Kuchnia polska w dawnych wiekach (4)
Drobiu, szczególnie kurcząt, w Wiekach średnich jadano niesłychanie wiele, potwierdzają to i „Rachunki” nasze w zupełności, mówiąc często bardzo o gęsiach, kurczętach, kurach, i kapłonach spożywanych nieomal codziennie, gdy tylko nie było postu.
Z „Rachunków” (zapiski te pochodzą z kuchni królewskiej Wladysława Jagiełły) widać, że gęsi zjawiały się często bardzo na stołach dworskich i że król, jak się zdaje, był ich lubownikiem niemałym. Hodowano je w majątkach królewskich, pasiono owsem, tuczono, ale i kupowano dla dworu na targach żywe lub zabite i oskubane, gdy własnych nie stało. Jadano też czasami gąsięta.
Gęś w Polsce od dawna uchodziła zawsze za przysmak, jak uczy przysłowie u Rysińskiego: „Niemasz lepszej zwierzyny, jako nasza gąska: dobre pierze, dobry mech, nie gań mi i miąska”. Tak samo, jak w wieku XIV, jedzono ją u nas chętnie, zwłaszcza upieczoną i nadzianą jabłkami, nie dziwota więc, że i na stole Jagiełłowym należała do potraw częstych.
O kaczkach w „Rachunkach” brak wzmianki wszelkiej, co łatwo pojąć, zważywszy, że nawet w wieku XVII jeszcze uchodziły u nas powszechnie za pokarm niestrawny i zdrowiu szkodliwy, więc też na stołach lepszych nie widywano ich nigdy. JMć Pan Jakób Kazimierz Haur, ekonom J. Kr. M. Jana na wielkorządach krakowskich i na ekonomji Samborskiej, piszący w ćwierci ostatniej wieku XVII, takie zdanie o kaczkach wypowiada: ?Na pokarm ich mięso także y owoc (to jest jaja ich) niezdrowe, krom grubszey complexyey, iako to Chłopskiey naturze służy, którzy cepami młócą, abo siekierą rąbią, Flisom także gdy na Szkucie wiosłem robią, abo laskami szybuią”. Wobec takich pojęć o szkodliwości kaczki, dziwić się nie można, iż dostępu nie miała do stołu królewskiego.
Ród kurzy w dni mięsne stolom królewskim, dworskim, a nieraz nawet i podrzędniejszym stale dostarczał kąsków smacznych. Do wyjątków należał obiad lub wieczerza bez kur i kapłonów; prawdopodobnie jadano je najczęściej pieczone, ale to domysł tylko, nie dający się poprzeć „Rachunkami”, ponieważ w nich nie znajdzie nigdzie wzmianki o sposobie przyrządzania drobiu.
„Rachunki” mówiąc o drobiu tym, posługują się zawsze wyrazem „pulli”, mogącym w łacinie średniowiecznej oznaczać zarówno kury, jak i kurczęta, wyjątkowo tylko spotykamy: „pulli antigui” lub pulli seniores’ (kury) i „pulli iuuenes” (kurczęta). Wobec tego trudno odgadnąć, czy zapisujący w danym razie miał na myśli kury, czy kurczęta; jednakże zważywszy, że od wiosny aż nieomal do Nowego Roku można dostać kurcząt, lub przynajmniej kurek młodych, ozaz że kurczę zwykło uchodzić za smaczniejsze od kury, więc też nie pobłądzim, biorąc zawsze wyraz „pulli’ w znaczeniu ?kurczęta”.
Kury, kurczęta i kapłony, hodowano po włościach królewskich, rzecz wszakże jasna, że na zaspokojenie potrzeb dworu wystarczyć nie mogły. Liczbę ich powiększały kurczęta z danin od kmieci pochodzące (pulli penales), a przedewszystkiem skupowane po targach pobliskich zamku, w którym dwór chwilowo gościł.
Aby dać pojęcie o liczbie zjadanych kurcząt, których do stołu króla i królowej, zarówno na obiad, jak na wieczerzę, szło po kilkadziesiąt naraz, zapisuję tu podług „Rejestrów korczyńskich” z r. 1394, że od d. 7 do 8 czerwca, podczas zjazdu króla Władysława i królowej Jadwigi z W. Ks. Witoldem w Wiślicy i Nowym Mieście Korczynie, spożyto w ciągu trzech dni 920 kurcząt. Jeszcze większa znacznie ilość ich zginęła w r. 1415, podczas pobytu dworu królewskiego i licznych gości książęcych, znowu w Wiślicy i Nowym Mieście od d. 18 sierpnia do d. 1 września włącznie. W czasie tym przypadło dni mięsnych 9, postnych 6; spotrzebowano zaś kurcząt 4068, z których wszakże na karmienie sokołów i jastrzębi myśliwskich zużyto 450, ludzie więc spożyli 3618, czyli do 402 dziennie. Nadto z drobiu innego jeszcze: 134 kapłony i 94 gęsi, z których 60 poszło na stół JK. Mci.
Dodaję tu równocześnie wykaz żywności innej w tymże czasie spotrzebowanej, jak oto: 67 sztuk wołów i krów, 142 barany, 82 prosięta, 165 ćwierci mięsa wołowego, 2472 połciów słoniny, 3102 sery, 129 garncy masła, 16850 jaj, mąki pszennej za 6 grzywien, mleka i śmietany za 5 grzywien 21 skojców i 2 denary, gruszek, jabłek i czereśni (tylko do stołu królowej Anny) za 1 grzywnę i 6 1/2 skojca; dalej ryb świeżych za 60 grzywien i 9 skojców, suszonych za 4 grzywny i 6 skojców, raków za 10 grzywien 10 skojców i 1/2 grosza, 500 śledzi za 2 grzywny 14 1/2 skojca i oleju za 1 grzywnę i 1 skojec. Do tego doliczyć należy ilość odpowiednią chleba, jarzyn, włoszczyzny, grochu, jagieł i t. p. rzeczy, dostarczonych z folwarków królewskich, więc nie liczonych wcale. Wypito do tej strawy 465 antałków, t. j. 4185 garncy piwa, podchodzącego bądź z warzenia własnego, bądź też z zakupu. Ile osób złożyło się na spożycie tego wszystkiego w ciągu dni 15, oznaczyć niepodobna; w każdym razie zjazd był liczny, gdyż para królewska podejmowała wtedy wiele książąt i panów, a dwór sam był także niemały. Pomimo że, jak powiedziano, wiele z zapasów wymienionych pochodziło z dóbr królewskich lub z danin, więc nie płacono za nie gotowizną, wydano jednakże w ciągu tych dni 15-tu 432 grzywny 7 skojców i grosz 1, co w przybliżeniu, na wartość pieniężną dzisiejszą, wyniesie 44 tysiące złp., czyli rubli 600.
Dla porównania przytoczę tu, że w r. 1393 na dworze króla francuskiego, Karola VI, wychodziło zwykle tygodniowo: 120 baranów, 16 wołów, 16 cieląt i 12 wieprzów, nadto codziennie 600 kurcząt , 400 gołębi, 50 koźląt i 50 gąsiąt; na dworze zaś królowej, tygodniowo: 80 baranów, 12 wołów, 12 cieląt, codziennie zaś 300 kurcząt, 36 koźląt, 300 gołębi i 36 gąsiąt.
Mnóstwo kur i kurcząt zużywano też, jak już widzieliśmy, na karmienie sokołów myśliwskich króla JMci; musiało ich być niemało, skoro na wyżywienie ich obracano codziennie 20 – 30 kurcząt, w braku ich dawano im mięso baranie, bardzo często też gołębie, tańsze od kurcząt. Gołębie te hodowano w majątkach królewskich, ale kupowano je też nieraz na targach, służyły także niekiedy za pokarm ludziom dworskim, wszakże, o ile sądzić wolno z „Rachunków”, na stół królewski nie dostawały się nigdy.
Potrąciwszy o żywienie sokołów, słówko też dołączę mimochodem o karmieniu psów myśliwskich, królewskich.
Komentarze
Pepegorze,
do wczorajszego: na czerwono zaznaczona trasa to w przybliżeniu droga zdobywców północnej ściany Eigeru z 1938 roku. Heckmair, Harrer („Siedem lat w Tybecie”), Voerg i Kasparek pokonali ten „jeden z ostatnich problemów w Alpach” i zeszli ścianą zachodnią.
Dramat, o którym jest wspomniany przez Ciebie film („Nordwand”), rozegrał się w lipcu 1936. Najbardziej wstrząsające są sceny z prób ratowania Toniego Kurza i ten węzeł w karabinku 🙁
Żywienie dworów ze stadem darmozjadów i pieczeniarzy było zawsze kosztowne i jest takie nadal.
„w ubiegłym roku centrum obsługi, które zaopatruje Belweder i Pałac Prezydenta w alkohol, wydało na procentowe trunki dokładnie 141 715,81 zł. Oznacza to, że wydatki na alkohol miesięcznie przekraczają 11 800 zł.(…) Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zamówiła 1000 butelek alkoholu, za które trzeba było zapłacić 75 tys. złotych. Najczęściej zamawianym trunkiem było wino (645 butelek) i koniak (122 butelki).
Co dwór pożerał to jedno, co para królewska wraz z rozliczną rodziną i gośćmi to drugie. O mięsożernych czworonogach i fruwających łowcach nie wspominając.
Zaszalałam sobie dzisiaj i to bynajmniej niekulinarnie. Nabyłam 5 (słownie pięć) par letnich ciuptaczków skórzanych w obłędnych kolorach. Od koralowego, przez fiolecik krokusowy do czarnego. Wygodne jak marzenie i najważniejsze niebywała okazja – za cenę jednej pary bucików aż 5 z niewielką dopłatą. Takie okazje lubię, o bardzo lubię. Szkoda że tak rzadko się trafiają.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Nemo – to wcale nie są gorszące ilości. Byle delegacja – i już 3-4 butelki koniaku poszły (w półlitrowej butelce jest 10 porcji). W dużym pałacu przy odznaczeniach dla kilkudziesięciu osób albo nominatów – 7-10 butelek szampana to norma. A takie uroczystości + spotkania z kombatantami, uczonymi itp są częste. Wiem coś o tym, bo sama takie gale organizowałam. Kiedy się doliczy wizyty międzynarodowe, tłumne obchody świąt państwowych, uroczyste przyjęcia „z okazji” to raczej należy podziwiać gospodarność i oszczędność.
Panowie „ślachta” się bawią nemo.
Tak było, tak jest i obawiam się tak będzie. I to na koszt obywateli.
Papu, procenciki i udane podróże – to dopiero majątek kosztuje. Szkoda gadać. Nie przeskoczysz.
E.
Pyreńko Mileńka – to oni tak non stop odznaczają, spotkania codzienne organizują, międzynarodowych gości podeimują? Oj „chiba” nie.
E.
Chiba tak, Echidno. To jest co najmniej 3 – szczeblowe. Zawsze coś się gdzieś „dzieje” Jak nie z szefem, to zastępcy, dyrektor departamentu itd; część idzie na wyposażenie placówek zamiejscowych. W jednym masz rację – zawsze za to płaci podatnik.
U mnie bez zmian
nemo podała wydatki jakie ponosi miesięcznie Belweder i Pałac Prezydenta jedynie. Jakby na to nie patrzyć troszki przydużo na wypitności wszelakie. Choć naiwnam niebywale trudno mi uwierzyć iż to wszystko na oficjałkach różnorakie spływa do kieliszków.
By nie czynić burzy w szklance wody lub jak kto woli maślanki – takie jest moje zdanie i basta.
Co wcale nie znaczy, że inni muszą podążać tropem mej opinii.
E.
Pyro,
a jakie ilości są gorszące?
To były koszty alkoholu tylko dla kancelarii premiera i prezydenta.
Co kraj, to obyczaj 😉
To wszystko przez owoce (czyli jaja ich).
Zaraz wracam – muszę pożyczyć szklankę na mleko 🙂
Ha, a ja idę do kuchni kroić paprykę i robić inne, podobne prace. Dzisiaj jesteśmy w domu sami – piesek i ja. Młodsza najpierw pracuje, potem się szkoli, a wreszcie imprezuje.
Placku, 😀
Muszę przefiltrować moją tegoroczną orzechówkę.
Ubiegłoroczny eksperyment tak przypadł moim wczorajszym gościom do gustu, że musiałam dyskretnie ratować resztkę z jedynej (0, 25 l) butelczyny. Osobisty nie zgodził się onegdaj na „zmarnowanie” z trudem szmuglowanego spirytusu 🙄
W tym roku sam nawet pomagał zrywać orzechy, ale na efekty trzeba poczekać rok.
Nemo,
Twój praworządny i prawo miłujący Szwajcar szmuglował spirytus?! 😯 Masz na niego zły wpływ 😉
Ewo,
zły, anarchizujący i demoralizujący 😎
On za to ma na mnie trochę mitygujący i pozytywny 😀
I tak trzymajcie! 😀
To chyba tak jak u nas.
Moja śląsko-pruska prostoduszność nie raz została podminowana przez priwiślańskie nawyki mojej LP.
Dobrego dnia jeszcze.
Wczorajsza wichura odpuściła, a teraz zwykła tutaj szarość.
Odkryliśmy w Polsce fantastyczną odmianę jabłek Bohemia, podobno mutanta odmiany Rubin. Jabłka są w środku kremowe, kruche, słodko-kwaskowate, soczyste i bardzo smaczne.
Pani na plantacji pod Ząbkowicami powiedziała, że jest ich mało, bo „jadą na zapylaczach” 😯
Pepegorze, 😉
U nas cudna słoneczna pogoda, ciepło.
dzień dobry …
pogoda mieszana nie wstrząsnieta … dobrze się śpi … 🙂
Krystyno mnie też zainteresował napar ze względu na posiadanie kurkumy i znikomej jej używanie …
na obiad ziemniaki z sosem grzybowym i brukselka … na deser kompot ze śliwek …
U nas nemoteż. Ni chmurki na lazurze nieba, wiaterek niewielki – to nic że chłodnawy lecz po ostatnich wichurach sama przyjemność. Jutro ponoć cieplej. Przemyśliwam o koniecznych robotach ogrodowych. Ale, ale – rododendron ma piękne kwiaty. Niby nic a cieszy.
Placku
też lubię
nie, nie gdy mam w czubie
lecz kiedy wiśnia we szkle dojrzewa
ta com ją rankiem zrywała z drzewa
potem w gosiąrku na słonku stoi
i sok puszczając sny jakieś roi
Miłego weekendu życzę
E.
O przepraszam za brak przerwy:
U nas nemo też
E.
chłopaki mają serce … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=VXKNNprsCco&feature=youtu.be
echidna ładnie … 🙂
Goście z Ameryki do wszystkiego sypią kurkumę, a także zażywają z niej tabletki, pieprz cayenne jedzą łyżeczkami z jogurtem, do obiadu zażądali młynka z pieprzem…
Przy okazji poznałam poglądy polityczne.
W rozmowie o podróżach napomknęłam, że nie chcieliśmy jechać do USA dopóki rządził Bush i dowiedziałam się, że „Dablju” był najlepszym prezydentem w ogóle.
– A wojna w Iraku?
– Gdybyś widziała tych biednych ludzi skaczących z wież (WTC)… 🙄
A tak w ogóle, to Murzyni kradną i napadają, z Żydami trzeba dobrze, bo mogą… podwyższyć podatki, no i nie rozumiemy, dlaczego Europa tak nienawidzi Ameryki 🙄
Uff.
Bohemia
Echidno, 😉
Wczoraj na spacerze
Wychodzę na kolejny spacer, a tutaj reszta migawek z podróży czyli grzybobranie w wielkopolskim lesie, grzyby sudeckie, muzealne koleje w Rudach koło Rybnika i w czeskim Jaromierzu, miasto-twierdza Josefov tamże, doroczna wystawa dyń w Ludwigsburgu i 6-km wędrówka przez winnice koło Stuttgartu, gdzie celem był dom jednego ze znajomych naszych przyjaciół, a tam – jedzenie ciasta cebulowego z młodym i starszym winem oraz pogaduszki przy gorącym piecu. Fajnie było.
Nemo – proszę mi przedstawić tego kociaka. Koty tam są co najmniej dwa, ale jeden młodziutki.
Wlasnie skonczyly mi sie przytaszczone w wiekszych ilosciach z Warszawy jablka Rubiny i ogarnela mnie tesknota za nimi. Wydawalam je znajomym do sprobowania jak oplatek i teraz dla mnie zabraklo. A co do Bohemii to wierze, ze sa dobre, same Rubiny juz b. dobrze smakuja.
„Karnawał” rzeźby dyniowej przeuroczy. Swoją drogą – co to było?
E.
Że coroczna wystawa wiem lecz z czym związana? Tak samoczynnie bo zbiory przypadają? A może jakieś powiązania z przeszłością, obyczajem udowym itp?
…ludowym, ludowym… oczywista
Jolinku-uprasza się nie wspominać w moim towarzystwie o sosie grzybowym.
Bardzo lubię,ale przez ostatnie circa about 3 tygodnie jadłam praktycznie stale w 100 kombinacjach 🙂
Nemo-a kto zrobił ten tort udekorowany malinami,kiwi i bezami?
Ma nadzieję,że był równie smaczny,co piękny.
o kurcze … jak będę jadła kurkumę to mogą mi się poglądy polityczne zmienić … 😉
Jolinku-poglądy się zmieniają dopiero wtedy,gdy oprócz kurkumy jada się pieprz cayenne.Ale trzeba łyżeczkami i na dodatek z jogurtem 😉
Jeszcze nie wyszłam, to odpowiem.
Pyro,
kotek był jeden w różnych ujęciach. To podrzutek w domu mojej młodszej siostry. Młody i niesłychanie aktywny, w nocy sypiał w naszym łóżku 😉
Wystawa dyń odbywa się tradycyjnie co roku w parku pałacowym i ma zawsze jakiś temat. Tegoroczny to igrzyska olimpijskie.
Podobno w ubiegłym roku tematem była Szwajcaria i był tam dyniowy Matterhorn 😉
Jednocześnie odbywa się dyniowy jarmark, na którym można nabyć dynie i różne dyniowe produkty, a także spróbować dyniowych dań i smakołyków. Jedliśmy znakomitą zupę i pikantny ryż z dynią, a także próbowaliśmy frytek, prażonych pestek w różnych smakach, ciasta dyniowego itp.
Wystawione były też najbardziej okazałe dynie. To monstrum ważyło 793,5 kg. Zwiedzający zastanawiali się, jak ten okaz dostarczono na wystawę bez uszkodzenia.
Tort był bezowy i zrobiła go moja młodsza siostra na rocznicę naszego ślubu, bo akurat u nich wypadła, a to ulubiony smakołyk Osobistego i jej specjalność. Był znakomity, ale pavlova mi lepiej podchodzi – mniej cukru. Maliny były prosto z ogrodu.
Z kurkumą i cayenne lepiej chyba ostrożnie 😉
Ciekawość bierze – szczególnie gdy człek ogrodniczo zacofany – jak długo taki Gargantua dyniowy rośnie. „Czy” lata? Cztery? A może ino roczek?
E.
Taka jesień dzisiaj z rana o 9-tej. Chłodek idzie z zachodu, ale co tam, można założyć sweterek, kurtałkę.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0077.JPG
Tutaj nastal piekny sloneczny dzien. Malo czasu na blog bo mam goscia w domu, ktoremu
uzyczam mojego komputera. Ale obejrzalam zdjecia Ewy i Nemo, piekne podroze.
Nemo, Wasze zdjecia sa bardzo malarskie a jedno zabawne 🙂 Twoj maz ma duze poczucie humoru a usmiech bardzo cieply (jesli tak o usmiechu mozna powiedziec, ale wiesz, co mam na mysli :-).
Alino,
dzięki za miłe słowa pod adresem zdjęć i mojego męża 🙂
Uśmiech można jak najbardziej określić mianem „ciepły”, tak samo jak i spojrzenie 🙂
Przeleciałam się po okolicy w krótkim rękawku. Drzewa w większości jeszcze zielone i pełne liści, śnieg na niższych górach (do 2000 m) znowu spełzł.
Chciałam się przekonać, czy w jednym z ogrodów kwitnie jeszcze moja ulubiona róża a tu gospodarz ogródka właśnie ciacha sekatorem pędy z pączkami i mówi, że już czas 🙁 A i pogoda dobra do roboty.
Ja bym tak nie potrafiła. Moje kwitną do mrozów…
Może dlatego krzaki nie takie okazałe?
Echidno,
wszelkie dynie, kabaczki i melony rosną tylko przez jeden sezon.
Najpiękniejsze dynie wyrastają na pryzmach kompostu lub starego obornika, bo to bardzo żarłoczne roślinki 😉
No i wody muszą mieć pod dostatkiem.
Te monstra wyrosły w jedno lato.
„Na dowolnie wybranym boku…”
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0068.JPG
Ala ma kota! Kot ma Alę!
Do kupionej wczoraj zielonej papryki , dokupiłam dzisiaj kolorową. Pół dnia to czyściłam, kroiłam, smażyłam, pakowałam w słoiczki i słoiki. Na dużej patelni jest aktualnie 4 i ostatnia część. W duży, litrowym słoju wylądowały suszone pomidory – ściśle wg przepisu Nemo z zeszłego roku. Prócz pomidorów są tam ząbki czosnku z dużej główki i 1,5 szklanki oliwy sycylijskiej. Starczy na rok, a oliwę zużyję też do potraw.
Idę pomieszać na patelni.
Pyro,
stało w elementarzu, że Ala ma Asa 😉
Na razie nie ma i nie zamierza mieć piesa. Prosiętko, czyli kociętko, zawsze w razie wyjazdu na 2-3 tygodnie mogę oddać do domu, który zna, nie chciałabym oddawać do „przechowalni”.
Kotka filozofka, pasjonuje ją wanna i cieniutki strumyczek wody.
Panta rei 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0071.JPG
Echidno,
kalifornijskie dynie tyją po 25 kg dziennie 😯
Jak wyhodować giganta
Alicjo – u papy Falskiego Ala miała Asa, a za 3 stroniczki miała i kota. To była bardzo grzeczna Ala, proszę Ali. I Ola coś tam miała: „To tato Oli . Ta osa lata i lata” Pamiętam, bo Synuś – leniuszek sylabizował pierwsze słowo i dalej zgadywał i było, że tata lata, a tato bożył się, że skąd, on ciężko pracuje, od latamia jest mama.
Ło Matko-jak to dobrze,że nie jestem kalifornijską dynią !!!
Niemo-a jakiej roślinie przybywa jedynie 25dkg raz na 10 lat 😉
Może bym wynegcjowała z opatrznością takie rozwiązanie na przyszłość…
To wiatrzysko,co wiało u Pepegora wczoraj dzisiaj wieje u nas.
Wszędzie dywany liści,wiatr przenosi je z miejsca na miejsce.
Jesień,jesień,ale póki pełna liści i kolorowa,to jeszcze jej wszystko wybaczamy 🙂
Danuśko,
porostom w tundrze, bonsajom, niepodlewanym kaktusom? 😉
Takie coś zdarza się tu tylko jesienią. Nie mogłam się powstrzymać 🙄
Mialem swoje kuliste (przy)smaki Austrii a wlasciwie to plaskie, choc niektore jednak zciete z kul (krazkow) – w sam raz na wczorajszy temat 🙂
Otoz w polskich delikatesach czy moze raczej sklepie kolonialnym bo nie tylko frykasy mozna tam kupic, panie mnie zawolaly, zebym sobie usiadl bo maja dla mnie nowe sery do sprobowania. Same austriackie. Nazw juz nie pomne, ale sobie pokosztowalem. Wszyskie wzialem po pare plastrow bo choc wole w calosci to w plasterkach jakos mi na dluzej starcza. Bedzie wiec dzisiaj austriacki akcent domowy. Polskich serow tutaj wychwalanych nie maja niestety no ale moze kiedys i te trafia pod kanadyjskie strzechy. Za to znajomi ostatnio skosztowali oscypka z gor Tatr od bacy znajomego znajomego Kowala jako, ze sie uchowal w zamrazalce jeden. Najpierw obejrzeli foto-pokaz z Zakopanego jednak, zeby smaku wiekszego narobic 🙂
Sklep kolonialny coraz bardziej imponujacy. Same sery zajmuja chlodnie (taka lade za szklem) ze 3 metry dluga.
Dzisiaj jednak trzeba jeszcze tylko jakiegos gewurztraminera zakupic i wieczor zapowiada sie milo a weekend jeszcze lepiej. Pogody sliczne, slonce, zloto w odcieniach brazow coraz bardziej przezedze, trawa zielona a snieg w Patagonii.
dla zasady nie poprawiam 🙂
nemo cud natury …. zimno idzie ….
Zdjecia z podrozy. Trasa: Dom-Idaho-Washington-Oregon-California-Nevada-Arizona-Utah-Montana-Dom. Ca. 9 tys km. Zdjecia od Zach. Wybrzeza do Mormonow. Przed i po dojazd tylko. Youtubka wiec trzeba przestawic ustawienie na 1080pHD inaczej zdjecia nieostre. Muzyke spacjelnie skomponowal Buddy Holly wiec podlozylem (prosil). Cale 17 minut uprzedzam lojalnie. Zycze milego ogladania, reszcie milego weekendu.
http://youtu.be/HY-PzTS5joQ
A myślałam, że tylko mi sery w kawałkach kończą się szybciej niż w plastrach 🙂 .
He, he Duze My, no tak to jakos wychodzi. Cieszy talerz z serami ale plastry trwaja jak skala gibraltarska 🙂
A i na bulke czasem lubie i na kotleciki niezastapione i w ogole 🙂
yyc,
Kanion Antylopy mnie oczarował 🙂
Alino,
Nemo ma jakąś dziwną umiejętność, że na jej zdjęciach zwyczajne jabłko wygląda jak za milion dolarów. Mnie ta sztuka nie wychodzi, za to zazdrość ze mnie wyłazi… 😉
Po Stanach pojeżdżę jutro i to wieczorem. Piekielnie pracowite bywa życie emeryta. Jutro w planie prócz bieżących zakupów i szczotki do zamiatania, ugotowanie golonek w piwie – nie takich całych „męskich” tylko zupełnie małych; nie chcę ich godzinami gotować, bo wygotuję z całego smaku, więc obgotować, naszpikować czosnkiem, zalać piwem, wrzucić ze dwie garście włoszczyzny i wstawić do piekarnika na 2 godziny. Zjeść z chrzanem i pajdą żytniego chleba. I trzeba upiec ciasto. Nie ma się co lenić.
Nemo – masz lody waniliowo-jagodowe na niebie 🙂
Księżyc dzisiaj zagląda przez okno.
Pozwiedzałam Stany razem z YYC, ta pusta droga nad Pacyfikiem pobudziła moją wyobraźnię 🙂
Przyjrzałem się dokładniej serom w gablocie mojego polskiego sklepu i były.
Były dwa sery marki „Radzyń”, w tym „Królewski”. Zabrałem i spróbowałem: Owszem, całkiem całkiem, żółty z dużymi dziurami w środku bochna. Taki typ ementaler, z wyrazistym smakiem. Drugi był jakiś wędzony, a to nie zawsze moja linia. Poprzestałem na tym neutralnym, na razie. Na pierwszą ocenę lepiej bez bejcy. Chyba znowu kupię.
Dla pań – przedwojenny patent: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/181724/60ad206988a6b2350e3e34c37a234d91/
ewa, Antylopa rzeczywsicsie bardzo fotogeniczna zwlaszcza jak slonko zajrzalo z gory. Ma 40 metrow wysokosci i nie jest za dlugi za to miejscami waski na czlowieka z rozpostartymi ramionami. Trzeba zapisac sie na „tour” bo lezy na terenach indian Navajo i to oni organizuja. Ludzi za duzo niestety i tylko momentami jakos milo i spokojnie cicho. Jak slonce wpadlo calkiem w dol to promien jak z jakiegos Indiana Jones filmu 🙂
Najpiekniejsze jednak sa kolory. Trudno wyjsc a Navajo gonia bo kolejna grupa w drodze.
Asiu ciesze sie, ze Ci sie podobalo. Cale wybrzeze Oregonu i Kaliforni jest wlasciwie bardzo ciekawe, zamglone czesto i poszatkowane skalkami, lasem i plazami co w polaczeniu z niebieskim oceanem robi przyjemne wrazenie. Big Sur to pewnie najslynniejszy kawalek tego wybrzeza, choc inne rownie widowiskowe. Redwoods to ponoc najwyzsze drzewa swiata ale trudno zrobic temu zdjecie. Basia robila zdjecia ja sie bawilem kamerka i tak sobie jechalismy 🙂
Wyskoczylem na lunch i mam winko do sera 🙂 Dzien przepiekny, sloneczny i cieply bo bez wiatru.
Najwazniejsze, ze wina byly tanie a miejscami wrecz bardzo, bardzo tanie. $1.99 za litrowego chardonnay z Napa. Nadziwic sie nie moglem i nawet wrocilem do sklepu. Pani w kasie spytala czy cos nie tak a ja, ze owszem za $1.99 to ja jeszcze jedna chce. Balem sie wiecej bo moze jakis kwach ale sie okazalo bardzo przyjemne, lekkie, zadnych kwasnosci, goryszy itp. (o nutkach nie wspomne). Myslalem, ze takie delikatne bo moze alkoholowo lekkie, ale nie, swoje 12.5% mialo. Tequila anejo za $13.00 a piwa na stacji takie w litrowych puszkach (0,97L) po $1.49. Zyc i nie umierac tylko pic 🙂
Dopiero w Napa sie zrobilo drogo, za duzo rozglosu i sie zrobili prozni.
Tequile wieczorkiem w hotelu zawsze sobie wypilismy kieliszeczek albo dwa do soli i pomaranczy. Zlota jest za ostra ale anejo w sam raz na czysta 🙂
Spalismy znakomicie wiec do domu przywiozlem tez bo 3 razy tansza. U Mormonow zdrozalo a na granicy bylo najdrozej.
1.99 to bylo najtansze ale cale polki staly wszelakiego wina z Kaliforni, Arizony, Waszyngtonu etc po $2.00 do $6-7.00 za butelke wiec tylko wybierac i kupowac 🙂
Kolacja – lazur, rubin, pomidor, chleb mieszany, masło, herbata czerwona. Jestem przydepnięta. Chyba z wolna nadchodzi pora rosołów, bulionu z żółtkiem albo nawet grochówki wojskowej nr 1 z wkładką.
Zamówiłam sobie kaczkę na święta z gospodarstwa wiejskiego – uchowali 35 szt i ja kupuje jedną. Będzie z jabłkami, glazurowana miodem do kapusty czerwonej z rodzynkami i jabłkami i pyz drożdżowych
Anejo za $13.00 co prawda na przecenie ale zawsze jakas byla wiec prawie jak normalna cena :-).
Zreszta nawet „normalne” ceny byly tanie w porownaniu. Tequila Cazadores anejo (1L) ponizej $20, na granicy litrowa $23 a u nas w sklepach $45.
Reposado nieco tansza, srebrna i zlota najtansze. Do tego Basia zasmakowala w meksykanskim i co robic?
Zeberka w Sedonie wspominam do dzisiaj (choc to bylo arizonskie bardziej niz meksykanskie) a na Basi urodziny w San Francisco w meksykanskiej knajpce opilem sie tequili do wiwatu bo jak sie zamawialo drinki to byl salsa bar za friko a tam rozne roznosci na cieplo i zimno wiec tylko jesc i pic albo na odwrot 🙂 Po miescie jezdzilismy kolejka, tramwajami badz autobusem.
Rozczarowanie to ostrygi w knajpce nad zatoka. Jak mi sie wtedy przypomnialy ostrygi na Wyspie Ksiecia Edwarda. To byla uczta w porownaniu z erzatzem sanfranciszkanskim :-0
http://www.ampmlicoreria.com/catalogo/components/com_virtuemart/shop_image/product/Cazadores_A__ejo_4ece93a15bcb3.jpg
Pyro – u nas już były: grochówka, fasolowa, rosół i kapuśniak 🙂
Wczoraj z radością zjadłam gorącą pomidorową z ryżem. (Zmokłam wracając do domu).
Asiu – zarobiłam dzisiaj 3 limonki i ogórka wężowego. ZAa co? Za mój żurek. Gotowałam w środę – sporo boczku, kiełbasy, warzyw, kwaśna śmietana, żur. Zjadłyśmy po talerzu. Ania b.niechętnie. Na noc kazałam wynieść a balkon. Wczoraj nie chciała. Dzisiaj spotkała w windzie sąsiada – zapytałam, czy chce pół garnka żurku. Rozpromienił się, zabrał żurek, garnek umył i przyleciał z ogórkiem i limonkami. Jeszcze dzień i chyba trzeba by wyrzucić, dobrze, że Sławek zjadł i że smakowało. No dobra, ale na co dzień nie mam zamiaru gotować dla sąsiadów, a ta moja zaraza sama nie wie, czego chce.
W Warszawie:
„Zabawa na placu Ujazdowskim.
Znakomicie urozmaicony a nowy zupełnie dla Warszawiaków program nie powinien był zawieść oczekiwań publiczności.
Pośród szeregu wyścigów, w których brali udział i jeźdźcy na koniach i adepci kunsztu welocypedowego i nareszcie piesi biegowce, ci ostatni największe śród tłumów gaudium wywołali.
Ale bo też figlarze z tych w biel ubranych pierrotów nielada, a uwijali się z przeszkodami tak gracko, że najdzielniejszy czworonożny wyścigowiec w Epsom laury zbierający, mógłby im pomysłowości pozazdrościć.
P. Blondin, ale nie ten, który dumną stopą przekraczał w powietrzu Niagarę – popisywał się z ewolucjami na linie, za co potem obwożony dookoła placu dorożką, z miną triumfatora odbierał oklaski tłumu.
O zmroku rozbłysły jednocześnie w dziesięciu punktach lampy elektryczne przywitane przeciągłym a! a! a! publiczności.
Zajaśniały też niebawem różnobarwne ognie bengalskie, zahuczały w powietrzu rakiety i luftkugle i zbliżył się punkt kulminacyjny festynu…
Poważnym krokiem poczęli się przesuwać synowie pustyni na nieodstępnych garbatych towarzyszach swoich; na wielkich wozach w bawoły zaprzężonych zasiadły Japonki i sąsiadki ich z państwa niebieskiego, a rolę laufrów niosących płonące latarnie papierowe, spełniali rzymianie i średniowieczni rycerze.
Wielki fajerwerk, spalony ok. godziny 10 stanowił epilog zabawy.”
Kurjer Warszawski 1886,
„Projekt.
Bawił w mieście naszem w zeszłym tygodniu technik szwajcarski Chantan, który między innemi oglądał tutejsze magle.
Wiadomo, że instytucja ta we Francji oraz w Szwajcarii, jako zgubna dla całości bielizny, dziś prawie nie istnieje.
Chantan ma zamiar założyć w Warszawie pralnie i farbiarnię.”
„Długowieczność.
W Janowie gub. kowieńskiej zmarł kupiec Aron Szelborn, dożywszy 104 lat wieku. Należał on w swoim czasie do deputacji, która Napoleona ugaszczała w Wilnie.”
„W Petersburgu pochowano w tych dniach panią Goruli, która dożyła 114 lat. Zmarła była damą honorową na dworze Cesarza Pawła I. Za karawanem szła dość pewnym krokiem młodsza siostra nieboszczki, licząca 113 lat.”
Kurjer Warszawski 1886
<b<nemo – me pytanko z serii pure nonsense było. Niemniej dziękuję.
yyc proponuję robić krótsze formy filmowe. 2-3-4minutowe. Wyjdzie to na lepsze zarówno Twojej pracy jak i widzom. Nie krytykuję – podpowiadam.
E.
O przepraszam, zgubiłam jeden nawias na początku i „bold” (pogrubiona) cała reszta wyskoczyła. Nie było to mym zamiarem lecz jeśli z doskoku robótek ogrodniczych dopada się komputera skutki bywajłą niekiedy opłakane. Lepiej wrócę do kopania, rwania, koszenia…
E.
> próba
próba 2
próba3
cienka próba
gruba próba
🙂
Przed nami tłusty weekend, a to dlatego, że tylko administrator może wrócić do komentarza Echidny i wstawić brakujący zawias. Traktujmy to jako prezent, w końcu kuchnia polska w dawnych wiekach do także była nieco tłustawa 🙂
Hej Echidno,
to teraz będzie pismo dyniowe aż do poniedziałku 😉
Pogoda cudna, pora coś robić.
ale
<bb>
<b<się nawyrabiało
jatylko sprawdzam
nadal to samo. Dalczego?
Wiecie co – ja mogłam coś pokręcić u siebie lecz zupełnie nie rozumiem jak moja pomyłka mogła narobić bigosu na stronie bądź co bądź nie mojej.
dzień dobry …
to się porobiło …. 😉
dziś sobie robię małe słoiki z papryką, cebulą, czosnkiem i pieczarkami … będzie do wszystkiego …
zimno … rano -1 … słonko jest ….
Echidno,
to taki fenomen Łotra, znany już z innych blogów Polityki. Ty mu wysyłasz rozkaz: wytłuść, to wytłuszcza. Tyle, że w pierwszym rozkazie trzeba mu powiedzieć, do którego miejsca ma wytłuścić, bo inaczej będzie wytłuszczał wszystko (lub kursywił). Późniejsze polecenia już nie skutkują. Dopiero informatyk redakcyjny może coś zmienić.
Upchnęliśmy pół-świnkę we wnętrzu Liebherra i już nam zima niestraszna 😉
Pogoda nadal cudna, po obiedzie (spaghetti z kwiatami cukinii) jedziemy rozejrzeć się po górskim lesie. Tzn. ja się będę rozglądać, a Osobisty chce coś tam odkopywać z innymi grotołazami. Mają nadzieję odkryć nową jaskinię i od jakiegoś czasu grzebią w różnych zasypanych szczelinach krasowych, jak na razie nie dotarli do większych ciągów, ale nadziei nie tracą.
Echidno – Strona nie jest statyczna, za każdym razem ładuje się z tym oryginalnym grzechem co w dynamiczny sposób ilustruje poziom kompetencji osoby która ustawia opcje WordPress i jego wtyczek.
Nie mamy prawa wstępu do kuchni pana Piotra 🙂
(line 2205 in page source has that error, so everytime this page loads everything below that line is bold)
Dziękuję za wiersz 🙂
jaki piękny chleb ….
http://www.matkawariatka.net/2013/10/zapiekany-chleb-3/
Jolinku-znakomity pomysł z tym zapiekanym chlebem !
Coś podobnego jadłam już kiedyś u Magdy,u niej była to długa bułka pszenna.
Pogoda rzeczywiście piękna.Popołudniu jedziemy na ślub i wesele córki naszych przyjaciół.Dobrze,że deszcz nie popsuje tego święta.Latorośl korzysta natomiast
z uroków jesieni wędrując po nadbużańskich lasach.
W Leclerc’u duży wybór białych,alzackich win.Przed chwilą spróbowaliśmy Sylvanera, znakomity 🙂
Danuśka no tak Magda jest do wszystkiego zdolna …. 🙂 … miłej zabawy …
Dzięki Jolinkowi znalazłam dżem z czerwonej papryki. Danuśko, czy konfitura którą jadłyście ostatnio też była słodka ?
http://www.matkawariatka.net/2013/10/dzem-z-czerwonej-papryki/
Ano będzie nam „tłusto” przez kolejne dwa dni, co niejako powiązane jest z tematem dzisiejszym.
Próbowałam „odkręcić” lecz nie daje rady. Swoją drogą – masz rację Placku – do kuchni Gospodarza nie mamy wstępu aliści teoretycznie jedynie skoro można „poprzestawiać garnki”.
Przykro mi żem tak narozrabiała. Przepraszam.
E.
kolejna próba
guzik, nie da rady
Napisała Zgaga polecając wywiad z M.Urbankiem w TOK FM http://www.tokfm.pl/Tokfm/0,130487.html
To była dzisiaj jedyna dobra wiadomość w poczcie. Po okresie uporczywego namawiania Pyry na skorzystanie z licznych usług bankowych, potem na wydłużenie sobie przyrodzenia i zastosowanie prostych tricków na 100 orgazmów, aktualnie oferują mi środki na porost włosów i powtórki do matury. Strach otwierać skrzynkę emaill – za chwilę zaczną mi polecać trumny i urny – niedrogo, twarzowe i ekologiczne – nr 1 na rynku.
Pyro,
Jakis czas temu co kilka dni dostawalem oferty cenowe miejsc na tutejszych cmentarzach, jak rowniez zawiadomienia o wyprzedazach I okresowych obnizkach cen za grob. Ze zdjeciami! Moglem wybrac pod drzewem (drozsze), jak I na otwartej przestrzeni.
Teraz jakos przestali….
nemo 19 października o godz. 12:07 pisze: „Echidno, to taki fenomen Łotra, znany już z innych blogów Polityki „
Nie do końca się zgodzę, bo np w en passant taka błaha pomyłka skutkuje tylko w odniesieniu do wpisu tego, który coś tam spartaczył. (A poprawiło się po serii bardzo złośliwych uwag blogowiczów). Czyli da się. Chodzi o to, że niektórzy „opiekunowie” bloga tego widać nie potrafią, czym dają świadectwo swego profesjonalizmu. Mój wnuczek gimnazjalista twierdzi, że to nie jest jakiś duży problem.
Pozdrawiam, Nemer
Oferty przychodzily normalna poczta, nie emailem, z imieniem i nazwiskiem oraz porada, ze najlepiej zalatwic to samemu, nie zostawiac klopotu rodzinie.
Tzw. spam mailowy można skutecznie blokowaćdo mnie nie przychodzi, czasem sie tylko prześlizgnie coś. Nie pytajcie, jak to się robi, bo dziecko mi to sto lat temu ustawiło i mam spokój.
Kiedy się trafi, wrzucam do wora „Report spam”.
Goście wyprawieni, według moich wyliczeń są już w Toronto, Jerzor sam z nimi pojechał.
Goście z domu – niebo się zachmurzyło i według prognozy będzie chłodno i popadliwie. Ale nie ma co mówić, naprawdę mieli cesarską pogodę przez te 3 tygodnie! Pożegnanie z kotem:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0085.JPG
Tereska Pomorska z kotem, czy z Majorem jest wdzięczna niewiastą. Pewnie ten pobyt w Kanadzie był dla nich znaczącym przeżyciem.
Te smutne rozważania Urbanka („Odra”, „Angora”) o tym, że w Polsce mieszkają dwa narody tylko pozornie mówiące w tym samym języku, jakoś tam potwierdza p. Łubowski w bieżącym „Studio opinii”. Przy okazji zauważam nieśmiało, że od bardzo dawna nie pisze w SO nasza Nisia, a tam przecież nie odzywali się źle wychowani językoznawcy z Geteborga i Berlina. Lubię czytać Nisi teksty.
Kota nie dałam! Ale poobwoziłam po okolicznościach przyrody często-gęsto i wszechstronnie dosyć.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9709.JPG
Zauważyłam, że nie zgrałyśmy wszystkich zdjęć na jeden dysk i zapomniałyśmy o paru drobnostkach (worki plastikowe do pieczenia indyka i wszelkiego mięsa).
Konfitura z żurawiny posmakowała – pokazałam jak robić. Cukier, żurawina i lekutkie podsmażanie. Cukru wedle smaku. Obojętnie, czy żurawina zamrożona, czy „żywa”. Teresa stwierdziła, że nasza jest dużo większa niż ta, którą Marian znajduje. Ale smak chyba zblizony.
Torbę musiałam szampaństwu dać, bo się obkupili nad miarę ich toreb, akurat odebrali swoją, którą mi kiedyś dali na książki 😎
Tereska sie omal nie rozpłakała na sam koniec, znaczy – podobało się! Zobaczyli sporo przez te 3 tygodnie, więcej nie dało się zmieścić, niestety.
Lubię Tereskę i szalenie cenię taki typ kobiecości – bez pozy, bez nadczynności towarzyskiej, bez wybuchów emocji z byle powodów i z umiejętnością zrobienia prawdziwego piekła, kiedy „trza”
Pewnie są naturalne miejsca, gdzie można zbierać dziką żurawinę, ale w sprzedaży widuję wyłącznie tę hodowlaną, a więc dużą. Tak przynajmniej jest na Wybrzeżu. Cena ok. 18 zł za kg. Miałam zamiar zrobić trochę żurawiny domowej do pieczonej kaczki, ale mam już dość przetwórstwa i po prostu nie chce mi się.
Dziś dość ryzykownie postanowiłam upiec na obiad połówkę wiejskiej kury. I w końcu musiałam pospiesznie przygotować coś innego, bo w porze obiadowej kura była twarda jak podeszwa. Dusiła się w sumie kilka godzin i doszła wreszcie do stanu jadalnego. W zasadzie była przeznaczona na rosół, ale nie sadziłam, ze będzie aż tak o p o r na.
Chyba już wrócił Stanisław i dlaczego się nie odzywa? A sprawozdanie? I chyba jutro – pojutrze przestaniemy być bytem samosterującym, niezawisłym i jeszcze jakimś tam – wraca Gospodarz. Pewnie przywiezie wieści o potrawach, serach i winach jakich próbował i o ludziach, których spotkał.
Krystyno,
to jest bardzo proste i bez wysiłku, kup ten kilogram żurawiny, część możesz zamrozić na później. Wrzucasz do gara (najlepiej teflonowego grubego), dodajesz troszeczkę wody (ja dodaję 2-3 łyżki), zasypujesz cukrem, od czasu do czasu mieszasz i za jakieś pół godziny masz gotową konfiturę, bo żurawina bardzo szybko się żeluje.
Cukru według smaku, za nic nie mogę podać proporcji, bo robię wszystko na oko. Mniej więcej 1/3, bo pół na pół to dla mnie za słodkie. Utrzymuje się bardzo dobrze w lodówce, u mnie znika do chleba jako dżem, Jerzor lubi.
Alicjo,
” konfiturę” z żurawiny, ale tej małej, już robiłam, z małym dodatkiem gruszek. Proporcje także ” na oko”. Najbardziej smakuje jako dodatek do serów.
Pyro,
Stanisław, jeśli już wrócił, musi pewnie porządnie ochłonąć po takiej wyprawie. Domyślam się też, że po takiej nieobecności ma sporo pracy przy jesiennych porządkach przy domu.
Jutro znów wybieram się w południe do kina. Ostatnio jest co oglądać w kinach. Niedawno obejrzałam ” Wałęsę”, a jutro ” Ambas sadę” Juliusza Machulskiego.
” Wałęsa” podobał mi się średnio, nic nowego z tego filmu nie dowiedziałam się ani o bohaterze, ani tamtych czasach. Wydarzenia przedstawione są w galopującym tempie, a emocji niewiele. Ale mojej koleżance film bardzo się podobał i stwierdziła, że o wielu sprawach nie wiedziała. Na pewno warto obejrzeć film i samemu wyrobić sobie opinię.
Pogadałam z Cichalem. Żartuje , do kraju wybiera się wiosną i tym razem objazd zaczyna w Wielkanoc od Krakowa, bo Ewa chce zobaczyć Rękawkę i inne obrzędy krakowskie. Potem jak się zdarzy – Poznań, Warszawa, Żabie Błota, Gdańsk, Szczecin – oczywiście rzemiennym dyszlem – od dworu, do dworu.
Tłusto nam tu idzie dzisia, przynajmniej w czcionce.
Nie tak znowu we wpisach. Alicja pożegnała gości, Krystyna miota się z żurawiną, a Pyra, kwoka tu, jak zwykle próbuje wnieść w to jakiegoś ducha – a co ja mogę w to wnieść?
Byłem dziś w południe półtorej godziny z małą Alą po wsi, drugie tyle ze starszą Laurą przy powtórce z matematyki i co – jutro powtórka, bo Laura ma poważne zastoje.
Kulinarnie brak pomysłów, bo jutro miało być zupełnie inaczej.
Teresa wypatrzyła też wczoraj wieczorem u sąsiada takie kamienne cosik, inukszuk – postać człowieka z kamieniaułożona. Ciemno już było, ale pobiegła w las, natargała kamieni i zostawiła znak „BYLI MY TU!”
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0087.JPG
To tak dla wyjaśnienia…
http://pl.wikipedia.org/wiki/Inuksuk
„…powrócimy wierni
my czterej pancerni,
Rudy i nasz kot!”
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0029.JPG
Ten „Rudy” to Leopard, poszłyśmy z Tereska zwiedzać koszary, a co!
p.s.Może nie tyle koszary, ile szkołę militarną (Royal Military College).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kr%C3%B3lewskie_Kolegium_Wojskowe_Kanady
Pepe – to jest podstawowy błąd – pomagać dzieciakowi dopiero, kiedy zaległości są nie do przeskoczenia. Nie lepiej raz na 3-4 tygodnie odrabiać z nią lekcje żeby wszystkie trudności usuwać w zarodku? Będzie rozumiała, to nie będzie miała kłopotów.
A to się Alicjo, Tereska natargałać musiała!
Będziesz miała pamiątkę.
Komu to mówisz, Pyro.
No, Pepe – ja byłam ponoć tuman matematyczny, jak się przyjaciel za moją niewiedzę zabrał, to przez 3 dni nauczyłam się tego, czego nie umiałam . Maturę napisałam samodzielnie i na przyzwoitym jak na tumana poziomie. Wszystkim dzieciom potrafiłam pomagać gdzieś do drugiej licealnej w razie potrzeby.
Kanadyjscy dragoni – Leopard C2. W czasach „Rudego” amerykańskie Shermany były rude.
Gwoli wyjaśnienia Pyro:
Jutrzejsze plany zmienione są nie z powodu potrzeb Laury.
Miało być tak, że chcieliśmy odwiedzić przyjaciela obłożonego chorobą i na rekonwalescencji. Podjęliśmy decyzję wczoraj zakładając, że będą w domu. Dziś jednak nie mogliśmy się połączyć, więc plany trzeba było zrewidować. Popracuję więc i jutro z Laurą.
Placku,
Ten tam na zdjęciu Alicji, to już prawdopodobnie tylko pamiątka, bo tak go ustawili.
Ten jednak stoi w nieprzerwanej tradycji, przynajmniej z nazwy. Był tiger, jest leopard, a rude się nie liczą. Kraus-Maffai robi dalej.
U starszych słyszałem, a od młodszych entuzjastów mam potwierdzone, ile potencjału było jeszcze do rozegrania, gdyby wojna trwała tylko trochę dłużej. Tak wiem np. że ostatni model tigra tzw, Königstiger, bił Rudego we wszelkich kategoriach, a szkoda było zwłaszcza nowego dopiero Panthera, który już, niestety, nie miał właściwie żadnych możliwości potwierdzenia swoich walorów.
O tyle uważam wrażliwość ww firmy, aby kocią serię dalej kontynuować, za uzasadnioną. Marka to w końcu wszystko (jak kto sobie pod tym więcej wyobraża, proszę bardzo), a solidność i tak.
Niedawno wspomniany bratanek LP, też ma ogniki w oczach, gdy tłumaczy mi zalety Leo II (bo takie pieszczotliwe zdrobnienie się przyjęło).
Żal mi tylko tych tam z BUMARu, w Gliwicach, bo to w końcu moja Heimat.
Nie jestem sobie pewien, czy nie napisałem zbyt tłusto.
A, Izraelczycy chwalą sobie i Kfira!
Zmywam się na wszelki wypadek.
Miało być: ich Kfira
Jak ja nie cierpię się poprawiać!
W końcu to rozgrywka i gram tak jak przeciwnik gra!
To 10 lat temu, poligon Drawsko 😉
http://alicja.homelinux.com/news/HPIM0105.JPG
😉 Była dycha. Oko mam dobre
http://alicja.homelinux.com/news/HPIM0101.JPG
dzień dobry ….
po wczorajszym chlebie można zrobić ziemniaki …
http://lawendowydom.com.pl/pieczne-ziemniaki-z-niespodzianka/
trafne …
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=462661400509203&set=a.223064071135605.45905.222272341214778&type=1&theater
Jolinku-dzięki za życzenia,zabawa rzeczywiście była bardzo udana i wrócliśmy do domu ok.3.00 nad ranem.Przy stole miłe towarzystwo i,jak zwykle na polskich weselach,trzy razy za dużo jedzenia.Na początek do wyboru rosół lub flaczki,potem wkroczyły polędwiczki wieprzowe w sosie borowikowym,a po niecałych dwóch godzinach wniesiono płonąca szynkę pieczoną,która prezentowała się bardzo okazale i krojona była na oczach gości.Na stole do dyspozycji przez całe przyjęcie zimne przystawki, których praktycznie nikt nie jadł,bo nie sposób.Wśród przystawek:
niewielkie kawałeczki drobiu panierowanego w sezamie,
polędwiczki wieprzowe faszerowane pastą jajeczną,
łosoś wędzony faszerowany serem i paluszkami krabowymi,
półmisek mięs pieczonych i wędlin,sałatka jarzynowa i sałatka z tuńczyka.
Na deser oczywiście tort weselny oraz pięć rodzajów ciast i ciasteczek.Ufff!
Tort był wyśmienity z masą z bitej śmietany oraz jagodową,lekki i nie za słodki.
Dzisiaj pierwszy posiłek zjemy chyba dopiero około południa,bo nadal nie jesteśmy głodni.
Panna Młoda prezentowała się naprawdę pięknie,ale to nic dziwnego,jako że
od dawna wiemy,iż ładna i sympatyczna z niej osoba.
Duże M-ta nasza konfitura paprykowa nie była słodka,raczej wytrawna.
Danuśko, dziękuję 🙂 Tak myślałam, bo jakoś cukier z papryką nie wydaję mi się dobrym połączeniem, ale pewność można mieć tylko po degustcji.
Menu weselne bardzo ciekawe. Zauważam różnice, ciekawe czy to kwestia mody czy geograficzna czy indywidualne wybory ? Żelaznym elementem wesel w których uczestniczyłam ostatnich była fontanna z czekolady, brak sałatek, jeszcze większy wybór mięs na ciepło, które podawano prawie bez przerwy, oddzielne stoły z rybami ( który szybko się skończył 🙂 ) i tzw. wiejskim jadłem. Dla „niewielbiciela” rosołu było coś pysznego, co często robię teraz czyli rosół ale z kurkami i groszkiem zielonym. Kiedy myślę o weselu w Warszawie myślę o weselu w Quchni przez ten ich zupełnie niepowtarzalny taras. ( takie skojarzenie mam )
Trafne? 🙂
Duże M-to prawda,czekoladowa fontanna jest ostatnimi czasy bardzo modnym i częstym deserem na wielkich przyjęciach,ale tutaj jej nie było.
Natomiast był oczywiście wiejski stół,o którym zapomniałam wspomnieć.
Na stole tym oprócz kiełbas,salcesonów,smalcu,kiszonych ogórków itp. były też różne,
podobno domowe,nalewki,ale jakoś żadna nie przypadła nam za bardzo do gustu.
Letnie przyjęcie w Quchni z racji tego wspaniałego tarasu z widokiem,to niewątpliwie ogromna atrakcja,ale zapewne też ogromne pieniądze 😉
Aha,jeszcze taka babska obserwacja:już od jakiegoś czasu zauważam,że panie,
bez względu na wiek,nie występują już na weselach w długich sukniach.
Czas na nową modę czyli winną fontannę. Na wesele zapraszamy kogoś kto potrafi zmienić wodę w nasz ulubiony napój.
Wina kak kampot
To chyba dobrze, że nie wszystko jest jednakowe i zawsze można być zaskoczonym. Myślałam, że może czekoladowa fontanna i pozostałe elementy. to specyfika wyspecjalizowanych domów weselnych, które mają dość stały repertuar, ale jak widać nie 🙂
Oj Placku nie tylko dla polskich wesel byłby to idealny wynalazek 🙂
Duże M – To prawda, a do wina ulubiona piosenka i jeśli to możliwe, choć parę długich sukien.
Placku,
ta Pani z filmiku podanego przez Ciebie bardzo, ale to bardzo przypomina mi Babcię Saritę, którą znałam od przyjazdu do Kingston.
Fantastyczna, pełna wigoru osoba, odeszła w wieku ponad 90-ciu lat, niechętnie, ale ciało już nie chciało, chociaż mózg jak brzytwa.
….ach, jaki piękny ten świat!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0098.JPG
No tak, piękny jest ten świat, byle tylko nie otwierać gazet i nie czytać ponownych mądrości pewnego arcybiskupa. Nikt mu nie podpowiedział, że może wystarczy?
Alicja – z pewnością mówili, ale abp nie rozumie; on naprawdę tak myśli. Tak myśli 80% kleru, tak myśli większość południa kraju, a pasterz właśnie stamtąd. I on nie rozumie jednej, prostej sprawy : to co i jak mówi do swoich owieczek nie wytrzyma próby krytycznej przed kamerami albo w kontakcie z wielkomiejską, dziennikarską krytyką. Mnie jest go serdecznie żal, bo to nie jest cwaniaczek typu Głódź ani matacz ala Rydzyk – to jest forma przetrwlnikowa polskiej, tradycyjnej wsi, a poza tym po prostu porządny człowiek, który żyje w nie swoim czasie.
Podczas ostatniego pobytu we Francji jedliśmy u naszej koleżanki jeden z klasyków kuchni francuskiej-królika duszonego z suszonymi śliwkami.Dzisiaj postanowiliśmy to danie zrobić na obiad.Wprawdzie przestudiowaliśmy kilka przepisów,ale w rezultacie zrobiliśmy wszystko trochę po swojemu,wykorzystując różne domowe zapasy.
Mięso zostało najpierw obsmażone na dużym ogniu,a potem dusilo się z dodatkiem piwa,miodu spadziowego i rzeczonych suszonych śliwek.Sos zagęściliśmy mąką kukurydzianą.Powiem krótko-palce lizać 🙂
Danuśka ale pychoty i na weselu i w domu … a nic nie dostaliście na wynos? …
czytam sobie książkę a w niej pani domu robi tradycyjny twarożek cytrynowy (w Anglii) … i nie podała przepisu … 🙁 …. szukam w internecie a tam tylko kremy cytrynowe …
oglądałam program w tv o ….
http://www.palac-lubostron.pl/
bardzo warto tam pojechać .. prawie nic o tym miejscu nie wiedziałam … Asia pewnie ma blisko i zna …
No ale ręce jednak opadają. Kler żyje swoim życiem.
Moi są już w Warszawie, niedługo lecą w swoje zachodniopomorskie tereny. A u nas nadal cesarska pogoda:)
http://namonciaku.pl/3miasto/1,113047,14754613,Dzieki__Top_Chef__zostal_najbardziej_znanym_kucharzem.html#BoxSlotIIMT
Jolinku,
w Anglii panie domu robią tradycyjny lemon curd a polscy tłumacze robią z tego twarożek 😉
Jolinku-na wynos dostaliśmy bardzo duży kawałek tortu,który na wesele przyjechał z Białegostoku.Tort jest znakomity,a składa się z 20(!) cieniutkich warstw biszkoptowego,z lekka kakaowego ciasta,przekładanych bitą śmietaną.
Całość posypana wiórkami kokosowymi.O kaloriach wolę nie myśleć 😉
Nie mam pojęcia,jak robi się tak cienkie,prawie jak naleśnik,płaty ciasta.
Danuśka – leje się troszkę ciasta na rozgrzaną blachę i rozprowadza pędzlem albo płaską paletka; piecze się to szybciutko i następne i td
😯
nemo tak w końcu pomyślałam bo na stole były jajka, masło i cytryny a o serku nie napisano …
Danuśka a może właśnie na takiej wielkiej patelni do naleśników …
O tej porze roku na farmach dominuja dynie I owoce o nazwie „squash”. Przedstawiam kilka zdjec roznych odmian I rozmiarow dyni. „Sugar pumpkin” to ta, z ktorej robi sie zupe lub piecze tradycyjna „pumkin pie”.
Do tego zdjecia kilku bardzo smacznych odmian „squash” kabocha, butternut, spaghetti (z ktorego robi sie danie z wygladu przypominajace makaron spaghetti).
Na poczatku I na zakonczenie sa zdjecia „Monster pumpkin”. Te czasami maja srednice okolo 1 metra.
Jest tam rowniez zdjecie owocu o nazwie „Buddha’s hand citron”. Owoc o bardzo intensywnym ii przyjemnym zapachu.
https://picasaweb.google.com/112949968625505040842/PumpkinsAndSquash?authkey=Gv1sRgCNfwjbOHi_uJTg#5936864777310764802
Czy odmiany typu butternut i różnorodne na pozostałych zdjęciach smakują jakoś znacząco inaczej niż najbardziej rozpowszechniona w Polsce – ta pomarańczowa z pierwszego zdjęcia ? Jej smak średnio mi odpowiada i jakoś niezbyt chętnie zabieram się do próbowania pozostałych. Z pomarańczowej (sugar pumpkin ?) do tej pory najbardziej smakował mi sernik z sosem toffi 🙂 .
Są piękne. Jaka szkoda, że ja nie lubię dyni (prócz marynowanej)
Duze M
W Austri i Niemczech do spozycia tylko te mniejsze.
Butternut , Hokkaido , Spahgetti.
Te duze pomaranczowe tylko na Hallowen , do wycinania.
Duze M
Najlepiej znam kabacha, butternut I spaghetti. Wczoraj po raz pierwszy kupilam delicate. Jeszcze nie probowalam.
Te „squash”, ktore znam maja odmienny smak. Spaghetti wykorzystuje w salatkach I jako przystawki.
Sugar pumpkin jest jedyna, jaka znam, z korej piecze sie tradycyjna „pumpkin pie”. Jest bardzo smaczna nawet na surowo. Ozdobne dynie maja inna konstytencje I sa wlokniste.
Nie potrafie odpowiedziec na pytanie, czy smaki roznia sie od tych w Polsce. Na pewno wszystkie sa bardzo smaczne. To sa proste do przygotowania owoce (?), warzywa (?).
Co roku na swieto Thanksgiving kroje w kostke rozne odmiany squash, cebule I czerwona papryke. Polewam oliwa z oregano, sola I pieprzem I zapiekam wszystko razem. Jest to jedna z naszych przystawek do indyka.
Przypomne ze na zdjeciach sa dynie I squash. Squash wszystkie sa wykorzystywane w kuchni. Dynie sa przewaznie ozdobne.
Squash jest maly. Dynie – roznej wielkosci aaz do „monsters!”
Nie „delicate” tylko „delicata”.
Gdzie jest kawa?
Jolinku – byłam 🙂 Latem odbywa się tam sporo koncertów plenerowych. https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/WiosennePaUki#5739167800536211378
U nas wszystkie nazywane są dyniami + nazwa odmiany ewentualnie. Wniosek z wypowiedzi Henryka i Orcy, że w Polsce jada się często dynie ozdobne 🙂 Nie chodziło mi o różnicę w smaku amerykańskich i polskich, a raczej dyni i np. squash 🙂 Hokkaido i butternut pojawiły się w szerszej sprzedaży stosunkowo niedawno i nie są jeszcze zbyt powszechnie używane. W takim razie muszę spróbować. Zapomniałam o dyni z papryką – faktycznie jest dobra. Pumpkin pie raczej w Polsce się nie piecze.
Duze M
Te dynie co wymienilem sa inne , kazda ma inny smak.
Wart kupic po jednej i zrobic degustacje.
Najlepszy sposob.
Ozdobne dynie sa jadalne. Moze nie tak smaczne, jak „sugar pumpkin”. Wczoraj po raz pierwszy zobaczylam Long Island cheese pumpkin, ktora jest na jednym ze zdjec. Nazwa brzmi zachecajaco.
Dla poczatkujacych w smakowaniu „squash” proponuje „butternut”. Jak nazwa wskazuje w smaku przypomina maslo z orzechami.
Duze M
Ja mam z dyniami do czynienia od lat , ale przyznam
ze nigdy nie pieklismy ,, jakos ,, nie ten material.
Orca i Henryk – dziękuję bardzo za rady, tak właśnie zrobię i napiszę o wrażeniach.
http://www.ichkoche.at/kurbis-rezepte
Przepisy dyniowe.
O tej porze roku wszystko, co tylko pasuje, jest o smaku pumpkin pie. Kawa ze smietana I przyprawami pumpkin pie (zmielony cynamon, imbir, galka muszkatolowa, gozdziki).
Pieczone migdaly oblane biala czekolada z wyzej wymienionymi przyprawami. To tylko dwa przyklady. 🙂
Pałac w Lubostroniu przypomina mi ten w Natolinie.
http://www.natolin.edu.pl/galeria/palac_a03.html
Dziewczyny,pamiętacie naszą wycieczkę?
Rozmowy dyni znaczą,że czas na dyniową zupę nadszedł 🙂
Zupa z butternut squash.
Przepis z pamieci
Przekroic squash wzdluz na kilka czesci. Usunac pestki I ususzyc na kawalku papieru. Obrac skore. Wnetrze pokroic w kostke.
W naczyniu rozgrzac rosol, wrzucic pokrojony squash I zagotowac 5 minut. Zrobic puree. Dodac, sol, imbir I lyzke smietany.
Proste I bardzo smaczne.
To tylko jeden ze sposobow.
Ususzone pestki sa bardzo smaczne.
Ja piekłam kilka razy, do wspomnianej przystawki oraz sernika i jest dobra. Nie cierpię wręcz za to dyni w occie ( zresztą śliwek, gruszek też ). Kiedy byłam młodsza wymyśliłam, że dynię w occie robi się aby w ogóle coś z nią zrobić :), bo rzadko kto potem to je.
Zupa jest dobra jeszcze z dodatkiem czosnku i grzankami czasami. O palącym problemie wykupionej kawy o smaku dyniowym chyba ze Starbucks pisały nawet w zeszłym roku polskie gazety i portale informacyjne 🙂
Duze M
Ale Ty tylko poczytaj ile tam we wnetrzu jest witamin
WSZELKICH, oraz INNYCH przydatnych.
Każda odmiana dyni ma inny smak i konsystencję i nie każda się nadaje do wszystkiego. Jedne są lepsze na zupy, inne na frytki, jeszcze inne na desery. Najlepiej jest właśnie wypróbować każdy rodzaj osobno.
W zasadzie wszystkie dyniowate (Cucurbita) noszą nazwę „squash”, te zimowe (winter squash czyli dynie) zbiera się w stadium dojrzałym, letnie (summer squash) – wczesnym – kabaczki, cukinie, patisony.
Amerykanie wyróżniają wśród „winter squash” jeszcze tzw. pumpkin czyli dynie o gładkiej skórce i żółtej lub pomarańczowej barwie i kanciastej łodydze. Ale wszystko to są po prostu dynie. Po naszemu 😉
Weekend w mojej okolicy. Wczoraj piękna pogoda, dzisiaj pochmurno, od popołudnia popaduje, ale jest ciepło.
W górach jagód zatrzęsienie, śnieg im jakoś nie zaszkodził. Z borówkami słabiej, ale uzbieraliśmy litrowe wiaderko oraz dwa wiaderka jagód. Część oddałam Młodym (byli na kolacji), jutro zrobię jakieś ciasto, resztę rozdam, a co zostanie – zjemy na surowo.
Duze M,
Wspominasz Starbucks. Az sie boje zapytac, aby nie zaczac nowego watku. 🙂
Czy „pumpkin spice latte” rodem ze Starbucks jest dobrze przyjeta w Polsce, czy krytycznie?
Henryku wierzę że jest zdrowa, napisałam tylko co myślałam kiedyś o dyni w occie 🙂
Lo Maryjo , niedziela i natepny wyklad.
Duze M
To nie bylo do Ciebie
Ciasto dyniowo-jabłkowe
Znakomity jest też chleb dyniowy albo po prostu dynia (butternut, muscade de Provence i podobne o orzechowym smaku) pieczona z oliwą. Smakuje zupełnie inaczej niż gotowana.
Orca – ja nie chodzę ale czytam. Tych kawiarni jest w Polsce niewiele – nie wiem, czy z 15 się zliczy. I raczej nie mają wpływu na gusta klientów – nie licząc snobizmów
Chleb z dynią
Orca wydaje mi się, że u nas nie ma jej wcale w menu.
Przepis na pumpkin spice latte jest bardzo prosty. Dodaje do kawy ze smietana, w ilosci wedlug wlasnego uznania, mieszanke tych samych przypraw „pumpkin pie”, ktory juz wymienialam.
Ale ja lubie wszystko w prostej formie. Na pewno sa metody bardziej wyrafinowane.
Dosyc leniuchowania na dzisiaj. Dziekuje za przyjemna rozmowe o dyniach. Mam nadzieje, ze rozne pomysly beda Wam smakowaly. Ja bede pamietala o czosnku w zupie butternut squash.
Orca – miło, że wpadłaś, zachod częściej.
Pyro! Zaszłem i dlatego nie wpadam 🙂
Dostałam dziś właśnie pół dużej dyni, zrobię zupę, pomysł z zapiekaną też kupuję. Zobaczymy ile jeszcze zostanie.
Trochę zdjęć z jesiennej Bawarii
https://plus.google.com/u/0/photos/111194922675990388082/albums/5936919193520203665
Ej, Cichalu! Facecje się Waszmości imają?
Ewo – Bawaria zawsze urokliwa
Małgosiu – widzę, że już zakończono remont zamkowej elewacji. W zeszłym roku Neuschwanstein był z trzech stron zakryty rusztowaniami.
Asiu, za to połowa Augsburga była całkiem rozryta, czego starałam się nie pokazywać na zdjęciach.
Przecież w domu też przy remontach albo generalnych porządkach, najpierw się rpbi bałagan na kosmiczną skalę. Niech ryją – kiedyś to trzeba zrobić.
Godzinę temu nad Poznaniem przeszła burza – z błyskawicami, grzmotami itd. Dzisiaj było bardzo ciepło, ale burza?
Do tematu dyń dorzucę taki sznureczek, pod którym nie tylko o gatunkach, ale także o możliwościach wykorzystania w szaleństwach kuchennych http://www.beawkuchni.com/
Przepadam za tym warzywem, najczęściej robię zupę krem, właśnie z dodatkiem imbiru, ostrej papryczki i czosnku, do tego grzanki. Ostatnio zaczęłam też dynię piec lekko pokropioną olejem, bardzo pyszna jarzynka, zmiksowana może być jako baza zupy, ale też dodana do ciasta. Ciasto robiłam także z dodatkiem surowej, utartej, podobnie jak ciasto marchewkowe, pyszności 🙂 .
Może jednak kupię sobie kawałek dyni” Sprawdzę, czy zasmakuje mnie albo młodszej.
Basiu – daj, proszę, przepis na ciasto z dynią.
Potrawa z dyni bez dyni – dla tych których sama rozmowa o dyni doprowadza do religijnego szału 🙂
Przepis na zapiekanke z squash
Znalazlam stary przepis, ktory przez lata zmodyfikowalam I teraz uzywam tylko rozne rodzaje squash. Tak wiec, kazdy rodzaj dyni bedzie tu pasowal. Wszystko wedlug wlasnego uznania I dostepu do odmian dyni.
Tu jest oryginalny przepis
1 butternut squash pokrojony w kostke
2 czerwone papryki pokrojone w kostke (bez pestek)
1 slodki ziemniak pokrojony…w kostke 🙂
1 czerwona cebula pokrojona…
1 lyzeczka swiezego tymianku (ja uzywam suszony oregano)
1/4 szklanki oliwy
2 lyzeczki „balsamic vinegar”
sol, pieprz, mielona galka muszkatolowa
Rozgrzac piec do 245 C
We wiekszym naczyniu (tym samym, w ktorym bedziemy piekli warzywa) wymieszac wszystkie warzywa.
W mniejszym naczyniu wymieszac oliwe, vinegar I przyprawy.
Polac warzywa mieszanka z przyprawami I dokladnie wymieszac.
Piec przez 35 minut. Mieszac co 10 minut.
Ten przepis jest na deser
Butternut squash pieczony z miodem, jablkami I orzechami (pecan lub orzechy wloskie)
1 butternut squash pokrojony w kostke
1 jablko pokrojone…w kostke
3 lyzki roztopionego masla
3 lyzki miodu
1/4 szklanki drobno posiekanych orzechow
1/2 lyzeczki zmielonej galki muszkatolowej
1/2 lyzeczki zmielonego cynamonu
Rozgrzac piekarnik do temp 200 C.
Ulozyc squash I jablka w naczyniu do pieczenia o rozmiarach 20 x 20 cm.
Wlac 2 lyzki wody I piec przez 20 minut. Mieszac czesto az jablka I squash beda miekkie.
W miedzyczasie w osobnym naczyniu wymieszac pozostale skladniki.
Wyjac naczynie z squash I jablkiem z piekarnika. Polac warzywa slodka mikstura. Wszystko wymieszac. Ponownie wstawic naczynie do piekarnika. Piec 10 minut.
Smacznego.
Pieczona acorn squash – dynia żołędziowa
Starbucks Pumpkin Spice Latte