Pies jest przyjacielem człowieka

Wprawdzie nie jestem myśliwym ale za to jestem miłośnikiem psów myśliwskich. Są bowiem nie tylko urodne ale i bardzo inteligentne. Spośród licznych naszych domowych piesków najukochańszym (o najbardziej ludzkim charakterze) był gładkowłosy, jasno brązowy jamnik – Eryk. Przeżył z nami piętnaście lat. Po jego odejściu przez kilka lat nie mieliśmy następcy, bo wszyscy wzdychali do Eryka.
Eryk na wsi
Z powodu tej pieskiej miłości podrzucam wszystkim (nawet kociarzom) ciekawy opis psiarni i jej mieszkańców. Cytat z książki wydanej przez PWN i opowiadającej o dworskich obyczajach w Polsce XIX i XX-wiecznej.
„Mieliśmy dużą psiarnię” – wspominała Izabela Radziwiłł. „Trzymaliśmy, oczywiście, charty, ale przede wszystkim springer spaniele. Nie ukrywam, że byliśmy zwariowani na punkcie psów. Mama sprzedawała spaniele różnym hodowcom i miłośnikom tej rasy. Brał je od nas między innymi generał Kleeberg”. Za szczeniaka springer spaniela z radziwiłłowskiej hodowli w 1938 roku trzeba było zapłacić 200 złotych. O 65 złotych więcej niż za parę doskonałych butów myśliwskich z cholewami z najlepszej warszawskiej pracowni szewskiej Stanisława Hiszpańskiego.
Rodzaje psów myśliwskich wymienia Bobiatyński w swoim popularnym podręczniku pisanym jeszcze archaiczną polszczyzną:
„Tropowe psy, śledzące zwierząt po tropie.
Farbotropy (schweishunde) podstrzelonego tylko dochodzące zwierza.
Kondle do szczwania czarney zwierzyny.
Gończe psy głosem goniący zwierzynę na strzelca.
Brytany do szczwania grubey zwierzyny.
Charty do szczwania lisów, zajęcy  i t. d.
Jamniki czyli Taksy do polowania zwierząt w taynikach podziemnych kryiących się.
Wyżły, czyli legawe psy i pudle do polowania ptastwa błotnistego i dalszego”.
Wyżły i pudle przede wszystkim polowały na kaczki, ale układano je także do szukania cennych trufli, które rosły obficie w żyznych ziemiach Litwy i Wołynia. Jamniki, świetne na lisy i borsuki, były też cenionymi, wiernymi psami domowymi. „Przed kilkoma dniami wybrałem się na borsuki, czyli jaźwce, z mymi taksami: Mrówką i Burszem” – notował 6 listopada 1872 roku Kajetan Kraszewski. „Psy wybornie chodziły po jamach i natrafiły na gniazdo jaźwców, przekopaliśmy i dostali jednego, a reszty brać nie chciałem, bo to rzadki zwierz. Ten cośmy wzięli był młody, wyżła co się do niego dorwał, był przy dobywaniu mocno skaleczył; ważył około 60 funtów, skóra piękna i garniec wybornego tłuszczu natopiłem”.
Przy wyborze imienia dla psa starano się przede wszystkim uczynić zadość tradycji. Autorzy podręczników łowieckich przedstawiali gotowe spisy imion od wieków używanych dla określonej rasy, które odzwierciedlały jej temperament i szczególne walory. Dobosz, Zagraj, Dyszkant, Kantor, Cymbał, Tenor, Słowik, a nawet Hałas i Ucich – tak nazywano psy gończe, Doskocz, Sokół, Capaj, Łapaj – charty. Na kundle i groźne potężne brytany wołano Rozbój, Załeb, Ścinaj, Mężeń, Zadaj, Zagryź. Suki otrzymywały cieplej brzmiące imiona – Kabza, Duda, Skrzypka, Lutnia, Płaksa, Lotka, Chwytka, Sapka, Cytra. Dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym, na fali powszechnej anglomanii, rozprzestrzeniła się moda na krótkie, obco brzmiące imiona, takie jak Boy, Rolf, Black, Jim, Lord.
Psy myśliwskie, jeśli było ich dużo, trzymano w specjalnym budynku z ogrodzonym wybiegiem, w usytuowanej blisko folwarku.i mieszkania łowczego psiarni. „Podłoga wewnątrz psiarni cembrowana kamieniem, z małą we środku wklęsłością, aby znajdująca się wilgoć mogła ściekać do kanału, pod cembrowaniem znajdującego się” – pisał Bobiatyński. Psy leżały na drewnianych ławach ustawionych na niewielkich podwyższeniach i wyściełanych słomą. Niektóre murowane psiarnie bywały wyposażone w piece, „gdzie po powrocie z polowania w czasie jesiennym, psy wilgocią i zimnem przejęte, ogrzewają się przy palącem się ognisku”. „
To chyba było zupełnie niezłe pieskie życie.
Rudolf –  też chyba cieszy się życiem. Fot. P. Adamczewski