Zaginiony świat Jaćwingów
To podobno najstarszy park krajobrazowy w Polsce. Ci, którzy go odwiedzili, oraz przyrodnicy twierdzą też, że jest ze wszystkich najpiękniejszy. Suwalski Park Narodowy należy odwiedzić co najmniej trzykrotnie. Za każdym razem bowiem zaprezentuje się wędrowcom inaczej. Wystarczy tylko przyjechać tu zimą, potem na wiosnę i w końcu jesienią. Za każdym razem zobaczymy te same pagórki i lasy oraz jeziora wyglądające zupełnie inaczej.
Innych też możemy doznać przyjemności. Zimą – narty i to nie tylko biegowe; wiosną – spływy kajakowe, żaglówki i wędkowanie; jesienią – feeria kolorów oszałamiająca każdego miłośnika malarstwa.
Walory Parku najpełniej można docenić, wspiąwszy się na Cisową Górę, z której roztacza się widok na dolinę rzeki o wdzięcznej nazwie Szeszupa oraz na kilkanaście pięknych jezior. Z punktu widokowego w Smolnikach można wyruszyć na wycieczki do rezerwatów głazów. To m.in. Głazowisko Bachanowo, Głazowisko Łopuchowskie czy Głazowisko Rutka. Te pozostałości polodowcowe ozdabiają liczne oczka wodne, tworząc niepowtarzalny krajobraz.
W Parku znajdą dla siebie wiele atrakcji miłośnicy archeologii. Np. wczesnośredniowieczne grodzisko w Szurpiłach, czyli tzw. Górę Zamkową. Na przełomie V i VI wieku zamieszkujący te ziemie Jaćwingowie zbudowali potężną jak na owe czasy warownię. Umocniono ją dodatkowo w XI wieku.
Uważnie przyglądając się pozostałościom, dostrzec można trzy pierścienie wałów obronnych umocnionych głazami. Krzyżacy, którzy wypierali stąd Jaćwingów, pisali ze zgrozą o „potężnym grodzisku Surpyl”. Z dużym trudem i po wielu próbach zdobyli je w 1425 roku.
Po latach i wyginięciu Jaćwingów na tym samym miejscu zbudowali swój zamek obronny Litwini.
Rozpisałem się o tym regionie, bo wkrótce tam właśnie mamy zamiar pojechać. Ciągną nas zarówno krajobrazy, jak i ryby, z których słyną miejscowe jeziora oraz przeczyste rzeki i rzeczki.
Komentarze
Piękne tereny, tajemnicza historia. To będzie wspaniała wyprawa. 🙂
Szeszupa: http://www.youtube.com/watch?v=fvlrH7LPtJE
Dzien dobry,
A ja sobie obiecuje od lat porzadna wyprawe pt ‚Poznaj swoj kraj’.
A o Jacwingach to pierwszy raz przeczytalam mojej ulubionej serii o panu Samochodziku prawie 30 lat temu 🙂 .
Odsas serdecznie dziekuje za zyczenia, swietujac urodzinowy tydzien (!).
Święte słowa Jolly R.! Przed laty pracowałam z panem,który urlopy spędzał na pieszych wędrówkach po kraju ( nocował w schroniskach PTTK). Z lekkim zgorszeniem komentował wyjazdy do demoludów na urlop: własnej ojczyzny nie znają a pchają się za granicę.
Jolly – „Pan Samochodzik i Templariusze”. 😀 Moja babcia zawsze musiała przeczytać pierwsza kolejny tom, który przyniosłam z biblioteki. A potem mama, ja na końcu 🙂
Wczoraj rano Nemo zamieściła zabawne zdjęcie dwóch kotów,które ucztują wspólnie przy jednym lodzie.Przesłałam to zdjęcie mojej koleżance,która ma dwa piękne koty brytyjskie i jest lekko zwariowana na ich punkcie.Dzisiaj otrzymałam odpowiedź,że zdjęcie urocze i że to prawda-koty lubią lody.Przynajmniej jej koty 🙂
Domagają się nawet tych lodów dosyć natarczywie,kiedy są serwowane na deser.
A Suwalszczyzna na pewno warta grzechu,przede mną też nadal do odkrycia.
Dzień dobry. Zapowiada się, że przez trzy kolejne wtorki będę chodziła spać o 9.00 wieczorem, a w środy będę żyła na sałatce pomidorowej i twarożkach, ew. na budyniu z owocami. Do pełni szczęścia brakuje mi niewiele – winda zepsuta (wakacje dzieciaków – tak jest corocznie – bawią się w pogonie i podchody, automatyka tego nie wytrzymuje). Tak więc nastrój mam raczej rewolucyjny, a może nawet kontr… Z moich wiśni odlałam litr soku. Przepyszny, tylko mało. Same wiśnie dosmażę po południu i w pakuję w słoiki. Tym samym zakończę sezon wiśniowy na ten rok.
Suwalszczyzna przepiękna, a Jaćwingowie i Prusowie zginęli jako związki plemienne ale sama ludność nie wyginęła tylko roztopiła się w żywiole polskim i litewskim. Na Litwie szczególnie dużo przetrwało na Żmudzi, a u nas na Mazowszu, północnej Wielkopolsce i na Kujawach. W Wielkopolsce osiedlano ich na pograniczu z Pomorzem (hej, Asia!). Świadczę o tym wykopaliska i nazwiska – np. Karaś; wcale nie od ryby, tylko od półpancerzyka, karasa, kirysa, Nowak – człowiek nowy, Prusiniec itd
We Francji: http://www.rp.pl/artykul/706099,1126051-Francuzi-przeciw-mikrofalowkom-w-restauracjach.html
Danuśka, 😀
To były, rzecz jasna, koty włoskie 😉
Kraina Jaćwingów wiosną
Francuzi nie chcą kuchenki mikrofalowej w restauracji?
Ja jej nie mam nawet w domu.
Ta cała ściema z gotowaniem sous vide służy głównie restauracjom z odpowiednim wyposażeniem technicznym. Potrawy podgotowane próżniowo można przechowywać miesiącami. W miarę zapotrzebowania bierze się taką porcję, wrzuca do „regeneratora”, potem wykłada na talerz, dekoruje efektownie i już jest super danie. Befsztyk czy antrykot trzeba tylko podrasować miotaczem ognia, żeby nie wyglądał nago i nieapetycznie, bo sous vide nie rumieni 😉
Nie znoszę dań podgrzewanych, z wyjątkiem tych, które podgrzewać należy, czasem wielokrotnie. Mięsa pieczone i smażone podgrzewane w mikrofali to klęska obecnej gastronomii przydrożnej, a i w restauracjach z pretensjami dawano mi już podgrzewane pieczywo i schabowego. W domu też nie mam i nie tęsknię. Nemo – chętnie obejrzałam ponownie Twoją wyprawę na płn – wschód i nieco dalej, na mierzeję, co to już nie nasza. I mówiąc szczerze, nasze pretensje zbyt wielu podstaw nie mają. Owszem – niespełna 300 lat w naszych granicach były, ale nasze, polskie? Nie bardzo.
Mnie się marzyła Europa bez granic – różna i różnorodna, ale wspólna. I znowu nic z tego. Jedni się potwornie boją, że ich z ich opłotków wyrzucą, drudzy patrzą kogo by tu wyrzucić, a jeszcze inni na wzór koguci piersi prężą…Czy ta nasza zaściankowo idiotyczna tożsamość w ogóle podlega jakiejś edukacji obywatelskiej?
Olupe,
i pan mial racje!
Asiu,
przyznam sie po cichu, ze ulubione ‚Samochodziki’ maja sie dobrze w mojej bibliotece i (odrzuciwszy dydaktyczny smrodek) sa swietna lektura grypowo-wakacyjna :).
Są też inne punkty widzenia. Na ojczyznę zawsze jest czas, a „demoludy” z roku na rok droższe albo coraz bardziej niebezpieczne 🙄
W dalekie podróże powinno się jeździć, póki się jest sprawnym fizycznie i intelektualnie, ciekawym świata, niebojącym przygód i niewygód, ogólnie biorąc – odważnym.
Pyro-przecież ona już jest,ta Europa bez granic.Wprawdzie jeszcze daleka od ideału,ale ideałów,jak wiadomo na świecie nie ma.
Ja od mikrofalówki się nie odżegnuję.W domu używamy jej do odgrzania już gotowej porcji na talerzu,bo domownicy,a szczególnie Latorośl,jada obiady w różnych i czasem dziwnych porach.Poza tym gotuję w mikrofali ziemniaki w mundurkach (młode circa about 17,a stare 20 minut).
Wedle moich obserwacji ma ona również sens w restauracjach samoobsługowych.
Ostatnio na jakimś lotnisku jedliśmy nawet całkiem smaczne danie zapakowane próżniowo i przygotowane do podgrzania w mikrofali.Urządzenie było do dyspozycji klientów.Jasne,że wolę świeżo ugotowany,domowy obiad,ale różnie to bywa,szczególnie w podróży.
Ciasto czekoladowe, kefirowe i inne szybkie z mikrofali. Podgrzewam mleko zamiast pilnować czy nie wykipiało, rozpuszczam czekoladę itd. oprócz tego o czym piszesz Danuśko. Odczuwam jej brak kiedy się zepsuje.
Jolly – przyznam się, że u mnie jest tak samo 😉 Podobnie jest z Tomkiem Wilmowskim 🙂
Raczej wymordowani Jaćwingowie przez jedynie słuszną religię.Byli wierni swojej.A Wigry to miejsce święte dla ludzi prawych ,honorowych i wiernych.I o tym wiedział nasz papież modlący się się nad brzegami jeziora.Przepraszał za rzęż?
Letnich wspomnień czar: oranżada http://foto.karta.org.pl/fotokarta/Broniarek_067-12.jpg.php
Asiu,
Jeszcze pare tytulow i dojde do wniosku, ze mamy wspolny zbior zakrzywiony w L-przestrzeni 🙂 .
U mnie też Samochodziki, Tomek Wilmowski, Bari, syn Szarej Wilczycy i 2 półki innych młodzieżowek nie tylko mają się dobrze, ale są jeszcze stale czytani; m.in przez babcię i pra. Młodzi twierdzą, że nuda…
„Złoto Gór Czarnych” 🙂
Czytalam, nie mam 🙁 . A Polyanny i Anie?
Jolly – oczywiście 🙂
Donos: Moja wnuczka odmówiła – wszystkich Ań i Emilek, „Pollyanny”. „Małej księżniczki”, Samochodzików, „Roczniaka”, „Siedemnastolatka” i „Zapałki na zakręcie”; a takoż „Skarbu w Srebrnym jeziorze”, Makuszynskiego jak leci, a nawet wszystkich westernów, które są w domu. To co ma mnie łączyć z potomkami?
Pyro – na pewno coś łączy 🙂 Przecież może mieć inne zainteresowania. Moja siostra wolała rysować niż czytać, ale mamy sporo wspólnego 🙂
Asiu, łaczy 1/16 genów i chyba kilka wad. Poza tym, to naprawdę dobry człowiek.
Zmarł Szymon Szurmiej. Wielka szkoda – mnie wydawał się wieczny. Był w kulturze naszej „zawsze”. I kultura żydowska straciła wielkiego animatora. RIP
Nemo , teraz resteuracje we Francji beda musialy poinformowac klientow czy danie zostalo w calosci przygotowane przez ich kucharzy czy tylko podgrzane i doprawione.
Po odpowiedzi Nemo przeczytalam wpis Asi z 1043. Ten sam temat.
Są i u mnie (u Maćka w pokoju) Samochodziki, cztery księgi przygód Koziołka Matołka i wiele innych książek, które czytaliśmy jako dzieci – „Dzieci z Bullerbyn” też!
W te książki zaopatrywała Maćka moja rodzina – było to w czasach, kiedy jeszcze nie wiadomo było, kiedy do Polski przyjedziemy, lata średnio-osiemdziesiąte, a dziecko z wielką ochotą czytało prawie od urodzenia. Biblioteka Maćka stoi nienaruszona, zapowiedział, że to będzie dla jego dzieci, ale zdaje mi się, że skończy się na czytaniu Koziołeczka śmiesznych dziejów… kociej arystokracji (british shorthair) 😉
Moich znajomych córka dostała kiedyś ode mnie „Małego księcia” – wydanie po polsku. Przeczytała jednym tchem i z pretensjami do rodziców – dlaczego wy mi takich książek nie kupujecie?!
http://www.youtube.com/watch?v=DidUEo_nwU4&feature=kp
Pamietacie podroznikow z Francji? Adleine i Marc poplyneli promem Coho z Port Angeles, WA do Victoria, BC.
W tej chwili Coho jest w porcie w PA, aby zabrac kolejna grupe osob do Victorii.
I tak kilka razy dziennie. Przejazd zabiera 1 godzine.
http://webcam.portangeles.org/webcam/pawaterfront.jpg
Nie wiem, jak to będzie z dawnymi lekturami, ale rosną kolejni entuzjaści starych bajek i filmów. Nasz czterolatek/ prawie/ przepada za Bolkiem i Lolkiem oraz Reksiem, a ostatnio bardzo zainteresował się pancernymi i psem, bo wchodzi w okres zainteresowań ” militarystycznych” i policyjnych, to niestety nieuniknione u chłopców. Uznaliśmy jednak, że na wojenne filmy jeszcze stanowczo za wcześnie.
Kuchenki mikrofalowej nie mam, ale przekonałam się, że niekiedy jest bardzo przydatna. Przy okazji przypomniały mi się niedawne rady dotyczące przygotowania kapusty do gołąbków – właśnie w mikrofalówce.
U mnie kuchenka mikrofalowa przyszła wespół w zespół z wywietrznikiem nad kuchnią dużą, że się tak wyrażę.
Przydaje się do szybkiego rozmrożenia, odgrzewania itp.
Do gotowania jako takiego – chyba nie, nigdy nie próbowałam, chociaż mam gdzieś instrukcję (nie przeczytałam).
Pyro, w odroznieniu od wielu ludzi, bardzo Szymona kochalem, ale z tym ucierpiwniwm kultury zydowskiej przez Jego odejscie, to bym nie przesadzal. Kultura od Niego czesto niestety cierpiala, miedzy nami mowiac. Niech Mu ziemia lekka bedzie.
Moja Stara zawdziecza Szymonowi pare ladnych gestow, w tym uratowanie jej od smierci glodowej, gdy komuchy zabraly jej amerykanskie stypendium, a ona byla zbyt dumna aby sie przyzxnac, ze gloduje, ze nie ma co jesc.. I tylko Szymon to zauwazyl. I nie byl to jedyny ladny gest wobec Starej. Wiec Stara mu rozne inne rzeczy daruje.
Skończyłam wiśnie, nie skończyłam wiśni, bo okazało się, że w ostatnim szale sprzątania, moje umyte i czekające słoiki zostały wyrzucone. Pójdę jutro do piwnicy po inne, ale jeżeli się okaże, że moje doskonale wysmażone wiśnie przyswędzą się w dodatkowym podgrzewaniu….Zadowolona nie będę. Urządzę obie wieczór muzyczny posłucham Czajkowskiego albo innego pierwszorzędnego kompozytora drugorzędnej muzyki np papy Strausa albo coś. Muszę wyleźć z dołka.
O właśnie! Też tę radę sobie zanotowałam, względem kapusty na gołąbki!
Póki co, mam jeszcze 8 gołąbków zamrożonych i wtedy właśnie przydaje się mikrofalówa – rozmrozić i podgrzać na gorąco!
Z czytaniem jest tak, że należy dziecku czytać od urodzenia, byle co, gazetę nawet, ale czytać, czytać, czytać, i nieważne, czy dziecko to rozumie. Ważne, że to wchodzi w nawyk, bo od zawsze było. Nadeszła pora komputerów, audiobuków i tak dalej, ale nawyk czytania książki pozostaje. Tak mi się wydaje na podstawie moich własnych doświadczeń i obserwując dzieci (teraz już staruchy!) znajomych.
Rodzice czytali, to i na dzieci przeszło.
Za moich czasów „Znak Zorro” to było to, na co się czekało cały tydzień! Oraz Robin Hood z lasu Sherwood:)
Szymon Szurmiej zapadł mi w pamięć jako aktor, raz go widziałam na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu, ale już nie pamiętam, w jakim przedstawieniu, to były lata 70-te, wtedy często się chodziło/jeździło do teatru.
Dożył pięknego wieku.
Z moich obserwacji wynika podobnie,czytanie przechodzi na dzieci,ale te dzieci nawet w dziecięctwie czytają jednak najczęściej inne lektury niż my,czego doświadczyłam i doświadczam z moją Latoroślą.Owszem,”Dzieci z Bullerbyn” też jej się podobały,ale poza tym żadna „Ania z Zielonego Wzgórza”ani Ślesicka z zapałkami czy „Zapachem rumianku”.Absolutnie NIE!I właściwie ją rozumiem,bo przecież skoro czytała pasjami Harrego Pottera,a potem na Tolkiena i inne temu podobne,to Ania i jej wzgórze w ogóle jej nie rusza.
Alicjo-Osobisty Wędkarz,kiedy już naprawdę nie ma nic innego do roboty,to nadal ogląda „Zorro” i potwierdza znaną tezę,że faceci do końca życia pozostają dziećmi 😉
Ten serial nadają nieustannie na którymś z francuskich kanałów.
Pyro kochana – dlaczego męczy Cię dołek? Nie smuć się, wszystko złe mija.
Alicjo – bardzo się dziwię Twojemu zdziwieniu. Przecież ta druga płeć rozwija się do trzeciego roku życia, a potem już tylko rośnie.
Pyro – zaglądałaś może ostatnio na stronę Firy? Jest nowa zakładka: „rozpoznaj”. http://www.fira1915.pl/pl/
To ten link:
http://www.fira1915.pl/home/rozpoznaj/rozpoznaj-1/
Krysiade,
nie dziw się zdziwieniu, posłuchaj:
https://www.youtube.com/watch?v=kKGil4xtMPo&feature=kp
Kto nie lubi słuchać, może poczytać 😉
Tekst wklejam, więc pewnie będą, jakieś znaki zapytania, albo jakieś inne łotrowskie dziwadła.
(Chórek jest wschodnio-niemiecki, bo Maryla nagrywała tę płytę w ówczesnym NRD). Tekst Jonasza Kofty. Znakomity, uważam.
Kiedy się dziwić przestanę
Gdy w mym sercu wygaśnie czerwień
Swe ostatnie, niemądre pytanie
Nie zadane, w połowie przerwę
Będę znała na wszystko odpowiedź
Ubożuchna rozsądkiem maleńkim
Czasem tylko popłaczę sobie
Łzami tkliwej, głupiej piosenki
By za chwilę wszystko, wszystko zapomnieć
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie, będzie po mnie
Będzie po mnie, będzie po mnie
Będzie po mnie, po mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Zgubię śpiewy podziemnych strumieni
Umrze we mnie co nienazwane
Co mi oczy jak róże płomieni
Dni jednakim rytmem pobiegną
Znieczulone, rozsądne, żałosne
Tylko życia straszliwe piękno
Mnie ominie nieśmiałą wiosną
Za daleko jej będzie do mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie, będzie po mnie
Będzie po mnie, będzie po mnie
Będzie po mnie, po mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Lżej mi będzie i łatwiej bez tego
Ścichną szczęścia i bóle wyśmiane
Bo nie spytam już nigdy – dlaczego?
Błogi spokój wyrówna mi tętno
Gdy się życia nauczę na pamięć
Wiosny czułej bolesne piękno
Pożyczoną poezją zakłamię
I nic we mnie, we mnie, nic koło mnie, koło mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie, będzie po mnie
Elap – zobacz jak przed wojną reklamowano Twój zakątek. Przewodnik z lat trzydziestych: http://www.polona.pl/item/1582080/0/ 🙂
Jest dla mnie nadzieja – jeszcze stale dziwię się światu i sobie się dziwię. Jasne, że każde pokolenie ma własne lektury, ale z reguły jest kilka takich, które łączyły pokolenia. W końcu ja też czytam Tolkiena, L. Lancey, Webera i innych. Danuśka ładnie napisała o innych zainteresowaniach. I ma rację. Rzecz w tym, że każde zainteresowanie może owocować ciekawą pracą, spełnieniem, a choćby własnym rozwojem. Jeżeli się w tym kierunku cokolwiek robi. Jak się wybrało rodzinę, dzieci, męża i pucowanie kuchni, to można być osobą bardzo szczęśliwą i spełnioną. Pod warunkiem, że to wystarcza i nie czeka się na dodatkowy grant od życia.
Dokąd jechać na wczasy? Informacje dot. przejazdu furmanką, zniżek kolejowych, wyżywienia: śniadanie – pół litra mleka, kawy lub herbaty, dowolna ilość chleba z masłem; II śniadanie lub podwieczorek – chleb z masłem i serem lub wędlina; obiad – zupa, mięso (z wyjątkiem piątku), ziemniaki, jarzyny, chleb, herbata; kolacja – gorąca potrawa mięsna lub jarska, chleb, herbata lub kwaśne mleko. Opisy wczasowisk prezentuje Liga Popierania Turystyki 🙂
http://www.polona.pl/item/1582237/0/
„Pobyty wypoczynkowe”.
przykładowy Pensjonat Jasny Dworek w Kazimierzu: leży na wzgórzu wśród 7-morgowego sadu w najpiękniejszej części Kazimierza, jest dobrze urządzony z elektrycznym oświetleniem. Do dyspozycji ping-pong, łódka i kajak na Wiśle. Wyżywienie bardzo dobre – składa się z czterech posiłków dziennie – dużo owoców! (Ten sad do czegoś zobowiązuje 🙂 ).
Worochta – pensjonaty „Danusia” 🙂 i „Marysia”
„Danusia” – dobrze urządzony, doskonałe wyżywienie.
http://www.polona.pl/item/1582526/0/
Wisłą do morza: statki salonowe „Goniec”, „Halka”, „Francja”, „Bałtyk”, „Belgia” i „Carmen”. Można zabrać psa – koszt wynosi pół biletu kl. III.
Kabiny sypialne, dwa piękne pokłady spacerowe, sala restauracyjna.
„Żegluga Wisłą posiada jedyny w swym rodzaju urok”: http://www.polona.pl/item/1581573/0/
Trochę egzotyki: „Polskim statkiem do Ameryki Południowej”: http://www.polona.pl/item/1802548/0/
Wycieczka wiosenna okrętem „Kościuszko”: http://www.polona.pl/item/3776702/0/
„Pracujesz na lądzie – odpoczywaj na morzu”. 🙂
„Zwiedzajcie ZSRR – rok 1936” Wycieczki tematyczne: dla nauczycieli, lekarzy, przemysłowe i zwykłe wycieczki objazdowe.
Przykładowe atrakcje dla osób interesujących się rolnictwem: „Rostów nad Donem – zwiedzanie fabryki maszyn rolniczych, wycieczka do okolicznych kołchozów lub sowchozów.” „Odessa – zwiedzanie uzdrowiska im. Lermontowa oraz ukraińskiego kołchozu lub sowchozu”.
http://www.polona.pl/item/1874106/0/
Alicjo – dziwuję się tylko oczywistością.
Asiu – gdzie zapisy na te rejsy?
Krysiu – u mnie 😉
Rejsy Wisłą – specjalna zniżka, wycieczki do ZSRR – dopłata (specjalne ubezpieczenie, atrakcje i wehikuł czasu 🙂 – )
Zostało mnóstwo opisów letniskowego wypoczynku w II RP. Od skromnych chałup wiejskich do luksusowych pensjonatów. Nawet skromne, nauczycielskie i urzędnicze rodziny starały się dzieci wywozić latem z miasta. W mieście zostawały rzesze „słomianych wdowców”, dojeżdżających do rodzin w sobotę. Ale i dla dzieci niezamożnych rodzin organizowany był wypoczynek. Na kolonii organizacji opiekuńczej „Stella”, kierownikowi Kolonii (1936r) Henrykowi K. wpadła w oko pięknie śpiewająca panienka, która pomagała w kuchni – Janeczka K. Ślub wzięli w październiku 1937r, a w końcu grudnia 38 urodziła im się córka.
Jedyne, o co nie zdążyłam zapytać Rodziców, to o udział w pracach kolonijnych Janeczki – skąd ona na kolonii organizacji wspieranej, albo nawet wygenerowanej przez PPS?
Pyro – wakacyjna miłość 🙂
Asiu – endecka, poznańska rodzina + działacz PPS-u Ponoć awantury na 24 fajerki, a starszy brat obił pyszczek Janeczki jeszcze dzień przed ślubem cywilnym. W 4 dni później, przed kościelnym już się nie awanturował.
Mialam kuchenke mikrofalowa w moim poprzednim zameznym zyciu, ale uzywalam jej tylko zimna do grzania wina (Glühwein) kiedym zmarzla.
To najwyzszy czas ze Francuzi zaczeli sie wstydzic serwowania nam .za drogie pieniadze odgrzewanego jedzenia. My nazywamy to cos „turistenfrass”. ( Frass – zarcie. )
mialo byc „zima a nie zimna”