Zapadało nam krajobraz
Jęczałem i narzekałem, że co to za zima gdy śniegu nima! Inni mi w tym wtórowali i krzyczeli, że mróz by się przydał. No i proszę: jęki zostały wysłuchane. Krajobraz nam zapadało a i mały mrozek też nastał.
No i teraz przez wiele tygodni wszyscy malkontenci będą stękać i kwękać, że ślisko, szczypie w nosy i policzki, zaspy się robią i nie ma jak się dogrzać.
Ja tymczasem szybciutko ugotowałem barszcz ukraiński, który jest wspaniałym lekarstwem na wszelkie przemarznięcia. A przepis mam jeszcze od babci E. Oto on:
Barszcz ukraiński
Porcja włoszczyzny z kapustą, 1 cebula, 1 szklanka drobnej fasoli, 2 buraki średniej wielkości, 5 ziemniaków, 1 duża łyżka przecieru pomidorowego, 1 szklanka śmietany, 1 pęczek koperku, sól, pieprz, cukier, cytryna, wywar z mięsa (1/2 kg wieprzowiny albo cielęciny bądź kurczaka) lub około 1/2 kostki masła.
1.W przeddzień namoczyć fasolę w 1 l letniej przegotowanej wody, następnie ugotować ją.
2.Na tarce jarzynowej o większych otworach zetrzeć obraną i umytą marchew, pietruszkę, seler, drobno pokrajać por.
3.Do ugotowanego uprzednio wywaru z mięsa (2 l) wrzucić starte jarzyny, gotować (jeżeli zupa ma być bez mięsa należy ugotować jarzyny i dodać masło). Po kilku minutach, kiedy już jarzyny się zagotują, dodać buraki starte także na tarce o dużych oczkach. Kiedy gotujące się jarzyny zaczynają mięknąć, dodać pokrajane w kostkę ziemniaki.
4.Poszatkować kapustę i wrzucić do zupy. Kiedy wszystkie jarzyny są już miękkie, dodać do smaku sok z cytryny, przecier pomidorowy, cukier, sól, pieprz.
5.Fasolkę wlać do zupy wraz ze smakiem, w którym się gotowała, jeszcze chwilę potrzymać na ogniu. Zestawić zupę z ognia, dodać drobno posiekany koperek i śmietanę.
I już jest przyjemnie. A jeszcze przyjemniej się zrobiło gdy znalazłem w komputerowym archiwum zdjęcia zrobione przed 43 laty.
Pyszna zupa, zdjęcia z nostalgicznym akcentem i żadnych narzekań na zimę. Ani na nic innego. Niech za oknami śnieżyca i różne awantury a tu ciepło pachnąco i przyjemnie.
Niedługo będzie wiosna i przenosiny na wieś.
Komentarze
A u nas wciąż wyłącznie-zielono… Prócz niedzielnej minizamieci w Barwałdzie (Dolnym), po której zresztą nie pozostawały żadne gruntowne ślady, nie widziałam nic białego, nawet najmniejszej śnieżynki.
(Miejmy nadzieję, że skoki w Wiśle i Zakopcu się udadzą 🙂 )
Nie ma złej pogody – jest tylko nieodpowiednie do niej odzianie i odżywianie! 😀
A czasem dobrze nie mieć czasu na szczegółowe deliberacje… że ciemno, że malkontent się czasem znajdzie (styczeń jest wybitnie takim czasem, gdy nie ma czasu, zwłaszcza styczeń 2014! 😀 )
Nb, mimo czasobraków – odpowiedzi na uwagi Państwa o polskim pagórlandzie i okolicach 😀
PS, bieszczadzka ciuchcia w Majdanie (nie wyguglana, własna, zdeptana – w sierpniu 2012 :))…
…do zalinkowania zdopingował mnie Gospodarz minus Czterdzieści Trzy*… — jakimi szlakami poszły skojarzenia, że spod gruszy (albo czegoś innego, nie widać dokładnie :)) aż w Bieszczady trafiły? 😉
____
*poczekać było jeszcze roczek i… Imię Jego 44… byłoby… będzie 🙂
Uwielbiam barszcz ukraiński. Narobiłeś mi smaka. Powiem żonie żeby na obiad zrobiła.
TEn burak Piotrze to surowy?
Kupiłam na niewidzianego – junge polnische Gans, czyli gąskę z Krakauer Land… Ptaszydło ma prawie pięć kilo! Zaplanowałam dwuosobowy gęsi obiadek, ale perspektywa jakoś się rozrasta.
Nigdy nie piekłam takiego wielkiego bydlęcia. Proszę o rady i porady, będę wdzięczna za wszystkie, a zwłaszcza: w jakiej temperaturze i ile czasu…
a a caopella od samego rana pracowita jak mroweczka 😆
byc moze bylismy nawet w tym samym mcdonaldsie Nisiu. wracalismy ze swinoujscia, z ostrego jesiennego plywania. tuz przed wjazdem na autostrade w okolicach goleniowa wyrasta z planety mcdrive. na parkingu wyjatkowo pelno, wyglada na to, ze mcdrive specjalizuje sie w nowej narodowej kuchni 😆
stanelismy przed trzecia kasa i musielismy szybko podjac decyzje, pytajace spojrzenie kasjerki, ktora podobnie jak caly pozostaly personel filii, pod zielona czapka zielony krawat do zielonobialej koszuli nosi i jak wynika z wizytowki umieszczonej z lewej strony ponad sercem, zwie sie zofia zielona, oczekiwala zamowienia, szybkiego.
po spojrzeniu na wyrazne do czytania, z przynaleznymi cenami oferty zdecydowalem sie super royal, ten u nas po drugiej stronie odry jest znacznie drozszy, dodatkowo na cheesburgra i jedna porcje chicken mcnugets. znajomy oscylowal pomiedzy gotowym menu a hamburger royal ts z srednia porcja frytek i srednio duza porcja cocacoli z lodem. w koncu zedecydowal sie na pietrowego hamburgera o nazwie bigmac z popitka o smaku truskawkowym w kartonowym naczyniu. lech zachowywal sie swobodnie w tym lokalu i doradzal trzeciemu kompanowi wyprawy, temu ktory podjal sie na ochotnika uregulowac rachunek by dodatkowo jeszcze dla wszystkich zamowic po duzej porcji frytek z musztardowym sosem.
w koncu usiedlismy i kazdy zaczal zuc swoje. najprosciej szlo mi z maczaniem frytek w sosie. bylismy przezerazajaco glodni i zapomnielismy o dobrym obyczaju przy stole – rozmowie. dochodzily nas jedynie strzepki rozmow z sasiednich stolikow. kiedy maciek uslyszal, ze dzis jest swieto narodowe (11 XI) odstawil cole wciagana przez slomka, ktora wcale nie byla ze slomy i wskoczyl na stol.
po pierwszej zwrotce:
my pierwsza brygada,
strzelecka gromada,
na stos, rzucilismy
swoj zycia los,
na stos, na stos
zapanowala na sali cisza na sali. siedemnascie zwrotek, bez zajaknienia, w tym samym rytmie oraz tonacji podkreslajacej wznioslosc czynu. nawet ten dramatyczny podniosly moment: miazga swych cial, zarem swej krwi, przekazal wzruszajaco.
nic dziwnego, ze na sali i nikt w tym czasie nie odwazyl sie mielic zuchwa cheesburgera czy bigmaca. brawa dostal maciek od starych i mlodych a kasierka z za tresen zawolala: brawo, to bylo naprawde cool!
do macka zawsze lgna panienki, tym razem tez znalazly sie dwie takie, ktore rzucily sie mu na szyje by go obcalowac, wygladaly na niezle podkrecone. wytatuowany lysol gratulowal mu sily przekazu. slychac bylo glosy by zwolnic macka z placenia rachunku. na to bylo juz niestety za pozno.
Tak naprawdę w MD byłam dwa razy w zyciu: raz w Danii (ekipa się uparła) i drugi raz koło Zamościa – spieszyłam się na spotkanie, a nic innego po drodze nie było.
Traumatyczne przeżycia.
Wolę hot doga na benzyniaku…
my natomiast po pobycie w mcdrive, w powrotnej drodze mielismy ubaw po pachy 😆
😆
😆
Świetne zdjęcie Gospodarza ! 🙂 I strój prawie współczesny, tylko już chyba nikt nie wkłada pióra lub długopisu do kieszonki koszuli, bo wszystko można zapisać w telefonie.
Nisiu,
w sprawie golonki trudno byłoby się nam pogodzić, bo ja też wolę to co na zewnątrz. Ale jakiś kompromis byłby możliwy. 🙂
Barszcz ukraiński to jedna z moich ulubionych zup. Można ugotować go także na jakiejś wędzonce, oprócz przecieru lub zamiast dodać pomidory. Fasolę wolę dużą. Nie lubię tylko tarcia jarzyn, a żadna z tarek, które mam do kompletu z maszynką do mielenia, nie jest odpowiednia i nie trze jarzyn na wiórki. Jeśli ktoś jeszcze nie gotował barszczu, to powinien koniecznie to zrobić. I uwaga – zawsze wychodzi duży garnek.
Krystyno, najlepsze „to co na zewnątrz” jadłam własnie w opolskiej Starce. Golonka była zresztą własnością kolegi, ale miała taką skórkę, że mnie i jeszcze jednej przyjaciółce puściły hamulce moralne i wyżarłyśmy mu z talerza prawie całą. Biedak, jako dżentelmen, ani pisnął.
od dawna powtarzam, ze w plandzie swinia (wieprzowina) okresla swiadomosc 😆
W czym?
chociazby w bodzcach 😆
No dobrze,przyznam się szczerze i otwarcie-nie gotowałam nigdy barszczu ukraińskiego,nie piekłam też gęsi 😳
Coś idzie na to,że wielce ułomna ze mnie kucharka 🙁
Obiecuję poprawę,a barszcz ukraiński bardzo lubię i zupełnie nie rozumiem,dlaczego on nie występuje w mojej kuchni ???
Echidna chyba ledwie dyszy,bo w Melbourne podobno koszmarne upały.Echidno,daj znać,podeślemy Ci jakąś kurierską,ekspresową pocztą trochę minusów.
Echidno,
tak, buraki do barszczu daje się surowe.
a capello,
trochę ścieżek bieszczadzkich miałyśmy wspólnych, byłam tam niedługo po Tobie, bo we wrześniu 2012 r. Ciepło było jak latem, a turystów już znacznie mniej, łatwiej było parkować, a i ceny były już posezonowe. W Majdanie oczywiście też byłam, a zapach spalin z lokomotywki pamiętam do dziś. Tereny są urokliwe, a szlaków dla wędrowców nie zabraknie. Przy okazji odwiedziłam też Sanok, Przemyśl i Krasiczyn.
Pyro,
napisz, proszę, w jaki sposób peklujesz żeberka – używasz saletry, czy jakiejś specjalnej mieszanki, jak długo to trwa ? Pytam, bo mam zamówienie domowe na żeberka duszone w kapuście i pomyślałam, że może zrobię Twoją wersję.
Poobiednie dzień dobry! Dzisiaj były wątróbki kurczacze z cebulką i miską surówki z białej rzodkwi i czerwonej papryki – do pajdy chleba.
Krystyno – albo tylko dobrze natarte solą i roztartym czosnkiem i zakopane w lodówce na 2 dni, albo natarte solą peklową (są takie torebki) i zwykłą solą i szczelnie zawinięte w folię na 24 godziny. Przed użyciem opłukać w zimnej wodzie.
Nisiu – sprawdź jeszcze ptaka, czy go opalić nie trzeba – tych pipci sporo wyłazi. Natrzeć solą wewnątrz i zewnątrz, posypać majerankiem i rozmarynem, można rozgnieść kilka jałowcowych jagód i wrzucić do ptaka, usunąć złogi tłuszczu z brzucha – nadziać albo nie, jak wola. Najlepiej piec w rękawie – 1,5 godziny plecami o góry w temp 180 stopni, potem odwrócić cały tobół grzbietem w dół i piec ok 2 godzin. Potem zrobiś dziurę w rękawie i dopiekać jeszcze godzinę. Sprawdzać drewienkiem albo widelcem czy upieczone. Po rozcięciu rękawa trzeba podlewać. Stara zasada – 1 godzina/ 1 kg mięsa. Po wyciągnięciu ostrożnie zlać wytopiony gęsi smalec, na reszcie zrobić sos.
Danuśka – żyjem, żyjem ino ledwie dycham. To pseudo gwarowa licencia poetica. Rzeczywistość jest nieco lepsza. W domu klimtyzacja chodzi przysłowiowe 24 godziny na dobę i już jest lepiej. W pracy podobnież. Gorzej mają użytkownicy komunikacji miejskiej – jak co roku podczas takich upałów trakcje kolejowe nie wytrzymują i powroty do domów trwają w nieskończoność.
yyc trzy godziny pokonywał niewielką odległość z powodu zasp, tutaj odwrotność czyli wysoka temperatura ma wpływ na wielogodzinne powroty. A czekanie w ponad 40sto stopniowym upale na autobus nie należy do przyjemności. Niemniej można i to wytrzymać lecz nie da się powstrzymać pożarów (niektóre powstałe w skutek podpaleń). I to jest największą zmorą.
E.
O rany, ale przystojniak!
Do barszczu ukraińskiego idę czasem na skróty – puszkę drobnej (czerwonej zazwyczaj) fasoli na sam koniec, gotować już nie trzeba. Ziemniaki gotuję osobno i podaję jak ś.p.Pani Janina (zza Buga była) z mocno ubitymi ziemniakami. Z tych ziemniaków robi się „górkę” na talerzu i dopiero wlewa się barszcz.
Wszystkie warzywa gotuję starte na dużej tarce, ale buraki (zawsze kilka) gotuję najpierw, kroję na ćwiartki i ledwie jakiegoś tam skroję do zupy – sama zajadam wszystko, bardzo lubęie gotowane buraki. I pod każdem innem względem też, ćwikła, marynowane i cokolwiek kto wymyśli.
Słońce i pogodowo -3C
Chodzą za mna placki ziemniaczane, ale chyba odłożę to na jakis wieczór plackowy, sproszę kilka osób i będziemy plackować. To może być bardzo wykwintna kolacja!
Echidna,
podsyłam te 3 minusy z dobrego serca, zero też możesz wziąć 🙂
Podeślij z 10 plusów, to będę szczęśliwa.
Nisiu – sprawdzony przepis Jamie’go Olivera
http://www.jamieoliver.com/recipes/turkey-recipes/the-best-roast-turkey-christmas-or-any-time
niestety po angielsku bo już pierwsza w nocy dochodzi, a jutro czy raczej dzisiaj śmigam z samego rana do roboty.
w/g niego 20 minut na pół kilo ptaka.
Albo wzbierz sobie z poniższego zestawu
http://www.jamieoliver.com/recipes/search/?q=whole+rosted+turkey
No i oczywiście najważniejsze źródło
http://adamczewscy.pl/?p=3772
Alicjo, Ty mi minusów nie podsyłaj bo zielone dobrodziejstwo wychodowane „własnemi” łapkami padnie.
Chętnie natomiast odstąpię 10, a nawet i 15.
Dobranoc z mojej połówki
E.
Dzięki za pomoc merytoryczną w temacie gęsi. Teorię mam opanowaną, teraz muszę rozejrzeć się za odpowiednią brytfanno-wanienką.
Nisiu. A propos gęsi. Mój tato mawiał: gęś to głupi ptak, na jednego za duży, dla dwóch za mały…
Znakomity rozdział na temat gęsi znajduje się w klasyku Joanny Chmielewskiej „Książka poniekąd kucharska”, (str.70-78).
Bardzo polecam 🙂
forest gump to lektura nadobowiazkowa w zyciu. bardzo polecam.
szkoda cichalku ze Tatus nie mial mozliwosci zapoznania sie z ta pozycja.
Mama gump mawiala do syna, forest gumpa:
… glupi jest ten, co glupoty czyni 😆
Nisiu, tu jeszcze jeden (a nawet dwa) sposób na gęś:
http://www.kwestiasmaku.com/kuchnia_polska/ges/pieczona_ges/przepis.html
Nisiu, polecam ges podzielic i z czesci zrobic pasztet
Pyro, dziękuję .
I jeszcze taki przepis :http://adamczewscy.pl/?p=5124
http://adamczewscy.pl/?p=5124
Nad lubelską Bystrzycą
https://plus.google.com/photos/111628522190938769684/albums/5969532097077681841/5969532095898523266?pid=5969532095898523266&oid=111628522190938769684
Piękna nasza Polska na zdjęciach Basi a cappelli i Irka. Przyjemnie popatrzeć.
Barszcz ukraiński za mną chodzi od pewnego czasu, muszę zrobić.
p.s a propos barszczu ukraińskiego. Małych ilości nie da się zrobić, więc albo na ilości ludzi przybywających na fiestę, albo ugotować ilości i zamrozić w porcjach.
Dlatego ziemniaki gotuję osobno 😉
Lajaresku. Z autopsji; jak nazwiesz głupca po imieniu, to zakraczą Cię, żeś niepoprawny politycznie, że nie wypada.
A miał rację Tuwim pisząc: Nazwanie idioty idiotą, to nie obraza, to diagnoza!
Nigdy nie udało mi się zjeść nigdzie indziej barszczu ukraińskiego tak dobrego jak w stołówce studenckiej 😯 🙂 Ja robię z mrożonki gotowej pt. barszcz ukraiński (buraki dużo szybciej się gotują) jest dobry, ale czegoś mu brakuje – może pomidorów albo kapusty ? Dodam przy następnej próbie. 🙂
Witam, Duże M, brakuje: kapusty, ziemniaków, marchewki, pietruszki, cebuli, śmietany, pomidorów, liścia laurowego, cytryny, czosnku, pietruszki, koperku, mięsa wędzonego może być boczek. Wywar z golonki b.d. zawsze go wykorzystuję do zup.
Tuwim też pisał, „Próżnoś repliki się spodziewał, Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
Nie powiem nawet pies cię je**ł, bo to mezalians byłby dla psa”. Ostro ale trafnie. Przepraszam za cytat.
Duże M-ha,ha,to mamy podobne wspomnienia,ale mój barszcz był najlepszy w stołówce szkolnej 🙂
Irku-jak nazywają się te krzewy na Twoim zdjęciu?
Te same krzewy i fioletowe owoce spotkaliśmy podczas naszej ostatniej włóczęgi po Francji.
Danuśka- to są krzaki głogu. Ładnie grają z sepiami tegorocznego stycznia 🙂
Yurek, ale to co wymieniłeś prócz pomidorów i kapusty i koperku zawsze dodaję.
Danuśka prawda 🙂 W rodzinie jakoś nie gotował tej zupy. A nawet jak już nie dorównywała 🙂
Moja Babcia gotowała pyszny barszcz ukraiński, ale za późno niestety to doceniłam 🙁 Pamiętam, że robiła do niego zasmażkę.
A tu cytat poznański dedykowany Orce. Tak człowiek z Jej miasta widzi Poznań, w którym osiadł
http://poznan.gazeta.pl/poznan/56,36001,15276244,Nie_ma_dnia_bez_nostalgii,,8.html
U nas dzisiaj dzień komisji technicznych – byli już gazownicy, elektrycy i ludzie od ciepła.
Dla warszawiakow 🙂
http://www.faktykaliskie.pl/lokal-kaliszanina-w-warszawie-knajpa-roku-2013
Pogda jak w Madrycie. 9*C, slonce, maly potop i duzo lodu pod stopami 🙂
W sobote ma byc +13*C. Zaczynam im wierzyc, ze bedzie 🙂
Narty do lamusa, bikini nalozyc i na ganek co robi za plaze w Cozumel. Lodowisko pod gankiem udaje Morze Karaibskie. Gril sie grzac bedzie za niedlugo.
Wczoraj gulasz taki z wolowiny, zielonej papryki, cebuli i brokulowych koron (cos popularne sie u nas zrobily) i cale mlode (male) zolte ziemniaki ugotowane osobno i wrzucone do reszty w calosci, ale obrane. Zageszczony smietana slodka i kwasna i zdziebkiem maki pyrczanej. Smietana kwasna tutaj nieco inna niz w Polsce. Slysze, ze podobna do yogurtu greckiego. W kazdym razie nieplynna i bardzo dobra. Na deser mielismy swiezego ananasa (do tego momentu udawal palme w kuchni) i truskawki maczane wlasnie w tej smietanie zmieszanej z cukrem. Smaczne 🙂
Pyra,
Sprawilas mi mila niespodzianke. Z przyjemnoscia przeczytalam ten artykul. Optymizm jest zarazliwy. Kto nie wierzy, niech odwiedzi Eryka w jego kawiarni w Poznaniu. Nie zapomnijcie serdecznie go pozdrowic od Orki.
Erik mowi, ze przyjechal do Polski poniewaz zakochal sie w Agnieszce. W University of Washington w Seattle jest wydzial jezykow slowianskich I tam mozna uczyc sie jezyka polskiego. Wiekszosc studentow jezyka polskiego zapisala sie na ten kurs poniewaz maja dziewczyne polskiego pochodzenia.
Powiedzcie Erykowi, ze szykujemy sie na niedzielny mecz Seattle Seahawks przeciw druzynie San Francisco 49ers. Szczegoly opisalam u Owczarka I kopiuje ponizej.
Jutro przez caly dzien Starbucks bedzie sprzedawal kubek kawy za 12 centow wszystkim klientom, ktorzy sa ubrani w kolory miejscowej druzyny futbolowej Seattle Seahawks. Normalnie jeden kubek kawy w Starbucks kosztuje w granicach 4 dolarow. Powod jest taki, ze w niedziele nasza druzyna, Seattle Seahawks, gra z druzyna San Francisco 49ers o mistrzostwo Zachodniego Wybrzeza (Western Conference). Zwyciezca tego meczu zagra w Super Bowl, czyli o mistrzostwo kraju.
Starbucks podal wyjasnienie dla tych mieszkancow WA, ktorzy nie znaja kolorow druzyny Seattle Seahawks poniewaz zyja w gorskich jaskiniach, ze kolory druzyny Seattle Seahawks to zielony i niebieski.
Cena 12 centow bierze sie stad, ze cyfra 12 reprezentuje wszystkich kibicow druzyny. Na boisku gra 11 pilkarzy. 12 czlonkiem druzyny sa wlasnie kibice, ktorzy wiernie kibicuja swojej druzynie i dzieki ich poparciu Seahawks wygrywaja mecze. Stad na czubku Space Needle od kilku dni powiewa flaga w niebiesko zielonych kolorach druzyny z cyfra 12. Przed domami powiewaja takie same flagi. No i oczywiscie wszyscy kibice od kilku dni sa ubrani w koszulki, kurtki, czapki i wszystko inne w kolorach druzyny.
Jesli w niedziele Seahawks wygraja, wtedy nastapi kolejne trzesienie ziemi. Jesli nie wygraja, bedzie kompletna cisza. Az do nastepnych rozgrywek.
Tak wyglada symbol druzyny. Google mowi, ze seahawk to jastrzab.
http://www.hdwallpaperscorner.com/wp-content/uploads/2013/10/Seattle-Seahawks-HD-Wallpapers.jpg
Irku-dzięki!
Na Twoich zdjęciach ogólnie rzecz biorąc światło i kolory grające oraz wysmakowane 🙂
Orca, nic a nic się na tym nie znam, ale czuję. Jutro grają moje Rybołowy, pojutrze moje Tygrysy. Teraz jestem niebiesko-zielona i z całych sił trzymam ❗
Haneczko! Ja też jestem niebieski i w oczach mam łezki…
haneczko,
To samo u mnie. Nic a nic sie na tym nie znam i nie bede sie znala. Trudno jest nie poddac sie atmosferze przed meczem.
Trzymam kciuki za Rybolowy i Tygrysy no i za Jastrzebie.
Dziekuje za Twoje kciuki.
cichal,
Rozumiem , ze Ty tez niebiesko zielony. Chociaz na jeden dzien.
Nie tylko niczego nie rozumiem, ale w żaden sposób nie podzielam entuzjazmu. Lubie Lekkoatletykę (wymierna) skoki narciarskie, niektóre dyscypliny łyżwiarskie. Reszta może być ale nie musi.Mam w domu wrzeszczącego kibica ( a miałam dwoje) Wystarczy.
Pyro, jesteś beznadziejna ciemna masa 🙄 Nic a nic nie rozumiesz, co jest najważniejsze 😉
Pyro! Duszo moja! Jak będę w Poznaniu, to przed golonką wymaluję Cię na zielono i niebiesko! I zielono miiii! I niebieskoooo…
Seahawk w akcji:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:SH-60_Seahawk.jpg
Jego kumpel nazywa się Seaking…
Seaking:
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:SH-3H_Sea_King.jpg
a cappella,
dzięki znowu,
jeśli do swojej ciuchci chcesz doczepiać foto-wagoniki z innych zakątków Polski i nie tylko – feel free to do it!!! 🙂 Zawsze mile widziane, ba….. czasami bardziej niż mile, bo towarzyszy temu silna nostalgia… No, wiesz….
Irek,
No, też dzięki wielkie, ale nie musisz być tak skromny w publikowaniu piękna Lubelszczyzny. A gdyby tak Bystrą…. w Nałęczowie….
Nie chcę mówić, ale najwyższe notowania zdjęciowe (u mnie) mają:
1. Nałęczów
2. Kazimierz n/Wisłą
3. Lublin – gdziekolwiek by to nie było,
4. Puławy
5. Każdy zakatek Lubelszczyzny.
Ja wiem Irku, jestem bezczelny, ale wiesz… jestem jaki jestem….
Pozdrawiam. 🙂
Co to za zima! Wczoraj w Zakopanem było widać jaką mamy zimę. Moim zdaniem to wina Tuska!