolejki,ale stanowczo stwierdziliśmy,że te płatki musimy koniecznie kupić . W końcu kupiliśmy z kodem innego towaru. Okazało się,że wszystkiemu winien jest informatyk wprowadający ceny.
Nie lubię się wykłócać,ale nie podobał mi się stosunek personelu do klienta. Jeśli chcę kupić wyłożony do sprzedaży towar ,a są jakieś problemy ze strony sklepu,to obsługa powinna dołożyć wszelkich starań,aby klient był zadowolony. W sumie sprawa została załatwiona dość szybko,ale potrzebna była nasza stanowczość.
A potem poszliśmy na kawę i napoleonki.Już tydzień temu jedliśmy je i ogromnie nam zasmakowały,więc dziś była powtórka. Napoleonek nie jadłam od wielu lat,właściwie nie wiem dlaczego.Chyba z nadmiaru propozycji ciasteczkowych. A sa doskonałe.
Moja wołowina dusiła się 2,5 godziny. Była całkiem dobra, a sos wyszedł nadzwyczajny. Przy tej okazji zrozumiałam dopiero
dlaczego w starych książkach kazano mięso starannie obrać z błon, powięzi, ścięgien etz, a potem to wszystko „usunięte” i tak włożyć do gara, a wyciągać tuż przed podprawieniem sosu/
YYC – racja Nowaczyk; pan Erwin Nowaczyk, wieloletni dyrektor Średniej szkoły muzycznej, redaktor dzieł zebranych St.Moniuszki – nad czym pracował 30 lat – i serdeczny przyjaciel mój i mojej rodziny. Jego żona, Anna, była polonistką, wychowawczynią kolejno mojego Męża, krótko moją i jeszcze naszego syna. Rodzina zresztą w całości belferska, warszawsko – poznańska, zaangażowana w tajne nauczanie, harcerstwo etc.
Witam wszystkich 🙂
Wpadłam tylko na chwilę, żeby powiedzieć Żabci, że ma przetak i żeby już nie szukała po Internecie. Mama co prawda mój zakup skrytykowała, że bardzo niestarannie zrobiony i że za Jej czasów – kiedy pracowała w Sitarni- takiego egzemplarza, z zadziorami -prawdziwy fachowiec mocno by się wstydził. Ale cóż czasy się zmieniły, nie ci fachowcy, nie te materiały i nie ten etos 😉 . Ja w każdym razie w swoim i Mamy imieniu- serdecznie przepraszam za te zadziory 😳 . W poniedziałek mogłabym wysłać, tylko chciałabym wiedzieć na jaki adres? Mój jest anmarw@op.pl
Krystyno 🙂
Rodzajów pierogów Biłgorajskich jest tyle ile gospodyń 😉 . Bierze się to stąd, że wszystko robi się „na oko” .U mnie w rodzinie- każdy piecze swoją wersję i każda trochę inaczej smakuje. Ale tak czy inaczej – pieróg najlepszy jest na ciepło. Muszę uciekać, wpadnę później
Robi sie jesien. Taka nasza. Noca chlodno, dniem upaly. Juz trzeba przymykac okna. Ciekaw jestem co tez wyjdzie z tej glogowej nalewki. Niestety bedzie malo chociaz zadrapan jest od licha i troche.
Pytanie co zrobic z resza która pozostanie z tej nalewki dla karmiacych. Sa tam jezyny, winogrona i sliwki oraz ma sie rozumiec miód. Jak zrobie konfitury beda lecialy alkoholem i nadawaly sie do miesnych potraw. Jak dam na kompost, miejscowe towarzystwo bedzie rozrabiac jak to pijane bakterie zamiast kompostowac jak nalezy.
Prosze o rade.
Pan Lulek
Panie Lulku,
na głóg to chyba jeszcze za wcześnie.
Możliwe, że myślimy o różnych roślinach, bo nieraz na owoce dzikiej róży mówi się głóg.
U mnie jeszcze nie dojrzał.
W literaturze podają, że najlepiej, jak przymrozek pierwszy zetnie, zresztą winograona podobno też.
Nie wiem, co Pan robił z tych owoców, bo np. z nalewki malinowej, gdzie najpierw maceruje się maliny w mocnym alkoholu przez 4 tyżnie, a póżniej odcedzone maliny zasypuje cukrem i też 3-4 tyg. czeka, aż cukier się całkiem rozpuści, to z malin, które zostają można zrobić jeszcze trochę gorszy likier lub słodką wódeczkę.
Przyznam, że ja to pożerałam te maliny, czyli zaprawiałam się z ‚letka’, bo bardzo smaczne one były. 😀
Jak Mt7 – trochę zjadam, trochę rozdaję
tylko szybkie kuku w podziece za pamiec i zyczenia, trochem w komposcie zawalonym,
jutro, wrecz zaraz jade w okolice Auxerre, no przeciez wiecie, zaraz obok ta musztarda rosnie i burgunda choduja, polatam po lesie i popatrze, czy cos nie uroslo, hejki z cieplostkami
sconosciuto.jpg
nie mam pewnosci, czy dziala
wyraznie nie,
spijcie cieplo
Dobrze że nie działa , gotowi nam Politykę zamknąć albo cuś. Jak ktoś chce może poszukać w internecie. Ja się uśmiałem do łez.
Ile ja się nasprzątałem gazet po moich szczeniaczkach…
Dobry wieczór Szampaństwu!
(Alicja tutaj
zaraz na zasłużony wypoczynek, padam z nóg!
Żivot je cudo, ale kiedyś trzeba odespać kapkę, po prawdzie to mi teraz wszystko jedno, jeszcze kilka dni podróży i staram się je wykorzystać dobrze.
Cesarska tutaj ciągle, spotknia wspaniałe, ludziska też…
o zgrzycie wam opowiem potem kiedyś tam, jak zadzoniła pani z gupy inwestorów, siosty nie bylo w domu, wiec powiedziałam, ze ja gość… i wyszła awantura, teraz nie bede o tym pisać, bo musze lecieć, ale ciekawa jestem waszej opinii, czy to jest „normalka”.
Gdyby ktoś się chciał wykąpać w czekoladzie, albo postać pod fontanną:
Szanowni Państwo,
W związku z art. 10 pkt 1 Ustawy o Świadczeniu Usług Drogą Elektroniczną z dnia 18 lipca 2002 r. (Dz. U. z 2002 r. Nr 144, poz. 1204 ze zm.), sankcjonującym tryb przesyłania informacji pocztą elektroniczną oraz dyrektywą UOKiK zezwalającą na zapytanie poprzez email o zgodę na przesłanie oferty w formie elektronicznej, zwracam się z uprzejmą prośbą o wyrażenie zgody na przesłanie na Państwa email informacji handlowej o ofercie naszej firmy. Oferta, którą pragniemy dla Państwa przygotować zawierałaby informacje dotyczące usługi wynajmu czekoladowych fontann i propozycji współpracy z Gospodarstwem Żabie Błota. Uprzejmie proszę o email zwrotny, potwierdzający Państwa zgodę.
Pozdrawiam,
Andrzej Brzeziński
WSPÓŁWŁAŚCICIEL
_________________________________
CZEKOLADOWE KASKADY s. c.
NIP 851-308-72-46 Regon 320658795
Tęczowe Ogrody 18-5, 72-005 Przecław
tel./fax 91 818 52 80; kom. 513 034 708
andrzej@czekoladowekaskady.pl
Zabo skorzystaj koniecznie z tej oferty wspolwlasciciela fontann czekoladowych najlepiej jeszcze w ramach darmowej promocji wynalazku
Koniecznie skorzystaj z oferty…wyobraż sobie przyjeżdża Coca Cola,a Ty go zwabiasz pod czekoladowy strumień ,a potem podstawiasz łakomczuszkom,zaliżą na amen.My natomiast będziemy piły mniej upierdliwe płyny.
Alicja tutaj,
już wyspana na pół gwizdka. To wam opowiem, co mną potrząsnęło i zadziwiłam się, że jednak dziwny jest ten świat (od razu dodam, że chyba bez względu na nację, bo są ludzie i ludziska).
Telefon o godzinie, która nie istnieje, jak się pogadywało z siostrami do grubo po północy i jeszcze kawałek. Odebrałam.
-ja dzwonię z grupy inwestorów (jak masz forsę, zainwestuj u nas, my cie pouczymy, co z forsą zrobic, wiedziales, jak forse zbić, ale co z nią zrobić to już nie wiesz) itd.
Ja do paniusi, że gość jestem, gospodarzy nie ma, więc dziekuję za rozmowę. Panienka zapytała, kiedy domownicy, ale ja już odkładałałam słuchawkę, i odłożyłam.
Za moment telefon. Ostrym głosem:
– Proszę panią , ale ja zadałam pani pytanie! Kiedy domownicy wracają?!
Troszkę się podkurzyłam, odpowiedziałam, ze nie wiem i nie jestem upoważniona do udzielania takich informacji, odłożyłam słuchawkę.
Trzeci telefon, zanim zdązyłam cokolwiek.
-Ja się pytam, kiedy będa domownicy, ja mam ofertę dla nich, ja tutaj pracuję, potrzebuję wiedzieć kiedy wrócą, pani mi utrudnia…
i takie tam
Nie strzymałam i mówię – kobieto, odp…się, bo zadzwonię do twojego przełożonego, nie bądz namolna, wyjasniłam, że ja gość, gospodyni nie ma i tak dalej.
Ona na to, a niech se pani dzwoni do mojego przełożonego.
No to ja już ochotnie idę dospać, będzie spokój.
Telefon w przedpokoju, nie zdążyłam drzwi do naszej sypialni otworzyć – zabrzdąkał.
Dzwoni menago tej panienki, ostra kobieta.
-Proszę paniĄ, dzwoniła do pani moja pracownica, ona ma do spełnienia pewne zadania … (itd), a ja tej pracownicy utrudniam, nie udzielając informacji, kiedy domownicy etc, a poza tym ZELZYLAM jej pracownicę, w związku z czym ona składa wniosek do prokuratury i dopiero zobaczę, o!
I wielkim głosem – ja mam pani pesel i numer dowodu i ja pani pokażę! Składam wniosek do prokuratury za obrazę mojej pracownicy! (i takie tam dalsze pogróżki)
Przerażona jestem bardzo, chyba mnie zakują w kajdanki i ciepną do tiurmy, zanim wyjadę 😯
Teraz patrzę na to z przymrużonym okiem, ale co mnie ta „investors group” podkurzyła, to mnie podkurzyła, nie sądzę, żeby to była reguła, pijaru chyba nie przerobili 😉
p.s.
Jakby co, będziecie przysyłać paczki?
Będziemy, będziemy, nie denerwuj się 🙂
Alicjo,
na takie pogróżki odpowiada się: Proszę pokazać komu innemu, mnie nie interesuje, co pan(i) ma do pokazania 😎
Swoją drogą to podziwiam skok technologiczny w Polsce. U nas telefon nie pokazuje peselów ani innych dowodów 😯
Do nas też czasami dzwonią tacy różni z firm inwestycyjnych i chcą rozmawiać z Osobistym o inwestycjach w akcje itp. Pytają grzecznie, kiedy będzie, a ja grzecznie odpowiadam: dla państwa – nigdy 😎
Huch, niespodziewanie nawiedziła nas teściowa 😯 Właśnie się zbieraliśmy w góry, kiedy się pojawiła. Wypiła kawę, zjadła kawałek świeżego ciasta ze śliwkami i oświadczyła, że 16 października wyjeżdża na 10 dni do Jordanii. W związku z przygotowaniami do podróży nie będzie miała czasu pilnować kotów pod naszą nieobecność (4-18.10), a po powrocie z Jordanii jedzie od razu na tydzień do Heviz na Węgrzech, odpocząć 😯 i się pokurować…
Teraz Osobisty zawiózł ją na dworzec, jak wróci to będzie dyskusja 🙄
Nemo,
(Alicja tutaj), toteż tłumaczyłam jak krowie na pastwisku, ze ja gosciem jestem, nie iteresuje mnie, ale panienka namolna była. Pesel mój ma i numer dowodu osobistego 😯
Dowód osobisty zdałam w ’81 roku, pobierając paszport, a co to pesel, to znam z opowiadań 🙄
Pytanie kulinarne do nemo od Alsy:
tarta z owocami (tatin) – rzuć po raz 15-ty przepisem, a Alicja po powrocie zapisze do /Przepisów.
Zaznaczam, że we Wrocławiu cesarska. Wczoraj byliśmy u Rycha i Basi w Tąpadłach za Sulistrowiczkami, na spotkaniu takim geolo. O tym opowiem, ale po powrocie.
He, hej, przy niedzieli!
Zagadka
Kto jest na zdjęciu? Znacie większość, a niektórzy nawet wszystkich modeli z obrazka. Nad nagrodą pomyślę później, teraz jadę na wycieczkę rowerową…
Witam niedzielnie i pieknopogodowo. Ponoc od jutra leje wiec Zabie Blota chyba beda blotniste 🙂
Alicjo jestes na dobrym blogu z glodu w wiezieniu nie umrzesz a nawet dobrego wina i nalewki sie napijesz. System doreczen butelkowych wydaje sie tu byc dobrze rozwiniety. Smiem nawet twierdzic ze gdyby sie blogowicze zabrali za to przesylanie zawodowo to Poczta Polska by szybko padla z taka konkurencja.
U mnie wczoraj szare drogi powiatu czy przez Tłokinię Małą i Tłokinię Wielką do Tłokini Kościelnej (tłoczyli widac na potege w kaliskiem) zajechalem w odwiedziny na kolacje. Jedzenie jak wszedzie i zawsze w Kraju pyszne i w ilosciach dużych. Po zimnym pozniej jeszcze kaczka wtanczyla na stół. Wodecznosci poszlo sporo i dzisiaj ciocia wietrzyla mieszkanie. Wydech musial byc mocny ale spalo mi sie wysmienicie. Wczesniiej jednak bylismy na obiedzie w pubo-restauracji Posh. Stek z karkowki bardzo dobry a na koniec nalesniki z serem i rodzynkami polane jakims syropem ja sobie polalem dodatkowo cointreau (czy jak sie to pisze) i byly wrecz wysmienite. Slonko grzalo przyjemnie wiec przed jedzeniem wzielismy „sex on the beach” jak w karcie koktaili stało (stalo to moze niewlasciwe slowo w tym wypadku, ale co tam). Ten sex to wodka, likier brzoskwiniowy i malibu czyli rum kokosowy. Strzelilismy z koleżanka szybki sex. Jej mąż prowadzil wiec nie mógł (znaczy prowadzil samochod wiec nie mogl pic alkoholu.) Potem jeszcze mojito ale jakies niedokonczone bo ani w tym miety nie czulem ani cukru. Knajpka nowa wiec niech im bedzie a zycze im dobrze bo im wiecej knajpek zwlaszcza przy Rynku Glownym tym weselej w miescie. Zeby nie bylo watpliwosci, mąż. Dzisiaj na obiad ponownie szare drogi powiatu do wioski zwanej Niedżwiadami, potem do Goluchowa do palacu Czartoryskich a wieczorem powrot na kolacje. Goluchow to piekne miejsce i ponownie polecam jak wczoraj Antonin. Jak ktos w okolicy to koniecznie. Obok palacu (wyglada jak zywcem przeniesiony znad Loary) w domu mysliwskim restauracja Muzealna ale tez za ogrodzeniem parkowym w domu zarzadcy druga restauracja lepsza. Obok stajnie dworskie, teraz nie wiem co.
No i tak wygladaja moje dni. Juz sie ciesze na te sarne w Hubertusie obok Zabich Blot.
„Zeby nie bylo watpliwosci, mąż” – takie zdanie w poprzednim wpisie i nie wiem co chcialem napisac bo wyraznie nie dokonczylem, skleroza kompletna 🙂
Udanej niedzieli wszystkim zycze a Alicji i yyc doskonalej koncowki wakacji.
Slawku, pisales wczoraj, ze wybierasz sie w okolice Auxerre. Gdybys nastepnym razem chcial zahaczyc o Clamecy, zapraszam serdecznie, Ciebie i rodzine.
Zajrze do blogu wieczorem, wyjezdzamy teraz na zaproszony obiad. Zabieram upieczone rano czekoladowe ciasto ( sprawdzone wielokrotnie, smaczne).
A w Goluchowie jest tez piekny park wiec mozna spacer mily zrobic. Teraz w barwach jesieni wrecz rewelacyjnie. No coz chyba mi nagrode dadza za wychwalanie Kalisza i okolic.
W Kaliszu (jako ciekawostke podam) jest pomnik kaliskiego poety Adama Asnyka (pewnie znacie czlowieka). Otoz ten pomnik to siedzacy Asnyk z bardzo smutna mina, szary taki jakby schorowany. Z przodu jest szkola muzyczna a z tylu toaleta publiczna, wiec mieszkancy najstarszego grodu w Polsce zawsze mowili ze z przodu mu graja a z tyłu mu sr…ją. Moze dlatego on taki smutny.
Bedac w Kaliszu trzeba koniecznie zjesc kaliskie andruty, produkt lokalny ze znakiem europejskim (my tez weszlismy do Europy i to z wlasnym produktem, ha). Zakupilem juz 10 podwojnych opakowan na droge powrotna, zreszta u kolegi szkolnego. Pyszne sa.
I to tyle info turystycznej o moim prastarym grodzie (Mieszko Stary to nasz ksiaze i tutaj z synem swoim Mieszkowicem(?) pochowany).
Niedziela wiec starsze pokolenie ladnie ubrane po kosciele ulicami spaceruje i do Parku Kaliskiego sie udaje. Park koniecznie odwiedzic bedac w okolicy czyli w miescie. Najlepiej sie spaceruje z paczka andrutow w ręku i podjadajac. Przy parku nad rzeka teatr kaliski im. Boguslawskiego, ktory tu pierwszy teatr pobudowal a za mostem przez Prosne do parku stoi Starsza Pani ktora te andruty sprzedaje. Kupilem paczke andrutow i mowie do Pani ze dla tradycji a ona mi na to, ze ona tez dla tradycji tu stoi bo inaczej by sie nie oplacalo 🙂
Kolega wlasnie zadzwonil ze po mnie jada wiec koncze na teraz. Pora udac sie na kolejny obiad. Niewiarygodne ile czlowiek moze zjesc 🙂
hej, hej przy niedzieli do urny wyborczej, ide wybierac…. „kolorowo”, choc nie jest to moj kolor ulubiony….
Witam wszystkich,
ta fontanna czekoladowa to podobno jakieś małe urządzenie o wyglądzie i działaniu takim jak wodna fontanna.Stoi takie coś na stole podczas supereleganckich bankietów i w tej spływającej czekoladzie macza się cząstki owoców. Nie widziałam tego,ale gdzieś o tym czytałam. Być może właśnie po takiej fontannie ocenia się,czy bankiet był należycie elegancki bankiet. Czego to ludzie nie wymyślą. Swoją drogą,gdyby dystrybutor fontanny wiedział,że Żabę interesują przetaki,to pewnie nie wygłupiłby się ze swoją ofertą.
Co do przygody telefonicznej Alicji,to przyznam,że w czymś takim nigdy się nie zetknęłam. Owszem, dzwonią do mnie z różnymi ofertami,ale zawsze spokojnie odmawiam i jest spokój. Ale też do tej pory nie dzwonił do mnie nikt z żadnej grupy inwestorów. Stwierdziłam też,że telefon stacjonarny służy wyłącznie do tego,aby dzwonili do mnie przedstawiciele różnych firm ze swoimi ofertami.
Do mnie nikt nie dzwoni 🙁
Na stacjonarny. Ale co to za telefon jak się abonamentu nie płaci. Pewnie dlatego nie dzwonią.
Nawet pizza hut o mnie nie pamięta. Jak w filmie.
Dziś przed południem pojechaliśmy do Sopotu.Nie byliśmy tam od czerwca,bo w sezonie Sopot jest zatłoczony jak hala targowa przed świętami. Wypiliśmy kawę w kawiarni w pobliżu Grand Hotelu, przy samej plaży, na świeżym powietrzu.Słoneczko grzało,morze spokojne jak jezioro,woda i niebo błękitne,spokojna muzyka,pieski spokojne,dzieci brak – istna sielanka.Zawsze kiedy tam jestem,patrzę na spadzisty dach Grand Hotelu i od razu przypomina mi się jeden z pierwszych odcinków „Stawki większej niż życie ” ,w którym Hans Kloss walczy na dachu tego hotelu z jakimś innym szpiegiem. Reżyser nie sprawdzał,jaki naprawdę jest hotelowy dach i bójka toczyła się na zupełnie płaskim dachu.Tak więc film sobie, realia sobie.
Okolice molo zmieniły się całkowicie. Budowa nowego Domu Zdrojowego i innych hoteli już zakończona. Wszystko wygląda bardzo imponująco. O architekturze nie wypowiadam się,bo za dobrze się na tym nie znam.
Po kawie poszliśmy na spacer alejką wzdłuż morza w stronę Gdyni. I tu bardzo miłe zaskoczenie,bo jest odzielna droga dla pieszych,dla rolkarzy i rowerzystów, a prowadzi aż do Gdyni-Orłowa.Jest ładnie wyłożona kostką,albo asfaltem/dla rolkarzy/,oznaczona,dosadzone są drzewka.Tu władzom Sopotu należy się pochwała. Mnóstwo osób w różnym wieku jeżdzi na rolkach i nikt nikomu nie przeszkadza.Naprawdę, udany był ten dzisiejszy wyjazd.
Dzień dobry. Krystyna ma rację – to jest właśnie coś takiego. Na Gali Paszportów „Polityki” taka fontanna jest największym przebojem już od paru lat 😆 Kawałki owoców nabija się na takie drewienka szaszłykowe i moczy w tej fontannie. Pychota. Ja sobie ulubiłam zwłaszcza ananas 😉
Do mnie do domu dzwonią z jednego wydawnictwa, które mi kiedyś sprzedało atlas, i jeszcze z jakiejś instytucji, która urządza pokazy wyrobów wełnianych 😯 Grzecznie odmawiam. Jeszcze na komórkę czasem dzwonią przedstawiciele mojej sieci, żeby zaproponować jakieś dodatkowe minuty, esemesy czy internet bezprzewodowy (kobita też namolna, mówię, że nie mam czasu z nią rozmawiać i że nie chcę tego internetu, bo koledzy mi odradzają, to ona ciągle pyta, dlaczego). Ale taka przygoda, jaka zdarzyła się Alicji, to już szczyt wszystkiego. Akwizycja groźbami – czegoś takiego to świat nie widział 😯 Polak potrafi 😈
Hej! Pojechaliśmy w końcu w te góry, ale dopiero po obiedzie. Za to nie byliśmy długo, bo jakie. dziwne kumulusy się nad nami zebrały, zagrzmiało kulka razy i spadł deszcz 🙁 Nie wróciliśmy jednak bez niczego, bo zebraliśmy ponad 3 litry czarnych jagód i litr czerwonych. Nasze nowo odkryte zagłębie jagodowe bardzo w tym roku wydajne. Teraz, jak opadają liście, widać jeszcze lepiej, ile jagód jest na krzakach 😎
Oj, podpadliśmy dzisiaj Francuzom 🙄 Sarkozy już się odgraża, niedobrze, oj niedobrze 🙁 Durna ta helwecka policja, aż sina 🙄 Teraz nie wiedzą, co z tym fantem zrobić 😯 Mało im było aresztować Kadafiego juniora w Genewie?
Od jakiegoś czasu proponuję Osobistemu rezygnację z telefonu stacjonarnego, bo abonament kosztuje co miesiąc ponad 25 Fr. a używany jest chyba tylko przez teściową, jak pilnuje kotów i zwołuje swoje przyjaciółki na (nasz) koniak 😉 Osobisty jest jednak konserwatywny i ufa solidności Swisscomu, tak więc telefon jest nadal. Dzwonią więc różni, a to niemiecka loteria, a to dostawca jaj z drugiego końca kantonu, a to firma produkująca środki na artretyzm czy inną podagrę, albo żarcie dla kotów w 10-kilowych opakowaniach… 🙄
Also, Alicjo, ostatni raz 🙄
Tarta Tatin
Formę do tarty posmarować obficie masłem i posypać cukrem. Jabłka lub gruszki obrać, poćwiartować, wyciąć gniazda nasienne i ułożyć dość ściśle na przygotowanej blaszce. Jeśli jabłka, to posypać też z wierzchu cukrem. Wstawić do piekarnika i karmelizować w temp. 180-200 st. przez ok. godzinę, aż owoce będą miękkie i przyrumienione od spodu, a ew. puszczony przez nie sok wyparuje. Formę z owocami wyjąć z pieca, przykryć odpowiednio dużym płatem ciasta francuskiego lub kruchego (nie słodkiego) podginając brzegi między owoce i blachę. Piec przez 20 minut w temp. 200 st. aż ciasto ładnie się przyrumieni. Po wyjęciu przykryć dużym talerzem lub paterą i odwrócić. Zdjąć blachę, gotowe. Podawać ciepłe z sosem waniliowym lub kulką lodów. Bez niczego też dobre 😉
Ilustrowany kurs tutaj:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/TarteTatin#
Miła Nemo. Oczywiście namów Osobistego (pozdrawiam) na wywalenie stacjonarnego! Zrobiliśmy to 2 lata temu i zaoszczędzamy $25.00 na miesiąc. W komórce można zastrzec akwizycje i reklamy. Jest taki specjalny numer i ma się swięty spokój (na dowolnie wybranym boku)
Metoda wcisku produktów na sile nie jest polskim wynalazkiem. Kiedys zatelefonowala jakas pani która jest w stanie wszystko zaoferowac i sprzedac od reki. Powiedzialem jej, ze w przyszlym roku organizuje zjazd kolezenski i chetnie kupilbym za gotówke, palac Schoenbrunn razem z parkiem. Pani chwilowo zamilkla a potem grzecznie zapytala dokad sie ona dodzwonila. Do domu dla psychicznie chorych bylych milionerów odpowiedzialem grzecznie. Wsród gosci bedzie cesarz Franciszek Józef i dobry wojak Szwejk.
Chwilowo nie mamy w ofercie odpowiedziala pani i przyjaznie zakonczylismy rozmowe.
Panie Lulku,
zapamiętam i wykorzystam 😀
Cichalu,
w stacjonarnym też mamy zastrzeżone: żadnych reklam i akwizycji, ale co z tego 🙄 A to nie zauważyli, a to dostali gotową listę klientów…
___
nie ma takiego numeru … 🙄
nie ma takiego numeru … 🙄
___
😆
morążku 13:11
egy, kettő, három
eins, zwei, drei
wy_pie_przaj
…
bądź
entliczek pentliczek,
na kogo wypadnie.
na tego benz / w garazu czeka /
😆
😆
arcadius kogo benc?
skoro wszystkie dziecki śpią to jeszcze coś naklepie
z cyklu yyc_a: polskie drogi
wcale to nie jest taka sielanka w Sopocie jak klepie tu krystyna o 17:o3
było to nie dalej jak w ubiegłym tygodniu, jak odwiedziłem 3miasto, a dokładnie, najsampierw Rewe, to taki wspaniały cypel nad zatoka, ta samą co i Sopot leży. Nie nad morzem. A następnie tak dla złapania klimatu wpadłem / dosłownie/ do Sopotu.
siadłem, jako człek przyzwyczajony do świeżego luftu na tarasie knajpki. Na zewnątrz. Licząc na to, ze przekreślony na czerwono papieros przyklejony na plastykowy obrusu pozwoli mi spokojnie pokontemplować.
No i co? Jak myślicie? Co nastąpiło?
Siadło ci toto bez pytania do stolika, na którym właśnie miały spocząć moje strudzone wodnym wysiłkiem kopyta. Dziwnie ubrana. Wysokie buty, długi płaszcz / jedno i drugie ze skóry w fioletowym kolorze/. Na to pod butami nie zwracałem uwagi, natomiast to pod płaszczem wskazywało na dobra robotę chirurga plus oczywiście nowoczesne technologie chemiczne.
Babsko, bo inaczej nie mogę toto określić wkłada do dzioba papierosa. Ogłąda się w koło. Przychodzi kelnerzyna i akurat tam, gdzie była graficzna naklejka # No Smoking # kładzie popielniczkę. A tej Q..wie podpala papierocha. wiem dokladnie kto i jak się ubiera 😆
Do cholery, to nie był znak po angielsku hebrajsku niemiecku czy kaszäbsku, którego zrozumieć nie można. Mało tego, kelner ten, Qtas przebrzydły, wyciąga łapsko z paczka papierosów w moja stronę.
Wystarczyło mi to w zupełności, by na ten zakątek planowa popatrzeć tylko w lusterku wstecznym mojego cara. Od dawna nie wszedł we mnie taki duch Polaka vollgas idioty. Nie straszne były mi tiry autobusy i kombajny. Ile fabryka dała, tyle grzałem na zachód. Błyskały się po drodze szaro zielone słupy w Wejherowie Lęborku i Słupsku. Po paru razach przestałem zwracać uwagę na przydrożnych pstrykaczy.
I tez żyję, czego i wam otwarcie, z całego serca życzę
arcadius w oczekiwaniu na jutrzejsze wiatry
dobrej nocy 😆
Kupilam dzisiaj na rynku na arterii 17-go czerwca stara stalowa foremke w ksztalcie zabki (ostrosc mi nie wychodzi)
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Zabka#5386230144174525618
oczywiscie z zamiarem dostarczenia ja do firmy Zabie blota na firmowe ciasteczka serwowane obok delicji maczanych w czekoladowej fontannie
Dziękuje za tekst w Polityce o bazarkach warszawskich.!!!
Trzeba koniecznei powołać partię obrony bazarków. Na Ursynowie, tzw bazar na dołku przy KEN, czynny głównie w soboty i niedziele: co do wyboru warzyw niech się schowają bazary włoskie! Z ostatniej soboty: mnóstwo (naprawdę) rodzajów sałat, ziół, maleńkie cukinie, kwiaty tychże, niesłychany wybór jabłek, gruszek, śliwek. A grzyby… Warzywa w wyborze niespotykanym na przereklamowanym wg mnie Szembeku. jajka „od szczęśliwych kur” biały pyszny ser. U sobotnich miłych państwa można kupić fantastyczne pieczenie jagnięce, cielęce, maleńkie surowe białe kiełbaski, specjalności ze wszystkich stron kraju. Świeże ryby. Dziesiątki sprzedawców, stoisk, mających swoich stałych klientów – wielbicieli. Bazarek kipi w weekendy, ale niestety na szybko kurczacycm się terenie. Zróbmy coś, zanim wyrośnie tam kolejna galeria.. Władze dzielnicy zupełnie nie rozumieją znaczenia takich obiektów dla jakości życia mieszkańców.
Fontanna czekoladowa na zamówienie (dowolny rozmiar):
http://www.schokolade-fondue.ch/index.php?seite=artikel&id=6
O, czekolada.. byly nalesniki z dzemem lub z czekolada. H. sie wyprowadza i juz nam smutno. szkoda, straszna szkoda.
w miedzyczasie szukamy ksiegarni online dla Amalii, by wypromowac w Polsce jej ksiazke, ktorej akcja sie toczy w PL. Dziadek Amalii byl Warszawiakiem, stad te wplywy
http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=100
Zabke chyba kupie. Jak juz mam tu sama siedziec, niech mi chociaz cos poplywa. A zabki zawsze lubilam 🙂
Ja się skaleczę! Chyba popytam co z tą fontanną, znaczy poproszę o ofertę. Wiadomościami się podzielę.
Może mi nie nawymyślają jak nie kupię?
Źródełko Szalone, żabki służa do kumkania raczej niż do pływania. Albo wchodzą na dabinkę jak ma padać. Znaczy rzekotki wchodzą.
To kto pływa żabką? 😯
Suszę śliwki i podżeram, takie dobre 😎
Żabka pływa klasycznym jak nie siedzi na drabince.
Alicja
Obudziłam sie o godzinie, która nie istnieje, więc idę dospać (tu ziewniecie szerokie).
Żabką pływają żabki, do cholery, logiczne, nie?!
Oraz ja, całkiem świetnie, od żabek się uczyłam.
ale sa i zabki plywajace 🙂
a kumkania zabek moge sluchac 🙂 lubie 🙂