Moje zbrojne ramię!
Trochę jest przesady w tym tytule ale prawdę powiedziawszy chciałbym mieć takie zbrojne ramię ( a właściwie ramiona, bo przecież jest ich dwóch) do swojej dyspozycji. Nie bał bym się wówczas nikogo. A tak…
Pascal Brodnicki i Karol Okrasa, których od dawna zaliczam do swoich bliskich znajomych (a nawet przyjaciół) to nie tylko dwaj wybijających się spośród grona czołowych polskich szefów kuchni ale także wyjątkowe „zwierzęta telewizyjne”. Programy z ich udziałem cieszą się wielkim powodzeniem, bo chyba nikt tak jak oni nie czuje kamery. Dysponują przy tym niebywałym poczuciem humoru a ich dowcipy nie przekraczają norm dobrego smaku. A właśnie dobrym smakiem dysponują i w dziedzinie kulinarnej. Dlatego dobrze rozumiem szefów Lidla, którzy namówili obu chłopaków na dłuuuugi kontrakt.
Korzyści z tego odnoszą także i prości smakosze tacy jak ja. Oto ukazała się książka (to też oczywiście w ramach reklamy) ze 104 przepisami Okrasy i Brodnickiego. Książka ma wiele zalet i warto ją mieć w kuchni pod ręką. Nie dość, że jest fajnie zilustrowana (bez sztucznego podrasowywania produktów), to przepisy są jasno zapisane i podane wręcz na talerzu. Trzeba być wyjątkowym antytalentem kulinarnym, by nie potrafić zrealizować pascalowy chlebek mięsny czy też soczystego łososia z sosem z rukoli wg. Okrasy.
Do tego obaj kucharze ścigają się w podawaniu porad ułatwiających funkcjonowanie w kuchni. Ot choćby takich: „Żeby zioła nie straciły swego aromatu, krój je na desce ze szkła, porcelany lub tworzywa sztucznego. Drewno wyciąga z ziół aromat. Możesz je ciąć też nożyczkami.”
Warto to zapamiętać.
Komentarze
Dzien dobry,
moze ktos z Panstwa wyjasni mi dlaczego „Lidl” jest tak popularny w Polsce?
W Szwecji raczej tubylcy unikaja tej sieci i wola zakup zywnosci w rodzimych
domach towarowych, gdzie oferuje sie bardzo szeroki asortyment ekologiczny i
krajowy. „Lidl” dla mnie to tandeta i dosc fatalne warunki pracownicze.
Dobry kucharz szwedzki nie pojawil by sie w reklamie „Lidla”.
Thats all folks!
Dzień dobry.
Książka już jest w domu. Jak pisałam, dostała ją Młodsza za duże zakupy w Lidlu, jako bonus. Za własne pieniądze raczej byśmy nie kupiły, a to z powodu mojej przewrotnej niechęci do każdego produktu reklamowanego: od proszków do prania, do celebrytów telewizyjnych.
Dzisiaj jestem z pieskiem sama na gospodarstwie, bo Młodsza tyra do wieczora (zabrała zamrożony żurek w pojemniku, zje w przerwie między lekcjami, a wywiadówką).
Ja mam jeszcze wczorajszą pomidorówkę i kiełbasę ze świniobicia. Dowiedziałam się wczoraj, że na przyszły piątek mam zrobić dwa półmiski ryby po grecku na klasową Wigilię. Przydział upominkowy (kto komu) losowali, a potrawy przydzielono do realizacji ochotnikom. Ciasta będzie huk – bo dziewczyny obiecały pierniki, piernik, makowce i sernik, a chłopaki śledzie, grzyby opiekane i tylko ryba wisiała w powietrzu, bo jak tu nasmażyć karpia na 28 osób (i za co w takiej ilości). To Pani Psor powiedziała, że ona greka i owszem, zrobi, z jakiejś morskiej ryby. O! W taki sposób Matka będzie miała zajęcie. Zresztą zrobię chętnie. To jedno z moich popisowych dań i sama lubię je bardzo.
Ja to bałabym się 🙂
Bonżur 😀
Francuskie gospodynie kroją świeże zioła nożyczkami w szklance,w ten sposób rzeczywiście aromat nie ucieka na wszystkie strony.W tym celu kuchenni gadżeciarze mogą sobie nawet kupić nożyczki z wieloma ostrzami :
http://www.rueducommerce.fr/m/ps/mpid:MP-9CB65M12809972#!moid:MO-DC3E3M22110364
Słońce i lekki mróz,taka zima nam nie przeszkadza.
Bardzo szkoda,że nie wiemy,jak mija grudzień w Helwecji 🙁
Cichal-jakoś mam wrażenie,że Placek chętnie z nami gawędzi,kiedy przy blogowym stole jest obecna Nemo.
Mnie tez brakuje wiadomosci ze Szwajcarii. Mam w domu i czesto uzywam takie nozyczki.
ozzy
10 grudnia o godz. 9:14
Fakt, reklamowanie „Lidla” nie jest chyba nobilitacją dla dobrego szefa kuchni.
„Pecunia non olet.”
Elap-po Świętach,pod koniec grudnia będziemy kilka dni u znajomych w Bretanii.
Nie jestem pewna,czy da radę,ale może uda nam się jakoś spotkać?
Czy mogę zgłosić się do Alicji po namiary na Ciebie?
Brakuje Nemo, Placka, Asi, Marka. Brakuje mi zresztą o wiele więcej ludzi Blogu. Nic nie poradzę na cudze animozje, ani na cudze wybory. Kiedy próbowałam zaradzić, było jeszcze gorzej. Wszyscy są dorośli i chyba wiedzą, co robią.
Danuska moj adres : elapanek@orange.fr Ja mieszkam w Lannion. W jakie strony sie wybieracie ?
Po długiej nieobecności zaglądam rzadko, bo też zaległości różne się uzbierały. Co znaczy, że nie ma Nemo? Nie zauważyłem u niej szczególnie delikatnego naskórka. Jeśli nie ma, to pewnie też akurat nie ma czasu zawieruszona gdzieś w górach albo jaskiniach.
Czasem potrafi dopiec, jednak rzadko całkiem bez podstaw. Poza tym była przydatna, gdy się czegoś nie wiedziało. Szczególnie, gdy czegoś bezpośrednio nie znajdowało się w encyklopedii.
Jeszcze do wczorajszej historii o studencie geografii. Pyro, nie hamuj postępu cywilizacji. Chyba powinno być ?nie chamuj? (nie będę tłumaczył, dlaczego). Po co komu tabliczka mnożenia? Kiedyś była podstawowym narzędziem pracy ekspedientki, szczególnie w sklepie spożywczym. Ważniejsza była tylko umiejętność dodawania w słupkach. Teraz ekspedientek nie ma, a kasjerki wyposażone w czytniki i kasy oprogramowane arytmetycznie robią wszystko same. Gdy się kasa pomyli dodając dwa zera do rachunku (rzadko, ale się zdarza po zabiegach konserwacyjnych), kasjerka nawet się nie zdziwi i nie rozumie zdumionego wzroku klienta. Centymetr, milimetr to pojęcia historyczne przydatne we wspomnieniach absolwentów Uniwersytetu im. Stefana Batorego, którzy otarli się o Klub Włóczęgów. W rodzimej TV często słyszymy, że mapa o największej skali pozwoli poznać najwięcej szczegółów. Jeśli to kogoś razi, znaczy stary jak ja albo Pyra.
To wszystko mało wesołe w gruncie rzeczy. Myślę, że ciężar winy za niedouczenie młodzieży spoczywa w profilowaniu szkół. Uznano, że młodzież wszystkiego nauczyć się nie jest w stanie, więc niektóre przedmioty, wybrane przez siebie czy rodziców, trzeba całkowicie odpuścić. Piszę całkowicie, bo choć czegoś tam niby uczą, żaden rezultat z tej nauki nie daje się zauważyć.
Włóczykijów oczywiście
„W rodzimej TV często słyszymy, że mapa o największej skali pozwoli poznać najwięcej szczegółów”
Stanisławie, a jest inaczej?
„Bawiąc” się w terenie zdecydowanie woleliśmy 1:10 000, niż 1:50 000.
Mapy o tej pierwszej skali niełatwo było zdobyć.
Staszku – kalkulatory, suwaki itp – ależ on chciał się nauczyć rozwiązywać zadania kartograficzne. To jest taki żmudny proces: mierzy się, zmienia skale, liczy różne wartości liniowe i kątowe, robi się tabelki, wreszcie wykreśla, a jak wykładowca bardzo skrupulatny, to jeszcze się modeluje i robi wizualizacje. W wydawnictwach kartograficznych od dawna robią to komputery; student musi „tymi rencami” żeby zrozumiał skąd to się wzięło.
Te nożyczki świeżych interesujące. Czy je można kupić gdzieś w Polsce?
Winno być ” do świeżych ziół” 😳
@ ozzy
10 grudnia o godz. 9:14
Może dlatego cieszy się popularnością, że oferuje polskim klientom coś, czego rodzime sklepy i zagraniczne supermarkety nie oferują?
dobre wina, mięsa, ryby i sery – sery mnie zachwycają. organizują dni tematyczne – dni francuskie, włoskie- obniżają ceny produktów z tych krajów. swoista edukacja i niegłupie przywiązywanie klientów do marki.
no i pyszne pieczywo na miejscu pieczone. Szwecja ma zamożniejsze i bardziej wyedukowane społeczeństwo..tak sądzę 🙂 nie wiem ,czy satysfakcjonuje Cię moja odpowiedź, ale tak to widzę, tu na miejscu w Polsce 🙂
.
Irek
10 grudnia o godz. 11:47
oczywiście, że można kupić. wpisz w wyszukiwarkę „nożyczki do ziół” i masz 😀
Były harcerzu, masz rację. Nie zastanowiłem się i sam się złapałem na idiotyzmie. Oczywiście, że 1:10 000 to większa skala niż 1:50 000, a więc szczegółów więcej, choć nie zawsze. W internetowych wydaniach niektóre mapy w największych skalach gubią niektóre nazwy widoczne po wciśnięciu minusa.
Pyro, to nie ma znaczenia. Przecież sama piszesz, że to wszystko komputer robi raz dwa. I po co męczyć biednego studenta. To żart oczywiście, żeby nie było nieporozumień, jak i tamten wpis był żartem. Brak znajomości tabliczki mnożenia to kalectwo po prostu. Sam czasem się męczę z mapami, gdy mam przenieść współrzędne geograficzne z mapy google do GPS. Zapisywane w innym formacie wymagają przeliczenia. Są w internecie kalkulatorki przeliczające, ale korzystanie z nich wcale nie jest takie szybkie. Wpisałem sobie formuły do Excella i wypełniam tabelkę, po czym wpisuję kolejne pozycje do zaplanowanej podróży. W Polsce raz tylko wystąpiła taka potrzeba, ale w USA wielokrotnie. A planowałem w GPS jeszcze przed wyjazdem. I całe szczęście, bo byśmy bez tego urządzenia z wprowadzonymi trasami marnie zginęli gdzieś na pustyni.
Stanisławie 11.07
Wybacz,ale wydaje mi się,że przydatny to może być komputer np.do blogowania albo kalkulator do tabliczki mnożenia,chłe,chłe 😉
Ze znajomymi spotykam się nie dlatego,że są przydatni,ale dlatego że ich lubię.
Nemo (choć zapewne nie ma najłatwiejszego charakteru) darzę sympatią,a jej wpisy uważam za ciekawe i wartościowe.
Elap-w sprawie Bretanii napiszę Ci maila,ale prawdopodobnie dopiero jutro.
Irku-co do nożyczek już zapewne wszystko wiesz 🙂
Już wiem i na pewno kupię jeszcze dziś 🙂
@normalnie_(wcale nie) potwor
dziekuje za odpowiedz, rzeczywiscie przekonales mnie co do motywacji wyboru „Lidla” w Polsce. Nie oznacza to, ze skorzystam z uslug …a to z wielu powodow.
pozdrawiam
Danuśko, masz rację, ale może nie do końca. Spotyka się ze znajomymi i przyjaciółmi, bo się ich lubi. Niektórzy są „nieużyci” i pożytku z nich nie ma, ale i tak z takiego czy innego powodu ich lubimy. Na innych z kolei można polegać w różnych sprawach i ci bywają także „przydatni”. Na Nemo zawsze można polegać w sprawach wyjaśnienia wszelkich wątpliwości encyklopedycznych. Zgadzam się, że nie dlatego chętnie ją tutaj spotykaliśmy.
Dzien dobry,
Ozzy,
przy okazji, ja tu pare tygodni temu pialam peany na temat Aldi w Anglii, produkty sa doskonale jakosciowo i duzo tansze w porownaniu z innymi sklepami, a co bardzo dla mnie wazne, niemal wszystkie swieze rzeczy ktore kupuje maja ten znak: http://www.redtractor.org.uk/home.
Na zywienie mojej rodziny w sklepach z zywnoscia organiczna/ z gornej polki typu Waitrose czy Wholefoods srednio mnie stac, a roznice w kosztach wole odlozyc na kolejne podroze.
Przy tym, tutejszy Aldi ma bardzo dobra opinie jako pracodawca.
W Polsce Lidl nie ma jak na razie złej opinii jako pracodawca, rodzimych „domów towarowych” też nie ma poza chyba Piotrem i Pawłem, ale oni tacy sami jak inne supermarkety. Wydaje mi się, że u nas po prostu robi się zakupy w różnych miejscach, tam gdzie bliżej, gdzie lepsza oferta w danej chwili itd. A w Szwecji chyba też ludzie robią tam jednak zakupy, bo sklepy przecież istnieją 🙂 . Sklepów ( tych większych i mniejszych) jest cała masa i nikt raczej do jednej marki się nie ogranicza.
ozzy
10 grudnia o godz. 14:11
Potwór jest kobietą 😀 cieszę się, że coś Ci wytłumaczyłam. przypuszczam, że w Szwecji masz większy wybór, lepszą jakość..jest w czym wybierać,można kierować się etyką..
Rzadko robię zakupy u Aldiego, bo w ogóle zakupy bierze na swoją głowę Ukochana. Czasami coś mi zleca i wtedy nieraz idę do Aldiego, gdzie są produkty ze średniej półki, ale zawsze świeże. Szczególnie warzywa, owoce, wędliny zasługują na pochwałę. Szynka szwarcwaldzka ustępuje, włoskiej czy hiszpańskiej, ale jest zdecydowanie lepsza od przeciętnej krajowej. Mielone migdały dobrej jakości i bardzo tanie. Także pieczywo własnego wypieku jest jakości ponadprzeciętnej.
Nie wiem, jak w innych miastach, ale w Trójmieście warzywa i owoce od Aldiego są zdecydowanie lepsze niż w delikatesach Alma.
Stanisławie, przyznaję nie wiedziałam, że w Polsce jest Aldi 😯 . 🙂 Jakoś w rejonach gdzie bywam, nie trafiłam 🙂 . Ale mnie nie to dziwi.
Lepiej z mądrym stracić niż z głupim znaleźć – mawiano kiedyś u nas – o tyle wolałem mieć po drodze z Nemo. Nawet jej encyklopedyczne wycieczki mi nie przeszkadzały, wprost przeciwnie, głupszy z tego nigdy nie wychodziłem. Fakt faktem, że nie zostawiła żadnej piłki z której nie próbowała strzelić gola, a to mogło denerwować, tą może wcześniej, tamtego może później. Lecz, przeważnie było to z przymrużeniem oka, zawsze z dozą specyficznej dla niej ironii i nie miało – powiedzmy sobie szczerze – większego sensu wywoływać z tego powodu prawdziwych awantur.
Dopisujac,a nie powtarzajac do listy Pyry, a Alina i Kot gdzie 🙁 ? I mojej Haneczki tak malo …
Święte słowa, Pepe.
Duże M. Stary sklerotyk jestem. Miałem na myśli Lidla, napisałem Aldi. Ale sklepy Aldiego sa w Polsce. Wzdłuż zachodniej granicy, ale i w Poznaniu. Może sa i dalej na wschód, nie wiem. W Trójmieście nie ma. Wszystko, co napisałem o Aldim, odnosi się do Lidla. U Aldiego są dobre słodycze (gorsze też, ale czekolady Chateau i nie tylko całkiem szanuję. Także niektóre alkohole.
Pepegor,
o ile nie dotyczyło to Ciebie pewnie mogło być obojętne, ale jak widać inni odbierali to bardziej osobiście i wiele osób zraziło się, a za chwilę pewnie znów będzie z tego jakaś awantura. Nemo jak będzie chciała to się odezwie i nikt jej nie przeszkodzi, a takie nawoływania moim zdaniem tylko jątrzą niepotrzebnie.
Z tego, co czytam, wynika, że Nemo naprawdę jest urażona. Chyba nie powinna. Nie wiem, o co poszło, ale sama potrafiła przysolić i robiła to z satysfakcją, więc niech da zakosztować podobnej satysfakcji komuś innemu. Nawet, jeżeli ten strzał solny był całkiem niecelny.
Własnie dzięki Tobie Stanisławie przekonałam się, że są 🙂 ale nie w okolicach Warszawy i Łodzi. Najbliższy mam w Poznaniu i przypomniałam sobie, że chyba w Zielonej Górze też kiedyś chyba widziałam. Do Lidla czasem mam tylko po drodze, często PiP . Zauważyłam też, że jakość sklepu, zaopatrzenie, czystość, nie zależy aż tak bardzo od marki tylko od innych czynników ( jeszcze nie wiem jakich, może kierownictwa ?). W Łodzi dobrze robiło mi się zakupy np. w Carrefour – w Zielonej Górze uciekam szybko z tego sklepu. Z Almą i Tesco odwrotnie na korzyść Zielonej Góry. Czasem jest olbrzymia różnica między dwoma sklepami w tym samym mieście, czego już zupełnie nie rozumiem.
Duze M, jak zawsze celnie i z klasa, pozdrawiam 🙂
Ozzy, tutaj adresy do Lidla w Szwecji. Jesli nie Szwedzi to moze emigranci zwlaszcza z Polski tam kupuja bo jak widac sklepow nie brakuje 🙂
http://www.mystore411.com/store/listing/1501/sweden/LIDL-store-locations
Nie o Lidlu jednak chcialem…
Yyc, już myślałam, że zamieniłeś się z ROMkiem i zrobiłeś sobie urlop 🙂 do apelu już nie chciałam Cię wywoływać. 🙂 Dobrze, że jesteś. Pozdrawiam również 🙂
W Calgary snieg od tygodnia z ogonem. Najpierw wielka zamiec i 40 cm sniegu, potem piekna pogoda ale zimno -30*C. Teraz znowuz nieco sypie z nieba. Na ulicach horror mimo, ze posypuja, odsniezaja i w ogole walcza z ociepleniem.
My jednak bylismy pare dni na wyjezdzie, gdzie pogodna niemal jak w Meksyku nas przywitala +15*C. A bylo to w Toronto. Rodzinna okazja czyli slub corki ROMka. Sam slub w Knox Chapel na torontonskim uniwerku a wesele zaraz obok w Hart House czyli w przepieknej sali wygladajacej jak w jakims szkockim zamku. Zreszta szkockie motywy przewazaly jako ze Pan Mlody szkockiego pochodzenia i druchowie w spodniczkach wystapili lacznie z moim chrzesniakiem. Wygladali swietnie 🙂
Mloda Para wygladala slicznie, Pan Mlody w kilt, Panna Mloda na bialo oczywiscie 🙂
Stoly byly udekorowane przepieknie, dlugie (10 osob) ciezkie, drewniane stoly srodkiem obrus bialy i zielone roslinne dekoracje, kandelabry i w ogole milo bylo patrzec. Kileiszki, srebra, wina dobre, bar suto zaopatrzony. Kobziarze grali na wejscie. Jedzenie pyszne, mnie zwlaszcza zasmakowala ciepla przystwaka czyli czarne ravioli z dyniowo- limonkowym nadzieniem w kremowym sosie z wloskim serem Pavia i chyba szalwia ale nie jestem pewien. Bylo to bardzo dobre i mialo swoj naprawde oryginalny i pyszny smak.
Kobziarze grali a szkotki tanczyly. Na koniec wystepow tradycyjny taniec z mieczami. Jeszcze tylko przemowienia pomiedzy kolejnymi daniami i zabawa. Wytanczylismy sie do wiwatu.
Teraz powrot do rzeczywistosci 🙂
O, to gratulacje dla Romka i dużo szczęścia dla Młodej Pary.
Duze M, jestem i nigdzie sie nie wybieram, podczytuje i winko popijam 🙂
Musialem sie odkopywac ostatnio a wczoraj po powrocie z Toronto przed samym domem sie tak zakopalem, ze godzine trwalo odgrzebywanie 🙂
ROMek jak zawsze podarowal szampna i foie gras d’oie oraz foie gras de canard. Na swieta wiec zostalismy zaopatrzeni 🙂
Wiem, ze z kolezanka z Wyspy Ksiecia Edwarda juz sie szykuja na ostrygi majace dotrzec 19 grudnia a u Roberty party ma byc 21. Trzeba widziec jak ROMek z kolezanka ciezko pracuja otwierajac ostryge za ostryga ktore z miejsca znikaja 🙂
Na weselu podczas koktaili przed obiadem tez miedzy innymi roznosili kelnerzy ostrygi ale byly juz polane tabasco niestety, bo wole bez niczego i tylko z cytryna. Za to losos byl rewelacyjny. Ech lubie wesela i sluby 🙂
Bylo troche archeologow, jedna para z British Museum (ROMka pierwsza doktorantka) ktorzy przylecieli prosto z Sudanu i tylko sie wykapali w Londynie i ziuuu do Toronto (doslownie, 24 godziny) 🙂
Brakowalo tylko Agathy Chritie 🙂 Przypomnialo sie „Morderstwo w Mezopotamii”
Za to bylismy na wystawie o Mezopotamii w ROM, ktorej kuratora tez spotkalismy przy barze 🙂
Zal bylo wracac….
Gratulacje wielkie dla ROMka, a szczęścia i długich lat dla Młodej Pary . 🙂
Z ta Agatha Chritie to stad mie sie skojarzylo, ze maz tej archeolozki z Londynu, duzo od niej starszy, tez archeolog, w mlodosci znal wlasnie meza Agatahy Christie, Sir Max Mallowan’a tez archeologa. Swiat jest maly i pelen….archeologow 🙂
Do tego ta wystawa o Mezopotamii i stad juz tylko jeden krok do „Morderstwa….” i Christie. Skojarzenia.
Jak mi sie jeszcze cos przypomni wzgledem jedzenia czy zwyczajow to dam znac 🙂
http://youtu.be/uvES4RWJDrw
A propos nieobecnosci to pamietam kiedys zagladala tutaj Sarenka. No ale nie dane jej bylo. Za mloda, za ladna, za dobrze gotowala i robila za dobre zdjecia, najlepsze jakie ktokolwiek na blogu zamieszczal zdjecia jedzeniowe, nawet jej sie dostalo za to, ze na pewno kopiuje z kolorowych magazynow. Jakis czas probowala, ostatecznie sie zniechecila.
Szkoda bo pasowala tutaj jak malo kto. Eksperymentowala jedzeniowo i pamietam po niej zrobilem rybe z curacao niebieska, ktora zreszta wyszla nadspodziewanie dobrze 🙂
Dla przypomnienia:
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/NiebieskiDorsz?authkey=Gv1sRgCOWf7uLV57zmMQ#slideshow/5728668409049734274
Oj, Yyc nawet nie wiesz jak bardzo mały… i pełen archeologów, zgadzam się całkowicie 🙂 Też czuję się często jak u Agathy Christie 🙂
Duze M, czy ty aby tez nie grzebiesz w piasku? Kolejna archeolozka tutaj?
Moze my sie spotkalismy gdzies na pustyni? 🙂
Ze mna to pewnie nie, ale z ROMkiem? To by sie swiat jeszcze wiecej zmniejszyl 🙂
Sarenkę pamiętam, ale jakoś mi umknęło czemu odeszła. A o niebieskiej rybie to dopiero przypomniałeś, jeśli wyszła tak dobrze przypomnij może przepis Alicja zapisze i będzie już na wieki wieków 🙂
Dziekuje za zyczenia. Przekaze mlodym
Tak mysle sobie, ze chyba tylko usmazylem na masle i w polowie mniej wiecej czyli po 3-4 minutach dolalem curacao? Ot i wszystko. Ale pewnie trzeba by sprawdzic w sieci przepis bo moze cos zapomnialem. Alicja moze i ma zapisane?
Z Toronto tez tradycyjnie przywoze polskiej kielbasy. Tzn jest taka jedna co mi bardzo smakuje i chyba ostatnio jako jedyna. Nie za duzo czosnku, miesna bez zadnych chrzastek i tluszczu nie widac za duzo choc mnie to akurat nie przeszkadza. Zapewniaja, ze bez zadnych ulepszaczy, glutenow etc. Ciemno brazowa w kolorze i smakuje wysmienicie. Wzialem 6 lasek, pani pokroila na 4 takie mniej wiecej 25 cm kawalki kazda laske i zapakowala prozniowo w worki foliowe bo poszla sobie kielbasa do zamrazalnika (z wyjatkiem jednej laski). Mamy wiec zapasik choc to juz nie to samo jak prosto z haka, ale na tyle dobra, ze nawet mrozona jest prima sort. Powinienem zostawic tez jedna na ususzenie, ale mi sie zapomnialo 🙂
ROMku-ściskamy i Ciebie i Młodą Parę !
W zastępstwie Jolinka po prostu serdeczne pomachanko 🙂
Jolinka oczywiście też nieustannie wypatrujemy,gdzieś tam… na horyzoncie…
Duże M-jakby troszkę się pogubiłam.To w jakim regionie Polski mieszkasz,bo już
w końcu sama nie wiem?Chyba,że to tajmnica 😉
yurku-a propos wczoraj-wygląda na to,że nacisnęłam nieopatrznie jakiś niewłaściwy guzik,ale nieważne.
yyc-to czarne ravioli z nadzieniem dyniowo-limonkowym bardzo intrygujące.
Jak mowa o szkockich weselach,to zaraz myślę o filmie”Cztery wesela i pogrzeb” 😀
Szkoci Szkotami, ale zapomnialem, ze na fortepianie jak zamilkly kobzy gral Chopina mlody pianista, zdaje sie kolega nowozencow. Byly wiec i polskie akcenty 🙂
Po probie w kosciele w czwartek byl obiad dla rodziny i bliskich przyjaciol w fajnej restauracji pod nazwa „Bodega”, jedzonko dobre wina nie zalowano wiec zanim jeszcze usiedlismy juz wwszystkich znalem 🙂
Mnie wzielo na steka z albertanskiej wolowiny nie wiedziec czmu bo mam na miejscu na codzien ale…. jaks tak mnie naszlo. Zachcianki. Wybor jednak dobry bo zrobiony dobrze, rozowy, doprawiony jak lubie czyli prosto i bez zadnych sosow. Wina jakie byly nie powiem bo choc kelnerzy dolewali na okraglo, ja na etykiety nie patrzalem.
Przed i po slubie w domu u ROMka objadalismy sie tez niezle. Najpierw w piatek perskie jedzenie w piatek (zamowione) a w niedziele taiskie. Do tajskiego Gruner Veltliner jak niedawno zdaje sie ROMek wspomnial polubil polaczenie. Bordeaux, Gewurztraminery i inne tez nie ostaly sie w butelkach 🙂
No to chyba tyle na dzis opowiesci. Trzeba sie isc odsniezyc 🙂
Danuska, ktos nawet wspomnial ten film w swojej mowie 🙂
Musze sprawdzic z bratanica szczegoly ravioli bo naprawde warte grzechu.
No to zanim pojde sie odsniezac to jeszcze tylko legenda rodzinna. A propos Szkotow.
Otoz jak mowi legenda pra pra pradziad niejaki Gibson przybyl do Polski psim zaprzegiem w jedna z tych ciezkich zim podczas ktorych Baltyk nawet zamarzal. Poznal po przyjezdzie swoja przyszlo zone czyli nasza pra pra prababke. Ile tych pra to nie jestem pewien. Gibsonowie sa z klanu Buchanan i takie kolory swojej kilt nosil moj chrzesniak na slubie (tak na wszelki wypadek) 🙂
Z polskich akcentow to oprocz Chopina byl wiersz Szymborskiej wygloszony po polsku przez YYZ, pierogi jako nocna zakaska, no i wodka w bufecie.
Kochani,dzisiaj urodziny Małgosi 😀
Małgosię naszą kochamy
i wespół z zespół
w górę podrzucamy !
Sto lat,nasza Jubilatko 😀
Czy wiecie,kto ma najpiękniejszy uśmiech na wszystkich zdjęciach z blogowych zjazdów? Oczywiście,Małgosia W. i to nie ulega żadnej wątpliwości.
yyc-ja jeszcze względem tych czarnych ravioli:
rzeczywiście,jeśli możesz sprawdzić szczegóły,to sprawdź,a potem dokładnie zapodaj.
Bóg,Bachus rzecz jasna,Ci wynagrodzi 😉
A przy okazji ewentualnie pomysł na prezent pod choinkę:
http://reprodukcje.org/reprodukcje/675-bachus-caravaggio.html
Wiersz czytal YYC oczywiscie, a nie YYZ.
wespół w zespół…
U mnie nie ma w /Przepisach, ale jest tutaj foto-przepis:
https://picasaweb.google.com/101615477751764711573/RybaBEkitna
Uffff! Skończyłam prasować lniany obrus i parę innych, wymagających prasowania serwetek, odpocznę i chyba zagniotę ciasto na uszka.
Jolinku,czy mogę powiedzieć,że to Ty nam po cichutku przypomniałaś o małgosinych urodzinach? Myślę,że mogę 😉 Dzięki !
Niech się darzy Młodej Parze!
Wszystkiego NAJLEPSZEGO Małgosi!
Gratulacje dla ROMka i Młodych. Ślub zaiste imponujący.
Małgosiu – wielu smacznych lat wśród rodziny i przyjaciół
Małgosiu, wznoszę tarninówką, ona najcieplejsza 😀
ROMku, szczęśliwego teściowania 😀
Dańuska, mnie tez zaciekawiło to ravioli, bo dynia najbardziej smakuje mi własnie w połączeniach trochę nieoczywistych ( sernik z dynią np. ma ciekawy smak 🙂 , przyłączam sie w takim razie do Twojego pytania 🙂 .
Miejsce zamieszkania to o którym myślisz, ale z racji częstego przebywania w towarzystwie rzeczonych archeologów przemieszczam się „okresowo” równie często jak ROMek, tylko okoliczności dużo mniej interesujące niż Chartum czy Wiedeń 🙂
A ten opitimizer to faktycznie najlepiej usuń i przywróć ustawienia systemu sprzed. Też przez pomyłkę go kiedys użyłam 😯 .
Pieczywo z Lidla z mrożonego ciasta…bez komentarza.Kupuję tam pistacje i ziarnistą kawę.
Małgosiu, serdeczności urodzinowe, sto lat!
Dla ROMka i Młodej Pary – gratulacje!
Malgosiu W Wszystkiego Najlepszego 🙂
Zapomnialem o wierszu. Tak wyglosilem, kosciol caly wsluchany, cisza absolutna a ja glosem pewnym, glebokim poprowadzilem zgromadzonych sciezkami Szymborskiej do milosci od pierwszego wejrzenia….
Kiedy skonczylem cisza zapanowala w kaplicy. Brawurowa interpretacja wiersza z wyczuciem i uczuciem wypowiedziana przez niedoszlego aktora szekspirowskiego dotarla do najtwardzszych nawet serc. Slychac bylo w kosciele porusznie a gdzieniegdzie pare lez spadajacych na posadzke.
A tak serio to pierwszego mnie wyslali na ambone (mownice), spojrzalem na zgromadzonych i … powiedzialem co mialem powiedziec, jakos poszlo 🙂
A ci archeolodzy to ciekawy gatunek i Agatha Christie nie mogla nie umiescic paru przynajmniej akcji w ich gronie 🙂
A ze sfilmowanych „Morderstwo na Nilu” jest chyba ulubionym dla mnie filmem. Caly jednak „Poirot” z BBC jest wspaniale zrobiony bez tych meczacych poscigow, morza krwi i urywania sobie nawzajem glow i rak tak chetnie eksponowanych we wspolczesnych kryminalach.
Malgosiu, najlepszego!
Mlodej parze, mnogije lieta!
Małgosiu ściskamy obydwoje Cię urodzinowo. Baw się smacznie.
Młodej parze życzymy tyle szczęścia ile życzyliśmy naszym młodym w ub. sobotę. Mieliśmy bowiem bardzo bliski rodzinny ślub. U nas wprawdzie nie było Szkotów ale o północy na taras przyszedł osiodłany koń! Zrobił kupę i pobiegł do stajni.
Ha ha ha !
Koń by się uśmiał 🙂
Pewnie ta para będzie żyła długo i szczęśliwie!
Małgosiu, ozdobo wszelkich moich zdjęć blogowych – niech Ci się wiedzie!
Zdrowia i szęścia w kolebkową rocznicę!
ROMku, gratuluję teściowania!
Życzę, abyś jak najprędzej doznał doznał szczęścia dziadkowania!
Zapewniam: słodkie to!
Bardzo serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia.
Yyc, Twoje zdjęcia jedzeniowe są lepsze moim zdaniem. 🙂
Też tak myślę, DużeM 🙂
Zagniotłam ciasto, jutro będę uszkować. Ponadto doprałam i wyprasowałam mój wigilijny obrus lniany, mereżkowany i pięknie haftowany. Był z licznymi plamami, które nie dały się wyprać, potraktowałam je radykalnie, wybielaczem.
Zimno u nas, -6C , bez śniegu nie wygląda to atrakcyjnie.
Duze M, te zamieszczone z niebieska ryba zdjecia nie oddaja jej umiejetnosci. Naprawde niektore bardzo ladnie robila i apetycznie 🙂
Wypiekala tez chleby i te szczegolnie apetycznie pokazywala, choc nie tylko. To nie falszywa skromnosc, jakis czas wymienialismy sie zdjeciami i roznymi opowiesciami „jedzeniowymi” stad moja opinia.
Pamietam tez inne miejsce gdzie zamieszczala (cos z Polityka tez bylo zwiazane, rodzaj blogu?) tam bylo nawet wiecej i lepsze ale tam w ogole pare osob, ktore zagladalo pokzaywalo ladne zdjecia tego co zrobili w kuchni 🙂
No, co by nie bylo ladne zdjecie podnosi smak potrawy 🙂
Kiedys sie mowilo tutaj, ze sukces restauracji zalezy w 33 procentach od smaku potraw 33 od ich wygladu i 33 od atmosfery restauracji 🙂
Jesli sie wiec nie stworzy atmosfery albo nie zadba o podanie to i najwiekszy kucharz moze miec problemy z zapelnieniem stolikow 🙂
Acha, jeszcze jedno, ROMek skutecznie wykupuje Bordeaux rocznik 2009 z torontonskiego rynku. Ostatnio znowuz znalazl cos i wypilismy koeljne Bordeaux a w sklepie juz chyba nic nie zostalo. Piwniczka mu rosnie a ja nie mam jak dojechac na weekend 🙂
Oprocz tego:
http://blog.interflora.co.uk/wp-content/uploads/2011/05/AG9106IV-2010-old.jpg
dostalismy tez dobra butelke Gewurztraminera 🙂
YYC, jak Ci brakuje tak Sarenki znajdziesz ją tu
http://www.cook-book.pl/profile.php?user=jewishprincesss
Duże M, obyło się na szczęście bez awantury.
Gwoli mego wpisu chciałbym tylko wyjaśnić: mądrych chciałbym mieć wokół siebie, a że sentencjonalność zacytowanej tu ludowej mądrości potrzebuje głupich nie znaczy, że uważam przeciwników Nemo za głupich. Określiłem się tylko po stronie ratio. Wyraziłem tym ponadto, że nie jestem gotów brać stronę tylko ze względu na sympatie. Moje sympatie są tu rozsiane po obu stronach, a główna przeciwniczka jest moją pierwszą (jeśli mogę tu tak wyznać) miłością blogową, a jej Jerzor mi chyba wybaczy. Raz jeden rzuciłem się w wir i uspokoiłem, ale: to dorośli ludzie!
A, jeszcze jedno: nie jestem gotów brać strony wg sympatii, a już zwłaszcza, gdy się do tego nawołuje.
Małgoniu – mnóstwo radości z życia. Masz urodziny z moim Wnukiem. Zapamiętam.
Młodej Parze 100 lat !!!!!
W najbliższą sobotę jest ślub mojego Syna.
Krysiade – będziesz podwójną teściową? To jest radość kiedy rodzina się powiększa, rozrasta, jak drzewo.
Barbara ostatnio nic o wnusiu nie opowiada nam, a szkoda.
O wlasnie ten cook-book to bylo.
Malgosiu W, nie brakuje mi bo ostatecznie kazdy sam decyduje gdzie chce byc, na jakim blogu, choc wspominam ja sympatycznie. Kazdy ma swoje powody do bycia badz nie bycia. Pamietam jednak, ze lubila gotowac i fotografowac to co ugotowala wiec chyba calkiem odpowiednio jak na blog „Gotuj sie” 🙂
Zajrzala tu po spotkaniu Gospodarza na jakichs targach ksiazki zdaje sie, zamiescila zdjecie, zrobila nieco bledow ortograficznych i sie zaczelo, ot co.
Zreszta, to mi tez przypomina jak sie zmieniaja fronty i przymierza tutaj 🙂
Widze, ze jeszcze jestem na tej cook-book choc ostatnia aktualizacja 3 lata temu. Jak ten czas leci 🙂
A zdjecia sa ladne 🙂
Nareszcie slonce wychodzi. Ma byc pare dni slonca i nawet podniesc sie do +3*C. Idealnie na spacery, przez zwaly sniegu pod ogromnym niebem. Jesli do Swiat dotrwa ta biala pierzyna to moze byc slicznie. Wigilia u znajomych, swieta u innych z nocowaniem czyli dwa dni obzarstwa i sprawdzania nowych win 🙂
Pasztet z gesi (wlasny), losos, foie gras, salatka warzywna, pieczywo od Niemca i keks od Krystyny to tylko niektore ze stolowych pysznosci w planie. Niezle, naprawde niezle sie zapowiada 🙂
Krojenie na desce ze szkła, ciekawe, który nóż to wytrzyma.
Lidl – sprawa dyskusyjna, tak samo, jak Ci dwaj panowie
YYc, są niezłe tylko takie bardziej „techniczne” .
Ja mam też deskę szklaną i z nożami wszystko ok.
A cóż znów z „tymi” panami 😯 . Nie chcemy nie oglądamy, proste.
Deski szklane są najgorsze- błyskawicznie tępi się nóż.
Pascal i Bródnicki są po prostu idealnymi postaciami medialnymi, które się dobrze sprzedają w TVN-ie. Nie widzę w ich knajpach gwiazdek michelin.
Porównywanie ich do dobrych kucharzy mija się z celem.
Są to postacie, które kupują nasze gospodynie domowe, wychowane na M – jak miłość i tym podobnych serialach 🙂
Nie mam deski szklanej i nigdy na takowej nie kroiłam, ale wyobrażam sobie dźwięk noża na szkle. Może sobie źle wyobrażam, ale tak mi się kojarzy.
Ktoś próbował?
Alicjo – dobrze Ci się wydaje. Miała moja Ryba. Po jednym dniu mojego pobytu kazałam jej to cholerstwo schować, albo wyrzucić. Najpierw schowała, a za dwa dni wyrzuciła. Mówiła, że jej ulżyło.
Trzeba było dać niezbyt lubianej osobie w prezencie 😉
Alicjo, jak pisałam ja mam kilka nawet, żadnych odgłosów nie wydaje 🙂 , kroję jak na drewnianej. Do niektórych rzeczy jest dobra do innych mniej. Faktycznie nie zachowuje zapachów. Mniej więcej takie.
http://www.promoceny.pl/detail/lidl-szklana-deska-do-krojenia-107146/
Małgosiu – żebyś zawsze miała powody do zarażania wszystkich wokół siebie swoim niepowtarzalnym usmiechem.
Za Twój uśmiech!!!
Kieliszkiem czerwonego wina Tannat z Urugwaju, o którym już chyba wspomniałem!!!
pepegor,
gdybym miał coś gubić to mogę z Tobą… jesteś na liście. 🙂
Krysiade – wnukowi szczęśliwości wszelkich.
Fajnej Babci i Dziadka nie muszę mu zyczyć – on ma!