Delikatne dania można jeść i wieczorem
Różne są opinie na temat jadania kolacji. Wiele jest osób twierdzących, że jadanie po godzinie 18 jest niewskazane. Przez całe życie nie przywiązywałem do tej teorii wagi.
Utwierdziłem się w tym podczas licznych podróży po krajach śródziemnomorskich. Tam przecież życie przy stole zaczyna się późnym wieczorem i często trwa jeszcze długo po północy. I jakoś nie widać specjalnych szkód, które miałoby wyrządzać biesiadnikom nocne ucztowanie. Ważniejsze jest – moim zdaniem – by się nadmiernie nie objadać. I to bez względu na porę.
Często jednak spotykając się z przyjaciółmi przy stole w godzinach wieczornych, muszę kierować się i ich obyczajami. A z wiekiem coraz większa grupa znajomych unika późnych biesiad. Udaje mi się ich do tego namówić tylko wówczas, gdy obiecuję, że dania będą lekkie, a nawet dietetyczne.Dziś więc wydaję kolację dla biesiadników ostrożnych. Będzie sałatka morska (z dużym udziałem pieczonej ośmiornicy i warzyw), faszerowane cielęce żeberka i norweski łosoś gotowany w wywarze warzywnym, przystrojony domowym majonezem.
Faszerowany mostek cielęcy
Cielęcy mostek (co najmniej 1 – 1,5 kg), 10 dag wątróbki, 2,5 łyżki masła lub margaryny, 1 jajko, 1/2 szklanki tartej bułeczki, 3 łyżki siekanej natki pietruszki i koperku, sól, cukier, kilka rodzynków
1. Cielęcy mostek powinien być na tyle duży, aby można było go nadziać: najpierw ostrym nożem rozcina się mięśnie, tak aby utworzyła się nad żebrami duża kieszeń, po zrobieniu kieszeni można wyjąć żebra, potem łatwo będzie kroić go w zgrabne plastry. Kości z mostka usuwamy w ten sposób, że zsuwa się mięso jak rękawiczkę z palców, „pokręcając” żeberkiem. Czasem mięśnie nie chcą oddzielić się od żebra, wówczas trzeba pomóc cienkim, ostro zakończonym nożykiem. Warto pamiętać o kolejności prac: najpierw kieszeń, potem wyciąganie żeber – tak jest łatwiej.
2. Mostek nasolić.
3. Przygotować farsz: drobno usiekać wątróbkę i razem z masłem, żółtkiem i natką pietruszki oraz tartą bułką. Włożyć ją do malaksera i przez chwilę mieszać. Jeżeli nie ma się malaksera, należy najpierw utrzeć masło z żółtkiem, dodać usiekaną wątróbkę i natkę oraz tartą bułkę, wymieszać. W obu wypadkach po uzyskaniu jednolitej masy należy ją posolić i posłodzić.
4. Ubić sztywną pianę z białka.
5. Wymieszać masę z pianą i rodzynkami.
6. Napełnić masą kieszeń w mostku, zaszyć białą, wyparzoną nicią.
7. Włożyć do garnka na rozgrzane mocno masło, obrumienić z obu stron, podlać nieco wody (nie za dużo) i dusić, aż mięso będzie miękkie.
Mostek tak przyrządzony jest znakomitym daniem obiadowym (z borówkami) lub może z powodzeniem zastąpić wędlinę, na zimno krajany w cienkie plasterki i podawany z sosem cumberland.
Nadzienie powinno mieć konsystencję taką, aby nabierało się na łyżkę i nie spływało z niej. Ale ponieważ bułka tarta nie ma jednakowej suchości, należy wsypując ją, zwracać uwagę, czy nie robi się zbyt gęste nadzienie, bo po przygotowaniu potrawy mogłoby być za suche.
Oczywiście mostek można piec także w piekarniku, ale trzeba go wówczas często polewać tłuszczem, podlewać także wodą. Po upieczeniu pod przykryciem – odkryć i zrumienić.
Łosoś w majonezie
6 kawałków (lub filet wagi ok. 60 dag) świeżego łososia, kostka rosołu warzywnego, pół szklanki majonezu, 2 łyżki jogurtu naturalnego, sól, pieprz
1. Zagotować wodę z kostką rosołu warzywnego. (Sprawdzić słoność – kostka bywa bardzo słona i wówczas już nie używać soli).
2. Do wrzącego wywaru włożyć kawałki ryby lub filet i gotować na jak najmniejszym ogniu 20-25 minut. (Starać się, by wywar nie wrzał, tylko od czasu do czasu bulgnął, co można regulować).
3. Pozostawić rybę w wywarze do zupełnego wystudzenia.
4. Wymieszać majonez z jogurtem, doprawić solą i pieprzem.
5. Ostudzoną rybę ułożyć na półmisku lub poukładać porcje na talerzykach. Polać majonezem wymieszanym z jogurtem.
Sałata morska z pieczoną ośmiornicą
Upieczona ośmiornica wagi około 1 kg, główka sałaty lodowej, spora garść roszponki, garść rukoli, pół sałaty rzymskiej, 4-6 jaj, 2 duże twarde pomidory lub paczka drobnych pomidorów koktajlowych, nieduży ogórek, pół strąka czerwonej papryki, duża marchew
Na sos: 10 łyżek oleju z pestek winogron, 3 łyżki octu balsamicznego z Modeny, pół łyżeczki miodu, pół łyżeczki musztardy z Dijon, spora szczypta świeżo zmielonego pieprzu, ok. ćwierć łyżeczki soli, ząbek czosnku
1. Przygotować sos: najlepiej umieścić w słoiku z zakrętką wszystkie składniki podane powyżej i energicznie potrząsając (jak barman przyrządzający koktajl), dokładnie je wymieszać. Warto spróbować smak sosu i jeśli trzeba – dodać któregoś ze składników.
2. Jaja ugotować na twardo, ostudzić, obrać ze skorupek.
3. Sałaty umyć i odsączyć w suszarce do sałaty, porwać palcami na kawałki, wymieszać i rozłożyć równą warstwą na dużym półmisku.
4. Pomidory sparzyć, obrać ze skórki, pokroić w ósemki, ułożyć na półmisku. Obrany ze skórki i pokrojony w plasterki ogórek wraz z pokrojoną na paski papryką ułożyć także na sałacie.
5. Marchew obrać ze skórki, pokroić w długie cienkie paski przy pomocy specjalnego nożyka do krojenia w „julienne” lub obieraczki do warzyw. Ułożyć na sałacie paski marchwi.
6. Ułożyć także pokrojone na ćwiartki jajka na twardo.
7. Upieczoną wcześniej i ostudzoną ośmiornicę pokroić na niewielkie kawałki i ułożyć na środku półmiska.
8. Tuż przed podaniem polać składniki sałaty sosem winegret. Podać, nie mieszając. Nabierając porcje, bierze się wszystkie składniki sałaty, łącznie z ułożonymi pośrodku kawałkami ośmiornicy.
Do wszystkich tych dań najodpowiedniejsze byłoby białe wino, takie np. jak włoskie pecorino czy francuskie sancerre. Ale w dzisiejszych czasach nie wzbudza mojego oburzenia, gdy goście poproszą o swoje ulubione czerwone (pod warunkiem, że je mam w winiarce).
Komentarze
dzień dobry …
wszystko pyszne ale czasu i pracy trzeba trochę poświęcić … goście docenili z pewnością Gospodarzy ….
Bardzo zachęcająco Gospodarz opisuje tę kolację dla ostrożnych” ale ze mną dzisiaj ani o kolacji, ani w ogóle o jedzeniu. Siedzę i cierpię żołądkowo.
Pa, Pa.
To mieliśmy z Gospodarzem trochę podobne pomysły sałatkowe.
Ja zaserwowałam wczoraj sałatkę z owoców morza,która składała się z:
-gotowej mieszanki pt: MEDUSA Antipasti di Mare-kupionej w Biedronce i jeśli ktoś na nią trafi,to gorąco polecam,bo jest smaczna i dobrze skomponowana
-sałaty lodowej,cebuli cukrowej,pomidorów oraz
-sosu winegret również mieszanego w słoiku 🙂
Zupa marchewkowo-pomarańczowa wyszła dobrze,ale bardzo pikantnie i teraz jestem jedyną osobą w rodzinie,która będzie w stanie ją zjeść.
Dzisiaj spotkanie z hydraulikiem,drugie starcie.
Danuśko,
moi goście zjedli zupę i chwalili. Pikantność zależy od ilości dodanego imbiru. Ja dodałam więcej, niż ustawa przewiduje, dwie kopiate łyżki świeżo startego, no i płaska łyżeczka chilli robi swoje. Łyżka kwaśniej śmietany łagodzi ostrość. Uprzedziłam gości, że eksperymentuję, poczekali chwilkę, aż Jerzor przełknie i przeżyje, a potem ze smakiem zjedli. Zupa tym lepsza, że rozgrzewająca, a u nas zima sroga.
Kluski śląskie z mięsem (z Baltic deli) plus sos grzybowy z prawie ostatków moich prawdziwków suszonych wyszły świetnie, towarzystwo podeszło do dania ostrożnie, trzy kluseczki na spróbowanie, ale zmietli całą michę, do tego osobno surówka z kapusty kiszonej (też import z Polski). Do popicia były wina argentyńskie, białe i czerwone.
Przy okazji, polecam Gospodarzowi sięgnąć po wina argentyńskie z okolic Mendozy 🙂
Idę dospać.
Pyro, na żołądek zrób sobie herbatkę imbirowo-cytrynowo-miętową!
Alicjo-w tym właśnie rzecz,że ja też nie poskąpiłam ani imbiru ani chili,bo wiadomo
marchew jest raczej słodkawo-mdła.Dzisiaj spróbuję złagodzić ten smak właśnie dodatkiem śmietany.
Pyro-kuruj się,mam nadzieję,że to nic poważnego.Mnie zawsze pomagają zwykłe krople żołądkowe,ale każdy ma swoje wypróbowane metody.
Front robót hydraulicznych postępuje.
Zabrakło kropli żołądkowych, miętowych i jeszcze czegoś, bo Młodsza z p. Olą powyrzucały „stare butelki”. Powyrzucały ale nowych nie kupiły, a to potrzebne jest raz w roku albo i rzadziej. Jasne, że krople pomagają kiedy „coś na wątpiach dusi” (tak mówiła babcia Anna). Do apteki w tym stanie się nie wybiorę. Pójdę do skrytki i przyniosę orzechówkę. Z drugiej strony szkoda, gdybym się miała w energiczny sposób pozbyć takiej dobrej gorzałeczki. Swoją drogą ciekawe co mi na żołądku siadło – obiad, którego nie było?
Pyro – sadzę, że pomoże Ci kusztyczek żołądkówki i szklanka mocnej, gorącej herbaty.
Pyro coca cola pomaga na takie cierpienia … po nalaniu do szklanki poczekać pół godziny i pić małymi łyczkami …
ciekawy przepis na schab ….
http://megipegiwkuchni.blogspot.com/2015/03/schab-w-mleku-gotowany.html
Posłuchałam Krysiade, bo składniki miałam dostępne. Na wynik poczekamy
Wygląda na to, że Pyra złapała jelitówkę i 2 następne dni będzie łykała różne paskudztwa. A już myślałam, że cały sezon ujdzie mi ulgowo…
Płaska łyżeczka zmielonego pieprzu do kieliszka, dopełnić czystą wódką, nalać na spory, ale jeden łyk. Chwilkę niech postoi – wypić jednym łykiem.
Coca cola pomaga – trzeba ją przedtem odgazować, jak wskazuje Jolinek, ja sama nigdy nie próbowałam, ale moja poznańska rodzina i owszem, i to na moich oczach, po wypiciu coli wydobrzała po jakiejś godzinie.
Danuśko,
śmietany nie zabełtuj w zupie, tylko podaj każdemu łyżkę do talerza.
Moja była tak ostra, że dolałam do niej 3 szklanki rosołku z kostki. Potem odcedziłam czysty wywar, a resztę wystawiłam na mróz. Jak ostygło, zmiksowałam na masę. Do tego dodałam tyle wywaru, żeby wyszła zupa dosyć gęsta, jak zupie-krem przystało. Resztę wywaru zamroziłam, przyszło mi do głowy, że dobrze by pasował do krewetek.
Odrobinę mniej mną trzepie, to ja na temat: zupełnie nie ma uzasadnienia nie jadanie kolacji. Toż nie tylko nad Morzem Śródziemnym ale w całej cywilizacji euro-atlantyckiej, główny posiłek przeniósł się na porę wieczorna. Wcześniej ludzie pracują, dojeżdżają itd. Jakoś Amerykanie, Anglicy, czy Francuzi nie żyją krócej od nas, nie chorują częściej i nie obnoszą wielkiej nadwagi.
Wszystkie znane mi sposoby na kłopoty żołądkowe zostały już wymienione. Jest jeszcze alugastrin, ale Pyra pewnie go nie ma w lodówce, bo przeważnie zdąży przekroczyć termin ważności.
Bardzo rzadko miewam takie kłopoty, ale całkiem niedawno zdarzyło mi się to w najmniej odpowiednim momencie – musiałam wyjść z widowni opery 10 minut po rozpoczęciu spektaklu. Na szczęście na miejscu był bar, więc piłam i coca- colę, i gorącą herbatę, więc drugi akt obejrzałam już w dobrej formie. A podejrzanymi były korniszony i kabanosy.
Jak zawsze z przyjemnością oglądam znany mi już piękny obrus, a tym razem także ciekawą bransoletę siedzącej pani.
Czy pamiętacie Krzysztofa Daukszewicza i jego listy do Pana Hrabiego?
Bardzo lubię Daukszewicza,dawno temu byłam nawet na jednym z jego występów.
Okazuje się,że mimo iż te teksy pisane były już wiele lat temu to nadal w wielu kwestiach wydają się być aktualne 😉
”
Jaśnie Wielmożny Panie Hrabio,
Odpowiadam na list, który otrzymałem tydzień temu,a w którym zapytuje się Wielmożny Pan,jak obecnie wygląda sytuacja w naszym kraju i czy w związku z tak zwaną postępującą demokracją może Pan Hrabia wracać do domu.
Jak by tu najprościej na ten list odpowiedzieć?Otóż jeżeli chodzi o sytuację w naszym kraju, to czasy nastały takie, że nawet nie wiadomo na kogo się za to wszystko obrazić. I nawet zarządca majątku,który po wyjeździe Pana Hrabiego krzyczał na zebraniu ZNP, że jest młotem historii bijącym w kowadło przyszłych pokoleń, obecnie jest tylko młotem-kowadło wyjechało….
W majątku Wielmożnego Pana Hrabiego znowu zmiany. Ze stajni zrobiono dom kultury, z pałacu stajnie,a dyrekcja urzęduje w czworakach.Z kolei teraz rozważa się możliwość, żeby wrócić do dawnego porządku, bo jak powiedział dyrektor na zebraniu, że była pewna logika w tym,że budowano obory dla zwierząt,a domy dla ludzi. Ale do tego znowu będą potrzebne Pańskie pieniądze na remont, bo jak to u nas powiadają „złotówka bogactwa już nie udźwignie”….
Na pytanie, kto obecnie przewodzi ideowo w naszym kraju odpowiadam, że ja się obecnie pogubiłem. Ale z tego co zdążyłem zrozumieć, to kościół uczy dyscypliny,partia miłosierdzia,a kelner cierpliwości i pokory….
Pisze Pan Hrabia teraz do mnie tak, że ma obecnie emeryturę w funtach,konto dolarowe w Szwajcarii,dom na Riwierze i kamienicę w Londynie i pyta się mnie Pan Hrabia w liście,”czy za to co posiadam będę dobrze żył pod Kielcami?”.Panie Hrabio,u nas nie tak dawno opowiadali w majątku, że jak poszedł jeden człowiek do lekarza i mówi „Panie doktorze,czy jak ja rzucę palenie,picie i kobiety, o czy ja będę dobrze żył?”
A lekarz na to „Ale po co?”
A jakie macie sposoby na kaszel suchotniczy? Tylko proszę mi nie proponować cebuli i czosnku w postaci słodkiego syropu, bo nie strzymam.
Galicyjski wirus mnie żre i nie chce odpuścić.
Ja też na temat właściwy : słyszałam niedawno wypowiedź dietetyczki, potwierdzającą to, co napisała Pyra. Jasne, że nie objadamy się tuż przed snem, ale kolacja jest wskazana. Ostatnio tak się złożyło, że miałam specjalne okazje do wieczornego jedzenia. Byłam zaproszona na degustację potraw z menu nowo otwieranej restauracji moich znajomych. Grono degustacyjne składało się z kilkunastu osób z rodziny i przyjaciół. Podeszłam do zadania solidnie i spróbowałam każdej potrawy, choćby odrobinę. Każdy wypowiadał swoją opinię, nie zawsze pozytywną. Ale większość rozmów miała charakter towarzyski. A podano co następuje : jako tzw. czekadełko – serek ricotta robiony na miejscu. Dalej – deski wędlin włoskich. Aha, dodam, że restauracja jest w stylu włoskim, ale nie do końca. Potem były sałatki – jedna z jakąś sałatą, gruszką, jabłkiem i serkiem ricotta, drugiej dokładnie nie pamiętam, ale też smaczna. Zupy dwie : kalafiorowa i pomidorowa, oczywiście przecierane. Obydwie intensywne, dobrze doprawione, ale ja wolę łagodniejszą kalafiorową. Potem małe zielone kulki z jakiegoś sera i szpinaku. Następnie rodzaj małych prostokątnych pierożków z nadzieniem z ostrych rozdrobnionej wędliny. Wzbudziły powszechne uznanie. Dalej dwa rodzaje dań z makaronem/ robionym na miejscu/ – wstążki z ragout z kaczki – dla mnie za łagodne i drugie : makaron w kształcie… dżdżownic z kawałeczkami ostrej kiełbasy. Wszystkie potrawy mają włoskie nazwy, ale nie starałam się ich zapamiętać. A dalej były steki o różnym stopniu wysmażenia. Zjadłam kawałeczek średnio wysmażonego i był rewelacyjny. Podano go z kawałkami pieczonych w skórkach ziemniaków i jakiejś tajemniczej sałatki. Mięso na steki pochodzi z jakiejś polskiej hodowli. Przy stekach chodzi o wyważenie jakości i ceny, zwłaszcza w polskich finansowych realiach. Druga potrawa mięsna to pierś z kaczki, różowa w środku i krucha, bardzo dobra. Był jeszcze dorsz smażony, ale wiem, że zrezygnowano z niego i w stałym menu będzie dorada. Dla mnie zresztą najlepszy jest zwykły smażony dorsz z przyzwoitej smażalni, bez żadnych udziwnień. A ponieważ są osoby, które gdziekolwiek pójdą i tak wybiorą kurczaka, więc dla nich przewidziano kurczaka z grilla. A ten wiadomo, jak smakuje – jak kurczak z grilla. Nigdy nie zamawiam z restauracji kurczaka. Podczas tej degustacji nie pieczono jeszcze pizzy, więc o jej smaku przekonałam się później. I były jeszcze desery, tylko trzy: ciasto pomarańczowe, upieczone z podłużnej wąskiej foremce. Wgłębienie napełnione było jakąś słodką masą. Całkiem smaczne. I dwa kremy – jeden na bazie serka mascarpone, drugi o podobnej konsystencji, ale mocnym smaku limonki. Obydwa bardzo dobre, ale wolę ten drugi. Mocnych trunków nie podawano. Mimo że jadłam po troszeczku, jednak się objadłam. Myślałam o likierze orzechowym od Pyry albo mojej nalewce orzechowej, ale pora, o której dotarliśmy do domu , była za późna na alkohol. Ten lekki nadmiar jednak mi nie zaszkodził.
Cdn.
Nisiu,
z własnego doświadczenia wiem, że taki suchotniczy kaszel trwa i trwa i nawet jak człowiek jest już niby zdrowy, co potwierdza lekarz, to nadal kaszle, bo jakieś rzęski na oskrzelach odrastają, czy coś takiego. I niby jest się zdrowym, a człeka kaszel zatyka. Piłam różne syropy i smaczne ziółka Herbapect. Przeszło po długim czasie.
Ciąg dalszy, ale już niedługi. Wkrótce po degustacji odbyło się otwarcie lokalu. Było mnóstwo zaproszonych gości, więc nie było mowy o zamawianiu potraw z karty, ale częstowano wędlinami włoskimi i pizzą. Tym razem był także alkohol. Jest tam specjalny piec do pieczenia pizzy neapolitańskiej, opalany drewnem dębowym. Okazuje się, że ten rodzaj pizzy ma specjalne wymagania, bo i nazwa jest zastrzeżona. Oprócz dużej pizzy pieczone są także małe – nazywają się chyba foccacio/ ?/. Jedne i drugie świetne. Wiem, że następnego dnia po otwarciu klientów było zatrzęsienie. Ceny są umiarkowane, wystrój bardzo nowoczesny, miejsce dobre, więc perspektywy są niezłe.
Krystyno-Twoim znajomym życzę powodzenia,a kiedy będę wybierać się do Trójmiasta to poproszę Cię o namiary na tę restaurację.Skoro ravioli wzbudziły powszechne uznanie to na pewno je zamówię,bo gdzie nie idę (no prawie) to zamawiam pierogi 😉
Jest tyle farszowych możliwości….
Focaccia to nie mała pizza,ale pizza bez farszu 🙂 Niemo już niejednokrotnie prezentowała nam na zdjęciach swoje focaccie.Tu taka internetowa:
http://www.smakizpolski.com.pl/wp-content/uploads/2014/08/focaccia-350×250.jpg
Nisiu – w takiej sytuacji stosuję tiocodinę /nie wiem czy dobrze napisałam nazwę/ lub inny preparat hamujący kaszel. W każdym razie, trzeba zrobić wszystko, żeby ograniczyć kaszel, żeby nie niszczyć oskrzeli. Tak robię ja , stary astmatyk.
Dzień bobry Blogu 🙂
Serdecznie dziękuję za okazaną mi pomoc. Jesteście wspaniali !!!
Oglądałem ostatnio program we włoskiej telewizji Alice prowadzony przez Luca Montersino. Robił maleńkie pierożki z prosciutto crudo dolce , mortadellą z Bolonii, żółtkiem i dużą garścią parmigiano reggiano . Po ulepieniu gotował i podawał z bulionem. Wygłądało bardzo apetycznie. Można porównać to z naszymi kołdunami z rosołem, ale tortellini było malutkie a ilość farszu była mniejsza od wiśni. Podobny przepis:
http://lacucinadilalla.com/tag/tortellini/
Pomyliłam nazwę herbatki ziołowej – to Bronchisan.
Danuśka ,
bardzo chętnie. A z włoskich nazw muszę się podszkolić.
Czytałam wczoraj o diecie ajuwerdyjskiej, ale miałam problem z ustaleniem, do jakiej doszy siebie zaliczyć. Oczywiście, jak zwykle w przypadku testów, brakuje właściwej dla mnie odpowiedzi. Zresztą wybór odpowiedzi jest czasami dziwny, bo np. w pytaniu o zęby są odpowiedzi : nierówne duże, średnie równe i zdrowe. A jak ktoś ma zdrowe średnie i nierówne ? Wczoraj wyszło mi, że jestem kapha, a dziś że pitta-kapha, ale zupełnie nie zgadzam się z cechami charakteru przypisanymi tej doszy. To w sumie i tak nieważne, ale gdybym miała okazję, chętnie spróbowałabym potraw przygotowanych wg tej diety.
Thiocodin http://www.doz.pl/apteka/p6624-Thiocodin_tabletki_10_szt
Zapisałam sobie ten lek na przyszłość, bo mam niemiłe doświadczenia w tej dziedzinie.
Moja znajoma pracowała przez wiele lat w centrum Ajurvedy w Paryżu. W którymś momencie przeszła na bezmięsną dietę i … kontakt się urwał. Moim komentarzem do zabaw tego typu jest to, że owszem można zapożyczyć przepisy z ich kuchni, można nauczyć się masażu i paru innych rzeczy, które wzbogacą nasz świat. Problem pojawia się wtedy gdy zapomina się, że nie można być cywilizowanym na dwa sposoby.
Thiocodin mam. To se zjem.
Właśnie dotarła do mnie możliwość, jaka się otwiera dzięki zaniechaniu kontaktów miedzyludzkich: zrobię sobie czosnkowe masło. I cebulę na chlebek z masłem!
Pisałam i wpadło w dziurę.
Tiocodin (albo i codeina jeśli lekarz pomocny) wieczorem gorący napar imbirowo – cytrynowy z wlaną porcją rumu (m/w 50-tka) a do łóżka jeden drops typu czarny hools – do buzi, na prikusku. Pół nocy można spokojnie przespać.
Ja dziś spokojnie spał nie będę: pokój w którym siedzę pełen jest pięknych modelek. Co rusz to nowa i coraz ładniejsza 🙂 Szkoda, że na papierze…
Drukuję kolegom z OTF wystawę z plenerów, które organizowali z udziałem modelek. Mam do wydrukowania prawie pięćdziesiąt zdjęć w formacie 30×45. Maszyna pracuje kilka godzin a wydrukowałem 1/4 zdjęć . Pracuję jak Leon Zawodowiec…
Pyro – tiocodiny nie wolno z alkoholem.
Film, „Bogowie” robi wrażenie. Dobrze że Danuśka podarowała mi jedną z kopii – będę do niego wracała.
Pyro,
Amerykanie i Kanadyjczycy obnoszą, niestety, nadwagę, ale nie jest to konsekwencja późnego jadania najważniejszego posiłku dnia, bo przecież je się o 17-18, rzadko wcześniej.
Moim zdaniem niezdrowe fast-foody są przyczyną, za każdym rogiem masz fast-foodowy przybytek, zapach kusi, w żołądku burczy, nie wytrzymujesz do obiadu i kupujesz hamburgera, frytki, coca colę… niby „takie nic”, przegryzka w biegu, nie liczy się jako jedzenie 🙄
Krystyno,
bransoleta Pani przy Gospodarzowym stole wygląda mi na paciorki, od jakichś kenijskich czy tanzańskich Masajów.
I ja również piszę się na adres przybytku, podczas ewentualnej wizyty w Trójmieście. Może tym razem będę miał więcej czasu niż na obiad w Kwadransie, przy Skwerze 🙂
Misiu,
Czy te modelki są chociaż odziane?
Masajskie wzory