Jajecznica węgierska w deszczowy wiejski poranek

Nadal nie jest przesadnie gorąco. Raz pada i grzmi, raz tylko siąpi ale i tak aura nie zachęca do wystawiania bez potrzeby nosa za drzwi domu. Ale jak tu oprzeć się pokusie zjedzenia śniadania pośród sosen i modrzewi. Zwłaszcza, że niewielki namiot stoi na drewnianej estradce tylko parę kroków od werandy. Deszcz więc nie będzie ciekła nam ani za kołnierz, ani do filiżanek z gorącą herbatą.

A są przecież takie dania śniadaniowe, które rozgrzewają i dają energię na co najmniej kilka godzin. Do takich potraw należą parówki, serdelki czy nawet zwykła kiełbasa na gorąco. Konieczna jest też, najostrzejsza z posiadanych, musztarda lub świeżo starty chrzan skropiony sokiem z cytryny.

Fot. P. Adamczewski

Może zamiast parówek być jajecznica ( a przepisów znamy dziesiątki) byle jedzona szybko, bo łatwo stygnie. A zimna jajecznica w zimny poranek to nic przyjemnego.

Jajecznica  węgierska

2 jaja, 3 – 4  cienkie plasterki  paprykowanej słoniny, łyżeczka siekanej cebuli, sól

1. Plasterki słoniny ułożyć na rozgrzanej patelni.

2. Kiedy wytopi się odrobina tłuszczu, dodać siekaną cebulę i chwilę smażyć, aby cebula  się zeszkliła.

3. Jaja rozbić w kubeczku ze szczyptą soli. Wylać na patelnię ze słoniną i cebulą. Smażyć  mieszając, aż odpowiednio zgęstnieje.

I podawać nie zwlekając, by nie wystygła. A paprykowana słonina na jajecznicy da pożądaną ostrość i  sporą dawkę energii, by znieść nieprzychylną, deszczową i chłodną pogodę.