Czy będzie happy end?

Kilka lat temu pisałem, i to parokrotnie, o stołecznych bazarach. Broniłem targowiska przed decyzjami urzędników, którzy je zamykali. Twierdziłem, że miasto bez bazarów staje się martwe.

Na szczęście nie ja jeden podnosiłem raban, ale wielu dziennikarzy także oraz liczna grupa warszawiaków, którzy nawet zawiązali specjalne stowarzyszenia starające się o ratunek dla bazarowego handlu.

Minęły lata i wprawdzie część bazarów zniknęła, ale część została ucywilizowana i przebudowana. Funkcjonują doskonale. Rozkwitł też ruch bazarów weekendowych, które pojawiają się nawet w ekskluzywnych dzielnicach. Po zakończeniu dnia targowego znikają wszystkie śmieci i mieszkańcy okolicy nie narzekają, a wprost przeciwnie – są zadowoleni z wizyt handlowców i klientów.

Wkrótce otwarty zostanie bazar na Ochocie, o które to miejsce toczył się zażarty bój. Nowoczesna hala targowa już jest gotowa i trwa nabór kupców, którzy obejmą stanowiska handlowe wewnątrz.

Przeczytałem jednak z pewnym niepokojem, że miejsca handlowe (różniące się standardem i wielkością) będą losowane wśród tych, którzy o nie aplikują. Mój niepokój budzi właśnie ta metoda. Boję się, że losowanie rozbudzi silne namiętności i skłóci kupców. A nie chciałbym, by Bazar Ochota, który chyba przyjął nazwę Zieleniak, był – mimo zakończenia budowy – zamknięty.