Ryba czy nieryba, ale jakże pyszna
Najczęściej spotykamy toto w postaci wędzonej i ociekającej smakowitym tłuszczykiem. Czasem bywa smażony albo w potrawce i w sosie koperkowym.
Jeszcze rzadziej w polskim jadłospisie trafia się w zupie. Mam na myśli węgorza. A właśnie po nieroztropnym (ze względu na zawartość portfela, która tam szybko topnieje) przekroczeniu progu mojego ulubionego sklepu rybnego stanąłem oko w oko ze świeżutkim, całkiem sporym okazem tej ryby.
Obok niej leżały równie świeże jesiotry. No i co wybrać? Po dłuższym zastanowieniu i rozmowie z właścicielem gwarantującym świeżość ryb przywiezionych przed kilkoma godzinami z hodowli w okolicach Elbląga – kupiłem i to, i to. Będzie rybna uczta.
Jesiotra przeznaczyłem na danie główne i usmażyłem, lekko tylko panierując w jajku i mące, by smacznie chrupał. A węgorza przeznaczyłem na zupę. Przepis na nią przywiozłem przed laty ze Skandynawii. Nie pamiętam z którego kraju, bo było to dość dawno temu, ale wydaje mi się, że jadłem ową zupę w Finlandii.
Na koniec zimy więc (mam taką nadzieję, że wiosna już za drzwiami) przeniesiemy nasz stół i kuchnię pod krąg polarny. A niewiele jest miejsc na świecie, gdzie tak pysznie przyrządzają to, co rybacy złowią w sieci.Zupa z węgorza
Węgorz – ok.75 dag, łyżka pasty pomidorowej, 1 l mleka, 1,5 szklanki białego wytrawnego wina, jajko, 2 cebule, 5 dag żółtego ostrego sera, 3 dag mąki, 30 dag ziemniaków, 2 łyżki oliwy, liść bobkowy, sól, pieprz
1. Cebulę drobno posiekać i podsmażyć na oliwie. Dodać pastę pomidorową, sól, pieprz i listek bobkowy. Po kilku minutach smażenia wlać wino i gotować 10 minut.
2. Z węgorza zdjąć skórę, usunąć kręgosłup i mięso pokroić na małe kawałki. Kawałki węgorza obtoczyć w mące.
3. Ziemniaki obrać i pokroić w kostkę. Rybę i kartofle włożyć do garnka, w którym jest już zagotowane wino z dodatkami, wlać mleko i gotować pół godziny na małym ogniu.
4. Tuż przed podaniem doprawić zupę jajkiem i posypać tartym serem.
Komentarze
dzień dobry …
ten węgorz niewędzony do tej zupy … bo świeży może być i taki i taki …. zupy rybne nie dla mnie a wędzone dobre ryby lubie wszystke … u mnie na stole królują teraz śledzie … smażone … w oleju .. w marynacie ..
Bohdan Tomaszewski … 🙁
Nemo,
Dziękuję za film, znalazłem z angielskimi napisami tuż obok trailera, którego dostałem od Ciebie.
I teraz z glinianym garnuszkiem, pełnym zasmażanej kapusty(pozostałości z główki, która objęła miłosnym uściskiem swą kiszoną kuzynkę w bigosie) w ręku,
siadam przed ekranem i mam zamiar obejrzeć perypetie seulskiego Robinsona.
Jutro rano jedziemy do stolicy, Małżonka nagrywać jakiś wywiad, obiecany koleżankom z radia w Irlandii, a ja po wiktuały do Hindusa, to sobie zerknę na tę wysepkę z bliska, jak się uda.
Tutejsze węgorze są jak sznurówki, sprzedają je jesienią na ulicach grillowane, 3 sztuki za 10 tys KRW.
Dzień dobry 🙂
Wijec 😯 , odpadam 🙁
Świeczka pamięci p Bohdana Tomaszewskiego – czarusia i uwodziciela, kompetentnego i kulturalnego komentatora sportowego. Jego zasług dla polskiego tenisa nie sposób przecenić.
Zupa dla mnie nie, ale węgorz wędzony albo w galarecie (Krzychu – te sznurowadła w lekkiej marynacie zestalają się w wyborną galaretę). Ponadto nasze prababki piekły wytworny pasztet z węgorzy.
Natomiast jesiotr, jeżeli duży, podawany był pieczony z piekarnika, a żeby nie wysechł na wiór, oprócz polewania masłem piekł się pod kołderką ze słoninki
Bohdan Tomaszewski dożył bardzo sędziwego wieku.Zapewne potwierdza się teza,że sport to zdrowie 🙂
Haneczko-wiem,że z wijcami masz na pieńku,to może Ci zaserwuję inną rybkę:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6120456203618434977/6120456227783681634?pid=6120456227783681634&oid=104147222229171236311
Myślę,że te połowy pozwoliły wyżywić spokojnie co najmniej jedną wioskę.
Danuśka, uściskaj mocarnego Wędkarza 😀
Pyro,
Dziadka mam w Iławie, Ojciec wędkarz, to wędzone, smażone i w zalewie węgorze znam.
Samoistnej galarety nie było mi jeszcze dane spróbować.
Danuśko, sztuki solidne, to jakiś Wietnam?
Kosztowałem rosół z węgorza. Ciekawy w smaku
https://scontent-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xpf1/t31.0-8/10562468_648648421916834_5709054722095723148_o.jpg
😳 rosołu
Krzych – wiadomo, że oficerowie w tzw „zielonych garnizonach” nudzą się, jak mops w studni. Jeden taki z terenu Puszczy Piskiej wybrał się na ryby, przysnął, wstyd mu było do domu wracać, kupił worek ryb od miejscowych chłopaków. W domu okazało się, że przywiózł pół wanny małych sznurowadeł. Żona sklęła go jak nie wiem co i po usmażeniu ryb na 2 patelniach stanowczo odmówiła dalszej pracy. Mocował się z węgorzykami prawie do rana. Pokładł w słoiki (19 szt od ogórków) zalał marynatą, zaparzył, wyniósł do piwnicy. Stały tam ze trzy miesiące, aż niespodziewanie przyjechali goście, a w lodówce kilka jajek i echo. Przeproszono słoje z węgorzykami – okazało się, że tkwią w całkiem tęgiej galarecie i w ogóle są przepyszne. Poszła fama, że tym na poligonach to się dopiero powodzi… Jadają lepiej, niż w pierwszorzędnym hotelu, a jeszcze żona przeprasza i mamroce, że nic innego w domu nie ma.
Nie,Krzychu,to Senegal.Region,który nazywa się Casamance.
Haneczko-oczywiście uściskam 🙂 Nareszcie wraca do domu.
Podgryzam chleb figowyz Hiszpanii.To jest taka masa figowo-migdałowa,całkiem smaczna,ale niewielkich ilościach.
Danuśka – a nie lepi się do zębów? Smak musi mieć dobry przy tych składnikach.
Mam tu dwa bardzo obiecujące, stare przepisy na węgorza : zrazy z węgorza, węgorz w galarecie. smażony węgorz. To jest strasznie dużo pisania i węgorza w galarecie z pewnością nie nastukam, ale dwie potrawy pozostałe mogę (jeżeli będą chętni) – np smażony węgorz wcale nie jest smażony, tylko obgotowany i opiekany na ruszcie
Pyro-ja jestem chętna na zrazy z węgorza.Mam nadzieję,że można je też zrobić z innej ryby.
Chleb figowy nie lepi się do zębów,byłby dobrą przegryzką na Święta Bożego Narodzenia.
A tu za chwilę Wielkanoc,wczoraj dostałam w prezencie dwa talerzyki w kształcie zajęcy.
Przepiszę wiernie lecz we współczesnej polszczyźnie i skracając, bo to cały artykuł.
Średni węgorz umyty i osuszony, rozpłatany od strony grzbietowej (brzucha nie przecinać) wyjąć wnętrzności i ość grzbietową, odciąć głowę i ogon, krew z wnętrza ryby ściągnąć nożem, ale ryby nie myć. Wnętrze ryby nasolić i wypełnić warstwą najdrobniej posiekanej pietruszki, potem równie drobno posiekanym żółtkiem jaja, na to białko z tych jaj. Od strony ogona i głowy nadzienia kłaść niewiele. Rybę złożyć w całość, zwinąć w wałek, przewiązać kilkakrotnie nicią na krzyż, żeby się nie rozwalało w gotowaniu. Posolić węgorze (w przepisie 6 szt, u nas tyle nie będzie) i włożyć do mocno osolonego wrzątku, gotować przykryte na minimalnym płomieniu. Jeżeli ktoś lubi można dodać szałwii albo rozmarynu, a kiedy będzie wpół ugotowany wlać dobrego octu winnego. Ugotowanego nieco schłodzić, ciepły delikatnie położyć na desce, przycisnąć drugą deską, którąś obciążyć. Następnego dnia ostrożnie zdjąć sznurki, a rybę pokroić ostrym nożem na plastry grubości małego palca. Ułożyć na półmisku, najładniejsze środkowe plastry dać na wierzch, polać oliwą i octem, ubrać cytryną i zieloną pietruszką.
Ps – zapomniałam
warstw nadzienia ma być parę, za każdym razem pietruszka, żółtko i białko. Podkreślają słoność wywaru i skóry ryby.
Pyro-dziękuję !
Jolinka proszę o sprawdzenie poczty.
Dzień dobry, słoneczny i jak zwykle mroźny 🙂
Wijcom zdecydowanie mówię nie, żeby one nie wiem, jakie dobre były. Być może czasem lepiej nie wiedzieć, co się je 😉
Przepis na zrazy z węgorza dosyć pracochłonny, natomiast przepis na zupę bardzo ciekawy, myślę, że każda inna ryba mogłaby być?
Danuśka odpisałam … dopiero teraz doszłam do komputera … chciałam poszukać jednej rzeczy i zrobiło się małe porządkowanie … ale za to odkryłam na nowo parę ciuchów … 😉
Przy takich pysznościach zeszłabym śmiercią głodową. Bardzo wiele lat temu, zrobiłam /rękoma mojego Męża/ smażone węgorze w zalewie octowej. Po około trzech miesiącach zalewa zamieniła się w galaretę. Ci którzy jedli byli zachwyceni.
Wijcom nie! A węgorzom już szczególnie od czasu pewnych pomaturalnych wakacji na Mazurach, oszczędzę opisywania, dlaczego.
Natomiast chlebek Danuśki jak najbardziej, niechby i się kleił do zębów. I te imponujące rybska na zdjęciu też chętnie 🙂
O, czytam, że Krysiade miała taką węgorzową przygodę kulinarną, jak wspomniany oficer. Nie mam pomysłu na jutrzejszy obiad, pewnie coś rozmrożę albo co? Może trafię na leczo albo sos boloński i jeszcze jutro wypróbuję przepis Elape na ciasto gruszkowe.
Takich jak Bohdan Tomaszewski już nie robią.
Przeglądając codzienne wiadomości – od jakiegoś czasu modne jest „” X wyjawia, ujawnia, zdradza”, „ma wiedzę, posiada wiedzę”.
*pardąsik, miało być „codzienne newsy” 😳
A propos wędzonych i marynowanych węgorzy, moja Babcia robiła takie podczas urlopowych wędkarskich wypraw z Dziadkiem na Mazury. Zawsze przywozili parę słoików do nas i ja to z pewnością jadłam, i smakowało mi, bo lubiłam obsmażone ryby w occie (tak Babcia robiła), ale nie wiedziałam, co to za ryba 😯
Węgorze kojarzą mi się z wężami, a tych panicznie się boję i jestem „na nie obrzydliwa” 😉
Nagle się okazało, że mam tyle książek i materiałów do przeczytania, że się nie wyrabiam. A jest to jak najbardziej prywatne czytanie, nie”dla chleba”. Aktualnie czytam „Gulasz z turula” – dzięki Krystynie i cd „Historii życia prywatnego” (dzięki Haneczce i cotygodniową „Politykę” i „Angorę” i wracam do reportażu wańkowiczowskiego (Tworzywo) i coś tam, coś tam z drobiazgów i prawie doby za mało albo ja już za wolno czytam.
bjk, Jagoda, Alina, Asia, krystyna i zainteresowani,
Jak wiecie film Birdman otrzymal kilka nagrod. Scenariusz do tego filmu jest oparty na opowiadaniu „What We Talk about When We Talk about Love”, ktorego autorem jest Raymond Carver. Podczas uroczystosci wreczania Oscarow Alejandro Inarritu podziekowal zonie Carvera, Tess Gallagher, za udostepnienie tego opowiadania.
W ksiegarni wysylkowej w Chicago znalazlam trzy ksiazki Carvera przetlumaczone na jezyk polski. Miedzy innymi „O czym mowimy kiedy mowimy o milosci”.
http://www.domksiazki.com/search.aspx?cat=books&q=carver
Raymond mieszkal i zmarl w Port Angeles w stanie Washington. Jego zona Tess Gallagher nadal tu mieszka.
Grob Raymonda jest czesto odwiedzany przez turystow z calego kraju i swiata. Na grobie sa wyryte slowa autorstwa Raymonda. Od tych samych slow zaczyna sie film Birdman:
Late Fragment
And did you get what
you wanted from this life, even so?
I did.
And what did you want?
To call myself beloved, to feel myself
beloved on the earth.
Raymond Carver – kamien na cmentarzu Ocean View Cemetery w Port Angeles, WA.
http://41.media.tumblr.com/5fdef97ae414e3679abfc62bd4b8dd28/tumblr_nfvzsoP8ZY1qb3s9go1_1280.jpg
Orca, jesteśmy z panem mężem pod wrażeniem, świetny film 🙂
Dzień dobry z mroźnego Wonju, w drodze do równie przyjaznego Seulu, wrr.
Śliwka na (też)polskich dróżkach, czyli balijskich peregrynacji część druga. Się okaże, czy ostatnia, bo materiału jest. Krótko o biżu też jest.
O błogosławione niechaj będą kafeteryje, w których podwoje otwarte o 6 rano. W dworcowym sklepiku można też dostać wrzątku, całodobowo, to dla amatorów zup z makaronem typu instant.
Przychodzi turysta do Gazdy i się pyta:
Gazdo macie wrzątek?
Mom ale zimny…
Haneczka,
Przyznaje, ze nie widzialam filmu Birdman, ani zadnego innego filmu, ktory otrzymal lub nie otrzymal nagrody. Jedyny wyjatek to „Wild” (po polsku „Dzika Droga”). Moje ogladanie filmow jest bardzo ograniczone.
Birdman na pewno obejrze. Mam w domu od wielu lat dvd Short Cuts w rezyserii Altmana. Short Cuts jest rowniez oparty na opowiadaniach Raymonda Carvera.
Orca – dla mnie bliższe są opowiadania, niż film. Postaram się przeczytać.
Misiu,
Tutejszy gazda wrzątek trzyma wrzący 😉
Przypomina mi to historię sprzed lat na dworcu autobusowym w Żywcu, Czekaliśmy na połączenie bodajże do Rajczy, mróz trzaskający. Koneser win owocowych przychodził do dworcowego baru po dolewki wrzątku do konsumowanego napoju, a pani jemu i studentom dolewała gratis.
Pozostali podróżni wg cennika.
sprawdż jaki song był największym na świecie hitem w dniu, w którym przyszłaś/edłeś na świat? ….
http://playback.fm/birthday-song
Orca, nagrody to zabawki 😉 Nie z powodu nagród oglądamy 🙂
Pyro,
Odpowiedziałem u nas 😉
Odpowiedziałam u Was, Krzysiu.
Pójdę już sobie. Do jutra
A my z Jerzorem pijemy zdrowie towarzystwa przy blogowym stole i zdrowie Gospodarza tej bandy, jak mawia Brzucho 🙂
Może sobie przypomnijmy nasz hymn 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=unuivE67DFo
Ha ha…… (You belong to me – Wanted!)
The #1 song on Saturday, September 13th 1952 was:
You Belong to Me by Jo Stafford
The #1 song on Sunday, April 18th 1954 was:
Wanted by Perry Como
dzień dobry ….
Krzychu że też ta śliwka wytrzymała te podróże … przecież ta śliwka ma krótki żywot … u nas można ją kupić tylko przez dwa do trzech miesięcy bo się żle przechowuje …
u nas prawie wiosna za oknem bo administracja nakazała pograbienie trawników i nic już zimy nie przypomina … 🙂
dziś ryż tzw. truflowy z kurczakiem i warzywami … kupiłam ten ryż z ciekawości ale jem z musu bo zapach dla mnie ma taki sobie a smakuje średnio …
Hej, hej, Orco, dziękuję za pamięć 😆
Mało ostatnio bywam w sieci, bo tak mi się jakoś układa, że albo podróżuję albo choruję. A w międzyczasie nadrabiam różne zaległości 😉
Aktualnie wychodzę z zapalenia oskrzeli i za chwilę lecę na Bliski Wschód. Wreszcie do Jordanii i wymarzonej Petry. Potem trochę lenistwa na ciepłych plażach 🙂
Kulinarnie nie będzie rewelacji, ponieważ źle znoszę przyprawy nagminnie tam używanej 🙁 Nie pamiętam nazwy.
Orco, jeżeli możesz, zagadaj do mnie na priv. nota7małpao2kropkapl
Pozdrawiam 🙂
Czy w innych częściach Polski też są problemy z kupieniem mrożonych śliwek? U nas kompletna posucha 🙁
Ma to podobno coś wspólnego z rosyjskim embargiem, unijnymi dopłatami, ech, nie wyznaję się 👿
Tęsknię za mrożonymi śliwkami i już 😥
Byłyśmy wczoraj razem z kuzynką Magdą na kolacji u koleżanki,która gotuje zgodnie z zasadami kuchni ajurwedyjskiej.To ciekawa filozofia i bardzo smaczna,zdrowa kuchnia.
Tu można sobie trochę poczytać na ten temat i określić swój typ doszy.Mnie wyszło,że jestem pitta,chociaż miałam sporo wątpliwości przy odpowiedzi na niektóre pytania:
http://a-ajurweda.pl/pl/kategoria/zalecenia-dla-pitta/posilki-dla-doszy-pitta
Jadłyśmy m.in.bardzo dobrą zupę z pomarańczowej soczewicy z dodatkiem mleczka kokosowego,trawy cytrynowej,imbiru i kurkumy.
Jagodo-pewno nie lubisz kolendry,ale zobaczysz nie będzie tak źle z tą jordańską kuchnią.
szybkie ciasto ….
http://doostatniegookruszka.blox.pl/2015/02/Jablecznik-bez-pieczenia.html
Jagodo zdrowia … piękna wycieczka Cię czeka …
Jagodo – Petrę to i ja bym chętnie zobaczyła, zanim jej islamiści nie wysadzą w powietrze.
Danuśka – ciekawe ale ja jestem ze swoją duszą pogodzona, gotuję to, co lubię i doskonalić się na te kilka ostatnich lat nie będę
Kiedy w tym tygodniu rozmawiałam z JollyR, Posterunkowa miała niezły pomysł wychowawczy. Otóż wiadomo, że nastolatki eksperymentują – z alkoholem, trawką, narkotykami. Jolly proponuje, aby dzieciak złapany na takich zabawach musiał (pod opieką straży albo policji) kilka nocnych godzin sprzątać np Wiktorię, albo inny podobny przybytek, a przy okazji obejrzeć sobie jak wyglądają, zachowują się i ile w nich zostało człowieczeństwa – ci bardziej zaawansowani” w zabawach. Jolly przypuszcza, że jakieś 4 godziny takiej terapii byłoby nad wyraz skuteczne.
Jagodo,
A nie chodzi czasem o czarnuszkę?
http://jordaniaokiempolki.blogspot.com/search/label/Jordania%20od%20kuchni
Pyro-też nie planuję przestawiania się na kuchnię ajurwedyjską,ale muszę powiedzieć,
że smakują mi danie przyrządzone zgodnie z jej zasadami,próbowałam je już kilka razy.
Mam ochotę ugotować na jutrzejszy obiad zupę z marchewki i pomarańczy,o której z kolei
wspominała inna,obecna na spotkaniu koleżanka.
Danuśka – zupa może być pychotka, jak pomidorowa Piotra z pomarańczą. Dwa razy robiłam ją na uroczyste kolacje i zawsze chwalono.
Wróciliśmy z Seulu, wysepki Robinsona nie widziałem, ale wiem już, gdzie jej szukać.
Mam za to 5 kilo chleba pełnoziarnistego(10 x 0,5 kg), zabranego na wynos kurczaka tandoori(nie podołaliśmy obiadowi dla dwojga w hinduskiej jadłodajni halal), pęczek koperku(3000 KRW) i flachę wina, które to podgrzewam właśnie Małżonce z goździkami i cynamonem.
Małżonka obrabia wywiad z wokalistką seulskiego duetu Love X stereo
To był dobry dzień.
Zjadłyśmy schabowego z surówką, bo w zamrażarce brakuje tylko chłopa z babą – bałagan totalny, kartki z napisami pozwalane,l w pudełkach nie wiadomo co, a na tym wszystkim kilka opakowań warzyw na patelnię i 2 worki lodu do drinków. Drinków aktualnie nikt nie pije. To jednak głupota: dwie kobiety do jednej lodówki. W środku tygodnia będę miała zajęcie z porządkowaniem i może nawet przypomnę sobie co tam w ogóle jest. Na jutro kupiłam kawałek pięknej wołowiny z udźca.
Krzychu – nastawiłam się na Seul ale oni pokazują po swojemu: Trochę Seulu, trochę dyskoteki pod obrazki z pasów na jezdni i z rozpryskujących się kropel wody, Niech im będzie na zdrowie.
Danuśka,
dawaj ten przepis na zupę, bo jutro mam gości!
Lagotto Romagnolo – rasa pieska, odpowiednio wytrenowany używany bywa do szukania trufli. Właśnie oglądałam program o Toskanii. A jakie trufle czarne i białe pokazywali!
dobra reklam naszego kraju …… 🙂
http://stylzycia.newsweek.pl/27-powodow-dla-ktorych-nie-warto-odwiedzac-polski-,artykuly,357974,1.html
Kilka przepisów znalazłam na sieci, coś z tego wykombinuję.
Szkoda, że nie podają wszystkich 27 powodów, dla których nie warto odwiedzać Polski 😉
Młodsza odbyła dłuższy spacer z pieskiem, bowiem poszła kupić kawę na ten miesiąc (4 paczki Gevalii i 1 słoik rozpuszczalnej) a ona w znośnej cenie tylko w „netto” – od nas jakieś 2km przy okazji kupiła taki śmieszny zestaw do obróbki warzyw – deska, nóż ceramiczny, nóż szczelinowy, a wszystko zielono – białe. Ja w międzyczasie obrałam i pokroiłam gruszki do ciasta; teraz odpoczywam przy papierosie i lampce aroniówki. Alkoholowo to ona nie mocarna – chyba w granicach 18-22 %, ale, że nie klarowana z pozostałościami miąższu owocowego, więc nieco cierpka i żeluje. Chyba najwygodniej byłoby lać w małe filiżanki i podawać z łyżeczką.
wszystkich 27 powodów
How Polish are you?
Wzbogaciłam się wczoraj o kamyczek z Artigas, Urugwaj:
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6051.JPG
How Polish Are You?
You checked off 55 out of 76 on this list!
You?re Polish, alright! Fajnie jest. Siedzimy.
😯 😯 😯
Kamyczka Alicji nie pokażę Młodszej. Co się ma dziewczyna stresować. Ciasto z gruszką w piecu, brązowy medal dla skoczków, a Pyra ? Pyra z zawrotem głowy po sobocie. Pa.
Alicjo – ale cudo !
Szczotki ametystowe zawsze są efektowne, a jak jeszcze siedzą na ładnym (np aragonitowym) podłożu, to jest naturalne cudeńko.
To fragment geody, powinnam sfotografować odwrotnie, ale wtedy ametysty nie wyglądałyby tak atrakcyjnie. Dalej jest cytryn i agat(ka). Geoda była spora, mój kawałek ma 16cm długości.
Haneczka dzisiaj liczy – podlicza miesiąc w muzeum. Zgaga kończy przenosić meble (na własnych plecach) Marek po troszku „wraca du sie”, a Dziedziczki ostatnio w soboty chodzą do kina. Obydwie Pyry rozważają jak się przygotować najlepiej do „podróży pamięci” w kwietniu, z Memoriałem (Gródek, Bohatyrowicze, Smoleńsk, Katyń i jeszcze kilka miejscowości) przy czym starsza Pyra upiera się, że obowiązkowa jest twierdza smoleńska. Miejsc kaźni wojna dostarczyła wiele, a taka twierdza jest jedyna w tej części Europy.
Ja kończę tunikę, która jest skończona i wyprana, dorabiam jej osobno „komin”, takie coś, co można osobno założyć w razie zawieruchy. Sobota pracująca 😉
Wróciłam do domu ze Stadionu Narodowego obejrzawszy:
http://www.tvp.info/19003898/magia-sportu-i-muzyki-w-jednym-rewia-kings-on-ice-na-narodowym
Naprawdę wspaniałe widowisko i na dodatek po raz pierwszy byłam na tym stadionie.
Budowla rzeczywiście robi wrażenie,a z jego korony jest imponujący widok na miasto.
A fanką łyżwiarstwa figurowego jestem od zawsze 🙂
Danuśka, ganiałam za jajem 😉 Dwa razy dobrze, raz źle. Jutro trzymam z Jolly 🙂
Haneczko-każdy ma swoje ulubione rozrywki 🙂
I jeszcze a propos stadionu-to zdecydowanie bardziej podoba mi się od wewnątrz niż
od zewnątrz.A ile się trzeba dookoła nachodzić,by znaleźć swoje wejście,Ło Matko!
Danuśka, i tego trzeba się trzymać 🙂 Co by to była za nuda, gdybyśmy latali za tym samym 😉
Ja tyż latam! Tu i tam. Nie lubię, ale co robić 🙄
dzień dobry ….
trochę przymroziło dzisiaj …
Alicjo uczę się tego przeplatania nitek … idzie mi jak po grudzie ale faktycznie lepiej to wygląda …
dziś na obiad placki ziemniaczane ze śledziem …
Wysłuchałam dzisiaj prawie w całości radiowej gawędy naszego Gospodarza o serach.
O francuskich oczywiście też było 😀
Alicjo-względem tej zupy marchewko-pomarańczowej też będę kombinować po swojemu,
bo koleżeńskie wytyczne w sprawie jej gotowania były bardzo ogólne.Potem możemy porównać nasze pomysły.
Na drugie danie te jolinkowe placki ze śledziem bardzo by mi się przydały 😉
Niebo jak na włoskiej pocztówce, słońce i ostre, świeże powietrze.
Bretoński placek z gruszkami ma swoje zalety: szybki, niedrogi i nawet mikser niepotrzebny; upiekł się dobrze i tu się zaczynają wady – jest mokry od dołu (owoce) i bardzo, bardzo słodki. Tego cukru w nim za wiele nie ma (100 g) ale gruszki słodkie. W przyszłości jeżeli będę piekła, to chyba obficie skropię sokiem cytrynowym gruszki w plastrach przed położeniem na ciasto.
Alicjo,
Ja mam 52 punkty 😉 Kamyczek cudo!
Pyro, moje ciasto nigdy nie jest mokre od spodu. Moze gruszki byly zbyt soczyste ?
To ciasto bardzo smakuje domownikom i pieke je bardzo czesto.
http://www.musee.mines-paristech.fr/Donnees/data00/37-Salle-A-malachite-web.gif
Wzór na tym kamieniu może być dla Alicji inspiracją do wydziergania kolejnej tuniki czy też swetra 😉
Nigdy nie straciłem plomby na krówce 😉
Może dlatego, ze plomby z dzieciństwa mam do dziś.
Elapa – przecież nie mówię, że zły, tylko że bardzo słodki. Jeżeli domownicy przyzwyczajeni do takiej słodkości, to doskonale.
Krzychu-dobrym testem na skuteczność plomb były też cukierki Toffi 🙂
Wróciłam z zakupów na naszym targowisku czynnym w niedzielę do 14.00.
Tuż przed zamknięciem robi się najtańsze zakupy,bo wielu sprzedawców obniża ceny.
Kupiłam m.in.topinambury oraz bataty i teraz się zastanawiam,czy jeśli pokroję je na kawałki i skropię oliwą,to czy mogę je jednocześnie wstawić do piekarnika?
Spróbujemy….
Pyro,
trzeba było użyć kwaśnych owoców, mogę Ci podrzucić mrożonego rabarbaru 😉
Danuśka, w Korei pieczemy słodkie ziemniaki w całości, takie też można kupić na ulicy.
Są dwa rodzaje, obłe, „okrągłe” jak kartofle i wrzecionowate. Oba pieką się równie długo.
Gospodarz gdzieś tu miał przepis na pieczenie batatów, niedawno.
Danuśko,
malachit (Kongo) mam od wielu lat i nigdy do mnie nie przemówił jako ewentualny „wzór na wzór”, banalne paski. Co innego ten chryzokolowy ocean, tu już by można powydziwiać. Topazy i kryształy nie dadzą się zrobić, jak i wszystko przezroczyste.
Pyro,
Młodsza ma na wszelki wypadek wstęp wzbroniony w progi mojego domu 😉
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6072.JPG
A Pyry dzisiaj nie mają obiadu. Posiłek jakiś był, obiadu nie było. Pisałam wczoraj, że kupiłam wołowinę wielkiej urody, zamarynowałam w oliwie, alkoholu i cebuli, ziółkach itd. Dzisiaj po trzech godzinach duszenia na małym ogniu dałam spokój – pokroiłam w 3 grube plastry, poddusiłam jeszcze pół godzsiny – i – ogłosiłam, że obiadu dzisiaj nie ma. Nie wiadomo, czy będzie jutro.
A co Ty Pyro – strajkujesz?
Ja, nie; to ta wołowina uparła się i nie mięknie nawet odrobinę.
Pyro,
mnie się nigdy nie udało udusić wołowiny w pół godziny 😯
Woła duszę powolutku, na małym ogniu ok. 2 godzin, albo i więcej.
O, nie zauważyłam tych 3 godzin duszenia wcześniej – zwracam honor, tak to jest, jak się jednym okiem czyta 🙄
Może to jest uparty osioł, a nie wół?
Alicja – wygląda, jak wół. Może mięso niedojrzałe, bo b.jasne.
Zabieram się za zupę. Przepisów sporo, ja pokombinuję, jak wyjdzie – zapodam. Kombinowanie też 😉
Dosyć męczące są wizyty gości, z którymi nie ma o czym pogadać. Zupełnie bez porozumienia. Nawet o wnukach, kuchni i ogródku. Pani, która nas (właściwie to tylko mnie, bo Młodsza nie daje się wmanewrować) więc pani wizytująca jest albo daleką kuzynką albo osobą powinowatą z rodziny Jarka. Nigdy nie udało mi się ustalić stopnia pokrewieństwa. Kiedyś wręcz zapytałam, na co pani wykrzyknęła zdziwiona i z lekka obrażona: „Przecie ja jestem szwagierką Haliny!” Nie pytałam już o ową Halinę… Kiedyś ta pani traktowała mnie z lekka protekcjonalnie, bo jej mąż był operatorem dźwigu ( a wiadomo jak ważny jest taki dźwigowy) Teraz obydwie jesteśmy wdowami i owa „szwagierka Haliny” uznaje za chrześcijański obowiązek odwiedzać raz w roku żyjących krewnych i pociotków, opowiadając obszernie o kazaniach w kościele, o snach, o tym, co było omawiane na kółku różańcowym i co na to taka jedna… Wyrzymałam 2 godziny. Niech mi będzie policzone. Przyjechał syn i ją zabrał.
Zupa pomarańczowo marchewkowa.
Wyszła znakomicie, nasi goście byli wstrząśnięci! Na zdjęciu widzicie pestki dyni i troszkę zblanszowanych, cieniutko okrojonych skórek z pomarańczy jako ozdoba.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_6135.JPG
-drobno skrojone 2 cebule
-4 ząbki czosnku, pokrojonego jakkolwiek
Podsmażyć na oleju, aż będzie szkliste. Dodać wywar z warzyw (ja dodałam 3 kostki warzywne Kucharka na 2 litry wody), wrzucić marchewki pokrojone, ja wrzuciłam ok.1.5kg
-schłodzić marchewki etc i przepuścić przez mikser.
Do tego na dużej tarce starłam świeży imbir i wyszło mi tego 3 kopiate łychy, wrzuciłam do zupy.
UWAGA:
Bez imbiru świeżego (suchy nie ma tego aromatu!) startego ta zupa nie istnieje! Ostrość zupy zależy od ilości imbiru, ja byłam szczodra 😉
Przyprawy:
-ziele angielskie
-listek bobkowy,
-dyżurne
Ja podałasm z nasionami dyni, które u nas zawsze są pod ręką, ale w innych przepisach podawano z cieciórką na przykład.
-kurkuma,
-kardamon (kilka ziaren)
-cynamon (ździebko malutkie)
p.s. Zupa powinna być gęsta.