Goździk jak gwoździk tylko ładniej pachnie
Już dawno nie zajmowałem się przyprawami a to temat bogaty i interesujący. Ostatnio zaś parokrotnie sięgałem po goździki: do pieczonej szynki, do kaczki słodko ostrej, do sosów. Ta przyprawa, na której wzbogacili się liczni żeglarze i kupcy przed kilkuset laty ma taką ciekawą historię.
To goździki prosto z Cejlonu Fot. P. Adamczewski
Nierozwinięte i zasuszone kwiaty drzewa goździkowego, których ojczyzną są Moluki (archipelag w Indonezji), należą do najstarszych i najbardziej wyszukanych przypraw. Były one znane i używane wiele lat przed naszą erą w Chinach oraz Indiach. Ponad dwa tysiące lat temu cesarze z dynastii Han, znani z wyrafinowania, nakazywali poddanym przed posłuchaniem żuć goździki, żeby swoim oddechem nie ranili ich subtelnego powonienia. W starożytnym Egipcie naszyjnikami z goździków przystrajano zmarłych.
Goździki byty też znane w Grecji, a za panowania cezarów rzymskich dotarty do wszystkich zakątków Morza Śródziemnego. W tych czasach goździki były bardzo cenne. Zebrane i wysuszone na słońcu pęczki goździków wkładano do szczelnych worków i dostarczano do Europy szlakiem prowadzącym przez Cejlon do portów Morza Czerwonego, a dalej karawanami do Aleksandrii i Carogrodu. Cena goździków była wyższa niż złota.
Pierwszy rejs dookoła świata, dokonany przez Europejczyków – ekspedycja Magellana – był w całości sfinansowany ze sprzedaży goździków. Magellan zebrał swoją niewielką flotyllę na kredyt, obiecując bankierom zwrócić dług w przyprawach. Słowa dotrzymał. Pomimo że szef wyprawy zginął na jednej z egzotycznych wysp, jego zobowiązania zostały spłacone z naddatkiem. Najmniejszy statek z flotylli dostarczył do Hiszpanii 381 worków z goździkami, co wystarczyło w zupełności na pokrycie zaciągniętego długu.
W naturze goździki to pąki kwiatów wiecznie zielonego drzewa, które są zbierane, gdy nabiorą wiśniowego koloru. Po zebraniu są suszone. W procesie suszenia przybierają kształt zbliżony wyglądem do małych, grubych gwoździ. I stąd nazwa.
Według „Tradycyjnej kuchni rosyjskiej”, z której zaczerpnąłem te informacje, goździki stosowane są do aromatyzowania owoców w trakcie robienia przetworów. Dodaje się je do potraw z czerwonej kapusty i kalarepki, do mięsa (wieprzowiny i baraniny) razem z czarnym pieprzem oraz do grzybów. Można je stosować do marynowania śledzi, przygotowywania salcesonu i pasztetu z dziczyzny. Łakomczuchy i smakosze twierdzą, że bez goździków pełnego smaku nie osiągną ciemne mięsne sosy i mięsa w galarecie Wzmacniają i polepszają one również smak zup z mięsem, uchy i bulionu. Nadają znakomity smak kwaszonej kapuście z dodatkiem cebuli i liśćmi kalarepy.
Nie należy tylko używać ich w nadmiarze. Jak wszystkiego innego co dobre.
Szynka z goździkami ze stanu Virginia
Nieduża surowa szynka wieprzowa, 2 łyżki cukru, łyżka miodu, kilka plastrów ananasa z puszki, 20 goździków, sól
1.Szynkę umyć, natrzeć mocno solą i naszpikować goździkami. Włożyć do brytfanny skórą do góry i piec w piekarniku w temperaturze 150 st. C około 3 godz. Podczas pieczenia polewać sosem spod szynki, a gdy go mało to wodą.
2.Po 2,5 godz. odciąć skórę, a tłuszcz na szynce ponacinać głęboko w kratkę. Odlać sos spod pieczeni. Wierzch szynki posmarować miodem, posypać cukrem, obłożyć plastrami ananasa i wsadzić do piekarnika na ostatnie pół godziny.
3.Podawać pokrojoną w plastry z ziemniakami pieczonymi w łupinach w folii.
Komentarze
Dzień dobry !
Goździków używam do marynowanych śliwek i gruszek, do fasolki po bretońsku – wbijam kilka w całą cebulę, która gotuje się w potrawie. Także do krupniku/ tego alkoholowego/. I to właściwie chyba wszystko. W kuchni goździki doskonale przydają się do zlikwidowania zapachu patelni po smażeniu ryb. Wystarczy zagotować na patelni wodę z goździkami. Bardzo skuteczny sposób.
Tymczasem śnieg lekko prószy, mróz trzyma i tak ma być do końca tygodnia.
Dzień dobry 🙂
Nutę goździkową wprowadzam przy gotowaniu szpondru.
Do każdego słoika z kompotem wiśniowym , gruszkowym i jabłkowym – 1 goździk. Do większości nalewek owocowych – 2 goździki na 2 l „wsadu”.
Tak, jak pisze Gospodarz – do szynki, schabu, galaret, pasztetów ociupinkę, do czerwonej kapusty, do niektórych śledzi, do marynat.
Ja goździki i gałkę stosuję b. oszczędnie, bo ich aromat jest dosyć agresywny. Z reguły w roku potrzebuję 2 opakowania goździków, to mi w zupełności wystarcza.
Przed Bozym Narodzeniem wbijam gozdziki w mandarynke lub pomarancza. Po kuchni rozchodzi sie ladny gozdzikowo – cytrusowy zapach. U mnie mlodziez ma wolne od szkoly. Od wczoraj padal snieg i transport szkolny zostal odwolany. Szczesciarze.
W kuchni przy gotowaniu codziennych obiadów,tak jakoś mam,że powyższej nuty nie wprowadzam.Natomiast najbardziej goździkowo dźwięczy mi i pachnie w grzanym winie 🙂 Poza tym wrzucam trochę goździków do niektórych nalewek.Lubię też goździkowo śpiewające herbaty.Sama,pijąc owe herbaty staram się nie śpiewać 🙁 bo wszyscy narzekają,że potwornie fałszuję (i mają niestety rację).
Krystyna zaintrygowała mnie bardzo cebulą z goździkami do fasolki po bretońsku.Ogólnie nutę goździkową lubię,więc może coś nowego w tej mojej mało goździkowej kuchni skomponuję ?
Goździki koniecznie do rosołu!!! Cebulkę nabić, nie przesadzić. Świetny efekt – z kuchni francuskiej.
Buzi, Blogu.
Witaj, Nisiu z niebytu roboczego. Już odżywasz?
Wielki buzi,Nisiu 😀
Alicjo-ja z kolei pustynię Atacama znam tylko ze zdjęć,a Saharę miałam okazję wiele razy obejrzeć i z bliska(samochodem) i z bardzo bliska(na piechotę)i z daleka (z okien lądującego samolotu).Sahara jest na tyle wielka i różnorodna,że absolutnie nie wydaje mi się nudna,chociaż są tam oczywiście trasy,gdzie na odcinku kilkuset kilometrów mamy
ciągle ten krajobraz i to jest niewątpliwie nużące.Myślę,że krajobrazem człowiek nie zdąży się znużyć jedynie na Pustyni Błędowskiej 😉
Dalej mnie nie ma, kochane Dziewczyny, czasem zaglądam, to dałam głos w sprawie gwoździa w zupie. Naprawdę wyczytałam o tym w kuchni francuskiej. Zróbcie raz, a będziecie dodawać zawsze. Właśnie wczoraj robiłam rosołek z rosołowej kury z Podlasia. No jak przedwojenny wyszedł. Z goździkami (czterema), oczywiscie.
Mój niebyt roboczy przekształcił się w niebyt wirusowy. Uważajcie, jakiś zmutowany łobuz krąży i powala. Potrafi walnąć człowieka do szpitala z zapaleniem płuc w charakterze powikłania. Znajomego doktorka zwalił i on teraz, doktorek znaczy, ostrzega.
Znikam szporwotem, jak mawiał jeden taki.
Dzień dobry Blogu!
Ledwie rok minął, a już trzeba przypominać, co się wyczytało w kuchni francuskiej 🙂
Słonecznie i wietrznie, gdzie te zapowiedziane deszcze i śniegi?
Dzien dobry,
Gozdziki koniecznie do brytyjskiego lekarstwa na przeziebienie zwanego hot toddy:
lyzke miodu zalac miarka whisky, dodac cytryne naszpikowana gozdzikami, uzupelnic szklanke bardzo ciepla woda, zabieg powtorzyc.
Po trzeciej szklaneczce przeziebienie nie straszne :).
http://www.boston.com/lifestyle/food/blogs/chowdown/2012/01/happy_hot_toddy_day.html
gozdzika koniecznie dodac do faramuszki, zwanej tez biermuszka
a tutaj tez o gozdzikach
http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=17491&s=1
Coś podobnego robię kilka razy w ciągu zimy. Pomarańcze z czasem zasychają na kamień, ale zapach kompozycji cytrus-goździk utrzymuje się dość długo, zwłaszcza w pobliżu źródła ciepła.
Moluki – Wyspy Korzenne
Podejrzani turyści, podejrzani tubylcy. Uśmiechnięci, pewnie nieszczerze i obłudnie.
Na całe szczęście u nas kolejny poranek gwoździków i młotków 🙂
Goździka używam też np. w zupie z dyni i – przeciwieństwie do gałki – zawsze bardzo oszczędnie.
Nb., mieliś my tu kiedyś temat, jak dozować ostrożnie niektore przyprawy, które, albo ze względu na ich intensywny aromat powinno się mieć pod kontrolą i móc ew. znowu usunąć z przygotowanej potrawy, albowtedy, gdy ze względów oczywiście estetycznych, te nie powinny się już znajdować w przygotowanej potrawie. Nisia poszukiwała kiedyś takiego aparaciku, a Sławek zaraz jej w tym pomógł, prezentując jakieś porcelanowe (chyba) ustrojstwo. Otóż, ja stosuję w takich wypadkach filtry do herbaty, które napełniam w miarę potrzeb różnymi przyprawami i ziołami i które potem wyciągam w całości, gdy spełniły swoje zadanie. Warte zastosowania szczególnie wtedy, gdy ma się trzymać coś z zalewie, czego potem nie można po prostu spłukać wodą, bo było by to sprzeczne z zamierzonym celem.
A czyżyk Irka to jednak czyżyca – czy to się komu podoba, czy nie. Wiem, bo jako dziecko trzymałem w klatce.
Zima trzyma nadal mocno!
Olejek goździkowy uśmierza ból zębów, pomaga przy bólach brzucha, działa bakteriobójczo i przeciwzapalnie. Rozcieńczać wodą, bo drażni błony śluzowe.
Ludzie bojący się dentysty walczą z bólem zębów żując całe goździki, ale to tylko takie odsuwanie nieuniknionego 🙄
dzień dobry …
Panu Lulkowi pomachanko … dziś mija dwa lata jak go pożegnaliśmy ….
… „myślę sobie, że ta zima kiedyś musi minąć” …
http://www.youtube.com/watch?v=QfVnKsz4lm0
Nisiu faktycznie jakiś wirus łazi po ludziach … męczy mnie już drugi tydzień … a goździki za Twoją radą są w rosołku …. 🙂
Nawet ja zrozumiałem – wszystkie czyżyki trzymane w klatce to samiczki 🙂
Nie pamiętam już kiedy się upiłem. Dłużej już bez tego nie wytrzymam. Może koglem-moglem z goździkami ?
Panu Lulkowi: http://www.youtube.com/watch?v=Cg-4EjYlwxo
Jolinku-dzięki za przypomnienie panalulkowej rocznicy !
Jolinku,Nisiu-zdrowia !!!
Spróbujcie może owo brytyjskie hot toddy 😉
Goździki dobre do wielu dań i napitków. Z napitków do takich, które bez goździków ani rusz, zaliczyłbym napój znany wszystkim żeglarzom. Nawet, jeśli w nim nie gustują. Chodzi o grog rzecz jasna. Jest wersja grogu, która żeglarzowi pozwala uniknąć spożycia goździków, choć są niezbędne do sporządzenia trunku:
Do szklanki włóż plaster cytryny, wsyp trochę cukru i rozetrzyj z cytryną, wrzuć kilka goździków i pokruszone pół laski cynamonu. Wlej 100 ml gorącej herbaty i wymieszaj. Dolej do pełna dobrego rumu i wszystko wylej za burtę. Napełnij szklankę rumem i wypij.
Jeśli ktoś woli jednak wypić grog w momencie, gdy jeszcze nie jest wylany za burtę, zaznaczam, że przez herbatę rozumiem esencję.
Po powrocie skorzystam z porady Jolly Rogers w sprawie przeziębienia 🙂
Jolinek, Nisia czymanko za skuteczną walkę z wirusem
Irku,
Ja dzisiaj chyba prewencyjnie lekarstwo zazyje :).
Mój przepis na grog należy do kategorii dowcipów, przy których słuchający odwraca dłoń na wysokości bioder ze słowami, „Gdy byłem taki, ten dowcip miał już taką brodę”. To odnośnie staruszków opowiadających dowcipy mało finezyjne, często nieco chamskie i nie śmieszące osób rozwiniętych intelektualnie. Wczoraj była na ten temat mała dyskusja. A ja sobie myślę, że mało jest dowcipów całkowicie chybionych. Dowcipy, które nie śmieszą w określonych okolicznościach, mogą w innych wywołać salwy śmiechu. Trochę inny nastrój, roześmiane towarzystwo, trochę dobrych trunków już skonsumowanych. Nie powinny te dowcipy nikogo obrażać, ale są wyjątki. Sam chętnie opowiadam dowcipy o osobach dotkniętych przez wiek i uważam, że mam do tego prawo jako staruszek. Dowcipy o blondynkach opowiadane przez blondynki wyłącznie we własnym towarzystwie mogą wywoływać śmiech. Gorzej w towarzystwie mieszanym. Norwedzy o Szwedach opowiadają te same dowcipy, co Szwedzi o Norwegach. W jednolitym towarzystwie wydawałoby się, że można śmiało Norwegom dowcip o Szwedach opowiedzieć. Ale jest coraz więcej małżeństw mieszanych, Szwedów mieszkających w Norwegii też jest trochę. Ale gdy Norweg ten dowcip opowie jako o Norwegach, nikt mu za złe tego mieć nie powinien. Chyba, że wśród słuchających będą osoby o takim poczuciu godności narodowej, że opowiadający dowcip po skończeniu sam sobie da w pysk.
Ciekawe książki dla dzieci. Dobry prezent, na przykład dla wnucząt 🙂
http://www.beawkuchni.com/2013/03/ksiazkowo-cecylka-knedelek-oraz-ziola-w-domu.html
Mój synek obecnie 36-letni, gdy kończył szkołę podstawową, dostał książkę kucharską dla dzieci, z której na początek zrobił pizzę. Nie była to pizza w ścisłym sensie, gdyż ciasto nie było drożdżowe tylko zbliżone składem do kruchego, ale z bardzo dużym dodatkiem startego żółtego sera. Wyszło to świetnie, a inne próby też były udane. W rezultacie gotowanie i pieczenie stało się chętnie powtarzaną czynnością. Łącznie z doskonałymi pączkami.
Popieram szczerze wszelkie dobre wydawnictwa kucharskie dla dzieci.
Pan Piotr, pytany w TV, co sądzi o zgubnym wpływie cukru na człowieka, podał opinię, wedle której cztery łyżeczki dziennie to dopuszczalne maksimum. Wyraźnie jednak zaznaczył, że to opinia cudza. Własnej nie wyraził, a jestem jej ciekaw, gdyż tamta opinia zupełnie mi nie pasuje. Przekraczam tę normę wielokrotnie i nie zamierzam zaprzestać tego hańbiącego mnie procederu.
Elap, Alino,
Dotknely Was te sniezyce?, wlasnie przeczytalam o sniezycach w polnocno – zachodniej Francji. Trzymajcie sie!
Jolly
Od wczoraj wieje i pada snieg. Szkoly sa zamkniete Wczoraj byla zamiec syberyjna. Nie widzialam takiej nawet w Polsce. Corka mi przyslala sms z Paryza, ze zamiec jest teraz u nich. U nas nie ma sprzetu do odsniezania i ludzie zostaja na wszelki wypadek w domu.
Stanisławie,
WHO mówi, że dzienna konsumpcja cukru (jako dodatku) nie powinna przekraczać 50-60 g. Jedna płaska łyżeczka = 5 g.
Należy uwzględnić cukier zawarty w ciastach, słodyczach, płatkach śniadaniowych, napojach etc.
Tyle cukru jest na przykład w 2 porcjach tortu Sachera.
Albo w półlitrowej butelce coca coli.
Jeśli przyjemność z „hańbiącego procederu” słodzenia przewyższa albo conajmniej równoważy w Twoich oczach wstyd, jaki odczuwasz z tego powodu, to się nie przejmuj 😉
Nemo, nieco mnie pocieszyłaś. W kawie wypijam dziennie około 45-50 g cukru. W Coca coli szczęśliwie 0. W ciastach i cukierkach pewnie z 50. Kogel mogel ostatnio spożywam bardzo rzadko. Myślę, że nie przekraczam dopuszczalnych granic więcej niż o 100-150 %. Biorąc pod uwagę duże marginesy, którymi otoczone sa normy, czuję się bezpiecznie. Ukochana, która waży o 35% mniej ode mnie cukru spożywa ilości bardzo zbliżone do moich i jakoś jej to nie szkodzi.
Nemo, nauczyłem się już tego wstydu nie odczuwać. Na przyjęciach cały wstyd za mnie, gdy mi dokładają trzeci kawałek tortu, odczuwa Ukochana.
Stanisławie,
dopóki nie masz cukrzycy, prawidłowy poziom trójglicerydów i ciśnienie w normie, to z pewnością taka ilość cukru Ci nie szkodzi.
Idę trochę pomaszerować nad rzeką, zanim nadciągnie ta zapowiadana zima z Francji.
Miłego spaceru
Wybieramy się dzisiaj na 40 rocznicę ślubu przyjaciół. Prawdopodobnie będzie smaczna zupa grzybowa i bitki z dużą ilością prawdziwków. Do tego pieczone ziemniaki. Wszystko przyrządzone przez Pana Domu, którego Małżonka nie lubi zajęć kuchennych. Na deser chyba szarlotka albo sernik, dodatkowo placek drożdżowy szybko-rosnący. A mógłby być znakomity pijak, gdyby ich Córeńka nie przeniosła się za małżonkiem na tereny bliskie Nisi – do Michałowic. Pijak Córeńki był znakomity po prostu. Przepisu nie podam, bo nie zdążyłem w porę zapytać. Zajrzałem do internetu i stwierdziłem, że dostępne tam przepisy nie odpowiadają moim wspomnieniom. Przede wszystkim w znanym mi pijaku nie ma marmolady. Budyń jako składnik masy i nasączanie alkoholem zgadzają się na pewno.
Stanislawie,
czuję się całkowicie zwolniony z odpowiadania na pytanie o cukier. Dodam tylko, sam nie słodzę herbaty wcale (cukier psuje mi jej smak), niewiele słodze kawę i ogólnie rzecz biorąc nie przepadam za słodyczami. Ale to taka moja indywidualna przypadłość. Nieco śmieszy mnie też wydawanie zarządzeń ile czego mogą jeść dorośli obywatele.
Nowy czy trzymasz się poleceń swojego burmistrza?
Wróciłam. Słońce świeci nadal.
Uważam, że nikt nie wydaje zarządzeń, ile czego mogą jeść dorośli obywatele.
Długoletnie i szeroko zakrojone badania i doświadczenie naukowców z dziedziny zdrowia i odżywiania służą Światowej Organizacji Zdrowia do wydawania orientacyjnych informacji na temat zdrowego odżywiania.
Nie od dziś wiadomo, że spora część ludzkości cierpi na choroby cywilizacyjne w dużym stopniu zależne od sposobu odżywiania. Wiadomo też, że w krajach rozwiniętych spożywamy za dużo tłuszczu, soli, cukru, co widać w statystykach cukrzycy, chorób wieńcowych, nadciśnienia tętniczego, otyłości i dolegliwości z nią związanych.
Informację, że podana przez mnie ilość cukru (nie węglowodanów w sumie) spożywanego codziennie powinna zostać zużyta przez organizm bez szkód dla niego, uważam za sensowną i wcale nie śmieszną.
W ostateczności każdy z nas sam decyduje, ile czego je i nie musi się z tego przed nikim tłumaczyć poza własnym, bo ja wiem – sumieniem? 😉
Jeśli Stanisław nazywa słodzenie „hańbiącym procederem”, to sam tylko wie, wobec kogo.
Na pewno nie wobec czytelników tego Bloga.
A teraz sobie zjem kawałek Zuger Kirschtorte 🙂
Bujnych splotów z łepetyny pozbyłam się bez żalu. W ramach wspominków przeczytałam jedyne w swoim rodzaju komentarze Pana Lulka, teraz siedzę i czekam na powrót Młodszej (ponoć już siedzi w tramwaju, tzn, że za 45 minut będzie w domu. Tu na nią czekają sznycelki z polędwiczki, ziemniaki z koperkiem i surówka z selera z jabłkiem. Na deser =- owoce.
Skończyłam czytać cały cykl rozmów T.Torańskiej – „Oni”, „My”, „Byli”. Najweselszych refleksji z tych lektur nie wyniosłam. Pomijam wywiad z Jerzym Urbanem, który ma prowokować i drażnić już w założeniu – z innych wyłaniają się niezwykle złożone postaci i to po wszystkich stronach sporów politycznych. Najśmieszniejsze, że stosunkowo najbardziej sympatyczny wydaje mi się działacz partyjny, dawno zapomniany – Ochab, Sekretarz „etapowy” między Bierutem, a Gomułką. Jest w nim prostota, lojalność wobec ludzi, z którymi pracował, brak zajadłości – a jeżeli kiedyś odczuwał rozgoryczenie, to zdążyło się w nim wypalić. Trochę (a nawet bardzo) szkoda, że nie ma tam podobnych wywiadów z ludźmi Kościoła. Obraz byłby pełniejszy.
Zarządzenie wydał burmistrz Nowego Jorku i tylko tam ono obowiązuje. O tym fakcie i komentarzu pisał Stanisław.
W żadnym wypadku nie odważyłbym się śmiać z komentarzy uczestników blogu.
Chyba coś przegapiłam, ale nigdzie nie widzę, by Stanisław (dzisiaj?) pisał o burmistrzu Nowego Jorku i jego zarządzeniach 🙄
Proszę mnie oświecić.
O 14.08 Stanisław nawiązał do wczorajszego materiału w TVN 24 w którym przedstawiono nowe zarządzenie burmistrza NY, które krytykowali mieszkańcy miasta i restauratorzy. Byłem jednym z komentatorów tego wydarzenia. O tym zarządzeniu wczoraj pisały też wszystkie dzienniki w Polsce.
Założenie, że wszyscy oglądają TVN 24 i z miejsca wiedzą, do czego nawiązuje Stanisław, uważam za trochę na wyrost 😉
Nic dziwnego, że wychodzi jakieś qui pro quo.
Nie wiem, co zarządził ów burmistrz, ale spróbuję się dowiedzieć.
„Coś podobnego robię kilka razy w ciągu zimy. Pomarańcze z czasem zasychają na kamień, ale zapach kompozycji cytrus-goździk utrzymuje się dość długo, zwłaszcza w pobliżu źródła ciepła”
A kogo to obchodzi?
Już wiem. Bardzo sensowne.
58 proc. mieszkańców NY cierpi na otyłość.
Jak byłam w USA, to we wszystkich restauracjach dolewano coli (i cienkiej kawy) za darmo, a za każdą porcję herbaty (bez cukru) trzeba było płacić dolara.
Wtrącam się w blog bardzo rzadko a i to niestosownie. Bardzo przepraszam.Będę się ograniczał.
E tam, zaraz ograniczał 🙄
Częstsze wtrącanie może zapobiec nieporozumieniom 🙂
Bo Ty, Piotrze, wyczucia nie masz za grosz. Nie chcę Cię martwić, ale z Twoim stażem sam powinieneś wiedzieć, że gdybyś każdy swój wpis PRZED umieszczeniem go w necie wysłał do Szwajcarii, do adiustacji i stosownych poprawek, to byś potem nie musiał oczami świecić.
To samo dotyczy Burmistrza Nowego Jorku. Wydaje jakieś zarządzenia bez konsultacji!
Ach, mężczyźni. Same z nimi problemy.
I nie słodź tyle!
Witam, TVN 24 i wszystko jasne? „New York Times? podaje:
„Dzisiaj w Nowym Jorku miał wejść w życie zakaz sprzedaży dużych słodzonych napojów gazowanych. Jednak dzień wcześniej sąd zablokował nowe przepisy. Ustawa o zakazie sprzedaży dużych słodzonych napojów została zablokowana kilka godzin przed wejściem w życie
Sędzia Milton Tingling orzekł, że nowe prawo jest ?przypadkowe? i zawiera luki prawne, bo dotyczy tylko niektórych napojów i miejsc ich sprzedaży. Nie uwzględnia na przykład napojów alkoholowych czy z dodatkiem mleka oraz wyłącza sklepy i supermarkety.”
@nemo tylko 24%.
pola
a kogo obchodzi cokolwiek? Na przykład Twój komentarz?
Nie wiemy.
Może zrób badania i nam zakomunikuj wyniki.
I pozdrów knopa ode mnie 🙂
O, tak.
Najpierw jednak do Nisi po wytyczne.
No, to mamy powód zmiany wieku emerytalnego.
http://www.geekweek.pl/aktualnosci/15739/bedziemy-zyc-150-lat
Yurku,
otyły jest co czwarty, reszta (z tych 58 proc.) ma nadwagę.
Ponadto otyłe jest co trzecie dziecko.
„An estimated six out of every ten adult New Yorkers is overweight or obese. In 2010, over 5 million of adult New Yorkers were considered overweight, and over 3.5 million, obese.”
podaje Bureau of Chronic Disease Evaluation and Research New York State Department of Health
Dzien dobry,
Piotrze – ja nie przestrzegam zadnych zarzadzen burmistrza Nowego Jorku bo mieszkam na dalekiej prowincji, gdzie one juz nie docieraja. Zwlaszcza nie przestrzegam zarzadzen nierozsadnych i nieprzemyslanych. 😉
Wiem jednak, ze Amerykanie pija sporo napojow o ktorych mowa, ale bez przesady, nie wszyscy.
Nie wiem skad Nemo wziela 58%. Otylosc jest tutaj problemem, ale az tylu to ich chyba nie ma, yurek znalazl 24% i to wydaje sie blizsze prawdy.
Oczywiscie ludzi otylych i bardzo otylych jest znacznie wiecej wsrod biednej czesci spoleczenstwa, wsrod bogatych grubych sie nie spotyka.
Kazda z malych miejscowosci rowniez ma swoje zarzadzenia i tych przestrzegam, np. w Southampton nie wolno sprzedawcom uzywac zadnych plastikowych toreb, a za papierowa trzeba zaplacic 5 centow. Wszystcy bardzo szybko sie do tego przyzwyczaili a po ulicach coraz rzadziej fruwaja plastikowe smiecie.
Nowy,
źródło podałam wyżej.
Stanisław pisał o cieście zwanym „pijak”. Ten tort mógłby się też tak nazywać, tak mocno jest nasączony kirschem 😉
Nisiu, że krzyknę po „amerykańsku” WOW!
Panowie! Do szeregu!
Nemo,
coli za darmo nie dolewaja, poza tym rzadko widac aby ktos cole zamawial.Cienka kawe, owszem, dolewaja skwapliwie. Ale wiekszosc pije wode. Ci, ktorzy bywaja w restauracjach to nie sa ludzie biedni.
Biedni siedza w domu, przed tv z wielka torba czipsow, bateria coli frytkami.
Z moich obserwacji widac, ze coraz wiecej otwiera sie klubow „fitnes” i sa oblegane. Tak jak kiedys tanie fast foody.
Nisiu, pozdrowienia od KMKKPR 🙂
http://2.bp.blogspot.com/-jwlNyUa6rHo/TxSK0huZZCI/AAAAAAAAA5Q/MFNYJi-BKbg/s1600/MATUSALEM%2BGRAN-RESERVA.jpg
A to sie slucha z przyjemnoscia w taki ponury dzien…
http://delicast.com/radio/Poland/Smoothjazz.com.pl
Miodziu,
to było dawno, ale Sizzler nadal reklamuje się w ten sposób
„The Sizzler Beverage Bar includes all-you-like Pepsi & Schweppes soft drinks …. hot soups, pasta, fresh salads, fruit and desserts?all for the one fantastic price!”
Może teraz pobierają opłaty za wszystko, ale wtedy płaciło się raz i były dolewki.
Przejechaliśmy Amerykę od NY do LA. Żywiliśmy się różnie, ale dość często w przybytkach typu Golden Corral czy Sizzler i wszędzie usiłowano nam dolewać kawy i coli, natomiast herbaty – nigdy.
Amerykańska kawa nawet przypadła mi do gustu, bo mogłam ją pić litrami i bez problemu zasypiać 😉
Prawdziwą kawę pijam bardzo rzadko.
Miodzio, 🙂 pod rumik jak znalazł
Irku, sorry ale nie wiem co masz na mysli..?
Miodziu,
może ten jazz, który proponujesz?
Cichalino, a ja do Cię po polsku: ŁAŁ!!!
Dajcie mi władzę, a ja was urządzę.
Irek, aleś Matuzalka znalazł! Masz go czy tylko podpuszczasz???
Firma Pinot w Częstochowie miewa Pussera, co Ci kongregacyjnie szepcę na ucho. Na Barbadosie robiony, nie na Tortoli, ale dla firmy i z szykanami. Były trzy flaszki, alem je nabyła na Szanty i do domu. Moze bedą znowu.
herbata w stanach to glownie highmiddleclass, albo hype
(china town, ny albo -lepiej – sf);
on the road kroluje kawa opisana przez @nemo i sixpack 😉
czekam na moderacje,he,he…
Potrzebuję przepis na lekkie i w miarę wilgotne wewnątrz ciasto – mąż Wnuczki takie preferuje, a będzie u mnie w tym tygodniu
Pozwolą Państwo, że Was pożegnam, dziękując za mile spędzone chwile.
Teraz niestety widzę, że nasze polskie piekiełko zaczyna rozkwitać – gdy się nie ma argumentów, to huzia na Józia i to kupą mości panowie/panie. Ważny wspólny „wróg”, choćby wyimaginowany.
p.s.
pamietam, ze takich wysokich mandatow jak w stanach, to rzadko spotkalem 😉
Pyro,
lekki i wilgotny jest torcik, ulubione ciasto mojego męża: okrągły biszkopt nasączam / woda, alkohol, sok z cytryny i cukier – proporcje według własnego uznania/. Najpierw oczywiście kroję na kilka warstw. Pierwszą smaruję dżemem z czarnej porzeczki, a pozostałe masą powstałą z wymieszania śnieżki i galaretki cytrynowej lub innej jasnego koloru. Ubita śnieżka musi zastygnąć w lodówce, a wtedy dodać należy stygnącą galaretkę. Osoby o wyrafinowanym smaku mogą krzywić się na ” gotowce”, czyli galaretkę i śnieżkę, ale całość jest bardzo smaczna i lekka. Kilka dni temu delektowaliśmy się w domu tym prostym torcikiem.
@zgaga:
good luck, dziekuje za wiele ciekawych wpisow, bedzie ciebie brakowalo…
Zgago lekko nie jest ale zbyt powierzchownie podeszłaś do tematu … a tak się cieszyłam, że będziesz znowu pisać …
Krystyno, dziękuję. Zaraz jutro upiekę biszkopt, a w czwartek z rana zrobię krem. To naprawdę nie musi być wyrafinowane ciasto, bo Rafał zjada wszystko, prócz suchych babek piaskowych. O jakości zaś ma raczej mętne pojęcie. Byle smakowało.
Zgago! Czy to nie jakas obsesja? Zupelnie nie potrafie sie doszukac wspolnego wroga… Badz prosze bardziej asertywna. To naprawde poplaca.
Dobranoc milym Panstwu.
Zacznę od końca – Zgago, się nie wygłupiaj, niejeden raz była tu „sarpacka” i przeszło.Moje zdanie na wiadomy temat już dawno wypowiedziałam – i go nie zmienię, bo nie widzę powodu. Tak jak nie ma powodu, żebyś opuszczała towarzystwo ludzi, którzy Cię lubią!
Na adjustowanie i wytykanie trzeba mieć czas i coś tam, ja nie umiem diagnozowac, to nie wiem.
Byku,
wobec Zgagi zachowałeś się szczególnie elegancko. Gratuluję kultury i obycia.
Nowy,
u nas z torebkami plastikowymi jest tak już od nie pamiętam kiedy, supermarkety sprzedawały (i sprzedają) klientom bardzo mocne, ekologiczne torby za jakieś drobne $, a służyć te torbiszcza mogą całe lata.
Irek,
jak masz trampki ze sznurówkami (może elegantsze buty byłyby nawet lepsze, jam trampkowa), to w Rumiku masz przyjaciela 🙂
Co jakiś czas podaję ten adres dla nowych, którzy dołączyli i nie znali Pana Lulka:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Pan_Lulek/
Pamiętając o Panu Lulku, pijemy vino tinto w Arice, do której dzisiaj dojechaliśmy szczęśliwie i cało. O czem potem.
Myślałam, że przełączka między Aconcaguą a Penitentes w Andach to koniec MOCNYCH wrażeń, ale byłam w mylnym błędzie. No, tom się pomyliła (jak wiadomo, ja należę do omylnych i się tym nie przejmuję, bo nie ma czym)!
Najsampierw wpadłam na świetny pomysł, że chcę siedzieć na tym pięterku autobusu ze samego przoda, żeby mieć buena vista i robić zdjęcia. Z wejścia okazało się, że buena vista będzie oglądana przez upapraną, nieumytą szybę. Trudno. Połowę drogi przebyliśmy jedynką nad oceanem, a potem znowu piątka. Momęty byli, oj byli!
Zachciało mi się buena vista, to miałam z tego pięterka 🙄
Zdaje mi się, że teraz to już nic mi nie jest straszne. Kierowcy tych tras znają je na pamięć, jadą pewnie i mają ograniczenia, ale patrząc na okoliczności przyrody (zwłaszcza ze przoda na pięterku), wydaje się jak nic, zaraz w przepaść się stoczymy 😯
Atacama ze zdjęć to nie to samo – przede wszystkim ogrom przestrzeni, do czego akurat jestem przyzwyczajona, mieszkając w Kanadzie od lat, ale poza tym to insza inność. Żal, że nie ma czasu skoczyć na boki, ale i tak sie cieszę, że tyle widziałam. I jeszcze tyle mnie czeka.
Pora na kimanko.
Wszystkim, których gnębi zima (Elap szczególnie, „niezwyczajnej” zimy), przesyłam jakieś +10C, bo tu im wyżej, tym cieplej.
dzień dobry ….
Krystynom dużo zdrowia i słoneczka … 🙂
„Na adjustowanie i wytykanie trzeba mieć czas i coś tam, ja nie umiem diagnozowac, to nie wiem”
To Ci powiem: trzeba mieć kompleksy!