Trudny wykręt i łatwe przepisy
Inne zajęcia nie pozwalają mi napisać kolejnego blogowego felietonu. Nie lubię jednak sprawiać zawodu stałym czytelnikom, więc po namyśle postanowiłem ratować się w najprostszy sposób.
Otóż na piątkową kolację podaję przyjaciołom na przekąskę dwa warianty carpaccio. Oba przepisy są też znane blogowiczom, którzy do „Gotuj się!” zaglądają od wielu lat. Tym będzie więc łatwiej zrobić to samo co ja. Inni będą musieli zasięgnąć rady u „starych” bywalców. Myślę, że zachęci ich do tego widok dań.Carpaccio
50 dag polędwicy wołowej, 2 łyżki oliwy z oliwek, łyżka octu balsamicznego, sól, pieprz (biały, świeżo mielony), 2-3 łyżki płatków parmezanu, garść listków szpinaku lub rukoli
1. Polędwicę obmyć, zawinąć w płat folii do żywności, uformować w zgrabny walec, włożyć co najmniej na 2 godziny do zamrażalnika.
2. Po wyjęciu zamarzającej polędwicy z zamrażalnika pokroić ją na cieniutkie plasterki. Najlepiej udaje się to przy pomocy elektrycznej krajalnicy lub bardzo ostrego noża. Jeśli plasterki nie są wystarczająco cienkie, można je ułożyć na folii na desce, przykryć folią do żywności i rozwałkować przy pomocy wałka do ciasta. Plasterki polędwicy ułożyć na talerzykach posmarowanych uprzednio oliwą.
3. Plasterki polędwicy posmarować oliwą i octem balsamicznym, posypać świeżo zmielonym pieprzem, lekko posolić, posypać płatkami parmezanu i przybrać listkami szpinaku albo rukoli.Carpaccio z prawdziwków
2 spore, jędrne prawdziwki, 5 dag sera pecorino, oliwa, sok z cytryny, sól
1. Grzyby oczyścić ściereczką, nie myjąc, pokroić w cienkie plasterki (wzdłuż, czyli na stojącej nóżce), ułożyć na półmisku, posolić delikatnie, skropić cytryną i wstawić do lodówki.
2. Po 30 minutach wyjąć, posypać płatkami cienko pokrojonego pecorino i skropić oliwą. Podawać od razu.
PS Zwykły ocet balsamiczny można zastąpić octem o smaku owocowym. Zamiast rukoli lub szpinaku można użyć do przybrania mięsa listków bazylii.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
dzień dobry …
Piotrze udanej kolacji … 🙂 .. liczymy na sprawozdanie …
Bardzo eleganckie i kuszące półmiski. Lubię takie przekąski i te klasyczne z polędwicy i melona i te zwariowane z suszonego schabu, jajek przepiórczych i cząstek kiwi. Teraz się już robi carpaccio z wszystkiego – nawet z buraka.
W domu stan przedzawałowy – jak zawsze kiedy Młodsza ma wyruszyć w dalszą podróż i kiedy jest kierowniczką takiej wycieczki (ubezpieczenia, apteczka, wskazania lekarskie dla niektórych, przewodniki, mapy itp). Teraz dopiero, dziś wieczorem, przyjdzie czas na prasowanie i pakowanie. Jutro, przed świtem, nasz piesek urządzi kilka scen rozpaczy i szlochów, kiedy to Pani wyjdzie z bagażem, a psiak zostanie w domu. Codzienne „Pani idzie dopracy” nie pomoże. Już taki głupi to on nie jest żeby wierzyć, że do pracy idzie się z plecakiem albo walizą.
Psiaki są rzeczywiście bardzo bystrymi obserwatorami życia domowego.
Nasz Piksel też staje się niezwykle czujny,kiedy szykujemy większe bagaże.
Kilka dni temu oglądałam francuski program kulinarny,gdzie również podano carpaccio z prawdziwków,ale ich talerz został jeszcze wzbogacony o prawdziwka na ciepło:
świeży grzybek kroimy wzdłuż na pół,obsmażamy przez kilka sekund na maśle.
Każdą połówkę owijamy w cieniutki plaster słoniny i wkładamy na moment do piekarnika z włączoną funkcją grill.Na talerzu z jednej strony układamy carpaccio,a z drugiej nasze połówki prawdziwka w słoninkowych podomkach.
Teraz można kupić w sklepach słoninę pokroją już w cieniutkie plasterki.
Pozostaje tylko poszukać w lasach pięknych prawdziwków 🙂
Ha, trudniej o świeże, jędrne prawdziwki, niż o wieloryba. Nie każdy ma szczęście, jak Gospodarz, mieszkać w prywatnym, grzybnym lesie. Prawdziwki na straganach nie wyglądały zachęcająco. Inna sprawa, że Gospodarz z p. Basią uszanowali las; nie próbowali zrobić z niego ogrodów Wersalu.
Danusiu – zauważyłam, że i słonina i boczek wędzony jest sprzedawany w „opłatkowych” pasmach – w sam raz do zawijania i zapiekania, a ja to bardzo lubię.
Podobno prawdziwki występują w ilościach, Tereska Pomorska już zasuszyła dla mnie, niestety, nie da rady wysłać świeżuchnego, a ja nie mam na hektarach sławojki, koło której by rosły 🙁
Takie carpaccio można zrobić z pieczarek, ja czasem dodaję cieniuteńko pokrojone pieczarki (kupne) do sałaty. Ale to zdecydowanie NIE TO SAMO, co prawdziwy 👿
Co do podomki boczkowej, to wspaniale nadają się do tego śliwki suszone, należy je odziać w podomkę, spiąć połówką wykałaczki i zapiec na tyle, żeby podomka lekko się przyrumieniła. Mmmmmmm…. 🙂
Można jeszcze wpakować do środka śliwki migdał albo orzeszek.
Moja Beta ukradła i zjadła pół tacki takich… razem z wykałaczkami.
Lato za oknem,przepiękna pogoda 🙂
Dziś na obiad rybne curry z „robalami”, więc Pyra by nie zjadła 🙂
Grzyby na bazarze mają ceny dość zaporowe niestety i za długo tam leżą.
Jasne, Małgosiu, dzisiaj obiad jemy osobno. U nas kolejna wersja bałaganu z patelni na kurczaku, pieczarkach, papryce i brokule. Zieloną, piękną i już się przebarwiającą paprykę prosto z własnego pola sprzedaje nasza sklepikarka po 3 zeta. Zjadamy ile się nam zmieści. Szkoda, że nie mam dla kogo robić przetworów, bo jabłka po złotówce.
U nas będzie można zaszaleć i zaordynować wątróbkę z cebulką na obiad.
Osobisty Wędkarz znowu na rybach-tym razem będzie łowił łososie na Litwie.
Och,słodkie życie emeryta 🙂
Danuśka – co złapał na Słowacji?
Wątróbkę z cebulą bardzo lubimy – można wpaść, Danuśka?
Śledzie czosnkowe z cebulką (duuużo cebulki) i pyrkami 🙂
Na deser wczorajszy tort.
Na kolację siatkówka.
Na prawie podkurek jajo. Kto to widział tak późno grać 😯
…i w kwaśnej śmietanie (i duuuuuuuużo cebulki)?
Żeberka w sosie grzybowym. Z cebulą, ma się rozumieć, też. I z kaszą jęczmienną, perłówką, moją ulubioną. Zapraszam. Zrobiłam na zapas.
Tak, Alicjo 😀
Nisiu, rozdarłaś mnie. Już nie wiem, co najpierw w paszczę włożyć!
Moja ulubiona to kasza gryczana. Ale wybór trudny – wątróbka, śledzie, żeberka… niech no ja pójdę Za Róg i kupię kurczaczą wątróbkę! Wątróbka kojarzy mi się tylko z tłuczonymi pyrami 🙂
Alicja-wpadaj obowiązkowo!Na dodatek Alain uzupełnił ostatnio piwniczkę z winami.
Będzie czym popić te wątróbki,że nie wspomnę o cebulce 😉
Pyro
Z wyprawy na pstrągi Osobisty Wędkarz wrócił ze słusznym kawałkiem….sarniny 🙂
Łowili na odcinku no kill-łowisz i wrzucasz z powrotem do wody.
Dobrze,że jest to mięso na pocieszenie.Ciekawam,co teraz przywiezie w walizce….
Wróciłam z zakupów i przytrzasnęłam sobie palec wskazujący metalowymi,ciężkimi
drzwiami,aż gwiazdy zakręciły mi się w oczach.Ufff,żyję,ale nie było przyjemnie.
U mnie na obiad byla watrobka z cebula.
Haneczko, żeberka są mniód-malyna, z tegorocznymi ususzonymi podgrzybkami. Ty się poważnie zastanów!
Na życzenie mogę zamienić kaszę na pyry, makaron, albo gotowe kopytka Hengleina, bardzo dobre.
Wiadomość dla gadżeciarzy i zakupoholików: w internetowych outletach typu Limango albo Showroomprive można czasem naleźć niebywałe okazje garnkowo-patelniowo-nożownicze. Za niecałe trzy stówy zanabyłam komplet garów cudnej urody, które u siebie w Szwajcarii kosztują ponad 1500 euro, co wyczytałam z dołączonej bardzo eleganckiej reklamówki. Również komplet pięciu noży damasceńskich tej samej firmy, nieziemsko ostrych (jakieś 150 zł, nie pamiętam dokładnie), wraz z estetycznym stojaczkiem.
Te dwa outlety polecam z czystym sercem, w Złotych wyprzedażach owe gary były równo dwa razy droższe, co przy półtora tysiącu jurków i tak jest pikusiem, ale zawsze milej zapłacić mniej.
O, znalazłam moje gary. U nas kosztują 1400 zł, co i tak daje dobre przebicie. Cena w jurkach była na szwajcarskim kwicie.
http://www.woolshop.pl/komplet_garnkow_royalty_line_1801c_18_czesciowy,product-3,151,2603.html
Nisiu-czy te żeberka to już gotowałaś w nowych garnkach?
Ja najpierw uprzejmie proszę w promocji kuchnię dwa razy większej od mojej 🙂
Nisia prawie nie ma kuchni, można rzec…
Co smakuje w gorach, kiedy nie mamy zeberek, kaszy i garnkow do gotowania?
W poniedzialek rano Paula zabrala swoje dwa psy imieniem Edie i Gracie na gorski spacer w kierunku Mount Defiance niedaleko jeziora Kulla Kulla w Cascade Mountains. Trasa do Mount Defiance mierzy 11 mil wiec jest to wyprawa na jeden dzien. We wtorek rodzina Pauli zglosila na policje, ze Paula nie wrocila ze spaceru. Poszukiwania zawsze zaczynaja sie od przeczesania terenow przez liczne grupy ochotnikow. W srode i czwartek oprocz ochotnikow na ziemi, poszukawania kontynuowano przy pomocy helikopterow. Wczoraj (czwartek) po poludniu, dzieki swiatlom podczerwieni (infrared vision goggles) odnaleziono miejsce pobytu Pauli i jej dwoch pieskow. Wszystko zakonczylo sie szczesliwie.
Na video helicopter podnosi pieski z miejsca pobytu w gorach.
http://www.youtube.com/watch?v=4mRH85hia_4
Przez cztery dni i trzy zimne gorskie noce Paula jadla grzyby, kore z drzew i porosty (lichen). Pieskom dala swoje suszone kawalki wolowiny (beef jerky). Edie i Gracie jadly rowniez zlapane zaby i dzikie kroliki.
Paula, Edie i Gracie sa w bardzo dobrym stanie. Nic zlego im sie nie stalo. Paula powiedziala, ze wszystkich zaprosi na wielki meksykanski obiad.
Musiałam podziękować większości starych garów. Niektóre były jeszcze dość żwawe i te pójdą do ludzi. Ulubionemu rondelkowi jednakowoż odpadało trzymadełko. Żeberka robiłam w starej ceramicznej patelni. Się nie przypalają. Na gęsim smalcu, hehe. Żeberka. Sól, pieprz, maryjanek. Cebula, dużo. Grzybki. Woda i się pichci samo. Delicja!
Oczywiście, można je zrobić w beleczym, zawsze są dobre.
Same pokusy – garnki Nisi (i żeberka oczywiście), wątróbki w trzech domach i wreszcie grzyby i jadalne porosty w Górach Kaskadowych. Co prawda porosty to coś nowego, ale dobrze znać i takie dzikie gatunki, które mogą uratować życie.
W oczekiwaniu na chłopaczka, który od jutra u nas zamieszka, zamówiłam na jutro wielkiego kuraka i kawałek indyka – będzie gar rosołu (ponoć ulubiona zupa) na grzbiecie, skrzydełkach i indyku, a filety i nóżki zostaną upieczone, będzie obiad na 2 dni dla ludzi i dla psa, po obraniu kawałków rosołowych. Kupię też dodatkową porcję jajek i sporo parówek (jajka i parówki są podstawą przegryzek wszelkich) karton mleka (pija herbatę z mlekiem – dużo) i kilogram buraków. Ponoć buraki są jedną z dwóch warzyw jakie młodzian pochłania z upodobaniem. Jabłka tylko pokrojone z talerzyka, innych owoców niemal wcale. Dzisiaj jego Mama podrzuciła sporą reklamówkę pełną jogurtów i cieniutkich kabanosów. Już zapomniałam ile takie pacholę potrafi zjeść.
Bez komentarza
http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/3603861,ochotnicza-armia-wielkopolska-wkrotce-rozpocznie-cwiczenia,id,t.html
Nisiu, Ty kusicielko, nie kupię garów, mam zestaw 3 Le Creuset, więcej nie zmieszczę, a ładne są!
Na weekend mam dla Was jeszcze jedna prawdziwa historie. Ta historia jest o wiele dluzsza, bo zaczela sie na poczatku 20 wieku. We wrzesniu tego roku nastapil historyczny moment. Szczegoly ponizej.
Elwha story
Zrodlo rzeki Elwha jest polozone wysoko w gorach Olympic Mountains. Po przebyciu gorskiej trasy rzeka wplywa do Strait of Juan de Fuca w polnocnej czesci polwyspu Olympic Peninsula. Native Americans mowia, ze ponad 100 lat temu w Elwha River plywaly lososie o wadze 50 kilogramow. Podczas migracji lososia przez rzeke mozna bylo przejsc po grzbietach ryb. Teraz lososie w Elwha sa o wiele mniejsze i jest ich o wiele mniej.
Na poczatku 20 wieku Thomas Aldwell zbudowal zapore na rzece Elwha. Zapore o wysokosci 33 metrow nazwal Elwha Dam. Kilka lat pozniej zbudowal kolejna zapore polozona kilka mil w gore rzeki od pierwszej zapory. Druga zapora nazywa sie Glines Canyon Dam i mierzy 64 metry wysokosci. Za kazda z zapor powstalo sztuczne jezioro, a okoliczny tartak mial zapewniona dostawe pradu tak dlugo, jak dlugo w Olympic Peninsula beda rosly drzewa sprzedawane w kraju i do miejsc tak odleglych jak Japonia. Przy zadnej z zapor nie zbudowano specjalnych drabinek dla lososia. W rezultacie lososie znikly z rzeki Elwha.
Przez nastepne 100 lat, co roku mniej lososi wracalo do Elwha River. Ryby plynely 5-6 mil w gore rzeki i zatrzymywaly sie przy zaporach. Zaden losos nie przeskoczy zapory o wysokosci 30 lub 64 metry.
W koncu postanowiono zwrocic rzeke Elwha lososiom . We wrzesniu 2011 roku echo w Olympic Mountains ponioslo odglos pierwszego uderzenia mlotem w zapore. Rozpoczeto usuwanie Elwha Dam i Glines Canyon Dam. Wkrotce po rozpoczeciu projektu, park ranger z Olympic National Park przymocowal paskami do swoich plecow duzy pojemnik z woda z rzeki Elwha. W pojemniku byly dwa dorosle lososie, pan Losos i pani Losos, gotowi na tarlo i na zakonczenie swojego cyklu. Park ranger szedl kilkanascie mil w gore rzeki, minal obie zapory i szedl wyzej do miejsca, gdzie przez minione 100 lat nie bylo ani jednego lososia. Wypuscil obydwa lososie do rzeki. Wiedzial, ze w tym miejscu narodzi sie duzo malych lososi. Czesc z nich dorosnie i za okolo 3 lata poplynie w dol rzeki bez zapor do Pacyfiku. Po spedzeniue 4 lat w Pacyfiku lososie wroca do swojej rzeki.
Projekt usuwania zapor na rzece Elwha trwal 3 lata i zakonczyl sie we wrzesniu tego roku. Lososie, ktore we wrzesniu tego roku wrocily do rzeki Elwha poplynely wysoko i daleko w miejsca, gdzie nigdy przedtem nie byly. Nie ograniczone zaporami, ryby plynely w gore rzeki tak daleko, jak tylko pozwalaly im sily po trudnej i dlugiej podrozy z Pacyfiku. Teoria, ze losos znajduje swoje miejsce urodzenia po zapachu roslin rosnacych przy ujsciu rzeki pozostanie teoria. Lososie z Elwha maja swoja tajemnice rozpoznawania miejsca pochodzenia. Ktos powiedzial, ze projekt Elwha przekonal nas, ze to nie jest zmysl wechu tylko pamiec genetyczna. Ale to nie ma znaczenia. Lososie w duzych ilosciach wracaja do swojej rzeki w miejsca, gdzie nigdy przedtem nie byly. Chcialoby sie powiedziec welcome home.
Na tym wideo mozna zobaczyc w przyspieszonym tempie usuniecie Elwha Dam i Glines Canyon Dam. Wideo z Glines Canyon konczy sie w pazdzierniku 2013. We wrzesniu 2014 zupelnie zakonczono projekt. W tej chwili ekipy usuwaja sprzet z miejsca projektu.
http://www.youtube.com/watch?v=m96VcCF4Ess
Małgosiu, ja się zakochałam w niebieskich pokrywkach!!!
A poza tym w outletach ich akurat nie ma, są inne, nie takie wystrzałowe. Ale już wyczaiłam: marki się powtarzają, więc i Royalty pewnie kiedyś będzie. Radzę zwrócić uwagę na noże damasceńskie…
Małgoś, a te Twoje to takie straszliwie ciężkie żeliwiaki? To ja nie mogę, bo mi ostatnio rączka (własna) wylatuje z zawiasów.
Nisiu – muszę Ci powiedzieć dobre słowo i podziękować. Być może zaświadczy to o moim atawizmie kulturowym, prowincjonalizmie i jeszcze kilku „izmach” – nie szkodzi; dziękuję z serca. Za co? Za to, że piszesz zwykłe historie o zwykłych ludziach i dla zwyczajnych (jak ja). Po polsku, z polską interpunkcją i frazeologią. Boże, co za ulga po lekturze współczesnej, polskiej, ponoć bardzo dobrej literatury. Nic nie poradzę, że nie interesują mnie ludzie z kozetek terapeutów, romansów (raczej poli – romansów) w korporacjach, pokręconych przez nałogi i demony z lewa i z prawa. Wiem, że tacy są wśród nas, ale dlaczego mam o ich czytać przez 200 stronic? Nie chcę.
Nisiu, tak żeliwne, do gotowania genialne, ale ciężkie okropne, to prawda.
Dziś w największym robiłam to curry.
Nisiu, tych noży jakoś nie widzę 🙁
Orco – próbowałam sobie wyobrazić jak ludzie przechodzą po grzbietach łososi na drugą stronę rzeki. Znalazłam to zdjęcie: http://www.uswateralliance.org/2013/02/08/the-rise-and-fall-of-salmon/ i wszystko jest możliwe 🙂
Taaaka ryba: http://thegrabmovie.files.wordpress.com/2012/03/425872_366450053387404_152216718144073_1111961_565040855_n.jpg
Orco,
Twoje gawedy bardzo interesujace!
Wielu z nas nigdy by o tym nie slyszalo. Dziekuje :;):
🙂
„Mon époque” https://www.youtube.com/watch?v=3_1Fi0dxKEY
Du Rouge et des Passions: https://www.youtube.com/watch?v=dEYHMxchx6E
Dzisiaj słucham Cyrila 😉
https://www.youtube.com/watch?v=ShcgQT1gR2s
Ostatnia 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=GCAYaR0ky2E
Asia, Niunia
Dziekuje za zainteresowanie tym tematem. Zlikwidowanie tych zapor to historyczne wydarzenie.
Asia – losos na Twoim zdjeciu to sockeye. Sockeye i coho nabieraje tych pieknych barw.
Zalaczony do zdjecia artykul byl napisany w 2013 roku. Wtedy byly duze problemy z iloscia blota, ktore splywalo rzeka po usunieciu zapory Glines Canyon. Tamtej zimy mielismy wylatkowo male opady deszczu. Wszystko razem dawalo dosyc pesymistyczny obraz na sukces tego projektu.
W tym roku wszystko wrocilo do normy, a w marcu mielismy najwieksze opady deszczu od czasu, kiedy istnieja takie pomiary. Dzieki temu woda w Elwha jest teraz czysta.
Niunia,
Elwha man with Chinook salmon
Na Twoim zdjeciu ten olbrzym to Chinook. Jest to najwieksza znana odmiana lososia z Pacyfiku. To wlasnie o Chinook mowia Native Americans, ze 100 lat temu przekraczali Elwha po grzbietach tej ryby.
Chinook nie nabiera czerwonych barw podczas tarla.
To Asia pokazala „taaaką rybe” – Chinook z Elwha.
Na video ujscie rzeki Elwha w 2012, 1 rok po rozpoczeciu usuwania zapor. Wzdluz brzegu rzeki widac bloto (silt), ktore splynelo ze sztucznego jeziora.
Po drugiej stronie Strait of Juan de Fuca jest widok na Vancouver Island.
http://www.youtube.com/watch?v=3OQYLYHh0fA
Orco – dziękuję za wyjaśnienia. Dobrze, że podjęto decyzję o usunięciu zapór i dzięki temu łososie znowu pływają w Elwha.
Orco – dla Ciebie – Dolina Słupi i „nasze” łososie i inne ryby:
http://dolinaslupi.pl/przyroda-2/fauna/ryby-i-minogi/
Jeszcze mogliby odtworzyć lasy sekwojowe wzdłuż wybrzeży. Teraz zostały tylko w płn.Kalifornii. Człowiek jednak niszczy ziemię, na której żyje.
Asia,
Dziekuje za zdjecia i informacje o rybach w Dolinie Slupi. Jest tam duzo ryb, a niektore dochodza do 1 metra dlugosci.
Ciekawa jest sila przetrwania ryb w wielu miejscach na swiecie mimo trudnosci autorstwa czlowieka.
Pyro, to ja dziękuję Ci za dobre słowo. Do polskiego języka i polskiej frazeologii jestem przywiązana, zwyczajni (hehe) ludzie to sól życia. Wiem coś o tym jako stara reporterzyca. No i zapewne z tej przyczyny też jestem postrzegana jako atawistyczna prowincjuszka. Kit z tym.
Małgoś, oto i noże:
http://www.royaltyline.pl/produkt/rl-dm6st.html
W życiu nie kroiłam niczego niczym tak ostrym. Trochę się ich boję, ale uwielbiam!
Pyro,
sekwoje rosną nie tylko wzdłuż wybrzeża (Redwood), w Sierra Nevada na wysokości ponad 3 tysięcy metrów (słownie) też mają się dobrze. Oj, muszę to zdjęcie znaleźć!
Póki co, podsyłam to:
http://bartniki.noip.me/news/035.jpg
To są wielkie cedry w Stanley Park (Vancouver) w moim wełnianym wykonaniu
Alicja – ależ to piękne…Poszedł między ludzi, czy jeszcze masz?
Nowy – dziękuję za Nałęczów i Lublin oraz za wrażenia z wizyty. Zawsze spotykasz sympatycznych i ciekawych ludzi. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=oQFxoke2yXA
Nisiu, a czy one mają podwójną fazę, to znaczy czy ostrze po obu stronach jest takie samo, symetryczne. Bo jako nieświadoma, kupiłam kiedyś piekielnie drogi japoński nóż kuty i sobie leży, bo dla mańkuta jest nieużyteczny 🙁
Poszedł Pyro
…ale dla siebie mam próbki, w których coś mi się nie podobało.
Wiele z tych próbek poszły na poduszeczki 😉
Małgosiu, wydaje mi się, ze są symetryczne, z tym że bardzo wąziutka jest ta krawędź. Są leciutkie, w sam raz do damskiej rąsi. Mojej, w każdym razie.
Ty nie kupuj w normalnym sklepie, tylko czyhaj na stronach outletów. Bardzo ładnie przeceniają.
Alicja jest ARTYSTKO, zawsze to mówię!
To leciutkie – że wyjaśnię – to z powodu silikonowej rączki.
Nisiu, czy to są takie ?
http://martinineo.pl/royalty-line-rldm6st-noze-damascyjskie-p-250.html
Małgoś, te same. W życiu nie widziałam tak tanich noży damasceńskich i podejrzewam, że ten dziwerek to ktoś tam wydłubał laserem, albo czymś tam. Ale ostre rzeczywiście.
No właśnie ta cena mnie dziwi, bo one się pojawiają w takiej w wielu miejscach.
http://www.youtube.com/watch?v=2OoxA5bcOK8
http://www.youtube.com/watch?v=5gIJmtEv0CU
Dzien dobry,
Po przemilym spotkaniu z Kotem i Jagodowymi. Zaserwowano nam kurczaka po zanzibarsku z dodatkami i kotorecznie zrobione tiramisu – saltimbocca :)). Ale przyznam ze w takim towarzystwie to mozna suche bulki jesc a nie zauwazyc, bo strawa dla ducha byla jak ambrozja, dziekuje bardzo :)), a teraz do ksiazek maarsz!
Chłe chłe chłe, chyba niczego innego się nie spodziewałaś, Jolly Rogers, Jagodowych znamy i lubimy, a Kota – kto wie, być może namierzymy w Londynie kiedyś albo na odwyrtkę 🙂
Kot świetnie gotuje – nie jadłam kocią łapą przyrządzonych dań, ale przepisy się sprawdzają!
Od lat polecam wam Kociowe:
http://bartniki.noip.me/news/Gotuj_sie/Przepisy/14.WEGETARIANSKIE/Kawior_wedlug_Heleny.html
Niestety, to trzeba robić w ilościach, żeby nie wiem, jakie te ilości były, szybko znikną 🙄
Dzień dobry 🙂
Widzę, że towarzystwo idzie na noże 😉 Bardzo kusicie. chyba też pójdę…
Od wczoraj te noże mnie prześladują. Kocham noże, a te ceramiczne z lekka mnie rozczarowały po pewnym czasie. Tępią się, a marchew surowa albo dynia są dla nich odrobinę za twarde. Ponadto gdzieś zginął (?) ukochany szczelinowy nóż do obierania szparagów i innych warzyw albo scinania cieniutkiej skórki z cytrusów. Gdzie w domu bez dzieci i innych krasnalów może zginąć nóż?
Pyro – w koszu na śmieci!
Krysiu – tak musiało być; fatalna sprawa, koniecznie muszę kupić taki nóż. Uważam go za nieodzowny element wyposażenia kuchni.
Pyro, diabeł ogonem nakrył. Trzeba powiedzieć: Diabeł, diabeł, pobaw się i oddaj.
Oddaje.
Nisiu – igły oddaje, motek muliny też, a nóż widocznie za ciężki i nieporęczny. Nie chce oddać.
Chorera z nim, tym diabełem*.
Dzisiaj mój siostrzeniec obchodzi urodziny, nie powiem, które, wtedy był czwartek i nic mi się w kalendarzu nie zgadza. Zgadza mi się natomiast to:
„Z popielnika na Gabika
iskeletka muga
chodź opowiem ci bajecke
bajka będzie duga.”
I tak dalej, jak to była sobie raz królewna…
Te wszystkie siostrzeńce/siostrzenice i bratanki jaja (kulinarnie) sobie robią i niestety, są starsze, niż konstytucja przewiduje.
No wiecie, co?!
…pokochała grajka (ta królewna)
cyt, skoncona bajka…
No, i mamy.
Mamy znowu piłkę kopaną na odpowiedniej półce. Ogłaszam, że jestem. Inaczej niż od „stuleci”, w tym zestawieniu drużyn jestem za Polską.
Jedenzero dla Polski!
Za naszym oknem pada deszcz
Na piecu skrzypce stroi świerszcz …
Dziewczyny płaczą,
bo skończyło się już lato…..
http://bartniki.noip.me/news/IMG_5243.JPG
Jezu,
muszę chyba wyjaśnić.
Idzie mi oto po prostu, że czaas, aby Polska choć raz wygrała, a dziś dobrze na to wygląda!
Pepe – i jak? Bo ja nic nie wiem.
I co?
Zwycięstwo!
Gratuluję!
Pyro.
2:0 dla Polski
Dobrze grali, czy pozwolono im wygrać?
Mamy zawsze drużyny – niespodzianki.
Pyro.
To byla nie ta druzyna co zawsze.
To byla druzyna co wygrala.
I to duzo.
A to bardzo miło, cieszę się. Teraz się żegnam, bo mam gościa w domu.
Brawo, no w końcu zwycięstwo !
Asia 10/10 22:50
Bardzo się cieszę, że Ci się podobało sprawozdanie. Co do ciekawych ludzi – jakoś mnie do nich ciągnie i staram się ich wynaleźć w tłumie. Ich jest sporo i chyba przybywa, wystarczy się rozejrzeć 🙂
Nowy,
czy nas jeszcze pamiętasz? Jakoś mi się też nawinęło dzisiaj wspomnienie, jak to prawie że wyjeżdżaliśmy z chałupy, Ewa Cichalewska postanowiła, że zostanie na wszelki wypadek gdybyś nadjechał, a my byliśmy umówieni z kpt. Markiem na rejs o 11-tej. Zdążyłeś w sam raz! Tu szukałam czegoś innego, ale to też pasuje do tego, o czym chciałam napisać.
http://bartniki.noip.me/news/IMG_2027.JPG
Jak to się stało, że wbrew przepowiedziom Jerzego Tarasiewicza ja z Jerzorem i Cichalem nie pozabijaliśmy się na Cichalowym jachcie, 2 tygodnie, a Cichala widzieliśmy pierwszy raz na oczy, jak odbierał nas z lotniska po północy z Miami? A potem REJS!
Było to moje pierwsze dzień dobry z jachtem na oceanie i wszystko mam napisane, zapisane, bo pisałam raporty do was.
Przemyśliwałam sobie dzisiaj, ile wspaniałych przyjaźni zawiązało się przez ten blog. Mini-zjazdy tu, mini tam i wielkie zjazdy, serducho mi okropnie bije za każdym razem u Starej Żaby i za każdym razem przy mini-zjazdach – w tym roku nie wyszło, ale nie bój Żaby.
Cichal mnie wciągnął na jacht, a Nisia na Dar – gdyby nie tych dwoje, nie miałabym pojęcia osochozi. Otworzyły się zupełnie inne okoliczności fajności.
A wszystko wina niejakiego Piotra Adamczewskiego, założył blog i zebrał cokolwiek podejrzane towarzycho, które się spiknęło, niestety. Trochę was lubię, wredoty!
Gospodarzu,
ja nic nie mówię, ja tylko podsumowuję. Skromnie. Zaraz mnie Arkadiusz vel wiele veli trzepnie w ucho, albo kto tam.
Otóż mam to głęboko w poważaniu.
dzień dobry ….
mamy dobrą serie wygranych …. 🙂
Jolly ale spotkanie … i to u Kota …. pozdrawiam …. 🙂
piękna jesień … miłej niedzieli ….
Kot byl bardzo, bardzo zauroczony pierwszym spotkaniem z Jolly Rogers! I ma szczera nadzieje, ze beda dalsze. Niech no tylko pozdaje te wszystkie swoje egzaminy i sprawdziany! Troche bylem rozczarowany, ze Jolly Rogers nie bedzie nosic spluwy i nia straszyc* .
A jeszcze sie dowiedzial, ze ma Bratnia Dusze w Odsasie, ktory tez przepada za prof. Brianem Coxem! No to juz kompletna niespodzianka. Chce poznac Odsasa.
—-
*Tak, szkoda, ze nie bedzie nosic spluwy. Kot od wczesnego kociectwa mial slabosc do broni palnej, zwlaszcza jak sie pojawily te cholerne blizniaki:
http://1-ps.googleusercontent.com/x/www.dailydawdle.com/images.dailydawdle.com/11-10-12-caturday-funny-cat-photos2.jpg.pagespeed.ce.kVV2kVWr1L.jpg
Dzień dobry z memłonu 🙂
Spotkanie londyńskie u Kota, na dachu garażu, niezwykle udane 😆
Witajcie,
Last but not least wpis o Armenii:
http://www.eryniawtrasie.eu/13019
Osobowością Jolly R. jestem oczarowana od pierwszego kontaktu, a kiedyś przegadałyśmy „po drucie” ze dwie godziny. Świetna baba.
Ugotowała gar rosołu, posłuży jako „żydowska penicylina” bo młodzian zakatarzony i cieknący, jak sitko. Wczoraj wysłuchałam planów owego Marcina na dzień dzisiejszy, dzisiaj doszłam do wniosku, że doba powinna mieć co najmniej 48 godzin. Czas mu przecieka przez palce. Wstał rano o 9.00 i oznajmił, że tylko się ogarnie i idzie z psem. Poszedł po 1,5 godzinie. Miał pojechać do domu po zapomniane rzeczy – nie ma go już trzecią godzinę. Potem obiad i pójdzie z psem i na gry komputerowe do kuzynów. Wróci pewnie przed 22.00 , a jutro szkoła…Coś mówił o spotkaniu z kolegą i o treningu. Obawiam się, że nie ma siły – coś zawali z pewnością. Poza tym jest miły, młodzieńczo zdeterminowany etycznie i chętny do pomocy (jak się „wyrobi” w planach zajęć). Zapomniałam już jak to jest z chłopakiem w domu.
Roześmiany telefon – z Neapolu: „Mamuś, nie kupiłam Ci tego wina na Wezuwiuszu, bo nie chciałam z tym chodzić cały dzień. W Neapolu – niedziela; czynne tylko sklepy dla turystów i to wino jest 5 x droższe, niż na górze. I jagodzianki od S. też nie dostaniesz (tu wybuch śmiechu) wiesz jacy roztargnieni są matematyce kiedy nie chodzi o jakąś funkcję; Sylwia zamiast cukrem, zasypała jagody solą i tak skończył się projekt „jagodzianka”. Przed nami 9 godzin w autokarze na Sycylię.” Nie wiadomo co gorsze – cudze dziecko w domu, czy własne na wycieczce.
Chłe chłe chłe…
Pyro, właśnie sobie przypomniałam, co Ty opisujesz! Przyjedzie (jutro) Młody, to mu wygarnę 👿
Nadchodził weekend, kolesie się wprowadzali na Górkę i sprzed komputerów ich nie ruszysz. Poznałyśmy się z matkami tych trzech ,jednemu nawet spodnie szyłam, dobrze mi wyszło, bo jeszcze pamiętałam, co to znaczy „dzwony” czy „szwedy” i potem miałam wzięcie wśród Maćka kolegów.
Byłyśmy (my, matki) zadowolone, że chłopaki na Górce, a nie gdzieś, nie daj Boże, za rogiem. Owszem, zapoznałam ich z polską kiełbasą i innymi bigosami, schodziło w ilościach, bo chłopaki byli na etapie wzrastania i pierwszych wąsów. Pamiętam, była zimowa olimpiada i mecz o złoto, Chyba Kanada z Ruskimi, albo z Amerykańcami. Chłopaki na Górce, a my matki trzy siedziałyśmy przed telewizorem, popijając piwko i zaciskając kciuki. Nie chce mi się googlać, ale chyba wtedy Kanada wygrała złoto. Nie chcę się powtarzać, ale kanadyjczycy zanim zaczną chodzić, fruwają na łyżwach. Jedyny wyjątek potwierdzający tę regułę jest…no, wiadomo. Maciek!
…zapomniałam dodać w jakiej dyscyplinie to złoto – otóż sport narodowy, HOKEJ!
A ja czekam na otwarcie lodowiska. Dwa dni w tygodniu są za darmo dla staruszków, a ja z Krakowa… Wesołe jest…
Cichal – to jest umiejętność, której zazdrościłam – łyżwy i rower. Ja mam pewnie z lekka walnięty błędnik: sporty, o których wyżej, równoważnia i paniczny lęk na huśtawce – jednym słowem pokłosie wypadku podczas zjeżdżania po poręczy w Rudołtowicach.
Pyro pocieszę Cię. Na twardym tom chojrak! Ale jak wlezę na czubek masztu łódkowego (15m) żeby coś naprawić, to łydki też mi się trzęsą!
No co Ty, Kapitanie 🙄
Ja wlazłam na grota Daru, co uwieczniła na zdjęciach Nisia. O ile pamiętam, było to 20 metrów albo coś koło tego. Najważniejsze -patrzeć do góry, a nie na dół!
http://bartniki.noip.me/news/Morze_z_marsa_D.M.jpg
Tu z Marsa spozieram na Nisię.
O rany! Dopiero teraz się boję!!!!
Oooo!!! Niektórzy już winko „ciągną”, choć to u nich ledwie południe minęło.
Ani chybi, czerwone.
Grotmars „Daru” jest rzeczywiście na wysokości ca 20 m. Dla starszej pani to niebotyczna wysokość 😉
Nie na prawo po schodkach, tylko po tych tam na lewo. Dałam radę!
http://www.youtube.com/watch?v=jiOU7AwS-s4
…Wstał major Lachowicz o krok przed szeregiem…
Pamięta ktoś jeszcze, że to Lucjan Szenwald „Ballada o 1-szym batalionie”? I o błotnistej rzeczce Mierei i o tych, którzy tam zostali?
Alicja, oczywiscie, ze pamietam I bardzo milo wspominam. Teraz, z wiekiem zycie nabiera takiego temps, ze nie nadazam, a chetnie bym znowu sie spotkal. Cichal niedawno wabil malbekiem. Dobrze byloby mu to oproznic, mialby chlopina mniej sprzatania przed swietami. 🙂
Alicja zatem była w niebie. Widziałam na własne oczy i słyszałam, jakie wydawała przy tym okrzyki. Zazdroszczę! A Podczytująca jakie ma niebko na koncie? Ma jakieś?
3-to ważne?
Któro?
Konto.
No pewnie.
Ło rany. Mam kąto (nawet pięć, a w tych kątach i piec piąty). I w tych kątach poodkurzać trzeba. Mrusia zamiauczała, że ona nie będzie uczestniczyła w takich ćwiczeniach, ogonem nie ruszy 🙄 hrabina jakaś.
Poszła się przyłasić do Jerzora, dwa leniwce pospolite 🙄
Nowy, masz dobry pomysł.
Kapitan jest tyle od Ciebie, ile od nas. Teraz licz (bo tu ktoś i tak nas podlicza) –
Ewa nie pije, Kapitanowi nie wolno, Jerzoru też tylko kapkę na serce, reszta malbeca nasza 🙂
Przepiękna pogoda dzisiaj, jak 32 lata temu – i to samo niebo.
Alicja,
koniecznie trzeba mu pomóc, tego nie można tak zostawić 🙂
Trzeba tylko uzgodnić termin.
Chile 🙂
http://bartniki.noip.me/news/In_vino_veritas/IMG_4709.JPG