Gdzie się podziały dobre maniery
Parę tygodni, a może i miesięcy rozważaliśmy tu o schamieniu. Asumpt do tego tematu dało mi obejrzenie kilku kawałków serialu „Rodzinka.pl”. Tam wrzask zamiast rozmowy, kompletna nieznajomość manier obowiązujących jeszcze do niedawna przy stole – rozjuszyły mnie wręcz zmusił do napisania o skutkach emisji takich (podobno niezwykle popularnych) „dzieł”.
Ostatnio mignął mi znowu ten serial, który poszedł jeszcze dalej. Oprócz wrzasków doszły „żarty” sytuacyjne, w których główną rolę odgrywa głośne puszczanie gazów. Śmiechom z tzw. offu nie ma wówczas końca.
Zacząłem więc przyglądać się i innym serialom. Okazało się, że chamstwo rozpanoszyło się w TV na dobre. Wulgarne słownictwo króluje w dialogach, a słowa „zajebiste” czy „kuźwa” (coraz częściej w swojej pełnej formie z dźwięcznym „r”) używane są powszechnie. To są zresztą wręcz eufemizmy. W większości audycji bowiem nikt nie hamuje się i słów do niedawna uważanych za nadzwyczaj ordynarne używa przy otwartym mikrofonie.
Coraz częściej dotyczy to także rozmów z politykami, którzy chętnie przemawiają do swoich wyborców takim samym językiem.
Okazało się, że jedyną metodą uniknięcia obcowania z chamstwem jest wyłączanie telewizora. Pocieszam się jednak, że istnieje radio. Obawiam się jednak, że i tu nowe prądy językowe wkrótce dotrą. A nawet już docierają. Gazety też przejmują bowiem ten styl. Zostaną więc (na szczęście) tylko książki.
Komentarze
dzień dobry …
Piotrze to prawda … schamienie nas przytłacza .. nawet programy kulinarne są czasami bardzo wulgarne ..
Pyro czekamy na Ciebie …
Śniadanie z… deszczem 😉 …przypomniało mi wycieczkę, która na starcie wyglądała beznadziejnie, w zasadzie nie miała prawa się odbyć, ba, zacząć.
Lecz ze stoickim spokojem została wyegzekwowana, podobnie, jak plany-apetyty na kolejne dni.
Tak i z manierami (=dobrymi relacjami społecznymi) – one się nigdzie nie zapodziały z dnia na dzień – to raz.
Jak zawsze – trzeba je wcielać w życie samemu, ze stoickim spokojem, wbrew mgłom, siąpawicom i nawałnicom – to dwa.
Tworzyć enklawy spokojnego, zdystansowanego, mądrego reagowania na świat – to trzy.
I nie ustawać w zdziwieniu 😉 że ktoś potrzebuje aż szlagów, choler i innych trafień, by wyrazić swe istnienie oraz istnienie istnień obok niego… – to cztery.
Że tiwi w erze internetu się nie ogląda – to oczywista oczywistość 🙄 …a jeśli jakaś maniera ekspresji przedostanie się aż do Radiowej Dwójki — znaczy to, iż czas najwyższy przywyknąć.
(„Czyż przywyknąć do myśli tej nie miałeś czasu?…)
Jest jeszcze myśl dla zaawansowanych — jak różne rzeczy (w tym dobre) mogą się skrywać za zapalczywym czy wulgarnym reagowaniem. Czasem wystarczy życzliwe, normalne, spokojne słowo… zainteresowanie się tym rozdygotanym podmiotem, szczegółowym powodem jego rozdygotania.
Zainteresowanie na naszych warunkach – z siłą spokoju.
Bo gdy damy się wciągnąć w emocje, eskalacje, resentymenty – polegną obie strony dialogu.
Wpisałam pod wczorajszym. Coby nie przepadło w kuchennych oparach (dzisiaj knedle ze śliwkami), kopiuję (w częściach AŻ dwóch):
1- krystyna – ustrojstwo jakiego poszukiwałam i nadal poszukuję (ergo – nie, nie kupiłam) służy do przeciągania (szpikowania) słupków słoniny. Do nacięcia schabu i upchania śliwek wystarczy długi i cienki nóż. Doskonale zdaje egzamin.
2 – Ooo, znalazłam. Na razie w Internecie. Tu nie kupię lecz w Polszcze dostępne.
https://www.youtube.com/watch?v=9zWSsn0AitY
3 – Igła do szpikowania mięsa cd: nie wiem czy dostępne w sklepach; niewątpliwie On-Line. Ceny są zróżnicowane: od 10 złotych aż do…180+. Najtańsze w „AleDobre.pl” i „tescomapolska.pl”.
Nie opłaca się sprowadzać do nas – cena przesyłki wielokrotnie przekroczyłaby cenę produktu. Jakoś to sobie załatwię. Kanałami (hłe, hłe)!
cd
I jeszcze raz w temacie: aby było śmieszniej, Gospodarz wspominał o tym ustrojstwie w roku 2008.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2008/02/14/nowosci-w-kuchennej-szufladzie/
A ja, gapa, przeoczyłam.
Piotrze „zbulwersowany” – szczególnie dla osób odwiedzających Polskę nie częściej niż raz na rok, dwa late i więcej, królujące i rozpychające się łokciami chamstwo (nie wzdrygam się od nazywania rzeczy po imieniu) jest wyjątkowo natarczywe i nade wszystko zauważalne. Czy to na ulicy, środkach komunikacji, sklepie. O mass mediach nie wspominając. Szokujące. I NIESTETY zatrważające.
Ręce pod stołem, nadziewanie mięsa na widelec i obgryzanie (nóż zarezerwowany na ewentualne ugodzenie nieproszonego gościa?), siorbanie, chlipanie, zabawa w „kozła” (mam na myśli odgłosy), pohukiwanie na kelnera i traktowanie tego ostatniego jak prywatnego niewolnika, przekrzykiwanie innych współbiesiadników i nagminne stosowanie „cudu” technicznego telefonem (Smartfonem,iPhon’em itp) zwanego.
To tylko niektóre obrazki zarejestrowane podczas naszej ostatniej wizyty w jednej z warszawskich restauracji (restauracji nie knajpki). Przeniesione z domu do miejsc publicznych, zaowocowało scenkami rodzajowymi w serialach i filmach – czy też na odwrót.
Wypaczenie jakie wręcz domaga się swoistej cenzury.
Czyż nie przerabialiśmy w szkołach? Teraz ponoć lektura drastycznie zmieniona. Brak wzorców krytyki sprzed wieków owocuje?
[…]
Aliż gdy za stołem siędzie,
Toż wszego myślenia zbędzie;
A ma z pokojem sieść,
A przy tem się ma najeść.
A mnogi idzie za stoł,
Siędzie za nim jako woł,
Jakoby w ziemię wetknął koł.
Nie ma talerza karmieniu swemu,
Eżby ji ukrojił drugiemu,
A grabi się w misę przod,
Iż mu miedźwno jako miod;
Bogdaj mu zaległ usta wrzod!
A je z mnogą twarzą cudną,
A będzie mieć rękę brudną;
Ana też ma k niemu rzecz obłudną.
A pełna misę nadrobi
Jako on, cso motyką robi.
Sięga w misę prze drugiego,
Szukaję kęsa lubego,
Niedostojen nics dobrego. […]
/Przecław Słota z Gosławic/
po raz kolejny, dziekuje Piotrze za utrzymanie mnie w przekonaniu, ze tvp jest nie do obladania.
zyje bez niej juz ponad trzydziescipiec lat. nie ciagnie mnie do niej, no bo niby jak moglbym ja tutaj odbierac?
nie tylko w tvp kroluja wulgaryzmy. wczoraj wracalem samolotem do miejsca w ktorym zyje bez tvp. w samolocie sporo ludziny polskojezycznej. i bez roznicy czy to ojciec, czy to matka, jednakowo klna az uszy puchna przy bachorach. wsadzilem kalosze do uszu i polozylem sie na trzech fotelach. zamknalem oczy i przezywalem jeszcze raz moja wspaniala koordynacje ruchow na surfboardzie z latawcem 🙂
teraz mam tylko cztery tygodnie na zregenerowanie organizmu i przygotowanie sie do kolejnej sportowej wyprawy. wszystko juz przygotowane, wlacznie z miejscami w samolocie 🙂
🙂
Glosne puszcanie bakow jako zabieg komiczny czy komediowy jest tak stare jak cala nasza kultura – poczynajac od greckich komedii antyxcznych ( a moze nawet wczesniejzych widowsik) poprzez Rablaisa, S. Dali (ktory napisal „Traktat o pierdzeniu” – nie, nie czytalam, ale wiem ze jest taki) do dzisiejszych komedii telewizyjnych . Ma to cos wspolnego z radoscia lamania kulturowych tabu, przekraczania granic dobrego smaku, wychowania i konwenansu.. Niewielu z nas naprawde stac na to aby uczynic to w zyciu (glosno puscic baka), ale na ekranie, na deskach sceny, w ksiazkach – ooo, to zupelnie cos innego.
Brzydkich slow, podobnie jak Gospodarz, nie cierpie w telwizji, ale uznaje, ze czasami pelnia role stylistyczna czy stylizujaca. I to jest OK, jesli ktos toleruje.
A to dopiero dzikie maniery! 😯 —
Kenya hunts for escaped Nairobi lions —
Tu też coś znajomego…
…abandoned Tempelhof airport, a former site of Nazi oppression turned public playground. 😎
Uuuu…ciekło. To:
http://www.bbc.com/travel/story/20151218-where-people-rollerblade-on-runways
o tak, a cappello, takiego cudownego plazu zabaw i to w samym sercu pieknej metropolii zazdroszcza nam pozostali uzytkownicy planety. rowniez i takich https://youtu.be/as5XZ9QzUFA –>umiejetnosci 🙄
sama budowla tempelhofu przeszla rowniez do historii architektury. jest bowiem obwod budynku najdluzszym na naszej planecie 🙂
Szaraku,
a skąd ja się niby dowiedziałam po raz pierwszy o zjawisku, jak nie z Twojego cooltowego klipu?!!! 😎 🙂
a cappello, 🙂 milo czytac, ze jestem lepszy od bbc 😉
Doznałem szoku, że puszczanie bąków jako zabieg komediowy rozśmiesza i dzisiejszych subtelnych widzów. Seriale dla młodzieży i rodziny to nie średniowieczna komedia dell’arte. (teraz będą cytaty) a sranie, dupa i gówno (najłagodniejsze i chyba możliwe do zacytowania) zachęcają do używania tych słów publicznie i w miejscach publicznych. Wrzask zamiast rozmowy otwiera całkiem nowe możliwości komunikacyjne. Widać jestem przewrażliwiony. Ale zdania nie zmienię.
no dobrze, to sa jedynie 🙁 skutki. nie przyszly one z dnia na dzien. zdaje sie ze to juz drugie chamskie pokolenie opetalo tvp.
a jakie sa przyczyny takiego stanu rzeczy? 🙄
Mialam podobne odczucia na zachowanie ludzi w Polsce jak Echidna 9 01 . Z kazdym rokiem bylo gorzej. Wulgaryzm , wrzask, brak poszanowania innych ….
W malych miasteczkach to byla i pewnie jeszcze jest katastrofa kulturalna.
” W uczciwosci grzecznosci a ja powiem smialo, grzecznosc nie jest nauka latwa ani mala …….. ” fragment z Pana Tadeusza. Nie bede cytowala do konca jak ktos chce to moze zajrzyc do ksiazki . Jest to jedyny fragment z lektury szkolnej ktory zapamietalam do dzisiaj .
zajrzec
Rzecz w tym, Drogi Gospodarzu, ze wiekszosc widzow to nie sa widzowie subtelni. Nigdy nie byli. To sie wcale nie zmienilo jakos na gorzej. Mamy dzis tylko szerszy dostep do takich widowisk. . Tluszcza lubi widowsika, jakiekowleik, „byle na chama, byl glosno, byle glupio” – jak spiewano w naszych czasach w STSie. .
W tej chwili przczytalam w mojej liberalnej GW, ze ucieczka i schgwytanie mordercy mlodej kobiety z Zoliboezam tej z odcieta fglowa, , mogloby posluzyc za:”swietny film sensacyjny”. Mniejsza o to, ze kobiete zamordowano zaledwie tydzidn temu, ze jest ona czyjac corka, siostra, przyjaciolka. Pierwsze co copy-writerowi z GW przychodzi do glopwy to ze jest to niemal gotowy scenariusz na widowsiko.
Ja tez ubolewam widzac wulgaryzmy w druku tam, gdzie sie ich nie spodziewam. A wiesz kto byl pierwszy, kto na lamamch Polityki uzyl sowa na D? bez wykropokotwania? Moj ulubiony felietoiosta Ludwik Stomma – lata temu. Bylam w szoku i tak oburzona, ze napisalam list do redakcji, ze nie zycze sobie, ze wypraszam. . Ale oczywoscie nie dostalam odpowiedzi.
Dzis d.. wydaje sie byc taka niewinna, w porownaniu z innymi slowami, ktore mozna zobaczyc nawet w naglowkach.
Zobojętnienie – to chyba najlepsze słowo Heleno. Kiedyś „De” Cię oburzyło, dziś, jak sama przyznajesz, słowko prawie niewinne.
I teraz zabaw się w matematykę: pomnóż przez statystyczną ilość mieszkańców Polski podobne podejście do niejednego wyrażenia o odcieniu i ZNACZENIU wulgarnym, słowa jakie zaczynają dominować w mowie potocznej.
Statystycznie – a Statystyka odzwierciedla to co przeprowadzający badania chce – wyjdzie na to, że całe społeczeństwo nie dość, że zobojętniało wobec szalejącego słowotwórstwa rodem spod przysłowiowej budki pod piwem, to na dodatek chamieje z dnia na dzień. Prawda? Guzik, a nie prawda.
Trochę dziwi Twoje stanowisko wobec widzów. Większość. O jakiej większości mówisz? W STSie tak śpiewano lecz nie ubarwiano „akcentem”. Spektakle adresowano do widza inteligentnego, a wysublimowany bądź też chwilami nieco rubaszny (nie myl z chamskim) humor trafiał do adresata.
Skracając myśl – widz wybiera przedstawienia (tematu o tzw masówkach czy wycieczkach zbiorowych”do miasta” nie poruszam by nie przedłużać i tak długiej epistoły), teatr – że sparafrazuję słowa A. Niccol’a – przedstawia je wznosząc do poziomu sztuki.
Ergo – teatr nie tylko bawi lecz i uczy. Jeśli uczy, wraz z innymi mediami, że zapożyczę od Gospodarza, „z….ście”, skutki już są. Dzieci powtarzają jak papużki, młodzi nasiąkają jak gąbka, starsi obojętnieją.
Całe szczęście, że mimo wszystko nie jest to grupa dominująca. Niestety powiększa się zdecydowanie.
I z zaśmiecaniem języka polskiego, z powiększającą się wulgaryzacją należy walczyć. I to miałam na myśli, wspominając poprzednio o swoistej cenzurze.
Dać chleb, wino i igrzyska to trochę „mało za mało”.
Coby nie być mylnie zrozumianą –
fragment: „…tematu o tzw masówkach czy wycieczkach zbiorowych”do miasta” nie poruszam by nie przedłużać i tak długiej epistoły..” nie ma zabarwienia negatywnego. W wielkim skrócie – czy zmęczony wielogodzinną podróżą i nie mniej przemęczony zwiedzaniem miasta i muzeów, jest w stanie kontemplować sztukę teatralną? Tematu nie rozwijam.
Wszystko psieje… Duża w tym zasługa poprawności politycznej usprawiedliwiającej każde łotrostwo czy chamstwo (bo on miał trudne dzieciństwo, bo on z getta, bo on czarny i biedny…) Kiedyś jeden, już na szczęście nie piszący uczestnik naszego blogu, obraził Pyrę. Nazwałem go idiotą i nie była to obraza tylko diagnoza (Gombrowicz) Rozpętała się burza odsądzająca mnie od czci i wiary! Że tak nie można, że tak się nie godzi itd itp.
I tak się zezwala na tolerowanie niechlujstwa, draństwa i agresji. Wszystko psieje…
… czas umierac? 🙄
Nie miałem czasu odpisać Echidnie:
Chciałem zauważyć że trzy lata temu nigdzie nie chciałem odlecieć. Pierwszy raz w zyciu brałem udział w balecie pt. Jezioro Łabędzie. Nie wiem jak łabędzie na wodzie ale ja czułem się jak solista na deskach 🙂
Coraz bardziej podoba mi się moja skrzyneczka do wszystkiego, siedzę w pracowni i oglądam na żywo TV Global Toronto : bardzo ładna kucharka piecze na grilu polędwiczki i bardzo duży kawałek wołowego mięsa. Na deser truskawki ze szczypiorkiem… Dobrze, że nie jestem podatny na reklame bo sprzedaja srebrne dwudziesto dolarówki z dinozaurem. Stacje TV z USA też działają. Będę wiedział co u Cichala piszczy.
Misiu – jeśli to nie tajemnica, to zdradz co to za skrzyneczka, bo jakoś nie mogę się domyślić.
Cichalu – do dzisiaj jestem Ci wdzięczna za tę interwencję.
Dzień dobry,
nie mam czasu tłumaczyć, ogólnie jest to o książce Anny Applebaum i Danielle Crittenden „From a Polish Country House Kitchen”.
http://www.huffingtonpost.com/danielle-crittenden/polish-cookbook_b_2165667.html
autorka mojej ukochanej książki …
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1651588,1,zmarla-harper-lee-autorka-kanonicznej-powiesci-zabic-drozda.read
Dobry wieczór, rozmawiałam z Pyrą. Nic jeszcze nie wie, wyniki jutro (oby!).
Waga powiedziała, że Pyrze przybyło 3 kilogramy. Pyra podejrzewa wagę o uprzejme ściemnianie w celu podniesienia na duchu, ale tłumaczyłam, że nie należy obrażać porządnej, normalizowanej wagi, tylko przyjąć do radosnej wiadomości.
Paraduje w tubie Echidny, dumna jak paw, bo u nikogo innego równie pięknej nie widziała.
Jeśli będę miała co jutro donieść, doniosę.
Haneczko, dzięki za donosy, czekamy na kolejne i ściskamy Pyrę.
Padało cały dzień, więc wybrałam się do kina: http://www.filmweb.pl/reviews/Kino+m%C4%85drze+rodzinne-18185
Wulgaryzmy też były, ale film wart obejrzenia.
Haneczko – donosy od Pyry bardzo wskazane. Zwłaszcza tak optymistyczne. Czekam na ciąg dalszy.
Misiu, to będziesz musiał mi opowiedzieć, bo ja TV tutaj nie oglądam. Czasem stare filmy i pogodę.
Krysiade 🙂
Piotrze, przykład idzie z najgórniejszej góry.
Kochani, niestety, jesteśmy pokoleniem starszych, a od wieków narzekało się na „dzisiejszą młodzież”, że jest gorsza od poprzedników. Jest inna, ale kocha, przeżywa, odczuwa tak samo, tylko inaczej uzewnętrznia. Na pewno stworzy nie gorsze pokolenie od naszego.
Zauważcie, jak wiele zależy od nas „Czym skorupka za młodu nasiąknie” Jak ich wychowamy, tacy będą.
A może jesteśmy elitą?
Nie wolno odpuszczać, wychowanie to orka na ugorze…
Pyro, przypominasz mi moje Matczysko tak bardzo, że… Nawet ten sam rocznik…
Krycha – a kto tu narzeka na dzisiejszą młodzież? „Zjawisko” opisane przez Piotra zatacza szersze kręgi. Dzieci i młodzież są po prostu najbardziej podatne, ale jak zapewnie spostrzegłaś i ludzi dojrzałych nie omija.
Słusznie zauważył Cichal – usprawiedliwianie i opacznie rozumiana poprawność (jaka by tam ona nie była: polityczna, rasowa, religijna, kulturowa itp) wypaczają świat i ludzi. Chwilami mam wrażenie „bycia” w lunaparku, w gabinecie krzywych luster skąd nie ma wyjścia.
Rzeczywistość to nie telewizor – pstryk, wyłączone i już nie ma problemu.
W rodzinach i środowiskach patologicznych przemoc, agresja, tępota umysłowa, bierność wobec społęczeństwa i samych siebie itd „nie dziwi” (niezbyt dobre i upraszczające sformułowanie lecz wyrażam skrótowo myśl nie przeprowadzając dysertacji), co budzi niepokój to fakt rozprzestrzeniania się powyższych wśród społeczeństwa. I brak reakcji tam gdzie powinna być.
Jest to szalenie nawarstwiony problem i niełatwo go rozwiązać. TERAZ. A co będzie w niedalekiej przyszłości? Bo liczyć na to, że sam z siebie zniknie, nie ma co.
Misiu – „ech, polatałabym se”, oderwała od matki ziemi i poszybowała, niezbyt wysoko jednak coby przy lądowaniu nie stłuc sobie … nóżki. Pewnie stąd to skojarzenie. Łabędzie balety całkiem wypadły z „głowencji”.
Alem „siem – wyspołęcznikowała”. Społeczeństwo oczywiście, społeczeństwo.
Donos z kuchni szalonej gospodyni:
Knedelki wyszły przepyszne. Albo ziemniaki były takie jak należy tzn nie wodniste i brejowate, albo proporcje utrafiłam, albo … „gieniuś kulinarny jestem” (w zarozumialstwie skłaniam się ku temu ostatniemu hłe, hłe).
Dobranoc Wam, dzień dobry mnie.
dzień dobry …
niby zima w Warszawie .. na spacery mało bezpiecznie bo ślizgawka …
same dobre donosy … Pyra przybiera na wadze a knedle przepyszne …
Do dobrych donosów 🙂 dorzucę jeszcze wczorajszy komentarz mojej Latorośli, która po zjedzeniu porządnego kotleta schabowego z przerośniętej tłuszczem karkówki rzekła:
Mamo, jako to dobrze że czasem jednak gotujesz tradycyjne, polskie dania!
Skrzyneczka :
https://www.youtube.com/watch?v=vDQlSvpUuCo
inspiracja w szesciu obrazkach z el cabezo, 🙁 bez przerosnietej karkowki
https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/TeneriffaElCabezo022016#slideshow/6253298328915461730
Szaraku-rezygnuję z karkówki, lecę na Kanary, choćby nawet jeszcze dzisiaj 🙂
Dzień dobry, badania wykazały lekką poprawę. Teraz ładują w Pyrę trzecią chemię.
Schabowy na Kanarach by się nie sprawdził.
Echidno. przeczytalam Twoj wczorajsy wpis i ciag dalszy dzisiejsy i juz przestalam cokolwiek rozumiec. Jak juz pisalam – niby kazde slowo oddzielnie wiem co znaczy, ale calosc mi sie w nic koherentnego nie uklada. Dlateg nie odpowiem.
Moze top jest starosc i towarzyszaca jej demencja. Ale naprawde po przeczytaniu w glowie mam jakis kiompletny metlik. Jaka znaowu „poprawnosc polityzcna” ? Co ma wpolnegp z brzydklimi slowami? .
Nie szkodzi. Nie musze rozumiec wszystkiego.
Dzien dobry,
A nawet bardzo dobry, dziekuje Haneczko za wiesci o Pyrze.
Sloniocy, sloniocy,
Kaczka cala w pomaranczach, klasyczna, bez udziwnien – sprawdzona przez kulinarnie bieglejszych. Uprzejmie prosze o podzielenie sie przepisem.
Krycha, nie jestesmy elita lecz miejszoscia. i wcale to nie jet powod do zamartwiania. w porzadnych demokracjach ( tu gdzie zyje jest takowa ) wiekszosc powinna zabezpieczac interesy mniejszosci.
spoko, glowa do gory, kalosz do ucha i juz jest lepiej 🙄
🙂 Danuska poczekaj jeszcze troche z wylotem. za cztery tygodnie bede w tym samym miejscu to sie mozemy tam trefnac 🙂
haneczko ucałuj od nas Pyrę … poprawa nawet lekka to zawsze poprawa … 🙂
Heleno – wystarczy śledzić (słuchać?) wypowiedzi każdego z nas i „klocki” same się ułożą. W zrozumiałą całość.
Jollu Rogers – najpierw śpiewem i łagodną perswazją wabimy kaczkę. Na uprzednio przygotowany i ukryty w trawie srebrny półmisek. Najlepiej coby był potężnych rozmiarów, a to celem zmieszczenia około 2 kg pomarańczy plus wabiona kaczka.
Zwabioną tym sposobem na ww półmisek kaczkę, usypiamy śpiewem syrenim i pogrążoną w błogim śnie, ozdabiamy wiankiem pomarańcz. Niebieskie, pachnące kwiatki jako dodatkowa ozdoba – wskazane.
Delikatnie podnosimy półmisek, coby nie przebudzić kaczusi i powoli, z triumfalną miną wnosimy do jadalni. Zgromadzeni goście biją brawo, kaczusia gwałtownie przebudzona, odlatuje z półmiska, pomarańcze wesoło podrygując, toczą się po stole i z głośnym „plask” spadają na podłogę, kwiecie sypiąc się, rozsiewa aromat. Ogólna radość i zamieszanie.
Przyjęcie zaliczamy do udanych. Kaczkę rezerwujemy na inną okoliczność.
Jolly Rogers (przepraszam za błędnie podany nick)
Załącznik:
http://okolicepalnika.blox.pl/2013/12/Cudowna-kaczka-w-pomaranczach.html#
Nie wykluczam, Echidno. To prawda, ze po niektorych nickach przslizguje siie wzrokiem i daruje sobie wysilku czyttania. Mam bardzo chore oczka, wiec musze rozumnie dozowac wysilek. Aby starczylo na rzeczy madre albo przynajmniej ciekawe. .
Ale Ty akurat do tych ignorowanych Nickow nie nalezysz. 🙂
Szaraku-jako że mnie skutecznie zniechęciłeś do lotu na Kanary w dniu dzisiejszym to zostałam grzecznie w domu i postanowiłam podróżować kulinarnie: krewetki, grzyby mun, pieczarki oraz makaron z tapioką i zieloną herbatą prosto z”Biedronki”. Wyszło bardzo dobre egzotyczne danie i składam sobie gratulacje, bo skoro Echidna może to ja też!
Ehidno 14.10 🙂
Ową klasyczną kaczkę w pomarańczach przyrządzaliśmy z Alainem w czasach bardzo zakochanych i bardzo romantycznych 😉 Jak pamiętacie nie było wtedy internetu i na dodatek ten CUDOWNY facet NIE MIAŁ ZIELONEGI POJĘCIA o gotowaniu! Spędzilismy nad tą nieszczęsną kaczką prawie cały dzień w kuchni, aż w końcu wylądowała na stole, podzieliliśmy ją na pół i zjedliśmy bardzo wygłodniali w ciągu PIĘCIU MINUT!
Bez względu na powyższe nadal lubimy gotować 🙂
Jako, że nie tylko kaczką człowiek żyje postanowiłam dzisiaj otworzyć się na sztukę współczesną i wyznaczyłam sobie azymut na „Królikarnię”:
http://www.krolikarnia.mnw.art.pl/wystawy/zbigniew-libera-to-nie-moja-wina-ze-otarla-sie-o-mnie-ta-rzezba,179.html
Park jest piękny i znam go już od lat, budynek muzeum też bardzo lubię, natomiast te współczesne rzeźby niestety do mnie nie przemawiają. Pewno jestem za mało wyedukowana w tej materii…no trudno 🙁
Wlasnie, ja tez pamietam robienie kaczki a l’orange jako bardzo pracochlonne. i tez mi zajelo caly dzin. Ja robilam chyba wedlug Julii Child, ktora nie chadza na skroty i trzyma sie scosle francuskiej tradycji, jesli juz. Mam zreszta wrazenie, ze taka prawdziwa a l’orange to juz nie dzisiejszy smak. To zdumiewajace jak stare, wyprobowane tradycyjne przepisy dzis juz nie sa tak pociagajace jak niegdys. Zwlaszcza z sosami.
Kiedy bylam w Ameryce kupowalam bardzo wygodna juz podpieczona kaczke, do ktorej dolaczony byl woreczek sosu pomaranczowego. Woreczek szedl prost do smietnika. Ale kaczka dopieczona w piekarniku bardzo nam smakowala. Kaczka, obok gesi, jest moim ulubionym ptakiem.
Dzieki Echidno,
Przepis wyglada prosto I bezproblemowo. O rezultacie zapodam jutro. Przepis pierwszy jeszcze lepszy
Dzień dobry.
Żabo,
czytałaś?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19654531,dobra-zmiana-w-hodowli-koni-arabskich-odwolani-prezesi-stadnin.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta
Jeden z komentarzy: Teraz będą rasowe osły hodować , które araby będą udawać jak kaczor orła.
Jutro Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego – bardzo dobrze wpisuje się w temat, który Gospodarz dał nam na koniec tygodnia.
Alicjo! Te zmiany w stadninach, to kara za to, że nie hodowali kuców… 🙂
rozbiór jedzenia …
http://9gag.com/gag/aMG9nNG?ref=tp
Jolinku, świetny przykład dla tych co nie czytają składu. Można w domu zrobić coś pysznego w bardziej prosty i zdrowszy sposób. Używam kakao ciemne (100% dark) miód i mielone orzechy. Ciutkę goździków, gałki i imbiru w proszku. Proporcje wedle fantazji.
Dzisiaj na obiad spaghetti squash z potrawką kurczaczą w sosie pomidorowym.
Jutro; MiEdzynarodowy DzieN JEzyka… 🙂
cichalu w zdrowym ciele zdrowy duch … cichal Zuch … a poważnie to zwariować można od czytania o jedzeniu .. tyle tego, że wybrać trudno … i jak ze sportem – dyscypliny trzeba by nie ulegać kuszeniu ..
„Jutro Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego – bardzo dobrze wpisuje się w temat, który Gospodarz dał nam na koniec tygodnia” – od razu się przyznaję, że napisałam z rozpędu „na weekend”, ale puknęłam się w głowę, toż o język OJCZYSTY chodzi! 🙄
Trzeba przyznać, że „weekend” prawie na dobre się zadomowił…
Dzien dobry
Czy istnieje jakas mozliwosc zeby zdjecia zrbione tzw. Smartfonem wrzucic bezposrednio na blog?
Wujek google nic na ten temat nie wie?
Nowy prześlij na pocztę, wgraj w komputer i podaj dalej …
Jokingly, ale ja nie mam ze soba komputera. Myslalem ze elektonika tak daleko juz zagalopowala, ze mozna to jakos zrobic z pominieciem komputera. 🙂
Nowy 2-
Instagram (social media provider free)?
Trochę się poprawia.Byłem niedawno na nartach za granicą. Dużo rodaków. Brzydkich słów prawie nie słyszałem. Za to nasi pisarze i publicyści uważają, szczególnie młodsi ,uważają, że muszą być mięsiści. Kilkadziesiąt lat temu młody marynarz korzystając z tego był dłuższy czas chory, napisał kilka dobrych i śmiesznych opowiadań z życia marynarzy, gdzie wulgaryzmy występowały w sporym nadmiarze. Opowiadania się podobały, cały personel przeczytał ale mówili
, że musi coś tymi wulgaryzmami zrobić. Więc wygładzał.,potem pomagał , jakiś redaktor i przestały być śmieszne i soczyste. Dzisiaj pewnie nie byłoby problemu
„Jokingly”?
Nowy 😯
wszak właśnie rozpoczął się Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego!
Dobranoc.
Poruszył Pan bardzo ważny temat, to jak język jest bezlitośnie psuty przez media wywołuje zgrozę, bo pamiętać trzeba że przeciętny widz wyrównuje do poziomu jaki jest mu prezentowany w szkle. Jest to też problem programu nauczania, całego systemu edukacji w Polsce. Jakby wszyscy zapomnieli że inteligencja jest ściśle związana z językiem. Język przekazuje uczucia,wiedzę, kulturę, gdy mówimy bez poszanowania słów, niczego nie czerpiemy z naszej kultury, społeczeństwa. Ktoś kiedyś powiedział że powinniśmy wprowadzić Szekspira do szkół, dodałbym do tego filozofię, bo wtedy młodzież miała by uczucia. Mając uczucia, trudno jest być obojętnym, trudno zadać komuś krzywdę, czując coś wobec innych nie jesteśmy agresywni. To mogłoby nam pomóc zrozumieć się nawzajem.
” Moja wierna mowo,
może to jednak ja muszę ciebie ratować.
Więc będę dalej stawiać przed tobą miseczki z kolorami
jasnymi i czystymi jeżeli to możliwe,
bo w nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno. ”
O, ja tez bardzo lubi ten zacytowny wierszyk Milosza.
Natomiast uwazam, ze jezyk mediow jest odzwierciedleniem jezyka poza mediami. Wiem, ze fajnie jest przywalic mediom, bo wtedy samemu sie jest bez winy.
Niestety, to nie jest takie proste.
Nie lubię przywalać. Bywam tylko przytłoczony nadmiarem chamstwa czemu daję wyraz. Jak widać nie wszystkim to przeszkadza. I niech tak zostanie.
dzień dobry …
może takie czasy mamy, że nawet kulturalny człowiek klnie gdy obok niszczą wszystko co dla niego ważne … złość to też uczucie … ale temat nie o tym tylko o rozmowach przy stole …
Wczoraj wjechaliśmy w mini tornado. Pierwszy raz coś takiego przeżyłam i chwatit. Nie życzę sobie więcej. Podniosło samochód z lewej strony – tej od pasażera – i ciepnęło na jezdnię. W pierwszej chwili myślałam żeśmy na coś wjechali (na równej drodze?!), ale nie. Za nami, wirując, oddalał się śliczny wir, tak charakterystyczny dla trąby powietrznej.
Pół kilometra od domu, na równej jak stół dwupasmówce. W samo południe. Ciekawosta przyrodnicza.
Heleno – jeśli słownictwo mediów jest odzwierciedleniem pozamedialnego, to ZDECYDOWNIE COŚ GNIJE W MEDIACH.
Osobiście mam nieco inną opinię – bycie „fajnym, na luzie, zrozumiałym(?) dla wszystkich grup społecznych, frontem do młodzieży itp”, co pojmowane jest jako niewybredny sposób wysławiania, zbyt swobodne zachowanie (przed kamerą), niechlujstwo, a nawet wulgarność w mowie, stroju i geście jest kopiowane przez widzów, a nie odwrotnie. Tak było, jest i będzie. I stąd bierze się potęga mediów. Dlatego elity rządzące dążą do zawładnięcia nimi.
Trochę porządkuję zdjęcia i postanowiłem zebrać w jedno miejsce wspólne zdjęcia blogowe. Co dziennie kolekcja bedzie się powiększać i po skończeniu mogę zainteresowanym wysłać płytę DVD.
https://picasaweb.google.com/117058604526315789327/21Lutego2016#slideshow/6253708974739862642
Można Go lubić lub nie, ale nie można zaprzeczyć iż był Mistrzem wypowiedzi:
https://www.youtube.com/watch?v=rXdpWmQeiq0
Wiekszosci ludzi brzydki jezyk przeszkadza, Gospodarzu. Mnie tez i to nawet bardzo. Zdarza mi sie tez samej uzywac brzydkich slow, choc raczej nie publiczmie i wtedy tylko gdy przynosi mi to autentyczna ulge. A czasami przynosi. Zwlaszcza w osatatnich miesiacach, gdy widac jak na dloni dewastowanie panstwa polskiego przez tych bandziorow politycznych, niszczenie dorobku calego pokoklenia Polakow. .
Natomiast absolutnie nie uwazam, ze plugawosc jezyka wziela sie z mediow. To nie media stoja w bramie powtarzajac slowa na k. Jezyk wulgany jest codzienoscia polskiego zycia publicznego i prywarnego, a obecnie coraz czesciej slyszy sie taka polszczyzne w Londynie. Nierzako z ust ladnie ubranych i milo wygladajacych dziewczat i mlodych kobiet. Nie zaden tam element. One tego nie zaslyszaly w radiu czy telewizji. One to wyniosly z domu, szkoly, winiarni, srodkow masowego transportu.
Media natomaist, zawsze i od pokolen, straraly sie uzywac takiego jezyka, ktorym najlatwiej jest dotrzec do jak najszerszego grona odbiorcow. Wiec uwazaja, ze gdy beda uzywac jezyka ulicy, ulica ich bedzue sluchala. Jak na tym rysunku bodaj Mleczki, gdze dzennikaz przed mikriofinem zwraca sie do radiosluchaczy: „Czolem rowniachy! To ja, wasz rowniacha.”
No i powtprze jeszcze cos, co juz mowilam: pierwszy raz zobaczylam niewykrppkowane w druku slowo na d, w Polityce wlasnie. Wyszlo spod piora profesora Sorbony, Ludwika Stommy! I bylam w szoku. Teraz juz bym nie byla, bo jest to tak powszechne. I nas z Toba, Gospodarzu, moze naprawde gorszyc uzywanie slowa „zajebisty”. ale kazfdy nam powie, ze ono sie przyjelo i „wszyscy tak mowia”.
Slowo „kobieta” bylo kiedys wyzwiskiem, zarezewowanym dla puszczaskich. . Nalezalo mowic „niewiasta” biadz „bialoglowa”. Moze inne slowo na „k” zastapi kiedys nazwe kobiety. PB raczy wiedziec jak sie to potoczy. Tupanie nogami nic tu nie pomoze.
http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/bralczyk-miedzynarodowy-dzien-jezyka-ojczystego-to-wazne-swieto/kcbfge
No to jak sie przyjelo to mozemy se uzywac i bedzie milo
Dzień dobry,
Jolinku – wczorajsze (23:27) przekręcenie Twojego imienia stało się zupełnie przypadkowe. Przepraszam. Po prostu wysyłałem z telefonu, w którym zamontowano program automatycznie korygujący błędy i chcący wyprzedzić moje myśli. Po wklepaniu pierwszych liter już pojawiają się jakieś wyrazy, które ten elektroniczny móżdżek uważa, że będę używał. Oczywiście nastawiony jest on na język angielski, chociaż dosyć szybko zapamiętuje i polskie słowa. W każdym razie – przypadek.
Alicjo – przykro mi, że przez tyle lat nie zauważyłaś, że dla mnie Dzień Języka Ojczystego trwa cały rok i każdego roku się powtarza. Moja polszczyzna może nie jest zbyt bogata, ale staram się, żeby była w miarę poprawna. Od 1985 przebywam, z małą przerwą, poza Polską.
Echidna – dzięki, ale przy najbliższej okazji wstąpię do sklepu Apple i niech mi wykładają czy to jest możliwe, a jeśli tak, to jak się to robi.
Nowy,
dlatego mnie zdziwiło to „jokingly” 😯
Pochmurny dzień i raczej po ciepłej stronie, gdyby nie te zwały śniegu, nawet dość wiosennie.
Za jakieś 2 godziny jedziemy do Missasaugi (kawałek za Toronto) pożegnać Jacka.
p.s.Uważamy się za delegację Łasuchów. Do napisania.
Alicja, dokladam sie do wszelkich kosztow, kup najladniejsze kwiaty i pozegnaj Placka ode mnie.
Dziekuje
Też proszę i dziękuję.
Alicjo – jeśli nie za pózno to ja też.
Oddam w Poznaniu.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Alicjo, ja też. Jezeli chodzi o kwiaty, to mam jeszcze pieniądze blogowe pozostałe z wieńca Nisi. Napiszę na priva.
Powiedz Plackowi, że posadzimy te drzewa, które chciał i te, które my, czyli blog, uważamy za pasujące do Niego, Pana Lulka i Nisi. Miejsca mamy dostatek. Na razie, wiśnię – to drzewo wskazała Alina, klon cukrowy i nasz zwykły, ale odporny na zawieruchy i jesion.
Nad Panem Lulkiem i Nisią jeszcze radzimy, Haneczka jest za jarzębiną dla Nisi.
Sadzić zaczniemy w kwietniu, będzie mini-mini Zjazd.
Alicja-Irena
20 lutego o godz. 18:05 552945
Oczywiście, że czytałam, ale też telefon w tej sprawie się urywa. Akurat dobra ilustracja do dyskusji o chamstwie, przyznam się, że ostatnio coraz częściej rzucam mięsem, jak coś takiego przeczytam. Interlokutorzy takoż.
Poza tym telefon się urywał, bo spaliła się stajnia w Karolewku i wiele osób uważało, że lepiej i delikatniej będzie zadzwonić do mnie i dowiedzieć się jak pomóc, i co jest potrzebne na już.
Straty wielkie, ale na szczęście nikt z ludzi mieszkających nad stajnia nie zginął, ani w ogóle nikt z ludzi, tylko zwierzęta.
Dość byłam zaziębiona, a wczoraj musiałam jechać do Kwidzyna (2 x 240 km) i tam się doziębiłam doimentnie, dzisiaj boli mnie gardło, że ani mówić, ani łykać. Na szczęście w piątek przyjechała Alutka z technicznym narzeczonym i dwoma haszczankami, dzisiaj wyjechali po wieczornym obrządku, więc chociaż dreptanie w błocie i deszczu mi odpadło. Do jutra 🙁
W Kwidzynie były polowe próby klaczy wierzchowych (kiedyś były głównie stacjonarne, sześćdziesięciodniowe, ale się skończyły prawie wszędzie z braku stosownych obiektów i jeźdźców), coś tak jak egzamin po szkoleniu zaocznym. Teraz jak klacz ma być matką hodowlaną to musi takie próby zdać inaczej potomstwo będzie gorszego sortu.
Próby stacjonarne były sponsorowane przez PZHK, hodowca płacił tylko 30%, było to opłacalne i nawet trudno było się dostać, decydowała kolejność zgłoszeń i pewnie jeszcze coś, ale nie powiem co, a oficjalnie był jeszcze egzamin wstępny. Teraz, kiedy za wszystko trzeba zapłacić samemu, na wczorajszym egzaminie było raptem sześć klaczy z tego połowa moich.
Na przyszły rok też powinnam wysłać trzy klacze. Kwidzyn mi bardzo odpowiada terminem i organizacją, i obsługą koni.
Misiu, bardzo chcę.
Wróciliśmy.
To był serwis pożegnalny, bez urny, tylko spotkanie rodziny i przyjaciół. Oprócz nas byli dwaj przyjaciele Jacka – Polacy, przypadkiem jednego poznaliśmy dawno-dawno temu i odnowiliśmy znajomość (świat jest mały!). Reszta to Kanadyjczycy.
Był też ksiądz i on poprowadził spotkanie, a towarzyszący mu młody człowiek zaśpiewał Amazing Grace i jeszcze dwie pieśni. Jeden z Polaków grafik po ASP, Tadeusz…zapomniałam profesji, ale przybył ze skrzypcami zagrać Jackowi ulubioną pieśń, obiecał.
Kupiłam przepiękne ciemnoczerwone amarylisy (nie było róż, a chciałam róże) – ale nie miałam co z nimi zrobić, ani gdzie położyć, ani komu dać…zabraliśmy je do domu.
Plackowi pomachaliśmy na pożegnanie, od wszystkich z blogu Łasuchów. Dobrze, że pojechaliśmy, a i dzień był ładny.
Dziękuję Alicja,
Dobrze, że tam pojechałaś, sam bym chciał tam być. Bardzo dziękuję.
W czasie mojej rozmowy z Plackiem, On prosił, żebym kiedyś pojechał nad ocean, zarzucił wędkę i złapał rybę…. i chciał, żebym tę rybę przyrządził na grillu, odkroił kawałek dla Niego… i żebyśmy jedli razem, popijając dobrym winem, gawędząc…. powiedział, że to jedno z Jego marzeń…. On sobie wyobrażał, że nie może być nic lepszego, smaczniejszego i przyjemniejszego… I wtedy się poryczałem i prawie nie mogłem mówić….
Placku kochany – w maju, gdy tylko ryby przypłyną z dalekiego południa, złapię jedną dla nas. Będzie to bardzo mało znana striped bass, najsmaczniejsza ryba Atlantyku (niech się schowają wszystkie łososie!), o której wiedzą tylko miejscowi! Na szczęście!!! Przyrządzę na grillu i będziemy jedli razem…i pili wino. Tak jak chciałeś!!!!Obiecuję!!!!
I zabiorę Ciebie, jak prosiłeś, do Nałęczowa!!!! Też obiecuję!!!!
Do później!
Nowy
Alicjo-dzięki, że byliście na tym spotkaniu.
Nowy-łzy stanęły mi w oczach, kiedy przeczytałam Twoją opowieść…
150 lat temu odkrywanie nóg kobiety uznawano za wulgarne. Może w przyszłości podobny los spotka puszczanie bąków publicznie (przepraszam: oddawanie gazów). Świat się zmienia, w końcu to nikogo nie krzywdzi. Ewentualnie „zakadzi” na chwilkę 🙂 Poza tym serial wspomniany pokazuje rodzinę w swoim własnym domu – zdaje się okoliczności łagodzące? W końcu to nie rozdanie orłów, czy innych ptaków.
Pozdrawiam!