Słodki biznes
W czasach mojej studenckiej młodości istniały jeszcze w Warszawie cukiernie należące do pokolenia mistrzów z okresu Polski międzywojennej. Niektóre z nich miały jeszcze dłuższą historię. Dziś z tej grupy słynnych w całej Europie rodów cukierniczych pozostała tylko firma Blikle.
We wspomnianych tu latach sześćdziesiątych można było zajadać się wspaniałymi ciastkami Pomianowskiego (pracownia tuż koło Uniwersytetu), Wróbla czy Gajewskiego. O tym ostatnim z wymienionych mistrzów pięknie napisał jego uczeń, przyjaciel a w końcu wspólnik – Wojciech Herbaczyński. Jego wydana przed ćwierćwieczem w PIW książka „W dawnych cukierniach i kawiarniach warszawskich” jest nieocenionym źródłem wiedzy o historii gastronomii i obyczajów w dawnej Warszawie.
O Janie Gajewskim, którego pączki i napoleonki do dziś mi się śnią po nocach napisał m.in. tak: „Do pierwszych tysięcy doszedł wielką pracą, wyrzekając się wszystkiego. Dalej już pieniądz robił pieniądz, z pomocą kupieckiej intuicji. Tak powstała fortuna.
Nigdy nie kalkulował, na których wyrobach zarabia więcej, a na których mniej. Zwracał tylko uwagę, żeby były dobre i żeby ich dużo sprzedać. Nie znosił ołówka, buchalterii, skoroszytów, kartotek. Opowiadał, że kiedy po sprzedaniu Swobodzińskiemu swojej cukierni na Elektoralnej zaszedł tam po jakimś czasie, zastał go nad wielką księgą buchalteryjną. Swobodziński obliczał i kalkulował, które ciastka opłaci się robić, a które nie. Wycofał gatunki mniej zyskowne. W rezultacie cukiernia kiepsko prosperowała, a z czasem została zamknięta.
Gajewski rozumował inaczej. „Klient – mówił – kupuje ciastko, na którym na ogół zarabia się grosz lub dwa. Może się zdarzyć, że weźmie ciastko, na którym w ogóle nie ma zysku, ale ten sam klient wypije szklankę wody sodowej za pięć groszy, na której zarabia się cztery grosze.” W sumie, przy takim podejściu, dorobił się czterech kamienic.
W czasie kontroli z Ministerstwa Finansów w 1946 roku zapytany przez inspektora, chyba Grossmana, na których ciastkach zarabia najwięcej, odpowiedział szczerze: ,,Nie wiem.” A gdy urzędnik mocno w to powątpiewał, zdenerwowany Gajewski odparował: „A niech pan mi powie, jak miał na imię i nazwisko Piast Kołodziej? Ja jestem tylko cukiernikiem, a nie buchalterem i nie wiem.” Byłem przy tej rozmowie, która odbyła się w pracowni na Śniadeckich.
W życiu Gajewskiego było trochę jak w bajce. Wszystko mu się udawało.”
Dziś nie mam wielkiego apetytu na słodycze. W dodatku mam w domu mistrza, która (bo to mistrz w spódnicy – przypis na czasie, bo zahacza o gender) – jak sądzę – zdałaby wszystkie egzaminy przed każdą komisją i mogłaby iść w zawody nawet z samym Janem Gajew
skim.
Komentarze
Poproszę trójkącik…
„Strajk cukierników zatrudnionych w cukierni Gajewskiego w Warszawie.
Strajkujący cukiernicy na podwórzu swojego zakładu, gdzie nocują od trzech dni. Widać kilku cukierników podczas snu.”:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/137499/be54ff9c1ca5093b97533658b5ed273e/
Ten tort wygląda tak smakowicie, że też bym chętnie zjadła kawałeczek do kawy.
W Dubaju kupiłam:
http://www.bmbgourmet.com/products/category/4/malban–nougat
i polecam 🙂
No to leciem do Dubaju!
Te mniej mi smakują, ale i cena była znacznie niższa
http://www.flickr.com/photos/hoomygumb/10359120583/
A te czekają na degustacje
http://www.amazon.com/Nadiya-Luxury-Chocolate-Dates-Pouch/dp/B00CSJVET2
Wystarczy mieć przesiadkę w Dubaju 😉
To dokąd leciem z tom przesiadkom?
Szczerze mówiąc, to ja bym nawet samym Dubajem się zadowoliła, ale diablo drogi 🙁
A lecieć można z tom przesiadką praktycznie wszędzie bo linie Emirates mają bardzo szeroką sieć połączeń z całym światem i są dobre.
Mnie bardzo ujęły tym, że dostałam prawdziwe sztućce a nie plastikowe, nie powiem co 👿
Ale to nie jedyna ich zaleta 😉
Aa, widziałam reklamę tych Emiratesów. Ale sam Dubaj wydaje mi się jakiś sztuczny… Twoje antypodki lepsze o niebo.
Niektórzy z nas mieli okazję posmakować cukierniczych wypieków p. Barbary – keksy na ubiegłorocznym zjeździe i niezapomniane rożki z nadzieniem różanym na poprzednim zjeździe.
A nasza Barbara blogowa przypomniała niedawno o faworkach. Zupełnie o nich zapomniałam, ale co roku smażę je co najmniej raz.
Byście się wstydzili – od Gospodarza poczynając, a na szacownych Koleżankach kończąc. W domu Dziecko z niewielką gorączką, z ciasta tylko drożdżówka z jabłkiem rano kupiona, a ci o smakołykach…
Dzisiaj na obiad szare kluski ze skwarkami i kapusta kiszona, czyli jeden z ukochanych obiadów Młodszej. Idę się zająć swoimi imienniczkami.
Pyro!
Oddam wszystkie torty i słodycze świata za porządny talerz szarych klusek!!!
Dubaj jak Dubaj – baśń z 1001 nocy: Du-BAJ. Lotnisko za to „łogromne”. Ostatnio popodróżowaliśmy autobusikiem wzdłuż budynku lotniska.
http://www.dubaiairport.com/en/media-centre/Pages/ConcourseA.aspx
Całkiem długa wycieczka lecz to opowieść na inny dzień. Po 43 stopniowym upale (a kto to narzekał na byle jakie lato, no kto?) „padnientam” nieco i nawet pyszna napoleonka jakoś na mnie nie działa.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Ja też proszę w tej samej kolejności:
szare kluski,
drobny kawałek tortu,
i w końcu lot na antypody przez Dubaj 😀
W sprawie samego Dubaju podzielam opinię Nisi,ale gdyby były jakieś
wytyczne,by jednak zwiedzić,to ewentualnie bym zwiedziła 😉
Danuśka, to kiedy wyruszamy?
Australia tak, ale Dubaj ….. chyba nie. Nigdy nie jadlam szarych klusek. Jak one wygladaja ?
Ciekawa historia o mistrzu Gajewskim, aczkolwiek zdjecie ze strajku pokazane przez Asie daje do myslenia.
Eee, od Dubaju wolę Nimbin 😉
https://www.google.pl/search?q=nimbin&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=sTHVUuTIJMKX4wSU5YGYDQ&sqi=2&ved=0CD4QsAQ&biw=1280&bih=603
panie i panowie hipisi, mimo znacznego posunięcia w leciech, twardo dzierżą sztandar młodzieńczych ideałów.
działkę marychy można dostać bez problemu za 10 AUD.
bawiliśmy się tam świetnie mimo ponad 40. stopniowego upału i bez marychy 😆
Do Dubaju to w przypadku nadmiaru kasy i czasu, po zwiedzeniu ciekawszych miejsc 😉
Elap – lepiej smakują niż wyglądają 🙂 Mieliśmy w sobotę na obiad – bardzo je lubię.
http://www.pinterest.com/pin/220183869255587169/
Elap – surowe, utarte ziemniaki odcedzone, a nawet lekko odciśnięte z soku, 1 jajko, sól i tyle mąki, aby się kluski nie rolatywały we wrzątku (próbować gotując po 1) Gotowe ciasto wrzucać na wrzątek bokiem łyżki, albo rozklepać ciasto na deseczce i wrzucać po trochu łyżką, albo nożem niewielkie, podłużne kluski. Kiedy spłyną – już dobre. Podaje się polane tłuszczem ze skwarkami (najlepiej z wędzonego boczku) i cebulką z dodatkiem kapusty kiszonej, zasmażanej. Po wierzchu jeszcze lekko posolić. Uwaga – ciężkostrawne – przynajniej w większych ilościach – a każda znajoma i osoba, jest niezwykle łasa na te chłopskie kluchy.
Asiu, dziekuje za zdjecie. Nie znam i nigdy nie jadlam. W rodzinie nie mielismy nikogo z poznanskiego.
Pyro, dziekuje, moze kiedys sprobuje zrobic.
Nisiu – wystarczy sygnał – będę w Poznaniu…. a ja już trę pyrki’
Są w handlu gotowce, przed którymi przestrzegam. Nie, żeby były jakoś paskudne – tyle, że one mają się tak do klusek szarych, jak ja do biskupa. Są malutkie, jak spaetzle i lepione na mące ziemniaczanej, więc nieco gumowe. W normalnych kluskach większość skrobi spływa z sokiem, a lepiszczem jest mąka pszenna, albo żytnia.
Pyro,
jakie tam dziecko – stara gropa! Przeszlim Wisłę, Odrę, małe temperatury też (ja ostatnio walczyłam z 39C, nie takie małe, ale dalim radę!)
Spojrzałam na temat i poleciałam po jabłko kwaśne do lodówki.
Miałam świetna ilustrację do wspisu Gospodarza i gdzieś zachachmęciłam….ale znajdę!
http://fotopolska.eu/287922,foto.html
Dzieńdobry!
Dostałem uczulenia na samoloty a szczególnie na f-mę „United”. W niedzielę wczesnym popołudniem odprawiliśmy się na małym lotnisku w Manchester w stanie New Hampshire chcąc lecieć do Fort Lauderdale na Florydzie, via Newark w New Jersey. Po czterogodzinnym oczekiwaniu okazało się, że samolot nie odleci bo ma zepsuty hamulec (?!)
Przewieziono nas (limuzyną) do Bostonu, dano hotel i spyżę i obiecano, że na drugi dzień polecimy na Floryde non stop.
Hotel okazał się znakomity, ale lot był nie non stop, tylko z przesiadką w Newark. Kańce kańcow wylądowaliśmy w domu wieczorem w poniedziałek po ponad 30 godz. podróży. Podobną sytuację mieliśmy dwa lata temu. Samolot do Berlina spóźnił w Genewie i polecieliśmy najpierw do Zurichu i dopiero potem do Berlina. Mieliśmy za to piękne widoki Alp, ale Nemo nie odmachała…
W drodze powrotnej w Berlinie znowu były kłopoty z samolotem. Dostaliśmy hotel, spyżę itd Dzięki temu zwiedziliśmy nieco Berlin. Dorotol też nie odmachała…
Wszystko to liniami „United”.
Acha! W ostatnim hotelu zapomniałem portfela z dokumentami, kartami kred. itd itp. Teraz trwają pertraktacje jak, gdzie i za co go przesłać.
Parę dni temu jakiś blogowy troll, spostponował mnie za mój starczy wiek. Miał rację! Młodzież do podróży! Starzy do domów opieki! 🙂
Witaj Stary Podróżniku!
Gonię Ci, gonię! Zostaje Australia i Ocerania, ale to też mam już obgadane i prawie umówione (Nowa Zelandia).
Swoja drogą, ja bym chętnie „młodzież do podróży”, ale jak byłam młodzieżą, mogłam co najwyżej pojechać spod sudeckich gór w okolice zielonogórskie na obóz harcerski.
Odbiłam sobie po maturze – ściboliłam grosz do grosza, żeby po maturze objechać całą Polskę, zatrzymując sie u rodziny i znajomych na krótki popas.
Będąc w Poznaniu, zawsze wspominamy to – był to mój pierwszy popas (naonczas Głuszyna, i poznałam sąsiada, Mirosława Hermaszewskiego, według niektórych Ruski oczywiście, niektórzy wiedzą lepiej).
Pyro,
dla Ciebie:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_8206.JPG
p.s. Tadzio na dole, drugi z prawej.
Pyro, dzięki…
Te kluski-gotowce z Piotra i Pawła jadłam, ale rzeczywiście, to nie TO.
🙄
Elap – u mnie w domu te kluski (składniki dokładnie jak u Pyry) były taczane w małe kulki, jakieś półtora centymetra średnicy. Próbowałam tych różnych kształtów i o dziwo – różnią się smakiem.
Kazdy ma, widze, swoje przygody. Mnie wczoraj zakopalo w sniegu, ktorego znowuz napadalo dwie tony na centymentr kwadratowy. Juz, juz bylem w domu czyli na naszej wiejskiej miejskiej drodze, ale sie nie dalo. Potem meczarnia i po stopie i metrze i calu i milimetrze ciaglego odkopywania, podrzucania sianem (przydalo sie) i galazkami swierkow po niemal 3 godzinach stanalem pod dachem :-). Nasypalo jakby nie wiedzialo, ze trzeba przestac. Najgorsze jak sie ruszylo i po sekundzie znowuz staje i czuc takie uhuuu… sie zapada ze 2-3 cm w snieg i nie ruszy za Boga. Cieplawo w miare wiec mokry ciezki snieg. Po charowie z lopata wycisnalem grapefruity i kieliszeczek wodzeczki do, dwie kostki lodu bo zgrzany bylem jak na Saharze i …. pyszne sa te grappefruity wycisniete z wodeczka. Nieco cukru dodaje bo nie lubie gorzkich calkiem. Potem rosol niedzielny z kura, marchewka, pare koronek brokuly, nieco ostrego chili oil, koperek, makaron jak trzeba i …. pychota ponowna w sam raz po odkopywaniu autka 🙂
Małgosiu-choćby jutro !
Ale podróż zapowiada się długa,bo przecież najpierw trzeba wpaść do Pyry na te szare kluchy.Skoro Pyra będzie tarła ziemniaki dla Nisi,to może i dla nas wystarczy 🙂
Mam tylko nadzieję,że samoloty między Dubajem,a Australią latają lepiej niż między New Hampshire,Bostonem i Florydą 😉
Póki co udaję się w podróż….do spożywczego po drobne zakupy.
Nie powinno mnie zasypać śniegiem,bo nie mamy śniegu i wygląda na to,że wrócę
przed upływem 30 godzin.
Zeby Cie nie zlapala burza piaskowa 🙂
Danka – i dla Ciebie i dla MałgosiW i dla Nowego (ma z dawna obiecane) A jak luda dużo – za dużo, to zagonię do tarcia. I niech nikt o maszynach nie mówi, bo konsystencja nie taka.
Ja śniegu łopatą nie odrzucałam, a tak mi coś po kościach chodzi. Lekarstwo zostało wyŻej podane, to może by i mnie pomogło?
Pyro, z radością. Trzymaj się ciepło, bo zaraza się szerzy.
Szare kluski u nas nazywały się kluskami kładzionymi. Sama nigdy ich nie robiłam.
Dla zmiany smaku – nie bardzo podoba mi się obowiązek ograniczenia substancji smolistych w żywności, który wejdzie w życie od września. Choć argumenty o ochronie naszego zdrowia brzmią całkiem dobrze, w praktyce ograniczy to znacznie możliwości wędzenia wędlin, ryb, serów. A może wystarczyłoby zamieszczać informacje na produkcie o zawartości substancji smolistych i ich szkodliwości, tak jak w przypadku papierosów. Każdy sam decydowałby, czy chce jeść dany produkt czy nie. Ale okazuje się, że jeśli sprawa dotyczy firm prywatnych, zakazy można wprowadzać, a tam gdzie monopol ma państwo , tam liczą się zyski, a nie zdrowie obywateli. Najgorzej, że już chyba nic w tej sprawie nie da się zrobić. A Łotwa potrafiła obronić swoje wędzone szprotki. U nas niby przeprowadzano konsultacje, ale okazuje się, że nikt nic nie wie.
Jako niepaląca chciałabym się czasami dobrowolnie podtruć wędzoną kiełbasą.
yyc,
nawiążę do Twojego wczorajszego wpisu dotyczącego wieczoru rakowego na Kaszubach. Otóż Igor Michalski wraca z Kalisza na Wybrzeże, bo wkrótce obejmie funkcję dyrektora Teatru Muzycznego w Gdyni. Dorota Kolak nadal gra w Teatrze ” Wybrzeże” w Gdańsku , a także w wielu filmach i serialach, a jej talent jest doceniany. Zaś Tadeusz Słobodzianek ” rządzi” w teatrach warszawskich .
Po opisach przygód ze śniegiem z przyjemnością patrzę na cienką białą warstwę. Tyle bieli w zupełności mi wystarczy.
Krystyna,
Twoj komentarz na temat zawartosci substancji smolistych zwrocil moja uwage. Domyslam sie, ze ten przepis dotyczy Polski. Zgadzam sie, ze nalepka na produkcie powinna informowac o skladnikach. Powod dla ktorego zwrocilo to moja uwage jest troche inny. Polska jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych krajow w Europie, a jakas instytucja martwi sie o zawartosc substancji smolistych w zywnosci. W Polsce wystarczy normalnie oddychac, aby sie nawdychac substancji smolistych do tego stopnia, ze pod koniec dnia mamy zaburzenia w oddychaniu.
Zaluje, ze na stronach e-polityki nie ma regularnej sekcji/blogu, ktory edukowalby spoleczenstwo o ochronie srodowiska I o konsekwencjach zaniedban I ignorancji. Kazdy z nas moze skutecznie sie przyczynic do poprawy naturalnego srodowiska.
Blogi powielaja sie tematycznie. Pan Owsiak z duza energia zabral sie za jedna idee. Moze jest nastepny pan Owsiak, ktory zajmie sie edukacja na temat ochrony srodowiska w Polsce. Do tego nie sa potrzebne tytuly naukowe. Jakby na to nie patrzec, pod koniec tego cyklu, albo to wszystko wdychamy albo zjadamy.
Ja i wdycham i zjadam a nawet dorzucam mieso z grila bo mi malo 🙂
Byle wina nie zabraklo. Bo wtedy nastapi oczekiwany koniec swiata i nikt juz wody w wino nie zamieni (ciekawe czy to byla genetycznie modyfikowana woda? … teraz by juz nie przeszlo) 🙂
Smacznego! 🙂
Wczoraj nas zasypalo a dzisiaj slonko i +8*C i tak ma byc do niedzieli. To po co? Po co byl ten snieg? Jak mowia najstarsi indianie (ci sprzed Kolumba, nie modyfikowani) za rok zasypie Europe a u nas Karaiby po Alaske 🙂
Nowy ma u mnie , jak mawiała Zgaga, bęcki za malkontenctwo i sianie na blogu grozy pod tytyłem”gorze. gorze!”
„bo kiedyś to było…”.
Kiedy, przepraszam że przepraszam?
Świetni odeszli, została miernota. Ano trudno, zapłaczcie się, uduchowieni wysoko.
Jam prostaczka i tak będę trzymać.
Orca,
ja bym się trzymała ochrony środowiska i takich tam w miejscu, gdzie mieszkam. W Polsce też coś takiego działa i nie potrzeba im nauk z tej strony świata. O właśnie…
„Idea ochrony środowiska ma swoje początki w drugiej połowie XIX wieku. W Europie wyrosła ona z ruchu będącego reakcją na dynamiczny proces industrializacji i rozrastania się miast, oraz coraz większy stopień zanieczyszczenia powietrza i wody.”
Alicja,
To dobra wiadomosc. Nie wiedzialam, ze takie grupy dzialaja w Polsce. Wtracac sie nie bede.
Krystyno,
Wlasnie sobie, po napisaniu tutaj, zajrzalem na strone kaliskiego teatru i zobaczylem, ze po 5 latach Igor obejmuje teatr muzyczny na wybrzezu. Bedzie z rodzina.
Lata temu pamietam ktos mi dal pare odcinkow” Radia Romans” 🙂
Jasia Stoklose czesto widac, Olga jego zona pewnie tez gdzie wystepuje. Marek Skup przeniosl sie do Warszawy a po paru latach wyjechal do Stanow,przez jakis czas mielismy kontakt telefoniczny. Chlopak z Podhala. Koleznaki sie w nim kochaly 🙂 W Wawie mieszkal z Krzyskiem Pieczynskim i tez pare imprezek bylo. Byla tez ruda Kamila (wiadomo kogo grala w Weselu), ktora sie przeniosla do Teatru Jaracza w Lodzi a ktora pamietam bo mi sie podobala, ale nie pamietam nazwiska. W 1980 roku teatr objela Prochnicka i przywiozla ze soba grupe mlodych aktorow. Poznalismy sie juz nawet nie pamietam jak i bylo wesolo. Tak uplynely najpierw 16 miesiecy wolnosci a potem stan wojenny.
W stanie wojennym mielismy u mnie w domu niejedna impreze jako, ze Rodzicielka wyjechala do Kanady na 3 dni przed stanem wojennym i zostala 8 miesiecy ponadplanowo wiec chata byla wolna 🙂 Uniwerek zamkniety, teatr tez to co bylo robic. Godzina policyjna powodowala, ze balowalismy do rana. Wodecznosci sie zalatwialo w zaprzyjaznionej knajpce w NOT-cie i zima stulecia przeszla. Zaopatrzenie tez sie kombinowalo a kolega z cukierniczej rodziny robil przepyszny pasztet w ciescie francuskim 🙂 Stan wojenny nie byl przyjemny z wielu wzgledow, ale imprezy wspominam milo a reszta juz nie ma znaczenia. Bylo sie mlodszym o ponad 30 lat 🙂
Orca a gdzie Twoj killer whale instinct?
Wtracaj sie a nawet wiecej 🙂
Shut up , yyc, will you? 🙂
I ain’t got no instinct while I’m here.
Orca,
a wtrącaj się, bo bez wtrącających się może nie byłoby wiadomo na wszystkie strony. To jest bardzo pozytywne.
Ja tylko chciałam dodać, że Polacy nie gęsi i też osiagi w tym temacie maja. ALE… zawsze dobrze korzystać z doswiadczeń innych.
Orco-mieszkam w Warszawie od zawsze,a z tego co mi wiadomo,w żadnej europejskiej,azjatyckiej,czy też każdej innej milionowej stolicy nie oddycha się świeżym powietrzem.Jakoś nie mam do tej pory zaburzeń w oddychaniu,
ale to zapewne przez przypadek 😉
Cudownie byłoby mieszkać nad w małej miejscowości nad Atlantykiem,Pacyfikiem,
nad mazurskim jeziorem albo w alpejskiej wiosce,gdzie jeden samochód przejeżdża raz na pół dnia i nic nie zanieczyszcza środowiska.Jeśli mieszkasz w takim miejscu to Ci szczerze zazdroszczę.Jeśli w tym cudownym miejscu masz super pracę,przyjaciół
i od czasu do czasu różne przyjemne zajęcia i rozrywki to naprawdę wspaniale.
Nieszczęśni mieszkańcy Paryża,Rzymu,Krakowa czy też Pekinu nie mają tych wszystkich radości.
To pewne,że w dziedzinie troski o środowisko Polsce jeszcze daleko do Kanady czy Szwajcarii,ale nad Wisłą zmienia się i wiele już zmieniło w tej dziedzinie przez ostatnie lata.Przyznam,że trochę przykro było mi czytać Twoje bardzo kategoryczne sądy,
o tym jak żyje się nad Wisłą.
Danuska, Alicja i Czytelnicy,
Przepraszam i wejde na chwile pod stol.
Wlaz!
Czytelnik
Tak sobie myślę, że mnóstwo rewolucji i zadym było pod hasłami wolności obywatelskiej.I jak tylko ta wolność nastała, to mnóstwo szlachetnych, mądrych i uspołecznionych osób i instytucji zabrało się za urządzanie tej wolności dla naszego dobra. W rezultacie jedynym osiągnięciem jest możliwość wykrzyczenia, że się władza nie podoba. Bo poza tym ktoś dla naszego dobra decyduje co mamy jeść, co wolno czytać i oglądać nie budząc protestów „obrażonych w swych uczuciach”, decydują kogo i w jakim trybie zatrudniać, o czym wolno publicznie się wypowiadać, ile trzeba mieć żeby ci dziecka nie odebrali (dla dobra tego dziecka) zakaz palenia, zakaz picia, zakaz wędzenia, zakaz sprzedawania krzywych ogórków i prostych bananów. Tak naprawdę to wolny może być dość zamożny człowiek gdzieś, w głębokiej osji (o ironio dziejów); jeżeli się nie narazi władzy, to żyć można po swojemu. A dlaczego trzeba pewnej zamożności? Proste – na łapówki, żeby się nie narazić tej władzy.
errata – Rosji, oczywiście, nie osji. Zgubiłam R
Alicjo-dosyć ostro potraktowałaś Nowego zarówno wczoraj,jak i dzisiaj.
Szkoda byłoby mi bardzo,gdyby Nowy też przestał do nas zaglądać,a jakoś z wolna i z ostrożna się na to zanosi…Obym nie miała racji.
Orco tutaj nie raz padaly nieprzyjemne opinie o zacofanej Polsce plynace z Albionu i Alp i nie tylko.
Co ma wisiec nie utonie.
Niedlugo Yukon Quest (pamietasz Orco jak na Cie napadl taki jeden grafoman tutaj sie produkujacy za te zaprzegi psie. Pomylilo mu sie, ze to ja pisalem 🙂 ) No wiec te zaprzegi juz niedlugo rusza w trase i beda sprawozdania jak z Wyscigu Pokoju. Regularnie co 15 min z glosnikow na ulicy kolo waszego domu (komunikat specjalny dla Danuski: po francusku nie bedzie, tlumacz mezowi). Komunikat dla wszystkich: chowajcie swoje psy bo beda brali z lapanki. Po zakonczeniu wyscigu przenosimy sie do Anchorage na Iditarod i wiecej psich zaprzegow bedzie (kolejna lapanka) 🙂
Zalecane lektury przed transmisja ze startu Yukon Quest to: Jack. London, Robert Service i James Oliver Curwood. Po zakonczeniu zawodow bedzie egzamin ze znajomosci z yyc 🙂
Dobry wieczór 🙂
Danuśka, Słoneczko ty wkurzone 😀
Orca, wyłaź spod stołu 😆 Mnie brakuje tchu w Żabich i nadbużańskich, czego i Tobie serdecznie życzę 🙂
Szczegolnie nalezy przeczytac pozycje dokumentalne pod tytulem „Lost Patrol” i „Mad Trapper of Rat River”. Dla kochajacych autentyczna przygode lektura obowiazkowa. Po romantycznym Londonie powyzsze pozycje utwierdza fascynacje Daleka Polnoca. Egzamin koncowy po zakonczeniu Iditarod 🙂
Ja zgadzam się z Alicją i nie uważam aby potraktowała kogoś ostro. Nie zazdroszczę nikomu i nie tylko ja mieszkania w ładnej okolicy, czy innych bzdur które Nowy powypisywał. I nie uważam, wbrew temu co sądzi Nowy że miernota pozostała. Zauważam natomiast, że od dłuższego czasu nie ma na blogu awantur i bardzo to sobie cenię.
Haneczko-Orca wyraźnie obiecała,że tylko na chwilę pod ten stół włazi 🙂
Nowy nie pisze bzdur. Bolą go nieobecni. Nikogo nie miernotuje, zwyczajnie mu żal. Mnie też.
Duze M, jak bys chciala mala wanturke to daj znac? 🙂
Z reszta miernot nie rozmawiam 🙂
Mieszkam w typowym tipi i Siouksowie mi zazdroszcza.
Apacze nie. Dla nich mam jednak pal meczarni i do zjedzenia kontener meczennic bez papayi. Poza tym z nimi nie gadam.
Bede rozmawial z graczmi gieldowymi i bezdomnymi Meksykanami, ktorych przepraszam za moich krajanow swolocz.
Ide sobie, sie obrazilem. Pozniej powiem na kogo i dlaczego.
Jakby ktos pisal petycje do sejmu dajcie znac to konta polikwiduje. Powiedzialem 🙂
Bilety kupione jak ktos chce w morde to bede w Kraju w czerwcu.
W przeciwnym wypadku sie nie umawiam chyba, ze na grila i piwo jak Pan Bog przykazal (moze z kranu wino poleci) 🙂 🙂
Pisze bzdury.
Mnie nie.
I jak dlugo jeszcze?
Dudek siedzial na dachu i spogladal przez lupe, ksiezyc mu sie odwrocil i pokazal mu du…dek siedzial na dachu, tralala la la …… plyta stara i sie zdarla.
Dla przypomnienia to jest blog Piotra Adamczewskiego, obrazanie sie i wypisywanie bzdetow obraza przed wszystkim Gospodarza.
Yyc,
Zostaw te psy w spokoju, bo Ciebie samego zaprzege I pogonie od Yukon do Anchorage I z powrotem o kosciach rasowanych GMO.
Jakie psy? Basia chcialaby swetra? wiesz moze byc bulgot albo dupelek? Byle nie lyzel… 🙂
Lece do domu…
Krystyno i yyc’u
Rudą Rachelą była w Toruniu Kamila Michalska. Próchnicka to Roma, wspaniała aktorka. Tak samo Dorota Kolak (nosiłem na barana) córka Jurka Kolaka mojego kolegi ze studiów i Lilki, do której jest tak,podobna, aż ciarki na plecach! (się podkichiwałem nieco…) Ech, wspomnienia. Starość ma jednak tę zaletę, że się ma tych wspomnień na tony.
Cenię wpisy Nowego, brak mi wielu Blogowiczów i kiedyś wytarmoszę Alicję, za jej głupią odzywkę o „zwykłej kobiecie”. Ani taka zwyczajna, ani z drugiego znaczenia – rzeczywiście – dwóch głow nie ma. A – nie wypominając – od tej odzywki zaczęła się już niejedna przepychanka.
Zapamiętaj, Alicjo – nie jesteś zwyczajna! Jesteś Alicja A z Kanady, artystka dziewiarstwa, chodząca półka z literaturą polską i niespożyta włóczęga (r. żeński) Natomiast przestań drażnić talimi odzywkami.
Łyżew! Że wywołam awanturę. A Stokłosa to nie Jaś, tylko Janusz!
Pyro! Jednak Cię kocham!
„Dla przypomnienia to jest blog Piotra Adamczewskiego, obrażanie się i wypisywanie bzdetów obraza przed wszystkim Gospodarza.” to powinno stać się chyba podtytułem blogu – złota myśl 🙂
Też bardzo lubię Panią Dorotę Kolak.
DużeM – trafiłaś w sedno. Bzdety. To są przecież pouczania, poprawki literówek czy też, poważniej, źródeł informacji (niesprawdzonych) Szanujmy Gospodarza, bo jak się wkurzy, to zamknie leśniczówke i będzie po ptokach!
Wypraszam sobie, Pyro.
Ja jestem zupełnie zwyczajna 😯
Danuśka,
ja bym Nowego nie dotykała i nie traktowała tak czy owak, znam faceta. To on mnie potraktował jako wredotę, która wespół w zespół NISZCZYŁA niejaką nemo. Niejaka nemo ani mnie parzy ani ziębi od jakiegoś czasu, omijam.
Rycerz walczący o honor rzeczonej jakoś tego nie zauważył, na wszelki wypadek mi przyłożył, bo nie lubię nemo, co nie jest żadną niespodzianka dla bywalców blogu, a przecież wszyscy powinni. Kto chce niech „se”, ja nie w tej lidze.
Danuśka, Haneczka, Pyra,
Bardzo dziękuję. 🙂
Nowy, coś CIę zdołowało. Współczuwamy! Nie rób jednak na blogu koterii lub grupy zwolenników, proszę!
A jeśli jakieś konkretne pretensje, to najlepiej z nazwiskami. Nie ma nic gorszego niż takie ciche i tajemnicze wypuszczenie brzydkiego zapachu.
Cichalu – dzięki, ale to myśl yyc ja zacytowałam tylko 🙂 ale popieram 🙂
Nowy! Czuję że ktoś Ci zrobił krzywdę. Jeśli to ja, to wybacz, po lutersku wybacz! Pomyśl jakie życie jest wspaniałe i niepowtarzalne! Szkoda Go tracić na żale!
Oj, jakby Gospodarz zamknął leśniczówkę, to by nie było dobrze:
http://wyborcza.pl/1,75400,15273594,Naukowcy_odkryli_sekret_zadowolenia_z_zycia__Jest.html
Opisze tylko jeden przyklad dlaczego nie popieram wykorzystywania zwierzat dla rozrywki i zabawy. „Voice of the Orcas” to 10 minutowy film, ktorego bohaterami sa miejscowe orki. Material zostal nagrany przez tutejszych naukowcow w Haro Strait wzdluz San Juan Islands w stanie WA. Na filmie sa rodziny miejscowych orek, w tym rodzina L. Z L pochodzi orka (L25), ktora w 1970 roku, w wieku 2 lat, zostala zlapana na terenie Penn Cove. Penn Cove to to samo miejsce, ktore pokazywalam przy okazji rozmowy o festynie malz.
Po schwytaniu, L25 zostala przetransportowana do SeaWorld w Miami. Od wtedy zyje w basenie i skacze na zawolanie. Nazwano ja Lolita, aby dopelnic tragedii.
Oprocz skakania, L25 produkuje w basenie dzieci, aby SeaWorld mial z czego budowac swoja fortune. W roku 2013 SeaWorld mial najwieksze dochody w swojej historii.
Niestety L25 byla zlapana, kiedy taki proceder byl legalny. Teraz orki sa pod ochrona.
Wiecej szczegolow na temat L25 i innych orek zlapanych u wybrzezy WA i Islandii mozna znalezc na stronach Internetu.
Powtorze to, co napisalam przy innej okazji. Prosze, aby turysci przebywajacy w Miami nie odwiedzali SeaWorld.
Autorzy dedykuja ten film orkom Katina, Taima, Tilikum, Nebron i Lolita. Pierwsze cztery wymienione orki byly zlapane u brzegow Islandii. Lolita jest z WA. Jej rodzina L i inne miejscowe rodziny mozna zobaczyc na tym filmie.
https://www.youtube.com/watch?v=I1tKddgDfG0
o, jestem miernota 🙂 milo mi!
Naprawdę trzeba mieć talent żeby takiego torta upiec.Szacunek dla mistrza. Mi takie ładne nigdy nie wychodzą. Aż ślinka cieknie.