Majowe grzybobranie
Mało kto w maju myśli o grzybach. Najlepsza na nie pora to przecież jesień. Ale są takie gatunki grzybów, które właśnie pojawiają się na wiosnę. Tyle tylko, że na ogół nie wolno ich zbierać. W Polsce, bo już w Słowacji można.
Mam na myśli smardze. Te grzyby od wieków w polskiej kuchni cenione niemal na równi z truflami. Drogie jak trufle i pachnące równie wspaniale. Przyrządzane były na różne sposoby: duszone w śmietanie, smażone i – najczęściej ze względu na koszt – oszczędnie dodawane po odrobince do sosów i innych potraw.
Te majowe rarytasy maja niezwykle oryginalne kapelusze przypominające czapkę czarownicy lub krasnoludka. Do tego pofałdowaną i pełną dziur oraz zakamarków.
W dzieciństwie czyli w latach czterdziestych i na początku pięćdziesiątych chodziłem na smardze gdy spędzałem czas u cioci, której udało się ocalić dworek w Bojanach nad Bugiem. Miejscowi chłopcy, którzy pokazali mi te fantazyjnie prezentujące się grzyby nazywali je babie uszy.
Od lat smardze są pod ścisłą ochroną. Rozumiem to i stosuje się do zakazu. Jadam jednak smardze przywożone z Berlina (widać w Niemczech nie ma zakazu zbierania) lub ze Słowacji. I oto okazuje się, że popełniam przestępstwo. Przeczytałem w „Wysokich Obcasach” w felietonie Agnieszki Kręglickiej, że ochrona tych grzybów dotyczy także ich przywozu z zza granicy. Co więcej – nie wolno importować także żadnych przetworów zawierających smardze. Czyli karze podlegają np. importerzy i handlowcy sprowadzający i sprzedający pasztety ze smardzami. A także restauratorzy dodający aromatyczne smardze do sosów czy pieczeni.
Taki przepis wydaje mi się całkowicie absurdalny. W dodatku – jak wiem – nie jest on przestrzegany. A minister ochrony środowiska może się o tym przekonać w sejmowej restauracji, gdzie podawana jest pieczeń z sosem robionym właśnie na bazie tych zakazanych grzybków.
Czekam więc albo na zniesienie niemądrego przepisu albo komunikat o zamknięciu sejmowej restauracji.
Na szczęście są i inne grzyby lubiące na wiosnę wychynąć spod ziemi. To borowiki. Kilka ciepłych dni i sporo wilgoci sprzyja takim zaskakującym spotkaniom z prawdziwkami. Ale i tak nie zastąpią one tęsknoty za babimi uszami.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Dzień dobry !
Smardze niekiedy rosną na działkach i w ogródkach na korze do ściółkowania. U mnie w ubiegłym roku wyrosło kilka, ale były prawie bezwonne. Ususzyłam je i wykorzystałam do sosu, ale nie była to żadna atrakcja kulinarna. Widocznie smardz smardzowi nierówny. Szkoda. Może będę miała kiedyś szansę spróbowania prawdziwego aromatycznego smardza.
Babie uszy to potoczna nazwa piestrzenicy kasztanowatej – grzyba silnie trujacego, aczkolwiek jadanego np. w Finlandii po odpowiedniej obrobce.
Kiedyś mi taki wychynął w ogródku, pod liśćmi rabarbaru – samotny. I tylko raz, niestety, chociaż każdej wiosny się rozglądam…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Morel.jpg
Dzień dobry,
ustawowa ochrona grzybów ma jeszcze jeden wymiar – polski lud traci umiejętność oznaczania gatunków. Miałem tego żywy dowód parę lat temu – w przyosiedlowym lesie natknąłem się na ogromnego szmaciaka gałęzistego (naprawdę piękny grzyb, podobno bardzo atrakcyjny kulinarnie, oczywiście obecnie chroniony). Nikt go wprawdzie nie zerwał, ale nosił mocne ślady butów któregoś z członków lokalnego środowiska libacyjno-defekacyjnego. Wielkopłytowy ludek zna „czorne łebki”, to innych grzybów raczej nie zrywa – ale jak nie zna, to po co niszczy?
tak, tak
calkowicie absurdalny przepis 👿
skoro w spoleczenstwie nastapila utrata wartosci i zaniklo poszanowanie praworzadnosci to nalezy wymazywac paragrafy 😯
gratuluje zlotych mysli 🙁
😥
Piekny okaz, Alicjo. Podobno najlatwiej te morels spotkac dzis wlasnie w ogrodku, przy domu..
rowniez w Niemczech smardz jadalny jest pod ochrona, jak wszyscy przedstawiciele rodziny smardzowatych (Morchellaceae)
przepraszam, przedwczesnie nacisnalem na enter…
chcialem dodac ze byc moze te smardze, ktore mozna w Niemczech kupic pochodza z hodowli?
Sam kupowalem do ogrodu na przyklad szarotki alpejskie i inne rosliny bedace pod ochrona w sklepie ogrodniczym
Dzień dobry Blogu!
Prawdziwie aromatyczne i wspaniałe w smaku smardze wyglądają tak
Sezon na nie właśnie mija, moja przyjaciółka znalazła wczoraj zaledwie trzy i to raczej marne. Najlepsze są pod koniec marca i na początku kwietnia, ale tegoroczna wiosna im nie sprzyjała. Nie lubią intensywnego słońca i zbyt wysokich temperatur, a w tym roku bardzo długo było zimno i śnieżnie, a potem nagle gorąco (chwilami).
Nie rozumiem zakazu importu z krajów, gdzie ten grzyb jest zbierany legalnie. Prawdopodobnie to tylko przeoczenie, bo importować można grzyby, które są na liście dopuszczonych do obrotu i może ktoś po prostu zapomniał umieścić tam smardze (między podgrzybkiem i truflą) albo prawo jest źle sformułowane 🙄
Lista obejmuje 44 gatunki: od boczniaka ostrygowatego po uszaka gęstowłosego.
U mnie w sklepach w sezonie można kupić importowane (głównie z Turcji) świeże smardze, a przez cały rok – suszone.
Haneczce i Bykowi (powiastka) dziękuję za wyrazy empatii.
Ten Kot najchętniej zajmował jeszcze ciepłą poduszkę w moim łóżku…
Co do „żartów z pogrzebu”, to rodzina wspomina od czasu do czasu pochówek mojego wuja i chrzestnego, kiedy w bardzo mroźną zimę żałobnicy czekali na 25-stopniowym mrozie na powiększenie dołu, który przez noc się od tego mrozu zdeformował i trumna nie chciała się zmieścić na długość… 🙄
Ta rzadka odmiana (smardz stożkowaty) rośnie w Polsce w okolicach Lwówka Śląskiego.
Dzień dobry. Pyra na dyżurze.
Nemo – bardzo mi przykro, że ,musiałaś pożegnać drugiego Tenora. Miał dobre życie i dobrą, troskliwą rodzinę.
Moje czarne ladaco miało wczoraj czyszczone i łatane ząbki i jeszcze dzisiaj jest otumaniony po narkozie.
Nie chcę zapeszyć ale wygląda na to, że od przyszłego tygodnia wrócę na Blog na pełny etat. Znów się okazało, że blog potęgą jest i basta!
Dzien dobry,
Wracaj Pyro, bo nam teskno.
Wczoraj w gazecie wyczytane o upadku obyczajow i nawet a propos:
W momencie gdy trumna byla opuszczana do grobu, z kieszeni uczestnika pogrzebu rozlegl sie donosny dzwiek telefonu. Melodia dzwonka to ‚If you happy and you know it clap your hands’.
Poniżej bardzo wiosenne danie,jeśli tylko uda Wam się zdobyć smardze:
duszone szparagi i rzeczone grzybki duszone w sosie winno-śmietanowo-szalotkowym http://leshorizonsdewa.canalblog.com/archives/2013/05/05/27083789.html
Sądzę,że smardze można zastąpić innymi grzybami i wtedy otrzymamy danie wiosenno-jesienne 😉
Pogrzeby są oczywiście z natury rzeczy smutnymi ceremoniami.
Pamiętam jednak znakomicie piękny pogrzeb mojego wuja,na którym już z daleka witała żałobników trąbka.Pogrzeb odbywał się w zimowej scenerii,w Gdyni na Witominie.Ta muzyka grana na trąbce wśród starych drzew,przykrytych śniegiem to było przeżycie wręcz metafizyczne.Minęło już wiele lat, a my do dzisiaj wspominamy tę trąbkę….i wuja oczywiście też 🙂 Myślę,że jemu ta muzyka również się podobała.
Dzień dobry, wracaj Pyro, wracaj 🙂
jajecznica ze szczypiorkiem na Suwalszczyźnie 😀 : http://deser.pl/deser/1,111858,13918317,Pracownicy_ambasady_USA_kontra_jezyk_polski___Szaszcz.html#BoxWiadTxt
Pogrzeby z uśmiechem? Siostra mojej Mamy, to taka Wenus formatu kieszonkowego. Nie wiem, czy bez obcasów osiągała 150 cm wzrostu, czarnooka i czarnowłosa, wszystkie nastp;atli w rodzinie witając ciocię Zosię nagle schylały się. łapały damę pod kolana i podnosiły na rękach do powitalnego całuska – taki drobiazg to był. Drobiazg ale romansowy – trzy razy wychodziła za mąż, grzecznie mężów chowając na cmentarzu. No i właśnie : pogrzeb małżonka, marcowy, dzień słoneczny, miniaturowa wdowa w ciężkiej krepie w pewmej chwili podniosła welon, żeby zakomunikować zebranym : „Piękną pogodę miał Stefan”. Stefan już mówić nie mógł ale ja musiałam się salwować ucieczką, żeby się za cudzym nagrobkiem wyśmiać nie budząc zgorszenia żałobników.
Wszelkie podejrzenia, że w przepisach jest coś niejasnego, są płonne. Przepisy są jednoznaczne. Oprócz importu i eksportu zabronione jest także wszelkie pozyskiwanie i posiadanie. Dotyczy nie tylko smardza. Na liście jest także borowik królewski i parę odmian maślaka. Jednak ani borowik królewski ani żaden smardz nie jest opatrzony na liście groźnym symbolem (1) oznaczającym, że żadne wyjątki tego grzyba nie dotyczą. Wyjątki są dwa – usuwanie grzybów niszczących materiały lub obiekty budowlane oraz prowadzenie racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej lub rybackiej, jeżeli technologia nie pozwala na chronienie grzyba. Zastanawiam się nad technologia żywienia w gospodarstwie agroturystycznym zaliczonym ze względu na przewagę rolnictwa do racjonalnej gospodarki rolnej. Nie mówię, żeby zrywać smardze dla gości, ale importować sos smardzowy?
Prawo ma ważne zadania. Między innymi powinno powstrzymywać przed zachowaniami niepożądanymi. A zachowaniem niepożądanym jest m.in. zrywanie smardzów i dokumentowanie ich legalności importem znikomej ilości smardzów nieco wcześniej. Urzędnik wyprzedza ewentualne oszustwa dokonane przez obywateli właściwym rozporządzeniem. A o rozporządzeniu tutaj dyskutujemy.
Jutro chowamy mojego ciotecznego brata. Może wydarzy się coś śmiesznego.
Nisi i wszystkim innym, którzy kogoś chowają lub chowali ostatnio, wyrazy współczucia. Nie życzę niczego śmiesznego. Przeżyłem wiele śmiesznych rzeczy na pogrzebach bliskich i nie wspominam ich wesoło.
Moze wdowa lub dzieci ciotecznego brata przygorowaly jakis program rozrywkowy, Nisiu. 😈
Wieści z gdyńskiej hali targowej : truskawki nadal dośc drogie 10-12 zł, / cały czas greckie i hiszpańskie/,szparagi- 7 zł za pęczek, mnóstwo konwalii – od 3 zł za mały pęczek. Zdaje się, ze konwalie są pod częściową ochroną, ale muszę to sprawdzić. Też kupiłam i wącham .
Konwalie leśne są chronione, te w handlu są z hodowli ogrodniczej. W Wielkopolskim Parku Narodowym są całe łany konwaliowe, gdyby nie ochrona – już by ich nie było.
Nisiu – wyrazy współczucia i przepraszam za anegdotę nie w porę.
Stanisławie – dzieki. Pyro, nic się nie stało. Jutro też będzie piękna pogoda.
U mnie konwalii dwa łany w ogródku – no, łanki. Zawsze parę metrów kwadratowych zapachu. Pachnie też bez i różne inne maluchy typu bratki (te mikre). Rano siedziałam z kawką na tarasie w chmurze zapachu – dosłownie.
Fajnie Nisiu że Ci „bratki” pachną. Moje nie pachniały z tej prostej przyczyny, że nie wyrosły. Ooo, pardon – jeden wzeszedł wdzięcznie i w ramach podzięki za troskliwą opiekę – wiadomo jedynaczek – rósł, rósł i rósł … Tak w okolicach jednego metra straciłam serce i zamiłowanie do pielęgnacji wrednej roślinki, tym bardziej że kwiatka łachudra nie wyprodukował żadnego.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Jolly Rogers-skarbonka dla Twojego sportowca 🙂
Niestety do najtańszych nie należy.
http://9design.pl/product-pol-4448-Kare-design-Skarbonka-Rugby.html
szyfrem mi dzisiaj leci
– z sieci
taki kod:n4n2 No i co oznacza, co?
Doszłam do wniosku iż powinnam spisywać me ogrodnicze poczynania i wyniki tych ostatnich, by w przyszłości wydać w sieci grafomański pt „Pamiętnik ogrodnika co mu każda (prawie) roślinka zdycha”.
E
Echidno, zaimportuj sobie mojego pana Wojtka ogrodnika – przesadza wielkie magnolie i one potem grzecznie rosną, hehe.
Echidno-czy byłaś już na berlińskim obiedzie ?
Wydaje mi sie Danusiu, że do Berlina wybierała się Elap z Francji a nie Echidna z Australii. Z Melbourne do Berlina na obiad to troche daleko.
@Stanislaw
Zdarzylo sie na pogrzebie:
z dziennika szwedzkiego pisarza
Pera Swäberga: zegnano zmarlego kolege po piorze. Trumne opuszczono.Wrzucaja kwiaty do dolu. Jeden z przyjaciol wyjmuje.chusteczke z kieszeni spodni, by otrzec lzy…nieopatrzny ruch i na trumne nieboszczyka spadaja
prezerwatywy.
Danusko,
skarbonka faktycznie cudo. Taka to (moze) dostanie jak go ktoras z reprezentacji wybrac zechce :).
Byłam w sklepie i spojrzałam na ceny suszonych grzybów. Paczuszka smardzów (40 g) kosztuje 19,80 Fr (495 Fr/kg) prawie 6 razy drożej niż borowiki.
Jeden z pastorów tutejszej gminy słynie z roztargnienia i kiepskiej pamięci. Kilka tygodni po pogrzebie jednego z parafian, którego osobiście odprowadzał na cmentarz i odprawiał nabożeństwo żałobne, spotyka na ulicy wdowę po nim.
– Jak pani zdrowie?
– Dziękuję, w porządku.
– A jak się miewa szanowny małżonek?
– 😯 No, chyba pan powinien to lepiej wiedzieć – odpowiada przytomnie wdowa opanowawszy chwilowe zaskoczenie 😉
Ostatnio ten pastor mnie zaskoczył, bo mijaliśmy się rowerami i on pozdrowił mnie używając mojego właściwego nazwiska 😯
Znamy się od lat, ale byłam przyzwyczajona, że za każdym razem nazywał mnie inaczej, już nawet nie prostowałam 🙄
@admin:
dlaczego zdjeto moj wpis?
@byk, spróbuj jeszcze raz odtworzyć go z kopii.
gdy luci umierała, zebrali się w jej chatce uczniowie i radzili jaki jej urządzić pochówek
i jakie drogocenności włożyć do grobu…
stara mistrzyni przerwała im:
„nie troszcie się o to; moją trumnv i zarazem grobem jest niebo i ziemia;
a słońce, ksieżyc i gwiazdy to moje klejnoty, a pożegna mnie cała natura”.
„ale co będzie gdy przylecv sępy i wrony?” zatrwożyli się uczniowie.
„nad ziemią zjedzą mnie sępy, a pod ziemia mrówki; wolicie mrówki ?”.
yurek
16 maja o godz. 18:57
problem w tym, ze kopii nie zrobilem, taki ze mnie czasami idiota;
ciekawe, ze tekst „normalnie” sie pojawil, a zniknal po paru minutach..
Ten grzyb tutaj (Szwecja)zwany Topmurkla jest mniej cenioiny od.kurek.
Nie znam sie na grzybach , nie zbieram. nie lubie
kto nie z bykem tego bykiem 😉
p.s.
tekst zreszta bynajmniej nie bardzo wazny czy kontrowersyjny 😉
pisalem, jak to czesto mi sie zdarza ad hoc, z biodra i w drodze(jechalem kolejka podmiejska); pisze o tym bo cos takiego jeszcze mi sie nie zdazylo:
tekst pojawil sie pod wpisem @nemo 16:40
Grzybow nie zabralem konwalie tez zostawilem. Pocieszajace jest to, ze jodu bede mial pod dostatkiem 🙂
…albo mam przewidzenia i musze na blogowy oddzial zamkniety 🙂
dzisiaj zupa rybna z – tra,ta,ta,ta! – wlasnym koperkiem…
marku–> nie jestem przekonany czy wyjdzie tobie to na zdrowie. rozmiary twojej szyi wskazuja na nadczynnosc tarczycy. w takich przypadkach nalezy unikac wysokiego stezenia jodu.
martwie sie o ciebie 😐
@ozzy:
u mnie nic z koszyka nie ucieknie; nawet pokrzywom nie przepuszcze 😉
…a w dzisiejszej zupie wyladowaly obok nich takze majowki wiosenne ,
no i niedzwiedzi czosnek, ktorym czas sie zegnac, bo powoli przekwita…
U mnie wreszcie ciepło! Wyniosłam doniczki z wrażliwymi roślinam i na patio, jutro przesadzę pomidory w wielkie donice. I Górka ma się dobrze:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/May16201310
Troszkę jednak spóźniona ta wiosna w porównaniu z poprzednimi majami – o jakieś 10 dni mniej więcej.
Konwalii od zarąbania, na Górce się tłuka z innymi inwazyjnymi o miejsze, ale jest ich pełno naokoło domu i gdzie tylko kosiarką się nie przejeżdża.
Marek,
szczęśliwej podróży i wspaniałych połowów życzę, Pepegorowi i Sławkowi także zarówno!
Ludzie zrobili się strasznie pazerni . 🙂 Byk nie przepuści pokrzywie, znajoma zbiera ją do pielęgnacji włosów, a ja czekam, aż moja podrośnie i wtedy posiekam ja, zaleję wodą w wiadrze i będzie z tego bardzo dobry nawóz do podlewania. Za to w tym roku daruję mniszkom lekarskim. W ubiegłym roku wyzbierałam wszystkie rosnące w pobliżu i zrobiłam miodek. Potraktowałam to jednak jako doświadczenie jednorazowe, bo fatygi przy tym niezmiernie dużo. Jak pamietam, Alicja też tylko raz produkowała coś z mniszka.
Myślę natomiast o zebraniu pączków sosnowych na syrop. Może warto wypróbować.
– posiekam ją/ pokrzywę, a wiadomo, że ja, a nie kto inny/
Wspaniała zieleń Alicjo 🙂
Ogród zawsze zaskakuje. Włączyłem zraszacz ogrodowy. Natychmiast zleciały się gołębie grzywacze i z chwilą nadlatywania kropel wody unosiły skrzydła. Myjemy się też ” pd pachami” 😀
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/KapiaceSieGoEbie#slideshow/5878645627804224274
Krystyna,
robiłam wino. Matko jedyna, co się umęczyłam! Bo musisz mieć tylko żółte płatki, więc nie dość, że nazbierać, to jeszcze odpłatczyć 🙄
W sumie – płatki mniszka, miód, cytryny, drożdże winne.
Do pomocy nie było NIKOGO, ale do picia WSZYSCY 👿
Dlatego też było to moje jednorazowe doświadczenie, bo żeby zrobić 20 litrów wina z mniszka, surowca trzeba duuuuuuuuuuużo. Pyszne, aromatyczne, półsłodkie (nie moja półka, ale deserowe wino bardzo, bardzo!), roboty strasznie dużo. I to jeszcze musiałam znaleźć łąkę z mniszkiem, bo wtedy można było pryskać łąki chemią i mniszek prawie nie istniał. Teraz zakaz pryskania – jest ci tego od zarąbania wszędzie.
Irek,
to wszystko na dziko, bo tu rządzą wiewióry i inne czipmany, niech sobie robią, co chcą. Las tuż, z lasem nie wygram, a i ja nie mam zdrowia do rabatek, tu dzikość pasuje.
Mam dobrą wymówkę, wystarczy trawę skosić 🙂
Fajną mają „wannę” Twoje gołębie – u mnie takie coś nie ma prawa istnieć, i bez tego mam miliony komarów, z drugiej strony jezioro.
Irku – świetne zdjęcie 🙂
Konstanty Ildefons Gałczyński
„Bajka o siedmiu kwiatkach głupich”
Była łąka… Ale coś nadzwyczajnego,
gdy to wszystko zakwitło w lecie!
słońcofeeria, panie kolego –
tylko kłaść się i grać na flecie
.
Łąka po prostu jak łóżko
sprężynowe, z pachnącym pledem.
I siedem zdobiło kwiatuszków
tę łąkę. Słownie: siedem:
Fiołek,
Rumianek,
Storczyk,
Dziewanna,
Róża,
i Mak,
i Półgłówek Podksiężycowy
(sublunarium idiota Sprack).
Że różne miejsca i pora
tych kwiatków, a tu są razem,
nie wińcie za to Autora,
w bajce rzecz ujdzie płazem.
I rzekł Fiołek: „O jaka
szkoda, żem nie jest Makiem,
bo w życiu Maku (czy Mąka?)
nic nie idzie na bakier.
Wszystko przez ciocię. Jako Mak
mógłbym np. wydać
poemat w dwunastu tomach.
Ale tak los chciał widać.
TO głębi mych oczu piwnych –
taki był tytuł. Wyśmiane!!
Bo jestem taki dziwny…”
A teraz mówi Rumianek.
Rumianek: „Co do mnie, otóż
na różaną cierpię nostalgię,
bo Róża nie ma kłopotów,
a tylko pachnie i pachnie.
A ja na tej łące stoję
i – można powiedzieć – więdnę.
O, życie, życie moje
tragiczne i moczopędne”.
Zaś Róża, Róża, która
przywdziewa białą togę,
powiedziała: „Jestem ponura,
bo ja w takich warunkach,
gdzie nie ma zrozumienia
dla K-Ą-T-Ę-placji
i specyficznych natężeń duchowych,
i życia osobiście wewnętrznego,
i metafizyczności,
i wytwornego pesymizmu,
i irracjonalnej przygody w fis-moll z mruczeniem,
i tych rzeczy,
itd., itd., itd. –
w ogóle rozkwitnąć nie mogę”.
Podobnie powiedział Storczyk,
Dziewanna,
tudzież Mak
i Półgłówek Podksiężycowy
też się wyraził tak.
I podczas tych debat w wodzie
trzy razy odbił się księżyc.
Lecz po łące też Autor chodził,
Autor jak kwiat najcudniejszy.
I rzekł do kwiatków: „Panowie,
to ple-ple będzie dopóki?
Pozwólcie, że zrobię z was bukiet”.
I zrobił.
I dał go krowie.”
Byku,
ja zdążyłam przeczytać o Twojej teściowej (śmierć miała lekką), która na powitanie powiedziała Ci „do widzenia!” 😉
Jeszcze przed chwilą to miałam, zanim odświeżyłam stronę.
Dziwna manipulacja 🙄
Zasuwałam w ogrodzie.
Pomidory wszystkie w doniczkach, czekają na lepsze czasy.
Plewiłam pod krzakami porzeczek i agrestu, a tam… pełno tłustych pędraków 👿
Osobisty przekopywał grządkę pod selery, tam także ich pełno. Podgryzają już nawet korzenie melisy i komosy – szpinaku poziomkowego. Tylko pokrzywy nie ruszają.
Na kolację szparagi i „bratkartofle”, pomidor, winegret, łosoś wędzony.
Jutro własne kalafiory.
Alicjo, to wanna bezkomarowa. Oczko wodne z kaskadą z zamkniętym obiegiem wody. Teraz mam tylko kilka setek kijanek 😉
@krystyna:
po prostu lubie kuchnie sezonowa i produkty regionalne(no, nie wszystkie, szparagi!);
truskawki w grudniu to dla mnie barbarzynstwo,ktorego zalewowi stawiam czola ze stoickim spokojem;
co do drogi rowerowej:
masz kompletna racje;tylko jak jej nie wybudujesz, to caly lasek na skarpie rozjada
w tri miga…
@nemo:
luci dzieki, juz myslalem, ze musze na „zamkniety” 😉
krowa twierdzi, ze najczestsza forma komunikacji jest nieporozumienie 😉
Irek,
trzeba trochę nawydziwiać przy tym oczku, u mnie pod małą i nierównie rozłożoną warstwą ziemi jest lita skała, która wyłazi na wierzch miejscami, miejscami 20-30cm. Jerzor owszem, młotkiem stuknie w skałę, ale nie w ogródku!
W ogródku zajmuję się tylko koszeniem trawy, na resztę zajęć ogródkowych spogląda z obrzydzeniem. Mam porzeczki (czerwone i czarne) – pijąc poobiednią lampkę wina Jerzor stwierdził – a po co nam te porzeczki, wyrwać!
Jasny gwint, to ja tyle nabiegałam się za porzeczkami, a czarne to wręcz „załatwiłam” (uwielbiam czarne porzeczki!), dbałam, żeby żadna zaraza…pierwsią własną ochraniałam przed szpakami, a on mi takie coś! W tym roku jestem w domu na okoliczność dojrzewania porzeczek, dopilnuję, żebym tam miała stać z dwururką na straży!
A szykuje się bardzo obfity zbiór.
Natomiast szlag trafił mi maliny, zostały 3 marne krzaczki, choróbsko jakieś je w ubiegłym roku stoczyło 🙁
Wkrótce (a może już), pokażą się podgrzybki brunatne.
Ostrzegam potencjalnych grzybiarzy, że owe „grzyby polskie” (nazywane tak przez wschodnich sąsiadów), mogą być szkodliwe dla smakoszy. Te grzybki gromadzą dużo radioaktywnego cezu… Więc radziłbym wybrać się do lasu z licznikiem Geigera. Darz bór!
Witam z domowych pieleszy. Padnięta po bardzo długiej podróży (12 + 2 godziny lotu plus 5 godzin czekania w deszczowym i zimnym Amsterdamie). Piękne wakacje, mnóstwo wrażeń, jak ochłonę to coś napiszę i pokażę.
Pasiaku,
nie strasz! Wszystko co rośnie, gromadzi wszelkie paskudztwo, a żeby żyć, trzeba jeść 🙄
Co do eko-warzyw/owoców mam wielkie podejrzenia, że rzeczywiście są takie ekologiczne. Człowiek się szybciej uodpor-ni na wszelką chemię, niż niedawno wspominane owady maciupeńkie.
Za moich czasów wschodzące i wzrastające ziemniaki posypywało się przeciw stonce proszkiem DDT. Trochę się tego proszku nawdychałam jako dziecko, włażąc tam, gdzie mnie nie posiali. Ale żyję 😉
Od czasu do czasu zje się jakąś truciznę, ileż tych grzybów można zjeść, trzeba by kilogramami, żeby tego cezu była śmiertelna dawka i po obiadku schodzisz z tego świata 🙄
MałgosiaW,
witaj w pieleszach! Bardzo czekam na relacje, ale odpocznij!
Pasiak,
popularnie było to zwane azotoksem.
Szwajcar wymyślił 🙄
@pasiak:
…a u mnie na dodatek bija murzynow.
…no i czasami, luci ducha winnych, polskich zbieraczy s z p a r a g 😉
*szparagów*
Dobranoc.
…ktos mnie nawet probował raz nabrac(?),
ze szwajcrzy zrobili specjalny scyzoryk z wbudowanym licznikiem geigera;
p.s.
a jak co, to utopic sie mozna nawet w łyzce wody….
@alicja:
one point 🙂
a cannes to chyba bedzie w tym roku tragedia;
jak sie cos zaczyna odgrzewanym kotletem, to dobrze wyjsc nie moze…
@byku, czy u Ciebie „murzynów” walą z byka?!
Alicjo, pamiętam ów azotoks… Tylko, że ja zbierałem „spadochroniarzy” do butelek…
Dzien dobry
maj w pelni…Cannes to nie tylko Gatsby…
Pozdrawiam z tramwaju nr 4,
jade z moimi dzieciakami do.szkoly