Hummusowa wojna
Zaczytuję się ostatnim tegorocznym i jednocześnie pierwszym przyszłorocznym numerem „Czasu Wina”. To wydanie dwumiesięcznika dla miłośników win w większej części poświęcone jest winnicom Południowej Afryki i Izraela. Ale nie tylko, bo znaleźć tu można np. interesujący tekst o polskich winnicach czy o porto. Ja rozpocząłem lekturę od smakowitego artykułu Justyny Korn-Suchockiej – „Hummus dla każdego”.
Uliczki Jerozolimy i Bejrutu osnuwa zapach gotowanej ciecierzycy. Tradycja jej przyrządzania jest stara jak świat – uprawiano ją w Mezopotamii, Egipcie, a także na terenach należących do Rzymian – słynny Cyceron to po prostu Marek Tuliusz Cieciorka… Arabowie promują sułtana Saladyna jako mecenasa hummusu. Wydaje się jednak, że wielki władca z XII wieku mógł być po prostu jego wielbicielem, a kulinarną hagiografię stworzyła późniejsza, polityczna potrzeba.
Rekord Guinnessa w przygotowaniu największej na świecie, dziesięciotonowej porcji hummusu należy do Libańczyków. W maju 2010 roku wydarli palmę pierwszeństwa mieszkańcom miasteczka Abu Gosh słynącego z najlepszego hummusu w Izraelu. Tu bowiem kilka miesięcy wcześniej stanęła „miska” z czterema tonami popularnej pasty, a była to odpowiedź na wcześniejszy wyczyn Libijczyków, którzy w październiku 2009 rozpoczęli „wojnę hummusowa” bijąc pierwszy w tej konkurencji rekord.
Libia usiłowała zastrzec hummus jako produkt „lokalny”- podobnie jak uczyniono z greckim serem feta. Pomysł wywołał oburzenie w Izraelu. – To tak, jakby uniemożliwić nam produkcję chleba czy wina – wołali oponenci. – Izrael zabrał nam domy i ziemię, teraz zabiera hummus – wykrzykuje w filmie o historii hummusowego konfliktu (Make hummus, not war) rozzłoszczony Palestyńczyk. Skąd tyle emocji wokół zwykłej pasty? Prócz kontekstu trwającego tu od lat konfliktu, eksport hummusu do USA i Europy to wielki biznes, który z powodzeniem prowadzą izraelskie firmy. Libańczycy walczą o prawo do swojej części hummusowego tortu. Póki co, hummus można kręcić bezkarnie wszędzie – również nad Wisłą.
Krakowski Kazimierz. Nieduży lokal Amamamusi przy Augustiańskiej kusi „kanapkami” z robionym na oczach gości hummusem. Można też zamówić większa porcje z dodatkami i o różnych smakach. Twórczym reinterpretacjom starożytnej potrawy nie ma końca: hummus z dodatkiem dyni, deserowy hummus z karmelizowanymi jabłkami odmiany koksa albo dymny hummus z suską sechlońska, czyli kawałkami suszonych śliwek. Podjadany na kawałku świeżego ogórka, pięknie iączy smaki bliskowschodniego południa z rodzimą północą, a podawane tu wina morawskie podkręcają jeszcze fuzję smaków.
Dagmara Knap z restauracji izraelskiej Hamsa, położonej w sercu starego Kazimierza, czyli przy ulicy Szerokiej, wyjaśnia, że jeszcze trzy lata temu Polacy z nieufnością traktowali pastę z ciecierzycy. Dziś obok klasycznego hummusu wielką popularnością cieszy się ten z dodatkiem suszonych pomidorów, mięty czy zielonej pietruszki.
Co jest tajemnicą dobrego hummusu? Podobno jakość tahini, czyli pasty sezamowej. Można kupić gotową, ale w szanujących się barach przygotowuje się ją samodzielnie. W przepisie podstawowym do zmieszanej ciecierzycy i tahini dodaje się tylko oliwę, sok z cytryny, czosnek i ewentualnie sól. Jednak wariacji na temat smaku hummusu jest mnóstwo: w Izraelu ważnym dodatkiem jest kumin i zatar, czyli mieszanka bliskowschodnich przypraw. Eddy, libijski student z Katowic, częstując podczas Festiwalu Kulinarnego Najedzeni Fest! pysznym hummusem z… bakłażana, szokował wegetanan opisem przysmaku z jego rodzinnych stron: hummusu z dodatkiem mięsa i tłuszczu wolowego!
W Izraelu hummus podaje się najczęściej w płaskich miseczkach – przy pomocy łyżki rozgarnia się go ze środka na boki, tak by utworzył zgrabny okrąg, do środka którego nakłada się ciepłą cieciorkę wraz z odrobiną wywaru. Całość należy polać oliwą i posypać po bokach kolorowymi przyprawami. Pastę zjada się przy pomocy kawałków chleba lub pity ? używanie sztućców to straszne faux pas. Dobry hummus jest kremowy, dokładnie zmielony, nie za słodki i nie za kwaśny, z wyraźnie sezamową nutą. I przede wszystkim świeży – ten z plastikowych pudełek sprzedawanych na całym świecie nigdy nie dorówna dopiero co ukręconemu hummusowi z trzydniowym terminem przydatności do spożycia.
Przepis podstawowy:
Potrzebujemy dwie porcje suchej ciecierzycy na jedną porcję pasty tahini. Jej domową wersję przygotowujemy prażąc szklankę sezamu na patelni lub w piekarniku, uważając przy tym, by go nie przypalić. Ostudzone ziarna miksujemy lub ucieramy dodając oliwę, olej sezamowy i trochę wody, tak by powstała pasta podobna do gęstego ciasta naleśnikowego. Ciecierzycę moczymy przez noc, odcedzamy, a potem gotujemy przez ok. dwie godziny z solą – dodanie odrobiny sody oczyszczonej powoduje, że ziarna są bardziej aksamitne. Wystudzoną ciecierzycę mielimy. Dodajemy tahini, oliwę, sok z cytryny, rozgnieciony czosnek i miksujemy dalej, by powstała gładka masa. Można dodać zimnej wody, by uzyskać odpowiednio lekką konsystencję. Kumin i inne przyprawy oraz dodatki stosujemy według upodobań.
Nabrałem apetytu na prawdziwy hummus. Już kupiłem wszystko, co należy, i spróbuję przyrządzić tę pastę zgodnie z podanym przepisem.
Komentarze
dzień dobry …
też mam składniki i może zrobię …
Nowy cieszę się, że już po … dbaj o siebie ….
ciasto dla mnie bo bez pieczenia … Alicjo możesz sobie też zrobić ….
http://kobieta.onet.pl/zdrowie/najlepsze-lekkie-ciasto-czekoladowe-z-orzechami-bez-pieczenia-bezglutenowe-i-bez/bfl1k
Boziu, ależ wczoraj był dzień!
Najpierw nasza pani Ola. która pomaga nam dwa razy w miesiącu ogarnąć chałupkę, przyszła sprzątać wczoraj, a nie w terminie umówionym, bo tak jej wypadło. Lubiana i szanowana u nas Ola W. jest osobą niezwykle ekspansywną – w obecności Oli nie da rady zająć się czymkolwiek. Gra muzyka; Ola co chwilę przybiega na szybkiego papierosa i dwa łyki kawy. Mówi, opowiada, relacjonuje, snuje plany. Rozmawia rzez telefon trzymając aparat między policzkiem, a ramieniem – a ręce suną ze szczotką, albo ścierą. Po kilku godzinach i wspólnym obiedzie pozostaje do sprzątania tylko kuchnia, z której zostaje wyrzucona Pyra i za kolejny odcinek czasu całe mieszkanie lśni i pachnie. Ola posprzątała, a ja jestem zmęczona, jak wyrobnica polowa, chociaż nic nie robiłam prócz obiadu i słuchania Oli. Powiem z ręką na sercu – nawet kiedy byłam w pełni sił, nigdy nie umiałam sprzątać jak Ola – ona jest jak czołg i kombajn. O drobiazgu samotnego wychowania dwójki dzieci, uzyskaniu dwóch dyplomów uniwersyteckich i kilku trudnych studiów podyplomowych nie ma nawet co wspominać. Teraz rozkręca firmę, ale żyje (jak dotąd) nadal ze sprzątania w kilku zaprzyjaźnionych domach.
Sprzątnęła, nagadała się, poszła. Otwarłam komputer i zamknęłam go po kilku minutach. Nieznany mi sąsiad zaczął pracę z wiertarką. To już trwa czwarty tydzień. Nie wiem co on robi; przez ten czas musiałby chyba rozpruć nasz beton zbrojony na „durch”, a blok stoi i destrukcji nie widać. W przerwach wycia maszyny pogadałam z Haneczką, potem znowu siadłam do komputera, potem sąsiad znowu zajął się pracą i tym razem udało mu się wywołać spięcie w dwóch klatkach schodowych. Pogotowie energetyczne przywróciło zasilanie tuż przed 23-cia!
Kochani – fachowcy z „Polityki” absolutnie nie pomogli; Placek i Nemo – tak! Blog potęgą jest i basta! NEMO, PLACKU – kłaniam się w pas.
Odespałem, także wyczyściłem co miałem do wyczyszczenia. Moje nowe miedziane rondle lśnią czystością i nowością. Udało mi się kupić nigdy nie używane rondle z żeliwymi uchwytami az jedyne 55 miejscowych halerzy . Wisiały kilkadziesiąt lat i służyły wyłącznie jako dekokacja. Trochę soli i octu zdziałały cuda. Teraz moja kuchnia wygląda jak fracuskie domostwo, pełno w niej miedzianych garnków 🙂 Przywiozłem też szwajcarski żeliwny garnek Von Roll w idealnym stanie – dziś pierwsze gotowanie.
W niedzielę zwiedziłem kiermasz świąteczny na Champs-Élysées. Trochę stoisk z serami i kiełbasami. mnóstwo naleśników, trochę owoców morza . Niestety reszta dla klienta za 7,50. Takie czasy: wszystko coraz bardziej podobne do siebie…
Jest interesująca wieść od Krysiade: otóż Koleżanka nasza wg przepisu na schab dojrzewający zrobiła pierś z indyka, która ponoć wyszła rewelacyjnie. Czyli przepis ten można traktować jako uniwersalny do różnych rodzajów mięs.
Przy okazji chcę zwrócić uwagę, że jeżeli spotkacie w sklepach mięsnych produkt w siatce opisany jako „maślana pierś z indyka”, możecie kupować w ciemno. Trzeba tę siatkę wrzucić w garnczek z wodą sporym, liściem laurowym i 2-3 ziarnami ziela angielskiego (nie solić) ugotować i dobrze spłukać pod kranem, bo jakieś białe fuzle się pętają. Smak,konsystencja, na ciepło i na zimno – rewelacyjna. Moja marudna panna córka jadła, aż jej się uszy trzęsły. Niestety – natrafiłam na to tylko raz (waga ok pół kilograma)
Misio – pokaż kuchnię!
Hummusu i ciecierzycy nauczyła mnie Małżonka, wcześniej jakoś groch włoski umykał mi z kulinarnego radaru.
Jedliśmy niedawno relatywnie u znajomych wegetarian, taki właśnie świeżo ukręcony, zapach prażonego sezamu unosił się w całym domu.
Najlepszy hummus w życiu! Może tez dlatego, że placki chlebowe były z ukochanym zatarem.
Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w zabawie z Osservatore Coreano.
Zabawie, bo żadnego chłytu łaketingowego tam nie było.
Zapas kimchi na zimę zorganizowaliśmy sami, nagród w konkursie chyba nie ma, nie wiem.
Przepraszam, jeżeli nadużyłem gościnności, naprawdę żadna prywata przez myśl mi nie przeszła, co najwyżej wrodzona chęć ” w celu wygrać mecz” 🙂
A capello,
Przeczytam dopiero po Nowym Roku pewnie te madziarskie perypetie, ale nie omieszkam podzielić się opinią.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/sueddeutsche-zeitung-zaden-kraj-w-europie-nie-rozwija-sie-kulinarnie-tak-jak-polska/d22nt
Potwierdzam na własnym przykładzie 😉
Zanim nie trafiłam na blog PanaPiotrowy, podchodziłam do gotowania, jak pies do jeża 😳
Dzięki Blogowi rozsmakowałam się w gotowaniu. Robię to z przyjemnością i dobrze się przy tym bawię. Dziękuję Blogu 😆
Chorującym i powracającym do zdrowia wyrazy i życzenia zdrowia 🙂
Pyro, kiedy należałoby zacząć dojrzewać mięsa, żeby były w sam raz na święta?
Pyro,
sieć podpowiada, że ten indyk maślany jest od moczenia w maślance, może to te fuzle?
Kilku producentów ma w swojej ofercie rzeczonego, niektórzy w siatce, niektórzy w foremce, do pieczenia.
Chwilowo marynuję przed upieczeniem kawałek boczku, ale spróbuję tez wzorem Kryside indyczego cyca pod sufitem zawiesić.
Jagodo,
Wg przepisu Pyry to półtorej doby w cukrze, półtorej w soli i ze cztery doby w pończosze. Tydzień jak obszył 🙂
Jagodo – myślę, że 9-10 dni. Ja mam zamiar robić to ok 14-15-go. W tę sobotę mam zamiar upiec pierwszą partię pierników, a w przyszłym tygodniu drugą partię (żeby się nie natyrać ponad miarę) w dwie osoby, starczyłoby zrobić raz, ale Młodsza zarżnięta do wieczora.
Uwaga! Jeżeli ktoś planuje w karnawale większą imprezę, podaję za Rybą przepis na napój alkoholowy (może być zmrożony albo podgrzany – w obydwu wersjach b.dobry) i jest go dużo, czyli nie trzeba mieszać trunków.
Cytrynka imprezowa:
12 cytryn – tylko sok,
350 ml miodu płynnego
1,5 l wody gazowane, cytrynowej.
0,5 l dobrego rumu
1 l spirytusu.
Mieszać energicznie, odstawić na 1 – 2 doby.
Jest tego 3,5 litra , ponoć smaczne, nie przesłodzone i aromatyczne.
Ja robiac hummus ulatwiam sobie prace i ciecierzyce kupuje w puszce. Pierwszy raz jadlam hummus w Jordanii i od razu mi zasmakowal. Jadlabym czesciej ale to jest bomba kaloryczna
Humusu nie jemy z musu,
humus jadamy chętnie
i doprawiamy skrzętnie !
Pyro-cytrynka imprezowa może być też przeciw przeziębieniowa.
Ha,znowu się zrymowało 🙂
Cytrynka imprezowa w wersji na zimno nosi znamiona koktajlu typu „głowa sprawna, tylko od pasa w dół nie działa”.
Pije się toto na pewno świetnie, a spirytus wiadomo – movens. A nogi już nie movens.
Nie wiem, nie piłam. Dziecko chwali i na sylwestrowy wieczór szykuje następną porcję. Matros nie ruszy – on nic z cytryną, on (barbarzyńca kochany) za to z colą! Widział to kto?
Pyra
3 grudnia o godz. 9:29
Dzielna Pani Ola nie mogłaby sprezentować sobie na Mikołaja dousznej słuchawki? Nieduży wydatek a jakże usprawniłby komunikowanie i pracę. Podobne myśli nachodzą mnie kiedy widzę wspaniałych kierowców obojga płci trzymających przy uszach telefony podczas prowadzenia swoich wspaniałych samochodów. Wydaję mi się, że koszt takiej słuchawki jest mniejszy od kosztu ewentualnego mandatu. O bezpieczeństwie jazdy nie wspominam, bowiem niebezpiecznie jeżdżą tylko i wyłącznie oni, my nigdy.
Nieznany sąsiad z wiertarką – może on bartnik jest, ul robi, ekologiczne betonowe plastry miodowe tworzy?
Onegdaj też miałem w blokowym sąsiedztwie podobnego miłośnika techniki wiertarskiej – serdecznie współczuję.
Pyro, nie barbarzyńca, tylko Matros – Cuba Libre to na jednostkach unoszących się na wodach napój popularny.
Jak nie było Bacardi, albo na Bacardi – to i pośledniejsze trunki wymieszane z brązowym płynem smakowąły 🙂
Cuba Libre z plasterkiem limonki jest OK 😀
W czasach, gdy cola zawierała prawdziwą kokę, był to drink bardziej interesujący 😉
Pyro,
fajnie, że pokonałaś przeciwności techniki, wiedziałam, że sobie dasz radę 😎
All we are saying, is give beans a chance! 😉
Elap, mozesz jesc humus czesciej. Nie jest to bonba kaloryczna, jak uwazasz. !00 g humusu ma tyle kalorii co z grubsza dwa jajaka na twardo. A jedna stolowa lyzka ok 27 kalorii – o czym tu mowic?
Poza dobrymi restauracjami bl;iskowschodnimi najlepszy humus sprzedawany w Londynie to izraelski, z orzeszkanu piniowymi na wierzchu, z jeziorkiem oleju we wglebieniu.
Niestety nie da se go trzymac w lodowce dluzej niz pol dnia, bo ktos go wyzera z opakowania i paluchy oblizuje, fuj..
Ha, znowu kupiłam wspomnianą wyżej „pierś maślaną z indyka”. Tym razem większa – 840 g. Na tydzień Ani starczy jako przegryzka śniadaniowo – kolacyjna. Kupiłam też pieczarki cud urody i umówiłam się z panią ze sklepiku na zakup 1,5 kg drobiazgu pieczarkowego. Przed świętami będą dwukrotnie droższe, a ja zrobię i 3-4 porcje zamrożę. Będzie i w święta i w Nowy Rok albo w miarę potrzeby. Teraz, kiedy się pieczarki jada b.często, przestały być ekstra luksusem. Doceniam jednak ich uniwersalność : na jarzynę, na garnitur do mięsa, na sałatkę (groszek, pieczarki, szynka,trochę szczypiorku, majonez) i ew. do farszu (gdyby mi się chciało rybę nadziewać, ale pewnie nie będę taka pracowita).
Kocie, ja sie nie zadawalam jedna lyzka. Jestem jak ten ktos co u Ciebie wyzera z lodowki.Jedyna roznica, ze ja nie wyjadam palcem , bo nie lubie oblizywac palca.
Nemo, najciekawsze w tej wersji Cuba Libre są zarówno matka i córka, pracujące za jankeski papier(zielony). Tak piosenka o życiu i o śmierci, a rano zrobię jajecznicę.
Pytanie do Kota M. – swego czasu Stara Kota M kupiła taki robot samobieżny, sprzątający podłogę -tam mi coś miga w pamięci. Pytam, bo Młodsza wczoraj też to kupiła (Matka schylać się nie bardzo kwapi). Z rysunku i opisu wynika, że ustrojstwo musi mieć zasilacz – w pudełku takiego nie było. Czy to się oddzielnie kupuje? I czy się sprawdza w sprzątaniu gołej (bez dywanów) podłogi?
Pyro, czy ten indyk jest mrożony? Bo na stronie Indykpolu – przechowywać w temp. nie wyższej niż -18.
Kupiłaś go w jakiejś sieciówce? Na jakim stoisku wystawiony? Ciekawa jestem, a nigdy go nie widziałam. Może źle patrzyłam?
Krycha – kupiłam go w małym sklepiku mięsnym w moim bloku. Firmuje niejaki Giżewski. Indyk nie jest mrożony, jest świeży, w siatce i w grubej folii. Napisane, że należy spożyć do 11,12 – czyli gwarantują świeżość przez jakieś 2 tygodnie (opakowanie próżniowe jak myślę). Biorąc pod uwagę jakość i to, że niewiele brakuje do kilograma, warto zapłacić (ja dzisiej ok 20 zł).
Boże mój! Znowu wierci!
Pyro, Stara kupowala taki odkurzacz o nazwie Roomba dla Kumy Starej, lata temu..
Sprawdza sie on zarowno na golej podlodzee, jak i na dywananch czy wykladzinach. Przechodzi latwo z jednego modus operandi do drigego, dostosowujac sie do rodzaju podlogi..
Nie wiem dokladnie co to jest zasilacz. Roomba naladopwuje sie z pomoca krotkiego sznura wlaczonego do gniazdka. Po drugiej stronie sznurka jest stacyjka Przytyka sie do tej ladowarki i sie laduje. Poten sie naciska przycisk i roomba lata po calym domu, zatrzytmujac sie dluzej na miejscach gdzie wyczuwa, ze musi bardziej popracowac – np, wysypala sie maka na podlodze, albo wykryla jakies klebu kociego czy psiego wlosa pod tapczanem.
Roomby sa rozne. Te nieco drozsze same wracaja do stacyjki i sie do nie przypinaja, sprzataja tez dluzej. Wszystkie maja wirtulane scianki, ktore sie ustawia, jesli chcesz by roomba nie jechala sama do drugiego pokoju czy na korytarz, tylko skupila sie na wybranym pokoju.
One sa doskonale, ale warto jest miec w domu takze tradycyjny odkurzacz. Na wypadek, gdy mussz cos odkurzyc szybko.
Roonby radza sobie tez swietnie z katami dzieki latajacej szczoteczce wbudowanej do obwodu.
Podobno sa tez juz w sprzedazy jakies polskie modele, ale z tego co slyszalem jakis czas temu sa gorsze od roomby, choc dzialaja na tej samej zasadzie.
Gratulacje dla Corki.
Pyro, u nas też masz wybór roomb i ich tańszych koleżanek:
http://www.mediamarkt.pl/odkurzacze_odkurzacze-automatyczne
Kocie, to jest produkcja Viledy Dzwoniłam do Lidla – zasilacz powinien być w pudełku – jeżeli nie było (klęska kradzieży zasilaczy z różnych urządzeń) to trzeba pudełko z mopem samojezdnym i paragon przynieść do sklepu, a oni wymienią.
O, nie doczytałam, a Ty to już masz…
Radek pewnie jest zachwycony?
Nisiu – samochodzący nie chodzi – wymiana na egzemplarz nieokradziony konieczna.
I jak się okazuje to nie jest prawdziwy odkurzacz, tylko mp za 119,- złotych
Obejrzałam w końcu ten „Smak curry”. Pięknie i niebanalnie pokazana historia, subtelna gra świetnych aktorów… Podobało mi się.
Napisy po „angielsku” bardzo indyjskie 😉
Mój hummus robię z puszkowej ciecierzycy (przepłukanej wrzątkiem na sicie), soku z cytryny, pasty tahini, czosnku, kminu i dodatku gęstego jogurtu tureckiego.
Podgrzany chlebek pita smaruję najpierw ostrym sosem meksykańskim, na to hummus i sałata, i jest kolacja.
Nemo, robie podobnie. Ja nie daje kminku, bo nie lubie ani smaku ani zapachu. Jogurt jest o smaku bulgarskim.
Elap,
od kiedy zagustowaliśmy w kuchni hinduskiej, kmin stał się jedną z głównych przypraw i nawet Osobisty się przyzwyczaił i nie zauważa.
To samo z zieloną kolendrą.
Nie lubił jej smaku i zapachu, a z czasem doszło do tego, że gdy nie podam tego ziela na stół, do zupy z dyni, pyta:
– A gdzie są zielone listki?
Kolendra sama się wysiewa i zawsze są jakieś roślinki do oskubania, zanim je zasypie śnieg.
Koperek też jeszcze rośnie, pora na gravlaksa.
Nigdy nie jadłam humusu, pewnie szkoda. Raczej sobie nie zrobię, bo to pracochłonne jedzenie. Może trafi mi się posmakować na mieście.
Dzwonił Brat – ogromnie dumny z emeryckich umiejętności hodowlanych, przywiezie mi kurę, królika i kaczkę i trochę „chłopskich jajek”. Jestem wdzięczna i przerażona – moja zamrażarka ma 1,5 szuflady i jest zapchana po sufit – Ani warzywa, owoce, moje grzyby, potrawy zamrożone, dziczyzna na święta… Proszę, Andrzejku, przywieź mi tylko skoki i comber z królika. Przodków nie chcę, pasztetu w tym roku nie robię, bo kto go zje?
„Nie robisz? Nie martw się, Siostra< ja ci przywiozę". Wieczorem, w I święto, przyjadą Matrosy na 3 dni:
"Mamuś, ja Ci przywiozę ciasta, ogórki i farsz do pierrogów. Zrób tylko piernika, pierniczki i zupę grzybową dla nas zostaw".
Widzicie jakieś wyjście honorowe z tej makabreski?
Pyro,
może masz potrzebujących sąsiadów?
Hummus robi się bardzo szybko. Wszystkie składniki do miksera, wrumm,wrumm… i gotowe.
Przygotowanie: otworzyć puszkę ciecierzycy, wycisnąć sok z cytryny, obrać czosnek, otworzyć słoiczek z pastą tahini, wyjąć jogurt z lodówki…
Nie więcej niż 10 minut.
Nemo – mam jednych sąsiadów potrzebujących; tylko jeżeli im się pomaga, to zostaje więcej na przelew. Lubię napitki, nie znoszę pijaństwa.
Czy to jest coś takiego?
W takim razie to nie jest odkurzacz, tylko mop.
Pyro,
potrzebujący sąsiedzi to niekoniecznie tylko tacy, których należy wspierać darami. Może masz zainteresowanych kupnem tych wspaniałości, które nie mieszczą się w Twojej lodówce. Mogą to też być znajomi mieszkający trochę dalej.
A, pisałaś o tym (mp), mnie się skojarzyło z Maschinenpistole 😉
Bo w słowie „mop”, zgubiłam „O”
Witam, Pyro zapoznaj się instr.mopa za 119, pół godz szumu dziennie. Ręcznie 2 min w ciszy, ja nie kupiłem nawet za 99 w Aigito.
Yurku – nie kupiłam; kupiła Młodsza, żeby Matka nie musiała 3 x dziennie zamiatać sierści psa.
Chlopy nie zamiataja. I kregoslup ich nie boli tak czesto.
KM, zamiatam i też
mnie nie boli tylko mopem z mikrofibry, bo mi włosy wypadają.