Nic nie zastąpi dziczyzny
Mięso dzikich zwierząt, grzyby leśne i dzikie owoce to pierwsze pożywienie człowieka odkąd postawił stopę na tej ziemi. Pierwsze i moim zdaniem, najważniejsze oraz najprawdziwsze – twierdzi Krzysztof Lechowski na łamach dwumiesięcznika miłośników wina „Czas wina”. Nowy, letni numer tego świetnego czasopisma, poświęcony jest w dużej części winom Chile, można jednak wypatrzeć w nim i inne bardzo ciekawe tematy – jak właśnie ten – dziczyzna.
Spotkanie z zającem Fot. P. Adamczewski
„Stanowi (dziczyzna) źródło naturalnych składników, których nie jesteśmy w stanie w pełni zastąpić żadnymi „suplementami diety”. To zawsze będą protezy, niezależnie od tego jak wyrafinowaną myśl techniczną zaprzęgnie człowiek do Ich produkcji. Dziczyzna, borowiki, masło zrobione z mleka „prosto od krowy”, wino wytworzone w tradycyjnej winnicy – to według mnie jest prawdziwe jedzenie. W odróżnieniu od „falsyfikatów” wytwarzanych przemysłowo, z użyciem mnóstwa różnych „E” i sztucznych dodatków. Unikaj ich, jeśli tylko możesz.
Czym się kierować, biorąc się do dań z dziczyzny? Przede wszystkim: odrzucić wszystkie mity na temat tak zwanej kuchni myśliwskiej. Wyrzucić wszystkie książki kucharskie, których autorzy piszą o konieczności długotrwałego marynowania dziczyzny w serwatkach lub occie spirytusowym, zakopywania tak zamarynowanego mięsa na dwie niedziele w ziemi i innych podobnych niedorzecznościach. Odnoszę wrażenie, że autorzy takich poglądów niewiele wiedzą o dziczyźnie lub poddani zostali, udanej niestety; operacji usunięcia kubków smakowych.
Koziołek z bliska Fot. P. Adamczewski
Dziczyzna to po prostu mięso. Tylko mięso i aż mięso.
Tylko mięso, bo niewiele różni się pod względem zastosowania w kuchni od – na przykład – dobrej klasy wołowiny. Może tylko tym, że mięso sarny czy jelenia charakteryzuje się znacznie mniejszą zawartością tłuszczu.
Aż mięso, bo zostało stworzone przez naturę i wyrafinowany smak dziczyzny jest wynikiem naturalnej diety dzikich zwierząt i życia na wolności.
Znam dwa typy kuchni: kuchnię dobrą i kuchnię podłą. Wybierzmy po prostu tę pierwszą. Mówienie o kuchni polskiej, staropolskiej, myśliwskiej nie ma sensu, bo w odniesieniu do jedzenia etykietki nie są ważne. Chodzi przede wszystkim o smak, a dziczyzna ma swój smak stworzony przez najlepszą z kucharek – naturę. Nadrzędnym celem, jaki powinien nam przyświecać, to dążenie do tego, aby nie zepsuć jej naturalnego smaku. Ot i wszystko. Nie poprawiaj natury, bo bardzo łatwo w ten sposób stworzyć kulinarnego potworka. Pamiętaj tylko, że dziczyzna jest mięsem wykwintnym i powinna być podana w sposób elegancki oraz w towarzystwie równie wykwintnych dodatków.
Dziczyzna nie może pochodzić z przypadkowego źródła. Powinna być dobrej jakości i przygotowana w sposób profesjonalny przez znawców sztuki. Jakość – to słowo klucz. To również słowo-wytrych, bo każdy je rozumie, jak chce. Dla mnie dobrej jakości dziczyzna powinna pochodzić z polowania, a nie z hodowli, bo wówczas przestaje być „dziczyzną”. Jeśli sami nie polujemy, to musimy znaleźć zaufanego dostawcę. Przygotuje dla nas
odpowiednie elementy właściwe do dania, które chcemy przyrządzić.”
Nie będę rozszerzał tego cytatu, bo warto by każdy sam przeczytał ów artykuł i zanotował towarzyszące mu przepisy. Wakacyjny numer „Czasu wina” pełen jest równie ciekawych tekstów.
Komentarze
Nooooooo….to się z autorem nie zgadzam w całej rozciągłości, bo jednak dziczyzna powinna skruszeć nieco, inaksiej jest łykowata. Takiego zająca na ten przykład nie przynosi myśliwy do chałupy i pani domu nie rzuca owegoż na patelnię, nie myśliwego, a zająca, tylko poddaje pewnym zabiegom.
Proponuję spróbować świeżo upolowaną sarnę. Odkąd pamiętam, czy to zając czy inne dzikie musiało trochę odtajać, skruszeć i nabrać czeguś tam.
Ale mogę być w mylnym błędzie, bo smaki są różne.
Niektórzy z blogowiczów jedli to, dzikie i tak przeze mnie zamarynowane w czerwonym winie i tych tam. Podobno dobre było 😉
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Polska2010PomorzeZachodnie#5533155368114013442
Oj,jedli,jedli 🙂
Była też na tym Zjeździe dziczyzna Żaby.I jedna i druga znakomita,ale uprzednio zamarynowana i pozostawiona w poczekalniowej marynacie.Też mnie trochę zdziwił powyższy artykuł.
Jesiennie,pogoda znakomita na dziczyznę 😉
Alicja i Kot Mordechaj tęsknią za swoimi bocianami.Na pocieszenie mam dla Was
ptaszę trochę innych rozmiarów,ale jak to mówią „lepszy wróbel w garści….”
https://plus.google.com/photos/100680991464484982167/albums/5885881288869788977/5885881318871245634?banner=pwa&pid=5885881318871245634&oid=100680991464484982167
Zdjęcie zrobiła moja koleżanka.
Dzień dobry Blogu!
Z dziczyzną jest tak, jak i z innymi rodzajami mięsa. Sztuki młode, do jednego roku, mają mięso delikatne i nie wymagające długich przygotowań. Starym dobrze zrobi marynata.
Mój wuj-myśliwy upolowane przez siebie sztuki dzielił na dwie kategorie: dla siebie (młode) i na eksport (starsze).
Dobra dziczyzna (młoda i świeża) ma ciemnoczerwoną barwę i przyjemny specyficzny zapach, nie cuchnie ostro i intensywnie.
Poza tym mięso dzikich zwierząt nie zawiera pozostałości po antybiotykach, hormonach wzrostu i innych specyfikach stosowanych wobec zwierząt hodowlanych.
Mięso z dzików europejskich miewa podwyższoną zawartość izotopów promieniotwórczych i w Niemczech jest dokładnie badane. Powyżej 600 bq/kg uchodzi za szkodliwe i takie mięso nie trafia na stoły.
Nadrzędnym celem, jaki powinien nam przyświecać, to dążenie do tego, aby […]
Jeśli ktoś w oficjalnej publikacji (a pewnie i wynagrodzonej jakoś) nie wie*, że albo „nadrzędny cel, to” albo „nadrzędnym celem jest”…
… nie mówiąc, że implikuje (np. nieświadomej młodzi :twisted:)), iż masło zrobione z mleka prosto od krowy może być jakoś podciągnięte pod dziczyznę —
— wówczas ja nie mam dalszych pytań i szerszych planów lekturowych „w temacie”… 🙄
Nb, w jakim sensie „nic nie zastąpi”? – Wartości odżywczych? Dietetyczności rozumianej jako chudość? Walorów smakowych?
(Ileż to razy niezły znawca dał się nabrać na coś-tam-ala-sarna… a potem nawet doszedł do wniosku, że to coś-tam było smaczniejsze niż sarnina sama, jaką był wcześniej znał… a tak poza tym to do kiełbaski z dzika dodać trzeba koniecznie (to i owo ze świnki)!…) 🙂
Komu nie zastąpi? (Tym nieznającym w ogóle smaku także?)… W jakich sytuacjach?… Do jakich celów?… Pod jakim warunkiem? Warunkami?… 🙂
Kreowanie konsumerystycznych potrzeb, roztaczanie aury wyjątkowości wokół tych, którzy mają fantazję wydania-wydawania większych kwot na żywność i sztukę stołu — będą skuteczne pod warunkiem nienachalności… Optymalnie – finezyjności stylu i perswazji… perswazji i stylu… 😎
________
*bo nie wygląda, by się bawił, eksperymentował, prowokował, stylizował, etc. – ot, prostoduszna nieporadność.
Są jeszcze hodowle np saren lecz czy ich mięso można zaliczyć do dziczyzny?
A z autorem artykułu, podobnie jak Alicja, niekoniecznie się zgadzam. Znajomi Ojca, a i On sam, polowali. Mięso zawsze poddawane było tzw obróbce wstępnej polegającej między innymi na marynowaniu.
Zaś Bunia zawsze wieszała przyszły „pasztet z zająca” na mrozie. Tak circa-about na 24 godziny.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Jak ponad rok żyło, kruszeć musi. Ale marynata marynacie nie bywa równa. Zgadzam się całkowicie, że marynata z octu spirytusowego to psucie mięsa. A wyraźnie o takiej była mowa
Masło z mleka prosto od krowy… 😉
O smakowych walorach masła decyduje przede wszystkim to, co krowa konsumowała przed… A potem – jakość śmietany i dobre wypłukanie maślanki po zakończeniu ubijania
…takiego jeszcze cieplutkiego, z pianką… 🙄
Na tym Blogu były już rady, aby mlekiem (sic!) napełnić butelkę i… potrząsać, aż się zrobi masło 😉
trochu by jim zesło…
moze by sie ta i skwasiło jak by byli cirpliwe… ale zeby z butelki wirówka wysła – corno widze, jak na razie 🙄
Prosto od sarny
– O! Popatrz, to jest ten słoń, o którym ci opowiadałem!
– Słoń? 🙄
– No pewnie, przyjrzyj się! Nie widzisz, jak trąbą sięga do wody?
– Iiii… 🙄
Podekscytowany tatuś, znudzona nastolatka…
– O, idzie mamusia. Monika, Monika! Tu musisz zrobić zdjęcie! To jest TEN słoń!
– To ło? A dzie tam 🙄
Jak byłam mała, to też uważałam, że żoną jelenia jest sarna 😉
A szczura – mysz 😎
Monet tego słonia malował. I dzieje się tam wiele w filmie „Arsene Lupin” z 2004 roku.
Czytanie ze zrozumieniem jak widać jest trudne, ja w cytowanym tekście nie przeczytałam nigdzie o porównaniu mleka krowiego z dziczyzną. Mój sąsiad robi regularnie masło w wyśmiewany przez nemo i a`capellę sposób. Sąsiad był łaskaw poczęstować mnie tym masłem i było bardzo dobre. Z opowieści wiem, że jest to naprawdę popularny ostatnio sposób. Może jeszcze coś wyśmiejemy? Może np. nadmierne używanie wielokropka ?
Nemo – Babcia mojego kolegi była wilkiem, a on Czerwonym Kapturkiem. Ciekawe kiedy wilcze mleko i sery trafią na nasze stoły 🙂
Sarna, łania, gazela – liczy się kulinarna rozkosz.
Myśliwi,tak jak wędkarze 😉 są bohaterami wielu kawałów:
David i John każdego roku jeździli na polowanie na jelenie.Las był tak gęsty,
że wynajęli helikopter,żeby ich tam zabrał.Na koniec polowania przywołali helikopter,żeby wrócić do domu wraz ze swoimi łupami-sześć ustrzelonych jeleni. Pilot helikoptera spojrzał na łup:
-Mogę wziąć tylko połowę waszej zdobyczy-powiedział.
Sześć jeleni to będzie za dużo dla tego helikoptera.
-W zeszłym roku helikopter zabrał sześć jeleni -rzekł David.
I to był taki sam typ helikoptera,jak pana,a pogoda była podobna.
Pilot uległ tym argumentom i wziął na pokład myśliwych i sześć jeleni.Helikopter nie mógł unieść takiego ładunku,ślizgał się po czubkach drzew przez milę i rozbił się w końcu na zboczu góry.Na szczęście nikomu nic się nie stało.
-Wiesz, gdzie jesteśmy ? spytał John.
-Tak -powiedział David -jakieś sto metrów od miejsca,w którym rozbiliśmy się zeszłym razem….
„Czytanie ze zrozumieniem jak widać jest trudne,”
Zaiste.
Ten sąsiad robi masło z MLEKA?!
Jaką ma wydajność?
Więcej niż 45 gramów z litra? 😉
Danuśka, 😀
Dziczyzna?
Dzien dobry,
Z dziczyzny to tylko bazant i venison (jak rozumiem mieso z jeleniowatych). O inne mieso w dostepnej cenie raczej w Albionie trudno :(.
Haneczko,
Ogladasz? Ja w pracy, jednym okiem i bez fonii :).
dobre południe ….
oglądając zdjęcia nemo przypomniało mi się, że w Albanii można prawie co krok spotkać bunkry i zrobiono z nich teraz atrakcję turystyczną .. kto ich więcej wypatrzy na zboczach i polach …. zdjęcia jak zwykle ciekawe … 🙂
lubię dziczyznę dobrze zrobioną … 🙂
u mnie się zaczął sezon muzyczny .. grają mi pod oknami od rana do wieczora … 🙁
Dzień dobry – tu nadal bezmaszynowa Pyra.
Opisywałam w końcu kwietnia, jak to piekłam dzika (co prawda mięso głęboko mrożone było, więc skruszałe) bez marynowania na sposób Starej Żaby i Eski. Znakomite było jedzenie. W domu Mama marynowała – nie zawsze w occie i nigdy w mocnym occie (ok 3%) służyło także mleko, maślanka, serwatka, wino, oleje z warzywami, czyli różne ingrediencje były używane. Dziczyznę jedliśmy często – Ojciec polował dość skutecznie. Pierwsze dzikie kaczki, które piekłam na swoim gospodarstwie zepsułam (kulinarnie) tak, że tylko pies sąsiadów miał wyżerkę. Były twardsze, niż skóra nosorożca. Trochę trwało zanim się nauczyłam.
Sama kiedyś zrobiłam masło ubijając śmietanę – kremówkę w butelce, do dzisiaj pamiętam bolące ramioną od godzinnego potrz ąsania. No, byłam o kilkadziesiąt lat młodsza, masła nie mogłam kupić, a dzieci w domu były i rosły.
Owszem – mleko PROSTO OD KROWY wlać do butelki, jak nie ma maselnicy, albo nie opłaca się jej uruchamiać, bo tego mleka tylko litr…
Sama tego nie wymyśliłam, ale czasami zdarzało mi się robić.
Jeśli ktoś nie wierzy, może spróbować, tylko to musi być mleko prosto od krowy, nieodciągane i tak dalej. Po kilkunastu minutach potrząsania butelką wytrąci nam się masło w grudkach. Jeszcze chwila, i te grudki się połączą, trochę trudno nam będzie to masło z butelki wydobyć, ale damy radę, wybijając je powoli (słoik byłby lepszy, ale tak się przyjęło, butelka).
Potem układamy w drewnianym naczyniu, wyrabiamy drewnianą łyżką, pozbywając się nadmiaru maślanki. Tak to ja pamiętam.
Duże M – To jednak pan Lechowski przejechał się po innych autorach i czytelnikach jak po łysej sarnie, a zatem nadał tej rozmowie zdecydowanie dziki ton, a krowie mleko i wino zaliczył do tej samej kategorii co mięso z upolowanej zwierzyny. Poza tym nawołuje do wyrzucania książek 🙂
Pierwszy na świecie jeleniowaty ser i jego twórca, Dr Alaa El-Din Ahmed Bekhit
p.s.Rzeczoną dziczyznę marynowałam z użyciem egri bikaver plus różne dodatki przyprawowe. Dzik był wcześniej zamrożony (więc skruszały), a wyciągnięty z zamrażarki został umyty i uwalony do michy z tym bikaverem i różnymi przyprawami. Wydaje mi się, że wszystkim smakowało, a pewność mam, że nikt nie zachorował i nie umarł.
Jak zrobić masło w warunkach domowych
Na 1 kg masła potrzeba 10-12 litrów mleka.
Temu, kto w ciągu kilkunastu minut wytrząsa masło ze świeżego mleka prosto od krowy (ciepłego 😯 ) należy się dyplom racjonalizatora 🙂 Oszczędza tyle kroków technologicznych.
„Tłuszcz w mleku występuje w postaci małych kuleczek o wymiarach od 0,01 do 0,001mm i tworzy emulsję z pozostałymi składnikami mleka. Emulsja ta jest bardzo trwała”
Z przyjemnością czytam poetyckie opowieści pana Lechowskiego zdając sobie sprawę z tego, że jest on jednym z dostawców dziczyzny któremu można zaufać, ale staram się pamiętać, że poeci mają tendencję do przesady, na przykład Mickiewicz twierdził, że najzdrowsza jest Litwa, a pewna pani żyła bez powietrza przez cały miesiąc.
Po przeczytaniu fragmentu artykułu nie jestem w stanie stwierdzić, że jego autor nie opisał współczesnej metody która te wszystkie „niedorzeczności” zastąpiła. Zbyszko z Bogdańca nie miał chłodni, opakowań próżniowych, znajomych weterynarzy 🙂
hmmmmm…
naprawdę nigdy w życiu nie robiliście mleka w butelce? Czas spróbować, mleko musi być prosto od dobrej, mlecznej krowy., Oczywiście nie odciągane! Butelka (słoik chyba lepszy) – i już 🙄
Ja się opieram na empirii temi własnemi ręcami, a nie googlaniem i czytaniem głupot, ile jest cukru w cukrze 🙄
U mnie mleko w butelce robiło się z racji – już nie ma z tą ociupiną co zrobić, masło zrobione, nikt tego nie chce pić…to może dorobimy masła? Ja wolałam dorobić masła, niż pić mleko, którego nie znoszę.
Maślanka – aaaaaaaaaaa……to już insza inszość 😎
Placku,
Pan cytowany dokonał paru skrótów myślowych 🙂 wrzucając wszystko co uważa za zdrowe do jednego worka, ale nie jest jedynym, na tym blogu jest kilku przynajmniej takich zwolenników. Ale można się nie zgadzać z autorem na sposób Alicji, albo równie poetycko i grzecznie jak Placek 🙂
– a można w pseudointelektualny….,
-wyższościow….y ,pseudomałoposki…, wyśmiewający …. ( i co tam kto sobie jeszcze wymarzy …. etc. itd. z koniecznym linkiem )
Nie jestem zwolenniczką jedynie słusznej opcji żywieniowej. Nie mam dostępu do mleka prosto od krowy, dziczyzny prosto od myśliwego, tym bardziej własnoręcznie upolowanej itd. Ale może żeby sprawdzić pogląd autora trzeba by wrzucić świeżą dziczyznę na patelnię z masłem prosto od krowy :), własnoręcznie zebranymi borowikami, popić winem z winnicy tradycyjnej i dopiero wtedy dokonać uprawnionego badania porównawczego 🙂
„naprawdę nigdy w życiu nie robiliście mleka w butelce?”
Naprawdę.
Nadal nie wiem, ile masła uzyskuje się potrząsając jednym litrem świeżego mleka w butelce (litrowej?)
Jak się nie wiedziało, co zrobić z mlekiem prosto od krowy, to się je nastawiało na kwaśne. Po odstaniu zbierało się z wierzchu śmietanę, a z kwaśnego mleka można było zrobić ser. Z większej ilości śmietany zaś ubić masło. Dowolną metodą, choćby w butelce.
Alicjo , Jak wyjmowałaś to masło z butelki ?
Staśka – ja ubijałam w szklannej butelce litrowej (takie wtedy były) ptem całość wylałam – wytrząsnęłam do miski.
Masło pracowicie zbierałam z wierzchu łyźżką cedzakową i sitkiem (sic!) i to masło było płukane, wyrabiane kopystką i znowu płukane itd. Dobre było, tylko zjedli od ręki (niewiele tego było) a ja już nie miałam więcej śmietany, ani siły do tych maślanych marakasów.
Nemo,
spróbuj – ja tego nie wymyśliłam. Serio. Pogooglaj. Ja pamiętam z odległych lat.
Staśko,
to masło było dosyć miękkie, wystarczyło mocno potrząsać butelką, walnąć w butelkę od spodu – wychodziło lekko, a potem je się „urabiało” w miseczce drewnianą łyżką, żeby pozbyć się maślanki. Masło jest dość miękkie, dopóki się z niego nie „wytrzepie” nadmiaru płynu. Tyle. W maselnicy robi sie to o wiele łatwiej.
Przepraszam, że wspomniałam, pewnie takie dinozaury jak ja powinny już nie żyć. Ale sceptykom polecam spróbować 😉
Alicjo,
co ja mam googlać, kiedy to jest kompletnie nieracjonalne.
Ile tego masła uzyskasz? Łyżkę?
Przypominam – mleko zawiera 4-6 proc. tłuszczu.
Pyra ubijała w butelce, ale ŚMIETANĘ. I to zapewne kwaśną i chłodną, co ma najwięcej sensu.
W dzieciństwie niejeden raz ubijałam masło, w maselnicy i nigdy, nigdzie nie widziałam prób uzyskania masła bezpośrednio z mleka.
Alicjo przyznaję rację Nemo. To było dawno i pewnie nie pamiętasz, że do tej butelki zbierano Ci śmietanę z mleka. Owszem – takie „prosto od krowy” ma więcej tłuszczu, niż to w sklepie. To ostatnie jest już częściowo odtłuszczone na rzecz śmietanki, masła itp. Nie ma się o co spierać. Ubijanie w butelce zostało mi w pamięci. Z kolei moja młoda sąsiadka zrobiła sobie niechcący słodkie masło. Otóż w prazencie ślubnym dostała mikser; chciała sobie ubić śmietanę do deseru z owoców. Nie umiała – najpierw ją szczodrze połodziła, a potem ubijała „jak najdłużej” – i miała ze 4 łyżki słodkiego masła i przesłodzoną maślankę. Wszystkiego uczyłyśmy się „z marszu”.
Nie rozmawiamy o butelkach z benzyną i czołgach, a jeśli mamy osiołka i wannę, to masła będzie więcej.
Comber bez kości z sarny (700g) – 125.99 zł
Pierwsze pożywienie człowieka
Hmm… Ciekawa strategia 😉
Mężczyzna jest gatunkiem, który udaje się na łów. Aby temu zapobiec, należy przekazać mu dzidziora z butelką 😎
Placku – „mam takie sprytne zapytanie”: czy nie możnaby tego osiołka zamienić na 500 oślic? Wanna może zostać. Nawet powiedziałabym powinna zostać. Masła z tego nie będzie, ale może uroda zyska?
E.
Echidno,
kąpieli się zachciało? 😉
Ośle mleko jest notabene najchudsze z dostępnych (końskie, ludzkie, kozie, krowie, owcze) i masła się wiele nie zrobi 🙁 Nadaje się za to (podobnie jak wielbłądzie) dla ludzi z alergią na mleko krowie.
nemo – kąpieli jak kąpieli, ale to uroda…
E.
ta, ta uroda…
Echidno – Na tak delikatne i wykwintne pytanie istnieje tylko jedna odpowiedź – Yes 🙂
Nota bene – Osiołek miał się na mleko z kopytami rzucić, ale to nieważne 🙂
Pewnie, że uroda, no, może jeszcze aromat 😉
Przy mniejszych ilościach i braku osiołka oraz stosownej wanny, do bańki ze śmietaną wpuszcza się żabę. Ta – nie chcąc utonąć…
Stara helwecka metoda 😎
Oczywiście, ja zawsze nie mam racji 🙄
Przecież to wiadomo, że masło się robiło ze śmietany odcentryfugowanej od mleka. Albo w maselnicy, a resztki…w butelce.
Ale podobno nie mam racji – teraz idzie się do sklepu i wystarczy, bez średniowiecznych zajęć.
zawsze, czy nigdy?
nie wiem, jak to odwirowac
spoko 🙂
wiosna idzie
Alicjo – Wiem tylko, że masz trzy racje; robiłaś masło z mleka prosto od krowy, robiłaś mleko w butelce i masło ze śmietany, wszystko to dlatego, że się bardzo z Nemo lubicie 🙂
Mleczny tenis, a tymczasem Polityka rzuca hasło „Polska ziemia dla Polaków” i odzew Premiera; „Nie oddam Polski bez walki”. Nie czas płakać nad rozlanym mlekiem gdy knieje pełne zwierzyny płoną 🙂
Sławku – Poczęstuj się świeżą gałązką sosny.
https://www.youtube.com/watch?v=hVELPL31Prg
🙂
http://pinterest.com/pin/244601823481860596/
Słoik, a nie trzeba nim potrząsać 😀 : http://pinterest.com/pin/210332245069451002/
Do you like butter? http://pinterest.com/pin/258816309805779492/
Pomysł na: http://pinterest.com/pin/175781191678313395/
Nie robiłam nigdy masła-ani z mleka,ani ze śmietany,ani w butelce,ani w słoiku ani
żadnym sprzęcie do tego służacym.Natomiast bardzo lubię wszelkie masła z przyprawami-czosnkowe,pietruszkowe,ziołowe itp.
Asiu-dzięki za stosowne podpowiedzi 🙂
Znalazłam maselnicę na masło,takie jakie lubicie,niekoniecznie własnej roboty 🙂
http://galeriaartdecor.home.pl/files/DSC_0597_jpg_44e860d69c176895d85248f4887c6641.jpg
Z moich wakacji spędzanych w dziecięcych latach u rodziny na Podhalu pamiętam świeży chleb własnego wypieku z masłem własnej roboty.Nie było lepszej kolacji 🙂
Chociaż mój Tata twierdził,że młode ziemniaki z koperkiem i zsiadłym mlekiem z chłodnej piwniczki niczego nie przebiją.
Placku, czy ja wygladam na John’ego R. ?
poza tym, ze w ogole nie wygladam,
pewnie powinienem czyms potrzasnac, mam korepek z toberki
Jak to mleko prosto od krowy nastawic i zrobi sie kwasne, to wlasnie w tym kwasnym mleku najlepiej jest marynowac dzika. Zadne wido, zadem ocet. Kwasne mleko. Lub kefir. Lub jogurt.
Wtedy jest bardzo kruchy.
Jest to metoda szefa kuchni najslynniejszej restauracji z dziczyzna, w Kalifornii. Wydal ksiazke, ktora Stara za szybko sprezentowala swej dentystce polujacej na Wielkiego Zwierza. Ale przedtem wyprobowala pieczen z dzika, ktora jej dentystka wczesniej spezentowala.
Jolli Roger, u Waitrose’a znajdziesz inne rodzaje dziczyzny, procz bazantow i sarniny – kaczki-mallardki, przepiorki, kropatwy, strusie (bardzo dobre mieso! ciemne!) – swieze w sezonie, poza sezonem w zamrazalnikach.
Kaczki sa wspaniale, ale trzeba je okladac slonina, bo te dzikie sa za chude. I uwazac na sruty – ze wszystkimi ptakami. Najwazniejsze – nie wysuszac w piecu zanadto.
A do tego ptactwa – petits pois a la parisienne, wedle Michela Roux Mlodszego. No, boskie, nie da sie ukryc.
mleko się rozlało … ale nie płaczę … 😉
http://wyborcza.pl/1,75478,14023871,Polacy_nie_wiedza__jak_dobrze_sobie_radza.html#ixzz2VFOoShLg
W takim mleku (kwaśnym) marynowało się u mnie królika albo comber zajęczy.
Zasiałam ogórki, podgarnęłam 6 rzędów ziemniaków, posadziłam złotego cepelina, podlałam wszystko, co pod szkłem… uff!
Najmniej roboty z topinamburem.
Rośnie sobie, jesienią się go wykopie i już.
Ciekawe, z tymi korzeniami sosny…
W mleku świeżym lub kwaśnym marynuje się też chyba baraninę ?
Podobno małpy zeszły z drzew po… mięso. Na początku musiały się zadowolić padliną i resztkami nie pożartymi przez drapieżniki, ale z czasem nauczyły się biegać na dwóch nogach, używać narzędzi i działać w gromadzie, a że upolowane mięso miało więcej wartości odżywczych niż owoce, a nawet korzonki sosny, to miały czas na patrzenie w gwiazdy, a nawet myślenie, które podobno ma kolosalną przyszłość 😉
Tak, Danusko. W perskiej kuchni w kwasnym mleku (lub jogurcie) marynuje sie kawalki kury lub barana na szaszlyki. Kurom szczegolnie jakos sluzy ta marynata. Sa tak delikatne, ze och! Nikt nie robil takich wspanialych szaszlykow jak nasz lokalny perski poeta, pan Zhinou, Niestety sprzedal swa restauracje jakims Polakom, ktorzy przemianowali ja w Kuznie Smaku ( :shock:) i miejsce sie bardzo zepsulo. Wszystkim odradzam chodzenia do Kuzni Smaku.
Jak robię kurczaka tandoori, to mięso marynuję w takim sosie z jogurtu i przypraw. Bardzo to lubię.
Dzikie europejskie strusie, pieczeń z pawiana – nie nadążam 🙂
Dzieło sztuki
To Provincja – kraina szlachetnych specjałów, a ja jestem z Wrocławia.
Bretons sans beurre, Bretons qui meurent
Siedem gatunków młodych ziemniaków + koperek + masło z butelki + sól z Wieliczki + zsiadłe mleko z chłodnej piwniczki + Ty + ja = Raj
O, Sławek się odezwał. Znakiem tego, piwinica sucha?
To było by dobrze, bo ma dosyć na głowie!
Chwilami wątpiłem jak czytałem. Nigdy nie uczestniczyłem w robieniu masła, uwielbiam jednak jego produkt, tj maślankę. Żadne mi tu jogurty, kefiry i kiszki jakieś.
Kiszka, nb, to śląska nazwa dla zsiadłego mleka, „… a kiszka taka była, że kot po niej przeleciał” (cytuję ciotkęWiercioszkę). Maślanka mojego dzieciństwa, to było coś cudnie kwaśnego do podpieczonych kartofli (bratkartofli), a w tym, przepyszne skrawki pozostałego tam masła. Dziś nie ma już takich rzeczy.
Mam temat. W zamrażarce mam jeszcze dość spore zapasy grzybów. Muszę sobie coś na to wymyślić. Dziczyzna dla mnie jest osiągalna najwyżej z zamrażarki. Spróbuję więc, coś z tym zrobić, niezależnie od sezonu, bo nowe grzyby tuż, tuż.
Też jestem zwolennikiem moczenia w maślance, lub temu podobnych.
Gazeta Przemyska. 1889
„Przegląd Lwowski otrzymał wiadomość, jak twierdzi, zupełnie pewną, że pociąg rosyjski, wiozący szacha, wykoleił się na wysokim nasypie między Winnicą, a Zmierzynką. Wagon szacha był zabarykadowany innymi wagonami i cokolwiek przechylony na bok. Dostać się do wnętrza drzwiami było nie podobna. Szach wyskoczył przez okno, stoczył się z nasypu i ugrzązł w bagnie. Musiano wiadrami lać wodę, aby zmyć błoto.”
„Fatalna kamienica. Rzezimieszki przemyscy obrali sobie od kilku dni za punkt ataków kamienicę p. Scheinbacha przy ulicy Mniszej. We wtorek bowiem skradziono z kuchni na pierwszem piętrze parę bucików. W środę p. majorowi L. parę butów z ostrogami, a w czwartek rano dywan i to w chwili, gdy służąca trzepiąc opuściła go na podwórze. O wypadkach kradzieży doniesiono natychmiast policyi, lecz ta dla braku sił policyjnych, gdyż obecnie straż policyjna składa się tylko z czternastu ludzi, nie mogła wdrożyć doraźnych dochodzeń i kazała wnieść na złodziejów podanie na piśmie. Protokół”
„Jarosławska gmina złożyła w darze cesarzowi tudzież arcyksięciu Albrechtowi dwa wspaniałe pierniki, wyrobione w tamtejszej znanej fabryce p. Czyńskiego. Piernik ofiarowany cesarzowi jest arcydziełem sztuki piekarskiej. Na tacy plecionej spoczywa w formie tortu królewski piernik przekładany owocami. Na pierniku wznosi się kolumna z marcypanu; po jednej stronie kolumny jest wizerunek cesarza, a po drugiej herb m. Jarosławia. Na szczycie kolumny wznosi się orzeł cesarski z rozpiętymi do lotu skrzydłami.
Dekoracya ta wcale efektowna wykonaną została w marcypanie różnokolorowym według pomysłu lwowskiego rzeźbiarza Harasimowicza. Drugi piernik ofiarowany arcyksięciu Albrechtowi (gatean de Provence) ma kształt placka (sic! 🙂 ) spoczywającego również na tacy. Wierzchnia strona piernika jest bogato udekorowaną, a na tarczy środkowej jest umieszczony herb Jarosławia, rysunek wykonał również pan Harasimowicz.”
Ta Zmierzynka to Żmerynka. Znam ją z opowiadań mojej babci (rocznik 1889) o podróżach (pociągiem) do krewnych w tej miejscowości. Chyba tam nawet przez jakiś czas mieszkała. Ponadto urodził się tam Jan Brzechwa.
Pechowiec z tego szacha 🙁
Nemo – wiadra wody na szacha? Jak można 😀
Tak, Zmierzynka to teraz Żmerynka. Nie wiedziałam, że tam urodził się Jan Brzechwa
Asiu,
za czasów mojej babci to też była Żmerynka. Babcia nie używała innej nazwy, więc po przeczytaniu tego gazetowego „donosu” coś mnie tknęło, czy to nie aby… Nie znałam polskiej nazwy tego miasta. No i przy okazji dowiedziałam się o Brzechwie 😉
Wypróbowałam dziś na sobie syryjskie mydło z Aleppo nabyte na targu w Bretanii. Bardzo przyjemne pod prysznic, nie wysusza skóry.
Zaczęłam od tego z małą zawartością oleju laurowego (5 proc.) Mam jeszcze drugie – 55-procentowe
Czy ktoś z szanownych bywalców ma doświadczenie z tym mydłem?
mydło z Aleppo
To ja się nie znam (jak zwykle). Mimo wszystko, jak będę miała okazję marynować, to zamarynuję i już!
I niech mi ktoś coś spróbuje zrobić albo nagadać 👿
Witam, dziś Światowy Dzień Pocałunku
Alicjo-w sumie chyba większość z nas gotuje i serwuje to co „nam w duszy”
i na podniebieniu gra 🙂
Tak,jak ta kelnerka z kawiarni w Międzyzdrojach,która na pytanie naszego kolegi :
-Dlaczego Pani podaje czerwone,wytrawne wino z kostkami lodu ?
Opowiedziała-„Bo są upały i wszystkim tak smakuje” 😉
Skoro mamy Światowy Dzień Pocałunków to ślę Wam 1000 buziaków 😀