Jak łatwo daję się skusić

Niewiele trzeba, by mnie namówić na danie, które do niedawna wydawało mi mało „pokuśne”. Taki talent ma znany sommelier Tomek Kolecki-Majewicz, który swoje namowy wzmacnia różnymi smakołykami wzmacnianymi paroma łykami wina.

Ostatnio zaczął od tego drugiego końca, czyli od wina. Sylvaner jest białym lekkim winem alzackim o żywym aromacie i silnym zapachem cytrynowym. Komponuje się ono wspaniale z tzw. alzackim bigosem, który jest dużo lżejszy od naszego polskiego. A i przyrządza się go znacznie szybciej, bo cały proces trwa kilkadziesiąt minut, a nie pół roku.

Już na oko można spostrzec, że choucroute jest potrawą subtelną i nawet ludziom o delikatnym żołądku (jeśli nie jest w nadmiarze) nie może zaszkodzić. Przygotowując ów „bigos”, warto w kuchni sączyć ten złocisty napój.

Około 40 dag schabu bez kości (tu wyrażam żal) i warstwy tłuszczyku należy pokroić w wąskie (ok. 2 cm.) paseczki, doprawić lekko sola i pieprzem, obtoczyć w mace i usmażyć na złoto na łyżce smalcu. Schab przełożyć na ciepły półmisek.

Na reszcie smalcu zeszklić bardzo drobno posiekaną (jedną) cebulę, dodać 2–3 liście bobkowe, trzy ziarenka ziela angielskiego i zalać połówką szklanki sylvanera. Po kilku (najlepiej trzech) minutach odparowywania dodać na patelnię lub do garnka pół kilograma kiszonej kapusty oraz przekrojone wzdłuż trzy ząbki czosnku. Jedną łyżkę masła oraz pół łyżeczki kminku. Po wymieszaniu dusić pod pokrywką na niewielkim ogniu przez pół godziny.

Gdy kapusta zmięknie dodać schab i dusić jeszcze przez dziesięć minut. Na koniec doprawić solą i świeżo zmielonym pieprze. Podawać z podsmażonymi kartoflami. Popijane sylvanerem choucrote jest wspaniałym daniem kolacyjnym.

Chyba ten opis pozwala zrozumieć, dlaczego tak łatwo ulec alzackiej pokusie.