Kto pijał wino dobrze się czuł
Tak twierdzą nasi protoplaści. A dotyczy to czasów średniowiecznych. Tę ocenę korzyści płynących z butli czy dzbanów głoszą dzisiejsi historycy. Marcin Łukasz Makowski w szkicu „Pobożni strażnicy dziedzictwa” spory rozdział poświęcił wpływowi wina na ludzkie zdrowie. Zacząć musiał jednak od znaczenia wina w religii. Na szczęście nie ograniczył się wyłącznie do spraw kościelnych. Choć prawdę rzekłszy picie wina podczas podniesienia nie było wówczas przyjemnością. Księża napełniali bowiem kielichy trunkiem kwaśnym bardziej niż dzisiejszy ocet. Ale co mus to mus.
„Poza kontekstem sakralnym na średniowieczną popularność wina złożyło się jeszcze kilka innych zdecydowanie ważniejszych czynników. Po pierwsze, obok piwa i miodów, aż do początku XVII w. wino cieszyło się uprzywilejowaną pozycją i nie miało poważnego konkurenta. Wobec braku powszechnej dzisiaj kofeiny i preparatów dezynfekujących, służyło ono w zależności od potrzeby jako środek pobudzający albo popularny antyseptyk, którym polewano np. świeże rany czy przepłukiwano chore gardło.
Po drugie, warto pamiętać, że podczas zawieruchy wczesnego średniowiecza Europa Zachodnia na wiele stuleci zapomniała o jednym z najsprytniejszych wynalazków Rzymian – kanalizacji. W sytuacji gdy większość studni miejskich została najzwyczajniej w świecie zatruta ściekami, wino stało się napojem o wiele bezpieczniejszym i bardziej popularnym niż woda. Ta bowiem, zgodnie z opisem w XIII-wiecznym Skarbcu wiedzy Latiniego Brunetta, „szkodzi na piersi, nerwy i żołądek (…) ogólnie mówiąc, nie dostarcza ona ciału człowieka pożywienia ani nie wpływa na jego wzrost, chyba że coś się do niej doda”.
I o ile możni tamtego świata nie musieli do wody „niczego dodawać”, pijając czyste wino, o tyle uboższym warstwom społecznym (czyli właściwie 90 proc. ówczesnej populacji), musiało wystarczyć wino z drugiego bądź trzeciego tłoczenia – a nierzadko ocet winny rozcieńczany wodą. Pomimo tych problemów Europa konsumowała wino na skalę, którą trudno sobie dziś wyobrazić. Ówczesny mieszkaniec Starego Kontynentu wypijał średnio, w zależności od regionu, od 500 do 1000 litrów wina rocznie. Ci, którzy chorowali i stać ich było na lekarza, pili go jeszcze więcej. Jak czytamy w kronikach, w XIII-wiecznym szpitalu w Alzacji pacjent otrzymywał dziennie prawie litr alkoholu, a cierpiący na przewlekłe bóle – nawet do trzech. Czemu tu się dziwić, skoro Arnaud de Villeneuve, sława ówczesnej medycyny, oficjalnie twierdził, iż „wino z rozmarynem wzmaga apetyt, ożywia duszę, pomaga na naciągnięte ścięgna, sprawiając, że twarz pięknieje i włosy odrastają”.
Dziś, gdy wino jest niewątpliwie znacznie lepsze niż wówczas, nikomu nie przychodzi do głowy podawać go szpitalnym pacjentom. Gdyby ten obyczaj przywrócono tłok we wszystkich lecznicach wzrósł by zapewne wielokrotnie.
Komentarze
Nie wiem czy zacząć komentarz od „dzień dobry”? Zależy od kontekstu towarzyskiego: jeżeli ma się towarzystwo do partyjki brydża albo do posiedzeń barowych i opowieści łowiecko – wędkarskich, to dzień jest właściwy; w innym wypadku taki sobie. Nie pada, flagi smętnie zwisają z balkonów, podstawa chmur niziutko nad blokami. Ponuro.
Z tym piciem wina to było rozmaicie. Owszem, pito dużo tam, gdzie było produkowane, z każdym kilometrem oddalenia od winnic cena jego rosła. Na codzienne potrzeby w Polsce wystarczały lekkie piwa, z win niepodzielnie panowały węgrzyny z racji dostępności, przy czym w nazwie tej mieściły się i wina słowackie i północno bałkańskie – od cienkuszy na handel w zajazdach do małmazji i maślaczy szczególnie cenionych na równi z tokajami i trzymanych dla honorowych gości i uroczyste okazje.
To, o czym Autor pisze – fatalna jakość wody pitnej była niejednokrotnie źródłem zaraz i pomorów. Cud natury, że nasz gatunek w ogóle przetrwał.
Alicjo – dzielę Twój smutek. Kiedy umierają koledzy, to umiera część naszej młodości; osoby z którymi tę młodość dzieliliśmy.
Dzień dobry ! / mimo wszystko /
Znalazłam ciekawy artykuł pasujący trochę do dzisiejszego tematu . Czy drogie wino zawsze lepiej smakuje ? Na pewno wtedy, kiedy wiadomo , że jest drogie. A jeśli nie , to już niekoniecznie. http://www.6win.pl/6win/1,108564,11934168,Czy_drozsze_wino_smakuje_lepiej_.html
Przyczłapałam właśnie z osiedlowego SAM-u w charakterze nieomal zwłok. Wszystko przez to, że miałam niewiele kupować (tłuszcze, mąka, cukier, mięso były w domu).Tymczasem płyn do zmywania, ocet winny, pieczywo, filety rybne, jakieś przyprawy, trochę sera, trochę szynek krojonych, owoce, śmietana, ręcznik papierowy, kapusta pekińska – zrobiła się góra dobra wszelakiego (a samo do domu nie pójdzie). W efekcie siedzę i sapię. Teraz pójdę zrobić sobie kawę i pokręcić się po kuchni
jak to jest z piciem wina na pusty zoladek? 🙄
co zas sie tyczy wodki to problem ten film rozjasnil. oma & bella mieszkaja w dzielnicy charlottenburg, tuz za rogiem. z filmu jasno wynika, ze wschodnioeuropejska zydowska kuchnia sluzyla glownie jako podklad do picia wodki. rezyserka juz jako 12-letnia panienka otrzymala od babuni rade –> niemals wodka auf leeren magen –> nie pij wodki na pusty zoladek
Krystyno,
co do sznureczka, który podesłałaś – kubeczki smakowe decydują, a nie cena, moim zdaniem.
Na pewno nie zachwycałabym się białym winem zabarwionym na czerwono, bo białe wino jest dla mnie za lekkie w treści. Omijam też sporo czerwonych win z tego samego powodu.
„Woda szkodzi na nerwy, piersi i żołądek” <– 😉
Pyro,
to jest właśnie tak, jak ujęłaś. Dzięki.
Wróciliśmy z Kazimierza Dolnego, dużo ludzi, na zmianę pada i świeci słońce ale i tak stwierdziłam, że trochę piecze mnie twarz, dobrze,że krem z filtrami ha, ha…klimaty kazimierskie, przd kościołem żałobnicy żegnają bliskiego, ludzie idą podjadając koguty od Sarzyńskiego kątem oka zerkając na tą scenę,życie toczy siędalej a czyjeś się właśnie skończyło…wczoraj z kolei byliśmy w okolicach Lublina na małym cmentarzu gdzie jest pochowany aktor Krzysztof Chamiec, zawsze do Niego zachodzimy chociaż nie musimy,dużo osób z rodziny Jaxa Chamiec tam spoczywa…
Pokroiłam 1,5 kg pomarańczy i z lekka przesypałam cukrem (1 szkl). Jutro rano zaleję alkoholem, a w niedzielę zleję pomarańczówkę, a owoce zesmażę na dżem. To właśnie dżem jet mi potrzebny, taki z większymi kawałkami owocu i skórkami; pomarańczówka jest produktem ubocznym, będzie dobra jesienią.
Marzeno, w Kazimierzu wystarczy wejść w Plebankę i ….mało ludzi 🙂
A w Białowieży już Wielki Czwartek
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Poranek#slideshow/5873401715659964242
Irku – śliczna ta cerkiew na tle drzew. W ogóle – mieszkacie z Marzeną w egzotycznym dla mnie regionie. Patrzę jak na zdjęcia z dalekiej podr5óży, a to tuż, za rogiem.
A ja jadę do Was jak do swoich 🙂
Wiem Irku, wiem, Kazimierz „spenetrowany”, lubię tam też jeździć na festiwal filmowy Dwa Brzegi organizowany przez Grażynę Torbicką 🙂
Irek – pewnie, że do swoich, tylko widoki inne – ludzie tacy sami.
Pyro,
to będzie dżem o posmaku alkoholowym ?
Co do tej nalewki – ile alkoholu/ spirytusu/ dolewasz do 1,5 kg owoców ? Czy można zlać nalewkę po dłuższym czasie, czy wystarczą te 3 dni ?
tez do konfitur pomaranczowych dodaje czasami skocza, albo koniak;
a do morelowych – wegierska barack palinka.
Krystyno – wystarczą 2 dni, bo owoce ze skórkami. Wlałam 2 l wódki (1 spirytus i 1 woda przegotowana) Owoce potraktowane alkoholem nie rozgotowują się w syropie. Pamiętasz morele Żaby dodane do lodów? Ona robiła tak : sparzone i obrane skórki, morele w połówkach zalane czystym spirytusem na 2 dni. Potem osączone i smażone w cukrze w proporcji 1:1. Do spirytusu można włożyć następną, taką samą porcję owocu. Usmażone morele lądują w syropie w słoju, sporo syropu zostaje i wtedy miesza się ten pozostały syrop z alkoholem po moczeniu moreli – ergo – jet morelówka i luksusowe morele do deserów.
Dziękuję, Pyro.
W tej chwili z domowych nalewek własnej produkcji mam pigwówkę, wiśniówkę i krupnik. Największe powodzenie ma pigwówka i jesienią trzeba będzie zrobić nową, lecz tym razem z dużych owoców pigwy, bo z małymi owocami pigwowca jest za dużo pracy. Wiśniówki i krupniku wystarczy i na kolejny rok. Kiedyś robiliśmy w domu nalewkę na czarnych porzeczkach i śliwkach. Ale warto by spróbować także pomarańczówki.
A z alkoholowym dżemem to dobry pomysł.
Krysiu – alkohol odparowuje w gotowaniu, tylko struktura owocu się zmienia. Szczególnie owoce jagodowe, maliny itp dobrze jest przynajmniej skropić spirytusem. W gotowym dżemie nie ma już procentów.
ale oczywiscie takie konfitury nie dla abstynentow, czy dotknietych choroba alkoholowa,
bo specyficzny posmak pozostaje….
Nie zostaje Byku – za krótko są owoce poddawane maceracji alko0holowej.
Kolezanka mojej Starej – alkoholiczka na wieloletnim odwyku ( dzieki AA) odmawiala wziecia do ust kazdej potrawy, do ktorej dodawane bylo wino nawet w ilosciach homeopatycznych, poniewaz wlasnie potrafila bezblednie wyczuc smak wina, nawet jesli caly alkohol wyparowal.
Zdarzylo sie, ze Stara zapomniala i jej nie pwoedziala ze dodala troszke wina do czegos. Kolezanka natychmiast jednak je wychwycila i miala spore pretensje, czemu nie mozna sie dziwic jak ktos probuje pokonac alkoholizm.
@kot:
tak, pokrywa sie to z moim doswiadczeniem; trzeba sie z tym liczyć.
dzień dobry …
pogoda dobra dla przyrody a ja tęsknie za słonkiem …
ja łączę świeże owoce z tymi z niektórych nalewek .. bardzo dobre prawie powidła wychodzą …
a tu moja synowa przy pracy….
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/zdjecia/galeria,709.html
Stukam z 45 piętra u dziecka. Pojechaliśmy do Brampton pożegnać Lucynę, po tej stronie Wielkiej Kałuży miała tylko mnie z naszej Rzeczpospolitej Babskiej. Nie mogłam nie być.
Ale…dwa wypadki po drodze na autostradzie, korki niemożebne, stójka jedna i druga…spóźniliśmy się 1,5 godziny.
Myślę, że Luśka wie, że cała nasza Rzplita Babska tam była. Duchem, a my cialem.
Ide pospac.
Padało całą noc, teraz siąpi, a ja nie zdjęłam z suszarki balkonowej psich kocyków. Pewnie są równie mokre, jak wtedy, gdy wieszałam.
Jolinku – świetną robotę Synowa podłapała; organizacja wystaw to coś z mojej branży.
Dzien dobry,
Alicjo,
Mam dla Ciebie nastepne cudo do slownika nowomowy: standuper ;). Nawet w angielskim takie slowo nie istnieje!
A poza tym do pracy rodacy, na szczescie poniedzialek wolny :).
Pyro ona pracuje w Muzeum Wojska Polskiego i takie roboty przy konserwacji są na co dzień .. nie ma wpływu na organizację wystaw tylko pracuje jak mrówka ale lubi to bardzo ..
Jolinku – nie da rady w czymś takim pracować i nie lubić tego. Potwierdzam, że jest to robota mrówcza, twórcza, odtwórcza i zabezpieczająca. Na dodatek na codzień tego nie widać i najczęściej się nie docenia (i płacą też mizernie) – tylko wielka osobista i cicha satysfakcja. No i jak tu nie lubić? Wiem, że w jednej z leśniczówek na zach Podolu (teraz już za granicą) ukryto w 1943r 3 sztandary polskich jednostek. Niestety – nie znam nazwy miejscowości (po jednej stronie granicy nasz Zwierzyniec, a po drugiej?) Te sztandary nigdy nie wypłynęły na rynek, ani nie zostały zniszczone. Niestety – kombatant, który mi o nich napomykał już nie żyje.
Na stronie „Polski” jest interesujący wywiad z Jerzym Pilchem; warto zajrzeć. Ta ciężka choroba sprawiła, że stał się bardziej ludzki, trochę stępiła się ta prezentowana przez lata arogancja pychy.
Pyro chyba zbyt łatwo szafujesz takimi epitetami jak pycha czy arogancja (a co to jest arogancja pychy?). Wiele lat pracowałem z autorem, którego walnęłaś warząchwią w łeb i wiem, że nie jest ani arogancki, ani pełen pychy. To pozory pokrywające nieśmiałość w kontaktach z obcymi.
Jolinek, a moglabys zapytac Sz. Synowa w takiej sprawie. Moja Stara kupila przed laty na jakims bazarze niedokonczony XVIII-wieczny haft krzyzkiem (petit point). Jest to bardzo typowy dla tego okresu haft, przedtsawiajacy papugi (czesty motyw tekstyliow XVIII wieku) posrod kwiatow i lisci. Niektore kwiaty sa wyhaftowane t.zw. sposobem berlinskim – tzn, maciupenskimi koralikami. Caly wzor jest wyhaftowany, procz tla, ktory jest szara siateczka, kanwa, w jednym miejcu troche podziurawiona, ale nie rozpadakaca sie. Niedokonczony haft mogl byc przeznaczony na oparcie krzesla albo moze do zaslaniania kominka w lecie. .
Starej to kompletnie nie przeszkadza, ze niedokonczone i troche dziurawe, ale calosci przydaloby sie troche delikatnego umycia, bo kurz jednsk niszczy stare delikatne tkaniny. . Pare razy chciala to zrobic, ale zadrzala jej reka, gdyz zaczela sie obawiac, ze kanwa moze sie zaczac rozpadac (rozklejac?) , nawet jesli sprobuje to uprac/umyc tak, jak sie pierze delikatne antyczne tekstylia (destylowana woda etc) .
Wiec chcialaby wiedziec czy moze to jakos delikatnie rozlozyc na desce, naciagnac szpileczkami i uprac z pomoca gabeczki i marsylskiego mydla. I oczywoscie wody destylowanej – z apteki.
Piotrze – może i rację masz, tylko, że ja nie o Jerzym Pilchu jako takim, tylko o jego wcześniejszych wywiadach, z których naprawdę wyłaził taki niezbyt sympatyczny osobnik. W końcu co innego znać człowieka, a co innego odnosić wrażenie z jego wypowiedzi publicznych. Ponieważ mam pełne zaufanie do Twoich ocen, przyjmuję krytykę z całą pokorą.
Pewnie masz rację, że inaczej widać człowieka z bliska a inaczej gdy sam się kreuje literacko. Wywiady (zwłaszcza z pisarzami) to przecież literatura.
I właśnie Pilch w tym wywiadzie zaznaczył różnicę między oglądem publicznym i prywatnym – na przykładzie „Dzienników” Iwaszkiewicza. Nikt znający Iwaszkiewicza z działalności publicznej i pisarstwa nie domyśliłby się jego mrocznych i gorzkich odniesień osobistych.
Kocie wysłałam zapytanie …
Mądry, sympatyczny osobnik z poczuciem humoru o pysze. W dodatku piękną polszczyzną i z nutką autoironii. Bardzo chętnie bym się z takim aroganckim pyszałkiem wina napił, a nawet herbaty czy kawy 🙂
a na co choruje pilch?jesli sie moge zapytac, na brak sukcesu?
bo @pyra ma troche racji z ta arogancja( tez mam czasami takie wrazenie;
ostatnio, gdy komentowal me w noge, 2012 w polsce i na ukrainie);
zdolny jest, ale czasami mam wrazenie, ze po prostu sie marnuje.
Dzieki, Jolinku! Przepraszam za klopot!.
Tych, co mają coś przeciwko Pilchowi wcale nie jest mało. Wystarczyło przeczytać komentarze pod fragmenten jego ostatniej książki, do którego ktoś tu podał niedawno link.
Jak się ma tylu zawistników, to, nie może być tak źle.
Placku, też bym się Tobą czegoś napił. Dziękuję za Pilcha.
A byk już tak od rana?…
Ja prawde mowiac bradzo chetnie czytam felietony Pilcha, ale przez powiesc (nie pomne tytulu) nie przebrnbalem.
Kiedys Stara robila z nim wywiad, ale byl akurat troche zawiany i bylo to niestety slychac. Wiec trzeba bylo duzo powycinac, bo sie inaczej nie dalo. A pora dnia byla dosc wczesna.
Kocie – to masz tak, jak ja: bardzo cenię felietony Pilcha i jego Dziennik (kiedyś we Wprost publikowany) a zupełnie do mnie nie przemawia jego fabuła. Być może dlatego, że obce są mi dylematy i problemy bohaterów. A może i nie o to chodzi, bo w końcu piłka nożna to też nie moja bajka, a lubię czytać co Pilch o piłce pisze. Tak jakoś jest, że wolę go w krótkich formach.
Krotkie formy dla mnie . Dokladnie. Choc znam takich, ktorzy rzucaja sie na jego powiescxi i najwyrazniej cos nich czerpia. Ja po trzydziestu stronach nudzilem sie jak Mops w komodzie.
No, to JE Michalik znowu błysnął, jak latarnia magiczna. Otóż wykombinował, że antychrysty walczą z Kościołem papieżem. Tak, tak – papież Franciszek służy ateuszom do zwalczania kk. W swej trosce duszpasterskiej wezwał żeby nie kupować mediów antychrześcijańskich. A jakie są te anty? Ano pewnie wszystkie prócz rydzykowych, ewentualnie wyraziście prawicowych.
@007:
powtorze(a nie lubie):
gdy zobaczylem w ubieglym roku pilcha i smude w szalikach i pod reke,
to ogarnelo mnie przeczucie, ze polska reprezentacja wroci z mistrzostw na tarczy…
jak tam cracovia, pany?
Opowiadam się zdecydowanie za twórczością Pilcha. Wielbicielka to może słowo zbyt duże, ale bardzo lubię, to co on pisze. Nie podobała mi się ” Marsz polonia”, a za powieść ” Pod mocnym Aniołem” w ogóle się nie zabierałam, bo nie byłbym w stanie zrozumieć stanów psychicznych bohatera, ale wszystko pozostałe, co czytałam/ ale nie wszystko, co napisał/ czytałam z przyjemnością. Lubię powtarzalność fraz, co niektórych znów nudzi. Ale męskich, a i damskich rozprawek na temat piłki nożnej, ktokolwiek by je pisał, nie znoszę, więc i nie czytam. A cenię jedynie tych kibiców, którzy choć trochę zajmują się czynnie sportem. Powiedzmy, że choć trochę się ruszają dla własnego zdrowia. Kibic leniwy to pseudokibic.
O, o, wlasnie – Pod mocnym Aniolem – przez te powiesc nie zdolalem przebrnac po kilkudziesieciu stronach. Wiec juz po nastepna nie siegnalem.
Ale znam takich, ktorym sie bardzo podobala.
tak, polska to niesamowicie dramatyczny kraj;
trzy swieta jedno po drugim, to tylko w bawarii jest lepiej!
Aha! A każde okazją do kolejnej awantury tylko z różnych powodów.
Pojechaliśmy na uniwerek torontoński (Jerzor miał jakieś sprawy) – kawałek drogi od centrum, bo mieści się w Missisauga, 35 km od centrum. Zawadziliśmy o polski konsulat w celu wyrobienia nowych paszportów, bo stare się unieważniły prawie rok temu. Polski paszport się przydaje, jak przekonaliśmy się w Chile i Argentynie – gdybyśmy mieli polski, nie zapłacilibyśmy 135 US$ na twarz w Chile i 85$ w Argentynie za prawo wjazdu, już o tym pisałam, Polska nie wymaga od tych krajów wizy, a Kanada wymaga. No to oni za to…płać na granicy, Kanadyjczyku!
Przydaje się też na lotnisku w jakimkolwiek kraju UE, bo dla obywateli UE jest osobne okienko i to idzie biegiem, nie pytają „po co – na co, tylko wystarczy okazać paszport. Oszczędza się czas.
No i my pod konsulat, a tu klamka – przecież rodacy świętują!!!
Też obchodzą wszystkie święta majowe, a jak!
Zupełnie nam to do głowy nie przyszło. Zrobiłam parę zdjęć konsulatu, piękna willa w pięknym miejscu. Potem na ten uniwerek, sprawy załatwione, wracamy te 35 km. Drogą szybkiego ruchu. Ruch był tak szybki, że turlaliśmy się 1.5 godziny, co do minuty!
Jerzor klął w żywy kamień, przecież jest przed południem, piątek, ci ludzie powinni być w robocie!
A tu nie ma tak – piątek czy niedziela, korki, tu coś naprawiają, jedno pasmo zamknięte, tam samochód się zepsuł, pasmo zablokowane i tak dalej. Uroki metropolii 🙄
Wracając do uroków metropolii, tutejsi znoszą to wszystko ze stoickim spokojem. Tylko prowinjusze narzekają. Toż rowerem szybciej by przejechał i Jerzor zazwyczaj tak robił, jak miał interesa z UT. Nawet wziął rower, ale pomyśleliśmy o tych paszportach…
Piękna wiosna, jak to Pyra kiedyś nazwała „koronkowa”. Z dnia na dzień biegiem wszystko, ale większość drzew jeszcze bezwstydnie naga, dlatego jest koronkowo i przejrzyście. Nie dla mnie sznur samochodów, nie znoszę wielkich miast – chociaż w Toronto są piękne i zaciszne dzielnice, ale tutaj, gdzie mieszkają dziecka – oj, to nie to! Oni są przyzwyczajeni, ale ja jestem chora po jednej dobie w tej przeszklonej klatce (96m. w kwadracie, nie jest to mała klatka!). ciągły szum i hałas.
Ale – dziecka oświadczyły, że się przeprowadzają. Portland, Oregon! To jeszcze prawdopodobieństwo, ale raczej tak, za 2 tygodnie będzie postanowione. Klatkę zostawiają, będą wynajmować. Synowa dostała ofertę nie do odrzucenia. Ona pracuje dla mozilli i google, programuje i jest naprawdę dobra, więc ją tam chcą w oregońskim biurze. Maciek pracę znajdzie bez trudu, ale zachwycony pomysłem nie jest (to tak po cichu do ojca na boku wyznał). Tutaj ma pracę, która go interesuje i stworzył zespół fajnych współpracowników, których mu będzie żal opuszczać.
Ale wiadomo, kto w tym domu portki nosi 😉
Zawsze mogą wrócić, dlatego postanowili nie sprzedawać klatki.
Ale możemy sobie wziąć z klatki wszystko, co chcemy!
Już do paru rzeczy przykleiłam kartki, że to moje, bo i Henry, brat Jennifer się przymierza do tego i owego 🙂 No ale zobaczymy, co w końcu dziecka postanowią. Takim to dobrze…
Ale ja na swoje emeryckie życie nie narzekam. Napracowałam sie wystarczająco, teraz odcinam kupony.
Ja z kolei lubię Pilcha książkowego, felietony czytałam z początku, a potem omijałam, bo mnie denerwowały stylem. No i bądź tu mądry 🙄
W sztuce jak w jedzeniu, sprawa gustu.
Alicjo – to prawda, sprawa gustu. I tak jest to pisarz znaczący jeżeli całkiem serio rozmawiamy o nim już kilka godzin. Dla mnie z tego średniego pokolenia liczy się Tokarczuk i Pilch, może jeszcze ze dwa nazwiska. O nich się już wykłócać nie będę.
Przyjęłam roześmiany telefon zbiorowy :
-Mamo! Masz córkę anorektyczkę!
– Skąd to podejrzenie Dziecię miłe?
– A, bo patrzę w lustro i mi się wydaje, że jestem gruba…
– Przykro mi, Córeńko, ale nic Ci się nie wydaje.
No i tu dopiero zbiorowy rechot usłyszałam. Pojechali dzisiaj do Czech, na żaden sklep ze szkłem nie trafili, to kupili piwo i wrócili. W górach Izerskich od wczoraj wieczora leje non stop.
A szczególnie zapamiętałam „Pod mocnym Aniołem”. Gdzieś na początku jest takaka opowieść (przytaczam z pamięci):
Stoi pijaczek na przystanku autobusowym (czy tramwajowym) i się lekutko kiwa. Pyta kogoś obok (i tu już pamiętam):
– Panie, która godzina?
– Szósta
_Szósta w POŁUDNIE czy szósta wieczorem?
Ubawiło mnie to bardzo.
Nie mam „Dzienników” Iwaszkiewicza, a chętnie bym przeczytała, jedyne co mam, to wspomnienia jego wnuczki.
Wszystko co w życiu robimy, bez względu na to, kim jesteśmy, to budowanie własnego wizerunku. Często przed samymi sobą udajemy, żeśmy są jacy-tacy-ho-ho, a nie tacy, jakimi jesteśmy naprawdę.
Wkurzają mnie okrutnie głupoty w stylu „żeby kogoś kochać, najpierw musisz pokochać siebie”.
Ci, co kochają siebie, nie kochają innych, myślę. Jest określenie na tych kochających siebie – egoiści.
Alicjo – powiedzenie niezbyt szczęśliwe, a chodzi o to, że łatwiej budować relacje z drugą osobą, jeżeli się siebie akceptuje, jest się ze sobą pogodzonym; nie szarpie się wtedy człek w wiecznej rozterce. A tak w ogóle to im mniej psychologizowania, dzielenia włosa na cztery i stałej analizy każdego słowa – tym lepiej, naturalniej i łatwiej. To pewnie o to biega.
Ja w sprawie „standupera”.
Jolly, Alicjo, nie ma takiego słowa, a zwłaszcza tak pisanego (b. wdzięcznie, nota bene). Jest „stendaper” wykluty ze „stendapa” – oba te wyrazy pochodzą z żargonu telewizyjnego i oznaczają dziennikarza, który stojąc (może angielscy operatorzy wrzeszczeli na swoich roztargnionych redaktorów „stand up!!!”) przed kamerą i świecąc własną gębą wygłasza tekst informacji albo komentarza. Makaronizm jak makaronizm, widziałam gorsze, a ten dotyczy konkretnej sytuacji zawodowej. Bo i jak po naszemu mówić: stójka?
Mówiliśmy tak czasem z kolegami, jednak to były tylko żarty. Monia, zrób stójkę…
Alicjo – gorąco polecam lekturę „Dzienników” Iwaszkiewicza. Wspaniała. dająca dużo do myślenia książka. Bardzo współczuję ludziom o innej orientacji.
Kocie oto odpowiedź …
„nie lubię radzić nie oglądając tkaniny.
Ważna jest kondycja włókien, ponieważ oczyszczanie na mokro jest procesem dość inwazyjnym. Czasem wszystko trzyma się dzięki brudowi.
Właścicielka musi się kierować swoim wyczuciem i obserwacjami.
Myślę, że można uprać ten haft na płasko na płytce, wodnym roztworem mydła marsylskiego, w wodzie o stałej temperaturze ok. 35-40, st. C, tamponując gąbeczką i dobrze wypłukać. Ostatnie płukanie można wykonać wodą destylowaną. Na koniec od góry odcisnąć flanelą albo ligniną nadmiar wody.”
nie wiem czy się odważysz …
Dzieki, dzieki serdeczne Szanownej Pani Synowej Jolinka! Stara posatnowila sprbowac – chyba?
Wyszywanka nie jest jakims cenym dzielem sztuki i kupiona za grosze, ale Stara ja bardzo lubi. Wiec pewnie sprobuje z drzeniem serca!
Standuper to moim zdaniem moze pochodzi z estrady i jest wtedy bardzo stare. Stand up comedy to forma wystepu estradowego, gdy komik wyglaszajacy monolog jest sam na sam z publicznoscia.
Natomiast stanie raczej niz siedzenie prezentera wiadomosci jest stosunkowo nowa „moda”, bardzo zreszta irytujaca dla mnie, bo wszyscy oni wygladaja jakby bylo im bardzo niewygodnie i chceliby lokcie o cos oprzec a nie moga.. Jeszcze 15-20 lat temu dzienniki czytane byly na siedzaco, az ktos wymyslil, ze na stojaco jest bardzoej „dynamicznie” albo cholera wie co.
Ale oczywoscie trzeba by wiedziec w jakim kontekscie uzywane jest slowo standuper, a ten nie zostal podany. Moze zaczyc cos kompletnie innego. Byl np taki film pod tytulem Stand up Guys i tam znaczylo to wlasnie cos kompletnie innego.
Krysiade,
jeśli chodzi o inną orientację niż hetero, ja przyjmuję wszystko i zresztą mam w rodzinie bliższej i dalszej. Myślę, że większość kobiet, i to zdecydowana większość, nie ma z tym żadnego problemu.
Niech mnie panowie oświecą, czy to nie jest tak – lesbijki i owszem, ale dwóch panów w uścisku czy całujących się, to wielkie NIE.
Dlaczego – pojęcia nie mam 😯
Pyro,
akceptacja, ze wszystkimi zadami i waletami – owszem, ale pokochaj siebie to już za duże wyzwanie dla mnie 🙄
Z akceptacją siebie mam problemy, a co dopiero z pokochaniem!
Kocie,
czekałam na opinię eksperta w sprawie wyszywanki, też miałam taki pomysł – położyć na płaskim i delikatnie kombinować.
Ja używam zwykłego szamponu, który jest świetny do mycia wszelkich włókien, ja z wełną mam do czynienia i zawsze po zrobieniu czegokolwiek piorę zrobioną rzecz, bo niektóre wełny są sprzed …no, iluś tam lat i nazbierały kurzu.
Ja bym, Kocie, po takim praniu, podszyła to cudo na jakimś solidnym kawałku materiału, lniane sztywne płótno czy cuś w tym rodzaju.
Alicjo, Mamy jedna wyszywanke XIX wieczna przedstawiajaca aniola na tronie (tez z bazaru) i Stara ja podbila grubym jedwabiem – nie wiem dlaczego akurat jedwabiem, ale tak pewnie myslala, ze jest „szlachetniej” . Intuicyjnie uzyla jedwabiu.
Ale te papugi podobaja sie jej w tym polprzezroczystym stanie wlasnie, ich kruchosc i delikatnosc, nawet ich dziurawosc. Ale sprobuje oczyscic.
Aniol na tronie jest tez petit point i mial byc chyba jaka koscielna choragiewka. Jest fajny. Wisi na doszytych do niego petlach, na drazku w goscinnym pokoju. Stara nigdy nie miala potrzeby go uprac. Traktuje go miekka szczotka.
Alicjo – wiadomo, że ja mam dziurawe łapy robótkowe, ale to i owo w życiu robiłam – w tym i hafty krzyżykowe i na kanwie i na tiulu. Póki tkanina jest na tamborku albo krosienku, to świetnie ale po upraniu i wyprasowaniu spróbuj to wszyć jako wstawkę np – ciągnie się jak nieszczęście. Szpilki, fastryga i ręczne szycie okrętką – inaczej masz Karpaty. To w tkaninach o splotach prostych, płóciennych, a nie daj Bóg przy osnowie skośnej. Więc z tym naszywaniem mogą być problemy.
Kocie, to by się zgadzało. Stand up comedy, stand up w informacji telewizyjnej. Za każdym razem wykonawca stoi z mikrofonem i gada. U nas się spolszczyło na stendapa i stendapera. Jak żyję „standupera” nie widziałam, ale nazwisko tego Stana (Stanisława) bardzo mi się podoba.
Pyro,
Alicji nie chodzi o naszywanie tylko podszycie np. płótnem aby zabezpieczyc cenna tkaninę. Tak sądzę 🙂
Pewnie spolszczono na standapera aby wlasnie starannie uniknac Stana Dupera, hehe.
DużeM. – masz rację, ale i przy podszyciu może się marszczyć – to z powodu luźnej struktury kanwy. Tak myślę, e gdyby chcieć to zrobić to najlepiej byłoby tkaninę wzmacniającą pokryć grubo krochmalem, na gorąco przez szmatkę przyprasować haft (niejako przykleić) potem delikatnie podszyć, a krochmal się za jakiś czas wykruszy
Ja mam w domu po babci coś w rodzaju kilimu (?) i to coś ma pod spodem przyszytą tylko na brzegach tkanine płócienną, nic nie jest przyprasowane, to są w sumie dwie zszyte krawędziami tkaniny. Mam wrażenie, że celm było własnie zabezpiecznie tej z góry.
DużeM – ten kilim Twój ma po to tkaninę spodnią, żeby się nie odkształcał (MOJA jANECZKA TEŻ TAKI KILIM MIAŁA) Przepraszam, znowu nacisnęłam caps lock – mnie nie chodziło o naklejenie na stałe, tylko o unieruchomienie na czas przyszywania. Nie jestem pewna niczego. Raz widziałam jak ks Tomaszewki (Muzeum Archidiecezjalne w Poznaniu) naprawiał koronkowy wachlarz pani Wandy Jaruzelskiej (babka cioteczna generała, sopranistka koncertująca w salonach pod koniec XIXw) koronka rozdarła się w dwóch miejscach i artystka pozostawiła go u znajomych, po latach trafił do muzeum – otóż ks Tomaszewski przyszpilił rozpostarty wachlarz do kartonu i metodą igiełkową dziergał pajączki. Osobiście nie miałabym tyle cierpliwości, tyle, że on nie miał żadnych konserwatorów do dyspozycji (ani pieniędzy) wszystko robił sam.
Już się pożegnam na dzisiaj – dobranoc
nic juz nie rozumiem…to pilch jest gejem?
cale szczescie, ze o wszystkim dowiaduje sie ostatni 😉
Krysiade,
Dlaczego tak bardzo współczujesz ludziom o innej orientacji? Czy po lekturze „Dzienników”, czy na bazie własnych obserwacji?
Czy ich akceptujesz, czy im tylko współczujesz?
Pamiętasz, byliśmy razem na minizjeździe w Intraco. Siedziałaś bardzo blisko mojej Córki i jej Koleżanki. Ty i Twój Mąż rozmawialiście z nimi zupełnie sympatycznie. Czy Tobie to przeszkadzało, czy im współczułaś? A może nie wiedziałaś?
Czy komukolwiek z uczestników tego Minizjazdu to przeszkadzało? Jeśli tak, to z pewnością sytuacja się nie powtórzy. Zapewniam.
Zapewniam również, że zawsze będę po ich stronie!
Są ze sobą od wielu lat – wszystkim małżeństwom życzę takiej harmonii, zrozumienia, miłości, partnerstwa, braku obłudy!
Bardzo lubię Agnieszkę Holland, nie tylko za jej twórczość, ale również za jej postawę.
Dobranoc 🙂
gribkow njet; jest za sucho jak na te pore roku;
trwa zniwo szparagów w mojej okolicy; straszna mordega,gorzej niz truskawki;
kiedys robili to polacy, teraz robia to glównie ludzie z europy poludniowo-wschodniej;
no i maszyny, ale chociaz zgloszono na to w niemczech tysiac patentów,
to zadna nie jest jeszcze w stanie zastapic czlowieka.
Alicjo 22:23,
Dla mnie dwie osoby w uścisku wyrażającym uczucie to zawsze TAK!!!!!
Bez względu na płeć ściskających się !!!
Wróciliśmy z Wielkiego Miasta. Kojąca cisza!
Nowy,
ja też współczuję ludziom innej orientacji w sensie, że większość „wspaniałych” hetero wytyka ich palcami i obrzuca epitetami typu „zboki jakieś”, że o obrzydliwszych nie wspomnę.
Krysiade wypowiedziała się bardzo krótko i nie rozwinęła tematu, nie wiadomo, co miała na myśli pisząc „współczuję…” itd. Tak ja to odebrałam.
Konsulat polski w Toronto, fajna chałupa, prawda?
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7198.JPG
A teraz materiał dowodowy, Jerzor męczył kota! No…nie tak całkiem, Frida sama wskoczyła na kolana, zeskoczyła, kiedy miała ochotę. Tutaj pozowała, bo bardzo ją prosiłam, żeby pokazała swoje bursztynowe oczy. Wyraz twarzy pod tytułem – babo, masz tu wyraz i się odczep!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7211.JPG
Dokazywania ciąg dalszy:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7215.JPG
Idę spać, bo pora, a poza tym błoga cisza u nas na wsi!
Alicjo,
Faktycznie, nie wiadomo co Krysiade miała na myśli. U mnie występuje natychmiast odruch obronny…
Fajne zdjęcie Fridy – i już ją lubię! Za imię… moja ulubiona Frida – dla mnie uosobienie kobiecej siły, inteligencji, talentu, artyzmu, seksu, sprytu i wszystkiego co kobiece…. Gdzie nam do was – kobiet!
dzień dobry …
usłyszałam głos ptaszyny, że dziś Nisi imieniny …. Nisiu niech się spełnią wszystkie Twoje dobre pomysły, zdrówko dopisuje a wena nie opuszcza … przytulaski … 🙂
Dzien dobry,
Nowy,
Kot z Nisia w dziesiatke trafili, z braku czasu nie podrzucilam sznureczka do wywiadu w GW z komikiem, ktorego przedstawiono jako ‚standuper’, co jako nowomowa mnie rozbawilo.
Poza tym pogoda ma byc piekna, a ogrodek czeka na porzadki :).
Nowy, ludzie czasami „wspolczuja” komus o kim dowiaduja sie, ze jest osoba homoseksualna poniekad „odruchowo”. Do stosunkow niedawna, a w Polsce jeszcze zapewne nieraz i do dzis homoseksualizm byl naznaczeniem i pociagal za soba spoleczny ostracyzm, plotkarstwo na przemslowa skale, nie mowiac o rozlicznych klopotach dnia codziennego.
Nie czytalem Dziennikow Iwaszkiewicza, ale kiedys w mlodoscxi moja Stara przyjaznila sie z corka Andrzejewskiego, ktory choc ze swego homoseksiualizmu wielkiej tajemnicy nie robil, to – jak opowiadala Agnieszka – nieustannie musial sie borykac z probami szantazu ze strony sluzb i z prowokacjami. Jego dzienniki tez istnieja, ale nie wiem czy lub kiedy beda wydane. A moze juz wyszly? Nie slyszalem o tym. Te dzienniki byly tak tajne, ze przechowywal je az do smierci w cudzym domu, w mieszkaniu AL, wowczas studenta polonistyki. . . Byly schowane w tapczanie i sluzby musialy sie o tym dowiedziec z podsluchu, bo kiedys o swicie przyszly do tego domu na rewizje. Nie znalazly jedynie dlatego, ze bez mala 90-letnia babcia gospodarza kategorycznie odmowils wstania z tapczanu, wiedzac, ze jest w nim jakas tajna bibula. Babci dano spokoj, dzienniki powedrowaly do innego mieszkania.
Stad, jak sadze, odruch wspolczucia u Krysiade, jesli podobne sytuacje opisuje Iwaszkiewicz.
Ze 20 lat temu moja Stara, dostala bardzo poruszajacy list od 20-latka, sluchacza z glebokiej polskiej prowincji. Opisuywal, ze jego rodzice wyrzucili go z domu „za homoseksualizm”, potem wyrzucono go z pracy w aptece, w malym miasteczku wszyscy wytykali go palcami, czesto dochodzilo do pobic, ksiadz pelnym tekstem mowil o nim w kosciele i wysmiewal, i tem mlody mezczyzna byl, jak pisal, bliski samobojstwa, gdyz czul sie tak zaszczuty. Pytal co ma robic. Stara napisala: Nie wiem co masz robic, ale wiem co zrobilabym sama: ucieklabym z tego miasteczka jak stoje do duzego miasta, gdzie czlowiek jest anonimowy, zagubiony w tlumie i gdzie ludzie sa bardziej zajeci wlasnymi sprawami aby urzadzac polowanie na „dziwaka”.
Troche sie Stara bala, ze tak napisala, ale napisala bo wlasnie mu gleboko wspolczula.
Ale dwa lata pozniej ten czytelnik odezwal sie znowu i ku wielkiej uldze mojej Starej powiadmil ja, ze pol roku po dostaniu jej listu postapiul dokladnie tak jak sugerowala. Przeniosl sie do Warszawy, zrazu bardzo biedowal, ale znalazl nowa prace w aptece a wkrotce i nowego partnera, z ktorym jest szczesliwy. No jak w bajce! Starej spadl spory kamien z serca, bo jednak sie bala czy nie wpuscila go w maliny swoja rada.
Dobrze, ze dzis wielu rodzicow osob homoseksualnych ma juz na tyle rozumu, aby akcetowac swoje dzieci takimi jakie sa. Dobrze, ze Twoja corka ma takich rodzicow, ktorzy moga o niej mowic z duma i miloscia i stawiac czola nietrolerancji.
Ale nie jest to jeszcze norma w Polsce. To sie bedzie zmienialo z latami. No i bardzo dobrze. 😈
dla @nisi:
moja serdeczna tuba:
„siedem dziewczat z „albatrosa”, tys jedyna…”
„…spocznij! a co to za bajzel u was na pryczy, szeregowy?
” amnestia, towarzyszu kapitanie…”
„trzy dni koszarniaka! za kapitana, towarzysza i…amnestia??!
„tak jest, podali wlasnie przez sciane, damoj ”
„jesli znowu zmyslacie, to was matka rodzona nie pozna…”
„ja? nigdy”
” i nie cieszcie sie za wczesnie, ludowej sprawiedliwosci i tak sie nie wywiniecie…”
Pragne przeprosic wszystkich, ktorzy w ostatnich dniach dostal rzekomo ode mnie list z propozycja zarobku. To spam, niestety i jak dotad nie udalo mu sie odszukac zadnego Eldorado, gdzie rozdaja pieniadze WSZYSTKIM na mojej liscie adresowej.
Sam oczywiscuie czasami jestem odnajdywany przez kogos z Nigerii, kto chce przekazac mi spadek po zdechlym kuzynie, dzieki czemu jestem najbogatszym Kotem w calym Zachodnim Londynie, choc w zyciu nie musialem kiwnac lapa aby cos zarobic.
Sorry. Ktos sie wlamal do mokjej skrzynki adresowej i podszywa sie pode mnie. 👿
Oj, Nowy! Toż się rzuciłeś na Krysiade bez zrozumienia. Ona lakonicznie pisze, ale wyłącznie w odniesieniu do Iwaszkiewicza i jego żalów wylewanych w „Dziennikach” – w domyśle – jeżeli inni homo cierpią tak, jak J.I. , to Krysia im współczuje. No i tu łgarstwo, czyli literatura – Iwaszkiewicz nie bardo się krył i nie bardzo spotykał się z ostracyzmem. Nie to środowisko. Ponarzekać lubił.
Nisi zdrowie wypijemy wieczorem; Pyra dobrym winem i wielkim kieliszkiem.
Nie tylko o ostracyzm chodzi. Takze o stosowany w tamtych latatch czesto szantaz i prowokacje.
Andrzejewskiego szantazowano np tym, ze naslany na niego przez bezpieke mlody czlowiek ma kile i teraz Andrzejewski tez jest zarazony. Nie bylo to prawda, albo JS nie zdolal sie zarazic, ale takie wobec niego stosowano formy nacisku – aby siedzial cicho. Bylo to po podpisaniu przez JA Listu 34. Ostracyzmu w srodowisku literackim moglo nie byc, ale wladze robily wszystko by kompromitowac niepokornych pisarzy.
Kto wie czy wielka pokora wobec wladz jaka wykazywal Iwaszkiewicz nie byla skutkiem podobngo szantazu? Tego sie nigdy nie dowiemy.
Nowy, popieram Cię w 100%, może także dlatego, że sama będąc mamą dziecka z niepełnosprawnością doskonale wiem co znaczy „dyskryminacja” mówiłam także o tym w reportażu w Zdarzeniach, nie zamierzam zamknąć się w domu z synem bo ma autyzm, o nie…znam parę osób o innej orientacji, są to naprawdę wartościowi ludzie, zawsze mówiłam, że jakby co to można na nich liczyć czego nie można powiedzieć o osobach które mienią się katolikami a później w życiu wystawiają sobie inne świadectwo, dla mnie ważne jest to kto jest jakim człowiekiem a nie czy głosuje na PIS, jest Żydem czy homoseksualistą (zbieżność przypadkowa) oglądam na TLC program o bliźniaczkach syjamskich ‚Nierozłączne” i jestem pod wrażeniem jak świetnie radzą sobie te dziewczyny które są także „inne”.
Alicjo, PIĘKNY KOT 🙂
Dziędobry i dzięki za przytulaski, duży kielonek oraz tubę osobistą! Piękny dzień dzisiaj, mam gośćkę z Danii, zaraz ją zabiorę na wycieczkę po kraju, niech sobie powykrzykuje ile wlezie. A żebyście widzieli i słyszeli, jak Gabrynia kwiczy nad polskim żarciem – ho, ho! Ona twierdzi, ze w Danii tylko te ichnie gigantyczne kanapki są dobre. Wykupiła pół Almy, chyba musi wynająć ciężarówkę, żeby te kabanosy i krakowskie suche zawieźć do Danii. Aż miło popatrzeć, jak się dziewczyna cieszy. Gdyby została u mnie dłużej, oba moje psy zamieniłyby się w kulki.
Ahoj!
Nisiu,
wszystkiego najlepszego, a najwięcej zdrowia ! 🙂
Już sobie wyobrażam, jak Nisia dba o swoją koleżankę, dogadza jej i pokazuje najciekawsze i najpiękniejsze miejsca w okolicy bliższej i dalszej. A piękna pogoda i rozkwitająca wiosna jest idealna na takie wycieczki. Z Nisi jest świetna przewodniczka, o czym niektórzy mogli się przekonać podczas ostatniego zjazdu.
Dziś na obiad jedliśmy tortille. Nigdy przedtem sama ich nie przygotowywałam, ani nawet nie jadłam. Okazało się, że to bardzo smaczne danie. Same tortille kupiłam gotowe, pozostało tylko wykonanie farszu – mielone mięso z sosem pomidorowym, sałata, pomidory, sos czosnkowy, sporo przypraw. Jednak jest to potrawa do jedzenia w domu i tylko przez domowników/ nie podałabym jej gościom/, ponieważ dość trudno się ją je. No i na pewno niezbyt estetycznie.
Nisiu – wszystkiego najwspanialszego i nieustającej weny twórczej życzę z całego serca.
Nowy – zmiłuj się nade mną i nie złość na człowieka przyjaznego całemu światu i życzącemu każdemu bożemu stworzeniu nieustannego szczęścia. Wszystko za mnie doskonale opisał Kot i Pyra.
Marzeno – w moim wpisie nie było słowa o „dyskryminacji” .
Przeczytajcie te „Dzienniki”. Tak będzie najlepiej.
Nisiu, wszystkiego NAJLEPSZEGO!!! Jerzor się dołącza.
A imię w tej piosence zamieniamy na Monikę 🙂
Dobrze trafiłeś, byku, chociaż przez moment nie mogłam sobie przypomnieć, jaki to był tytuł.
http://www.youtube.com/watch?v=qgbWu4bEoDk
Kwiatki z mojej rabatki, jeśli komuś się chce poklikać w kilka zdjęć z dzisiejszego poranka. No, rabatek to u mnie raczej nie ma, tylko dzicz niesforna.
http://alicja.homelinux.com/news/04.Maj.2013/
Górka ruszyła z kopyta, jest ciepło (20C), a ma być jeszcze cieplej. Wynieśliśmy wszystkie 4 figi na patio, palmę, rozmaryn, meble ogrodowe, parasol mocno sfatygowany, ale może jeszcze wytrzyma ten rok. No i zaraz trzeba się brać za dalsze porządki w zagrodzie, ale w taką pogodę to przyjemność.
Krysiade,
Przepraszam, ale rzeczywiście w pierwszej chwili źle odebrałem Twoje „współczuję”, a że jestem spod znaku Barana, więc bardzo porywczy i najpierw robię później myślę. Zresztą to szybko przyznałem pisząc do Alicji. Mam nadzieję, że nie uraziłem Ciebie trwale i znowu włączysz mnie do świata na który spoglądasz tak przyjaźnie.
Pyrze, Kotu, Marzenie dzięki.
Najlepsze życzenia dla Nisi !!!!!
Toast będzie nieco później, ale nie tak późno jak zwykle. Śladem Pyry też w dużym kieliszku!
Nowy – nigdy z tego świata nie zostałeś wyłączony.
Nisiu – wszystkiego najlepszego, zdrowia i spełniających się marzeń. Miłego świętowania 😀
Witam, Nisiu najlepszego.
http://www.youtube.com/watch?v=m7dR4JCFEWQ
Na Górce towarzystwo rozamorowane na całego. Przed chwilą zamiast pracować, obserwowałam kardynały. Panienka nawoływała po swojemu, a kawaler po swojemu, skakały z gałęzi na gałąź, jakieś takie podchody ichnie. Chciałam zrobić zdjęcie, trudno było uchwycić urodziwego kawalera (panienka nie jest urodziwa, ale za to pięknie nawołuje).
Nie jest to pierwsza klasa, tu by się przydał Nowy ze swoją rułą albo Nisia czy Marek. Ale…jak się przypatrzeć, to można wypatrzeć coś czerwonego w centrum fotki. Jadę do sklepu kupić jakieś krzaki, bo mi trzeba zrobić mały żywopłocik w jednym miejscu.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7245.JPG
Na toast muszę sobie poczekać.
http://www.youtube.com/watch?v=s15sWGn_Ylc
Krysiade, moje słowa nie były kierowane do Ciebie, tylko do ludzi z którymi miałam jakieś przykre sytuacje,nigdy w życiu do Ciebie 🙂
Nisiu, wszystkiego najlepszego 🙂
Nisiu – wszystkiego najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=eez42MSHI6Y
Trochę dzisiejszej wiosny 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Maj2013#slideshow/5874175928664494130
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Maj2013#slideshow/5874175928664494130 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Maj2013#slideshow/5874175928664494130
Nie tak dawno pisaliśmy tutaj o perliczkach. Wiadomo, że z Blogowiczów houje je Eska i twierdzi, że to są nadal dzikie ptaki: przestraszone zrywają się do lotu, nie raz siadają na dachu domu, gniazda budują w ukryciu po krzakach. Eska przed pieczeniem robi im zastrzyki z płynnego masła i wmasowuje masło w mięśnie. To nasza Blogowiczka. Ja natomiast znalazłam bardzo obiecujący przepis w znanej nam książce Stefanii i Tadeusza Przypkowskich i Magdaleny Samozwaniec z ilustracjami Mai Berezowskiej, „Łyżka za cholewą, a widelec na stole”. Biorąc zaś pod uwagę renomę, jaką się stół pp Przypkowskich w Europie cieszył, do ich przepisów podchodzę z pełną rewerencją
Perliczki Stefanii Przypkowskiej
Ptaki po oczyszczeniu zewnątrz i wewnątrz moczyć kilka godzin w zimnej wodzie z koniakiem, albo w samym koniaku. Osączyć na sicie, natrzeć solą z 2 łyżeczkami startego estragonu (inna odmiana może być z imbirem – natrzeć ptaka na zewnątrz i wewnątrz i niech poleży ze 3 godziny, potem obsmażyć na maśle, włożyć do brytfanny ze szczelną pokrywą i piec, podlewając tylko białym, wytrawnym winem.
Na 1 kilową perlicę trzeba na odsmażenie 100 g masła i na duszenie pół butelki białego wina. Podawać z borówkami smażonymi z gruszkami i frytkami (paille).
No dobrze, to ja idę robić sernik na zimno.
Asiu,
u Ciebie znacznie kolorowiej, ale podobnie jak ja masz barwinka (vinca minor). Powiedz mi, jak ten kwiatek się zowie:
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Maj2013#slideshow/5874176246616513570
No i nie kupiłam żadnego krzaka 🙁
Mają przeróżne, ale żadne mi się nie nadają, potrzebują pełnego słońca, a ja mam zacieniony ten spłachetek. Poszukam coś w moich krzakach, ciagle je trzebię, może coś mi się nada w to miejsce.
Kurczę blade, to ile tego koniaku trzeba by było zmarnować na moczenie iluś tam perliczek 😯
Pewnie można zastąpić tańszym brandy, ale mimo wszystko, marnotrawstwo wielkie 🙄
Piję zdrowie Nisi na razie piwkiem poznańskim – jest ciepło i zgrzanam po tych zakupach. Wieczorem będzie coś bardziej stosownego.
Pijąc zdrowie, pooglądam resztę Asinej wiosny.
Barwinek jest na 3-cim zdjęciu u Asi, z tymi świerkami wygląda, jakby Asia fotografowała moją Górkę. O, proszę, była i nie zapukała do drzwi?!
http://alicja.homelinux.com/news/04.Maj.2013/IMG_7236.JPG
U mnie już przebijają się przez barwinek konwalie. Oj, będzie pachniało!
Górka miała być dzika, ale wiewióry zdecydowały inaczej, powtykały mi cebulki żonkilów w stylu „gdzie popadnie”, podejrzewam, że większość z nich jest urkadziona po sąsiedzku. No i tak sobie rosną od lat. Według porad ogrodnika nie mają prawa przeżyć na tej płytkiej warstwie gleby, ale one sobie radzą całkiem dobrze.
Robię dzisiaj spagetti – cały gar sosu i część zamrożę. O, makaron zapomnielismy kupić! 🙄
Nisiu – wszystkiego najlepszego!
Wznoszę Twoje zdrowie i wypijam dogłębnie, aczkolwiek szklanką wody tylko. Domaga się tego moja chwilowo słaba kondycja. Tak więc – kiedy indziej.
Kocie, tej Waszej haftowance dajcie spokój i nie stosujcie się do rad które tu podawano. Nie próbujcie traktować tej kruchej substancji czymkolwiek, nim nie pokażecie tego jakiemuś fachowcowi i nim nie usłyszycie jego rady. Jeżeli jest rzeczywiście ładna, lub przynajmniej interesująca , to może być przecież pokazana jako eksponat niedoskonały. Wszystko zależy od sposobu zaprezentowania. Nie znam wymiarów, ale można by to napiąć (leciutko, rzecz jasna) na jakąś płytę pokrytą jedwabiem. Jak niewielkie to, to można by za szkło, obramowane ładnym passpatour?
Siedzę w przedsionku skazany na moderację, a to za ostatnie słowo we wpisie:
Nisiu – wszystkiego najlepszego!
Wznoszę Twoje zdrowie i wypijam dogłębnie, aczkolwiek szklanką wody tylko. Domaga się tego moja chwilowo słaba kondycja. Tak więc – kiedy indziej.
Kocie, tej Waszej haftowance dajcie spokój i nie stosujcie się do rad które tu podawano. Nie próbujcie traktować tej kruchej substancji czymkolwiek, nim nie pokażecie tego jakiemuś fachowcowi i nim nie usłyszycie jego rady. Jeżeli jest rzeczywiście ładna, lub przynajmniej interesująca , to może być przecież pokazana jako eksponat niedoskonały. Wszystko zależy od sposobu zaprezentowania. Nie znam wymiarów, ale można by to napiąć (leciutko, rzecz jasna) na jakąś płytę pokrytą jedwabiem. Jak niewielkie to, to można by za szkło, obramowane ładnym pas – spatour?
Pepe – złapałeś choróbsko? I wiesz – ta rada wczorajsza była od zawodowej konserwatorki tkanin – Synowej Jolinka
Alicjo – mama mówi, że to są tulipany botaniczne 🙂
http://www.e-ogrody.pl/Ogrody/1,113408,10959143,Tulipany_botaniczne_kwitna_najwczesniej.html
Otwierają się gdy świeci słońce, wieczorem i gdy jest pochmurno są zamknięte.
Pepegor. Wyszywanka jest bardzo stara, ale nie wydaje sie by byla szczegolnie cenna, gdyz takie rzeczy umiala robic w tamtym czasie kazda kobieta, ktora nie musiala harowac na roli czy sluzyc od rana do nocy.. Wzor na niej jest typowy dla XVIII- wiecznego zdobnictwa tkanin i sprzetow, papugi posrod kwiatow.
Nam nie przeszkada, ze nie jest ona idealnie czysta, ale sie trpche Stara denerwuje, ze nadmiar 250-letniego kurzu moze jej zaszkodzic. Choc tez Synowa Jolinka, restauratorka starych telstyliow, ma racje mowiac, ze czasami takie stare rzezy tylko dzieki brudowi se trzymaja.
Stara nie boi sie rzeczy na ktorych odcisnal sie zab czasu, niech sobie bedzie brudnawa, tylko chcialaby uniknac dalszej deterioracji.
Moja Stara nayczyla sie juz pokory, poniewaz pare rzeczy zdolala juz zanadto odrestaurowac na wlasna reke. Kiedys kupila sonie nieslychanie piekna fajansowa bialo-niebieska patere z poczatku XIX wieku. Mogla ja kuoic tylko dlatego, ze miala ona wloskowate pekniecie i lekko uszkodzony brzeg, wiec zamiast kilkuset funtow kosztowala zaledwie 30. Patera byla najwyrazniej bardzo wiele lat uzywana do mies z sosami, miala bardzo duzo krakelury, i wszystie wloskowate pekniecia glazury wygladalyna bardzo brudno. A Stara chciala miec ja na scianie w kuchni. Wiec poszla Stara po rozum do glowy i wymyslila jak te sosy w peknieciach na glazurze wywabic. Nalala wody, wrzucila pare tabletek do protezy zebowej i zostawila tak na cala noc. Nazajutrz patera wygladala tak jakby dopiero co opuscila manufakture. Siateczka pekniec przestala byc zupelnie widoczna. I w tym momencie Stara uswiadomila sobie, ze przedobrzyla pozbywajac przedmiot calej jego historii. Bardzo byla zla na siebie. Mogla to przeciez wybielic, ale nie az tak bardzo, ze fajans stracil „charakter”.
Oddala ja komus w prezencie, aby nie przypominala, ze dobrymi checiami jest pieklo wybrukowane. Miala nauczke. Nie wszystko musi wygladac jak nowe.
W dakszym ciagu starannie poleruje srebra, ale na tym koniec.
Stosowny toast dla Nisi w niezłym wykonaniu:
http://www.youtube.com/watch?v=ZDl6oWohq7k
Asiu,
dzięki. Też to gdzieś mam, nie wiem skąd, było od zawsze. Ale się jeszcze nie otworzyły.
Barwinek nawet zimą zdobi. Byłam niedawno po drugiej stronie Bałtyku i tam pięknie kwitły żonkile.
W tym roku, w ogrodzie pojawiło się bardzo mało moich ulubionych fiołków. Tulipany dopiero kilka dni temu tak rozkwitły. Niezapominajki spoglądają nieśmiało modrymi oczkami 🙂
Teraz czekam, aż zakwitną bzy. Zaraz koło okna rośnie biały i fioletowe.
taki, chyba typowy, podwieczorek u holenderskich purytanow:
1 kawa
1,5 szklanki wody(bylo tez piwo bezalkoholowe)
1 torcik (taki z pudelka, na nim 4 truskawki i kleks bitej smietany)
+ 30 min w ogrodzie(pomoc przy przesadzaniu kepy bambusow)
😉
Pyro, toż właśnie o Twoją rade z krochmalem i o radę Alicji, z szamponem, mi chodziło, a nie o mydło marsylskie. A synowa Jolinka słusznie jest ostrożna, bo co tu doradzać, skoro nie widziało się rzeczy.
zarowno szkoci, jak i pozaniacy, to wygnani za rozrzutnosc holendrzy 😉
Kocie, wszystko jasne.
Byku – a centusie krakowskie?
Zaraz te wyszywanke wrzuce do flickra i pokaze.
Przepraszam, ze nie zdolalem przekrecic nalezycie:
http://www.flickr.com/photos/77841418@N02/8708582550/in/photostream
reportaz
na mojej arenie
docieraja własnie do mety konwalie i niezapominajki
pietruszka bierze zakret wraz ze szczypiorkiem
a tuz za nimi sunie rabarbar, z rzodkiewkami na karku,
ktore wysforowały sie przed marchewki,
podczas gdy sałata nie podniosła sie z dołka,
a jedna cukinie, po falstarcie,
wysłałem na kompost
Ogródek Byka 🙂
http://pinterest.com/pin/31173422390824518/
Kocie, nie ryzykuj, wyszywanka ma swój urok. Taka jaka jest.
Kocie – czy te kolory są oryginalne, czy nici zrudziały z czasem?
Z pewnoscia zrudzialy z czasem.
A tu jest ten aniol znacznie pozniejszy, ktorego Stara podbila jedwabiem i doszyla petle do zawieszenia na drazku:
http://www.flickr.com/photos/77841418@N02/8708650184/in/photostream
@pyra:
a wiesz, ze lewandowski to wielkopolskie nazwisko?
jes,jes @asia 🙂
Kocie, też uważam, że tak jest ładnie jak jest. Ja bym to obramował czystym szkłem I okleił „w ramkę”. Okleił, by kurz sie nie wciskał.
A, ta papuga, to bażant!
Ja bym bazanta nie rozpoznal? Haha!!! Na kilometr!
No przecie ze papuga! A papugi sa niejadalne.
Najwięcej Lewandowskich mieszka chyba w dawnym województwie bydgoskim.
Bardzo awantażowny ten anioł na tronie, niemal heraldyczny dzięki bordiurom. Podoba mi się.
Też pomyślałam, że to bażant 😀
O, przepraszam, one już wiszą?
Niepotrzebne więc moje rady.
tak, @asiu, ale nie tylko
http://en.wikipedia.org/wiki/Gina_Lewandowski
Aniol dawno wisi nad lozkiem w goscnej sypialni. .
Papuga natomias byla umocowana na stojaku, do haftowania wiekszych rzeczy.
POtem Stara musiala pozyczyc z tego stojaka jedna bardzo potrzebna srube do czegos. Bo nie mogla takiej sruby drewnianej znalezc w sprzedazy. Wowczas stojak zaczal sie rozwalac i stara go zlikwidowala. Odtad (juz ze dwa-trzy lata) papuga przebywa w bielizniarce owinieta w recznik..
Stara juz sie za nia stesknila i chetnie przywrocilaby ja swojej sypialni cum bibliotece.
Tak, Byku, tam też. Na przykład taki III 😀
http://www.sheridanandmurray.com/Attorneys/PennsylvaniaLawyer.aspx
A Bydgoszczy inny znany sportowiec: http://pl.wikipedia.org/wiki/Marcin_Lewandowski
Kocie,
w ramki za szkło i cześć, czyszczenie odpuść. Ja bym nie kombinowała.
A przy okazji – jaką to „robotę” proponujesz w tych listach? Jak mokrą – to ja się piszę, takie zazwyczaj bywają nieźle płatne 😉
Alicjo, to byl spam! O czym napisalem wyzej. Okropnie mi przykro, ale ktos sie wdarl do mojej skrzynki mailowej. 😈
Chyba przekonaliscie mnie, a ja przekonam Stara, aby nie majstrowac przy tej delikatnej tkaninie. Tylko pod szklo i koniec.
Moja Stara, tak jak jest balaganiara, to czesto chce byc boginia domowego ognoska i wszystko czyscic i dopierac.
Lepiej by ksiazke sobie przeczytala albo cos…. 🙄
Boję się okazjonalnych bogiń domowego ogniska. Dobranoc.
A jak ja sie boje, Pyro!
tak, @asiu, oni po prostu nie do przebicia 😉
wspomnialem przy powyzszym podwieczorku, ze jan zamojski kupil biblioteke erazma
z rotterdamu, na co spojrzeli na mnie niedowierzajaco i pobiegli w glab ogrodu;
wyjalem rekawice z plecaka i poszedlem powoli za nimi, potomkami tych,
ktorzy „… von ungeheuren ehrgeiz, gepaart mit rücksichtloser ausbeutung, getrieben die molukken in eine strafkolonie verwandelten (schon besitz eines muskatnusses war, für einen eingeborenen, der todesstraffe gleich) und dass alles in namen jesu christi…”
przesadzanie samemu bambusowi nie szkodzi, ale przesadzajacym… moze 😉
a to ukradlem od @bartka
http://www.youtube.com/watch?v=EYHaHXnilrw
@pepe:
jesli pokryjesz moje dlugi to pozwole tobie wygrac 15 do zera…
Kocie,
wiem że spam, tylko ciekawa byłam, czy tam było wyszczególnione, w jakim charakterze ta osoba miałaby być niby zatrudniona. Gdybyś kiedyś chciał zatrudnić taniego drania, daj Zn 😉
Bogini ogniska domowego to moje drugie imię 😎
Pranie czeka, kurz tu i tam się zbiera, o wielu innych rzeczach nie wspomnę, bo lista byłaby długa. Czas ogródka, hurrrraaaaa!
O masz…przed chwila zapowiedzieli się goście, będą za pół godziny.
On dalszy sąsiad (Helmut), a ona Gabi – Ślązaczka, teraz z Niemiec.
Była tutaj parę lat temu i Helmut ją do mnie zaprosił (my tak tutaj robimy, znając się od stu lat). Gabi wyjeżdża za parę dni, jest w rozjazdach, więc wracając od jakichś innych znajomych wstąpią do nas po drodze. No dobra. Niech chociaż na chwilę, lepiej to niż wcale.
Trochę historii…
http://www.plotek.pl/plotek/56,79592,13486963,Gdzie_byly_najlepsze_meliny__Jaki_byl_najlepszy__drink__.html#MT
ach, te czasy kiedy czikago bylo dla kanady za granica, @alicja
@alicjo:
prosze ciebie bardzo,pamietaj,
ze nie kazda/y jest w takiej komfortowej pozycji jak ty, jezeli idzie o wedki…
niewody znowu w modzie
naprawde dobre
http://www.youtube.com/watch?v=EYHaHXnilrw
???
Jakie „wedki”, byku? I do czego ten komentarz się ma? Bo nie kojarzę…
Drodzy! Raz jeszcze dziękuję za życzliwość! Właśnie wybieram się spać, odpocząwszy uprzednio na kanapce po trudach wożenia mojej Gabrysi tu i tam. Wczoraj byłyśmy w Nowym Warpnie – legendarny rosołek z leszcza z pierożkami z leszcza. Poza tym sandacz, szczupak i okoń usmażone dla nas (z Mendygrałamy) nie w porcjach, tylko luzem, podane na wielkim półmichu. Dalej – pierogi z jagodami. Mrożone były one, te jagody, ale miejscowe, pyszne, jak świeże. Gabrysia poprawiła to wszystko szarlotką z lodami (wypiek własny, lody Nestla), ja samymi lodami – cud, że nikt się nie rozleciał z tego łasuchowania. Dzisiaj zawiozłam ją wzdłuż Odry na południe, aż do Siekierek. Wydawała okrzyki niemal cały czas – i słusznie, bo było bajkowo pięknie. Na cmentarzu się popłakała – ot, dusza słowiańska, co ona robi w tej zimnej Danii? Ja też zresztą się popłakałam, jak zwykle w tym miejscu. Nienawidzę wojny.
Pojechała do hotelu, a ja padłam. W południe wyjeżdża, a ja – młoty, do roboty…
Dziędobry na rubieży!
O, a ja dobranoc!
Goście wyszli dopiero co, oni po całodziennym a to tu, a to tam, ja bym chętnie jeszcze pogadała. Idę poczytać chwilkę. W wyrku. Nigdzie lepiej się nie czyta 😉
Dzień dobry bardzo (choć chwilowo dokoła mgła O_O)!
Dobrze się czuć to powinność a nawet imperatyw (z winą i bez wina)… najlepiej się człowiek czuje gdy ma pod powiekami widoki i doznania nowe albo odświeżone – kto ciekaw, zapraszam na szlaki pętelki kwietniówkowej (26.4 – 1.5):
Wrocław (upalny i przepiękny), Budziszyn, Drezno (głównie muzea, galerie, opera w niedzielny wieczór), Moritzburg, Miśnia, Königstein, Bastei (trochę kapuśniaczyło o poranku, poza tym tłumy jak zwykle), Bad Schandau, Pravčická brána, Panská skála, Ještěd, Adršpach, Rudy Raciborskie i Gliwice… — czyli od sasa do lasa, Doskonała Laba w polu rażenia Łaby, Szwajcaria wszędzie (znaczy w Saksonii i Czechach… :roll:), kilka wędrówek nie długich, nie krótkich, tak w sam raz, pieniążków wydawanie, wiosny i towarzystwa endżojowanie… tylko czemu tak szybko się to skończyło?! 😮
Tu linki do wszystkiego po kolei i (drugiej wersji w) całości… 😀
Zlituj się a’ cappello! Obejrzałam z zachwytem Wrocław i symfonię znad Łaby i jak bum cyk cyk – jestem zmęczona. 6 dni? Na buźkę można paść i nie podnieść się więcej. Świat jest piękny.
Schrzaniłam dżem pomarańczowy – nie będzie dżemiku. To jednak była błędna technologia – owszem: pomarańczówka jest i aktualnie się klaruje, a zamiast dżemu jest nie – wiadomo – co (z przewagą skórki). Dałam za wygraną. To, co było w głębokiej patelni wpakowałam w kilka pojemników i będę dodawała do przetworów z jabłek, moreli i mirabelek. A dżem sobie jednak kupię.
Dla Marzeny i innych, zaciekawionych tematem:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,13686141,Rodzice_niepelnosprawnych__Nie_bojcie_sie_naszych.html#Cuk
Przywieźli mi do okazania najmłodszego członka rodziny. Panieneczka zupełnie zlekceważyła moją dostojność przodkini i smacznie przespała całą wizytę. Rodzice chwalą, że jak dotąd jest to dziecko bezproblemowe o dużym apetycie (2 nocne karmienia) poza tym śpi. Ponieważ między Igorem, a Nadią jest 8 lat różnicy, zupełnie pierworodny nie odczuwa zazdrości, a pełną troski opiekuńczość. Wczoraj po raz pierwszy pozwolono mu potrzymać siostrę na kolanach. Był widocznie wzruszony i szeptał „Kocham Cię, Nadiu”. Wszyscy się zastanawiają co będzie, kiedy mała zacznie za nim chodzić krok w krok i przeszkadzać w każdym zajęciu.
Nisiu-jak to pięknie mieć imieniny w maju 🙂
Zatem oddychaj całą piersią,ciesz się wiosną,planuj i realizuj kolejne eskapady żeglarskie w daleki albo i bliski świat.Odwiedzaj,kiedy tylko możesz Twoje ukochane rubieże południowo-zachodnie.I pamiętaj,że na te leszczowe pierogi w Nowym Warpnie,których Ci niezwykle zazdroszczę,to pewnikiem kiedyś wpadnę 🙂 I wtedy wypijemy wspólnie jakieś dobre wino,tak nawet zupełnie i bez okazji 😉
Sezon wędkarski rozpoczęty,ale ryb brak 🙁 Żaden z nadbużańskich sąsiadów nie złowił ani pół leszcza 🙁 Wieść może nie jest,aż tak złowieszcza,bo brać wędkarska postanowiła zewrzeć szeregi i próbować zarzucać haczyki przy kolejnych okazjach.
Póki co rzuciliśmy nie haczykiem,ale ciekawskim okiem na sławny sklep rybny pl „Złoty okoń”,który to reklamuje się wielkimi tablicami już het,het na kilka kilometrów przed wjazdem do Serocka.No cóż,nie polecamy.Ryby świeże jakoś nie wyglądały na bardzo świeże,a ryby wędzone cokolwiek przesolone i przesuszone.
Zakupiliśmy zatem na targu w Wyszkowie młodą kapustę,ziemniaki i marchewki,a w naszych wiejskich delikatesach białe kiełbasy oraz chudy boczek.
Alain przystąpił do wykonania swojej owerniackiej potrawy,która zwie się po prostu
potee auvergnante.W kociołku,przez kilka godzin dusimy w rosole wszystkie wyżej wymienione składniki.Doprawiamy wedle smaku,a przed podaniem możemy jeszcze odsmażyć kiełbaski na patelni.Danie znakomicie pasowało do lekko jesiennej aury,jaką mieliśmy 3 i 4 maja,chociaż w sobotę(oraz w czwartek też)udało nam się jednak spędzić wieczory przy ognisku.Poniżej kilka zdjęć z naszej majówki:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/5874496318046081761?authkey=CN2c45uskP7s5gE
Marzeno-Kazimierz zawsze miłym miejscem na wypady o każdej porze roku.
Uściski dla Twojego Syna 🙂
A cappello-oj,jak widzę,nie nudziłaś się ani trochę 😀
Alicjo-przyjmij szczere wyrazy współczucia.
Danuśko – co to za psiak ze smętną mordką? Na Piksela mi nie wygląda.
Pyro-to koleżanka i nadbużańska sąsiadka Piksela-Zula,siła spokoju 🙂
Przyjaźnią się,chyba na zasadzie przyciągania się przeciwieństw 😉
To danie z kociołka wygląda bardzo apetycznie. A na świeżym powietrzu wszystko lepiej smakuje.
Dziś przed południem wybraliśmy się do Wejherowa. A przy wjeździe od zachodniej strony całe łany/ może nie łany, bo w lesie, a nie na polu/, w każdym razie mnóstwo zawilców. I białych, i żółtych, podobno bardzo rzadkich w Polsce. Także w parku, który w części jest po prostu lasem. Widoki przepiękne. Tylko główny klomb w parku bez kwiatów, a właściwie goły placyk sprawia nieprzyjemne wrażenie. Drzewa ledwo, ledwo się zielenią. We wtorek rozpoczynają się matury, a kwiaty kasztanowców jeszcze w zielonych małych pączkach. Może na południu kraju już kwitną. Ale i tak jest pięknie.
Danusiu – piękne są te nadbużańskie okolice 🙂
A capello – Twoja wyprawa jak zwykle ciekawa.
Krystyno – u nas też jeszcze kasztanowce nie kwitną.
Pięknie na dworze.
Wszystko zielone, co ma w planie kwiaty na wiosnę, kwitnie teraz na potęgę. Widać jeszcze gdzie niegdzie forsycje, a tu zakwitły pierwsze rhododendrony, tulipany już prawie zanikły, spadają kwiaty magnolii, tymczasem azalie, jakby czekają na rozbudzenie.
Wiosna,
dziś na klatce, przed drzwiami do mieszkania znalazłem tłusto połyskującą „fasolkę”. Po sprawdzeniu okazała się wzorowo nabitą samicą kleszcza. Jako, że tylko u nas zwierzęta domowe, podejrzenie padło natychmiast na sunię. Sprawdziłem delikwentkę i faktyczne, na szyi znalazłem zapalone miejsce po ukłuciu. Naoglądaliśmy się tego tyle, że wątpliwiści właściwie wykluczone. Ciarki mnie przechodzą na myśl, co by było, gdyby to spadło w mieszkaniu, a po jakimś czasie pojawiło by się mrowie maciupeńkich larw. Musimy znowu intensywnie kontrolować.
Kotka była dawniej probierzem pod tym względem. To na niej zwykle dowiadowywaliśmy się, że to już ten moment. A było to zwykle, kiedy na zewnątrz jeszcze było dość zimno. Kotka już nie wychodzi, a pies bardzo rzadko coś przynosił, więc teraz ta niespodzianka.
Kotka miała wczoraj ciężki dzień. Rano zawiozłam ją do lekarki, tam dostała, jak było umówione, narkozę i lekarka wyrwała jej większość zębów, niestety. Okazało się bowiem przy oględzinach dnia poprzedniego, że parodontoza zniszczyła jej uzębienie prawie całkowicie. Od roku przypuszczaliśmy, że ma częsty ból zębów, ale odwlekaliśmy jakoś wizytę. Bidula wczoraj wieczorem wyglądała jeszcze żałośnie, ale dzisiaj, gdy największy ból najwyraźniej minął, jest w dobrym nastroju i ma apetyt – i je.
Nareszcie je bez przeszkód.
Alicja
5 maja o godz. 4:27
nie bierz tego do serca, ale gdy nacisne robaczka „wyborowej”,
ktory czasami bywa na twoim haczyku, to zaraz ryba przestaje brac,
a niektora wyplywa nawet brzuchem do gory…
Danuśko, dzięki 🙂
Alicjo, czytałam już jakiś czas temu,artykuły rozchodzą się pocztą pantoflową, zawsze budzi zdziwienie fakt, że jak matka niepełnosprawnego to już ma być powiedzmy „zaniedbana” ha, ha…kiedyś pewna pani powiedziała mi, że nigdy widząc mnie na ulicy nie przypuszczałaby, że jestem „matką”, czyli jest jakiś wzorzec?
Dzisiaj trzy godziny na rowerze i czuję palącą twarz, koniec stałej trasy rowerowej do zalewu gdzie jest tłoczno jak na Krupówkach, może zmienimy na taką do Nałęczowa w kierunku Kazimierza Dolnego.? tyle,że nie ma poboczy i trochę się obawiam bo ruch samochodowy całkiem spory ale spróbujemy…spaliny gratis.
Byku,
nie ma musu klikać na podane sznureczki. Ja zaczynam prasówkę od GW, więc najczęściej z niej podaję sznureczki. To nie haczyk i nie moja zanęta – czytam informacje i nikogo nie kaperuję do czytania GW.
Słowo!
Danuśka, dziękuję.
Z opowiadania Krystyny wynika, że w Wejherowie koronkowa wiosna jak u mnie. W głębi lądu bujniejsza, tutaj jednak od jeziora chłodnawa bryza. Zrobiłam obchód jak jaka dzielnicowa. Przede wszystkim w bliższym i dalszym sąsiedztwie słychać motory kosiarek, nieomylny znak, że wiosna na całego. Herbicydy zabronione, więc zniknęły idealne trawniki. Mnie żadne zielone nie przeszkadza, jest zielone i już, ale mój sąsiad Gary cierpi, jak mu się w trawie przecudnej urody pojawi coś obcego.
U Pepegora wiosna do przodu, u mnie dopiero początki, zaczęły kwitnąć magnolie, moja forsycja wczoraj, tulipany u mnie w pogotowiu, ale jeszcze chwila.
http://alicja.homelinux.com/news/05.05.2013/
@byk, daj przepis na branie.
@yurek:
miedzy nami wedkarzami?
amber gold.
Hiuston, mamy problem.
Uprażyłam orzechy na patelni ceramicznej i ona teraz nie chce się odmyć. Cała jest w takich szarobrązowych maziajach. Wkurzają mnie.
Wiecie, jak doczyścić???
Może nalej ciepłej wody i trochę płynu do mycia naczyń – i daj jej odmoknąć przez noc?
Nie znam się na patelniach ceramicznych, ale…może zadziała?
chodza sluchy, ze aleksander wielki raz w zyciu napil sie wody,
marszalek batow widzial rzeczywistosc chyba troche inaczej,
ale tego bledu nie popelnil ;)…
last but not least
http://www.youtube.com/watch?v=l1EbSoiNh_Q
Plotki z Izerówe (Młoda wróciła)
1. należy się wystrzega ć schroniska na Stoku Izerskim. Drogo 48 zł nocleg w wieloosobowym pokoju, w którym nie ma miejsca na plecak. 60 miejsc noclegowych, a do dyspozycji jedno oczko toaletowe i jeden prysznic. Tyle to się płaci na Hali Niziowej za dwójkę z telewizorem i satelitą + łazienka i wykładzina na podłodze. Owszem, obsługa miła i kuchnia domowa ale… Nawet nie chodzi o cenę tylko o proporcję między ceną , a warunkami.
2. 3 Maja kiedy u nas wszystko zamknięte, a deszcz lał, towarzystwo pojechało do Czech. Stamtąd w domu wylądowała 2 litrowa butla z lokalnym piwem z Nowego Miasta. Lekkie, mocno chmielone. Płatne w złotówkach a’ 11,50;
3. W szklarskiej Ania chciała dokupić kieliszki w znajomym sklepiku w muzeum i co? Muzeum nieczynne. Właściciel zmarł spadkobiercy drą koty o schedę. Żeby kupić kryształy trzeba zadzwonić na telefon pani z tego sklepiku , wtedy ona przyjdzie z domu, otworzy i sprzeda. Okazało się, że ulubionych naszych kielonków o szlifie „Trawy” już nie ma – robił je pan, który rzucił szlifierkę i zajął budowlanką. Pani jednak poszukała i przyniosła niedobitki – 2 szampanki i 3 kieliszki wódczane. Podobne, ale nie takie same (np nasze miały poj. 30 ml, te nowe – 50ml. Będziemy je podawać panom. Kupno tych 5 kieliszków zabrało w rezultacie 2 godziny.
Nisiu – inny sposób – woda, łyżka soli, łyżka octu, chwilę pogotować. Potem bardzo starannie wypłukać.
Witam z Puno- Boliwia już za nami. Jutro jedziemy do Cuzco. La Paz niesamowicie położone, ale piękne nie jest. Droga śmierci do doliny Yungas faktycznie czasem budzi grozę. Dolina Księżycowa oferuje niezwykły widok.
Małgosiu,
Niecierpliwie czekam (pewnie nie tylko ja) na reporataż, jak to Ty potrafisz!
Jak zwykle z innej beczki…
Jakaś wewnętrzna, niezbadana siła każe mi podać link do tego felietonu. Podane tam liczby, jak i cały tekst zrobiły na mnie wrazenie. W koncu coś i Nowego może poruszyć…. Ten temat jakoś mi się bardzo przybliżył, może przez moją pracę, nie wiem…. W porównaniu z tym, jak myslałem 50 lat temu, a dzisiaj, jest różnica przepaści…
http://tygodnik.onet.pl/0,80212,papierowe_zonkile,komentarz.html
Dobranoc 🙂
O, to ja gaszę!
Zaczytałam się
w prasię 🙂
Dobranoc!
Ja nie gaszę na wszelki wypadek.
Tyż dobrze, bo zajrzałam do poczty i zajęło mi czytanie i odpisywanie na pytania kumy z klasy (obecnie z Aussielandu). No i zeszło, ale teraz kimka mnie woła!
Branoc i bry!
Pyro (8:17) 😀 czemu się mam litować? 😉 Można obejrzeć partiami… 🙄 😀
(Na Stogu Izerskim nocowałam 26 lat temu, na ostatnim etapie z Jedliny Zdroju do Świeradowa Zdroju. Ryczało Enduro*, na zwieńczenie dnia pełnego wichru, gradu i klęski ekolo w Górach Izerskich obserwowanej. Ale i tak smutno było bardzo, że tygodniowa wędrówka się kończy!
Danuśko, nie ma takiej opcji, żeby się nudzić w życiu! 😀
Nadbużańskie sielskości śliczne! 😀
Asiu, dzięki 😀 Twoja roślinność w słońcu tchnie optymizmem! 😀
____________
*a oburzeni naszymi reklamacjami dzierżawcy ripostowali, że to ogromne wydarzenie, raz na ćwierćwiecze… cztery Polki postanowiły więc wrócić za 25 lat, zgrzybiałymi staruszkami, z dziećmi, wnukami i prawnukami… nic mi nie wiadomo, by któraś dotrzymała tej odgrażanki… ja ledwie zdołałam w 2012 zerknąć z zamku Trosky i z Hruboskalska na Góry Izerskie a potem zahaczyć o Szklarską Porębę i Szklarkę… kilka dni temu przejechałam po czeskiej stronie bezlistną (listopadowo!) doliną Izery…
…a na Hali Miziowej pod Pilskiem jest od dekady hotel górski… gdy byliśmy w czerwcu 2011, pisali, że cukier do termosów dają za złotówkę, słowem połączenie aligancji* z turystyką bardzo kwalifikowaną… 😀
…Bo po co komu cukier w turystycznym termosie? Jak już mu tak straśnie brakuje a nie ma ze sobą w pudełeczku to niech se barwionego i turbo-słodzonego napoja kupi… 🙄
_______
*elegancja+arogancja 😀