Afro-kurpianka w cętki i z grzebieniem
Fot. East News
Myślę, że tytuł ten spełnia wszelkie warunki poprawności politycznej i kucharskiej. Będę dziś bowiem roztkliwiał się kulinarnie na pięknym i smakowitym ptakiem o nazwie perliczka. Ów smakołyk pochodzi z Afryki skąd został przeflancowany na Karaiby a potem do południowej Francji. A że Polacy – w tym i smakosze – od stuleci snobowali się na francuskie gusta, to perliczki dość szybko dotarły tu, gdzie królują piaski, laski i karaski czyli na Kurpie. Nawet w naszej gminie można je spotkać biegające po podwórkach. I to w czasach gdy kury są przymusowo zamykane w kurnikach i maja tylko maleńkie ogrodzone siatką wybiegi.
Perliczki nie dość, że są rzeczywiście ładne – mają długie niebiesko zabarwione szyje, czerwone korale i grzebień, piękne cętkowane upierzenie, mocne nogi pozwalające uciec najszybszym pościgom ale (gry je się w końcu dopadnie) także delikatne mięso smakujące jak najlepszy kurczak ale za to pachnący wiatrem niczym dziczyzna.
Nasi przodkowie – informuję o tym ze wstydem, bo choć zaliczam się do kasty łasuchów to jednak nie sadystów – uważali, że perliczka jest najsmaczniejsza gdy trafi do kuchni po przebiegnięciu paru kilometrów. Kazali więc młodym służącym ganiać ptaka po ogrodzie czy gumnie aż padnie ze zmęczenia. Czasem parobek padał pierwszy, bo perliczki są wspaniałymi biegaczkami i potrafią pokonać dystans półmaratonu bez zadyszki. Dziś – na szczęście – miłośnicy biegania ganiają we własnym gronie np. po ulicach Warszawy, zostawiając ptaki w spokoju, aż do chwili gdy trafią w ręce dobrego kucharza.
Miałem ostatnio spotkanie z perliczkami, bo co jakiś czas pojawiają się one w sklepach, które odwiedzam. I przyrządziłem je wg. przepisu podanego niżej:
Fot. P. Adamczewski
Perliczka z jałowcem i czerwonym winem
Perliczka,10 dag wędzonego chudego boczku lub bekonu, 4 ziarna jałowca, sól, pieprz, 1/2 szklanki czerwonego wytrawnego wina, 1/2 szklanki dobrej śmietany
1.Perliczkę sprawić, umyć, pokroić na ćwiartki, lekko posypać pieprzem i solą na każdym kawałku umieścić po ziarenku jałowca.
2.Pokrojony w plasterki lub skwarki bekon podsmażyć w garnku, aby wytopił się tłuszcz. Wytopione kawałki mięsa wyjąć.
3.Na tłuszczu pozostałym w garnku zrumienić z każdej strony na złoto ćwiartki perliczki.
4.Zrumienione mięso zalać czerwonym winem i powoli, pod przykryciem dusić na niewielkim ogniu, aż stanie się miękkie. W razie potrzeby, kiedy sos nadmiernie wyparuje, wlewać po łyżce wody.
5.Miękkie mięso wyjąć na talerz, usunąć ewentualnie część kości .
6.Do pozostałego w garnku sosu dodać śmietanę i chwilę, mieszając gotować sos aż zgęstnieje.
7.Do sosu dodać mięso i raz jeszcze zagrzać. Podawać z czerwoną kapustą, borówkami lub żurawiną do mięsa.
Tak przyrządzona perliczka powinna mieć dobre towarzystwo. Mam na myśli np. delikatne grzanki, marchewkę duszona na oliwie z peperoncino i lekkie wino. Może to być np. liguryjskie białe – vermentino lub toskańskie – czerwone chianti.
Komentarze
Zawsze mi się wydawało, że perliczki , to pantarki ze stepów Azji Środkowej tyle, że udomowione. Może one jednak i Afrykanki. Są popularne w gospodarstwach Wielkopolski i podobnie jak szparagi, uchodzą za naszą specjalność. Z Blogowiska hoduje je Eska i kiedy wróci z zabiegów rehabilitacyjnych z pewnością o przyrządzaniu ich opowie. Jedno jest pewne – jaja perliczek, to najsmaczniejsze jajka drobiu zagrodowego, tylko trudno je pozyskać, bo ptaki znoszą je „po kątach” nie uznając gniazd przygotowanych przez człowieka.
Kilka lat temu foto-polowanie na piękne stadko (afro-angielskich) perliczek w Royal Botanic Gardens, Kew spowodowało, że zamknięto przede mną główną bramę ogrodu.
(Na szczęście znałam dobrze sekretną drogę ewakuacyjną… a także bezbiletowo-wejściową… ciii*… :cool:)
____________
*na ogół miewałam użyczoną kartę roczną… lecz gdy czasem nie miałam… … … 😉
Dzień dobry Blogu!
Ziąb, mglisto, ale ptaszyny ćwierkają wiosennie…
Kurpianka na dzikim stepie ugandyjskim
Bonżur trła żur (bonjour trois jours-dzień dobry trzy dni)
Nie,to nic nie znaczy,tak mawiał jeden nasz znajomy.Myślę,że jedynie dlatego,
że się rymuje 🙂
Perliczka była u nas na poświąteczny obiad-najpierw podzielona na kawałki,potem obsmażona,a następnie duszona w sosie śmietanowo-porowym.Polecam wszystkim ewentualnym chętnym.Ta gospodarzowa w winie też mi się podoba (ona tak trochę na sposób coq au vin).Winną zrobimy więc następnym razem.
Irku-żal mi bardzo tych bocianów i innych ptaków,które już przyleciały,a ich naturalna stołówka nadal nieczynna.Z drugiej strony chętnie,by zobaczyła,jak te bociany wcinają wątróbki drobiowe.
Dzisiaj kolejny mini zjazd warszawski z gościem honorowym Aliną burgundzką 😀
Dziewczyny-stolik zarezerwowany zgodnie z planem.
Dzień dobry 🙂
Perliczki piekę podzielone na ćwiartki z dodatkiem pomarańczy, suszonych moreli i śliwek. Przepyszne mięso.
Przez zimę ptaki przeżywają dramat. Każdy skrawek trawnika jest okupowany przez różne gatunki. Na jednym / ok. 15 m2/ jednocześnie siedziało kilka kwiczołów, pliszek siwych i czajka. Znów kupiłem serca drobiowe i zaraz wyruszam w teren, chociaż nasze lubelskie opanowały miejskie sortownie odpadów.
Tu więcej o lubelskich bocianach. Moje to są te z Wólki
http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130404/LUBLIN/130409787
Irku – powodzenia w misji humanitarnej. U nas już część trawników wyjrzała spod śniegu i widzę, że ptactwo ma co jeść.
Koleżanki – warszawianki zazdroszczę, życzę smacznych i uśmiechniętych obrad, a specjalne pozdrowienia dla naszej przemiłej Aliny. Czy Krysiade też się wybiera?
U mnie pada mokry snieg ! Ladne ptaszysko z tej perliczki, az szkoda zrywac te ladne piorka. Raczej unikam sosow i pieke ja naturalnie w piekarniku.
Kochana Pyro – krysiade się wybiera, ale czy dotrze to jeszcze nie wiadomo. To zależy od wieczornej kondycji, bo piątek to dla mnie trudny dzień. Mam jednak nadzieję.
Perliczki nasze są chyba hodowane, te w Afryce biegają dziko. W Kenii napolował się tych perliczek na obiady książę Eustachy Sapieha, gdy był na dorobku.
Ja perliczek jadałem kiedyś sporo, właściwie codziennie na obiad w formie nieco mniej wyrafinowanej niż w przepisie Pana Piotra. Perliczka była nieodmiennie gotowana w rosole i podana z ryżem polanym rosołem zamiast sosu. Perliczki przygotowywał w ten sposób osobiście Pan Fąsio we Wrocławiu. W karcie takiego dania nie było, były tam perliczki pieczone. Cel takiej diety – szybkie przybycie na wadze bez nadmiernego obciążania przewodu pokarmowego. Danie było na wynos, konsumowane w szpitalu. Na początku tej diety byłem jak noworodek. Mimo 17 lat ważyłem niewiele więcej od noworodka i nie umiałem chodzić. Mogę powiedzieć, że perliczkom zawdzięczam bardzo wiele.
Może to, co napisałem powyżej, jest niewiarygodne, ale prawdziwe. Wystarczy mocno schudnąć i przez trzy miesiące nie chodzić, aby oduczyć się tej czynności. Potem każdy krok jest sukcesem. Ale zrobić te pierwsze bardzo trudno.
Zdziwionych bocianów, które nie wiedzą, co począć, jest ponoć całkiem sporo. U nas, w Gdyni, ich nie widać. Jest mnóstwo innych ptaków, które chętnie zaglądają do karmników. Pomagających jest chyba dużo, bo w hipermarketach zabrakło ptasiego jadła i Córeńka sprowadza przez internet. Co dwa tygodnie za 30 złotych całkiem spora paczkę. Najpierw przyłażą sroki i jedna sójka. Jak nabałaganią i odlecą, przychodzą wróble, sikorki, kosy i parę innych nacji. Nasi przyjaciele jeżdżą na wieś 60 km co 10 dni z wielką paką pokarmy sypanego do wielu karmników na swojej posesji. Tymczasem Niesiołowski namawia do porzucenia zwyczaju karmienia ptaków jako zakłócającego funkcjonowanie doboru naturalnego. Słabsze osobniki nie powinny przetrwać zimy, a dokarmianie pomaga w przetrwaniu. Może teoretycznie racja, ale chyba bez tej pomocy przez przeciąg kilku lat jakiś czas temu, nie mielibyśmy w ogóle wróbli w naszej okolicy.
Stanisławie,
moja siostra doniosła mi, że idąc za moim przykładem (wspomniałam kiedy. w rozmowie telefonicznej, jak karmię moje kosy) i preparując płatki owsiane z ciepłym olejem, żyje teraz jak w filmie Hitchocka – na drzewach zaśnieżonego ogrodu czyhają całe chmary przeróżnego ptactwa i rzucają się wygłodniałe na każdą porcję karmy.
Hitchcocka…
Na obiad duszone plastry jagnięcego udźca (podlane malbekiem), czerwona kapusta z jabłkami (na gęsim smalcu i też z malbekiem), ziemniaki puree.
„c-ock” nadal nie przechodzi 🙄
Na obiad duszone plastry jagnięcego udźca (podlane malbekiem), czerwona kapusta z jabłkami (na gęsim smalcu i też z malbekiem), ziemniaki puree.
Pewnie, że dobra karma przyciąga. Ale te ptaki chyba nie stwarzają groźnej atmosfery.
Patrzcie, troll zmiękł i już przed nazwiskiem Gospodarza dodaje „Pan”.
Dajcie IDIOCE spokoj , to sie wykruszy.
Drób,jak widać,odegrał ważną rolę w historii.
Gęsi uratowały Rzym,a perliczki naszego Stanisława :-)?
Stanisławie-absolutnie nie dworuję sobie z Twojej młodzieńczej choroby.
Cieszę się razem z Tobą,że wszystko się dobrze zakończyło.
Bociany dotarły także na Pomorze. W każdym razie jeden, którego widziałam we wtorek w drodze do Gdyni. Stał samotnie w zaśnieżonym gnieździe. Wprawdzie niektórzy/ np. Adam Wajrak/ twierdzą, że nie powinno dokarmiać się bocianów, ale gdyby taki biedak mieszkał w pobliżu, też bym go dokarmiała, tak jak Irek. Znajomi, którzy mieszkają wśród pól pokrytych cały czas grubą warstwą śniegu, dokarmiają z kolei żurawie. Kupili mieszankę ziaren zbóż , idą daleko w pole i tam je wysypują. Szkoda, żeby tuż przed nadejściem wiosny/ a to już tuż- tuż/ ptaki padły. My dokarmiamy cały czas okoliczną ptasią czeredę. Nawet nie liczyłam tych worków słonecznika, ale było ich sporo.
Danuśko, przez głowę by mi nie przeszło, że dworujesz, a choćbyś i dworowało, wiedziałbym, że w dobrych intencjach.
Krystyno, ja nie widziałam, ale też myślę, że w tak wyjątkowej sytuacji trzeba dokarmiać. Zresztą, gdyby dokarmianie było przyrodniczym grzechem, skąd by się wzięły paśniki napełniane systemowo przez leśników?
Nawiązując jeszcze do wczorajszego tematu jagnięciny- doszłam do wniosku, że to, co sama przyrządzałam i jadłam ze smakiem, to była raczej już baranina, albo coś pośredniego. Bo kiedy mówimy o jagnięciu, a kiedy już o baranku ? Jest pewnie jakaś określona granica wieku lub wagi. Na poprzednim zjeździe blogowym jedliśmy jagniaka pieczonego. Tak to określiła Żaba. Na pewno nie było to małe jagnię, ale większa sztuka. Ale smaczne było bardzo…
Najprawdziwsze afro- bynajmniej nie kurpianki.
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/13.Kruger_Park-17-19.03/25.Perliczki%20maja%20pierwszenstwo.jpg
No właśnie – kiedy kończy się jagnię, a baran zaczyna?
Paśniki służą myśliwym, aby mieli potem do czego strzelać (nie do paśników).
Dokarmianie zwierzyny w tak szczególnej sytuacji, jak ekstremalnie długa i śnieżna zima, na pewno nie jest występkiem wobec praw przyrody. Ograniczając zwierzętom ich naturalne środowisko, niszcząc ich biotopy i żerowiska, pozbawiając naturalnych źródeł pokarmu przez zakładanie sterylnych trawników i pokrywanie wszystkiego, co się da, asfaltem i betonem, zmieniamy również ich życie i zachowanie. Jedne wyprowadzają się lub giną, inne dostosowują się do warunków stworzonych przez człowieka i zamieszkują w jego pobliżu, nawet w centrach miast, ale większość z trudem radzi sobie z niespodziewanymi anomaliami pogodowymi, zwłaszcza tak długotrwałymi jak tegoroczna zima. Ptaki wędrowne nie mają tego w swoim programie 🙄
Karmmy je, byle właściwie.
Jagnię – do 1 roku życia.
Cielę – max. 8 miesięcy. W Niemczech – 22 tygodnie i 150 kg.
Jagnięta, które otrzymuję od hodowczyni mają przeważnie 7-8 miesięcy i 12-15 kg (mięso z kośćmi).
Odkryto Wrota Piekielne, a my tu o perliczkach…
A propos drobiu, był czas, kiedy hodowaliśmy perliczki. Daaaaaawno temu…Śliczne były. I smakowite, upieczone.
Zaciekawiły mnie Wrota Piekieł odkryte dla nas przez Alicję i zadumałem się nad nędzą polskiego dziennikarstwa. W jednej wersji mamy do czynienia z wejściem do piekieł, gdzie króluje bóg Pluton. To była Grecja, więc powinien być Hades, ewentualnie Plouton, jeśli już ta rzadsza wersja miałaby obowiązywać. W drugiej mamy miejsce, które zabija. Tym razem Hades, dobrze. Ale co zabija? Dwutlenek węgla, okazuje się.
Stanisławie,
ktoś już tam autorowi zalecił zmianę pampersa i poczytanie Parandowskiego 😉
W pobliżu Neapolu jest takie, zabijające dwutlenkiem węgla, miejsce. Zwane jest Psią Grotą ( Grotta di Cani), bo zwierzęta wielkości psa narażone są na śmierć z uduszenia. Na jej dnie koncentracja dwutlenku węgla, który jest cięższy od powietrza, sięga ponad 70 proc. Ludzie nie powinni więc tam też kucać, ani się czołgać 🙄
Obserwuję na swoich dzieciach, dzieciach sąsiadów i uczniach Młodszej – z każdym rocznikiem zmniejsza się znajomość mitologii i Biblii. Kiedyś bez porównań, paraleli, odnośników, kulturalny człowiek nie mógł egzystować w towarzystwie, dzisiaj musiałby tłumaczyć „pa drobnomu” – kto to Danae i co to pas Perseusa i dlaczego Europa, to Europa. Z Księgą zupełnie to samo, a na religię chodzą od przedszkola, do matury. Naprawdę nie rozumiem zjawiska.
Na religię chodzą, ale nie uczą się ani Starego Testamentu ani Nowego. Jeśli się uczą nawet Starego, to jako prawd absolutnych a nie moralnych, co dzisiaj poważnie odbierać trudno. Uczą się katechizmu z dużym naciskiem na przykazania kościelne. Chyba nie istnieje jakiś logicznie ułożony program albo też nie jest przestrzegany. Niektórzy wykształceni katecheci z kolei przeginają w drugą stronę i ograniczają się do dyskusji moralnych z młodzieżą pozbawioną podstawowej wiedzy religijnej. Myślę, że tak jest dlatego, że nie chodzi o to, żeby lud boży dobrze rozumiał, w co wierzy, tylko żeby był posłuszny.
Historii starożytnej od dziesięcioleci nie było w programach nauczeni. Słyszałem, że ponoć coś tam wróciło, ale w niewielkim zakresie. Już mitologię byłbym gotów odpuścić, ale częściowo, bo wymiar niezbędny dla zrozumienia Homera czy Ajschylosa, a nawet Szekspira, byłby potrzebny. Można uczyć o Pitagorasie przy matematyce a o Archimedesie przy fizyce, ale znacznie lepiej ukazać te postaci na tle epoki. A jak w nauce historii pominąć Platona, Sokratesa i innych filozofów. Można ogólnie o ich poglądach, ale Platon ważny nie tylko dla filozofii ale i dla polityki. W ogóle starożytna Grecja to początek prawie wszystkiego, jak to pomijać? Spory filozofów greckich ciągle są aktualne. Nie każdemu wystarczy, jeżeli go stać na to, przeczytać ze zrozumieniem Horror metaphysicus Leszka Kołakowskiego.
Jeszcze do Archimedesa. Kabaret pod Wydrwigroszem nagrał teledysk o zamachu smoleńskim. Jest tam mowa i o Archimedesie, który odkrył swe prawo, gdy do wanny wskoczyła mu piękna Eureka.
Ale bardzo ceniąc ogólnie Piotra Kamińskiego, zgadzam się z nim w ostatniej kwestii tylko w 80%. Twórcy tworzyli pomimo, ale to, co tworzyli, nie całkiem było wolne od tego, co ich otaczało. Może w innych warunkach byliby równie wielcy, ale ich dzieła chyba nie byłyby identyczne. Ale zgadzam się, że na pewno wielkości nie zawdzięczali systemowi ani istnieniu domów pracy twórczej, z których ewentualnie korzystali.
Psiej Groty jakoś nie poznałem. Wiem, że duże stężenie dwutlenku węgla może spowodować śmierć, ale raczej przez uduszenie niż zatrucie. I na ogół właśnie trzeba się czołgać. Chociaż i w pozycji stojącej można się udusić w pomieszczeniach bez dostępu powietrza – w studzienkach kanalizacyjnych, szczelnych podziemiach nie penetrowanych od lat. Speleolodzy mogą znać ten problem, ale chyba pod warunkiem, że zaglądają też do podejrzanych podziemi, a nie tylko do grot i jaskiń.
Przed kilkaset lat , do real socjalizmu włącznie, nie wyobrażaliśmy sobie studiów prawniczych bez znajomości (choćby pobieżnej) platońskich ksiąg „Państwo” i „Prawo”. Potem „Historia filozofii” Tatarkiewicza (bo cała praktyka penitencjarna miała oparcie w nurtach filozoficznych) wreszcie pisma współczesne, aż po szkice Kołakowskiego „Moje słuszne poglądy na wszystko”. Teraz nie jest to już potrzebne; mamy dwie znajome dziewczyny na „bezpieczeństwie wewnętrznym” (kierunek otwarty przy wydziale prawa) gdzie zarys filozofii omawiany jest w cyklu 10 wykładów przez jeden semestr. Do egzaminu wystarczy wiedza z notatek!!! Czuję się przy nich beznadziejnie przeuczona.
Uważam, że oskarżanie dwóch dziennikarzy w tym samym dniu to marnotrawstwo 🙂
Wspomniane wrota noszą nazwę Wrót Plutona, znajdują się w grocie na terenie ruin świątyni Plutona, Plutonium i prowadzą do Hadesu. Takiej terminologii używa zarówno profesor dumny ze swego odkrycia jak i wyborni dziennikarze z Grecji.
Grecy nie stawiali świątyń Hadesowi, a sama okolica, Hierapolis, została oddana pod rzymskie władanie już ponad 2000 lat temu. Nasz młody dziennikarz jest niewinny, a reszta młodzieży powinna być taka jak Fonsio – pan Alfons Gąsiorowski który potrafił ratować wrocławian perliczkami, sznyclami, rakami, rybami za Bieruta i Gomułki.
Stanisławie,
przekonanie, że dwutlenek węgla powoduje śmierć przez uduszenie z powodu braku tlenu, jest błędne. Duże koncentracje CO2 przy normalnym, a nawet podwyższonym poziomie tlenu powodują wzrost poziomu kwasu węglowego we krwi, a ten atakuje centrum oddechowe w mózgu doprowadzając do ustania oddychania.
5-proc. zawartość CO2 w powietrzu powoduje ból i zawroty głowy,
trochę więcej – tzw. narkozę dwutlenkową, a powyżej 8 procent – śmierć w ciągu 30-60 minut.
W wytwórniach win, silosach, studniach, zbiornikach na gnojowicę dochodzi często do wypadków zatruć, również śmiertelnych. Czasami ginie kilka osób, które ruszyły z pomocą pierwszej ofierze.
Podczas fermentacji jednego litra moszczu winnego powstaje 50 l dwutlenku węgla.
Psia Grota koło Neapolu znajduje się na Polach Flegrejskich i CO2 jest tam pochodzenia wulkanicznego.
Kogo oskarżamy? Jakby co, to ja przeciw!
Żeby nie było na mnie! Ja wiszę na telefonie.
Turkmenistan – wrota dla wycieczek zbiorowych
Placku,
chyba czytałeś inny tekst. Rano był ten krytykowany, ilustrowany zdjęciem Pamukkale.
Turkmeńska brama wiedzie do radzieckiego piekła 😉
Jak ją podpalili 40 lat temu, to myśleli, że zgaśnie jak się tylko diabłu paliwo skończy 🙄
Piekło musi być dobrze wietrzone chyba, bo tych wrót można naliczyć kilkanaście z marszu; a jak jeszcze doliczyć ośrodki wróżbiarskie położone nad szczelinami, z których ulatniają się gazy, wprawiające w trans, to się okaże, że piekło ma doskonałą komunikację z powierzchnią.
Nemo – Na tablicy obok wejścia do groty w Pamukkale widnieje napis Plutonium, a przekomarzam się nie z dziennikarzem, a ze Stanisławem 🙂
Zmieniłem zdanie i tego dziennikarza chętnie bym po śniegu przegonił. Bez pensji, bez pomocy Irka.
Placek
5 kwietnia o godz. 17:03
Tylko że ten dziennikarz ma racje. Sam dokarmiam ptaki(nie tylko)moim dziełem sa dobrze odżywione pieski(którym papu gotuje- a w sklepie mówie że jak pieskom mięsko nie będzie smakowało to ja zjem- co poniekąd jest prawdą bo gotuję im jak ja miaałby to jeść – minus przyprawy).Nasze dokarmianie – złe jest wynikiem tego że to faunę traktujemy nie jak nedzarza głodnego lecz jak przyjaciela któremu nie da sie zginąć. A powinniśmy jak to w przyrodzie traktować jako element tejże. W sumie skrupi sie to na nas bo dokarmiamy ptaki a niektóre z nich nie pomagają nam zwalczać szkodników tylko zabieraja nam to co miało być dla nas. to dokarmianie ma też inny wymiar zabierając pszczołom papu łaskawie je dokarmiamy;-) A dokarmiamy(sic) mase szczurów ktore traktujemy jako zagrożenie. W sumie paradoksalnie dokarmiając jestem przeciwny nagłaśnianiu akcji dokarmiania( co czyni też Pan Wajrak). W domu też pod presją bedąc by nie dokarmiać psów pry stole jestem za ręcyma i palcyma nogów- ale zawsze mi tam jakiś kawałek mięska niechcąco spadnie( a one,przechery tylko czyhają na to)
Suma sumarum nie należy dokarmiac fauny bo ona swoje je i wie;-)
Trochę przesadny jest sam tytuł „sensacyjnego” znaleziska.
Hades to przecież nie piekło w chrześcijańskim ujęciu, lecz ogólnie podziemna kraina umarłych. Gdyby znaleźli wejście do Tartaru albo na Pola Elizejskie, albo chociaż do Erebu…
Trzeba by kowadło z brązu zrzucić z nieba (ISS?) do tej groty i po 9 dniach poszukać, gdzie spadło 😉
Myślenie Wajraka w stylu, niech się dzieje wola nieba…. nie odpowiada mi. Jeżeli widzę pod moim oknem stado bocianów, to spokojne patrzenie, czy i który pierwszy padnie, jest nie do przyjęcia Oczywiście rozsądek w ilości i doborze pokarmu wskazany
tu trochę ostatnich zdjęć typowych ptaków naszych miast 😉
Witam, Irek bez przesady, stado boćków? Dadzą sobie radę. To nie pierwszy raz pogoda je zaskoczyła. Życie się toczy od zarania, szukamy w nim problemu dziś.
Yurku. Wedle tej filozofii – zlikwidujmy medycyne. Ludzie dadzą sobie rade. Życie toczy sie od zarania. To nie pierwszy raz…:)
Upiekłam ciabattę bez garnka. Zwyczajnie, na blasze. Jeszcze nie wiem, jak wygląda w środku ten balon 😉
Bocian przeżyje bez jedzenia 2 tygodnie, ale co to za życie 🙄
Widzę ile jedzenia marnuje się w całkiem skromnym środowisku; śmietniki pełne. Jeżeli chociaż część z tego pomoże zwierzakom, to bardzo dobrze. Widzę, że ludzie dokarmiają ptaki, bezdomne koty, przy okazji pewnie szczury i lisy. Wiewiórki w naszym lesie okrąglutkie, jak ciabata Nemo. Z ptaków najwięcej korzystają rybitwy i sroki, drobiazg też swoje dostaje.
Kolejny mini zjazd warszawski zakończony,niestety 🙁
Dokarmiałyśmy się znowu w „Pionach Poziomach” i potwierdzamy,że doprawdy jest to niezwykle sympatyczne miejsce.Dzisiaj dowiedziałysmy się,że desery (szarlotkę i sernik)piecze mama właścicielki lokalu babcia Zosia.Oba ciasta znakomite.
Przed deserami zjadłyśmy:krewetki na sałacie i w szaszłykach,bakłażana pieczonego z warzywami oraz zupę grzybową.Ta ostatnia była poprawna,ale to wszystko.
Lubimy to miejsce przede wszystkim za atmosferę i bardzo serdeczną właścicielkę,osobiście obsługującą gości.No i te obrazy na ścianach…
Wróciłyśmy do domu obdarowane czekoladowymi pysznościami,ziołami prowansalskimi oraz wiosennymi bukietami kwiatów.
Chyba się powtarzam,ale muszę znowu to powiedzieć-naprawdę fajne są te nasze spotkania i te nasze babskie plotki 🙂
Dziewczyny,dzięki za całokształt 😀
Danuśka – oj, żeby nie zapeszyć ale u nas też się malutkie spotkanie szykuje.
Kwiatkami od Magdy zaklinałyśmy wiosnę, winem piłyśmy zdrowie Blogu i poszczególnych jego Członków. Rozmawiałyśmy, rozmawiałyśmy ….. i już czekamy na następne spotkanie. Dzięki Dziewczyny!
Danuśka sprawozdała rzetelnie 🙂 , wieczór bardzo pyszny pod każdym względem. Szkoda, że Krysiade i Jolinek nie mogły dołączyć. Lubię bardzo te nasze spotkania 😀
Szacowne Krolewskie Towarzystwo Ochrony Ptakow w Wlk. Brytanii jest jak najbardziej za dokarmianiem ptakow w zimie, a i w lecie nie zabrania, ostrzegajac jedynie, by robic to naprawde regularnie jesli sie juz podejmie karmienia.
W naszych miastach ptakow juz jest bardzo niewiele – poza srokami i nader wrzaskliwymi zielonymi papugami ( w Zachdonim Londynie), ale wszystkie suburbie i wies rozbrzmiewaja ptasimi chorami. Tam wszyscy dokarmiaja. Mowi sie, ze ptaki zaczely sie wyprowadzac z wielkich metropolii gdyz zainstalowane w nich liczne wieze telefonii komorkowej zaklocaja im instynkt odnajdywania drogi do domu.
Prof. Niesiolowski holduje starej szkole, ktora nakazuje aby nie starac sie nawet ratowac chore lub uszkodzone dzikie zwierzeta i aby ptakow nie karmic. Nikt rozumny juz tak nie mysli. Np, ale prof. Niesiolowski… wiadomo….
Ranne lub chore zwierzeta zawsze sie tu ratuje, z wyjatkiem wypadkow kiedy zranienie jest tego typu, ze zwierze nie przezyje w warunkach naturalnych. Wtedy jest humanitarnie usypiane. Ratowaniem dzikiej zwierzyny zajmuja sie liczne w tym kraju kliniki Krolewskiego Towarzystwa Przeciwdzialania Okrucienstwu wobec Zwierzat (RSPCA) . Bardzo czesto np dzikie labedzie, (nalezace wszystkie do JKM od czasow Henryka VIII, ktory wprowadzil pierwsze prawo ochrony labedzi przed wytrzebueniem) polykaja olowiane ciezarki lub linki wedkarskie. Taki ptak zawsze jest przez kogos zauwazony, przyjezdzaja sluzby i ptak odstawiany jest do lecznicy, gdzie przeszkody w gardle lub zoladku sa usuwane, ptak jest rehabilitowany jesli potrzebuje i znowu wypuszczany na wody, gdzie zostal zlanay – ku chwale Jej Krolewskiej Mosci.
Kocie – tu gromy zbiera jak raz dziennikarz z GW Wajrak, pamiętny z wojny o dolinę Czarnej Hańczy i przeciwko obwodnicy Augustowa. Taki nawiedzony ekologicznie.
Krucafuks! Powinienek zrobić to przedwcora! Mom ocywiście na myśli zycenia dlo Poni Basi i Pona Pietra z okazji ik piknej rocnicy ślubu. No cóz, z dwudniowym opóźnieniem, ale niekze pozyce nasej Ostomiłej Wiecnie Młodej Parze, coby wse i wsędy – cy to między bobrami a Narwiom, cy w jakimkolwiek inksym miejscu – piknie im sie zyło pośród piknyk smakołyków. Sto lat! 😀
Nie uwazam Wajraka za nawiedzonego. Mam do niego duzy szacunek i za obwodnice i za to co i jak pisze.
Kocie – szacunek Wajrak ma powszechny, a z lekka nawiedzony jest. W końcu ludzie z poczuciem misji pchają ten świat do przodu. Co nie znaczy, że nie bywa irytujący.
W środku
Pięknie wyrosła, znakomita porowatość, cienka skórka… jestem zadowolona 🙂
Proporcje objętościowe
mąka : woda = 4,75 : 2
3,75 obj. mąki pszennej, 1 obj. mąki orkiszowej
2 małe łyżeczki soli, 1 łyżeczka miodu akacjowego, 15 g drożdży.
5 h rośnięcia w misce, 1 h rośnięcia na blasze w piecu z włączonym oświetleniem.
Pieczenie: 35 min. w temp. 220 st.
Dobrej nocy życzę!
Jutro pojadę obejrzeć miejsce, gdzie Karol Zuchwały dokonał strasznej masakry na Szwajcarach, za co poniósł zasłużoną karę, a nawet nadżarli go wilcy 😎
Ja mieszkam prawie w lesie. Dokarmiamy – mam spory komposter, do którego trafiają wszystkie warzywne ścinki i resztki. Nie zamykamy tego kompostera od czasu, gdy szopy pracze nas przekonały, że jak byśmy nie zakręcili, zabili gwoździami czy co tam, one dadzą sobie z tym radę. Komposter jest więc bez pokrywy i co tam trafia, jest do wzięcia przez zwierzynę i ptaszynę.
Resztki mięsne, kości grubsze, skorupki jajeczne etc. wynosimy do lasu.
Notorycznie dokarmiane są chipmany – chuligany, właśnie wstały ze snu zimowego. Jerzor zakupił stosowny wór. Nie myślę, że to najlepszy pomysł, ale Jerzor je nauczył, w las poszła fama, że tu dają arachidy. Ale i tak po kilku dniach zostaje jeden chippie na polu walki, one są bardzo terytorialne. Przez kilka dni jest walka, a potem zostaje zwycięzca, który włazi Jerzoru na głowę. Często dosłownie.
Ptaki mają restaurację u sąsiada, który ma przeróżnej wielkości karmniki. I to do niego przylatują koliberki, ale jeszcze trochę, zanim się pojawią. Czasami przysiadają na jakimś czerwonym kwiatku u nas, ale lecą do Gary’ego.
Od paru dni pojawiły się robiny (podobne do polskich rudzików, ale to nie to samo) oraz codziennie przychodzi ten elegancik, chyba ma tutaj gniazdo niedaleko. Jeszcze go podejdę z aparatem 😉
http://www.google.ca/imgres?imgurl=http://thebirdpoint.files.wordpress.com/2010/07/pileated-woodpecker-male_1421_web1.jpg&imgrefurl=http://boards.straightdope.com/sdmb/showthread.php?p%3D16166652&h=600&w=800&sz=90&tbnid=l9zSAypQj4zhAM:&tbnh=95&tbnw=127&prev=/search%3Fq%3Dpileated%2Bwoodpecker%26tbm%3Disch%26tbo%3Du&zoom=1&q=pileated+woodpecker&usg=__XLUY_FBMfeQ9zaSVXRGwsOJnU08=&docid=CIN-9tMIyI1s8M&hl=en&sa=X&ei=MkhfUf2UOYi9ywHkhIDICw&sqi=2&ved=0CJoBEP4dMA4
Wiosna, panie sierżancie – chociaż zimnawo 🙄
O ile pamiętam stare kryminały, robin to jest gil.
Jao mamusia Rumika-chuligana, mam wrażenie, że polubiłabym czipmanki.
Polubiłabyś na pewno. Ja je lubię, chociaż chuliganią i bez przerwy żebrają o orzeszki (tak je Jerzor rozpuścił 🙄 ).
Mogą tak cały dzień – siedzisz na ogródku, one porywają dwa w łapki, trzeci w pyszczek, gdzieś z tym biegną, chowają i gotowe są na następną dawkę. Czasem zastanawiamy się, czy one pamiętają te wszystkie kryjówki, gdzie chowają orzeszki. Są przymilne, ładne, dla orzeszka wszystko….Odmówiłabyś takiej sierotce?
http://alicja.homelinux.com/news/Dajcie%20orzeszka…jpg
Poszperałam w wiki, robin to raczek bliski kuzyn drozda.
Drozd ciemnogrzbiety (Turdus migratorius nigrideus) ? wschodnia Kanada – to byłby nasz.
Nie ma na nie rady, nawet w obiektyw wejdą z buziuchną…
http://alicja.homelinux.com/news/Czipmanki2/
Jestra – Mam nadzieję, że jeśli dziennikarz GW straci pracę, to ktoś życzliwy zapomni o jego śmiałej tezie, że śmierć głodowa to coś normalnego i że tak po prostu jest i poratuje go smakowitą ciabattą. Myślę, że przemawia przez niego arogancja młodości i przekora, bo prawa dżungli odnoszą się do dżungli, ale nie asfaltowej.
Równie dobrze mógłby napisać „nie dokarmiać biednych emerytów” czy ofiar przeróżnych wojen i innych kataklizmów bo „tak po prostu jest”. Przekorny z niego ptaszek i tyle, a rację ma pisząc, że trzeba się na tym znać, a wszystko wskazuje na to, że Irek jest w tej dziedzinie ekspertem 🙂
Alicja często przypomina nam bezwzględną zasadę „jedz albo będziesz zjedzona”, a jednak także dokarmia, a nie tuczy biedactwa by je pożreć. Do każdej sytuacji należy podchodzić osobno 🙂
Na zakończenie dodam, że cieszy mnie, iż wilk nie zjadł Czerwonego Kapturka, a obecność bocianów w Polsce jest także korzystna dla ekonomii bo wysypiska śmieci są wszędzie, a one nie 🙂
Owszem, lubią też czereśnie na deser i truskawki. O porzeczkach nie wspominam, ścigają się z ptakami, kto więcej mi ukradnie 🙄
I tak moje śmiałe plany hodowania porzeczek czerwonych i czarnych (myślałam, że tymi pogardzą), malin i robienia z nich przetworów oraz wina szczezły…A niech ta im będzie…
Nisiu – Tutejszy robin to drozd wędrowny, gil to gil, a robin/gil z „Tajemniczego Ogrodu” to rudzik czyli raszka, ale na szczęście w literaturze pięknej wszystkie ptaki mogą być rajskie 🙂
Nie wiem jakie robiny sa w Kanadzie, ale nasze tu robiny to rudziki. Te ktore spedzaja tu zime przylatuje takze z Polski, a nasze wlasne leca w cieplejsze rejony.
Czytalem kiedys w gaziecie, ze lubia podrozowac zagranice na statkach, aby sobie skrzydel nie utrudzic. Siadaja na maszcie i plyna. Tylko skad one wiedza ktory statek plynie do naszego portu?
Robiny to okropnie towarzyskie bestie. Jeden uwil sobie gnaizdo w naszej donicy przed domem. Siadal na brzegu wielkiej prawie na metr wysokiej donicy i patrzyl prosto w oczy Starej stojacej z polewaczka. Juz ja bym mu popatrzyl w oczy! MNie jednak omijal, hehe.
Stara dokarmiala tego rudzika suchymi bialymi robakami – majatek kosztuja! Jedno male pudeleczko drozsze od bazanta.
Kocie – American Robin. Piękne turkusowe jajeczka to także ogromna pokusa 🙂
Tak, to zupelnie inny ptaszek. Nasze sa drobne i przysadziste, bezczelne z wyrazu mordy.
http://www.bbc.co.uk/nature/life/European_Robin
To jest nasz kolezka.
Drze dzioba 😉
Złota Inków nie można było fotografować w „Museum de Oro”, ale takie bezzeceństwa, prosz bardzo 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7040.JPG
Kompleksy jakieś mieli, czy cuś?
Troszeczkę żem tego złota świsnęła po kryjomu, maluteńko, a następna fotka z pozwoleństwem, bo jestem z branży, wyjaśniłam.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7036.JPG
A mnie wyszło poprzez nazwy łacińskie, ze robin to jest rudzik (Erithacus rubecula), a gil – Pyrrhula Pyrrhula – to angielski Bullfinch. Drozd wędrowny z kolei (Turdus migratorius) to american robin, czyli wreszcie wszyscy w domu.
Placku, a nie pamiętasz, w którym kryminale robin był gilem???
Może zresztą pomieszałam książki.
Kto to, kto to zabił gila?
Ja – rzekł wróbel. – Ja. Bez huku,
cichym świstem, strzałą z łuku,
ja zabiłem, ja zabiłem.
Ten ukatrupiony miał na imię Robin, skojarzono go z piosneczką i określono jako gila. Stąd moje sojarzenia.
skojarzenia…
To mogło być w jakimś Aleksie, który zastosował licencję poetikę.
Kocie. Wielokrotnie w moich rejsach woziłem takich „blindpasażerów” w takelunku. Parę lat temu, wracałem z Hondurasu samotnie, bo w Cozumel uciekł mi był załogant (z Kanady) przestraszony ciężkimi warunkami żeglugowymi. Nad ranem, jeszcze było szaro, parę zmęczonych sztormem ptaszków usiadło mi na bomie pod grotżaglem. Było ich siedem (siedmiu?) Akurat na odcinku pomiędzy dwoma mocowaniami dolnego brzegu żagla mieściło się ich sześć, więc siódmy ześlizgiwał się, ale podlatywał uparcie. Mógł spokojnie przysiąść obok, na nastepnym odcinku bomu, ale nie, chciał być w gromadce współtowarzyszy. Po kilkunastu próbach zmęczone serduszko nie wytrzymało i spadł na pokład. Próbowałem go reanimować chuchają w dzióbek, ale bez rezultatu. Urządziłem mu morski pogrzeb a jego towarzysze, po paru godzinach polecieli dalej. Kuba była już niedaleko…
Cichalu,
jak chuchałeś mu rumem, to się nie dziwię 🙄 (Żartuję!)
Jak załogantów z Kanady, to tylko Pierwszego! Kiedy wracacie w te strony? Czas by jakiś maluteńki zjazd urządzić z Nowym do spóły 🙂
Wracamy na pocz. maja. Potem w czerwcu jesteśmy m-c w Waszyngtonie a w lipcu piastujemy wnuki. Reszta jest milczeniem…Wybierajta termin!
Switem bladym po weselu w Peru 😉
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/March29201306#5860917122145582962
Nisiu – Dobrze Ci się skojarzyło, był taki kryminał, ale chyba innego autora. Tego kto zabił nie pamiętam, może perliczka. Tak, nigdy nie zapomnę ucieczki przed agresywną perliczką.
Skojarzenie Opus 100
Dokarmiać,nie dokarmiać,dokarmiać….
Skoro dokarmiać,to jedziemy na stosowne zakupy,a potem na wieś.
Podokarmiamy 🙂
A poza tym Osobisty Wędkarz wymyslił,że musi zrobić półki w garażu.
Niech zatem robi,bo wędkować na razie nie bardzo jest jak.
Potem sobie wędki na tych półkach poukłada.To już jakby połowa przyjemności 😉
dzień dobry …
zdrowie perfidnie mnie wykluczyło z takiego miłego wieczoru … 🙁 …
bociany trzeba dokarmiać bo kto dzieci będzie przynosił? …
a to warto zachować dla przyszłych pokoleń by nie zakłamywać faktów różnymi bredniami …
http://wyborcza.pl/1,132280,13684895,Nie_mozemy_milczec_o_Smolensku.html
od kiedy papiez został franciszkiem to wszyscy o ptaszkach 😉
moja tuba:
„młoty do roboty, niebieskie ptaki do paki…”
Ano widzisz, Placku, masz rację. Dużo tego było kiedyś i fajne – nie lali się w mordę, tylko zabijali kulturą i wdziękiem…
na zdrowie i na dobry humor …
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/303117_480300775352371_1217315779_n.jpg
Opozniona wiosna
_____________
Piekna sloneczna pogoda ale wciaz jest chlodno, dzisiaj w dzien jakies +6 C a w nocy temparatury ujemne. Bylem dzisiaj w ogrodzie wokol domu i wspnalem sie po drabinie, by wyczyscic domki ptakom. Slyszalem, ze ptaszeta nie zamieszkaja je, jezli przedtem nie usunie sie stara podsciolke. Zauwazylem lesne golebie (Columba oenas) na jednym z duzych srebrzystych swierkow. Przybieraja sie do ukladania gniazda. W ubieglym roku sploszyla je wiewiorka.
Ptaki wedrowne w tym roku sa bardzo opoznione tu w Skandynawii. I to nawet bardzo.
Zimna wiosna nie sprzyja ich powrotom na polnoc Skandynawii. Wiele z nich uzalaznionych jest od cieplych wiatrow, ktore przyspieszja ich loty na polnoc. I tak zurawie(Grus grus), ktorych juz o tej porze sa tysiace ( w ub. roku marzec ponad 6 tys.) teraz ponizej tysiaca zaobserwowano, skowronki (Alauda arvensis) o polowe mniej ok, 3000, pliszki (Motacilla alba), ktore wlasciwie juz powinny byc 10 kwietnia, wedlug tradycji wraz z ich przylotem rolnicy zaczynaja siew zboz jarych. Czajki (Vanellus vanellus) w ub r w marcu juz 7.5 tys a obecnie niecale 2 tys, wreszcie szpaki (Stumus vulgaris) zaledwie 1500 a w roku ub. prawie 6000. (Informacje o ilosciach zaobserwowanych ptakow podaje za portalem Artportalen, marzec 2012-2013, Szwecja)
Ale się zrobiło ornitologicznie!
Jeśli chodzi o łacińskie nazwy ptaszydeł, moim zdecydowanym faworytem jest puchacz – Bubo Bubo.
z zycia celebryty franc.
_______________
Wczoraj przed sadem w Paryzu mial stawic sie Gérard Depardieu obwiniony o prowadzenie pojazdu w stanie nietrzezwym w listopadzie ub. r. :1.8 promile alk. we krwi.
I znowu nie pojawil sie byl aktor przed sadem. Sprawe przeniesiono na inny termin. Depardieu znajduje sie w Nowym Jorku na planie filmowym. Gra Dominique Straussa-Kahna w filmie o tym b. ministrze finansow i prezesie IMF zamieszanym w kilka afer erotycznych.
Jak mozna sie spodziewac , Depardieu zagra te role bezblednie.
Dzień dobry. Aż boję się czytać gazety, żeby się nie natknąć na kolejną profesorską wypowiedź, albo publicystyczną polemikę z powyższym. każdy szaman wszelakich obrzędów „prymitywnych” uznałby Polaków za swoich – wiara w słowa ma u nas wymiar mityczny, mitotwórczy, a kto wie, czy nie sprawczy nawet. Stara Pyra wie, że „Na początku było słowo” i czytała, że najważniejsze jest „odpowiednie dać rzeczy słowo”, ale znacznie bardziej interesuje mnie to, co pod słowami. Pod mitem. A o tym już się raczej nie pisze.
Upiekłam placek migdałowo-pomarańczowy, a raczej orzechowo – pomarańczowy. To jest przepyszne ale to nie jest ciasto ty, razem. To jest b. smaczny zakalec. Smakuje jak doskonałe nadzienie do rogalików, roladek itp. Trochę zjemy jako deser do kawy, a reszta zostanie wykorzystana właśnie jako nadzienie za kilka dni.
Dokarmiamy. Burunduczok, czyli nasz czipmano chuligan, dostał słoiczek dżemu. Wiosna miała być, a ni ma 🙁
Poza tym słoiczkiem (parę dni temu) dostaje swoją porcje orzeszków.
Pan wraca z pracy, a Pikuś (tak go ochrzciłam w tym roku) już czeka na podeście z fartuszkiem.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7113.JPG
Dzisiaj słoneczko, ale zerowo 🙁
Od strony parapetowej zieje wiosną.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7134.JPG
Z wywiadu w GW.
Dziennikarz (?!) pyta:
„Jaki jest odbiór Twoich programów? Hejtują Cię?”.
Rany….!!!!!!!!!!!!!!!
Alicja – proponuję zrobić proce (z 10 sztuk) i obstawić wejścia redakcyjne.
sama proca nie wypali… trzeba jeszcze znaleźć 10 profili osobowościowych hejtujących rajting o hejterstwie… 🙄
a cappella – przetłumacz, proszę.
eeetammm, Pyro, coś mi się nie chce… 😎 – może Jolinek to za mnie zrobi… albo którakolwiek inna babcia mająca w miarę dobre relacje z wnukami (J. ma doskonałe, jak wszyscy wiemy… i stara się, by one takimi pozostawały ;)) 😀
O, właśnie; moje wnuki (wtedy nastoletnie) wiedziały, że przy babci nie należy używać słów „siano” i „szmal” – bo z klusek nici, dżemu nie będzie i na lody też się nie załapie. Babcia wpada w amok.
Proca by się przydała, ale bo to zrozumie, osochozi?
Dałam wyraz na piśmie z cichą nadzieją, że „dziennikarz” przeczyta, ale to bardzo cichutka nadzieja. Co ciekawe, ktoś mnie pociesza, że „polski język nie wyrabia” i niby stąd te zapożyczenia, jedynie angielski się rozwija. E tam!
Redaktor Passent już dawno wymyślił doskonały odpowiednik – nienawistnik 😉
Szanuj język, nie zaśmiecaj, bo to jest twoja ojczyzna – polszczyzna.
Szanuj każdy język, który znasz (tak mówi stara zrzęda 🙄 )
O, i mój komentarz czeka na moderację. Już wiem – napisałam nazwisko jednego z moich ulubionych dziennikarzy z sąsiedztwa 😉
Ja tam lubię. Zwłaszcza na miękko!
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/56,127066,13677350,_Jajka_podnosza_poziom_zlego_cholesterolu_,,7.html#FS_JS
POLI – TICKS ciekawie w j. ang. 🙂
*ticks – kleszcze
Po latach niejedzenia jajecznicy/ z niewiadomych powodów/ ostatnio jem ją z wielkim smakiem. A tu czytam, że smażenie wytwarza związki rakotwórcze. Być może, ale nie smażę jej przecież na dymiącym tłuszczu i nie spalam na węgiel, tylko tyle, żeby była dobrze ścięta. Denerwują mnie takie kategoryczne, ale nieprecyzyjne opinie.
Dzień był prawdziwie wiosenny. Hałdy śniegu powoli topnieją. W nocy ma być mróz, ale jutro znów ładnie. Chyba pojedziemy do parku oliwskiego.
Krystyno – jeżeli coś tam nie zawiera trucizn w szkodliwych stężeniach, to można jeść; inaczej dietetycy zastąpią diabłów w piekle. Zmieniają zdanie co miesiąc, albo prasa przytacza inne opracowanie różniące się diametralnie od poprzedniego i ludzie dają się ogłupiać. Najbardziej każdemu z nas szkodzi życie – jak wiadomo jest to choroba śmiertelna.
Zagadka ornitologiczna: duza klatka maly ptaszek, co toto takiego?
Rozmawialem z Annagret. Pokazala ptaszka kiedy zapytalem ja, czy dokarmia tutejsze. A jest tego ptactwa tutaj w al aldea, na jej dzialce cala masa. Slychac ptaki nonstop i dopiero kiedy kiedy ich nie slychac to robi sie jakos tak dziwnie, znak ze czas udac sie do lozka. Swiergola od samego rana wszystkie na raz i kazde z osobna. Slychac golebie, gwarki, tutejsze wroble czyli kanarki i jeszcze pare innych mniej zidentykowanych.
Maja tutaj raj, dzialka jest duza, 80 metrow razy 80. Na tej powierzchni rosnie roslinnosc z pieciu kontynentow. Wokol same skaly jedynie z poludniowej strony sasiad pod tunelami foliowymi hoduje banany. Nidz dziwnego, ze ptaki osiadly sie wlasnie tutaj wsrod palm, drzew migdalowych, kaktusow wysokich na piec metrow w gore, kwiatow kwitnacych kazdego dnia innymi kolorami itd…
Nic by tutaj samo nie uroslo gdyby nie system aqua rozprowadzany po stokach. Zbierana jest deszczowka w wyzszych partiach gor. Po otworzeniu zaworow oraz konta, Annagret za pomoca nawilzaczy rozmieszczonych na powierzchni calej posesji oraz przy przy pomocy komputera dozuje wilgotnosc w wlasnym raju na planecie. Sama dziewczyna nie wie ze ptaszki jednak dokarmia, aczkolwiek ociekajaca slonina na zylce nie zdobi tutejszych galezi.
nasza młodzież mądra …
http://www.nauka.gov.pl/ministerstwo/aktualnosci/aktualnosci/artykul/polscy-konstruktorzy-najlepsi-w-mistrzostwach-robotchallenge-w-wiedniu/
Amelka to miłe dziecko i o hejterstwie nic jeszcze nie wie … a ja wiem i unikam bo dbam o zdrowie …
coś dla Alicji … i dla sztuki …
http://www.przekroj.pl/artykul/996562.html?p=1
podobno „Przekrój” znowu da się czytać …
Przypomnial mnie sie jeszcze jeden znakomity, tym razem jazzowy ptaszek. W 70 tych latach prowadzil w radio trzy kwadransy jazzu. Wspaniale propagowal muzyke jazzowa, prezentowal nagrania a miedzy nimi opowiadal fantastyczne anegdoty o muzykach, o spotkaniach, o tym jak fantastycznie grano. Sam, pomimo ze znacznie mniejszy od wlasnych instrumentow gral na wysokim poziomie. Sluchalem go wielokrotnie na zywca i bylo to zawsze przezycie, czy to w akwarium, czy to w gdansku na jazz jantar, czy na kaszubskiej wsi w ramach tzw projektow warsztatowych. Jana Ptaszyna Wroblewskiego nie graja jeszcze na radio swiss jazz. Swietny pomysl by zmienic ten stan rzeczy i na nastepnym redakcyjnym spotkaniu w sieci zaproponowac niezlego ptaszka 🙂 🙂 🙂
Jan Ptaszym Wróblewski nadal prowadzi tę audycję, nadawaną niestety w porze odpowiedniej dla sów, a nie dla skowronków, bo o godz. 23. Świetny muzyk i sympatyczny człowiek, a jego pogoda ducha udziela się innym.
Ptaszyn oczywiście.
Bywałam na Komedzie, Ptaszynie i Kurylewiczu. W końcu rosłam i starzałam się razem z tą muzyką. Najnowszego jazzu już nie słucham, bo w moim pojęciu jaz przekombinowany, zapisany od pierwszej do ostatniej nutki, to nie to. Istotą jazzu zawsze była improwizacja, radość ze wspólnego tworzenia i słuchania muzyki, zabawa instrumentem, przetwarzanie motywu przewodniego.
Alez Krystyno, to nie jest taka straszna pora. 23-cia to odpowiednia pora na jazzowanie. A po polnocy zaczyna sie najlepsze jam session wsrod dobrych znajomych, z browarem, z usmiechem i do rana do piwnego sniadania 🙂 🙂 🙂 🙂
Masz racje Krystyno, bez roznicy co by JPW nie opowiadal sucha sie go wysmienicie, podobnie jak i Cichala 🙂 🙂 🙂
Pyro –> to niemozliwe ze starzalas sie z jazzem. Ta muzyka rozkwita z dnia na dzien, z roku na rok i mozna jedynie do niej dojrzec. Jestes zatem co najwyzej dojrzalsza 🙂 🙂 🙂 🙂
Jolinku (21:00),
ja zwykła rzemiecha jestem. U mnie wszystko, co robię, musi czemuś służyć. Ogrzać łapki, nogi, gardełko chronić przed wiatrem i tak dalej.
Czuję się „lepsza i silniejsza”, jeżeli ktoś się cieszy, że płaszcz czy sweter zrobiony przeze mnie służy jej/jemu już tyle lat i ciągle wzbudza zachwyty. Praktyczna baba jestem i dlatego nie zrobiłam kariery 🙁
A tymczasem można „w poszukiwaniu artystycznego wyrazu” ubrać drzewa w metry materiału, zasłonić Bundestag tymże, wystawić ileś tam parasoli na kalifornijskiej plaży, żeby je było widać z kosmosu, zwołać tysiące golasów i robić im zdjęcia…. i zrobić jeszcze coś, co ja nazywam zwyczajną hucpą, a inni uważają za objawienie. Niech ta… 😉
Kwiecień to miesiąc licznych urodzin Blogowiczów. Przypominam o najbliższych : jutro dorośleje Stara Żaba, a w 3 dni później jej kolega z roku – Nowy. Potem w drugiej połowie miesiąca Alicja i Nemo, to jednak jeszcze 2 tygodnie, a Żaba i Nowy – już, na dniach. Ja mam czym wznosić.
My też mamy czym – z Mendozy, właśnie donieśliśmy (Nowy, żeby było w Twoim smaku, malbec oczywiście, też lubimy!) 😉
Urodziny urodzinami, są też liczne imieniny. Jerze, Wojciechy (niektórzy podwójni), Alicje ( tak, 18 kwietnia!), mamy wielki wysyp toastów w kwietniu!
Byle tylko ta wiosna się pokazała, zaraza jedna 🙄
Modzio to tez Baran!
Miodzio – który?
Data byłaby wskazana….
Krystyno, my fani jazzu zawsze byliśny ludżmi getta nocnych godzin. Jak tylko pamiętam, najlepsze przychodziło około północy, nie inaczej.
E tam. Nocna muzyka była zawsze najlepsza, żadne getto – po prostu można było spokojnie posłuchać, bez szumów ulicznych i sąsiadów… no i dziecko spało, Jerzor chrapał, a ja spokojniutko na drutach, bardzo cicho zresztą, wyrabiałam to i owo.
Witam, w nocy również jak i w dzień.
http://tunein.com/radio/Radio-6-Blues-s100877/?locale=en-US&z=1198066798
Żąbo, śpisz? Wstawaj, bo już stoimy u okienka zgodnie wyśpiewując : Sto lat!
Wczoraj nawiedziła mnie Haneczka z Panem Mężem (jak zwykle w niedoczasie towarzyskim) i przywiozła mi porcję lektury> Mam nawet nieco wyrzutów sumienia, bo nie dość, że przywiozą – odwiozą, to Oni płacą za te nowości, a ja tylko korzystam. Tym razem jest to E.H.Gombricha „O sztuce”, T.Judta „Powojnie” (historia po 1945r) Freakonomia czyli świat od podszewki Levitta i Dubnera i jeszcze z obyczajów Średniowiecza Duby’ego „Rycerz, kobieta, małżeństwo” Jako, że pierwsze dwie z tych pozycji to niezłe cegły, lektura wystarczy mi na dłużej, a i tak tego się jednym ciągiem nie czyta.
Hej, korekta – w naszym kalendarzu jest błąd i Żaba urodzi się dopiero jutro! Zawsze zyskuje jeden dzień młodości więcej.
Pyro,
przechodząc mimo (u mnie noc ciemna, czwarta nad ranem) poprawiłam datę urodzin Starej Żaby na 8 kwietnia.
Jakby co, wrzaśnij, bo idę dospać.
Dzień dobry,
Tutaj kilka minut po szóstej, a ja dopiero do domu zjechałem. Znowu odwiedziłem „mój” klub z muzyką blues, doczekałem do rana (kończą grać o 3:30 rano), po wyjściu jeszcze coś zjadłem i po niecałych dwóch godzinach jazdy jestem w domu.
Alicjo, jeśli będziesz chciała, to tam pójdziemy, moim zdaniem warto. Trzeba być trochę nocnym markiem, bo wszystko zaczyna się dopiero około 10:30. Ale skoro ja bez problemu wytrzymuję, to Wy, młodzież, tym bardziej.
Trzeba się na trochę położyć.
Dobranoc 🙂
Nowy,
mnie się NA PEWNO będzie podobało i tam pójdziemy przy najbliższej okazji. Nocny marek (zwłaszcza bluesowy) to moje drugie imię 😉
Jerzor pewnie zaśnie w połowie, jak nie wcześniej 🙄
Tytuł z GW: „Apel młodego chłopca(…)”
Czy są starzy chłopcy? Chłopiec to chłopiec.
Są Alicjo starsi chłopcy, chłopy!
Zgodziłabym się z Yurkiem – są starsi chłopcy. Właściwie to jedna z największych zalet męskiego rodzaju. Niezależnie od wieku potrafią zachować rys chłopięcości do późnej starości (vide kolejka elektryczna, piłka, zabawa w wojsko). No i pewną dozę niefrasobliwości, ale to tylko niektórzy. No i tu los jest wysoce niesprawiedliwy : przeterminowana pensjonarka to widok żałosny, a dziarski skaut po 70-tce jest godzien zachwytów.
Chłopy to chłopy 😉
Czy ktoś zasiał mak, czy co? Cisza krzyczy…
Alicja – pierwszy dzień słoneczny, więc większość wywiało w plenery. Ja zaglądałam co jakiś czas, ale była pustka, więc wracałam do słowa pisanego. Na obiad jadłyśmy szaszłyki z karkówki, ryż i pomidory i pewnie kolacji nie będziemy jadły. Taki solidny posiłek wystarcza na długo.
Pyro,
są też dziarskie kobiety, nie jest tak źle! Znajomy zapytał mnie dzisiaj, czy ja się czuję na swoje lata (on o dychę młodszy ode mnie).
Ja się nie czuję nawet na połowę moich lat! No dobra – może na połowę, ale ani o rok więcej. Dawno-dawno temu myślałam, że po czterdziestce to już tylko wnuki, dzierganie szaliczków i telewizja. Czterdziestka i nie tylko dawno już za mną, żadne wnuki (może kiedyś, kto wie), telewizji nie oglądam od lat, a „szaliczki” dziergam wyjątkowo, bo się ich nadziergałam wystarczająco za młodu.
Za to cały czas rock&roll 😉
Popołudniem wczesnym odsmażyłam wczorajsze pierogi (z polskiego sklepu, bardzo domowe), Jerzor wskoczył na rower (przestało kropić), a ja przerabiam prasówkę. Przygnębiło mnie kilka artykułów, po cholerę człowiek to czyta przy niedzieli, a nie lepiej było złapać jakąś książkę?
Na obiado-kolację zrobię grecką sałatę, bo Jerzor się „odchudza”, więc ma nie być obiadu jako takiego.
Nie da sobie wytłumaczyć, że lepiej zjeść śniadanie, obiad, kolację, niż „nic nie jeść”, czyli co chwila wtrząchać kromuchę. Przecież kromucha to jest nic, prawda? 🙄
A po co on sie odchudza, to też nie wiem. Może powinnam się zaniepokoić albo co?
Juz kiedys klepalem, ze masz Miodzio 🙂 🙂 🙂 zdrowe podejscie do tematu. Zaslugujesz na toast za globalne ujecie sprawy.
Zdrowie Miodzia 🙂 🙂 🙂 czy jak wolisz baranow, po x pierwszy.
🙂 🙂 🙂
Dobry wieczór Blogu!
Na początek trochę tzw. food p-orn czyli zdjęcie dzisiejszego obiektu pożądania
Byliśmy wczoraj w tym Grandson nad jeziorem Nuechatel, a jak już tak blisko granicy, to skoczyliśmy do Francji na zakupy. Nabyliśmy francuskie sadzeniaki (Monalisa, Cherie, Ratte i… Bonnotte de Noirmoutier 😎 ) Ciekawe, czy u nas zechcą rosnąć?
A w drugim sklepie – perliczkę, żabnicę, szynkę z Bayonne, parę win i trochę cidru oraz camembert.
Żabnica była na wczorajszą kolację z Młodymi, dziś zjedliśmy tego afrykańskiego ptaszka. Na wygląd taki suchawy i kościsty, ale pozory mylą. Pod chrupiącą skórką było niesłychanie soczyste i delikatne mięsko, udka są ciemniejsze niż piersi, jak u indyka.
Przygotowałam je prosto. Natarłszy mieszaniną oliwy, soli, pieprzu, czosnku, tymianku i trzech rozgniecionych ziaren jałowca wstawiłam do pieca obok naczynia z plasterkami ziemniaków z czosnkiem, solą, tymiankiem i śmietanką. Po jakimś czasie (ptak był już rumiany) podlałam resztką Muscat Ottonela. Do tego była reszta czerwonej kapusty, sałata, do picia wytrawny cider.
Na deser Młodzi dostali po pączku, które usmażyłam (na ich prośbę) na podwieczorek. Zapakowawszy 9 sztuk (więcej nie weszło) do pudełka po torcie kirschowym i chwyciwszy torebkę z jeszcze gorącą ciabattą ruszyli na dworzec…
Jako rodzice i teściowie jesteśmy chwilowo bezkonkurencyjni, rodzice Geologa są w Nowej Zelandii.
Do pączków zużyłam 7 żółtek na pół kilo mąki i przez chwilę miałam w sumie 12 białek, ale przewróciłam filiżankę z czterema i zostało osiem. W sam raz na dwie pavlove 😉
Wiecie, jak przyjemnie się sprząta rozlane białka? 🙄
Wiem; ja przewróciłam kubek z białkami w lodówce i zanim zauważyłam, to te białka po tylnej ściance zalały wszystkie poziomy i pojemnik z puszkami. To było w styczniu i do dzisiaj wspominam.
A ja wstałem pół godziny temu, odsmażyłem sobie pół ziemniaka (ale wielkiego), jedno jajko (tyle miałem) i dwie parówki wołowe. Zjadłem. Mam kieliszek dobrego wina i nic mi się nie chce robić. Nigdzie nie idę, poczytam, poleżę, wieczorem kupię coś do jedzenia. Tak leniwej niedzieli dawno nie miałem, a to lubię, ale tylko czasami.
Do później 🙂
Pyro tylko to uratuje lodówkę przed zabrudzeniem.
http://www.glad.com/food-storage/plastic-wrap/press-n-seal/
Nowy jak ja mówię o jednym ziemniaku na obiad to śmiech na sali.
Zajmuje mi pół talerza czego nikt nie kojarzy jego rozmiarów.
Nas też wywiało w plenery,ale przywiało już z powrotem w ursynowskie pielesze.
W plenerach było:chwilami nawet około 30 cm śniegu,leśnie ścieżki nie nadające się absolutnie do żadnych wypraw rowerowych,w nocy -5oC,dzisiaj w południe lazurowe niebo i śnieg kapiący ze wszystkich dachów.Żurawie na łąkach przykrytych warstwą śniegu i lodu,wędkarze łowiący jeszcze w wielu miejscach spod lodu,sikorki chętnie wcinające na obiad ziarna pszenicy,które wrzuciliśmy do ptasiej stołówki.
Ponadto półki w garażu już zamontowane,pies wybiegany skutecznie i powiedziałabym nawet do imentu.
Ogólnie taka wiosna jak dzisiaj to powinna nas nawiedzić już miesiąc temu,
ale widać w tym roku co niespieszno jej było 🙁
Nie zdążyłam przewrócić żadnych białek,a też były od Świąt w lodówce.
Osobisty Porządnicki uznał,że stoją i stoją,znaczy są stare i wyrzucił.
Siódmy dzień wiosny w jednym kawałku!
Spędziłem częściowo na rowerze, przeważnie jednak na czytaniu drukowanej wersji naszego portalowego tygodnika.
LP pojechała na cały dzień pilnować małej wnuczki, a ja pożywiłem się czymkolwiek.
Perliczkę odnotowałem i nabede!
Yurku – czy to folia ochronna? Na płyny i tak do niczego.
Nemo-jezioro Neuchatel kojarzy nam się kojarzy nam się poetycznie i romantycznie
z pierwszymi wspólnie spędzonymi wakacjami i podróżami francusko-szwajcarskimi 🙂
Pyro, tak!
Białka jajeczne do pisco sour!
Nie pamiętam, czy wspominałam z naszych południowoamerykańskich podróży, że w tym miejscu przy wsiadaniu do autobusu robiono nam zdjęcia i sprawdzano paszporty i inne dokumenty potwierdzenia tożsamości (jakie kto miał, my akurat paszporty). Przeglądam zdjęcia i tak mi się spojrzało…to było po przekroczeniu granicy Chile-Peru, dobry kawałek za granicą. I jeszcze kierowca powiedział – wysiadać, nie jadę! 😯
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/APdII#5860788177008293906
Pojechałem kupić sobie coś na kolację, w czasie jazdy kilka owadów rozbiło się na szybie samochodu. Chyba po raz pierwszy jest to warte odnotowania – wiosna jednak jest tuż, tuż, chociaż bardzo spóźniona 🙂
dzień dobry ….
Żabo Kochana Nasza wszystkiego najlepszego i uściski …. 🙂
widok z okna pewnie ostatni w tym roku – słonko, śnieg a po nim człowiek na nartach sobie z rana pędzi przez środek naszego osiedla ….