No i gdzie ta zima?!

Naprawdę tęsknię do zimy. Takiej jaka bywała w dawnych latach. Wprawdzie dokuczał mróz i śnieg ale wiadomo było jak temu przeciwdziałać. Wystarczyło ciepło się ubrać albo w nieco mniej grubaśnym i nie hamującym ruchów ubraniu sportowym wybrać się na łyżwy lub biegówki. No i zawsze trzeba było pamiętać o zimowej diecie.
A teraz gdy wilgoć i przenikliwy a niesympatyczny chłód siecze po policzkach to człowiekowi nie chce się wysuwać nosa poza drzwi domu. A czasem trzeba, bo praca wzywa. No i jakie teraz wymyślać przepisy na taką zimę – niezimę?
Może np. to się nada:
Gorąca zupa
50 dag mięsa wołowego rosołowego, 4 ziemniaki, 3 marchwie, 2 cebule,2 duże papryki, 2 duże pomidory, pietruszka, 2 łodygi selera naciowego, sól, pieprz, 2 łyżki oleju
1.Posiekać cebule,  jedną paprykę  po usunięciu gniazd nasiennych pokroić w paski, mięso pokroić   w kostkę. Wszystko razem poddusić na rozgrzanym oleju. Dodać szklankę wody i dalej dusić do miękkości.
2.Dodać pokrojone na ćwiartki pomidory i pozostałą, pokrojoną w paski paprykę, chwilę gotować.
3. Dodać pokrojone w paseczki marchewki, pietruszkę, łodygi selerowe, wlać 6 szklanek wody i gotować 25 minut, doprawiając do smaku solą i pieprzem.
Albo może to nas uratuje:
Gorąca śliwka w boczku
50 suszonych kalifornijskich śliwek  bez pestek,40 dag cienko krojonego chudego wędzonego boczku,15 dag łuskanych orzechów  włoskich,50 drewnianych wykałaczek.
1.W środek każdej śliwki włożyć ćwiartkę włoskiego orzecha (najlepiej byłoby uprzednio je sparzyć i obrać ze skórki;  ze skórką będą miały smak lekko gorzkawy, który tej potrawie nie zaszkodzi, ale nie wszyscy to lubią).
2.Każdą śliwkę owinąć cienko połową plasterka boczku, spiąć wykałaczką.
3.Ułożyć na ruszcie i wstawić do nagrzanego do temp.220 st C piekarnika. Piec około 10 minut.
4.Kiedy boczek stanie się złocisty można potrawę wyjąć, ostudzić    przez kilka minut i od razu podawać.
Ale i tak będziemy żałować, że nie ma prawdziwej zimy. Zresztą wyraźnie widać (na zdjęciach) czym bywała ta prawdziwa.