Dwa jabłka i dwa kotlety?

jablko-03Znowu kłopoty mają sadownicy, zwłaszcza ci, którzy zbierają tzw. jabłka deserowe, oraz hodowcy świń, zwłaszcza mieszkający na wschodzie kraju. Otóż Rosja (ale także Ukraina) wprowadziła embargo na te towary spożywcze.

Jeśli w przypadku mięsa wieprzowego jestem w stanie zrozumieć ten zakaz, bo pojawił się afrykański wirus, dotąd wykrywany tylko w dzikach i to przekraczających (zapewne nielegalnie) naszą wschodnią granicę, także w jakimś gospodarstwie. I choć jeszcze nie potwierdzono oficjalnie informacji o wirusie, to służby ukraińskie i rosyjskie mogą tłumaczyć się wielką troską o swych obywateli.

Natomiast sprawa jabłek wygląda nieco inaczej. Informacje na temat przyczyn zatrzymania transportów jabłek deserowych, których aż 70 proc. zbiorów wysyłaliśmy na wschód, są enigmatyczne i nieprecyzyjne. Słyszałem w radiu, że Rosjanie odkryli robaczywe jabłuszko, co ich nieprawdopodobnie zbulwersowało. Widocznie nie wiedzieli, że robaki zajadają wyłącznie najsmaczniejsze owoce.

Wprawdzie ja tu sobie trochę żartuję, ale sadownicy i hodowcy trzody nie są skłonni do żartów. Taka sytuacja już raz się pojawiła, przed kilkoma laty, i wówczas udało się polskie jabłka sprzedać na innych rynkach, ale czy uda się powtórzyć ten manewr?

W sprawy wieprzowiny wdało się państwo, zwiększając skup i zamrażając schaby i kotlety. Nie da się jednak skupić i zamrozić całej produkcji.
Podobnie z jabłkami. Nie wszystkie uda się przerobić na cydr, sok lub sprzedać komu innemu.

W TOK FM wysłuchałem rozmowy z prof. Andrzejem Kowalskim, specjalistą ekonomiki rolnictwa. Rozśmieszyła mnie jego propozycja rozwiązania problemu. Po chwili namysłu jednak dostrzegłem w niej jądro racjonalności. Przynajmniej w połowie.

Otóż lekarze zalecają nam zjadanie jednego jabłka dziennie, a pan profesor proponuje byśmy, dbając o kondycję sadownictwa i nerwy rolników, zwiększyli tę konsumpcję o 100 proc., czyli zjadali dwa jabłka. Ten patriotyczny bądź co bądź czyn może podratować gospodarkę kraju. A nam wszystkim doda zdrowia. I przyjemności, bo nasze jabłka są rzeczywiście pyszne.

Nieco gorzej wygląda sytuacja zatoru wieprzowego. Trudno mi sobie wyobrazić, że na obiad miałbym zjeść najpierw pieczeń wieprzową, a na deser schabowego z kostką lub w panierce. Rolników być może by to usatysfakcjonowało, więcej zajęć jednak mieliby też zapewne nasi lekarze. W konsekwencji zaś ubywało by też konsumentów jabłek.

No i co zrobić z tym pasztetem?