Człowiek Roku „Czasu Wina”: Hugh Johnson
W najnowszym numerze dwumiesięcznika „Czas Wina” ogłoszono iż kolejnym ekspertem winiarskim został Hugh Johnson. Ten ceniony w świecie tytuł zostanie mu wręczony na gali w Dworze Sieraków w listopadzie. Tymczasem więc pismo przedstawia swojego laureata pisząc o nim m.in.:
„Hugh Johnson – trudno uwierzyć! – od pól wieku niezmordowanie dostarcza nam znakomitych winiarskich analiz. W 1966 roku wydal swoją pierwszą książkę pod skromnym, ale też niezwykle pojemnym tytułem: Wine (750 tysięcy nakładu w siedmiu językach). Wydany kilka lat później The World Atlas of Wine stał się publikacją absolutnie przełomową – wychodzi do dziś, w wielu językach świata, od 2001 roku przy współpracy Jancis Robinson. Ale większości winnych miłośników na całym świecie Hugh Johnson znany jest ze swojego kieszonkowego i co rok starannie wznawianego Pocket Wine Book – mi-kroskopijnego przeglądu tego wszystkiego, po co warto sięgnąć w najważniejszych winiarskich regionach świata (osiem milionów sprzedanych egzemplarzy w 12 językach, z mandaryńskim włącznie). Co ważne: przewodnik ten, co oczywiście można uznać także za jego wadę, obywa się bez precyzyjnych numerycznych ocen. Niewielu jest w świecie bardziej zatwardziałych wrogów takiego systemu niż Hugh Johnson, niewielu także tak konsekwentnie unika szczegółowych analitycznych opisów każdego wina z osobna, zadowalając się raczej ich ogólną zmysłową impresją (w tym względzie, jak i w wielu innych, Hugh Johnson stanowi radykalne przeciwieństwo Roberta Parkera Jr).”
A tu fakt nagrodzenia Johnsona oceniają inni winiarze:
„To świetna wiadomość! Hugh Johnson to jeden z najbardziej inspirujących i najbardziej płodnych pisarzy. Od zawsze byt niezrównanym orędownikiem różnych regionów i tego, w jaki sposób wyrażają one swoją indywidualność. Tę właśnie wspólną pasję dzielimy z nim w Langhorne Creek i Barossie. Wszystkich nas ukształtowało nasze pochodzenie i nasze domy-tak samo jest z winem. Twórczość Hugh mocno wzbogaciła moją wiedzę i sprawiła, że i Heartland, i Glaetzer stały się lepszymi winami, a ja bardziej świadomym winomanem! Hugh to znakomity pisarz, pierwszorzędny ambasador naszych starań i po prostu fajny facet. Świetna robota, Hugh! Ben Glaetzer
No, wreszcie! Toż to jedyny prawdziwy klasyk współczesnej literatury winiarskiej. Nawet pomijając to, że Johnson ma autentyczny talent literacki i potrafi świetnie pisać (co w naszej branży wcale nie jest częste), nikt inny nie wywarł tak głębokiego i trwałego wpływu na nasze postrzeganie wina. Wspomnę tylko o dwóch jego książkach. Wine (1966) wyznaczała nowe standardy popularnego winopisarstwa, dając sporą dawkę merytorycznej wiedzy. Wcześniej były to raczej luźne gawędy starszych dżentelmenów. Natomiast The World Atlas of Wine (1971) to moim zdaniem w ogóle najważniejsza popularna książka o winie, jaka kiedykolwiek się ukazała. Bez Atlasu nie byłoby powszechnej dziś fascynacji terroir, zachwytów nad lokalnymi winami i pomniejszymi regionami winiarskimi ani też współczesnej mody na enoturystykę.
Który spośród winopisarzy ma większe dokonania? Nikt! Wielki Hugh Johnson jest niedoścignionym wzorem! Wojciech Bosak
To, co czyni Hugh Johnsona jednym z najbardziej poczytnych i wiarygodnych krytyków wina, to jego uznany w całym świecie profesjonalizm, doświadczone podniebienie i nieocenione poczucie humoru. Nigdy zblazowany, zawsze zaangażowany, potrafi w stówach zamknąć nie tylko smak, ale bukiet i doznania wywołane przez wino, tak jak żaden inny pisarz. To rzadki dar: sprawić, że wino staje się osiągalne dla każdego czytelnika. Przecież nie bez powodu Hugh uważany jest za najlepszego z najlepszych! I mówię to, pomijając wszystkie te miłe słowa, jakich nie szczędził moim winom przez wiele lat, i za które jestem mu bardzo wdzięczna. Jestem najprawdopodobniej jego największą fanką – możecie mu to ode mnie przekazać. To wspaniale, że jest Człowiekiem Roku „Czasu Wina”. Patricia Atkinson”
.).
Komentarze
Dzień dobry. Koneserem i zbawcą win już nie zostanę. Pozostanę wdzięcznym konsumentem kilkunastu win, które mi smakują i mieszczą się w moich możliwościach finansowych.
Jolinku – uważaj – tam w kopercie to rozsypane, to cząber (sypało się z małej koperty) wytrzep wszystko do słoiczka – pięknie pachnie.
Czarnuszka prócz dodatku do chleba i bułek, np Esce służy do zjadania z twarogiem (po uprzednim zgnieceniu w moździeżu)
dzień dobry …
Pyro będę uważać … zbawcą może wina nie zostaniesz ale naszym jak najbardziej …. 🙂
Jolinku – to nie megalomania – to literówka. Chyba założę rejestr najzabawniejszych literówek; Kota Mordechaja nie pobiję, ale o drugie miejsce mogę powalczyć.
dziś Światowy Dzień Chleba …
Pyro czasami wychodzi zabawnie jak dzisiaj … czarnuszkę mam zamiar użyć do sera i sałatek bo nie piekę … a cząber wyląduje we własnoręcznie skomponowanych ziołach „prowansalskich” …
Jagodo,
Spóźnione życzenia 🙂
Tymczasem korzystam z okazji i podrzucam pierwszy turecki wpis: monaster Sumela
http://www.eryniawtrasie.eu/10439
jesienny gulasz z dyni i grzybów z dodatkiem suszonych śliwek … dla smakoszy …
http://chabrowepole.pl/?p=19327
No dobrze,zatem obiecuję,że od dzisiaj oprócz Hugh Granta będę jeszcze lubić
Hugh Johnsona 😉
Ewo-nie byłam w Turcji,piłam tylko naprawdę rewelacyjną herbatę w tureckim bistro na Ursynowie.Szkoda,bo nie ma już tej knajpki i nie ma tej herbaty.
Danuśko,
Herbatę Turcy naprawdę mają dobrą – przywieźliśmy trochę ze sobą. Główne rejony upraw to okolice miasta Rize nad morzem Czarnym – jakieś 130 km od Batumi. Ciekawe czy tak smakowała gruzińska herbata sprzed kolektywizacji.
Dzień dobry Blogu!
Hugh Johnson „potrafi w stówach” to, czego inni nie potrafili w pięćsetkach (słów) – zafascynować mnie światem wina (mam wydanie „Atlasu” z 1984 roku), choć moja francuska kuzynka tylko wzruszyła ramionami: Amerykanin? Phi 🙄 Cóż on wie o winie 🙄
Wróciłam z wojaży, a tu prawie zima, tyle śniegu w górach, ale z wolna się ociepla…
Nemo,
Fajnie, że jesteś! No to czekamy na zdjęcia i opowieści 🙂
Jagodo – Wszystkiego najlepszego! http://www.pinterest.com/pin/470133648572315491/
Ewo – na razie obejrzałam wczorajsze zdjęcia – ta supra na pożegnanie była wspaniała 🙂
Dzień chleba:
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/73161:1/
Witaj, Nemo, pourlopowa. Wynika, że tegoroczny sezon urlopowy kończy Gospodarz, a potem długo nikt, aż wreszcie przyjedzie Nowy. Lada tydzień powinien się odezwać Antek, bo u niego też przecież jesień. Podobno jest nadzieja, że Żaba odzyska swój komputer, ale musi zmienić operatora.
Nemo – tegoroczny foto – reportaż z podróży Ewy i Witka do Gruzji, jest absolutnym przebojem Blogu.
Jolinku, ciekawy jest ten przepis na dyniowo-grzybowy gulasz. A blog tez sympatyczny 🙂
Zrobilam wczoraj twarozek a wlasciwie dwa bo skorzystalam z przepisow Placka i Cichala.
Wyszly smaczne a w konsystencji i smaku przypominaja mi wloska ricotte.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję za pamięć i życzenia 😆
Nemo 😀
Siadaj i opowiadaj !
Pyro-jeśli na blogowe łono nareszcie powróci Żaba,to będzie okazja do nadzwyczajnego toastu 🙂
Danuśka – u Żaby czas jakoś inaczej płynie; ja bym tych bąbelków jeszcze nie mroziła.
No, cóż tu opowiadać…
Nad morzem (niemiecki Bałtyk) było płasko, wietrznie, słonecznie, sportowo – po 40 km dziennie, sporo niemieckich rowerzystów i wędrowców, jakieś latarnie morskie, wieże widokowe, historyczny czteromasztowiec z 1911 roku, piesze wędrówki po plaży itp. Słowem – aktywnie.
W Polsce – krótko, rodzinnie-intensywnie, grzybowo.
Zdjęcia będą jak przejrzę i wybiorę.
A propos wczorajszej piosenki – jest tam o hot-dogach na stacjach benzynowych.
To prawdziwa plaga.
Zatankowanie i zapłacenie na prawie pustej stacji trwało 25 minut!
Najpierw trzeba czekać na odblokowanie dystrybutora czyli odjazd poprzednika, który po długiej chwili przychodzi z hot-dogiem w jednej i plastikowym kubkiem kawy w drugiej ręce. Zanim wydobędzie kluczyki, otworzy, usadowi się, ruszy… 🙄
Potem przy kasie trzeba czekać, aż pan kasjer przygotuje innemu kolejną bułkę z parówką o smaku kabanosa…
A smaków do wyboru do koloru. I jeszcze różne sosy.
Parówki kręcą się na rolkach podgrzewacza, kolejka kierowców z pękatymi brzuchami obserwuje je uważnie zanim dokona wyboru…
Na stacji jest wprawdzie troje obsługujących, ale jeden akurat wyszedł nalewać gaz, druga wypisuje długo i rozwlekle kartę Vitay nowemu klientowi (lat 19), trzeci – robi hot-doga.
Osobisty mówi, że to bardzo zmysłowe. W jednej ręce szczypce z ciepłą bułką, drugą – pffcz… sos do otworu, a potem, ostrożnie, wsuwamy parówkę…
Nemo 😀
Dzien dobry,
Baaardzo spoznione imieninowe serdecznosci dla Jagody.
Od kilku dni nie mam w domu internetu, dzisiaj ma przyjsc jakis magik i przywrocic mi kontakt ze swiatem, jakim stal jest dzisiaj ten wynalazek.
Pyro – jeszcze nic nie wiem kiedy przyjade, wszystko bardzo sie w tym roku pomieszalo. Bedzie to pozniej niz zwykle.
Nemo, od razu cieplej na Blogu.
Z Twojego opisu to po prostu Ameryka! Roznica jedynie taka, ze tutaj popyt na hot dogi na stacjach benzynowych spadl niemal do zera. Wzroslo natomiast uzycie telefonow komorkowych i bardzo czesto trzeba dluzsza chwile zaczekac zanim sprzedawca dokonczy przekazywac zaczeta mysl do sluchacza po drugiej stronie tego bezprzewodowego lacza. Jestem jednym z nielicznych, ktorych to denerwuje.
Kuku Nemo ! Bylo o herbacie tureckiej a ja upieklam baklawe. Wyglada apetycznie§
Wytrzymać nie mogłem. Pora obiadowa za dwie godziny , ale co tam. Z pieca zdjąłem to co wczoraj w nocy postawiłem. W nocy się budziłem kilka razy, pewnie sprawcą był zapach wydobywający się spod przykrywki. Wyjąłem ze środka, ukroiłem dość duży plaster a na wierzch powidło śliwkowe… Co ja będę wam opisywał, tego się nie da opisać. Najlepsza szynka jaka jadłem. Marzenie! Jak ktoś chce spróbować to zapraszam na obiad. Proszę się śpieszyć, bo wkrótce wszystko może zniknąć.
Sehr, sehr lecker!!!
Z zasady nigdy nic nie kupuje do jedzenia na stacji benzynowej.
Grubszy apdejt czyli przerwa od ścierwa
ludzie cuda jakieś …. list wysłany wczoraj przez Pyrę był u mnie w skrzynce dzisiaj o godz. 11.00 … pachnie pięknie .. trochę się zmieszało czarnuszki z cząbrem ale nic to … Pyro jeszcze raz dziękuję …. 🙂
nemo … 🙂
zimnica się zrobiła ….
Tak, to tak, Misiu nasz kurpiowski, a nie chwaląc się zupełnie idę dalej gotować żurek. W garnku są już warzywa, boczek wędzony i przyprawy, potem dojdą ziemniaki, boczek pójdzie w kosteczkę, potem biała kiełbasa w półplasterkach, potem zaleje się to wszystko zakwasem, wrzuci czosnek i majeranek i na końcu podbije l=łyżką mąki rozbełtanej w 1oo ml smietany i wkręci sporo pieprzu. Powinno być dobre.
jak wino to warto poczytać i o tym …
http://mintaeats.com/2013/10/15/winobranie-w-mierzecinie/
haneczka ma chyba blisko … na winobranie to już za późno w tym roku ale na gąskę można w listopadzie wpaść ..
http://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/51,121952,14266185.html?i=0 😉
Na początek Bałtyk RFN-owski czyli Timmendorfer Strand – Travemünde.
Później będzie NRD-owski 😉
Placku,
dzięki za hep-apdejt 😉 Temu gościowi sałatki z PH albo w ogóle fast food chyba nie za bardzo służą.
Te hot-dogi dokładnie tak wyglądały, chociaż orlenowskie. Pewnie wszędzie takie same.
W ciągu 2 tygodni wakacji nie byliśmy w żadnym lokalu.
Żywili nas przyjaciele, rodzina, gotowaliśmy sami kupując np. jeszcze żywe flądry od rybaków. Dorsz nie brał z powodu wiatru wschodniego. Tak mówili.
Apartamenty, które wynajmowaliśmy na kilka dni, były znakomicie zaopatrzone we wszystko do gotowania, a w „salonach” dominowały wielkie, nowe telewizory. Takie tam priorytety.
Peter dzielnie pedałował widzę i bardzo zabawnie wygląda w tej czapeczce. Posturą i stylem przypomina rodzinnego Matrosa, więc uśmiecham się do niego na fotografii. Ptaki pięknie fotografowane.
Dzien dobry,
Ewo,
Przeczytalam Wasza Gruzje od poczatku jednym tchem. Ile urlopu wzieliscie po wakacjach? Podziwiam i troche zazdroszcze, bo niestety Jeff na taki urlop namowic sie nie da. W sobote bedzie za to chaczapuri :).
Nemo,
Milo cie znowu czytac :).
Jolly,
A szkoda. W Mestii trafiliśmy na parę energicznych emerytów z Izraela, którzy wynajętym samochodem przemierzali sobie Armenię i Gruzję i wielce sobie oba kraje chwalili. No, może poza gruzińskiem stylem jazdy… 😉
Co do urlopu, wróciliśmy do domu w sobotę wieczorem, w poniedziałek miałam wizytę w szpitalu (tomograf kolana), we wtorek do pracy. Za to teraz się „wyleguję”, bo dopadły mnie wirusy i bakterie 👿
Ale jeszcze kilka wpisów na blogu się pojawi. W końcu powrót zabrał nam kilka dni…
Dla anglojęzycznych (nie mam czasu tłumaczyć, ale jak goście wybędą na kolejną wycieczkę, zapodam osochozi mniej wiecej):
http://www.theguardian.com/lifeandstyle/2013/jun/23/wine-tasting-junk-science-analysis?page=all
Ewo,
Moze na emeryturze da sie namowic ;), poki co to mu ze dwadziescia pare lat brakuje. Mamy przyjaciol Gruzinow, oni zawsze namawiaja do przyjazdu, zobaczymy, najwyzej bym z Odsasem pojechala.
Czy z kolanem lepiej? Wirusom i bakteriom prosze stawiac czynny opor i odpor :).
Stawiam opór 😉
Z kolanem jest dużo lepiej – kość się zrosła i to bez gipsu. Łąkotka już się nie zrośnie ale taka jej uroda. Ale ogólnie Gruzja dobrze mi zrobiła na kondycję – tam jest zawsze albo pod górę albo w dół 🙂
Amerykanie jak wiadomo nie znaja sie na winie ani, ani….
http://en.wikipedia.org/wiki/Judgment_of_Paris_(wine)#The_results
I tworca Chateau Montelena Chardaonnay 1976 Miljenko Grgić obchodzi 90 lat (widac sluzy mu wino) 🙂
ooops….
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Oct112013?authkey=Gv1sRgCIWT_LDgyIbDBw#slideshow/5933542248093110690
Ja tam się nie znam, ale wiem, co mi smakuje.
Chateau Montelena 1973
nemo te żółte kulki to co to jest bo ja to biorę za rokitnik? …
Mam zamiar ukisić trochę białej kapusty. Dostałam wielką głowę kapuścianą i powoli zużywam ją do surówek, ale zostało jej jeszcze bardzo dużo. Poszukałam przepisów w archiwum blogowym i wszystko już wiem o kiszeniu, chodzi tylko o sól. W jednym z przepisów nakazuje się użyć koniecznie soli szarej, czyli pewnie kamiennej. W innych nie określa się gatunku. Nie wiem, czy mam szukać tej szarej, czy ryzykować z jodowaną.
Pyro, Nemo, Alicjo – pamiętam, że kisiłyście kapustę. Co poradzicie mi z tą solą ?
Krystyno – kiedy się kisi więcej, lepsza jest kamienna. Kiszonka wtedy jest trwalsza. Jeżeli masz 1 głowę (a więc gdzieś na 4 średnie słoiki, to jakość soli jest bez znaczenia. I tak ją zjecie zanim zacznie mięknąć.
Dostałem dziś list z ZUS. Informacja o wysokości emerytury w wieku 67 lat ( składki płacę nieprzerwanie w pełnej wysokości od 31 lat ) :
222 zł – słownie: dwieście dwadzieścia dwa złote, kwota wynika z okresu składkowego ,
481 zł – tyle może wynosić hipotetyczna wysokość emerytury gdy bedę opłacał składki jeszcze przez 16 lat.
Pozwolicie, że powtórzę swój apel sprzed miesiąca: Podejmę jakąkolwiek pracę na Zachodzie , nawet w charakterze pasterskiego psa ):
Jolinku,
tak, to rokitnik. Bardzo dojrzały i bardzo kwaśny. Wszędzie na klifie pełno tych krzewów. Dotąd znałam go tylko ze słoiczka 😉
Krystyno,
do ogórków i kapusty używam soli kamiennej z Polski. Jest biaława, podobno z Wieliczki.
Tutejsza kuchenna jest jodowana i fluorowana i zawiera E 536 (żelazocyjanek potasu) jako dodatek przeciwzbrylający. W kapuście wolę tego nie mieć.
Sól kamienną widywałam w Polsce w zwyczajnych sklepach.
Krystyno,
używam czystej soli bez niczego, u nas jest taka specjalna do kiszonek wszelkiego typu, jest to sól grubaśna dosyć, kamienna.
Raz kiedyś dawno dawno temu użyłam jodowanej (i być może z czymś tam jeszcze) i ogórki, które miały być kiszone, wyszły na gorzko 🙄
Od tej pory mam zawsze „pickling salt” do wszelkich tego typu wyrobów, czysta sól kamienna bez żadnych dodatków.
Panie Majki,
swego czasu była tu nieźle płatna (2000 Fr, świadczenia socjalne, mieszkanie, ubezpieczenie zdrowotne, wikt i opierunek) praca stajennego, ale nikt się nie garnął 🙁 Trzeba było umieć jeździć traktorem.
Druga część niemieckiego Bałtyku od tego miejsca
Na północny wschód od Rostocku, półwysep Darss i Zingst z parkiem narodowym, wydmami, mnóstwem przelotnych ptaków…
Park powstał na terenie byłych poligonów armii NRD-owskiej.
@ z 18:1o
Przestan utyskiwac nad wlasna niedola
-) przestan skrobac androny
-) zacznij placic wyzsze skladki
-) nadplac skladki za poprzednie lata
-) przestan liczyc na skrobane
skrobne jeszcze tylko pare slow wyjasnienia. Nie mozesz dostac wiecej jesli dozyjesz tego sedziwego wieku 🙂 ,skoro oplacasz najmniej. Mniej juz nie ma mozliwosci i ty to wykorzystujesz ale nie kumasz 🙁 🙁 🙁
Niemiecki baltyk jest godny podziwu. Poogladalem nemo relacje i …. i mam ochote spedzic tam urlop. Wyglada na to, ze mozna tam bywac nie zwazajac uwagi na pore roku.
nemo dzięki za potwierdzenie … ciekawa wyprawa …
Nemo,
Zdjęcia jak zwykle zachwycają 🙂
Od wielu lat Witek i mój brat namawiają mnie na Austrię, Wiedeń, Berlin i Niemcy a ja się opieram – jakoś mi ta niemiecka mowa nie leży. Wiem, że dogadałabym się po angielsku ale jakoś mi te oba kraje nie leżą „po drodze”.
Czerwone wino, ktore wtedy wygralo w Paryzu (w 1976 roku) to Stag’s Leap Wine Cellars’ Cabernet Sauvignon. Zalozycielem winnicy (w 1970r) byl nie kto inny tylko nasz rodak z Chicago Warren Winiarski. Jak podaje Wiki winnice zostaly sprzedane w 2007 roku za jedne 185 milionow dolarow. Jesli ktos ma ochote wiecej zobaczyc o producencie i winnicy to mozna tu (nie widze polskiej wersji jednak)
http://en.wikipedia.org/wiki/Stag%27s_Leap_Wine_Cellars
A tu wyniki testowania octu amerykanskiego przez zabojadow (Paryz 1976) co zapoczatkowalo swiatowy sukces Napa Valley (i Sonoma) 🙂
Sredni wynik wszystkich sedziow z 20 mozliwych punktow.
1. 14.14- Stag’s Leap Wine Cellars 1973 USA
2. 14.09- Château Mouton-Rothschild 1970 France
3. 13.64- Château Montrose 1970 France
4. 13.23- Château Haut-Brion 1970 France
5. 12.14- Ridge Vineyards Monte Bello 1971 USA „
Hej, Manchego (aka Parmezan?) 😉
Pora roku może być każda (apartamenty dobrze ogrzewane, niektóre mają kominki), ale warto jest trafić na dobrą pogodę. I pamiętać o zabraniu rękawiczek (moje zostały w domu 🙁 ) i dobrej wiatrówki.
Rower można wypożyczyć, samochody mają bardzo ograniczone możliwości ruchowe i to jest najpiękniejsze, bo pieszo i rowerem można wszędzie. Rowerem lepiej, bo odległości są duże np. do latarni morskiej na Darss – 8 km w jedną stronę. Są jeszcze konne bryki i coś w rodzaju kolejki drogowej z wagonikami, popularnej w wielu miejscach.
Ewo,
dzięki za komplementy pod adresem zdjęć 🙂
Niemcy, Austrię i Szwajcarię możesz zwiedzać i w późniejszym wieku, kiedy zapragniesz porządku, przewidywalności, bezpiecznych warunków podróży 😉
Do tego czasu „dzikie” kraje też się ucywilizują i staną nudne albo jeszcze bardziej niebezpieczne z powodu wojen lub innych konfliktów.
Pókiście młodzi i odważni, pokazujcie „piecuchom” egzotyczne i mało znane zakątki nieopanowane jeszcze przez Lidla and Co.
Proszę podpowiedzieć motyw przewodni dzisiejszego toastu – moje wirusy domagają się procentów; nalałam zeszłorocznej, wytrawnej wiśniówki. Ona niezbyt mocna, przeznaczona do stołu, ale i na wirusy się przyda.
Nemo,
Akurat Szwajcaria mi nie przeszkadza – z francuskojęzycznymi Lozanną, Genewą i włoskojęzycznym Ticino wezmę w pakiecie nawet Zurych 😉 .
Ale to prawda, że nosi mnie w dziwne miejsca. W. właśnie rwie włosy z głowy nad moim kolejnym pomysłem i ma cichą nadzieję, że to od tej gorączki…
Nemo
mam nadzieje, ze jako nie mysliwy ( nie posiadam wiatrowki 🙁 ) znajde tam, szczegolnie w rejonie darss bardzo duzo przyjemnosci. Wyglada na to, ze kroluje tam powietrze nie szkodzace gornym droga oddechowym. Skoro tam wszystko jest, to nie trzeba sie pakowac, wystarczy tylko udac sie w droge 🙂 🙂 🙂
Pyro,
Zdrowie biesiadników, na pohybel wirusom! 😉
a może z dziećmi takie robótki jesienne ….
http://lawendowydom.com.pl/kocham-moj-glue-gun-wieniec-z-lisci-krok-po-kroku/
Ewa – o to, to. My dwie zadżumione. na pohybel wirusom
Ja zjadłam miseczkę żurku, Młoda nawet nie spróbowała. Na no trzeba na balkon, jak jeszcze jutro sytuacja się nie zmieni, to tylko zamrozić na trudne czasy. Na jutro są nerki namoczone i udusić je trzeba. Może przynajmniej nerki w winie będą zjedzone?
prosze nie oczekiwac wsparcia z mojej strony. % nie byly i nie sa 🙁 moja mocna strona w niwelowaniu tego typu niedogodnosci. Popieram lekarstwa ktore uzywa nemo 🙂 🙂 🙂
Manchego,
musu nie ma, każdemu to co lubi, bo w końcu sami sobie serwujemy ten toast, może być wodą, mlekiem czy maślanką 🙄
Ja otworzyłam austriacki Gösser (piwo), bo troszeczkę po robotach domowych szybkich jestem zmęczona.
Zdrowie wszystkich!
Alicjo!
Gösser- dobre.
Z landu Graz.
Ale jest tez we wszystkich sklepach
w Gornej Austri.
Niech żyje ZUS – przyjaciel emerytów, ułomnych i sierot, najlepszy system ubezpieczeń społecznych na świecie. Oby wkrótce cała wypłata trafiła w ręce tych którzy będą czuwać nad naszym zdrowiem i spokojną starością 🙂
A tak na boku Manchego,
skąd Ty wiesz, jakie możliwiści ma Pan Majki?
Henryku,
Gösser znam właśnie z Austrii, gdzie pomieszkiwałam przez prawie rok. Drugie moje ulubione piwo to był Puntigamer. Gösser bywa Za Rogiem, Puntigamer nie, ale pewnie w Toronto czy gdzieś tam by się znalazł. A może lepiej pojechać do Austrii? 😉
Alicjo!
Gösser drogi 89.C
Puntigamer tanszy wcale nie gorszy.
Ja pijam lokalne z malych browarow.
To dopiero sa piwa!!!!!
-) przestan skrobac androny
-) zacznij placic wyzsze skladki
-) nadplac skladki za poprzednie lata
-) przestan liczyc na skrobane
Dziękuję za dobre rady.
Gospodarka kwitnie, ludzie szastaja pieniędzmi na lewo i prawo kupują obrazy co trzeci dzień , każdego z najmniejszych podatników takich jak ja stać na wszystko, nawet na wyższe składki, co tam tysiąc złotych co miesiąc do ZUS, jak się człowiek spręży to zapłaci ze trzy razy tyle a nawet nadpłaci składki za poprzednie lata. Żeby ZUS był syty, ale i Minister Finansów, należy się opodatkować dobrowolna składką podatkową w wysokości 40%. Nie zapominając oczywiście o 23% VAT. No dobra przestaję skrobać androny bo znowu ktoś pomyśli , że liczę na skrobane. Obiecuję , że od jutra, żeby zaspokoić rosnące w nieskończoność kulturalne potrzeby w zakresie sztuki mieszkańców Mazowsza, Kurpi i Podlasia bedę wykonywał 1300 % normy, a jak dobrze pójdzie to nawet i więcej. Mam tylko nadzieję, że stanie się cud i nie będę musiał czekać na operacje oka do wiosny 2015.
Alicjo , Austria jest goscinna.
Klucze są, odzyskałem. Pomogła Matka Boska, Santa Maria de Guadalupe. Naprawdę, nie żartuję. To za jej przyczyną klucze wróciły do mojej kieszeni.
A było tak – przypadkiem odwiedziłem na chwilę dom, który od dawna podejrzewałem, że właśnie w nim są moje klucze. Zobaczyłem tam przenośną figure Santa Maria de Guadalupe, opiekunki Meksyku, której to święto właśnie się zbliża. Wokół rozmodlonych niemal do utraty świadomości ludzi. U nas podobnie wędrują święte obrazy od domu do domu.
„Ty chyba też chyba świętą zostaniesz” – mówię do właścicielki, ale jeśli masz takiego Gościa w domu, to jeśli zrobiłaś coś złego, to musisz to szybko naprawić, inaczej Matka Boska będzie sie gniewać, a figura może nawet łzę uronić i co wtedy zrobisz? Mówię jak do dziecka, ale widzę, że to działa. Następnego dnia rano, wijąc się w jakiś zawiłych tłumaczeniach oddała mi je. Ja niczego już słuchać nie chciałem, bo po co? Nawet ten przypadek nie zmienł u mnie sympatii do tych prostych, biednych ludzi. Jakoś nie umiem nikogo przekreślić, bo coś tam się raz wydarzyło. Nawet jestem prawie pewny, że to się więcej nie powtórzy.
Nowy – a masz pewność, że te klucze nie mają dorobionych odpowiedników?
Wiem, że przyjazd się pokićkał, że później – trzymam wszystko, co potrzebne do kapuśniaku, szarych klusek i nalewek – mogą być w każdej chwili i czekam na Nowego. Luię tego uśmiechniętego Amorka.
Przepraszam za poprzedni mój wpis. Blog kulinarny nie powinien być zaśmiecany rzeczami o których napisałem. Jeszcze raz przepraszam. Jest mi wstyd.
Pan Majki – kulinarnie – nie pieprz!
I mówisz Nowy, że św.Antoni nie miał w tym udziału?
Jak by nie było, ważne że są!
Henryk.47 (22:15)
wiem, mieszkałam w Austrii prawie rok 😉
Nowy, 😀
ja też bym sympatii nie traciła, ale na klucze jednak miała baczenie 😉
Ewo,
obejrzałam Wasz gruziński wyczyn i stwierdziłam, że moje ostatnie wakacje miały wymiar emeryckiego, czynnego wypoczynku, lekkiego, łatwego i przyjemnego (pomijając niemieckie autostrady, jazdę po Wrocławiu i w ogóle po polskich drogach 🙄 )
Wiosenny chłód w Bretanii i jesienny nad Bałtykiem powinny mnie trochę zakonserwować 😉
Na Waszych zdjęciach (super!) rozpoznałam jedynie Tbilisi (te balkony-loggie na starych domach) znane mi ze zdjęć znajomego dziennikarza, który był tam raz obserwatorem w czasie wyborów. Reszta – pełna egzotyka.
Nowy, cieszę się z Tobą ze znalezienia kluczy, ale Pyra ma rację – czy nie zrobiono kopii ? Po takim czasie te klucze chyba nie są już bezpieczne.
Pyro, Duze M,
Te klucze nie zostaly skopiowane, bo wszystkie domy maja alarmy polaczone bezposrednio z policja. To naprawde dziala, policja jest na miejscu po 2 – 3 minutach. U mnie w pracy dwa razy wlaczyl sie alarm przeciwpozarowy – straz z policja byla po 4 moze 5 minutach. Strazacy wybiegli z siekierami wylamywac drzwi. Dobrze, ze je wczesniej otworzylem. Oni za taka akcje falszywego alarmu przysylaja rachunek na rowne 1000 dolarow. Wlascicielka, czy jej sekretarka musiala zaplacic.
Nemo, trudno mi sie przestawic na pilnowanie kluczy, bo tutaj raczej nigdy nic nie ginie, idac np. po kawe do sklepu nigdy nie wyjmuje kluczy ze stacyjki, mieszksnie zamykam gdy nie zapomne itd. Ten przypadek byl szczegolny, ktos chcial koniecznie mi zrobic na zlosc.
Pepegor,
Nie wiem czy sw.Antoni bral w tym udzial, nie wiem jak On wspolpracuje z Santa Maria de Guadalupe, nie wiem czy umieja sie dogadac 😉
Jako protestant, w sprawach swietych nie czuje sie najlepiej. 😉
Dobranoc 🙂