Jak jabłko stało się owocem grzesznym

To było przeżycie. Estetyczne i poznawcze. Przejrzałem a potem przeczytałem niemal w całości nowy (5) numer magazynu inteligentnych łasuchów „Smak”. Już przy lekturze poprzednich wyrażałem swój zachwyt szatą graficzną i wysmakowanymi tekstami. Tym razem mój zachwyt jeszcze wzrósł. To na pewno najpiękniej edytowany magazyn jaki można kupić na naszym rynku. I do tego wewnątrz istna orgia smaków.

Moją uwagę przykuł zwłaszcza Ilustrowany atlas jabłek i pozostałe teksty dotyczące tych owoców. Jest więc ciekawa rozmowa z sadowniczką Aliną Paluch, wspaniałe jabłkowe przepisy i tekst, którego fragment przytaczam, ujawniający manipulacje tłumaczy wmawiających nam, że Ewa skusiła Adama właśnie jabłkiem. A to było tak:

” „(…) niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł”. Ów cytat z Wulgaty znamy wszyscy. Kon­sekwencje konsumpcji zakazanego owocu również. Wprawdzie zerwany przez kobietę za sprawą podszeptów Szatana stanął mężczyźnie w gardle (stąd potoczne określenie na grdykę: jabłko Adama), nie mamy dzisiaj wątpliwości, że wąż upodobał sobie właśnie jabłoń. Czy tak mogło być w istocie?

Gdy mówimy o drzewie poznania, przed oczami staje nam duże, czerwone, dojrzałe jabłko. Tak przedstawiali zakazany owoc Łukasz Cranach Star­szy, Tycjan, Rafael, Barthel Beham, Hendrik Goltzius i większość mala­rzy europejskich. Tymczasem w Księdze Rodzaju nie pada nazwa gatun­kowa grzesznego owocu. Owszem, soczyste jabłka występują w Biblii, ale w datowanej później Księdze Salomona czy Księdze Przysłów (choć, jak uważają badacze literatury z zacięciem kulinarnym, król miał na my­śli raczej słodkie morele). Rajski owoc stał się zaś jabłkiem dopiero… w V wieku. Za sprawą tłumaczy.

Pismo Święte w obecnym kształcie to, nomen omen, owoc pracy skrybów i tłumaczy, i to im przypisuje się przemianę zakazanego owocu w jabłko.
Owoc po łacinie brzmi „pomum”. Jak pisze Maguelonne Toussaint-Samat
w klasycznej dzisiaj monografii „A History of Food” (polski tytuł – „Historia naturalna i moralna jedzenia”), pierwsi tłumacze Starego Testamentu założyli najwyraźniej, że Eden porastał jeden gatu­nek drzew owocowych. Rozglądając się wokół, przyjęli, że musiały to być owoce, które trafiały zarówno na królewski stół, jak i takie, które można znaleźć w skromnym wiejskim sadzie. Padło na jabłko.
To nie koniec historii. Jabłko po łacinie to „malum”, stąd już blisko do
homonimu „malum” oznaczającego „zło”. Choć te dwa łacińskie słowa są
ze sobą zupełnie niezwiązane i mają odmienną etymologię, wskutek po­wszechnych uproszczeń translatorskich pojawił się pomiędzy nimi znak
równości. Językoznawcy i badacze kultury doszukali się jednak dalszych,
interesujących podobieństw: „manzanilla” – jabłko po hiszpańsku – ma
swoją etymologię w „mala mattiana” – odmianie jabłek hodowanych przez
rzymskiego agronoma Caiusa Mattiusa. „Zło” w języku hiszpańskim brzmi
zaś-  „malo”. Zgadza się!

Czy na Bliskim Wschodzie mogły rosnąć jabłka? Wydaje się to mało prawdopodobne. Na terenie obecnego Izraela powszechniejsze były figi i winogrona, i to one według żydowskiej tradycji i ustnych przekazów symbolizowały owoc zakazany (w przekazach muzułmańskich zamiennie z kłosem pszenicy). Wijący się wokół pnia wąż o ludzkim tułowiu (nie trzeba przyglądać mu się uważnie, by dostrzec, że tradycyjnie obdarzony jest także bujnym biustem) namalowany przez Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej wręcza Ewie drobny, ledwo widoczny owoc. Dopiero po charakterystycznych liściach możemy rozpoznać w tym drzewie figowiec. „Jabłka z czasów króla Salomona – pisze Jonathan Roberts w książce „Powab jabłka – fascynujące dzieje owoców i warzyw” – jeśli w ogóle jadano je w Palestynie, były małe, gorzkie i nieładne; kiepskie pocieszenie dla smutnego kochanka”. Wątpliwe więc, by to one porastały Eden – dzikie jabłonie w tym czasie nie dawały dobrych zbiorów i zanim zostały udomo­wione i zagościły w Europie, musiały odbyć długą drogę aż z Chin. Jest też inny argument przemawiający za tym, że Salomon opiewał inne owoce: ja­błoń domowa daje dobre owoce tylko dzięki szczepieniom. Zabiegi hodow­li ze „zmieszanego nasienia”, jak pisze Roberts, były surowo wzbronione w gminach żydowskich. Jabłek tam wtedy nie zbierano.”

I tak okazało się, że nie można do końca wierzyć słowu pisanemu. Nawet Pismo Święte jest niewiarygodne. I jak tu żyć Panie, Panowie?