Co można zrobić w pół godziny
Prawdę mówiąc nie w pół godziny lecz czterdzieści minut. A to różnica. Zwłaszcza gdy chce się pobic rekord szybkości. Czy raczej „krótkości” pobytu w kuchni. Znalazłem te zapiski w swoim komputerze ale jestem pewien, że to pomysł Barbary. Ja bowiem po prostu LUBIĘ być w kuchni. I to nie bezczynnie. A ona wprost przeciwnie. I co z tego wynika?
Dobra organizacja pracy ważna jest wówczas, kiedy ma się pod dostatkiem czasu na czynności domowe ale szczególnie nabiera znaczenia, kiedy na przygotowanie posiłku zostają minuty.
Godne polecenia jest podzielenie prac na dwa etapy i pozostawienie jedynie kilku czynności na te gorące chwile tuż przed obiadem.Chodzi jednak o to, aby odpowiednio przygotowane dania wystarczyło dokończyć, żeby nie odgrzewać przed podaniem, lecz ugotować je, aby obiad był naprawdę świeżo ugotowany.Wpływa to nie tylko na smak potraw ale i na ich wartość dla zdrowia.Obiad,który ugotujemy na dwie raty składa się z następujących dań:
Zupa z porów z dodatkiem grzanki, żółtego sera lub kruchego słonego ciasteczka; kotlety wiejskie z wołowiny; kasza gryczana; surówka z kapusty pekińskiej; kisiel z soku z dodatkiem bitej śmietany lub kroplą naturalnego jogurtu.
Przygotowanie takiego obiadu powinno zająć ok. 20 minut w przeddzień (lub rankiem tego samego dnia) oraz tyleż przed podaniem.
Oto produkty niezbędne do przygotowania całego obiadu dla 4 osób:
4 średnie pory,1 łyżeczka masła oraz vegeta lub inna przyprawa tego rodzaju,ew. 2 szklanki lekkiego rosołu,4 łyżki słodkiej śmietanki lub 1/2 szklanki mleka,bułka na grzanki albo 4 – 8 łyżek startego,niezbyt ostrego sera czy słone ciasteczko;
1/2 kg wołowiny bez kości (może nie być najpiękniejsza), 1 cebula, 2 łyżki tłuszczu do smażenia ( mieszanka oleju z masłem), sól, pieprz oraz 1 namoczona bułka, mąka do lekkiego posypania kotletów; do przygotowania surówki 1 cała nieduża kapusta pekińska,1 średni ogórek kiszony,1 jabłko, po 2 łyżki majonezu i jogurtu naturalnego, sól, cukier, pieprz do smaku; 2 opakowania gotowego kisielu oraz jakikolwiek sok zamiast 1/3 podanej porcji wody, jogurt naturalny lub pojemniczek bitej śmietany.
Proponuję podzielić prace na dwa etapy. Poprzedniego dnia lub rano: obrać pory z wierzchnich liści, przekroić na połówki i dobrze wypłukać. Pokroić na kilkucentymetrowe kawałki, włożyć do garnka wraz z łyżeczką masła, postawić na bardzo małym ogniu i dusić pod przykryciem nie dopuszczając do zrumienienia się.W razie potrzeby podlać odrobiną wody.Uduszone na miękko pory dokładnie zmiksować lub w braku miksera przetrzeć przez durszlak. Odstawić w chłodne miejsce,najlepiej do lodówki.Jeżeli przewiduje się jako dodatek żółty ser – zetrzeć go na tarce. Zmielić mięso wraz z namoczoną w wodzie i odciśnięta bułką,dodać sól i pieprz i bardzo dokładnie wyrobić masę.Odstawić do lodówki. Przyrządzić dokładnie według przepisu na opakowaniu kisiel, zastępując 1/2 potrzebnej ilości wody sokiem.Powlewać w miseczki wypłukane zimną wodą i odstawić do zastudzenia.Wstawić do lodówki, przykryte, aby kisiel na nabrał innych zapachów. Kaszę gotować rankiem tego samego dnia, aby dochodziła owinięta dokładnie w papier, ściereczkę,włożona pod koc.Wówczas w porze obiadu wyjmuje się doskonałą gorąca kaszę.
Przed samym obiadem należy wykonać następujące czynności:
wlać do garnka z porami odpowiednią ilość wody lub wody z rosołem, to znaczy po 1 szklance na osobę; kiedy zawrze dodawać próbując przyprawy;na koniec dolać śmietankę lub mleko. Nastawić na niewielkim ogniu patelnię, formować wilgotnymi dłońmi niewielkie okrągłe, spłaszczone kotlety, które posypywać lekko mąką. Na rozgrzaną patelnię wrzucić tłuszcz i pokrojoną w cienkie talarki cebulę.Chwilę smażyć,aby stała się szklista,odsunąć ją na bok i na jej miejscu układać kotlety.
Smażyć na średnim ogniu,aby nie tylko wierzch ale i wnętrze było usmażone. Cebulę w trakcie smażenia mieszać,aby się nie przypaliła.Kiedy kotlety”dojdą” na każdym układać porcję cebuli. Kapustę pekińską umyć, przekroić na połówki, pokroić w paski,ogórka obrać i pokroić w cienkie paseczki, jabłk, obrane lub nie, pokroić w paski. Jogurt zmieszać z majonezem i solą, pieprzem oraz cukrem,dodać do sałatki,wymieszać.
Teraz pozostaje tylko podać obiad, który jest świeży, gorący i – dzięki odpowiedniej organizacji – naprawdę szybki.
Fot. P.Adamczewski
Komentarze
6 czerwca SWIETO NARODOWE SZWECJI
_________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=SnAdCmdrYzQ
/pare obrazkow ze Sztokholmu/
Bardzo lubie ta zupe z porow. Gotuje ja dosyc czesto zima i jemy z grzankami. Po powrocie z Berlina i Wroclawia mam sporo zajec w domu i na zewnatrz. Za kilka dni ponowny wyjazd. Lecimy na tydzien na Sycylie.
Myślę,że organizacji pracy w kuchni człowiek uczy się wraz z doświadczeniem.
Im więcej,dłużej i częściej gotujesz,tym lepiej wiesz,jak zorganizować sobie pracę.Te wnioski wyciągam też obserwując w kuchni moją Latorośl.
Ło Matko-może i czasem nieźle gotuje,ale z organizacji pracy postawiłabym jej dwóję.Teraz już od ponad 2 miesięcy nie ma jej w domu,więc nikt nie zamienia mi kuchni w pobojowisko 😉
Nemo-czy możesz przypomnieć,jak robisz swojego kurczaka tandoori ?
Elap-zazdraszczam Sycylii !
Ozzy-udanego świętowania! W Szwecji znam tylko Szkokholm,a szkoda 🙁
Danuska
A juz myslalam, ze sie znowu gdzies miniemy ! Ja jestem dobrze zorganizowana i podobnie jak Danuska nie znosze pobojowiska w kuchni. Corka sie nawet nie bierze za gotowanie. Twierdzi, ze jest na wakacjach w domu.
Dzień dobry – dziecko do pracy – matka łap za zabawkę.
Jestem dobrze zorganizowana. Musiałam się nauczyć mając sporą rodzinę i przez wiele lat mini mieszkanie, ogród, chore osoby w domu i absorbującą pracę zawodową. Z moich dzieci dobrze zorganizowany w kuchni jest Synuś (żona zmusiła do zachowywania ładu). Ryba gotuje b.dobrze i chętnie, ale, mój Boże! Ileż się ona niepotrzebnie nadrepcze, naszarpie. Sprawa nie do opanowania; chyba obciążenie rodzinne, bo mój Brat wykazuje podobną wadę, a obydwoje brdzo pracowici. Młodsza Pyra – nie wiadomo jaka jest, bo ma silny instynkt samozachowawczy: dopóki jest ktoś, kto może zrobić za nią….
Gwoli uzupełnienia – z Blogowiczów, których znam, absolutnym mistrzem organizacji jest Haneczka. Wszystko na czas i pozornie bez wysiłku.
Zupa z porów pasuje do tegorocznej chłodnej wiosny 🙂 W wersji poniżej dodaje się ziemniaka a całość zajmuje 20 minut. To trochę za dużo jak na wytyczne Gospodarza 🙂 bo to tylko część obiadu…
http://www.youtube.com/watch?v=z72il6jbb4c
Danuśko, piękne zdjęcia z Wrocławia.
Poprawka do przepisu, do 20 minut przygotowania trzeba dodać pół godziny gotowania, stanowczo za długo 🙂
Światowy Dzień Pocałunku? Tylko na Światowym Festiwalu Młodzieży i Studentów 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/145534/c7ffcc5d9dd62659360ebc2179e2e47c/
Pyro-Haneczka jest ogólnie rzecz biorąc mistrzem organizacji we wszystkich dziedzinach i to widać już w jej komentarzach,bo są krótkie,soczyste i pełne treści. To,że ma poukładane w głowie,w domu i w ogrodzie,to też oczywiście zauważyliśmy 🙂 Szkoda tylko,że teraz tak się teraz blogowo zorganizowała,
że akurat do nas prawie nie zagląda 🙁
Alino 🙂
Danuśka – przez jakieś dwa tygodnie na Blogu było dość niesympatycznie, a Haneczka wrażliwiec. Plus robota (sezon wycieczek szkolnych) + urlop Dziedzica i koniec rozliczeniowego miesiąca. Zobaczę ją w poniedziałek, to za uszy wytargam.
dzień dobry ….
ja mam czas .. nigdzie się nie spieszę a i tak jakoś szybko wszystko mi się pichci … w dawnych czasach nie było problemy czy szybko tylko jak z jednego kurczaka wyczarować obiad na dwa dni dla 4-5 osób … lubiłam kombinować … 😉
elap może pogoda się wklaruje do wyjazdu … 🙂
W pół godziny? Makaron zrobiłem i tarty śliwkowe upiekłem.
Makaron w plackach się suszy a tarty stygną.
A widział ktoś Placka ze Szczypiorem? Życzenia chciałem złożyć. Z okazji narodowego święta 🙂
Marku – jak (czym) uczcimy szwedzkie święto?
Może dorszem z Dalby? 😀
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Dorsz#5876034573446322802
Z okazji szwedzkiego święta proponuję zrobić szwedzki stół 🙂 i podać rozgrzewający glogg (biorąc pod uwagę nieustającą jesień za oknem).
a właśnie .. Szwedom wesołego świętowania .. jeszcze przede mną podróż w tamte strony ..
Asiu rybka całkiem stosowna … 🙂
Jem na obiad sałatkę śledziową (nie ma Młodszej) i nie wiem – można ją (tę sałatkę) zaliczyć do uczczenia Szwecji? Czy nie można?
Jolinku 🙂
Możemy też uczcić poziomkami http://www.werandacountry.pl/eko/zywnosc/13412-poziomki
Pyro – myślę, że można 🙂
Ich trzydzieścioro i ja, z apetytem i stoperem. Polubiłbym w mgnieniu oka 🙂
Asiu,
Miałaś piękną szwedzko-duńską majówkę 🙂
Przepraszam, ale nie powstrzymałam się od obejrzenia zdjęć… 😳
Ewo – dziękuję, zdjęcia już pokazywałam na blogu, może byłaś wtedy w Budapeszcie 🙂 Oglądaj ile chcesz 😀
Asiu – Zygmunt III przepadał za poziomkami. Odziedziczył to po dziadku. 20 czerwca to Dzień Śledzia z Poziomkami.
Operacja Neptun
Śledź z poziomkami – bardzo wykwintne danie. Delikatna słodycz poziomek przełamana słonym smakiem jedwabistego śledzia. 😀
Pomysł na Noc Śledziożerców.
No właśnie,skoro podaje się śledzie z rodzynkami,to dlaczego nie z poziomkami, chociaż ja chyba wolałabym poziomki z bitą śmietaną 🙂
Wolałbym wszystko, ale do niczego nie zmuszam. A może jednak odrobinkę łososia i łyczek soku z dzikiego bzu w poziomkowej czapeczce? Nie zdrabniam, częstuję 🙂
Danusiu – dla Ciebie: http://pasjeiuspokojenia.blox.pl/2011/06/Muszle-tadziewane-poziomkami-truskawkami-i-jagoda.html
Smacznego: http://www.bridget.se/?m=201106 🙂
To miał być ten link: http://www.bridget.se/?p=17816
Łosoś,dlaczego nie ?
A na deser,Asiu,skoro mam wybierać z Twoich propozycji,to najchętniej ten tort bezowy z winogronami.Makaron wolę na ostro,nie na słodko.Tym niemniej muszle ładnie się prezentują 🙂
Danuśka,
KURCZAK TANDOORI
4 udka lub piersi z kurczaka, bez skóry
2 łyżki oliwy
4 ząbki drobno posiekanego czosnku
1 łyżka drobno posiekanego imbiru
1 łyżka papryki słodkiej
1 łyżeczka chili
1 łyżeczka mielonego kminu
1/2 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka soli
1 łyżka świeżego soku z cytryny
8 łyżek gęstego jogurtu
pieprz
Mięso pokroić na mniejsze kawałki (udka podzielić na 2 części, piersi na 2-3 kawałki). Mięso z kością ponacinać głęboko wzdłuż kości.
Z podanych składników zrobić gęsty sos, zalać nim kawałki kurczaka, dobrze wymieszać, przykryć i w chłodzie marynować co najmniej 4 godziny, a najlepiej przez noc.
Po wyjęciu z marynaty (nie usuwać warstewki sosu przylegającej do mięsa) piec na ruszcie lub w piecu na blasze wyłożonej papierem lub folią aluminiową. Temperatura 250 st. Piec (obracając) aż będzie w środku miękkie, a z wierzchu rumiane i chrupiące.
Co można zrobić w pół godziny?
Dzisiejszy obiad
O 11:40 zadzwonił Osobisty, że jednak przyjdzie na obiad.
od 11:43 – nastawiłam wodę na makaron, zamarynowałam pierś kurczaka w sosie sojowym+sake. Obrałam i posiekałam 3 ząbki czosnku i kawałek imbiru. Obrałam 2 marchewki i pokroiłam w słupki, obrałam 2 cebule, pokroiłam w piórka. Pokroiłam 2 łodygi selera naciowego.
Wrzuciłam makaron na wrzącą wodę, przebrałam i opłukałam garść szpinaku.
W woku rozgrzałam olej arachidowy, podsmażyłam czosnek i imbir (połowę, reszta pójdzie do mięsa), dorzuciłam cebulę, marchew, selera, zamieszałam, podlałam sosem sojowym, przykryłam, mieszałam co chwilę. Nakryłam stół.
Do marynującego się mięsa dodałam łyżeczkę skrobi kukurydzianej, wymieszałam, dodałem łyżkę oleju z ostu, wymieszałam.
Na patelni rozgrzałam olej arachidowy, wrzuciłam czosnek i imbir, mięso z marynatą i mieszając smażyłam. Do woka dorzuciłam szpinak i wymieszałam. Odcedziłam makaron.
12:10 obiad gotowy.
12:15 przybył Osobisty, umył ręce i… najpierw nakarmił kota 😉
Nemo – co to tam masz zupełnie szmaragdowe? Na szpinak nie wygląda, całkiem inny kolor.
Czy wiecie, że w atlasach od 1962r jest Morze Kosmonautów? Wzdłuż wshodniej Antarktydy – część O.Indyjskiego? Ja nie miałam pojęcia. Wczoraj przeglądałam takie kompedium z półek Młodszej „Morza i Oceany” i znalazłam tę informację. Na jego wybrzeżu są dwie staje badawcze – japońska i jedna z trzech – rosyjska
Pyro,
to jest świeży szpinak z ogrodu. Daję słowo.
Wygląda tak pod wpływem gorącej pary z woka. Wrzuciłam, zamieszałam dwa razy, przykryłam pokrywką, wyłączyłam grzanie i gotowe.
Po obiedzie upiekłam ciasto porzeczkowe i ciabattę i zaczęłam robić porządek w ławie narożnej (pod siedzeniem jest skrzynia pełna papierów), ale nie dokończyłam, bo dno tej skrzyni (cienka sklejka) wysunęło się z rowka w pionowej desce i jest szczelina. Osobisty mówi, że aby naprawić, potrzebuje deszczowej pogody 🙄
Tymczasem idziemy do ogrodu. Trzeba siać, siać, siać…
Podlewać i plewić również.
Witam, Nemo uderz sklejkę od spodu pięścią sama wpadnie do rowka.
Nemo-danke very much 🙂
Kurczak tandoorowy
może będzie weekendowy.
Ten Twój dzisiejszy obiadowy
bardzo wesoły i kolorowy.
U mnie natomiast obiad czerwcowy
młode ziemniaki,fasolka
i koktajl witaminowy,
bo truskawkowy.
Dzisiaj szparagowo, jest ich do licha i ciut. Lubimy, zajadamy, bo lokalne i sezon.
Pogoda do niczego, zimno i pada. Co to za czerwiec, pytam?!
Oprócz zupy z porów polecam zupę – chłodnik z brokułów. Ale to nie na dzisiejszy dzień, zdecydowanie!
Wykonanie podobne, jak zupa z porów, ż tym, że ja dodaję jeszcze 2 rozgotowane na papkę ziemniaki i robię tę zupę bardzo gęstą, tak żeby łyżka stała. Sera nie dodawałam, tylko gęstą kwaśną śmietanę i troszkę brokułowych surowych różyczek dla ozdoby.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/13.ZUPY/Zupa-chlodnik_z_brokulow.jpg
Danuśko, 😀
kolacja też była kolorowa. Przygotowanie trwało tyle czasu, ile potrzeba na ugotowanie młodych ziemniaków w mundurkach. Do tego serek ziarnisty z jogurtem tureckim i rzodkiewką, szalotką i zieloną pietruszką, bretońskie masło solone, łosoś wędzony i sałata zielonoczerwona (liść dębu) z lubczykiem. Nowalijki własne z ogrodu, a od jutra przestajemy kupować sałatę
Na ziemniaki przyjdzie jeszcze poczekać, ale jesteśmy dobrej myśli.
Do popicia piwo z lokalnego browaru. Pogoda wreszcie odpowiednia, można chodzić w sandałach bez skarpetek 😉 Na ulicach widać ludzi w krótkich spodenkach, kwitną róże i dziki bez, przyroda nadrabia zaległości…
Yurku,
dzięki za dobrą radę, ale to tak nie działa. Denko skrzyni jest gięte (półokrągłe), a frontowa deska (ta z rowkiem) się też poluzowała, widać kołki łączące, a nie powinno 🙁 Osobisty odgraża się, że skręci wszystko śrubami, ale kiedy… 🙄
W radiu mówią, że Putin się rozwiódł 😯
W gazetach piszą 🙄
@byku
plyta? nie, to nie moja. Moja to ta:White Stripes, „Death Letter” (Jack White, g.)
http://www.youtube.com/watch?v=-t1_ETuWIbE
🙂
No, co ja dziś zrobiłem? W miarę wcześnie okazało się, co trzeba dziś załatwić.
LP bywa gdzieś ok 13.15, a ja pomyślałem o uprzątnięciu lodówki i koszyka na warzywa.
Wyciągnąłem więc z zamrażarki ok pół kilo fileta dorszowego i wstawiłem go, w folii jeszcze, do garnka, i zalałem ciepłą wodą, aby się rozmroził. To jeszcze jednak przed jakąkolwiek kalkulacją czasową i tylko dla tego, ze dostałem nowe dyrektywy na resztę dnia i wiadomo było, że objad mogę jeszcze zrobić. Potem sobie bimbałem, wyskakując tam, czy tam. Okazało się, jak zawsze, a wszczególności dzisiaj, że czas schodzi przy kuchni w piorunującym tempie.
Obrałem więc i rozdrobniłem ok 1/3 kg marchwi, co już się prosiła o zastosowanie, bo już była dość „elastyczna”, pokroiłem dużą zieloną paprykę, która mi już dawno bodła w oczy, leżąc w koszyku i – wziąłem na koniec dużą cebulę w obroty, co ją pokroiłem bardzo skrupulatnie. Tą podzieliłem na dwa, a zaraz potem posiekałem spory ząbek czosnku. Z piwnicy przyniosłem dobra porcję kartofli, tzn taka, że wnormalnych warunkach wystarczyło by na 5 porcji, ale ja znam nas, szczególnie moją LP. My jesteąśmy kartoflożercy. Te rzeczy robię akurat zwykle przed telewizoren, przenosząc co trzeba na stół w jadalni. Dziś jednak tylko powodzie, powodzie tam gdzie są akurat , albo tam gdzię będą.
Jak obrałem , to postawiłem kartofle i potem zaraz marchewkę, z połową cebuli na oliwie, a później dodałem paprykę z czosnkiem. Doprawiłem i posoliłem.
Rybę zaś postanowiłem opatulić we wręcz bizantyńską panierkę. Bardzo grube trzy filety poktoiłem w pół, uzyskując sześć kostek, te owalałem dwa razy w mace i dwa razy w jajku, a na koniec w tartej bułce.
Kartofle zalałem sporą ilością masła, na którym przyrumieniłem drugą połowę posiekanej cebuli. Te zaś skrupulatnie ugniotłem.
Zajęło mi to chyba gdzieś 75 min, a moja LP musiała już sama wyłożyć talerze, i co do tego potrzebne.
Trzymajcie się!
A, jeszcze doniosę:
Zostanie jeszcze normalna porcja ja jutro, dla mojej LP.
Ja poszczę – ktoś musi zachować umiar!