Cała Polska… piecze chleb

Do niedawna mówiłam sobie, że nie dam się zwariować. Gotuję obiady, piekę w kółko ciasta, robię przetwory. Nie będę piekła chleba, skoro można kupić teraz całkiem niezłe pieczywo.

Rzeczywistość mnie dopadła, kiedy jeden z domowników dowiedział się od lekarza, że nie powinien jadać kupnego pieczywa, bo zawiera dużo polepszaczy smaku, spulchniaczy i innych utrwalaczy, które mu szkodzą.

Nie było zatem wyjścia. Poczytałam w internecie, pogadałam z koleżankami i zabrałam się do roboty.

Zauważyłam przy tym, że osoby piekące tworzą grupę wtajemniczonych. O pieczeniu się rozmawia. Dzieli się nie tylko zakwasem, ale i przepisami. Ci którzy nie pieką czują, że istnieje jakaś tajemnica, do której nie mają dostępu.

I teraz opiszę moje największe zdziwienie. Kiedy w pracowej kuchni, miejscu kluczowym dla każdej firmy, zaczęłyśmy z koleżanką podziwiać zakwas, który właśnie mi przyniosła, zainteresowali się nim prawie wszyscy obecni. Że osoby koło czterdziestki mogą się zajmować pieczeniem chleba, w to uwierzę bez problemu. Ale do rozmowy włączyli się też trzydziestolatkowie płci obojga, a nawet koleżanka przed trzydziestką. Zaczęli rzucać fachowe uwagi, które niezbicie dowodziły, że pieką. Mówili jakich dodają nasionek, czy chleb powinien rosnąć w piekarniku, czy poza oraz jak przechowywać zakwas. A sądziłam dotąd, że zajmuje ich raczej imprezowanie do białego rana, romanse, ewentualnie kariera.

20161015_082518