Francuski przysmak pochodzi z Węgier
Nie przepadam za croissantami. Zwłaszcza słodkimi lub – jeszcze bardziej – faszerowanymi budyniem czy innymi kremami. Czasem – i to z musu (gdy jadam śniadania we francuskich czy włoskich hotelikach) – zjadam tego kruszącego się rogalika na śniadanie, popijając go kawą. I myślę wówczas z tęsknotą o prawdziwym pierwszym posiłku podawanym w pięknej krainie nad Narwią (tu można wpisać parę innych rzek płynących przez Polskę).
Zawsze też uważałem, że ten rodzaj pieczywa to wynalazek francuski, co sugerowałoby przede wszystkim ciasto mille feuille i powszechna dostępność: od Morza Śródziemnego do Kanału La Manche. Ale człek się uczy aż do końca życia. Wprawdzie więc ze zdumieniem ale przyjąłem za prawdę następującą historyjkę opowiedzianą przez znawców nadsekwańskiej kuchni: „croissant, czyli rogalik, jest najbardziej popularnym francuskim pieczywem śniadaniowym. Jednak ten wydawałoby się tradycyjny francuski przysmak pochodzi z Węgier. Croissant w dosłownym tłumaczeniu oznacza sierp księżyca, a z nadaniem pieczywu tej nazwy wiąże się cała historia. W XVII wieku Turcy oblegający Budapeszt zaczęli drążyć pod murami miasta podkop. Zauważyli to piekarze, którzy o świcie podążali do pracy. Wszczęli natychmiast alarm i Turcy musieli się wycofać. Jako znak swojego zwycięstwa piekarze uformowali z ciasta francuskiego pieczywo w formie półksiężyca – symbolu potęgi tureckiej, przed którą właśnie uratowali współobywateli.
Rogaliki – zapewne spłynąwszy Dunajem z Budy do Wiednia – zrobiły tam furorę. Z wiedeńskich kawiarni i pałaców dopiero w XVIII wieku trafiły do Francji, co się stało za sprawą królowej Marii Antoniny, z pochodzenia Austriaczki. Tu – najpierw w Paryżu – zrobiły oszałamiającą karierę. Dziś Francuzi uważają je – obok bagietki – za najbardziej francuski wyrób piekarniczy.”
Aby uniknąć rozczarowania, o którym wspominałem we wstępie, lepiej prosić u piekarza o croissants au beurre – rogaliki maślane. I w żadnym przypadku – nie bacząc na robiących to nagminnie Francuzów – nie moczyć rogalików w żadnym napoju! Cóż wtedy pozostałoby z jedynej rozkoszy jaką dają te rogaliki czyli z chrupania?
Komentarze
Gospodarzu, dzięki za ciekawą historyjkę. Podzielam niechęć do croissantów, a tych nadziewanych budyniem, czy innym słodkim paciajstwem… już przy wizualizacji podczas czytania przechodzą mnie ciarki. Nie lubię słodkich śniadań i w krajach, gdzie się je jada, po prostu piłam samą kawę w hotelu, gdy nie było niczego innego, a na śniadanko wyskakiwaliśmy tam, gdzie dało się zjeść normalny kawałek chleba lub zwykłą bułkę.
Co do moczenia pieczywa/ciastek w kawie… wiem, że tak robią, ale mnie nieodmiennie kojarzy się ten zwyczaj z bezzębnymi starcami. Musi chrupać i trzeszczeć.
Z pieczywa nic nie zastąpi naszego razowego chleba. Jeszcze ciepła gruba pajda z chrupiącą skórką i świeżym, majowym masłem. Niech wszystkie croissanty chowają się do mysiej dziury.
Bjk, moj ma wszystkie zeby i jak przystalo na Francuza macza rogalika w kawie. Ja jem czasami rogalika w niedziele jak ide po chleb. Rogaliki nadziewane budyniem jadlam we Wloszech i jest to obrzydliwe.
Elap, pisałam wyłącznie o własnych skojarzeniach („mnie nieodmiennie kojarzy się”), a nie podejrzewaniu maczających o brak uzębienia. Włoską kuchnię uwielbiam, ale nie śniadania – niestety te „ciastka” śniadaniowe odpadają w przedbiegach na każdym miejscu i o każdej dobie. Ale w hotelach tam jest szczęśliwie wybór dla „niesłodzących”.
Francuzi, a dokładniej Bretończycy, którzy przez 10 lat pomieszkiwali u nas po kilka dni (wymiana) rzeczywiście śniadanie jadali w sposób wyjątkowo nieestetyczny. Bardzo z nami zaprzyjaźniony De-De rozgarniał zastawę,przed sobą kładł pas papierowego ręcznika, na to talerz, rozkrojone rogale (nasze) smarował słonym masłem, na masło szedł dżem i cały ten nabój maczał w dużym kubasie kawy z odrobiną mleka. Z każdym kęsem w kubku zostawały większe oka tłuszczu, a po śniadaniu spokojnie mogły najeść się okruchami dwie kury. Z kolei kiedy ja mu naszykowałam kanapki na drogę do Oświęcimia – Krakowa – Wieliczki i na plaster sera kładłam liść kruchej sałaty, to on wykrzykiwał „herezja” ale przyjął do wiadomości, że w ten sposób kanapka nie będzie wyschnięta w podróży. Reszta posiłków wzbudzała raczej entuzjazm. No i stanowczo wolałam w domu pana, niż panią. Panie, jak jedna, miały szczególne ograniczenia dietetyczne i każdej szkodziło coś innego. Panowie byli raczej wszystkożerni.
Bjk, to byl zart o zebach. W domach Francuzi czesto pija kawe w bolach. To takie spore miseczki i te farfocle z rogalika plywaja po wierzchu.Nie moglam tego zniesc i wyrzucilam u siebie bole i kupilam duez garnuszki.
Pyro, moja corka tak je, rogalik rozkrojony i na to slone maslo + dzem lub miod. Nie macza w kawie i to jest moje zwyciestwo.
Elap, Pyro, mnie początkowo też skręcało od tego ich paprania w miseczkach, kubkach i na stołach. Ale teraz, kiedy już jestem mamutem, to wiem, że co kraj, to obyczaj, niech sobie paprzą, ciamkają, siorbia, niech robią, co chcą. Byle mnie w to zbytnio nie mieszać, dopóki sama nie mam ochoty 🙂
bjk, znalazłem w Twoich archiwaliach z wyprawy po Andaluzji i Portugalii fotkę pastais de nata. Nadgryzione! Ciasteczko, nie zdjęcie, rzecz jasna.
To lubisz czy nie lubisz?
Najlepsze pasztety z denata(tak nauczyłem się, jak zapamiętać nazwę, żeby móc zamówić z kawą) pochodzą z klasztoru Hieronimitów w Belem, w Lizbonie.
Krzychu, tam byliśmy we dwoje, więc zęby z innej gęby te słodkości nadgryzały 🙂 Ja zaś ze wszystkich łakoci najbardziej lubię marynowane rydze i owoce morza smażone w oliwie z odrobiną czosnku.
Aby nie przeżyć rozczarowania, należy nie tylko żądać croissant au beurre, ale jeszcze „plaine”, bo wielu Francuzów preferuje „au chocolat”
Zrobili Węgrzy, ale z ciasta francuskiego i na dodatek – drożdżowego czyli pate feuilletee levee, a nie klasycznego mille feuille.
W Paryżu pierwsze croissanty sprzedawał Austriak w Boulangerie Viennoise czyli piekarni wiedeńskiej, w latach 30-ych XIX wieku.
Francuzi zaczęli je powszechnie jadać na śniadanie dopiero 60 lat temu. A nazwa „croissant”(de lune) pojawiła się w 1863 r.
W wielu piekarniach i hotelach croissanty wypiekane są z mrożonego ciasta rzadko zawierającego masło, częściej margarynę. W większości krajów wypiekających croissanty są one lepsze niż we Francji. Mniej tłuste przde wszystkim.
Spływanie Dunajem z Budy do Wiednia musiało trwać długo, bo pod prąd spływa się ciężko 😉
W dzisiejszych czasach – 6 godzin wodolotem.
Rydze to lepsze na blasze, z samą solą..
A co do łakoci w wersji wytrawnej, to się zgodzę.
Tak, tylko kto ma dzisiaj kuchnie z fajerkami i blachą, chyba to było żeliwo, ta blacha? Ale nie rydze z blachy, a surojadki, zwane gołąbkami. Te zielone. Rydze pyszne są też z masełka z patelni, a właściwie w każdej postaci. Tu, gdzie teraz mieszkam, jesienią jest ich zatrzęsienie, mam zamrożone, podsmażone na maśle, do tej pory. Za chwilę będą smardze. Na nie wiosną jeździ się za słowacką granicę, godzinka jazdy, znam miejsca, gdzie je można kosić i ten czas już się zbliża. U nas są chronione.
Mesdames,Messieurs,
poranny croissant i aromatyczna kawa
to narodowa francuska jest sprawa !
W niedzielę to monsieur do piekarni biegnie,
by pachnący rogalik damie swej podsunąć
z błogim uśmiechem i wręcz bezwiednie.
Ja francuskie croissanty lubię bardzo.Najlepiej jednak,kiedy wiemy w jakiej piekarni je kupić,bo ich jakość bywa różna.O tych które są znakomite wieść niesie się pocztą sąsiedzko-pantoflową i tam podąża liczna,wtajemniczona publika.
Croissanty są bardzo kaloryczne,a te zrobione,jak należy na prawdziwym maśle są dosyć drogie zatem to przyjemność raczej na niedzielne albo świąteczne śniadanie.
Bardzo smaczną przekąską jest croissant z serem i szynką zapieczony w piekarniku.
Tenże ma zapewne dziesięć tysięcy kalorii,ale co rozkosz 😀
Danuska, ze wzgledu na te kalorie jadam prawdziwego rogalika od czasu do czasu. Kiedys mialam gosci z Polski i przez trzy dni serwowalam rogaliki to wszystkim sie znudzily i domagali sie prawdziwego chleba.
Ide na targ i kupie sobie dzisiaj ostrygi. To tak aby podraznic gospodarza, ktory bardzo lubi nasze bretonskie ostrygi.
Gospodarza, pardon za ta mala litere.
uwielbiam croissanty czy wloskie slodkie ciasteczna na sniadanie, maczane w kawie to najwieksza przyjemnosc sniadaniowa
niestety, jak slusznie zauwazyla Danuska, maja one milion kalorii, dlatego jadam je tylko „od swieta” ale za to jest to wtedy najprawdziwsze swieto
Tobermory, fajnie że znów wpadasz.
I wpadasz wraz na niesłodkie śniadanie. Doszło tu parę miłych twarzy i można znów wytrzymać. Siadaj tu, bo do nas pasujesz, a czytając Cię mam wrażenie, że znamy się od lat.
Miłego dnia całej rundzie!
Jak wspomniała bjk,co kraj to obyczaj.Mnie Francuzi maczający swoje bagietki czy rogaliki w kawie nie przeszkadzają.Może również dlatego,że ich lubię:
i w ogóle i w szczególe i pod każdem innem względem 😉
Elap-udanych zakupów 🙂
Pepegor-też mam takie wrażenie 😉
Czyli, jak zawsze i wszędzie ludzie są różni. To bardzo dobrze. Zjadajcie te croissanty, a nam zostawcie to, co lubimy 🙂 Na przykład ostrygi i sery dojrzewające.i
Crescendo
Francuskie, z listkowego ciasta, dla Księżnej Senegalu i Jej Księcia.
Gospodarzu – piękna bajka, do której nie wkradło się nic z prawdy, bo prawda jest mniej smakowita.
O – Placek 🙂
Tobermory croissant croissantem, ale rolada z wiśniami robi furorę 😉
Bjk – a croissant na śniadanie w takim wydaniu może być? 🙂 http://www.pinterest.com/pin/35888128254747547/
Ciekawe są Wasze blogi – Twój i Krzycha 🙂
Asiu, ten farsz ze środka jak najbardziej, jajko na twardo z awokado lubię i często robię. W ogóle jajka tonami zajadam, na tyle sposobów można je przyrządzić. A to opakowanie… hm. Ale od biedy w tym zestawie ujdzie, szczególnie w miłym towarzystwie, bo jak wiadomo, dla towarzystwa Cygan dał się powiesić.
no tak, poki co delikatne czepianie sie wpisow Gospodarza, uzupelnianie, dopowiadanie – czyli wszystko jasne!
Magdaleno, chyba na tym właśnie polega rozmowa? Chyba, że czegoś nie pojmuję. Nie wydaje mi się, by ktoś tu przekraczał dobre obyczaje. No, ale Gospodarz tutaj jest Gospodarzem. (Chyba, że ma Rzeczniczkę?)
Bo jaja, a szczególnie myte są w ogóle super!
Ostatnio w naszej kuchni prawdziwy renesans przeżywają jaja po benedyktyńsku. Jak dla 1-2 osób, to tradycyjnie, z łyżką octu i wirem w garnku. A jak głodnych gąb jest więcej, to robię takie pakuneczki z folii spożywczej wysmarowanej oliwą, żeby się jaja nie kleiły, gotuję naraz i wszyscy się cieszą śniadaniem w tym samym czasie. Najlepsze na żytniej grzance.
Hej Placek – ładnie że jesteś!
A dedykacja dla monarchów senegalskich: jak krążownik! Też bym raz chciał.
Wysłuchałem, ale nie do końca, bo go już znam.
ale jaja!
Nie wchodzą mi komentarze… ostatnia próba.
Czyżbyś się naraziła?
bjk, tu nie przechodzą pewne kombinacje literowe, które pilnującemu tu łotrowi jakoś się kojarzą.
To: „a s s” i „o r n o”. Ale czasem i tak nie puszcza i nikt nie wie dlaczego. Ja stosuję ten sposób, że „zapamiętuję” tekst prawą myszką, wychodzę całkiem z mozilli i wchodzę na nowo.
Zaraz bierze.
Dzięki, Pepegor, nie wiem, czy się naraziłam, wg mnie nie, ale kto tam wie. Nie było trefnych zbitek.
Pytałam Krzycha, jak robi, by przekierować, jak we wpisie o niemytych jajkach, nie widzę możliwości edycji, więc topo-rnie wklejam całe linki. Pomysł z nakarmieniem mnogich gąb świetny i przywłaszczam, jeśli można, z przyjemnością.
😀 słowo t o p o r n i e było niecenzuralne 🙂
Dzięki Pepegor za pomoc! 🙂
Czy rzeczywiście śniadania francuskie są takie monotonne ? Tylko croissanty ? Przecież nawet najlepsze mogą się znudzić.
Moczenie ciastek w kawie czy herbacie na pewno nie jest eleganckie, ale w domowym zaciszu małe herbatniki zawsze zanurzam w herbacie. Jest to zajęcie wymagające pewnej czujności, bo można zostać z resztką ciastka w dłoni.
Duże M
są jednak sklepy, w których na miejscu dokonuje się rozbioru tuszy, np. w Gdyni na hali targowej. I pewnie też w innych dużych halach. W zwykłych sklepach oczywiście nie.
bjk, to proste.
Instrukcja tutaj
Po kolei:
1.Kopiujesz komendę ze strony, którą podałem, komenda ta to:
Zapraszam do mnie!
2.W cudzysłowie, zamiast http://www.dlabloggera.blogspot.com wpisujesz/wklejasz adres, na który chcesz przenieść rozmówcę.
3. Między ptaszkami, zamiast słów Zapraszam do mnie! umieszczasz tekst, który chcesz, żeby się pojawił w komentarzu.
4.Gotowe.
Są strony, na których istniej możliwość podglądu komentarza przed jego opublikowaniem, u naszego Gospodarza takiej możliwości nie widzę, więc upewnij się, że masz wszystko dobrze, wszystkie ptaszki i inne, zanim opublikujesz, bo wtedy wychodzą czasem zabawne rzeczy
bjk, dodałem instrukcję obsługi, jak wklejać linki, ale z jakiegoś powodu ten komentarz czeka na moderację.
Zanim się ukaże, przeczytaj tutaj
o, ukazała sie instrukcja, oczywiście komenda to nie Zapraszam do mnie! 😀
wkleiłem kod i zapomniałem, że od razu zostanie on odebrany jako instrukcja do przekierowania.
W razie czego, służę pomocą
Krzychu, dzięki, na Bloggerze, to ja umiem, bo to u siebie, ale tutaj, w „Polityce”? Może analogicznie, spróbuję Wam dać coś na drugie śniadanie. http://www.youtube.com/watch?v=BOByH_iOn88
No niestety, znów cały t o p o r n y link.
bjk, jakby Ci to? na bloggerze działa, i tutaj też, ja innego sposobu nie znam, a jak widać u mnie siekierzastych(to chyba łotr puści) linków nie ma.
Język HTML jest taki sam wszędzie, po angielsku dogadasz się i w UK i w USA, tu akcentów nie ma;)
…i w dodatku nie działa, miało być tak: danie na śniadanie w kolorze czerwonym, po kliknięciu w to otwiera się: http://www.youtube.com/watch?v=BOByH_iOn88
Proszę o chwilkę cierpliwości, uczę się tego bloga 🙂
Jeśli ktoś chciałby mi pomóc, nie absorbując wszystkich, to zapraszam na priv, wejście przez blog (na dole), nie chcę tu podawać @
Apetyczny ten rogalik, ale jak go jeść?
Nie wiem jak w domach, ale hotelowe francuskie śniadanie są monotionne. Na delegacji, po trzech dniach nie mogłam patrzeć na croissanty a musiałam wydzierżyć cztery tygodnie. Sytuację ratowały kolacje i cudowne desery w ulubionej knajpie w Aix.
Pepegor – Nawzajem. Świetnie wyglądasz.
Oto moja rogalikowa historyjka, a może bezprzykładny atak na Pana Piotra i Całą Ludzkość, w dodatku opowiedziana/y łamaną, anonimową gwarą. O wyrozumiałość nawet nie proszę bo taki głupi to nawet ja nie jestem.
W XVII wieku Budapeszt nie istniał, a Budin (Buda) należał to Turków już od prawie półtora wieku. To oni byli dwukrotnie oblegani. Co prawda nie przez Wikingów, ale jednak.
O croissant za chwilę.
http://www.youtube.com/watch?v=t27JYpd8POQ
Ewo-we francuskich domach śniadania też monotonne,chociaż jest kilka opcji:
-tylko kawa
-kawa i świeża bagietka z masłem
-kawa i świeża bagietka z masłem i konfiturą lub miodem
-kawa i bagietka lekko przyrumieniona w tosterze,bo została od wczoraj oraz dodatki
jak wyżej wspomniane
-kawa i croissant(y) w różnych wersjach(głównie opcja niedzielna lub dla gości)
-raz na 1000 przypadków herbata(zjawisko niezwykle rzadkie)
-kakao lub czekolada (opcja dziecięca)
-chrupki z mlekiem(opcja dziecięca)
Po porannej monotonii całe bogactwo francuskiej kuchni w południe i wieczorem 😉
Jest Placek- hip,hip,hurra 😀
Jest Placek, jest święto!
A drobne szpileczki? „Przy Tobie Najjaśniejszy Panie stoimy i stać będziemy” – takie kłamliwe zresztą zapewnienia, od poddanych. wysłuchiwali królowie elekcyjni .
Piotrze – Panie; ja nie kłamię Stoję i stać będę! O!!!
Bejotko – słowa zakazane wpisujemy rozdzielając myślnikami. Przechodzi.
Chyba nam, polonusom, najbardziej odpowiada wiedeńskie śniadanie, które można zjeść w całej Europie Środkowej, bo i nasze, klasyczne jest tego samego typu
Przepraszam za śmiecenie, to już ostatnia próba.
ostatnia próba
Francuzi jadaja obiad miedzy 1200 i 1330 wiec sila rzeczy sniadanie jest duzo lzejsze niz w Polsce. Oni nie narzekaja na monotonie.
Ostrygi kupione i juz zjedzone. Teraz jade na wybrzeze aby poogladac duza wode.
Należę zdecydowanie do frakcji wytrawnej, choć ciasto francuskie bardzo lubię 😉
Kiedy jeszcze żyła nasza Sunia i podróżowała z nami, wyszukiwałam hotele, w których akceptują psy i nie podają słodkości na śniadanie.
Po ostatnim delektowaniu się owocami morze, u Leona w Brukseli, blogowa koleżanka przysłała takie ostrzeżenie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kwas_domoikowy
Często się mówi, że warto się przełamywać i otwierać na nowe smaki. Ale może jest też tak, że organizm jest mądrzejszy i intuicyjnie odrzuca nas od pewnych potraw? Indywidualna tolerancja na toksyny jest przecież różna.
Bejotko, ach jak Ci zazdroszczę tych grzybów 😳 na skrzydłach bym po nie poleciała 😉
bjk,
wolę w wersji Magdy Umer, bo rozumiem 🙂
Jagoda, mnie tak intuicyjnie odrzucało od kukurydzy całe, dziecięce i dorosłe życie. W końcu niech to bydło ma swoją paszę, a ja swoją, i nie mówię tu o Aztekach.
I proszę, grupa krwi AB nie powinna jadać kukurydzy, bo źle wpływa na człowieka(ogólnie rzecz ujmując rzecz jasna).
I tak juz od kilku lat, dieta, a przynajmniej w zarysie, nie dla zrzucenia wagi, a dla zdrowia. I działa:)
Jagodo, to zapraszam na rydze jesienią. Zeszłego roku był wielki wysyp grzybów, zobaczymy, czy w tym też się uda. Ja także wierzę organizmowi, co chce, to dostaje, czego się brzydzi, tego unika, a nie przejmuję się wcale teoriami, kaloriami, cholesterolami, cukrami, bógwiczym. Nowe smaki sprawdzam z lubością, o ile nie będzie to baranie oko i inne wnętrzności. Sprawdza się dobrze taka praktyka przez te wszystkie stulecia przeżyte przeze mnie.
W takim razie jestem ukrytą opcją francuską jeśli chodzi o croissant, zwłaszcza z czekoladą w środku i angielską bo częściej z herbatą 🙂 . Elap ma racje, te śniadania są dużo lżejsze niż tradycyjne polskie.
Krystyno masz rację, że ogólnie pewnie są miejsca gdzie rozbierają na miejscu ( bardzo rzadko), ale raczej nie w zwykłych mięsnych, a tym bardziej nie w sklepach „na prowincji” . Pewnie dlatego, że nie ma zbytu na takie rzeczy. Trzeba po prostu zamówić i wtedy przywożą różne dziwne rzeczy jak u Jolly R.. Widziałam nawet może dwa razy pół głowy krowy ( cokolwiek dziwny widok na pierwszy rzut oka ) 🙂
Krzychu, natchnione Twoim postem o grupie krwi zerknęłąm
tutaj i zgadza się! od lat jem intuicyjnie zgodnie z tym, co tam piszą, nie jem niemal pieczywa, słodyczy, lubię owoce morza, ryby, zielone warzywa. Jestem zdrowa, a moja waga w zasadzie od matury jest taka sama.
A nigdy nie wierzyłam w te cuda… 🙂
Ludzie wierzą w różne bujdy 😉
Najlepsze jest to chwalenie „wypłukiwania toksyn z tkanki tłuszczowej”. Parę lat temu na jednej z wysp Morza Północnego zdechło całe stado fok. Przypuszczano, że z głodu, bo były bardzo wychudzone. Jednak głód nie był bezpośrednią przyczyną ich śmierci, lecz DDT gromadzone latami w tkance tłuszczowej i „uruchomione” na skutek głodowej diety.
Danuska wyczerpujaco opisala francuskie sniadanie 🙂 Liczni Francuzi na sniadanie zadowalaja sie tylko kawa ale juz od 12 nadrabiaja braki 🙂
Placku, jak milo znow Cie czytac (i sluchac 🙂 )
Croissants sa drogie i tak jak napisala Danuska, je sie glownie odswietnie.
Magdaleno, usmiechnij sie i nie szukaj dziury w calym 🙂
Tobermory, badali na grupie 1500 osób 🙂 to tak miarodajne, jak sondaże przedwyborcze nad Wisłą
Najważniejsze, że każdemu wolno wierzyć w swoją bujdę 🙂
Tobermory – lubię Ciebie czytać. Instynktownie, jak to z grupą „O” bywa.
Ja jestem z tych mięsożernych i raczej wolę mięsa czerwone, solidne. Co nie znaczy, że nie jadam warzyw. Natomiast na samych warzywach bywam głodna, nawet wypchana po dziurki w nosie. Taki barbarzyński gust mam, czy metabolizm. Całkiem trujące to być nie może, bo prócz połamanych kilku kości przez które prawie nie chodzę, tzw wątpia mam jak młody człowiek – układ trawienny, hormonalny, wydalniczy, że daj Boże zdrowie i dodatkową porcję tatara, grzybów duszonych w masełku (Bejotko!) i polędwicy po angielsku albo nerkówkę cielęcą z pięknie rumianym tłuszczykiem. Ja się urodziłam do kuchni polskiej. Tak mam.
Krzychu, ale przynajmniej badali. Nikt tego dotąd nie robił, teorię wymyślono jak wiele innych teorii na temat zdrowego odżywiania. I jak wiele innych, nie ma ona żadnych naukowo potwierdzonych podstaw.
Niemniej, jeśli komuś któraś z tych niskowęglowodanowych diet pasuje i jest w stanie ją utrzymywać, to nie gra roli, jakimi bajkami ją uzasadnia 😉
Za głupie i niebezpieczne uważam jednak twierdzenia tego typu:
„Poronionym pomysłem był i jest wegetarianizm, który dziesiątkom tysięcy ludzi z grupą krwi 0 i B skrócił życie o kilka do kilkunastu lat.”
Na jakiej podstawie robi się ludziom wodę z mózgu?
Dzien dobry,
Danusko,
Gratulacje dla wedkarza – pokazalam mojemu i wywolalam wilka z lasu (rybe z jeziora?). Poszedl na strych, zniosl ustrojstwo i przeglad sprzetu robil :).
Alino, Placku,
Jak milo Was czytac :).
Nisiu, Pyro,
Dzieki za polskie nazwy ‚koronkowego tluszczyku’
Przeczytalam co powinnam jesc zgodnie z moja grupa krwi i nie podoba mi sie, oj jak mi sie nie podoba. W zwiazku z tym pozostane przy jedzeniu zdroworozsadkowym.
A angielskie sniadanie jest pyszne, tyle ze ludziom nie przyzwyczajonym troche sie wlos na glowie jezy. Z plusow dodatnich ;), po takim sniadanku czlowiek do kolacji glodny nie jest :).
http://www.bbc.co.uk/food/recipes/stressfreefullenglis_67721
Tobermory, ano pewnie na podstawie że większość z nas bezkrytycznie uzna, że „musi święte, bo wydrukowane”.
A od tego do zrobienia na nieświadomych ludziach biznesu już tylko krok.
Jolly, śniadanko typu fry-up jest świetne na wyjazdach w plener, śpisz w B&B, opychasz się i tak jak mówisz, do kolacji można nie jeść. Za to wieczorem w pubie.. 😀
-19C, słońce. W południe będzie cieplej.
Na śniadanie kromucha z humusem na ostro (pasta z chili) i z plasterkiem pomidora.
Gdyby mój organizm upomniał się o śledzia, też bym się nie zawahała. Ostatnio upomina się o twaróg, rzodkiewkę i szczypiorek na kromie, tęsknota za wiosną i nowalijkami. Słucham organizmu – jak nie wie, co dla niego dobre, to trudno.
Zdecydowanie nic słodkiego na śniadanie, bułeczki też nie za bardzo, pajda żytniego chleba z czymś konkretnym. Bywa, że smalec ze skwarkami 🙂
Krzychu, no właśnie. Książka o dietach zgodnych z grupą krwi rozeszła się w milionach egzemplarzy.
I potem ludzie czytają takie bzdury, że nadmiar mięsa odkłada się w postaci tkanki tłuszczowej, a ludzie z grupą A (32 procent Polaków) powinni jeść pieczywo ryżowe, ananasy i tofu oraz unikać mleka pod każdą postacią.
Ja mam zapewne niewłaściwie zbadaną grupę krwi, bo niektóre produkty dla mnie wskazane odrzucają mnie na sam widok 🙄 😉
Krzychu,
Te sniadanko jest swietne wszedzie tylko nie w domu z powodow raczej prozaicznych – organizacja musi byc bezbledna, coby wszystko trafilo na talerz prosto z patelni/ grilla i garow, a zmywania po tej rozpuscie jest multum. Dlatego najlepiej w sobote/ niedziele jest udac sie do zaprzyjaznionej kafejki :).
I ja nie stronię od dobrego steka, choć wołowina 7 razy w tygodniu pewnie by mi nie posłużyła. Ważne, by znać umiar, prawda?
I nikogo do niczego nie namawiam, choć dieta to temat gorący.
Żyję z czego innego;)
Jeszcze słów parę o tym „jak pies z kotem”.
Kiedy przyszedł do nas sześciotygodniowy Sokrates, Sunia oszalała ze szczęścia. Miała około ośmiu lat, za sobą bezdomność i dużą traumę, u nas przyszła na świat szóstka jej dzieci. Kilka razy wyrwaliśmy ja z rąk śmierci.
Zabrała się do matkowania Sokratesowi z takim zapałem i energią, że gotowa była zalizać go na śmierć 😉
W ostatnim roku życia (2012) Sunia była już bardzo zniedołężniała. Z trudem chodziła, nie trzymała moczu, praktycznie nie widziała, nie słyszała. Trzeba ją było wynosić do ogrodu żeby się mogła załatwić. przygotowaliśmy jej specjalne miejsce, na którym leżała praktycznie całe dnie. I wtedy, ten niedotykalski Sokrates, przychodził do niej, kładł się przy niej, „na łyżeczkę”, mruczał, lizała.
To było coś nieprawdopodobnego.
Jolly
I ze względu na zmywanie i ze względu na organizację zgadzam się, full breakfasty najlepsze są tam, gdzie się w nich specjalizują. Pod warunkiem, że nie smażą też na głębokim tłuszczu chleba, bo to już jest ciężko zjadliwe.
pies z kotem cd.
Miałem raz w domu dorosłego kota i sukę west highland terriera w połogu, po 6 tygodniach 3 pieski poszły w świat, jedna sunia została.
Została wychowana na kota, razem czekały na mnie na parapecie, razem kradły z gara gotujące się kurczaki(dokładnie to chyba kot kradł, a razem holowały do salonu i jadły, zamiatając potem kości pod kanapę), najśmieszniejszy był widok psa, starającego się schować pazurki, żeby nie stukać po podłodze, kiedy podchodził do śpiącego kota, żeby go nastraszyć 😀
Jagodo, zwierzaki są wzruszające i bardzo mądre, także nieraz miałam okazję to obserwować, w smutku i w radości. Nieraz moglibyśmy od nich się uczyć.
Bejotko,
ostrożnie, bo gotowa jestem skorzystać z zaproszenia 😉
Jolly,
śniadanie, które pokazałaś to chyba wersja light 😉
w Edynburgu nam podawali: jajko, bekon, kiełbaskę, pomidora smażonego, fasolkę (niby po bretońsku) i małe placuszki ziemniaczane 😯 🙄 oprócz tego były tosty, masło, dżemy, miód, jogurty, etc..
śniadanie jak dla drwali, ale smaczne 😆
Obsługa w hotelu praktycznie w całości polska. Za to w polskim klubie szkocka 😉
Alino, Jacku 🙂
Jagodo, no przecież pisałam. Nie mam pojęcia, gdzie jesteś, ale jesienią o ile nic się złego nie zdarzy po drodze, będę tutaj blisko gór, gdzie rydze w dolinach strumieni chowają gromadnie w trawie i mchach rude kapelusze, a prawdziwki stoją na baczność jak an paradzie w bukowym lesie. Na dole blogu jest do mnie kontakt prywatny.
Bejotko,
jestem w Pyrlandii, ale może pora odwiedzić małopolską rodzinę 😉
O, Pyrlandia…
Był czas, że była moją małą ojczyzną
Jolly Rogers 🙂 to może kiedyś ich umówimy na jakieś wspólne ryby?
O,jak miło,że i Alina wpadła na francuskie śniadanie 🙂
Zaobserwowałam,że te croissanty,za którymi tu na blogu nie wszyscy przepadają, cieszą się ogromnym powodzeniem w sklepikach działających na francuskich kempingach.Jak chcesz mieć rogalik na śniadanie to musisz udać się na zakupy rannym świtem,bo niemieccy albo holenderscy turyści wszystko wykupią.Są kempingi, gdzie dzień wcześniej składasz zamówienie na pieczywo i krłasancik na Ciebie cierpliwie czeka.
No właśnie, mówiłam, że organizm wie…na tofu krzywo patrzy, chociaż to ma być dobre dla niego, bo grupa krwi tak wymaga 🙄
Wykopuję się do zajęć.
nie ma znaczenia skad i dokad plyna rogaliki. ważne by byly wysmienite. a takie jadamy z … w lajares. tamtejsza panaderia robi w trzech smakach: edificios – z budyniem, choco i z marzepan. te ostatnie maja najwieksze wziecie. wszyscy jadaja je do porannej kawy, ktora jest tam rowniez najlepsza na calej wyspie.nie ma innej mozliwosci i trzeba zrezygnowac z porannego seksu by zjesc sniadanie jakie jakie sie lubi.
siadamy na laweczce przed panaderia, w jednej rece kubeczek z espreso w drugiej podzielony na pol croissant. wypiek jest rozgnieciony na plasko, maksymalnie dwu centymetrowe ciasto. duze jak dwie dlonie. smialo wystarcza jeden/dwoch.
w zasadzie, to nie musialem po tylu pobytach tam juz zamawiac sniadania. wystarczylo ze sie pojawilismy, sprzedawczyni robila kawe i pakowala w papierowa torebke dorodnego rogala. ostatni jaki tam jedlismy razem w styczniu byl wyjatkowo piekny i nie omieszkalem powiedziec jacqueline, ze ten ktory zapakowala jest niepowtarzalnie seksowny. przytaknela i chciala wiedziec kiedy w koncu przyjade sam. tez sie usmiechnalem 😆
usmiechnela sie tez szaraczka kiedy w lutym wybieralem sie do el medano na teneriffie. nie zaprzeczam ze przebywanie w tej samej miejscowosci nie ma dobrych stron 😆
Placek !!!
No, mozna odetchnac spokojnie. Besserwisserzy w komplecie. Niektorzy przemalowani, ale zawsze. Chcialoby sie powiedziec: a nie mowilem 🙂
Splywac Dunajem do Wiednia sie nie da, nawet foki pozdychaly, ale historyjka wesola a rogalik zostanie rogalikiem.
Wieden czeka, na sniadanie zaproszeni juz jestesmy o innych specjalnosciach nie wspomne jak Tafelspitz chocby 🙂
Cytat:
„Croissants
The origin of the croissant is one of the great food legends of all time. The Larousse Gastronomique offers this explanation regarding the origin of the croissant:
„Croissant…This delicious pastry originated in Budapest in 1686, when the Turks were besieging the city. To reach the centre of the town, they dug underground passages. Bakers, working during the night, heard the noise made by the Turks and gave the alarm. The assailants were repulsed and the bakers who had saved the city were granted the privilege of making a special pastry which had to take the form of a crescent in memory of the emblem on the Ottoman flag.”
—Larousse Gastronomique, Jenifer Harvey Lang, editor [Crown:New York] 1988 (p. 338)
Oczywiscie sa inne, rownie ciekawe historyjki, no ale po co przemeczac googlaczy naprawiaczy 🙂
yyc 🙂
ja myślę, że równie dobry jeśli nie lepszy do porannej kawy byłby rogal świętomarciński, Danuśko nie licz kalorii 🙂 Nie rozumiem dlaczego nie można ich kupić cały rok 🙁
Bejotko,
piękne zdjęcia 😆 z jakiej części Wielkopolski?
Krzych,
widać, że koty nie stresują się podróżą 🙂
Duże M.,
a czym by się wtedy różniło święto świetomarcińskie od innych dni? 🙄
Powiem Ci w sekrecie, że dla mnie mogą być sprzedawane albo i nie przez cały rok 😳
Dla Poznaniaków jeść rogale świetomarcińskie przez cały rok, to niemal tak, jak dzielić się opłatkiem przy każdej kolacji 😉
http://www.poznan.pl/mim/swmarcin/imieniny-ulicy-swiety-marcin,p,221.html
Jagodo wiem, ale właściwie czemu nie 🙂
Tak pomyślałam sobie dlaczego nie jeść czegoś dobrego cały rok? Może zostałyby inną wersją polskiego śniadania znanego tak jak francuskie rogaliki 🙂 Spróbowałam ich dopiero kilka lat temu, w pozostałej części Polski nie były bardzo dostępne 🙁
A Święty Marcin ma też gęś 🙂
Czy Wy tu macie jakieś obsesje?
A w 1686 to Habsburgowie oblegali Budę bronioną przez 12 tysięcy Turków. I wygrali.
Budapeszt powstał zaś 17 listopada 1873 r. z połączenia leżących naprzeciwko siebie trzech naddunajskich miast: Budy i Obudy na prawym brzegu i Pesztu na lewym.
Strzeż nas panie przed historią pisaną przez francuskich kucharzy (?) 😉
Albo może amerykańskich (Jenifer Harvey Lang, editor) ignorantów?
Duże M.,
gęś też ma 😎
Możemy się podzielić. Ty rogale, ja gęś 😉
Alicjo, to -19 o tej porze roku to jakiś horror 👿
Bjk, jesienne rydze w Gorcach to jedno z piękniejszych wspomnień z czasów studenckich. Byliśmy na praktyce geodezyjnej na północnym stoku Turbacza i przez cały miesiąc rydze we wszelkich postaciach i pod wina tunezyjskie. Był taki czas, że królowała Gellala 🙄
Irku, nie wiem, gdzie jesteś, ale rydze są nadal, a w 2013 roku wielka obfitość. Jagodo, na ten temat nie chcę publicznie, sorry.
Jagodo, ja bardzo chętnie, tym bardziej że nie mogę ani gęsi ani kaczki a wszyscy mnie torturują jakie pyszne i w ogóle super 🙂
Bjk, rydze w Gorcach to wspomnienie z lat studenckich. Teraz na Lubelszczyźnie, ale i tu mam swoje rydzowiska nadbużanskie. Nie tak bogate jak te beskidzkie, ale zawsze 🙂
Tobermory, o jakich obsesjach mówisz?
Nisiu, ja tu wyczuwam jakieś aluzje na temat besserwisserów, przemalowania (???) itp.
Czy tutaj wolno tylko przytakiwać, mówić brawo i amen? Nawet wobec rogalików spływających z Budy do Wiednia? 😉
Moje doswiadczenie francuskie jest hotelowe i rzeczywiscie na ogol ograniczone do bagietki, croissanta i (na szczescie) herbaty oraz soku pomaranczowego. Za to w Turcji na sniadanie mialem zawsze bialy ser typu feta, ogorki, pomidory, oliwki no i podplomyki. Tez smacznie. Zgadzam sie jednak z Pyra, ze najlepsze jest sniadanie wiedenskie i choc jestem herbaciarzem to w Wiedniu wyjatkowo biore cafe melange do jajek w szklance.
Irku,
my zawsze mamy długą zimę, ale od czasu do czasu roztopy i cieplejsze temperatury. Tegoroczna zima…lepiej niech się nie wyrażam 👿
Klimat się ociepla…na równiku chyba 👿 👿
Na obiad będzie kaszanka odsmażana, surówka z kiszonej kapusty i ziemniaki, proste, chłopskie jedzenie 😉
Dzisiejsza kaszanka jest trochę inna, z pęczakiem – spróbowałam, bardzo dobrze doprawiona.
Jednak najbardziej smakuje mi kaszanka z kaszą jęczpienną i kaszą gryczaną.
Malowane jaja 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Jaja?authkey=Gv1sRgCJXNstb1_IT5Uw#slideshow/5976561235241076034
i kanapka ja ta lala 🙂
Tobermory,
Cóż, niektórzy wierzą w dogmat nieomylności – nieważne czyjej… i bronią tego jak niepodległości.
Tobermory,
Swoją drogą, masz za duże wymagania w stosunku do Amerykanów.
Pewnego dnia zadzwonił do nas (polskiego oddziału firmy) klient z USA i zażądał wydrukowania faktury z czeskiego oddziału, dziwiąc się wielce, że jest to niewykonalne.
I Ty się dzieisz, że Larousse’a dopasowali do ich poziomu:
http://www.youtube.com/watch?v=EuyoelA78nA
Dzisiaj jest bardzo smaczny temat. Na rynku Pike Place Market, w tym samym miejscu, gdzie miesci sie wspomniany przy innej okazji Beecher’s, pierwszy Starbucks i wielki targ rybny jest rowniez piekarnia o nazwie Le Panier. Tam nie ma pączkow ani faworkow, ale sa wysmienite croissant i inne smakolyki.
W 1983 roku Hubert Loevenbruck (skopiowalam ze strony piekarni) i kumple-piekarze rowniez z Francji otworzyli te wspaniala piekarnie/kawiarenke.
Moj ulubiony croissant z Le Panier nazywa sie amandine. Tak, tak, wiemy, ze jest z pasta migdalowa. Pozostale croissant to pain au chocolat, croissant z morelami, malinami, orzechami, rodzynkami i prawdopodonie kilka innych. Wszystkie bardzo smaczne.
W Le Panier mozna rowniez zakupic wysmienite wypieki kuchni francuskiej.
Tu jest lista croissant z Le Panier.
http://www.lepanier.com/our-products/croissants
Smacznego
Uprzejmie proszę wyleźć z piaskownicy. Piotr nie prowadzi tego blogu ku nauczaniu maluczkich. Poziom wykształcenia tego Blogowiska znacznie przekracza średnią dla absolwentów współczesnej uczelni. Jak kto ciekawy, to informacje znajdzie. Nie ma pomocy biurowo – redakcyjnych, które by sprawdzały wiarogodność źródeł, więc korzysta z nich z dobrodziejstwem inwentarza. Bywają pomyłki i zmyłki? Bywają. Ale felieton na blogu nie jest źródłem do doktoratu. W końcu tego, co słyszę w saloniku tym czy owym – czasem bardzo interesujące opowieści, też nie weryfikuję w Bibliotece Kongresu. Więc tego… od Gospodarza. Na razie nie myli przypraw, potraw, win, a czyjeś żony i ich perfumy może mylić.
Tobermory, i myślisz, że te aluzje dotyczyły Ciebie? Dlaczego, przecież od niedawna tu piszesz i nie jesteś nikim farbowanym, prawda?
A ja kompletnie nie kapuję, o jakich to farbowańcach, obsesjach i żaluzjach mowa. Ale nie muszę chyba?
Ewo, dziękuję 😀 😀 .
Europa też nie musi kryć swoich talentów pod korcem 😉
Jeśli o mnie chodzi, to Dunaj może być i dopływem Wisły, tylko proszę mnie o tym w porę poinformować.
Pyro,
Z całym szacunkiem, ale jeżeli zwyczajne zwrócenie uwagi traktowane jest jako obraza, a autor (kimkolwiek by był) traktowany z grubej rury „besserwiesserem”, to faktycznie pozostaje… zaklaskać
http://www.youtube.com/watch?v=DhecpGGOP40
Idę do piaskownicy.
Nisiu, o spływaniu Dunajem i zdechłych fokach nie pisał nikt inny.
No to skąd „obsesje”?
Oddam wszystkie KUROSANTY (tak mówią w jednym sklepie) świata za świeżą bagietkę z bretońskim masełkiem i normandzkim camembertem.
Ponad tydzień tak śniadałam, bo przytomna właścicielka hotelu – a może jej kucharz, Polak – dopuszczała możliwość, że ktoś nie zechce tych wszystkich słodkich pyszności ze stołu.
Śniadanie poznańskiego piekarza (przed wojną): „Kuchnia z przyległą jadalnią była najważniejszym miejscem w domu, tu spotykała się liczna rodzina i pracownicy piekarni, tu dziadkowie rozpoczynali swój pracowity dzień od dobrej kawy parzonej w dzbanku, który nakrywano zabawną, flanelową czapą. Aromat kawy był tak intensywny, że potrafił obudzić największego śpiocha. Potem na stole pojawiała się malcka (kawa zbożowa) i spory stosik obłożonych sznytek, które pachniały wędzoną leberką, kiszką, marmurkiem (krojony ozór w galarecie) lub gzikiem zez sznytloszkiem (szczypiorkiem).”
„(W piekarni) nieco później zjawiały się gosposie i służące z kobiałkami by swemu państwu dostarczyć na śniadanie chrupiących „rządków” (5 zlepionych ze sobą bułeczek) bądź drożdżowych zawijańców czyli rogalików. (…) ulubionym gatunkiem chleba był razowy, bo zrobione z niego sznytki posmarowane „smaloszkiem zez skrzyczkami” najbardziej im smakowały.”
A po śniadaniu zjawiały się: „eleganckie panie po pieczywo bardziej wykwintne do tak zwanej „dobrej kawy”. Największym popytem cieszyły się bomby czekoladowe sowicie skrapiane arakiem, które jak zdradziła jedna z klientek, służyły im jako niewinny środek nasenny. Z półek znikały szybko „japonki” czyli bezy łączone kremem, oblane gorzką czekoladą i posypane orzechami, pyszny placek ze śliwkami na młodziach, a także „kongreski” czyli babeczki biszkoptowe z wiórkami kokosowymi. Klientami składu byli również ludzie ubodzy, dla których dziadek przygotowywał szneki z glancem, amerykany czy też tanie, bo za jedyne 5 groszy „szary bary.”
„Kronika Miasta Poznania 2003 ” – wspomnienia p. Wacławy Małeckiej (Piekarnia Wacława Jankowiaka)
Może przesadzam, ale wystarczy poczytać trochę do tyłu, a wyczuwa się chwilami dość dziwną atmosferę. „Obsesje” to pewnie za dużo powiedziane, ale jakiś rodzaj natrętnego oceniania wypowiedzi zamiast odnoszenia się do ich treści. Tak jak chwilami dzisiaj.
Skoro jednak błahe uwagi traktowane są jak turecki podkop pod Budą, to lepiej jest wiedzieć to zawczasu 🙄
Asia mi przypomniała w opisie śniadania – kawa TUREK!
Bardzo mi smakowała w zimne, jesienne dni, a zwłaszcza podczas szkolnych rajdów czy akcji „wykopki” 😉
I japonki z cukierni na Kościuszki (wtedy jeszcze lubiłam slodkie).
Samo zwrócenie uwagi było zasadne; w końcu trzy błędy merytoryczne w krótkim tekście, to dużo i lepiej, żeby Autor na przyszłość traktował to źródło ostrożniej. Nie ma jednak co wytaczać kolubryny – błędy nie dotyczyły omawianego wypieku, tylko miała to być anegdota uzupełniająca . Tylko że nie ma też powodu do zgorszonej dyskusji.
Tobermory, ale przecież nikt z blogowiczów żadnych pretensji do Ciebie nie miał ani się do Twoich wypowiedzi nie odnosił. Nie przesadzasz czasami?
Tak, tak, teraz teksty Gospodarza przed publikacją należy autoryzować u Tobermory, albo Pyry np. bo The Larousse Gastronomique czy tam inne źródła Gospodarza to bzdety. 😯
Chciałbym zauważyć – „historyjkę opowiedzianą przez znawców nadsekwańskiej” HISTORYJKĘ
Asiu,
ależ smaczne te wspomnienia. Moją ciekawość wzbudził placek śliwkowy na młodziach. Nie wiem, cóż to są te młodzie.
Mój mąż z upodobaniem nazywa drodżówki sznekami z glancem. Tak mówiło się u nich w domu; nic dziwnego, bo teściowa pochodzi z Mosiny. Pamiętam amerykany, ale nie lubiłam ich.
Krystyno – młodzie to drożdże. Ja zastanawiam się co to były za ciastka „szary bary”? 🙂
Amerykanki można jeszcze u nas kupić, ale też ich nie lubię. Mój tata, będąc w wojsku w Olsztynie (dawno temu), wzbudził zdziwienie w piekarni prosząc o dwie szneki. Panie nie wiedziały co mają mu sprzedać. 🙂
A tu ciag dalszy historyjki za ” Encyclopedia Britannica Googliana” :
„Mędrek, Gburek, Apsik, Wesołek, Śpioszek, Gapcio, Nieśmiałek
to imiona Turkow co kopali pod miastem ktorego nie bylo. I wykopali. Rogala. Maria Antonina z radosci az glowe stracila. Zanim jednak stracila te glowe zawiozla rogala do Francyji a tam dwor sie zachwycil i tez stracil glowy. Ot i cala prawda o rogalu. Tajna bron dworu austryjackiego. Rogal ma wiec ksztalt ostrza gilotyny a nie polksiezyca 🙂
W poczatkach XIX w. sprawa wyszla na jaw po opublikowaniu tajnej korespondencji ambasadora amerykanskiego we Francji T. Jeffersona do prezydenta Waszyngtona w wikifranckocytatach” Trzeba pamietac, ze wtedy Waszyngton to byl czlowiek nie miasto.
Podaje za zrodlem amerykanskim.
Asiu,
ależ smaczne są te wspomnienia. Ciekawa jestem, cóż to był za placek śliwkowy na młodziach. Pamiętam amerykany, ale nie lubiłam ich. Mój mąż drożdżówki uparcie nazywa sznekami z glancem; nic dziwnego, skoro część rodziny pochodzi z Mosiny.
Dla mnie drozdzowki to byly takie okragle a szneki takie bardziej prostokatne w formie z marmolada 🙂
Tak jakby makowiec dlugi pokrojony na male czesci i upieczony. Nie wiem jak wytlumaczyc 🙂
Przepraszam za powtarzanie się, ale pierwszy tekst nie chciał przejść.
Pyro,
czy zdarzało Ci się dosładzać nalewki ? Otóż moja jesienna pigwówka okazała się za kwaśna, a że mam jeszcze resztę pigwówki z 2012 r., więc mam porównanie. Tamta jest pyszna, bo trochę słodsza. Pomyślałam, że dosłodzę tę kwaśną syropem z bardzo małej ilości wody i cukru. Spokojnie potem postoi kilka miesięcy i może będzie lepsza. Nie lubię takich kombinacji, a zwłaszcza pracy przy ich okazji, ale chyba nie mam wyjścia, skoro nie chcę się kwasić. A wszelkich kwasów bardzo nie lubię.
YYC, takie zwijane od środka (a może do środka), ze skręconych pasków ciasta?
One były najlepsze.
W Szczecinie w ogóle nie funkcjonowała nazwa „szneki”. Wszystko bułowate na drożdżach było drożdżówką.
YYC – u nas szneki z glancem to te okrągłe z kruszonką i lukrem
Ulubione:
https://e-szop.szczecin.pl/photos/016123_cukiernia_wal_dro_z_kru.png
Nisiu dokladnie takie 🙂
Asiu to inaczej niz w Kaliszu. Te okragle z kruszonka dla odmiany wlasnie nazywalo sie drozdzowkami. Szneki zawijane jak pisze Nisia z marmolada, ale takze z makiem bywaly (choc te z marmolada to klasyczne). Smaki dziecinstwa. Nie do odrobienia 🙂
No właśnie. Dzieciństwo. Nie do odrobienia.
Choć może, gdyby się polatało po prywatnych cukierniach…
A jednak – jakiś Wałaszyk w Szczecinie nadal je wypieka…
https://e-szop.szczecin.pl/produkt,16123,Cukiernia-Walaszyk-Drozdzowka-z-kruszonka.html
A jak fajnie się kruszyły, trochę jak ciastka francuskie, płateczkami.
Musze uscislic, pisalem przed obejrzeniem zdjecia. Wgladaly inaczej. Jak by sie wzielo makowca. Pokroilo w paski powiedzmy8cm i upieklo to by wyszly takie plaskie w miare prostokatne drozdzowki (szneki wlasnie).
Inaczej to jakby sie strudel wzielo i pokroilo na porcje zanim upieklo 🙂
Oczywiscie ciasto nie strudlowe 🙂
Ale namieszalem 🙂
YYC, zadaj Guglowi, zajrzyj do grafiki i pokaż! Gdzieś muszą być. A mnie już ciekawość żre!
YYC?
http://www.mojewypieki.com/img/images/original/szneki_2_539.jpg
No wlasnie wpisalem szneki, w grafice i wychodza te okragle. No i kto by sie przydal? no kto? 🙂 🙂
Poszukam jeszcze.
A to dopiero cudeńka…
http://bi.gazeta.pl/im/5/8254/z8254095X,Szneka-z-glancem–Drozdzowa-przekaska-oblana-slodkim.jpg
YYC, znajdź, bo pęknę!
O cos w tym stylu
http://www.mojewypieki.com/app/webroot/upload/images/przepisy/Słodkie%20drożdżówki%20z%20dżemem/slodkie_bul_z_dzemem_5.jpg
Nisiu, to tak wygladalo. W Kaliszu to jest (byla) szneka 🙂
http://www.mojewypieki.com/img/comments/197993.jpg
Może takie?
https://www.google.de/search?q=Mohnschnecke&client=firefox-a&hs=Cy1&rls=org.mozilla:de:official&channel=sb&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=X-UYU_noE47ItAbN5YGoDw&ved=0CEUQsAQ&biw=1095&bih=535
To byly drozdzowki
http://pysznapasja.files.wordpress.com/2012/03/szneki_glanc1.jpg
Te okragle pepegora to tez u nas sie zwaly drozdzowkami. Szneki to tylko te z marmolada podloznawe 🙂
Uf, otarlem czolo, czulem sie jak na planie filmowym. Presja. Mamy 16 sec do wybuchu a ja mam znalezc bombe ukryta nie wiadomo gdzie i rozbroic. Mr Bond, James Bond by nie dal rady 🙂
yyc,
Bomba jest ukryta w sznece z glancem 🙂
Yyc może coś takiego tylko z marmoladą? U mnie jak w Szczecinie wszystko to drożdżówki.
http://www.google.pl/imgres?imgurl=&imgrefurl=http%3A%2F%2Fzpiekarnika.blogspot.com%2F2010%2F09%2Fdrozdzowki-z-serem.html&h=0&w=0&tbnid=QI14bVQg3lKzkM&tbnh=180&tbnw=280&zoom=1&docid=QdzhP-o9vtX1CM&ei=b
Asiu,
za moich czasów japonki były inaksze, okrągłe ciastko z dziurką pośrodku, ciasto chyba półkruche (pewności nie mam), nadzienie w stylu nadzienia napoleonkowego.
Mam w zapamiętanym smaku i wyobraźni, wujek google nie chce nic pokazać 🙁
Bezy to nie były na pewno.
Się mnie wydaje, że to było ciasto francuskie tak zwane, ale nie napoleonkowate, ta japonka.
Matko, jakie to wszystko skomplikowane 🙄
A co to są amerykany jesli można spytać żeby nie googlać ?
Gdybyś chciał zjeść śniadanie francuskie,wiedeńskie
czy zwyczajne,Twoje własne,tak po prostu na trawie,
to wybierz łąkę gdzieś nad Dunajem,Loarą,
Sanem,Prosną czy nad Wisłą w Warszawie.
Na tej nadrzecznej,pachnącej,zielonej murawie
obrus rozłóż,nalej kawy,o obsesjach zapomnij,
ciesz się życiem i tyle…I już jest po sprawie!
Duże M,
znalazłam takie, ale niech ktos potwierdzi, sama byłam ciekawa amerykanów 🙂
http://smaker.pl/przepis-ciastka-amerykany,34410.html
Orco 🙂
Duze M ma podobne. Alesmy sie naszukali. Kiedys zanim czlowik pomyslal juz byl sznureczek 🙂
Alicjo dzięki 🙂 wyglądają jak biszkopty.
Ładne te croissanty z Seatle i wybór duży.
Duże M – to te ciacha, które pokazała Alicja, z tej płaskiej strony są pokryte lukrem. Nie lubię lukru brr 🙂
Czy nikt nie wie co to za ciastka „szary bary”?
Duże M,
zajrzyj w tym sznureczku troche niżej – tam są 4 przepisy na amerykany chyba inne…
O to mi chodzi – też amerykany, a inne.
http://smaker.pl/polecane/amerykany
No nic ide na miasto. Pogoda ladniejsza niz miala byc. Ledwie -13*C za to jutro przedwiosnie i w sobote wiosna w niedziele lato. Odpowiednio. -1*C, +10*C, +11*C i slonce. pelne slonce i dluzej bo godzine zmieniaja. Poludnie bedzie o 13:00. Co zrobic, trzeba kupic biale gewurztraminery i moze z piwo czy dwa?
Ostatnio kojot biegal po gospodarstwie to i aparat w pogotowiu 🙂
Danusiu: http://www.pinterest.com/pin/49258189648433430/ 🙂
Śniadanie u … https://www.youtube.com/watch?v=pel4jHCT04M
Asiu-tak właśnie 🙂
Duze M,
Duzy wybor i rowniez duzy apetyt 🙂
YYC, do gewurztraminera koniecznie szneka! I koniecznie z glancem oraz krymelkami!
Kiedyś, gdy byłam na studiach w Pyrowie, pani od językoznawstwa zaparła się, żebym, jak poznaniacy napisała pracę polegającą na zrobieniu wywiadu z autochtonem i zapisaniu fonetycznie. Nie przyjmowała do wiadomości, że w Szczecinie ludzie mówią poprawną, znaczy ogólną polszczyzną.
A co z „bombami” wspominanymi wyzej?
Czy ktos pamieta? Kulka waflowa zlozona z dwoch polowek, nadziana grylazowa masa I oblana czyms w rodzaju czekolady. Nie lubilam, wystepomawy w towarzystwi „amerykanek”
?są bezy, bez mężów, oraz małżonki
czyli domowe napoleonki!
Przepraszam, że nie na temat, ale jestem spóźniony. Byłem na łódce bez Internetu. Chciałem tylko pokazać jakie zębiska mogą mieć ryby rafowe. Na zdjęciu Trigger. Trzeba uważać na palce. Może ciachnąć! To z połowu na środę popielcową.
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/DropBox
Sorki za literowki ale ja juz dawno spie….
Niunia pamiętam kulki waflowe z gałka lodów w środku, ale to było straaasznie dawno temu.
Nisiu to dobrze, że w Krakowie nie studiowałaś 🙂 chociaż nie, jednak w Pyrlandii częściej w codziennym użyciu jest ta gwara. 🙂
A propos triggera, potrafi rozgryźć skorupę homara. Często agresywny w stosunku do płetwonurków. Oto dowód
http://www.youtube.com/watch?v=gvk9-JIVTm8
Cichalu,
to ta picasso ryba kolorowa (triggerfish)? Ząbki ma jak pielęgnowane u dentysty 🙂
Powtórka, bo zapomniałam o łotrze… 🙄
Cichalu,
to ta picas-so ryba kolorowa (triggerfish)? Ząbki ma jak pielęgnowane u dentysty 🙂
Niunia,
grylażowa masa… mmmmmmmmmm………..robią jeszcze takie?
Cukierki-poduszeczki, były też „Raczki” o podobnym, orzechowym nadzieniu.
Niesłodkam, ale zjadłabym 🙂
https://www.cityofkingston.ca/explore/springer-market-square/webcam
Szneka, po niemiecku Schnecke, czyli slimak. Pewnie dlatego okragla i zakrecana. W niemieckich piekarniach ich pelno, amerykanow tez, ale nie jem, maja po tysiac kalorii.
Historyjka o rogalikach z Budapesztu przednia!
Na czym dokladnie polega wiedenskie sniadanie?
Eva47,
ktoś niedawno podał dobrą radę – kalorie wypluwać 😉
W Polsce juz 3 w nocy wiec pewnie nikt tego nie przeczyta, ale potwierdzam, ze wielkopolska szneka to ta, ktora pokazal ja yyc we wpisie o 22:17; patrzac z boku (profilu) jest zwinieta jak slimak stad ta nazwa, jak napisala juz eva47 o 1:53. Nie mylic z drozdzowka!
Przed śniadaniem polecam zapoznać sie również z http://vita24.life/blog/22_trucizny-w-jedzeniu.html