Łakomczuch w opustoszałym Rzymie
Już po oblężeniu stolicy Italii. Szarańcza odleciała do swoich krajów. Będzie trochę luźniej, ale na pewno nie całkiem pusto. Można będzie jednak wybierać, gdzie warto zjeść południowy posiłek, a gdzie obiad, czyli kolację.
Pyszna bryła pecorino
Fot. P. Adamczewski
Il Buco, via di Sant’Ignazio 8, tel. 679 32 98
Otwarta w 1895 r. restauracja zachowująca swojską atmosferę i toskańskie dania. Wspaniałe pasztety z wątróbek i zupa jarzynowa, czyli ribollita. Podają rzadkie słodkie wino santo.
Nino, via Borgognona 11, tel. 679 56 76
Lokal w pobliżu Piazza di Spagna. Założona w 1934 r. Królują tu potrawy toskańskie, w tym rewelacyjna fiorentina. Cudowne desery.
Dal Pompiere, via S.M. del Calderari 38, tel. 686 83 77
Na 1. piętrze XVI-wiecznego Palazzo Cenci, w samym sercu dzielnicy żydowskiej, podaje się klasyczne dania włoskie. Wśród nich rewelacyjne faszerowane kwiaty cukinii i jagnięcina.
La Cornucopia, Piazza in Piscinula 18, tel. 580 03 80
Na Zatybrzu mieści się najlepsza w Rzymie restauracja rybna. Moron, czyli spigola, gotowany na parze. Są wspaniałe dorady i owoce morza.
Gli Angeletti przy via Serpenti
Mieści się obok hotelu Anfiteatro Flavio na maleńkim placyku. Kucharz Wiktor ze Lwowa. Bardzo tanio, bardzo warto, tuż obok Coloseum i… sklepu Prodotti Calabrese.
Alla Lupa (dawniej Gemma alla Lupa) via Marghera
W pobliżu Stazzione Termini. Klasyczne rzymskie dania, w tym coda alla vaccinaria, czyli ogon wołowy w sosie pomidorowym. Aby zjeść to cudo bez katastrofy wymagającej oddania całego ubrania do pralni, a klienta pod prysznic – kelner owija gościa wielkim obrusem, stawia przed nim butelkę frascati i patrzy z radością, jak smakosz pałaszuje chrząstki, resztki mięsa znajdującego się na kostkach ogona, a sos wymazuje świeżym, gorącym chlebem.
Checchino dal 1887, via di Monte Testaccio 30, tel. 574 63 18
Na koniec to, co ma Rzym najlepszego (oczywiście zdaniem moich kubeczków smakowych) – moja ukochana rzymska restauracja, ze wspaniałą piwniczką win (także do zwiedzania). Lokal czynny od stu lat. Specjalizuje się w podrobach, flakach i ogonach kupowanych co kilka godzin w rzeźni znajdującej się vis-a-vis. Przy klasztornych stołach, pod sklepieniami powodującymi w gorące lato chłodną atmosferę, można zjeść ogon wołowy w pomidorach, wspaniałe trippa a la romana, czyli flaki po rzymsku i inne podroby.
Wszędzie tam byłem i jadłem oraz piłem. Polecam więc z czystym sumieniem. Smacznego Rzymu!
Komentarze
Czy Rzym kiedykolwiek jest/ może być opustoszały? 😮 — Obawiam się, że wątpię. Byłam w listopadzie i w marcu, wiele razy letnią porą – zawsze tłumy.
Za kilka tygodni minie 30 latek od momentu, gdy dzieciak mocno nieletni zawitał do Wiecznego Miasta po raz pierwszy. Pamięta, że pierwszą „prawdziwą” autostradę zobaczył w okolicach Brna, granicę do wolnego świata przekraczał w Mikulov (ach, czarnobiała foteczka z zamku!)
Potem było zawsze podobnie – Morawy służyły jako tranzyt, choć rosła wiedza o ich bogatej atrakcyjności, perełkach licznych elitarnych ale i spektakularnych. W tym kulinarnych.
Może kiedyś, może kiedyś…
Początek nadrabiania zaległości miał miejsce kilka dni temu. Majówka trwała tylko cztery (intensywne!!!) dzionki, objęła w zasadzie Morawy północne i centralnawe (więc tym razem nie region znanych winnic – choć jakieś-tam winko z Mikulow – Svaty Urban – zakupiono w Brnie… skoro mityczne nadmikulowskie góreczki było widać zarówno z katedralnego, jak i z zamkowego wzgórza… 🙂 )…
…Pogoda dopisywała, jedyna pompa zastała nas trzeciego maja przy wyjeździe do Brna (z Ołomuńca, gdzie bazowaliśmy) i przeszła szybko. Zaś na (lekki, suchy) chłód są przecież sposoby 😀
Zainteresowanych zapraszam serdecznie – dzień pierwszy!
(Kultowy pagór Beskidu Śląsko-Morawskiego, Radhošt’; wołoski Rožňov; Svatý Kopeček – sanktuarium na górce tuż nad Ołomuńcem; sam Olomouc w pierwszej, zmierzchowej odsłonie. Dużo fotek, lecz z kolejnych dni będzie znacznie mniej 😉 )
Gospodarz w Rzymie, A’Cappella na Morawach, a ja zapraszamdo Azji Środkowej na pieczenie chleba
http://studioopinii.pl/tomasz-kaminski-afganistan-nan-chleb-powszedni/
Dzień drugi!
(Zamek Bouzov (krzyżacki do 1939) i Morawski Kras z Jaskinią Punkevny i Przepaścią Macocha — baaardzo malutko ujęć 😉 – też z powodu zakazu focenia w kluczowych rejonach obu atrakcji – podałam odnośniki do komfortowych obrazków 😀 )
Pyro,
takie* chlebki piekłam raz (pomagałam) i jadłam wiele razy w… Londku 🙂
______
*ok, ostrożniej – podobne 🙂
W koncu doszedlem do zrodla rozwazan 👿 na temat sensownosci czytania polskiej literatury wsrod bachorow 👿
Zastanawiam sie, dlaczego Kot Mordechai 👿 nie proponuje zamiast trylogii sienkiewicza np. leona urisa – exodus 🙄
Lata temu czytalem: ocalali po przejsciach II ws zydzi udaja sie w podroz droga morska do palestyny. Prawdziwa historia, a zatem mozna smialo mowic o literaturze faktu. Ale ci wspaniali brytyjczycy, ktorych Kot Mordechai 👿 nie moze sie nachwalic, wladajacy w owym czasie tamtejszym terenem – co robia? 😮
Otoz odmawiaja statkowi przybylemu z cypru mozliwosci dobicia do kei. Na pokladach statku setki wyglodnialych pasazerow, i co czynia brytyjczycy? 😮
Wysylaja ludzi na statku pod eskorta – gdzie? 😮
=> ponownie do niemiec! ( byl to rok 1947 )
Dobrze pamietam, kiedy czytalelm toto, lzy ciekly mi strumieniem. Podobala mi sie ta, i odwazna, i bezwzgledna wola ucieczki. Moze dlatego, bo uwazam, ze ludz ma prawo mieszkac tam gdzie chce, a nie tam gdzie powinien.
Film pomimo grajacego w nim paula newmana, nie wywarl juz na mnie tak mocnych wrazen, aczkolwiek sciezka dzwiekowa byla wspaniala i zdaje sie, ze docenili to rowniez i fachowcy.
A do rzymu tez sie nie wybieram.
O, to byloby tyle na tyle.
Czy ktos z Panstwa pamieta pania Lole w interpretacji rewelacyjnego Boguslawa Maja? To tak jeszcze a propos tegorocznych matur z jezyka polskiego.
http://www.youtube.com/watch?v=fhepn_Ozdb4
Mario – dziękuję. Po raz kolejny popłakałam, się ze śmiechu. Też kochałam się „łokropnie” w panu Maju.
Mario – Owszem, pamiętam nawet gdy Bogusław (nie książę, ale Maj) maturzystom „Potop” czytał. Lektury szkolne powinny być zhiphopowane i po kłopocie.
Wspaniała informacja dla emerytów i osób ciężarnych – cielęcina w Marks&Spencer kosztuje zaledwie 250 złotych za cały kilogram.
Szarańcza to taki pasikonik (informacja dla przyszłorocznych maturzystów), w „Potopie” Szwedzi.
Szarańcza w Rzymie? Szkoda , że nie widzieliście Paryża w ostatni długi weekend. To dopiero był horror! Nigdy takich tłumów nie widziałem. Kolejki do wszystkiego po kilkaset metrów. Paryżanie nie wyjechali bo wszędzie lało i było zimno. W związku z deszczem i zimnem Lazurowe Wybrzeże było zupełnie puste, a liczono na udane rozpoczęcie sezonu. . Dopiero w piątek wyszło słońce i zaczęło robić się ciepło, w poniedziałek było już upalnie.
Kolejny rok gdzie kasztany kwitną w tym samym czasie co w Polsce. Bzy również .
Ale jak to mówią wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Pomachanko od
Jutro też święto.
Boguslaw znany jest raczej jako Bronislaw.
Tak, ale dla tegorocznych maturzystów to i tak Bolesław.
Mario, dziękuję za panią Lolę, wyszło mi, że mój polonista byłby ze mnie zadowolony, piękne!
Dawno temu, gdy Rzym był jeszcze czarno-biały. Nigdy tego nie zapomnę.
Che figata!
Jak azalie na Hiszpańskich Schodach – kolorowy
a ja od Bronislawa Maja nawet wpis w indeksie mam – zaliczenie za dwa semestry seminarium 🙂
Placku, Tobie też dzięki wielkie, zapomniałem już, ile radości może dać pan Maj i jego wyrwana z kontekstu interpretacja, okraszona „żywym śledziem w pysku” 😀
Oczywiscie Bronislaw a nie Boguslaw, nie wiem co mi przyszlo do glowy. Przepraszam Kota i innych.
Pyro, ja dalej sie kocham w panu Maju. Studiowalismy w tym samym czasie, na tym samym uniwersytecie, ale na innych (niestey) wydzialach.
Duże M.
Po pierwsze: nie porównuję Sienkiewicza z Szekspirem, tylko opisuję pewne zjawisko i reakcję na nie wielkiego artysty, a i pedagoga.
Po drugie: jeśli kryterium dla Ciebie jest „coraz gorzej znają”, to – idąc tym tropem – unieważnijmy również tego starego pierdołę spod lipy, Kochanowskiego, tego archaicznego opoja Reja, marudę Mickiewicza, glancusia Słowackiego, nudziarza Norwida. Ich też ostatnio młodzież mało zna. I jeszcze paru innych nie ma dzisiaj wzięcia wśród młodzieży.
Po trzecie: Sienkiewicz Nobla dostał za całokształt, a więc również za Trylogię.
Po czwarte: Sienkiewicz, podobnie jak inni, wymienieni i niewymienieni tutaj pisarze, BYŁ ważny dla historii literatury polskiej i jej rozwoju. Był też fenomenem jako pisarz, który w swoim czasie trafiał do milionów. I wywierał na nich wpływ. Dlaczego? Bo umiał pisać. Z dzisiejszego punktu widzenia kompletnie nie jest political correct, ale to nie powód, żeby go unieważniać.
Jak to swego czasu określił profesor Karol Stromenger: czy należy spalić Luwr?
Jest to pomysł: zamienić Leonarda na Mleczkę. Rafaela na współczesne graffitti. Powieść na komiks. Będzie łatwiej i przyjemniej. Młodzież będzie zadowolona.
Hehe.
http://wyborcza.pl/1,135334,15913569,Andrzejrysuje_pl_dla_Wyborcza_pl___07_05_2014.html
Rzym Woody Allena 😀
http://www.youtube.com/watch?v=xj67N8bcQhs
A wracając do jeszcze do wczorajszego tematu oglądania filmów w kinie.
Lubię chodzić do kina,co nie przeszkadza mi oglądać czasami filmy z komputera.
W Warszawie wybór filmów i sal kinowych jest ogromny.Można sobie wybrać sympatyczne, kameralne kino,gdzie głośniki nikogo nie ogłuszają.Moim ostatnim odkryciem jest http://www.kinokc.pl -ciekawy repertuar,ciekawe miejsce 😉 i żadnego popcornu nie sprzedają 🙂
Cola,popcorn i tacos to jedynie specjalność multipleksów.
Mój komentarz czeka na moderację 🙁 Nie wiem,dlaczego.Trudno niech czeka…
Informuję kulinarnie PT Towarzystwo, że wczoraj nazbierałam pierwsze w tym roku maślaki, zdrowe, jędrne, dorodne, z tej szlachetnej odmiany z brązową skórką – około kilograma. Okolice Białej Wody. Zostały uduszone.
O i znowu przypomina się zdanie Salingera o tym, że należy obawiać się kobiety, która ma w oku „jednoosobowy tłum kobiet”. Ja się boję jak diabli. Ten cały monolog Pani Loli może być taki śmieszny wyłącznie dla ludzi, którzy kojarzą Wergilego, Sienkiewicza i Reymonta, słyszeli coś o Przybosiu i może nawet czytali coś Leśmiana. Reszta może pochichocze dla towarzystwa?
Duże M. pewnie, że przy jakimś wysiłku nauczyłabym się podstaw informatyki. I gdybym nadal pracowała, ukończenie takiego kursu uznałabym za konieczne. Teraz nie jest to dla mnie niezbędne – wykorzystuję komputer wyłącznie jako maszynę do pisania, moduł łączności i aparat odtwarzający muzykę, film, obraz. Kiedy coś pokićkam, nacisnę nie to, co trzeba, podnoszę alarm i wzywam pomocy. Pomoc dostają (i bardzo dziękuję). Kiedy zdarza się awaria, to nie ma zmiłuj – fachman potrzebny i mnie i tym po kursach.
Danusko, dziekuje za adres kina o nazwie lekko prowokacyjnej 🙂 Zanotowalam tez wczorajszego „Konesera”, ktorego gdzies poszukam. Lubie ogladac filmy w kinie,przezywam je intensywniej.
Zgadzam sie z Nisia (13:57), nic dodac nic ujac.
Placku, Rzym i Dean Martin, co za przyjemnosc 🙂
To jeszcze niech p.Maj opowie o swojej bibliotece…
https://www.youtube.com/watch?v=w62Cv1zFQ_A
Bajaderko,
publicznie przyznajesz się do morderstwa? 😯
Pamiętaj, że ten blog czyta wiele ludzi! Dusiłaś pojedynczo, czy wespół w zespół?
Ciepło i słonecznie. Zrobię zupę z dyni, bo jeszcze się ostał jeden pojemnik mrożonej pulpy. Na drugie jeszcze nie wiem co, może pierwsi kurczacze, a może rybę? Przejdę się Za Róg i zobaczę, co tam dają.
Pyro, no właśnie. Szkoła powinna uczyć kojarzenia, myślenia, osadzać utwory w kulturze i historii, uczyć tego, że wszystko wyrasta z czegoś wzceśniejszego. A nie dawać na maturze jakiś fragment średniego dzieła z poleceniem opisania „żołnierskich emocji”. To nie chodzi nawet o ten Potop, a o wyrywanie z kontekstu nieistotnych spraw. Niechby był i Sienkiewicz, ale jako fragment continuum, (np. jego rola w kulturze) jako jakieś ogniwo łańcuszka, a nie „żołnierskie emocje”.
Znów odwołam się do Brodskiego: w nim jest cały antyk. I dlatego „postulowałam” tutaj jego w lekturach szkolnych, bo czytając, uczniowie musieliby zostać nauczeni o Marku Aureliuszu, o „Grekach i Waregach” itd. Albo Herbert. A tak mamy żołnierskie emocje. W efekcie takiego uczenia, to jak pisał poeta, którego też widziałabym „na maturze”, dzieciaki „widzą wszystko oddzielnie”.
O, to też byłby dobry temat: motyw mieszczaństwa w literaturze na przestrzeni wieków. Obrona i krytyka.
A mamy żołnierskie emocje w Potopie. Po co?
Bejotko – z przykładami trzeba też ostrożnie. W jednym z najlepszych poznańskich liceów, dwa lata temu maturzyści zbuntowali się przeciwko Herbertowi dokumentnie (a dodam, że Różewicza czytali chętnie). Bunt uzasadniali oceną „bełkot nadętego balona”. I co pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz. Prawdą jest, że rozmaite wzniosłości ludzie chętnie przyjmują w okresach „dziania się” i przestają one mieć szeroki odbiór społeczny w okresach spokojnego zastoju. Co oczywiście nie znaczy, że Herberta trzeba wycofać z programu. Kiedyś tam niektórzy z nich sięgną i po Herberta. Na szczęście sądy literackie nie są obligatoryjne.
Pyro, także mam ambiwalentne uczucia co do Herberta, ale to nie chodzi o lubienie kogoś lub nie, a o to, by na przykładzie twórcy móc sprawdzić, jak uczeń porusza się po historii i teorii kultury, czy kojarzy prądy estetyczne, na ile swobodnie czuje się w rozpoznawaniu konwencji literackich, wreszcie jak potrafi swą wiedzę wyartykułować. Herbert daje tutaj duże możliwości, zresztą Różewicz też. Sienkiewicz znacznie mniejsze.
Ale może zbyt ambitną chciałabym maturę, w końcu to nie olimpiada, a przeciętny uczeń może wystarczy, że opisze „żołnierskie emocje” w prostych, żołnierskich słowach 😉
Nie wiem dlaczego akurat Nisia i Pyra się na mnie rzuciły. Rozumiem, że na kogoś trzeba a na Kota nie wypada.
Opowiedziałam historyjkę, której byłam świadkiem i mnie rozśmieszyła, bo dzieci naprawdę się starały, a potem sobie przypomniałam, że ja i moi koledzy też w ich wieku niewiele z tego rozumieliśmy. Może nie jest to dostosowane do wieku, Pan Tadeusz później, Potop znacznie wcześniej?
Nisiu, rozumiem po prostu, że nie zmusimy na siłę rzeszy ludzi do czytania czegoś, czego czytać nie chcą jak widzimy. I ty powinnaś wiedzieć to najlepiej. W swoim czasie trafiał, a teraz nie trafia, czyli nie oparł się próbie czasu i nie jego to wina. Rozczaruje może Pyrę, ale nie ma kodu kulturowego mówiących Sienkiewiczem u ludzi urodzonych w latach od 70 -tych XX wieku, bo oni tego nie czytają i kropka.
Pyro, napisałaś gdyby było mi to potrzebne – odwróć tą myśl w druga stronę – im to nie jest potrzebne kompletnie do niczego jak widać. Tak jak Kot uważam, że jest dużo lepszej literatury, która zachęciłaby do czytania. A tak w kółko Trylogia, Lalka, Kochanowski, kiedyś Medaliony i od nowa. Jakby nic nowego nie napisano 😯 . Zdawałam maturę jakiś czas temu, a nic się zupełnie nie zmieniło w tematach, choć wokoło zmieniło się wszystko.Ja jednak od maturzysty wymagałabym jednak ambitniejszych lektur niż Trylogia.
Danuśko ja nie trafiłam od jakiegoś czasu na kino z umiarkowanym nagłośnieniem i z niejakim żalem odpuściłam kino na rzecz domowego oglądania – nie na komputerze.
Duże M, z ciekawości: dlaczego na Kota nie wypada „się rzucać”? Tzn. uważam, że na nikogo nie wypada, a nie tylko na Kota.
Co do Kochanowskiego itp, uważam, że po prostu powinna być sprawdzana całościowa znajomość historii literatury, orientacja, co z czego wyrasta i z jakiego powodu. W tym Kochanowski i wszyscy, którzy tworzyli tę historię – ale sprawdzane nie wyrywkowo, jak Potop, lecz całościowo, jako pewien ciąg. Pewnie, że o Sienkiewiczu należy wspomnieć, bo był ważny w percepcji ludzi w pewnym historycznym okresie – ale niekoniecznie, że „wielkim poetą był”. Może raczej jako o zjawisku literacko-socjologicznym, swego czasu fenomenie w polskiej swiadomości. Przebrzmiałym teraz. To miałoby większy sens.
Władzom UJ na pewno nie można zarzucić braku kodów kulturowych, tylko co z tego? http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1579239,1,absolwenci-uj-z-polityki-pisza-w-sprawie-nieprzyznania-doktoratu-honorowego-szefowi-ke.read
Oczywiście Bjk, właśnie o to chodzi 🙂
Na marginesie, ktoś na profilu FB Polityki zaproponował modyfikację tematu – opisz emocje osoby wbijanej na pal.
Duże M – Chodzi jednak o to, że napisałaś, że na Kota nie wypada napadać 🙂
(Rzucam się na broczącą krwią Dużą M tylko po to, by udowodnić, że jednak potrafię czytać, a wszelkie apele o ugodowość są mi już obce)
Chodzi o to, że dyskusja dotyczy egzaminu z języka polskiego, a zwłaszcza jego części dotyczącej umiejętności sklecenia paru słów na wyznaczony temat, po polsku. Nie jest to egzamin z historii.
Chodzi o to, że mam Alinę na oku. Ona się nigdy nie kłóci, pewnie myśli, że jest od nas lepsza.
No to co z tym Luwrem? Palimy czy nie?
Nim zapomnę – od czasu do czasu Kot Mordechaj napada na mnie, a ja wtedy pyskuje, aż mi się w głowie kręci. To samo z Nisią. Dlaczego nie, pytam? 🙂
Rozśmieszyła mnie Bejotka „żołnierskimi emocjami w prostych, żołnierskich słowach” A to dlatego, że kilkanaście lat pracowałam tuż obok wojskowego intelektualisty (tak, tak – laudację po obronie doktoratu wygłaszał po łacinie); otóż płk dr Andrzej G. kiedy słyszał mówcę, który publicznie się zarzekał, że on to powie „prosto i po żołniersku” kpmentował pod nosem „czyli krótko, głupio i serdecznie”. A nawiasem mówiąc prywatnie był kumplem M.F. R.
….pyskujĘ.
Na litość boską – Herbert, Różewicz, Mrożek, Gombrowicz – czy tak trudno sprawdzić czyje wypociny znajdują się na liście lektur?
Moim zdaniem one wszystkie powinny być zastąpione dziełami Państwa Adamczewskich i Moniki Szw.. Ich przynajmniej ktoś czyta. Wiktora Hugo wprost za to nienawidzono.
No pewnie, że się podlizuję, bo to jednak jest ważniejsze od niejednego doktoratu. Mnie proszę nie dziękować, mym nauczycielom tak 🙂
Na nikogo się nie rzucam. Przestawiłam swoje zdanie w temacie. Czy to jest rzucanie się?
Nadal idąc tropem myśli Dużego M (…A tak w kółko Trylogia, Lalka, Kochanowski, kiedyś Medaliony i od nowa. Jakby nic nowego nie napisano) – po cholerę uczymy dzieci o Mieszku I i innych starych prykach? Jakieś bezsensowne wojny, bitwy, jacyś Kołłątaje. Jakby nic nowego od ich czasów się nie wydarzyło.
Tak jak nowa historia wynika ze starej historii, tak nowa literatura wynika ze starej. Bo skąd będziemy wiedzieć, z czego drwił Gombrowicz?
Alinko, merci!
😆
No, chyba że spełniony zostanie postulat Placka sprzed chwili – wtedy wycofam się z poglądów. Oczywiście pod warunkiem, że moje książki będą miały nakłady podręcznikowe. Będę wtedy tarzać się we złocie jak jaka tłusta sahiba na urlopie.
🙄
Alino-coś czuję,że jak następnym razem będziesz w Warszawie to pójdziemy razem do kina 🙂
Gdyby w tym samym czasie bawiła w stolicy Alicja to oczywiście też ją zabierzemy.Oczywiście do kina bez popcornu 😉
Dziewczyny zawsze chętnie dołączą,potem pójdziemy na drobne co nieco.Ja już to widzę oczami wyobraźni….
dla Jolinka i dla kuzynki Magdy obowiązkowo białe,a dla Alicji czerwone wino.To co,kiedy….?
Mario-wielkie dzięki za Panią Lolę.Po powrocie do domu posłuchałam śmiejąc się,jak norka 😀
Bajaderko-te majowe maślaki trzeba było z majowymi szparagami podawać 🙂
Albo z młodą kapustą?Ja właśnie kupiłam,na jutro surówka z tejże.
A skądże smutek wielki wykładowczyni tego okropnego języka?
Teraz to już zupełnie nie wiadomo,czy Bajaderce zazdrościć bardziej Petersburga,czy maślaków?
Drodzy Maturzyści – skosztujcie parę dzwonek wiersza o mnie pióra Marii Konopnickiej;
Lecz nagle Tymon rozdarł tłum,
Cisnący się dokoła,
I śmiało podszedł pod sam słup,
I śmiało podniósł czoła.
Na smagłej twarzy gniewu żar
Z bladością walkę toczy,
Wysoko bije młoda pierś,
Goreją wzgardą oczy.
„Spartanie! – woła – odkąd to
Apollo zdał swe moce
W efora ręce, co go lży
I lirę mu druzgoce?
Odkąd to boski Zeusa ptak
Schwytany ma być w sidła,
Kiedy w błękitów wolnych szlak
Podnosi wolne skrzydła?
Odkąd to pieśń, ten złoty zdrój,
Ma w biegu być cofnięta,
Przeto iż efor powie: Stój!
I wolnej – włoży pęta?
Odkąd to – pytam Skias tu
Z purpury jest odarta?
Czy już wolnego nie ma tchu
W swych piersiach nasza Sparta?”
Cały wiersz jest zbyt długi nawet dla współczesnych profesorów zwyczajnych, ale doskonale pasuje do naszego kochanego Blogu. Początek jest jak kawior w truflach wytarzany.
„Cytara Tymona
Na rynku w Skias ciżba wre,
Zajadle lud się tłoczy;
Na smagłe lica bucha gniew,
Jak żagwie płoną oczy.
Rąk wyciągniętych cały las
Drga urąganiem wściekłym,
A krzyki, klątwy, wzgardy śmiech
Powietrzem lecą spiekłym.
Jak w górach wicher drzewa gnie,
Tak ludzkie gną się szyje;
Jak burza, tak ta ciżba głów
Przewala, pcha się, wyje…”
I tak dalej…
Nie napada się na Kota ani nikogo innego Placku masz rację. Nie przypuszczałam, że wizja dwojga bezradnych piętnastolatków w obliczu gryki i dzięcieliny wywoła aż takie emocje. Do uwagi Cichala o guglu – hasło dzięcielina rozwija się w „co to jest dzięcielina pała” , czyli jest to powszechny problem uczniowski 🙂
Na Rzym chyba nie ma szans w tym roku niestety, muszę więc liczyć, że Gospodarz zostanie entuzjastą „foodstagrammingu” i obejrzymy mnóstwo zdjęć z wymienionych restauracji 🙂 🙂
Danuśko, niczego nie zazdrościć. Każdy z nas ma swoje radości i smutki.
A na grzyby warto się wybrać, zaraz będzie pierwszy rzut prawdziwków, w zeszłym roku zbierałam już w maju, był urodzajny rok.
Ze świeżymi grzybami można zrobić i cielęcinę, by być w dzisiejszym temacie. Potrawka cielęca z leśnymi grzybami nie jest zła.
PS. Nie uważam cielęciny za trudne mięso.
DużeM. nie tylko uczniowie mają problem. Poeta wszak opisał jak to został „Ofiarą świerzopa”.
Ojej, przepraszam, powinnam napisać: we wczorajszym temacie.
Są tacy, co to podobno czasu nie liczą, może i na mnie dzisiaj trafiło.
Uprzejmie zawiadamiam, że żadne emocje mną nie targają. Wiłącznie umysł przemawia. A jakoś przecież te poglądy sformułować trzeba.
Ciśnienie 145/90.
Puls 75.
Eee tam. Pierwsza odpowiedź Gugla na dzięcielinę jest całkiem konkretna: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzi%C4%99cielina
Świerzop też jest.
http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awierzop
Nisiu – a jak już się będziesz w tym złocie tarzała, jako sahiba czy inna Rotszyldówna, to rzuć przygarść złotego pyłu w stronę Placka (w moją możesz też). Plackowi się należy za różowe okulary i ogólną życzliwość. a mnie na tzw „suchy ryj”, czyli przy okazji.
Nie należy mylić faktów (historia) z obrazowaniem, rzeczywistością przedstawioną (literatura/generalnie sztuka). Te pierwsze nie mogą podlegać zmianom, drugie mogą i powinny im polegać. Powody są tak oczywiste, że nie będę tu nikogo zanudzała ich przytaczaniem.
Pytanie o palenie Luwru jest pytaniem czysto demagogicznym. Palenia Luwru byłoby wandalizmem, ale kopiowanie go przez współczesnych architektów oznaczałoby wtórność i przyjęto by je raczej z niesmakiem.
Jeżeli mówimy o sztuce, w tym o literaturze, w aspekcie edukacyjnym, to należy pamiętać, że najważniejszym zadaniem edukacyjnym sztuki jest pomoc w tak zwanym porządkowaniu emocji, zarzadzaniu emocjami. Dlatego, zgodnie z zasadami dydaktyki, musi istnieć płaszczyzna wspólna pomiędzy formą i treścią sztuki a życiem jej odbiorców. W przypadku Sienkiewicza i innych lektur z młodości większości tu piszących, takiej wspólnoty nie ma.
Dlatego niezależnie od tego, ile argumentów padnie na rzecz ważności Sienkiewicza, dla współczesnej młodzieży i następnych pokoleń pozostanie on już tylko muzealnym eksponatem. Pozbawionym mocy poruszania ich osobistych emocji.
Oddzielną sprawą jest sprawa zachowania ciągłości kulturowej. I w tym planie musi się znaleźć miejsce dla Sienkiewicza w ramach literaturoznawstwa. Jak to powinno wyglądać, dobrze pokazała Bejotka.
Rzucanie się to zabijanie posłańca Nisiu i nazywanie dzieł Mrożka czy Gombrowicza wypocinami. Nie pamiętam Gombrowicza na maturze. Pamiętam, co znajduje się na liście lektur. Pisałam o tematach prac maturalnych wymyślanych przez przez osoby, które na Potopie skończyły czytanie jakichkolwiek lektur i to by było na tyle. Bjk ujęła to doskonale.
Bajaderko-wiem,tak sobie czasem żartuję 🙂
Ta Biała Woda,to w Pieninach?Nie znam Pienin 🙁
Znam za to Sienkiewicza 😉
Ale na pewno nie tak dobrze,jak Nisia,Pyra i Cichał 🙁
Tak, Biała Woda to Pieniny, Jaworki, Szczawnica – te okolice. Szłam sobie z Kosarzysk do Jaworek, a po drodze kosiłam maślaki, spoglądając to na Beskid Sądecki, to na Tatry, to na Pieniny. Ładnie jest. Owce już w koszarach.
Troche o literaturze i nie tylko/ rozmowa z Marcelem Reichem-Ranickiem (1920-2013)
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127291,5849827,Polacy_nie_zasluguja_na_poezje_Tuwima.html
__________________________
na moim podworku /Szwecja/ oprocz klasykow jak Milosz, Rozewicz, Szymborska znani sa Olga Tokarczuk (6 powiesci w przekladzie), Andrzej Stasiuk i chyba (?) to wszyscy. Oczywiscie, pomijam w tej chwili reportaz Krall czy tez Kapuscinskiego.
Duza popularnoscia ciesza sie ksiazki Anne Applebaum i Zygmunta Baumana, ale to juz chyba inna hsitoria.
Pominalem Mrozka i Gombrowicza, ale to juz klasa sama w sobie. I przeklady kongenialne Andersa Bodeg?rda na szwedzki, chyba dzieki jego przekladom ( w duzej mierze) zawdziecza Szymborska Nobla. Z Szymborska zapoznal szwedzkiego czytelnika
juz w polowie lat 60 Erik Mesterton i Erik Lindegren: „Malpa”, „W rzece Heraklita” i „Muzeum”.
Maslowska i Slobodzianek , dwa nazwiska czesto pojawiajace sie w prasieliterackiej w Szwecji.
PS a juz czas najwyzszy na Nobla Adamowi Zagajewskiemu 🙂
Ozzy, bardzo zalowalam, ze nie znalazlam francuskiego tlumaczenia biografii Marcela Ranickiego. Chetnie bym ja przeczytala.
Duże M, jakiego posłańca zabiłam? Bo nie pamiętam. Staram się dyskutować merytorycznie i nie naskakiwać na nikogo.
A kto nazywa utwory Gombrowicza i Mrożka wypocinami? Ja nie. Nigdy. Zatem z pewnością również nie na tym blogu.
Jagodo, z paleniem Luwru chodziło o coś innego.
Pyro, chętnie Ci odpalę to i owo. Pytanie: na jaki ryj? Ja znam wersję z krzywym.
Oddalam się w kierunku obiadu oraz obowiązków.
A Bajaderka jest sadystka kieszonkowa – maślaki! Borowiki!
W kwestii frazeologii: pysk może być suchy lub zbity (m.in.), a ryj krzywy.
Ale zawsze można być nowatorskim i w tej dziedzinie 🙂
Duże M – Gratuluję. Wygrałaś motorower „Groteska” i pilotkę Gombrowicza.
To ja użyłem słowa „wypociny”, ale nie czuję się na siłach by się z tego wytłumaczyć. Poddaję się i powracaqm do lektury „Monologu” Mrożka 🙂
„Panno Stasiu, prosimy o dwie takie same. Historia nasza obfituje w szczegóły. Taki Grunwald. Człowiek wiedział, na co go stać. Ja osobiście wolę porzeczki. Mniej zachodu. Tylko za dużo jeść nie można, bo mdli.
Najważniejsze, żebyśmy wszyscy byli zdrowi. A ja jestem roztargniony. Kiedyś wszedłem do toalety i rozpiąłem kołnierzyk. Trzeba umieć żyć.
Weźmy te głębiny morskie. Pływają tam meduzy, węgorze, płaszczaki. I chciałyby się czegoś napić. Rozglądają się, a tu nie ma dosłownie nic do picia. W sytuacji o ileż lepszej my się znajdujemy. Nie pijesz? Ja też nie piję. Zakąś serkiem. To piękny serek, piękny jak Capri albo Luwr. Nie lubisz Luwru? Ja też nie. Czuję do niego odruchową niechęć. Toteż trzymam się z daleka.
Kto wie, czy nie widzimy się po raz ostatni. Przeniosę się do Wieliczki. W Wieliczce jest najciekawsza w Europie kopalnia soli. Trzeba się czegoś trzymać. Wieczorami będę patrzył na łunę świateł nad Krakowem. Tam czuwają – pomyślę sobie. Konno nie umiem jeździć. Świetnie jeżdżę tramwajem. Ale też miałem wypadek.
Głupstwo, nie warto wspominać. Ktoś mnie zapytał: – O co panu właściwie chodzi? – I nie umiałem odpowiedzieć. Panno Stasiu, dwie.”
Tak oto rzucam się na Mrożka i kolejną perełkę literatury polskiej do makaronu dodaję. Niech żyje wolność.
Nisiu, sadystka to może się zgodzę, ale żeby kieszonkowa?
Ja przeczytałam „Najpierw żyć, potem igrać” Ranickiego, wersję autobiograficzną znam w skrócie od Jerzora – bo mamy tylko wydanie po miemiecku. Dobre i to 🙂
Zgadzam z Bajaderką, Pyrą i Nisią – jakaś ciągłość musi być, warto wiedzieć o Homerach (nie Simpsonie 😉 ) i tych, co potem.
A pamięta ktoś Józefa Ignacego Kraszewskiego? Myślę, że to był dla mnie męski odpowiednik J.K Rowlings, kiedy chodziłam do podstawówki.
W bibliotece wiejskiej i szkolnej był nader licznie reprezentowany i przeczytałam wszystko, co tam było. Zapamiętałam oczywiście Starą baśń i Hrabinę Cosel, teraz sprawdzam tytuły u wiadomego Wujka i wiele mi się nie kojarzy z niczym, ale przeczytałam sporo tych książek. Chyba go nie wznawiają – a ciekawa bym była, jak by się teraz to czytało.
Już chyba wspominałam, że za moich czasów były też lektury nadobowiązkowe, nie przerabiało się ich tak szczegółowo, jak lektury obowiązkowe i nie było musu przeczytać.
Nie pamiętam, jakie były lektury w szkole podstawowej (lata 60-te), na pewno były Dzieci z Bullerbyn 🙂
I chyba Stara Baśń, W pustynii i w puszczy, Tomek Sawyer i coś z Verne’a.
Verne’a to się czytało, co w łapy wpadło 😉
Ozzy – nie widzę szans dla A.Zagajewskiego. To już inny czas jak z Miłoszem i Szymborską, a on jakoś należy do tamtego czasu. Percepcja jego poezji jest niszowa, by nie powiedzieć. szczątkowa. Myślisz, że poprze go polski PenClub? Wątpię.
Zajrzalam do katalogu Seattle Public Library I wpisalam Sienkiewicz. Na pierwszej stronie listy sa dwie ksiazki Henryka Sienkiewicza w wietnamskim tlumaczeniu. Ta pierwsza to podobno Opowiadania (nie znam jezyka wietnamskiego). Tytul drugiej ksiazki na liscie rozumiem chociaz moja znajomosc ogranicza sie do zrozumienia tytulu. Cala powiesc jest po wietnamsku. Dalej jest Ognem i mechom, rosyjskie tlumaczenie, tylko czego? 🙂
Po polsku I po angielsku jest Bez dogmatu, po angielsku The Deluge. To na pewno jest Potop. Quo Vadis po angielsku jest wypozyczone (All copies in use). Kaptitaj En Nubio to prawdopodonie W Pustyni i w Puszczy. Przynajmniej tak mowi google.
Nie zagladalam na kolejne strony listy.
http://seattle.bibliocommons.com/search?where=catalog&term=sienkiewicz&t=smart&q=sienkiewicz&search_category=keyword&commit=search
Studenci szkoly sredniej, ktora znam, co roku przed letnimi wakacjami dostaja liste ksiazek do przeczytania. Na liscie znajduja sie Caldwell, Faulkner, Hemingway, William Golding, Dickens i wielu innych. To jest na lato. W ciagu roku szkolnego jest tego troche wiecej.
U nas nie ma egzaminu, odpowiednika matury w Polsce.
Wczoraj Pyra napisala o matematyce i logice. Przypomnialo mi sie, ze w tej samej szkole, o ktorej pisze, studenci, ktorzy chca sie uczyc jezyka japonskiego musza ukonczyc dwa lata algebry. Te dwa lata algebry moga byc ukonczone w szkole podstawowej.
Zauwazylam na liscie, ze Quo Vadis po angielsku jest wypozyczone.
Bejotko,
W kwestii frazeologii: to się nazywa „nowopotwór językowy” 😉
Wbrew niedawnym zapowiedziom nie wylądowałam w Grenadzie. Otóż tamtejsi koledzy postanowili zapoznać nas praktycznie z pojęciem „hiszpańskiej kultury pracy” i na tydzień przed wylotem odwołali szkolenie. Biedactwa przez sześc miesięcy nie znaleźli u siebie osoby, którą mogłabym szkolić. Cały czas powtarzam: fiesta, siesta i ma?ana są dobre ale po godzinach pracy 😉 .
Podobno mam tam lecieć pod koniec czerwca ale specjalnie się nie nastawiam…
Orco – Ognem i mechom to pewnie coś o mchu, ale mnie fascynuje Twa polszczyzna. Czy mogłabyś uchylić rąbka tajemnicy i napisać jak nauczyłaś się naszej trudnej mowy i czy musiałaś zdawać egzaminy. Skąd wywodzi się Twój ród? Jaki jest Twój native język? A może naprawdę jesteś wielorybem-poliglotą? 🙂
Wychodzę z założenia, że wszystko jest możliwe, a poza tym umieram z ciekawości.
(w przenośni)
(osobiście podejrzewam, że Orca jest spokrewniona z Conradem)
Wbrew dużo wcześniejszym zapowiedziom wylądowałam za zachodnią granicą . Też było fajnie.
Zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Lubeka#slideshow/6009667720815124642
Orca,
u nas jest tak samo jak u was. Żadnej matury, tylko końcowe świadectwo z podsumowania ostatnich dwóch lat – i cześć. W procentach wyliczona średnia.
Nie ma egzaminów na szkoły wyższe. Z dość marnym świadectwem (ale chyba jest jakieś minimum) można się dostać do szkoły wyższej, tylko dyplom z takiej szkoły będzie się liczył mniej, niż z naszych kanadyjskich „Oxfordów” – McGill w Montrealu, Queens University w Kingston, University of Toronto.
Zdecydowanie mniej presji, jeśli chodzi o wszelkie egzaminy – maturalne i potem na studia, bo ich po prostu nie ma. Uczniowi zależy na jak najlepszym końcowym świadectwie, bo najlepsze uczelnie przyjmują od wysokiego progu. Pewnie na architekturę zdaje się jakiś egzamin z rysunku (domyślam się tylko), podobnie jak na sztuki piękne czy aktorstwo, trzeba się czymś dodatkowym wykazać.
Poza tym niektóre uniwersytety specjalizują się w czymś – na przykład Western University (London, Ontario) w informatyce, bardzo wysoki poziom.
O diabli…obijam się! Letę do zajęć!
Placek,
Ja takimi tajemnicami dziele sie tylko z moja fryzjerka. Czasami rowniez z barmanem.
Moge jednak zacytowac fragment mojej biografii, ale to dopiero za kilka godzin.
Po co czytac jakieś lektury? Podobno Polakowi wystarczy angielski i prawojazdy. Tak twierdził minister oświaty (były)
ktudiade to ja
W USA pod koniec szkoły średniej osoby, które chcą studiować zdają specjalne testy – taki odpowiednik naszej nowej matury. Tylko bez egzaminów ustnych. Same testy pisemne. Ten egzamin nazywa się SAT? Chyba?
http://educationusa.pl/36/egzaminy-i-testy/
Lady a capellowa. Diky za Morave. Byl jsem tam pred dvema lety. Bylo to skvele! Pisi v cestine. Moravska nevim 🙂
Teraz w Polsce najczęściej nie ma już egzaminów na studia. Bierze się pod uwagę wyniki nowej matury.
Orco – Enigmo w zagadkę owinięta; bardzo lubię tajemnice, na przykład komu zwierzają się barmani i fryzjerzy, ale aż tak bardzo wścibski nie jestem 🙂
Z drugiej strony..nawet okruch tajemnicy będzie dla mnie ucztą (zmyślony cytat z filmu „Rochelle, Rochelle, historia podróży młodej dziewczyny z Milanu do Mińska”)
Vecchia Roma https://www.youtube.com/watch?v=hgqHrka_ySs
Rzym, a potem nad morze 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=PI-mMx1jhnU
Teścik….
Wyszło. Adres strony mi się zmienił. Potem podstawię /news/Gotuj się, bo mnie kuchnia woła!
Oj, to się porobiło. Ciepło wspominany reformator, M.Wilczek zmarł na własne życzenie. 30 kwietnia popełnił samobójstwo w wieku 82 lat. O motywach nie piszą, ale życie w starpści potrafi dać w kość, a Wilczek pokorny nigdy nie był.
O rany, chyba żartujesz, Pyro?
Czytałam o śmierci, ale samobójstwo? 😯
Asia,
7 maja o godz. 20:52
Masz racje. Zapomnialam o SAT. Nie sprawdzalam, co o tym pisze google, ale ten egzamin odbywa sie po to, aby zaspokoic stanowe wymagania i statystyki. Kazdy stan ma inny egzamin SAT. SAT jest traktowany inaczej przez prywatne szkoly, inaczej przez panstwowe. Wyniki z testu SAT praktycznie nie maja zadnego wplywu na przyjecie do dobrej uczelni. Liczy sie praca podczas wszystkich lat pobytu w sredniej szkole. Zajecia pozaszkolne sa o wiele wazniejsze niz oceny z testow. Zainteresowania i dzialalnosc charytatywna sa bardzo wysoko cenione przez uczelnie. Prywatne rozmowy z kandydatem, „problem solving”, „people skills”, charakter – na to uczelnie zwracaja uwage. Reszty mozna sie latwo nauczyc.
Alicjo -http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/458205,prokuratura-mieczyslaw-wilczek-popelnil-samobojstwo.html
Orco – dziękuję za wyjaśnienie. Pamiętam te testy z amerykańskich filmów 😀
Dlaczego dzisiaj nie ma z boku „najnowszych komentarzy”? Na innych blogach są nadal.
O, a wczoraj przegapiliśmy urodziny Agnieszki Żabinej i Święto Memłona 👿
Najlepsze, choć deczko spóżnione dla Agnieszki
Nisia pisze:
2011-05-07 o godz. 14:34
Kiedy żre cię chandra dzika,
gdy się czujesz całkiem marnie,
gdy sens życia ci umyka –
Memłon zawsze cię przygarnie.
Gdy procentów nadużyjesz,
jest ci źle, albo i gorzej,
nie mów mi, że się zabijesz –
Memłon serce ci otworzy!
Kiedy czujesz, żeś niechybnie
sroce wypadł spod ogona,
a mózg ci się zmienił w grzybnię –
pędź natychmiast do Memłona.
Kiedy rzuci się kochanka
(lub kochanek), nie skacz w morze,
ale od samego ranka
do Memłona leć, niebożę.
Jeśli dorwą cię bandyci,
obrabują do koszuli
i nakopią ci do rzyci –
Memłon zawsze cię przytuli!
Memłon nigdy nie zawodzi,
Memłon nam ratuje życie,
Memłon smutki twe osłodzi
i nie zdradzi cię o świcie.
Memłon jest jak anioł-stróż
i to nie jest żadna ściema –
Memłon rządzi! Wiecie już?
Bez Memłona życia nie ma!!!
O, nie wypiliśmy za mymłona? Chyba dzisiaj można wznieść? Mymłon to wysoka instancja.
Łoczywiście – należy się, choćby z opóźnieniem, bez Memłona nie ma życia!
Agnieszko! Zdrowia! Pociechy z dzieciaków!
Pyro przekaż, proszę.
Kiedyś jechaliśmy razem konno i Agnieszka mnie dopieściła mówiąc – Ma pan bardzo ładny dosiad – i jak tu nie kochać młodej damy?
Asiu, najnowsze komentarze przeniosły się w dół, dlaczego nie mam pojęcia, sama się zdziwiłam 😯
Cichalu – Eska przekaże; ona podczytuje ale ma trudność pisania na tablecie. Ot, nowoczesność.
Na kota sie rzucac nie wypada, mowicie? Ja, jako Pies Ferdynand Wspanialy, wojownik wielki aczkolwiek lasuch jeszcze wiekszy, zapewniam, ze kotu kota tutaj nie pogonie ani tez nie bede zyl z kotem jak pies z kotem, oby tylko solidne przepisiki na porzadne jadlo na blogu sie ukazywaly. Te na zupki byly bezcenne! Takie smaczne, ze az chleptac prosto z kociolka!
Dziękuję Małgosiu 🙂 Nie zauważyłam
Jeszcze jeden piesek? Miłośnik zup zielonych? Bierz różę w ząby, a miski u nas nie bywają puste. Dobranoc wszystkim życzę.
Na prosbe Placka, fragment mojej biografii.
Chlopiec pyta ojca, czy to prawda, ze „wszystkie drzewa wzieli sie z ludzi?”
„Wszystkie” odpowiada ojciec „wielgie kamieni i niektora zwierzyna tez.
O, dziencioł, slyszysz? A skad wzioł sie? Był kiedys ciesla na zarobek bardzo łakomy: raz nawet w nidziele belke ciesał! I za to przemienił jego Pan Bóg w dziencioła, niech sobie rąbie i w nidziele.
A niedzwiedz? Był pszczelarz pijanica, chciał po pijanemu oszukac Pana Boga: przebrał sie w kozuch wełno do wierzchu. To i ostał przemieniony w niedzwiedzia.
A bober? Toz to rybak! Lapał ryby, a szed Pan Bóg za dziada przebrany, prosi: daj rybe mnie biednemu. A rybak klepnoł sie po dópie: , tu dla ciebie ryba, darmozjadu, mowi i piernoł. I od razu jemu rybiecy ogon wyrasta i sierść, i odtąd bobry w wodzie kisno i popierdujo z zimna.”
Edward Redlinski „Konopielka”
A Orca, tatku, skad sie wzieła?
Była kiedys kobita, co zawedrowała z Polski az nad Pacific. Zamiast jesc Polish kobasa na sniadanie i schabowego na obiad, jadła caly dzien łososie. To ja Pan Bóg zamienił w orke, co by żarła łososie dzien i noc.
Przeszlo! Zadnych brzyckich slow!
Cichalu,
przyjemność także, etc. 🙂 …a to dopiero połowa; dni trzeci i czwarty czekają 🙂
Ewo, dzięki za powtórkę z Lub 😉 – …dawniej człowiek musiał zamykać wrażenia (i przyszłą pamięć) na kilku, kilkunastu klatkach… 🙂 (Aż sobie zapuściłam – na dobry, deszczowy początek dnia – jednego takiego Buxtehudego, co to go nasz (zaprzyjaźniony) Organista często grywał na wyjazdach a Bach słuchać mógł był… 🙂 )