Mimo że uczony, to pełen talentów
Nabyłem znowu książkę. A przecież znana anegdotka mówi o tym, ze po co komu nowa książka gdy w domu już ma jedną. Nie zważając na to przytargałem grube tomisko świetnego autora. Nazywa się Antoni Kroh i jest człowiekiem uczonym – etnografem. Całe życie pracował w muzeach i wykładał na wyższych uczelniach. Także pisał mądre naukowe dzieła. Ale, że jest też człekiem wielce utalentowanym i posiadającym poczucie humoru, to dał na to dowód pisząc dwie wspaniałe książki. Pierwsza to „Starorzecza” (Wyd.Iskry) – autobiografia w połączeniu z historią rodziny. Druga zaś zatytułowana nad wyraz atrakcyjnie „Sklep potrzeb kulturalnych po remoncie” ( Wyd. MG) – opowiada o dzieciństwie autora spędzonym w Bukowinie Tatrzańskiej, gdzie nauczył się podhalańskiej gwary i zaraził miłością do tamtejszej kultury. A dzięki temu, że żył ( i żyje nadal więc może wyda jeszcze parę podobnych dzieł) w ciekawych czasach, to i książki są niezwykle atrakcyjne.
Ta pierwsza jest (jak to na potomka rodu ziemiańskiego przystało) swoistym silva rerum. Nie całkiem chronologicznie zebranymi anegdotami prezentującymi historię Polski ( a w większej części PRL) widzianą oczyma dziecka i rozumianą zupełnie inaczej niż dziś obowiązująca linia zalecana zwłaszcza przez historyków zwalczających pomnik „czterech braci śpiących” wypychany spod Dworca Wileńskiego. Jest w tych zapiskach i bohaterstwo, i patriotyzm, i ubeckie więzienie, i kpina z tromtadracji, i inteligencja pracująca, i Melchior Wańkowicz, i …
W tej drugiej zaś autor dał upust swym etnograficznym pasjom zajmując się głównie góralszczyzną. A jest w tej dziedzinie wybitnym ekspertem.
Obie książki czyta się jednym ciurkiem. I to mimo ich pokaźnej grubości. Chwile oddechu czytelnik zyskuje tylko w momentach gdy (czasem) ociera łzy wzruszenia lub (znacznie częściej) rży śmiejąc się nieopanowanie z przytaczanych rodzinnych opowiastek.
Na dowód prawdziwości tych stwierdzeń przytoczę mały fragment ze świeżo wznowionej książki o góralszczyźnie
czyli ze „Sklepu potrzeb kulturalnych po remoncie”: „Lubiłem czytać, ale nie byle co. W Domu Ludowym była biblioteka gromadzka; poprosiłem panią, żeby mi wybrała coś dobrego o problemach młodzieży, dała mi świeżo wydaną, jeszcze nie rozciętą, powieść postępowego pisarza rosyjskiego F. Dostojewskiego pod tytułem Młodzik. To już był pięćdziesiąty piąty rok, szło nowe, książki Dostojewskiego właśnie zaczęły się ukazywać. (Rozumie się, że o autorze dowiedziałem się znacznie później). Siedziałem na miedzy i czytając, pasłem krowę Orłowskich, dumny i świadom ciążącej na mnie odpowiedzialności. Przechodził letnik, zagadnął uprzejmie, jak mi się pasie, czy mnie krowa słucha i co czytam. Więc mu wyjaśniłem, że płóno mi sie cyto, bo panowie nie dajom, ale jak jus, to cytom Dostojewskiego, straśne nudy. Pan się rozpromienił. – Nudzi cię Dostojewski? To świetnie! – Jak to, świetnie? – Bo to znaczy, że jesteś normalny. Zdenerwowałem się tak, że zapomniałem gwary i krzyknąłem warszawską polszczyzną: – Spokojna głowa że jestem normalny, to przecież oczywiste! – Och, to wcale nie jest takie oczywiste. Tak sobie powiedział i poszedł, a skutek taki, że do dziś nie przeczytałem w całości ani jednej powieści Dostojewskiego i pewnie tego nie uczynię.”
Kto się rozochocił i chce więcej Kroha to musi sam sobie poczytać, nie będę go wyręczał. Powiem tylko, że naprawdę warto!
Komentarze
Och, Antoni Kroh – człek by go łyżkami jadł!!! 😀
(Wielkimi drewnianymi warząchwiami też! ;))
PS, oczywiście, że do przodu, Panie Redaktorze! 🙂
I po co komu ten tytuł felietonu? Żeby dowartościować pozostałe na blogu „miernoty”?
Wpadłam w melancholię…Nie przeczytam, nie będę miała skąd pożyczyć, a chciałabym.
To w ogóle jest ciekawe; PRL nauczył chłopskie dzieci czytać, masowo kształcił, a przedtem rozpirzył kulturę mieszczańską i ziemiańską (o ile się dało). A te dzieciaki jak tylko nieco okrzepły w nowych rolach, nostalgicznie i zachłannie zatęskniły za dworkiem z kolumnami przy ganeczku, za palmą w salonie, za tytułami i sygnetami. Chłopskie wnuki kupować jęły fraki (co to dobrze leżą dopiero na trzecim pokoleniu). Dopiero co opowiadałyśmy sobie ze Starą Żabą o zabawnych (dla obserwatora) aspiracjach nowej klasy pieniężnej i o tym, że majątki ludzi, którym dzisiaj zazdroszczą, były w latach przed wojennych zadłużone po dachy i niejeden posesjonat odetchnął z ulgą, kiedy to „państwo” przejęło na siebie ich ziemię i długi. A lektura z pewnością interesująca.
Dzień dobry, czytałam „Starorzecza”, warto. Muszę wypożyczyć „Sklep potrzeb kulturalnych po remoncie” 🙂
Są tacy, co nie mają ani jednej książki i żyją.
Stara Żaba pozdrawia Blogowisko; właśnie szykuje się do wyjścia na mróz. Wczoraj w półbeczce, w której trzyma lekko podgrzaną wodę w stajni, znalazła pływającą, żywiutką żabkę. Pytam, czy wyłowiła ją? A Żaba na to „No, coś Ty! Będę żywe stworzenie wyrzucać na mróz?”. I tak duża Żaba człapie teraz do stajni, a mała siedzi w beczce.
http://www.pinterest.com/pin/88594317642264004/ 🙂
„…i niejeden posesjonat odetchnął z ulgą, kiedy to ?państwo? przejęło na siebie ich ziemię i długi.”
Nie tylko Pyreńko Roztomiła, nie tylko.
Byli nawet tacy, którym życie tak obrzydło, że z wdzięcznością przyjęli jego skrócenie za pomocą ludowej władzy.
Ech, nie ma to , jak „pomelancholizować” sobie troszeczkę i poczytać „Czterech pancernych”.
Młodsza kiedyś kupiła jabłkowo – pomarańczową przyprawę do kaczek i gęsi. Po co kupił taką przyprawę ktoś, kto nie przepada za ciemnym drobiem? Słoiczek stał sobie na półeczce, aż dzisiaj stara Pyra wzięła go, otworzyła, spróbowała tego, co w środku – i – posypałam z lekka tymi suszonymi jabłkami rybę, co to dzisiaj za obiad posłuży. Będzie mirun w przyprawie owocowej i tymianku do surówki z białej rzodkwi. O rezultatach doniosę.
O Szariku, piesku z lekka zapomniany! Per „Pyreńko” ma prawo się do mnie zwracać tylko Nisia. Ot, taka fanaberia starej Pyry, miernoty upartej, miłośniczki płk Janusza Przymanowskiego. On coś zrobił dla tego kraju, a TY?
Dzisiaj nareszcie odetchnęłam z ulgą i cieszę się,że jestem normalna, bo dla mnie Dostojewski też jest nudny 😉
Jolly Rogers
Po pierwsze primo ze Stasia naprawdę fajny chłopak 🙂
Po drugie primo,czy u Ciebie w domu też jest Osobisty Wędkarz?
Gratulujemy taaakich ryyyb !
Pyro -ciekawa jestem Twojej opinii o tej owocowej rybie.
Danuśka – chłopaczek JollyR – jak z pocztówki, ale to dawno wiedzieliśmy. Mnie najbardziej ciekawi z czego wykonane były dekoracje stołu. Warzywa? Jakie, żeby osiągnąć wielkość tych skrzydeł? I te kwiaty pomarańczowe – czy z marchewki, czy z dyni?Nigdy w życiu nie nauczę się tego, ale wiedzieć lubię.
Pyro (13:10),
jak to – co? Zaszczekał 🙄
U mnie -24C. Na śniadanie twaróg, rzodkiewka, szczypiorek. Twaróg robi za kromuchę, zawsze dobrze sprasowany, ale nie suchy. Na obiad jeszcze nie wiem co, na deser czereśnie prosto z Chile.
Dostojewskiego czytałam dawno temu, „Zbrodnia i kara” była chyba za moich czasów lekturą szkolną w ogólniaku.
Ostatnio przypomniałam sobie „Wzgórze błękitnego snu” Newerlego, tę książkę powinno się czytać w upalne dni, scenariusz za moim oknem akuratny do powieści.
p.s.Też lubię „Czterech pancernych…”, tak w wersji filmowej jak i książkowej.
Alicja, Ty to chyba musisz, skoro kochałaś się w Grigoriju!
Moim typem zdecydowanie był i jest Szarik. Oczywiście, nie ten tam, sprzed paru wpisów.
Pyreńko, dzięki!
Nisiu,
ja się nadal w Grigoriju kocham, tym współczesnym!
I osobiście mu miłość wieloletnią wyznałam, a on pocałował mię w rękę!
Łaskawa Pani Pyro,
Z przykrością donoszę, że w przeciwieństwie do płk Janusza Przymanowskiego, dla „tego” kraju, rozumiem: Kraju Rad, nie zrobiłem nic.
Alicjo, ja także lubię „Czterech Pancernych”, w przeciwieństwie do książek autorki, tej tam, sprzed paru wpisów.
Moje lubienie wzrasta im bardziej sobie popiję czerwonego winka.
No dobra – wraca stare hasło – nie karmić trolla!
Dzien dobry,
Dziekuje za dobre slowa, Stasio sie udal, przystojny po ojcu, rozumny po mamusi ;). A propos rozumu, zostal wybrany i zaproszony do kolka matematycznego dla szczegolnie uzdolnionych (!) (ma lat 8, 9 w lipcu, jest w czwartej klasie, rozwiazuje zadania na poziomie klasy szostej) – to chyba po dziadku imienniku i w dodatku talent do przedmiotow scislych jedno pokolenie przeskoczyl.
Pyro,
dekoracje byly spore od 30cm wysokosci w gore, a wyrzezbione z baklazanow, arbuzow, rzodkwi, rzepy, melonow bialych i miodowych, dyni, marchwi, kabaczkow i awokado. Cudenka niemozliwe.
Nie podobają mi się wieści ze świata. Nie chce mieć kolejnej Syrii tuż obok. Rzecz w tym, że tam jest bunt ale nie ma żadnej myśli politycznej na przyszłość. To kolejna, słynna „ruchawka” jak bunty chłopskie. Wiedzą czego nie chcą, nie wiedzą czego mogą chcieć i jak to uzyskać. Ryzykują własnym państwem, które mają po raz pierwszy i to od niedawna
Zawsze jestem pełna podziwu i uznania dla talentów matematycznych,
w które jakoś zupełnie opatrzność nie była uprzejma mnie wyposażyć.
Opatrzność zapomniała o mnie jeszcze w paru innych dziedzinach,ale dzisiaj,
przy piątku oraz przy tych minus 13oC jakoś jej wybaczę 😉
Skoro nie mogę rozwiązywać,ot tak mimochodem,zadań matematycznych to realizuję się w kuchni 😀
Dzisiaj zupa CEBULOWA!!!Chłop z domu,cebula do garnka 😉
Cebulowa wyszła genialnie,gdyby ktoś chciał to przepis odstąpię za friko.
Pyro-dzięki za ten ukraiński komentarz.
Może wcale nie chcą go mieć, w pewnym procencie przynajmniej.
Danuśka, dawaj tę cebulową!
😆
A propos literatury, każdy czyta to, co lubi, a jak nie lubi, to nie czyta. Czy wszyscy muszą czytać? Nie muszą.
W Kanadzie tragedia.
Wczoraj zapalił się dom seniorów w prov. Quebec. Płonął jak pochodnia, 3 osoby nie żyją, 30 osób się do tej pory nie doliczono. Tylko 6 osób tam zamieszkujących mogło się poruszać o własnych siłach.
Niedaleko mnie budują dosyć spory dom dla seniorów, chyba 3 piętra, nie liczyłam. Cała konstrukcja, a jakże, z drewna. Kto w dzisiejszych czasach stawia takie przybytki z drewna? Owszem, zraszacze włączają się automatycznie, ale czy to jest dobre zabezpieczenie w takich miejscach? Wątpię.
Mój dom jest drewniany, ale to jest parterowa, mała chatka, skok przez okno nie grozi niczym więcej, niż nabiciem sobie guza w najgorszym wypadku…
http://cnews.canoe.ca/CNEWS/Microgalleries/2014/01/23/21418981.html#1
Alicjo, koszmarny pożar. Informacje na ten temat były już w naszej telewizji. Też nie mogę pojąć, jak można budować tak duże domy z drewna.
Danusiu, o przepis też się uśmiechnę 🙂
Rosjanie też budują z drewna i też płoną, jak zapałki. Jeszcze rozumiem, jeżeli to budynek odziedziczony po poprzednikach, ale budować od zera? Dla ludzi niechodzących? Brak wyobraźni. No, to głupie gadanie o „gender” trafiło na chory umysł: facet z 2 m prętem specjalnie włamał się do kościoła św. Wojciecha w Krakowie, żeby zaatakować obraz Madonny. Ubzdurało się biedakowi, że to nierządnica. Swego czasu inny nawiedzony wybrał się mordować PIS. Głupie gadanie wcześniej, czy później trafia na swojego wariata.
Danuśka – moja ryba była dosyć smaczna ale na kolana nie powałała. Żeby całość zharmonizować do rzodkwi dałam kilka kawałków pomarańczy i sporo pieprzu, a łyżeczkę greckiego jogurtu dopiero na talerzu.
Alicja, nie przejmuj się. Ja się już przyzwyczaiłam do tego, że kiedy jakiś anonim chce mi odważnie i bez powodu dokopać, pisze coś niemiłego o moich książkach.
Małgosiu,
przepisy na to pozwalają, bo tutaj o dzikim budownictwie mowy nie ma, a już zwłaszcza jeśli chodzi o takie placówki. Może komuś z rządzących da to do myślenia, że czas zmienić przepisy?
U mnie -8C i sypie gęsty śnieg.
Mrusia mnie nienawidzi, bo miałam dzień odkurzający, ona by najchętniej w mysią dziurę wtedy. Mogłam ją do piwnicy wpuścić na ten czas, na drugi raz to zrobię, chociaż pod moją drewnianą podłogą nie ma żadnej izolacji, i tak będzie słyszała ryk odkurzacza.
Tłumaczyłam, że gdyby nie „koty” jej sierści (sporo tego), nie musiałabym tak często odkurzać. Niestety, nie wydaje mi się, aby okazała zrozumienie. Czy ona myśli, że ja uwielbiam latać z ryczącą maszyną?!
A Rumik mnie kocha, bo dostał pustą butelkę po wodzie Żywiec (dużą). Chłopczyna uwielbia rozpracowywać zakrętki.
W sprawie cebulowej muszę najpierw napisać wstęp:
otóż kilka lat temu odwiedzili nas przyjaciele Osobistego Wędkarza i spędzali z nami również oraz między innymi noc sylwestrową.Byli to zwyczajni Francuzi,co lubią i jadają cebulę 😉 na co dzień i od święta.Nad ranem podali balowemu towarzystwu swoją ulubioną zupę cebulową.Zatem teraz przepis na cebulową rodem z St Etienne:
-4 piękne cebule pokroić w piórka,plasterki,czy jak tam Wam pasuje
-zeszklić na oliwie,maśle,albo co kto lubi.Ja zeszkliłam dwie białe,słodkie cebule i dwie zwykłe na maśle klarowanym z dodatkiem paru słusznych kropli oliwy.
-cebulowe towarzystwo podlać białym,wytrawnym winem-ok.1/2 butelki.
Jeśli wlejecie trochę więcej to nie szkodzi.Przy okazji oczywiście warto spróbować owo wino,żeby wiedzieć,co wlewamy do naszej zupy 🙂
-dolać dobrą szklankę wody i wrzucić kostkę rosołową.W dzisiejszych czasach są do kupienia kostki na naturalnych składnikach:
http://alma24.pl/produkt/142557131/kostka-rosolowa-warzywna-bio
-chwilę wszystko pogotować na niewielkim ogniu
-dodać łyżkę bułki tartej przyrumienionej uprzednio na patelni
-zmiskować,ale nie do końca,tak by pozostawić przynajmniej połowę cebuli we nienaruszonych piórach,tudzież talarkach czy innych kawałkach
-podawać z utartym żółym serem takim,co ma swój z lekka ostry charakterek
Moja panienka zajmuje się rozpruwaniem obu kanap w saloniiku. Pazurki sobie tam piłuje, mimo że Jerzor przycina jej w odpowiednim czasie i mimo, że panienka posiada stosowną drapaczkę.
Ona nie chce stosownej, jej podobają się narożniki kanap! Rozpracowała już dwa, do wnętrzności.
Jerzor wielkodusznie powiedział – się kupi nowe!
Trzeba jakieś pancerne tym razem wybrać, albo co pół roku zmiana dekoracji 🙄
Kiedyś ugotuję. Normalnie gotuję na maśle i rosole, i daję mnóstwo małych grzanek
Nisiu – Radzio mnie nie kocha. Butelkę rozgryzł już przed południem, a wstrętne baby innych mu nie chcą dać – twierdzą, że pełne. Kiedyś panicznie bał się odkurzacza, teraz na niego szczeka (bo duży i warczy na niego) ale nad rzuconą w korytarzu rurą odkurzaczową nie przejdzie za Chiny ludowe, trzeba mu z drogi odsunąć. Dopiero kiedy odkurzacz znika za szafą, pies oddycha swobodnie.
Nisiu-z tymi butelkami to coś jest na rzeczy.
Nasz pies uwielbia zabawę ze zgniecionymi butelkami po wodzie mineralnej.
Na odgłos zgniatania przybiega z drugiego końca mieszkania.
No proszę,nawet się zrymowało 🙂
Danuśka – w „Kucharzu wielkopolskim” (1904) są 3 przepisy na sandacza, z tego dwa bardzo obiecujące. Niestety – albo masz Wędkarza, albo zbankrutujesz. To są przepisy na duże ryby, ale wyglądają…że by się chciało….
Wpisałam zupę Danuśki do /Przepisy/Zupy i zauważyłam, że Nirrod też kiedyś podała przepis. Trochę inny, ale też wygląda smakowicie. Ojej, zgłodniałam!
Wróciłem z mroźnego spaceru / – 16/. Po drodze kilka migawek z lubelskiej Starówki.
https://plus.google.com/photos/111628522190938769684/albums/5972570063286266929
Trochę nalewki i doczytam Was 🙂
U nas po całonocnych tańcach i swawolach podaje się żurek,Francuzi nad ranem proponują cebulową,Co kraj to obyczaj.
Co stół to inna,ale niewątpliwie słuszna zupa 😀
Zadzwoniła Żaba z taką wiadomością (od eksperta walutowego)
– 1 mln dolarów w 100 $ nominałach waży 10 kg, ergo:
– 15 mln waŻy 150 kg
Ten pan się cieszy, że mamy takich mocarnych dyplomatów,, którzy w 2 kartonach te 150 kg do III RP wtaszczyli na własnym grzbiecie.
Irku-dzięki,lubię Twoje zdjęcia.
Nowy-a gdzie Twoje fotograficzne migawki?
Przecież wiesz,że też je lubimy i bardzo chętnie oglądamy.
Irku – ja zza szyby i z Twoich fotek. Mnie tyle wystarczy, a jutro trzeba będzie wyjść…br…
http://youtu.be/LEerxqJLmME
na dzisiejszytemat, na jutrzejszy wieczór, na dobranoc
Coś haczy więc na oficjalnym blogu .Andrusa jest tekst i dobre wykonanie http://arturandrus.bloog.pl/id,339040063,title,Szalona-Krewetka,index.html?smoybbtticaid=61214f
Piękny jest wieczorny Lublin Irka 🙂
„Chorągiewka na dachu śpiewa,
bladej gwiazdy wypełza pająk.
Latarnie w czarnych drzewach,
kołyszących się, mrugają.
Ciepła woń płynie z piekarń,
a cisza z zamkniętych bram.
Gdyby pies na dalekim przedmieściu nie szczekał,
byłbyś – jak nigdy – sam.
Sam, może jeszcze z rzeczułką,
której nie słychać,
choć w taką jasną noc z lazuru
i ona – niebios kochanka –
od zmierzchu aż do ranka
na pewno wzdycha
wśród murów…”
„Dobranoc miasto stare, dobranoc. Drogi białe wychodzą
stąd na północ, zwężają się ścieżyny, ścieżyny rozlewają
się w drobne strużki steczek. Wędrowiec jest już tylko
ciemnym punkcikiem na jednej z nich.
Zniknął za wzgórzem.
Dobranoc, miasto,
dobranoc…”
Józef Czechowicz
http://www.dsh.waw.pl/pl/3_2036
Żurek, albo czysty barszcz czerwony.
Na żurek i wszelkie wspaniałe soki (poimprezowo przeważnie, ale niekoniecznie) chodziło się do baru „Witaminka” (Rynek we Wrocławiu). Wspominam lata wczesne 70-te i później. No i obowiązkowo bar Miś na Kuźniczej – pierogi!!!
Irek – Dzięki za Lublin, piękny, nawet uważam, że mogłoby być dużo więcej 🙂
Danuśka – dzisiaj nie mam żadnych ciekawych fotek, ale niedługo postaram się coś wrzucic! Słowo harcerza.
Słonecznie, mroźno, wietrznie. Noc spędziłam oczywiście z Bardotką w barze „Szalona krewetka”, o czym informuję z zadowoleniem.
Słonecznie,mroźno,bezwietrznie 🙂
Przy -15oC wystarczy półgodzinny spacer z psem,by mocno szczypały policzki.
Zabieram się za rozbieranie choinki.Bardzo mi jej żal w tym roku,bo nie zgubiła ANI JEDNEJ
igły i prezentuje się nadal doskonale.
W planach szarlotka albo placki z jabłkami,bo jest trochę jabłek do zagospodarowania.
Irku, piękne zdjęcia, byłam w Trybunalskiej wczoraj ale z powodu zimna specjalnie nie podziwiałam uroków Starego Miasta 🙂
Nowy, może niezbyt miły temat ale takie rzeczy w Lublinie mają miejsce
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,15331331,Syn_znanego_profesora_z_UMCS_wpadl_na_goracym_uczynku.html#LokLubTxt
Marzeno – to jest wszędzi. Poznań jest niby bardziej europejski, uładzony, ale i tak…Są dwa stare (XVI i XVIIw) kościoły, obydwa oparte na anty – żydowskich mitach (pw Bożego Ciała i Serca Jezusowego) Nie byłoby sprawy, bo historii nie da się odczarować, gdyby nie tzw „dobre chęci”. W jednym z nich są doskonale zachowane freski obrazujące całą historię profanowania Hostii przez Żydów, zbrodni i kary. Kilkadziesiąt lat temu powieszono tablicę wyjaśniającą całą mitologię z tym związaną, kontekst historyczny itp. Teraz awantura wybuchła, bo tablicę tak powieszono, że jest niewidoczna i biedne, katolickie dziatki widzą freski, a nie widzą „korekty”
Witam w ten mroźny dzionek.
Wieś już spała.Dawno pogasły okna i ucichł skrzyp zamykanych drzwi.Tylko księżyc toczył się leniwie po granatowym niebie i przeglądał się w szybach.I właśnie wtedy,o tej późnej godzinie zaczęły się dziać dziwne rzeczy przy Starym Dębie.Snuły się tam jakieś cienie i rozlegały się jakieś przyciszone głosy.Nikt z ludzi jednak by tych głosów nie zrozumiał,bo to były psie głosy.
-Mówię wam,że nie przyjdzie – powtarzał już po raz trzeci Burek Kowalskich.
Gardzi nami.Złapał jastrzębia,a my co? Nawet starego wróbla trudno nam przydybać.
Mówię wam, że nie przyjdzie.Co ty na to,Azor?
Azor,który chodził niespokojnie tam i z powrotem,zatrzymał się.
– Zaprosiłem go,jak kazaliście,na małe spotkanie towarzyskie i zaproszenie przyjął.
Powiedział:”Bardzo mi miło,z przyjemnością przyjdę”.Nic więcej nie mogę wam powiedzieć.
– Musi z dobrej rodziny pochodzić,skoro ci tak ładnie powiedział – zauważył z przekąsem Ciapa,który nie cieszył się zbyt dobrą opinią w psich kołach towarzyskich.
– Ciekaw jestem czy będzie mocno ogona zadzierał? – zamyślił się Reks.
– Mówią,że z miasta przyjechał…Przerwał mu Zbój:- E,tam zaraz z miasta!Przyjedzie taki z byle jakiej Kociej Wólki i udaje mieszczucha,Znamy się na takich…..cdn.
Chce się odnieść do wpisu PYRY,coś słabo znasz Poznań, w Poznaniu jest dużo więcej
kościołów i to starszych jak piszesz,choćby katedra z XIV-XV w.A bardzo blisko znajduje się drewniany kościół zbudowany bez użycia gwoździ,drugi taki znajduje się w Karpaczu jest to św.Wang.Pozdrawiam Ryszard J.B.
Pyro,
co to znaczy „kościół oparty na anty ? żydowskich mitach”? 🙄
jAGODA – NIEPRECYZYJNE MOJE WYRAŻENIE – TE DWA KOŚCIOŁY BYŁY ERYGOWANE w miejscu domniemanych „zbrodni przeciwko Najświętszemu sakramentowi”, jak to pisały dawne przewodniki. Tak samo dobry mit założycielski, jak i dziesiątki innych. Te miały właśnie silny rys anty-żydowski. To tyle.
Dziadku 009 – przecież nie pisałam o najstarszych, tylko o starych. Jeżeli budynek ma 400 albo 300 lat, to jest stary.
Marzena,
Dzięki.
Na szczęście nie wszyscy z Lublina są tacy jak profesor i jego synalek. Mój wieloletni pobyt w zlepku narodów jakim są Stany nauczył mnie wielkiej tolerancji dla innych nacji, kolorów, języków, kultur, w tym oczywiście dla Żydów. Będąc w Kraju często widzę, że wielu naszym Rodakom taka lekcja by się przydała. Widziałem na warszawskiej Starówce łysego usiłującego bić Cygankę i wyzywającego ją od brudasów, na szczęście było sporo ludzi i poszedł gdzieś ze swoją agresją. A gdyby nie było nikogo…
Miło mi, że o mnie zawsze pamiętasz!
Dzisiaj wieczorem wybywam na dni kilka, ale wkrótce wracam.
Do kiedyś 🙂
Zwracam honor PYRO,ale mimo wszystko odwiedź kościół w Krzesinach.Pozdrawiam,miłej niedzieli.
Dziadku – znam krzesiński, wolę ten w sąsiedniej Głuszynie Kościelnej.
Danuśka,
szkoda wyrzucać taką porządną choinkę, ale cóż robić . Ja nie mam takiego problemu, bo moje drzewko cały czas stoi za oknem na tarasie. A że okno sięga do podłogi, więc oświetlona choinka wyglądała pięknie. Dziś jednak lampki i ozdoby zostały zdjęte, sama choinka odsunięta, ale będzie stała aż do wiosny. Wszystkie domowe ozdoby świąteczne powędrowały na strych.
Mróz mocno trzyma i na dłuższe spacery nie bardzo mam ochotę. Jutro w zależności od pogody mamy zamiar jechać do Pucka i tam zjeść jakąś rybę, albo wybrać się do kina na ” Sierpień w hrabstwie Osage”.
Bardzo podobały mi się telewizyjne wypowiedzi mieszkańców Białegostoku, gdzie w nocy z czwartku na piątek było najzimniej w kraju/ chyba – 29 st. C/ – nikt nie skarżył na zimno, traktując je jako normalne zjawisko o tej porze roku, ale wszyscy ubrani byli bardzo ciepło, także w rzadko widywane już kożuchy i futrzane czapki. Dziennikarka nie znalazła nikogo narzekającego.
Pyro,
co do bardziej europejskiego charakteru Poznania to bym się spierała. Szczególnie po ostatnich listach Akademickiego Klubu Obywatelskiego, gdzie tylu niby wykształconych ludzi podpisuje się pod idiotyzmami strasznymi. Raz można uznać za wypadek przy pracy ale następne ?
Katolickie biedne dziatki widza freski, za to dwurzanie widza wszystko. Przed towarzyszami z kumitetu nic sie nie ukryje.
W Warszawie bija Cyganow, za to z Paryza ich poprostu wyrzucono do Rumunii a ich tabor z ziemia zrownaly buldozery. Prasa francuska zareagowala bardzo ostro potepiajac Wegrow i Slowakow za ich antcyganskie postepowanie. Problem cyganow we Francji zopstal w ten sposob ostatecznie rozwiazany.
W Meksyku grupa Meksykanow zgwalcila 4 Hiszpanki i skatowala ich mezow. Co Hiszpanie rozbili w Meksyku moze ktos spytac. Spedzali wakacje w wynajetej niedaleko Acapulco willi. To byla ich cala wina. Odwiedzila ich banda wspanialych i jakzesz uduchowionych Meksykanow (tych ktorych jak wiemy w Polsce katuja na plazach).
W W. Brytanii premier Cameron codziennie niemal wydaje oswiadczenia dyskryminujace obywateli Wschodniej Europy oraz Cyganow. Prasa zareagowala ostro piszac o USA i jej imperlialistycznej polityce i wysuwajac kandydature Snowdena do pokojowej nagrody Nobla.
Wiemy, ze polskie obozy koncentracyjne o ktorych periodycznie rozpisuje sie prasa swiatowa wyrosly na antyzydowskich sentymentach Polakow, ktorzy te sentymenty wypijaja z mlekiem matki bo jak wiadomo w Polsce matki jeszcze karmia piersia w przeciwienstwie do postepowego Zachodu gdzie mozna tylko z butelki (i moze to jest problem).
Plotki o 2 milionach pomarlych z glodu w KRLD sa tylko tym: plotkami. Towarzysz KJU to potwierdzil wiec watpliwosci zadnych nie ma. Polnocna Korea po raz kolejny zlozyla oferte rozmow. Nie wiadomo z kim i o czym ale wiadomo, ze imperialistyczne USA zrzucily bombe na Nagasaki. Na Placu Czerwonym bez zmian. Lenin wiecznie zywy. Cdn.
Ach, zapomnialem, przeciez tutaj sie nie pisuje o polityce… oj skleroza. Dawno juz nie bylo porannego apelu. Czas najwyzszy. O jedzeniu napisze u red. Pas-senta.
Pozdrawiam wszystkich tolerancyjnych. Tolerancyjni narodow swiata laczcie sie.
Mam dzisiaj wyjatkowy humor i nawet dieta gotuj sie nie zepsula go 🙂 🙂
Najchetniej pojechalbym do Pucka na rybe (calkiem powanie) 🙂
Duże M. Myśmy już nie raz o tym dyskutowali. Ich jest ok 140 osób (w tym część z „importu) – w tak dużym środowisku zawsze się mogą głupcy trafić. Głupiec w jednej dziedzinie, może być całkiem rozumną osobą w innej. Mamy takie dwie grupy – obśmiane AKO i tzw „pożyteczni idioci” – też ok 40 szacownych osób. Ci z kolei dbają o tradycję: to im zawdzięczamy paskudne pomniki i inicjatywy następnych, Na dodatek są operatywni i skuteczni. Jedną z głównych postaci jest b.wojewoda i senator – Łęcki. Ogromnie zasłużony autor przewodników turystycznych. Pytanie – co zrobić, żeby znowu pisał przewodniki i przestał stawiać pomniki? Nasze środowisko akademickie nie jest jedyne w kraju; w końcu Kraków ma akademicki Klub Wspierania Radia Maryja.
Pyro,
dziękuję, nie wiedziałam. Nie mieli biedacy dżendera 😉
Duże M.,
znam niektóre z tych osób z AKO. Problem w tym, że wielu z nich wcale na uczelni nie pracuje. Kiedyś zdobyli tytuł, życie im się nie ułożyło i tyle. Ot, folklor na uczelnianej łączce.
Danuśka,
Jagodowy, na Morzu Koralowym, czyli de facto na Pacyfiku łowił ryby 40 km. od brzegu. Miał na haczyku rekina, ale pan kapitan kutra uznał, że to on lepiej nadaje się do wyciągnięcia rekina i rekin się urwał. Być może Jagodowemu też by się urwał, ale może się chwalić, że on go miał na haczyku 😆
Razem z kolegą przywieźli z tej wyprawy ponad 20 kg ryb 😯
Ale tamten klub nie wydaje takich mądrych apeli 🙂 A któryś z ostatnich listów podpisało w Poznaniu chyba ponad 300 osób, więc tendencja jest rosnąca. 🙂 A osoby z importu mieszkające i pracujące w Poznaniu to też chyba miejscowi już? Problem właśnie w tym, że rozumny pewnie nawet bardzo np. chemik wypowiada się zgodnie z bardzo popularną ostatnio zasadą „nie znam się więc się wypowiem”, o czymkolwiek bo jam profesor czy dr hab. Ale nijak się to ma większej „europejskości” Poznania względem Lublina czy innego miasta.
Wchodzę pod stół bo racje ma yyc – red. D.P. czy J.P. z tym tematem 🙂
Pomysł z rybą w Pucku popieram. Pamiętam fantastyczny klimatu miasteczka jak w „Nad rzeką której nie ma” miejscowość, może Krystyna zrobi parę zdjęć ?
Wiecie co? Przy wszystkich pyrowatych śmiesznostkach i dziwactwach, naprawdę lubię swoje miasto m.in za sporą porcję samoorganizacji i zdrowego rozsądku. Młodzież poznańska uruchomiła stronę na fb „Gdzie w Poznaniu najszybciej dostaniesz po ryju”. I młodzi zaczęli wpisywać zaczepki, drobne rabunki, bójki, zaczepianie dziewcząt – ku przestrodze – wychodzisz? Sprawdź okolice. To są pozorne drobiazgi, z którymi się do prokuratury nie lata, ale już po kilkunastu dniach strona znalazła się pod okiem policji, policja nanosi zdarzenia na plan miasta i zaczyna taki rejon częściej patrolować. Wynik? Po 6 tygodniach od założenia strony wyczyszczone 2 enklawy i kilkanaście ulic.
Jagodo,
masz rację. Znam kilka osób z listy 🙂 Ale to nie chodzi o ich urojone czy nie osiągnięcia naukowe, ale o to że piszę się później – naukowcy z Poznania i ciemny cień ciemnej masy pada np. na Ciebie 🙂 W moim środowisku już sobie żartują 🙂 🙂
U mnie dzisiaj jak zwykle od tygodni, zawieja i zamiecia oraz mróz 🙄
Wczoraj zrobiłam majonez pomarańczowy, składniki na oko, użyłam 3 kopiate łyżki majonezu „kupnego”, a soku i tartej skórki po uważaniu. Sprawozdam potem.
Teraz się zastanawiam, czy tej soli po prostu nie upiec w piekarniku, bo jakoś smażenie na oleju czy czymkolwiek kłóci mi się z użyciem tego sosu. Do roboty jeszcze ze 4 godziny, jak kto ma pomysł, to niech rzuci na sieć.
Wiesz Pyro w uproszczeniu zawsze postrzegałam Poznań jako bardzo „porządne” miasto, wiem wiem, ale to takie uproszczenie z mojej strony, miasto na które patrzyłam przez wspomnienia męża , jego kilkuletniego pobytu w tym mieście no i zawsze stereotypy, porządek, ład itd. i jakiś czas temu gdy znowu zaczęto przypominać sprawę pewnego dyrygenta i swoistą zmowę milczenia urzędników, ludzi, rodziców to pomyślałam, że to nie chodzi z jakiego miasta pochodzimy tylko oczywiście jakimi ludźmi jesteśmy.Oczywiście to nie żaden zarzut tylko takie tam wolne przemyślenia. Pozdrawiam Ciebie i Poznań 🙂
yyc,
🙂
Duze M weszla pod stol, a ja pojde jeszcze nizej – do piwnicy.
Chcialam sie pochwalic, ze kupilam wysmienita musztarde francuska. Ale sie nie pochwale, ze w opakowaniu sa 4 male sloiczki. Kazdy o innym smaku. Na opakowaniu jest napis Mustard Miscellany, A Meditation of Dijon.
Kazde „miscalleany” to Provencal Mustard, Blackcurrant Mustard, Chablis Mustard, Basil Mustard. Nie pochwale sie, ze juz otworzylam Provencal Mustard I jest bardzo dobra.
A teraz ide do piwnicy, bo tam sa butelki wina.
Ależ tak, Marzeno. Poznań ma także coś z zapyziałej prowincji. Byle na „ojców” cień nie padł publiczny. Ci sami ludzie bronili własnym nazwiskiem Paetza i będą do końca i do śmieszności bronić osoby otoczone swoistym nimbem (nie będzie cham pluł na naszych) Coś w tym jest. Na szczęście tu są różne środowiska i różne hierarchie.
Orca,
poradź Alicji z solą – pieczona czy smażona do majonezu pomarańczowego ?
Okoliczności pogody sprzed chwili (12:41):
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1989.JPG
Temperatura -4C
Alicjo pamietasz tego nieszczęsnego rekina upieczonego w tosterze? Upieczony był OK, ale sam w sobie jakiś paskudny. To był pierwszy i ostatni rekin w tej kuchni. Piszę w tej, bo w Bułgarii piekliśmy albo wędzili filety z tamtejszych rekinków „psich” lub „kocich” „file od akuła – tak się nazywał.Piecz w folii aluminiowej.
Cichalu – wysłuchałeś „Szalonej krewetki”? Dawno już żaden dowcip absurdalny nie wprawił mnie w tak szampański humor.
Alicjo, kiedys Gospodarz podal doskonaly przepis na sole. Poszukaj. To juz oficjalne, nasz prezydent jest wolnego stanu.
Alicjo, przepis ukazal sie 06 – 10 – 2007 r. Znalazlam kartke z przedrukiem.
Zimowe biżuterie dla Wszystkich 😉
https://plus.google.com/photos/111628522190938769684/albums/5972904456190657425?banner=pwa
Elap,
ja te przepisy znam i ponieważ sola często gości na naszym stole, stosuje różne przepisy, chociaż najbardziej lubię dyżurne+ lekutka otoczka z mąki i usmażone.
Teraz chodzi mi o bardzo neutralna solę, bo gwiazdą ma być sos pomarańczowy.
Zdecydowałam, że ją upiekę w piekarniku bez niczego, a potem każdy na talerzu sobie usosi, ile wola.
Niestety Pyreńko! (czy mam na TO kopyrajt?)
Bezczelny komputer mi mówi: The uploader has not made this video available in your country.
I wiz do naszego sojusznika też nie mamy…
Cóż – miło już było.
Schować się w piwnicy to mało, po wpisie z Alberty o 17.05 – i nie tylko po tymze
Wszyscy jakoś się tylko chowamy.
Atmosfera na tym blogu już mi dawno nie odpowiada.
Pepe! Nigdzie się nie chowaj. Nie ma absolutnie powodu! Jak wszyscy zaczniemy się krygować, to zostanie tylko smutek. Więcej luzu.
Uważam, że ostatnio bardzo sie uspokoiło i tylko trolle mieszają, ale nie dajmy się zwariować!
Niestety, Panie Kapitanie masz Pan rację. Niektóre trolle to nawet Nemo wygryzły.
Pepe, głowa do góry. I jedz kapuściankę.
Oj Cichalu, gdybym Cię nie doświadczył jaknajbardziej cieleśnie, to bym teraz dywagował: jaki on?
Fakt taki, że wkierunku Szwajcarii, można by Ciebie było ewentualnie nie zrozumierć.
A szkoda tego.
Skoro zacząłem muszę dodać.
Nerwowało Cię, że Tobie dokładała? Czy uważałeś bardziej, że się w ogóle jakoś wymądrza?
Mnie nie przeszkadało, że baba nadwyraz gramotna nader szybko przekłuwała baloniki. Fakt może, że nie mogła inaczej.
Brak mi tu jej jakoś.
Pepegor, czy Ty jesteś taki naiwny, czy naiwnego zgrywasz?
A widziałeś dwa grzybki w barszczu?
No widzisz, może i widzialeś, ale one się „gryzły”.
Chopy! Pozdrowienia od Żaby. Właśnie skończyłyśmy konferencję. Cichalu – czy możesz Żabie wysłać nr telefonu do Nowego? Bo ona chce dzwonić
Duze M,
W odpowiedzi na Twoja prosbe dla Alicji. Ja lubie ryby pieczone lub surowe. Za smazonymi nie przepadam.
Wydaje mi sie, ze regula jest taka sama ze wszystkimi rybami. Ryba nie moze byc pieczona/smazona zbyt dlugo. Wtedy jest sucha I bez smaku.
Wiele lat temu pewien Japonczyk powiedzial – wy Amerykanie dodajecie rozne przyprawy do ryb I w rezultacie niszczycie ich naturalny smak. Mial racje. Ale to bylo dawno temu I dotyczylo terenow kraju, gdzie dostep do ryb jest uzalezniony od transportu.
Mam nadzieje, ze moja odpowiedz pomaga.
O majonezie pomaranczowym dowiedzialam sie od znajomej w Tokyo. Misako byla zaproszona na wesele. Ubrala sie w kimono I poszla.
Napisala o marynowanym lososiu podanym z pomaranczowym majonezem, ktory byl jednym z dan podczas uroczystoci.
Juz wybralam wino na dzisiejszy wieczor z zasobow w piwnicy. Jest to wino amerykanskie. 🙂
Duze M wylaz spod stolu bo zobaczysz tam cos czego moze nie powinnas. Nie Ty zaczynasz tematy i nie Ty pouczasz co wolno a czego nie 🙂
Idz z Orca do piwnicy, mam nadzieje, ze ma wystarczajacy zapas dla dwoch uroczych
dziewczyn spod stolu. Jak ja znam to i wedzonego lososia ma. Tylko co Wy potem bedzie tu wypisywaly to az sie boje pomyslec 🙂 🙂
Ciekawe co to za Alberta wypisywala o piatej po poludniu? 🙂
Tak, pamietam baloniki, jak zartownisie brali kondony, napelniali woda i na glowy dziwczyn zrzucali z drugiego pietra. Zabawa na calego byla jak taki balonik pekal na glowie. Smigus Dyngus wszechczasow. Tylke te dziewczyny sie jakos nie smialy. No, ale co mnie to w koncu obchodzilo.
A ja Orco wlasnie popijam poludniowo afrykanskie. Two Oceans, Shiraz Cabernet Sauvignon, Western Cape, 2011. Mile lagodne i ma ulotne nutki dwoch oceanow. Nie wiem czy bardziej wieje od Indyjskiego czy Atlantyku.
Orca,
z surowymi rybami miałabym problem tutaj, bo „daleko od szosy”. Nie wiem, na ile tak zwana świeża ryba w sklepie jest świeża, a w sklepie są tylko ryby morskie, nie z jeziora, które mam tuż pod nosem.
Pepe,
długo Cię tu nie było, a jak się odezwałeś, to skrytykowałeś „atmosferę”. Podglądasz, nie uczestniczysz, ale krytykować – czemu nie. Myślę, że to nie jest fair, tym samym wpisujesz się w grono anonimów, które tu od czasu do czasu wpadają i utyskują. Przykro.
Dzieki Orca,
chodziło mi właśnie o to z czym Ty jadłaś bo nie pamiętałam. Jakoś mi też się nie widziała ta ryba smażona z majonezem ( w przeciwieństwie do pieczonej ) ale nigdy nie wiadomo 🙂 Jakiś czas temu widziałam gdzieś przepis chyba na kurczaka pieczonego w majonezie – podobno pyszny.
Ja tez zastanawiałam się co za Alberta 🙂
A na wieczór tylko wiśnie z nalewki mróz i żadnego wina 🙁 .
Nie potrafie opisywac smaku wina w ten sposob.
Plantatorzy z polnocnej CA, OR i WA juz optymistycznie zapowiadaja rocznik 2012. Musze wrocic do piwnicy z Duza M i wydac obiektywna opinie.
Z Calgary poznalam kiedys przypadkowo dziennikarke z tamtejszej gazety. Nie pamietam nazwy gazety i nie pamietam imienia dziennikarki.
W restauracji Orso w Anchorage na Alasce zaprosilismy ja do naszego stolu. Mary (tak ja nazwe) urodzila sie i wychowala w Calgary. Pamietam, jak opowiedziala swoja pierwsza podroz poza Calgary. Powiedziala, ze w jej przekonaniu kazdy widzial aurora borealis. Na obiad jedlismy nie niedzwiedzia tylko pieczonego lososia. Nikt do nas nie strzelal.
DużeM,
przepisów jest sporo. Zdziwiłam się, bo jak to, piec coś w majonezie? 😯
Poczytałam komentarze pod tym sznureczkiem.
http://eksplozjasmaku.blox.pl/2013/07/Udka-kurczaka-pieczone-w-majonezowej-glazurze.html
Orca,
Pierwszą aurora borealis widziałam właśnie w Calgary, jak na zamówienie. Był rok 1984, jechaliśmy dookoła Ameryki (17 tys. km z groszem), była połowa września.
Potem widziałam niejeden raz, ale do dzisiaj pamiętam te z balkonu w Calgary – kolorowe, przede wszystkim zielono-żółte „firany”, poruszające się, jakby w nie lekuchno dmuchał wiatr.
Alicjo,
no własnie ja też się zdziwiłam ale trzeba będzie wypróbować. A jak tam sola z pomarańczowym majonezem ? Myślę , że dobra prawda ? Smażona mogłaby być zbyt tłusta wg mnie.
Porownanie Aurora Borealis i Mahalia Jackson
http://www.youtube.com/watch?v=Vl9SuZAKcVY
kurczak pieczony w majonezie jest pyszny, naprawde!
Słońce wychodzi zza mgiełki; widzę , że w oknie balkonowym duża szyba zespolona srtarciła szczelność. Między szybami było 20 cm skroplonej pary, a jest zamróz. Taką szybę można wymienić (koszt ok 100 zł) Rok temu wymieniała Inka w 3 oknach. Kłopot w tym, że skrzydło okienne trzeba odwieźć do warsztatu, a potem przywieźć. Może mi się uda naciągnąć spółdzielnię na wymianę drzwi balkonowych? Nie w tym roku, bo na ten rok mam przyznaną wymianę okna w moim pokoju, a żeby było sprawiedliwie, można pisać co 2-3 lata. Przychodzi komisja i przyznają w danym albo w następnym roku. To i tak dobrze, bo w niektórych administracjach trzeba to przyznane okno kupić samemu, a spółdzielnia pozwala odzyskać wydatek w czynszu. Ciągnie się to wtedy rok i jeszcze kłopot.
Jagodo-gratulujemy Jagodowemu rekina na haczyku!
Zawszeć lepszy rekin na haczyku niż wróbel na dachu 😉
Krystyno-choinkę owszem rozebrałam,ale nie wyrzucam.Póki co odbywa kwarantannę na balkonie,a przy najbliższej okazji posadzimy ją w nadbużańskich okolicach. Zobaczymy,może się przyjmie.
Na”Sierpień hrabstwie Osage”wybieram się wręcz obowiązkowo.Taka gratka,jak
Julia Roberts i Meryl Streep w jednym filmie to przecież zdarza się raz na sto lat.
Pepegorze-zgrabne i trafne spostrzeżenie o tym przekłuwaniu baloników.
A co uczestniczenia lub nie w blogowym życiu to oczywiście każdy podejmuje własne decyzje,co szanuję.Nad Twoją nieobecnością też będę niestety ubolewać 🙁
Kolejny chleb rośnie sobie w cieple,w okolicach dobrze nagrzanego kaloryfera.
Rośnie,jak na drożdżach,bo on ci na drożdżach 🙂
Dzisiaj z garścią żytnich otrębów i sezamu.
Szkoda, że swojego balonika nie umiała przekłuć a nadymał się ….
Dzisiaj u Pyr przez zupełną pomyłkę i bałaganiarstwo, będzie obiad luksusowy: filety x koguta zagrodowego duszone w leśnych, „dzikich” grzybach. Rzecz w tym, że pospadały mi kartki z zawiniątek i zamiast dwu paczek z gulaszowym, rozmroziłam owe filety (2, całkiem duże) i woreczek blanszowanych grzybów, wyżebranych, wymuszonych na Haneczce, co to je trzymałam na nadzwyczajną okazję. 3 miesiące powściągałam grzybowe łakomstwo, a teraz je „zmarnuję” do kurzej piersi. Żaba ma ubaw, bo ona nie przylepia kartek, tylko pisze na folii.
Dzień dobry 🙂
Protestuję ❗ nie byłam wymuszana 😉
Haneczko – gróźb karalnych nie stosowałam, ale jęki głodowe w użyciu były; jak to nie jest presja łasucha, to ja się na presjach nie znam.
Pyro. Telefon wysłałem zarutko (Jarutko) Zapewne Nowy nie będzie miał pretensji, że bez jego przyzwolenia, ale dla Żaby…
U nas jest dość wcześnie i nie chciałem go poranną porą deranżować, jakby powiedziała Żaba. Dobrego dnia wszystkim. Może Pepegor nam odpuści czego i sobie życzę!
Dziękuję Cichalu. Nasza generacja zna jeszcze wiele ładnych określeń : awantażowne panie i ogniści panowie i stoliki kawiarniane deliberujące nad wszechrzeczą. Już niedługo, Cichalu…
-26C z rana o 7-mej, teraz (9:30) idzie na upał, bo i słońce wyszło, -23C
Majonez pomarańczowy polecam bardzo. Sok dodawać stopniowo, energocznie mieszając widelcem albo specjalnym gizmem. Nie przedobrzyć, bo majonez może zrobić się za rzadki – lepiej więcej tartej skórki dla aromatu (po uprzednim wyszorowaniu owocu).
To na łososia jednak, bo solę oszczędziłam – solę lubię mocno wysmażoną, tym bardziej, że lubię ją wysmażoną i zajadamy wtedy jak chipsy.
Kulinarnie i krytycznie:
http://namonciaku.pl/3miasto/1,113056,15338555,Wloch_o_polskiej_pizzy___Nie_zjem_tam__gdzie_w_menu.html#MT
p.s.Lubię pizzę po amerykańsku, można się nią najeść 🙂
Wschod slonca sprzed 15 minut. Dzien dobry 🙂
Orco, idzie do Ciebie, za jakies 45 minut bedzie 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/WschodSlonca?authkey=Gv1sRgCIXHlYGV7OSqigE#slideshow/5973230136062923458
Slonce w Seattle probuje wyjrzec przez mgle. To jest obraz na zywo.
http://www.spaceneedle.com/webcam/
Wracając do pizzy, Roberto by chyba zemdlał, gdyby widział, co na mojej pizzy się mieści.
Po pierwsze primo, jest ona zrobiona na podstawie gotowego chleba włoskiego z ziołami (zapomniałam, jak się zwie), jak nic nadaje się to do wzbogacenia.
Ja dodałam nawet lekko sparzony szpinak i fetę 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Pizza_by_Alicja/
Na horyzoncie, po prawej stronie widac czubek wulkanu Mt. Rainier.
Pogoda zdecydowała o dzisiejszych rozrywkach. Od rana padał śnieg, więc zrezygnowaliśmy w wycieczki do Pucka i wybraliśmy się do kina.
W przypadku ” Sierpnia w hrabstwie Osage” trudno mówić o rozrywce, nie ma tam nic wesołego, ale film znakomity, choć nie każdy lubi ciemne rodzinne sprawy. Aktorstwo wspaniałe. Zachęcam do obejrzenia.
Tu się przebiło przed 11-tą. Służba podwórkowa idzie odśnieżać.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1993.JPG
Orca, u mnie widać po lewej 😉
I właściwie to jest cały Rainier, jak się dobrze przyjrzeć…
Alicja,
Przypuszczam, ze mgla zniknie za godzine. Wtedy bedzie wyrazniejszy obraz.
yyc,
Kolory w YYC niczym aurora borealis. No I zobaczylam snieg!
A z Vancouver widac czesto Mt Baker, wulkan wynurzajacy sie z chmur jakies 100km od centrum miasta. Jak sie plynie na wspe Vancouver wtedy Mt Baker wunurza sie zza panoramy miasta. Ale ne zawsze widac 🙂
Dodam ze to oczywiscie w USA lezy Mt Baker
🙂
Tak zwany wulkan amerykanski.
Natomiast widoki z Port Angeles (USA) na wyspe Vancouver (Kanada) sa rewelacyjne.
Swoja droga. Dlaczego wyspa Vancouver nalezy do Kanady, a nie do USA. Nalezy zmienic wlasciciela!
I na odwrot, jak wroce pokaze Ci zdjecie 🙂
Teraz lecimy w swiat czyli w miasto.
U mnie czas na kawe I na niedzielne przyjemnosci
Godzina 17-ta z minutami, a za oknem smolista noc. Od dwóch dni w pokojach włączyłyśmy kaloryfery – przed sobotą zupełnie wystarczająco nagrzewały mieszkanie same rury doprowadzające wodę, a my grzałyśmy tylko w łazience. Teraz nawet przeprosiłam sweter – niby temperatura 21 stopni, a dłonie i stopy ziębną. Młodsza pracuje u siebie; nawet na jutro załatwiła sobie dzień wolny, bo zupełnie nie miała dotąd czasu poprawić próbnych matur (a ma 30 arkuszy). 4 dni organizacji studniówki do późnego wieczora, wczoraj sama impreza – i – co by nie mówić, czas wykreślony z życiorysu. Najważniejsze, że się udało, młodzież bawiła się doskonale i nie było żadnych nieprzyjemnych zdarzeń. Nie jest to łatwe, jeżeli jest 8 klas abiturientów, do tego osoby towarzyszące i jest bal na 500 osób. Jeszcze 2 miesiące i kolejny rocznik opuści szkołę.
Pyro, napisz parę szczegółów dot. balu. Za moich czasów oczywiście odbywało się to w sali gimnastycznej albo auli. Podobno teraz w restauracjach za niebotyczne pieniądze. Chodziłem do porządnego, męskiego liceum a dziewczyny były zapraszane z żeńskich. W 1950 roku zasłynęliśmy muzyką taneczną, bo zamiast tang, walczyków i ew. kujawiaków, puściliśmy samby i fokstroty. Przekonaliśmy działaczy ZMP, że jest to muzyka ludowa uciśnionych ludów latynoskich i murzyńskich! 🙂
Cichalu – za moich czasów, było jak za Twoich; tylko nas było sporo mniej: 3 klasy po 20-24 osoby, mamy szykowały bufet, a muzykę mieliśmy żywą – zespół szkoły oficerskiej. Chłopaki rżnęły fokstroty, aż miło. Żadne ZMP nie protestowało – też podrygiwali całkiem zgrabnie. Teraz funkcję balu czy komersu przejęły studniówki, bo nowa matura rozpirza maturzystów z ostatnim dniem kwietnia. Jeszcze wszyscy będą w tym samym czasie pisali przedmioty obowiązkowe, a potem już różnie i się nie spotykają. Na wręczenie świadectw nawet nie wszyscy przychodzą. Nie byłoby jak urządzać balu.
Ponieważ w liceum u Młodszej jest tych maturzystow wielu, na ten wieczór zajęła jest niemal cała szkoła – w holach i korytarzach w niektórych salach stoły, w auli tańce. Wszystko w dekoracjach przygotowanych przez Młodzież – każda klasa robi dla siebie, aulę, holl główny, korytarz kolumnowy ubiera się pod ręką plastyczki szkolnej, a klasy wg własnego pomyślunku do wspólnego hasła. Było już Hollywood, bal piratów i gwiezdne wojny itd itp, a w tym roku „nawiedzeni ekologią” To wszystko oczywiście z jajem i wygłupem. Młódż jest dorosła d-j taki i inny, światła i nagłośnienie wynajęte, catering też. Bawili się do 4 w nocy. Jedni zapraszają sobie kogoś inni nie (za zaproszonego trzeba zapłacić). Koszt 120/twarz. W lokalach drożej, gorzej i mniej bezpiecznie. Tu jest f-ma ochroniarska pod wodzą jakiegoś energicznego taty czy brata i nikt „z miasta” nie wejdzie. Jak się przypilnuje i wcześniej z dzieciakami uzgodni – co wolno, a czego w żadnym wypadku, to i przykrych niespodzianek nie ma.
To nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej, zwłaszcza przy -12C (w południe).
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1996.JPG
Dała radę przez zaspy, poradziłam jej, żeby tego typa porządnie potraktowała pazurami przy najbliższej okazji.
A propos studniówek, niedawno była dyskusja na ten temat na Belfer Blogu.
Wpisałam swoje wspominki, niebo a ziemia między staremi a nowemi czasy… 🙄
Cichalu – jeszcze jedno: myśmy byli w porównaniu z dzisiejszymi maturzystami starsznie zieloni. Tańczyliśmy na prywatkach, czasem na zamkniętych wieczorkach tanecznych, czasem w klubach studenckich; o szlajaniu się po publicznych lokalach mowy nie było. A oni – to światowcy. Objechali Europę, niektórzy i inne miejsca (część tej młodzieży jest z b.zamożnych rodzin) wszelkie inicjacje mają dawno za sobą i wręcz z rozrzewnieniem przyjmują konwencję „ostatniej zabawy szkolnej”.
Pyro (19:05),
kapkę się różnimy wiekiem, ale za moich czasów było tak samo, jak w Twoim powyższym wpisie. Żadnego szlajania się po knajpach czy kawiarniach, jak nauczyciel albo osoba „życzliwa” doniosła do szkoły – było przechlapane.
Co to za atrakcja, jak spora ilość dzisiejszych maturzystów ma te tematy dawno przerobione i to oficjalnie.
Chętkowski pisze też o znaczącej sprawie – koszty. Zapytana uczennica powiedziała, że 7 osób zrezygnowało w jej klasie ze studniówki, za drogo.
Nie pamiętam, ile myśmy się składali za osobę na studniówce. Salę gimnastyczną dekorowaliśmy we własnym zakresie. Cudów nie było, była butelka „Igristoje” na parę, nie przypominam sobie żadnych ekscesów – jeśli były, to takie, które starannie ukryto przed szanownym gronem.
Ale to było sto lat temu…a ja brzmię jak stara ciotka imieniem ZaMoichCzasów.
Drogie Panie Starsze, nie kazdy mlody czlowiek sie szlaja. Niektorzy umieja sie nawet bawic kulturalnie.
Magdula – córciu nasza blogowa – przecież my tak ogólnie, o obyczaju,o życiu, – innym, nie gorszym. To jest naprawdę ogromna różnica. A ta młodzież nie tylko się szlaja. Niektórzy pracują, a nawet własne firmy mają. Nie wchodzą w dorosłe życie jak ten szczypiorek wiosenny. I bawić się też bawią kulturalnie, albo szaleją w zależności od okoliczności.
Pani Młodsza,
a czy ja mówię, że wszyscy się szlajają teraz? Ja tylko wspominam moje czasy – że nie wolno nam było (…tu wpisać, komu czego nie wolno było).
A przez moją wychowawczynię zostało to nazwane dobitnie, dlatego użyłam tego słowa. Tyle.
Wydaję mi się, że 120 zł to naprawdę nie jest jakaś wygórowana suma i o ile ktoś nie ma dramatycznej sytuacji materialnej to nie ma problemu. Ja miałam studniówkę w szkole a składaliśmy się po więcej niż u Młodej Pyry. Jak ktoś dobrze gotuje to ok. ale często wielu paniom tylko wydaje się że dobrze gotują. Wolałabym catering i mieć nieco więcej do powiedzenia. Nas potraktowano jak nie przymierzając przedszkolaków, zakótrych plecami rodzice i nauczyciele wszystko ustalali. A teraz chyba maja więcej do powiedzenia? Alkohol pili oficjalnie rodzice a my wszyscy po 18 udawaliśmy że sok w szklankach. 😯 Jakoś mało estetycznie i balowo to pamiętam, bardziej w estetyce wiejskiej czy podmiejskiej zabawy i nie wiem czy normalne warunki sali restauracyjnej nie byłyby lepsze. ( a to też zależy od estetyki sali 🙂 )
Duże M = nauczyciele mieli swoją salę i tylko poproszeni wchodzili do swoich. 2 miesiące wcześniej z mądrymi dyskretnie ustalało się kto ewentualnie ma trudności dużego formatu (ciężka choroba w rodzinie, rozwód w toku, bezrobocie) i bezszmerowo proszono o celową dotację Radę Rodziców . Tego roku była jedna, w ub.r. 3 (w tym jedna rozszerzona o kwotę na zakup garnituru i butów) O tym się nigdy nie mówi, ale raz na kwartał wychowawcy proszą o zapomogi celowe dla uczniów w trudnej sytuacji. W poprzedniej swojej klasie Młodsza miała wychowankę, której przez 1,5 roku dawano kasę na wykup leków dla matki. To się załatwia bardzo dyskretnie i tak, żeby obdarowani nie byli upokorzeni, ani zmuszani do okazywania wdzięczności. Ludzie naprawdę mają serca po właściwej stronie.
Ale ja nie mówię, że nie mają. A przynajmniej u Młodej Pyry. Dookoła mnie tak nie ma i nie było i każdy musiał radzić sobie sam. Odniosłam się do wpisu Alicji a ona do wpisu Chętkowskiego.
Tak sobie myślę z drugiej strony, że nie mam pojęcia co 18 latek który idzie na imprezę mógłby zjeść za 120 złotych 🙂 . Przecież 18 latek ( nie tylko on, ale zwłaszcza) idzie na imprezę, żeby się bawić a nie jeść, bo w tym wieku się nie jada ( pamiętam jeszcze 🙂 ) 90 % moich kolegów zjadło krokieta i barszczyk.
Orco, dwa zdjecia zrobione z Victorii, BC w 2010r. Juan de Fuca a po drugiej stronie Ameryka 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/PoDrugiejStronieJuanDeFucaUSA?authkey=Gv1sRgCKOeqLXIr4m0kwE#slideshow/5973331434025213266
Wlaciciela zostaw w spokoju, wyspa nalezy do NAS 🙂
Witam Szanowne grono byłych studniowców. Nie porównuję studniówek, kiedyś, a teraz, wspominam tylko b. mile naszą. Córka i syn również swoje. Czego wszystkim życzę. Wnuki często mówią, że historyk (zanudzacz} ze mnie kiepski, prosząc o jeszcze gadania.
Ale mnie torturujecie zdjęciami na których nie ma śniegu a jest słońce 🙂
Yurek, ja też nie porównuję ale swoją wspominam średnio, tzn. były imprezy na których bawiłam się lepiej 🙂 i nie mam sentymentu specjalnego.
No właśnie – podobnie jak DużeM wspominam swoje, z sentymentem, to byli czasy 🙂
DużeM – 19-latkowie zjedli +- za 55-60 zł, reszta to koszty (ochrona D-J, nagłośnienie, oświetlenie, materiały do dekoracji na kilka tys m.) Kilogramy owoców i sterty kartonów z sokami, butlami napojów etc. Od 19.00 do 3 rano zdążyli zgłodnieć 2 razy.
DużeM,
tylko nie narzekaj, że ja podrzucam zdjęcia bez śniegu!!!
Masz tam i śnieg, i słońce, na Twoje szczęście jeszcze się nie da podsyłać z tymi zdjęciami realnych temperatur!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1996.JPG
Śniegu ci u mnie skolko ugodno, tylko brać 🙂
Choćby z podwórka (dosyć spore), Jerzor sie ucieszy, że nie musi odśnieżać.
Alicjo, temperatury to my tu mamy prawie Twoje i Yyc – niestety i śniegi też 🙁 jakby nam Cichal mógł trochę swoich podesłać albo Echidna to ja biorę.
Chciało, by się wrócić do tych czasów studniówkowych, co? Real jest jeszcze piękniejszy. Pamięta ktoś co się tańczyło wtedy?
Yurek, mam wrażenie, że wszystko oprócz disco z lat 70- tych 🙂
Racja DM, disko polo to 80.
Myśmy nie mieli DJ-a na studniówce. Były nagrane taśmy, o ile pamiętam, były to między innymi piosenki, jakie puszczano przez szkolny radiowęzeł, a radiowęzeł założyli i prowadzili chłopcy z klasy B od dwóch lat.
Czyli – repertuar polski i angielski (ten przede wszystkim!) z początków lat 70-tych i wcześniejszych.
Co się wtedy tańczyło?
Polonez na studniówce obowiązkowy, nawet ćwiczyliśmy! A poza tym tańczyło się wszystko, parami, w grupie i co jeszcze, a po północy to już raczej przytulanga. Nie pamiętam nazw tańców.
To moja studniówka – jest tam moja wychowawczyni, Gospodyni Klasy wywijająca szampanem, i nawet ja.
W tych kapslowanych butelkach naprawdę była oranżada!
http://alicja.homelinux.com/news/Studniowka1973.jpg
nasi gora!!!
http://www.wlodekpawlik.com/
O co się chodzi, Nisia?
Yurek, disco polo to raczej na weselach, ja na żadnej studniówce nie słyszałam tak jak Bee Gees, Boney M itp. to wtedy było bardzo passe 🙂 Ale cała reszta owszem a.. i nie polskie.
O Grammy Awards i naszych polskich jazzmanów, yurek!
Ja już sobie podsłuchałam nieco i podoba mi sie całkiem, całkiem, chociem niespecjalnie jazz-fanka.
Yurek, disco polo to raczej na weselach, ja na żadnej studniówce nie słyszałam tak jak Bee Gees, Boney M itp. to wtedy było bardzo niemodne 🙂 Ale cała reszta owszem a.. i nie polskie.
Będzie zdublowane bo użyłam zakazanego słowa 🙂
DM, historii nie odwrócisz, ciesz się przyszłością. Pisząc po polsku, żyj na maksa.
Disco polo to nie było gdzieś w latach 90-tych czy jakoś tak? Nie znam i raczej chyba nie chcę poznać.
Bee Gees czy BoneyM nadawaliby się na studniówkowe tańce jak najbardziej, podobnie jak niezwykle taneczna ABBA, ale to już było po zawodach, parę lat po mojej studniówce 🙁
Za moich lat w czasach ogólniaka i potem słuchało się Niemena, Ewy Demarczyk, Marka Grechuty, Skaldów, ale oni nie byli do tańca.
Nie pamiętam, co było grane na studnówce i co w ogóle było grane w radio naonczas, nie było czasu na to i nie było warunków, żeby jak dawniej (w domu) słuchać o 18-tej listę przebojów radia Luxemburg.
Radia nie miałam 🙄
Yurek piszę jak najbardziej po polsku – nie używa się raczej słowa disko tylko disco, jeśli o to chodzi.
Alicja, masz rację że nadawaliby się, tylko co jakiś czas coś jest bardziej lub mniej „na czasie” – szczególnie dla nastolatków. A wymienieni byli w odwrocie bardzo.
DM, czyta się tak samo, Jestem słuchowiec, wybaczysz?
Nie przypominam sobie z lat 70-tych bardziej tanecznej muzyki…można było kiwać się w grupie, można było wydziwiać we dwoje jak na lodzie (byle parkiet był rozległy i odpowiednio wypolerowany!), można się było przytulać, bo i takie mieli w repertuarze.
Ale to już było po mojej maturze, psiakość 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=xFrGuyw1V8s
Yurek 🙂 ja jestem wzrokowiec.
Słuchowcem też, przemiła DM.
Pozdrawiam z Nairobii
yyc
26 stycznia o godz. 23:21
Bardzo ladne zdjecia. Wodami Juan de Fuca przyplywaja I odplywaja wszyscy podroznicy. Wiele lat temu poplynelam promem z Port Angeles do Victorii. Spedzilismy tam kilka bardzo przyjemnych dni. Victoria to bardzo ladne miasteczko.
To bylo tak dawno temu, ze japonska kuchnia byla malo znana w Seattle. W Victorii po raz pierwszy zjadlam lunch w japonskiej restauracji. Nawet nie wiedzialam, co zamawialam. Dla bezpieczenstwa zamowilismy miedzy innymi „California roll”. Myslalam, ze to chleb (bulka). Kiedy kelnerka przyniosla wszystkie pieknie udekorowane dania, zapytalam ja niesmialo, ktora z tych potraw nazywa sie California roll. Kelnerka wskazala reka. Oczywisice to nie byl chleb tylko sushi z tunczykiem.
Zalaczam zdjecie Vancouver Island, ktore zrobilam z gor Olympic Mountains. To chyba te gory widac w glebi na Twoim zdjeciu. Tamtego weekendu byla inwersja. Warstwa mgly dzielila szczyty gor od poziomu zatoki. Podczas inwersji temperatura powietrze powyzej chmur jest wyzsza od temperatury ponizej.
Szczyty gor na Vancouver Island sa widoczne po lewel stronie. Na nastepnym zdjeciu, z tego samego miejsca widac wulkan Mount Baker.
W bezchmurna noc z tego miejsca widac swiatla Victorii.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/Inversion?authkey=Gv1sRgCMbY-aWh67SG9QE#5836092266319415410