W grupie raźniej
Jestem na wyjeździe grupowym na Suwalszczyźnie. Posiłki jadamy wszyscy razem, przy jednym długim stole. W towarzystwie je się o wiele więcej niż zwykle i niż potrzeba. Na początku jeszcze wszyscy się ograniczają, ale nastrój jedzenia udziela się wszystkim. Może jest w tym też trochę współzawodnictwa o dobra jadalne?
Kuchnia tutejsza jest niezbyt zdrowa, za to bardzo ludowa. Racuchy, placuszki, babka ziemniaczana, kartacze. Przyjeżdżamy tu od kilkunastu lat i zauważam jednak znaczące zmiany. Oprócz wymienionych potraw, które stanowią główny trzon menu, pojawiają się dania lżejsze i bardziej nowoczesne. To efekt tego, że stery w kuchni przejęło młode pokolenie. Starają się też dostosować do rosnących wymagań wczasowiczów.
Pamiętam, że kiedy 12 czy 13 lat temu usiłowaliśmy zamówić dla kogoś posiłek wegetariański, w wielu miejscach w Polsce można było dostać rosół, ale za to bez kury. Dziś bez kłopotu na końcu świata koło Wiżajn szykują nawet dania wegańskie.
Jednym z przejawów tej nowoczesności jest czerpanie przepisów z siostry Leonilli i Anastazji. Nie są to moje wymarzone wzorce, ale cóż. Czyje rządy tego kuchnia.
Komentarze
teraz modne jest wynajmować chatę w kraju lub zagranicą i gotować samemu … wtedy smakuje w grupie jeszcze lepiej …
sałatka na czasie i dla grupy … 😉
http://www.leniwaniedziela.pl/salatka-z-arbuzem-feta/
Jolinku, znam program kulinarny Julie.Program jest w sobote okolo 15. Godzina troche nieciekawa i pewnie dlatego nie ogladam go zbyt czesto. Bardzo ja lubie, jest urocza osoba.
U nas jest piekna pogoda a ja mam sporo pracy w ogrodzie. Jakies 10 lat temu uschlo nam drzewo i posadzilismy obok niego ladny powojnik. Drzewo zaczelo sie niebezpiecznie pochylac i wycielismy uschniete drzewo i powojnik. Teraz to trzeba wszystko pociac na mniejsze kawalki i wywiezc za miasto.
Irku, gratuluje nagrody.
Irku – gratuluję 🙂
Jolinku – dobrze, że Paweł wrócił do formy 🙂
Też lubię programy Julie, nawet oglądałam je kiedyś na TV Monde po francusku 😉 Tradycyjne potrawy, które pokazuje są bardzo ciekawe choć często pracochłonne. A sama Julie bardzo sympatyczna i widać, że lubi ludzi, których odwiedza: „muszę panią/pana ucałować” 😀
Jeżeli te nowe potrawy na Suwalszczyźnie są inspirowane przepisami tych sióstr to chyba nie są zbyt lekkie i nowoczesne 😉
Krystyno,
Pogoda bya „dynamiczna”, tzn. zapowiadali burze od piątku do niedzieli. Najwyraźniej niektórzy turyści uwierzyli i zostali w domach 😉 Ale fakt, pod koniec spaceru troche nas zlało.
Irku,
piękne zdjęcie – gratuluję!
Cuius regio eius… kuchnia?
Irku, gratulacje za wspaniałe zdjęcie. Jest naprawdę niezwykle, godne światowych konkursów.
Ewo, dzieki za skok w bok, miejsca zupełnie mi nie znane wiec pochodzilam z Wami z tym wieksza przyjemnością.
Ja tez bardzo lubię Julie Andrieu. Wydała juz sporo książek kucharskich, mam niektóre, nie mogłam sie oprzeć.
Dziękuję,
przygodę z foto zacząłem niedawno,mam sporo braków warsztatowych. Ale takie skromne wyróżnienie zachęca
Na Suwalszczyźnie jak widać, jest znacznie lepiej pod względem kulinarnym niż w Szklarskiej Porębie – miejscu o znacznie starszych tradycjach turystycznych. Narzekałam tam tylko na jedzenie – mały wybór dań, wielkie porcje, nie mówiąc już o braku dań wegetariańskich czy wegańskich. Nie jestem ani wegetarianką, ani weganką, ale lubię lżejsze potrawy. Tam był z tym problem. Nie mam pojęcia, jak sobie radzą w takich wypadkach wegetarianie czy bezglutenowcy. W takiej np. Gdyni z łatwością każdy może zjeść to, co mu odpowiada.
Idę gotować bób. Wodę osolę od razu. To chyba lepsza metoda niż solenie pod koniec gotowania.
marchewka kiszona może być dobra …
http://frosch.blogspot.com/2017/07/kiszona-marchewka-i-dwie-surowki.html
Jolinku, ta marchewka wygląda ciekawie. Będziesz robiła?
Ciąg dalszy skoku w bok: http://www.eryniawtrasie.eu/23063
Kuks – jeżeli szpital wygląda jak pałac to ciekawe jak wyglądała część uzdrowiskowa?
Asiu,
Też się nad tym zastanawialiśmy 🙂
Ewo – znalazłam tylko taką rycinę, której nie można powiększyć: http://www.czechtourism.com/tourists/stories/kuks/?lang=de-DE
I jeszcze na tej stronie – to jest chyba strona uzdrowiskowa: http://www.jmc.cz/stan/geisslers/geisslers.htm
Asiu,
Autorem ryciny jest Michael Rentz – w Kuks, po uzdrowiskowej stronie, znajduje się jego muzeum.
Małe to ono nie było (to uzdrowisko), widać gest pana. I „piniendze” jakie za gestem „stały”.
Apteka wspaniała, zaś niektóre przyrządy medyczne coś z pogranicza horroru i Inkwizycji.
dzień dobry ….
Małgosiu zrobię na próbę ..
dziś barszcz ukraiński z fasolką szparagową i młodymi warzywami …
ewo a co jedliście? …
jak ktoś lubi ruskie pierogi to może te placki też polubi …
http://sio-smutki.blogspot.com/2017/07/placki-z-ziemniakow-i-twarogu-ruskie.html
cichal czy wiesz co słychać u Nowego? …
syrop miętowy gdy się ma dużo mięty … dla mnie zbyt dużo cukru …
https://primipiatti.pl/2017/07/04/syrop-mietowy-do-rozcienczania/
Oficjalna strona ex-uzdrowiska:
http://www.zkuskuks.cz/pl/20/Hospital_Kuks/
Jolinku,
Jedliśmy standardowo: mięso grillowane i surówkę (ciągle przymusowa dieta), W. szalał z knedliczkami.
Jolinku. Był u nas jakiś czas temu. Przyniósł, jak pisałem, piwniczkę win i rumów i znikł, a nawet zniknął był, jak sen złoty. Było serdecznie i wesoło co, jak widać, pozostało mi do dzisiaj! A teraz serio. Ma nowe obowiązki. Jest nimi tak zaabsorbowany, że nawet nie zadzwoni. Wiem, że Go to cieszy. Nie, nie dzwonienie, tylko obowiązki! Okrzepnie – da znać!
A mnie wreszcie udało się zrobić sos Cumberland. Galaretkę porzeczkową kupiłem w Walmart’e, on-line, żeby było śmieszniej… 🙂 Pozdrawiam!
cichalu masz rację … niech okrzepnie …
a czy Wy macie ostatnią książkę Piotra? …. bardzo ładnie wydana i ciekawa … Basia opowiadała, że ta książka była marzeniem Piotra …
http://www.digotuje.pl/2017/07/kuchnia-toskanska-piotra-adamczewskiego.html
Niestety nie. Jeśli pojedziemy w tym, lub następnym roku, to poszukamy.
Dzień dobry Wszystkim,
Bardzo przepraszam za swoją wyjątkowo długą nieobecność. Powodów jest kilka. Po pierwsze od jakiegoś czasu starałem się znaleźć jakieś źródło dodatkowego dochodu, bo rezerwy topniały w zastraszającym tempie. Niestety nic nie mogłem znaleźć. Nieco załamany wycofałem się czasowo z aktywności blogowej. Trochę ukazywałem się na FB, ale to głównie z osobistymi przeżyciami tego co się dzieje w Polsce i w Stanach. Wielu rzeczy, a przede wszystkim ludzi nie trawię, między innymi wczorajszego mówcę pod pomnikiem Powstańców i w ogromnej większości zgromadzonych tam słuchaczy. Jest takie polskie porzekadło „nie sądź nikogo po minie, bo się w sądzeniu pomylisz” czy coś takiego. Bardzo się staram tak robić, ale wczoraj nie mogłem powtrzymać wrażenia, że zwiezieni z całej Polski „słuchacze” klaszcząc i tak niczego nie rozumieli.
To tak na marginesie.
Szukając zajęcia wreszcie z tego zrezygnowałem. Okazuje się, że słusznie bo po kilku dniach praca przyszła sama, a właściwie zadzwoniła z propozycją i podwyżką (!). Miało być na luzie, a zaraz zrobiło się z tego mnóstwo obowiązków, więcej niż miałem kiedyś. Propozycja zazieleniła mi nieco w głowie, a jej przyjęcie zieleni mi teraz pustawe nieco kieszenie. Ale jak zwykle – coś za coś. Zabiera mi to mnóstwo czasu i wysiłku. Po prostu jestem o wiele bardziej zmęczony niż to kiedyś bywało. Wiek robi swoje. Pocieszam się tylko, że to pewnie tylko na lato, chociaż kto wie….
Niedługo przyjeżdża moje najmłodsze dziecko i będzie do końca sierpnia, czyli zajęć przybędzie. Małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot.
Zaraz po jego wyjeździe przyjeżdża moja średnia córka na dwa tygodnie chyba. Bardzo czekam na nich.
Kilka dni temu zostałem dziadkiem! Piękna, maleńka dziewczynka zasiliła rodzinne gniazdko. Z pewnością przyspieszy to mój wyjazd do Polski.
Oczywiście podczytuję Was gdy tylko mogę. Bardzo mnie cieszy np. to, że maleńka mieścina Nałęczów tak bardzo się kojarzy z moją osobą. Bardzo to miłe!!!
Zdjęć nie zamieszczam, bo niewiele ich robię. Dużo łatwiej zamieścić na FB, nie potrzeba wgrywać, przegrywać itd. Po prostu klik i jest.
Wszystkich zachęcam do zaglądania na FB. Bardzo często można się tam duchowo uraczyć czytając wiersze irkowej Ewy. Oboje też pokazują tam dużo pięknych zdjęć.
Postaram się pokazywać tutaj częściej, chociaż moja codzienność zrobiła się bardzo monotonna.
Z nadzieją – Do Niedługo!!! 🙂
Bardzo polecam super-szybka salate z fety i arbuza, promowalam a od lat!
Wreszcie we wlasnym lozku! I Prosiaczek mruczy za uszami 🙂
Rzut oka na ogrodek – porzeczki piekne i dorodne, jutro trzeba cos z nimi zrobic.
Z rzeczy minusowych, byla chyba silna burza, komputer stacjonarny sie zrebutowal, ale cos mu jest i odmawia wspolpracy. To zajecie dla jerza na jutro.
Dobranoc!
dzień dobry …
Nowy same dobre wieści od Ciebie … gratulacje Dziadku … 🙂 … ja nie jestem na FB i raczej nie będę …. wystarczy mi ten blog … co do tego co tu u nas się dzieje politycznie te złe zmiany się niestety rozprzestrzeniają a przyczyna podobna jak w USA … uściski dla rodzinki i pomachanko …. 🙂
Alicjo witaj w domu …. 🙂 …. czekamy na zdjęcia …. u nas arbuzy tanie jak barszcz i chyba sobie zafunduję dietę arbuzową …
ciekawostki o bobie …
https://www.kukbuk.com.pl/blogi/tomek-zielke/jak-przygotowac-bob/
do poczytania …
http://liberski.liberte.pl/2017/07/09/czas-komiwojazerow/
Dzień dobry Blogu
http://www.eryniawtrasie.eu/23067
Wczoraj niewiele pracy w kuchni, bośmy na proszony objad pojechali. Dziś też niewiele pod tym względem się zmieniło – leniwe pierogi. Trzask-prask Panie Dziejaszku i obiad gotowy. Zaś jutro (a właściwie już dzisiaj, północka minęła) King George – rybka taka – smażona, frytki i sałatka jakaś na obiad zamówione przez Wombata. A na deser galaretka z malinami albo jagodami.
Nowy – powodzenia z oboma gatunkami zielonego.
Jolionku – poczytam jutro, teraz na nosek padam
Alicjo – jak już nacieszysz się domowymi pieleszami, fotorelację z podróży przygotuj
Odmeldowuję się
Dobranoc
U mnie też leniwe pierogi na zmianę z naleśnikami i rozmaitymi makaronami pichcone na zamówienie naszych milusińskich. Z owoców najlepiej pochłaniane są maliny, ostatnie truskawki no i jeszcze pomidory w wielkiej łasce. Uganiam się za rowerkami, hulajnogami, huśtawkami itp. atrakcjami. Nie mam kiedy czytac ani pisać, taki zamęt miły zapanował u mnie 🙂 Miło czytac, że Nemo dołączyła do blogowego klubu babc, a i u Nowego same dobre nowiny, gratulacje!
Zauważyłam też wpis Eski, pod poprzednim postem, o konfiturach, ale i o zmartwieniach. Esko, pozdrawiam serdecznie i kciuki trzymam mocno!
Dzien dobry!
Esko,
Powiedzenie „głową muru nie przebijesz” mocno sklęsło w ostatnich kilkunastu latach, dasz rade!
Serdeczne usciski i pozdrowienia, do zobaczenia we wrześniu 🙂
Esko, pozdrawiam jak najserdeczniej i trzymam kciuki jak najmocniej.
Esko bardzo mnie ta wiadomość zasmuciła … przytulam …
Esko-ściskam Cię bardzo serdecznie oraz życzę przede wszystkim Tobie, a przy okazji i nam samych dobrych wiadomości.
Esko,
Ślę ciepłe myśli, ściskam i mocno trzymam kciuki.
Jolinku-w sprawie pierogów z bobem zadamy pytanie kuzynce Magdzie już w najbliższą środę 🙂 Wiem, że Magda dodaje bób do wielu różnych dań i jada w sezonie z upodobaniem. Ja zrobiłam wczoraj bobowy humus, który bardzo wszystkim smakował zatem uznałam, że warto powtórzyć taką produkcję(bób. oliwa, czosnek, koperek).
Zgodnie z naszą starą, rodzinną tradycją na powakacyjny obiad przygotowałam dla Latorośli oraz Ukochanego faszerowaną paprykę, duszoną w sosie pomidorowym. Ukochany też docenił i wylewnie chwalił, a najważniejsze, że zjadł podwójną porcję 🙂
Młodzi po powrocie z Bułgarii spędzili na Okęciu DWIE(!) upojne godziny w oczekiwaniu na bagaż. Takiego bałaganu dawno nikt nie widział na żadnym lotnisku.
A co do Święta Francji w Parku Skaryszewskim to czytałam, byłam i sprawozdaję:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipNED3l9SFCd9t6qPnnNdy8gpvwaEl38jrXJinQ3?source=pwa
Najdłuższa kolejka, o dziwo, stała do stoiska serwującego ślimaki po burgundzku.
Serce rośnie! Francjo, Polacy Cię kochają 🙂 zresztą nie od dzisiaj.
Esko, odrosna. Usciski
Ewo-dzięki za dalszy ciąg Twoich zdjęć i opowieści.
Jednym z punktów francuskiego świętowania była parada francuskich buldogów i stąd te psy na moich zdjęciach. Muszę przyznać, iż nie jest to moja ulubiona rasa.
Danuska, musieliscie sie fajnie bawic. Ostrygi mialy dluga droge do Warszawy.
Nowy-dziadkowe gratulacje 🙂 Cieszę się, że nareszcie napisałeś parę słów, bo już myślałam, że porzuciłeś nas na wieki.
Elapa-te ostrygi to podróżują chyba szybciej niż pasażerowie z Burgas i nie muszą czekać na bagaż 😉
Echidno,
trochę sklęsła jestem, bo to jednak już nie te lata, żeby USA objeżdżać na piechote samochodem. Powtorzyliśmy (ale niedokładnie) naszą pierwszą wyprawę sprzed 32 lat i chwatit.
Bardzo mi się podobało, wspominałam chyba w jednym z jakichś wpisów. Ameryka w tym czasie rozkwitła bardzo (bardzo zielone okoliczności przyrody też robią swoje), i to nie dzięki Trumpowi czy któremukolwiek prezydentowi na przestrzeni tych lat. Nie da się jednak ukryć, że dzięki Trumpowi też, on zwykle podpisuje swoje budowle, w które inwestował. Polityka polityką, wielki świat finansjery to drugie, a prawdziwą Amerykę widzi się dookoła – obsiane olbrzymie pola, wielkie i mniejsze fermy hodowlane bydła i trzody, firmy mniejsze i większe, domy na bogato i mniej bogato.
Dobrze też posłuchać ludzi, stojąc w kolejce niedługiej zazwyczaj, ale zawsze nadsłuchiwać. Wtedy sie słyszy prawdziwy „glos ludu”.
Rozmowę nawiązać z Amerykaninem to najłatwiejsza rzecz na świecie.
Tyle na zrazie, idę popatrzeć w zdjęcia.
Alicjo-tak czy inaczej podziwiam Waszą kondycję, jako że nie tak dawno Osobisty Wędkarz skarżył się na zmęczenie po podróży z Warszawy w Bieszczady. Odległości jednak zdecydowanie krótsze.
Eska,
ściskam Cię mocno i wierzę, że będzie dobrze.
Smutki przeplatają się z radościami. Cieszę się, że Nowemu się wiedzie w pracy i że jest szczęśliwym dziadkiem.
Danuśka,
znałam tylko jednego buldożka francuskiego i bardzo go lubiłam, bo w ogóle nie szczekał. Może raz czy dwa, wzbudzając tym sensację. Nie wiem, czy to typowe u tej rasy, czy tylko on był taki małomówny.
Papryka u mnie będzie jutro, ale jako składnik leczo. Faszerowaną też bardzo lubię, mąż zaś nie przepada za nią, a dla jednej osoby to trochę dużo zachodu.
Esko, trzymam mocno kciuki, by włosy szybko na zawsze odrosły.
Nowy , gratuluję wnusi, niech się zdrowo chowa. Odzywaj się czasem, byśmy widzieli czy wszystko u Ciebie w porządku.
Ewo ciekawy i jak zwykle bardzo intensywny weekend. Miło Was czytać i oglądać.
Na kolację – kurki w śmietanie.
Dziewczyny – dziękuję!
Nowy – właśnie doczytałam. GRATULUJĘ i życzę zdrówka dla maleństwa 🙂
Esko – trzymam kciuki, mocno, mocno!
Nowy – gratuluję wnusi 🙂
Witamy Nowe wnusiąstwo 🙂
Hej Esco! Kto mi zrobi najlepszą śmietanę w tej części wszechświata?
Nowy, jak byś miał kłopoty z wnuczkami, to dawaj do mnie, pradziadka, wszystko Ci opowiem!
A o bobie mi nie opowiadajcie! Szlag mnie trafia… brak!
Co to się porobiło?POLITYKO!
To ja cichal!! Czy to jest dobra zmiana? Boże cara chrań!!
Coś się poząjączkowało! Ale kto winien? Dobra zmiana! 🙂 Czekam na odpowiedź.
Dzień dobry 🙂
kawa
Serdeczności dla Eski 🙂
http://www.stefczyk.info/po-godzinach/nauka-i-technologia/smaczna-i-zdrowa-kuchnia-staropolska,20464651119
Cichal,
masz ciekawą ksywę 😉
dzień dobry …
Alicjo do tego portalu wstyd zaglądać … sama zgadnij dlaczego …
już w nocy nie można było chodzić po Krakowskim Przedmieściu bo budują barierki …a jakby kogoś interesowało ….
https://konstytucjarp.org/co-na-kontrmiesiecznicy-10-lipca/
ewo ten Zamek Niemodlin bardzo duży jest … podziwiam właściciela, że tam trwa …
Danuśka się nie zawiodłam na Was … 🙂 … Dzień Francji bardzo udany …
Nowy, i tak oto zostałeś dziadkiem 🙂 gratulacje!
To dopiero chochlik internetowy przytrafił sie Cichalowi!
Dzieki za zdjecia i ciekawostki. Życzę udanego dnia.
Tak podawano kawe w Alhambrze (Aleje Jerozolimske 32), Irku. Słodka była jak ulepek. Bo po turecku – ponoć dlatego taka słodka. Nie wiem, nie bywałam w tamtych stronach. A jedyny znany mi Turek, to kawa zbożowa jaką każdego ranka parzyła sobie moja Bunia.
Nie wiem, czy kawa zbożowa ” Turek” nadal jest w sprzedaży, jakoś nie zauważyłam jej. Ale jest ” Anatol” w saszetkach, w wersji słabszej i mocniejszej. Przyznam, że lubię ją pić rano do śniadań z twarożkiem, czy dżemem.
Kupiłam dziś 2 kg moreli na dżem. Muszą poleżeć ze dwa dni, choć w zasadzie już są dobre. Sezon na morele jest dość krótki i zwykle, kiedy chciałam je kupić na dżem, okazywało się, że już jest po morelach. Można by pomyśleć o ususzeniu w suszarce na owoce, ale zapał do przetwarzania mam dość mizerny. Tym bardziej, że dziś umyłam duże okno, czteroczęściowe, które można policzyć za 4 okna. Owady nie próżnują jak zwykle latem, ale tylko na zewnątrz.
Sprawdzam o poranku.
Polityko! Tak Cię lubię i szanuję a Ty mi taką ksywkę? To ja, cichal! Co mam teraz zrobić? Ratunkuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Próba wtóra.
No i chłop zwalczył technikę! Ale jak to się stało, to nie zbiorę. Może, to była dobra zmiana?
Ooooo!!! to masz chłopie szczescie, ze czarna dziura w kosmosie byla w tym czasie zamknieta i Cie do niej nie wciaglo 🙄
ufff, miales szczescie,
weiter so https://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/3752/5703/original.jpg
a mycie okien traktuje jako modlitwe poranna. pada czy nie pada, czyste byc powinny https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipMH5H9wP-Wihi0flEFNnpXkOZd7LdxJ0VeALXrQ/AF1QipNkEz7t3IiqoBYZHWe8V1e4TsFPg6kq7_7byIum
nie, nie modlitwa, nie nie.
gimnastyka mialem na mysli 🙄
Chłodnawo w moich okolicach, pochmurno i szykuje się na deszcz.
Rzadko robię zakupy w czasie podróży, ale tym razem zrobiłam wyjątek w polecanym przez przyjaciół z Sacramento:
https://www.tripadvisor.ca/Attraction_Review-g32247-d2491536-Reviews-The_Olive_Pit-Corning_California.html#photos;geo=32247&detail=2491536
Obkupiłam się w oliwy, oliwki różnego rodzaju oraz wspaniałą musztardę z ostrą czerwoną papryką i kawałeczkami wysmażonego bekonu – niebo w gębie! Powoli wszystkiego smakuję, właśnie przed chwilą ta musztarda i łyk octu balsamicznego firmy „Kozlowski” z dodatkiem malin.
Mistrzostwo świata według mnie to jednak ocet balsamiczny owego sklepu firmowego „Olive Pit”, gęsty jak ciekły miód, z dodatkiem soku z granatów. Fantastyczna rzecz, myślę, że najlepiej sprawdziłby się ten ocet na zwykłych lodach śmietankowych. Nie przyznam się, jaką sumę tam zostawiłam, a do koszyka brałam tym więcej, im częściej słyszałam – no przecież u nas w sklepie są takie same! Tłumaczenie, że akurat te oliwki są z okolicy i tu się je hoduje, produkuje, pakuje etc. nic nie dało.
Zaprowadziłam chlopa do baru, gdzie można wszystkiego spróbować i dopiero wtedy spokojnie zrobiłam jakie takie zakupy, o wiele za małe, jak na mój apetyt.
Coś do śmiechu:
Olek: Samolot przewoził 500 cegieł. Jedna cegła wypadła z samolotu. Ile cegieł pozostało na pokładzie?
Bulba: Cóż, to proste! 499!
Olek: To prawda. Następne pytanie. Jak umieścić słonia w lodówce w trzech krokach?
Bulba: 1. Otwórz lodówkę, 2. Umieść słonia 3. Zamknąć lodówkę.
Olek: Następne. Jak umieścić jelenia w lodówce w czterech krokach?
Bulba: 1. Otwórz lodówkę. 2. Wyciągnij słonia. 3. Wsadź jelenia. 4. Zamknij lodówkę.
Olek: Doskonałe! Następne pytanie. Król zwierząt lew ma urodziny. Przyszły na nie wszystkie zwierzęta, z wyjątkiem jednego. Którego?
Bulba: Jeleń. Bo jest w lodówce!
Olek: Super! Następne. Czy babcia może przejść przez bagna na których żyją krokodyle?
Bulba: Oczywiście, że może. Krokodyle są na urodzinach u lwa.
Olek: Doskonale. A teraz ostatnie pytanie. Babcia przechodząc przez bagna niestety zginęła. Jak?
Bulba: Yyy… eee… utonęła?
Olek: No i oblałeś. Pała! Cegła coś ci mówi głupku?
Jolinku,
nie zaglądam do portalu (prawie żadnego) oprócz tego, Owczarkowego, Bobikowego i gazety lub Polityki jako całości – nie mam na to czasu. Sznureczek ktoś mi podesłał, przeczytałam i podałam dalej. Rozumiem, że w niedobrym tonie jest zaglądać do tego portalu, więc nadal nie zamierzam zaglądać, bo nadal nie mam czasu, ale jak tylko wywiążę się z nadmiaru roboty, zaraz zajrzę, bo lubię wiedzieć. A zgadywać nie lubię.
W głównych wiadomościach dziennika było o kawie – otóż zauważyłam, że od kilku lat kawa jest wybielana (ta prawdziwa, nie Turek) i okazuje się, że coraz lepiej nam robi na różne rzeczy – nie mnie, bo ja rzadko piję, ale może się przyzwyczaję? Tylko obawiam się, ze jak się przyzwyczaję, to kawa znowu będzie „be”, bo coś tam… Dzisiaj zapodali, że 3 kawy dziennie potencjalnie wydłużają nam zycie i zapobiegają chorobom oraz coś tam jeszcze, pewnie poprawiają pamięć, z którą u mnie z roku na rok coraz bardziej krucho. Pewnie o tych rewelacjach wyczytacie w jakiejś prasie, bo jak główne wiadomości NBC, ABC czy CBS coś podają, to podają 😉
Póki co, spokojnie popijam kolejną tego dnia herbatę.
Dzisiaj miałam wzmożony dzień robót, bo chciałam nazbierać jak najwięcej porzeczek do zamrożenia. Nie myję ich przed zamrożeniem, tylko takie prosto z krzaka. Zapowiada się, że co rusz mogą być deszcze niespokojne, tymczasem porzeczki są już BARDZO do zebrania.
Z części zrobię konfitury dla Lisy, która na śniadanie lubi bułeczkę z dżemem, a kilka słoiczków konfitur przyda się i dla mnie oraz dla Cichala, żeby nie musiał kupować w Walmarcie byle czego (Lisa też)! Grand Marnier będzie dodany, wyczytałam z wpisów, że to dobrze robi 😉
Jerzor się najeżył na moje gadanie o konfiturach i z obrazą w głosie powiedział – przecież wiesz, że JA cukru nie jadam! A kto tu kogo zmusza, pytam? Nie chcesz, nie jedz, zresztą nie robię tego w ilościach, sama nie jadam, ale czasem coś takiego jest mi potrzebne 🙄
Już nie chciałam pytać, po co kupił dzisiaj w polskim sklepie te „Michałki”… Schowałam, wydzieliwszy dwa. Ktoś tu musi być konsekwentny chociażby częściowo.
Sporo już dzisiaj nastukałam, ale jeszcze muszę o kocie, ktory podsypia na rozłożonej desce do prasowania tuż za mną.
Znowu ją dopadła jakaś alergia, ale na to poradzi wet, natomiast dostałam sprawozdanie od Bywszego Personelu, u którego Prosiaczek jak zwykle przebywał na służbie.
Jak opowiadałam, podobno jak Prosiaczek przychodził na służbę poprzednimi razami, cała kocia piątka chowała się ze strachu, bo Prosiak je zawsze terroryzował, pierwszy do michy i rozstawiania po kątach. Tym razem Piątka chyba się zmówiła i dała odpór, mocno poturbowawszy Prosiaka, z lekkim naderwaniem ucha, wyszarpaniem sierści tu i tam do gołej skóry i inne drobne drapanki.
Skończyło się królowanie królowej, podobno przez dwa tygodnie do misy przychodziła ostatnia i wysiadywała po kątach samotnie, nie rzucając się w oczy. Ona zawsze była samotniczką, ale tym razem jakby bardziej. Brian mówił, że nie był świadkiem dawania wcirów mojej ulubiennicy, ale było ewidentne, że coś zaszło, i to na początku „służby”. Znam ją i myślę, że niestety, zasłużyła od towarzystwa, któremu pokazywała pazury…do czasu!
Dobranoc 🙂
Alicjo! Chciałem napisać: Dziękuję Dobra Kobieto. ale to by było zbyt protekcjonalnie, więc zwrócę się tylko nieco protekcjonalnie: Dobraś Kobito z Kościami! Jak to miło, że jeszcze ktoś pomyśli o starym cichalu… 🙂
Irek poda za chwilę swoją kawę, to ja tylko croissanty z konfiturą 🙂
https://thumbs.dreamstime.com/z/petit-d%C3%A9jeuner-d%C3%A9licieux-croissant-frais-avec-de-la-confiture-de-framboise-caf%C3%A9-32330006.jpg
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku 🙂
W „Pani”przeczytałam ciekawy artykuł o biografiach, które są książkami cieszącymi się ogromnym zainteresowaniem w Polsce i na całym świecie, poniżej mały fragment:
„Ewa Winnicka, autorka dwóch książek o życiu na emigracji („Angole” i „Londyńczycy”) zdecydowała się napisać biografię kontrowersyjnej milionerki Barbary Piaseckiej-Johnson, bo jak sama mówi, to również przypadek emigracji, tylko ekstremalny. Kiedy Barbara Piasecka wyjeżdżała z Polski w latach 60., twierdziła, że wróci tu tylko rolls-royce’em i tak się stało. Ale wielkie pieniądze i zupełnie obce środowisko okazały się dla niej tragedią.
-Moja bohaterka miała trudny charakter i takie relacje z ludźmi. Nieustannie spotykałam się ze skrajnymi reakcjami-po pierwsze osób, które jej nie cierpiały i nie chciały o niej rozmawiać, po drugie tych, którzy uważali ją za świętą. To nie jest łatwa sytuacja dla biografa…..”
W artykule są też ciekawe uwagi dotyczące biografii napisanych przez Agatę Tuszyńską czy Artura Domosławskiego oraz sporów sądowych, które im towarzyszyły.
dzień dobry …
Danuśka zapisałam, że na Amelii ładna pogoda tylko zapomniałam co to oznacza … 😉
Jolinku-a ja gapa zapomniałam wczoraj uściskać Amelkę zatem robię to czym prędzej!
Jeśli 10 lipca piękna pogoda, to jesień dorodna 🙂
Nie rymuje się, Danuśka, coś chyba ściemniasz z tą ludową przepowiednią, ale jak dla mnie – może być 🙂 Ma nie padać we wrześniu i już!
Ja jeszcze nie śpię. Żałuję dawno (i słusznie) minionych czasów, kiedy człowiek zabierał na wycieczkę dookoła Ameryki 4 rolki filmów do aparatu Practica, każda rolka 36 klatek i chwatit. Siedzę, przeglądam te zdjęcia i od czasu do czasu wznoszę oczy do nieba pod tytułem – i na co ci to było? Teraz trzeba przejrzeć, wybrać, wywalić to i owo…Na szczęście i tak siedzieć muszę, bo kotek z tym uczuleniem ledwo co podsypia, towarzyszę jej, bo niestety, nie da się nigdzie przenieść, tylko śpi na tej desce do prasowania tuż za mną i boję się, żeby nie spadła, bo jeszcze tego by brakowało!
Nie wiem, czy śpiący kot też zawsze spada na 4 łapy.
Spóźnione, ale szczere uściski dla Solenizantki 🙂
Danuśka zapisałam … Amelka na wakacjach z rodzicami to uściskam jak wróci … 🙂
Alicjo też przekażę … 🙂 …
Jolinku-zapisz w oryginale 🙂
Gdy Amelia pogodna, jesień będzie dorodna.
A poza tym:
Lipcowe upały, wrzesień doskonały.
Alicjo-z tymi upałami u nas różnie, ale na pierwszy weekend września pogoda zamówiona 🙂
Lipiec – ostatek chleba wypiec.
Upały lipcowe wróżą mrozy styczniowe.
Gdy Danuśka w lipcu rada – w grudniu śnieg nie będzie padać! „Księga przysłów karaibskich”. 🙂
cichalu jest nowy wpis … 🙂
moim cichym marzeniem jest wyjazd za granice w większej grupie znajomych.. ale nic nie wskazuje na to bym miał tego doświadczyć…