Hitchcock na Mokotowie
Kilka dni temu, jako osoba zorganizowana, w przeddzień wizyty przyjaciół, którym chciałam podać szarlotkę, przygotowałam rozgotowane jabłka i szczelnie nakryty pokrywką garnek wystawiłam na balkon. Następnego ranka wyjrzałam na balkon, gdzie pokrywka leżała na podłodze, a na balustradzie siedziały dwa wielkie ptaszyska. Otworzyłam desperacko drzwi balkonowe i wtedy dwa giganty leniwie odleciały. Jabłka trzeba było wyrzucić, bo nie wiadomo, czy umaczały w garnku brudne dzioby. I dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że od wczesnej wiosny na naszym patio widuję tylko te czarne ptasie giganty,a ucichły mieszkające w krzaczkach śpiewające ptaszki. Sukces osadniczy odniosły po prostu silniejsze (i mniej sympatyczne) osobniki. Można by powiedzieć, że jak w ludzkim życiu.
Śpiewające maluchy nigdy nie chuliganiły, natomiast zwycięscy lokatorzy naszego patio uważają, że mają prawo do niekonwencjonalnych zachowań. Ta przygoda nauczyła mnie, że nie można wystawiać na balkon żadnych potraw nawet na krótko. Bo łakomy wróg czyha. Ten sam wróg rozgrzebuje ziemię w skrzynkach i obficie brudzi balkony.
A na koniec coś na zupełnie inny temat: dobra rada, jak przygotować stosunkowo szybki i doskonały obiad, który zadowoli smakoszy. Jest to ostatnio stała pozycja wśród mojego obiadowego repertuaru.
Półmisek pełen smaku(proporcje na 2 osoby)
Kilka ziemniaków, batat, 2-3 ząbki czosnku, pół czerwonej papryki, marchewka, pietruszka, pół niedużej cukinii, 2 łyżki oleju, sól, pieprz, szczypta ziół prowansalskich, ew. kilka listków ulubionego świeżego ziółka.
Jako mięsny dodatek: pół piersi kurczęcej lub 2 porcje doprawionego mielonego mięsa.
Najpierw myjemy starannie ziemniaki i kroimy na paski (jak frytki);bataty, pietruszkę i marchew obieramy i kroimy także w paski. Cukinię kroimy w plasterki, czosnek na kawałeczki i wszystko razem mieszamy z olejem, solą, pieprzem i ziołami, po czym wykładamy na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Wszystko razem wstawiamy do piekarnika i pieczemy w temperaturze 200 st C. Mięso z piersi kurczęcej także skrapiamy olejem i doprawiamy solą oraz pieprzem lub formujemy kotlety z mielonego. Po 10 minutach pieczenia warzyw układamy na blasze także mięso. Wszystko razem pieczemy, aż ziemniaki i pozostałe warzywa zaczną się rumienić.
Można tę potrawę piec na dużym żaroodpornym półmisku, ale jeśli pieczemy ją na niezbyt pięknej blaszce, warto rozłożyć na niej papier do pieczenia, z którego potem łatwo zsunąć gotowe danie na półmisek lub talerze. A spróbować naprawdę warto. Smacznego.
Komentarze
Dzień dobry 🙂
kawa
Brawo Irek!
Pamiętam „Alfred Hitchock przedstawia..”
Tymczasem podrzucam wspomnienia z czasów, kiedy to z Kanady latało się na Targi Książki. To se ne wrati…
https://photos.app.goo.gl/PXUgTvrIkJ9JMIVt1
Ale w sercu ciągle maj!
Moja madagaskarska przygoda
Madagaskar, trochę przypadkiem rzucona propozycja zamiast niechcianej przeze mnie Malezji w zeszłym roku.
Długa podróż po idiotycznej trasie, bo przez Sztokholm, Addis Abebę do Antananarivy, prawie 24 godziny. Wita nas super przewodniczka Claudia, ozdabia nasze walizki własnoręcznie zrobionymi na szydełku różami, by łatwo je było rozpoznać w dalszej podróży. Trochę czasu zajmuje nam wymiana pieniędzy, ładujemy się do busika i jedziemy do hotelu, w sumie niedaleko od lotniska. Jeszcze jakiś posiłek i padamy nieludzko zmęczeni po podróży.
Następnego dnia po wczesnym śniadaniu wyruszamy do Andasibe, 140 km – 5 godzin jazdy. Drogi na Madagaskarze są okropne, dziura na dziurze, dziurą pogania. Kto tamtędy nie jechał, ten tego nie zrozumie. Zatrzymujemy się na lunch i próbujemy madagaskarskie wino. Próba wypada fatalnie, ten kraj musi się nauczyć robić wino, ale jedzenie jest dobre.
Po drodze zatrzymujemy się w Exotic Park in Marozevo , gdzie są kameleony, żaby, węże, nietoperze i jakieś zwierzaczki przypominające nasze jeże.
Docieramy do Hotelu Mantadia, kolacja, wieczorny spacer wzdłuż drogi gdzie spotkaliśmy „mysie” lemury, malutkie, tylko oczka im się świecą na czerwono w światłach latarek. Tych zwierzątek na zdjęciach nie ma.
Rankiem kolejnego dnia spacer po parku Analamazaotra, na drzewach urzędują duże lemury Indri i na dodatek mają szczególny głos.
Potem wizyta wyspie lemurów Vakona i tam spotykamy różne lemury: tańczące, brązowe, bambusowe. Jeden głaszcze koleżankę po ręce, drugi przebiega po plecach kolegi.
Rankiem wracamy do stolicy. Po południu zwiedzamy Tanę (skrócona nazwa Antananarivy) .
Następnego dnia krótki lot do Morondavy. Meldujemy się w hotelu i wyruszamy rikszami na zwiedzanie miasta. To trzecie pod względem wielkości miasto tej wyspy. Ludność to głównie rybacy. Idziemy na targ, a potem spacerujemy plażą. Widać budynki zniszczone przez cyklon.
Kolejnego dnia wyruszamy samochodami terenowymi w stronę baobabów, pojawiają się najpierw samotne olbrzymy, a potem więcej! Aleja Baobabów w słońcu i dalsza podróż do Kirindy Dry Forest Reserve. Nocny spacer znowu mysie lemury, różne gekony, iguany …
Rankiem oglądamy ptaki na dawnych stawach hodowlanych krewetek, a potem salinę i przypatrujemy się produkcji soli.
Wracamy do baobabów, by obejrzeć je o zachodzie słońca. Dowiadujemy się, że właśnie skasowano nam jutrzejszy lot, ale dobra wiadomość jest taka, że mamy transport samochodowy, 650 km po tych drogach. Następnego dnia w samochodzie 11 godzin, kolejnego jeszcze 5. Musimy się spieszyć, bo po południu mamy samolot na Nosy Be, gdzie mamy spędzić 4 dni w hotelu przy plaży.
To tak w telegraficznym skrócie nasza podróż i trochę zdjęć.
https://photos.app.goo.gl/ZJqBkBfZBKgfQcWMA
No, to jest reportaż z podróży!
Chciałam poczytać o wrażeniach – zgadza się!
Moim następnym miejscem do odwiedzenia byłaby (będzie?) Reunion, no ale nikt ze mną nie chce lecieć (podobnie jak na Kiribati).
Wy mieliście wycieczkę zorganizowaną, my lecieliśmy na głupa, jak zwykle, no ale udało się…Im mniej oczekiwań, tym mniej rozczarowań.
Co do wina, to nie ich wina 😉 Nie ta kultura, nie ten kraj świata, Francuzi im nie zaszczepili tradycji, chociaż gleby i klimat pewnie by sprzyjały…
Kraj jest piękny geograficznie, ale gospodarczo leży, niestety 🙁
Jest też „daleko od szosy”, stety lub niestety…
Dość wypełniony czas zwiedzania Madagaskaru, Małgosiu. Wyczerpujące niewątpliwie podróże, ale za to jakie wspaniałości Was oczekiwały.
Baobaby wyglądają jak kolumny pozbawione bazy lecz z solidnym trzonem zakończonym uliścioną głowicą, podtrzymującą błekit nieba.
To jeżopodobne zwierzątko to Echinops Telfairi (po ichniemu „tandraka”). Ich najbliższymi krewnymi są ryjówki wydrowe oraz bardzo rzadkie krety złote.
Lemury wyglądają rozkosznie, szczególnie czarno-biały Wari oraz Katta z puszystym czarno-białym ogonem. Ciekawa jestem czy bardzo płochliwe.
Czemu to zaniechano hodowli krewetek?
Dzięki piękne za fotoreportaż wzbogacony wideo.
Alicjo, zwykle jeździmy na wycieczki zorganizowane, to biuro organizuje je specjalnie dla nas. Pani przewodnik, przemiła kobieta, to był pierwszy raz kiedy taka osoba nam towarzyszyła, zwykle jest tylko przewodnik-kierowca. I dobrze się stało, bo mielibyśmy wielki kłopot z tym odwołanym lotem, a tak zobaczyliśmy kawał kraju, mieliśmy załatwiony po drodze nocleg. Zresztą nie trafiliśmy na niemiłych ludzi.
A czy trafiliście na innych turystów?
Na początku tygodnia upiekłam „najwspanialszą szarlotkę” Piotra. Już „ni ma”. Na szczęście przygody z rozgotowanymi jabłkami uniknęłam, zaś sama przygoda Gospodyni przypomniała mi czasy mego dziecięstwa.
Lodówki wówczas były rarytasem, do tego gabarytowo małym rarytasem i większość gospodyń wystawiała garnki na zewnątrz. Szczególnie zimą w okresie przedświątecznym.
Zasadą było przewiązanie sznurka pomiędzy uchwytami garnka i pokrywką coby ta ostatnia nie spadła podczas wiatru, czy też zbytniej ciekawości ptaszyn.
Bunia tak robiła stawiając mięsiwa i bigos na schodkach przed spiżarnią mającą dodatkowe wyjście na zewnątrz. Lodówka ukróciła ów precedens.
Pochwalę się: upiekłam bagietkę – no 4-ry bagietki – po raz pierwszy i wyszły wspaniałe. Do tego przygotowanie pochłonęło niewiele pracy i czasu spędzonego w kuchni. Stąd nazwa przepisu: „5-ci minutowa bagietka”. I rzeczywiście, kika minut przygotowania ciasta do wyrośnięcia, kilka minut przygotowania do pieczenia i … voilà!. Gotowe.
Jedynie czas rośnięcia ciasta to 8 do 10 godzin. Ale przy tym nie trzeba stać. Wieczorem wymieszałam składniki, przykryłam i zostawiłam do rośnięcia. Rano ukształtowałam bagietki i buch! do nagrzanego piekarnika. Po 25-ciu minutach śniadanko z chrupiącymi świeżymi bagietkami gotowe.
Wielcem dumna z siebie. Dotychczasowe przepisy odstraszały mnie ilością czynności, czekania i praktycznie poświęcenia kilku godzin przy wypieku. Znaleziony kilka dni temu przepis zainspirował do eksperymenu i okazał się „strzałem w dziesiątkę”.
Rzadko kiedy w podróżach trafia się na niemiłych ludzi – wyjątek stanowi Barcelona i historia z opłaconym online wejściem do Sagrady. Nie robiłabym rabanu gdyby nie to, że specjalnie, i że sobie wymarzyłam… i tak dalej. W końcu kawał świata się leci, żeby…
Sprawa w toku – z tym biletem do Sagrady i tak dalej. A było wezwać kierownika od tych trzech chłopaków… (mądra Polka po szkodzie!). To nie chodzi o te 33 euro, tylko dlaczego, dlaczego, dlaczego?! Jedna starsza pani…
Co Wy na ostatnie poluzowanie zasad pisowni języka polskiego? Żaden luz – przyklepali tylko to, co od dawna już hulało. Dobże, rze zostawili podstawowe zasady ortografii 😉
p.s.
Co Wy na takie? To u naszego najbliższego ogrodnika , którego mijam po drodze do sklepu.
https://photos.app.goo.gl/jyRZBfkGriUnihHj8
Echidno,
po raz kolejny jutro będę robić makaron+pieczarki+ sery różne, jest to znakomity przepis na obiady wegetarians, a jutro zaproszon jest dawny personel naszej Mrusi.
https://photos.app.goo.gl/uc7WJnry62iE29rC8
Z serów różnych (na jutro) jest międz innymi ostry cheddar z jalapeno!
Norman Davies (po polsku) o moim ukochanym mieście:
https://youtu.be/66oSg6hdnb4?si=yp_JC_wtgdBZAI2Z
Evo, oczywiście, ciągle natykaliśmy się na tą samą wycieczkę Japończyków, sporo Włochów ,ale raczej na Nosy Be, oczywiście Francuzi, brak bariery językowej.
Francuzi,
(pardon nasz ulubiony Francuz, Alain 🙂 ) ciągle myślą, że cały świat posługuje się językiem francuskim . Nie zauważyli, że świat przestawił się na o wiele prostszy język angielski. Owszem, byłe kolonie.
No kurde… a mogliśmy tam wprowadzić język polski dzięki królowi Madagaskaru, niejakiemu Beniowskiemu!
https://www.google.com/search?client=firefox-b-lm&q=polski+kr%C3%B3l+madagaskaru&si=ACC90nzhFW-fOieS-I060ZQl1KsOj-zUIRX-XHA-Wzo913mz4dCk1JIFKgQBV7_wnKsdOt1DArAdXXKp97ZuYfIxPk-wr0XoOwUjLmFcrsGXEmPPwP1y0Qc%3D&ictx=1&ved=2ahUKEwj_usDL8ZeGAxXPLzQIHUMADYoQ_coHegQIFhAB
„Brak bariery językowej” – a jakże, dwaj panowie w windzie pardą i mesje, a po chwili – skąd pan? Z Warszawy, a my też Polacy – to dlaczego mówimy po francusku?!
Ilu mamy laureatów pokojowej nagrody Nobla?
Ano dwóch.
https://www.google.com/search?client=firefox-b-lm&q=j%C3%B3zef+rotblat
Ale do tego drugiego, a raczej pierwszego, dopiero niedawno się przyznajemy. Bo niby nasz, ale nie nasz tak całkiem.
Polecam film „Oppenheimer” – warto obejrzeć. Warto.
Moja o wiele lat siostra obchodzi jutro (u mnie) urodziny. W związku z tym poprosiłam AI o wiersz na tę okazję. Oto, co wyszło:
Twoje imię słodko brzmi,
Jak wiosenne kwiaty wśród pól zieleni,
Twoja dusza jak anioł w snów krainie.
Twoje oczy jak błękitne niebo,
Promienieją jak słońca blask,
Twój uśmiech jak kwiatów pełna kosztowna grządka,
Danuto, jak jaśmin wśród suchej trawki.
Twoje serce jak szmaragd skryty,
Czyste, pełne miłości tajemniczej,
Twoja siła jak orzeł w niebie szybujący,
Danuto, niech zawsze płynie twoja kraina szczęśliwa.
To urodziny, nie imieniny, ale sztuczna inteligencja nie wybiera 😉
*o wiele lat młodsza siostra
Dzień dobry 🙂
kawa
Echidno, dziękuję za podpowiedź w sprawie tych „jeżopodobnych”.
Lemury wywołują uśmiech na mojej twarzy, jak je widzę. Sympatyczne zwierzątka.
O baobabach istnieje taka malgaska przypowieść:
Jak Bóg stwarzał drzewa, to baobaby strasznie się pyszniły swoją pięknością, uważały się za najpiękniejsze. Bóg je upomniał, by się nie wywyższały. Ponieważ nie posłuchały, Bóg je ukarał, odwracają je do góry nogami.
Z krewetkami to oczywiście jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Interes był bardzo dochodowy, no to nałożyli takie podatki, że przestał się opłacać.
Teraz przyjeżdżają tam ornitolodzy oglądać ptaki.
https://podroze.onet.pl/ciekawe/spakowalem-mala-walizke-i-z-tysiacem-dolarow-od-taty-wsiadlem-do-samolotu/eq6wfgq
Dzień dobry Blogu,
Ciut inne klimaty: https://www.eryniawtrasie.eu/54607
Małgosiu, gratuluję podróży na Madagaskar. Jedno z miejsc na mojej długiej liście do zobaczenia 🙂
Ewo, a ja Wam zazdroszczę Gruzji, od dawna chciałbym tam pojechać.
Małgosiu,
Tym razem ograniczyliśmy się do Batumi i okolic, bo trafiliśmy na prawosławną Paschę – wszystko zamknięte, za to wszyscy się odwiedzają. Z innej beczki, to już nie ta Gruzja, co 10 lat temu, i wszędzie pełno Rosjan.
i bardzo dobrze że „wszędzie pełno Rosjan.”
Można przypuszczać że nie dojdzie tam do majdanu (burdelu na ukrainie)
W większości krajów afrykańskich język rosyjski widocznych jest nie tylko na ekranach monitorów w bankach. Europejczycy przez dziesięciolecia pokazali że nie potrafią tam nic zrobić i się wycofali.
A tak swoją drogą 🙂 to w Polsce, nie że coraz mniej wstążeczek żółtoniebieskich, tylko jedynie gdzieniegdzie wyblakłe, wtopione w szarość codziennego życia.
Euforia opadła?
A może w końcu dotarło do wielu osób ze tamtejsza kultura odbiega całkowicie od europejskiej.
Bandera to człowiek odpowiedzialny za zagładę setek tysięcy nie tylko Żydów jest tam nadal bohaterem narodowym.
W Belgii samotny ukrainiec otrzymuje na rękę ponad 1250 EUR miesięcznie za to, że tam jest.
Życzę bardzo wielu samotnym europejczykom takich dochodów
Nie powiedziałabym, że „bardzo dobrze że, wszędzie pełno Rosjan”, zwłaszcza, że często traktują Gruzinów jako obywateli drugiej kategorii w ich własnym kraju, o czym usłyszeliśmy w rozmowach z Gruzinami. Jako, że Daro jest nauczycielką, wspomniała, że Rosjanie nawet nie widzą potrzeby nauki języka gruzińskiego ani siebie ani swoich dzieci, chodzących przecież do gruzińskich szkół. Traktują ten kraj jak kolonię. Co do Majdanu, to chyba przegapiłeś ostatnie protesty w Tbilisi oraz ich przyczynę.
Na koniec, gdyby nie rosyjska „operacja specjalna” na Ukrainie, nie byłoby problemu z zasiłkami dla samotnych Ukraińców. Jeszcze jedno, Bandera przeszkadza, ale rozbiory Polski, Sybir, Stalin i na koniec Katyń już nie przeszkadzają?
I wcale mnie to nie dziwi że ” Rosjanie nawet nie widzą potrzeby nauki języka gruzińskiego ani siebie ani swoich dzieci …”
Gdybym tam mieszkał też bym o to nie dbał i nie zabiegał.
Bo niby z jakiej okazji.
Podobnie jest i z językiem francuskim o którym Alicja wspominała.
Z jakiej okazji się uczyć ichniejszego języka skoro oni już dzisiaj zapomnieli jak smakowała Rosja w napoleońskich czasach.
Na podobny deficyt pamięci z powodu uszkodzenia mózgu chorują dzisiaj Niemcy.
Tam powstają nawet paradoksalne twierdzenia, że ostatnią światową wywołali Rosjanie.
Austriacy uważają Bethovena za swojego a Hitlera za Niemca.
Po-pier-do-li-ło się !
Niczego nie przegapiłem. A tym co nie potrafią łączyć jednego z drugim proponuję się zagłębić nie w literaturę turystyczną lecz w podpisywane dawniej umowy, nie tylko międzypaństwowe.
Gratulacji chyba nie potrzeba, żeby lecieć na Madagaskar?
Wystarczą chęci i forsa.
Gruzja jest bliżej Polski niż Madagaskar 🙂
Poczytajcie co wyżej podesłałam – artykuł o emigracji do Kanady. Rozśmieszył mnie, ale zdałam sobie sprawę z tego, że myśmy emigrowali na innych zasadach i dawno temu. Nie ma się co chandryczyć o duperele.
Ewa,
historia jest historią – albo ktoś ją zna, albo nie. Wszystko, co wymieniłaś (rozbiory itd.) przeciętny Polak powinien znać. A zwłaszcza Katyń i „Smoleńska tragedia”, którą od lat karmi wiadomo, kto. Mam nadzieję, że to już koniec.
https://photos.app.goo.gl/zoe54WQwTrjJLNZZ7
po rewolucji.
masz rację i jej nie masz. Wszystko zależy od punktu widzenia/siedzenia i tak dalej.
„Gdybym tam mieszkał też bym o to nie dbał i nie zabiegał. Bo niby z jakiej okazji” – może dlatego, by chociaż dzieci ukończyły szkołę i miały szanse na dalszą edukację? Poza tym, decydujesz się na przeprowadzkę, z rodziną do innego kraju i masz wywalone na język, kulturę i wszystko co ten kraj sobą prezentuje? Fakt, „kultura” rosyjska zdecydowanie bardziej ci pasuje.
Cierpisz na chroniczny brak argumentów i próbujesz zastąpić je wstrętnymi insuacjami.
Nie po raz pierwszy.
Zatem, nie mam ochoty dalej rozmawiać z kimś, kto zdecydowanie lepiej wie co mi pasuje i próbuje za wszelką cenę wywoływać stres w rozmowie.
Nie jest mi po drodze z taką filozofią.
po rewolucji,
to nie rozmawiaj. Rzadko bywasz na blogu, a jak bywasz, to
” Cierpisz na chroniczny brak argumentów i próbujesz zastąpić je wstrętnymi insuacjami.
Nie po raz pierwszy.
Zatem, nie mam ochoty dalej rozmawiać z kimś, kto zdecydowanie lepiej wie co mi pasuje i próbuje za wszelką cenę wywoływać stres w rozmowie.
Nie jest mi po drodze z taką filozofią.”
Hmmmmm…..
„po rewolucji” zjawia się tylko raz na jakiś czas, po to, żeby nakrzyczeć i namieszać.
Ewę znamy od lat i jej relacje z wycieczek tu i tam.
Beethovena zostaw w spokoju.
Eva47- a zatem Twój wieczór w operze był niezwykle udany, to super!
Małgosiu- z przyjemnością przeczytałam i obejrzałam Twoją relację z Madagaskaru. Jak większość z nas znam lemury tylko z ZOO.
Alicjo- Francuzi, w tym Alain też 🙂 już od dawna wiedzą, że świat nie posługuje się w obecnych czasach językiem francuskim, tym niemniej nadal lubią jeździć tam, gdzie ludność zna dobrze ten język. Myślę, że to całkiem zrozumiałe. Wśród rodziny i znajomych Osobistego Wędkarza mniej więcej połowa osób zna dobrze angielski, jako że ten język był czy jest niezbędny w ich pracy. Alain pracował w dużej firmie współpracującej z fabrykami i biurami na całym świecie i wystarczyło, iż na zebraniu, które odbywało się w jej głównej siedzibie we Francji (!) pojawił choćby jeden Amerykanin czy Anglik, by już całe zebranie odbywało się po angielsku. Moja Szanowna Druga Połowa też musiała nauczyć się angielskiego z powodów zawodowych. W obecnych, emeryckich czasach znajomość angielskiego(o czym wszyscy doskonale wiemy) przydaje się w podróżach.
Od kilku dni mamy kłopoty z internetem na nadbużańskich włościach, interweniowałam już dwa razy. Chwilami wydaje się, że już wszystko działa jak należy po czym znowu czkawka. Miejmy nadzieję, że w końcu wszystko wróci do normy i że będę mogła spokojnie obejrzeć i przeczytać relację Ewy.
Dobry wieczór 🙂
wieczorna kawa
Ewo,
opis pierwszej części podróży i relacja fotograficzna nie nastrajają optymistycznie. Dalej pewnie będzie już tylko lepiej.
Wszystkie relacje z podróży – Alicji, Danuśki, Małgosi – przeczytane i obejrzane.
Danuśka,
trafiłaś już na jakieś grzyby na spacerze w lesie? Pytam, bo niedawno Irek pokazywał okazałego maślaka, a wczoraj rano podczas spaceru z kijkami znalazłam trzy borowiki, w tym dwa bardzo okazałe. Rosły blisko drogi pod wysokimi sosnami. Myślałam, że to kamienie, a tu taka niespodzianka. Nawet je potem zważyłam – 63 dag. Jeden usmażony, dwa ususzone.
Co roku suszę też pokrzywę, której u nas rośnie bardzo dużo. Kiedyś z pokrzywy smażyłam raz czy dwa placki, ale nie mam ochoty powtarzać eksperymentu.
Danuśko,
Pracuję z Francuzami i mogę potwierdzić, że jak już mówią po angielsku, to robią to bardzo dobrze (pomijając akcent – siła wyższa).
Krystyno,
Kolejny wpis jest jeszcze gorszy, ale potem już było w porządku: https://www.eryniawtrasie.eu/54657
Dzień dobry 🙂
kawa
Ewo-zawsze podziwiam Wasze wyprawy samochodowe na drugi koniec Europy.
Nawet podróże po Unii Europejskiej bez granic i celników są na dłuższą metę dosyć męczące, no ale coś za coś. Do samolotu nie da zabrać się tych wszystkich bagaży, które możemy wrzucić do samochodu.
Z drugiej strony wyprawa samolotowa na Madagaskar via Sztokholm to też wyzwanie 🙂
Krystyno-u nas o grzybach można jedynie pomarzyć- susza! Nie podało już od kilku tygodni i nadal się nie zanosi. Alain otrzymał zdjęcia od swojej owerniackiej kuzynki, na których widnieją stosy pięknych kurek. Tylko pozazdrościć, ale w Owernii padało ostatnio dużo i często.
Wymyśliłam dzisiaj nowy sos do szparagów- majonez, jogurt grecki, pesto czosnkowo-koperkowe. Bardzo nam smakowało, szparagi były tym razem białe.
Danuśko,
Kwestia przyzwyczajenia, choć muszę przyznać, że przejście w Sarpi nadwyrężyło naszą cierpliwość. Za to poranek był już piękny: https://www.eryniawtrasie.eu/54667
Nie przepadam za lotami z przesiadkami, bo zawsze się boję, że albo samolot się spóźni, albo bagaż nie doleci. Już to przerabiałam na delegacjach…
Podróże, grzyby, kawa, zdjęcia, opowieści, przepisy, trochę polityki i historii – blog w pełnej krasie 🙂
Też wolę małe, śpiewające ptaszki niż czarne kraczące ptaszory, wyjadające desery. Potrawa pani Basi odnotowana. I wielka prośba do Echidny o pięciominutowy przepis na bagietki. 🙂
Ewo – pamiętam jak miło wspominaliście poprzednią podróż przez Turcję do Gruzji. Ciekawe ile wpływu mają zmiany geopolityczne i umocnienie konserwatywnych rządów w Turcji? Podziwiam Was bardzo.
Małgosiu – lot rzeczywiście pokręcony, ale zatarty przez piękno Madagaskaru. Zdjęcia obejrzę w domu.
Danusi też zazdroszczę. Tej podróży przez francuskie miasteczka i wsie. Może kiedyś się uda też tak pojeździć po Francji.
Krystyno – czy masz zdjęcia grzybów? 🙂 popatrzyłabym chociaż. U nas, w lesie, sucho, nawet po ostatnim deszczu.
W niedzielę wróciłam z wyprawy do Czeskiej i Saksońskiej Szwajcarii. Moja kondycja po zimie jest kiepska, nie mam wielkiego lęku wysokości, lecz za dużą wyobraźnię 😉 , ale udało mi się przejść kilka dosyć trudnych szlaków po skałach i skałkach, z drabinkami, łańcuchami i milionem schodów. 😀 widokie wspaniałe! Zwłaszcza z Malerweg. No i ceny! Wydaliśmy, za całość, dużo mniej niż za podobny okres w Polsce.
Asiu,
Powiedziałabym raczej, że to kwestia wpływu wysoce pro-rosyjskiego rządu Bidziny Ivaniszwiliego – bilionera i oligarchy, który się dorobił majątku w Rosji. Na pozostałych przejściach tureckich (z Bułgarią), takich cyrków nie było.
WIdziałam Twoje zdjęcia na FB – też jest czego zazdrościć. 🙂
Ciąg dalszy o Gruzji: https://www.eryniawtrasie.eu/54732
Asiu,
byłaś w pięknym miejscu. Obejrzałam zdjęcia i filmiki z trasy Malerweg/ jest ich sporo w necie/.Rzeczywiście widoki są wspaniałe.
Nie zrobiłam zdjęć grzybom, ale choć bardzo mnie ucieszyły, to miałam kłopot z doniesieniem ich do domu. Zazwyczaj mam w kieszeni jakiś woreczek, tym razem jednak nie byłam przygotowana. W lasach jest sucho i te trzy prawdziwki to była jednorazowa niespodzianka. Mam jeszcze spory zapas ususzonych ubiegłorocznych podgrzybków, więc do nowych nie śpieszy mi się.
Teraz cieszę się truskawkami. Są już trochę tańsze/ ok. 15 zł za kg/ i bardzo smaczne. Niczego nie wymyślam i jem je bez dodatków.
My właśnie dzisiaj spróbowaliśmy na śniadanie świeżo usmażoną konfiturę z truskawek i rabarbaru. Ten lekki, rabarbarowy, kwaskowy posmak jest bardzo przyjemny.
Asiu-podziwiam Twoją kondycję, też widziałam zdjęcia na FB z tej pięknej wyprawy, może zamieścisz choć kilka na blogu?
Wybrałyśmy się dzisiaj z moją nadbużańską sąsiadką na małą wycieczkę w najbliższe okolice. Odwiedziłyśmy Muzeum Norwida w organizacji:
https://muzeumnorwida.com/info/zawartosc/17
Jeszcze sporo pracy zanim muzeum zostanie otwarte. W tej chwili rozpoczęło się zaledwie składanie ofert na przetarg dotyczący remontu zabytkowego dworu, jako że tenże wygląda zdecydowanie gorzej niż na zdjęciu. Park i okolica jest bardzo malownicza i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś opowiem Wam o wizycie w tym miejscu.
Przy okazji zajrzałyśmy do pałacu w Ślężanach, który jest teraz własnością prywatną i służy przede wszystkim psychiatrom spotykającym się tam na szkoleniach i konferencjach: https://palacslezany.pl/
Widok na Bug z pałacowego ogrodu bardzo piękny.
Moja kondycja jest… 😀 na szczęście to nie była Orla Perć.
Trochę zdjęć. I z Czech i z Niemiec.
https://photos.app.goo.gl/rd4FiWn74yPEyQ8j6
Ewa,
z zakamarków pamięci wygrzebałam taką muzyczną ilustrację do Twoich ostatnich zdjęć:
https://www.youtube.com/watch?v=ugvqN-_IoI0
Kulinarnie – jako że jesteśmy otwarci na wszelkie jarzyny i owoce, zakupiliśmy wczoraj owoc drzewa chlebowego. Poczytałam, że można to ugotować albo upiec. Albo jakieś czipsy z tego zrobić.
Sztuką jest rozkrojenie tego owocu – jest cholernie, ale to cholernie twarde. Przekroiłam na dwie połówki, z wielkim trudem, i poszedłszy na łatwiznę ugotowałam w osolonej wodzie, jak ziemniaki się soli. Trzeba pół godziny+, żeby zmiękły akuratnie te połówki. Spróbowaliśmy – słodsze, niż ziemniaki i dość nijakie. Co gorsza, nawet nasze wszystkojedzące chipmunki pogardziły wykwintnym jedzeniem… no, może nie wykwintnym, ale egzotycznym.
https://photos.app.goo.gl/yCa1QZz7Rzt13eY28
Dzień dobry 🙂
kawa
Asiu-dzięki za piękne zdjęcia, super wyprawa!
Alicjo-poczytałam przy okazji o tym, jak można przygotować owoce chlebowca. Sposobów jest sporo, ale Twoja uwaga o tym, że trudny w obróbce trochę zniechęcająca. U nas nie ma ich w sklepach, a poza tym obecnie jest tak wielki wybór warzyw i owoców, że koniecznie trzeba korzystać z tego niesłychanego bogactwa.
Irku-jesteś niezrównany 🙂
Wczoraj rozmawialiśmy z sąsiadami o kuchni żydowskiej, a dzisiaj umówiliśmy się na degustację dania pt. cymes: https://kuron.com.pl/artykuly/przepisy/salatki/cymes-z-marchewki-kuchnia-zydowska/
Teraz w sklepach i na targach są młode (takie w miarę młode…) marchewki zatem to danie powinno być bardzo smaczne.
ewa – ach przygodo! Zapamiętasz Sarpię nie tylko z deszczowej pogody.
Na pocieszenie mogę Ci powiedziec, że lata, lata temu, na lotnisku Okęcie celniczka omal mnie nie „zapuszkowała” bo miałam dwa ręczniki kąpielowe i kilka (w/g niej ZA DUŻO!) par fig. Że o dwóch kostiumach kąpielowych nie wspomnę.
A na deser takowych wspominek – na przejściu granicznym w czasie gdy MUR jeszcze stał, Wombatowa paczka papierosów powędrowała do rtg. Bez żartów, naprawdę. I odczekać musieliśmy niewąsko.
Asiu – służę uprzejmie
5 minutowa bagietka; przepis na jedną bagietkę
Składniki:
▪ 250 g mąki chlebowej*1
▪ Ćwierć łyżeczki suszonych drożdży
▪ 3/4 łyżeczki do herbaty soli
▪ 1/2 łyżeczki do herbaty cukru
▪ 175 ml chłodnej wody
Wykonanie:
▪ Do miski wsypać mąkę i sól, wymieszać
▪ Dodać drożdże i wymieszać (sól nie powinna spaść na drożdże dlatego wsypywać drożdże dopiero po wymieszaniu soli z mąką)
▪ Wlać wodę i wymieszać łyżką lub trzonkiem od drewnianej łyżki, aż powstanie “kula” ( około 2 minut) naokoło “mieszadełka”, oskrobać z ciasta
▪ Przykryć folią plastikową i odstawić na 8 -10 godzin*2
▪ Po tym czasie włączyć piekarnik nastawiony na 250º oraz przygotować blachę pokrywając ją papierem do pieczenia
▪ Używając półokrągłego skrobaka do ciast*3 (dough scraper), wyrośnięte ciasto przełożyć delikatnie na dobrze podsypaną mąką stolnicę, dużą deskę lub blat (w zależności gdzie bagietka będzie kształtowana)
▪ Delikatnie, bez wyrabiania ciasta, naciągnąć kształt bagietki i przełożyć na blachę po przekątnej – długość bagietki ma być prawie taka jak przekątna blachy
▪ Nożyczkami naciąć bagietkę po lekkim skosie (około 6-ciu nacięć)
▪ N dół piekarnika wstawić niewielką ilość wody w naczynku, można zamiast tego skropić papier na blasze uważając by nie zamoczyć bagietki
▪ Wstawić do nagrzanego piekarnika
▪ Piec przez 20-25 minut*4 w temperaturze 250 stopni Celsjusza
*1 — mąka chlebowa biała, typ 850 albo mąka pszenna chlebowa lub orkiszowa
*2 — najlepiej przygotować ciasto wieczorem by rano, po upieczeniu mieć świeżą bagietkę
*3 — taki jak ten: https://sklep.technica.pl/skrobka-plastikowa-125×97-mm-stalgast-501125khttps://sklep.technica.pl/skrobka-plastikowa-125×97-mm-stalgast-501125
*4 — Czas pieczenia uzależniony jest od typu piekarnika
link *4 niestety nie działa (???), spróbuj tego: https://www.gastrosilesia.pl/skrobka-polipropylenowa-strychowka-elastyczna-wym-x-cm-zolta-thermohauser-,18,2,34423
to był link do nr *3, skrobki – wielce użyteczny gadżet. Częścią półokrągłą doskonale wybiera się surowe ciasto, farsze tp, część prosta dzieli i jednocześnie ułatwia przybranie kształtu
Wyprawa Asiu wspaniała.
Podobne metalowe stopnie – omalże drabinowe – są w Górach Grampians (Grampians National Park) położonych ok. 255 km od Melbourne:
https://www.youtube.com/watch?v=P8y8xBeGRSQ
Echidno,
Mnie raz – zupełnie nieświadomie- udało się przemycić w torebce Opinela, a torebla przeszłą przez skaner. Zorientowałam się dopiero po przekroczeniu granicy ;-).
Wracając do wyjazdu, pobyt w Gruzji był inny niż do tej pory – Pascha (wszystko zamknięte + przedłużone ferie budżetówki), deszcz, nieciekawa sytuacja polityczna. Więcej rozmawialiśmy niż zwiedzaliśmy. Zupełnie inaczej patrzy się na protesty w Tbilisi z dystansu 3000km, a inaczej w gruzińskim domu. Kolejny wpis dopiero w niedzielę, bo mamy też trochę domowych zaległości.
Ewa,
jak najbardziej – jest rwnie stosowna piosenka na tę wyprawę powyżej, a ja jestem tak wiekowa, że dobrze ją pamiętam, często puszczaną w radiu. W znakomitym wykonaniu. Ta pani ma obecnie ponad 90 lat i za tamtych czasów cieszyła się wielką (nomen omen…), Sławą… wykonawczyni wielu, wielu przebojów. Dzisiaj takich nie sieją…
https://www.youtube.com/watch?v=BNxx4itPJFI
+równie
Dzięki Alicjo!
A przy okazji – wydawałoby się, że historia czegoś człowieka uczy.
Gdzie tam, historia niestety się powtarza, tylko w innym wymiarze, ma inne środki do wywierania nacisku, do wywierania wpływów, do zabijania innych ludzi, a giną najczęściej kobiety i dzieci – tak dbają o swoje rodziny panowie. Bo to panowie są u sterów, czyż nie?
Ludzie nie potrafią dojść ze sobą do porozumienia. Zwykli ludzie – owszem, ale ludzie władzy nie, nigdy. Gdzie nie chodzi o pieniądze, to chodzi o władzę, a ta pieniądze przyniesie.
Nudzą się, nie mają co robić, trzeba walić sąsiada (i nie tylko).
A może by ich tak zagonić do kuchni, do garów?! Do pieluch i tych innych fajnych rzeczy, które wiążą się z wychowywaniem narybku? Do zwykłej, upierdliwej codziennej roboty, które według niedawnego ministra edukacji są wpisane w tak zwane „cnoty niewieście”? Ja przeżyłam 26 lat w tak zwanej komunie, ale takich bzdur nikt mi do głowy nie wtłaczał. Natomiast „komuna bis” prezia, wespół w zespół z Kościołem, to dopiero było zjawisko.
Ulało mi się… Bo miało być tak pięknie. A jest jak zwykle.
Irku 🙂
Echidno – dziękuję za przepis.
Pada, burza przeszła bokiem.
Tam gdzie byliśmy pada częściej, więc otaczała nas bujna, wspaniała majowa zieleń. Łąki, kwiaty, kwiatki i kwiatuszki. Mnóstwo śpiewających kosów.
Kulinarnie – w „naszej” restauracji, którą prowadzą właściciele apartamentów dominowała kuchnia czeska. Domowa. Olbrzymie porcje w niskiej cenie. Jedliśmy i smażony ser z sosem tatarskim i zupę gulaszową, ragout z sarny i gulasz z daniela z knedlikami. I rybę z ziemniakami z masełkiem i młodą cebulką. Plus piwo, oczywiście. Najczęściej braliśmy jedną zupę i jedno drugie danie, które zjadaliśmy wspólnie, a i tak byliśmy najedzeni, a nawet przejedzeni. 😀 Zestaw: zupa gulaszowa, gulasz z daniela z knedlikami, dwa duże ciemne budvary: 50 zł
Dwa drugie dania: ragout i ryba (dwa kawałki) z dodatkami + dwa piwa: 74 zł
Trudne czasy,,.
🙁
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek jak zwykle – kropka nad i 😉
Przerabiając prasówkę z rana, rzucił mi się w oko taki artykuł z gazeta.pl
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177342,31002088,wzial-klucz-z-recepcji-hotelu-i-zgwalcil-matke-trojki.html#s=BoxWeekSl-1-1
Zwłaszcza to zwróciło moją uwagę:
„Pozwała również sieć hoteli i moteli Howard Johnson Motor Lodges Inc. za to, że nie zapewniła jej „bezpiecznego pokoju”. I wygrała – 2,5 mln dolarów, wówczas „jedno z największych odszkodowań w sprawach o gwałt” (pieniądze dostał również mąż Francis, Joseph Garzilla, 150 tys. dolarów za – uwaga – „utratę usług żony”). Po ogłoszeniu wyroku Francis przyznała, że dostaje listy od kobiet, które padły ofiarą napaści w motelach w całym kraju.”
To było *dawno i nieprawda*, ale „utrata usług żony” bardzo by się wpisywała w te o czym powyżej. Usługi żony 🙄
Mąż nic nie musi, żadne usługi, odszkodowanie zawsze dostanie, żona to jego własność. Tę panią też pamiętam…
https://www.youtube.com/watch?v=sccTzpFfPaE
Niewiele się zmieniło od tmtych czasów.
Danuśka – jak smakował cymes z marchewki?
Przyznam szczerze, że wszelakie eksperymenty z nieznanymi daniami jakich głównym składnikiem jest marchewka, przeszły mi po zrobieniu (lat temu wiele) pizzy marchwiowej. Po upieczeniu wyglądała wspaniale, zapach też przyjemny. Niestety pierwszy kęs zaprzeczył wstępnym doznaniom. Oficjalnie, wraz z Wombatem wrzuciliśmy do kosza.
Mam nadzieję, że degustacja nowego przepisu przebiegała Wam przeciwnie niż nasza pizza marchwiowa.
Echidna,
dzisiaj powtórka z rozrywki, czyli *echidnowy makaron* 🙂
Moi goście (wegetarianie zwłaszcza) nie mogą się nadziękować, jakie smakowite – a ja, że nie wymaga stania przy kuchni.
https://photos.app.goo.gl/6uSkLtta6t8Nh3cC7
Państwu zaś przypominam, że 14 lat temu było tak:
https://photos.app.goo.gl/PXUgTvrIkJ9JMIVt1
Oraz że właśnie odbywają się doroczne… i tak dalej.
Co do marchewkowych, to trzeba pamiętać, że onaż słodkawa…
p.s.
Patrząc na zdjęcia z prawie dokładnie 14 lat – trochę nas odeszło od tego stołu, niektórzy niestety na zawsze 🙁
Jam mam troszkę późniejsze zdjęcia
https://photos.app.goo.gl/g876onz6ewVFiViLA
Łezka się w oku kręci.
Cymes – jeśli ktoś lubi marchewkę duszoną na słodko, to pewnie cymes będzie mu smakował, o ile lubi też cynamon. Gotuję często taką marchewkę/ przeważnie z groszkiem/, bo mój mąż bardzo ją lubi, ja robię wtedy dla siebie jakąś surówkę, bo nie przepadam za marchewką w takiej postaci. Lubię utartą z dodatkiem jabłka.
I bardzo smaczne ciasto marchewkowe.
A wczoraj i dziś było leczo.
Małgosiu,
to są wasze zjazdy, a ja przypomniałam ten nasz międzynarodowy. Z okazji Dnia Książki. Przypominam, teraz są Dni Książki.
Krystyna – marchweka z groszkiem jak najbardziej. Doskonale pasuje do kotletów mielonych. Ale przygotowana prosto, niewymyślnie: gotowany groszek + pokrojona w kostkę marchewka, również ugotowana. To zielono-pomarańczowe towarzystwo fruuu… na patelnię z rozpuszczonym masełkiem. Pus odrobina soli i cukru śladowe ilości. Na koniec nieco mąki, wymieszać i dodatek gotowy.
Albo surowa marchewka starta na tarce odużych otworach, kapusta kiszona, niewielka cebulka lub pół też starta na tarce, oliwka i cukier, ot i surówka gotowa.
Cynamonu „nie prowadzę” zatem marchewkowy cymes nie zagości w mym jadłospisie.
Alicjo – cieszę się że danie przypadło do gustu.
Echidno,
od pierwszego kuchcenia! I zachęcam wszystkich, żeby spróbowali, bo warto!
Piszę to nie po raz pierwszy… i nie po raz pierwszy zamieszczam to zdjęcie (powyżej)
Z cynamonem mam takie same relacje – omijam wielkim łukiem. Ze mną się nie zgaga (nie poprawiać!)
Groszek może być z puszki (nawiązując do powyżej), marchewka też zresztą, po co gotować, jak już jest w sklepie 😉
Łezka się w oku… Małgosiu 🙁
A pamiętacie, jak Pyra zorganizowała nasz pierwszy bal, pardon, Zjazd? Proszęż (nie poprawiać!) bardzo:
https://photos.app.goo.gl/srBdxjEqQg7GonN59
https://photos.app.goo.gl/q8vzwReVA8QT5YcCA
Dzień Matki.
Dzień dobry 🙂
kawa
Tym razem krótko: https://www.eryniawtrasie.eu/54793
Echidno- cymes bardzo wszystkim smakował, ale zrobiliśmy w wersji „na bogato” tzn. z marchewką, ziemniakami, fasolką flageoletką, śliwkami suszonymi i rodzynkami. Dodaliśmy, rzecz jasna, cynamon, a przy okazji gałkę muszkatołową. Akurat całe towarzystwo lubi te przyprawy. Przeczytaliśmy w internecie kilka przepisów na cymes i okazało się, że w zasadzie do marchewki można dodać różne warzywa.
Co do marchewki to, tak jak Krystyna, nie przepadam za marchewką z groszkiem. Latorośl zjadła po raz pierwszy ten jarzynowy dodatek na koloniach i po powrocie zapytała mnie, dlaczego robię takich warzyw, odpowiedź już znacie.
A w kwestii groszku to zdecydowanie smaczniejszy jest groszek mrożony niż ten z puszki zatem, jeśli macie wybór to proponuję, abyście kupowali ten drugi.
Dzisiaj odwiedziłam bazar na Ursynowie, który ma tę ogromną zaletę, iż jest czynny w niedzielę. Na bazarze ruch wokół stoisk kwiatowych, królują piwonie w cenie 4 złotych za gałązkę.
Wraz z Łatoroślą świętowałyśmy Dzień Matki już wczoraj. Byłyśmy na koncercie muzyki filmowej w parku na Agrykoli. Wszyscy z niepokojem spoglądali w niebo, jako że chmury burzowe nadchodziły z wolna nad Warszawę. Udało się! Burza rozpoczęła się po koncercie, kiedy wpadłyśmy na drobne co nieco do: https://rozdroze.pl/ Dzisiaj w ramach dalszego świętowania przewidziana rodzinna kolacyjka.
Ja na szczęście nigdy nie jeździłam na kolonie, pasałam krówkę, jak to na wsi bywało – teraz spróbujcie się rozejrzeć, czy gdzieś na wsi znajdziecie krowę…
Jerzor jeździł na kolonie, zamiast do mnie, zaledwie 8 km dalej zajrzeć… i do dzisiaj wspomina obowiązkowe poobiednie spanie nie, nie z łezką w oku, naprzeciwko wręcz!
Irek,
bardzo mi pasuje punkt 4 na tym kubku 😉
Z tymi krowami to nie żartuję, rozpoznacie mnie na pewno:
https://photos.app.goo.gl/RsWfuCcvs7zHTtHd6
A Minka była rzeczywiście rekordzistką, w porywach dawała ok. 36 litrów mleka dziennie. W porywach, powtarzam.
Danuśka – groszek konserwowy jedynie do sałatki warzywnej. To ja bo każdy ma swoje preferencje. Mrożony i surowy do innych dań, przystawek itp.
A Wasz cymez rzeczywiście na bogato. Flagoletka to też fasola (ino inna), nieprawdaż?
Taka krowa co 35 litrów mleka na dzień daje do niczego innego się nie nadaje.
Byk powinien otrzymać odszkodowanie za utrate krowich usług.
Na kolonie letnie jeździły tylko dzieci, których rodzice pracowali w dużych zakładach pracy. Moi w takich nie pracowali, więc nie miałam szans na letnie wyjazdy. Niektórzy mają bardzo dobre wspomnienia z kolonii.
Świetny film dziś obejrzałam- włoski ” Jutro będzie nasze” : https://kinomuranow.pl/film/jutro-bedzie-nasze. Bardzo polecam, choć pewnie można go zobaczyć tylko w niektórych kinach. Dawno nie widziałam tak wciągającego filmu.
Dzień dobry 🙂
kawa
Ten znakomity film o którym pisze Krystyna widziałam już na początku kwietnia. Też polecam.
Właśnie jutro wybieram się na ten film.
Nie samym Batumi człowiek żyje: https://www.eryniawtrasie.eu/54844
Dzień dobry 🙂
kawa
ewa
27 MAJA 2024 18:51
Nie samym…
Bardzo interesujące, szczególnie dla takich osób jak ja którzy nie otwierali tego linka
po rewolucji,
kolejnych też nie otwieraj, wezmę na klatę tę niepowetowaną stratę.
No to bardzo uważaj z tym braniem na klatę by nie uległy zdeformowaniu cycki.
Było nie było, to właśnie one są ostatecznym dowodem na to, że faceci potrafią skupić się jednocześnie na dwóch rzeczach na raz.
Ale może to nie jest ten przypadek.
Mój biust, nie twój problem. Jedyną rzeczą jaką dowiodłeś, jest twoje chamstwo. Pomyliłeś miejsca – tu nikomu takimi tekstami nie zaimponujesz.
No, to jest kolejny bardzo interesujący wywód, który nie ma najmniejszego przełożenia w rzeczywistości.
Po raz kolejny zastepujesz dowody przypisywaniem mi
niezgodnych z prawdą pewnych postępków i myśli.
Po raz kolejny próbujesz odwracać kota ogonem, nudzisz. Bez odbioru.
Ależ nie.
Tylko do kolejnego interesującego wpisu i linka którego otworzyć nie ma potrzeby.
UWAGA: NIE OTWIERAJ
https://www.eryniawtrasie.eu/54857 – Park dendrologiczny Bidziny Iwaniszwiliego
Co do mnie to wszystkie sznureczki od Ewy zawsze otwieram i czytam z wielką przyjemnością, o czym już niejednokrotnie pisałam. Zafascynowały mnie opowieści kulinarne i przygotowania wielkanocne. To świetnie, że mogliście w tym wszystkim uczestniczyć.
Po rewolucji-a może masz jakąś ciekawą historię do opowiedzenia? A może czasem mógłbyś napisać coś miłego i pozytywnego? Myślę, że każdy ma trochę takich historii w zanadrzu.
„Jutro będzie lepiej” obejrzany i w pełni zgadzam się z opiniami Krystyny i Ewy.
Kłótnia kobiet na podwórku to chyba jedna z najlepszych scen tego filmu 🙂
Danuśko 🙂
Przyznaję, że ten wyjazd był nietypowy, bo nie pojechaliśmy tyle do Gruzji, ile do Daro. W założeniu mieliśmy tam być do poniedziałku, może wtorku, ale spróbujcie się wyswobodzić z objęć gruzińskiej gościnności… 😉
Drobny skok w bok: https://www.eryniawtrasie.eu/54895
Dzień dobry 🙂
kawa
Ciut adżarskiego interioru: https://www.eryniawtrasie.eu/54974
Po Azerbejdżanie obejrzałam coś innego, Jerzor trafił na to i mi podesłał – otóż lat temu ze czterdzieści pracował przez chwilę tamże, a tu koleś sobie spokojnie, spacerkiem zwiedza:
https://youtu.be/2rDBQ9PP8Wc?si=bU74zJOkIvqa1hpp
Totalna egzotyka, przy czym Jerzor mówi, że nic się nie zmieniło. Kto chce, niech zerknie, jest to bardzo ciekawe:
Kto tego jeszcze nie wie, to niech się dowie, że wszystkie sznureczki do Eryniowych i W. wypraw można znaleźć na ich stronie.
https://www.eryniawtrasie.eu/
Dzień dobry 🙂
kawa
Mój maj
https://photos.app.goo.gl/2BTUmWsbx4dpMoGF6
Odrobina maja w Gryzji https://www.eryniawtrasie.eu/54974
Dalszy ciąg przygód piechura – autostopowicza w Nigerii, nie wiem, jak Wam, ale mnie się to bardzo podoba. Chciałoby się tak… w drogę!
https://www.youtube.com/watch?v=fE6O69SybKg
Jak skończę to oglądać, przerzucę się na foto-podróż Ewy i W. po Gruzji 😉
Bardziej to sobie cenię, niż reportaże profesjonalistów. Osobiste wrażenia. Bez cenzury.
Przy okazji…
https://photos.app.goo.gl/yMkoxD4pF4GpCFAW8
Dzień dobry 🙂
kawa
Testing…
https://photos.app.goo.gl/S2dTapccStsVVhkd7
Dzień dobry, to podrzucam wpis najnowszy: https://www.eryniawtrasie.eu/54981
Prawdziwa uczta w krainie wina (i nie tylko!). Dobrze, że jestem po śniadaniu!
No i widać, że maj szaleje…
U nas ciepły czerwiec już, czas zasuwa do przodu.
Przeplatam fotorelacje Ewy z Gruzji opowieściami Kierownika z Nigerii. Nie wiem, czy chciałabym tak wędrować – o wiele lepiej mi się to ogląda, siedząc wygodnie w fotelu 😉
No ale ma Kierownik zdrowie, młody jest…
https://youtu.be/L-iSEuL_HLI?si=Bfz08CPmLoiVLzdE
Przy okazji odwiedzin u siostry i szwagra wspominali oni także swoje wrażenia z wycieczki do Gruzji kilka lat temu. Wiele opisów podobnych do tych przedstawionych przez Ewę i W. Do kolendry obecnej przy wszystkich posiłkach nie mogli się przyzwyczaić, ale tak słodkich malin jak tam nigdy wcześniej ani później nie jedli i wspaniałych winogron.
W tym roku pory roku mocno przyspieszyły i na Mazurach zakwitły już lipy. Kwitnie też czarny bez , więc widać jak bardzo rozpowszechniona jest ta roślina. Co roku suszę trochę kwiatostanów.
Dzień dobry 🙂
kawa
Krystyno,
Też mam przesyt kolendry 😉
Lipy już kwitną od pewnego czasu, pachną upojnie!
No cóż, mi tam kolendra smakuje.
Ma bardzo aromatyczny zapach który bardzo mocno przypomina płyn do umywania naczyń. Mam go zawsze pod ręką. I właśnie kiedy brakuje mi świeżej kolendry to polewam płynem potrawe. Tych niuansów smakowych między ziółkiem a płynem mało kto jest w stanie wyłapać podczas spożywania posiłku.
Ale cóż, za komuny nie było kolendry i czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Zdaje się że należy mieć to w genach by aromat tak znakomitego zielska doceniać ponad nać pietruszki.
U mnie kwitnie wszystko, ale lipy jeszcze nie. Pewnie będą o czasie.
Widzę, że kolendrę omija sporo ludzi – ja też, nie wspominając o J. (tym bardziej!), kolendra jest bardzo aromatyczna i łatwo z nią przesadzić.
Trafiłam na bardzo dobre „czytadło” Kristin Hannah i polecam zwolenniczkom jej prozy – otóż wydana w lutym tego roku książka „Kobiety”. Rzecz dzieje się przede wszystkim w latach 1966-1972 i przypomina o tym, co się działo na świecie w tamtych czasachDobrze sobie było przypomnieć te czasy, nastroje i tak dalej. W każdym razie – nie odłożyłam, dopóki nie skończyłam.
Przez Goderdzi do Turcji: https://www.eryniawtrasie.eu/55049
No, tamtejsze drogi to wyzwanie! Ale Drakul dał radę 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Zaczynamy zwiedzać Turcję: https://www.eryniawtrasie.eu/54929
Kawa – prima sort!
Zapraszam na śniadanie z kotem https://www.eryniawtrasie.eu/55114
Kotek, który nadstawia brzuszek do głaskania to kotek, który ma całkowite zaufanie do głaskacza 😉
Z półki księgarskiej – zdaje się, że doczekaliśmy się niezłej autorki „kryminalistki”, Małgorzata Sobczak się zwie. Wczoraj przeczytałam, że na Netflixie rekordy popularności bije film na podstawie jej książki „Kolory zła: czerwień” (ze znakomitą obsadą) i postanowiłam zakupić książkę. Nie wiem, jak film (ale jak bije rekordy wśród międzynarodowej publiczności, to musi być dobry!), ale książka jest znakomicie napisana, nie odłożyłam, aż skończyłam i właśnie zakupiłam następne 3 z tej serii. Polecam miłośnikom kryminałów.
I następny, ponoć już przedostatni odcinek z Nigerii, potem Kamerun 😉
https://youtu.be/6C70rriuIMo?si=WHRBOFu0Fbu6RjXu
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicjo,
Dzięki za kryminalne polecajki. W międzyczasie podróżujemy po wschodniej Turcji: https://www.eryniawtrasie.eu/55182
O kurdę… to prawie 350zł za te hotelowe gwiazdki! Ciekawa jestem, czy warto by było…
Pogoda nie zawsze sprzyja w podróży, no ale to nie równik. Góry spore.
Kryminały kryminałami, ale wyżej „promowałam” „Kobiety” – naprawdę warto przeczytać. Po wojnie w Wietnamie miało już wojen nie być – i co? Niestety, jak się jedna kończy, to druga zaczyna gdzieś, bo nie ma to, jak wojenny biznes, na tym zarabia się fortuny.
Danuśka chyba znowu gdzieś się szlaja po świecie albo odpoczywa nad bugiem.
Acha – u mnie też lipy nie wytrzymały do lipca 😯
*Bugiem
Alicjo,
Zamiast trzech dni u Daro, spędziliśmy tydzień. Byliśmy do przodu z budżetem, więc zaszaleliśmy. Hotel był bardzo wygodny i kameralny, śniadanie bardzo smaczne, a kot hotelowy to cudo.
https://photos.app.goo.gl/KxfPSbTtf2qnLv3y5
Ja mam dla kotów miękkie serce, wiadomo. Wiem, że nie wybiorę się w strony (czasu brak…), gdzie Wy się szlajacie i doceniam Wasze relacje z podróży.
Świat jest piękny!
Louis Armstrong – What A Wonderful World
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2008/09/08/i-po-zjezdzie/
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicjo,
Czyżby jaśmin?
No to zapraszam na ciąg dalszy: https://www.eryniawtrasie.eu/55213
To jaśmin, mam nadzieję, że ten pachnący. Zdziwiłam się bardzo i rozczarowałam, gdy kiedyś trafiłam na jaśmin bez zapachu. Okazuje się, że są także piwonie bez pięknego zapachu. Dziwne, bo jaśmin i piwonie kojarzą się właśnie z zapachem.
Moje ciemnoróżowe piwonie pachną intensywnie.
Ewo,
wspaniałe są te wodospady i możliwość oglądania ich z bliskiej odległości; wprawdzie ta kładka jest dość długa, ale chyba przeszłabym nią.
Koty tureckie,jak widać, stają się popularne, bo i ten kot hotelowy, i ten pokazywany w relacjach telewizyjnych, gdy wędruje przez scenę przed grającą orkiestrą w Stambule.
Van muzeum przypomina mi Muzeum Złota w Limie, Peru…
Nie wolno było robić zdjęć, ale dla chcącego nic trudnego… tak dobrze te zdjęcia ukryłam, że znaleźć nie mogę 😯
Tak jest, jaśmin! I pachniał jaśminowo. To przy mojej drodze „za róg”.
Ale znalazłam!
https://photos.app.goo.gl/Q7Z1uDaQW7PVqs9P9
I jest tego więcej pod:
https://photos.app.goo.gl/pV1J5Uaym4kPwDc8A
Muzeum Złota pod koniec galerii zdjęć (jest tego trochę…bo zdjęcia robię dla siebie).
A wspominając Museo del Oro… no, to koniecznie przypominam 😉
https://photos.app.goo.gl/8xHE57mZv3P63fn67
Jerzor co rusz mi podsyła różne kulinarne odkrycia. Niedawno o tym, jak dobra jest kapusta kiszona i zrobiony z niej kapuśniak. Kapusta kiszona w kapuśniaku traci bardzo wiele na zawartych w niej witaminach i tak dalej, ja uwielbiam surówkę z kapusty kiszonej i gości ona na naszym stole często (właśnie dzisiaj robię).
Aczkolwiek kapuśniak jako taki też gotuję, zwłaszcza zimową porą!
Ale Jerzor nie wie, że ja takie sprawy mam w małym palcu, to się „po prostu wie”.
A tu, wiedząc, że ja kawy nie pijam (tylko w podróży lub u znajomych kawoszy) podesłał mi takie coś. Może komuś z Was się przyda?
https://pysznosci.pl/oto-sekret-szczuplych-sylwetek-greczynek-pija-kawe-z-dodatkiem-ktory-pobudza-jelita,7035960488987392a
Kładką, a raczej takim wiszącym mostem, chybotającym się nad przepaścią, nie przeszłam (w Pd.Afryce, Tsitsikamma Park). Wydaje mi się, że ani Jadzi, ani Jerzoru też nie uśmiechało się to przejście, ale zwalono to na mnie, najgłośniej protestującą.
I najpierwszą głoszącą swój sprzeciw.
Finał na kortach Roland Garros – wspaniały! I Jasmine Paolini też zaznaczyła swoje polskie korzenie, pod koniec swojej mowy podziękowała po polsku. Babcia w Łodzi, Jaśmina jeździ tam dość często, tylko „wstydzi się mówić po polsku”, bo boi się popełnić błąd. Jakbym Maćka słyszała…
https://www.sport.pl/tenis/7,64987,31043126,sceny-po-finale-rolanda-garrosa-rywalka-swiatek-nagle-zaczela.html#s=amtp_pnHP_gallery_button
No dobra… pora wstawić piękny schab do pieca, mam dzisiaj gościa, kajtowca. Jerz oczywiście na rowerze, para w gwizdek i przypomniał mi o schabie, zanim wyjechał 🙄
https://www.youtube.com/watch?v=P5nSQXb6qnM
Świetny film dzisiaj obejrzałam (dzięki Wojtkowi kitowcowi)- „1766 rok” czy jakos tak . Polecam!
Dzień dobry 🙂
kawa
Herbata!
https://photos.app.goo.gl/iSpCh7xKxnEycDQy6
Irku, kawa bardzo a propos 😉
Alicjo, Jasmine Paolini jeździła na wakacje do Polski jak była mała. Teraz, w związku z tenisem, nie ma już na to czasu, ale coś z polskiego pamięta.
Krystyno, koty w Van są bardzo popularne, a nawet można wpaść do nich z wizytą: https://www.eryniawtrasie.eu/55263
Tak, tak, właśnie wróciłam z podróży i jeśli powiem, że po Gruzji to Ewa uśmiechnie się szeroko i radośnie 🙂 Przynajmmniej tak sądzę…
Ewo, podzielam wiele Twoich spostrzeżeń i cieszę się, że miałam okazję dowiedzieć się tak dużo o tym kraju z Twojego blogu. Po skromnych 10 dniach spędzonych w Gruzji moja wiedza o tamtejszych rubieżach jest bardzo skromna, ale wystarczyło tak niewiele czasu, by polubić ten kraj.
https://www.youtube.com/watch?v=GMz9ZRA7UHI
Danuśko,
Nie pomyliłaś się. Czekam zatem na Twoje wrażenia 🙂
Ja też!
Nie ma bardziej zamkniętego kraju na świecie (i ignorancję na tenże świat- a co nas to obchodzi!) niż tenkraj:
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177344,31039503,w-szwajcarii-czas-musi-dojrzec-o-dwutygodniowych-urlopach.html#s=BoxWeekSl-1-2
Dobry wywiad. Jak jestem w Polsce, to mam duszę na ramieniu ze strachu przed kierowcami – BMW, Audi prowadzi szybkościowo…no co, mam tyle koni mechanicznych, to trzeba wykorzystać! Jestem za bardzo zaostrzonymi przepisami ,pijany czy nie, ale mi o szybkość chodzi, ja niezwyczajna… tutaj nie słyszę ryku silników nawet na autostradzie. Ci Kanadyjczycy inni jacyś czy co?
Wiedzą, że jak przekroczą, to kaplica… łącznie z odebraniem samochodu.
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,31025513,bywaja-osoby-ktore-w-drogowce-nie-wytrzymuja-psychicznie-nawet.html#s=BoxWeekSl-2-2
https://www.authentikcanada.com/ca-en/faq/highway-code-canada
U Was sezon wakcyjny na rozbiegu, u nas odwrotnie – zima.
Ewy oraz Danuśki wyprawy do Gruzji zapoczątkowały letnie „odloty” do miejsc znanych i nieznanych.
A ja „oddaje się” domowemu przetwórstwu. Zrobiłam syrop z cytryn, taki mało słodki. Z 6 kg obranych cytryn wyszło 3.3 litra. Nasze cytryny Meyer są wyjątkowo soczyste, stąd takie proporcje. 2 kg czeka w kąpieli wodnej na zamarynowanie w soli morskiej.
Z syropem jest czasochłonna robótka. Z uwagi na gorzkość skórki obieram cytryny i przekrojone na pół wyciskam praską do cytryn podobną do tej: https://www.portform.pl/product-pol-4716-Reczny-wyciskacz-do-cytryn-LIMON-zolty-wyciskarka-praska-do-soku-z-cytryny.html.
Dzięki temu otrzymuję czysty skok pozbawiony specyficznej goryczki. Sokowirówki nie używam z uwagi na pestki jakie też niestety są gorzkie.
A na krzaku żółci się jeszcze sporo owoców…
Echidno,
oprócz wiadomego makaronu wg. Twojego przepisu (od zawsze tu polecam) mam też kiszone cytryny. Co parę miesięcy to robię, 3-4 cytryny i to wystarczy. Do ryb dodatek znakomity oraz na przykład do sosików sałatowych.Aromat niesamowity!
https://photos.app.goo.gl/V28jwV8q1i9NP7fQA
Ciekawi mnie, jak rozpoznać cytryny bezpestkowe. U nas reguła – jak są tanie, to pestek od cholery…
To raczej gatunki Alicjo. Nasze – Meyer – to hybryda mandarynki i cytryny. Zatem są słodsze niż normalne cytryny, soczyste oraz charakteryzują się cienką skórką i niewielką ilością pestek. My do ogródka kupiliśmy odmianę karłowatą. Łatwiej zbierać, bez konieczności zabawy w „małpę” na drabinie. Na co uskarżają się sąsiedzi zza płotu.
Wracając do Twojej „zagwostki”: podejrzewam, że podobnie jak winogrona powinny być oznakowane w sklepie jako bezpestkowe.
Poszukałam u nas i znalazłam: https://www.delicious.com.au/food-files/in-season/article/seedless-lemons-hit-australian-supermarkets/y8dgj78l
Aby mieć pewność, poszperaj w necie na Waszym rynku. Pewnie coś znajdziesz.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek jak zwykle w punkt.
A wiecie, że nasze Gruzinki faktycznie wciskały sok z cytryny do kawy? Raz spróbowałam, ten sok w jakiś sposób zneutralizował goryczkę kawy.
Tymczasem w Turcji: https://www.eryniawtrasie.eu/55324
Przypomniał mi się sok z cytryny wszechobecny w Meksyku i dodawany np. też do piwa! W Gruzji zaskoczyły nas cytryny w kolorze pomarańczowym, które w pierwszej chwili wzięliśmy za pomarańcze.
A co do soków wszelakich to sok ze świeżo wyciskanych granatów, który można kupić prawie na każdym rogu ulicy to jedna z większych przyjemności podróżowania po gruzińskich rubieżach. Ogólnie rzecz biorąc wszystko co związane z kuchnią i biesiadą to wielki atut tego kraju. Jeśli macie macie ochotę poczytać więcej na ten temat, chociaż z relacji Ewy wiemy już praktycznie wszystko 🙂 to proszę uprzejmie: https://tiny.pl/d1pch
Krajobrazy wspaniałe, a Górna Swanetia i Megrelia były naszą wisienką na torcie.
Kierowca taksówki, który częstuje Cię własnej roboty czaczą czyli destylatem z winogron! Oj, to nie zdarza się w wielu krajach 🙂
Co do minusów to widmo komunizmu czyli jeśli państwowe to niczyje i o to nie dbam, nadal bardzo obecne- zaniedbane przystanki, drogi nie do końca zbudowane z rozgrzebanym poboczem, smutne blokowiska i sypiące się fasady budynków, ponure sprzedawczynie w sklepach…trochę tego było. Tym niemniej na pewno warto pojechać do Gruzji zanim turyści nie zadepczą tamtejszych, pięknych okoliczności przyrody. Zdjęcia oczywiście będą, ale wiele tych widoków znacie już z podróży Ewy i Witka.
Wędrowaliśmy po Gruzji z pięcioosobową grupą przyjaciół, a naszą przewodniczką była Polka mieszkająca w tym kraju od dwunastu lat. Wspaniała dziewczyna, prowadzi Bar „Warszawa” w Tbilisi. Anię poznaliśmy dzięki układom przyjacielsko-towarzyskim. Opowiadała nam wiele o swoich początkach w Gruzji i o tym, jak zmienia się ten kraj i były to bardzo ciekawe historie.
Oj tak, Gruzja bardzo się zmieniła. Jestem bardzo ciekawa zdjęć, bo moje mogą być już nieaktualne 😉
W Meksyku, a także wyżej, u nas, popularny jest dodatek limonki do piwa – z cytryną się nie spotkałam (w tej chwili popijam Łomżę, bez dodatków).
Owszem, podobno są australijskie cytryny bezpestkowe w kanadyjskich sklepach, ale nie w mojej wsi, niestety…
Mnie nie przeszkadzają pestki, jak jest ich 1-3, ale raz mi się zdarzyło, że cała cytryna była zapestkowana do straszliwie, same pestki!
Idę zajrzeć, co tam podrzuciła Ewa i Danuśka…
Bo Irek jak walnął cytryną w kawę, to aż rozchlapał naokoło!
Tak, chodzi oczywiście o limonkę do piwa.
Danuśko, takie właśnie cytryny rosły w ogrodzie u Daro. Co ciekawe, na drzewie jednocześnie były kwiaty i owoce.
https://photos.app.goo.gl/WAgSRQ1cNgptrBhG9
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry blogu,
Tymczasem na południu: https://www.eryniawtrasie.eu/55362
ewa,
drzewka (bo małe) cytrynowe znane są z tego że przez cały rok kwitną i owocują jednocześnie. Gdzieś czytałam że dawniej morscy podróżnicy z Italii zabierali na pokład cytrynowe drzewka żeby mieć vitaminę c . Teraz też mają je na statkach ale pewnie bardziej dla ozdoby po podróże już nie takie długie.
A tego nie wiedziałam. Dzięki Eva!
Ewo-w swoich tureckich opowieściach wspominasz o mięcie. W Gruzji odkryliśmy jej kolejne, bardzo smaczne zastosowanie: suszona mięta wymieszana z twarogiem. Skoro można jeść ser ze szczypiorkiem to dlaczego nie z miętą? Nam ten pomysł niezwykle się podobał.
Wymieniłam dzisiaj kilka wiadomości z Żabą i spójrzcie, proszę, w jaki sposób nasza Koleżanka została uhonorowana i doceniona 🙂
https://photos.app.goo.gl/chrDuNDjy4Dkf95k7
My blogowicze-zjazdowicze też dobrze wiemy, że Żaba ma serce na dłoni.
Żaba była na spotkaniu absolwentów swojej uczelni, a teraz zajmuje się, jak co roku o tej porze, przetworami. Na ostatnim zdjęciu są truskawki zasypane cukrem.
W Gruzji były do kupienia na bazarach i ulicznych stoiskach morwy zarówno białe, jak i ciemne. Ostatni raz jadłam je w latach dziecięcych, jako że drzewa morwowe rosły w Warszawie, na placu Leńskiego (obecnie Hallera) przed naszym domem.
Danuśko,
Przekaż Żabie gratulacje, uściski i serdeczności.
Tak, zetknęłam się z tym innym zastosowaniem mięty. A próbowałaś może zawijane plastry bakłażana z sosem orzechowym silnie doprawionym czosnkiem? https://pl.wikipedia.org/wiki/Badridżani Ja uwielbiam w wersji ortodoksyjnej, ale w polskich knajpach kastrują sos z czosnku.
Pogratulujemy Starej Żabie osobiście!
Eva47,
ja z kolei gdzieś czytałam, że aby nie dopuścić do szkorbutu i braku witaminy c w ogóle, marynarze bez dostępu do cytrusów zabierali ze sobą spory zapas cebuli.
Myślę, że cytrusy wygrywają z cebulą, jeśli chodzi o efekty zapachowe 😉
Turcja archeologicznie: https://www.eryniawtrasie.eu/55409
Tak, Ewo, próbowałam i był to kulinarny przebój naszej gruzińskiej eskapady. Zamawialiśmy je praktycznie wszędzie, gdzie figurowały w jadłospisie. Smakowały wszystkim uczestnikom wyprawy, w przyszłym tygodniu planuję wykonać je osobiście dla gości, którzy już niedługo zawitają na nadbużańskie włości.
https://www.jadlonomia.com/przepisy/gruzinskie-bakazany/
Wszyscy zakochali się też od pierwszego wejrzenia w chaczapuri adżarskim. Przyznam, iż znałam już to danie z gruzińskich restauracji w Warszawie, ale tam smakowało jeszcze lepiej 🙂 https://www.mniammniam.com/obrazki/chaczapuri2.jpg
Danuśko,
Jeślli chodzi o chaczapuri adżarskie (adżaruli), to Daro kładła kawałki sera na brzegu ciasta i dookoła tego zawijała rancik. To była wersja wypasiona.
A propos waszej przewodniczki, nie miała ona czasem na początku pobytu w Gruzji plażowego baru w Gonio?
Ewo-chyba nie, prowadziła natomiast sezonowy bar w Batumi, który był otwarty przez trzy letnie miesiące w roku.
Zatem kto ma ochotę na gruzińską biesiadę 🙂
https://photos.app.goo.gl/HraWTU9HqYcyhoVF9
Danuśko,
Gonio jest właściwie na przedmieściach Batumi. Jeżeli był to bar plażowy, to wiem o kogo chodzi.
Oglądam czasem w telewizji program o Polakach mieszkających za granicą. Oczywiście także w Gruzji. Pamiętam panią z Tbilisi, która jest przewodniczką głównie dla polskich turystów. Pewnie nie ona jedna.
Morwę , tak jak Danuśka, pamiętam z dzieciństwa, smak niezbyt wyrazisty. Nigdy nie widziałam jej w sprzedaży.
Jeśli chodzi o przysmaki o egzotycznym pochodzeniu, to ostatnio przypomnieliśmy sobie po latach zapomnienia chałwę i bardzo nam smakuje.
Dziś przy okazji spaceru leśną ścieżką znaleźliśmy kilka prawdziwków, ale nie tych szlachetnych tylko żółtoporych i ceglastoporych. Te ostatnie są podobne do borowika szatańskiego, ale są jak najbardziej jadalne. Na razie zastanawiam się, co z nimi zrobię. Pewnie ususzę.
Tu już końcówka Nigerii, w drodze do Kamerunu.
https://youtu.be/vZyJz9lM8z4?si=Agpxef_58AomXlEf
Dobrze, że do tych zdjęć z Gruzji/Turcji przygotowuję się – najpierw coś jem. Ale i tak jak widzę te wspaniałości na stole, to…
Morwy jadłam różnego rodzaju, u nas w „poniemieckim” sadzie były białe, czerwone i czarne, duże zresztą. Te czerwone to były takie koloru burgunda. Wszystkie bardzo dobre.
Dzień dobry 🙂
kawa
Morwa biała rosła nam latami w ogrodzie, aż pewnego dnia załatwiła ją burza.
Tymczasem zapraszam do Divriği: https://www.eryniawtrasie.eu/55438
Ewo-to nie był bar plażowy, przejeżdżaliśmy nawet obok tego miejsca, jest położone w samym Batumi. Oprócz naszej przewodniczki Ani poznaliśmy jeszcze jedną Polkę mieszkającą w Gruzji od kilku lat, a w degustacji win towarzyszył nam kolejny rodak-Tomek, który mieszka w Batumi i organizuje różne wyprawy i wydarzenia dla Polaków odwiedzających ten kraj. Miło było spotkać tę sympatyczną trójkę młodych ludzi zakochanych w Gruzji.
Krystyno- zamiast suszyć grzyby będę suszyć kwiaty lipy, właśnie przed chwilą wypełniłam nimi cały koszyk. Grzybów niestety nie mamy żadnych 🙁
Pojawiły się już jagody, ale są bardzo drobne, co jednak niektórym wcale nie przeszkadza w zbieraniu.
Danuśka,
moje grzyby musiałam wyrzucić, bo największy okaz – borowik żółtopory jest niejadalny. Mam zwyczaj próbowania surowych grzybów, a ten okazał się gorzkawy w smaku. A taki był ładny. Z niewielką resztą grzybów nie chciało mi się bawić i też powędrowały do kosza z ” zielonym”.
Pobliska młoda lipa w tym roku nie ma kwiatów. Ususzyłam trochę pokrzywy, skrzypu i kwiatów czarnego bzu.
Pożgnanie z Turcją: https://www.eryniawtrasie.eu/55442
Dzień dobry 🙂
kawa
krystyna – jeden grzyb i to w dodatku podtruwający „jestestwo” wewnętrzne miał absolutną rację bytu by wylądować w koszu: https://www.ekologia.pl/grzyby/borowik-zoltopory/
Nora bene – podany link to całkiem niezły atlas grzybów
Pewnie wspominałam jak „bendonc młodom nastolatkom” wraz z przyjacielem Taty wybraliśmy się do lasu na grzyby i by dać pohasać psom. Zebraliśmy 2 duże, półokrągłe, wiklinowe kosze prawdziwków na jakich wysyp trafiliśmy. Z naszej radości wiele nie pozostało: Babcia wszystkie wyrzuciła. Czyste, zdrowe, dorodne szatany!
errata: powinno być rzecz jasna notabene
Ewa,
dzięki za Gruzję i Turcję – zawsze to lepiej pooglądać oczami znajomych, jeśli się nie wybiera człowiek, a mnie to ominie, bo czasu braknie, a i siły już nie te. No i nie po drodze… Jerzor odkrył, że wiek zaczyna być zaporą, jeśli chodzi o wypożyczenie samochodu. Ha! Zdziwił się, ale można się było tego spodziewać.
Echidna,
dobrze, że Babcia czuwała! Jak mam jakieś malutkie podejrzenie do grzyba, nie tykam. Znam się na kilku i to wystarczy – nie znam się na jakichś gąskach i tym podobnych, jedynie prawdziwki, maślaki, kurki, kozaki (vel koźlarze) i rydze, oraz oczywiście pieczarki i purchawki olbrzymie. Te ostatnie są znakomite, ale zdarzyło się tylko raz, że pojawiła się jedna taka u sąsiada na łące. O, i jeszcze bardzo rzadkie u nas smardze! Trafiły się u nas na ogródku kilka razy.
A w tym roku minęło nam (2 tygodnie temu) 30 lat, od kiedy w tym miejscu mieszkamy. Oraz 42 lata minie w październiku, jak osiedliliśmy się w tym kraju – i do tego w tym samym mieście. Ludzie w Ameryce Pn. są bardzo mobilni – jadą zazwyczaj tam, gdzie jest nowa, lepsza praca. Vide Maciek… i tak zawędrował do Oregonu. Co gorsza (czy lepsza?) w wieku 44 lat poszedł na pół-emeryturę, czyli pracuje na pół gwizdka 😯
Podobno go na to stać. Hobby – dendrologia, a bonsai w szczególności. A Jennifer układa ikebany (chodzi na kursy). Ona też wybiórczo, kiedy ochota, bierze prace na zlecenie (programuje, chociaż z wykształcenia jest… filozofką 😉 ). O nas się nie martwcie, powiedzieli. No i my to wiemy, ale rodzic nigdy nie przestanie się martwić o dzieci. Bo świat jest nieprzewidywalny, coraz bardziej, niestety…
Tempora…
W tym wypadku nie sprawdza się Kisiela „każdemu to, na czym mu mniej zależy”.
No ale kiedy to było!
Alicjo,
Cała przyjemność po naszej stronie 😉
A po mojej tym bardziejsza !
Tym razem nie skok w bok, a rzut beretem: https://www.eryniawtrasie.eu/55522
ewa,
Też z dużą przyjemnością przeczytałam Twoje relacje z podróży do Gruzji i Turcji. Przy okazji zajrzałam na stronę do Chrzanowa gdzie piszesz o ziemniakach po cabańsku. Przypomniało mi się że na Śląsku, w Beskidach też przyrządzaliśmy takie, nazywało się to poprostu „pieczonka”. Taki żeliwny ponadstuletni garnek jeszcze mam, czasem piekę w nim chleb. Dziękuję
Alicja,
zazdroszczę Ci adresu. Nie dlatego że w Kanadzie, tylko że ten sam.
Ja też jestem tutaj 40 lat ale w kolejnym już czwartym mieście. W Europie też się ludzie przemieszczają ,jak muszą za pracą, albo jak chcą i ich na to stać.
Ja mieszkam blisko córki i wnuków, syn za następną granicą. Pozdrawiam
Eva,
Zgadza się, gdzie indziej są pieczonki. Ziemniaki po cabańsku charakteryzują się tym, że do gara dokłada się buraki, dla koloru.
Eva47,
ja jestem starej daty – zgadza się, teraz ludzie są mobilni wszędzie na świecie. W Polsce też. A kiedyś było tak, że dom rodzinny z dziada pradziada i tak dalej…
Ewa,
„pieczonkę” znam, zaprezentował nam koleś z Górnego Śląska. Nie miał gara żeliwnego, ale obrazowo przedstawił, jak to powinno być zrobione. Kto by się w to bawił teraz, w epoce szybkowarów i tym podobnych 🙄
Alicjo,
Toż to zawsze były spędy rodzinne na min. 10 osób przy porządnym ognisku. Wspólne obieranie ziemniaków, krojenie warzyw i kiełbasy, wykładanie dna gara skórami od boczku a boków plastrami boczku i napełnianie warstwami. Potem postawić to w ognisku i wspólny ślinotok przy pięknym zapachu dochodzącym z wiadomego miejsca. Szybkowar nie odda tej atmosfery.
Ewa,
masz rację!
Ale czasy się zmieniają, jak to śpiewał Bob Dylan sto lat temu.
https://www.youtube.com/watch?v=90WD_ats6eE
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku, mam taką kawiarkę 😉
Nam deszcz jest pisany: https://www.eryniawtrasie.eu/55544
A myśmy wczoraj mieli takie klimaty – jak ktoś przyjedzie, to wtedy można się wybrać „na wieś”. Jerzor pogardził, jego strata, został w domu.
Wczoraj były imieniny Jolanty, Jolinek niestety, już nas nie odwiedza…
https://photos.app.goo.gl/b4rBG8ghsYR1s3cb8
A teraz lecę śledzić boginię zemsty w trasie 😉
Alicjo,
W ładnym miejscu mieszkasz 🙂
Już o tym pisałam – pierwsza stolica Kanady!
To jest naprawdę fajne miejsce, Osiecka by powiedziała „ujutne”, i tak dalej.
Zbudowane na sylurskich wapieniach. Ja jestem podróżniczką, ale trzy miejsca na świecie są dla mnie ważne – Bartniki, Wrocław i Kingston. Więcej tego tu, lata temu zrobione zdjęcia tego miasta, centrum nie zmienia się i tak powinno być!
https://photos.app.goo.gl/QWqhcsZmCtFG2Wsy6
Limestone – kamień wapienny.
https://www.youtube.com/watch?v=ZDGudWVhjaU
Bardzo stare, ale jare 😉
Alicjo,
Przy Witku, mającym ciągotki geologiczne, wiem co to znaczy limestone 😉
Tymczasem duże dzieci świętują Dzień Dziecka: https://www.eryniawtrasie.eu/55593
Dzień dobry 🙂
kawa
Ewa,
bardzo godnie uczciliście Dzień Dziecka 🙂
Alicjo,
Staraliśmy się bardzo 😉
NIe samym winem człowiek żyje: https://www.eryniawtrasie.eu/55606
irku – trafiłeś dzisiejszą kawą w „dziesiątkę”. Tak jak owe ptaszydło, z rana oczy w słup i wzrok wbity w poranną kawusię. Po pierwszych „gulach” nieco rozbudzona dopełniłam poranny rytuał i cokolwiek przytomniejszym wzrokiem popatrzyłam na świat.
Opowieści Ewy o morawskich winach, zamkach i klasztorach, jak zawsze, bardzo ciekawe. Kiedy ostatnio wracaliśmy samochodem z południa Europy i zatrzymaliśmy się tylko na jedną noc w Mikulovie to obiecaliśmy sobie, że wrócimy w ten okolice, bo i wina dobre, i urokliwych miejsc do zwiedzania nie brak. Może się uda jesienią…?
Póki co cieszymy się tym wszystkim, co przynosi początek lata-gotujemy szparagi, fasolkę szparagową oraz bób i przyrządzamy na różne sposoby. Ostatnio zrobiliśmy prostą sałatkę z ziemniaków, pomidorów i bobu. Wszystko potraktowane winegretem i posypane świeżym koperkiem. Cóż więcej potrzeba do szczęścia w upalne, letnie wieczory….? Odpowiedź jest prosta: do owej sałatki potrzebny jest jeszcze kieliszek, chłodnego, białego wina 🙂
Pierwsze partie ogórków małosolnych już zjedzone, a kolejne czekają właściwy moment.
A propos gruzińskich wypraw Ewy i W. – oto stosowny przepis:
https://haps.pl/Haps/7,167251,31056527,nie-ma-na-swiecie-lepszych-plackow-jak-zrobic-gruzinskie-chaczapuri.html#s=BoxOpImg6
Danuśko,
Oboje z Witkiem doszliśmy do wniosku, że będziemy sobie pomału dawkować Morawy. Powolne delektowanie się tym regionem, to jest to 🙂
Alicjo,
Ciut dyskutowałabym z tym przepisem na chaczapuri adżaruli. Daro rozwałkowywała ciasto na prostokąt, przy dwóch dłuższych brzegach kładła kawałki sera, zawijała rant i dopiero zaszczypywała krótsze końcówki, tworząc kształt łódki. Jak ktoś słusznie zauważył w komentarzach, jako dodaje się dopiero na 3 minuty przed wyjęciem z pieca, bo białko ma być ścięte, ale żółtko wciąż płynne.
*jajko, nie „jako”.
Pożegnanie z Morawami: https://www.eryniawtrasie.eu/55763
Wkleiłam ten przepis, bo akurat zbieg okoliczności – czytałam gazetę i tam był. Ja nie dyskutuję, bo w gruzińskiej restauracji byłam ze dwa razy we Wrocławiu i tam wszystko, co podali, było znakomite.
We Wrocławiu jest kilka gruzińskich restauracji i nawet gruzińska piekarnia, ale ostatnio tam nie byłam. Nie omieszkam w tym roku zajrzeć do którejś!
U nas od soboty sauna. No cóż, lato rozpoczyna się jutro…
Z Kierownikiem wędrujemy z Nigerii do Kamerunu:
https://youtu.be/mRu8Ypl2Xn4?si=p02uF5KzWnW5cubX
Wpadł mi w ręce dobry francuski kryminał – „Bielszy odcień bieli” Bernarda Miniera. Polecam, bo naprawdę świetnie napisany i wciąga. Ale ostrzegam – dość mroczny!
Poszukałam sobie na Google Earth okoliczności przyrody (Pireneje).
Właśnie zauważyłam, że to jest cała seria…będzie co czytać!
Tak, kryminały Miniera są znane, zdaje się nawet powstały filmy na ich podstawie.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek jak zwykle bardzo a propos 🙂
Ja raczej przy herbacie – a od paru dni najchętniej przy wodzie z cytryną.
Mnie dopiero teraz wpadły w ręce kryminały Miniera, bo przyzwyczaiłam się raczej sięgać na półkę skandynawską, jeśli chodzi o ten gatunek.
No, Minier to nie są komedie kryminalne – naprzeciwko wręcz 😉
Zmarł Donald Sutherland… nasz ci on, Kanadyjczyk, o czym Amerykanie nie wspomnieli oczywiście. Pierwszy film z nim widziałam lata temu, „Parszywa dwunastka”, a później „Złoto dla zuchwałych”. Oba niezłe filmy, ze świetną obsadą.
No i potem wiele innych. Wraz z wiekiem Donald robił się coraz bardziej przystojny, pamiętam że w młodych latach aparycją raczej nie zachwycał. Świetny aktor.
Dla Alicji wraz z najlepszymi życzeniami z okazji imienin 🙂
https://tiny.pl/djv8t
Alicjo- wielu ciekawych lektur, jeszcze trochę udanych podróży ( pomimo, że już trochę się zaczynasz z nimi żegnać), ale przede wszystkim zdrowia!
Gdyby ktoś miał jeszcze ochotę powędrować po Gruzji to zapraszam.
Na początek stolica i okolice:
https://photos.app.goo.gl/Y5J1FNbxhdSweCdp8
Potem Batumi i nie tylko…
https://photos.app.goo.gl/PDdVp9yhnLt5HWnC6
A na koniec niemała podróż przez kraj i wspaniały Kaukaz:
https://photos.app.goo.gl/ETNjd63qVK1FaME69
Danuśko,
Tbilisi wypiękniało przez te wszystkie lata, zaś Batumi się „zdubaizowało”. Cieszę się, że mieliście piękną pogodę 🙂
A Mestia nic się nie zmieniła. Cafe Leila wciąż istnieje?
Ewo-tak, pogoda spisała się na medal. A Dubaj w Batumi podobno podoba się Rosjanom… W Mestii w Cafe Leila wypiliśmy dobrą kawę 🙂 Mieliśmy tam iść na kolację, ale rozsądnie uznaliśmy, że trzeba najpierw dojeść różne resztki z poprzedniego dnia. W hotelu mieliśmy do dyspozycji lodówkę i taras z dużym stołem zatem mogliśmy się wygodnie rozłożyć z naszymi wiktuałami.
Danuśka,
dziękuję za kwiatki z Twojej rabatki 🙂
Przekaż też serdeczne życzenia swojej Latorośli!
Alicjo,
Serdeczności imieninowe 🙂
Alicjo,
Kielich czerwonego na Twoje imieniny!
Jeśli mogę sobie czegoś życzyć – to Gruzji!
Zrobiłyście świetną reklamę, Szanowne Panie! Na jednym ze zdjęć z wesela (Danuścyne zdjęcia, środkowy sznureczek) – panie eleganckie, w szpilkach, panowie też garnitury jak trza i… adidasy 😯 🙂
Z braku gruzińskiej restauracji w Kingston ( 😯 ) wybieramy się na kolację do greckiej.
Ewa,
niby się zdubaizowało, ale jednak charakter ma i na pewno o zabytki tam dbają.
Dziękuję raz jeszcze – za wycieczkę i za życzenia
Co prawda to tutejsza Georgia, ale warto przypomnieć:
https://www.youtube.com/watch?v=fRgWBN8yt_E
O, Pepegor! Powitać! Dzięki za życzenia.
Alicjo, wszystkiego najlepszego!
Dzięki 🙂
Jerzor powiada, że za jedną piątą tego, co wydał na nasz obiad w greckiej restauacji
(ok.70$), to ja bym zrobiła lepiej, bogaciej i tak dalej. Prawda. Ale chodziło o to, żeby wyjść i żebym ja nic nie musiała. On tego nie łapie od 50 lat.
Prosz bardzo, dzisiaj mamy tak zwany Truskawkowy Księżyc, pełnia, więc mam spanie z głowy.
Chyba, że dopiję resztkę mojego ulubionego wina – Primitivo z Puglii 😉
https://photos.app.goo.gl/KMcDV77ZPFcYY9wD9
O , i przypomniała mi się stosowna piosenka 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=8111SVB3QUE
OK… lepsza wersja:)
https://www.youtube.com/watch?v=gudDmgr1H3o
Też miałam takiego męża.
Ja ciągle mam od 50 lat! 🙄
Jak to on nazywa, „uzupełniamy się”. W moim wieku (70) nie jestem gotowa na zmiany. Ale to nie znaczy, że nie narzekam 😉
Przypomniał mi się film sprzed lat (bez związku z powyższym), znalazłam na youtube i zaraz zamierzam obejrzeć po raz wtóry. Nie trzeba znać żadnego języka – a nie jest to film niemy! Polecam bardzo!
https://www.youtube.com/watch?v=OYabWTVOMzk
Alicjo-życzenia dla Latorośli przekazane, dziękujemy.
Latorośl od wczoraj wraz liczną grupą znajomych odtwarza słowiańskie zwyczaje związane z Nocą Kupały. Miła okazja do spotkania i zabawy na łonie natury.
https://www.naszeszlaki.pl/archives/41398
Natomiast ja pod wpływem gruzińskich klimatów dzielnie i osobiście zrobiłam popularną gruzińską przekąskę czyli roladki z bakłażana z farszem orzechowym:
Przeczytałam w internecie różne przepisy i wykonałam własną wersję z oliwą, czosnkiem i zieloną pietruszką.
https://www.youtube.com/watch?v=HtUH9z_Oey8
Kamerunu ciąg dalszy – dobrze, że ktoś to za mnie robi 🙂
Młody facet, obserwacje z jego punktu widzenia. Oglądacie to?
https://www.youtube.com/watch?v=GhDw1sRgxlk
Alicjo,
trochę spóźnione życzenia imieninowe – dużo zdrowia!
Film z godz. 15.38 u nas jest niestety niedostępny.
Truskawki jeszcze są w sprzedaży, chociaż coraz droższe. Dziś pierwszy i pewnie ostatni raz w tym sezonie upiekłam biszkopt z truskawkami. I pewnie dlatego tak bardzo nam smakował.
Owoców w sklepach w bród , jest nawet agrest, ale mnie najbardziej cieszą wiśnie.
Pogoda na imprezy pod chmurką dziś nie dopisała, bo cały dzień był pochmurny i deszczowy/ deszcz akurat bardzo mnie cieszy, choć mógł padać nocą/, ale wieczorem widziałam kilka ognisk w sąsiednich miejscowościach. Truskawkowy księżyc przykryty gęstymi chmurami.
Dzień dobry 🙂
kawa
„Puszcza Białowieska na granicy Polski z Białorusią” – tak zaczyna się trzeci tom serii powieściowej Bernarda Miniera „Nie gaś światła”. Dopiero jestem na 10% książki, więc ciekawa jestem, co ta puszcza ma „do robienia” z akcją rozwijającą się w okolicach Tuluzy, ale przy okazji dowiedziałam się, że Puszcza Białowieska jest jedynym w Europie ocalałym skrawkiem pradawnego Lasu Hercyńskiego, który według naukowców po ostatnim zlodowaceniu pokrywał cały kontynent europejski.
Ot, ciekawostka!
U nas też mokro wczoraj i dzisiaj, w dodatku straszą burzami… 22c
Sprawdziłam w katalogach bibliotek, z których korzystam, że jest tam sporo książek Miniera, więc i na niego przyjdzie czas. Ostatnio polubiłam książki Andrea Camilleri. Trochę późno, bo autor od dawna jest znany, ale nic straconego.
Z orzechów włoskich można przygotować nalewki zdrowotne. A właśnie jest dobra pora, bo orzechy powinny być miękkie i łatwe do pokrojenia. Dobre i łatwe przepisy a także sposób użycia podaje Pan Tabletka na swoim blogu: https://pantabletka.pl/nalewka-z-orzecha-wloskiego-na-zoladek-niestrawnosc-przepis/ Tylko trzeba dobrze zabezpieczyć dłonie.
To bardzo ciekawy i pożyteczny blog.
Krystyno,
Na podstawie książek Camillierego również postały filmy, powinny być dostępne na Netflixie.
Krystyna,
Dziękuję za przypomnienie o nalewce orzechowej. Sąsiad ma dwa drzewa orzechów włoskich. Zerwę kilka orzechów aby zrobić nalewkę. Jestem bardzo ciekawa. Jako alkohol użyje wódkę z braku spirytusu. Dziękuję za przypomnienie bo teraz jest sezon na zerwanie orzechów na nalewkę.
U nas jest już w połowie sezon na Copper River Salmon. Łosoś z rzeki na Alasce. Wczoraj cena była $12.99 za fun wagi fileta. To jest droga ryba, ale smak jest wyśmienity i raz w roku można sobie spróbować. Mieszkańcy US kupią te rybę w Costco. Jestem pewna że Copper River Salmon jest w sklepach w British Columbia i innych miejscach w Kanadzie.
Kiedy cena zejdzie poniżej $10.00 uwędzę te filety w domowej wedzarce. My to robimy na zewnątrz ale wiem że istnieją domowe wędzarki.
Posadziłam sadzonki cebuli odmiana Walla Walla. Bardzo smaczna cebula nazwana od miasteczka w WA o tej samej nazwie.
W tym roku mamy problem z małżami, krewetkami i ostrygami. Wybrzeże od OR do WA jest zamknięte do zbierania seafood. Takie zakazy są od czasu do czasu ale w tym roku ten zakaz jest o wiele dłuższy i na większym obszarze wybrzeża.
Trucizna powoduje paralytic poisoning. To nikogo nie zabije ale powoduje problemy żołądkowe.
Czekamy aby zjeść miejscowe małże i krewetki. Na razie jest “sit and wait” 🙁
Tu jest artykuł na ten temat i szczegółowe informacje.
https://www.knkx.org/environment/2024-06-10/what-to-know-about-the-paralytic-shellfish-poisoning-in-pacific-northwest
Tymczasem smacznego przy konsumpcji innych smakołyków. 🙂
Puszcza Białowieska pojawiła się jeszcze raz w środku książki – jednym zdaniem. żę „znowu przyśniła mu się Puszcza Białowieska”.
Pora na „Noc” – tom 4 serii. Chyba jest 8 pozycji w serii, ale widzę, że na piątym tomie polska edycja się kończy (pewnie reszta w tłumaczeniu 😉 )
Camillieri już dawno „przerobiony”.
Wczoraj spagetti z sosem własnym, dzisiaj powtórka z rozrywki. A i to część sosu zamrożona, bo przecież nie ma sensu robić mało, jak można dużo 😉
J. zakupił szparagi i mam zamiar zaryzykować i sprawdzić, czy alergia trzyma się mocno, czy już minęła…
Alicjo,
prawdopodobnie Bernard Minier był w Polsce i odwiedził Puszczę Białowieską, bo przecież jest ona jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych w naszym kraju. Na mnie zrobiła duże wrażenie, więc może i Minier zachwycił się nią.
Orca,
do nalewki orzechowej nada się jak najbardziej wódka. Moja nalewka ma już kilka lat, bo jakoś niewiele jej używamy.
Dziś w programie kulinarnym była mowa o konfiturze z zielonych włoskich orzechów jako dodatku do lodów i innych deserów. Pewnie ma ciekawy smak, ale takich rzeczy nie bardzo chce mi się robić.
Ewo,
dziękuję za podpowiedź. Sprawdziłam Netflix i znalazłam ” Kształt wody”. Od tej książki zaczęłam czytać Camilleriego.
Krystyna,
Dziękuję za zachętę. Wódki u nas jest duży wybór. Made in Poland, France, Sweden i oczywiscie miejscowe. Największy wybor alkoholu jest w sklepach Total Wine.
O konfiturze z orzechów tylko poczytam…
W 4 tomie znowu wątek Puszczy Białowieskiej. Mroczny – otóż ścigany przez wszystkie tomy morderca zakopał się na jakiś czas w Puszczy Białowieskiej i tam gdzieś w jakiejś chatce załatwił niecnie kilka Polek.
Nigdy nie byłam w tamtych okolicach – na Mazurach owszem, obóz harcerski nad fajnym jeziorem w lesie, w okolicach Pasymia, a konkretnie Elganowo, taka mała (wtedy, pół wieku temu!) wioska. Sprawdziłam – nadal niewielka, za to nad jeziorem tłoczno…
Dzień dobry 🙂
kawa
Zawsze chętnie czytam Wasze czytelnicze podpowiedzi, bo nie jest łatwo przedrzeć się przez te ogromne ilości tytułów wydawanych w obecnych czasach zatem każda sugestia jest bardzo cenna.
Zainspirowana przepisami na nalewkę orzechową podrzuconymi przez Krystynę zebrałam wczoraj orzechy w zaprzyjaźnionym ogrodzie, a dzisiaj są już w piwnicy zalane stosownymi procentami. Zrobiłam wersję z dodatkiem cukru trzcinowego.
Tę nalewkę już dobrze znamy od wielu lat i wiemy, że jest rzeczywiście skuteczna przy problemach żołądkowych. Zebrałam też przy okazji czerwone porzeczki, trochę agrestu i jeżyn. Owoce będziemy podjadać na surowo albo używać do mlecznych koktajli.
Co do moich obecnych lektur to czytam w tej chwili: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5088906/tylko-one-polska-sztuka-bez-mezczyzn
Sylwia Zientek jest już nam znana z „Polek na Montparnassie” i dalej drąży podobny temat. Warto zajrzeć również do tej książki.
Alicji – choć spóźnione lecz serdeczne życzenia
aby zdrówko dopisywało
pochmurnych dni było mało
radość w życiu często gościła
w Twym serduszku gniazdko wiła
dni tych dobrych niech przybywa
trosk i zmartwień zaś ubywa
Krystyno,
Tych filmów jest znacznie więcej: https://www.netflix.com/search?q=montalbano
Tak, Ewo, też po chwili zorientowałam się, że jest bardzo dużo tych filmów. Wystarczy na wiele miesięcy. Tylko dziwne, że sama nie wpadłam na pomysł przejrzenia Netflixa 🙂
Kawa Irka podana dziś w towarzystwie sękacza, to tak a propos Puszczy Białowieskiej.
Danuśka,
pierwsza książka Sylwii Zientek przeczytana, tę drugą też już znalazłam w bibliotece.
Dzięki, Echidna – dobre życzenia zawsze mile widziane 🙂
Nie wiem, jak robicie szparagi – ja zawsze z wody, polane usmażoną na maśle tartą bułką. Dzisiaj spróbowałam innego sposobu i bardzo polecam szparagi z patelni.
Wymyć, osuszyć, sól + pieprz, skropić oliwą z oliwek i rzucić to na rozgrzaną patelnię, dodać łyżkę masła. Obsmażać 5-6 minut i gorące podawać na stół. PYCHA!
A jutro się okaże, czy wstanę w swędzących plamach, czy zostanie mi to oszczędzone… szparagów nie jadłam już dobrych kilka lat.
p.s. Dla operacyjnej wygody szparagi przekroić na pół, krótszymi łatwiej żonglować.
Alicjo – wrzucić szparagi na dobrze osoloną, wrzącą wodę. Gotować 3 minuty, zblanszować. Na patelni rozgrzać 1-2 łyżkę/i masła, wrzucić szparagi osączone z wody i nieco osolić. W połowie 2-3 minutowego obsmażania – stać przy kuchence i pilnować co jakiś czas potrząsając patelnią – dodać przeciśnięty przez praską ząbek lub dwa czosnku i delikatnie wymieszać. Podawać wprost z patelni.
Tak samo można potraktować broccolini, marchewkę i fasolkę szparagową. Z tym, że marchew i fasolkę gotujemy kilka minut dłużej.
Przepisów i dodatków jest sporo, sposobów przygotowania i sprzętu kuchennego takowoż. Zaijane w boczek, smażone w cieście, w beztłuszczowych frytkownicach itp itd.
My osobiście lubimy te przygotowane wg powyższego przepisu.
My bardzo lubimy szparagi gotowane na parze, ostudzone i podane z sosem składającym się z : majonezu, jogurtu naturalnego, musztardy, drobno posiekanych jajek na twardo i dużej ilości koperku. Wszelkie inne sposoby też pyszne, na zdjęciu zapiekane z szynką i serem: https://tiny.pl/dpw7r Podobnie można przygotować fasolkę szparagową.