Wizyta w Pazibrodzie zawsze jest owocna

Odebraliśmy ważny telefon z naszej ukochanej gospody pod Makowem Mazowieckim. Do Pazibrody dotarł nowy transport miodu z tegorocznych zbiorów. Stałym zaś dostawcą pszczelej słodyczy jest tu pasieka Barć – własność panów Strzeleckich.

Od wielu lat kupuję ich miody i nigdy się na nich nie zawiodłem. Czasem kupuję miód lipowy, czasem rzepakowy, bywa, że i spadziowy się trafi. Z największą niecierpliwością czekam jednak na zbiory gryczane.

Obserwuję pola obsiane gryką, gdy tylko rośliny wschodzą, potem gdy pięknie biało kwitną, by wreszcie doczekać się, jak kwiecie zniknie, gryka zbrązowieje, a ja wiem, że pszczoły swój miód już ulokowały w plastrach i teraz trzeba poczekać, by dostatecznie dojrzał.

Tym razem kupiłem 15 dużych słoików, bo musi mi tej gryki wystarczyć aż do przyszłego roku. Będą z tego torty, pierniki no i – przede wszystkim – wigilijna kutia.

Ostatnio zużywamy więcej gryczanej słodyczy niż dawniej, bo dodajemy niemal codziennie na śniadanie łyżeczkę miodu do koziego twarożku. Myślę jednak, że taki zapas wystarczy. W najgorszym razie udam się po prośbie do pasieczników, bo wiem, gdzie ich szukać.

Tym razem z Pazibrody wywiozłem dwa dodatkowe słoiki. Jeden z piklami, a drugi ze smalcem. Oba wyroby są miejscowe i znam ich smak, bo podawane są często jako dodatki do dań zamawianych w tutejszej gospodzie. Nazwa Pazibroda to gwarancja smaku. Kto nie wierzy, niech sam się przekona, jadąc np. z Warszawy na Mazury przez Maków i Przasnysz. Warto zrobić przystanek, by zjeść rejbak i napić się kozicowego piwa.