Zapach dymu nie zawsze jest straszny
Mieszkanie w lesie bardzo mnie wyczuliło na różne bodźce, które nie mają takiego znaczenia w mieście. Np. zapach dymu, zwłaszcza gdy dawno nie padało i ściółka w lesie wokół domu jest sucha jak pieprz, powoduje lekka panikę. Lustrujemy całe nasze terytorium i staramy się zlokalizować źródło ognia. Nieco mniej nerwowo reagujemy gdy dolatuje do nas zapach grillowania. Niemal wszyscy sąsiedzi używają tego sprzętu i grillują na potęgę. Tyle tylko, że na ruszcie na ogół układają tłuste kiełbasy, czasem karkówkę czy kaszankę. Wszystkie te produkty maja na tyle charakterystyczny zapach, że rozpoznaję je bezbłędnie. Czasem nosem a czasem robi to moja wątroba buntując się i martwiąc o sąsiadów.
Zupełnie inny zapach ma dym wydobywający się z mojej wędzarni. Po pierwsze zawsze wędzę na drewnie olchy lub gruszy. Czasem, gdy dostanę prezent od zaprzyjaźnionego rolnika w postaci pnia wiśni, zapach dymu jest jeszcze przyjemniejszy. Takim dymem przesiąkają nie tylko wędzone przeze mnie ryby czy szynki ale także i ja sam. Zwłaszcza włosy. Ale nie narzekam. Po pierwsze mogę szybko zmyć ten zapach w rzece lub w basenie (że o wannie nie wspomnę) a nie zmywam zbyt szybko, bo to zapach smakowity. Czując go w nozdrzach nabieram apetytu.
Fot. P. Adamczewski
Szukam teraz pstrągów tłustszych niż te kupowane dotychczas. Jestem przekonany, że takie tłuste ryby będą jeszcze smaczniejsze niż te wędzone dotychczas. Dostałem adres hodowli ryb, w tym właśnie i pstrągów, i wybieram się na zakupy. Tymczasem prezentuję moje dotychczasowe osiągnięcia w tej mierze.
Było smacznie ale może być jeszcze lepiej.
Komentarze
Rybę, zwłaszcza ciepłą jeszcze od dymu, też uwielbiam.
Dzień dobry wszystkim!
Wczoraj miałem 42°C na balkonie i niczego się już nie chciało robić, a ma być jeszcze cieplej. Nie żebym zaraz narzekał. Okląłem się dosyć na maj, czerwiec i ponadto. Teraz jest prawdziwe lato i takie jego prawo.
Z zapachem dymu z wędzarni nie łatwa jest sprawa. Nieraz czytałem w prasie, jak tutejsi wytaczali sprawy sąsiadom za wędzenie. Nawet nie wiem, jak się pod tym względem mają sprawy na ogródkach działkowych. Nam nie przeszkadzało, gdy sąsiad stawiał na przedbalkonowym ogródku urządzenie i wędził. Wyjeżdżał w tej sprawie najpierw na jakieś stawy wędkarskie i przywoził pstrągów tyle ile potrzebował, a do spróbowanie zawsze coś podał. Nie udało mi się tylko wniknąć w sedno sprawy, czym i jak to wędził. Wyjaśnienia jego były zawsze jakieś zawiłe i nic z nich dla mnie nie wynikało, a czas wędzenia byl podejrzanie krótki.
O ile sam proceder nam nie przeszkadzał, o tyle miałem potem zastrzeżenia do smrodu w piwnicy, gdy sprzęt znowu schował.
Teraz wybieram się za róg, by kupić coś na objad.
Gospodarzu-gratuluję osiągnięć wędzarniczych.Natomiast,jeśli ta hodowla pstrągów jest gdzieś w naszych wiejskich okolicach,to będę wdzięczna za podzielenie się tym cennym adresem.
Tymczasem mój Osobisty Wędkarz wprawdzie ryb nie wędzi,łowi je jedynie,
a potem smaży lub piecze.Ostatnio łowił w okolicach pięknego,francuskiego miasta Le Mans w towarzystwie kolegów mieszkających właśnie w tamtych okolicach. Wędkowanie,jak wiadomo,jest Jego ulubionym zajęciem,ale okazało się,
że w Le Mans jest w lecie jeszcze jedna fantastyczna atrakcja-spektakl światło i dźwięk:http://www.dailymotion.com/video/xgf48a_le-mans-nuit-des-chimeres_travel#.Ue96Y_HwEb0
Oj,chyba wybierzemy się kiedyś razem na ryby do Le Mans 😉
Czego i Wam życzę !
Daję raz jeszcze sznureczek do spektaklu,bo coś poszlo nie tak:
http://www.dailymotion.com/video/xgf48a_le-mans-nuit-des-chimeres_travel#.Ue96Y_HwEb0
wierze ze bylo smacznie i ze bedzie jeszcze lepiej. w koncu übung macht den meister 😆
ryby sa znacznie bardziej delikatne od miesa i dlatego zasluguja na delikatniejsza oprawe przed i w trakcie wedzenia. czesto urywaja sie i przepyszne kawalki laduja na popiole. mimo wszystko zjeda sie je ze smakiem po uzyciu odkurzacza. wystarczy uzywac koszyka do grilowania ryb. w nim zwierze jest dobrze trzymane. mieszcza sie w takich zaciskanych koszykach dobrze wypasione trzy ryby. jestem mistrzem w wedzeniu ryb i dlatego podziele sie moim bogatym doswiadczeniem. w zadnym przypadku nie marynowac ryb przed wedzeniem. stara rybe lepiej wyrzucic niz wkladac do marynaty i liczyc na cud. wszelkie zytrynowo winne zalewy scinaja bialko nawet w tych najtlustszych; wegorzach, makrelach czy tez lososiach. z pstragami jest bardzo podobnie. te zlapane wlasnorecznie w strumykach sa najsmaczniejsz nawet udymiane na kiju nad ogniskiem. tym hodowlanym niczego nie brakuje, nawet antybiotykow. wazne jest by oczyscic rybe wzdluz kregoslupa z lini krwi, no i oczywiscie nie nafaszerowac ja do wedzenia badz grilowania koperkiem badz pietruszka badz innym zielskiem. troche zielska nie tyle ze zmienia ale znacznie poprawia smak ryby. wiem co klepie, nie tak dawno nad oceanem na fuerte przez szesc tygodni zywilem sie tylko rybami. codziennie w innej postaci. plastry tunczyka owijalem pietruszka, a tam pietruszka jest dorodna i dochodzi do wysokosci pol metra. do tego plaska butelka portugalskiego rose mateusa. ach co to byly za upojne wieczory. mam nadzieje ze to niedlugo powroci 😆
Słowa „okolice”
w mym komentarzu
już nawet nie zliczę.
Czasem niemoc jakaś spadnie
na sensowną naszą składnię 😳
Dzień dobry.
Oj, jakie smaczne są świeżo wędzone ryby. Nie wędzę, ale jeśli mam możliwość łakomie nadstawiam łapę, talerzyk i gębę pod specjał. Te łososie zamawiane w stacji paliw pod Zajączkowem, te pstrągi wędzone przy znajomych Zjazdowiczom stawach i poznańskie makrele – czasem jeszcze lekko ciepłe, bo tu w okolicy jest duża, przemysłowa wędzarnia i transport do sklepików bywa błyskawiczny. Wiadomo, że co czwartek przed 12.00 przywiozą świeżutkie i można do sklepu iść w ciemno. Za wędzonymi szprotami i dorszem nie przepadam, za to halibut wędzony to jest to. Oczywiście nikt nie wędzi na terenie osiedla, ale ludzie mają działki, kumpli, rodziny – zawsze gdzieś, ktoś, coś przyrządza. Nie mogę odżałować blokowego pijaczka pana Henia, który 3 lat temu powiesił się w piwnicy – jak on nam wędził świeże kiełbasy – to była klasa mistrzowska. Ja robiłam surową kiełbasę w większej ilości, a pan Henio wędził ją pobierając jako gażę m/w 1/3 urobku. W ogóle był niezwykle miły i pomocny, Szkoda mi Henia (chociaż jego żona chyba odetchnęła).
A jednak lubią Cię wędzone, ogonku!
A ja tu klepię i klepię, jak wieczór długi, aby Cię nawrócić.
A pewnie, Pyro, każdego szkoda, ale, brać zaraz trzecią część z urobku? Filantropia to nie była.
Co do żony, to nie byłbym sobie taki pewny. Znałem wdowy, gdzie mąż satrapa po zejściu stawał się coraz lepszy.
Idę do garów.
🙂
U nas na poludniu Szwecji w rejonie Österlen (Kaseberga) miesci sie najbardziej znane miejsce slynace z wedzonych ryb – Kaseberga Fisk AB.
Wedzarnie sa zbudowane ze specjalnie palonych cegiel. A gatunki ryb, te najbardziej popularne to: sledz, makrela, losos, wegorz. drewno do wedzenia na goraco i na zimno to olcha (polana, trociny). Np przygotowanie sledzi do wedzenia zajmuje wiele godzin – najpierw 4 godzin w zalewie solonej, wiesza sie na specjlanych hakach (wozki) i przex – 2 godziny musza schnac a w finale 4-6 godzin wedzenia w zaleznosci od pogody – ok 65C temp wedzenia. Nastepnie ochladza sie je w specjalnym tunelu – czesc sprzedaje sie na miejscu a reszte pakuje sie do wysylki.
Najpoularniejsza ryba to losos .
Wegorz jest mniej popularny (lowi sie go w poblizu okolic Kasaberga, Kivik, Skilinge). Bardzo smaczne sa kanapki z wegorza (laxburgare).
Osobiscie lubie swiezo wedzone makrele/sledzie na chrupki chleb i lekkie piwo (2.8%)
http://www.kaseberga-fisk.se/produkter.aspx?fisk=rokt_fisk
Cena 1kg wedzonego wegorza w granicach 400SEK -600SEK ca.(180PLN-280PLN). Cena lososia jest o polowe mniejsza.
Dzień dobry, cześć i czołem
i choćem utrudzony stworek
co to pół świata zleciał
/ach! gdzie nie był, gdzie nie przeleciał/
za życzenia czerwcowe
przepięknie dziękuję
skromnym dygiem nóżki
na Blogu się melduję
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidna – a za przedwczorajsze to już nie?? Gdzieś był? Gdzieś polatał? Opowiadaj.
Pepegorze – dowód na to o czym piszesz, każdy może obejrzeć na głównej alei cmentarza w Głogowie. To chyba trzeci nagrobek po lewej stronie – imponujące lastrico, na nami bazaltowa, cienka tablica i napis „Ukochanemu mężowi i oddanemu ojcu – żona i osierocone dzieci” No i fajnie z tym, że nieutulona wdowa z pomocą synów zatłukli drania siekierą osobiście. Wdowa nawet coś tam posiedziała ale niedługo. Wyszła i postawiła nagrobek.
Danuśka,
A kto by tam liczył Twoje okolice. Fajnie się czyta, więc nie przesadzaj 🙂
Właśnie przeczytałam, że zmarł Michał Radgoski. Przez lata całe czytałam wiernie Jego teksty w „Polityce”
Gospodarzu na Twoje ręce składam kondolencje zespołowi „Polityka”
Cześć Jego pamięci!
Pyro – do przedwczorajszego jeszczem nie dotarł, niemniej dziękuję –
tu na licu rumieniec wyskoczył
żem i przedwczorajsze przeoczył
E.
Żal Radgowskiego…
To prawda,żal…
Zamiast obiadu są jajka na twardo, majonez, szczypior, pomidor – proponowałam omlet z groszkiem i serem – za ciepło. Tak dziwnie jadamy niemal przez cały miesiąc, ale na obwód w miejscu, gdzie kiedyś miałyśmy talię, to się nie przekłada. Naprawdę dziwne.
Nowy 🙂
Z rybami wędzonymi kojarzą mi się przede wszystkim Mazury i tamtejsze wędzone sieje,sielawy albo węgorze.Nad Bałtykiem jakoś zawsze najchętniej jadaliśmy świeże ryby w licznych smażalniach.
Dzisiaj spotykam się na przepięknym Rynku Wrocławskim ze starym kumplem z geologii ( a może będzie ich dwóch), tradycja taka.
Upał, że w mordę mu dać, chyba wdzieję kiecę, bo przynajmniej przewiewna i zwiewna.
Ryby wędzone uwielbiam, a szczególnie dorsza, bo to bardzo „sucha” ryba, prawie bez tłuszczu i taką lubię. Niestety, wędzonego dorsza to tylko w Polsce, a i to nie zawsze, po mojej stronie Wielkiej Wody nie występuje 🙁
Przed lat Stara zakupila mala zgrabna wedzarenke (droga jak cholera, do dzis boli!) stawiana w kuchni na gazie. I sporo zmielonego drzewa hikorowego – najlepszego na wrdzenie, ale chyba w Polsce nie wystepujacego. Tego drzrewa to sie uzywa gastke, wie wciaz jeszcze mamy spory zapas.
No owszem, troche mieszkanie pachnie tym pysznym dymem, ale po paru godzinach otwartych dzrwi na osciez wszystko znika.
Wedzimy kury, ryby (glownie lososia), jajka na twardo i co nam do lba strzeli.
Ponoc nie jest to zdrowe dla organizmu, tak jak wedzone kielbasy etc., ale przewaza jednak lakomstwo, a nie zdrowy rozsadek.
A ja,Alicjo,w piątek spotykam się w Warszawie z dwoma koleżankami Wrocławiankami,z którymi to po tym rynku i nie tylko włóczyłyśmy się w czerwcu.
To będzie na pewno miłe spotkanie.Twoje zapewne też 🙂
Dzien dobry,
Pelnia nie byla zeszlej nocy az taka straszna – ziolowe tabletki na sen czynia cuda.
Kocie,
Zapytaj swoja Stara, czy by mnie nie zaadoptowala a przynajmniej przysposobila. Ja bardzo chetnie po tych smakowitosciach posprzatam i pomyje :).
Jolli, you are most welcome.
A wedzareczke Stara kupowala w londynskim upmarket sklpie kuchennym Divertimenti na South Kensigtonie. . Tam tez opilki hikorowe. Nasza jest w ksztalcie wysokiego garnka.
A tu jest nieco inna, i bardzo tania:
http://www.amazon.co.uk/Stovetop-Smoker-Smoking-Roaster-Large/dp/B002U1B8O4
Divertimenti ma teraz takie:
http://www.divertimenti.co.uk/Cookware/Other_pots_and_pans/kettle-smoker.html
Jeszcze drozsze od naszej, ale i wieksza i elegantsza. Osoboscie uwazam, ze ta za ?18 jest absolutnie swietna. Wygodniejsza niz nasza za ?48 (przed laty).
Ryby na zjazd Łasuchów 😉 : http://pinterest.com/pin/198932508513260182/
🙂 http://pinterest.com/pin/531917405958841622/
🙂
Firma NORDIC WARE bardzo popularna i solidna (kociolek do wedzenie—Lifetime Guarantee) a do kupienia tez widzialem orzechy hickory (mozna wytlaczac olej)
OC Smith, Son of Hickory Holler´s Tramp
http://www.youtube.com/watch?v=UodaOuoMHXs
Michał Radgowski był wspaniałym człowiekiem i mądrym redaktorem. Została po nim arcyciekawa książeczka „Polityka i jej czasy”. Warto ją przeczytać. Przedłuża to znajomość z autorem. Polecam!
Piotrze – dzięki Tobie mam na półce. Cenię ją bardzo.
I, przeszło obok. Przeszło niestety, a tak dobrze się zapowiadało.
Spodziewałem się porządnej burzy, bo scenografia była imponująca, a tu znowu nic z tego i parę kropel tylko. Na balkonie błogie 24°C, ale duchota nadal trzyma.
Ciekawe, gdzie ten wilgotny fracht znowu zejdzie. Pewno tam, gdzie jeszcze nie wylizali się do sucha, po czerwcowych powodziach.
Kocie,
Cena w moim przypadku nie jest decydujaca kwestia przy zakupach. To miejsce (a raczej jego brak) jest glownym wspolczynnikiem decyzyjnym. Jesli cos jest wielkie, a uzywac bede rzadziej niz raz w miesiac – nie kupie :(.
A szkoda, bo gadzeciara z natury jestem.
A jak juz wygral na loterii albo sie dorobie i kuchnie bede miala wielka, a w niej Age to drzyjcie narody :).
Młodsza w sąsiednim pokoju bawi się w konsultacje zawodowe dla koleżanek, które jutro zdają na kolejny poziom awansu zawodowego. Nie wiadomo, czy to w ogóle ma sens biorąc pod uwagę to, jak próbuje się wykolegować nauczycieli. A już do łez wzrusza nas pomysł, że nauczyciele zwalniani z pracy, mają pracować jako „asystenci rodzin” z problemami, Pal diabli jeszcze ludzi, którzy studiowali pedagogikę ale matematycy, fizycy, biologowie, lingwiści? Przecież to dwa różne fachy , wymagające różnych kompetencji i predyspozycji.
Znacie żydowską anegdotę o ciasnym mieszkania, dużej rodzinie i kozie? Pewnie znacie, bo to klasyka gatunku. Zadzwoniła Stara Żaba – ciągle jeszcze bez komputera – i okazuje się, że działa nasza Żabunia w tej samej logice, co tamten rebe z anegdoty kupiła sobie krowę, dostawa w piątek. Stan obecny zatrudnień Żaby – 46 ha, 56 koni, krowa, 8 gości, 240 m.kw domu. w pobliżu 4 wnuków, produkcja ciast dla całej rodziny na Pomorzu Środkowym i w Warszawie _ a na to wszystko jedna Stara Żaba.
Czy Żaba nie ma nikogo do pomocy? Myślałam, że ktoś zastąpił Sylwię. Jak Żaba to wszystko ogarnia? Jest niesamowita, ale chyba nie ma czasu na odpoczynek.
Świetne są te mini wędzarnie, które pokazał Kot, ale cena jak na nasze warunki wysoka.
Czy Pan Radgowski nie pisał też, w latach dziewięćdziesiątych, felietonów w Plusie Minusie (Rzeczpospolita)?
Już kiedyś pisałam – żaba to Wiedźma. Człowiek by nie wytrzymał; nawet kobieta.
Zasłużony wypoczynek: http://pinterest.com/pin/552183604281620195/ 🙂
Jeśli chodzi o Żabę, to nic już mnie nie zdziwi. Krowa na gospodarstwie to bardzo dobry pomysł , ale przecież ją trzeba regularnie wydoić – trzy razy dziennie, czy tylko dwa ? A że tylko jedna to pewnie ręcznie. Czekam, kiedy Żaba zacznie hodować kury. 🙂 A pieczenie ciast to chyba dla Żaby hobby. Ale na poważnie – podziwiam ją za niesamowitą pracowitość, choć uważam, że powinna bardziej się oszczędzać.
Dziś na obiad były wczorajsze gołąbki. Niby zawsze robię je tak samo, ale tym razem udały się nadzwyczajnie. Ugotowałam też leczo na jutro. W zasadzie potrawę warzywną powinno się jeść od razu, ale leczo o wiele bardziej smakuje mi następnego dnia, odgrzewane, kiedy wszystkie składniki dobrze ” się przegryzą”.
Z braku własnych wędzonych ryb musiałam zadowolić się kupioną wędzoną makrelą. Ale nie narzekam, bo też jest bardzo świeża.
Krowy Żabie trzeba, by było znowu masło I śmietana, po tym jak Eska krowę postradała i nie wiadomo, czy już ma nową.
Pyro – na pewno znasz album Leona Durczykiewicza z Czempinia: ?Dwory polskie w Wielkim Księstwie Poznańskim?. Pod koniec życia Durczykiewicz mieszkał w Gdyni – przeprowadził się tam z powodu kryzysu gospodarczego. Miał liczną rodzinę, a w Gdyni była szansa na lepsze zarobki. Fotografował i Gdynię i inne miejsca na Pomorzu. Powstały liczne pocztówki i kilka małych albumów.
http://www.naszagdynia.com/gdynia-na-pocztowce/durczykiewicz
Asiu,
stare zdjęcia Gdyni są dla mnie zawsze bardzo ciekawe, choć prawie wszystkei obiekty pokazane na nich istnieją i często je widzę na włąsne oczy. Dom przy ul. Starowiejskiej, w którym mieszkał Leon Durczykiewicz nie istnieje . Przypuszczam, że wyburzono go w związku z prostowaniem tej ulicy, która z wiejskiej drogi miała stać się porządną prostą miejską ulicą. Ciekawe, że nawierzchnia nadal pokryta jest starą kostką bazaltową, co zupełnie nie przeszkadza, a nadaje specyficznego charakteru tej ulicy.
Krystyno – czy istnieje jeszcze Hotel Riwiera w Kamiennej Górze?
Już znalazłam informację 🙂
Przypuszczam, że dzisiaj otoczenie hotelu wygląda inaczej niż na zdjęciu nr 1.
Hotel zbudowała spółka ze Lwowa.
http://www.naszagdynia.com/kamienna-gora/hotel-riwiera
Gdyńskie plaże: http://www.naszagdynia.com/plaza
Asiu,
Jednak Jerzy :).
Jerzy Aleksander Louis 😀
Jolly – kiedy lecicie do Meksyku?
Asiu,
Tylko ja lece 20 – tego w interesach na 10 dni.
Myślałam, że to rodzinne wakacje 🙂
Pyszności czekają: http://pinterest.com/pin/395331673510094220/ 😀
Pyro, Tania, kuzyneczka mojej Starej przyjecjala z Rosju 10 lat temu z mezem na kontrakcie uniwersteckim do walii. . Z zawodu rezyser telewizyjnych prgramow muzycznych.
Choc dwojka synow, zaczela sie w domu bardzo nudzic i najela sie wlasnie do szkoly jako „asystentka nauuczycielska” do pomocy dzieciom niepelnosprawnym i cudzoziemskim, nie znajacy, jezyla angielskiego. Czasami bylo dwa w jednym jak 14-letni chlopiec romski z Czech gluchy.
Ni miala zadnego przygptowania, ale praca ja porwala i byla nieslychanie szczesliwa. Potem wziela rok przery (ich synowie troce podrosli) i skonczyla na uniwersytecie w Cardiff kurs pedagpgiki i matem,atyki.
Uczy teraz matmy i znow jest zachgwycona. Pytam ja jak sobie radzi z dziecmi z nieuprzywilejowanych rodzin, z chuliganami etc. Powiedziala, ze znalazla „klucz”. Bo, powiada, jest jedna rzecz ktora te dzieci kochaja ponad zycie. I jest to pilka nozna. Wec sie nauczyla wszystiego o pilce, oglada wszystkie wazne i lokalne mecze, dzieci ja uwielbiaja, bo jest jedyna nauczycielka w szkole z ktora mozna obgadac mecz, a ona wozi je ze Swansea, gdzie uczy, do Cardiff na przedstawienia operowe. I tlluamzcy im teatr.
Ale najpierw przepracowala bodaj szesc lat jako wlasnie asystentka.
teraz lepiej zarabia.
Do asystowania nie potrzebne jest specjalne przygotowanie. Potrzebna jest milosc i szacunek do dzieci, spora doza zdrowego rozsadku i entuajazm. I to wszystko ma nasza Taniusza cale wory.
Dobranoc: https://www.youtube.com/watch?v=37jFGIEjpB0
Kocie,
Podobnie jak dzieci reaguja dorosli, ale prosci ludzie. Okazywany im szacunek i godne traktowanie, jakiego pewnie nigdy przedtem nie zaznali, zelaszcza od bialego czlowieka, nagradzaja wielkim przywiazaniem, usmiechem jaki moze przedtem sie u nich nie pojawil.
Mam z takimi ludzmi do czynienia na co dzien. I wielka satysfakcje z obserwowanych po latach przemian. Nie chce innych nagrod.
Dobranoc 🙂
A co oprócz olchy, gruszy i wiśni? Ja też słyszałam, że najlepsze drewno to te z wiśni.