Piękny weekend, choć zimny i deszczowy

Gotów byłem się założyć, że przyjdzie kilkaset osób. Tymczasem ku zaskoczeniu wszystkich było niemal 50 tys. tych, którzy zrozumieli, co nam grozi i że to ostatnia chwila, by się ujawnić i zjednoczyć w proteście. I to nie tylko w Warszawie, gdzie najłatwiej ludzi poruszyć. Podobnie – choć nie tak licznie – było w innych miastach.

Wszystkich tych, którzy manifestowali w obronie demokracji, nazwano ludźmi drugiej kategorii lub szumowiną. No to zaszumieli na cały kraj. Było poważnie, ale i wesoło. Widziałem transparenty, na których Kraków przepraszał za Dudę, Ziobrę i Gowina, a tuż obok warszawiaków, którzy w odpowiedzi krzyczeli, że Saska przeprasza za Kępę. (Dowcip zrozumiały dla starszego pokolenia mieszkańców stolicy).

Po demonstracji zaroiły się stołeczne kawiarnie i restauracje. Nikt nie chciał iść do domu, bo wszyscy poczuli radość ze zjednoczenia w dobrej sprawie. Na blogu też powiało wiosną, mimo że to niemal zima.

Fot. P. Adamczewski

Fot. P. Adamczewski

Nie wiem, jak w innych domach, ale u nas obiad miał uroczysty charakter. Pieczona pierś gęsi z kaszą gryczaną, marchewka smażona (al dente) z koperkiem i peperoncino, a do tego najlepsze z leżakujących od dość dawna win, czyli barbaresco z winnicy Olka Bondonio.

Słowem – prawdziwe święto.