Maliny, jeżyny, truskawki i reszta
Pogoda zmienia się z dnia na dzień. Wczoraj było dżdżysto i zimno, a dziś (we wtorek) pełne słońce, ciepło, bezwietrznie. Słowem: jeszcze kawałek lata.
Podobnie letnia atmosfera atmosfera panowała i w Pułtusku. Ożyły targowiska. Małe – na górce obok poczty, i duże – na Rynku. Kupcy, którzy w chłodne, deszczowe dni wyglądali na zrezygnowanych, a ich stoiska wyraźnie pustawe, w ten targowy wtorek ożywili się i przywieźli świeży towar.
Ze zdumieniem zobaczyłem truskawki i zachęcony przez znajomą sprzedawczynię owoców i warzyw – spróbowałem. Tak pysznych truskawek nie jadłem nawet w szczycie sezonu. Były słodkie i aromatyczne. Natychmiast kupiłem cały koszyczek.
Równie smacznie prezentowały się maliny. Też trafiły do mojego bagażnika. Ale najwięcej radości sprawiły mi jeżyny. Były olbrzymie i pełne soku. Wprawdzie te, które czasem znajduję rosnące dziko w lesie, bywają jeszcze lepsze, ale te z plantacji smakowały niemal tak samo. Większą ich część kupiłem na konfitury.
Sporo czasu spędziłem przy stoiskach z pomidorami. Na każdym stoisku próbowałem ich, zajadając jak jabłka. Dzięki temu wyjechałem z targu z pękatym brzuchem, ale równie pełnym wielkim koszem.Część pomidorów też trafi do słoików, ale większość pochłoniemy w sałatkach z jabłkiem, jajkiem na twardo i surowymi jarzynami. Targowy słoneczny wtorek był radosny i smakowity.
Komentarze
dzień dobry …
witamy jesień ciepło … ja wczoraj też się skusiłam na truskawki i zjadłam połowę po drodze …
Żabo … 🙂
Truskawki, maliny i jeżyny sprzedawane są non – stop w moim sklepiku, tylko drogo to wypada, bo o ile 6 zł za półkilogramowy koszyczek truskawek – bądź co bądź daleko po sezonie, to jest cena godziwa, o tyle 7 złotych za 25 dkg malin i jeżyn wypada drogo – to się pochłania natychmiast. Gospodarz ma rację – od lat nie kupowałam tak dojrzałych, pełnych soku i słodkich jeżyn, jak tegoroczne. Z reguły, nawet te duże z plantacji, były kwaśne, jak ocet siedmiu złodziei i posypywanie cukrem było koniecznością, W tym roku można jeść bez słodzenia.
To widzę,że wczoraj było więcej amatorów truskawek.Te kupione przeze mnie były drobne i też niesłychanie słodkie-taki uśmiech lata jesienią 🙂
Kupiłam również różnokolorową paprykę na bieżące potrzeby.Z Latoroślą zajadamy się bardzo papryką z oliwy-najpierw przypiekam w piekarniku,potem zdejmuję skórkę,układam w naczyniu,zalewam oliwą,dodaję czosnek i zioła.Można ją przechowywać przez kilka dni w lodówce.
czy wiecie, że dziś przypada Dzień Spadającego Liścia …. 😉 …
Liście spadają już od pewnego czasu i będą jeszcze spadać, jesień mamy … nie ma na to rady
Żabo – jesteś TYTANEM pracy!
Krysiade – to ma swoją „ciemną stronę mocy”. Żaba jest genetyczną pracocholiczką i zupełnie nie ma wyrozumiałości dla ludzi, „którym się nie chce”. Żaba – pracodawczyni z bólem serca udzielała urlopu i dziwiła się niepomiernie: „Nie wiesz po co jej urlop?” Jako, że dla Żabska ten kawałek zachodnio-pomorskiego to raj ucieleśniony, nie chce zrozumieć, że nie dla każdego. Rozumowo to i owszem, ale w sercu? Tyle jeszcze do zrobienia…
Pyro – z takim pracoholikiem mam do czynienia na co dzień. A ja z tych którym często „się nie chce”.
Ach, żeby mi się tak trochę udzielił ten pracoholizm Żaby …
Danusko, paprykę przyrzadzam podobnie do Twojego sposobu, dodaje jeszcze soku z cytryny i pieprzu (bez ziół).
Małgosiu, ja tez bym chciała choć trochę energii Żaby, podziwiam jej pracowitość i czuje sie daleko w tyle.
Krystyno, dziękuje za Twoje uwagi o filmach i sznureczki do zwiastunów.
Alino,
bardzo mi miło.
U nas liście jeszcze dobrze trzymają się na drzewach.
Tanie maliny są w Połczynie, tak przynajmniej było 3 lata temu. Może dlatego, że są tam liczne plantacje, a może po prostu sprzedawcy nie są pazerni.
na osiedlu rosną jabłonie z małymi czerwonymi owocami chyba tzw. rajskie jabłuszka … w tym roku owoce są większe niż w innych latach … co można z nich zrobić? ….
Alicjo dobrych lotów ….
Krystyno w Warszawie też były w poprzednich latach tanie maliny … teraz susza zniszczyła wiele krzaków … ale za to prawie wszystkie owoce są słodsze od słońca …
Krystyno ten film „11 minut? dostał wielkie owacje na festiwalu w Wenecji ale chyba nagrody tam nie dostał …
Jolinku – dżemy, konfitury, nalewki, a przede wszystkim jabłuszka kandyzowane do dekoracji ciast i deserów – w całości, z ogonkiem i znamieniem słupka. Podobnie robi się w całości jabłuszka marynowane – z tego samego przepisu co i inne marynowane owoce – też używane jako dekoracja i przekąska. Kiedyś starałam się robić po 1 słoiku, ale teraz nie mam jabłuszek, a gości miewam 2 x w roku.
Pyro marynowane jabłuszka to coś dla mnie … dzięki …
Jolinku – zacznij od gęstego nakłuwania skórki, bo popęka w gorącej marynacie.
Tak, Jolinku, „11 minut” nie dostał nagrody w Wenecji.
Pracowitość Żaby zmobilizowała mnie do umycia okna. Na razie jednego. Ale też zakończyłam prace przy śliwkach w zalewie słodko- kwaśnej i posadziłam cebulki w ogródku, więc aż taka leniwa nie jestem. Rozmawiałam przez telefon z siostrą. Prawie dorównuje Żabie, choć bez takiego entuzjazmu. Przerabiała własne gruszki, jeżyny i jabłka oraz zakupione węgierki. Zamówiła 2 wiadra owoców, ale pan przywiózł 4, bo już się kończą. A kiedy pojechała do niego dopłacić, dostała gratis jeszcze 10 kg. W międzyczasie doszło jeszcze trochę grzybów. Ale u niej nic się nie zmarnuje, bo obaj synowie ze swoimi rodzinami mieszkają bardzo blisko i często jedzą niedzielne obiady u mamy. Ale co się narobi, to narobi. Podobno to już koniec.
Od znajomego grzybiarza dostaliśmy 5 sporych kani, będą na kolację. Miła niespodzianka, ale i tak ciągnie mnie do lasu.
Pytanie do frankofonów-jak nazywa się ziele angielskie po francusku?
Słowniki dają różne odpowiedzi.
Danuśko,
trafiłam na: quatre-épices, tout-épice, piment de la Jama?que
Łotr przerobił „i” z tremą na pytajnik.
No własnie Ewo,jakoś najbardziej mi pasuje piment de Jamaique.Osobisty Wędkarz z przyprawami trochę na bakier,oprócz ziół prowansalskich,majeranku i zielonej pietruszki.
Właśnie włożyłam do słoików dżem wg Małgosi. To nie dżem, to ambrozja.
Pyro jestem nieustannie pod Twoim wpływem. Suszę kanie. Z braku innych grzybów /nawet muchomorów brak/ i kanie do sosu będą dobre.
Żabo-dzięki za życzenia 🙂 Kocham Twoje opowieści !
Ja mam natomiast dla Was bardzo barwną(barwną w przenośni i dosłownie)opowieść o kupowaniu łóżka i materaca przez jedną z moich koleżanek:
otóż dwa tygodnie temu M.kupiła białe,drewniane łóżko w Ikei.Kupiła białe,bo właśnie ten model podobał jej się najbardziej,ale nie był to kolor pasujący do wnętrza.Zatem już wybierając mebel wiedziała,że przemaluje je na inny kolor.Łózko zostało dostarczone i zaczęła się długa i trudna droga wyboru właściwej barwy.Broń Boże w supermarkecie-
w specjalistycznym sklepie,z farbami z najwyższej półki i z możliwością mieszania kolorów dla uzyskania właściwego odcienia.Trzy dni trwał wybór owegoż zakończony kupnem trzech różnych puszek,z trzema odcieniami głębokiego turkusu,bo to właśnie był kolor marzeń.Próby nałożenia turkusu na elementy łóżka zakończyły się fiaskiem i rozczarowaniem-kolor okazał się za ciemny i absolutnie nie pasujący do reszty.
Po przemyśleniach opcja turkusowa została zastąpiona opcją radosnej żółci.Przytargano zatem do domu dwie puszki w odcieniu słonecznej kukurydzy-matową i błyszczącą.
Średnia cena puszki tej farby w najlepszym gatunku to ok.140-150 zł.Obawiam się,że koszt tych różnych farb przekroczył już cenę łóżka.Jutro cały dzień przewidziany na malowanie.W tak zwanym międzyczasie nowy materac,który okazał się wysoce niewygodny został przez M.zwrócony do sklepu i koleżanka zamówiła inne legowisko. Materac nr 2 jest już w domu i wydaje się być wygodny.Były jeszcze zawirowania związane z kupnem właściwego pędzla i wałka,ale to już drobiazgi.
Mam zostać zaproszona,kiedy łóżko będzie gotowe,przykryte kupioną już wiele lat temu narzutą i ozdobione kolorowymi poduszkami,które też już czekają na to święto 😉
Dzisiaj na mijanym przeze mnie straganie były prawdziwki,podgrzybki i maślaki.
Nawet nie pytałam o ceny,bo nie wyglądały najlepiej.
Krysiade 😀 Bardzo się cieszę.
Prawdziwki były dziś na moim bazarze po 40 zł, były też maślaki już obrane chyba po 25.
Danuśka, my kiedyś zamawialiśmy dwa fotele z Ikei, z trudem przechodziły przez drzwi. Jeden z foteli się kiwał więc reklamowaliśmy, przywieziono nowy i od razu go zabrano bo też nie stał prosto, trzeci również, ale już nie pozwoliłam przenosić go przez drzwi, sprawdzałam go na klatce. Dopiero czwarty został u nas.
Około godz. 18 poszliśmy na spacer , a właściwie zobaczyć, czy w pobliskim lesie są grzyby. Duży las jest ok. półtora kilometra od nas, ale mniejsze zagajniki dość blisko. I mimo że pora była dość późna i lasek był już spenetrowany przez okolicznych grzybiarzy, to i tak nazbieraliśmy co nieco. Tyle, że zapełniła się cała suszarka uzupełniona przez 2 kanie. Były maślaki, koźlaki, podgrzybki i dwa spore borowiki, które najbardziej mnie ucieszyły.
Okazało się, że nie wszyscy są amatorami kani, więc mogłam część ususzyć. I doszłam do wniosku, że kanie bez panierki są lepsze, bo mają bardziej wyrazisty smak.
Danuśka,
takie łóżko zasługuje na uroczyste odsłonięcie. 🙂 Swoją drogą, ile trzeba mieć samozaparcia, aby zrealizować swoje wizje dekoracyjne.
Pyro! protestuję! Nie rób z Żaby ohydnej kapitalistki! Wiem co mówię. Dwa razy robiłem u Pani Dziedziczki za parobka. Po prawdzie, tom się do roboty przykładał. Ale czasem jak mnie naszła abominacja, to nie goniła, urlopowała a nawet kusztyczkiem albo dwoma ugościła! Hej!