Pławiłem się w winie w towarzystwie giganta
A tym gigantem jest oczywiście Hugh Johnson, brytyjski krytyk winiarski oceniający i pisujący o winie od przeszło 50 lat. Hugh to wielka legenda winiarstwa światowego i nie ma producenta win, który by nie marzył o dobrej nocie otrzymanej z jego ręki.
Tym razem jednak to nie Johnson rozdawał laury lecz sam je odbierał. Został on bowiem mianowany Człowiekiem Roku 2013 przez dwumiesięcznik „Czas Wina”. Z tej okazji odwiedził on Kraków, gdzie wydawane jest pismo oraz Dwór Sieraków, w którym odbywała się uroczysta gala przygotowana przez redakcję dwumiesięcznika i firmę Dom Wina.
Zanim jednak rozpoczęto wielką fetę, przed południem na terenach targowych gdzie odbywała się wielka impreza handlowa czyli Enoexpo, ogłoszono wyniki i wręczono nagrody w konkursie na Blog Winiarski 2013. (Byłem jednym z jurorów tego konkursu).
Zwyciężył blog „Winne tradycje” łączący w sobie miłość do wina z zamiłowaniami historycznymi autorstwa Pawła Polaka.
Drugie miejsce zajął blog „Blisko Tokaju” Gabriela Kurczewskiego, który zajmuje się przede wszystkim winami z tego właśnie węgierskiego raju.
Na trzecim miejscu uplasował się blog „Wine testing” Jakuba Małeckiego, a na czwartym – zdobywając przy okazji dwie inne nagrody, w tym publiczności – blog „Wino na widelcu” Igi Kramarz i Macieja Sokołowskiego. Wszyscy laureaci, oprócz innych nagród, otrzymali też zaproszenia na wieczorną galę w Dworze Sieraków.
Enoexpo również było wydarzeniem udanym. Wędrując od stoiska do stoiska można było wypić (w zależności od pojemności organizmu) parę litrów doskonałego wina, przekąszając włoskimi, hiszpańskimi czy polskimi wędlinami, serami i innymi tzw. małymi daniami. Moim zdaniem tegoroczne targi były zmasowanym atakiem na polski rynek win portugalskich. Po podróży nad Tag jestem zdania, że te wina są w naszym kraju niedoceniane i warto je znacznie mocniej propagować.
No i wreszcie nadszedł upragniony wieczór. W pięknie położonym pod Wieliczką Dworze Sieraków (świetny hotel i winne Spa, że o doskonałej kuchni nie wspomnę) zgromadziła się publiczność nie tyko lubiąca wino ale też doskonale się na nim znająca. Tu przy dźwięku fanfar wręczono nestorowi krytyki winiarskiej Hugh Johnsonowi statuetkę Człowieka Roku wraz z piękną czapką krakowską z pawim piórem, w której Anglikowi było wyjątkowo do twarzy. Po oficjalnych przemówieniach i uroczystej (filozoficznej wręcz) laudacji rozpoczęła się prawdziwa uczta. Wymienię listę dań przyrządzonych przez sierakowskiego szefa kuchni i listę win dobranych przez redaktorów „Czasu Wina”. Oto menu:
Wybór polskich wędlin i mięs na zimno z domowymi pikantnymi konfiturami
Rosół z bażanta z kołdunami
Jeleń duszony w winie Sziraz, w sosie z leśnych owoców, z pieczonym pasternakiem
Wybór polskich serów zagrodowych z miodem spadziowym oraz orzechami
Tort czekoladowy Consonni
I wina:
Verus Pinot Gris 2012Podravje, Słowenia
Szeremly Kekfrankos 2006, Badacsony, Wegry
Mukuzani Special Reserve 2008Kakheti, Gruzja
William Randell Shiraz 2010 Barissa Valey Australia
Brandy’s Verdelho 10 Years Old, Madera
Rum Dictador 12 Years Solera System, Colombia
I strzemienny – Wódka Dworu Sieraków.
Chyba jasne jest, że po takiej kolacji nie mogę, z braku sił, zbytnio się rozpisywać. Do nowopoznanych win jeszcze będę wracał, zwłaszcza, że musiałem zrewidować swoją złą opinię np. o winach bułgarskich, po spróbowaniu podczas jednej z degustacji Castra Rubra 2008, które to wino zrobiło na mnie większe wrażenie niż cokolwiek innego pitego podczas krakowsko-sierakowskiej wyprawy. A opinię moich kubeczków smakowych i podniebienia potwierdził swym autorytetem Człowiek Roku 2013 czyli gigant światowej krytyki Hugh Johnson.
Komentarze
O la,la,ale nam się Gospodarz popławił 🙂
Sympatyczne,polskie menu,a dobre wina też byśmy chętnie podegustowali.
Nasz kolega myśliwy od dawna twierdzi,że bażanta rzeczywiście najlepiej używać do rosołu,bo rosół mamy wtedy aromatyczny,a mięso nie jest suche.
Alicja z kolei,słusznie z racją,próbuje wina chilijskie i życzymy Jej powodzenia. ?
Gato Negro na pewno inaczej smakuje w Chile,jeszcze inaczej w Kanadzie,a to z wyszkowskiej „Biedronki” to,jak sądzę,jest kompletnie inne wino 😉
Podczas naszego ostatniego pobytu na wiadomej,atlantyckiej wyspie próbowaliśmy
oczywiście też tamtejszych win.Przez kilka dni nie da się rzecz jasna wszystkiego skosztować,ale wyjeżdżaliśmy z przekonaniem,że lanzarotańsie białe wina są bardzo smaczne natomiast czerwone pozostawiają wiele do życzenia.
Może nie trafiliśmy na porządne czerwone wino?
A może pojawiły się na targach wina z małopolskiej winnicy Witanowice ? Przeczytałam, że właśnie teraz się pojawiły i ciekawi mnie ocena znawcy. Ponadto w Krakowie otwarto właśnie sklep z winami naturalnymi, cokolwiek przez to rozumieć 🙂
Kolacja imponująca ale i wymagająca wcześniejszej diety 🙂
Duże M-a może to wina bio?
W naszym osiedlowym sklepie ze zdrową żywnością wina bio witają już na wejściu.Od dawna wiadomo,że wino to samo zdrowie 😉
Danuśka, być może bardzo. Pewna restauracja poleca te wina jako naturalne, wytwarzane zgodnie z lokalną tradycją 🙂 ( nie wiedziałam że małopolska ma jakąś tradycję w tej dziedzinie ) A że wino zdrowe to prawda nad prawdy 🙂
Zachęcony przez Gospodarza popróbowałem goudy z Radzynia Podl. : z imbirem, ziołami i pomidorami, czarnuszką, kozieradką i czosnkiem niedźwiedzim. Jedynie ser gouda z czarnuszką wyróżnia się smakiem i wart jest kupowania. Pozostałe są identyczne w smaku i bez wyrazu. Jeszcze trochę nasze firmy muszą popracować 😈
Irku-jakoś tam mam,że ser koryciński oraz chleb też najbardziej smakują mi właśnie z czarnuszką.
Ja bardzo lubię z pomidorami, z chili i ziołami ale moje nie smakują jednakowo 🙂
Kolacja godna gosci. Bazant, jelen…. Od rana i juz w brzuchu burczy 🙂
Sery w Zach. Kanadzie to miedzy innemi sery z Salt Spring Island. To jedna z tzw Gulf Islands na zachodnim wybrzezy dwa kroki od Wysoy Vancouver i samego misasta. Od paru (nastu) lat pna sie systematycznie w gore a ich sery sa bardzo dobre choc my probowalismy jak narazie kozie z truflami, bazylia i bez niczego i osobscie bardzo mi smakowaly. Nie wiem czy poza zachodnimi prowincjami mozna go gdzies jeszcze kupic , ale wiem, ze warto. Sama wyspa jest sliczna i usiasc na plazy z miejscowym serem w dloni a w drugiej kieliszkiem miejscowego wina jest pozadane. Na wschodzie to oczywiscie glownie sery z Quebecu ze slynnym tutaj OKA. Smierdziuszki twarde sery i pycha. Poniewaz i wina miejscowe sa coraz lepsze a nasze zachodnie glownie pochodza z przepieknej doliny Okanagan to mozna sobie dogodzic. Takie jak tu mowiono: pasterskie jedzenie 🙂
http://www.saltspringcheese.com/cheese.html
Moze na goracym wulkanie po prostu lepiej smakuje schlodzone biale wino 🙂
Nie widziałem wina z Witanowic ale też specjalnie go nie szukałem. Była w Sierakowie degustacja win polskich, która nie skończyła się wielkim sukcesem. Człowiek Roku 2013 starał się nie zrobić przykrości obecnym na imprezie winiarzom więc wyrażał się oględnie. Np. dziwił się dlaczego uprawiają takie dziwne rodzaje winorośli. I na koniec stwierdził ogólnie, że były wina mozliwe do wypicia i całkiem nie do picia. A ja – ponieważ miewałem okazję wcześniej próbować – twierdze to samo od lat. To nie jest kraj winiarski. Ma inne zalety i inne doskonałe trunki, np. miody pitne.
I pomyslec, ze w sredniowieczu mielismy wina. Margrabiowie niemieccy najezdzajacy ziemie polskie niszczyli i palili nie tylko wioski ale i winnice jak glosi kronikarz. No, ale sie ochlodzilo i Szwedzi przyszli z „Absolutem”.
W Okanagan Valley twierdza, ze ich wina praktycznie wszystkie sa bio tyle ze za duzo zachodu, zeby sie starac o formalny znaczek i koszta tez niemale. Jednak zadnnych pestycydow nie stosuja choc sa dopuszczalne w produkcji ecologicznej a sam klimat zalatwia walke ze szkodnikami. Szczegolnie w okolicach Keremeos gdzie doliny idace ze wschodu na zachod przecinaja te idace z poludnia dajac odpowiednie zimy, temperatutowo zabijajac szkodniki, odpowiednie nawilzenie od Pacyfiku i odpowiednie slonce i cieplo idace z poludniowych rejonow (pustynia Sonora). No i mamy pyszne wina 🙂 I to o rzut beretem czyli jedyne 500-700 km
Dziękuję bardzo za odpowiedź i tak jak podejrzewałam, wiem że nie muszę już specjalnie szukać 🙂 Ewentualnie jako ciekawostkę.
Duze M, Jesli sie ociepla to i wina nabiora rumiencow a w miedzyczasie produceni nabiora oglady i doswiadczenia.
Yyc, doświadczenie to już jakieś maja, bo w lubuskim już dłuższy czas robią wino, ale w Małopolsce to nie słyszałam do tej pory o tej wieloletniej tradycji choć mieszkałam tam dłuższy czas 🙂 Pozostaje czekać na to ocieplenie klimatu 🙂
Tosin
yyc
DuzeM
Dziekuje Wam ze podaliscie dlon kopanemu.
Jestem wdzieczny.
Duze M,
Jak w Ustce zaczna rosnac palmy kokosowe to wtedy skuszeni potencjalem winnym Polski, mistrzowie z Wloch i Francji zajrza do nas.
A wtedy ….. slyszysz te debaty o Pino Gris z winnic lubuskich i tych nutkach lawendy i krokusa burgunda z Podkarpacia i win lodowych znad Czarnej Hanczy czy dystyngowanych ciezkich winach Ziemi Kaliskiej? Czy Ty to widzisz?
Zamknij oczy, rozejrzyj sie dookola. Jak okiem siegnac winnice. Gdzieniegdzie poprzeplatane poletkami pszenicy i gryki. Tu i tam stogi siana a w nich kuropatwy. Pod lasem bazant sie przechadza a z oddali slychac chrapanie jelenia. Czyz malopolskie chardonnay nie pasuje najlepiej do kuropatwy? A kartuskie Shiraz do steka z miesa Polskiej Krowy Nizinnej?
Jesien. Sznury gesi na niebie, bociany juz odlecialy. Dziki rozgrzebuja sciolke. Zajace umykaja. Juz slychac ujadanie psow. Na ten czas gospodarze polowania leja tatrzanskiego malbeca. Ugrzali go w kotle na polanie z przyprawami korzennemi dla rozgrzewki rumu bieszczadzkiego dolewajac. Ten sam malbec jednak w czystej formie do wieczerzy bedzie podany.
Zima. Snieg otulil winnice i pola i tylko stogi i wieze wiejskich kosciolkow przebily sie przez bialy calun. Pierwsze wieksze przymrozki. Styczen. Mrozy syberyjskie zawitaly ze wschodu i nadszedl juz czas. Czas na winobranie. Opatuleni w kozuchy z sekatorem w dloni spokojnie po skrzypiacym sniegu ida zbieracze do pracy. Trzaskaja lamane na mrozie galazki i wyciskane zamrozone na kamien winogrona ?. krople drogocennego syropu nareszcie spadaja do kadzi. To slynny w swiecie Icewine znad Czarnej Hanczy i Pogranicza Wschodniego
Wiosna. Lody puszczaja i strumyk sie rozszelescil. Jaskolki kreca kola na niebie. Pola zaczynaja zieleniec. Winnice puszczaja pierwsze jeszcze niemrawe listki, potem kwiatki. Udany rok bedzie, sniegi nawilzyly dobrze ziemie a wiosenne slonce zapowiada cieplo. Wedkaze przynosza do domu poranny lup. Wieczorem kolacja. Sandacz z patelni na maselku opruszony lekko zielona pietruszka i pokruszonemi orzeszkami laskowymi. Pasterskie jadlo. Lubuskie Pino Gris poslubione sandaczowi tworzy z nim idealna pare, calkowite dopelnienie 🙂
Mysle, ze to wszystko przed nami. Tyllko problem czy sie ociepla i jak szybko. Osobiscie sie doczekac nie moge 🙂
Taki przedstawionemu ociepleniu mówimy stanowcze tak 🙂 Piękna wizja, a rodzimi właściciele winnic powinni Cię yyc zatrudnić na wyłączność, bo wiadomo że dzięki dobrej opowieści to nawet beaujolais jest sławne na całym świecie. Może gdyby pójść ta drogą to kto wie ? 🙂
Swoja drogą spróbuję w najbliższym czasie to bułgarskie zachwalane przez Gospodarza.
Nie ma Stanisława, żeby opisał dokładniej różnice w winie rozlewanym w Polsce a tym, które pije w tej chwili Alicja. Zazdroszczę jej ciepła 🙂
Moze roztrzesione droga wina sie juz nie uspokoja? 🙂
Nie probowalem win chilijskich w Chile wiec porownac trudno. Nasi rodzimi producenci znad Okanagan, ale tez i ci z Kaliforni robia coraz wiecej taniego wina z opisem ze to: wina narodzone z polaczenia najlepszych win miejscowych i win pochodzacych z najlepszych winnych rejonow swiata. I sie czlowiek zastanawia skad te domieszki przyplywaja? Z Chin?, Ameryki Poludniowej. Wiadomo ze chodzi o cene a nie smak, hm na grzanca kupuje w mrozne zimowe wieczory albo do kuchni z czego jednak pewnie pol wypijam 🙂
Zachmurzylo sie i sniegiem pachnie, dobrze ze weekend i wino w domu w zapasie na weekend wystarczajacym. Poledwiczki, ser, marchew z pola i kalafior, Cos sie wymysli na obiad.
Musielismy zareklamowac materac ktory kupilismy 2.5 roku temu bo sie za mocno wybrzuszyl po mojej stonie 🙂
Kazali zrobic zdjecia i pojsc do sklepu wybrac inny. Teraz juz bez zadnych sprezyn tylko gabka (memory foam). Spie jak nowonarodzony to i wina chetniej popijam 🙂
Takiego wina jeszcze nie widziałam, ale też takich napisów jak na miodach nie spodziewałam się. Popatrzę czy i u nas są takie. Myślisz, że wybrzuszył się przez to wino ? 🙂
No przez cos sie wybrzuszyl 🙂
Moze i dobrze bo zona sie cieszy z nowego. Ja zreszta tez. Jak to mowia nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo.
Lece na lunch zanim sypnie sniegiem, zajrze po… 🙂
W naszym rejonie jeszcze sniegiem nie pachnie.
Rano mamy +2-3 ° ,w dzien cieplo i slonecznie.
Zapasy na weekend tez zrobione , bedziemy kombinowac
co zrobic. Moze kapuste z boczkiem i kawalek swini.
Jednak chlodno , kalorie mile widziane.
Sikorki zaczynaja juz penetracje balkonow i tarasow.
Juz zbieraja wiadomosci gdzie sie mozna zalapac.
Cale stadka , po 10 – 15 – cie.
Rany Julek! Przyjeżdżamy do Puerto Mont, jak zamierzaliśmy i wychodzi na to, że pół Chile zjawiło się tutaj 😯
Miasto nie za wielkie, ale kurort, okazuje się, taki Sopot, same hotele i chyba obsługujący te hotele 🙄
Tłumy na ulicach i tłumy w hotelach, co jeden to zajęty do ostatniego miejsca, zwłaszcza te najdroższe. Zamiast siedzieć w chałupie i przygotowywać się do niedzielnych wyborów prezydenckich i municypialnych towarzycho wakacjuje!
Na pierwszy rzut oka jest bardzo ciekawie, zaraz lecimy na rekonesans. Wszędzie tu blisko, wielka woda dosłownie za rogiem. Nadam więcej potem – upału nie ma, ale za to piekne słońce 🙂
A za woda pala sie ogniska i dlugostopi autochtoni zjadaja swoich wczorajszych wrogow 🙂
Na horyzoncie bialy zagiel…. Z pokladu pada okrzyk marynarza z Coimbry: Ludu miejscowy czy podajecie tu leitao as-sado? Nie podawali wiec poplyneli.
Zapomnialem o pupie i czeka w przedpokoju. To jeszcze raz 🙂
Te sery, które pokazałeś wyglądają lepiej niż te polskie muszę przyznać z przykrością. A truflowy to już całkowita abstrakcja u nas.
Ponoc maja trufle na wyspie albo na stalym ladzie gdzies tam w okolicach. W Brytyjskiej Kolumbii w ogole maja rozwiniete zbieractwo grzybow glownie na eksport do Japonii. Maja tez wieksza znacznie roznorodnosc w porownaniu z moja prowincja. Tutaj jest duzo kozakow (czerwone kapelusze) i ladnych rydzy. Reszty chyba niewiele ale ja sie specjalnie nie znam. Za to kiedys kurki widzialem w sklepie (swieze) po $10.oo za 100gr. Stowa za kilo. Nie kupilismy 🙂
W moich okolicach ogolnie zmienilo sie chyba nastawienie do grzybow bo jak tu zawitalem 30 lat temu to pieczarki reprezentowaly cale krolestwo grzybow. Teraz jednak wybor jest znacznie wiekszy i to z grzybami, ktorych nie ma chyba w Polsce choc u nas w Kraju roznorodnosc grzybow zdecydowanie wieksza.
Rydze to są u nas jak znajdziesz w lesie. 🙂 W sklepie świeże to kurki a potem suszone prawdziwki, podgrzybki itp. Wybór większy w sezonie przy drodze ale rydze to rzadko. Alicja pisał. że w Oregonie całe mnóstwo cały rok i u Orcy też. Ciepły klimat ma wiele zalet 🙂
yyc!
Angielskiego nie znam , wyjasnij prosze.
Sery ktore pokazales to chyba twarogowe
jakies , biele ci one takie jak snieg.
Henryku 47,
Ta wytwornia jesli sie nie myle zaslynela z produkcji serow kozich. To wlasnie te biale. Staly sie bardzo popularne. Ja pamietam je pierwszy raz kiedy plynac na wyspe Vancouver mieli male stoiska na terminalu promowym i kupilismy serek na sprobowanie. To bylo jakies 8 lat temu. Nie wiem czy na wyspie sa kozy i stad te sery czy po prostu ktos wymyslil ze na rynku sa tylko kozie sery importowane i moze trzeba sprobowac stworzyc wlasne. Jak pomysleli tak zrobili. Teraz wytwornia urosla i robia widze inne sery a to feta owczo-kozia i ser twardy tez owczo-kozi. Takl wiec specjalizuja sie w serach owczych i kozich i chyba nic nie robia z mleka krowiekgo.
Tak na marginesie my kupujemy od Greka fete z beczki, grecka i takaz na ogol oliwe.
yyc!
Odpowiedz wyczerpujaca , dzieki.
U nas ,,Fety i Mozzarelli tez pod dostatkiem.
A Austria i Niemcy maja coraz wiecej serow kozich i owczych.
Dobry kurs , bo i smakow wiecej
Caly wlasciwie tzw Polnocny Zachod jest naprawde ladny. Im dalej na polnoc oczywiscie tym chlodniej, ale dziewiczosc terenu jest absolutna. Wystarczy zjechac parenascie kilometrow od glownej drogi/autostrady i jest sie w gluszy. Ba wystarczy zejsc z drogi na 50 metrow 🙂 Ludzi jak na lekarstwo poza miastami czy miasteczkami. Zapamietuje sie podroze gdzie zjezdzajac z glownej drogi wjezdzasz na szutrowke z napisem nastepna stacja benzynowa 367km i jedziesz 6 godzin nie spotykajac innej zywej duszy po wertepach przez gory i niekonczace sie lasy (Forestry Trunk Road np kolo mnie). Na mapie dookola nic. Zadnej inne drogi i zboczyc to zagrozenie calkiem realne a i klopoty z samochodem do przyjemnych nie naleza bo nie wiadomo kiedy ktos inny bedzie sie tedy telepal. Normalna komorka tez nie dziala. Lasy sa zawalone starymi powalonymi drzewami, nie do przejscia, porosnietymi czym sie dai tylko wygladasz niedzwiedzia. Nie tak jak „wygrabione” polskie lasy 🙂
Henryku.47, cala przyjemnosc po mojej stronie.
Te sery sa zreszta warte reklamy, mysle, choc wiem, ze do Europy pewnie nie trafia poki co 🙂
Uswiadomilem sobie, ze wlasciwie nie wiem jak dlugo Salt Spring Island Cheese Company jest na rynku, ale od paru lat sie mocno rozwineli i wyszli poza calkiem lokalny rynek.
yyc!
Opisy przyrody kanadyjskiej znam od wizyty stryja zony.
Mieszkal w Vancouver
W Polsce byl chyba w roku 1975.
Ale bylismy mlodzi w tamtych latach , co nie?
Została wspomniana gospodarka leśna w Polsce, miałam właśnie dzisiaj przykład, jak to widać tutaj i chciałam opisać na blogu. Przejechaliśmy dzisiaj ok.550 km. – połowa z tego to tereny leśne, a połowa rolnicze uprawy oraz bydełko – głównie krowy, trochę owiec, kozy (ale Koziołka matołka nie widziałam 🙁 ) oraz stadniny koni, ale niewiele, przynajmniej przy tej drodze, którą jechaliśmy.
Pola uprawne są olbrzymie, zwierzęta pasą się na równie olbrzymich pastwiskach, nie widziałam jednego mniejszego poletka. Latyfundia jednym słowem.
O lasach – jest to gospodarka prowadzona bardzo przemyślanie, nie ma lasów mieszanych, króluje eukaliptus i sosna. Wszystko posadzone równiutko jak pod sznurek. Autostrada, którą jechaliśmy, była dość pusta, jeśli chodzi o samochody osobowe, ale co rusz wjeżdżały na nią ciężarówy, wypełnione pociętym już do odpowiedniej długości drewnem, odpowiedniej grubości, modrzew najczęściej taki, że mogłabym objąć trzema dłońmi, gdybym tę trzecia miała. Sosna też podobnej grubości. Z pewnością było to w określonym celu. Sporo tartaków po drodze i gotowe już deski, przygotowane do dalszego transportu. Przy tartakach widać było ludzi polewających sterty drewna wodą.
ALE – zostawia się przy drodze kilka rzędów starych drzew (ze 3 chyba) i natychmiast sadzi się maluchy. To jest olbrzymi przemysł tutaj i bardzo planowa gospodarka, to widać.
Piękne, smukłe drzewa, prościutkie jakby je ktoś równiuteńko poustawiał.
Podobno dobrze jest tak jak w Kanadzie aby drzewostan zostawał w lesie, te wszystkie połamane, leżące itd. jak największa naturalność o to teraz jest głośna batalia w Polsce. Bo są zakusy żeby „zrobić porządek” w np. puszczy. Nie wiem co komuś mogą przeszkadzać drzewa ale jak widać …
Te drzewa które Ty oglądasz Alicjo to prawdopodobnie „hodowla” przemysłowa i wtedy wiadomo.
Della !
Mysle ze dla wielu z nas gospodarka chilijka , nie tylko lesna
to jedna wielka niewiadoma , dobrze jest dowiedziec sie cos,
od osob ktore to widza, dotykaja tego i maja jakis obraz z osobistego
ogladu. Sprawozdawaj dalej . Bedzie co czytac.
Della!
Zostalo Wam jeszcze pare godzin dnia.
Milego zycze.
Dbaj o Jerzora.
Milej soboty wszystkim.
Radosnych doznan kulinarnych.
I slonka .
A nie mówiłem, że będzie pięknie? Mówiłem. Prorok jaki, czy co…
W zastępstwie dzień dobry bardzo!
Piękny kraj, pięknych łagodnych ludzi – nie to co u nas na Bardzo Bliskim Wschodzie – a jaka muzyka:
http://www.youtube.com/watch?v=tKAnyR0ENF8
Misiu, pisz czekamy….
Misiu a jakie ballady z moralem…
http://www.youtube.com/watch?v=e1iqp5jamqM
dorotolu 🙂 🙂
Doskonały choć krótki wywiad z Panem Allanem Starskim w DDTVN – polecam i z chęcią przeczytam książkę.
Dzien dobry!
Miala byc kapusta i jest,z boczkiem , kminkiem .
Karczek sos pieczarkowy , korniszony.
Kapusta jakas smieszna, bardzo plaska ma luzne listki
z posmakiem pieprzu.Nie wiem jak se nazywa .Sprwwdze.
Ale to nie jest wloska.
Przed obiadem bylismy w gminie obok , ok. 30km.
Odbywal sie jarmark ( pokaz ) rekodziela ludowego.
Cudenka wszelkie. Oczywiscie orkiestra tez.
W Ausri bez orkiestry nie dzieje sie nic.
Pogoda okropna ,lekka mgielka do teraz.
A mialo byc slonko.
W Polsce glownie ludzie „wygrabili lasy”. W Kandzie jest to raczej niemozliwe ze wzgledu na obszar i niedostepnosc. Sluzby lesne nie maja takiego zadania no a tam gdzie sie kladzie drzewa oczywiscie trzeba posadzic tyle tylko, ze nie rowno rzadkiem a wrecz przeciwnie i musi to byc las jak pierworodny czyli roznorodny.
Pamietam fiordy ma Zach Wybrzezu a w slasciwie na wyspie juz gdzie cale polacie wygolonego lasu dziwnie wygladaja. Teraz to sie zmienia a i same firmy uciekaja z widoku wiec glebiej no i zalesiaja bo wroca w te same miejsca za 20-30 lat. Zreszta w Stanach i Kanadzie jest wiecej lasow teraz niz 100 lat temu. Ochrona wiec dziala juz od dosc dawna. To tak troche jak z isiem polarnym ktory ponoc ginie a jest go coraz wiecej 🙂
Zima na calego, zawierucha i do 20 cm sniegu, brrr
Na swojej półce z książkami mam Atlas win świata, H. Johnson & J. Robinson. Otwieram go dość często, kiedy chcę się czegoś dowiedzieć o regionach winiarskich, głównie jednak Europy.
Otwieram go, kiedy kupuję wino, które mnie ciekawi, a niewiele wiem na temat regionu, z którego pochodzi.
Wiele informacji podanych w Atlasie się zapewne zdeaktualizowało, ale miło się tę pozycję czyta.
Ja osobiście preferuję wina z winnic z Doliny Rodanu, oraz bardziej na południe położonych rejonów winiarskich. Pinot Noir jest pewnym wyjątkiem.
Dzień dobry – z powrotem w Los Angeles, w tym samym hotelu i w tym samym pokoju. W Puerto Montt nie było co robić, a poza tym pogoda się zepsowała, mglisto, chmurzyście i wiatrowo. Wczoraj obeszliśmy całe miasteczko, zrobiliśmy trochę zdjęć, zjedliśmy niewartą odnotowania kolację, wypiliśmy półtora litra wina i stwierdziliśmy, że albo mamy takie tęgie głowy, albo tam wcale alkoholu nie było. Ale był – według napisu całe 12% 😯 Zapomniałam, jakie to było wino, ale z tamtych okolic, tak daleko na południe uprawiają winorośla, a klimat tam jest ostrawy, choć w dolinie, którą jechaliśmy, śniegi nie padają. Owszem, przymrozi czasem.
Ja już zwracałam Jerzoru uwagę przy Gato Negro, że zupełnie nie czuję nic w głowie, a wypiłam z litr. Czy to możliwe, że klimat i okoliczności tak sprawiają?
Wyjechaliśmy z Puerto Montt bez żalu, chociaż ja z żalem, bo po drodze chciałam pooglądać andyjskie wulkany, upatrzyłam sobie takie jedne, a tu chmury i paskudnie.
Z 200km za Puerto wylazło słońce i widoczność była taka, że wulkany było widać 😎
Zrobiłam parę zdjęć z daleka (większość niestety, z samochodu, bo zatrzymywać się nie wolno, a karabinieros w ilościach się pętało po autostradzie. Ale jeden mi pięknie wyszedł, bo wyczaiłam go ze stacji benzynowej.
Przestudiowaliśmy mapę i zmieniliśmy plany – nie jedziemy za Los Angeles (taki był plan) a zatrzymujemy się tutaj na postój i jutro jedziemy do Parku Narodowego (62 km.stąd) obczajać wulkany. Pogoda ma być doskonała, więc chramolić Valparaiso, „byli my tam” w marcu, lepiej obadać wulkany. O wspinaczce nie ma mowy, nie mamy odpowiedniego wyposażenia, a tam śnieg, wszystkie są ośnieżone. Zresztą, zobaczymy jak to będzie, jaka temperatura będzie w okolicy, najwyżej ubiorę się na cebulkę. Nie ma to, jak zmiana planów!
W tej częśći Chile jest sporo narodowych parków i wulkanów ci jak grzybów, ale wyjeżdżając z Puerto Montt w taką pogodę nie myślałam, że uda się zrealizować chociaż jeden park, bo co to za radocha, jak nie ma słońca i dobrej widocznoścI
No to jutro zapowiada się interesujacy dzień 🙂
Alicjo, pisz dalej, bo ciekawie można porównać to co jest teraz z książką Daniela Pas-senta o jego ambasadorowaniu w Chile i co on opisuje trochę inaczej. A przynajmniej takie było moje wrażenie np. jeśli chodzi o Santiago.
Alicja na ambasadora!
Wulkany w Chile, zawierucha sniezna w Calgary. Sniegiem wieje, ale spacer najlepszy wtedy. Teraz cisza domku i cieplo i butelczyna sie znajdzie i obiadek za godzinke pewnie. Sosenki co je na wiosne przesadzilem z gor trzesa sie na wietrze a halloweenowy strach na wroble juz niemal caly w strzepach bo wisial na kolku od 2 lat 🙂
U nas snieg prawdopodobnie dopiero od piatku.
yyc,dbaj o stracha , przyda sie na nastepny rok .
Jesc nie wola a bedzie jak znalazl.
Chłe chłe chłe…Cichal! Wtedy na pewno widziałabym inne Santiago, redaktor P. był tam na placówce wysuniętej bodaj 5 lat i na pewno widział Santiago z innej strony.
Ja byłam tam ledwie 4 dni (w sumie, licząc z pobytem w marcu), więc co tu porównywać.
Podobało mi się centrum, ale reszta…na resztę nie było czasu ani wtedy, ani teraz.
Zeszłym razem mieszkaliśmy w dwóch miejscach, jeden raz lekutkim spacerkiem od Pałacu Prezydenckiego i pospacerowaliśmy sobie, owszem, podobało mi się, ale nie tak na umór. Wtedy nie mieliśmy przewodnika i wszystko robiliśmy na czuja, zresztą musieliśmy przejechać Atacamę i zdążyć na ślub w Limie. W limie mieliśmy cały tydzień i przewodnika – Santiago nie wytrzymuje porównania z Limą, chociaż w Limie też nie brak slumsów. Ale centrum Limy jest historycznie ciekawe i „przytulne”, a Plaza du Armas w Santiago jest dosyć zimna i wyniosła, takie jest moje wrażenie.
Do Santiago nie wracamy już, to znaczy – wracamy na lotnisko. Znowu nie ma czasu „roll”.
Niektórzy mnie pytają, jaki sens takich wypraw, wszystko w biegu, dlaczego nie jechać na wczasy pod palmami i „odpoczywać”. Ja nie umiem inaczej (to znaczy – my).
Wielkie miasta interesują mnie o tyle o ile, bo zwykle w takich się ląduje. Poświęcić 2-3 dni i w trasę, bo nas interesują okoliczności przyrody. Lima była bodaj jedynym przypadkiem we wszystkich naszych podróżach, że siedzieliśmy tam tak długo. Ale jak wspomniałam, mamy tam peruwiańskich, dawno nie widzianych przyjaciół i mieliśmy co tam robić 🙂
Tak czy owak, w pewien sposób łapie się klimat kraju, miejsc, w których się było i do niektórych z nich na pewno chciałoby się wrócić (Arequipa!). Patagonia…toż to był tylko drobny rekonesans, ale i tak warty zrobienia, kto wie, może jeszcze się zdarzy, ale wtedy tylko Patagonia.
Alicjo, siedział 5 lat ale ja zapamiętałam ( może źle, musze spr.), że pisał jak to w stolicy pięknie, czysto kwiaty, bogactwo itd. Poza Santiago już było inaczej ale właśnie opis miasta Twój i jego mnie zdziwił. Poza tym książka pouczająca i dzięki niej cokolwiek więcej wiem o Chile ( i o kulisach polityki) a nie tylko, gdzie leży. Za chwalenie i reklamę powinien dostać honorowe obywatelstwo 🙂 Ty na pewno więcej zobaczysz i dlatego pisz, pisz.
No i cieszę się niezmiernie, że u nas dziś nie Calgary 🙂
No, ale wiecie ile to frajdy w takiej zawierusze jak sie do domu wroci 🙂
W Chile mam kolezanke w Santiago wlasnie. Mielismy tez znajomych w Valparaiso i Vinia del Mar (czy jak sie pisze). Kiedys byl fajny program Bordaine’a (znowuz nie sprawdzam pisowni). Chyba gdzies tez daleko na poludniu bylo a okolicach Patagonii. Pewnie mial wiecej z regionu, ale akurat ten mi sie zapamietal.
Duze M ciesz sie poki mozesz. Wlasnie przeczytalem, ze w Sankt Petersburgu uczeni od pogody zapowiedzieli mrozy ponad miare w Polsce od grudnia i po malej przerwie noworocznej w styczniu od nowa 🙂
Musze dodac, ze gazeta byla chyba z pazdziernika, choc to pewnie nie ma znaczenia.
Narazie zrobilo sie -15*C i tak do rana a potem w dzien -7-8 a w nocy do -15C. Listopad w druga polowe wszedl wiec w sumie nie tak zle.
ROMek w Poznaniu aktualnie sprawdza restauracje, pewnie znowuz kaczka sie obzarl 🙂
No to cieszę się, chociaż dziś jednym uchem usłyszałam, że to najcieplejszy listopad od lat i mam nadzieję, że ci w Sankt Petersburgu się pomylili 🙂
W Poznaniu polecają m.in. kawiarnię z jedzeniem dobrym La ruina Śródka 3 ( może będzie miał blisko) – ale sama nie byłam.
O, niespodziewalem sie nikogo o tej porze 🙂
Nie znam specjalnie poznanskich restauracji, ale bylismy w takiej jednej francuskiej na roku naprzeciwko ratusza i w Bazanciarni na, nomem omen, rosole z bazanta i nietylko 🙂
Wieczorem u kolegi kolegi szkolnego, ktory ma knajpke na ulicy gdzie kosciol farny (chyba) w podworku (tzn od frontu z podworkiem). Znajomym z Calgary bo akurat byli w Kraju z nami bardzo sie podobalo i ciagle pytaja o gorzka zoladkowa, ktora nam podali na rozgrzewke obok kocykow 🙂
Bedzie im trzeba przywiesc butelke z kolejne podrozy a juz za pare miesiecy zjazd szkolny.
Kiedys tez byla grupa kanadyskich artystow z wystawa takze w Poznaniu i bylismy cala grupa, ale juz nie pamietam gdzie. Bylo przyjemnie i smacznie i sie artysci najedli i opili a za wszsytko zaplacili gospodarze 🙂
no rogu zamiast na roku 🙂
yyc, tak się dowiedziałem że to co chcesz przywiezdz z Polski nie ma sensu. W Stanach i Kanadzie tego jest w bród $27.75l i masz. Ciekawostka!!!
„Polski rynek wódki jest atrakcyjny, bo rocznie przepijamy 7 mld zł, podczas gdy na chleb wydajemy 7,5 mld zł, a na słodycze niespełna 5 mld zł. Pod względem wydatków na alkohol wódkę przebija tylko piwo – 10,2 mld zł.
Pod względem ilościowym jesteśmy czwartym rynkiem świata, po Rosji, Ukrainie i USA. Wśród 30 najlepiej sprzedających się marek na świecie sześć pochodzi z Polski: Absolwent, Bols, Żołądkowa Gorzka, Soplica, Żubrówka i Wyborowa.”
Póki co listopad mamy listopadowy-szare niebio,mżawka i wiatr.
W tych okolicznościach przyrody postanowiliśmy niedzielę spędzić w kuchni:
w planach kaczka,do której jeszcze trzeba dokupić albo jabłka albo pomarańcze w zależności od tego czy wygra opcja polska czy francuska 🙂 Dyskusja w toku.
Wczorajszy wieczór spędziliśmy nie przy polskiej wódce,a przy mołdawskim białym winie.Świętowaliśmy imieniny naszej koleżanki,która do wina podała pieczone cukinie nadziane bardzo udanym jarzynowym farszem oraz zapiekankę z brązowego ryżu,
fasolki szparagowej,mielonego mięsa z indyka i pomidorów.Całość zalana rozbełatnymi jajkami ze śmietaną i bardzo dobrze doprawiona.Mołdawskie białe
pasowało bardzo dobrze do obu dań.Na przekąskę tradycyjna w tym domu galareta z nóżek,którą panowie oczywiście podlali kieliszkiem wódki(no właśnie,jednak była wódka,ale w ilościach raczej aptekarskich).
Milej niedzieli.
Pogoda taka jak wczoraj , tylko chmury
bardziej szare , +6° , bezwietrznie.
Jest decyzja w sprawie obiadu , jedziemy
do knajpy.
Moze do jednego z ,,Badow,, mamy kilka
blisko.
Ta francuska restauracja w Poznaniu to „Le Palais du jardin” (dosyc dziwna nazwa). Bylem tam wczoraj na kolacji i zjadlem menu gesie. Serwowali to przez tydzien, tzn. od sw. Marcina. Wszystko bylo bardzo dobre z wyjatkiem creme brulee na deser, bo podali gotowiec z garmazerii, nawet nie podgrzany. Szkoda, bo poza tym to moja ulubiona restauracja w Poznaniu, choc to jeden z drozszych lokali.
Ta polecana kawiarnia to bardziej na śniadanie w takim razie, bo takim wykwintnego menu chyba nie mają 🙂
Henryku, a ktory Bad wybieracie najczesciej? – ja najbardziej lubie Stegersbach i slodycze w kawiarni obok
Yurek, moze jest, ale nie w Calgary. Szukalem sam dla siebie 🙂
Sniegiem nas obsypalo i zawialo drogi. Ma byc jednak slonecznie dzisiaj, poki co jeszcze ciemno.
Rosol w planie jutro a dzisiaj kotleciki z grila z poledwiczek wieprzowych, kalafior, zolte ziemniaki wino….
Wczoraj za plotem jelonek (koziolek z malymi rogami tzn taki wielkosci mula) biegal zdenerwowany. Od czasu do czasu zajda za plot i potem wzdluz biegaja wyraznie zdenerwowane. W koncu znajda droge dookola, ale co sie nabiegaja to sie nabiegaja a my mamy przedstawienie przed oknem. Gorzej jak przylaza pod okna bo zezra wszystko. Mam nadzieje, ze nie poniszcza sosenek bo dwa swierki poszly do ogniska w zeszlym roku.
Ide zaparzyc kawy 🙂
Właśnie yyc, miałam zapytać o te przesadzone sosny, bo tez chcę przesadzić ale wszyscy mnie straszą, że to się nie uda. Myślę co prawda o różnych np. brzózkach, ale zasada pewnie ta sama. Jeśli możesz opisz procedurę, bo jak zrozumiałam przyjęły się 🙂 .
Ja zrobiłam ściśle według przepisu Gospodarza kotlety Pożarskiego i są doskonałe – od dziś tylko w tej wersji. Do tego ziemniaki ( u nas nie ma wyboru kolorów są tylko żółte 🙂 ) warzywa i piwo.
Coc nie chce wpuscic wpisu musze sprawdzic….
Duze M, pojechalismy z Basia do lasu (przy drodze mozna wykopywac bo zarastaja rowy), wybralismy sosny takie 1.50–1.80m. W sumie 4 drzewka i poprostu wykopalem na glebokosc szpadla, moze nieco wiecej i dookola srednicy moze 1 metr, ale nie wiecej i wykopujac wkolo taki lej wyszly mi ladnie sosny. Ziemia byla dosc gliniasta w tym miejscu co nawet mnie zdziwilo nieco, spodziewalem sie bardziej piasku, bylo po deszczu i bardzo nasaczone. W kazdej byl glowniejszy korzen badz dwa mniejsze, ktore musialem przeciac niestety i tu byly obawy. Potem zapakowalem w takie torby z IKEA niebieskie (pewnie dokladnie takie same sa u nas wiec mozna zobaczyc wielkosc wykopanej bryly z korzeniami, torby wieksze i swobodnie bryla korzeniowa wchodzila) i z trudem bo ciezkie to bylo a ja bez kondycji, przetargalismy z Basia do samochodu. Przed domem wykopalem dziury na mniej wiecej 10cm dookola wieksze niz obwod bryly z korzeniami i pewnie ze 20cm glebszej. Podsypalismy czarna ziemia (mamy duzo z kretowisk) ale i nieco takiej prochniczej. Sosny zdaje sie lubia akurat piaskowa ale pomyslelismy, zeby na poczatek korzenie mialy latwiej. To bylo na przelomie czerwca/lipca (u nas wszysko jest pozniej niz w Kraju o miesiac). Na poczatku Basia podlewala pare razy solidnie i zraszala niemal codziennie, pozniej zostawilismy sobie samym a w czasie naszych wakacji polowa sierpnia do 8 wrzesnia byly tutaj susze i nawet kropli deszczu, ale sosenki ladnie przetrwaly. Dostaly na poczatku nieco rudych igiel, ktore w koncu opadly. Wyglada ze sie przyjely choc nas tez straszono ze z sosnami nie bedzie latwo. Moze przywykle do ciezkiego klimatu sa odpo-rniejsze? Co by nie bylo poki jest OK 🙂
Zaraz dorzuce pare zdjec
Dziękuję bardzo yyc, jak widać z opisu ja chciałam dokładnie tak samo zrobić. ale rodzina i znajomi podnieśli krzyk, że po co, że drzew się nie przesadza, na 200 % uschną itd. Sama nie dam rady tych drzewek do samochodu zatachać 🙂 . Ale najpierw muszę użyć perswazji i Twój przykład będzie koronnym argumentem i kolegi, który też przesadził z budowy drogi, wtedy mówili, że to przypadek i 2 raz się nie uda. Jak u Ciebie się przyjęły to tu tez muszą. Dzięki raz jeszcze 🙂
No to idzie tak jak mi sie udalo znalezc:
-Sosenki krotko po przesadzeniu
-Sesenki po porocie z wakacji bo stoi juz inukszuk z czerwonej skalki arizonskiej
-Dzisiaj rano przed i po wschodzie slonca, zza szyby i nawet wyskoczylem w pizamie 🙂 (-15*C)
Ten wschod to zza szyby i widac zaparowanej nieco. Dzisiaj zreszta marny wschod. Czesto sa przepiekne rozowa fuksja (?) itp.
Halloweenowy strach sie rozwala i co nieco mu wyszlo za duzo 🙂 Kosztowal $1.50 a stoi na strazy juz dwa lata wiec to chyba sukces.
Na koniec sroka przy porannej toalecie i nasza kalamandynka obrodzila ponad miare za to listki gubi i sie obawiamy. Owoce pyszne z cukrem.
Caly ten zagajnik przed domem sam przesadzilem choc w zimie nie wyglada imponujaco to bylo co przesadzac. 10 swierkow, 4 sosny (+malutka pod plotem), 15 caragan (takie krzaki rosnace gesto i wysoko a dobre na ten klimat), jalowiec, cottonyaster (czy jakos tak) slicznie zmienia kolor i pod plotem wsadzilem 30 a przed domem 6 chyba. Osik z 5 i inne krzaczki nie znane z nazwy 🙂
Wsztsko to zarasta trawa i kwiatkami, za tym p[o skoszeniu kawalka prerii ktory tu pozostal zaczely rosnac kwiaty, zolte, czerwone, niebieskie i w ogole kolorowe. Nazw nie znam poza „indian brush” (Basia zna) 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Sosenki?authkey=Gv1sRgCIDTsOmJmMWcXg#slideshow/5947249382643745970
Wlasnie mi sie przypomnialo co na zdjeciach nie do konca widac. Te sosenki to 3 byly podwojne. Jedna taka solidnie podwojna a dwie mialy male na 20-30 cm i tez ladnie rosna. Pod plotem mala na moze 50-60 cm sosenka pod sniegiem poza czubkiem jak widac 🙂
Magdaleno!
Ja w Oberöstereich ,Ty moze w Kärnten .
My bardzo blisko niemieckiego Passau ok 50 km.
Jzdzimy raczej zawsze na niemiecka strone.
Bad Füssing ,Bad Grisbach , Bad Birnbach ,tam
wlasnie bylismy dzisiaj. 50 km. w jedna strone.
Bad Birnbach wlasnie w okregu Passau.
Bad Birnbach to mala miescina ,kosciol ,dwie knajpy ,dwa domy,
ale domow kuracyjnych moze piedziesiat pare.
Jedna restauracja jest wlasciciela masarni dlatego
dobre jedzenie i mieska nie moga byc stare.
ja w Niederösterreich, ale Bad Füssing tez znam
Zona zamowila sobie tradycyjnie , sznycel bo musza
byc frytki i olbrzymi talerz surowek.
Ja cielece mieso krojone w male paseczki ,
Krokiety ,kluseczki , jeden kartofel i zielenina.
Magdaleno!
Bad Füssing jest latem piekny , sliczne kwiaty,
masa zieleni i uklad architektoniczny dobrze pomyslany.
gsj (wyzej) przypomnial mi moj ulubiony album/atlas po winie autorstwa o ile dobrze pamietam Andre Domine. Tez sprzed lat wielu.
Najlepiej jednak zawsze sluzy nos i podniebienie. Mysle, ze wiele osob nie wierzy wlasnym kubkom smakowym. Na wlasny nos tez boja sie spojrzec 🙂
A tyle w tym zabawy zwlaszcza jak sie wlasnie polazikowalo po winnicach.
No dobra lecimy na spacerek. Taka zime to lubie. Napada, napada a teraz slonce, slonce, slonce. Snieg razi w oczy i ogromne niebieskie niebo. Pod nogami chrzesci zmrozony snieg 🙂
yyc!
Brrrrrrrrrrrrr.
Urodzony jestem w styczniu ale zdecydowanie
lubie lato.
Nie mam atlasu o winie, często podpatruję ulubione wina Pana Piotra 🙂 , teraz poszukam tego słynnego Gruener Wetlinera ( czy jak się pisze ), który ROMek tak często chwali. Na któreś święta kupiliśmy wino argentyńskie dobrane przez sprzedawcę ( nie pamietam nazwy), które dla mnie pachniało głównie selerem i do tej pory nie wiem czy nie tak przypadkiem miało smakować i pachnieć 🙂
Faktycznie dużo nasadziłeś tych drzew i krzewów i wygląda, że ładnie się przyjęło. To mam czas do wiosny, żeby zaplanować akcję przesadzania. Mam w planie głównie wyższe drzewka. Bo małe sadzonki to wiadomo. Dobrze, że u nas nie ma jeszcze śniegu, jak dobrze. 🙂
yyc, za parę lat , jak drzewa w zagajniku urosną będziesz się zastanawiał co wyciąć , sosnę czy świerka 🙂
W zime lubie tylko Boze Narodzenie i
buty ktore sie nie slizgaja.
W Bad Birnbach mielismy atrakcje w postaci procesji .
Z jakiej okazji ,nie wiem , nie pytalem , plakatow nie bylo,
Ichniejszy ,,PCK,, ogniowa straz, faceci od Krzyza maltanskiego,
Elitarna organizacja kobieca Goldenhaube, chyba tak sie pisze.
Te panie nosza piekne ,haftowane czepce w kolorze zlotym.
Jeszcze inne poczty sztandarowe , ksiadz w asyscie o dziwo na
koncu. Orkiestra ,dzieci i reszta.
Moja lepsza polowa poprawia : Goldhaube.
Niedziela. Owszem, były wulkany. Jestem tak zmordowana, że szprycuję się zimnym szprycerem z czerwonego wina plus woda mineralna.
Wyjechaliśmy o 8-mej rano, do Antuco jest 62 km. a potem trzeba się jeszcze trochę tłuc karkołombą drogą szutrową do Los Barros nad jezioro cud piękności. Nazywasię to Laguna del Laja. Wyjechaliśmy poza naszą wieś, patrzę, chmury, zadnych Andów nie widać, a przecież wulkan Antuco ma 2965m,npm. Słońce daje po patrzałkach, a wulkany zasłonięte chmurą. PO drodze okoliczności przyrody – uprawne lasy sosnowe i niewiele eukaliptusowych, ale występują. Owa sosna jest nieco podobna do naszej kanadyjskiej, ma bardzo miekkie igły. I jest prosta jak sosna! To dopiero stare drzewa się rozrastają na boki, podobnie jest z eukaliptusami, stare osobniki „dostają gałęzi”.
No dobra, jedziemy i jedziemy, ja się martwię tą niską chmurą, a tu nagle zasłony spadły i ukazał się skubany Antuco. Robi wrażenie ten cudny stożek! Obok imponująca góra, 3665 m.npm – bez okularów za cholerę nie odczytam z mapy nazwy, mam taką małą lokalną mapkę z mini-literkami. Lupy by trza!
Droga do wulkanu jest niesamowita, wijąca się szutrowa nawierzchnia, serpentyny nie powiem, przyzwoite, a szerokość na jeden samochód. Co jakiś czas jest szerzej, na szczęście ruch był jak w Koziej Wólce, spotkaliśmy kilka samochodów po drodze. Kozy też spotkaliśmy, a jakże.
Droga jest niesamowita ze względu na roślinność, porastająca pobocze. Można oślepnąć! W ogóle roślinność wspaniała. Góry, wodospady, słońce – pięknie! Zabraliśmy ze sobą na wszelki wypadek jakieś cieplejsze szmaty, ale na wulkanie klęłam w żywy kamień, że ubrałam dzinsy. Krótkie spodnie i lekka bluzka by wystarczyły! Dojechaliśmy do podnóża wulkanu, trochę go objechaliśmy, zatrzymaliśmy samochód na bezpiecznej półce i poszliśmy połazić. Ciężko się łazi po popiele wulkanicznym bez odpowiednich butów, ale ile zdołaliśmy, tyle zdołaliśmy. Wspinaczka absolutnie niemożliwa bez odpowiedniego obuwia.
W pobliżu żywej duszy ani żadnej gadziny czy ptaszka, trochę roślinności. Do los Barros nie dojechaliśmy, zostało nam jakieś 40 km. tych zawijasów szutrowych, odpuściliśmy. Obfotografowaliśmy okoliczności, widzieliśmy Lagunę z bliska, wystarczy na dzisiaj.
Wspomnę jeszcze, że w tej dziczy jest wyciąg narciarski na wulkanie, dochodzi dosyć wysoko. Poza tym Antuco jest jednym z bardziej aktywnych wulkanów chilijskich, co prawda ostatni wybuch był w połowie 19-go wieku, ale wulkan częsko mruczy i dymi. Ostatnio w kwietniu tego roku zadymił i wypluł trochę popiołu. Ludziska się tym nie przejmują, mieszkają w cieniu wulkanu, sporo chatek. I to by było na tyle, zdjęcia w wiadomym czasie.
Della!
Widzialem ten Antucan na Googlach.
Po jaka cholere Wam ten wulkan.
Tam nie ma smierdzacego ducha.
Zlascie .
Do hotelu i odpoczywac.
Ale widoki musialy byc…ho,ho,ho !!!!!!!
yyc
17 listopada o godz. 16:58
http://www.youtube.com/watch?v=KR1eK8lwnBM
Za blisko siebie te drzewka rosną!!!
Henryku,
to właśnie jest fajne, że nie ma żywego ducha i tylko cisza krzyczy 🙂
Widoki faktycznie wspaniałe. Zastanawiam się, jak amatorzy nart zimą się turlają tą drogą do wyciągu, to jest minimum 40 km. Myśmy pojechali dalej. Na dobrą sprawę powinniśmy mieć terenowe auto, a nie jakieś takie 🙄
Z innej beczki – dzisiaj wybory prezydenckie, o czym już wspominałam. W piątek została zakończona kampania i podejrzewam, że chyba w związku z tym przez Plaza du Armas przetocztł się pochód różnych dziwaków, przebierańców, pięknych kobiet na szczudłach ubranych w bogato złocone kostiumy – prawie jak w Rio 🙂
Taki zwyczaj, ludzie lubią się bawić na zasadzie „chleba i zabawy”. Zrobiłam parę zdjęć z balkonu, może coś wyjdzie, z wrażenia zapomniałam przestawić aparat na system nocny, ale Plaza jest bardzo dobrze oświetlona.
Wczoraj poszliśmy na przechadzkę (i na piwo). Na chodniku Plaza du Armas ustawiła się grupa młodzieży z przeróżnymi bębnami. Walili w te bębny (a upał był „stojący”) bite 4 godziny, specjalnie poszliśmy sprawdzić, czy nastapiła jakaś zmiana. Nie, ciągle ci sami 😯
Słyszę ich znowu, ale chyba na sąsiednim placu, bo nie jest tak donośnie.
Kulinarnie:
po drodze z wulkanu kupiliśmy „u chłopa” truskawki i ja obowiązkowo pomidory. W całym pokoju pachną truskawki, oczywiście wymyliśmy gorącą wodą te przeznaczone do natychmiastowego jedzenia, a reszta czeka na swoją kolejkę.
Ciekawostka przyrodnicza, pan sprzedawał coś suszonego czarnego, jakby jagody. Pytam, co to jest, otóż suszone…czereśnie! Dopóki nie nastanie sezon na świeże, sprzedaje się suszone. Jakieś 200-250km. na północ właśnie jest sezon i zamierzam się najeść na zapas!
I jedna uwaga: na ulicy spotyka się mnóstwo ludzi w każdym wieku, zajadających sie lodami. W każdej kafejce mnóstwo różnych ciast, a gdybyście widzieli te torty, grube jak ze trzy średniej grubości torty polskie… 😯
Jerzor postanowił się poświęcić i spróbować (można sobie wybrać dowolnej grubości kawałek), a ja bym też uszczknęła, bo mam podejrzenie, że są to torty robione tradycyjnym sposobem, bez ulepszaczy. Niestety, dzisiaj prawie wszystko zamknięte, więc nie było próbowania.
To zamiłowanie do słodyczy jest powszechne, to widać po kolejkach w cukierniach oraz…po gabarytach autochtonów 😉
Henryku Czterdziesty Siódmy,
Kiedyś, w którejś ze szkół, uczono mnie, że człowiek najbardziej boi się ośmieszenia. Biorąc to kryterium pod uwagę, jesteś w ścisłej czołówce Ludzi Odwagi, na jakich natknąłem się w swojej długiej zyciowej wędrówce.
Dobranoc Wszystkim 🙂
PS Ja wiem, że powiniem zdzierżyć, ale nie zdzierżyłem. 🙂
Z ciemności i niebytu ….
http://www.youtube.com/watch?v=de0H_WqxZIQ
Sie napisalem i zzarlo. Co do gestosci to specjalnie blisko przesadzone bo nas juz tu nie bedzie za pare lat. Za nim urosna chcielimsy miec poczucie zagajnika.
Duze M krzaczkow nasadzilem bo glownie chodzilo o odgrodzenie sie od ulicy, kidy w lecie siedzimy sobie na zewnatrz przy winku 🙂
Mamy dwie linie obrony, pod plotem male krzaczki i jakis metr od nich wieksze na przemian. Jakies 3-4 metry od domu ten zagajnik jak go nazywam. Sa tam i poziomki i borowki i taki plaski rozlegly juz jalowiec i jakies inne krzaki ale glowna warstwe zaporowa robia caragany. To taki krzew (rosnie do paru metrow) zdaje sie rodem z Syberii ktory jest odpo-rny na mrozne i zimy i suche lata czyli tutaj idealny. Ma takie male zolte kwiatki i nalezy do rodziny fasolowatych bo wisza straki jak fasoli i ponoc jadalne po ugotowaniu 🙂
Wcale się nie dziwię,że Alicja z Jerzorem włóczą się po wulkanicznych okolicach,przecież takie rejony to raj dla geologów 🙂
Nowy !
Prowokujesz mnie , ale nie dam sie.
Nie przed takimi uciekalem.
Ja wiem, ze nie przed takimi jak ja uciekales.
🙂
O matahari37 dawno…. 🙂
Ale ja nie mówię, yyc, że to źle tyle krzaczków, tylko podziwiam front robót 🙂 Jeśli chcieliście szybko to bardzo dobra metoda. Szybko urosną i zasłonią.
Alicja zrób zdjęcia jesli możesz tych słodkości, popatrzymy 🙂
Nowy !
E . Heingwej pisal ze jedna z chorob cywilizacji
bierze sie z otwierania butelek , nie napisze jaka
aby Cie nie obrazic.
Ale patrzac na wazon i korki ktore w nim zgromadziles
bedziesz wiedzial co odebralo Ci rozum.
Ja odebrałam wypowiedź Henryka jako żartobliwą 🙄
Wulkanu też nie potraktowałam poważnie, bo się nań nie wspięłam. Połaziłam u stóp i kapkę wyżej, pomachałam wierzchołkowi i tyle. To na pewno nie na moje nogi, nie te lata.
Ponieważ dzisiaj elekcja, informacja w parku była zamknięta i nie było u kogo się dowiedzieć, czy tam w ogóle można na wierzchołek włazić.
Nie chce mi się googlać „w sprawie”, bo internet pada mi tu co jakiś czas.
Wino to napoj bogow, nie wiem czy wiesz 🙂
Nowy!
Niech pija wszyscy Bogowie , ja nie pije.
Wolno mi.
Duże M
dzięki 🙂
Duże M,
jasne, że zrobiłam zdjęcia w cukierni, zapytałam pani, prosz bardzo, nie ma przeszkód!
W ogóle ludzie tutaj chętnie dają sie fotografować, ja zawsze pytam z przyzwyczajenia.
Della !
Jasne ze to bylo zartobliwie potraktowane.
Jest niedziela , jesze , mozna cos wesolego.
Przed snem.
H pija, pije, co to?
yurek!
Nowy napisal :napoj bogow i
nie czepiales sie.
Nie chcieliście Nemo, macie Henryka. Gratulacje!
O pozostałe okoliczności nie pytałam, bo wiem, że Alicja obfotografowała dokładnie 🙂 .
http://www.youtube.com/watch?v=e1iqp5jamqM
Dan.
Ddzieki za uznanie.
Ale moze za wczesne pochwaly.
Molekula
Plec zenska,chyba,
naukowo zaniedbana,
kto badal ten wie,
to nie badal ,ten nie wie.
Czasteczka jak inne,
tyle ze zenska,
laczy sie czasami,
w taki konglomerat,
mesko-damski.
Przypadlosc ziemska,
ale nie zapomnimajmy,
o kwantach,to taki,
pylek na tym co nas,
otacza.
A to wszystko,
tylko iluzja,
naukowo,zbadana.
Sorry,my friend,
cyferki tylko,
a dusza gdzies zalatana:)
„Henryk .47
17 listopada o godz. 22:39
yurek!
Nowy napisal :napoj bogow i
nie czepiales sie.”
Czepiać się chłopa, po co?
yurek!
Wybacz Ty i niech wybaczy Nowy , ja nie
wiedziajwn ze on chlop.
Pisal ze jest mezczyzna jeszcze.
Dorotol 🙂 🙂 🙂
a może http://www.youtube.com/watch?v=JXq5foi7yXA
Duze M wiem, ze nie mowisz, ze to zle 🙂 No cos Ty 🙂
Chodzilo mi o zageszczenie takze swierkow i sosenek a ze my tu za dlugo nie bedziemy to i zagescilismy bo nie zdaza wyrosnac 🙂
Mamy jakby pierwszy rzadek drzewek i pomiedzy krzaczki a 3 rzad to caragany dla zaslony.
Masz racje matahari i to co tutaj sie dzieje to hucpa!!!
dorotol!
Spokojnie ,tu zawsze tak bylo.
Gospodarz napisal ,,jacy blogowicze taki blog.
Ty tez nalezysz do tego bloga.
Chyba jednak nie zawsze …
matahai37!
Przewin, jak mowi nasz senior Cichal 7 lat do tylu.
Zobaczysz, poczytasz.
Jutro nowy tydzien ,wszystki bez wyjatku
udanych dni ,Dan, drotol Wam tez.
Jutro do Wiednia , czas spac.
Dobrej nocy.
Zapomnialam dopisac jednego slowa to co TERAZ tutaj sie dzieje to hucpa!
Jestem podczytywaczem, z blogu wyrzucano mnie tysiackrotnie ale teraz pozbawiono moich aktualnych czy bylych przjaciol, znajomych, nawet niektorych anatgonistow do biesiadowania przy tym stole. Pewnym siebie bedac obraza sie ludzi, ktorych znalam, ktorych kulture i charakter oceniam pozytywnie. A wszystko przez ludzkie peseudo ambicyjki.
Łel dan…:)
😯
😯
He, he
Jak sie robi takie oczy?
ósemka i duże O 😯 🙂
😯
He, he 😯
Sie dzisiaj nalazilem. Co prawda ni po wulkanach i to nawet osniezonych tylko po plaskosciach najblizszych okolic. Dzien byl jednak sliczny czyli idealny pogodowo, slonce, niebo bez chmurki i -5*C i snieg skrzypiacy pod nogami.
Henryku47 milej nocy i spokojnej podrozy
yyc, tutaj instrukcje do różnych takich 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Dobranoc a za wodą dobrego dalszego dnia 🙂
Na tej polkuli tez juz cienko z energia…dobranoc!
No to bede rysowal 🙂
Milej nocki, Duze M, snij o wiosennych sosenkach 🙂
Dobranoc tym na wulkanach:-)
Za woda nie jesteś tylko Ty, Alicjo. Co prawda wspomniałaś o pólkuli, więc chyba południowej.
Ja zawsze długo nie śpię, ale rzadko kto tutaj wieczorem zagląda, więc też się nie odzywam, żeby ciszy nocnej nie zakłócać, chociaż z energią u mnie znacznie lepiej niż u młodszych. 🙂
Dla Pyry i tych, którzy chcą zajrzeć,
Mało roibię ostatnio zdjęć, ale gdy widzę coś ładnego wciąż sięgam po aparat. Jesień jest cudna wszędzie, tutaj również, jeszcze jej resztki barwią nieśmialo nagie już prawie drzewa. Gdy jest słoneczna pogoda i niebo jak w bajce – nie mogę się napatrzeć. Wiem, że to już nudne, bo to są milionowe zdjęcia jesieni, ale nie mogłem się też oprzeć pokusie, by ich nie zamieścić.
Na początku widoki z mojego podwórka – powód dla którego tutaj właśnie wynająłem skromne mieszkanko.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Jesien2013#slideshow/5947433092834225122
Dobranoc 🙂
Paweł to mistrz biznesu