Śledź to nie tylko zakąska
Jutro są ostatki. Trzeba więc myśleć o poście.
Jednym z najlepszych dań w tym okresie są oczywiście śledzie. A wśród mocarstw śledziowych od stuleci wiedzie Dania.
Dania niegdyś była mocarstwem. Tron królestwa Danii władał Norwegią, Szwecją, a nawet dość odległą Estonią. Potem Dania gwałtownie zmalała i dziś zajmuje niewielki skrawek północnej Europy. Niby to Skandynawia (połączył półwysep Jutlandzki ze Szwecją gigantyczny most przez morze), ale także forpoczta Niemiec. Kraina spokoju i obfitości. W tym także produktów rolnych oraz ryb.
Hodują Duńczycy mnóstwo trzody. Na każdego mieszkańca przypadają co najmniej dwie świnie. Jedzą więc obywatele tej krainy przede wszystkim właśnie wieprzowinę i ryby. Tych zaś łowią rocznie niemal 2 mln ton. A tu prym wiodą śledzie. Zwłaszcza wędzone czyli piklingi.
Najbliżej Polski leży duński Bornholm. To piękna wyspa. Na wiosnę i w lecie wspaniale się po niej podróżuje rowerem. Liczne wodospady i strumienie przydają wyspie uroku. A kolorowe domki sprawiają, że człowiek czuje się jak w krainie z bajki. Wrażenie to potęgują jeszcze warzywa, jajka i inne produkty z miejscowych gospodarstw wystawiane na stoiskach przed domami (czasem nawet w znacznej odległości od zabudowań) z przytwierdzoną ceną i pudełkiem na pieniądze. Turyści sami wybierają towar i płacą, a gdy trzeba – sami sobie wydają resztę. No i czyż nie jest to kraina szczęśliwości?
W każdej miejscowości wyspy są wędzarnie. To tu produkowane są najpyszniejsze bałtyckie piklingi. I wędzone, i sprzedawane są one parami. Świeże ryby patroszy się, pozostawiając im głowy, by później połączyć parę śledzi, wpychając łepek jednego w skrzela drugiego. I dopiero w takiej postaci wiesza się nad ogniskiem, w którym żarzy się olszyna. To właśnie wióry olchy nadają rybom specyficzny aromat i delikatny smak.
Naszym zdaniem najsmaczniejszy jest pikling prosto z wędzarni, gdy ryba jest jeszcze gorąca, a tłuszcz cieknie po palcach. Ale polecamy także solone i suszone w słońcu na morskim wietrze, a potem rzucone na patelnię z odrobiną tłuszczu. Na talerz trafiają z dodatkiem musztardy. Wystarczy do tego kawałek świeżego, gorącego chleba – by uczta była pełna.
Sposobów przyrządzania dań ze śledzi jest w Danii tyle, ile dni świątecznych. Żony rybaków zawsze dbały bowiem o to, by nie karmić mężów monotonnie. Taki Duńczyk bowiem znudzony jednym daniem mógłby – i to, co gorsza, z obfitym połowem – mógłby przycumować w innym porcie u zupełnie inne gospodyni.
Z dań nieznanych w żadnej innej – poza duńską – kuchni w zachwyt wprawił nas chleb węgorzowy. W okrągły placek drożdżowego ciasta wgniata się dokładnie oczyszczonego i oczywiście wypatroszonego, pozbawionego łba węgorza. Ryba musi być mocno posolona. Zaś jej tłuszcz wystarcza, by chleb doskonale się udał bez udziału masła czy śmietany.
Chleb węgorzowy pieczony jest od święta. Częściej można trafić na omlet z kawałkami tej ryby. Też warto spróbować.
Zwiedzając Kopenhagę czy inne miasto, nie trzeba się martwić o jedzenie. Kioski z gorącymi kiełbaskami stoją dość gęsto. A jeszcze więcej punktów sprzedaży podąża za turystami. Ruchome budki na kółkach oferują nasze ulubione kiełbaski zawinięte w boczek oraz kiełbaski z curry. Jedyny mankament w takiej ulicznej przekąsce to niebezpieczeństwo, jakie kapiący sos zagrażający spodniom lub bluzkom.
Duńczycy biją jednak rekordy w zjadaniu dania znacznie bezpieczniejszego: smorrebrod! Pod tą piękną nazwą kryją się zwykłe kanapki. Choć prawdę powiedziawszy te kanapki zasługują na większy szacunek. Są bowiem kolorowe, aromatyczne i bardzo, bardzo smaczne. Wystarczy powiedzieć, że można na nich znaleźć wszelkie tutejsze smakołyki: wędzonego śledzia lub łososia, pasztet z wątróbki czy doskonały ser, wędzone żeberka wieprzowe lub plasterek pieczonego schabu. Czasem nawet jajecznicę. A wszystko ozdobione pomidorkami lub zieleniną. Zaletą, i to niemałą, smorrebrod jest ich niewielka cena.
Do popijania oczywiście piwo. Też duńskie.
Komentarze
Ciekawa jestem jak długo sposób opisanej sprzedaży wytrzyma przy obecnej „wędrówce ludów” po całęj Europie.
I w Australii farmerzy wystawiali swoje produkty plus pudełko na pieniądze. Mały kramik z daszkiem (osłona przed słońcem) zachęcał do nabycia warzyw, owoców, a nawet miodu czy dżemów. Z uwagi na liczne kradzieże ten miły zwyczaj powoli zanika.
Na farmach owocowych można samemu zbierać owoce: jagody, czereśnie, wiśnie, maliny. Jeżdzimy co roku, głównie po wiśnie jakich w sklepie nie kupisz. I tu następuje zmiana podejścia do klienta-zbieracza. Wiele mini-farm zainstalowało system monitorowania zbierających. Powód prosty – zamiast zbierać – jedli i oczywiście za darmo.
„Śledzie właśnie byli wyszli”, pozostaje rybka.
No i popatrz Pan! A mnie Dania sie kojarzy przede wszystkim z niezwykle dobrze dzialajaca demokracja, bardzo obywatelsim spoleczenstwem i piekna postawa Dunczykow w czasie II wojny swiatowej,
Ale sledzie tez kocham. W moim domu rodzinym obiad ZAWSZE zaczynal sie od przystawki ze sledzia, z cebulka, w oleju, czasem z czarnymi pomarszczonymi oliwkami i z malymi kromeczkami ciemnego chleba.
W poscie Mama nie jadla nawet sledzi, serow czy jajek. Post prawoslawny jest bardzo scisly. Mam nadzieje, ze juz troche z tym poluzowali, ale pewnosci nie mam..
Dzień dobry. Właśnie doczytałam zaległe od piątku wpisy. Dzisiaj spodziewam się przesyłki od Misia, w środę na 1 dobę przyjedzie Matros i mi wszystko zainstaluje i uładzi i m/w od czwartku będę znowu aktywnym uczestnikiem naszych pogawędek. Teraz korzystam z maszyny Młodszej, więc dostęp mam tylko o poprannej rosie. Moja nie ak znów młoda młodzież dwa razzy zafundowała sobie ttydzień rowerowej włóczęgi po Bornholmie (na dłużej tej wyspy nie starcza) wychwalajac pod niebiosa miód, kanapki i śledzie prosto z wędzarni, jako codzienny i lubiany posiłek. Rzecz o tyle ciekawa, że Matros nie lubi ryb (?) Ryba – miodu, wszyscy natomiast chętnie raczą się piwem po dłuższym pedałowaniu. Podobała im się schludn URODA WIOSEK I MIASTECZEK, INFORMACJA TURYSTYCZNA I TANIA BAZA NOCLEGOWA Z WSZELKIMI WYGODAMI W STACJACH TURYSTYCZNYCH. cOŚ PRZEBĄKUJĄ O JESZCZE JEDNEJ WYCIECZCE, CHOCIAŻ W TYM ROKU CHCĄ ZALICZYĆ kURONIĘ. Oczywiście Caps Lock pomyłkowy.
Duńskie kanapki z rana, jak śmietana 😉
http://multimedia.pol.dk/archive/00892/Sm_rrebr_d-3-stk-02_892471a.jpg
Do Dani wybieram się od lat, ale jakoś do tej pory nie wyszło, a dzisiaj Gospodarz zachęca, jak może 🙂
Śledzie, jak kurczaki można rzeczywiście przygotować na 100 sposobów i jest to ich ogromna zaleta. U nas w domu bardzo lubiany jest śledź pod pierzynką z buraczkami, jajkami na twardo i ziemniakami, o czym już zapewne pisałam z piętnaście razy, ale niech tam…! Trzy dni temu tego śledzia zrobiłam w wersji z jajkami, buraczkami, cebulą
oraz marynowanymi grzybami. Też było dobre.
Był kurier – spory, zgrabny pakunek leży w korytarzy, oklejony symbolami „szkło”. Zadzwonię do Misia jak tylko znajdę notes z telefonami (Młodsza sprzątała, o Jezusiczku)
Echidno, naturalnie ze taki ” warun ” moze przypasc do gustu 🙄 zawsze to lepsze od dziobania pomalowanej trawy pod plotem.
Sledz nie ma innego wyjscia. Musi czekac w kolejce, niech nie ludzi sie, ze wczesniej niz przed 20.02.16 bedzie mogl spedzac mile chwile w moim wewnetrznym trawiennym labiryncie.
Na kanarach, bez zmian. Jest wiosenno-letnio caly czas. Dzis mam druga zmiane tzn. na wode ide po 12stej kiedy to wiatr ma dolozyc troche wiecej cos okolo 30 wezelkow. Do tego czasu moze uda mi sie wdrapac na szczyt montana rjocha. To wprawdzie 180 mnpm ale chodzenie po drobnych obsuwajacych sie kamieniach latwe nie jest. Idzie sie trzy kroki do przodu i jednoczesnie dwa do tylu. Bjki i a capella cos na ten temat wiedza 🙄
Wyslucha;am pare dni temu w tv bardzo ciekawej opowiesci dlaczego sile wiatru na morzu mierzy sie wezlami. I pkazane byly te wezly na grubym sznurze.
Telwizja w naszym kraju jest coraz lepsa, zarowno ta publiczna, jak i komercyjna. Nie nadazam wrecz uczyc sie tak riznych dziedzin, ze nawet nie podejrzewalam, ze moga mnie w chocby najmniejszym stopniu interesowac – jak o tych wezlach morskich.
A dzis o swicie ogladalam z wypiekami na twarzy program o tajemnicach krola Tottenhamona – na podstawie najnowszych badan – genetycznych i skanow. . Czy wiecie, ze zmarly w wieku 19 lat faraon byl synem brata i siostry? I ze wszyscy w rodzinie mieli, jak pokazuja skany szerokie kobiece biodra i piersi? I ze byl chory na (frontal lobe) epilepsje? I ze musial chodzic z laska, bo mial kompletnie od urodzenia wykrecona stope? A na podstawie skanu czaszki Tuta, zrekonstruowano jego twarz pod zlota maska?
Sledzie teraz robię rzadko, bo zostałam samotną miłośniczką tego rarytasu, a dla jednej osoby wygodniej kupić małe opakowanie „śledzia na 1 raz” w najróżniejszych smakach i wykonończeniu. Mamy w Poznaniu kilka małych firm specjalizujących się w takiej produkcji i śledż wiosenny z koperkiem, albo w sosie musztardowym, albo w oliwie smakowej – to naprawdę rarytas za całe 3 złocisze, a ja i tak od razu pudełeczka nie wyjem. Jako, że w szpitalnych pobytach wyczytałam wszystkie otrzymane w prezencie książki, wczoraj i przedwczoraj przeglądałam w nagromadzonej biblioteczce kulinarnej dział „przystawki” – u Disllowej, Zawadzkiej, Adamczewskich, i w kilku innych – poczesne miejsce zajmują m.in sledzie. Apetyt msm nieco przetrącony, ale i kilka własnych pomysłów.
A wracając do przeczytanych książek; jak wiadomo nie przepadam za literaturą współczesną. Przeszkadza mi brutalność języka, nadmierna psychologiczna dłubanina (grzebanie w bebechach) i niedostatek humanizmu. Jest zaledwie kilku autorów czytanych zawsze – m.in Stasiuk, Tokarczuk, małe formy Pilcha, kilkoro innych. Dzięki Haneczce zachwyciłam się opowiadaniem o Wilniukach („Diabeł na dzwonnicy” Marka Ławrynowicza) i niecopoetycką, a nieco zwariowaną opowieścią o następnym pokoleniu przesiedleńców z Kresów na Zachód (Joanna Bator „Chmurdalia”) Psychologowie twierdzą, że chorują społecznie dorosłe dzieci alkoholików (DDA) Na podobnej zasadzie choruja chyba i następne pokolenia ludzi wykorzenionych, niepewnych swego miejsca w historii, swojej tradycji, swojej nacji i nazwiska, miotanych historia w tę i we wtę. A to własnie oni teraz tworzą diasporę „Europejczyków” – osiadają na Wyspach, w Grecji, w Niemczech i gdzie komu wypadnie. Czy nie tak rozchodziły się po Europie niedobitki Trojan, Liwów i Gotów? Czy ten „jaskółczy niepokój” jest stałym elementem naszej kultury? Warto przeczytać, chociaż nie jest to pozycja, która uwodzi od pierwszego zdania.
Ta teoria o „wykorzenieniu z tradycji ” wydaje mi sie dosc karkolomna.Ale rozumiem, ze moze sie w Polsce cieszyc pewnym powodzeniem.
Heleno – to nie takie kuriosalne. Ta wojenna i powojenna wędrówka ludów do dzisiaj odbija się czkawką. To nie tylko przesiedlenia i emigracja, to również industrializacja i masowy napływ ludności wiejskiej do miast (vide – Stasiuk). Od wojny minęło kilkadziesiąt lat, a Ryba, ucząca w portowym mieście zauważa, że młodzież mamy komputerowo-aglojęzyczną, a i tak mentalność nadal jest podolsko – wołyńska – stamtąd jest gros osiedleńców.
Pod wpływem opinii publicznej zamówiłam dzisiaj garnek do ryżu. Alicja chwali prawie co tydzień, a kuzynka Magda też używa i bardzo zadowolona. Zatem postanowiłam, że też tak będę gotować i ryż i różne kasze. Jak szaleć, to szaleć 😉
Gotuję jarzynówkę typu „zupa meksykańska” . Młodsza dostała prikaz dokupienia kiełbasek albo parówek, bo ja tę zupę „na niczym” gotuję, a tylko zrobię złotą zasmażkę do niej.
Helenko, postaraj sie odnalezc program o sile wiatru w mediatece i posluchaj uwaznie co tam klepia. U nas przed i po wojnie sile wiatru na morzu mierzy sie w stopniach beuforta.
Predkosc wiatru na wodzie w wezlach, na ladzie zas w m/sek badz km/h.
U nas jest tak juz od paru wiekow i niech pozostanie na wieki wiekow ammen. Mam jeszcze kwadrans by sie przebrac i na h2o
Nie wiem. Mnie kompletnie nie przeszkadza ludznosc wiejska w maistach.Przszkadzaja bardzuej miejskie lumpy.
Nie zauwazylam tez by przesiedleni czy imigranci jaks mi szczegolnie grali na nerwach. Mnie sie nic nie odbija czkawka poza niesprowokowana agresja.
Mieszkam w samym gaszczy przesiedlinych i imigrantow z calego swiata i z wielu regionow UK. Oni mi sie czkawka nie odbijaja, jesli nie klna glosno na ulicach i nie wsiadaja do samichodu w pijanym widzie. Wczoraj poprosilam dwich niezle ubranychg panow w kiolejce przed mna aby nie ruucali miesem. No i powiedzieli: Najmocniej pania przepraszamy. Na tym sie skonczylo i mysle, ze nastepnym razem beda prynajmniej znizac glos. Nie sadze aby byli ze wsi.
Pamietam oczywoscie (glownie ze szkoly) pogarde jaka sie okazywalo niegdys ludziom ze wsi. Zdarzylo mi sie wyjsc trzaskajac drwiami w srodku lekcji z klasy i udac sie do dyrektorki liceum, kiedt pani i od fizyki wyzywala kolezanke od wsiochow z sloma w butach, oznzjmiajac glosno i wrednie, ze powinna raczej krowy pasac niz byc w szkole.
Mam nadzieje, ze to sie zmienilo na ostatnie piol stulecia. Choc i dzis zdarza mi sie slyszec i czytac, ze ktos ma slome w butach. Coz za obrzydliwe wyzwisko. Wtedy, 50 lat temu te bylo obrzydliwe. Gdybym tak powiedziala i kims w domu, to pewnie na miesiac pozbawiliby mnie kieszonkowych albo zakazali ogladac Kobre w czwartki.
Oj, Heleno – rozmawiamy, jak gęś z prosięciem – czyli całkiem nie na temat. Ty opowiadasz o indywidualnych zachowaniach tego i owgo, a ja o skutkach społecznych w całej populacji. I nic do tego nie mają indywidualne zachowania albo imaginacje. To nie ten temat, Heleno.
Dalej nie rozumiem jakie ujemne skutki spoleczne moze wywolywac migracja ze wsi doi miast. Zakladajac oczywoscie, ze migranci ze wsi maja gdzie mieszkac i spotykaja sie z zyczliwoscia sasiadow. Jesli chodzi o przesiedlenia, to moze to byc indywidualnym dramatem tej czy owej rodziny, a nawet wielu rdzin, ale zeby to mialo jakies skutki na cale przyszle pokolenia, to watpie. Migracje czy przesiedlenia nie powoduja same z siebie zadnych patologii jesli przestrzegane sa miejscowe prawa. . Natmaist wrogosc otoczenia – owszem. Jako imigrantka nigdy nie przezylam zlego momentu z tego powodu. Nigdy. Ani w USA ani w UK.
Heleno – pozwól mi nadal uważać, że czego, jak czego, ale inteligencji i bystrości dobry Bóg Ci nie poskąpił.
Poskąpił natomiast schludności w pisaniu i umiaru w poprawności politycznej!
A teraz znakomity jak zwykle Młynarski:
Wskutek ważnych dość wypadków
ujmę rzecz bez zbędnych kruczków:
skończył się czas drętwych dziadków,
przyszły czasy wściekłych wnuczków.
Choć nikt, widząc ich na starcie,
nie znał przyczyn ich wściekłości,
już cieszyli się poparciem
znacznej części społeczności.
Bowiem jest w tym sensu trochę
i pora się zgodzić ze mną,
że społeczność nasza kocha
takie wściekłe randki w ciemno.
A na randce tej czekają
dość nieobliczalne świry
jako szansa mego kraju,
a nie temat do satyry.
I nietrudno dość ustalić,
że przenika ich tęsknota,
żeby wszystkim dać popalić
i pogonić wszystkim kota.
I tak myślę sobie nie raz,
nim przejdą od słów do czynów,
skąd wywodzi się kariera
tych rockowych hunwejbinów.
Myślę, że się tu odzywa
rdzennie polski gen kretyński,
kiedy tak, jak chciał, wygrywał
z Mazowieckim żłób Tymiński.
A ponadto z tego kramu
wyjmę jeszcze fakt konkretny:
wnusie nie są bez programu,
oni mają program świetny.
A ten program wściekłych wnusiów
w takich słowach się tłumaczy –
najpierw, kurde, zróbmy burdel,
potem, kurde, się zobaczy!
Dzień dobry,
Bornholm jest piękną wyspą. Parę lat temu spędziłem tam niezapomniane wakacje z małym wówczas synkiem i A. Wakacje z namiotem. Doskonale pamiętam piękne bałtyckie plaże, latarnię morską, liczne wędzarnie, a przede wszystkim atmosferę. Dla tamtych ludzi czas się zatrzymał, tam nie ma żadnego pośpiechu, tam jest czas na pogaduszki przy piwie, na sąsiedzkie ploteczki. Stragany o których wspomniał Gospodarz też odwiedzaliśmy. Takie same znałem ze Stanów, niestety, tak jak u Zwierzatka, tutaj też zniknęły bezpowrotnie w coraz głębszych czeluściach złej odmiany świata. Farmerzy ze względu na kradzieże już takich straganów nie wystawiają. Znałem zresztą też naszą rodaczkę, która na takim straganie się zaopatrywała nie płacąc, czym głośno się chwaliła.
A w Bornholmie kocham się do dzisiaj, chociaż byłem tam tak dawno. Gdyby bozia zesłała mi dużo pieniędzy na kuponie lotka, to pewnie kupiłbym tam mały domek z kominkiem, blisko wędzarni. Tam zresztą nigdzie nie jest daleko.
Nie jest to jednak miejsce dla tych, którzy lubią ciepłe morze i gorące plaże. Ja akurat do tej grupy nie należę, może dlatego tak mi się tam podobało.
Danuśkę zachęcam do odwiedzenia wyspy!
Nowy-dzięki 🙂 Już znowu zaczęłam sobie czytać w internecie o Bornholmie.
Bo ja do tej wyprawy przymierzam się od paru lat, a na dodatek można przy okazji odwiedzić Rybę, bo promy na tę wyspę odpływają ze Świnoujścia.
Na marginesie przypomnę, że Ryba świetnie gotuje i jest nadzwyczaj radosną osobą 😉
Pamiętam opowieści znajomych naszych znajomych, którzy wiele lat z rzędu jeździli na wakacje na Bornholm, głównie z racji pasji rowerowej. Pięknie opowiadali o swoich wrażeniach i przygodach.
Alicjo-toż to wyspa wymarzona dla Jerzora, bo to podobno rowerowy raj!
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Aquafaba
Cichal-dzięki za przypomnienie znakomitego, jak zwykle Młynarskiego. Ten wiersz krąży w w internecie już od jakiegoś czasu, tak jak wszystkie poprzednie, napisane w różnych ciężkich czasach.
Na koncercie w miniony piątek miałam okazję też posłuchać Młynarskiego, ale nie w barwach politycznych, a w pięknie miłosnych (Walentynki już za chwilę). Śpiewał te piosenki Michał Bajor. Przy okazji opowiadał różne anegdoty, zupełnie jak nasz kolega Cichal 🙂
Od lat kilku a właściwie od pierwszego rejsu z Cichalem namawiamy go, żeby napisał książkę typu autobio… Cichal przyrzekł, że napisze, ale zasiądzie do tego, jak będzie stary. No trudno, młody człowiek nie może 🙄
Danuśko, Nowy,
przesłałam J e r z y k o w i to, co napisaliście o Bornholmie, Danuśka, może wybralibyśmy się razem? Alain na ryby, Jerzor na rower, a my jak dzieci – za rączkę i do baru 🙂
Alicjo! Mamy taką „Gubałówkę” pół godz. samochodem. Najważniejsze, że za darmo (senior) normalnie $48.00 dziennie! Robią śnieg, bo naturalnego brak.
Ewa robi świetne zdjęcia, ale twierdzi, że za szybko jeżdżę i nie może zdążyć 🙂
Tutaj nikt nie zwraca uwagi na ubiór. W Zakopanem by mnie wyśmiali, bo jeżdżę w dżinsach i mam „prywatne” rękawiczki! A Ewa oczywiście zadaje szyku!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Narty2016
Śledzie to ja marynowane, proszę towarzystwa, a najlepiej własnej roboty rolmopsy. Jeszcze nie natrafiłam na wytrawne marynaty, zawsze są słodko-kwaśne, albo takie octowe, że głowa boli.
Ja robię łagodną zalewę octową, szklanka wody i 3 szklanki octu 5%. Dodaję tak zwaną szczyptę cukru, bo ta szczypta podnosi smak, ale tylko szczyptę! Duuuuuuużo cebuli splasteryzowanej, bo lubię ją podjadać. Jutro będę miała gości przejazdem, ale około południa, nakarmię ich bigosem świątecznym, który właśnie rozmrażam, ostatki (nomen-omen) już.
Zrobiłam kiedyś śledzie według Heleny, ale mimo, że były dobre, nie zrobiłam już więcej, co nie znaczy, że nie zrobię!
Śledzie kupuję w Balticu – na jedne i drugie święta są solone z beczki (najlepsze!), a zawsze są też matjasy w oleju, te kupuję i marynuję po swojemu, albo robię rolmopsy. Jestem wielką zwolenniczką śledzi marynowanych po mojemu 🙂
A poza tym zjem na wszystkie sposoby, nawet kwaśno-słodkie, jak nie ma innych.
Cichal,
to sobie z Jerzorem możesz podać rączki, też śmigał w dżinsach 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/J-hamujemy…jpg
Jeszcze wtedy miał 4 siwe włosy albo osiem, a na tę górę wyciągu nie było, trzeba było wejść na piechotę – za darmo i naprzeciw hotelu, gdzie mieszkaliśmy 😉
hmmmm….!
http://aalicja.dyns.cx/news/J-hamujemy.jpg
Alicjo-jak tylko uda się zgrać terminy oraz rower i wędki na czas wyrychtować, to wszystko wszystko przed nami 🙂
A propos Danii, byliśmy tam dwa razy. W Budzie Owczarka pojawiła się Paulina, żona prawdziwego Wikinga. Od słowa do słowa… już to pokazywałam, tradycyjny schab po duńsku. Owszem, piliśmy piwo duńskie do tego. Nie wiem, jacy są duńczycy, ale sądząc po Wikingu – bardzo serdeczni i gościnni.
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Fotki/img_0334.jpg
Danuśko,
rzecz ciekawa i czemu nie, walizka na rower jest 🙂
Pomyślimy, czemu nie, w końcu od pracy trzeba się na chwilę oderwać czasem 🙂
(ja znowu leniuchuję, a co!)
Echidno,
u nas cały czas działa taki system sprzedaży, wystawione przed domostwa dobra (warzywa, dżemy, konfitury, napitki), a właściwie daleko od nich, bo farmerskie domy nie są tuż przy drodze, ale gdzieś w głębi. Na stolikach wystawione dobra, obok miseczka na forsę. To nie jest przy głównych drogach, tylko przy takich bocznych raczej, ale reguły nie ma. Znam Kanadyjczyków na tyle, że nie wyobrażam sobie złodziejstwa z takich „sklepów”, raczej zostawią więcej, niż mniej albo wcale.
Jak byliśmy u Was a szczególnie na Kaszubach, tośmy tak kupowali.
A Andersena pogłaskałaś po kolanie?
hm…a za co, po co i gdzie, Cichalu? Tego Andersena?
O, nie załapałam, Cichalu.
W Danii byliśmy po zachodniej stronie, Fanoe Island. Nie zwiedzaliśmy Kopenhagi 🙁
Ale zawsze jest na to czas 🙂
To znowu ja,
Tutaj dziewiąta. Siedzę i piję zdrowie całego Blogu, zdrowie tych co zaniemogli, zdrowie tych co mogą zaniemóc, po prostu za nasze zdrowie i naszą blogową pomyślność!
A toast wznoszę nie byle czym – pigwówką od Pyry, którą trzymam na specjalne okazje od wielu lat!
Pyro – ta nalewka z czasem staje się lepsza i lepsza. mam jeszcze pół butelki! Tak, tak, ja wiem, że jestem tym, no tym…. ale nikomu nie dam! To ma kolor ciemnego bursztynu, jest bardzo klarowna, a smak… no właśnie. Smaku nie ma z czym porównać. Pyro – to jest doskonałe!!!! Niebo w gębie!
Zdrowie Blogu!!!!!
Nawet nie ma z kim toastu wypić. Dla tutejszych dziewiąta to już dawno po dobranocce i wszyscy udali się do spania!
A tak w ogóle – gdzie jest Orca? Orca jak jest to jest, ale gdy znika to na miesiące!
Dobranoc Wszystkim 🙂